Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 06/20

Andrzej Kaczmarczyk

CZWORO DETEKTYWÓW I PIES

 

„Scooby Doo, gdzie jesteś?”, pyta klasyczny serial animowany. Dziś odpowiedź brzmi „wszędzie”, bo Scooby stał się prawdziwą ikoną popkultury.

 

 

Marcin Kowalczyk

MÓZG JAKO NOWA PRZESTRZEŃ TAJEMNIC

 

Można zaryzykować tezę, że dziś mózg zaczyna być dla fantastyki tym, czym kosmos kilkadziesiąt lat temu – przestrzenią odkrywania tajemnic. Kosmos bowiem nieco rozczarował, wciąż milczy, a jego eksploracja jest trudna i droga.

 

Dominika Tarczoń

FANTASTYCZNE DZIEDZICTWO ASTRID LINDGREN

 

Lindgren potrafiła płynnie przechodzić z typowej historii dla dzieci w fantastykę najwyższych lotów. Choć adresowała prozę głównie do młodszych, również dorośli odnajdą w jej twórczości wartość.

 

Ponadto w numerze:

– wywiad z Trudi Canavan;

– opowiadania Silvii Moreno-Garcii i Radomira Darmiły;

– nowe przygody Lila i Puta;

– Nagrody Nowej Fantastyki 2020;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje. 

Komentarze

obserwuj

Tym razem w NF” tylko dwa opowiadania. Oraz garść publicystyki.

Przeczytałem i dzielę się wrażeniami.

 

„Przynoszę wam pokój” Radomira Damiły – oldskulowe SF, czyli powinno mi się spodobać. Ale jednak… zbyt oldskulowe. Początek jak ze Star Treka (ale tego z Kirkiem, z lat 60-tych),  mnóstwo infodumpów (naukowe bajki o Morzu Satoshiego może sprawdzą się w książce, ale w krótkim opowiadaniu zupełnie zbyteczne), niezróżnicowani bohaterowie.

A są jeszcze dziury logiczne i fabularne. Nietrafiony jest dla mnie sam kontakt z obcą rasą. Pierwszy raz spotykamy inny Rozum i… od razu strzelamy? A może coś użytecznego wymyślili? Lekarstwo na bezpłodność np.? Bohater pozytywny na końcu rusza jak Don Kichot i… kończy się, jak się kończy. Nie miał wiedzy o wyposażeniu swojego statku? Itp. itd.

I trochę szkoda, bo naprawdę fajne przesłanie („chcesz krowę? nie, wolę, żeby sąsiadowi zdechła”) przysypane zostało większymi i mniejszymi zgrzytami.

I opowiadanie (a może mikronowela? nie znam się) – „Południk zerowy” Silvii Moreno-Garcii. Tu same braki: brak elementu fantastycznego (obyczajówka, brrr), brak łupnięcia pod koniec, brak soczystej akcji. Czyli wszystko to, czego właściwie nie lubię.

I? I podobało mi się, jak od dłuższego czasu nic w „NF”. No wessało i nie chciało puścić! Znaczy – obyczajówki też są fajne, jeśli skrobnie je ktoś z talentem, a okruszki fantastyki są jak rodzynki w serniku: podkreślają smak! Cały czas postuluję – proszę więcej fantastyki egzotycznej (choć ta właściwie z Kanady, acz z Meksyku).

W każdym razie ode mnie brawa za ten tekst!

 

A w publicystyce: świetnie, że trafiła tu Astrid Lindgren. Wstyd, że żadnej z omawianych książek nie czytałem. Nadrobię!!!

Artykuł o mózgu, a właściwie o różnym jego wykorzystaniu w dziełach fantastycznych. W sumie niezłe, ale że nie ma tu moich ulubionych „Kwiatów dla Algernona” Keyesa?? Foch!!!

Odnotuję też artykuł o Scoobym Doo, ale że oglądałem tylko odcinek z grupą Kiss, pozostanę na stanowisku, że to chała straszna!

Kosik sam się zapętlił w kryptoreklamie swoich książek, a Kołodziejczak formatuje formaty.

Zauważalny brak Vargasa oraz Haskiej i Stachowicza (wiem, wiem, za miesiąc będą?).

 

Literówek – zaskakująco mało, bo 8. Za to jest „akapitowe ć” oraz kwiatek: „pełna śmieci fontanna wypełniona śmieciami”. 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

PUBLICYSTYKA

 

Orbitowski niby recenzji, a i tak daje do myślenia – fajnie.

Wieści RPG propsuję.

Tomek Kołodziejczak fajne ciekawostki zza kulis wydawania komiksów opisuje.

Węglowy  -ciekawie, choć znów z niedosytem. Podciągnijcie tę pustą przestrzeń na górze strony, żeby dodać mu parę akapitów, naprawdę fajne rzeczy pisze!

Wywiad z Conavan – kilka całkiem interesujących przemyśleń, dobrze było poczytać.

 

A na OPOWIADANIA ponarzekam:

 

“Przynoszę wam pokój” – bardzo ciekawy pomysł, z bardzo dużym potencjałem. Niestety kompletnie rozwalony przez fatalnej jakości linie dialogowe, z których wynika, ze oba ziemskie statki są obsadzone wyłącznie przez rozmemłane kluchy.

Generalnie na dialogi patrzę trochę podobnie jak na wywiady – uważam je za trudną sztukę i w związku z tym jako czytelnik daję spore pole marginesu. Zresztą w ogóle jak jest ciekawy pomysł, to jestem w stanie wiele opowiadaniu wybaczyć. Ale tu? Te dialogi wyglądają jakby je wycięto ze szkolnego wypracowania, kompletnie rozpłaszczając postacie i psując satysfakcję z czytania tekstu z – jak podkreslę – ciekawym pomysłem.

 

“Południk zerowy” – tu dla odmiany opowiadanie napisane świetnie pod względem technicznym i z niesamowicie wiarygodnymi postaciami (nie tylko główną bohaterką, ale też postaciami drugo– a nawet trzecioplanowymi). Niesamowita dbałośc o szczegóły, niesamowity realizm, niesamowita prawdziwość, możliwosć wczucia się w postać.

Wszystko to powód do pochylenia głowy przed kunsztem pisarskim.

Tylko ale.

Ale polega na tym, że po 15 stronach wychodziło na to, ze opowiadanie w zasadzie nie tyle kieruje się do nikąd, co w ogóle nigdzie się nie kieruje, tylko krąży to tu, to tam. Obrazy i stopklatki są fajne, gdy napisze się je krótko. Gdy są długie, pojawia się z nimi problem, jeśli to cały czas ta sama panorama.

Zrezygnowany przuciłem lekturę. potem wahałem się, czy może jednak dać szansę tekstowi, skoro technicznie jest doskonały jak mało co. Ale ostatecznie zrobiłem eksperyment. Zastanowiłem się czy zgadnę o czym będą ostatnie 2-3 akapity i zaglądnę do nich. Tak, zgadłem.

 

Szkoda, o ile zwykle lubię krótkie opowiadania, to widzac dwie długie formy miałem nadzieję poczuć się trochę jak przy lekturze “Wydań Specjalnych”. No niestety.

 

 

Edit:

Artykuł o mózgu, a właściwie o różnym jego wykorzystaniu w dziełach fantastycznych. W sumie niezłe, ale że nie ma tu moich ulubionych „Kwiatów dla Algernona” Keyesa?? Foch!!!

Właśnie!

 

 

Czerwcowe wydanie „Nowej Fantastyki” zawiera dwa dłuższe opowiadania ­– i to pewnego rodzaju nowość, biorąc pod uwagę tegoroczne numery; wspomniane teksty przeczytałem z umiarkowanym entuzjazmem, i szkoda trochę, bo przy większej liczbie tekstów zwiększa się szansa, że któryś z nich trafi bardziej z formą i treścią.

 

Publicystyka

W publicystyce całkiem ciekawie, na pierwszym miejscu postawiłbym artykuł o Scooby-Doo oraz o Astrid Lingren – ponieważ bardzo lubię takie analizy kulturoznawcze, sporo mówią nie tylko o przeszłości, ale również o teraźniejszości. Zgoła inaczej z artykułem o mózgu, który wydaje się ciekawy, aczkolwiek nie rozumiem go do końca. Autor opowiada o micie związanym z teorią niewykorzystywania stu procent mózgu, po czym opowiada o sposobach zwiększania wydajności mózgu, i zrozumiałem ten podział na pulpowy lub naukowy motyw w taki sposób, że jeden snuje nierzeczywiste domysły o tym, jak rozwój mózgu mógłby wyglądać, a drugi wydaje się bardziej precyzyjny; odebrałem te wizje przyszłości za zbliżone do siebie, różniące się w stylu – typowym jak fantasy a science fiction, tymczasem jedno jest pewne: mózg jest tajemnicą, którą świat zaczyna dopiero zgłębiać.

 

Proza

Przynoszę wam pokój” Radomir Darmiła – klasyczne science fiction, wpadające w ciężkość gatunkową, szczegóły techniczno-fizyczne. Nie jestem znawcą SF, ale opowiadanie spodobało mi się, nawet z tymi naukowymi elementami, które w małym stopniu rozumiem. W „Przynoszę wam pokój” widzę pomysł na opowieść o autodestrukcyjności człowieka, i może o głupocie wojny. Poza tym bardzo spodobał mi się motyw z obcą cywilizacją oraz nawiązywaniem komunikacji z obcymi. Momentami z utworu wybijał na pierwszy plan klimat kosmicznej podróży, co uważam za plus, a znacznie mniej przekonały mnie dialogi i przebieg wydarzeń, które wydały mi się elementami mniej dopracowanymi, z konieczności dopisanymi do tekstu – zakończenie przebiegło spokojnie i zabrakło mi w nim silniejszego wydźwięku treści opowiadania.

Południk zerowy” Silva Moreno-Garcia – nieoczywista nowelka z pogranicza science fiction bliskiego zasięgu oraz fantastyki socjologicznej, z silnymi elementami obyczajowymi. Autorka porusza wiele tematów natury tego, jak życie społeczne wygląda – dla mnie to wyjątkowo dyskusyjne punkty, lecz wydaje mi się, że sama kreacja świata jest naprawdę niezła; nie przekonały mnie emocje głównej bohaterki utworu, a przynajmniej w pierwszych rozdziałach. Po pokonaniu początkowego dystansu, tempo zostaje zrównoważone, a opowiadanie zaczyna wciągać czytelnika. Jak przy wielu rzeczach bym miał „ale”, tak przy zakończeniu nie mam – główna bohaterka podejmuje decyzję, nad którą można się zatrzymać i zastanowić; mnie przekonała w swoim działaniu. Poza tym wrzucone w opowieść scenki związane z Marsem z tektury zbudowały ciekawą alegorię, którą wytłumaczyłbym jako zarys kontekstu do głównej historii – więzienie jest sztuczne, jakby z papieru sic!, tak jak świat jest sztucznie skonstruowany pieniędzmi (papierami), których przez większość życia brakowało głównej bohaterce, i nie tylko jej. Widziałem w tym elemencie utworu motyw z niewidzialną barierą, do której przebycia potrzeba tylko pieniędzy lub aż pieniędzy.

Niezły poziom obu opowiadań. “Południk zerowy” jednak wygrywa bohaterami. 

Nowa Fantastyka