- Hydepark: Niepoważny wątek dla młodzieży - Komiksy

Hydepark:

inne

Niepoważny wątek dla młodzieży - Komiksy

Zaraz wątki chcą zakładać. Komiksów im brakuje. Ech ta młodzież ;)

 

Kiedy już nie czytam Bravo i szukam czegoś innego, myślę sobie co tu takiego młodzieżowego jest. Niedługo po tym zastanowieniu sięgam po komiks. Tak na serio to zamierzałem otworzyć wątek o tym, jakie komiksy czytamy, ale może też w ogóle o powieści graficznej. Może jakiś ilustrator spotka tutaj całkiem przypadkiem osobę od scenariusza i wyjdą stąd z nowym projektem życia.

W moim przypadku nie było mowy o komiksach w latach 90’ i później. Były poza moim zasięgiem, ale z drugiej strony pamiętam jakieś Kaczory Donaldy. Pamiętam przede wszystkim kreskówki na kablówce i tam poznałem superbohaterów, do których wróciłem jak już stałem się obecnym młodzieżem/moździerzem/paździerzem/Paździochem!

Generalnie powoli zacząłem kompletować Sandmana – Neila Gaimana, Batmana – Franka Millera i skromne zeszyty z DC Odrodzenie o Korpusie Zielonych Latarni. Można przyjemnie spędzić przy nich czas. To taka lektura na jeden dobry wieczór. Mam w ogóle wrażenie, że jest jakieś odrodzenie/wzmożenie sztuki komiksowej w Polsce. Nie wiem czy macie podobne zdanie. Jakiś czas temu dostałem Komiksowe wprowadzenie do filozofii (i dawała radę ta książeczka).

A tak w ogóle, może ktoś z Was chciałby napisać scenariusz do takiej opowieści graficznej? Co myślicie o takim zajęciu? Zastrzegam, że temat dla młodzieży i sympatycznych dorosłych.

Komentarze

obserwuj

Z tym Bravo to trafiłeś... Niewiele w życiu komiksów czytałam, a wszystkie w dzieciństwie. Były te w Kumplu i Victorze Juniorze, pamiętam je, świetne, robiły robotę. Był Witch – co też dobrze wspominam. I tak FOTOSTORY W BRAVO też czytałam – no i te nie zapadły mi w pamięć, poza jednym, które, nie wiedzieć czemu, pamiętam do tej pory. A, i jeszcze kiedyś tam dostałam w nagrodę komiks o Tytusie, Romku i Atomku o wannolocie czy jakoś tak – również ciekawa historyjka.

Jeśli chodzi o robienie komiksów, tak, rysowałam je hurtowo – i hurtowo nie dokańczałam. I nawet nie tylko w dzieciństwie – potem też. Ostatnio w poprzednie wakacje – rysowałam komiks o jakimś smoku z wulkanu, czy coś. Generalnie jednak wolę pisać, bo komiksy są okropnie pracochłonne, zwłaszcza te z kolorowaniem, a ja prawie zawsze koloruję, bo kolory mają dla mnie ogromne znaczenie. W komiksie też nie da się wyrazić tyle, co w tekście pisanym, są pewne ograniczenia, a ja nie lubię być ograniczana w tworzeniu.

Na podstawie komiksu powstał mój pierwszy dłuższy skończony tekst, i to nawet konkretnie dłuższy, bo ok 100k znaków. Komiks spaliłam, a tekst do dziś trzymam w odmętach swoich plików, by nigdy nikomu go nie pokazać... 

Green Lantern –tylko początek serii w starej wersji. Z innych superbohaterskich: Torment polecam.

Ze starych komiksów: Hugo jest świetny, ale brońcie bogowie przed nowym tłumaczeniem. I Tetfol – niby naiwny, a jednak bardzo mądry komiks. Do tego Valeriany – trchę już trącą myszką, ale jak się weźmie pod uwagę czas, w którym powstawały...

Ale przede wszystkim polecam sięgnięcie po Rorka. Jak się uda, to gdzieś z aukcji internetowych stare wydania, bo wersje na matowym papierze z  wyblakłymi kolorami mają niesamowity klimat, mocno zdegradowany w wydaniu na papierze błyszczącym (choć nowego wydania potem i tak się nie uniknie, bo stare wydanie to tylko początkowe części).

 

 

Ja polecam Webtoon, śledzę tam kilkanaście serii, od amerykańskich po koreańskie i to jest już poziom guilty pleasure ocierający się o uzależnienie ;-)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Witch

OCH! Czytałam to :D

www.facebook.com/mika.modrzynska

Z komiksów superbohaterskich: mam kilka klasyków batmanowych (Powrót Mrocznego Rycerza, Year One), poza tym kupuję wychodzącego powoli Moon Knighta z serii Marvel Now (wyszły 3 tomy, mam nadzieję na więcej, bo mi mało). Trochę czytałem pożyczanego od brata Hawkeye. Kiedyś kupowałem też Białego Orła (z 5 zeszytów) w ramach wspierania rodzącego się rodzimego komiksu superbohaterskiego, ale wtórne to było i za dużo ciekawego i nowego nie wnosiło, więc przestałem. 

Z komiksów poza superbohaterskich: zakochałem się w Blacksadzie, którego kilka zeszytów czytałem i chętnie dorwałbym więcej w ręce. Bardzo fajna jest też Nimona (powstała jako e-komiks). Generalnie uwielbiam kreskę i komiksy Tomasza Grządzieli (Spellcaster w internetach). Jakiś czas temu wciągnąłem się strasznie w e-komiks “Kill 6 bilion demons”, ale obecnie mam przerwę, bo przeczytałem wszystko co było i czekam aż autor narobi trochę nowych stron, żebym mógł je połknąć na raz. 

A jeśli chodzi o pisanie scenariusza do komiksu: jak najbardziej. Nawet to zrobiłem. Znaczy ok, nie dopisałem jeszcze samej końcówki, ale generalnie komiks już powstaje (planujemy krótką historyjkę na 10-12 stron, więc nic skomplikowanego). Poza tym mam też napisaną z 1/3 i rozplanowany cały scenariusz na inny, dłuższy komiks (na oko strzelam w okolice 50-60 stron), ale to kupa roboty i rysowniczka, z którą współpracuję póki co nie chce się za to brać, bo rysując po godzinach narysowanie takiego komiksu zajęłoby z rok jak nie więcej. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Z komiksów to czytam teraz głównie mangi, ale w planach mam też szwedzką Vei (z pewnych powodów...^^’). Zaglądam też na Webtoon, gdzie myślę zabrać się za Lore Olympus.

Jeśli chodzi o samodzielne tworzenie komiksu, to parę lat temu popełniłam 37 stron (+okładka) fanowskiego komiksu do Muminków. Ostatecznie projektu nie dokończyłam, ale co i rusz wraca do mnie pomysł, by to odświeżyć.

Sonato, a czy możesz rozwinąć myśl o ograniczeniach w komiksie, których nie doświadczasz w tekście? Jestem ciekaw Twojego punktu widzenia, bo to naprawdę dobry temat – różnice między tymi mediami.

Wilku-zimowy, ja tych tytułów nie kojarzę w ogóle. Mówię o tych starszych komiksach. Przyznam, że teraz skupiam się na kilku wymienionych wcześniej i oszczędzam miejsce na półkach, chociaż gdybym tylko mógł kolekcjonować wszystko... Wybory konsumenckie, po co sięgnąć, a co odrzucić, to jest ciągła walka między starym, a nowym.

Arnubisie, Powrót Mrocznego Rycerza to chyba jeden z tomów kolekcji od Franka Millera, o której wspomniałem. Ja posiadam tom 3. Rasę Panów. Nie wiem, czy masz może ulubioną kreację Batmana? Ja póki co zgłębiam temacik, ale ten stary Batman z kolekcji, o której mówimy jest wyjątkowo klimatyczny.

Poza tym, chciałem dopytać Ciebie i Azjanę o pracę przy komiksie, bo tego też jestem ciekaw. Jak wygląda praca przy scenariuszu i czym się różni od pracy nad opowiadaniem. Czy podobają się Wam takie zadania? Samo rysowanie jest kompletnie pełną dyscypliną i wymagałaby oddzielnego wątku, tak mi się wydaje.

Z mang chciałem całkiem niedawno zdobyć Rycerzy Zodiaku (Saint Seya), ponieważ byłem wielkim miłośnikiem tego anime, które leciało na kanale RTL! Niegdyś nieświadomie rysowałem postacie do zabawy korzystając z japońskiej kreski.

 

post scriptum, tutaj chyba nie można tagować użytkowników, więc tego nie zrobiłem, ale liczę że znajdziecie siebie w moim poście.

Mnie lepiej o rysowanie komiksów nie pytać. xD Po pierwsze: wspomniany przeze mnie projekt zrobiłam kilka lat temu, po drugie: rysowałam na żywioł, bez wcześniejszego scenariusza i planu.

post scriptum, tutaj chyba nie można tagować użytkowników, więc tego nie zrobiłem, ale liczę że znajdziecie siebie w moim poście.

Myślę, że większość z nas korzysta z zakładki ostatnie komentarze, więc wpadamy, jak się gwiazda zaświeci :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Tak, Powrót Mrocznego Rycerza jest od Millera. Ale nie mogę powiedzieć, żebym miał ulubioną kreację Batmana, bo szczerze mówiąc nigdy nie byłem wielkim fanem Batmana jako takiego. Samo Gotham, klimat i przeciwników doceniam, ale Batman miliarder-najlepszy detektyw-najlepszy wojownik nigdy mnie nie pociągał. Wole go od Supermana, ale nigdy nie byłem fanem nikogo z wielkiej trójki od DC. Jasne, lubiłem oglądać TAS czy grać w serie Arkham, ale to tyle.

O rysowaniu komiksu też nic ci nie powiem, bo się na tym nie znam. Ja piszę tylko scenariusz, współpracuje z rysowniczką która za resztę odpowiada.

Jeśli chodzi o pisanie scenariusza do komiksu – jest wiele elementów wspólnych z pisaniem opowiadania. Tak samo musisz dobrze wymyślić bohaterów, zaplanować ciekawa i spójną fabułę, wykreować ciekawy świat. Element planowania historii jest zbliżony, różnice są przy samym pisaniu. Przede wszystkim trzeba przestawić się na nieco inny tryb myślenia. Komiks powinien jak najwięcej pokazywać samym rysunkiem, bez zasypywania ścianami tekstu. Trzeba trzymać w ryzach dialogi (co mnie boli, bo lubię przy dialogach popłynąć), trzeba też myśleć bardziej przestrzennie i szczegółowo, żeby móc dokładnie przedstawić wizję rysownikowi, tutaj nie ma miejsca na wyobrażanie sobie przez czytelnika wyglądu konkretnych elementów (ok, oczywiście upraszczam). Do tego nie piszę całej fabuły ciągiem, ale scenami do rozrysowania. Ale tak naprawdę to, jak taki scenariusz wygląda zależy od kwestii tego, jak wygląda współpraca z rysownikiem.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Sonato, a czy możesz rozwinąć myśl o ograniczeniach w komiksie, których nie doświadczasz w tekście? Jestem ciekaw Twojego punktu widzenia, bo to naprawdę dobry temat – różnice między tymi mediami.

Oczywiście. W komiksie nie da się wyrazić wszystkiego, tylu myśli bohaterów i ich słów, a obrazy, które zastępują opisy w tekście pisanym, są ograniczone zdolnościami plastycznymi, które w moim przypadku nie są zbyt wielkie. Często, gdy rysowałam komiks, łapałam się na tym, że po prostu do narysowanego obrazka dorabiałam długaśną, zupełnie niekomiksową narrację, która zajmowała ponad połowę obrazka i ciągnęła się stronami, zanim przeszłam do jakiejś akcji. Stwierdziłam, że skoro, kiedy próbuję zrobić komiks, wychodzi opowiadanie, to znaczy, że nie do tego zostałam stworzona :) Albo po prostu, skoro czytałam mało komiksów, a dużo książek, nie jestem przyzwyczajona do takiej oszczędnej w słowach formy.

Słuchaj, Mersayake, ostatnio moja miłość do komiksów odżyła, więc trafiłeś na dobry czas z tym wątkiem <3

 

Wychowywałem się na Asterixach i Kaczorach Donaldach, a potem, po latach, wszedłem w komiks dla dorosłych dzięki Sandmanowi, którego uważam za jedną z najlepszych historii nie tylko w dziejach komiksowego medium, ale w ogóle w kategorii opowieści wszelakich. Potem czytałem trochę różności i typowo superbohaterskich (powiedzmy: amerykański mainstream), i tych “innych” – klasyki takie jak “Maus”, “Persepolis”, “Fun Home”, “Blankets”, a poza tym wszystko, co się jeszcze nawinęło w bibliotece. Napisałem nawet parę artykułów o komiksach do skromnego periodyka kulturalnego :D

A parę miesięcy temu w moje ręce wpadły zeszytowe, amerykańskie wydania komiksów... I pasja się odrodziła. Ostatnio np. Batmany albo świetny “Daytripper”, teraz “Saga” i “All-Star Superman”.  Uwielbiam to medium i ubolewam, że jest w Polsce traktowane po macoszemu.

O stworzeniu scenariusza zawsze marzyłem, ale nigdy się za to nie zabrałem, bo nie chciałem pisać bez rysownika i bez celu. Więc jakby znalazł się tu jakiś chętny... to zapraszam do rozmowy ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wychowałem się na komiksach o Asterixie, Kaczorach Donaldach, a także pożyczanych od starszego brata komiksach superbohaterskich od wydawnictwa TM-Semic. Następnie były Wiedźminy Polcha i Parowskiego z Fantastyki oraz Thorgale. Potem miałem bardzo długą przerwę, od czytania komiksów, która skończyła się w zeszłym roku. Zakupiłem między innymi dwie tomy serii Punisher Max oraz cały run Superior Spider Man. A teraz na rozkładzie mam Extraordinary X-men. Z nowszym publikacji ogarniałem również wszystkie tomy Wiedźminów od Dark Horse. 

Ogólnie ostatnio wkręciłem się w komiksowe medium i mam już upatrzonych parę pozycji spoza nurtu superbohaterskiego. Zresztą zawsze sądziłem, że fantastyka i komiks wzajemnie się uzupełniają :)

Arnubisie, piszesz:

 

… Batman miliarder-najlepszy detektyw-najlepszy wojownik nigdy mnie nie pociągał. Wole go od Supermana, ale nigdy nie byłem fanem nikogo z wielkiej trójki od DC. Jasne, lubiłem oglądać TAS czy grać w serie Arkham, ale to tyle.

A ja powiem Tobie, że patrzę na Batmana, jak na niestrudzonego wojownika, który sam doprowadził siebie do super-bohaterskiej kondycji i dla mnie ten element jego historii jest niebywale inspirujący. Z drugiej strony można mieć problem z tymi postaciami (Wielką Trójkę od DC), kiedy twórcy odbierają im ludzki element popełniania błędów. Taki Superman bywał często dla mnie nieciekawy ze względu na kreację nowoczesnego rycerza na białym koniu, który wychodzi bez szwanku z każdej opresji. Zapewne podobne problemy miewa Batman. To chyba byłby problem słabego napięcia i drżenia o to, czy wszystko pójdzie po myśli... Bo zawsze w końcu idzie, tak czy owak.

 

funthesystem piszesz:

 

Wychowywałem się na Asterixach i Kaczorach Donaldach, a potem, po latach, wszedłem w komiks dla dorosłych dzięki Sandmanowi, którego uważam za jedną z najlepszych historii nie tylko w dziejach komiksowego medium, ale w ogóle w kategorii opowieści wszelakich.

Chyba wszyscy mamy takie doświadczenie z Asterixami i Kaczorami Donaldami, w tym ja również. Chociaż jak wspomniałem – nie miałem takiego super dostępu. Niemniej wgryzam się aktualnie w Sandmana i podzielam Twoje zdanie. Ta historia jest niesamowita, magiczna i przenosząca w Świat Snów. Czytałeś może dalsze serie bazujące na Sandmanie? Zarejestrowałem fakt, że istnieją, ale chyba póki co wchodzą dopiero na nasz rynek.

Poza tym Neil Gaiman jest dla mnie zagadkowym pisarzem, ponieważ czytałem jego Amerykańskich bogów i... Nie wiem sam, bo podobały się, ale coś tam nie pasowało mi. Mimo wszystko zamierzam sięgnąć po Mitologię nordycką. Jeśli za książkę lub dwie, nie wyrobię sobie pełnej aprobaty... to nie wiem, będzie koniec świata. Chciałem ogólnie powiedzieć, że zagadkowość Neila tkwi w wielości mediów. Scenariusze do Doctora Who, Sandman – dla mnie bomba, ale do książek próbuję się przekonać. Sam wykład od niego Make Good Art (polecam, był na YouTube) jest genialny. I co tutaj myśleć teraz?!

 

Poza tym powiedzieliście tutaj co nieco o robieniu komiksów. Za co dziękuję Arnubisowi i Sonacie, niech i będzie – Tobie też, Azjano! kam_mod, co prawda śledzisz jak na razie, co my tutaj skubiemy, ale dzięki też za obecność.

Tak myślę sobie, że praca przy samym scenariuszu to jednak niewdzięczna robota, jeszcze bardziej od pisania zwykłej prozy! Przy komiksie zazwyczaj mówi się przede wszystkim o rysowniku. Osobiście nie przeszkadzałby mi taki układ, bo nie jestem typem frontmana, ale mam wrażenie że przy filmach, czy właśnie w komiksach pomija się omówienie scenariusza. Myślicie, że to właściwa miara? W tym sensie, że tekst, kompozycja i układ fabularny w tych mediach nie jest aż tak ważny? A może kwestia tego, że wiele jest do wybaczenia, bo jak ładne obrazy to dobrze idzie, a że coś tam się nie zgadza, to eee, dobra tam.

Mersayake, jeśli nie liczyć Tetfola, reszta miała wznowienia :-) A, jeszcze z takich “średnio zakurzonych”, nie starych, ale nie nowych: “Bez honoru” i “Transmetropolitan są świetne (ten drugi tytuł miał niedawno wznowienie w formie zbiorczej). Warto też sięgnąć po “Ikigami” (manga, dystopia) i Uzumaki (”Spirala”, horror, niby infantylny, a jednak mocno wkręca nastój).

Przy komiksie zazwyczaj mówi się przede wszystkim o rysowniku. Osobiście nie przeszkadzałby mi taki układ, bo nie jestem typem frontmana, ale mam wrażenie że przy filmach, czy właśnie w komiksach pomija się omówienie scenariusza.

Nie mam zielonego pojęcia skąd wziąłeś taką teorię. Nie wydaje mi się, żeby scenarzyści w komiksach byli niedoceniani. Wśród największych nazwisk komiksu dużo łatwiej znaleźć scenarzystów (Lee, Moore) albo jednocześnie scenarzystów i rysowników (Mignola, Miller) niż tylko rysowników. Jasne, rysunki to jest to co pierwsze dostrzegasz w komiksie, one bardzo łatwo mogą odrzucić albo przykuć uwagę, ale bez dobrego scenariusza nie zrobisz świetnego komiksu. Świetne rysunki uciągną naciągany scenariusz, ale i tak wyjdzie co najwyżej średniak. Inna sprawa, żę przy komiksowych superbohaterskich tasiemcach między zeszytami często zmieniają się i scenarzyści i rysownicy. No bo widzisz, scenarzysta nie odpowiada tylko za napisanie tekstów, które pojawiają się w ramkach. Scenarzysta jest odpowiedzialny za wymyślenie całego świata, kreację bohaterów, poprowadzenie historii – jasne, często konsultujesz takie sprawy z rysownikiem, ale to jednak twoja robota. Podsumowując: nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na pytanie dlaczego scenarzyści są niedoceniani w świecie komiksów, bo wcale nie są. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Rosiński/Van Hamme – wiadomo o kim się mówi.

Ale już Sandmana kojarzy się tylko z Gaimanem, a rysowników było tam trochę.

Też nie wydaje mi się, żeby sukces komiksu zależał od rysownika. Może w latach 80-90, kiedy szeroko pojęta popkultura nie była jeszcze tak rozwinięta, czytelnik wiekszą uwagę zwracał na rysunki, jednak teraz pierwszorzędną rolę gra fabuła. Bez niej dobry komiks nie może się obejść. 

Z kontynuacji Sandmana czytałem Dreaming, ale nie dorównuje oryginałowi. Nie jest to złe, ale scenarzyście wydaje się, że czuje Gaimana. Niestety nie czuje, nie w pełni.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Arnubisie, może palnąłem głupotę bez większego przemyślenia, ale powiem o co mi chodziło. Myślałem o przeciętnym odbiorcy, który nie znajduje czasu albo chęci na zgłębianie takich spraw, jak scenarzyści, czy cały proces powstawania dzieła. Trudno nie zgodzić się, że dla miłośników fantastyki kwestia tego, kto jest odpowiedzialny za fabułę, jest istotną informacją. Żeby nie być gołosłownym, mogę ze wstydem przyznać się do takiego ignoranctwa wcześniej, a może nawet jeszcze dzisiaj!

Macie fajny punkt widzenia mówiąc o konieczności dobrego scenariusza. Takie rzeczy interesują mnie ostatnio. Na przykład możliwa praca przy projektowaniu gier. Fascynuje mnie zmienna rola pisarza, przekraczająca granice prozy. To ciekawe, jak zapatrują się na taką przygodę sami pisarze. Czy mają opory przed scenopisarstwem, czy takie zadania stanowią dla nich odświeżające wyzwanie?

Na przykład możliwa praca przy projektowaniu gier. Fascynuje mnie zmienna rola pisarza, przekraczająca granice prozy. To ciekawe, jak zapatrują się na taką przygodę sami pisarze. Czy mają opory przed scenopisarstwem, czy takie zadania stanowią dla nich odświeżające wyzwanie?

Kto może, to pcha się w inne formy, na których można zarobić ;) Czyli właśnie gry, filmy. Czasem teatr. Wiem, że Orbitowski pracuje przy tworzeniu jakiejś gry, słyszałem o paru pisarzach, którzy wręcz przerzucili się na pisanie gier zamiast prozy. Nie kojarzę natomiast żadnego aktywnego obecnie pisarza (oprócz naszego redaktora Cetnarowskiego), który spróbowałby ostatnio sił w komiksie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Aneta Jadowska właśnie wypuściła komiks wraz z Babińską. 

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Wybrałem się dzisiaj na wystawę “Sztuka DC. Świt Superbohaterów”. (Jest w Łodzi). Jestem ogólnie zadowolony, że mogłem skorzystać z atrakcji i rozczarowany wykonaniem organizatorów. Nie będę wchodził w szczegóły, ale wystawę skierowano do dzieci lub raczej do nikogo. To co najmocniej rzuca się w moje oczy, to jest kwestia porzucenia kontekstów, jakby ludzie wystawiający tę sztukę nie znali komiksów od DC. Co więcej były przecież materiały wideo do obejrzenia, na których twórcy pracujący przy komiksach czy filmach opowiadali o tym, że ci superbohaterowie to współczesna mitologia i temu podobne. Było też jedno wideo, które prezentowało ciekawe połączenie filmowych scen oraz komiksowych plansz. (Dla jasności te materiały były przygotowane przez DC). Uważam, że właśnie tego zabrakło ze strony organizatorów – opracowania wystawy, aby uporządkować i pogłębić doświadczenie z superbohaterami. Szkoda zmarnowania potencjału tej sztuki.

Jeśli tylko dobrze to zaobserwowałem to, ludzie przechodzili wystawę w pół godzinki, a bilet normalny kosztował 32 złocisze. Poza tym w sklepiku było jeszcze ciekawiej, a breloczek 40 złotych. Dwa małe kubki (na oko 100 ml) 75 złotych. Komiksy oczywiście też po zawyżonej cenie. Dlatego śmiem twierdzić, że organizacja po macoszemu, jakby najważniejsze żeby w papierach się zgadzało. Niemniej zamierzam mieć miłe wspomnienia, bo jak już wiecie lubię DC i cieszę się z możliwości pooglądania tego wszystkiego, co na wystawie znalazłem.

Całkiem niedawno miałem okazję przeczytać dwa komiksy. “W poszukiwaniu nadziei” (tom 3.) z cyklu Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni, seria DC Odrodzenie oraz “Ostatnia krucjata” prolog do trylogii Batmana, Mrocznego Rycerza Franka Millera (komiks antybohaterski albo komiks o bohaterach ze skazą, z problemami). Nie będę opisywał teraz moich wrażeń, ale pomyślałem, że można porozmawiać o twórczej pracy na podstawie małego spostrzeżenia. Zwłaszcza, że ostatnio był pokrewny temat o sztampie.

 

Dwa komiksy. Jeden bardzo prosty. (Niby ładny). Kreska płynnie prowadzona, krągłe kształty, prosta paleta jasnych barw – jednym słowem nieskomplikowane środki wyrazu. Drugi komiks znacznie inny. (Niby brzydki). Łamiąca się kreska, koślawe kształty, ciemne kolory jakby do każdego dodano nieco szarości – środki wyrazu zdecydowanie niejednoznaczne. Fabularnie rzecz ma się podobnie: pierwszy przedstawia kosmicznych gliniarzy w walce z oprychami, drugi pokazuje starego Batmana mającego problemy wychowawcze z Robinem, odczuwającego coraz większe zmęczenie fizyczne... I dodatkowo w tle Joker w psychodelicznym wydaniu.

 

Rysuję ten kontrast, aby zaprosić do luźnej rozmowy, zachęcenia do wniesienia wolnych wniosków. A pytania rzucam dla pomocniczej nawigacji. Bo czy umiecie cieszyć się z prostych historii? Docenić proste środki wyrazu? Czy utwór musi uderzać w poważną tematykę? Czy pewnego rodzaju chropowatość, nie-ładność i elementy szarości są atrakcyjne? Czy ten kontrast i cały temat traktujecie jako konflikt kultury wysokiej oraz kultury niskiej? I czy tak widzicie szeroko rozumianą kulturę? w sensie niska – wysoka. Bo czy komiks jest gorszy od książki?

 

 

Powiem tak, mam w swojej skromnej kolekcji dwa zeszyty Marvela: Tajną Wojnę i Avengers: Disassembled. Jeśli chodzi o konwencję rysunkową, są utrzymane w podobnym klimacie, co wstawiony przez Ciebie pierwszy rysunek. Historie w nich przedstawione nie są może nudne, ale jednocześnie nie powalają, choć Avengers: Disassembled jest może nieco ciekawsze, mroczniejsze. W kontraście do tego, mam kolekcję Sandmana. Trudno te dwie rzeczy w ogóle ze sobą porównywać. W skrócie: jeśli chodzi o takie sztampowe rozwiązania w komiksach, to można sobie taki komiks przeczytać i nawet mieć z tego jakąś przyjemność, ale nie ciągnie mnie, żeby do nich wracać. A Sandman jest jak dobre wino, można do niego wrócić i odkryć nowe warstwy znaczeń, nowe odniesienia, których się wcześniej nie wyłapało. To jest komiks tak dobry, że mimo iż od niemal roku mam wszystkie tomy, to leży na półce i czeka, aż będę mogła przeczytać kolejny zeszyt z uwagą, na jaką zasługuje. 

W dużym skrócie – niektóre komiksy nadają się do czytania w tramwaju, a inne wymagają skupienia. 

Bardzo często taka nietypowa, dziwna czy brzydka kreska towarzyszy dużo bogatszej historii. Myślę, że ma to związek z tym, że tworząc taką historię, chce się zrobić prawdziwe dzieło sztuki. Chcąc zrobić coś rozrywkowego celuje się w estetykę jak najszerszego grona odbiorców. Nie ma w tym nic złego, ale ciężko te dwie rzeczy porównywać. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Dobra, żeby Wilk nie wyszedł na jakiegoś zgreda, to też polecam Torment (o ile to o Spider-Mana chodzi) i też gorąco polecam Rorka, choć tylko 2 zeszyty czytałem, ale, bogowie, jaki to ma klimat <3.

Sandman też petarda, no i klasyki w stylu Tytusa, Thorgala, czy nawet Kajko i Kokosza, też spoko. Z superbohaterskich jeszcze “Weapon X” o genezie Wolverine’a był fajny. Niestety generalnie moje drogi z komiksami się rozeszły...

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Hej, Rosebelle. Fajnie, że dołączyłaś do wątku ;-) Napisałaś ciekawe rzeczy. Faktycznie, Sandman jest super. Element mitu i zabawy mieszania fantastyki z rzeczywistością są w nim wyjątkowe. Wiesz, niewątpliwie jest tak, że proste historie nie zapadają w pamięć i szybko umykają. Ale mogę powiedzieć, że dla mnie fabuła ucieka w nich na drugi plan, a staram się wczuć w bohaterów, którzy symbolizują pewne wartości i gdzieś na tym poziomie utożsamiam się z tymi historiami.

Hej, Bailout. Miło, że tu zajrzałeś. Zaraz włączam wyszukiwarkę, żeby sprawdzić Rorka, który na razie nic mi nie mówi. Tytusa widzę przez mgłę, a jeszcze mniej Kajko i Kokosza. Swego czasu lubiłem kreskówki z X-Menami, a Wolverine’a lubiłem najbardziej. Wiadomo, inaczej się nie da. A do Thorgala to może nawet zajrzę, bo chyba wstyd nie poznać twórczości Rosińskiego. Pilnuj gangu na Discordzie, mam nadzieję, że serwera jeszcze nie wywaliło devil

No tak, tylko ja na przykład uważam, że bohaterowie z problemami są dużo ciekawsi i bardziej ludzcy. Dlatego nigdy nie przepadałam za Supermanem czy Kapitanem Ameryką. Wydawali mi się zbyt perfekcyjni, żeby ich dokonania wzbudzały ciekawość. Nawet w filmach strasznie mnie pod tym względem wkurzali, chociaż twórcy adaptacji bardzo starali się dodać trochę plam do tych śnieżnobiałych płaszczyków. Poza tym ich historie zawsze były mocno przewidywalne.

Jeśli chodzi o superbohaterów to od dawien dawna na szczycie mojej listy znajdują się X-meni, Iron Man i Dr. Strange. X-meni w ogóle są ciekawym przykładem, bo to komiks o uprzedzeniach rasowych i pokazuje do czego mogą prowadzić lęki przed odmiennością w przystępny i usiany przygodami sposób. Teraz ostatnio wyszły nowe fajne komiksy o X-menach: House of X, Marauders i X 2019. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

A to dobry temat jest, bo Superman miał taki perfekcyjny obraz, trochę popadający w szlachetnego rycerza bez białego konia. Była to pewnego rodzaju odpowiedź na kontekst dziejowy – kryzys gospodarczy w latach ‘30. Myślę, że postać Supermana może symbolizować samotność, opuszczenie, (nomen omen) wyalienowanie i zapomnienie – przecież ludzie nie znają swojego wybawcy. Fakt, że niekiedy superbohaterowie wychodzili bez szwanku, zwłaszcza we wcześniejszych utworach kina. Jednak ten obraz powoli się zmienia np. za sprawą odświeżania prac Franka Millera czy Allana Moora. W efekcie pojawiają się seriale jak “Watchmeni” czy nawet “Swamp Thing”. Ogólnie, mam wrażenie, że rośnie zainteresowanie motywem antybohatera lub bohatera ze skazą, z problemem. I to jest fajne ;-)

O ile dobrze pamiętam filmy Linkary (krytyk komiksowy z YT), po sukcesie Batmana od Millera w latach 90-tych, nastąpił wysyp antybohaterów od twórców, którzy nie zrozumieli idei antybohatera, więc zamiast skomplikowanych postaci, czytelnicy dostali mnóstwo zgrzytających zębami mięśniaków z wielkimi działami.

 

Sama z komiksów to czytam teraz głównie mangę. Jeden z tytułów, którego polskie wydanie śledzę, jest ‘One-Punch Man’ – historia o samozwańczym bohaterze, potrafiącym zmiażdżyć dowolnego przeciwnika jednym ciosem. W teorii jest to parodia shonenów (komiksów akcji, skierowanych w teorii do chłopców), ale im dalej, tym robi się bardziej serio. Jednym z motywów jest organizacja formalnie zrzeszająca superbohaterów oraz jej nieprawidłowości oraz walki wewnętrzne. Co ciekawe, podobne motywy nie są obce w komiksach japońskich, bo w “My Hero Academia” też jest wątek błędów w systemie regulującym działania superbohaterskie.

Hej, Ajzan. Dopisujesz dobrą ciekawostkę. Z chęcią ugryzę ten temat kiedyś i poszukam informacji. Trudno odnieś się do komiksów, których się nie poznało, ale sama kwestia wykorzystania motywu jest interesująca. Bo to zawsze będzie pytanie, czy autor nie zrozumiał idei? A może przełożył koncept na swój język? Lubię takie rozważania z pogranicza szeroko pojętej sztuki. Myślę, że często ta kwestia, którą tu poruszamy, nawiązuje do problemu z twórczością na sprzedaż a twórczością... no właśnie jaką?

One-Punch-Man kojarzę jako postać z popkultury i wiedziałem też, że jest z mangi. Niedawno był temat na Discordzie o mandze i o shonenach (typu Naruto i inne). Sam nie miałem okazji sięgnąć po mangę, ale wiele dobrego słyszę o tych komiksach, więc pewnie się skuszę w końcu. Motyw, który tu przedstawiłaś brzmi wystarczająco zachęcająco.

Co do “One Punch Man” mój mąż ma taką teorię, która wydaje mi się ciekawa: one-punch man ma pokazywać, że przeszkody są w życiu cenne. Jeśli rzeczywiście przyjrzymy się bohaterowi, łatwo możemy zobaczyć, że mimo iż z łatwością pokonuje swoich przeciwników, tak naprawdę jest nieszczęśliwy. W jego życiu nie ma żadnych wyzwań i przeszkód, które wymagałyby od niego wysiłku. Jego historia ma pokazać czytelnikom, że nie ma nic złego w przeciwnościach losu, że tak naprawdę tylko tak długo, jak długo mamy trudności, z którymi się mierzymy, nasze życie ma jakikolwiek sens. 

Co sądzisz o tej interpretacji, Ajzanie?

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Dziękuję Mersayake za przypomnienie i przepraszam za tak późną odpowiedż. Według mnie taka interpretacja ma sens. ONE, autor oryginalnego webkomiksu, lubi motyw brutalnego zderzania supermocy z rzeczywością. O to samo mniej, więcej chodzi też w jego innym komiksie pt. "Mob Psycho 100", gdzie główny bohater uczy się, że posiadanie potężnych mocy parapsychicznych nie czyni nikogo od razu lepszym od innych.

Normalnie, gdyby cisza radiowa padła po moim pytanku, to bym nie donosił na krzykopudełku, a tak to wywołałem do wątku i myślę, że nic złego się nie zadziało z opóźnieniem. A samo pytanie i odpowiedź to bardzo ciekawa sprawa, bo sama koncepcja z przeciwnościami losu brzmi intrygująco. Trzeba tu discordowiczów zwołać, bo jest tam kilku speców od anime ;-)

Zasadniczo większość Shonenów, jak nie wszystkie, mówią o tym, że trzeba mieć cel w życiu i do niego dążyć. Każdy bohater ma ten cel i przechodzi trudności, więc One Punnch Man naturalnie tych trudności mieć nie może, jeżeli manga ma być realną parodią. Bohater nie ma się czym przejmować i tego sensu też jest niewiele, widać to trochę po tym, że bardziej przejmuje się wyprzedażą w ulubionym sklepie niż zagorzeniem poziomu SMOK etc. Jeśli się zastanowić zawsze ten motyw gdzieś tam był, ukryty między warstwami parodii i epickich walk.

Ale mam wrażenie, że autor się nie ogranicza do tego, ponieważ dzięki parodiowaniu Shonenów, może pojeść do tej życiowej motywacji z innej perspektywy, właściwie z wielu perspektyw. Najlepszym przykładem jest Garou (wspomnę, że nie czytam mangi tylko śledzę anime), on ma twardą motywację, bardzo dobrze zarysowaną, dąży do swojego celu, ale mam wrażenie, że przez tego chłopca z książką o bohaterach, zaczyna się zastanawiać czy ten cel jest wart pracy. To jest chaotyczny antagonista, przynajmniej tak mi się wydaje, więc nawet jeśli przeciwieństw jest ogrom, nie zawsze musimy dostrzegać w tej drodze sens.

Ja mam wrażenie, że autor nie tyle chce pokazać, że nie ma nic złego w przeciwnościach losu, co na podstawie bohaterów próbuje pokazać indywidualne podejścia i ich konsekwencje. U Suiryu także widzimy odmienne spojrzenie.

P.S. Merseyake mnie zawołał z discorda, dzięki.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ano, ciekawe spostrzeżenie. W sumie fajnie by było, gdyby na przykład Genos postanowił zostać jednak “złym bohaterem” i walczyć z One Punchem, chociaż pewnie wiadomo, jak to się skończy XP

A Garou jest super antagonistą. Jakkolwiek uważam drugi sezon OPM za sporo gorszy od pierwszego, to jednak ta postać im się bardzo udała. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Ja też czytałam trochę złego o drugim sezonie, głównie w strefie technicznej, że animacja nie jest tak wspaniała.

Ja osobiście zauważyłam zmianę w sposobie prowadzenia narracji od momentu wejścia na scenę Garou. Wcześniej wątki leciały prosto po kolei (wprowadzenie → Dom Ewolucji → początki w POSS → meteor → Król Głębin → Boros → King), a potem na przemian jest Garou, turniej walk, Stowarzyszenie Potworów i trochę jeszcze, przez co robi się trochę bałagan.

A Garou jest super antagonistą. Jakkolwiek uważam drugi sezon OPM za sporo gorszy od pierwszego, to jednak ta postać im się bardzo udała.

Moim zdaniem to jest najlepsza rzecz, która przydarzyła się tej serii, brakowało psychologicznie złożonego bohatera, a tutaj proszę i King i Suiryu i przede wszystkim Garou. Mi animacje się podobały i podoba mi się to jak autor wybrnął z problemu trudniejszego przeciwnika od najpotężniejszej istoty we wszechświecie.

Co do bałaganu się zgodzę, z tego powodu też czasem bywało nudno.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Nie uważam, żeby animacje były złe, ale nie były tak dobre, jak w sezonie pierwszym, co wynika z tego, że pracowali nad nimi inni animatorzy i chyba nawet inny reżyser.

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Podobny problem z rozciągnięciem fabuły, przez który cierpią niezłe wątki, zaobserwowałam w mandze Kuroshitsuji. Ostatni oficjalny arc ciągnie się od jesieni 2015. roku (rozdziały wychodzą co miesiąc) i nawet fani zaczęli narzekać na tempo akcji oraz rozlazłość fabuły (w tym kilkurozdziałowe flashbacki). Jak dla mnie tutaj niezłym rozwiązaniem byłoby podzielenie tego arku na kilka mniejszych.

A ja się dowiedziałem, że autor chcę pisać mangę bez określonego końca, kiedy byłem pewien, że zostało może dziesięć odcinków, bo wszystkie wątki, które od początku tak fajnie zarysował i stworzył, pozamykał. Nie spodziewałem się tego, życzę żeby ta seria była dobra, ale nie wiem gdzie ona znajdzie kolejne luki w przeszłościach bohaterów i inne elementy, aby podkręcić fabułę. Prawda, ma ich kilka, ale wciąż za mało. Chodzi o Black Clover.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

To już chyba podchodzi pod rynek mangowy w Japonii. Coś kojarzę komentarze na ten temat przy zakończeniu “Bleacha”.

Tak tak, boję się, że rozciągnie serie jak One Piece, nie mam tyle życia, na oglądanie XD

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Jeśli komuś nie przeszkadza czytanie komiksów na ekranie, to do złapania Marvel rozdaje paczkę 12 historii (wydania zbiorcze, czasem pierwszy tom, czasem cała seria) TUTAJ Do złapania m.in. takie klasyki jak Civil War czy Dark Phoenix.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Ja właśnie myślałam, czy by nie wspomnieć tutaj o Marvelu (i przy okazji DC), ale w związku z ostatnimi niewypałami wydawniczymi.

A wspominaj, po to jest wątek :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dobra, więc zarówno Marvel jak i DC zaliczyli w niedawnym czasie identyczne wpadki wydawnicze.

Marvel ma ich chyba ze trzy, ale największą jest nowa inkarnacja grupy (sic) New Warriors, którą można opisać krótko efekt intensywnego przeglądania Tumblra przez pełne pół godziny. Na członków składają się bliźniaki Safespace i Snowflake, z których jedno jest niebinarne, dzieciak na internetowym gazie, mający obsesję na punkcie memów, otyła dziewczyna z magicznym plecakiem (nazywana przez Internet Dorą, dla której czas i życie nie były łaskawe) oraz współczesny nastoletni wampir.

DC zaś rozgniewał fanów nowym tytułem z serii Elseworld, czyli nie powiązany z główną linią fabularną, “Gotham High”. Już sam tytuł wiele wyjaśnia, ale trailer dolewa oliwy do ognia. Oprócz kalki z Riverdale i trójkąta między Batmanem, Jokerem i Catwoman, ludzi najbardziej w tym przypadku wkurza to, iż autorka rzekomo dała do historii dużo od siebie, z Seliny zrobiła self-inserta do fantazji o trójkącie, a z Bruce’a pół Azjatę ze strony matki.

Z tego, co się zorientowałam, w obu przypadkach chodzi o rzekome pchanie pewnych idei na siłę i alienację starych i potencjalnych nowych odbiorców, bo w sumie nie wiadomo, dla kogo to wszystko. Krótko mówiąc: nieudana próba dotarcia do współczesnego czytelnika.

Spraw­dzi­łem linki i już mówię, co mi się po­my­śla­ło.

W ogóle to nie je­stem tak przy Ma­rve­lu, ale DC jak naj­bar­dziej. Azja­tyc­ka wer­sja mło­dzie­żo­wych przy­gód Bruce’a Wayna. Naj­bar­dziej ze wzglę­du na mło­dzie­żo­wy cha­rak­ter utwo­ru i sek­su­al­ną wa­ria­cję hi­sto­rii. Nie spo­dzie­wa­łem się, że tak to po­wiem, ale to nie mój Bat­man. Kre­ska wy­da­je się man­go­wa, ale to Wy le­piej umie­cie stwier­dzić. Z jed­nej stro­ny po­wie­dział­bym, że mi się nie po­do­ba, ale z dru­giej stro­ny wiem, że do ta­kiej kre­ski nie je­stem przy­zwy­cza­jo­ny przy Bat­ma­nie (cho­ciaż wi­dzia­łem cie­ka­we sty­li­za­cje w tym kie­run­ku).

Temat cie­ka­wy, bo sam wi­dzia­łem ma­te­ria­ły, w któ­rych oma­wia­no kie­run­ki jakie obie­ra­ją twór­cy ko­mik­sów. Sły­sza­łem o po­sta­ci na­wią­zu­ją­cej swymi ko­rze­nia­mi do Mek­sy­ku w ra­mach kon­flik­tu na osi Ame­ry­ka – Mek­syk. Wi­dzia­łem, że w uni­wer­sum Aqu­ama­na po­wsta­wa­ła ko­bie­ca bo­ha­ter­ka. Ko­mik­so­we me­dium do­łą­cza do nowej fali te­ma­tycz­nej, która na­wią­zu­je do pro­ble­mów dys­kry­mi­na­cji czy też pro­ble­mów do­świad­cza­nych przez mniej­szo­ści. To nie jest łatwy temat, bo jak przy każ­dym nur­cie ide­owym, są ar­ty­ści szcze­rze two­rzą­cy w duchu idei, które wy­zna­ją. Ale są też ar­ty­ści, któ­rzy pod­pi­na­ją się pod modę, nie czu­jąc ducha da­ne­go nurtu, kreu­ją ko­mer­cyj­ne dzie­ła. A są jesz­cze różne wraż­li­wo­ści. Jeden chce mówić spo­koj­nie, drugi gniew­nie itd.

Ro­zu­miem, że z tego, co udało Ci Aj­za­nie do­wie­dzieć, re­ak­cje wy­ra­ża­ją nie­chęć do kie­run­ków, w któ­rych po­szły czo­ło­we wy­daw­nic­twa. Jak wspo­mnia­łem, Bat­man mnie nie prze­ko­nał we wspo­mnia­nej aran­ża­cji. Tro­chę nawet mi szko­da, że to idzie w takim kie­run­ku i za­sta­na­wiam się, czy to cho­dzi o prze­rzu­ce­nie ame­ry­kań­skie­go pro­duk­tu na azja­tyc­ki rynek. Taka teo­ria ze sko­kiem na kasę. Tro­chę le­piej pre­zen­tu­je się “New War­riors”. Po­słu­cha­łem nawet tego, co miał do po­wie­dze­nia twór­ca od­świe­żo­nej serii i nie pre­zen­tu­je się tak dra­ma­tycz­nie. Nie wiem, czy sam od­na­la­zł­bym się w tych hi­sto­riach ko­mik­so­wych...

Więc jak Twoje wra­że­nia, Aj­za­nie. Dzię­ki za no­win­kę :-)

Arnubisie, dzięki za link z komiksami za darmoszkę!

Komiksowe medium dołącza do nowej fali tematycznej, która nawiązuje do problemów dyskryminacji czy też problemów doświadczanych przez mniejszości.

Jakie dołącza? Proszę cię, a niby o czym byli od zawsze X-meni? Tylko niektórzy twórcy potrafią robić takie rzeczy z subtelnością większą niż cios maczugą w łeb. 

O New Warriors słyszałem, trójkąt z Gotham High nie kojarzyłem i chyba kojarzyć nie chciałem :P

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Miałem na myśli, że dołącza do nowej fali tematycznej, w sensie wrażliwości na konkretne punkty tematyczne. Bo że komiks jako medium próbował odpowiadać na potrzeby czasów, to jasne – chyba stąd się wzięły opowiastki graficzne z Supemanem włącznie. Ale muszę przyznać, że nigdy nie patrzyłem na Xmenów pod kątem wykluczenia. W moim dzieciństwie wydawali się po prostu fajowi. Swoją drogą mógłbyś Arnoldzie pochwalić się tu rysunkiem z komiksu, do którego napisałeś scenariusz.

Nie bardzo chciałam na to zwracać Ci uwagę, Mersejk, ale jestem kobietą. ^^

A co do tematu:

W całej tej sytuacji najbardziej intryguje mnie ten brak subtelności. Mogłoby się wydawać, że wytwórnie takie jak Disney, Marvel czy DC, o których bogatej historii książki można pisać, będą wiedzieć, jak się do tego zabrać. Mógłby być chyba z tego osobny temat do Hyde Parku, bo problem niezgrabnego wprowadzania aktualnych tematów sięga daleko poza komiksy.

Według mnie największy kłopot tkwi w tym, że idee, mniejszości, narodowość lub wyznania reprezentowane przez takich bohaterów, są ich całą istotą, a nie tylko elementem czyniącym takie postaciami ciekawszymi.

Komiks jest jeszcze w trakcie prac (i pewnie trochę jeszcze będzie, bo rysowany jest po godzinach, w bardzo ograniczonym czasie). Jak będziemy zbliżać się do końca, to na bank będę rzucał jakieś zajawki i będę informował co i jak :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Odkopuję temat, by zapytać, czy czyta ktoś webtoony?

W sensie, komiksy internetowe? Czy jeszcze jakiś inny wymysł?

Komiksów internetowych kiedyś trochę czytałem, chociaż nie jakoś nałogowo. KOPS, Kij w Dupie, Kill 6 bilion demons.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Upraszczając, webtoony to rodzaj komiksów internetowych, dostosowany do czytania na telefonach i tabletach. Ich cechą charakterystyczną jest to, że każdy rozdział ma formę długich, pionowych pasów.

Ta strona publikuje dużo takich komisów. w różnych kategoriach.  Polskie tłumaczenia amatorskie znalazłam również na Wattpadzie.

UWIELBIAM WEBTOONY. Mam kilkanaście rozgrzebanych serii. Chętnie bym z kimś wymieniła opinie :D

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Co polecasz, Ceterari? ;-)

Z webtoonów na zalinkowanej stronie obecnie śledzę i podczytuję:

– Lore Olympus – najpopularniejszy (i chyba najbardziej kontrowersyjny) komiks na tej stronie. To  uwspółcześniona wersja mitu o Hadesie i Persefonie. Podoba mi się kreska i kolory.

– Punderworld – kolejna wariacja na temat tego samego mitu, mniej kontrowersyjna.

– Suitor Armor – świeżynka, dopiero kilka odcinków, ale dobrze rokuje. To opowieść o elfce/wróżce, która zakochuje się w zaczarowanej, żywej zbroi. Kreska zalatuje Disneyem, ale można przywyknąć.

Lore Olympus mam na bieżąco (podobno mają robić z tego animację), Suitor Armor zwróciło moją uwagę, ale jeszcze nie czytałam. :D

A jakie gatunki lubisz?

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ja wcale tak dużo nie czytam, ale sądząc po tytułach, które zwróciły moją uwagę, to chyba romans. ^^”

Z innych komiksów, to kiedyś śledziłam jeszcze My Deepest Secret, ale straciłam zainteresowanie.

Jak webtoon wystartował jeszcze komiks,  który śledzę raczej na oficjalnej stronie. Tym razem przygodówka w świecie wikingów.

*Idzie włączyć apkę na telefonie *

 

To w takim razie możesz spoko podejść do:

 

Siren’s Lament

Freaking Romance

Midnight Poppy Land

Age Matters

My Dear Cold-Blooded King

Miss Abbot and the Doctor

 

Podaję takie, które mają już rozhulaną liczbę odcinków i różne podgatunki ale z wyraźnym wątkiem uczuciowym ;P

 

No i jest Purple Hyacinth...

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Dzięki, Ceterari. ^^

Przepraszam za post pod postem.

Przypomniało mi się w związku z wątkiem na SB, ale pomyślałam, że lepiej, jeśli odkurzę ten wątek.

Jedną z mang, które czytałam, jest “Kuroshitsuji”. Robiłam to w ten sposób, że na raz brałam cały arc, bo był pomiędzy nimi wyraźny podział. Teraz czekam na zakończenie aktualnego wątku, ale jak na złość ten się ciągnie już pięć lat i końca nie widać.

Oto jestem! Brak czasu był powodem mojej absencji. Tymczasem nie słyszałem nigdy o webtoonach. Pamiętam, że gdy rzuciłem okiem na link od Ajzan, to widziałem takie spoko komiksy do przewijania na urządzeniu mobilnym. Fajna internetowa forma.

Ostatnim czasem widywałem komiksy na Humble bundle, nawet nabyłem pewne paczki! Nawet jakieś mangi! W minionym roku ukończyłem lekturę serii Mrocznego Rycerza od Franka Millera, przeczytałem pierwsze tomy Sin City oraz Providence, a teraz czytam Usagi Yojimbo! W tym roku chciałbym zapolować na komiksy, ale będę rozglądał się za drugim obiegiem, gdzie woluminy potrafią być o połowę ceny niższe.

Miałem nabyć kolejne tomy Sandmana na Święta... I nie mają na magazynie Egmontu, a używane sztuki są po cenie kolekcjonerskiej...

Mersejku, Egmont wznowi Sandmana, więc będziesz mógł doczytać tę świetną serię. 

A paczki na Humble Bundle się bardzo opłacają, jeśli ktoś lubi czytać komiksy w formie elektronicznej. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Egmont będzie wznawiał Sandmana? O, to może jednak się nim zainteresuję, dzięki za cynk :D 

Jeśli chodzi o komiksy u mnie, to muszę jeszcze ponadrabiać to co dostałem na święta – “Brygada” Fernandeza, (póki co jestem w połowie, wizualnie cudne, fabularnie pokręcone, zobaczymy jak dojdzie do końca), “Negalyod”Perriota (Postapo-SF-dinozaury, to w sumie nie na święta, czeka już dłużej) i “Kenia” De Oliveira (znowu dinozaury w sumie, ale teraz w połowie XXw chyba).

Jeśli chodzi o Mrocznego Rycerza – mam i czytałem “Powrót...” i był bardzo spoko, ale słyszałem że kontynuacje bardzo przeciętne, więc nawet nie próbowałem nigdy. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Kenię czytałem. IMHO średniawka. Lepsza była seria Aldebaran, Antares, Betelgeza. Niedawno łyknąłem wydania zbiorcze Spidermanów MacFarlane'a i X-Manów Jima Lee. Spideye spoko, X-many mocno tracą niestety z powodu braku szerszego kontekstu.

Known some call is air am

Warto się zainteresować. Najlepsza seria komiksowa. Nie tylko moim zdaniem. A osobiście jedna z moich ulubionych fabuł ever. 

 

Ostatnio obrodziło rozmaitymi podsumowaniami, więc dorzucę krótką topkę przeczytanych w zeszłym roku przeze mnie. Chętnie zobaczę też Wasze. 

 

1. Dni, których nie znamy – nawet nie wiem, od czego miałbym zacząć chwalenie. To napiszę tylko, że ten komiks podsuwałbym, żeby przekonać nieprzekonanych do tego medium. Zamknięta fabuła, czytelne rysunki, w kolorze. Fabularnie i emocjonalnie świetne. 

2. Saga – najlepsza komiksowa seria dekady? I słowo “seria” jest tu istotne, bo to jedna z takich historii, która jest jak dobry serial: skończysz jeden zeszyt/rozdział/odcinek i od razu chcesz sięgnąć po kolejny. Ostatni dłuższa historia, która mnie tak wciągnęła to chyba “Gra o tron”. Zwroty akcji robią wrażenie. 

3. Będziesz smażyć się w piekle – polski komiks, wymieniany często wśród najlepszych polskich komiksów dekady. Zasłużenie. 

4. Koniec świata w Makowicach – polski, minimalistyczny formalnie i kompletny treściowo. 

5. Ice Cream Man – amerykańska seria, każdy zeszyt to inna historia. “Inna” na wielu poziomach. Fajnie pokazuje możliwości komiksowego medium i w ogóle możliwości różnych narracji. 

 

Z Marveli bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Ms. Marvel. Nowa superbohaterka, na którą jest i pomysł, i dobre wykonanie. Czekam na film. W ramach odmóżdżaczy polecam też marvelowe serie z Darthem Vaderem. 

Z DC podobał mi się run Toma Kinga w Batmanie, choć zdaniem wielu jest fatalny. 

 

A z polskich rzeczy warto zwrócić uwagę na wychodzącą w zeszytach serię Wydział 7, która zasługuje na większy rozgłos. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Z zeszłego roku najlepsza pozycja jaką czytałem, to "Umowa z Bogiem" Eisnera. Też nie wiem od czego miałbym zacząć chwalenie :) "Falangi czarnego porządku" Bilala to numer dwa. Na trzecim miejscu "Wiedźmy" Scotta Snydera.

Known some call is air am

Komiksy mają tę zaletę, że nawet jeśli średniawka, to dobre rysunki mogą podciągnąć całość do bardzo przyjemnej lektury :D No, ale zobaczymy, w najbliższym czasie pewnie będę się brał za to. A tak poza tym, to przymierzam się do nabycia “Cody”. No i bardzo chciałbym “The last god”, ale najchętniej po polsku i w jakimś zbiorczym wydaniu, bo póki co są chyba tylko angielskie zeszyty.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Świetna wiadomość. Dzięki Funie za informację o wznowieniu Sandmana!

Jeśli mowa o prywatnym rankingu, to chyba za mało przeczytałem komiksów, aby taki ułożyć. Ale zawsze mogę powiedzieć dwa słowa, o tym, co czytałem. A zatem!

 

  • Mroczny Rycerz – przeczytałem całą serię, łącznie z prologiem. Jedną część przeczytałem jeszcze w 2019 roku. Ogólnie podoba mi się. Frank Miller nie użył półśrodków i zarysował bardzo wyrazisty obraz Batmana oraz krytykę amerykańskiego społeczeństwa, i być może krytykę stosunku czytelników w latach 70-80 do komiksowych herosów. Jeśli chodzi o to, co Arnubis wspomniał, że kontynuacje słabsze, to chyba wiem w czym rzecz.  W drugiej części rysownik zastosował wybitnie krzywą kreskę, co musiało zostać odebrane jako wyraz brzydoty i wielkiego niechlujstwa, ale osobiście widzę ten zabieg jako formę podkreślenia millerowskiego wytworu Batmana.
  • Providence ładnie narysowane, nastrojowo i momentami nudno. Historia wygląda na rozbudowany prolog, w którym widać wizję, ale brakuje bardziej stanowczego zarysowania fabuły w rozwinięciu i zakończeniu. Oprócz tego w komiksie są małe rozdziały z tekstem, dziennikowym zapisem bohatera, co potrafi zmęczyć przy lekturze. Jest wiele odniesień do Lovecrafta, a Arnubis zauważył nawet, że te odniesienia przypominają wręcz kopie motywów z prac mistrza.
  • Sin City, wiadomo, historia gangsterska. Autorem jest Frank Miller, i w pracy widać bezkompromisowość, mocny scenariusz. Fabuła nie zaskakuje, ale wykonanie graficzne jest wyjątkowe. Komiks w czerni i bieli, gra światłocieniem. Estetyka godna uwagi.
  • Usagi Yojimbo to próba odtworzenie w komiksowej odsłonie japońskiej kultury, legend, mitów i rycerskiego etosu. W zasadzie to opowiastki zbudowane prostymi środkami, w takim baśniowo-moralizującym duchu, ale jak dla mnie mają wiele uroku. Przybliżają kulturę Japonii, pozwalają spędzić miło czas. Aż mnie zafascynowała Japonia : >

Pomyślałem, że warto odnotować pewne wydarzenie w tym wątku. Otóż w nocy z czwartku na piątek zmarł Henryk Jerzy Chmielewski. Niech spoczywa w pokoju.

Ja nie czytałem serii o Tytusie, Romku i A’Tomku, ale są wśród nas tacy, którzy czytali. Gdyby ktoś chciał opowiedzieć o swoich przygodach z komiksami Papcio Chmiela, to jest na to dobry czas.

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Jerzy_Chmielewski

Przepraszam za spam. Mam nadzieję, że autoreklama tutaj nie jest karana. W razie czego zmienię.

 

Na LC popełniłam reckę W.I.T.C.H. Czy ktoś stąd czytał to kiedyś?

Siostra kupowała kiedyś magazyn, ale okazjonalnie i raczej dla fajnych i praktycznych dodatków niż komiksu. Do dziś ma ramkę na zdjęcie ozdobioną wizerunkiem Irmy, torbę, zakładkę-spinacz do książki, zapinaną na guzik teczkę i “żabią” portmonetkę.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Mi ze starych gadżetów zostały tylko trójwymiarowe puzzle Trefla. :-)

Ajzan, dzięki za link i gratuluję serdecznie tekstu. Serię znam dokładnie z mnóstwa kupowanych przed laty (w formie drobnych prezentów) rzeczy (pisemka, komiksy, gadżety, albumy z naklejkami itp.) mojemu dziś już dorosłemu dziecku. :)

Natomiast zerkam na powyższe posty, sama jako prenumeratorka i zapalona czytelniczka “Świata Młodzieży” zbierałam wycięte wszystkie drukowane tam serie Tytusa, Kajka i Kokosza, czy Kleksa (autorstwa Szarloty Pawel). To były kultowe wycinki, starannie składane i łączone, pożyczane potem znajomym do poczytania i koniecznego oddania. :)

Pecunia non olet

Serwis Webtoon spartnerował się z Marvelem i Archie Comics, by wypuścić kilka tytułów spod ich marek. Popularność szybko zdobył Batman: Wayne Family Adventures. opowiadający o “zwykłym” życiu Batmana i jego rodziny. Większości się podoba za lekki ton, uczynienie fanonu kanonem i ukazanie Mrocznego Rycerza jako styranego, ale dobrego ojca – apparently zupełnie przeciwieństwo tego, jaki jest ostatnio w komiksach. Pojawiają się jednak głosy tu i tam, że taka kooperacja między wydawnictwami może zaszkodzić niezależnym artystom, publikującym na Webtoonie.

Przepraszam,. że post pod postem, ale muszę się wyżalić i wydaje mi się, że ten temat się do tego nadaje.

Otóż przeczytałam wczoraj streszczenie fabuły nowego Venoma i nie bardzo podoba mi się co teraz się dzieje z filmami Marvela. Ten cały wątek czwartej fazy MCU z multiwersum i alternatywnymi liniami czasowymi na mile śmierdzi zakulisowymi roszadami i walką o prawa do postaci. Heck, w nadchodzącym Spider-Manie mają się pojawić wersje Pająka i ich wrogowie z poprzednich serii filmowych Foxa!

Wydaje mi się to złe dlatego, że w ten sposób z MCU robi się ten sam bałagan, co z główną linią komiksową, która co kilka lat musi przechodzić w eventach reboot, by z grubsza ogarnąć ten bajzel. Człowiek chcący się zapoznać z komiksami ma problem, bo nie wie, gdzie zacząć a jak już się gdzieś zahaczy, to może być pewny, że to, czego nie zrozumie ma związek ze wcześniejszymi wydarzeniami.

Widzę to samo Ajzan. W komiksach już dawno się pogubiłem, zresztą chyba nie ma nikogo kto by ten bajzel w pełni ogarniał. Z filmami może nie być tak źle, jeśli zachowają umiar. Ale pewnie nie zachowają i multiwersum MCU będzie takim samym bajzlem jak linie komiksowe.

Known some call is air am

Tym bardziej, jeśli nagle się okaże, że aby ogarnąć, co się dzieje, trzeba będzie obejrzeć nie tylko wszystkie Spider-Many, ale też Fantastyczne Czwórki, X-Manów i Hulka z 2003. roku.

Do końca trzeciej fazy MCU jeszcze jakoś dało się ogarnąć, bo to był w sumie taki długi serial.

Akurat widziałem to wszystko, plus nawet pierwszą ekranizację Kapitana Ameryki z 1979, czy starego Punishera z Dolphem Lundgrenem, ale tak daleko chyba nie pójdą z tym multiwersum. Dla mnie największą bolączką MCU są seriale – ja po prostu nie mam czasu ani nawet ochoty, żeby je oglądać. Filmowi, który trwa nawet do trzech godzin jestem skłonny dać szansę, serialowi już nie – zbyt mało mam czasu a seria może okazać się na tyle słaba, że będę żałował poświęconych na nią godzin. Idealnie dla mnie byłob y, gdyby Marvel trzymał się serii MCU jako filmów, bez sięgania wstecz, albo rozdrabniania się na seriale. Tyle, że na takim rozdrabnianiu się jest kasa, więc ja zostaję w tyle z realiami MCU, bo nie mam pojęcia co się dzieje/działo w Wanda/Vision, Lokim czy którymkolwiek innym serialu sygnowanym MCU.

Known some call is air am

Ja akurat śledziłam reakcje fandomu na kolejne odcinki Lokiego i, oh boy, dawno nie byłam tak blisko dramy związanej z pairingami.

 

Co do seriali, najgorsze jest to, że te nowe są oficjalną częścią MCU. Wcześniejsze, czyli Iron Fist, Agent Carter,  Luke Cage, Agenci TARCZY etc. były, ale żyły własnym życiem, nie ingerując w filmy i to było dobre, choć nie było wokół nich takiego szumu.

Dawno, dawno temu, w latach 90., czytałem pewien komiks science fiction. Czytałem to może za wiele powiedziane, bo albo nie potrafiłem jeszcze zbyt dobrze czytać, albo zwyczajnie niewiele z niego zrozumiałem. W każdym razie z czystej ciekawości chciałbym dowiedzieć się, co to właściwie było. Akcja działa się na obcej planecie, zamieszkanej przez rasę kosmitów, którzy wyglądali dokładnie tak jak w załączniku. Jeden z tych obcych znalazł bombę, która wybuchła i pozbawiła go połowy ciała, zastąpionej następnie cybernetycznymi implantami. Zamiast utraconego ogona stwór dostał mechaniczne nogi. “Bomba” mogła też być jakimś robotem czy urządzeniem, które wbrew woli obcego przerobiło go na cyborga, dokładnie nie pamiętam. Pamiętam za to scenę, w której ów kosmita-cyborg stał przed jakimś siedzącym na kamiennym tronie humanoidalnym władcą, jakby mu rzucał wyzwanie albo coś. Czy ktoś kojarzy ten komiks?

 

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Nowa Fantastyka