- Opowiadanie: Silva - Kto zabije smoka

Kto zabije smoka

Dawno już nic nie zamieszczałam na portalu, więc chociaż szorta wrzucę.

Dziękuję betującym: morteciusowi i Alicelli.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Kto zabije smoka

Pewnego dnia z chmur sfrunął smok. Rozłożył się wygodnie nad korytem rzeki, po drugiej stronie góry, gdzie wydrążył sobie grotę. Najodważniejsi, którzy ruszyli w tamte okolice opowiadali potem, że jego ślepia płonęły ogniem, a żelazne zęby krzesały iskry przy każdym kłapnięciu paszczą.

Smok był żarłoczny, a i pragnienie miał wielkie. Żywił się wyłącznie dziewiczymi lasami i pił z najczystszych jezior. Ludzie patrzyli na osuszone zbiorniki, na drzewa odgryzione przy samych korzeniach i mówili, że wkrótce odleci. Puszcza jest ogromna, przekonywali sąsiadów i samych siebie. Trzeba by setki takich smoków, aby jej zaszkodzić, dodawali.

Jednak mijały dni, miesiące i lata, a smok wciąż był. Oddychał czarnym, smrodliwym dymem, którego kłęby stale biły w niebo jak wyziew wulkanu, i szczał do rzeki olejem, smarem i ropą.

Ludzie nie mogli już dłużej udawać, że problem smoka rozwiąże się sam, ogłoszono więc nagrodę za ubicie potwora. Do podnóża góry zaczęli ściągać najwięksi rycerze: silni, odważni i pewni swego. Każdy jednak znikał bez śladu. Chodziły plotki, że paru z nich widziano potem w porcie, jak w bogatych szatach i z nowym rynsztunkiem w pośpiechu wchodzili na statki.

Tak przynajmniej słyszał rycerz, który właśnie jechał brzegiem osuszonego jeziora, prowadzony przez słup czarnego dymu. Zewsząd otaczały go rzędy ułamanych pni. Tyle pozostało z wielkiego lasu; kraina smoka była krainą pustki.

W oddali rozległ się głuchy pomruk. Wierzchowiec prychnął i zarzucił łbem.

– Spokojnie. – Jeździec poklepał końską szyję. – To tylko burza.

Powiedział tak, aby zdusić rosnące poczucie niepokoju, bo dudniące, podobne do grzmotów dźwięki nasilały się w trakcie podróży. A gdy huczały już jak prawdziwe gromy, dotarł na skraj zbocza. Wtedy zobaczył smoka.

Okryte metalowym pancerzem cielsko wypełniało całą dolinę. Ślepia pozbawione powiek płonęły, jakby smok zamiast oczu miał kule ognia. Czarny i gęsty dym buchał z rozwartego pyska i wypustek na grzbiecie; spocone od gorąca boki parowały, po łapach i brzuchu ciekł olej, lejąc się do rzeki wrzącym strumieniem. Syk pary rozbrzmiewał na przemian z głębokim warkotem.

Smok wyciągnął szyję i jednym kłapnięciem zgarnął do paszczy najbliższe drzewa. Rozległ się trzask, gdy żelazne zęby rozgryzły grube pnie na drzazgi.

Rycerz wyciągnął miecz i spiął wierzchowca, ruszając w dół zbocza. Smok nie zwrócił na niego uwagi, zajęty chłeptaniem wody z rzeki; nurt niósł ze sobą ciemne i tłuste plamy smoczych szczyn.

Śmiałek skierował się ku jednej z łap, nie bacząc na cieknący ze stalowego brzucha deszcz gorącego oleju. Uderzył mieczem, ale ostrze jedynie ześlizgnęło się po pancerzu. Ciął jeszcze parę razy, lecz nic z tego – wyszczerbił klingę, a na łuskach nie było choćby rysy. Wtem smok ryknął, aż zadrżała ziemia, a spanikowany koń rzucił się do przodu. Jeździec nie zdołał powstrzymać wierzchowca; zwierzę popędziło między drzewa i zaraz potknęło się o wystające korzenie.

Upadł w zarośla. Nad sobą zobaczył kołyszący się w powietrzu łeb, paszczę najeżoną zębiskami i płonące ślepia. Zdążył jedynie unieść ramię, nim szczęki zacisnęły się ze zgrzytem.

Na twarzy poczuł gęsty, cuchnący oddech, a wszystko dookoła przesłoniła ciemność. Po chwili w głębi smoczego gardła zapłonęły ognie. Odruchowo sięgnął po miecz, chcąc wbić go w miękkie podniebienie, ale naokoło widział tylko twardy blask metalu.

Czyjeś ręce chwyciły go pod ramiona i uniosły.

– Kolejny? – odezwał się zirytowany głos.

Zdezorientowany rycerz wyrwał się z uścisku i wyciągnął miecz przed siebie. W chwiejnym świetle płomieni dostrzegał tylko ciemne sylwetki otaczających go ludzi – jeżeli byli to ludzie.

– Coście za jedni? Co to ma znaczyć?

Jedna z postaci wyszła przed szereg, splatając przed sobą dłonie.

– To nie jest ważne. Ważne jest to, że chcesz zniszczyć naszego smoka. Nie możemy na to pozwolić.

– Waszego smoka? – zdziwił się rycerz, ale nie czekał na odpowiedź. – Pożera puszczę w takim tempie, że wkrótce nie zostanie tu ani jedno drzewo. Większość jezior wyschła, a woda w zatoce jest tak brudna, że rybacy wyławiają same zdechłe ryby. Ten potwór musi zginąć!

Tamci popatrzyli po sobie, nie komentując jego słów. Ten, który stał na przedzie, odchrząknął.

– Pokażę ci coś, mości rycerzu.

Dał dłonią znak, aby rycerz poszedł za nim. Zbliżyli się do krawędzi gardzieli, z głębi której bił żar i buchał smolisty dym. Po długim, wijącym się języku sunęły szczątki drzew, spadając prosto do pieca głęboko w trzewiach stwora.

– Drewno i woda są potrzebne, aby przetrawić rudę z wnętrza góry. To robi nasz smok.

Nieznajomy wyciągnął dłoń. Leżące na niej grudki błyszczały w świetle ognia.

– I ty możesz wziąć dla siebie część smoczego skarbu… Wystarczy, że stąd odejdziesz i nigdy nie wrócisz.

Rycerz patrzył na wyciągniętą dłoń. Nieznajomy, choć skrywał twarz w mroku, zdawał się przeszywać go wzrokiem.

– Dzięki tym bogactwom do starości będziesz żył jak pan – przekonywał. – Dostaniesz dziesięć razy tyle, ile ważysz razem z tą zbroją i twoim koniem. Zresztą, kupisz sobie nowego. Nagroda za ubicie smoka to przy tym grosze.

Zobaczył samego siebie, jak w luksusowej posiadłości wśród malowniczych pól i lasów wyleguje się całymi dniami, a jego głównymi zajęciami są polowania i przejażdżki. Kogo obchodziło, co stanie się z tą puszczą i jeziorami? Czy nie pozostały jeszcze dziesiątki i setki im podobnych w całym kraju? A za morzem smoków nie było wcale; tam mógłby w spokoju spędzić stare lata, nie martwiąc się o przyszłość.

Smocze złoto kusiło. I oślepiało.

*

Brzeg był już tylko niewyraźną linią na horyzoncie. Rycerz nie oglądał się za siebie; patrzył na fale rozpryskujące się o dziób statku. Ciężka kiesa u boku, skryta pod nowym, jedwabnym płaszczem przypominała o drogocennej zawartości skrzyń wypełniających ładownię. Konia, tę chabetę niegodną zamożnego człowieka, sprzedał jeszcze przed wypłynięciem.

Snuł już plany, gdzie wykupi ziemie i jak wiele służby zatrudni. Tak, czekała go spokojna i wspaniała przyszłość. Nigdy więcej nie będzie musiał się o nic martwić.

Nie wiedział, że znad lądu, który opuszczał, nadlatywały kolejne smoki.

I były bardzo głodne.

Koniec

Komentarze

Przyjemnie napisana historia, będąca właściwie retellingiem znanych motywów. Dość szybko można domyślić się, w którą stronę opowieść zmierza, morał też nie zaskakuje. I chyba ta przewidywalność sprawia, że tekst jako całość nie zrobił na mnie zbytniego wrażenia mimo, że czytało się dobrze.

It's ok not to.

Kto ubije smoka? Chyba szansę ma tylko szwedzka, małoletnia rycerka, Greta i jej poplecznicy ;)

 

Jak wspomniała dogs, historia jest napisana przyjemnie i stanąłem tylko w jednym miejscu, pokażę poniżej gdzie konkretnie. Takie eko fantasy Ci wyszło, w sumie niezbyt zaskakujące, bo od pierwszych akapitów podejrzewałem, że smok jest maszyną. Tak to niestety wygląda, interes ponad ekologią i zachowaniem świata w kształcie, który pozwala przyrodzie nie umrzeć. Smutne, prawdziwe, po przeniesieniu na grunt fantastyki nie traci na aktualności.

 

– Dzięki tym bogactwom do starości będziesz żył jak pan – przekonywał. – Dostaniesz dziesięć razy tyle, ile ważysz razem z tą zbroją i twoim koniem. Zresztą, kupisz sobie nowego. Nagroda za ubicie smoka to przy tym grosze.

Zobaczył samego siebie, jak w luksusowej posiadłości wśród malowniczych pól i lasów wyleguje się całymi dniami, a jego głównymi zajęciami są polowania i przejażdżki.

Tutaj się zatrzymałem, bo przeskoczyłaś pomiędzy podmiotami, nie zaznaczając tego. Mówi ktoś z wnętrza smoka, a po chwili rycerz zobaczył samego siebie i tak dalej.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Cześć, Silva!

 

Ładnie napisane, ale mam problem z tym tekstem, bo w zasadzie w pierwszych dwóch akapitach zawarłaś całą historię. Całej reszty mogłem się domyślić i nie chybiłem nawet pojedynczym pociskiem.

Kurczę, i jak to teraz ocenić? Bo uważam, że przekaz jest ponadczasowy, ale jednak jestem skrzywiony obecnymi trendami/sytuacją. A przecież to opko zostanie (jeśli go nie skasujesz) i za kilka lat może brzmieć zupełnie inaczej.

Zatem uważam, że to tekst, którego potrzebujemy, ale nie odkrywa przed nami nic nowego. Wykonanie jednak bardzo dobre, co należy docenić.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Faktycznie, dość szybko można domyślić się kierunku historii, wcześnie też nasuwa się myśl, czym smok jest naprawdę i jaki ma być ogólny przekaz tekstu. Nie przeszkodziło to jednak w czytaniu, a zakończenie, choć nie wbiło w fotel, nie było też zupełnie przewidywalne. Główny problem, jaki mam z tym tekstem to to, że jest on krótki – myślę, że pomysł na smoka-fabrykę dobrze spisałby się w dłuższej formie :)

Cześć!

 

Dobrze napisane. To chyba tekst na pewien konkurs, więc dostrzegam limitowy ścisk. Być może za dużo znaków zjadły opisy smoka. Były niezłe, ale z drugiej strony już się czytelnik zdążył zorientować, czym jest smok, a historii trochę w tym mało (np. rycerz dostrzega płonące ślepia, a chwilę wcześniej mamy to samo w opisie [i także w pierwszym akapicie te ślepia płoną :P]; a nadto akapit dalej [od upadku rycerza] znowu coś płonie). ;-)

I jak na taką bajkową konwencję (oraz dość mocno skonkretyzowany przekaz), tekst jest ciut za poważny jak na mój gust, ale to oczywiście bardzo subiektywna uwaga. ;-)

 

Technicznie na wysokim poziomie.

Najodważniejsi, którzy ruszyli w tamte okolice(+,) opowiadali potem, że jego ślepia płonęły ogniem, a żelazne zęby krzesały iskry przy każdym kłapnięciu paszczą.

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

Ciekawe przejście, gdy smokobóbr okazje się wręcz steampunkową maszyną w ala średniowieczno-baśniowym świecie.

 

Podoba mi się tu wizja braku zadbania o ekologię w skali rozrastającego się przemysłu, jak i przedstawienie agresywnego kapitalizmu – że jak jest pieniądz, to w sumie niczego innego nie wypada żałować i równie dobrze można przełożyć rycerza w szatach, na bogatego mężczyznę w garniturze, który stoi w swoim apartamencie w wieżowcu. kupionym za pieniądze zarobione na przekrętach. Ogólnie szorciak mi się podoba, dostałem to, czego w zasadzie oczekiwałem.

 

Nie bardzo łapię jednak ostatnich dwóch zdań i szczerze mówiąc mam problem z doborem interpretacji. Chcesz się podzielić czym się kierowałaś czy chcesz to zostawić w strefie domysłów?

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Bardzo przyjemnie się czytało. Rzeczywiście tekst zbyt szybko zdradzał jaki to smok jest. Warto byłoby ominąć kilka opisów “metalu”, żeby być zaskoczonym zawartością jego paszczy.

Brakowało mi odpowiedzi na kilka pytań, które pojawiły się po przeczytaniu tego tekstu. Jest to jednak short, dlatego nie narzekam.

Dobry tekst, pozdrawiam :)

Hej Silva !!!

 

Fajny szort. Oryginalny i ciekawy pomysł :)

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Nie będę powtarzać wniosków z poprzednich komentarzy, a zamiast tego powiem, że podoba mi się pomysł na wykorzystanie znanego motywu ze smokiem i rycerzem. Ciekawa i stosunkowo nowoczesna, ekologiczna prawda płynąca z szorta została ubrana w ładne słowa i ja to kupuję. Szkoda tylko, że rycerz nie był bardziej rycerski ;/

Szkoda tylko, że rycerz nie był bardziej rycerski ;/

Stawiam tezę, że duża część rycerzy z natury jest sprzedawczykami, bo jakiego smoka by nie chcieli pokonać, to zwyczajnie liczą na nagrodę. Czy złoto czy księżniczka, to sprawa poboczna. :P

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Miś lubi smoki prawdziwe. Takiego ‘smoka’ chętnie widziałby ubitego. Może powstrzymałoby to następne przed przylotem i puszcza by ocalała.

Dobrze przedstawiony problem. Miś daje gwiazdki w nagrodę. :)

Cześć!

A mnie metalowy smok zaskoczył, dość późno wyłapałam, że to musi być maszyna (chyba dopiero przy metalowych zębach). Po pojawieniu się postaci wewnątrz bestii można się było domyślić reszty, ale ja przy czytaniu bawiłam się dobrze, to dobry retelling, o idealnej długości, o ładnym zakończeniu :)

 

Szczerze śmiechłam przy tym fragmencie, a raczej nie przepadam za opowieściami z humorem:

i szczał do rzeki olejem, smarem i ropą.

 

Czyta się dobrze, ale ideologia (choć ze wszech miar słuszna) trochę zagłusza kwiaty;)

Lożanka bezprenumeratowa

Trochę się tego nazbierało, więc mam nadzieję że nie będziecie mieli nic przeciwko, abym odpowiedziała zbiorczo.

Dzięki za wizytę, lekturę i komentarze. Jeśli się spodobało, to fajnie. Jeśli nie – to trochę mniej fajnie XD (Bez obaw, i tak Was lubię!) Jak słusznie zauważył Filip – ten szort powstał na konkurs, zatytułowany “W leśnej głuszy, wśród fabrycznego dymu”. Myślę, że to (przynajmniej w pewnym stopniu) tłumaczy bezpośredniość przekazu.

 

Sagicie,

Nie bardzo łapię jednak ostatnich dwóch zdań i szczerze mówiąc mam problem z doborem interpretacji. Chcesz się podzielić czym się kierowałaś czy chcesz to zostawić w strefie domysłów?

Wyjątkowo nie będę się kryć z interpretacją. Najprościej mówiąc, jeśli pozostawi się jednego takiego “smoka” – z myślą, że przecież jeden nie narobi tyle szkód – powstaną kolejne, bo przecież są bardzo opłacalne.

 

Dzięki, Koalo, za gwiazdeczki. Niby nic, ale miło ;)

deviantart.com/sil-vah

 

Ależ tam się musiała zrobić inflacja.

 

Nie wiedział, że znad lądu, który opuszczał, nadlatywały kolejne smoki.

I były bardzo głodne.

W tym fragmencie zmyliło mnie to, że spodziewałem się dalszej ekspansji na tamtej ziemi, jeszcze więcej zniszczenia i trucia, w mojej głowie to zostało przyklepane i padło pytanie “dlaczego lecą w innym kierunku”. :P 

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Trzeba zdobywać nowe rynki ;)

deviantart.com/sil-vah

Zgadzam się z dogsdumpling. Zbyt przewidywalne, a w swojej przewidywalności trochę zbyt naiwne.

Cześć Silva!

 

Jak widzę, jesteś w formie. Bo tekścik zacny imho. Niby banalny, niby przewidywalny, ale celny i cudownie fantastyczny. Jest smok, taki steampunkowy nieco, są spaliny i skarby w głębi ziemi, które warto wydobyć. Mamy też rycerza, który choć odważny, to łeb ma na karku i groszem nie gardzi. Takie ludzkie to wszystko.

Bardzo przypadł mi do gustu ten szorcik, choć w końcówce spodziewałem się jakiegoś większego twistu, czy wręcz grozy.

Pozdrawiam i polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Można traktować metaforycznie, można dosłownie – smok pozostaje smokiem. Pomysł nie jest zbyt nowy (już gdzieś widziałam takiego syfiastego smoka), ale ładnie przedstawiony. A rycerze to powinni za godziwą opłatą pracować jako ochroniarze smoka i jego skarbca, a nie tak za nic kapuchę biorą…

Babska logika rządzi!

Mi się podobało. Jeśli to wogle coś zmienia:)

Cześć, Silvo. Po pierwsze fajnie, że coś wrzuciłaś ;) Po drugie wszystko już zostało powiedziane więc skomentuję tylko jednym zdaniem: Bardzo dobrze napisane eko fantasy, które choć czyta się dobrze, nie zaskakuje ani nie wywołuje efektu wow. Jednak rozumiem, że skupiłaś się na przesłaniu, no i ten limit. Mimo wszystko czas spędzony z Twoim szortem zaliczam do pozytywnie spędzonego :)

Cześć!

 

Biorąc pod uwagę wymogi konkursu i długość tekstu, uważam, że bardzo dobrze sobie poradziłaś. Podobał mi się pomysł na tego fabrycznego smoka. Konkluzja też dobrze wybrzmiała, bo taki smok to nie jest problem jednej krainy i założenie, że można się nim nie przejmować jest błędne.

Całkiem niezły pomysł, dobre wykonanie. Szort może nie jest szczególnie odkrywczy, ale spełnia swoją rolę. Czy tylko ja mam wrażenie, że to pewna alegoria dzisiejszej polityki?

Nie, ja też tak miałam. To znaczy, uważam, że smoka można interpretować jak hutę, ale można szerzej; przemysł, technologia…

Babska logika rządzi!

Uff, już myślałem, że coś ze mną nie tak :)

Hej. Fajna, obnażająca ludzką słabość bajka, choć niekoniecznie w moim klimacie (ten baśniowy styl zawsze unosi moje brwi, ale to kwestia gustu). Ładne to i zgrabne; żeby nie powtarzać się po wszystkich zostawię tylko ocenę i zaznaczę przeczytane :)

Pozdrawiam

Zawsze coś da się poprawić

No, no… Fajny tekścik na dzisiejsze czasy. Szkoda, że rycerz nie okazał się inny. Tekst fajny. Pomysł dobry i można na nim wiele zdziałać. Powodzenia

Witaj.

Wbrew pozorom, mocno przytłaczająca, przykra opowieść. Bajkowa sceneria przesłania prawdziwą zagładę dla ludzi, zwierząt, dla natury, Ziemi. Można przypuszczać, że i nadlatujące, żarłoczne smoki kiedyś padną, nie mając pożywienia. Nie pozostanie zatem nic. 

Taka moralizatorska, współczesna, mroczna bajka. 

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dziękuję kolejnym czytelnikom! Fajnie poczytać o Waszym odbiorze tego skromnego szorta :)

deviantart.com/sil-vah

Porządnie napisany szort, mówiący o sprawach powszechnie znanych, ale chyba nie wnosi do sprawy nic nowego.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ludzkość i cywilizacja w pigułce. Niby temat ograny na milion sposobów, ale mimo to lepiej, że ktoś przypomina, a nie milczy, bo przecież “już było coś podobnego”.

Poza tym nie jest tak, że wszyscy przeczytali wszystkie opowieści.

Do tego bardzo ładne wykonanie.

Gratuluję udanego szorciaka.

Nowa Fantastyka