- Opowiadanie: leniwy2 - Pięć dolarów (ale może wyjść więcej)

Pięć dolarów (ale może wyjść więcej)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

black_cape

Oceny

Pięć dolarów (ale może wyjść więcej)

 Ona powiedziała, że stamtąd idzie, a ja, że bardzo dobrze. I że nawet nie musi nigdzie iść, bo to ja wyjdę. Spakowałem do walizki krem pod oczy, koszulę i pastę do zębów, a potem wyszedłem. Ona myślała, że zawrócę. Pewnie pomyślała: "Gdzie on może pójść? Taki człowiek jak on nie trafi w żadne dobre miejsce". Mieszkaliśmy ze sobą bardzo długo, a znała mnie tylko powierzchownie. Nic o mnie nie wiedziała. Od zawsze szukałem pretekstu, żeby się stamtąd wydostać. Dlatego wyszedłem szybko, nie oglądając się za siebie.

Rzecz jasna rozmawiałem z nią jeszcze parę razy. Jestem przekonany, że ma jakiegoś gacha. Ma z nim pewnie nawet dziecko. Nie podobają mi się te rozmowy. Zawsze pyta mnie, czy dobrze sobie radzę, później ja zwykle odpowiadam, że dobrze i się rozłączam. Albo nic nie mówię i czekam, aż ona się rozłączy. Mija sekunda, dwie, a potem sygnał rzeczywiście milknie.

Wtedy Chińczyk, który prowadzi taksówkę, odwraca się i patrzy mi prosto w oczy. Nie stoimy na światłach, wręcz przeciwnie, zaraz skrzyżowanie. Poruszam ustami. On znowu skupia się na drodze, ale na zakręcie trochę nami zarzuca.

− Co pan robi? − pytam po chwili.

Chyba mnie nie słucha. Taką ma minę. Możliwe nawet, że nie umie po angielsku. W dzisiejszych czasach znajomość języka nie jest żadną przeszkodą dla ludzi przedsiębiorczych. Jedziemy przez moment w ciszy. Za oknem na tle białego jak mleko nieba sunie panorama miasta.

− Słyszał pan kiedyś o rybie Kun? − mówi Chińczyk płynną angielszczyzną.

− To największa ryba świata – dodaje po chwili. − Jest większa niż kontynent.

Kiedy nastaje odpowiedni czas, Kun osiąga dojrzałość, mówi dalej. Wyrastają jej skrzydła i zmienia się w ptaka o imieniu Peng. A Peng to jeszcze inna liga. Peng jest tak ogromny, że kiedy uderza skrzydłami, moczy swoje pióra w oceanach po obu stronach świata. Chińczycy wiedzą to od dawna. Nasz lud zawsze potrafił wyczuć podskórny wpływ Penga.

− Przepraszam, do czego pan zmierza? − powiedziałbym, gdybym mógł, ale nie mogę. Moje usta ani drgną. W ogóle nie mam siły się ruszyć.

Wtedy Chińczyk, który prowadzi taksówkę, odwraca się i patrzy mi prosto w oczy. Patrzy przeze mnie. Bo jest sam. Na siedzeniu pasażera nikogo nie ma. Jest tylko Chińczyk i taksówka, którą prowadzi, nikt więcej. Jest jeszcze GPS, ale poza tym żywego ducha. Chińczyk odwraca się i patrzy na czarnego passata. Passat jest tuż tuż i zaraz wjedzie mu prosto w zad.

Budzę się, a potem czuję, jakbym był gdzieś bardzo głęboko.

Koniec

Komentarze

Podoba mi się. Zakręcone ale w ciekawy sposób.

Chyba z interpunkcją jest coś nie tak ale tu są tacy specjaliści, którzy na pewno to nazwą;)

Lożanka bezprenumeratowa

No cóż, byłam nawet zaciekawiona, ale ostatnie zdanie załatwiło sprawę, bowiem kiedy się dowiaduję, że wszystko co przeczytałam było snem, żałuję że w ogóle zaczęłam czytać. :(

 

nie trafi w żadne dobre miej­sce." ―> …nie trafi w żadne dobre miej­sce”.

Kropkę stawimy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Wtedy chiń­czyk, który pro­wa­dzi tak­sów­kę… ―> Wtedy Chiń­czyk, który pro­wa­dzi tak­sów­kę

Ten błąd pojawia się jeszcze dwukrotnie w dalszej części tekstu.

 

pa­trzy na czar­ne­go Pas­sa­ta. ―> …pa­trzy na czar­ne­go pas­sa­ta.

Nazwę auta piszemy małą literę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajnie prowadzisz historię, fajnie prowadzisz narrację, podoba mi się motyw taksówki i “mityczne” rozważania Chińczyka. Zakończenie – miałoby szansę się obronić, gdyby nie było urwane; bo w tej chwili jest tylko informacja, że bohater się obudził – co właściwie pozbawia znaczenia wszystko, co się wydarzyło wcześniej.

Interpunkcyjnie – rzeczywiście brakuje kilku przecinków. No i ten Chińczyk małą literą…

 

Zawsze pyta mnie[+,] czy dobrze sobie radzę,

Mija sekunda[+,] dwie

Wtedy chińczyk, który prowadzi taksówkę[+,] odwraca się i – x2

Kiedy nastaje odpowiedni czas[+,] Kun osiąga dojrzałość,

 

Nie stoimy na światłach, wręcz przeciwnie, zaraz skrzyżowanie. – nie rozumiem tego przeciwstawienia

 

Zgrzytnął mi też zapis wypowiedzi Chińczyka. Nie wiem, dlaczego oddzielasz część dłuższej wypowiedzi akapitem.

It's ok not to.

Hej Ambush, dzięki, że wpadłaś. Miło mi.

 

@regulatorzy

Dzięki za łapankę, poprawione.

No cóż, byłam nawet zaciekawiona, ale ostatnie zdanie załatwiło sprawę, bowiem kiedy się dowiaduje, że wszystko co przeczytałam było snem, żałuję że w ogóle zaczęłam czytać.

Smutna buźka.

 

@dogsdumpling

Mmm interpunkcja, moje ulubione. Dzięki śliczne za poprawki. Chińczyk z małej bo nie mam do niego wielkiego szacunku.

Nie stoimy na światłach, wręcz przeciwnie, zaraz skrzyżowanie. – nie rozumiem tego przeciwstawienia

Trzeba czytać z poprzednim zdaniem, chodzi o to że kierowca odwraca się i patrzy mu w oczy podczas jazdy (a nie na światłach, gdzie taki manewr byłby w miarę bezpieczny).

Zgrzytnął mi też zapis wypowiedzi Chińczyka. Nie wiem, dlaczego oddzielasz część dłuższej wypowiedzi akapitem.

Ja też nie wiem, szczerze mówiąc tak mi pasowało.

Zakończenie – miałoby szansę się obronić, gdyby nie było urwane; bo w tej chwili jest tylko informacja, że bohater się obudził – co właściwie pozbawia znaczenia wszystko, co się wydarzyło wcześniej.

Ale czemu pozbawia znaczenia? Czy to, że ktoś spał, znaczy, że to co stało się wcześniej w ogóle nie miało miejsca? Jedno z drugiego chyba logicznie nie wynika. A tutaj nawet nie jest napisane, że spał, tylko że się obudził. Obudzić się można z różnych rzeczy, nie tylko ze snu.

Zauważyłem, że jeśli na NFie pod koniec tekstu mamy jakąś wzmiankę o budzeniu się, a nie daj Boże o śnie, to u czytelników natychmiast budzą się uśpione pokłady finklowej argumentacji z rodzaju “łeee to wszystko nie ma znaczenia”, “nie zdarzyło się naprawdę” i jakiekolwiek inne pola interpretacyjne wyrzucane są od razu do kosza xD Ale taka już specyfika forum, nie narzekam (może trochę).

 

PS Pamiętam, jak napisałem opowiadanie o robotach budujących miasta w XIX-stym wieku, a Finkla skomentowała, że “nic z niego nie wynika”, bo gościu na koniec obudził się w karocy i całe opowiadanie to był tak naprawdę sen xD

Ale czemu pozbawia znaczenia? Czy to, że ktoś spał, znaczy, że to co stało się wcześniej w ogóle nie miało miejsca? Jedno z drugiego chyba logicznie nie wynika. A tutaj nawet nie jest napisane, że spał, tylko że się obudził. Obudzić się można z różnych rzeczy, nie tylko ze snu.

A jakie ma znaczenie to, co się wydarzyło? Dla historii, dla bohatera? Dlaczego wydarzyło się akurat to, a nie coś innego? Jakimi prawami/ zasadami rządzi/ą się opisywany/e świat/wydarzenia? Jak to, co się wydarzyło, wpływa na bohatera? Opowiadasz pewną historię (a raczej przedstawiasz wstęp do niej), a na sam koniec dodajesz do niej nawias i zostawiasz czytelnika. Budząc bohatera, całkowicie zmieniasz optykę tekstu, tylko, że z tej zmiany nic nie wynika, bo tekst się kończy.

Dlatego napisałam, że zakończenie jest urwane. Przy tak skonstruowanym tekście, gdzie zostawiasz czytelnika w momencie obudzenia się bohatera, wcześniej mogło wydarzyć się wszystko. Można dowolnie podmieniać zmienne, bo rozwiązanie nie ma z nimi związku (a przynajmniej ja go nie widzę w tekście; nie dostaję żadnych tropów czy ścieżek interpretacyjnych, którymi mogłabym dalej podążyć).

Co do tego, że to nie musiał być sen. Oczywiście, że nie. Bohater mógł wybudzić się z drzemki, hipnozy, wspomnienia/retrospekcji, z Matriksa… Tylko, że u Ciebie bohater się budzi i koniec. To, z czego się wybudza, przynajmniej w moim odczuciu, powinno mieć jakieś konsekwecje. Czym innym jest np. sen, a czym innym wspomnienie i co innego nam powie o bohaterze, jego świecie, jego historii. Ale znowu w tekście nic takiego nie ma – nie eksplorujesz tej potencjalności motywu wybudzania się z jakiegoś stanu.

 

Zauważyłem, że jeśli na NFie pod koniec tekstu mamy jakąś wzmiankę o budzeniu się, a nie daj Boże o śnie, to u czytelników natychmiast budzą się uśpione pokłady finklowej argumentacji z rodzaju “łeee to wszystko nie ma znaczenia”, “nie zdarzyło się naprawdę” i jakiekolwiek inne pola interpretacyjne wyrzucane są od razu do kosza xD Ale taka już specyfika forum, nie narzekam (może trochę).

 

Jeśli miałabym zgadywać, dlaczego motyw snu nie cieszy się popularnością, to powiedziałabym, że dlatego, że autorzy często traktują go jako wygodny wytrych fabularny do wrzucenia w tekst wszystkiego, na co przyjdzie im ochota, bez konieczności dbania o spójność przedstawianej historii. (Nie twierdzę, że tak jest w przypadku Twojego tekstu).

It's ok not to.

Smutna buźka.

No cóż, Leniwy, moja też nie była wesoła.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niestety mnie też końcówka rozczarowała, a dobrze się zapowiadało :)

@reg

No cóż, Leniwy, moja też nie była wesoła.

No ale przeczytałaś i już za późno, buźka zrobiła się smutna – nie ma na to rady. Ja tylko potwierdzam, że moja solidaryzuje się z nią w bólu :(

 

@ dogs

A jakie ma znaczenie to, co się wydarzyło? Dla historii, dla bohatera? Dlaczego wydarzyło się akurat to, a nie coś innego? Jakimi prawami/ zasadami rządzi/ą się opisywany/e świat/wydarzenia? Jak to, co się wydarzyło, wpływa na bohatera? Opowiadasz pewną historię (a raczej przedstawiasz wstęp do niej), a na sam koniec dodajesz do niej nawias i zostawiasz czytelnika. Budząc bohatera, całkowicie zmieniasz optykę tekstu, tylko, że z tej zmiany nic nie wynika, bo tekst się kończy.

Jakiego bohatera? Skąd przekonanie, że jest jakiś bohater? Albo stały bohater. Przecież w opowiadaniu napisano jasno, że go nie ma :p

Droczę się, ale już widzę z Twojej odpowiedzi w czym problem. Dalej chodzi o te nieszczęsne “budzę się”. Tego “budzę się” tam na początku nie było, zostało dodane tylko po to i właśnie po to, żeby shorcik mógł być zinterpretowany jako sen. Żeby była to jedna z interpretacji. Czy słusznie? Nie wiem. Wnioskując z komentarza Twojego i reg, raczej nie.

Wcześniej ostatnie zdanie brzmiało “A potem czuję, jakbym był gdzieś bardzo głęboko”. Możliwe, że powinienem był je tak zostawić. Z dużym prawdopodobieństwem byłoby to lepsze ostatnie zdanie. Ale wtedy nie miałbym przyjemności przeczytać, że z opowiadania nic nie wynika, bo jedna wymyślona postać podjęła się czynności fizjologicznej takiej, a druga siakiej :P

 

edit: Hej, Homar! Takie te końcówki są, zdradzieckie.

Ja tylko potwierdzam, że moja solidaryzuje się z nią w bólu :(

No nie, Leniwy, bólu nie było, jeno rozczarowanie, a to da się przeżyć. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej 

 

Obawiam się że kompletnie nie zrozumiałem tekstu.

 

Osobiście lubię motyw snu i wybudzania się ale jest bardzo trudny do (dobrego) zrealizowania.

 

Pozdrawiam.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Hej!

 

Ja się przyczepię zapisu dialogu:

− Słyszał pan kiedyś o rybie Kun? − mówi Chińczyk płynną angielszczyzną.

− To największa ryba świata – dodaje po chwili. − Jest większa niż kontynent.

 

Zapisałeś to tak, jakby odpowiedzi na pytanie o rybę udzielał już ktoś inny.

 

Ok, to sen a we śnie wszystko jest możliwe. Inaczej miałbym problem z czasem akcji. Facet wychodzi z domu, ale potem z nią jeszcze klika razy rozmawia przez telefon. Czyli nie wychodzi i łapie taksówkę żółtą jak jej kierowca? Taksówka jest wiele dni później? Bo raczej nie rozmawia ze swoją ex co kilka minut?

Ale i tak mi się podoba klimat Twojego opowiadania :)

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

Ja dołączam zdecydowanie do zadowolonych. Misię bardzo narracja! naturalnie Chińczyk i jego opowieść też. Naprawdę dobre i ciekawe. On może kiedyś dojrzeje, a może nie. Fajny szort! :-) 

Zakończenie, tj. ostatnie zdanie nie zamyka dobrze tego szorta. Mógłby i być sen, nie mam nic przeciwko niemu w opowiadaniach, ale w tym przypadku on, a właściwie konkretne zakończenie tym konkretnym zdaniem, słabo konkluduje całość.

To prawda, że ze snami jest kłopot na forum, wiem coś o tym, gdyż sama jedno takie popełniłam, w którym niekoniecznie sen był snem, ale plątała się taka interpretacja i też spotkałam się z podobnymi uwagami. 

 

Edytka: Świetny tytuł. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ciekawy szort, bardzo dobre dawkowanie informacji i operowanie niedomówieniami. Podobało mi się to granie z percepcją czytelnika, poczuciem czasu i przestrzeni – zakończenie odebrałam raczej jako właśnie kolejną zmianę perspektywy niż taki ostateczny twist fabularny, tym bardziej że też w dużej mierze opiera się na niedomówieniach.

Ach, no i dobrze tym razem widzieć wyraźne chińskie nawiązania. :)

 

 

W tym fragmencie coś nie gra z zapisem dialogów:

− Słyszał pan kiedyś o rybie Kun? − mówi Chińczyk płynną angielszczyzną.

− To największa ryba świata – dodaje po chwili. − Jest większa niż kontynent.

Kiedy nastaje odpowiedni czas, Kun osiąga dojrzałość, mówi dalej. Wyrastają jej skrzydła i zmienia się w ptaka o imieniu Peng. A Peng to jeszcze inna liga. Peng jest tak ogromny, że kiedy uderza skrzydłami, moczy swoje pióra w oceanach po obu stronach świata. Chińczycy wiedzą to od dawna. Nasz lud zawsze potrafił wyczuć podskórny wpływ Penga.

Zapis pierwszych dwóch akapitów jest mylący, bo sugeruje, że wypowiadają się dwie różne osoby. Z kolei w trzecim akapicie “mówi dalej” mamy oddzielone przecinkiem zamiast półpauzą. Imo najlepiej byłoby zapisać całość jednym ciągiem (albo przynajmniej dwa pierwsze akapity, bo drugi już kończy się wypowiedzią, a nie didaskaliami, więc nie trzeba dalej dopisywać kolejnej półpauzy).

 

Ogólnie podobało mi się, klikam. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dlaczego sen?

To w sumie pytanie przyszło mi do głowy po przeczytaniu. Jest operowanie słowem, są niedopowiedzenia, niewiadoma. Robi się z tego coś fajnego, albo coś trudnego do zrozumienia i wtedy człowiek się zaczyna zastanawiać o co może chodzić – i to jest spoko.

Ale na koniec pojawia się fakt snu, to tak jakby ładną opowieść zalać atramentem z góry na dół. W dodatku sen pełni bardzo często taką funkcję – trochę absurdu lub zbyt obrazowego i zawiłego myślenia daje się w sen, by się nikt nie przyczepił o brak realizmu. 

Dlatego przez powyższe mi się nie podobało niestety. :/

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

@reg

Tym bardziej cieszę się, że z pojedynku z tym szortem wyszłaś w dużej mierze bez szwanku :)

 

@aKuba139

Dzięki, że wpadłeś. Też pozdrawiam.

 

@Andyql

No dialog trzeba zdecydowanie naprawić. A z czasem cóż, bywa różnie :)

 

@Asylum

On może kiedyś dojrzeje, a może nie.

<3

Chyba rzeczywiście jest coś nie tak z tym ostatnim zdaniem. Za bardzo popycha to opko w kierunku, o którym wszyscy mówią.

Edytka: Świetny tytuł. :-)

Dzięki i dzięki, że wpadłaś ;p

 

@black_cape

zakończenie odebrałam raczej jako właśnie kolejną zmianę perspektywy niż taki ostateczny twist fabularny

Ładnie to ujęłaś. Wydaje mi się, że w tym shorciku ważne są zmiany, jakieś transformacje. Dialog poprawię niedługo, dzięki za zwrócenie uwagi (oraz komplementy). Miło mi.

 

@Sagitt

Ale w opowiadaniu nie ma słowa sen :( Jest tylko o budzeniu się. Teraz żałuję, że w ogóle tego słowa użyłem. Możliwe też, że nie chodzi o słowo, tylko z shortem jest coś nie tak na poziomie strukturalnym. Gdyby był inaczej zbudowany (cięższy ku końcowi?), to te ostatnie zdanie by go tak nie rozbijało. Teraz mogę sobie gdybać. Dzięki, że wpadłeś, pozdrówka

Intrygująca historia. Płynnie zapisana. Podoba mi się.

 

(Jestem początkująca na NF, zatem moje komentarze odnoszą się póki co, tylko do odniesionego wrażenia po przeczytaniu.)

 

 

 

Pozdrawiam – Goch.

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Jak widzisz co człowiek to interpretacja i w komentarzach jest duża rozbieżność względem Twojego szorta. Nie mniej czekam na więcej. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Mnie podobają się takie zawiłości i niedopowiedzenia. :) Oczywiście motyw wybudzenia się również! Lubię takie klimaty. ;) Sama napisałam ostatnio opowiadanie, w którym wykorzystałam motyw symulacji. Odbiór był podobny jak u Ciebie. Szkoda, że takie motywy nie cieszą się tutaj popularnością (a może uznaniem?), ale to chyba kwestia gustu. Tak czy siak mnie Twój szorcik się podobał. :) I zgadzam się z Asylum, że świetny tytuł. ;)

Pozdrawiam!

Podobało mi się to opowiadanie – takie nieoczywiste, trochę jakby ulotne. W przeciwieństwie do niektórych na koniec nawet nie pomyślałam, że to miałby być sen – dla mnie bohater wybudził się z jakiejś wizji i trafił do następnej. W ogóle wszystko, co go spotkało mogło być po prostu wizją lub ułudą. Zastanawia mnie zdanie "nie stoimy na światłach, wręcz przeciwnie (…)" – skrzyżowanie jest przeciwieństwem świateł? :P Ale poza tym bardzo dobry szort ;)

Spoko @GOCHAW, nie ma co się przejmować. Fajnie, że jako nowy użytkownik forum tak się udzielasz.

 

@Saggit

Postaram się :^)

 

@Utrapienica

Sama napisałam ostatnio opowiadanie, w którym wykorzystałam motyw symulacji. Odbiór był podobny jak u Ciebie.

Zaciekawiłaś mnie, może do Ciebie wpadnę.

Tak czy siak mnie Twój szorcik się podobał. :) I zgadzam się z Asylum, że świetny tytuł. ;)

Dziękuję, dziękuję, miło mi bardzo ;p Pozdrówka

 

Hej groszku, co do tych świateł chodziło mi o przeciwieństwo między bezruchem, a ruchem (stanie na światłach vs zbliżanie się do skrzyżowania). Ale coś jest chyba na rzeczy, bo pamiętam, że dogsdumpling też się na tym nacięła.

W przeciwieństwie do niektórych na koniec nawet nie pomyślałam, że to miałby być sen – dla mnie bohater wybudził się z jakiejś wizji i trafił do następnej.

O tak, mów mi tak więcej :p Mam chyba podobne podejście. Dzięki, że wpadłaś i pozdrawiam!

Dołączam do tych, którzy nie pojęli. Jeśli to sen, nic z niego nie wynika.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

leniwy2 – niestety dołączam do tych, którym nieco ten sen przeszkodził w odbiorze.

Ale nie dlatego, że mam coś przeciwko takiemu rozwiązaniu fabularnemu, nie. Po prostu to zakończenie jakoś mi nie pasuje. Ok, napisałeś, że można to różnie interpretować, ale ja bym wolała zakończenie z passatem albo w ogóle jeszcze z inne zdanie dodać :P

ALE – to, że nie podeszła mi końcówka, nie oznacza, że nie miałam frajdy z czytania ;)

Generalnie w przedziwny sposób podobało mi się, chociaż szorcik jest nieźle zakręcony (ciekawy motyw przeniesienia akcji w inne miejsce i “zderzenie” kulturowe z Chińczykiem). Po pierwszych kilku zdaniach obawiałam się, ze zaraz wyniknie z tego podejrzana forma grafomanii, ale złapałeś moją uwagę i nie odpuściłeś do samego końca.

Krótkie, ale intrygujące.

 

Warsztatowo – poprawiłabym wypowiedź Chińczyka o rybie i ptaku, bo ten “luźny” akapit nie wygląda za bardzo dialogowo…

Cześć :)

 

Zbyto odjechane jak dla mnie, pogubiłem się, mam zbyt prosty umysł ;)

Spakowałem do walizki krem pod oczy, koszulę i pastę do zębów […]

Krem pod oczy, serio? ;)

Pastę spakował a szczoteczki już nie?

 

Warsztatowo – poprawiłabym wypowiedź Chińczyka o rybie i ptaku, bo ten “luźny” akapit nie wygląda za bardzo dialogowo…

Podpisuję się pod tą uwagą.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Che mi sento di morir

Chcę coś krótkiego i do przeczytania.

 "Gdzie on może pójść?

Dokąd on może pójść.

 Taki człowiek jak on nie trafi w żadne dobre miejsce

Hmm. I brakuje mi tu przecinków, i nie. Sama nie wiem…

 Rzecz jasna rozmawiałem z nią jeszcze parę razy.

Rzecz jasna, rozmawiałem z nią jeszcze parę razy.

Zawsze pyta mnie, czy dobrze sobie radzę, później ja zwykle odpowiadam, że dobrze

"Później" jest zbędne, przecież nie odpowiada przez usłyszeniem pytania.

Mija sekunda, dwie, a potem sygnał rzeczywiście milknie. Wtedy Chińczyk, który prowadzi taksówkę, odwraca się

Chwila, moment, to to jest konkretna rozmowa? Oniryczne. Albo chaotyczne, jeszcze nie jestem pewna.

 Nie stoimy na światłach, wręcz przeciwnie, zaraz skrzyżowanie.

Ale światła są na skrzyżowaniach… ? Czy Twoi bohaterowie kontestują przepisy kodeksu drogowego?

 na zakręcie trochę nami zarzuca

Ano, pirat drogowy.

 znajomość języka nie jest żadną przeszkodą

Znajomość – czy nieznajomość?

 Jedziemy przez moment w ciszy.

Jesteś pewien, że nie w milczeniu?

 Kiedy nastaje odpowiedni czas, Kun osiąga dojrzałość, mówi dalej.

"Nastaje odpowiedni czas" jest jakieś nienaturalne. W ogóle zdanie mogłoby się lepiej parsować.

A Peng to jeszcze inna liga.

Hmm.

 moczy swoje pióra

"Swoje" zbędne.

 Chińczycy wiedzą to od dawna.

Wiedzą o tym.

 Nasz lud zawsze potrafił wyczuć podskórny wpływ Penga.

Ale to nie narrator mówi?

 Passat jest tuż tuż

Passat jest tuż, tuż.

 czuję, jakbym był gdzieś bardzo głęboko

"Czuję, jakbym" to niepolska konstrukcja. Poza tym – ?

 

No, oniryczne. Nastrojowe, ale zdecydowanie w oniryczny sposób.

 Trzeba czytać z poprzednim zdaniem, chodzi o to że kierowca odwraca się i patrzy mu w oczy podczas jazdy (a nie na światłach, gdzie taki manewr byłby w miarę bezpieczny).

Mhm. No, nie wiem.

 Czy to, że ktoś spał, znaczy, że to co stało się wcześniej w ogóle nie miało miejsca? Jedno z drugiego chyba logicznie nie wynika. A tutaj nawet nie jest napisane, że spał, tylko że się obudził. Obudzić się można z różnych rzeczy, nie tylko ze snu.

Ale kiedy zasnął, hmm? ;)

to u czytelników natychmiast budzą się uśpione pokłady finklowej argumentacji z rodzaju “łeee to wszystko nie ma znaczenia”, “nie zdarzyło się naprawdę” i jakiekolwiek inne pola interpretacyjne wyrzucane są od razu do kosza xD

Wiele osób nie lubi ramy snu i w większości tekstów nie jest ona do niczego potrzebna. Tutaj… hmm. Sama nie wiem. To, że coś się zdarzyło "tylko" w głowie, to faktycznie żaden argument, ale… ?

 Budząc bohatera, całkowicie zmieniasz optykę tekstu, tylko, że z tej zmiany nic nie wynika, bo tekst się kończy.

Prawda.

 autorzy często traktują go jako wygodny wytrych fabularny do wrzucenia w tekst wszystkiego, na co przyjdzie im ochota, bez konieczności dbania o spójność przedstawianej historii

Również prawda.

 Jakiego bohatera? Skąd przekonanie, że jest jakiś bohater? Albo stały bohater. Przecież w opowiadaniu napisano jasno, że go nie ma :p

Ano stąd, że praktycznie każdy tekst literacki ma jakiegoś bohatera. I stąd, że Twój przemawia do nas od początku w pierwszej osobie, czyli jest jakiś On. Tylko znika na końcu. Dlaczegoś. Bardzo to oniryczne, ale czy bohater był snem Chińczyka – jakoś wątpię.

 Za bardzo popycha to opko w kierunku, o którym wszyscy mówią.

Możliwe. Ale nie bardzo wiem, w jakim kierunku chciałeś iść.

 Wydaje mi się, że w tym shorciku ważne są zmiany, jakieś transformacje.

Jakie? Mamy faceta, którzy rzuca dziewczynę – ale czy to go odmienia? (Sam mówi, że od dawna chciał to zrobić.) Potem Chińczyk opowiada mu o metamorfozie mitycznych zwierząt, dobrze. A potem bohater traci zdolność ruchu (czy nigdy jej nie miał, bo go nie było? Ale przecież był?) i znika (albo zmienia się w GPS). A później się budzi. Może i jest tutaj jakaś zasada porządkująca poza "to sen", ale jej nie widzę.

 Możliwe też, że nie chodzi o słowo, tylko z shortem jest coś nie tak na poziomie strukturalnym.

Hmm, no, nie wiem (patrz wyżej). Zrobisz lepsze kiedy indziej?

co do tych świateł chodziło mi o przeciwieństwo między bezruchem, a ruchem (stanie na światłach vs zbliżanie się do skrzyżowania)

Nie wpadłabym na to.

 Krem pod oczy, serio? ;)

Nowoczesny mężczyzna XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

budzą się uśpione pokłady finklowej argumentacji z rodzaju “łeee to wszystko nie ma znaczenia”, “nie zdarzyło się naprawdę” i jakiekolwiek inne pola interpretacyjne wyrzucane są od razu do kosza xD

O, czyli już wszystko jasne i nie muszę pisać komentarza? ;-)

Dla mnie końcówka “a potem się obudził” jest zła, bo odziera tekst z fantastyki. Jeśli ludzie latają sobie bez większego wysiłku, to mamy psychokinezę, magię albo SF (nieważkość). Ale jeśli ludzie śnią o lataniu – nic z tych rzeczy. Sama przez to przechodziłam, w naszej zwyczajnej rzeczywistości.

To tak, jakby w kryminale, po długim śledztwie – kto miał motyw, kto alibi, gdzie kto był, kto kogo widział – okazało się, że nieboszczyk zmarł na zawał wywołany wiadomościami telewizyjnymi. I po co było wołać Sherlocka Holmesa, zamiast po prostu przeczytać akt zgonu?

A gdyby w tekście nie było tego nieszczęsnego obudzenia, to nie wiedziałabym, co tu się zadziało.

Babska logika rządzi!

I po co było wołać Sherlocka Holmesa, zamiast po prostu przeczytać akt zgonu?

Akt zgonu nie wypisze się sam :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A tego nie wypisuje lekarz?

Babska logika rządzi!

Obawiam się, że zamysł stojący za tym szortem mi umyka. Nie wiem o czym to jest, ale napisane nieźle. 

Pozdrawiam 

Q

Known some call is air am

A tego nie wypisuje lekarz?

Wypisuje. Ale w tym celu musi przyjść i kopnąć trupa. Potem kasuje za to sporą forsę. Albo to ja jestem łatwa do oskubania. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A detektyw nie kasuje większej?

Babska logika rządzi!

Nie wiem, płaciłam lekarzowi, detektyw nie był mi potrzebny. Ale gdyby detektywi kasowali większą forsę, toby tak nie narzekali, że są wiecznie spłukani, nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to może tak: akt zgonu i tak musi ktoś wypisać, a ktoś inny ponieść koszty. Drugi ktoś decyduje, czy chce również płacić detektywowi.

No i jeszcze nie słyszałam, żeby detektywi urządzali protesty, że płace mają za niskie. ;-)

Babska logika rządzi!

Philip Marlowe i Sam Spade nie mieli czasu strajkować, Poirot nie wiedział, jak, ojciec Brown był duchownym, a Sherlock Holmes akurat forsę miał XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A pokazany wyżej Colombo? Panna Marple? ;-)

Babska logika rządzi!

Colombo na etacie, panna Marple – emerytka. Nero Wolfe – bogaty. Harry Dresden – zarobiony.

Ale taki Rick Deckard? Ciągle marudził, że go nie stać na owcę XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, dobrze, a co właściwie próbujemy sobie udowodnić? Bo już się zaczynam gubić.

Babska logika rządzi!

Że detektywi nie mają forsy? Chyba XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hmmm. Ja twierdziłam, że nie warto płacić detektywowi, póki nie jesteś pewna, że to było morderstwo…

Babska logika rządzi!

Detektyw ma właśnie stwierdzić, czy to było morderstwo.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale jeśli wcześniej lekarz stwierdzi, że nieboszczyk przeszedł do innego świata o własnych siłach? Że zwyczajnie któryś organ zawiódł?

Babska logika rządzi!

Ale może go otruto?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I lekarz dałby się nabrać?

Babska logika rządzi!

Lekarz tylko rzuca okiem, o ile nie ma podejrzeń. Potem je odkleja, wkłada na miejsce i leci załatwiać następnego pacjenta.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I nie wpisuje przyczyny śmierci? I tak od rzutu oka rozpoznaje, czy to serducho, czy wątroba, czy jeszcze coś innego?

Babska logika rządzi!

Wpisuje. Akurat w przypadku, który ja widziałam, lekarz ogladał już pacjenta za życia, opukał, osłuchał, leki przepisał, więc miał łatwiej, bo wiedział, na co. Ale zasadniczo on się jednak parę lat uczył, żeby to umieć.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No. Pewnie lekarz dłużej się uczy lekarzowania, niż detektyw detektywowania.

Babska logika rządzi!

Powiem Ci w zaufaniu, że na chemię na politechnice połowa studentów trafiła dlatego, że na medycynę się nie dostali :) przynajmniej tak było na moim roku.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobra, chyba już wystarczy tego offtopu bez udziału Autora. Jakoś nieswojo się czuję.

Babska logika rządzi!

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka