Profil użytkownika


komentarze: 512, w dziale opowiadań: 358, opowiadania: 164

Ostatnie sto komentarzy

Pomyślałem, że warto odnotować pewne wydarzenie w tym wątku. Otóż w nocy z czwartku na piątek zmarł Henryk Jerzy Chmielewski. Niech spoczywa w pokoju.

Ja nie czytałem serii o Tytusie, Romku i A’Tomku, ale są wśród nas tacy, którzy czytali. Gdyby ktoś chciał opowiedzieć o swoich przygodach z komiksami Papcio Chmiela, to jest na to dobry czas.

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Jerzy_Chmielewski

Świetna wiadomość. Dzięki Funie za informację o wznowieniu Sandmana!

Jeśli mowa o prywatnym rankingu, to chyba za mało przeczytałem komiksów, aby taki ułożyć. Ale zawsze mogę powiedzieć dwa słowa, o tym, co czytałem. A zatem!

 

  • Mroczny Rycerz – przeczytałem całą serię, łącznie z prologiem. Jedną część przeczytałem jeszcze w 2019 roku. Ogólnie podoba mi się. Frank Miller nie użył półśrodków i zarysował bardzo wyrazisty obraz Batmana oraz krytykę amerykańskiego społeczeństwa, i być może krytykę stosunku czytelników w latach 70-80 do komiksowych herosów. Jeśli chodzi o to, co Arnubis wspomniał, że kontynuacje słabsze, to chyba wiem w czym rzecz.  W drugiej części rysownik zastosował wybitnie krzywą kreskę, co musiało zostać odebrane jako wyraz brzydoty i wielkiego niechlujstwa, ale osobiście widzę ten zabieg jako formę podkreślenia millerowskiego wytworu Batmana.
  • Providence ładnie narysowane, nastrojowo i momentami nudno. Historia wygląda na rozbudowany prolog, w którym widać wizję, ale brakuje bardziej stanowczego zarysowania fabuły w rozwinięciu i zakończeniu. Oprócz tego w komiksie są małe rozdziały z tekstem, dziennikowym zapisem bohatera, co potrafi zmęczyć przy lekturze. Jest wiele odniesień do Lovecrafta, a Arnubis zauważył nawet, że te odniesienia przypominają wręcz kopie motywów z prac mistrza.
  • Sin City, wiadomo, historia gangsterska. Autorem jest Frank Miller, i w pracy widać bezkompromisowość, mocny scenariusz. Fabuła nie zaskakuje, ale wykonanie graficzne jest wyjątkowe. Komiks w czerni i bieli, gra światłocieniem. Estetyka godna uwagi.
  • Usagi Yojimbo to próba odtworzenie w komiksowej odsłonie japońskiej kultury, legend, mitów i rycerskiego etosu. W zasadzie to opowiastki zbudowane prostymi środkami, w takim baśniowo-moralizującym duchu, ale jak dla mnie mają wiele uroku. Przybliżają kulturę Japonii, pozwalają spędzić miło czas. Aż mnie zafascynowała Japonia : >

Oto jestem! Brak czasu był powodem mojej absencji. Tymczasem nie słyszałem nigdy o webtoonach. Pamiętam, że gdy rzuciłem okiem na link od Ajzan, to widziałem takie spoko komiksy do przewijania na urządzeniu mobilnym. Fajna internetowa forma.

Ostatnim czasem widywałem komiksy na Humble bundle, nawet nabyłem pewne paczki! Nawet jakieś mangi! W minionym roku ukończyłem lekturę serii Mrocznego Rycerza od Franka Millera, przeczytałem pierwsze tomy Sin City oraz Providence, a teraz czytam Usagi Yojimbo! W tym roku chciałbym zapolować na komiksy, ale będę rozglądał się za drugim obiegiem, gdzie woluminy potrafią być o połowę ceny niższe.

Miałem nabyć kolejne tomy Sandmana na Święta… I nie mają na magazynie Egmontu, a używane sztuki są po cenie kolekcjonerskiej…

Na Lubimy Czytać znalazłem taki oto konkurs:

https://lubimyczytac.pl/niegrzeczne-ksiazki-szukaja-niegrzecznej-autorki-rusza-konkurs-literacki-na-powiesc-bad-girl

 

Cytat z ogłoszenia:

Niegrzeczne Książki szukają historii, która:

 

Jest spójna tematycznie z motywem przewodnim konkursu – postacią Bad Girl.

Jest oryginalną, nigdy wcześniej niepublikowaną historią wolną od wad prawnych (nie ujrzała jeszcze światła dziennego ani w postaci publikacji papierowej, ani elektronicznej; nie była nigdy dostępna w Internecie pod żadną postacią).

Ma nie mniej niż 8, ale nie więcej niż 10 arkuszy wydawniczych (1 arkusz wydawniczy = 40 tysięcy znaków).

Jest całkowicie i od podstaw napisana przez osobę zgłaszającą ją do konkursu.

Nie jest plagiatem, nie opiera się na żadnej istniejącej powieści, nie powiela znanych motywów i wątków.

Jest literackim debiutem.

Jest porywająca, gorąca, elektryzująca i zupełnie wyjątkowa – jak jej autorka!

Znalazłem!

Nie jest to konkurs prozatorski, a encyklopedyczny. Niemniej może kogoś z piszących zaciekawi.

https://lubimyczytac.pl/wiecej-materialow-herstorycznych-na-wikipedii-fundacja-olgi-tokarczuk-oglasza-otwarty-konkurs

 

Lead dla zajawki: “Czy na Wikipedii jest za mało herstorii? Fundacja Olgi Tokarczuk chce, żeby w sieciowej encyklopedii znalazło się więcej materiałów o pisarkach, poetkach i artystkach”

 

Pozdrawiam smiley

Cześć, Japko. Fajny ten szort, humorystyczny, przyjemna lektura. Nie jestem znawcą podwodnego świata, ale powiem, że historyjka wygląda przekonująco, przede wszystkim widać zabawę słowami. Widzę drobne usterki przy interpunkcji, acz nie są to rażące błędy. Poza tym ciekawie ułożyłeś podwodny mit, co daje kolejny poziom zabawy, tym razem ideami. Nie pozostaje mi nic więcej niż życzyć Dobrych Świąt, pełnych humoru i zabawy ;-) Pozdrawiam

Cześć, Saro.

 

Właśnie przeczytałem Twoje świąteczne opowiadanie. Widzę, że siedzi w Twojej głowie krytyczny obraz kapitalistycznego świata, podniesionego do kwadratu. To frapująca wizja, może przejmująca, wydaje się również nienowa. Zapis wyszedł nieźle, ale nie jest pozbawiony usterek, stylistycznych zgrzytów. Mimo wszystko lektura jako całość płynie lekko, więc jest naprawdę nieźle. Utwór to miniaturka, więc brak rozbudowanych elementów psychologicznych, obyczajowych. Przyjmę obraz, jakim został stworzony, i myślę o nim jako o niewyraźnej metaforze. Poza tym widzę także autorski rys, którym jest dla mnie coś, co nazwałbym wołaniem o ciepło, wrażliwość i pochwałę tego, co ludzkie. To taki Twój znak rozpoznawczy. Fajnie, że znalazłaś taką treść, skontrastowałaś ją ze smutną wizją przyszłości. Fajnie, że widzisz nadzieję, nawet jeśli odczuwasz lęk przed tym, co może mieć miejsce w jakimś kiedyś.

Przy okazji świątecznego utworu życzę Tobie takiego światełka nadziei na każdy rok, dzień, chwilę.

 

Pozdrawiam smiley

Cześć, Deirdriu.

Dobre to opowiadanie. Schludnie napisane, ciekawie rozegrane. Wątek Kryszny nie nudny, nawet zajmujący. Wprawdzie widzę tu małą kosmetykę tekstu, gdzieś przecinek, gdzieś końcówka, ale poza tym ładny zapis. Lekka i przyjemna lektura. Z treści, zręcznie przedstawiłaś polityczną rozgrywkę, z całym bagażem kulturowych, jak choćby rodowód sięgający rodziny Proroka. Nie znam się na tematach bliskowschodnich tak super, super. Coś tam wiem, kojarzę. Mogę powiedzieć, że opowiadanie jest przekonujące.

Pozdrawiam smiley

Cześć, Ninedin.

Bardzo udane opowiadanie. I ma się wrażenie, że przypomina mit pasujący do całości. Utwór napisany prostolinijnie, lekko i zabawnie. Niemniej zawiera głębie, ukrytą między wierszami, wszak historia skowronka do łatwych nie należy.

Pozdrawiam smiley

 

Cześć, Finklo.

Miałem przyjemną lekturę przy Twoim opowiadaniu. Lubię styl, w jakim piszesz, o czym zresztą wiesz już. Fabuła lekka w odbiorze, chociaż można w niej wyczytać nieprzyjemny obrazek, kobiety usługującej i pohańbionej – nie tylko przez umizgi Loszki, bo przecież Eneasz wspomniał o tym, iż nawet spojrzenia kolegów krępowały Nataszę. Poza tym w pierwszej scenie przedstawiłaś przekupstwo i szerszy problem związany z zawiłościami prawnymi. Zakończenie niesie równie podwójny wydźwięk, bo z jednej strony wojna wybucha w konsekwencji pijackiej bijatyki, a z drugiej strony ilustruje ludzką tragedię, wynikającą z igraszki bogów, co wprowadza w przemyślenie o idiotyzmie konfliktów.

Pozdrawiam smiley

Publicystyka skromnie i w objętości, i w treści. Najlepsze to tekst z “Lamusa” i artykuł o wchodzącej do kin komedii z Billem i Tedem. Chętnie obejrzałbym! Niestety, mam wrażenie, że ostatnio teksty Vargasa są pisane na siłę. Mnie nie przekonują. Wprawdzie miewają ciekawe fragmenty, ale autor biegnie po łebkach i nie pozostawia nawet przywołań do wspominanych legend, a mityczne postaci sprowadza do jednego symbolicznego “Jasia”. Moim zdaniem autor mógłby dopracować swoje artykuły, a widać, że ma wiele ciekawego do przekazania; jedynie brak odpowiedniej formy.

 

Ciekawe opowiadania. Chyba takie nietypowe zestawienie, jak na czasopismo. „Efialtes” Pawła Majki moim zdaniem najlepszy, ponieważ widzę w nim najmniej słabych stron, i wydaje się najjaśniejszym tekstem – wiemy, jaki temat podejmuje i co, próbuję zilustrować. Poza tym autor zastosował eksperyment narracyjny, w którym snuje opowieść na granicy rzeczywistości i mitu, co tłumaczę sobie jako próbę uchwycenia mentalności starożytnego Greka – dla którego mit był równie rzeczywistą materią co codzienność. Na drugim miejscu typuję: „Gorel i brzuchaty bóg. Opowieść o czarach i pistoletach” Lavie Tidhara. Moim zdaniem utwór wymaga trochę wyrozumiałości, np. choćby w kwestii objętości utworu. Niemniej, opowiadanie miało być czytadłem w pulpowym wydaniu, i moim zdaniem było – lekkie i rozrywkowe fantasy z ciekawie wykreowanym światem, będącym najmocniejszym plusem tekstu. Trzecie miejsce przypadło „Wasylisa końca czasów” Aleksandry Radlak. Mam mieszane uczucia do tego opowiadania, bo z jednej strony pierwsze partie tekstu były nastrojowe i budziły wiele ciekawości, tak druga połowa, a najbardziej końcówka, nie trafiły do mnie. Więc widzę pewne rzeczy, które można byłoby zarzucić opowiadaniu, acz tutaj chyba najlepiej przeczytać samemu i ocenić. Warstwa językowa i nastrój to największe plusy tekstu.

Doceniam za fabułę. Ciekawe opowiadanie, choć dopiero w połowie zaczęło wciągać. Z pewnością mała gratka dla miłośników militariów i polskich zrywów patriotycznych. Nawet nieźle napisane, aczkolwiek widzę tu wiele miejsca do pracy nad lepszą wersją językową. 

 

Pozdrawiam smiley

Fajne opowiadanie z pogranicza weirdu i poematu heroikomicznego. Wprawdzie nie mogłem się przekonać do samej historii, ale doceniam tekst za nastrój i pomysłowość.

 

Pozdrawiam smiley

Hej, Coboldzie! Widzę w wrześniowym numerze zapowiedź funboldowego opowiadania na październik. Ciekaw jestem, co tam znajdę.

 

Tymczasem tutaj znalazłem przyjemne i nastrojowe opowiadanie. Fajnie pomyślane. I ładnie napisane. Podobało mi się smiley

 

Mała edycja odnośnie powyższej wymiany zdań: nazizm a faszyzm to nie jest do końca to samo, acz funkcjonuje takie sformułowanie “niemiecki faszysta” jako określenie nazisty. Generalnie, nazizm in sensu stricte jest ideologią polityczną, a faszyzm jest ideologią społeczną (por. wpisy na Encyklopedii PWN). Nazizm jako system polityczny zawierał faszyzm w skrajnej formie. To mała uwaga ode mnie.

 

Pozdrawiam!

Sierpniowe wydanie Nowej Fantastyki wydało mi się uboższe w publicystykę. Zabrakło stałych kolumn jak tekst z Lamusa albo Bestiariusza, zamiast których otrzymaliśmy teksty z recenzjami. Ale, ale! Jest tekst Radka Raka, nominowanego do tegorocznej nagrody Nike.

 

Publicystyka: pierwsza część publicystyki, ta przed opowiadaniami, w przyzwoitej normie. Najlepiej wypadł wywiad z Seanem Astinem, chociaż za bardziej ciekawy tematycznie uznałem wywiad poświęcony wampirom w japońskiej popkulturze, aczkolwiek wykonanie (czyt. rozmowa) wypadła dość blado, nieciekawie. W drugiej części publicystyki znacznie mniej interesująco, można zaledwie przywołać felieton Orbitowskiego.   

Proza: W opowiadaniach delikatnie przeważyło SF, do gatunku którego nie jestem za pan brat. A jak już jesteśmy przy tym, to niech będą opowiadania sci-fi. „Kontakt” Iny Goldin wyszedł dla mnie ciekawie. Powiedziałbym, że najlepszy tekst z sajfajowego pakietu. Zawiera ciekawy koncept związany z tytułowym kontaktem. „Golgota” Dave’a Hutchinson’a nie przekonała mnie do końca. Odniosłem wrażenie, że nie zrozumiałem w całości utworu; sam wydźwięk i zakończenie wyszły mało satysfakcjonująco, bez elementu „wow” i zaskoczenia. „Głos Słońca” M. M. Lasik zawierał bardzo ciekawe motywy nawiązujące mocno do japońskiej kultury. Niestety, nie potrafiłem skupić się na lekturze, która była dla mnie nużąca. Poza tym gubiłem się w rozumieniu, kto jest kim i co tak naprawdę robi.

W drugim worku opowiadań znalazły się już trochę inne teksty, które znacznie bardziej przypadły mi do gustu; no może poza wyjątkiem jednego. I zacznę od tego najmniej udanego utworu, a mianowicie: od „Zasmakować w świetle gwiazd” J. R. Fultza. Moim zdaniem to raczej horror symboliczny niż horror SF, bo choć historia dotyczy podróży międzyplanetarnej, to odniosłem wrażenie, że wyposażenie statku kosmicznego i bieg wydarzeń zostały skonstruowane w mało przekonujący sposób, a samo zakończenie było przewidywalne. „Przewodnik wiedźmy po ucieczkach: praktyczne kompendium fantazji o portalach” A. E. Harrow wypadło znacznie ciekawiej niż całkiem niedawna publikacja, której historia została –podobnie jak w Przewodniku… – osadzona w bibliotece. W gruncie rzeczy to opowiadanie fantasy dla młodzieży, acz poprowadzone w bardzo przyjemny do czytania sposób. I cóż, mamy jeszcze „Krainę piasku” Radka Raka do wspomnienia, a jest co wspominać, bo to w mojej opinii opowiadanie numeru. Zdefiniowałbym ten utwór jako prozę surrealistyczną przypominającą w wydźwięku poemat heroikomiczny. Bardzo ciekawa mieszanka motywów i równie dobrze poprowadzony temat, który wybrzmiewa w sposób nieoczywisty, pozostawiając czytelnika z refleksją nad podróżą głównego bohatera.

Hetmański, jak jesteś taki dobry, to nie zawracaj nam głowy – bo jak widzisz, nie znamy się na niczym innym poza prozą Remigiusza Mroza. Wyślij swoje utwory do Wydawnictwa Literackiego, które z pewnością cię doceni. A jak już świat pozna się na twoim talencie i zdobędziesz sławę, to puścisz jakiś wpisik na social mediach o naszej nieznajomości abstrakcji. I braku wyobraźni. W międzyczasie mógłbyś przyłożyć się do nauki języka polskiego, ponieważ jest on na tyle bogaty w środki wyrazu, że nie trzeba go modyfikować wyobraźnią lub nasączać odrobiną myślowej abstrakcji. Generalnie, pomysłowość wykorzystujemy do kreacji świata i tworzenia fabuły, a staramy się dokonywać zapisu wyobraźni w języku polskim (niestety).

Lipcowy numer (z 2020 roku) Nowej Fantastyki zapisał się do historii dość krzykliwą aferą, i tyle też chciałbym powiedzieć o całej sprawie. Nic więcej. Sam numer nie odstaje poziomem od tegorocznych wydań. Zatem, mamy ciekawe wywiady oraz równie interesujący artykuł poświęcony aktualnie prowadzonym pracom nad projektem (cykl powieściowy oraz serialowy „Przeklęta”, nawiązujący do arturiańskich legend) autorstwa: Franka Millera i Toma Wheelera. Także przyjemną lekturą była kolejna opowieść z Lamusa. Mniejszy entuzjazm znalazłem przy lekturze Zwierzyńca Vargasa, odnoszę wrażenie (podobnie jak przy innych tekstach autora) pobieżnego traktowania tematu – który przybrał formę przekrojowego rzutu na wybrane przykłady z legend – prowadzenie tekstu było dla mnie trochę nieprzekonujące. Równie mieszane uczucia wzbudził we mnie felieton Kosika. Po raz kolejny widzę ciekawy temat, autora mającego coś do przekazania i słabe wykonanie w postaci nieudolnego wciśnięcia w krótki tekst spraw niezwykle złożonych oraz miliona myśli samego autora. Z tego niezadowolenia przeczytałem felieton Orbitowskiego, a do tej pory nie czytałem wcześniejszych tekstów, ponieważ nie śledzę utworów kina. Po lekturze stwierdziłem, że chyba zacznę śledzić… felietony Orbitowskiego zamiast – Kosika. Poza tym bardzo fajny tekst o Bizancjum Kołodziejczaka.

 

Proza

„Dalian, będziesz ćwiartowany” Jacek Komuda – dark fantasy w wykreowanym świecie, bazującym na średniowiecznych motywach (opowiadanie wpisuje się również w serię książek poświęconych Jaksie). W tekście widzę: popis autora-historyka, który wypełnia utwór masą historycznych smaczków; odważnie i zawadiacko rozpisaną fabułę, a przy tym również tendencyjnie; wybitnie niechlujne wykonanie.

 

„Szuflady chmur” Wojciech Szyda – fantasy przypominające mały traktat lub może bardziej wielopoziomową alegorię. Generalnie, odebrałem utwór jako komedię, a raczej tekst pół żartem, pół serio traktujący o fenomenie opowieści, dzięki której wyrażamy rzeczywistość. I choć stwierdzenie wydaje się trywialne, to potraktowane dosłownie w opowiadaniu dało  ciekawy efekt obrazu wyrażającego narracyjność świata.

 

„Zero waste” (H 2.0) Tomasz Kołodziejczak – socjo SF. Utwór opowiada o polityce prowadzonej przez młodą kobietę, która w swoim działaniu nawiązuje do dorobku poprzedniczki, swojej babci, nestorki partii. Opowiadanie długo traktuje o relacji międzypokoleniowej, snując przy tym wizję przyszłości, po czym wyjawia ukrywany szkopuł, mianowicie: nowy program zero waste. Bardzo ciekawe opowiadanie jako całość.

 

„Pospieszny z Kazinki” Ina Goldin – realizm magiczny i rzec by można, że opowiadanie o pociągu-widmo. Teoretycznie tyle wystarczyłoby, aby opowiedzieć o tekście. W praktyce utwór jest napisany z wrażliwością i interesującymi bohaterami. Poza tym wyraża niejednoznaczne dramaty, które możemy po prostu różnie odczytać. Swego czasu czytałem monografię o przesiedleniach ludności po drugiej wojnie światowej, i skojarzyłem tę książkę z opowiadaniem Goldin.

 

„Interwencja” Kelly Robson – futurystyczna miniaturka, trochę w klimacie postapo, bezpośrednio nawiązująca do polityki Donalda Trumpa. Zręcznie zapisane sceny, przejmujące i wyrażające wiele bólu.

 

Lipcowy numer Nowej Fantastyki zawiera przyjemną mieszkankę opowiadań z różnych gatunków, sporo ciekawej publicystki, acz również artykuły mniej interesujące (i tu akurat stała tendencja). Tym razem wiele miejsca poświęcono grom RPG, bo i dwa scenariusze, i tekst o grach dla dzieci, i stała rubryka. A ja nie gram w RPG, i nigdy nie miałem okazji pograć. Liczę, że w następnych numerach znajdę trochę omówienia tematu dla kompletnie zielonych, a może doczekam się wspólnej rozgrywki z ekipą Nowej Fantastyki; byłoby miło!

Cześć :-) Fajne to opowiadanie, zawiera ciekawą warstwę narracyjną ubogaconą w Blisko Wschodnie konteksty. Myślę, że udana wariacja o Salomonie i Sabie. A poza tym nieźle napisana. Z jednej strony prostolinijnie i schludnie pod względem językowym, a z drugiej: krótkie rozdziały tworzące poukładaną kompozycje. Być może znalazły by się małe usterki językowe, ale oprócz tego tekst bez większych zarzutów.

Bo nie wiadomo co z tą fantastyką – lepiej dmuchać na zimne.

Jak my już swoje argumenty wytoczyliśmy. Teraz możecie tylko głosować.

Umiem na to odpowiedzieć.

Uważaj:

Chyba Ty!

Uważałem, a później uważnie czytałem, ale nie przewidziałem tej kontry! A mówił mi kolega (nie powiem, że Bail), żeby uważać na Anet, bo kosi wszystkich, jak leci cheeky

Dobra, jezdem.

To łogiń, jadziem.

SHOW MUST GO ON.

 

Czy i tak nie sprawia przykrości Bogu, kiedy jego dzieci z lubością zabawiają się opowieściami o czymś, co on uważa za obrzydliwość?

To pytanie zawiera błąd logiczny, ponieważ zakłada okoliczność, w której Bóg uważa coś za obrzydliwość. Jeśli jakikolwiek bóg traktuje ludzkość na serio, to ja mu tylko współczuję. A w ogóle, to taka abstrakcja, aby bóg miał coś traktować – to punkt widzenia pięciolatka, który operuje dziecinnym wyobrażeniem boga uwiązanego trójwymiarową rzeczywistością i ludzkimi emocjami.

 

Ale to nie ja ją wymyśliłem, tylko Bóg lub autorzy Biblii. Więc tego powinni się trzymać chrześcijanie.

No chyba to ty wymyśliłeś jednak ten temat, teorię boga, tezę o boskim pogniewaniu się na czytelników fantastyki i toksynę rodem z piekła, z którego pochodzą pomysły na takie dyskusje. Szatan się tobą interesuje.

 

Jestem po prostu osobą, która zapoznała się z biblijnym nauczaniem.

Też nie bardzo. Co najwyżej jesteś zainteresowany tematem i przejrzałeś określony zasób materiałów. Stary Testament zawiera archetypiczne opowieści o człowieku, jak choćby Księga Tobiasza, a niekoniecznie dokumentuje masakrę, którą miałby dokonywać Bóg, a którą można rozczytać z dosłownego przekazu. Co więcej, np. starotestamentowe prawo "oko za oko" jest przejawem miłosierdzia, ponieważ jeśli weźmiemy pod uwagę mało rozwinięte prawo cywilne (czy raczej ogólnie prawo) we wczesnych kulturach pasterskich, to zrozumiemy, że prawo mojżeszowe jest przeskokiem cywilizacyjnym: “nie rób drugiemu ponad to, co tobie uczyniono”, i dopiero w tej optyce prawo jezusowe nabiera sensu: “zaniechaj nawet rewanżu” (dlatego jest powiedziane, że Mesjasz miał wypełnić prawo).

Ale próbuj dalej – może wynajdziesz nowe rozumienie teologii katolickiej.

 

Przytaczałem wypowiedzi wielu katolików, w tym biskupów.

Fajna sprawa z tym przytaczaniem. Jest w tym coś ekwilibrystycznego – “przytoczyć” to brzmi podobnie jak “prawda”. Przypadek?

 

przestałem być chrześcijaninem

Też fajna sprawa. Dla przykładu, że ja też coś przestałem, a mianowicie: brać twoje wypowiedzi na poważnie. To byłoby na tyle, ale zapomniałem o najważniejszym… : >

 

No i najważniejsze: NIE MASZ RACJI!

Ha! ale ci powiedziałem devil

Cześć :-) Widzę tu fajne opowiadanie i mam wrażenie, że napisałaś ją w ulubionym zakresie tematycznym – a mówię tak, ponieważ kojarzę, że lubisz motywy antropologiczne przeplatane mitologią i wariacją na temat: jak niegdysiejsza wiara w magię przeobraziła się w zrozumiałą naukę. W sumie też to lubię, więc i opowiadanie przypadło mi do gustu; poza tym rozpisałaś w tekście przekonujące opisy, co traktuję na plus. Zatem, udany utwór! Wypowiedzi w dialogach wybrzmiewały nieco nienaturalnie, ale wytłumaczyłem sobie tę kwestię w taki sposób, że to taka stylizacja czerpiąca z opowieści dla najmłodszych.

Cześć :-) Ale miałem nieoczywiste skojarzenie! Kulminacja pieśni ptaków przypomniała mi pieśń Iluvatara z Silmarillionu ( ´◡‿ゝ◡`) Poza tym bardzo ciekawa opowieść, malownicze wyobrażenie jak pełne kolorów terapeutyczne ptaki, które chciałoby się poznać, a przede wszystkim posłuchać. Kolejny raz widzę, jak bierzesz na pisarskie barki trudny temat, i wiesz co? Moim zdaniem radzisz sobie dobrze, masz do przekazania wartościowe treści – wiedz, że to dobry zwiastun. Myślę, że w tym utworze mocno wyciagnęłaś na wierzch wewnętrzne cierpienia bohaterki – jak dla mnie wyszło trochę niezręcznie, a mam tu na myśli, że taka opowieść wymagałaby bardziej subtelnego opowiedzenia. Taka kwestia wrażliwości i tego ile emocji pokazać, oraz jak to zrobić.

Czytałem "Trupi pieniążek" i starsze opowiadanie z piórkiem, i porównując do tamtych, "Mokre ekstrementy" spodobały mi się najmniej. Zapowiadało się ciekawie, lecz im dalej, tym mniej byłem przekonany do historii. Tekst momentami fajnie napisany, ale nie jest pozbawiony usterek.

Siema, Kam :-) Fajne to opowiadanie, i to pod paroma względami, aczkolwiek nie przekonało mnie do końca – pojawiło się nawet zaskoczenie, że napisałaś opowiadanie w takiej stylizacji. W pewnym sensie widzę ten spryciarski sposób opowiadania historii, o którym wspomniałem tobie przy jednej okazji. Fajnie się go czyta, może szybko nudzi, ale ma coś w sobie – wprawdzie nie moja bajka, ale doceniam umiejętność posługiwania się nim. Historia ciekawa, lecz nie dałem się wciągnąć w zabawę ze sceną. Rzucę okiem na linki i pokminię chwilę ten utwór :-P Pozderki

Hej :-) Widzę, że udała się kolejna próba z kawką, i fajnie. Ciekawa historia – byłem też zaskoczony, gdy na samym końcu uświadomiłem sobie, że to tekst pod określone hasło. Zapis i język wydają się w porządku, bez większych usterek. Zastosowałaś taka uproszczoną stylizację i momentami narracja wprowadza ogólniki, ja nie przepadam za takim sposobem prowadzenia opowieści – niemniej, wyszło nieźle i czyta się dobrze. Pozdrawiam :-)

A to opowiadanie trochę inne od reszty, i ciekawsze. To już nie taka typowa opowieść grozy, a utwór wpadający w weird fiction. Podoba mi się, jak konstruujesz akcje, a i dialogi piszesz niczego sobie; scena w samochodzie bardzo fajna. Poza tym język i zapis całkiem w porządku, bez większych usterek :-) Pozdrawiam

Siema :-) Fajnie się czytało, to była całkiem lekka lektura – ale czuję, że nie nadążałem za opowieścią narratora; były też rzeczy, których nie skumałem, ale to przez mój brak kumatości, więc wiesz: fajne opowiadanie dla ogarniętych. Pozdrawiam :-)

Hej, to znowu ja :-) zajrzałem ponownie do ciebie i widzę kolejne fajne opowiadanie – podobnie stylistyka i warstwa językowa jest w porządku, i ta poprawność jest dostateczna, lecz mało wciągająca; na szczęście, twoje teksty zawierają ciekawe pomysły – a moim zdaniem wspomniane pomysły są twoim znakiem firmowym. Mówiąc ściślej, tworzysz dobrą akcje przy użyciu prostych środków – znowu mamy w tekście: dzieci, zabawki i połączenie ciepłej aury świąt z niepokojąco milczącym miastem, i to jest fajne, bo widać, że masz pomysły; teraz pozostaje praca nad warsztatem… Czyli coś z czym mierzą się wszyscy piszący ;-) Pozdrawiam

Hej :-) fajny horror tutaj znalazłem i wiesz co? Czytałem twoje świąteczne opowiadanie i pod względem pomysłu bardziej podoba mi się to tutaj; mam wrażenie, że eksplorujesz takie psychodeliczne rejony gatunku, i odkrywasz ciekawe rzeczy. Warstwa językowa w porządku, nie trafiłem na większe problemy, lecz stylistycznie wyszło poprawnie, bez czegoś charakterystycznego. Układ fabularny także w porządku: las, chłopiec, laleczki – znane i lubiane; myślę więc, że to naprawdę niezłe opowiadanie – na przyzwoitym poziomie i z pomysłem. Pozdrawiam :-)

Bardzo fajny short – namacalna opowieść, w której zręcznie wyrażasz słowami to, co roztańczona wyobraźnia może pomyśleć, a sama historia pobudziła mój umysł do myślenia o nieskończoności i przemijaniu…

Pozdrawiam smiley

Gratulacje dla autorów oraz dla całego składu redakcyjnego smiley Mam już e-kopię na dysku – będę czytał, a widziałem już, że ładnie poskładane.

Czerwcowe wydanie „Nowej Fantastyki” zawiera dwa dłuższe opowiadania ­– i to pewnego rodzaju nowość, biorąc pod uwagę tegoroczne numery; wspomniane teksty przeczytałem z umiarkowanym entuzjazmem, i szkoda trochę, bo przy większej liczbie tekstów zwiększa się szansa, że któryś z nich trafi bardziej z formą i treścią.

 

Publicystyka

W publicystyce całkiem ciekawie, na pierwszym miejscu postawiłbym artykuł o Scooby-Doo oraz o Astrid Lingren – ponieważ bardzo lubię takie analizy kulturoznawcze, sporo mówią nie tylko o przeszłości, ale również o teraźniejszości. Zgoła inaczej z artykułem o mózgu, który wydaje się ciekawy, aczkolwiek nie rozumiem go do końca. Autor opowiada o micie związanym z teorią niewykorzystywania stu procent mózgu, po czym opowiada o sposobach zwiększania wydajności mózgu, i zrozumiałem ten podział na pulpowy lub naukowy motyw w taki sposób, że jeden snuje nierzeczywiste domysły o tym, jak rozwój mózgu mógłby wyglądać, a drugi wydaje się bardziej precyzyjny; odebrałem te wizje przyszłości za zbliżone do siebie, różniące się w stylu – typowym jak fantasy a science fiction, tymczasem jedno jest pewne: mózg jest tajemnicą, którą świat zaczyna dopiero zgłębiać.

 

Proza

Przynoszę wam pokój” Radomir Darmiła – klasyczne science fiction, wpadające w ciężkość gatunkową, szczegóły techniczno-fizyczne. Nie jestem znawcą SF, ale opowiadanie spodobało mi się, nawet z tymi naukowymi elementami, które w małym stopniu rozumiem. W „Przynoszę wam pokój” widzę pomysł na opowieść o autodestrukcyjności człowieka, i może o głupocie wojny. Poza tym bardzo spodobał mi się motyw z obcą cywilizacją oraz nawiązywaniem komunikacji z obcymi. Momentami z utworu wybijał na pierwszy plan klimat kosmicznej podróży, co uważam za plus, a znacznie mniej przekonały mnie dialogi i przebieg wydarzeń, które wydały mi się elementami mniej dopracowanymi, z konieczności dopisanymi do tekstu – zakończenie przebiegło spokojnie i zabrakło mi w nim silniejszego wydźwięku treści opowiadania.

Południk zerowy” Silva Moreno-Garcia – nieoczywista nowelka z pogranicza science fiction bliskiego zasięgu oraz fantastyki socjologicznej, z silnymi elementami obyczajowymi. Autorka porusza wiele tematów natury tego, jak życie społeczne wygląda – dla mnie to wyjątkowo dyskusyjne punkty, lecz wydaje mi się, że sama kreacja świata jest naprawdę niezła; nie przekonały mnie emocje głównej bohaterki utworu, a przynajmniej w pierwszych rozdziałach. Po pokonaniu początkowego dystansu, tempo zostaje zrównoważone, a opowiadanie zaczyna wciągać czytelnika. Jak przy wielu rzeczach bym miał „ale”, tak przy zakończeniu nie mam – główna bohaterka podejmuje decyzję, nad którą można się zatrzymać i zastanowić; mnie przekonała w swoim działaniu. Poza tym wrzucone w opowieść scenki związane z Marsem z tektury zbudowały ciekawą alegorię, którą wytłumaczyłbym jako zarys kontekstu do głównej historii – więzienie jest sztuczne, jakby z papieru sic!, tak jak świat jest sztucznie skonstruowany pieniędzmi (papierami), których przez większość życia brakowało głównej bohaterce, i nie tylko jej. Widziałem w tym elemencie utworu motyw z niewidzialną barierą, do której przebycia potrzeba tylko pieniędzy lub aż pieniędzy.

Reg, życzę zdrowia i posyłam skromne dziękuję :-) A poza tym do zobaczenia na portalu!

 

A, i jeszcze gratulacje dla Arnubisa. Miejmy nadzieję, że Arnubis będzie częściej komentował nominowane opowiadania niż te z Ciężkiego Dyżuru :>

(zero presji)

I dołączyła Tarnina. Super, że znalazłaś choć trochę czasu, żeby dopisać swoje uwagi. Dzięki :-)

 

Napisałaś bardzo ciekawą rzecz o tym wzajemnym nauczaniu. Wiesz, z chęcią dowiedziałbym się czegoś więcej o wspomnianym przez Ciebie modelu. Gdybyś kiedyś miała czas i chęci, mogłabyś napisać tekst poświęcony tej tematyce; myślę, że całe forum skorzystałoby na tym.

Poza tym, to jest trochę taka puenta tego wątku – wspólnota, która ubogaca siebie nawzajem wymianą wiedzy, doświadczeń itp.

Hej, Fizyku. Dlatego powiedziałem, że nie mam na myśli uczoności, w myśl analizy personalnej, ale o pewnego rodzaju przejaw otwartości na zasadzie: hej, ja nie jestem Tobą, a ty mną – więc nie bawmy się w skróty myślowe i próbujmy przekazać rzeczy np. bez wspomnianych skrótów myślowych.

 

edycja:

Poza tym chciałem też powiedzieć, że nie wypowiadam się w charakterze nauczyciela życia. To co rozpisałem z doświadczenia Asylum, to jest pewnego rodzaju dopowiedzenie do tego, jak proza życia wygląda. Generalnie staram się nie dawać gotowych rozwiązań, ale nazwać rzeczy, które widzę.

Powracam do wątku, bo mamy tu dwa solidne komentarze :-) I bardzo fajnie.

Asylum, nie przejmuj się wycieczką w góry. Podobno takie wycieczki odświeżają nasze myślenie; myślę, że historia z nauką jazdy ilustruje coś istotnego i widocznego gołym okiem, a często ignorowanego – mianowicie, nauczanie jest sztuką. Kiedy chcemy komuś coś przekazać, najłatwiej zrobić to przy pomocy odpowiedniego języka oraz wyczucia w możliwej do przyswojenia przez ucznia ilości informacji. Poza tym jedni potrzebują wstrząsu i nacisku, aby skupić uwagę – a drudzy potrzebują spokoju i powolnego wdrożenia w mechanikę. Co więcej, warunkują nas różne doświadczenia, przez co czasem potrzebujemy indywidualnego podejścia. Myślę, że to wszystko opowiada trochę o sprawie, o której my tu sobie gadamy. Czasem ktoś chce pomóc przy tekście, ale nie może trafić ze swoim przekazem. Powodów jest tyle, co ludzi – każdy przejawia indywidualne cechy, reakcje i podejścia.

Powyższy akapit możemy połączyć z czymś, co powiedziała Verus. Dodanie zwrotów, które dla nas mogą być puste, a dla drugiego mogą znaczyć wiele. Moim zdaniem, to bardzo fajnie, żeby spróbować dopasować się do drugiego człowieka, zwłaszcza podczas udzielania pomocy. Korona nikomu z głowy nie spadnie przez to, a ogromnie usprawni komunikację. Myślę, że to przejaw empatii, o której chciałem wspomnieć, mówiąc o takim nauczycielstwie codziennym. I wcale nie mam na myśli uczoności; mam na myśli oczywiście o otwartość na drugiego człowieka i dobrą wolę połączoną z życzliwością. Poza tym wydaje mi się, że wspomniana życzliwość jest też odpowiedzią na Twoje pytanie, Verus. Mówię o tym dodawaniu otuchy czy nadziei. Zabieranie frajdy byłoby zrozumiałe, gdyby finalnie ta frajda została podwojona, a czasem bywa i tak, że frajda zostaje odebrana i człowiek jest z niczym, więc krytyka nie przyniosła pożytku.

To trochę jak w pewnym cytacie: (nie wiem, czy to zapożyczenie będzie odpowiednie, ale mi pasuje tutaj)

„Rzuciłem rozpostarte sny pod twoje stopy;

Stąpaj ostrożnie – depczesz moje sny”

-  William Butler Yeats

Hej, ludzie. Widzę nowe głosy, więc dopiszę się do nich.

 

Dzięki, Sagitt, za Twój komentarz. Widzę, że masz przemyślaną sprawę i wypracowałeś sobie własny klucz do opiniowania opowiadań. Myślę, że mamy nie tylko podobne założenia, ale również podejście do wnoszenia uwag do tekstu. Fajnie, że dołączyłeś.

 

Najważniejsze, Tarnino, abyś nie poczuła się zaatakowana, ponieważ nie taki cel przyświecał mi, gdy otwierałem ten wątek. Poza tym jest okazja, żeby dodać do tego tematu link z Twoim tekstem. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu. (Pozwolę sobie też zacytować zajawkę, bo jest bardzo ładna :-D)

 

Link do artykułu Tarniny (Co ja sobie myślę) → https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842810 

 

Zajawka do zalinkowanego tekstu powyżej:

Tarnina bez cenzury! Tylko u nas! Ten tekst napisała własnymi ręcami i tworem mózgopodobnym – jak się nie podoba, to ajlawju. Poglądy wyrażone w tym tekście nie są poglądami Redakcji, nie były uzgadniane z linią partii, prawnikiem ani psychiatrą. Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Wszystkie prawa ostrzyżone, podkręcone i pofarbowane. Wszystkie przypisy powstały pod wpływem chwilowej głupawki i żaden słoń nie ucierpiał przy ich wklejaniu.

 

Bail,  wiadomo co zrobię – wyślę do nich policję. Tak na serio, nic nie zrobię. Wydaje się, że spory są naturalną częścią życia społeczeństwa (ale socjologiem nie jestem) i ludzie muszą trochę się pokłócić. Inną rzeczą jest to, że zdarzają się trolle, które mają na celu psucie nerwów innym. Po prostu. Być może mój ostatni komentarz wybrzmiał idealistycznie, lecz w gruncie rzeczy wyrażał zwykłą potrzebę zaapelowania o względny spokój, ponieważ jesteśmy tutaj nieprzymusowo i w ramach wolnego czasu. Cały temat otworzyłem, abyśmy przyjrzeli się szerzej krytyce i wymienili poglądami na jej temat. Często nieporozumienia nie są intencjonalne, a ludziom przyświecają dobre chęci podczas podejmowania rozmowy z drugą osobą; tylko czasami coś pójdzie nie tak – więc może tutaj znajdziemy tropy, które pomogą rozwiązać tę zagadkę.

Hej, Tarnino. Nie wiem, czy żartowałaś, czy piszesz na poważnie. Tymczasem chciałem powiedzieć, że nie pisałem tutaj swoich wynurzeń, aby akurat Ciebie czy kogokolwiek zaatakować.

Hej, chciałbym odnieść się krótko do wcześniejszych komentarzy, aby nie pozostawić części uczestników tego wątku bez odzewu. Dziękuję za podzielenie się doświadczeniem w tej materii. Znajduję wiele podobieństw między naszymi odczuciami. Zanim przejdę dalej, zapiszę małe sprostowanie o rzeczach natury ogólnej. Przedstawiłem mój pogląd, który rozpisałem przykładem. Ogólnie mówiąc, chciałem zasygnalizować problemy w komunikacji.

 

Teoretyczny przykład do omawianego problemu:

Komunikujemy, że:

Coś jest błędem. (przedstawiamy stan faktyczny)

Coś mi się nie podoba, ale nie ma błędu. (przedstawiamy własne wrażenia)

Coś jest błędem. (chociaż de facto to mi się nie podoba, ale nie jest błędem)

Coś jest błędem. (ale to niewłaściwa interpretacja zasad itp.)

 

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że często zastanawiam się, czy komentator zwraca mi uwagę na błąd, czy wyraża własne preferencje. I nie wiem nawet, czy komentujący zdaje sobie sprawę z różnicy między punktowaniem błędu, a wyrażaniem subiektywnej oceny. Pozostawię na inny temat kwestie taką, że można mieć liberalny bądź radykalny stosunek do zasad. Od siebie mogę powiedzieć, że do tej pory nie otrzymałem podłych komentarzy, a sam staram się, aby komentujący czuli się mile widziani pod moim tekstami. Niekiedy dopytuję, co ktoś chciał mi przekazać, czasem pomimo otrzymanych wyjaśnień i tak nie rozumiem przekazu, ale co tam :-D

Z drugiej strony, staram się mieć otwartą głowę podczas lektury i próbuję mieć zabawę z czytania i komentowania tekstów innych. Lubię fantastykę, ale również proces twórczy sam w sobie. Ze względu na braki w umiejętnym posługiwaniu się językiem, nie potrafiłem pomóc innym przy prawidłowym zapisie, więc raczej podchodziłem ostrożnie do punktowania błędów językowych. Czułem się znacznie bardziej kompetentny w opiniowaniu pomysłów, założeń i konstrukcji fabularnych. Poza tym swoje uwagi zapisuję raczej jako sugestie i nie mam potrzeby wymuszać zmian w tekście.

 

Darcon napisał ważne rzeczy, które być może wybrzmiały jako pouczenie albo zwyczajnie przyjęło się nie mówić takich oczywistości. Ja popieram te uwagi, bo dzięki nim czynimy nasze otoczenie przyjaźniejszym. Nie zrozumcie mnie źle. Widzę to, że na co dzień potrafimy skakać sobie do gardeł i prowadzić boje o racje czy też inne nic. Pomyślałem, że nie musimy tego robić w miejscu, w którym spędzamy wolny czas, w ramach rozrywki – stąd uznałem za zasadne dbałość o współtworzenie przyjaznego otoczenia.

Perrux nawiązał w swojej wypowiedzi poniekąd do innego konfliktu, który pojawia się w podobnych tematach. Wolność słowa a społeczeństwo. Ja myślę, że tę kwestię również upraszczamy do stwierdzenia, że coś lub ktoś ogranicza naszą wolność słowa. Ogólnie biorąc, to jest temat rzeka, więc pozwolę sobie na krótkie stwierdzenia. Zakładając temat, nie miałem zamiaru postulować o zniesienie wolności słowa. Poza tym, taki wtręt na marginesie, wolność słowa nie oznacza konieczności mówienia oraz nie zwalnia z odpowiedzialności za wypowiedziane słowa (to taka konstrukcja teoretyczna). Generalnie ten akapit współgra z wcześniejszym.

Bolly, do tej nie mam pojęcia, czy Reg intencjonalnie napisała Twój komentarz, aby nawiązać z Tobą metarozmowę. Widzę, że znalazłeś swoje słowa w cytowaniu Reg. Nie mam pojęcia, czy jesteś na tyle wyjątkowy, ażebyś był jedyną osobą, wypowiadającą się w taki sposób do regulatorzy. Ja odczytałem wspomniany komentarz jako uwagę ogólną, pozbawioną ukrytych zaczepek. Natomiast Twoje bezpośrednie (świadome, intencjonalne) zwrócenie się do Reg wybrzmiało, jakbyś palcem pokazywał – kto popełnia jakie błędy. Między dwiema wypisanymi sytuacjami widzę sporą różnicę, którą próbowałem zaznaczyć, abyś miał ją na uwadze. Jeśli nadal się nie rozumiemy, to zostawmy tę kwestię. 

Bolly, zdam się na Twoje rozeznanie w tej materii. Nie zabronię Ci wypowiadania się tutaj – nie mam takiej mocy sprawczej – a także nie chciałem zabronić we wcześniejszym wpisie – poprosiłem tylko o jedną rzecz.

 

edycja (dopisek) do drugiej części Twojego komentarza.

Teraz chyba rozumiem Twoją postawę lepiej, i po to utworzyłem wątek – abyśmy mogli przedstawić swoje perspektywy. Dzięki za dopisanie swoich uwag. Tymczasem zwróciłem uwagę na Twoje “ubolewanie”, ponieważ odniosłem wrażenie, że masz poniekąd pretensje do społeczności forum, a w związku z tym spostrzeżeniem nasunęło mi się, że taki stosunek do drugiej strony nastręcza kłopotów w budowaniu relacji. Tyle chciałem zauważyć. 

Tak, zauważyłem to także, lecz zwróciłem uwagę na fakt, że podany cytat został pozbawiony odniesienia do autora. Ja nie wiedziałem, że to była Twoja uwaga, a przyjąłem przekaz – że autorzy nie są wolni od problemów związanych z komunikacją.

 

Zatem, wybacz, że wyciągnięto Cię pośrednio do tablicy, a jeśli byłby tak uprzejmy, to wycofaj się z bezpośredniego sporu w tym temacie. Twoje punkty i tak stanowią pośrednią odpowiedź.

 

edycja (dopisek) do Twojego pierwszego pytania:

Rozumienie nie oznacza akceptacji. To w ogóle dwie osobne kategorie. Akceptacja jest wbrew pozorom działaniem, związanym z podjęciem decyzji. Rozumienie wynika z postrzegania, odbierania bodźców. Zatem, widzisz problem i rozwiązujesz go albo uznajesz, że jest nierozwiązywalny i akceptujesz bądź nie ten stan rzeczy. Na marginesie, zmieniamy rzeczy, na które mamy wpływ i nie zmieniamy tych, na które nie mamy wpływu – najwięcej możemy zmienić w sobie.

Hej, Bolly. Teraz napiszę krótko, a obszerniejsze odniesienie postaram się napisać później. Tymczasem widzę, że masz całkiem przemyślane zdanie na temat krytyki. Wydaje się, jakbyś poświęcił czas na analizę funkcjonowania forum pod względem komentarzy do tekstów. Niemniej, odnoszę wrażenie, że z Twojego komentarza wybrzmiewa ubolewanie. Trochę nie rozumiem źródła tego ubolewania, zważywszy na to, że masz wspomnianą analizę. Jeśli widzisz problem i uważasz, że go rozumiesz – to nie powinno być już problemu, czyż nie?

 

Chciałbym Cię też prosić, abyś nie wyciągał własnych sporów na forum publiczne, zwłaszcza w tym wątku. Nie utworzyłem go, abyśmy prali brudy. O ile Reg wysunęła anonimowy przykład, o tyle Ty dość wyraźnie zwróciłeś się bezpośrednio do niej, i z tego co widzę, Twoja wypowiedź do regulatorzy jest przytykiem. W taki sposób nie utrzymamy na długo rozmowy w tym wątku. 

Dar­co­nie, chciał­bym wtrą­cić w Twoją wy­mia­nę zdań z Reg, że re­gu­la­to­rzy za­su­ge­ro­wa­ła pro­blem taki, że nie­po­ro­zu­mie­nie w ko­mu­ni­ka­cji wy­stę­pu­je rów­nież po stro­nie au­to­ra. Od­nio­słem wra­że­nie, że roz­cią­gną­łeś ten wątek do pro­ble­mu ocze­ki­wań ko­men­tu­ją­ce­go i moim zda­niem, to nie­po­trzeb­ny skręt w roz­mo­wie.

 

edycja:

Reg i Darconie, widzę, że rozumiemy się, więc nie dopisuję nowego komentarza :-)

Jest pytanie, spróbuję odpowiedzieć, lecz chciałbym zaznaczyć, że otworzony wątek nie miał być pouczeniem z mojej strony, więc nie czuję się kompetentny do rozwiązywania zawiłości personalnych między użytkownikami. Rozpisałem własny punkt widzenia, abyśmy mogli wymienić się poglądami.

 

Biorąc za przykład model komunikacji, który zarysowałem wyżej, analizowałbym sprawę w podobny sposób. Kto? Co? Jak? Do kogo? I po co? Ogólnie biorąc, zacytowana przez Ciebie odpowiedź jest moim zdaniem niestosowna. Jak wspomniałem, nie chciałbym tu przyjąć roli sędziego. Mogę tak naprawdę zapytać, jak Ty odbierasz takie odpowiedzi, Reg?  

Hej, ludzie. Dziękuję za odzew i Wasze komentarze. Pospieszę z naglącą sprawą w tym wątku.

 

Anet, jeśli temat rozpoczęty przeze mnie stał się wymuszeniem czegoś albo sugestią, aby traktować innych jak zgniłe jajo, to zwyczajnie przepraszam – bo nie to było moją intencją. Nie wiem, czy Twój komentarz był natury ogólnej, czy skierowany bezpośrednio do mnie, ale wolę od razu zamknąć tę sprawę. Poza tym, jeśli forum uznałoby ten wątek za niewłaściwy, poproszę Beryla o usunięcie tematu – nie ma problemu.

Lektura majowego numeru czasopisma była dla mnie trochę inna niż przez ostatnie wydania. W piątej odsłonie tegorocznej „Nowej Fantastyki” znalazłem rzeczy bardzo fajne oraz takie mniej zajmujące, powiedziałbym. Wydawać by się mogło, że to całkowicie normalna sytuacja – jedne teksty ciekawsze, drugie już mniej – lecz odniosłem wrażenie, że wahania poziomu pomiędzy poszczególnymi rzeczami rozciągały się szerzej niż dotychczas.

   

Opowiadania:

 

Kinoteatr „Przyjaźń” Michała Gołkowskiego – bardzo dobre, cyberpunkowe albo takie mroczne urban fantasy. Generalnie autor przekonał mnie do wykreowanego świata. Ciekawie zawiązał intrygę, pobudował odniesienia do mafijnych motywów. Przeczytałem z przyjemnością.

 

Wieża siedmiu Piotra Zawady – opowiadanie numeru, fantasy z czarodziejami, trochę w klimacie magów rodem z Ziemiomorza Ursuli Le Guin. Wyjątkowo zwróciłem uwagę na wykonanie i chciałbym w tym miejscu docenić językową warstwę, która została naprawdę fajnie zrobiona. Zakończenie opowiadania pozostawia pewien niedosyt, wydało mi się mało wymowne, a może nawet nieco naciągnięte.

 

ROSTARUM Pawła Mateuszka – niezłe, ciekawe SF. Mój umiarkowany entuzjazm jest efektem tego, że pomysł tego utworu wydał mi się prosty; choć mogłem go nie zrozumieć, rzecz jasna. Przypomina to zabawę w percepcję na motywie koncepcji odnoszącej się do potencjalnej symulacji w naszych umysłach. Nic nowego, powiedziałbym, ale opowiadanie zostało zajmująco napisane.

 

Krzemień i zwierciadło John Crowley – dobre, proza historyczna, fantasy z realizmem magicznym. Mój problem z tego rodzaju tekstami polega na tym, że one mnie ciekawią w ogólnym sensie, ponieważ lubię prozę historyczną, ale nudzą mnie w ścisłym sensie, bo często są rozciągane do niepotrzebnych rozmiarów. W przypadku tego utworu jest podobnie. Mamy tu historycznie stylizowaną narrację w gawędziarskim stylu oraz mało porywającą historię.

 

Interwencja Kelly Robson – najsłabsze opowiadanie numer, ale wciąż niezłe, socjologiczne SF. W trakcie lektury gubiłem wątek oraz z trudem przychodziło mi zrozumienie całego układu utworu, nawet po przeczytaniu czuję, że nie ogarnąłem wszystkiego. Mam też wrażenie, że temat nie wybrzmiał w zakończeniu tak, jak powinien. Poza tym opowiadanie zawiera dobrą kreację głównej bohaterki, nawet bardzo dobrą.

 

W majowym wydaniu poza opowiadaniami znajdują się ciekawe nowinki ze świata popkultury. Dodałem do swojej listy parę rzeczy z recenzji. Fajnie, że tyle komiksowych rzeczy było. Z publicystyki zapadły mi w pamięci najbardziej artykuły Starosty oraz Wiśniewskiego. Wywiad też fajny, prezentuje interesującą postać. Reszta rzeczy daje radę. Jest na poziomie przyzwoitej normy.

Hej, Wiktor. Bardzo dziękuję za odwiedziny. Cieszę się z pozytywnego odbioru opowiadania. Super :-)

Miło mi, że doceniłaś stylizację. Faktycznie, mogłem postarać się wyłożyć zręczniej elementy merytoryczne. Wydaje mi się, że limit znaków stał się takim czynnikiem, przez który wytraciłem nieco rozeznanie. Będę miał tę uwagę na względzie przy następnych wyzwaniach.

Zgodzę się, że łydka mogłaby zostać nawet kamieniem węgielnym w kreacji bohatera. Z drugiej strony zarysowanie tła postaci wymagałoby miejsca. Tak czy inaczej łydka ma potencjał.

Trudno nie zgodzić się, że nabożna zakrystia stała się przyczynkiem do napisania historii, ale nie widać jej wyraźnie w opowieści. Przeoczyłem nieco ten element utworu i pozwoliłem ponieść się opowieści. Fajnie, że i tak wyszło całkiem nieźle. Miło także przeczytać, że znalazłaś dodatkowe walory.

A jak opowiadanie zapisało się chociaż na trochę w głowie i kółka wyszły cacy, to po prostu super. Cieszę się.

Poza tym chciałbym podziękować za zorganizowanie konkursu :-)

Podziękowania dla organizatorów.

Gratulacje dla wszystkich uczestników zabawy.

Cieszę się z wyróżnienia :-)

Super!

Hej, Wilku. Bardzo dziękuję za odwiedziny. Miło mi.

Wiesz, z tym zakończeniem to zabrakło chyba miejsca. Faktycznie, rozmawiałem o tej części z betującymi i było takie zwrócenie uwagi na zakończenie. Ja zostawiłem ostatecznie wersję dosztukowaną, ponieważ w innym wypadku miałem pomysł na kilka scen, ale to już przekroczyłoby limit znaków. Zapewne wrócę do tekstu za jakiś czas.

Wprawdzie nie miałem skojarzeń podobnych do Twoich, w sensie 1:1. Ale ogólnie mówiąc, opowiadałem o moim opowiadaniu (jeszcze w trakcie pisania go), że konwencja waha się od rozkosznej teorii spiskowej do absurdalnie chorego pomysłu. O sprawie księdza nie słyszałem, ale jestem wstanie uwierzyć w jej prawdziwość.

Dziękuję za komentarz. Idę wstawić poprawki. Miło było zamienić parę słów na temat opowiadania. Cieszę się, że lektura była lekka, że wyszło całkiem fajnie :-)

Dziękuję. Rozumiem teraz, że to po prostu imiesłowy przymiotnikowe. Z podanego linku wynika też, że jest pewnego rodzaju trudność z wyodrębnieniem jednej normy. Jeśli dobrze zrozumiałem ta trudność opiera się na klasyfikacji związanej z przydawką integralną a dopowiadaną.

Hej, ostatnio miałem taką sporną kwestię, więc może pomożecie rozstrzygnąć wątpliwości. Czy w poniższych zdaniach powinny być przecinki:

 

dociskany przez mięsień, wracał na jawę

Naładowany adrenaliną, rzucił się na drążek do podciągania

rozbujany niczym małpa, wykonał serię ćwiczeń

 

Ja myślałem, że tak. Czy jest tam imiesłów czasownikowy “będąc” w domyśle? A może to się opiera na innej zasadzie? Albo po prostu nie ma przecinka. Albo jest zasada, że takich konkretnych przypadkach nie ma przecinka?

Hej, Bail. Bardzo dziękuję za wizytę :-) Super, że znalazłeś pozytywy i równie super, że masz uwagi. Cieszę się ze wszystkiego, a rozmawianie jest rozwijające, tak uważam. Jeśli masz jeszcze jakieś uwagi, to możesz mi zapodać, jak najbardziej. Czy tu, czy w pw na Discord – jak tobie wygodniej. Doceniam szczerość i nie mam z tym problemu, że gdzieś sobie nie poradziłem. Z chęcią wydźwignę się z niedociągnięć.

Myślę, że taki problem z moją osobą może wynikać, że jestem słabym uczniem i często nie rozumiem, w czym rzecz. A czasem otrzymuje mylne sygnały. Wiesz, jedno podpowiada tak, drugie inaczej. Ogólnie to wychodzi na to, że mam braki i to najwidoczniej elementarne. Zapewne dlatego nie chwytam wszystkiego, bo jakaś mała luka nie pozwala pojąć mi całokształtu. Więc gdybyś chciał mi pomóc, to z chęcią się czegoś nauczę. Tylko w moim przypadku to chyba trzeba pokazać gdzie, co i jak.

Komentarz nominacyjny :-) Z wiadomych okoliczności przybywam, aby napisać kolejny komentarz, który być może lepiej usprawiedliwi moją nominację do piórka. Pragnę wspomnieć tylko, że jestem prostym człowiekiem, nie literatem i nie intelektualistą. Zatem, moja opinia może być niewybitna. Poza tym postaram się odnosić do mojego wcześniejszego komentarza.

 

Bardzo podobało mi się opowiadanie. Doceniam w nim lekką narrację w pierwszej osobie. Tomek był tu fajnym gawędziarzem. Swoją drogą, nie pierwszy raz widzę u Finkli tak zręcznie skrojoną stylizację językową. Moim zdaniem autorka ma naprawdę dobry słuch, jeśli mowa o pisarskim aspekcie znajomości języka mówionego. Ale samo słyszenie nie załatwia sprawy, trzeba to jeszcze umieć ładnie zapisać. Oto fragment z początku utworu:

 

Rozglądam się. Na ścianach dzikie wzory: spirale, łąki fraktalowych kwiatów, wzory, które zdają się migać i przemieszczać, chociaż zwyczajnie je namalowano, iluzje optyczne… A wszystko w oczojebnych, psychodelicznych kolorach. Na stworzenie tych bohomazów musiało pójść więcej kwasu niż farby. Po kilku godzinach w tej kawiarni mógłbym zabić, szczególnie zagryźć. Albo oszaleć. Najprawdopodobniej jedno i drugie

 

Doceniam także pomysłowość w utworze. Kto by pomyślał o tylu dziwnych połączeniach kulinarnych?! Na samą myśl mdli w żołądku. Z początku traktowałem ten element jako czysty absurd, lecz autorka wspomina, że dokonała małej sondy wśród portalowiczów w celu wyszukania dziwnych połączeń kulinarnych. Pomysłowe i przepracowane rozwiązanie. A że był to w dodatku spisek Obcych, to bardzo ładny motyw – spisek jest dobry na wszystko. Pół żartem, pół serio, lubię takie motywy lekko podchodzące pod teorie spiskowe, a żeby wyrazić się inaczej, doceniam poważne potraktowanie zgoła niepoważnego motywu. Bardzo fajny sposób na realizowanie fantastyki, moim zdaniem.

Ogólnie wyszedł tu pastisz współczesnego świata i jak nie przepadam zazwyczaj za taką formułą, tak u Finkli mi się podobało, bo opowiadanie zostało lekko napisane. Oto fragment:

 

– Heloł! Jestem bloggerką kulinarną. Muszę pokazywać to, co jest na topie, a nie dania z pamiętniczka Ćwierczakiewiczowej! Czas czerniny i ruskich pierogów już minął. Ambasada Smaków to przyszłość. Czy ty w ogóle wiesz, kto bywa w tej kawiarni?

 

Ten element utworu jest ciekawy. Autorka łączy w nim dobry słuch literacki wraz pomysłowością i powstaje z tego obrazek ilustrujący bolączki współczesnego świata. Moim zdaniem ta ilustracja wyszła bardziej z opowieści niż z publicystycznego wyrazu odautorskiego. Dlatego chciałbym to docenić.

Na koniec, choć nie mniej ważne, kompozycja utworu została przepleciona wstawkami prasowymi i nie tylko takimi. To dodało groteskowości, ale uwypukliło przede wszystkimi kreację świata, dzięki czemu była bardziej przekonująca.

 

Bardzo fajne opowiadanie :-)

Komentarz nominacyjny :-) Z wiadomych okoliczności przybywam, aby napisać kolejny komentarz, który być może lepiej usprawiedliwi moją nominację do piórka. Pragnę wspomnieć tylko, że jestem prostym człowiekiem, nie literatem i nie intelektualistą. Zatem, moja opinia może być niewybitna. Poza tym postaram się odnosić do mojego wcześniejszego komentarza.

 

Podobało mi się. Najlepszą częścią utworu było osadzenie historii w szpitalu, który niebawem przeobraził się w lazaret. Nieczęsto czytam opowiadania z takim motywem, a z całą pewnością nieczęsto czytam opowiadania z tak dobrze zrealizowanym motywem, bo tu było bardzo przekonująco. Wiem, że autor jest na etapie kończenia studiów medycznych, więc to potęgowało mój odbiór utworu.

W opowiadaniu było trochę tajemnicy, bo kim była Zamenhoff? Jaki miała sekret? Już w pierwszy zdaniach czytamy:

 

Doktor Zamenhoff była osobą, której w owym czasie najbardziej potrzebowaliśmy. Pamiętam, gdy pojawiła się u nas po raz pierwszy. Niezrażona mdłym odorem gnijących wrzodów, obojętna na ruchliwe albo nie, wszechobecne ciała, stała wyprostowana, ręce mając oparte o biodra”.

 

Jej postać wzbudziła moją fascynację, a to odczucie spotęgowała nierozwiązana tajemnica, ponieważ nie dowiadujemy się w końcu, kim była ta tajemnicza kobieta. Moim zdaniem to jest świetny element tej historii, który porusza wyobraźnię i budzi nawet mały lęk.  

Było dziwno i straszno, bo co to za diabeł dłubał w organizmach pacjentów? Czarna maź, że tak ją nazwę, również zadziałała na moją wyobraźnię. Myślę, że została przekonująco i nawet malowniczo opisana, a może raczej sugestywnie. Oto przykład:

 

Oto czarna ropa, której nie było komu przez noc zetrzeć, kotłowała się na podłodze i formowała w kształt tłustego węża. Ten wpełzał wprost do wrzodu na piersiach jak do siebie, a przy tym w cudowny sposób zasklepiał się w oczach”.

 

Ropne opisy dodawały takiego poczucia obrzydzenia, jakby cały szpital był w brudzie. Może topił się w ropie pacjentów. Myślę, że to budowało element grozy oraz dziwności. Całkiem zręcznie napisana historia, chociaż opowieść pochłonęła mnie na tyle, że nie analizowałem warstwy językowej. Mimo wszystko, moim zdaniem mamy tu proste konstrukcje oraz obrazowe opisy. Lektura była względnie lekka, jeśli tę opowieść możemy uznać za lekką, a dokładnie mówiąc, można  szybko przejść przez lekturę, jeśli tylko czytelnikowi nie przeszkadza bieg przez szpitalny horror.

 

Bardzo fajne opowiadanie :-)

Komentarz nominacyjny :-) Z wiadomych okoliczności przybywam, aby napisać kolejny komentarz, który być może lepiej usprawiedliwi moją nominację do piórka. Pragnę wspomnieć tylko, że jestem prostym człowiekiem, nie literatem i nie intelektualistą. Zatem, moja opinia może być niewybitna. Poza tym postaram się odnosić do mojego wcześniejszego komentarza.

 

Opowiadanie doceniam za ciekawe wykonanie. Możemy zwrócić uwagę na podział rozdziałów, który został jakby wpisany w wewnętrzną alegorię, bo tytułowe zwierzęta z rozdziałów odnoszą się do bohaterów opowiadania. Mytrix nie poszedł na łatwiznę i buduje całkiem zaawansowane zdania. Mam tu na myśli złożone wypowiedzi, które malowniczo opisują okoliczności miejsca, np. poniższe zdanie:

 

Na ulicę Główną w Jamestown składają się dwie mile dziurawego asfaltu, lichy chodnik, oraz kilka sklepów i punktów usługowych, upchanych pomiędzy starymi kamienicami” 

 

Historia jest ciekawa i tajemnicza, ma swój klimat i jest to klimat amerykańskiego miasteczka. Autor zbudował przekonujące sceny, w których bohater opowieści przemierza okoliczne sklepy, ma w nich swoje sprawunki. Każde z tych miejsc na pierwszy rzut oka wydaje się zwykłe i zapewne to są zwykłe miejsca, ale czy to narracja czy bohaterowie czuć mrok oplatający wszystko dookoła. To jest oczywiście mój subiektywny odbiór.

Poza tym postaci są mroczne (a może bardziej: brudne), a sam główny bohater jest małą zagadką. Co potęguje zastosowana narracja. Narrator snuje historię jakby przez głowę głównego bohatera, ale o samej postaci na pierwszym planie mówi tajemniczo. W efekcie nie wiemy, kim jest bohater, ale poznajemy trochę jego myśli („Jamestown musi wystarczyć”). Poza tym autor postarał się rozpisać skomplikowaną wypowiedź jednego ze sklepikarzy, oto przykład:

 

„– Czy moja? He, he. Pewnie, że moja. Znaczy się, swojska – poprawia się masarz. – Nawet, he, he, tutejsza. Ubojnia jest tam, o – wskazuje tłustym paluchem gdzieś pomiędzy drzwiami wejściowymi, a sąsiadującą z nimi ścianą – za polem kukurydzy

 

Utwór jest również alegoryczny i możemy doszukiwać się w nim różnych odniesień, co buduje zabawę z lekturą. Autor wprowadził dobrze znane nośniki metaforyczne, czyli zwierzęta. Za zwierzętami są oczywiście ukryte ludzkie przywary i podłości, które możemy odnosić do poszczególnych bohaterów. Ja osobiście próbowałem doszukiwać się jeszcze odniesień do głównego bohatera, jakby to on znalazł się w kręgu tych zwierząt, ale to już daleko posunięte rozważania. Puenta trzyma poziom dobrego weird. Pomysł z paleniem prochów jest świetny. Wprowadza pewną konsternację i element grozy. Jest przede wszystkim ciekawym konceptem.

 

Bardzo fajne opowiadanie :-)

Komentarz nominacyjny :-) Z wiadomych okoliczności przybywam, aby napisać kolejny komentarz, który być może lepiej usprawiedliwi moją nominację do piórka. Pragnę wspomnieć tylko, że jestem prostym człowiekiem, nie literatem i nie intelektualistą. Zatem, moja opinia może być niewybitna. Poza tym postaram się odnosić do mojego wcześniejszego komentarza.

 

Doceniam “Folię” za kilka rzeczy. To dość oryginalna historia z głębią przekazu. Uważam, że kreacja świata – w którym wirują dookoła foliówki, ale to absolutnie wszędzie – jest oryginalna. Co więcej, autorka przedstawia świat całkiem plastycznie, co widzimy we wstępnym rozdzialiku oraz zaraz w następnym, w pierwszych zdaniach:

 

Następnie, ignorując pokaźną torbę na zakupy, która przykleiła się do jej twarzy, lewą wcisnęła w prawy rękaw i potarła drugie ramię. Dopiero wtedy zerwała siatkę i cisnęła na bok”.

 

Głębia przekazu w utworze dotyka konsumpcjonizmu. Lecz nie jest to wyraz publicystyczny, a na pewno nie w pierwszym planie, bowiem autorka zastosowała kreację świata, aby przedstawić pewien makabryczny obraz. Wirujące dookoła folie są alegorią opakowań, które można znaleźć w tekście za pośrednictwem wskazań na logotypy znanych marek takich jak Apple, Starbucks itp. To jest wybitnie dobrze ułożona historia, która jest na pierwszym miejscu opowieścią, a dopiero w dalszej kolejność budzi rozważania dotyczące współczesności. Autorka nie mówi nam “konsumpcjonistyczny świat to problem”. Autorka maluje obraz, który po głębszym zastanowieniu może naprowadzić czytelnika na samodzielne odkrycie takiej tezy. To jest wielkość tego tekstu, czyli nie opiniować rzeczywistości, ale oddać obraz tejże rzeczywistości.

 

Utwór można rozczytywać oraz interpretować na różne sposoby. Jest on nieoczywisty i moim skromnym zdaniem to jego zaleta. Możemy zadać sobie pytanie, jaka jest relacja dwóch kobiet na pierwszym planie? Na pierwszy rzut oka wygląda to na związek, w którym jedna osoba jest chora, ma zaburzenia i zatraca się w codzienności, a druga próbuje szukać normalności i prowadzić względnie zwyczajne życie w wielkomiejskiej dżungli. Sam ten element wprowadza nam wyjątkowo namacalny kontekst współczesnego życia w dużym mieście, które sprowadza się do wyścigu szczurów. Jedni dostosowują się lepiej, a inni wylatują jakby z obiegu. Ten element relacji między kobietami przedstawia pewnego rodzaju pustkę wywołaną przez rozpędzone życie. Laura nie potrafi odnaleźć się w krzywej rzeczywistości Marii. Tymczasem jakby tego było mało, możemy poczynić małą podmianę i pomyśleć, że Laura jest alegorią rzeczywistości, która otacza Marię. Tego nieoczywistego kierunku nie będę już rozwijał w komentarzu. Chciałbym zacytować zdanie, które w pewnym sensie oddaje napięcie między kobietami:

 

Zerknęła na porozwalane na podłodze torby z sieciówek. Przyjemności, kochanki Laury. Ogarnęła ją wściekłość.”

 

Mamy tu ciekawe motywy: foliówkowa kreacja świata, senna imaginacja, przeobrażanie się w foliowym kokonie, zaburzenia psychiczne i nerwica natręctw, samobójstwo czy chociażby związek dwóch kobiet. Część z nich tworzy silny ładunek emocjonalny, a część przenosi do onirycznych wizji. Warto zwrócić również uwagę na główną postać, która została wykreowana przekonująco, a przede wszystkim jej zaburzenia i dylematy egzystencjalne. Przy konkursowym limicie znaków warto docenić, że autorce udało się aż tyle upchnąć. Poniżej fragment związany z główną bohaterką.

 

Maria miała dwa wyjścia. Ustąpić temu, co nieuniknione albo próbować walczyć z rzeczą, przed którą lęk odkryła. Bo mimo że nie da się przewrócić wszystkich żuków leżących na grzbietach, mogła zmienić świat choć trochę.

 

Wykonanie jest na pewno przepracowane, widziałem podczas betowania pracę Sonaty. Autorka posługuje się całkiem ładną polszczyzną. Wystarczy rzucić okiem na pierwszy rozdzialik:

 

(Bardzo podoba mi się cały fragment, ale pogrubiłem wyjątkowo fajne zdania.)

 

Folia jest wszędzie. Przemieszczając się, napinamy ją i zrywamy, za nami wirują srebrzyste poły z polietylenu. Cząsteczki zastygają, zdezorientowane, a potem łączą się w całość na nowo. Rośnie pod skórą i na zewnątrz, zdrapujemy z siebie jej płaty, gdy czujemy lęk. Lata rozproszona po atmosferze Ziemi. Wypełnia rzeczy. Otula, gdy przedzieramy się przez pokłosia naszych działań zmierzających do osiągnięcia stanu idealnej wygody.

 

Bardzo fajne opowiadanie :-)

Dziękuję za możliwość konsultacji. Myślę, że ten tekst zostawię do rozstrzygnięcia konkursu, a później odwieszę do kopii roboczej. Nie wiem, kiedy usiądę do niego ponownie.

Jasne, że nie ma de iure dwóch szkół. One są de facto. W zdaniach zacytowanych wstawiłem przecinki, ponieważ widziałem tam domyślny imiesłów czasownikowy “będąc”. Jedni go tam widzą, inni są zdania, że go tam nie ma. I to są dwie szkoły.  

Hej, Czytelnicy. Uprzejmie donoszę, że podjąłem decyzję, aby wycofać opowiadanie do kopii roboczej. Informuję o tym, abyście mogli skopiować komentarze itp. Gdyby moja decyzja godziła w kogokolwiek, to proszę o wiadomość w tej sprawie.

Hej, Czytelnicy. Uprzejmie donoszę, że podjąłem decyzję, aby wycofać opowiadanie do kopii roboczej. Informuję o tym, abyście mogli skopiować komentarze itp. Gdyby moja decyzja godziła w kogokolwiek, to proszę o wiadomość w tej sprawie.

Hej, Kam. Widzę, że masz sporo uwag i moje opowiadanie wyszło co najwyżej średnio twoim zdaniem, ale co tam. Bardzo dziękuję za wizytę :-) Domyślam się, że chciałaś mi pomóc i pokazać dobre pisanie, więc tym bardziej jestem wdzięczny.

Ogólnie nie zgadzam się z większością Twoich uwag do tekstu. Być może niektóre bym wprowadził, ale z większością polemizowałbym. Tymczasem zostawmy ten dyskurs na inne miejsce. Komunikat zrozumiałem i dziękuję za Twój czas.

Jeśli mówimy o przecinkach, to o ile jestem wstanie zgodzić się, że gdzieś nie wstawiłem przecinka, to o tyle trudno przyznać mi, że wstawiałem je niewłaściwie w innych miejscach. Ale widzę w tej materii co najmniej dwie szkoły, więc to też jest temat na osobną rozmowę.

Fajnie, że wpadłaś, Kam. Szkoda, że tekst wypadł słabo, ale co tam. Miło mi, że poświęciłaś mi czas. Super :-)

Hej, MaSkrolu :-) Przywołałem Cię dzisiaj, ponieważ miałem twoje opowiadanie otwarte przez kilka godzin wieczorem! Nawet porzuciłem utwór napisany przez Sy, z racji wyboru jednego tekstu z dwóch. Ostatecznie nie przeczytałem jeszcze, ale co tam. Rytuał udał się.

Bardzo dziękuję za odwiedziny i cieszy mnie to, że masz takie pozytywne wrażenia z lektury – super. Pochwała i brak uwag od MaSkrola to jak małe wyróżnienie (he he). Poza tym trochę infodumpu nie zaszkodzi :-D

Do zobaczenia u Ciebie przy kawce!

Z racji, że zostałem zacytowany i to dwukrotnie, to pozwolę sobie odnieś się :-) Zatem, odpowiadając na pytanie: żadne buty mi nie spadły i nie spadają do tej pory (sprawdzałem). Skorzystałem z możliwości nominacji, bo mogę. Mając na uwadze, że opowiadanie potrzebuje czterech innych nominacji, zdecydowałem oddać głosy, ponieważ nawet gdybym wystawił niewłaściwą opinię, tekst potrzebowałby nadal czterech innych głosów.

 

I nie wycofam ich.

 

Poza tym uważam, że twój post jest nie na miejscu, Marasie. Jestem nawet oburzony, ale to już mój problem. Niniejszym postem kończę udział przy tym wątku, ale życzę powodzenia w ustaleniach :-)

 

Dobre opowiadanie, takie Lemowe. Odniosłem wrażenie, że wywracasz świat do góry nogami i sklejasz go na nowo za pomocą kwantowego słownika. Momentami czułem, że nie nadążam za tekstem albo trudno było mi skoncentrować na nim uwagę, ale ostatecznie było ciekaw zakończenia. Jest pomysłowo i absurdalnie. Jest humorem i niezłe wykonanie. Proste konstrukcje przyzwoicie poprowadzone.

Fajne, podobało mi się :-)

W kwietniowym numerze mamy same ciekawe rzeczy, ale moim skromnym zdaniem nie wszystkie zostały fajnie opracowane. „Zastrzyk przyszłości” ciekawy. Wywiad z Darwinami wyszedł fajnie, ale to może wyraz osobistej sympatii, ponieważ polubiłem tych filmowców, a do Jutuba mam ogólnie ambiwalentny stosunek. „Między nami” uważam za ciekawy i inspirujący temat. „I przezwyciężył śmierć” uważam za najmniej ciekawy z tekstów Vargasa, które czytałem na przestrzeni ostatnich miesięcy (a tych tekstów było trzy). Wywiad z Marvano wyszedł średnio, ale mówię tak dlatego, że rozmowa nabrała takiego publicystycznego wymiaru, dotyczyła problemów dzisiejszego świata, a ja byłem bardziej zainteresowany tworzeniem komiksów. Ale za to kolejna przygoda w komiksie z Lil i Putem wyszła fajnie – zabawnie i kolorowo. Rozbudowany dział recenzji i komentarzy wokół szeroko rozumianej fantastyki na plus. Felietony w normie.

 

Kim nie jesteśmy” Istvan Vizvary – bardzo udane SF, mocno naukowe. Długi tekst, ale warty przeczytania. Podoba mi się głębia przekazu, do mnie przemówiła. Ciekawie zbudowany motyw z cywilizacją pozaziemską. Autor snuje opowieść, po której czytelnik ma więcej pytań niż odpowiedzi, ale to jest naprawdę fajne. Część naukowa jest zrozumiała, a na pewno w dużym stopniu zrozumiała. Opowiadanie numeru, choć konkurencja niewielka.

Ten, który stąpa po linie” Wojciech Zembaty – ciekawe opowiadanie z wieloma odniesieniami do mitologii oraz historii starożytnych kultur. Niestety, czy to przez moje roztargnienie, czy przez fabułę, tekst wyleciał mi z głowy zaraz po przeczytaniu.

Siódmy dzień polowania” Scott Siegler – utwór SF, przynoszący mi na myśl amerykański klimat rodem z „X-file”. Nastrojowe opowiadanie podejmujące ciekawy temat, napisane z wrażliwością. Doceniam pomysł oraz dobre wykonanie.

Wyprawa na biblioteczkę” Jeffrey Ford – najkrócej mówiąc odbiłem się od tego opowiadania. Przeczytałem z umiarkowanym entuzjazmem. Fantasy osadzone w bibliotece, z wieloma odniesieniami do kultury, nie wzbudziło mojej ciekawości. Szczerze powiedziawszy, nie mogłem skoncentrować uwagi na tekście i trochę nie wiem nawet, co przeczytałem.

Dobra i zła wiadomość” Charles Yu – utwór SF, pastisz wkraczający we współczesne dyskursy światopoglądowe – całkiem niezła warstwa publicystyczna, lecz nie pozbawiona utartych schematów postrzegania. Opowiadanie jest wymagające, w pierwszej fazie lektury odczuwałem odbijanie się od tekstu, lecz w gruncie rzeczy to ciekawa historia ze zrozumiałymi odniesieniami. Fajna puenta, ładnie współgra z tytułem.

 

Kwietniowe wydanie wydało mi się nierówne i to na poziomie opowiadań oraz na poziomie publicystyki. Króciak od Starosty, artykuł Czarneckiego, wywiad z Darwinami i felieton Kołodziejczaka – cacy. Artykuł Vargasa, wywiad z Marvano i felieton Kosika – mniej cacy, ale spoko. Komiks wyszedł zabawnie i całkiem ciekawie wyszły recenzje i książkowo-komiksowo-erpegowe omówienia.

Dziękuję, Drakaino, bo właściwie odczytałaś mój wpis. Przepraszam zebranych, jeśli wyraziłem się niejasno.

Stn, masz rację. Niemniej, mamy tu ewidentnie konflikt i ścieranie się dwóch filozofii. Dlatego pomyślałem, że potrzeba osób trzecich, aby wyprowadzić spór z impasu. Niestety, to będą obowiązki, lecz bez wprowadzenia działań zaradczych pozostaniemy w problemie.

 

Określenie standardów Weryfikacji to kosmetyka, ale bardzo ważna. Zostawiam tę kwestię tym, którzy mieliby na to pomysł.

Tymczasem w kwestii organizacji mowa tu o urzędzie arbitra. Jest spór, mamy dwie strony, potrzeba rozjemcy. W gruncie rzeczy mamy dyżurnych. Dyżurni to urząd zorganizowany w mniejszym zakresie. W mojej propozycji byłaby to pośrednia instancja (w sensie między lożą a użytkownikami), której moglibyśmy powierzyć zadanie weryfikacji.

Można przemyśleć dodatkowo samo powoływanie dyżurnych i zagadnienia związane z ich funkcją, aby reprezentowali obie strony.

 

W efekcie loża dochodzi do porozumienia z dyżurnymi w sprawie nominacji (oraz z nimi dyskutuje w razie problemów na zamkniętym wątku), a dyżurni komunikują się z użytkownikami i nawigują ruchem nominacji. Byłoby to usprawnienie systemu, a przede wszystkim usprawnienie komunikacji.

 

edit: zredagowałem wiadomość, aby była zrozumiała.

Nie rozumiem, dlaczego zakładasz, że ktoś arbitralnie miałby decydować i to krzywdząco o czyjejś nominacji.

 

Mersejk pisze opinię pod opowiadaniem i Weryfikator czyta, czy Mersejk odniósł się do opowiadania, zwrócił uwagę na wykonanie i rzeczy techniczne, czy Mersejk napisał tylko, że bardzo podoba mu się tekst.

 

Dla mnie to jest dosyć prosty pomysł.

Mam pomysł.

 

Co sądzicie, aby nominacje były po prostu weryfikowane przez dyżurnych czy też lożan? Mam tu na myśli, że Mersejk pisze nominację, a odpowiedzialny weryfikator rzuca okiem na komentarz Mersejka pod nominowanym opowiadaniem i zalicza bądź nie nominację.

 

Moim zdaniem to prosty sposób, dzięki któremu użytkownicy zachowają możliwość głosowania, a lożanie otrzymają gwarancję, że nominacje nie wzięły się z palca.

Aha, tak. Teraz rozumiem lepiej. Myślę, że całkiem trafnie podsumowałeś tę różnicę w podejściu. Fakt, lubię trochę niepoważne podejście do rzeczywistości, zwłaszcza w beletrystyce. Niemniej, nasza rozmowa jest dla mnie bodźcem, żeby poszukać wyzwania i spróbować inaczej opowiedzieć następne historie. Dziękuję :-)

Hej, Agroeling. Również bardzo dziękuję za odwiedziny :-)

Nie spodobało się, to nie spodobało się. Szkoda, ale bez obaw. Wszystko w porządku. Że tekst wariacki, to rozumiem. Że chaotyczny, to zaskoczenie. W kwestii zrozumienia opowiadania sprawa ma się na kilku poziomach, bo jeśli np. miałaby tu być prawda o świecie, to jej nie ma i w takim przypadku może dojść do nieporozumienia. Ogólnie mówiąc, mamy tu wariację na temat rytuału i poniekąd pastisz religijnego ceremoniału. Utwór został napisany w tonie makabreski, a humorystyczny element został zaplanowany, aby było lekko i bezboleśnie. Myślę, że humor jest częścią mojego stylu pisania.

Hej, Arya! Bardzo dziękuję za odwiedziny :-)

Piosenka Happysadu jest tu jak najbardziej na miejscu, była jednym z moich skojarzeń.

Cieszę się, że opowiadanie spoko wyszło. Przyjemność czytelnika przyjemnością autora.

Serdecznie pozdrawiam :-)

Hej, NearDeath! Ale miło, że odkopałeś “Kosmiczny szyfr” :-) I małe zaskoczenie, że akurat to opko wytypowałeś jako najlepsze.

Fakt, że próbuję zainteresować czytelników swoimi pomysłami. Lubię postawić pokręcone pytanie albo wywrócić świat do góry nogami. Staram się unikać opiniowania, bo wolę ustawić punkt widzenia. Fajnie, że widzisz ciekawe słownictwo, bo to właśnie nad warstwą językową mam najwięcej do przepracowania. Warsztat jeszcze do ulepszenia, ale zawsze miło usłyszeć, że nie jest taki kiepski.

Jak już uporam się z kawkami, a mam ich trochę, to widzimy się pod Twoimi horrorami. Ciekaw jestem, co tam wymyśliłeś ;-)

Dzień dobry, oto moje nominacje:

 

"Folia natręctw" – Sonata

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24541

 

"Am­ba­sa­da Sma­ków" – Finkla

www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24554

 

…tobie i osobom w twoim otoczeniu – Mytrix

www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24493

 

Studium błędu w sztuce” – MrBrighside

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24501

 

A to honorowa nominacja, bo opowiadanie już jest w puli nominowanych :-)

"Siedem dni stworzenia Ewy" – Kam_mod

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24359

 

Dziękuję za uwagę :-)

 

Hej, Edwardzie. Bardzo dziękuję za odwiedziny. Miło mi, że się podobało i fajnie, że zwróciłeś uwagę na tempo, bo faktycznie starałem się popracować nad nim w tekście. Przyjemność po mojej stronie.

Serdecznie pozdrawiam :-)

Podobało mi się :-) W opowiadaniu było trochę tajemnicy, bo kim była Zamenhoff? Jaki miała sekret? Było dziwnie i straszno, bo co to za diabeł dłubał w organizmach pacjentów? Ropne opisy dodawały takiego poczucia obrzydzenia, jakby cały szpital był w brudzie. Może topił się w ropie pacjentów. Całkiem zręcznie napisana historia, więc i lektura była względnie lekka. 

Bardzo mi się podobało opowiadanie, Finklo. Doceniam w nim lekką narrację w pierwszej osobie. Tomek był tu fajnym gawędziarzem. Swoją drogą, nie pierwszy raz widzę u Ciebie tak zręcznie skrojoną stylizację językową. Doceniam także pomysłowość w utworze. Kto by pomyślał o tylu dziwnych połączeniach kulinarnych?! A że był to w dodatku spisek Obcych, to bardzo ładny motyw – spisek jest dobry na wszystko. Ogólnie wyszedł tu pastisz współczesnego świata i jak nie przepadam zazwyczaj za taką formuła, tak u Ciebie mi się podobało, bo opowiadanie zostało lekko napisane. (Ja tu widzę wiele groteskowości, ale być może ten humor nie był planowany jak przy innych tekstach?)

Ładnie wywiązałaś się z powziętego hasła, jak na odpowiedzialną pisarkę przystało! Wprawdzie wykorzystałaś dobrze znane motywy (tak mi się wydaje) ale ułożyłaś ciekawą historię. Napięcie udało Ci się osiągnąć nie na poziomie zaskoczenie, ale zręcznego i pomysłowego opisu. Wykonanie ładne, a opowiadanie klimatyczne. Lubię twoje kreacje bohaterów, bo zawsze budzą moje emocje i poruszają jakąś nutę :-)

Czyli jeśli mniejszy zbiór posiada właściwość: niedoskonałość, to większy zbiór, zawierający w sobie ten mniejszy, powinien posiadać również tę niedoskonałość. Słuszny ciąg logiczny. Tymczasem większy zbiór może posiadać dodatkową właściwość np. uzupełnienie niedoskonałości. Oczywiście, dodatkowa właściwość jest tylko założeniem teoretycznym.

Dzień dobry, panu, bardzo. Co, pan, tutaj odkomentowuje! Zaraz, zaraz… Aha! Dziękuję bardzo za takie miłe odwiedziny, gościć Rybę to przyjemność czysta. Widzę, że poznał się, pan, na moim utworze. Mądry z Ryby człowiek, że się tak wyrażę. Nic ofensywnego. Rad jestem, że było lekko i bezboleśnie. Miło usłyszeć dobre słowo. Bóg zapłać.

Spowiedź zaliczona, pozostań w pokoju (obojętnie którym) i grzesz rozsądnie!

Hm, tu chodziło raczej o to, że wymierna nie jest całkowitą. Trochę jak w ontologii, byt absolutny ma (chyba) przymioty bytu przygodnego, ale przygodny nie jest absolutnym. Ergo, całość zawiera wymierność, ale wymierność nie zawiera całości. Zatem, nie zachodzi tu konflikt. (To znaczy w moim rozumieniu :-D) Co o tym sądzisz?

O, panie Szyszkowy, jak mi miło powitać pana przy moim opowiadaniu. Dziękuję bardzo za odwiedziny i dobre słowo. Miło mi :-) Może faktycznie za mało ognia było w wydarzeniach okołodetektywistycznych. Nie wiem czy zabrakło mi pomysłu, czy to była ostrożność, aby nie przekombinować z wrażeniami. Trochę potrzebowałem wyjaśnić, jak tę ekspozycję z filozofami.

A doskonałą niedoskonałość z chęcią wytłumaczę i dopytam Cię, co sądzisz o takim ciągu skojarzeń, bo to wydaje się ciekawą rzeczą. Tu zastosowałem taką drogę myślenia: liczba całkowita (doskonała) a liczba wymierna (niedoskonała), a doskonałość w niedoskonałości jako nieskończoność liczby pi. Liczba całkowita skojarzyła mi się po prostu z pełnią, a pełnia i doskonałość współgrają tu z kołem i tak to wyszło. Oczywiście, pozwoliłem sobie na wiele uproszczeń :-D Ale co sądzisz o tym?

Bardzo dziękuję za odwiedziny nowym Czytelnikom! Miło mi, że zawitaliście pod moje skromne opowiadanie. Cieszę się, że lektura była przyjemna i podobała się. Super :-) Poza tym postaram się rozpisać inaczej detektywów przy następnej okazji.

 

Mytrixie, co do cytowanego fragmentu z zaimkami, to ja bym tam usunął ewentualnie jeden. Tam było wprowadzenie bohaterów i pozostawienie domysłów, mogłoby skończyć się nieporozumieniem. A i tak widziałem z tymi zaimkami pewien rytm, lecz mogę się mylić. Poza tym fajnie, że spodobały się Tobie najmocniejsze fragmenty.

 

Verus, całkiem słuszne i sprawiedliwe skojarzenia. Fakt, końcówka mogłaby być inna, lecz nie kombinowałem przy limicie znaków, będąc również goniony przez czas. Zauważyłaś ciekawą oś między szaleństwem a porządkiem. Podoba mi się to spostrzeżenie.

 

Sy, jak opowiadanie w porządeczku, to bardzo fajnie. Cieszę się. A że postać Pawła wyszła kolorowo, to już super. Dobrze też, że nudnawe śledztwo nie popsuło utworu, popracuję nad tym elementem przy innym tekście. Miło mi, że wpadłaś.

Hej, Darconie. Bardzo dziękuję za wizytę :-) Biorę w ciemno ten połowiczny sukces. Potwierdzam, u Pawełka działo się, oj tak. Wprawdzie ja lubię moich detektywów, ale może będzie jeszcze okazja, żeby pokazać ich od innej strony. Jesteś trzecią osobą, która chwali ten fragment, więc zaczynam wierzyć, że to prawda. Super! Cieszę się, że znalazłeś u mnie rozrywkę ;-)

 

Mytrixie, poczekam na ciąg dalszy i odpowiem. Ale dziękuję również za wizytę!

Sięgam po kolejną kawkę do czytania i gdzieś na początku lektury zapominam kompletnie o konkursie. Dawno nie wciągnęła mnie tak opowieść jak tym razem. Piórko przyznane; o tym, że wybitnie ładnie piszesz, dowiedziałeś się niejednokrotnie, i nie tylko pod tym tekstem. Co tu jeszcze? Moim skromnym zdaniem malowniczo rysujesz komunikat. Czułem, że nadążam z rozumieniem historii. Nie potrzebowałem analizować, czytać jeszcze raz. To jest naprawdę warte docenienia. Oczywiście, nie wszystko zrozumiałem w pełni, ale nie o to chodzi.

Super opowiadanie, przeżyłem przygodę, czytając twój utwór. Dziękuję :-)

Oto jestem! Obiecałem sobie, że pierwszą kawkę jaką przeczytam, będzie kawka od Kam i udało się zmanipulować rzeczywistość, aby tak właśnie było (za wyłączeniem betowanych opowiadań). No dobra, czas na opinię :-)

Moim skromnym zdaniem widać tu na pierwszy rzut oka wysoki poziom oraz pisarskie doświadczenie. Super wykonanie. Utwór napisany lekko, choć wcale nie taki lekki. W końcówce zagubiłem się trochę w narracji i nie wiedziałem do końca, kto opowiada pewien fragment historii, ale nie szkodzi.

Szczególnie podobały mi się pomysłowe zdania (np. Wąż zna się na religii, hebrajskim i grzeszeniu, więc we wtorek pomaga mi z pracą domową z polskiego), które powodowały szumienie w głowie jak po dobrej oranżadzie. Kiedy czytam opowieści ze względnie młodymi bohaterami, a u Ciebie mamy młodą bohaterkę, to zazwyczaj dochodzę do wniosku, że ja w podobnym wieku byłem kompletnie głupi. Ale myślę, że to trochę magia literatury podobna do magii kina. W tym potrzeba pisarskiego wyczucia, aby wybalansować postać, by była fascynująca i przekonująco naturalna. Wydaje mi się, że Tobie udał się ten zabieg.

Napisałaś historię, po którą ja bym nie sięgnął tak w pierwszym wyborze, i jestem nieco zagubiony teraz. Trochę zabolało i chciałbym poszukać winnego, lecz uświadamiam sobie, że nie mam autorce wiele do zarzucenia. Znaczy się, że napisałaś ciekawą i przejmującą opowieść. Wpisanie historii w biblijną ramkę jest tu najciekawszym zabiegiem i na moje oko całkiem udanym, chociaż ten element można było potraktować jeszcze trochę inaczej. Starotestamentowy wydźwięk Boga można było rozpisywać w charakterze Bóg albo Pan, bo Pan Bóg to taka współczesna i uproszczona perspektywa. Ale to jest mało istotny szczegół.

Bardzo dobre opowiadanie. To była wartościowa lektura.

Nowa Fantastyka