Profil użytkownika

Jestem zbyt leniwy, żeby napisać książkę. Ale chciałbym.


komentarze: 186, w dziale opowiadań: 148, opowiadania: 51

Ostatnie sto komentarzy

Jeśli kogoś interesują te sprawy polecam zapoznać się działalnością Ruperta Sheldrake’a (do znalezienia także na youtubie). Człowiek jest doktorem biochemii po Harvardzie i Cambridgeu, ale zajmuje się także parapsychologią. Przeprowadził między innymi szereg badań na temat “telepatii” (z pełnym rygorem – grupy kontrolne etc.), które dawały statystycznie znaczące wyniki (przykładowo, ludzie częściej niż się spodziewano byli w stanie stwierdzić, że ktoś w innym pomieszczeniu obserwuje ich przez kamerę).

 

Abstrahując od prawdziwości jego teorii (ma swój system filozoficzny, gdzie natura działa na zasadzie pamięci), ciekawie obnaża zacietrzewienie nie tyle naukowców, co właśnie “sceptyków”, którzy naukowcami często nie są, ale są za to wyznawcami ideologii, którą nazwałbym fundamentalistycznym materializmem, każącej im odrzucić a priori każde badanie, nie zgadzające się z tymże światopoglądem.

 

Widać to nawet w zabawny sposób na Wikipedii, która w znacznym stopniu została przejęta przez tę grupę – ledwie poznamy człowieka z imienia i nazwiska, już w tym samym zdaniu dowiadujemy się, że uprawia pseudonaukę. Stopień wykształcenia za to podany gdzieś na dole, malutkim druczkiem, żeby komuś nie przyszło przypadkiem do głowy, że może to być osoba poważna. 

Zgadzam się z Reg. Inspiracja stylem – oczywiście, ale jeśli dokładnie te same słowa powtarzają się w dokładnie tej samej konfiguracji to dla mnie zahacza już niebezpiecznie o plagiat.

Piszesz, że oczekujesz krytyki choćby ostrej – a po co mam jęczeć w dziesięciu linijkach, że mi się nie podoba i ledwo przebrnęłam?

Żebym wiedział jak odebrałaś tekst. Skąd mam wiedzieć, że przez tekst ledwo da się przebrnąć, jak nikt mi tego nie powie (ba, strona, której się tekst podobał napisze w komentarzu, że super i już mam wykrzywiony ogląd na rzeczywistość).

Moje wypunktowanie powtórzeń

Powtórzenia są wtedy, jak jedno słowo występuje w bliskim sąsiedztwie drugiego, połowa albo więcej tych “powiedział”/”powiedziała” to nie powtórzenia.

Coś, co jest dla Ciebie celowym zabiegiem, dla mnie czyni opowiadanie płaskim tekstem.

Chciałbym tylko zauważyć, że te jedno zdanie jest bardziej bardziej konstruktywne, niż cały Twój pierwszy komentarz.

W takim razie zachęcam cię do rezygnacji z jakiegokolwiek czasownika w tym miejscu. Przykładowo, zamiast:

 

Emily wtuliła się w Roba i objęła go w pasie.

− Podobało mi się dzisiaj – powiedziała.

 

można to ująć w ten sposób:

 

– Podobało mi się dzisiaj. – Emily wtuliła się w Roba i objęła go w pasie.

 

Znamy podmiot, bo odnosimy się do niego bezpośrednio po dialogu. I unikamy tej “powiedziałozy” trzeciego stopnia.

Wiesz co, zgadzam się z Tobą. To po prostu lepiej brzmi. Przeleciałem po tekście wzrokiem i pewnie parę razy bym tę radę zastosował. Musisz być teraz w ciężkim szoku xd

Pozdrawiam

Po co ten sarkazm? Mam napisać, że piękne opowiadanie i wszystko super, kiedy ewidentnie coś mocno nie gra? :) Nie oczekuj samych pochwał.

Nie oczekuję samych pochwał, oczekuję krytyki opowiadania, nawet ostrej, z taką najlepiej wejść w polemikę. Komentarz pod tytułem “AAAAAAAAA! masz linka”, niezupełnie się w te oczekiwania wpisuje (nieważne, jak zabawny by nie był).

Szepnął, prychnął, uspokoił, wydukał, wycedził, wyjąkał i sto innych – tym wszystkim malujesz emocje postaci, których nie zawrzesz w zaproponowanych przez ciebie zastępnikach. Dialogi przestają być płaskie, nie niosą tylko informacji o tym, co postać powiedziała, ale także tą, co czuje.

Ale ja właśnie nie lubię jak moi bohaterowie dukają, cedzą, dyszą i podejmują się różnych innych czynności fizjologicznych zamiast mówienia. Emocje są malowane przez wypowiadane słowa. Kiedy w dialogu widać irytację, to czy postaci naprawdę muszą co chwilę prychać, wzdychać, płakać itd., itp. żeby odbiorca zauważył, że w tamtym akurat pojedynczym momencie są zdenerwowane?

Żeby była jasność, nie jestem w tej kwestii absolutystą, czasem ktoś się może zająknąć albo coś wyszeptać, tutaj nie widziałem takiej potrzeby (dlatego wspomniałem, że “odrzekł”, “odparła” byłoby na miejscu).

Rzadko podchodzę do ludzi z podobną dozą ironii, w tym wypadku po prostu rozbawił mnie Twój komentarz, wynika z niego, że miałaś czas przeczytać opowiadanie (chyba?), miałaś czas wypisać te 30 – 40 “powiedział” (i je poboldować), miałaś czas zarzucić linkiem, ale na jakąkolwiek szerszą wypowiedź już czasu zabrakło. Było to dla mnie bardzo smutne :( Smutno-zabawne. Zwłaszcza, że to chyba nie był komentarz na gorąco, bo na opku widzę ten sam licznik wyświetleń co parę dni temu.

I to nie tak, że zawsze musisz pisać długo i konstruktywne, nikt Ci nie zabroni pisać jak chcesz, to jest forum pisarskie, ale z drugiej strony autor też nie zawsze musi Ci odpowiadać laurką. Zwłaszcza, że moja odpowiedź chyba jakaś super paskudna nie była.

Dlaczego imię Staruchy miałoby być definiowanie/ determinowane przez jej relację z J? Nazywała się Staruchą na długo zanim poznała dziewczynę.

Nie piszę tego z perspektywy logiki świata przedstawionego tylko tekstu odgórnie. Jest smutne opowiadanie o śmierci, przemijaniu i odrodzeniu, prawie że żałobne, główna postać opłakuje jedyną bliską jej osobę, a imię opłakiwanej wywołuje we mnie nieprzystające do całej sytuacji emocje.

Poza tym jakim cudem Starucha nie miała normalnego imienia xD Jak była mała też wołali na nią Starucha?

hej Ghlas, dzięki, że wpadłaś…

 

…i dzięki, za linka, ale raczej nie skorzystam. Nie wiem, spójniki też mi wypiszesz? xd

Ale szczerze, to racja, następnym razem wrzucę też parę razy “odrzekł” i “odparła” (naprawdę i szczerze).

Nie podoba mi się wyrażenie “pozycja embrionalna”. Nie ma racji bytu w tym tekście imo. 

No i popieram Asylum – szkoda, że Starucha nazywa się Starucha. Nie pasuje mi to przezwisko rodzaju więzi, która łączyła ją z J.

Ogólnie, zwłaszcza klimatem, bardzo na plus.

hej Edwardzie, miło Cię widzieć,

dzięki za odwiedziny i za klika.

 

hej Asylum,

Zawsze mnie intryguje dwójka, stojąca za nickiem. Nie wyjaśniaj, niech tak pozostanie. ;-)

To nie tłumaczę, zwłaszcza, że jest tam z pobudek nudno pragmatycznych ;)

No prawda, Carver potrafi krótko i dosadnie, ale bardziej mi chodziło o jego styl nie budowę utworu. Dzięki za polecankę. Przysiądę do poprawek wkrótce.

O, matko, w życiu nie chciałabym się komuś kojarzyć z letnią kawą. Wystudzona jest raczej niesmaczna, a w tym miejscu budowałeś jeszcze chyba inny obraz relacji.

No tak, ale przecież ciepła to co innego niż letnia. Ciepła to już nie wrząca, ale na pewno nie chłodna, przyjemna, nieparząca w język i dalej dobra ;p

Zerknij, czy nie miało być "wszedł"? Nie, chyba nie, gdyż sen się powtarzał, bądź wchodzący mężczyzna (i kto wie, czy nie miał w brustaszy bordowej chusteczki, a słowo brustasza – misię), lecz nie dałeś nijakiej o tym wzmianki. Rozpocząłeś od "Tamtego dnia" i kontynuowałeś powtarzalnością.

Tak, sen miał być powtarzalny. Nie wiem jakim cudem uciąłem zdanie, które o tym odbiorcę informowało, ale jakoś dałem radę. Dobrze, że zauważyłaś.

 

Pozdrawiam was

hej Zanais!

 

hej Reinee, fajnie, że wpadłeś.

Cieszę się, że Cię przesadnie nie zanudziłem. Ja ogólnie wolę spokojniejsze zakończenia (i w zasadzie spokojniejsze teksty), chociaż wiadomo, dobra przewrotka też w cenie. Dzięki śliczne za klika!

 

hej Folan!

Kurczę, długi komentarz, podzielę go trochę.

oparła głowę o jego ramię → oparła głowę na jego ramieniu

No nie wiem, oba te sformułowania brzmią dla mnie naturalnie. Przynajmniej “na czuja”. Chociaż w zasadzie kto nie pisze “na czuja”? Może Tarnina?

Potem klimat niepokoju (bardzo dobrze prowadzony przez całe opko) udzelił mi się na tyle, że opisy przestały mi przeszkadzać, a wręcz zaczęły nadawać osobliwego klimatu. Jeżeli to był eksperyment z formą, to powiem, że udany

To rzeczywiście był eksperyment formalny, ale inny niż sugerujesz. Po prostu chciałem napisać opko w minimalistycznym stylu a la Carver.

Przepraszam, że uproszczę, ale jeżeli próbujesz być “tajemniczy”, to struktura opowiadania musi być bardzo dobrze przemyślana względem efektu, jaki chcesz osiągnąć.

Nie staram się być “tajemniczy”, staram się, żeby to opko balansowało na granicy jawy i snu. A sen ma to do siebie, że nie zawsze jest logicznie spójny.

Jest to tak bardzo techniczny i specyficzny opis, że mógł być albo efektem myślenia kadrem filmowym (a to błąd), albo czymś w stylu strzelby Czechowa – stawiałem na to drugie, i niestety nic z tego nie wyszło. Podtykasz pod nos czytelnika kilka rzeczy – Oliwię, Tinę, Alistaira – i nic z tym nie robisz, nic z tego nie wynika.

Ten opis nie jest tam po to, żeby było “tajemniczo” albo dlatego, że “myślę kadrem filmowym” (swoją drogą – czemu błąd? napisali tak w jakimś podręczniku? ;)) ani jako strzelba czechowa. Ogólnie nie lubię obdzierać swoich tekstów ze skóry, więc trochę nie chcę tłumaczyć czemu tam jest. Fragment pojawia się tuż po tym jak Rob dostał dość ważną wiadomość, która nim w jakiś sposób wstrząsnęła.

A postaci są, jakie są. Tak jak w życiu (i we śnie) przychodzą i odchodzą, kontaktują się z nami raz, a potem znikają i zupełnie o nich zapominamy. A na końcu drogi też zwykle nie czeka żadne całościowe matematyczno-logiczne rozwiązanie.

 

Pozdrawiam was

Zmniejszenie roli Jessiki jak najbardziej na plus, ale dlaczego zrobili z niej roztrzęsioną szarą mysz? Wydaje mi się, że chociaż jej postać to trochę wytrenowana w sztuczkach kretynka, to jednak bardzo dumna.

Nie czytałem książki, ale po obejrzeniu filmu Jessika jest moją ulubioną postacią.

Jakie szaromyszkowanie? Przecież to jest badass na poziomie Duncana  ([SPOILER] – scena w ornitopterze harkonenów + zsolowanie fremena).

hej Michał, fajnie tu widzieć star(sz)e twarze. hej irka

 

Dzięki śliczne za stonowany komentarz, bardzo przyjemnie mi się go czytało.

No i fantastyka w stężeniu homeopatycznym, czyli tak jak lubię.

Ha ha, no u mnie zawsze fantastyka tylko w formie szczątkowej. Piszę takie coś, piszę, zapominam w ogóle, że to ma wjechać na forum fantasy, a potem się dziwię, czemu tekst nie podoba się Finkli xD

 

Pozdrawiam was oboje

 

edit: no i oczywiście dzięki za klika

hej kam, dzięki za odwiedziny.

Ostatnio mam w zwyczaju odchudzać mocno opowiadania z motywów i innych kół ratunkowych rzucanych w kierunku odbiorcy, bo tekst wydaje mi się potem zbyt oczywisty. Czasem może dojść do lekkiej przeginki w drugą stronę. Czy tu doszło – jeszcze nie wiem. Nie miałem w sumie okazji, żeby przeczytać na chłodno.

wprowadzasz Olivie i jej listy (byloby milo na poczatku wspomniec, kim ona byla – czy oni ja zatrudnili do opieki?)

Wydawało mi się, że to będzie dostatecznie klarowne z ich późniejszej rozmowy.

czyjeś kroki w kuchni. Słyszała jak czyjeś buty

Nie wiem, czy to powtórzenie zgrabne, ale celowe.

Chcialabym przy tym dodac, ze to troche absurdalne, ze po tylu latach na portalu nadal nie ogarniasz interpunkcji. Czy masz dysleksje? W tekscie brakuje jakichs 150 przecinkow, co jest norma w kazdym twoim tekscie, ktory czytalam.

Jeju, następnym razem nie licz, nie warto :) Nie mam dysleksji. Ogólnie ta interpunkcja cierpi, bo nie dość, że jest dla mnie problematyczna, to poprawki dodaję dopiero po pierwszym drafcie (a opowiadania na forum zwykle kończę na tuż przed dedlajnem, więc te ostatnie ruchy dłutem dokonywane są w atmosferze amoku i ogólnego szaleństwa). No i nie betuję.

Wylaczajac interpunkcje, napisane bardzo ladnie.

Dzięki, pozdrawiam.

 

 

hej Dawidzie, fajnie, że wpadłeś.

Następnie przeszło to w horror, czekałem na uderzenie. Ale ono nie nadeszło. Klimat był dobry, był też niepokój, jak w dobrym filmie. Ale zabrakło mi na końcu jakiejś wisienki na torcie, zwrotu akcji lub mocniejszego akcentu, który zamknąłby opowiadanie w zgrabną całość.

 

No wiem, że opowiadania na NFie muszą kończyć się jebnięciem tudzież przewrotem lub zawrotem głowy, bo inaczej coś jest nie tak i w ogóle niefajnie, ale jakoś nie miałem ochoty tym razem dociskać pedału gazu.

Myślałem, że przyjęcie jest u rodziców Roba, że wciąż tam jesteśmy.

Hmm. Okej widzę, czemu tak to można przeczytać. Zastanowię się nad tym.

Czy szmer toczącego się żwiru jest/może być ponury?

To chyba pytanie natury filozoficznej ;)

wyciąłbym “powiedziała Emily”. Wiemy, że to ona.

Zgoda.

Dzięki że wpadłeś, pozdrawiam.

 

 

Edit:

hej ambush

Sorki, że zmęczyłem. Nom, nieźle kombinujesz.

Pozdrawiam

Jeszcze nie czytałem całości, ale Ambush, o co chodzi z tymi pogrubieniami? Przecież wszystkie te powtórzenia są celowe.

W większości zgadzam się z powyższym, tyle że nie podoba mi się zakończenie. Takie trochę “nie wiem co dać, to dam coś z przytupem”.

Zgadzam się z dogsdumpling. Zbyt przewidywalne, a w swojej przewidywalności trochę zbyt naiwne.

Trochę zmęczył mnie ten duet Krzysztofa i Petera, biorąc pod uwagę objętość opowiadania – to jest jednak spora ściana tekstu. Alegorie na alegoriach, motywy powracające jak mantra, duży ładunek emocjonalny (przez całą rozciągłość dostarczany w podobnym natężeniu), wszystko to wepchnięte między dwie postaci wywarło na mnie wrażenie duchoty i znużenia. Musiałem parokrotnie odkładać opowiadanie i przyznam, że trudno było mi je dokończyć. Ale to chyba udowadnia, że nie ważne jak dobry byłby tekst, zawsze znajdą się nań jacyś malkontenci.

Szacunek za to za włożoną pracę, risercz i styl w jakim to wszystko napisane. Gratulacje.

Pozdrawiam

Asylum też trochę nie rozumiem podejścia do konkursów. Nie chcąc wpłynąć na opinię jurorów, bardziej już bym nie komentował w konkursie, w którym biorę udział.

Cztery piórka poleciały w 2020 z okazji Kawki z Kawką. Może nie ma tam dosłownie tagu horror, ale weird to też chyba groza?

To nie wytykanie tylko twarde dane z grafiku, do którego każdy może zajrzeć.  Mam udawać, ze nie widzę jak to wygląda? Pisać na privach? I nie mówię, że ktoś ma czytać inaczej, ale skoro właściwie wcale nie czyta, to po co mu ta fucha w Loży? 

Mr.Maras w roli rybaka, jak te czasy się zmieniają :^)

 

Nie jestem pewien, czy można mówić rozsądnie, o wymierającym portalu, kiedy na najnowszy konkurs zgłasza się ponad siedemdziesiąt osób. Choć możliwe, że wymiera funkcja dyżurnego (jeśli jeszcze ma co wymrzeć).

No i rzeczywiście, duża część Loży jest nieaktywna, ale czy nie zawsze tak to wyglądało? 

Uff, już chciałem pochwalić za styl (całkiem dobry) albo humor (nienachalny), ale na szczęście w ostatniej chwili kątem oka zauważyłem, że całe te opko jest jedynie opisem snu, co oznacza, że NIC się w nim TAK NAPRAWDĘ nie dzieje i powyższe sytuacje NIGDY nie miały miejsca W RZECZYWISTOŚCI, ergo cała ta pisanina jest zupełnie pozbawiona sensu.

W tym momencie brawa dla autora, bo miał przynajmniej odwagę powiedzieć prosto w oczy jak się sprawy mają, bez zabawy w różne zmyłki i niedopowiedzenia (jak robią niektórzy), które niestety zwykle mają na celu tylko skonfudowanie czytelnika i niczego ciekawego do odbioru treści nie wnoszą (ani nie wynoszą, pompują tylko kolejną pustą wydmuszkę z popularnego ostatnio nurtu pseudo-fantasy (bo tekstu bez żadnych elementów hard sci-fi opowiadaniem nie nazwę), którą mogłaby napisać co druga osoba chodząca po ulicy, jeśli posadzić ją przed pustym plikiem Worda). 

Na koniec nasuwa się pytanie: dumny ty jesteś z siebie autorze? W samej treści opowiadania wzmianka o śnie pojawia co najmniej DWA razy. Razem z tytułem to już TRZY. Co ty chłopie robisz ze swoim życiem (wnoszę, że chłopie po nicku)? Jesteś z siebie zadowolony? Z tego jakim jesteś człowiekiem i jak prezentujesz się innym? Nie musisz nawet odpisywać. Tak właśnie myślałem. Weź zamknij oczy i pooddychaj sobie spokojnie, może zadziała. A jak nie to daj znać, mogę podjechać i dać ci parę tipsów jak pisać prawdziwe opowiadania (na przykład po dwóch zdaniach krótkich musi być jedno długie; albo zakazane jest stawianie więcej niż czterech przymiotników obok siebie). Może wtedy zastanowisz się DWA razy zanim wrzucisz na forum jakieś opowiadanie, w którym pojawia się wzmianka o “śnie” albo jakimkolwiek “śnieniu” (nawet w domyśle).

 

/thread :^)

– Zostało Ci dziewięćset milionów sekund – powiedział Pan Śmierć podając mi rękę.

Na twarzy miał skórzaną maskę z dziobem. Ledwie oddychał.

– Chłopie, co ty żeś wymyślił?

– To maska doktora plagi, taki nostalgiczny akcent w kontekście ostatnich wydarzeń.

Otworzyłem wiadomy portal. Petite asian teen. Po namyśle - blowjob.

Następnego ranka przyszedł w meloniku.

Nie jestem pewien czy to dobra kontra. Siłą tamtego opowiadania była jego prostota. Na pewno nie można mu odmówić tego, że stawiało swoje postulaty klarownie (chyba klarowniej się nie dało).

U Ciebie jest bardziej subtelnie, ale przez to też bardziej mętnie. Konflikt jest mniej bezpośredni i obie strony są jak dla mnie podejrzane.

 

Co do stylistyki, nie podoba mi się, że firma zwraca się do klienta, jak do człowieka z ulicy. To nieprofesjonalne, wizerunek korporacji zdecydowanie na tym traci. Ewidentnie powinno być Pan/Pani. Np tu:

Musisz zrozumieć, że cechy, które wymieniasz jako wady w swojej reklamacji, nie są wadami i nie powstały z winy firmy BioSolutions.

 

No i widać, że pisane trochę z tezą. Ale podobnie było przecież z poprzednim opowiadaniem, które bez większych przeszkód zostało wywindowane przez część użytkowników do poziomu arcydzieła (Chrościsko zaś mianowany na wieszcza narodowego).

 

PS Swoją drogą kilka miechów temu też pisałem kontrę do opowiadania Chrościska. Miało być o lekarce pracującej w szpitalu, gdzie trafia mężczyzna bez żadnej przeszłości, o którym nikt nic nie wie. Jego mózg był nieaktywny, światło zgasło, ale ciało zostało utrzymane przy życiu przez nano maszyny czy inny sci fi wihajster. Lekarka potem odkrywała, że jakieś tam kosztowne leczenie dałoby 80% szans na przeżycie i wybudzenie, ale szpital pracujący na zasadach korporacji oczywiście nie chciał wydawać pieniędzy na niepewnego pacjenta. Zresztą jeśli umrze to i tak nikt nie ucierpi, bo nie ma kto, mózg przecież nie działa. Poza tym są jeszcze inni pacjenci i inne rzeczy do roboty, a lekarze nie mają obowiązku zajmować się tym konkretnym. To szpital decyduje, kto przebywa na jego terenie, nikt inny.

Potem mężczyzna znikał i całość eskalowała do czegoś w rodzaju kryminału, ale nie chciało mi się już tego pisać. Wspominam o tym, bo też miało być cyberpunkowe, taki zbieg okoliczności. Plus trochę żałuję, że jednak nie dokończyłem (ale niestety zaczęło mnie wkurzać i zostało skasowane).

I najświetniejsze jest to, że każde z nas może mieć swoje zdanie, zatem demokracja jest ok;))

Stuprocentowa zgoda :)

Ojej, jak mi miło, że ktoś odkopuje moje starożytne teksty. I nawet widzi w nich jakieś pozytywy ;p Moim zdaniem to nie jest dobre opowiadanie (albo inaczej – niezbyt dobre), ale fajnie, że niektóre momenty przypadły Co do gustu. Dzięki za odwiedziny gocha.

Pozdrawiam

Wybacz za wysyp XD, ale rozśmieszył mnie Twój komentarz.

Nie ma problemu, używaj dowolnych emotikonek w dowolnej ilości. Nie mogę Ci tego zabronić, zwłaszcza, że jestem tu współwinny.

A na poważnie – nie chciałam żeby to opowiadanie wyszło słodkie. XD Serio. Miało być ponure i smutne. Niech to!

Oo serio? To czekam na Twoje mniej “ponure” opowiadanie i modlę się, że nie wywoła u mnie śpiączki hiperglikemicznej.

Podobało mi się. Zwłaszcza pierwszy dialog syna z córką (czytam teraz Bezmatek, więc dobrze się wpasował klimatem). Bardzo kreatywne podejście do konkursowego hasła.

Druga część eh… Ojciec pijak. Chleje na umór. Żonę morduje potem grozi córce. Bez mrugnięcia okiem podejmuje się eksterminacji planety. Oczywiście uzależniony od gier, więc szybki prztyczek w nos dla gen Z zaliczony. Każdy czytelnik własnymi rencyma by go udusił, bez dwóch zdań. Klęska urodzaju.

I jeszcze na koniec te groteskowe latanie sobie ze smoczkami po gwieździstym nieboskłonie, z piosenką w tle (może Kumbaya?), gdy dwie chwile temu ojciec został wystrzelony na orbitę, czy co mu się tam stało xd Ale przynajmniej mam satysfakcję, że SAL po powrocie prawdopodobnie czeka ten sam los co inne buntujące się sztuczne inteligencje tego typu ;p

W ostatniej części mamy powrót do dobrej formy, prawie że biblijną, pod różnymi względami piękną narrację, więc niczego się nie czepiam.

Pozdrówka

Hmm przeczytałem wszystkie kapsuły. Podoba mi się Twoja wyobraźnia. Dużo tu sugestywnych koncepcji w New Ageowym klimacie. Podobają mi się te koncepcje. Mogę sobie o nich myśleć. Ale mam wrażenie, że podajesz je na samym wierzchu po to, żeby ukryć jakąś wielką pustkę ziejącą z tego opowiadania. 

Opowiadanie oczywiście z dużym prawdopodobieństwem nie jest puste, na pewno pisząc je wiele chciałaś przekazać, ale do tego momentu sprawia niestety wrażenie wydmuszki. Wydaje mi się, że cokolwiek miałaś do powiedzenia, ukryłaś to zbyt głęboko. Przynajmniej na mój gust.

Ale nie przejmuj się za bardzo, poczekaj na inne opinie.

 

Pozdrawiam

Mam wrażenie, że w pierwszej części za dużo naćkałaś tej pustki. Powiedziano dwa razy, że facet jest na pustyni i czuje się pusto, nie trzeba więcej powtarzać, odbiorca zapamięta (obiecuję).

Ogólnie to bardzo słodkie opowiadanie. Tacy ci bogowie mali, kłótliwi i szczęścia w miłości nie mają (zwłaszcza faceci, wiadomo). A te dwa zdania:

Nieznajoma spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem, którego bał się każdy. Wielki Duch spojrzał w bok, ratując się przed nim.

Chyba najsłodsze xd

 

Na poziomie merytorycznym trochę mi nie zagrało. Czy trzeba wchodzić do symulacji, żeby ją zbadać/stworzyć? Przecież wszystko widać doskonale z zewnątrz. Można bez problemu zmieniać różne parametry i wprowadzać komendy. Kiedy wchodzimy do symulacji, to chyba głównie dla rozrywki.

Ale ogólnie podobało mi się ;p Pozdrawiam

Spoko @GOCHAW, nie ma co się przejmować. Fajnie, że jako nowy użytkownik forum tak się udzielasz.

 

@Saggit

Postaram się :^)

 

@Utrapienica

Sama napisałam ostatnio opowiadanie, w którym wykorzystałam motyw symulacji. Odbiór był podobny jak u Ciebie.

Zaciekawiłaś mnie, może do Ciebie wpadnę.

Tak czy siak mnie Twój szorcik się podobał. :) I zgadzam się z Asylum, że świetny tytuł. ;)

Dziękuję, dziękuję, miło mi bardzo ;p Pozdrówka

 

Hej groszku, co do tych świateł chodziło mi o przeciwieństwo między bezruchem, a ruchem (stanie na światłach vs zbliżanie się do skrzyżowania). Ale coś jest chyba na rzeczy, bo pamiętam, że dogsdumpling też się na tym nacięła.

W przeciwieństwie do niektórych na koniec nawet nie pomyślałam, że to miałby być sen – dla mnie bohater wybudził się z jakiejś wizji i trafił do następnej.

O tak, mów mi tak więcej :p Mam chyba podobne podejście. Dzięki, że wpadłaś i pozdrawiam!

@reg

Tym bardziej cieszę się, że z pojedynku z tym szortem wyszłaś w dużej mierze bez szwanku :)

 

@aKuba139

Dzięki, że wpadłeś. Też pozdrawiam.

 

@Andyql

No dialog trzeba zdecydowanie naprawić. A z czasem cóż, bywa różnie :)

 

@Asylum

On może kiedyś dojrzeje, a może nie.

<3

Chyba rzeczywiście jest coś nie tak z tym ostatnim zdaniem. Za bardzo popycha to opko w kierunku, o którym wszyscy mówią.

Edytka: Świetny tytuł. :-)

Dzięki i dzięki, że wpadłaś ;p

 

@black_cape

zakończenie odebrałam raczej jako właśnie kolejną zmianę perspektywy niż taki ostateczny twist fabularny

Ładnie to ujęłaś. Wydaje mi się, że w tym shorciku ważne są zmiany, jakieś transformacje. Dialog poprawię niedługo, dzięki za zwrócenie uwagi (oraz komplementy). Miło mi.

 

@Sagitt

Ale w opowiadaniu nie ma słowa sen :( Jest tylko o budzeniu się. Teraz żałuję, że w ogóle tego słowa użyłem. Możliwe też, że nie chodzi o słowo, tylko z shortem jest coś nie tak na poziomie strukturalnym. Gdyby był inaczej zbudowany (cięższy ku końcowi?), to te ostatnie zdanie by go tak nie rozbijało. Teraz mogę sobie gdybać. Dzięki, że wpadłeś, pozdrówka

@reg

No cóż, Leniwy, moja też nie była wesoła.

No ale przeczytałaś i już za późno, buźka zrobiła się smutna – nie ma na to rady. Ja tylko potwierdzam, że moja solidaryzuje się z nią w bólu :(

 

@ dogs

A jakie ma znaczenie to, co się wydarzyło? Dla historii, dla bohatera? Dlaczego wydarzyło się akurat to, a nie coś innego? Jakimi prawami/ zasadami rządzi/ą się opisywany/e świat/wydarzenia? Jak to, co się wydarzyło, wpływa na bohatera? Opowiadasz pewną historię (a raczej przedstawiasz wstęp do niej), a na sam koniec dodajesz do niej nawias i zostawiasz czytelnika. Budząc bohatera, całkowicie zmieniasz optykę tekstu, tylko, że z tej zmiany nic nie wynika, bo tekst się kończy.

Jakiego bohatera? Skąd przekonanie, że jest jakiś bohater? Albo stały bohater. Przecież w opowiadaniu napisano jasno, że go nie ma :p

Droczę się, ale już widzę z Twojej odpowiedzi w czym problem. Dalej chodzi o te nieszczęsne “budzę się”. Tego “budzę się” tam na początku nie było, zostało dodane tylko po to i właśnie po to, żeby shorcik mógł być zinterpretowany jako sen. Żeby była to jedna z interpretacji. Czy słusznie? Nie wiem. Wnioskując z komentarza Twojego i reg, raczej nie.

Wcześniej ostatnie zdanie brzmiało “A potem czuję, jakbym był gdzieś bardzo głęboko”. Możliwe, że powinienem był je tak zostawić. Z dużym prawdopodobieństwem byłoby to lepsze ostatnie zdanie. Ale wtedy nie miałbym przyjemności przeczytać, że z opowiadania nic nie wynika, bo jedna wymyślona postać podjęła się czynności fizjologicznej takiej, a druga siakiej :P

 

edit: Hej, Homar! Takie te końcówki są, zdradzieckie.

Hej Ambush, dzięki, że wpadłaś. Miło mi.

 

@regulatorzy

Dzięki za łapankę, poprawione.

No cóż, byłam nawet zaciekawiona, ale ostatnie zdanie załatwiło sprawę, bowiem kiedy się dowiaduje, że wszystko co przeczytałam było snem, żałuję że w ogóle zaczęłam czytać.

Smutna buźka.

 

@dogsdumpling

Mmm interpunkcja, moje ulubione. Dzięki śliczne za poprawki. Chińczyk z małej bo nie mam do niego wielkiego szacunku.

Nie stoimy na światłach, wręcz przeciwnie, zaraz skrzyżowanie. – nie rozumiem tego przeciwstawienia

Trzeba czytać z poprzednim zdaniem, chodzi o to że kierowca odwraca się i patrzy mu w oczy podczas jazdy (a nie na światłach, gdzie taki manewr byłby w miarę bezpieczny).

Zgrzytnął mi też zapis wypowiedzi Chińczyka. Nie wiem, dlaczego oddzielasz część dłuższej wypowiedzi akapitem.

Ja też nie wiem, szczerze mówiąc tak mi pasowało.

Zakończenie – miałoby szansę się obronić, gdyby nie było urwane; bo w tej chwili jest tylko informacja, że bohater się obudził – co właściwie pozbawia znaczenia wszystko, co się wydarzyło wcześniej.

Ale czemu pozbawia znaczenia? Czy to, że ktoś spał, znaczy, że to co stało się wcześniej w ogóle nie miało miejsca? Jedno z drugiego chyba logicznie nie wynika. A tutaj nawet nie jest napisane, że spał, tylko że się obudził. Obudzić się można z różnych rzeczy, nie tylko ze snu.

Zauważyłem, że jeśli na NFie pod koniec tekstu mamy jakąś wzmiankę o budzeniu się, a nie daj Boże o śnie, to u czytelników natychmiast budzą się uśpione pokłady finklowej argumentacji z rodzaju “łeee to wszystko nie ma znaczenia”, “nie zdarzyło się naprawdę” i jakiekolwiek inne pola interpretacyjne wyrzucane są od razu do kosza xD Ale taka już specyfika forum, nie narzekam (może trochę).

 

PS Pamiętam, jak napisałem opowiadanie o robotach budujących miasta w XIX-stym wieku, a Finkla skomentowała, że “nic z niego nie wynika”, bo gościu na koniec obudził się w karocy i całe opowiadanie to był tak naprawdę sen xD

A to temu, że wiem, że Asylum potrafi lepiej.

No ale niestety, stało się, maszyna ruszyła. Tekst wszedł do biblio, a Asylum dostała klarowny komunikat, że to najlepsze co do tej pory napisała i że trzeba to wydać na kredowym papierze, w ogromnych nakładach (z zastraszającymi skutkami dla środowiska włącznie). 

Nie lubię tego ukrywania się za wszelakimi "wydaje mi się", "moim skromnym zdaniem" i "z mojego punktu widzenia". Serio? Czy piszecie kiedykolwiek coś co nie jest Waszym własnym zdaniem lub nie oddaje Waszego punktu widzenia? Jeśli nawet to robicie, przecież zaznaczacie, że kogoś cytujecie, lub że przytaczacie mniej lub bardziej wiernie cudze słowa / cudze zdanie. Po co więc stosować jeszcze te poduchy i dupokryjki – że akurat to zdanie, które wypowiadam, jest moje, skromne, własne. Skoro ktoś już je wypowiada, to już poszło w eter. Widać kto je powiedział. Widać czyja to opinia. Skromna czy nie.

Wrrrr…

Tutaj dokonałeś Jimie jakiegoś przewrotu tysiąclecia. Te “wydaje mi się” i “moje zdania” nie są w komentarzu po to, żeby się przed Tobą ukrywać (naprawdę, aż taki straszny nie jesteś), ale żeby Ci uzmysłowić, że tekst może się zwyczajnie ludziom podobać, i że zostawiając pochlebne opinie na jego temat, nie kierują się różnymi oddolnymi pobudkami, a po prostu piszą to, co im się wydaje (i do żadnych machinacji niestety nie dochodzi).

Klarowniej już nie umiem, wybacz. Ale będę pamiętał, że jesteś duży i bardzo dzielny, i w swoich komentarzach wcale nie musisz używać takich zwrotów jak “moim zdaniem” oraz “wydaje mi się”, którymi na forum posługują się, jak wiadomo, tylko nieodpępowione maminsynki.

Dzięki za pomoc dziewczyny (i chłopaki). Szczerze nie skupiałem się za bardzo na interpunkcji (bo to taki pierwszy szkic), ale widzę, że zawsze rozbijałyście pierwsze zdanie i wezmę to pod uwagę przy poprawkach (odmiana Freddiego też się przyda).

Jeszcze raz dzięki śliczne.

Nie bawmy się w towarzystwo wzajemnej adoracji, nie silmy się na – tekst jest niezrozumiały, źle napisany, ale mimo to piękny

Moim zdaniem jest zrozumiały i napisany nieźle.

Znajduję w nim pozytywne elementy, ale w bibliotece bym go nie widział.

A to czemu? O wiele gorsze rzeczy już tam lądowały.

nie, tekst nie jest piękny. Jest mglisty, tajemniczy, niezrozumiały, może styl w nim jest ładny, ale jako całość jest nie do przyjęcia.

Styl akurat dla mnie średni-okej, ale zwyżkujący w stosunku do poziomu forum. Czemu tekst ma być nie do przyjęcia? Bo niedopowiedziany, z wielością ścieżek interpretacyjnych?

i będzie jej się wydawało, że to dobry kierunek, skoro na forum tak wychwalają i znalazł się ktoś, kto chce drzewa zmarnować, by to wydrukować.

Tak jak tobie wydaje się, że to niedobry kierunek? Pomijając, że nikt nie pisał nic o druku, ani nawet piórku. Ogólnie, z tym wydawaniem się jest coś na rzeczy, różnym ludziom bardzo różne rzeczy się wydają.

Fajnie, że o tekście można dyskutować – ale dyskutować jako o niekompletnym, niedorobionym, bardzo dalekim od doskonałości.

Kurczę, nie wiedziałem, że tekst musi się ocierać o doskonałość, żeby dostać się na NFie do biblio xD (z niedorobionym się nie zgadzam)

 

Wszystko zaczęło się od małego Barta, który mieszkał po drugiej stronie ulicy i lubił baseball, w zasadzie zaczęło się od jego piłki do baseballa, która jak zwykle, od ostatnich kilku tygodni, leżała rano na ich trawniku. Bart to było dziwne dziecko – Freddy zwykł mówić, że z Bartem jest coś nie tak. Atmosfera luzu i pozornej wolności panująca na przedmieściach źle wpływała zdaniem Freddyego na chłopców […]

 

Co myślicie o powyższym (zwłaszcza pierwszym zdaniu)? Czy brzmi to naturalnie, czy coś tam chrzęści? Jest tam kilka powtórzeń, które dla mnie są okej, ale sam sobie nie ufam.

 

Powinno ich być mniej?

Gdy wyparuje ostatni zegar, to foton nawet nie zauważy, że właśnie przebył nieskończoną drogę. Trwający eon, jak każdy inny, czeka ten sam los. Cząsteczki bez masy wpłyną na rozkład materii w kolejnym cyklu. Dawno, dawno temu albo kiedyś w wieczności – bez różnicy – powstał czy powstanie świat do złudzenia przypominający nasz.

Sir Roger Penrose?

 

Ładne.

(powtórzenia, słownik synonimów się kłania)

Często lepiej zostawić w tekście naturalne powtórzenie, niż szukać na siłę synonimu (abstrahując od tekstu Asylum). Jak czytam książkę, gdzie Bob ze spożywczego raz jest “młodzieńcem”, raz “mężczyzną”, a raz “pracownikiem”, myślę sobie “oto pisarz niedojrzały, który nie wie jeszcze co mu wolno, a co nie”.

@Jim

Warszawa potrafi być bardzo homofobiczna

Ale Warszawa, a warszawskie życie nocne to dwie różne rzeczy.

 

zresztą zaostrzenie tych postaw jest widoczne ogólnie wszędzie i będzie postępować nadal

Co? Pisząc wszędzie, masz na myśli Polskę? Bo ja patrzę na zachód i widzę odwrotne zjawisko.

Miałem podobnie jak Gekikara, to znaczy na początku nie byłem przekonany, ale potem nastąpił jakiś moment przełamania i popłynąłem z tekstem.

 

Trochę zgodzę się z Finklą, że poza relacjami postaci (oraz sądami na temat polskiej rzeczywistości podanymi nieco topornie), nie ma tu aż tyle, ale mnie to nie przeszkadzało, bo to co jest, poprowadziłeś naprawdę sprawnie.

 

Zapytam jednak po jakich warszawskich klubach się poruszasz. Bo takie monologi o tęczowych flagach można usłyszeć w wielu, naprawdę wielu lokalizacjach w kraju i o różnej porze, ale warszawskie kluby nocą to byłby mój ostatni typ. Może dlatego mam wrażenie, że perspektywa autora leży gdzieś poza i jest przez to w jakiś sposób sztuczna. Z drugiej strony Warszawa jest duża, więc niewykluczone, że to kwestia mojego środowiska.

 

Musiał ją objąć i ścisnąć ze wszystkich sił, żeby powstrzymać zadawanie ciosów.

Coś jest nie tak z tym zadawaniem ciosów, brzydko.

 

Pozdrawiam

Dla mnie twist (który jest już niestety zapowiedziany w tytule) zepsuł całe opowiadanie.

– Umiem odejmować i dodawać. Skoro różdżka mogła odebrać życie…

Nie rozumiem logiki świata przedstawionego, a raczej braku logiki, jej zastosowanie w jakimkolwiek podobnym kontekście prowadzi do niezbyt praktycznych konsekwencji. 

Skoro ten pistolet zabija, może też uzdrawiać. Skoro ta trucizna powoduje niewydolność wątroby, musi regenerować organy wewnętrzne. Skoro ten zwój kuli ognia spali cel na wiór, wyleczy tę sierotkę z ospy.

Pomijając, że twist wziął się zupełnie znikąd, mam wrażenie po to, żeby spełnić deklarację zawartą w tytule (a co do “zaskoczenia”, czytelnik nie musi wiedzieć wszystkiego, ale dobrze jeśli wie cokolwiek, a jeśli wie trochę, a trochę nie, to w ogóle najlepiej).

Pozdrawiam

Nie wiem, czy najlepsze opowiadanie konkursu (nie czytałem wszystkich), ale na pewno najsłodsze :)

W tym roku skończyłem całe jedno opowiadanie i nie dlatego, że nie miałem czasu. Myślenie o pisaniu jest dla mnie czynnością bardzo przyjemną, ale kiedy przychodzi co do czego, przenoszenie tych myśli na papier/komputerowy monitor męczy mnie potwornie.

Naz i Wiktorze, proszę mi wytłumaczyć, jak można skończyć książkę w tydzień lub wyrzucić z siebie tak zastraszającą liczbę opowiadań w przeciągu kilku(nastu) miesięcy podczas studiów doktorskich.

@Asylum

Tu mamy tylko i aż pewną historię z możliwej bliskiej przyszłości (a co jeśli…), a że na czasie – nic złego, dobrze. Dlaczego mam czytać o wyimaginowanych dylematach, problemach opisanych estetycznie, subtelnie, wymyślnie. Człowiek jest szkieletem obleczonym mięśniami z pompą ssąco-tłoczącą, workiem pełnym mnóstwa koegzystujących ze sobą organizmów (symbiontów) i dysponuje  świadomością. Dlaczego sztuka ma być wykwintnym obiadem w eleganckiej restauracji? Dlaczego ma pozostać sennym pięknym marzeniem. Bo inaczej jest be, jeśli porusza życiowe sprawy? Przypominam, są też koszmary i sprawy istotne wynikające z warunków w, których żyjemy.

Problem w tym, że ja osobiście nie widzę tu ani subtelności ani mięsa. Niech opowiadanie porusza życiowe sprawy, ale jeśli robi to w sposób wtórny i literacko nieciekawy to nie będę go uznawał za wybitne, a przeciętne lub dobre. Mam wrażenie, że trochę już się kręcę w kółko w tej dyskusji, przypomnę Ci, że mój punkt startowy to: “uważam, że to opowiadanie jest dobre, ale nie piórkowe”.

Właśnie, dla mnie, to opko jest właśnie teoretycznymi rozważaniami filozoficzno-prawnymi. Dyskusją. Nie o fikcyjnym alkoholizmie, biednych dzieciach skazanych na przemoc w rodzinie i wymyślnych chorobach. One są gdzieś tam, a większość jako taka ma z nimi mały kontakt. Dla mnie literatura jest również rodzajem filozofowania, zresztą sama filozofia powstała z powodu dążenia ludzi do ujęcia w jakiś sposób fenomenu świata i człowieka, samego siebie.

No to pytam się po raz wtóry, co z tego filozofowania i dyskusji wynika. Ja widzę tylko banały, ale chętnie usłyszę przykład. Nie rozumiem też, czemu opowiadanie filozoficzne musi być nudno napisane.

 

@Silva

 

Na tej podstawie można stwierdzić, że właściwie spora część literatury może iść do kosza. Wszystko się już wydarzyło, o wszystkim wszystko zostało powiedziane, po co pisać – wystarczy poszukać, a się znajdzie.

No i masz tu całkowitą rację. Większość literatury (zwłaszcza gatunkowej) mogłaby iść do kosza i kultura nie ucierpiałaby na tym znacząco. 

Ale jeśli tekst ma jakieś wyższe aspiracje to tak też będę go oceniał (pod względem oryginalności/trafności myśli weń przekazanych).

Jeżeli moje odczucia uznajesz za jakąś kategorię ideologiczną – no to trudno. Moja opinia pozostaje taka, że jest to kawałek poruszającego, dobrze napisanego tekstu.

A to wybacz. Miałem wrażenie, że zmieniłaś opinię o tekście, kiedy przeczytałaś komentarz, w którym autor nie wypowiedział się w sposób całkowicie zgodny z Twoim światopoglądem.

@Asylum

Dla mnie, formę nadajemy świadomie, a styl jest czymś innym, choć te zbiory niewątpliwie mają część wspólną, nie są rozłączne.

Możliwe, że to nieporozumienie na poziomie semantyki. Pisząc “forma” mam na myśli stylistykę + konstrukcję utworu. O macku rozmawialiśmy a propos drugiego politycznego tekstu.

W tekście musi o coś chodzić, autorowi musi o coś chodzić, z czymś się bierze za bary, inaczej to ulotna fraszka, krotochwila. Czasem nie chodzi o treść, lecz o nią ubraną inaczej, co zmienia nam perspektywę.

Zgoda ;p

Wyrównujesz jak walec świeżo położony asfalt. ;-) W zasadzie całe nasze gadanie, idee, historia są tylko przypisem albo do Platona, albo do Arystotelesa. ^^ Jednak wszystko dzieje się w określonej sytuacji, kontekście historycznym i mamy żywych ludzi, ich reakcje. Chro ten tekst zaplanował i to widać. Najlepsze opowiadania na forum nie są dla mnie najlepszymi na świecie i nie tym się kieruję, podobnie jak nie tylko swoim gustem. Co doceniam – napisałam.

I tu też się zgadzam, ale nie do końca. Oczywiście, teksty forumowe oceniam inną miarą, w pierwszym komentarzu wspominałem zresztą, że nie uważam powyższego opowiadanie za złe. Ale w tym samym kontekście nie uważam go za wybitne (piórkowe), zwłaszcza pod względem czysto literackim. 

Nie, nie zgodzę się z tym, chyba że sam fakt napisania tego opka wskazywał na zajęcie jakiejś pozycji, ale moim zdaniem to nie wystarczy, bo… zresztą dawaj przykłady. Ja tego nie zauważyłam, ale może jestem stronnicza.

Zacytuję siebie i Irkę jeśli pozwolisz:

“Nie odbieram opowiadania jako manifest polityczny, ale jako literaturę zaangażowaną już tak. Głównie przez kontekst jego powstania (opisany w przedmowie) oraz dlatego, że w moim odczuciu świat przedstawiony w utworze, to taki zrealizowany, dość tendencyjny argument równi pochyłej (wyrok trybunału odebrał część praw aborcyjnych > trybunał pozbawi obywateli wszystkich praw aborcyjnych albo i gorzej (gdzie oczywiście to co dzieje się teraz w Polsce to absurd goniący za absurdem, ale jedno z drugiego empirycznie nie wynika)). A ten argument jest polityczny, bo jedna ze stron politycznego konfliktu się nim posługuje.”

 

“Do jakich przemyśleń? Jakie pytania? Czy Ci się to podoba, czy nie, zająłeś określone stanowisko, opowiedziałeś się po jednej ze stron. I jest to wyraźnie widoczne w komentarzach. Być może, gdyby opko ukazało się w innym czasie, mógłbyś twierdzić co innego, ale w momencie, gdy na ulicach protestują kobiety, a Ty zaostrzasz i tak ostre prawo jeszcze bardziej, odbiór jest jednoznaczny. Wszedłeś w sam środek tomatiny i liczysz na to, że pozostaniesz czysty. Tak się nie da. Literatura to nie filozofia, pokazujesz tragedię ludzi, dajesz im imiona, życiorysy, czytelnicy mogą się z nimi identyfikować, współodczuwać ich emocje, przeżywać ich tragedię i nie możesz w tej sytuacji mówić, że to tylko teoretyczne rozważania filozoficzno-prawne.”

Była tam jak żywa, cholernie dobry wybór jej odczytów przez przyjaciół. Wiesz, że latem  została oskarżono o rasizm i zdjęto w na uniwerku w Marylandzie upamiętniającą ją tablicę.

Pisarka antyrasistowska oskarżona o rasizm, ciekawy mamy świat ostatnio :(

 

@Silva

Dla mnie ten tekst spisuje się dobrze jako przestroga przed ingerencją prawa w najbardziej prywatne kwestie życia obywateli (ale o tym chyba już wspominałam); ukazuje też, że poruszony problem nie dotyczy tylko kobiet, a również mężczyzn – niby oczywiste, ale mało jest takiej perspektywy, a może co niektórych bardziej przyciągnie. Ja tu widzę też refleksję o tym, z jaką łatwością kilka zapisów może zniszczyć czyjeś życie.

Może za dużo obracam się w środowiskach lewicujących, ale ja te przestrogi i obserwacje słyszę co drugi dzień w rozmowach “przy stole”. Od literatury mam nadzieję dostać coś, czego słucham trochę rzadziej.

By oddać uczciwość, można stwierdzić, że wystarczyłoby przeczytać prawdziwe historie jak te z Salwadoru i dojść do tych samych wniosków.

Pełna zgoda, w dodatku czytałabyś o tragediach, które rzeczywiście się wydarzyły, a nie o takich, które mają (dość nikłą) szansę się zdarzyć.

Chyba nie wiem, co masz na myśli pisząc o sposobie, w jaki temat aborcji jest ujęty w debacie publicznej. To znaczy, piszesz, że autor jest mało oryginalny – ale chyba potrzebuję tu dokładniejszego uściślenia.

Wszystko co jest zawarte w tym opowiadaniu słyszałem podczas protestów. Nie widzę w nim oryginalnej myśli.

I teraz mam dysonans – bo może niektóre z pozostałych elementów to też tylko sposób na balansowanie po linie, zamiast budowania wizji świata przyszłości…

Dlatego warto na pierwszym miejscu oceniać teksty pod kątem literackim, a potem ideologicznym.

No tak, i z tego co pamiętam w opowiadaniu mowa głównie o kaszalotach, ale na Grenlandii polowano na różne rodzaje wielorybów, także fiszbinowce.

pozdrawiam serdecznie i sorry za długi post.

Nie no Asylum, nie ma za co przepraszać, ale jeśli pozwolisz, odniosę się głównie do tych fragmentów posta, które najbardziej domagają się odpowiedzi.

Prawdę powiedziawszy niewiele spotkałam na forum opowiadań (co nie znaczy, że na zewnątrz one są), w których autor z pełną świadomością wykorzystuje formę, zapis i nie stanowi on – nazwijmy go – „wypadkiem przy pracy”. 

Dla mnie forma jest czymś więcej niż foremką do ciasta: małą, dużą, mniej lub bardziej fantazyjną czy wymyślną. W zdecydowany sposób winna wpływać na smak potrawy i drażnić nasze kubki, dostarczając innego, głębszego zestawu wrażeń, zachęcać do kontaktu, coś wrzucać.

Jeśli w pełni zgodzić się z Twoją definicją, to rzeczywiście niewiele można znaleźć takich opowiadań na forum (choć chyba jakieś są). Z drugiej strony forma nie musi być narzędziem zastosowanym całkowicie świadomie, by tekst był ciekawy pod względem stylistycznym (może być czymś w rodzaju wizytówki autora vide chociażby Bernhard). Takich tekstów jest na forum więcej, ale powyższego do nich nie zaliczam (a zaliczam na przykład “Poniemieckie piękno…” mackazolnowskiego, skoro już o nim rozmawialiśmy).

Przy czym, nie mówimy tu o „sztuce dla sztuki”, bo ona z kolei sama dla siebie również ma dla mnie niezbyt wiele sensu. Sztuka od dawien dawna służy człowiekowi za rodzaj narzędzia odzwierciedlającego ludzki świat. Tę funkcję pełni wchodząc z relację z potencjalnym odbiorcą, niejako rozmawiając z nim.

Nie wiem dokładnie co rozumiemy pod terminem “sztuka dla sztuki”. “Ulisses” to sztuka dla sztuki?

Hmm, w pierwszym przypadku chciałabym Ci powiedzieć, że podstawą myśli cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej ciągle jeszcze jest uszlachetnianie człowieka przez cierpienie.

W drugim, że na ustalaniu wpływu większego lub znikomego opiera się zachodnie prawodawstwo (vide czynniki łagodzące, niepoczytalność, niewinność dopóki mi nie udowodnią, kwestia odpowiedzialności zbiorowej), ale sprawa nie jest tak prosta i oczywista jak napisałeś z uwagi na społeczne oczekiwania i kontekst, poziom trudności przy określaniu winy/niewiny oraz przyglądając się zdarzeniom historycznym.

Ja nie upieram się, że te konkretnie konkluzje z powyższej lektury muszą płynąć, ale płynąć mogą. Zacytuję może ponownie Silvę: “pisarz to ktoś, kto musi charakteryzować się trafnym wyciąganiem wniosków z rzeczywistości, celnym przewidywaniem zachowań, mieć też w sobie pewną empatię, rozumieć konsekwencje pewnych zdarzeń. Tutaj to jest.”

Osobiście nie widzę tych wyjątkowo celnych obserwacji ani głębi, na którą powołuje się duża część komentujących i mam po prostu nadzieję (piszę to bez ironii), że ktoś mi je wskaże. Bo na moje oko nie ma tu niczego, co nie zostałoby powiedziane już dawno i bardziej dobitnie (zarówno jeśli chodzi o tematy dystopijne, jak i obecny polityczny spór).

Dla mnie nie ma niczego złego w zabieraniu głosu, opowiadaniem, które dotyka toczące się aktualnie spory. Sprawa jest. Chro przedstawił określoną sytuację i nie opowiada się po żadnej ze stron. Zwróć uwagę na to, jak silnie tekst jest wyprany z wszystkich możliwych ocen i ewaluacji zdarzeń. Jako opowiadanie z tezą odbieramy je my, czytelnicy, opowiadając się po którejś ze stron bądź na kontinuum: tak… niemożliwe… nie, zwracając uwagę na realizm określonych rozwiązań.

Sama przesłanka tekstu, jest częściowym opowiedzeniem się za jedną ze stron, a przynajmniej za sposobem argumentacji jednej ze stron. Nie potrzeba też żeby autor wystawiał jakieś bezpośrednie oceny ani zajmował określone stanowisko, bo odbiorca wyciąga wnioski sam, na podstawie tego, co w utworze przeczytał (w utworze nad którym autor ma kompletną kontrolę).

Ale zboczyliśmy trochę. Dla mnie to, że opowiadanie może być interpretowane jako stronnicze jest najmniej ważnym zarzutem pod jego adresem.

Nie bardzo wiem, co masz na myśli używając słowa „oryginalny”, bo jeśli przerobienie na sensację, thriller, zagadkę detektywistyczną, romans gejowski (zakładając że w przyszłości i mężczyżni będą rodzić), grecką tragedię to raczej nie, dla mnie byłby to właśnie prymitywny zabieg, zresztą spotykałam się już z nim na forum i gdzie indziej.

Możliwe, że już o tym pisałem na forum, ale jeśli chodzi o prozę zaangażowaną społecznie, bardzo szanuję opowiadania Flannery O’Connor. Zwłaszcza “Sztucznego Murzyna” i “Pelargonię” (która jest chyba dostępna za darmo w internecie). Bardzo zachęcam Cię do zapoznania się z tym drugim (albo nawet lepiej pierwszym jeśli masz możliwość), bo wtedy nie musiałbym wyjaśniać tego, co rozumiem pod terminem oryginalności (ale pokrótce niesztampowość i gęstość świata przedstawionego, obu tych rzeczy tutaj mi brakuje). 

Dla mnie oryginalność i w tym przypadku moc polega na jak największej prostocie i wypreparowaniu treści ze słów osądzających którąkolwiek z postaci, pokazanie dylematu.

Takie postępowanie miałoby zasadność, gdyby w tekście zawarte były jakieś trudne, prawie niezrozumiałe dla odbiorcy treści, ale jak już wspominałem, ja tu tak złożonych obserwacji nie widzę. “Rok 1984” i “Nowy Wspaniały Świat”, żeby pozostać w kręgu dystopijnym, potrafią przekazywać głębokie prawdy o działaniu społeczeństwa, bez sprowadzania fabuły do roli cienia/szkieletu.

Eksperymenty formalne? Ciekawi mnie, co sądzisz o „Drachu”, albo nie, dajmy coś innego, krótkie opowiadanie „Królik” Adrian Markowski z "13 opowiadań o króliku".

“Dracha” akurat nie lubię, bo ogólnie średnio trawię Twardocha, ale opowiadaniem mnie zaciekawiłaś, na pewno się zapoznam.

Pozdrawiam

@Asylum Tamta “agitka” jest już na forum nieobecna, ale jeśli kojarzysz pewnego użytkownika z zamiłowaniem do drabbelków i instrumentów strunowych, to pewnie wiesz, że zdarza mu się popełniać teksty naprawdę ciekawe pod względem formalnym. Tamten utwór do jego czołówki, w moim odczuciu, również nie należał, ale wspominam przez analogię.

 

@Chrościsko Nie odbieram opowiadania jako manifest polityczny, ale jako literaturę zaangażowaną już tak. Głównie przez kontekst jego powstania (opisany w przedmowie) oraz dlatego, że w moim odczuciu świat przedstawiony w utworze, to taki zrealizowany, dość tendencyjny argument równi pochyłej (wyrok trybunału odebrał część praw aborcyjnych > trybunał pozbawi obywateli wszystkich praw aborcyjnych albo i gorzej (gdzie oczywiście to co dzieje się teraz w Polsce to absurd goniący za absurdem, ale jedno z drugiego empirycznie nie wynika)). A ten argument jest polityczny, bo jedna ze stron politycznego konfliktu się nim posługuje.

 

@Silva

Padły argumenty, że inny tekst został skrytykowany, a ten dostaje nominacje.

To akurat nie argumenty, tylko obserwacje.

Powiem (napiszę) tak: pisarz to ktoś, kto musi charakteryzować się trafnym wyciąganiem wniosków z rzeczywistości, celnym przewidywaniem zachowań, mieć też w sobie pewną empatię, rozumieć konsekwencje pewnych zdarzeń. Tutaj to jest.

W Twojej ocenie jest, w mojej nie ma dostatecznie. Jakie płyną z tego tekstu wnioski na temat rzeczywistości, oprócz tautologii rodzaju “cierpienie jest złe”, “karanie ludzi za czyny, na które nie mieli wpływu, lub mieli tak znikomy, że prawie żaden, jest złe”? Jakie prognozy, oprócz “jak jedno prawo zabrali, to inne może też”? Jak pisałem w oryginalnym komentarzu, ogromnej głębi ani wyjątkowej precyzji w tym konkretnym tekście nie widzę.

Jaki inaczej miałoby to wyglądać, żeby nie być “agitką”?

Mogłoby nie powstawać jako bezpośrednia konsekwencja obecnych zdarzeń, ujmować tematy, które porusza w sposób oryginalny (a nie ten przewijający się w debacie publicznej) i być ciekawe formalnie, to tak na początek. Wewnętrzna spójność świata przedstawionego też in plus.

A tamten tekścik, o którym wspomniano – no niestety, charakteryzował się płytkością przemyśleń i bardzo naiwną interpretacją otaczającego świata.

I dla mnie przemyślenia oraz interpretacje płynące z powyższego opowiadania są podobnie niegłębokie. Z tą różnicą, że “tamten tekścik” był po prostu trochę ciekawszy pod względem stylistycznym (ale nie wiem, może na forum pisarskim już nie należy rozmawiać o tym, jak coś jest napisane).

Odczucia podobne do BasementKey i Drakainy.

 

Była agitka w jedną stronę, została zakrzyczana i usunięta, jest agitka w drugą stronę, dostaje nominacje do piórka? Pomijając, że ta pierwsza przynajmniej siliła się na oryginalny język (bo świat przedstawiony jest dla mnie w obu tekstach podobnie nieprawdopodobny (albo prawdopodobny, zależy jak na to spojrzeć)).

Ludzie czytają literaturę współczesną dlatego, że jest skonstruowana ciekawie pod względem formalnym, ten tekst jest napisany nudno-poprawnie, i dlatego, że pokazuje prawdziwe zjawiska z niespotykanej perspektywy; rzuca światło na coś, co przed odbiorcą do tej pory było ukryte. Ja tu żadnej nowej myśli nie dostrzegam. Dla mnie to jest taki trochę tekst pod publikę, to znaczy wierzę, że wyrażasz w nim swoje przekonania i bardzo możliwe, że miałeś autentyczną potrzebę ten tekst z siebie wyrzucić, ale równocześnie historia skonstruowana jest w ten sposób, by odbiorca musiał Ci w całości przyklasnąć i to przyklasnąć z otuchą.

Literacko tak jak pisałem, nudno-poprawnie, przejrzyście na wylot, tylko że czasem pojawia się wrażenie kiczu, jak z tym brzuszkiem i Heliosem chowającym się za chmurką. Fabularnie też najprościej jak można, bo czytelnik zna w zasadzie całą historię, gdy kończy czytać przedmowę. Popieram zarzut Drakainy co do tego, że zachowania bohaterów są niespójne z logiką świata przedstawionego, popieram zarzut BasemenKey o wymuszeniu emocjonalnym. I to chyba by było tyle.

Może doprecyzuję na koniec, że nie uważam tego tekstu za zły, raczej przeciętnie dobry, no i polityczny, prawdopodobnie w gorszym znaczeniu tego słowa. Nie uważam go na pewno za czołówkę forum (ani za lepszy niż inne Twoje nieopierzone teksty).

 Pozdrawiam

Dzięki za ciepłe słowa black_cape. Sam jestem ciekawy jak to ostatecznie wygląda na papierze/czytniku, ale jak mówisz, że spoko, to pewnie spoko. Zrobił mi dzień Twój komentarz.

Pozdrowionka

Ten dialog prowadzisz trochę nad moją głową Tarnino, ale przyznam, że zaciekawiłaś mnie. Nie mam mocno ugruntowanych poglądów na temat moralności, ale zawsze wydawało mi się, że “obiektywna moralność” jako koncepcja nie ma racji bytu (poniekąd zgadzam/łem się z O’Connorem). Mówię o “obiektywnej moralności” w tym znaczeniu, w którym używają tego terminu amerykańscy apologeci (to jest jednego, narzuconego z góry wszystkim ludziom, niezmiennego niezależnie od czasu i miejsca kodeksu moralnego).

Bardzo uproszczony argument na to, że moralność nie jest obiektywna, którym sam sobie racjonalizuję moje stanowisko (fajnie jakbyś go zgładziła z powierzchni Ziemi, mógłbym odświeżyć poglądy ;p):

  1. Moralność to zbiór norm mówiących o tym, co dobre i co złe, według których postępuje określone społeczeństwo.
  2. Obiektywna moralność to zbiór norm mówiących o tym, co dobre i co złe, według których postępuje cała ludzkość.
  3. W niektórych krajach muzułmańskich, karanie homoseksualizmu śmiercią uważane jest za czyn dobry.
  4. W krajach zachodnich, karanie homoseksualizmu śmiercią uważane jest za czyn zły.
  5. Nie wszyscy kierują się tymi samymi normami oceniając karanie homoseksualizmu śmiercią.
  6. Obiektywna moralność nie może istnieć.

Przeczytałem Twój tekst dwa razy, ale dalej nie jestem pewien jakie jest Twoje stanowisko (to nie przytyk, po prostu nie jestem dostatecznie wyedukowany w tym temacie, a może w ogóle żadnego stanowiska nie zajmowałaś, a odnosiłaś się tylko do sposobu w jaki O’Connor się wypowiada).

Łukaszu, nie wiem gdzie wyczytałeś, że wydaję nad Twoim opowiadaniem jakiekolwiek sądy ostateczne. Sama dyskusja na temat tego, co w moim komentarzu jest “tylko moją opinią”, a co nie trochę mija się z celem, bo to forum pisarskie, w którego tkankę wpisana jest subiektywna ocena opublikowanych nań tekstów (chociaż akurat co do oryginalności fabuły kłóciłbym się jeszcze długo – fabuła to nie ton utworu). W każdym razie, przerzucanie się argumentami pod tytułem “to tylko twoja opinia” nie doprowadzi nas raczej do żadnych konstruktywnych wniosków.

Czytaj te trzy komentarze, które Ci zostawiłem, jako impresję jednego z wielu odbiorców, na temat powyższego tekstu. Dodaj je sobie do innych subiektywnych komentarzy, pomnóż i podziel, zastanów się samemu czy jest tu coś wartego uwagi. Może pozwoli to Tobie spojrzeć z nowej perspektywy na opowiadanie, może nie.

Pozdrawiam 

Nie stara się, po prostu jest.

Stara się, bo dowcipy zwykle mają jakiś twist albo inteligentną puentę, a w powyższym opowiadaniu dowcipem jest to, że ktoś wrzasnął, a drugi się przewrócił.

A czy śmiesznym? To zależy czy kogoś śmieszy. 

Dlatego właśnie napisałem, że mnie osobiście nie śmieszy.

Nie rozumiem. Co to znaczy, że styl jest wystarczający? Czym jest mój głos i w jaki sposób pulpowość tekstu go zasłania? I co to znaczy, że ten tekst mógłby napisać ktokolwiek inny?

To znaczy, że w warstwie językowej/koncepcyjnej nie znalazłem nic, dzięki czemu zapamiętałbym ten tekst na dłużej – ot, da się przeczytać. Nic co wyróżniałoby go pod tymi względami spośród setek innych, podobnych mu produktów kultury i nic co pokazałoby mi wyjątkowość Twojego warsztatu.

Dosłownie, mógłby go napisać ktokolwiek inny i w wersji ostatecznej wyglądałby bardzo podobnie.

nie ma świeżej fabuły, ciekawej koncepcji ani oryginalnych postaci

Uważam, że jest. 

Obawiam się, że tym razem to nie jest kwestia opinii. Trop przyzywania demonów/potworów jest starszy niż cała literatura grozy, a jego realizacja tutaj – schematyczna. Bo zakładam, że piszesz o fabule.

Może trochę rozwinę – dla mnie tekst nie musi być specjalnie oryginalny, żeby być dobry – wystarczy świetny warsztat albo to, że coś ciekawego mówi (zabiera głos w jakimś dialogu, a propos Twojego pytania). Ale jeśli tych dwóch elementów nie ma, to niesztampowość może tekst ratować.

Nie majaczy, wziąłem sobie z Lovecraftowych motywów zajebiście wielkiego, dziwnego potwora, badacza, lata 20ste XX wieku i ubrałem te motywy w pulpową szatę, żeby opowiedzieć zabawną i ciepłą historię o rodzinnych więzach.

I szczerze mówiąc ten akcent rodzinny, co do którego większość komentujących miała jakieś uwagi, dla mnie był całkiem miły.

Co jest w Lovecrafcie najlepsze? I kto o tym decyduje?

W komentarzu z moją opinią ja decyduję. I podpowiem, że w mojej ocenie, nie są to “zajebiście wielkie, dziwne potwory”, ich badacze ani nawet lata 20ste XXgo wieku (chociaż te elementy na pewno pomagają nawiązać do konwencji jego opowiadań).

Co do miniaturki, jest fajna, ale spodziewałem się po niej, że na konkurs powstanie coś mocniej zahaczającego o eldritch horror.

Pozdrawiam

Przyznam, że ciężko mi było przebrnąć. Co trzecie – czwarte zdanie stara się tutaj być dowcipem albo slapstickowym gagiem, w moim odczuciu zwykle dość nieśmiesznym. Dialogi są teatralne i zwyczajnie średnio napisane (zwłaszcza, że sposób wysławiania się jednej z pierwszoplanowych postaci miał być chyba jej rysem charakterologicznym – przydałoby się to zrobić lepiej).

Styl, którym się posługujesz jest wystarczający, ale nie widzę Twojego głosu (chyba, że bardzo starałeś się go nie pokazać, zgaduję po to, żeby było “pulpowo”). Napisałeś to tak, jak mógłby to napisać ktokolwiek inny.

Zmierzając do sedna, nie rozumiem czemu właściwie tekst powstał w tej formie. Językowo jest średnio na jeża, nie ma świeżej fabuły, ciekawej koncepcji, narracji ani oryginalnych postaci, nie zabiera głosu w żadnym dialogu, a Lovecraft gdzieś tam majaczy w tle, ale tego co w nim jest najlepsze, też tutaj nie ma. Jeśli opowiadanie miało być takie w założeniach, to moim zdaniem dobrze by było te założenia zmienić.

 Zwykle się nie odzywam, jeżeli tekst mnie w jakiś sposób nie ujął, ale widziałem Twoje komentarze, pod innymi opowiadaniami zgłoszonymi w konkursie (często się z Twoimi argumentami zgadzałem, czasem nie zgadzałem z ich tonem) i byłem ciekawy co sam wrzuciłeś, a biorąc pod uwagę Twoją miniaturkę, oczekiwania były wysokie.

Pozdrawiam

Bohater pochodzi z Wielkiej Brytanii, nazywa się Harry, i takiż sobie słów użył – powtórzę, dwa razy.

Nie musisz powtarzać – to że dla Ciebie “takie nawiązania to raczej fajny dodatek”, wynika z treści opowiadania, inaczej byś ich przecież nie użył :) Czy aż tak mi przeszkadzają, nie wiem, na pewno przeszkadzają na tyle, by wymienić je w krótkim komentarzu podsumowującym moją opinię o tekście.

Przeczytałem szybko. Fajne. Nie podszedł pierwszy fragment i wpis kochanki na chacie internetowym (oba mocno infodumpowe). No i nie orientuję się jaki odsetek śledczych jest zagorzałymi fanami Harrego Pottera, ale trochę te rictus sempry i avada kedavry wybijały z klimatu (przynajmniej mnie). Zastanawiam się, czy żółte rękawice to nawiązanie do jakiejś gry wideo? Bibliotekowałbym. 

Z Lyncha polecam Inland Empire. Mój ulubiony film i jego najlepszy (imo). Mikro plusik za polskie akcenty. Niezrozumiały i otwarty na interpretacje.

Niestety, obydwie. I to jest smutne. Obejrzyj rynsztok na FP.

Wydaje mi się, że widziałem. Jeśli chodzi o komentarze pod tytułem “już nigdy NFa nie kupię” to nie mam z nimi problemu, nie ważne, z której strony nadchodzą (bo do decyzji o kupnie każdy, jako konsument ma prawo). Nie są dla mnie równoważne z tym co zrobiła na przykład przytoczona przez Ciebie Karolina Fedyk.

 

Z resztą się zgadzam.

Bzdura :-) Dodaję uśmieszek, żebyś nie czuł się obrażony, ale to jest bzdura i myślę, że gdy się zastanowisz i ewentualnie przejrzysz co wypisuje druga strona, zrozumiesz dlaczego tak powiedziałem ;-) Takiego festiwalu chamstwa, obelg i pogróżek (czyli swoisty przymus zmuszający do podporządkowania się) dawno nie widziałem, a szczególnie wulgarni są, niestety, liczni krytycy stanowiska redakcji (choć lewej stronie agresji też nie brakuje).

Kultura wypowiedzi to jedno, szantaż z groźbą odcięcia wszelkich źródeł dochodu czasopisma to drugie i w tym konflikcie tylko jedna strona używała tej strategii.

I nie, nie wszyscy są tacy, niektórzy swoje niezadowolenie komunikują po ludzku, niezależnie od poglądów.

Nigdzie nie pisałem, że wszyscy.

Natomiast to, co piszesz w dalszej części, trąci mi niechęcią i spiskową teorią dziejów. Część środowiska ‘tęczowego’ rozumie, że gest przeprosin i propozycja numeru queerowego mają na celu pokazanie dobrej woli i zwyczajnie przyzwoite zachowanie.

Faktem jest, że redakcja we współpracy ze wskazanymi jej, odpowiednimi ludźmi napisze numer specjalny. Faktem jest, że była mowa o dalszym zacieśnianiu więzi między redakcją, a tymi ludźmi (edit: to akurat nie jest faktem, bo czwarty akapit można odczytywać różnie, my bad). Gdzie widzisz teorię spiskową?

W mojej ocenie Redakcja powinna była przeprosić jeśli czyjeś uczucia zostały urażone, jak piszesz, “z czystej przyzwoitości”. Nie powinna mieć za to absolutnie miejsca sytuacja, gdzie osoby, które prawdopodobnie w znakomitej większości tekstu nie czytały, wydają nań, a tym samym na wydawnictwo, wyrok w zagranicznych mediach społecznościowych.

Co do numeru queerowego jestem optymistycznie neutralny, będę się cieszył, jeśli wyjdzie dobrze.

A część komentarzy, czy to na fp czy w mediach, to sami mogliście podziwiać vide Ziemkiewicz lub Piekara

Gadające głowy zawsze będą gadały i jedna retoryka będzie zwalczała drugą. Problem pojawia się, kiedy gadająca głowa wybiera jakiś cel, najczęściej bezpodstawnie albo z bardzo chwiejnymi podstawami, w który tłum ma uderzać (przy użyciu wszelkich możliwych środków).

Bo faktem jest, że jeżeli tępy mściciel, pedałobójca i lesbomorderca (nie, czej, pornografia z dwiema panienkami jest fajna, skreślamy to ostatnie)

Typowy czytelnik NF oczywiście :-)

weźmie taki tekst do ręki, to może kompletnie nie zwrócić uwagi na negatywny obraz Leditów, ba, on wręcz może uznać, że jest on normalny i pożądany, tęsknotę za taką strukturą poczuć… I ruszyć na miasta, zwyzywać lub pobić jakieś “wynaturzenie”.

       Więc niezależnie od negatywnej oceny hałasu tęczowej strony sporu ja np. uważam, że tekst Komudy ma groźny potencjał, wcale nie pastiszowy.

A ja czytając Lolitę mogę poczuć tęsknotę za jeszcze innymi kwestiami. Albo czytając Obfite piersi, pełne biodra jeszcze za innymi. Lolita ewidentnie ma groźny niepastiszowy potencjał. Nie wiem czy powinniśmy z tego powodu robić nagonkę medialną na Muzę, która Nabokova wydaje. Możliwe.

 Ale, podkreślam, imo hałas jest niewspółmierny i polega na uwypukleniu tylko jednego aspektu tekstu.

Zgadzam się, ale dla mnie hałas może być nawet większy, byleby nie kończył się publicznym linczem.

Żeby było jasne: ja tez obawiam się, że krzykactwem pod osłoną tolerancji można doprowadzić do selektywnego cenzurowania treści w przestrzeni publicznej. To się już trochę dzieje. Ale w tym konkretnym wypadku, tego opowiadania, nawet jeśli podniesiony przez przedstawicieli LGBT alarm i idący za nim rejwach były przesadzone – trzeba być przyzwoitym.

Trzeba być przyzwoitym, tyle że w każdym przypadku coś się znajdzie i trzeba będzie być przyzwoitym i ręce będziemy mieli związane zawsze, aż w końcu zwiążą nam je naprawdę przedstawiciele tej czy innej politycznej degrengolady. Nie ma zgody ode mnie na rozwiązywanie problemu dyskryminacji przez samosądy dzikich tłumów na facebooku.

W tym przypadku sposób działania strony “lewej” oraz przyzwolenie nań, wydaje mi się o wiele groźniejszy niż ten strony “prawej”, dlatego nie będę między nimi stawiał znaku równości.

A auta jeżdżące po miastach i krzyczące o tym, że geje gwałcą dzieci, są całkiem rzeczywiste.

Antifa napadająca na owe auta również. W obu przypadkach, jeśli łamane jest prawo, każda ze stron powinna dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej. Jeśli nie – na drodze protestu obywatelskiego. Nie na drodze obdzwaniania wszelkich pracodawców strony przeciwnej i informowaniu ich o myślozbrodni, której się owa strona dopuściła. 

najgorsze jest to, że reakcje części czytelników ze światopoglądem “w prawo” na przeprosiny redakcji praktycznie legitymizują całkowicie krytykę ze strony środowiska LGBT.

Nie, kompletnie jej nie legitymizują. Obrzydliwe wypowiedzi pojawiały się po obu stronach, ale tylko jedna strona zachowuje się jak mafia, która zabiera pracę, dorobek i dobre imię jednostkom, które w pełni się jej nie podporządkują. I nie liczy się czy te jednostki rzeczywiście popełniły zbrodnię przeciwko jedynemu słusznemu światopoglądowi, czy nie, bo w internecie wszystko można wycinać, przecinać, obracać i interpretować tak długo, aż czyjeś słowa stracą swoje pierwotne znaczenie, a nabiorą nowego i groźnego wydźwięku, któremu należy się przeciwstawić, najlepiej odbierając odpowiedniej osobie wszystko, co ma.

homofobia jest niedopuszczalna i dla NF wśród tamtejszych autorów to może być zwyczajnie śmierć cywilna

Problem w tym, że w dzisiejszych czasach homofobem jest ten, kogo w mediach społecznościowych nazwie się homofobem. Homofobem jest Komuda, bo jego tekst (który moim zdaniem wielkim dziełem sztuki nie jest) da się w ten sposób zinterpretować, jeśli włoży się odpowiednie soczewki, i homofobem jest również redaktor Rzymowski, bo ośmielił się tekst dopuścić do druku.

I nie ważne jak bardzo dysydent będzie się kajał i przyznawał do swojej winy, nie będzie przebaczenia, bo ta strona w przebaczenie nie wierzy. Przebaczenie będzie wtedy kiedy odpowiednie struktury zostaną zajęte przez odpowiednich ludzi, którzy będą pisali to co należy (a jak któryś napisze coś nie tak to też się go wyrzuci).

 

Najlepszym co może z tej sytuacji wyniknąć, to obywatelski sprzeciw większości wobec takiego sposobu rozwiązywania “problemów” w przestrzeni publicznej. Najgorsze co może się stać to eskalacja tego zjawiska. Piszę to jako osoba, która uważa, że powinniśmy zrobić wszystko, by mniejszościom żyło się w naszym kraju jak najlepiej (a kompletna degeneracja stosunków społecznych na dłuższą metę w tym nie pomoże). Zgadzam się z postem Tenszy.

Na łamach „Nowej Fantastyki” już i tak regularnie ukazują się takie teksty, jednak najwyraźniej nadszedł moment, żeby zaakcentować to jeszcze mocniej i przeciwstawić się falom hejtu i ignorancji.

Nowa Fantastyka ma teraz przeciwstawiać się falom hejtu i ignorancji uderzającym w jedną ze stron na froncie wojny kulturowej czy być źródłem rozrywki dla czytelników?

I czy w ogóle, zapytuje Rzymowski, teraz jest tak, że bohater będący przedstawicielem mniejszości nie może mieć negatywnych cech?

Odpowiadamy: może. Ale…

To może, czy nie może?

 

Chętnie przeczytam teksty zawarte w numerze poświęconym LGBT i zrobię to z przyjemnością, jeśli będą dobre. Jeśli będą napisane przez odpowiednią osobę z odpowiednimi poglądami, ale słabe, i ta tendencja spadkowa będzie się utrzymywała, to stracę chęci żeby zapoznawać się w NFie z czymkolwiek. 

Odbiłem się trochę od opka. Cieszę się, że miałeś coś do przekazania, ale w mojej ocenie nie jest to myśl na tyle głęboka, by pisać o niej całe opowiadanie, zwłaszcza w formie “wykładu objawionego”. Gdybyś ją podał jakoś nie wprost to po pierwsze tekst byłby ciekawszy, po drugie mniej fake deepowy.

Klimat “świętej prawdy” jest potęgowany przez groteskowe opisy świata przedstawionego – barman ma wielkie łapska, goście są napuchnięci i rechoczą jak topielce i w ogóle jest słabo, i w zasadzie jest tylko jeden sprawiedliwy w całym tym brudzie – najsmutniejszy człowiek świata oraz niewiasta, ostatnia która go słucha i rozumie, tak jak i odbiorca ma rozumieć i przytakiwać z żalem. Z lekka kabaretowy koloryt.

Widziałem, że odpowiedziałeś reg ironicznym obrazkiem z Jokera ;d Może gdyby tej autoironii było trochę więcej w tekście to i czytałoby się lepiej.

Język moim zdaniem spoko, ale zdarza się przerost formy nad treścią. Mówi się na to chyba purpura (?), jeśli źle pamiętam, to niech stali bywalcy (Tarnina/Drakaina) mnie poprawią. Mam na myśli na przykład to:

 – Najsmutniejszy człowiek świata chyba nie powinien uszczęśliwiać przypadkowych osób? – Strząsnęła argument z czubka papierosa na ladę dyskusji.

– To dosyć okrutne – czoło kobiety objęła drabinka zmarszczek, po której wspinała się wzgarda – cieszyć się z cudzego nieszczęścia.

Pierwsza metafora jest zupełnie niepotrzebna (nic nie mówi i kłóciłbym się nawet, że brzydka), druga w skomplikowany sposób mówi coś, co można by ująć jednym słowem.

Tyle ode mnie, trochę krytyczny komentarz powstał, ale jakiś jeden musiał ;)

PS Pisząc “gorszego”, nie miałem na myśli, że tekst jest zły. Moim zdaniem spokojnie zasługuje na miejsce w bibliotece. Po prostu porównywałem go do tekstów z których Cię znam (Koanu i Wrót), przy których wiele opowiadań wygląda blado.

 

edit: Zgadzam się z Finklą.

Hej Psychofishu, bardzo ładnie czytasz i podpisuję się pod tym co widziałeś obiema ręcyma. Niestety, tak to jest z tymi zdankami, że jedne się napiszą fajniej inne mniej fajnie ;) Bardzo ci dziękuję za odwiedziny.

 

Cześć Żonglerze, miałem przeczucie, że to opowiadanie Ci się spodoba, choć trochę się przestraszyłem bo trzy miecze to niepomyślna wróżba xd Nie podejrzewałem też, że opko będzie pod jakimiś względami kontrowersyjne (?). Napisałaś o stopniowym wygasaniu Hadleya, zmianie percepcji i bardzo się z tego cieszę, bo dużo o tym myślałem podczas pisania.

Nóż jest rekwizytem na teatralnej scenie. Susan nim jest, Hudley również (”sam był sobie nożem”). Sceneria przesuwa się za nimi jak czarno-białe slajdy na projektorze, równie dobrze mogą być puste, bo nie mają większego znaczenia.

W punkt :D

Czy na koniec pojawia się nadzieja? Może rzeczywiście da się to tak nazwać. Dzięki wielkie za komentarz i organizację świetnego konkursu.

 

Cześć Wiktorze, miło Cię widzieć. Rzeczywiście, pierwsza forma opowiadania to było coś nieprzyjemnego zarówno do czytania jak i poprawiania. Cieszą mnie miłe słówka, mam nadzieję, że byki wyłowię i ja. Pozdrowionka, dzięki wielkie za podzielenie się jurkowymi wrażeniami no i za cały konkurs.

Podobne wrażenia jak Finkla i wilk. Risercz trochę przygniótł opowiadanie, a Amaterasu pojawia się głównie dlatego, że taki był wymóg konkursu. Podoba mi się Twój poetycki język i łatwość w budowaniu metafor. Czasem się coś gorszego napisze, tak to jest.

Kurcze, a ja przyznam, że odbiłem się nieco od fragmentu, który udostępniło wydawnictwo. Mam wrażenie, że ten pierwszy rozdział jest taki bardzo “z przymrużeniem oka”, “nie na serio” i mocno uwikłany w popkulturę, a dialogi w nim zawarte – trochę na siłę elokwentne. Może nie powinienem, ale chyba podświadomie porównuję go z tym, co znam z Twoich opowiadań.

To oczywiście urywek, i tak pewnie zdecyduję się na lekturę, ale jestem ciekawy czy ten trend utrzymuje się przez całą długość książki. 

Pytanie do jurorów, czy można otrzymać jakoś punktację tekstu (celem samodoskonalenia)?

edit: nvm, nie zauważyłem komentarzy powyżej

Haha, przesłanie rzeczywiście istotne, dobrze, że je dostrzegłeś japkiewiczu ;) Scenka ze sprzedawcą prawie dosłownie z życia autora (bądź grona jego przyjaciół) wzięta. Zdarza mi się być czasem lekko poetycko-patetycznym, z czym walczę, ale czego nie chcę też wyplenić do końca. Dzięki za odwiedziny, fajnie, że się podobało.

 

Hejka Anet ;)

 

Cześć Edwardzie, fajnie, że udało mi się uprzyjemnić trochę dzień. Tytuł jak tytuł, moim zdaniem nie jest zły ;p Fajnie, że wpadłeś.

 

Dzięki za przeczytanie Wiktorze.

Bardzo wzniosły tekst, taki trochę większy niż życie. Lubię oniryczny świat, który udało Ci się zbudować na twardym, namacalnym, historycznym gruncie, opresyjny ton oraz ciężki klimat opka.

Mam wrażenie, że niektóre motywy przewijały się nieco zbyt często i pod koniec trochę męczyły, zamiast pogłębiać jego tajemniczość (zwłaszcza fiołki i byki). Może rzeczywiście tekst jest ciutkę zbyt długi, jak na to co się w nim dzieje. Gdyby było w nim więcej (fabularnej) przestrzeni, to te potęgujące dziwność i niepokój akcenty mogłyby swobodniej oddychać.

Interesująca lektura ;)

Hmm ciekawy eksperyment. Na początku skojarzyło mi się z Mrocznym Kryształem (bo high fantasy i dziwne stworki), ale potem przyleciała miotłówka, namieszała i rzeczywiście nadała opku trochę weirdowy ton ;) 

Fajnie się czytało, widać ogromną wyobraźnię pociechy jak i tatusia. Są zwroty akcji, są wątki, które nikną, a potem się odnajdują. Mam wrażenie, że w pewnym momencie następuje lekki przerost treści nad formą i dzieje się tak dużo i tak dziwnie, że odbiorca nie ma czasu na oddech (np. podczas rozmowy z kwiatem). Możliwe, że gdyby tekst był dłuższy, czytałoby się go jeszcze przyjemniej.

Bardzo miła lektura ;)

Hmm sorki chyba ta autoterapia trochę tu namieszała, można to tak nazwać, ale precyzyjniej, chodziło mi o motyw pisania/twórczości jako przerabiania własnych traum/samorealizacji. Np. w ostatnim akapicie:

Poruszył palcami, przymknął powieki i skupiony, zaczął sobie wyobrażać, że pisze, pisze o sobie, pisze sobą i pisze siebie. Pisał tak innego Krzysztofa Matkowskiego, Krzysztofa, na którego przejdzie to całe nieszczęście, ta gula w gardle, ta niemoc, odrętwienie, bezruch, przeciekanie, uciekanie, wyciekanie. Niech ten drugi odbywa karę, a tymczasem pierwszy będzie sobie żył – cierpiał i się cieszył, kochał i nienawidził, zbierał i tracił – poza opowieścią.

Jasne, osadzone to na osi fabularnej, ale jak spojrzeć z boku to całkiem uniwersalnie wybrzmiewa ;)

@dogs ale ja dalej nie widzę niepoprawności składni pierwszego zdania ;d

Ten chłopiec nie ma żółtych lizaków ani soku pomarańczowego, tamten z kolei ma dwa lizaki. Dla mnie dalej brzmi ok (w zdaniu nie było łącznika “a”). Ale mogę się mylić. 

Może przenieśmy dyskusję na PW, bo mi zaraz rozłożysz całe opko na czynniki pierwsze i nie będzie czego czytać :^)

 

Hmm podobał mi się Twój tekst fleurdelacour, jest prawdziwy, smutny i mam wrażenie taki lekko wyciszony (co dziwne bo jest groteska i upiory, ale dla mnie dominuje żal). Na myśl przyszedł mi “Zdrój” Klickiej.

W przemijaniu kobiet ukryty jest jakiś tragizm, którego brakuje u mężczyzn. Takie kurczowe trzymanie się domu popadającego w ruinę, jak w opku. Relacje rodzinne ładnie podjęte, wymiana z wnukiem/synem o przekazanie renty świetna.

Mogę przyczepić się do tego, że już było. Może, że konstrukcja jest trochę rozbita, czyta się raczej szereg scenek, nie całe opowiadanie, nieważne.

Podobało mi się fleur i trochę smutno od tego zrobiło. Jeszcze nie mogę, ale oczywiście bym kliknął ;(

@dogsdumpling nie ma problemu i dziękuję, za Twoje. Co do potknięć, to nie wiem jaką literaturę czytasz, ale zdarza się, że książki są napisane skomplikowanym językiem/składnią ;p

To zdanie jest wtedy źle skonstruowane, bo tak użyte “z kolei” wskazuje na liczbę.

Czemu? Ten chłopiec nie ma lizaków, tamten z kolei ma dwa. Nie widzę problemu.

Miło mi Cię widzieć @Olciatka, fajnie, że opko dało radę się spodobać, a nawet zaskoczyć ;p

 

@Asylum w takim razie na pewno się zapoznam.

 

@dogsdumpling 

Trudno przedrzeć się przez to zdanie, poszczególne części nie łączą się ze sobą gładko; trzy określenia rękojeści sprawiają wrażenie nadmiaru; mam też wątpliwości czy powłoka może “wzmacniać” uchwyt, to trzymający może go wzmocnić, a powłoka mu tylko w tym “pomaga”, poszukałabym innego określenia.

Hmm mi tam te trzy określenia dobrze leżą i nie sprawiają wrażenia nadmiaru (albo inaczej, sprawiają, ale mi się podoba), więc pokieruję się swoim gustem. Ale co do powłoki to w sumie się zgadzam ;d

na poziomie przyczynowo-skutkowym ten fragment zgrzyta – źle użyte słowo “zwłaszcza”; gdyby to było jeszcze osobne zdanie to ok, bo wiadomo, o co chodzi, ale to jest część dłuższego zdania i sprawia, że czytelnik się potyka.

Czytelnik ma się potknąć, bo ma uważać. Chciałem, żeby zdanie brzmiało eratycznie, jakby ktoś podszedł do ciebie na ulicy i zaczął opowiadać wszystko naraz.

Tu np. wychodzi, że pory roku są bezwględnie gorsze od noży ze stali nierdzewnej; i dlaczego “z kolei” w odniesieniu do liczby krawędzi łóżka? wcześniej mówisz o cechach krawędzi, nie o ich liczbie, to określenie nie ma tu sensu. Przecinek po prześcieradła.

No wychodzi bo tak jest napisane i tak ma wychodzić ;d “Z kolei” nie jest odniesieniem do liczby krawędzi tylko do faktu ich posiadania bądź nie.

 

Dzięki za przecinki, ale dalej nie widzę, żebym ocierał się o bełkot ;)

 

Cześć @dogsdumpling, miło cię widzieć. Hmm jeśli chodzi o przecinki to nie tak, że nie poprawiałem najlepiej jak umiem, po prostu przed każdym moim tekstem dodaję ten disclaimer, bo zwykle nie ważne jak długo nad nimi siedzę i tak wszystkiego nie jestem w stanie wyłowić.

Nie wiem za bardzo co masz na myśli pisząc, że nie panuję nad tekstem i że pisałem bez autoedycji. Akurat nad tymi fragmentami, z którymi masz problem spędziłem najwięcej czasu ;d

Pomogłoby mi, gdybyś dała jakieś przykłady tych zdań, gdzie treść płynie bez kontroli i ociera się o bełkot. Mam wrażenie, że nawet w tych długich zdaniach zawierałem tyle informacji ile było potrzebne. Ale no ja jestem autorem, więc ten. Jeśli mi coś podasz będę mógł się odnieść.

Żony jest w tekście tyle, ile potrzeba, pisałem już ;d

Cieszę się, że jesteś zadowolona z lektury i dzięki serdeczne za klika :)

 

Hej @fleurdelacour, bardzo się cieszę, że tekst się spodobał. I oczywiście dziękuję za klika!

 

@Asylum dzięki za piękną rekomendację ;D Jeśli jest reprezentatywna względem powieści, to z przyjemnością się zapoznam. Pozdrówka :^)

 

Dzięki za przeczytanie i obrazek @Żongler. Trzy miecze, hmm. 

Cześć Asylum!

Kremowa barwa przewija się w kontekście pokoju o kremowych framugach, jedynego miejsca w mieszkaniu, gdzie Hadley się nie zapuszcza. Co do końcówki, nie chciałem, żeby wszystko było ładnie wyjaśnione. W pokoju o kremowych framugach zdecydowanie ktoś jest, zwłaszcza, że wydobywa się z niego tyle chłodu.

Hmm nie wiem czy akurat konstrukcja tekstu i brzmienie opowieści uległyby zmianie, nawet jeśli miałbym więcej czasu – tekst był rozplanowany dawno temu, po prostu pisałem go na parę dni przed terminem. Dobrze, że nie czytałaś wtedy, co ninedin, bo językowo mniej się wówczas bronił.

Ooo ale ja lubię moje długie zdanka ;)

 „Do” niechaj przeskoczy o jeden wyraz do przodu.

Dzięki, poprawione. Ale długich zdanek proszę mi nie ruszać ;p

Coś za dużo, chyba „przecież” usunęłabym.

I miałabyś rację ;)

Popchnął, chodzi mi o wyrażenie „uderzył otwartą dłonią”. Spróbuj uderzyć w coś otwartą dłonią,  jednak również zważ, że mam fanaberie słowne.

Otwartą dłoń zostawiam. To po prostu ładne sformułowanie na “klepnięcie”.

Też pozdrawiam Asylum i dzięki serdeczne za klika :)

mr.marasie uwielbiam wieś, więc opko ma od razu u mnie plus dziesięć punktów albo więcej zależnie od tego w jakiej skali byś liczył. Pamiętam, że czytałem Clas Myrddyn i nie podobała mi się stylizacja na epikę rycerską, ale tutaj język jest zupełnie inny, dzieją się rzeczy dziwne, a w opisach nie ma w ogóle patetycznego nadęcia, są takie jakie powinny być, super.

Podoba mi się, że nie skupiłeś się tylko na horrorze i opko dotyka zagadnień wiejskiej rzeczywistości (np. rozdarcie między altruizmem i lojalnością rodzinie, a ucieczką w świat i częściowym przynajmniej odcięciem się od korzeni), jest w nim treść.

Z narzekań może dwa, pierwsze – mam wrażenie, że język momentami zawodzi, np. sformułowanie “umazane czarną mazią” przewija się w tekście wielokrotnie i jest tak nieatrakcyjne, że nawet jeśli zastosowane celowo, muszę uznać za wadę (choć podejrzewam, że raczej chodziło o limit).

Drugie, to nawet nie wada, po prostu opko jest bardzo obfite i momentami wydawało mi się, że za dużo w nim wątków jak na rozmiar przestrzeni, jaką wypełnia. Myślę, że gdyby nie powstało w ścisłych konkursowych ramach to byłoby jeszcze lepsze. A tak jest troszkę wrażenie, że gnamy na łeb na szyję przez świat przedstawiony (swoją drogą bardzo ciekawy), bez chwili na zastanowienie.

Ogólnie podobało mi się bardzo, zwłaszcza ze względu na klimat. Kilkałbym :)

Cześć Kuba, miło Cię tu gościć ;)

Ok wierzę na słowo chociaż nie widzę.

Bo dobrze się ukrywa ;p

Hmm nie chcę podawać gotowej interpretacji opka, lubię jak tekst pozostaje wieloznaczny, ale Twój trop jest bardzo dobry, bo te noże rzeczywiście mają w sobie coś z narkotyku, prawie jakby skonstruowano je tak, by protagonista i inni bohaterowie nie mogli się w żaden sposób od nich uwolnić.

Myślę jednak że tutaj mógł mieć już własną “produkcję” lub dorobić się tylu pieniędzy by uniezależnić się od sprzedawania narkotyków i zająć czymś innym.

To możliwe, chociaż niby nie potrzebuje, a na koniec znowu idzie do jakiegoś sklepu…

Fajnie, że tekst ci podszedł, pozdrawiam Cię serdecznie

Hmm pierwsze co mi przychodzi do głowy z literatury to “Stowarzyszenie Umarłych Poetów” i Freudowska sublimacja. Ogólnie w psychologii temat twórczości jako mechanizmu obronnego się dużo przewija, pewnie dlatego można mieć wrażenie, że gdzieś się o tym słyszało, ale nie wiadomo skąd.

A co do Jokera, to gorąco polecam, naprawdę niezły film i całkiem aktualny :)

Fajne, podobało mi się, że tak zacznę po Anetowemu. Przyjemnie się czyta (chociaż fabularnie oczywiście przyjemnie nie jest). Gładkie pióro i fajny pomysł na opko, z internetowych memów przyszedł mi na myśl Undertale i DDLC. Ładnie, bez potknięć punkt ciężkości przechodzi z pana klauna na pana pisarza.

Z rzeczy, które nie podobały się “aż tak”, dla mnie początek, scena za sceną mocno przywodzi na myśl Jokera, jest kobieta z którą by chciał, a nie mógł, taniec w okolicach łazienki i ludzie śmiejący się w autobusie, tylko że klaun gruby (jak w tym wywiadzie z Joaquinem Phoenixem) i może trochę mniej samotny (?).

Oprócz tego, masz bardzo charakterystyczny głos, dla mnie trochę dużo dramatu (ale mój gust też ma swoją specyfikę).

No może jeszcze to, że pisarstwo = autoterapia, autor = sadysta to trochę ograne tropy?

Sorki, że czepiam się takich popierdółek, ale skoro chce mi się pisać o Twoim tekście, to znaczy, że jest raczej dobry. Klikałbym bez problemu do biblio, ale nie mam jeszcze takich przywilejów.

Cześć Peter, miło że wpadłeś :)

 

Hej Irko, rzeczywiście tekst miał eskalować w miarę czytania (przynajmniej w warstwie charakterologicznej), więc masz chyba rację co do końcówki. Krótkie zdania potrafią być trochę agresywne/pozbawione emocji i taki nastrój chciałem tam wprowadzić. 

Hmm Susan to muza, którą Hadley pobawił się i porzucił, podoba mi się ta interpretacja, melancholijna trochę :) Obiecuję, że żona gdzieś też tam jest, tylko może nie na wierzchu.

A co do samego Hadleya, to nie jest raczej wzorem do naśladowania, ani nawet osobą o mocnym zapleczu moralnym, ale czy można go aż nazwać psychopatą, to już pozostawiam w gestii czytelnika.

Bardzo mi miło, że wpadłaś, dzięki za klika do biblioteki!

Dziękuję ninedin, zdecydowanie za późno wziąłem się za pisanie i w efekcie musiałem wrzucić tekst po jednym i pół draftu. W końcówce jest dużo niedopowiedzeń więc może być gubiąca, ale fajnie że mimo to ci podeszło.

 

edit: nic już więcej dzisiaj nie dam rady zrobić, oddaję tekst w ręce czytelników

Nowa Fantastyka