Ze sztuczną inteligencją jest trochę jak z pogodą: gdy jest ciepło i słonecznie, nie myślimy o śniegu. Tymczasem zimy sztucznej inteligencji mogą być kluczowe dla zrozumienia jej współczesnego fenomenu.
Łukasz M. Wiśniewski, Joanna Kułakowska
AZJATYCKIE KINO NA CHIŃSKI NOWY ROK
Kinematografia Azji nie stroni od fantastyki. Dzieje się tam tak wiele, że co jakiś czas wyłuskujemy trochę smaczków wedle pewnych kluczy. Oto kolejna porcja polecanek.
Agnieszka Hałas
KAŻDY TU BYŁ, GALILEJCZYK TEŻ
motywy religijne w twórczości Marka Huberatha
Znakiem firmowym Huberatha jako pisarza jest proza prosta w formie, lecz wielowarstwowa, grająca aluzjami do kultury wysokiej, budująca na biblijnych nawiązaniach zaskakujące konstrukcje światotwórcze.
Ponadto w numerze:
– wywiad z Victorią Schwab;
– opowiadania m.in. Marty Krajewskiej i Momira Iseniego;
Powrót do Wilczej Doliny. Przyjemnie się czytało, choć w początkowych akapitach wybijały mnie z lektury błędy w zapisie dialogów i pewna, dość zabawna literówka:
Za ich plecami trzy dziewczęta przystępowały z nogi na nogę…
Początek trochę zbyt przegadany. Zabrakło mi też tajemnicy w tym wszystkim. Sami mieszkańcy odkrywaj prawdę w rozmowach ze sobą. Nie całą co prawda, ale jednak zagadka mogłaby pozytywnie wpłynąć na zainteresowanie lekturą. Później jest o wiele lepiej, a i mały twist znajdziemy na końcu. Piszę mały, bo to nie było dla mnie jakieś: „cholera, ale jak to!”, a raczej pozbawione emocji wzruszenie ramion.
Niemniej, choć tekst ma swe bolączki, czytało się dobrze, a historia ma udany, wyrazisty finał. Z ciekawym moralnym dylematem – a za to u Nazgula zawsze wielki plus!
RATUJĄC UMARŁYCH Adrianna Filimonowicz:
Nie mogłem przebrnąć przez początek. Za cholerę nie mogłem się w to wciągnąć. Doszło nawet do tego, że zacząłem kartkować, by sprawdzić ile jeszcze do końca…
Nie przekonywała mnie ani historia, ani bohaterowie. Późno, gdzieś w drugiej połowie opowiadania chwyciło. Bohaterowie zaczęli być „jacyś” (zwłaszcza Nirue).
Opowiadanie straszliwie nierówne. Jeśli tworzy się taką fabułę, czyli skupioną na postaciach, ich przeżyciach i osobistych motywacjach, to charaktery tych bohaterów, od pierwszych akapitów, muszą być wyraziste, ostre jak nóż. O sile takich fabuł stanowi siła postaci. Tu mi tego zabrakło. Opowiadanie do gruntownej przebudowy.
TO DZIĘKI WAM EKSPLORACJA JEST MOŻLIWA Rafał Sala:
Ciekawy tekst. Zaintrygował od początku. Przeczytałem gładko, choć patrząc na te ściany tekstu, spodziewałem się dłuższego posiedzenia.
Nie wszystko mnie przekonało. Nie wszystko zrozumiałem. Czuć w tym wszystkim trochę Matrixa i Equlibrium – to moje skojarzenia, niekoniecznie inspiracje Autora, bo oryginalnych koncepcji jest tu też trochę. Spodobał mi się pomysł z Erh (Erhami?). Pasożyty żyjące w specyficznej symbiozie z ludźmi i dokonujące ich indoktrynacji. Pomysł z najwyższej półki gatunku, dający niewyobrażalne możliwości.
Za to motyw z „uśmierceniem żony” – no to nie wyszło. Zabił ją, ona żyje – bohater tego nie rozumie, Erh tego nie rozumie, ja tego nie rozumiem… :(
Ogólnie motyw z tymi alternatywnymi światami wydał mi się niepotrzebny, w tak krótkim tekście nie jest odpowiednio przedstawiony i wprowadza tylko zamieszanie. Z samej skomplikowanej i niszczycielskiej relacji Erha z człowiekiem można było stworzyć wspaniałe opowiadanie z masą moralnych wyzwań dla czytelnika.
Ja jestem tylko małym i głupim Nazgulem i mnie odrobinę to opowiadanie przerosło. Nie mniej jednak fabuła ma olbrzymi potencjał i liczę na kolejne teksty w tym uniwersum.
WIEŻA TERAKOTOWA Maksym Gach:
Nie mogłem się oprzeć wrażeniu podobieństwa tego tekstu z „Panem Tadeuszem”. Początek to dla mnie było jakby Tadeusz wracający do Soplicowa i spotykający Zosię… ;)
No ale dość tych krotochwil, czas na recenzję.
Spora część tego opowiadania jest po prostu niepotrzebna. Gdyby zostawić samą rozmowę bohatera z Maestrem to wszystko byłoby spójne, zajmujące i konsekwentne. Wszystko co dzieje się przed tą rozmową nie ma KOMPLETNEGO znaczenia dla dalszej fabuły tego opowiadania. A to spotkanie z Bożeną – ta ich krótka rozmowa, zakończona jej łzawą ucieczką – to taka drama, że musiałem sobie po tym przerwę w lekturze zrobić… ;)
Podobnie spotkanie z Kochem i Kyryłowiczem – pusta gadanina.
Te dywagacje na temat przeszłości bohatera, jego studiów, porzucenia artystycznego zamiłowania dla politechniki… ‒ to nic nie wnosi do dalszej historii.
Cały ten początek NIE MA KONTYNUACJI, a to uzasadnia jego bezsensowność.
Dobra, pewnie ktoś powie, że to wszystko było dla budowania wiarygodności bohatera, żeby miał rys psychologiczny, żeby nie był papierowy. Ale ja odpowiem: ale po co, skoro w finale on i tak pełni tylko rolę „odbiornika” historii starca. Mało tego, to postać Maestra, mimo że poświęcono jej tylko jeden akapit, wyrasta na pełnokrwistą i wiarygodną, a przecież pozbawioną całego tego mozolnego jej budowania przez ponad połowę tego opowiadania, jak miało to miejsce z Teodorem.
To opowiadanie powinno być wzorcowym przykładem na to jakimi metodami nie da się zbudować dobrej postaci (Teodor) i jak szybko i z polotem taką postać stworzyć (Maestro).
Sama rozmowa z Maestrem ‒ dobra, z klimatem, intrygująca. Reszta ‒ przegadana, dłużąca się i po prostu nudna.
DAR Momir Iseni:
Bardzo dobre.
Po początku co prawda obawiałem się, że to będzie jakieś naiwne young adult, ale moje obawy się nie sprawdziły. Finał był dla mnie zaskoczeniem. Po tych bardzo osobistych przeżyciach bohatera, nagle dowiadujemy się, że tu jednak chodzi o (by nie zdradzać za wiele) „globalną sprawę”. Czytałem z rosnącym zainteresowaniem.
Udane, klimatyczne opowiadanie.
WYGENERUJ OBRAZ: DZIEWCZYNA O FIOLETOWYCH WŁOSACH ZESTRZELIWUJE KSIĘŻYC Angela Liu:
Autorka ma świetne pióro, czasami to było jedno zdanie, czasami jakiś fragment, a mnie potrafiło wręcz zachwycić. Fabuła intrygująca, mądra, z udanym przesłaniem. Choć sam pomysł z kulami ZI odrobinę naciągany. Ale gdy spojrzy się na opowiadanie trochę bardziej metaforycznie przestaje to przeszkadzać. Przeczytałem z przyjemnością.
Opowiadanie numeru.
Jeszcze chciałem się odnieść do wstępniaka Jerzego Rzymowskiego. Pomijając fakt, że to najlepszy wstępniak od lat, chciałbym zacytować fragment:
Podobnie z literaturą: powinna uwierać, poruszać, zmuszać do myślenia, aby przygotować nas na konfrontację z rzeczywistością, teraz i w przyszłości. Świat jest zimnym i nieprzyjemnym miejscem, a ciepły kocyk otuli nas przed nim tylko do czasu. Jeśli zbyt mocno zakryjemy nim oczy i uszy, może się zdarzyć, że ktoś go na nas podpali.
Absolutnie się z tym zgadzam, a wspominam o tym, w nadziei, że redaktorzy działów z prozą wezmą sobie te wytyczne do serca.
A co do fragmentu z kocykiem ‒ WSPANIAŁY!
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
A ja jeszcze nie dostałem lutowego numeru. Jak działa poczta polska? Czy nie doręczają przesyłek codziennie? Czy to możliwe żeby tak długo trwało doręczenie prenumeraty?
Luty jakiś taki niewyraźny w tym roku.
Ani to zima, ani wiosna…
Niestety, jak dla mnie nowy numer NF przypomina trochę obecną aurę.
No to nie przedłużając…
Z prozy polskiej.
„Został po nich jeno wilk” Marty Krajewskiej – wstyd się przyznać, o Wilczej Dolinie jeszcze nie czytałem, choć z wyrzutem stoi na półce. Pewnie więc ucieka mi sporo nawiązań i smaczków. Ale przecież opowiadanie powinno bronić się samo, a tu jest… średnio.
Bo fabuła i zakończenie takie sobie, dość przewidywalne, a sama opowieść większych emocji nie budzi. Biorę poprawkę na to, że z reguły fantasy tego typu, rzekłbym: fantasy obyczajowe, omijam szerokim łukiem. Nie jestem tzw. „targetem” takich opowieści po prostu!
„Ratując umarłych” Adrianny Filimonowicz – uch, a tu jest jeszcze gorzej. Fantasy, którą nazwałbym obrzędową. Też nie z mojego kręgu zainteresowań. Do tego w scenografii, której szczerze nie cierpię: gór. Podczas lektury czułem się jak czytelnik prozy polskiej z ostatnio modnej definicji – cierpiałem okrutnie!
„To dzięki wam eksploracja jest możliwa” Rafała Sali – jak się okazuje, całkiem ciekawy koncept inwazji. Niestety, przygnieciony górą rozważań teozoficznych, które (moim zdaniem) tylko zaciemniają pyszny pomysł. A to mógłby być taki wspaniały szort…
Z prozy zagranicznej.
„Wieża terakotowa” Maksyma Gacha – tu (jak zwykle) też obciąłbym ilość słów. Bo materiału na samo przedstawienie pomysłu na ten tekst malutko, reszta to malownicze opisy. Ech, jakże widać w prozie Ukraińców, ale i Rosjan, tęsknotę za upadłym imperium.
„Dar” Momira Iseni – i znowu: koncept na stroniczkę, obudowany potokiem słów. Ale czytało się, po odciśnięciu wody, całkiem dobrze. I jest nutka tajemnicy po zakończeniu lektury, co mam za spory plus tego tekstu.
„Wygeneruj obraz: dziewczyna o fioletowych włosach zestrzeliwuje księżyc” Angeli Liu – tu akurat na objętość tekstu narzekał nie będę, choć spora. Koncept całkiem nienowy (kłania się Gibson zanurzony w obecnej rzeczywistości Państwa Środka), ale dosyć ciekawie opowiedziany. Czasem się trochę gubiłem, ale jednak lekturą jestem usatysfakcjonowany.
Reasumując – w porównaniu z zawartością ostatnich numerów, tym razem poziom dosyć niespecjalny. Ale ja jestem uczulony na fantasy, więc to może dlatego?
A w publicystyce.
Z wielką ciekawością przeczytałem artykuł Weroniki Borek-Marciniec „Czy sztuczna inteligencja zamarza?”. Artykuł krótki, temat ciekawy, aż się prosi żeby pociągnąć go dalej.
Ja, z punktu widzenia laika, mam taką uwagę – czy mówienie o obecnym poziomie „wspomagających programów komputerowych”, że tak pojęcie AI zbarbaryzuję, jako o sztucznej inteligencji właśnie, nie jest czymś, co nadano im na wyrost? Czy to, że potrafią szybciej liczyć, kojarzyć fakty ze znacznie bogatszej pamięci niż ludzie, znaczy, że są inteligentne? Czy ulegamy tylko takiemu złudzeniu? Ale to temat na dłuższą dyskusję.
I polecę może tu opowiadanie Marty Potockiej „Ja, 6” z dostępnego w sieci zbioru „Interwencja informatyka”. Bo to jeden z lepszych tekstów o SI, jakie czytałem. Właśnie tak wyobrażam sobie „prawdziwą” sztuczną inteligencję.
Z ciekawością przeczytałem też wywiad z Victorią Schwab, choć po jej książki raczej nie sięgnę. Ale interesująco mówi Pani Pisarka o tworzeniu.
Także artykuł o twórczości Marka Huberatha Agnieszki Hałas to coś, co lubię. Wskazywanie pewnych tropów, które przy szybkiej lekturze można przeoczyć. Warto takie rzeczy wiedzieć.
Azjatyckie kino jest tak dalekie od moich zainteresowań, jak tylko można. Co i potwierdza lektura artkułu pp. Kułakowskiej i Wiśniewskiego.
Stałe kąciki na stałym poziomie, to tu wymądrzał się nie będę.
Literówka – jedna.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
@Nazgul, dzięki za przeczytanie i zrecenzowanie “To dzięki wam eksploracja jest możliwa”. Miło, że znalazłeś przyjemność w czytaniu. Ściany tekstu mnie osobiście często odstraszają – czasem słusznie. Erh mnie przeraża i coraz bardziej, zdając sobie sprawę z otaczania się nowymi technologiami, które dyskretnie – lub też nie – wplatają się w nasze życie, jestem przekonany, że ten strach nie jest nieuzasadniony. Z drugiej strony jestem ogromnym fanem wszystkiego, co nowe, uwielbiam wirtualne narzędzia, możliwości.
Teraz to może zabrzmi jak tłumaczenie, ale sprawa ze śmiercią żony bohatera miała być okraszona taką niepewności, niejednoznacznością. To miał być dramat, który dla bohatera był trudny ze względu na to, że do końca nie wie, czy to, co zrobił, zrobił faktycznie. Jasne, że Erh już zadbała, by nie miał wyrzutów, ale to inna część opowieści. Za jakiś czas przeczytam sobie jeszcze raz i przemyślę, co mogłem zrobić lepiej.
Ciekawe jest to, co piszesz o wątku alternatywnych światów. Faktycznie jest tak, że to nie jest główna oś opowiadania. Jest to zaledwie tło. Też przemyślę.
Dziękuję za informację zwrotną i dla siebie biorę cenne rady. Serio.
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
@Staruch, dzięki za wspomnienie o moim tekście. Wydaje mi się, że “To dzięki wam eksploracja jest możliwa” mogłaby być szortem. Swego czasu bardzo lubiłem szorty. Coraz częściej słyszę, że czasem krócej to naprawdę lepiej. Zostawię to sobie do przemyślenia. Mam jednak w sobie głód długich tekstów, więc pewnie muszę sobie wprowadzić dyscyplinę nie rozciągania tekstów, które tego nie potrzebują.
Ja jednak odczytuję Twoją radę tak: pisz konkret.
Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam.
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
@meksico
Moją opinią aż tak bardzo się nie przejmuj :). Po prostu lubię konkret, a śmiertelnie nudzą mnie opisy.
Ale to ja, i na pewno nie jest to opinia większości.
Natomiast jeszcze raz podkreślę – pomysł na to opko był z gatunku ekstraklasowych. Niedużo brakło, żeby i wykonanie takie było.
Pisz dalej!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
@Staruch, nie tyle, co się przejmuję, ale raczej biorę pod uwagę, że możesz mieć rację ;)