- Opowiadanie: Veniressa - Kurz i skrzypiąca podłoga

Kurz i skrzypiąca podłoga

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Kurz i skrzypiąca podłoga

Skradanie się po drewnianej podłodze potrafi doprowadzić człowieka do obłędu. Krok za krokiem, każdy stawiany z rozważną delikatnością, a i tak wywołujący symfonię skrzypów i jęków zmęczonych życiem desek.

Delikatny szmer poruszonej wiatrem firanki, cień mężczyzny palącego w kuchni papierosa, stłumione odgłosy rozmów telefonicznych.

Spod twojej stopy wyrywa się kolejne skrzypnięcie, zastygasz w bezruchu, starasz się nie oddychać zbyt głęboko. Co jeśli usłyszeli? Nie słyszą. Przemykasz chyłkiem w stronę schodów i znikasz na poddaszu.

Po omacku podchodzisz do okna, drżącymi palcami rozchylasz żaluzje. Kurz unosi się wokół twojej twarzy i wirując opada na podłogę. Marszczysz nos i z całych sił próbujesz powstrzymać donośne kichnięcie – uczulenie od lat nie daje ci spokoju.

Ciepłe promienie słońca nieśmiało muskają twoje powieki i wargi, tak jakby czekały na zaproszenie. Uśmiechasz się mimowolnie, otwierasz okno i pełną piersią wdychasz wiosnę.

Na środku pokoju stoi stary, skórzany fotel, obok niego stosy książek z pożółkłymi kartkami. Z ich okładek zdaje się wydobywać niemy krzyk tęsknoty – tak samo jak ty już dawno zapomniały. Jesteście bardzo podobni. Cienie utraconych lat, alergia na kurz i strach przed skrzypiącą podłogą.

Zapomnienie.

Zostaniesz z nimi na dłużej, zwiniesz się w fotelu i przypomnisz im jak to jest być zauważonym. Może i one po jakimś czasie zwrócą uwagę na ciebie? Inny świat za oknem przestanie być wam potrzebny. Potrzeba tylko czasu.

Koniec

Komentarze

Do dowolnej interpretacji ;)

Veniresso, Twój tekst jest ładnie napisany, choć nie ustrzegł się kilku stylistycznych niezręczności (całe drugie zdanie – zatrzymałam się na nim dwukrotnie podczas lektury, coś tam z podmiotem IMHO nie gra). 

Natomiast ten tekst jest – scenką i niczym poza tym. Tu nie bardzo jest co interpretować, bo nawet zagadka tożsamości/natury adresata nie jest specjalnie intrygująca. Nie mam wątpliwości, że potrafisz już pisać i budować nastrój zupełnie nieźle, ale podczas lektury ta miniaturka niczym, poza poprawną formą, nie przykuła mojej uwagi. Pisanie takich króciaków jest przyjemne (sama mam ich trochę…), ale jeżeli chcesz zwrócić na swoje teksty uwagę czytelników na forum w natłoku innych opowiadań, spróbuj dodać takiej scence życia, rozbuduj w niej choćby kawałek fabuły, zaskocz.

ninedin.home.blog

Dziękuję bardzo za komentarz i uwagi. To taka moja pierwsza, troszkę nieporadna próba. Na pewno w kolejnych pracach wprowadzę w życie Twoje rady! :)

To wcale nie jest nieporadna próba, umiesz już IMHO całkiem sporo. Teraz tylko nabrać wprawy. 

ninedin.home.blog

Jak napisała ninedin, to jest tylko ładnie napisana scenka. W zasadzie nawet nie scenka, bo tu się nic nie dzieje, może więc raczej impresja. Na dodatek niezbyt fantastyczna, bo jakkolwiek domyślam się interpretacji, nie jest ona imho jednoznaczna.

 

Co do strony technicznej: jest nieźle, ale koniecznie zmień zaimki na małą literę (Twojej, Twoje, Ci itd. → twojej, twoje, ci itd., cokolwiek tam jeszcze masz). Dużych liter w przypadku zaimków dzierżawczych używamy wyłącznie w korespondencji, w literaturze nie, chyba że cytujemy list. Czasem pisze się też zaimki dużą literą dla podkreślenia szacunku dla osoby, o której się pisze w trzeciej osobie, ale to bywa pretensjonalne i też nie należy nadużywać. W tym tekście jest to po prostu błąd ortograficzny.

 

Krok za krokiem, choć lekki niczym piórko, każdy z nich wywołuje symfonię skrzypów i jęków zmęczonych życiem desek.

Na tym zdaniu się potykam, chyba trochę tu przesadziłaś ze stylizacją i coś składniowo się posypało.

 

A ponieważ przyciągnęły mnie tu pytania na shoutboxie, łap przydatny portalowy poradnik:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

 

Powodzenia!

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję za uwagi i za poradnik, na 1000% się przyda. :)

Spróbowałam poprawić 2 zdanie i zmieniłam zaimki. Jeszcze raz dziękuję Wam obu za uwagi. :D

Całkiem fajna impresja, jak już wspomniały przedpiśczynie. Może kilka zdań zbyt przeciągniętych kwiecistością, ale ogólnie, to uznaję to za przyjemną, wieczorną lekturę :)

Jeśli jest w Twoim szorcie coś, co bezwzględnie usunąłbym, bo wyjątkowo nie przypadło mi do gustu, to jest to poniższe zdanie (a raczej jego początek):

Z ich okładek zdaje się wydobywać niemy krzyk tęsknoty

Jakieś to pretensjonalne, ten niemy krzyk tęsknoty :/

 

Pozdrawiam :)

Q

Known some call is air am

Właśnie pisząc to zdanie też mi się wydawało troszkę przedobrzone, ale nie wiedziałam jak inaczej ubrać w słowa określenie, na wołanie o pomoc, ale bez słów i jeszcze, żeby przy tym wyrazić tęsknotę za czymś. Masz może jakieś sugestie jak to inaczej ująć?

Trochę melodramatyczne, ale jak na dziewiętnaście lat – naprawdę niezłe.

Dziękuję bardzo, wiele osób mi mówi, że mam taką melodramatyczną manierę. Próbuję się jej wyzbyć, ale czasem ciężko samemu zauważyć takie rzeczy :/ Bardzo dziękuję za komentarz, będę ćwiczyć!

Czy mam jakiś pomysł? Chyba nie, Veniresso, o takie rzczy musiałabyś pytać lepszych ode mnie.

 

Z ich okładek zdaje się wydobywać niemy krzyk tęsknoty – tak samo jak ty już dawno zapomniały.

Ja bym tak mniej więcej to zrobił:

 

Ich okładki wołają mnie tęsknie, ledwie przebijającymi spod warstwy kurzu, literami tytułów…

 

Ale nie sugeruj się tym zdaniem zanadto, bo żadnym ekspertem nie jestem :)

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

O, brzmi lepiej od razu, pomyślę jeszcze, dziękuję :)

Przyjemnie się czyta, chociaż chyba nie do końca zrozumiałam, o co chodziło. Za to opisy świetnie budują nastrój, są naprawdę ładne. Nie wiem, co tu jeszcze napisać, bo scenka jest krótka. Ale grunt, że dobrze się czytało:)

Krok za krokiem, każdy stawiany z rozważną delikatnością, a i tak wywołujący symfonię skrzypów i jęków zmęczonych życiem desek.

Tutaj nie jestem pewna, ale to “skrzypów” nie pasuje, na zasadzie skrzyp bardziej kojarzy mi się z rośliną, może: skrzypnięć? Ale możliwe, że tak się pisze, nie jestem żadnym ekspertem.

 

Pozdrawiam :)

Masz rację pisze się skrzypnięć i jęknięć. Odmiana “skrzypów” faktycznie odnosi się do rośliny, ale mi się po prostu bardziej podobało napisać tak ;) inna sprawa, że jest to błąd językowy.

Dziękuję bardzo!!! :)

Fajna impresja – lekko i przyjemnie się ją czyta. Po poprawkach z komentarzy nic mnie już specjalnie nie ubodło, ale trochę mi “zgrzytnęło” przy:

Jesteście bardzo podobni. Cienie utraconych lat, alergia na kurz i strach przed skrzypiącą podłogą.

Możliwe że to tylko brak akapitu, ale brzmi trochę tak, jakby strach przed skrzypiącą podłogą upodabniał te książki do człowieka.

No i faktycznie nieco melodramatyczne (ale czy to źle? ;-)

Właśnie dokładnie chodziło mi o upodobnienie książek do człowieka, więc cieszę się, że to zauważyłeś! Jeśli chodzi o melodramatyczność to nie najlepiej bo nie miało takie być…

Ale dziękuję bardzo, cieszę się, że przyjemnie się czyta! :)

Całkiem ładnie to opisane, tylko nie rozumiem skradania się – dlaczego stąpający skrada się, zamiast normalnie iść?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Stąpający skrada się, ponieważ nie chce zostać zauważonym przez ludzi, którzy są w pokojach obok. Dziękuję za komentarz! :)

W takim razie zastanawiam się, kim jest skradający się – jeśli to ktoś z przeszłości, to raczej nie powoduje skrzypienia podłogi i chyba nikt go nie dostrzeże, a jeśli to ktoś z domowników, czemu ukradkiem podąża na strych…?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Szczerze mówiąc sama nie wiem kim dokładnie jest osoba skradająca się. W mojej głowie miała być to istota, która jest “cieniem minionych lat”. Nie tylko domowników, ale każdego człowieka, skrada się, żeby jej nie zauważono (zapomnienie), a jak znajdzie u kogoś wygodne miejsce (jak tamten strych) to zostaje na dłużej i może pozwoli się znaleźć. Coś takiego mi się urodziło w myślach, kiedy to pisałam.

Pod cieniem minionych lat podłoga pewnie by nie skrzypiała, a kurz by się go nie imał. Natomiast bardzo rozumiem, że lubiłby posiedzieć w wygodnym fotelu, otoczony książkami. ;)

Powodzenia w dalszej pracy twórczej, Weniresso.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No to taki roboczy cień, nie bardzo cieniowaty ;) sam do końca nie wie w jakiej jest formie, więc ciężar jego materii i alergię trzeba mu na razie wybaczyć.

Dziękuję bardzo!

Bardzo proszę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo ładnie napisane, tylko, jak napisali wcześniej komentujący, brak tu większej fabuły i rozwoju postaci. Mimo to podobało mi się, mam nadzieję, że pokażesz tutaj jakąś dłuższą formę.

Pozdrawiam koleżankę z filologi germańskiej, ja studiuje angielską ;)

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

W trakcie pisania jest opowiadanie na Szalone Siódemki, więc pewnie pokaże się do końca lutego. Sam wiesz – sesja, więc i bark czasu :/

Bardzo dziękuję za miłe słowo!

Cześć,

 

przeczytałem, wrażenia mam podobne jak poprzednicy. Fajna wprawka, weszła gładko, brak mocniej zarysowanej fabuły sprawił, że nie ma co zostać na dłużej.

 

Kilkoma zabiegami, można by tutaj, wg mnie, przedzierzgnąć tę historię w pełnoprawnego szorta, przede wszystkim odpowiadając na pytanie: kto się skrada i dlaczego? Czy to duch, zmarły, który tęskni za rodzinnym domem, ale nie chce bliskich straszyć swoim pojawieniem? Czy to skrzat, przestraszony nowymi mieszkańcami starego domu? A może to wampir, który szykuje się do krwawej jatki? ;)

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Dziękuję bardzo za komentarz! Właśnie jestem w trakcie rozwijania tego szorta, nadawania mu fabuły, bo faktycznie po przeczytaniu wszystkich komentarzy zorientowałam się, że w swojej obecnej formie jest jednak zbyt ubogi.

Również pozdrawiam!

Świetne wiadomości :) Czekamy zatem.

Che mi sento di morir

Cześć, Veniresso!

Bardzo piękny szorcik, podobał mi się. Nie zawsze musi być o czymś, czasem wystarczy scenka, jeśli styl autora jest ładny, tak jak twój ;)

 

Odniosę się teraz do twoich wypowiedzi:

 

Dziękuję bardzo, wiele osób mi mówi, że mam taką melodramatyczną manierę. Próbuję się jej wyzbyć…

Ależ ta maniera jest ok. Co prawda tutaj może nie być lubiana (nie ujmując niczego portalowiczom – przeważają tu po prostu inne gusta), ale mnóstwo ya jest w ten sposób pisana. Czy to dobre, nie wiem, mnie się znudziło, ale sprzedaje się. Kurczę, byłam w twoim wieku jak zaczęłam pisać na portalu i też miałam podobny styl. Wszystko musiało być wzniosłe i dramatyczne. Teraz się z tego śmieję, ale w tamtym czasie czerpałam większą przyjemność z pisania, “płynęłam”, teraz często przystaję.

Więc rozwijaj się, ale ten szort jest naprawdę bardzo ładny.

 

Jeśli chodzi o melodramatyczność to nie najlepiej bo nie miało takie być…

Rozumiem! Też myślałam, że nie piszę melodramatycznie, ale prawdziwie czy coś. Tak czy siak, ćwicząc “wyrośniesz z tego”. Nie traktuj siebie zbyt ostro.

 

Z chęcią przeczytam coś więcej. Powodzenia więc! :)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Dziękuję bardzo, mam szczerą nadzieję, że mi faktycznie minie :) także będę ćwiczyć.

 każdy stawiany z rozważną delikatnością, a i tak wywołujący symfonię skrzypów i jęków zmęczonych życiem desek

I to właśnie nazywamy przesadą. Oraz mieszaną metaforą. Bo czy to, co zmęczone, i to jeszcze życiem, więc zmęczone egzystencjalnie i zniechęcone, gra symfonię? Co chcesz mi pokazać, Autorko?

 Delikatny szmer poruszonej wiatrem firanki

Słuch nietoperza, daję słowo.

 cień mężczyzny palącego w kuchni papierosa

Hmm. W sumie dobrze, ale…

 Co jeśli usłyszeli?

Co, jeśli usłyszeli?

 Kurz unosi się wokół twojej twarzy i wirując opada na podłogę

Brudno tam. Kurz unosi się wokół twojej twarzy i, wirując, opada na podłogę.

uczulenie od lat nie daje ci spokoju

Nie trzeba być uczulonym, żeby kichnąć od kurzu.

 Ciepłe promienie słońca nieśmiało muskają twoje powieki i wargi, tak jakby czekały na zaproszenie.

Zaraz, przecież było ciemno? Przez żaluzję przechodzi trochę światła, nie przesadzajmy. Opis ciut śmieszny w swym patosie, a przecinek – o jedno słowo za wcześnie.

 stary, skórzany fotel

Przecinek zbędny, grupa nominalna.

Z ich okładek zdaje się wydobywać niemy krzyk tęsknoty

Maatko, patos. Patos wtedy jest dobry, kiedy czemuś służy – czemu służy tutaj? Zły to szewc, który na każdą nogę szyje wielki but.

 Jesteście bardzo podobni.

Jesteście do siebie bardzo podobni.

 alergia na kurz

Książki mają alergię?

 przypomnisz im jak to jest być zauważonym.

Przypomnisz im, jak to jest być zauważonym.

 Inny świat za oknem przestanie być wam potrzebny.

Inny świat za oknem przestanie wam być potrzebny.

 

Ładne, ale o czym to jest? To wygląda na początek czegoś, jakby pierwszą stronę Twojego rękopisu – ale kończy się, zanim się porządnie zacznie. Szkoda, bo atmosfera jest, choć mocno niejasna. Z drugiej strony, niczego innego nie ma…

 Próbuję się jej wyzbyć, ale czasem ciężko samemu zauważyć takie rzeczy :/

I po to mamy bety. Wszystkiego się nauczysz – tylko musisz się uczyć.

 Właśnie dokładnie chodziło mi o upodobnienie książek do człowieka,

Nie kraść mi pomysłów XD żartuję, oczywiście, ale mnie też coś takiego chodzi po głowie, nawet zaczęłam rozpisywać, a nijak o tym przy Twoim maleństwie nie pomyślałam. Może jestem zbyt dosłowna, a może tekst po prostu za krótki.

No, nic, pisz dalej. Trzymamy kciuki!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zgadzam się z przedpiścami – to scenka, w której nie ma fabuły, a fantastyki można się tylko domyślać.

Ale napisana ładnie.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka