- Opowiadanie: fleurdelacour - Opowieść kameralna

Opowieść kameralna

                                                                                                                                                                     Hasło: wdowia renta

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Opowieść kameralna

Jest to też kwestia ciała. Skóra wiotczeje, mięknie, poddaje się grawitacji. Mięso rzednie. Ugniatasz je, a ono to zapada się w zabawne dolinki między włosami, piegami, plamami z melaniny. Ciało zimne i wilgotne. Doprawdy, zmienić już tego nie sposób.

Za oknem budzi się do życia Las. Okno trzeszczy pod naporem tego życia, wybrzusza się. Szyba jak kropla wody pęcznieje, by kiedyś w końcu wpęknąć do domu, rozsypać się tysiącem drobin z hałasem będącym ostatnim dźwiękiem, który usłyszę.

Mój dom, już mój po śmierci Bernarda. No, niewiele mi po mężu zostało. Nie pamiętam jego twarzy, dłoni, ani głosu. Zdjęcia złuszczyły się i rozpadły. Wspomnienia to tylko historie, które opowiadam sobie przed snem, jednak od dawna nie ma już w nich obrazów, emocji, zapachów. To tylko słowa szeptane, spryskane śliną, ale tak naprawdę suche i martwe. Rentę także po Bernardzie mam. No i ten dom. I Las wokół też ponoć mój, ale to tylko papiery tak mówią oraz urzędnicy. Rzeczywistość jest inna. Matko Boża, łaskiś pełna.

Jest to też kwestia grzyba. Ojcze nasz. Upodobał sobie ścianę za łóżkiem, kredens, skórę między palcami. I jak pięknie pachnie, jak apetycznie. Jaką gamę kolorów przybiera, odcienie zieleni głębokie, brązy ciepłe i zimne, dramatyczne fiolety. Wżera się w kilimy, w ramy i płótna świętych obrazów. Wybacz Jezu ukochany, litościwy w sercu Pana naszego. Amen. Ale ten grzyb piękniej ciebie maluje niż niejeden malarz.

Jest też kwestia wytrwałości w czekaniu. Czas zwalnia, więc potrzeba cierpliwości znacznie więcej niż kiedyś. Zaraz po odejściu Bernarda liczyłam dni, ale to miało sens tylko wtedy, gdy dostrzegałam jeszcze świt i zmierzch. Teraz o dniu decyduje sen Lasu, o nocy jego krzyk. Teraz czas odmierzam miesiącami – od jednej wizyty listonosza do drugiej.

Tymczasem stagnacja. Moje oczy utkwione w drzwiach. Usta półotwarte. Odchylona głowa spoczywa na oparciu fotela.

 

Całość wkrótce do przeczytania w antologii konkursowej “Weird fiction po polsku”

Koniec

Komentarze

Misię! Fleur, napisałaś kawał dobrego weirdu :)

Kreacja bohaterki wiarygodna, ciekawa, też ze względu na jej wiek. Dobrym pomysłem były wstawki z modlitwy w wypowiedziach. Jestem zachwycona, bo subtelnie zaznaczasz dziwność całej sytuacji – a to kurz w ustach, a to pajęczyna w nozdrzach, a to ręka gdzieś odpadła, miodzio. Również niejednoznaczna postać Wiktora buduje niepokój, przynajmniej na początku.

Oprócz historii samej w sobie, widzę tu też smutną konkluzję – starość nie jest niczym fajnym, a jak jest się samotnym na późne lata to już w ogóle :(

Końcówka trochę gorsza, moim zdaniem, odkrywasz zbyt dużo. Niemniej opowiadanie wciąż pozostaje bardzo dobre. 

 

Powodzenia w konkursie!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Jej, doczekałam się pierwszego komentarza. Dziękuję, Sy, za miłe słowa i uwagę dotyczącą końcówki.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Mogłabym się starannie podpisać pod komentarzem Sy :) Podobało mi się Twoje opowiadanie, Fleur, jest dojrzałe, staranne, obrazowe, czuć klimat. Czuć brak poszanowania, czas przemijania, wspomnianą przez Sy chciwość. Czytając ten tekst rosły oczekiwania względem końcówki, do czego moze doprowadzić ten stopniowy rozkład innego niż śmierć? Fajny drobny zwrot na koniec, chociaż spodziewałam się czegos mocniejszego, ale sama nie wiem dokładnie czego :) W każdym razie dziękuję za dostarczenie przyjemnej lektury i powodzenia w konkursie ;)

Cudny obraz. Arya, doceniam, że przeczytałaś i podzieliłaś się opinią. Szkoda, że koniec nie spełnił oczekiwań. Ja rzadko wiem, jak moje opowiadania się skończą. Przy "Opowieści…" było inaczej, tzn wiedziałam, że skończy się dobrze i bez fajerwerków. Choć nie powiem, gdzieś po drodze kusiło mnie, żeby skręcić w stronę horroru, może nawet gore, ale to nie przekazałoby tego, co chciałam. Jeszcze raz, dzięki

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

nie będzie się chciał jej zatrzymać

Pamiętasz, Panienko te hymny na cześć Synusia twego, cudownego, Pana naszego??

Przecinek po Panienko. Czy dwa znaki zapytania są zamierzone?

 

Jakie to opowiadanie jest piękne! Język jest cudownie plastyczny i żywy, wszystko jest niesamowicie zmysłowe i obrazowe. I smutne. Piękne i bolesne przedstawienie starości, podobała mi się też bardzo ta ciągła obecność lasu, jego “żywość”, niemal świadomość. Główna bohaterka wiarygodna i ciekawa, dobrze wpleciony wątek religijności. Bardzo wyrazisty tekst, kurczę, lubię takie klimaty.

Dzięki za wizytę, Artemisia. Bardzo mi się zrobiło miło. Po zakończeniu konkursu poprawię wpadki – to wynik ostatniej edycji, już tu na stronie. Zwalę winę na przemęczenie wzroku od pracy zdalnej ;)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Hmm podobał mi się Twój tekst fleurdelacour, jest prawdziwy, smutny i mam wrażenie taki lekko wyciszony (co dziwne bo jest groteska i upiory, ale dla mnie dominuje żal). Na myśl przyszedł mi “Zdrój” Klickiej.

W przemijaniu kobiet ukryty jest jakiś tragizm, którego brakuje u mężczyzn. Takie kurczowe trzymanie się domu popadającego w ruinę, jak w opku. Relacje rodzinne ładnie podjęte, wymiana z wnukiem/synem o przekazanie renty świetna.

Mogę przyczepić się do tego, że już było. Może, że konstrukcja jest trochę rozbita, czyta się raczej szereg scenek, nie całe opowiadanie, nieważne.

Podobało mi się fleur i trochę smutno od tego zrobiło. Jeszcze nie mogę, ale oczywiście bym kliknął ;(

Dzięki leniwy. "Zdrój" zrobił na mnie duże wrażenie, więc Twoje porównanie bardzo mi pochlebia. W mojej głowie sceny się łączyły, ale widać nie wyekspononowałam tego w tekście.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Dokładam bibliotekę, klik klik.

 

Przeczytałem i spodobało mi się. A jak się tak zastanawiam, dlaczego, to przede wszystkim przez świetną stylizację, wymieszanie elementów religijnych, fantastycznych (złowrogi i zaborczy Las) i jakże codziennych, obyczajowych (listonosz, przywożący rentę; kradzież renty i dość cyniczna propozycja syna). Drobnymi wtrąceniami (np. o równowadze – my jemy Las, a na końcu on nas) opowiadasz dużo większą historię między słowami: o relacjach rodzinnych, o samotności, o osunięciu się w marazm i takim ostatnim przebłysku drang nach Leben… No i język, językiem bardzo zacnie mielesz, budując klimat i atmosferę nieco dziwną, po części baśniową – ale jest to baśń, nie bajka właśnie, okrutna i ze śmiercią czającą się za rogiem, z niesympatycznymi i dziwnymi elementami (pająki i grzyby zawsze w cenie… ;-) ).

 

Dziękuję za lekturę!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

PsychoFishu, dziękuję za ten komentarz. Wyłuskałeś z mojego tekstu bardziej lub mniej zamaskowane niuanse :) Cieszy mnie, że się podobało. I dziękuję za klika :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Dobre, klimatyczne, czuć weird. Jednocześnie ładny i smutny portret starości. Płynnie napisane, dobry zabieg z wstawkami modlitwy. Klikam.

Bardzo zgrabny tekst, klimatyczny, warsztatowo również bardzo dobry. Świetny zabieg z wstawkami modlitw. W tak krótkim opowiadaniu mieścisz niezwykle dużo – nie tylko historię starości, ale i problemów rodzinnych. Fajnie bawisz się językiem, naprawdę przyjemnie się to czyta. 

Dołożę polecajkę do biblioteki. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bella, Verus dziękuję za wizytę i pozytywne słowa. Wygląda na to, że dzięki Wam doczłapię się do biblioteki. Fajnie :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Podobało mi się. Nawet bardzo. Dobrze napisane, ma się wrażenie nerwowości i rozdygotania głównej bohaterki. Dobrze ujęte jest ulotne pojęcie własnej tożsamości, a ta nieustanna wizualizacja natręctw w postaciach leśnej fauny i flory znakomita. I w końcu bardzo dobrze oddane jest uczucie alienacji w świecie i we własnym ciele.

Ogólnie satysfakcjonująca lektura :)

 

Dziękuję za komentarz, Edwardzie. Cieszę się, że lektura Cię usatysfakcjonowała :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Sam nie wiem czy bardziej prawidłowe byłoby stwierdzenie, że opowiadanie mnie nie porwało, czy że że poruszyło mnie kilkoma konkretnymi, bardzo mocnymi, bardzo smutnymi fragmentami. Na pewno nie bardzo zrozumiałem koncówkę, ale te zdania:

"Teraz czas odmierzam miesiącami – od jednej wizyty listonosza do drugiej"

"Przez kolejne trzydzieści dni tylko ja i Las. Samotność."

"Robi mi się trochę bardziej smutno niż zwykle. A później postanawiam o wszystkim zapomnieć. Jest to też kwestia miłości."

Oraz fragment z próbą wymuszenia podpisu (jakże podobny do prób zachęcania do zgody na eutanazję…)… No, cholernie wstrząsają.

 

Dzięki za wizytę, wilku. Cieszę się, że niektóre fragmenty poruszyły. Szkoda, że nie zagrało wszystko.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Początek jest dość ciężki. Nie pomagasz czytelnikowi, od razu rzucasz na weirdową głęboką wodę i nie chcesz z niej wypuścić. Dlatego po pierwszych zdaniach nie byłem pewny, czy opowiadanie mi się spodoba porządnie, czy też nie będzie znacznym przerostem formy nad treścią.

Okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Sama forma jest naprawdę niezła, ale treści w tym o wiele, wiele więcej niż mogłoby się wydawać. I do tego treści strasznie smutnej. Aż strach człowieka bierze na myśl o starości. Przypomina mi się, jak przeglądałem kiedyś stare księgi parafialne i najczęstszą wpisaną przyczyną zgonu była zgrzybiałość :)

Wykonanie, jak wspominałem, bardzo dobre. Świetnie oddajesz obcość i dzikość otaczającego dom Lasu i samotność bohaterki. Było kilka momentów, które zgrzytnęły (zwłaszcza “Już czuję delikatne smyranie.” wybiło mnie z nastroju, szczególnie, że poprzedzane świetnym zdaniem), ale całość, gdy już przebrnie się przez początek, czyta się bardzo przyjemnie. No, może przyjemnie to nie do końca dobre słowo, bo lektura o rozkładającej się za życia zapomnianej staruszce nie może być przyjemna. 

No i miło, że jest happy end :) 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Fajne, fajne.

Tekst mocno zaimponował mi w strefie językowej – mnóstwo zabaw, gier z językiem, powtórzeń, powracających zwrotów. Dzięki temu wszystkiemu opowiadanie czyta się jak piosenkę – a jej melodia jest szczególnie uwodząca. Podobały mi się szczególnie: jest to też kwestia…; nawoływania do kolejnych bogów; blask kroi mi oczy jak nóż.

 

Minimalizm historii fajnie ustępuje tu miejsca roztaczanym obrazom – Las staje się bohaterem i posypuje bajkowo-weirdowy obrazek niebezpieczeństwem i strachem; kolejną porcję niepokoju dokładają wizyty członków rodziny.

 

Słoneczne, dobre zakończenie ładnie balansuje brudną, paskudną resztę opowiadania. Wszystko tu pasuje; wiedziałaś, jak to skończyć. No, ale że fleur potrafi pisać, to przecież wiadome od dawna. Fleur, ja na tę książkę dalej czekam.

 

Weird klasyczny i z mocą odwołujący się do swojej tradycji – podobnie do tematu konkursu podeszli sy i lk, których teksty ci polecam.

 

Technicznie jest świetnie, parę potknięć.

 

Wybacz[+,] Jezu ukochany, litościwy w sercu Pana naszego.

 

Pamiętasz, Panienko[+,] te hymny na cześć Synusia twego, cudownego, Pana naszego??

 

Ponieważ mamy w tym miesiącu natłok nominacji, będzie krótko. TAKa jeszcze nie obiecuję, bo jestem świeżo po lekturze – wrócę do tekstu przed głosowaniem i zobaczę, jak dobrze zapadło mi w pamięć. Generalnie jestem bardzo zadowolona i czytałam z przyjemnością.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Arnubis <3

Oj, tak. Teraz to widzę. Faktycznie to “smyranie” nie pasuje. Domyślam się też, które inne fragmenty mogły Cię wybijać z nastroju – myślę, że te, w których dopuściłam do głosu mroczno-absurdalne poczucie humoru ;) Doceniam Twój rozbudowany komentarz. Szczególnie łechta moje poczucie samozadowolenia fakt, że udało mi się umieścić dużo treści, a jednocześnie zadbać o dobrą formę opowiadania.

Kam <3

Dziękuję za wizytę. Fajnie, że podoba Ci się zakończenie, szczególnie, że poprzednie komentarze były nieco krytyczne wobec końcówki, ale teraz widzę, że to kwestia gustu :)

Jeśli chodzi o książkę, to ja TEJ książki nie wydam. Przez chwilę były jeszcze jakieś nadzieje, ale okazało się, że nie ma dla niej miejsca. Ale jeszcze jakąś napiszę, w najgorszym razie na emeryturze.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

I mi się nie zapisał komentarz, wiec pisze od nowa… A wróciłem tu, ponieważ poprzedni komentarz był krótki, tymczasem przy nominacji, w połączeniu z tym, ze tekst jak wspomniałem porusza (co mocno go wyróżnia), zasługuje na choć kilka słów więcej. Zwłaszcza, ze wypada uzasadnić, dlaczego głosuję na nie.

No więc zaważyło to, że nie zrozumiałem końcówki. Co w moim przypadku brzi dość nietypowo, bo zwykle pewną niejasność traktuję jako zaletę tekstów. Może to kwestia tego, że w tym przypadku nie wynika to z “mglistości”, a z jakiegoś niedostrzeżenia czegoś w tekście?

Ale tak, w tym rzecz, bo to, że trudno mi było się przebijać przez część tekstów, w tym konkretnie przypadku jest zasadnione i wynika z samego głównego przekazu i pokazania czym jest samotna starość. Choć też nie da się ukryć, że trochę chyba wyszła przesada z “tonem” tekstu, gdy pojawia się nagłe “ożywienie” pod koniec. Ale znów – to akurat można bronić stwierdzeniem, że przecież miały zostać odmalowane emocje starszej kobiety, która widzi to po swojemu, w dodatku po czasie samotności.

Tak czy inaczej, pomimo głosu na nie, uważam, że to jeden z najbardziej dających do myślenia tekstów, jakie pojawiły się na portalu w ostatnich miesiącach.

 

A co do tego happy endu… Czy na pewno, skoro starszy mężczyzna się rozsypał? Może jako wspomnienie, a może jako faktycznie czekający na swą żonę duch. Tez ciekawy wątek.

 

Ładne, bardzo sprawnie napisane – ale do Twojego stylu i formy nigdy nie miałam zastrzeżeń, po prostu umiesz budować piękne frazy.

Są tu motywy, które mnie urzekły – zwłaszcza sceny z lasem, ale wobec głównej fabuły pozostałam troszkę obojętna. Może troszkę za dużo grzybków w barszczu? A może to kwestia narracji – dość, mimo mocnych emocji, oderwanej, z dystansu? Zakończenie intrygujące, choć przyznam, że chyba nie do końca je rozgryzam ;) Ale takie prawo weirdu.

Jest to opowiadanie bardzo zdecydowanie na moją wymarzoną “górną półkę” biblioteki, ale czy piórkowe? Jeszcze nie wiem.

http://altronapoleone.home.blog

Jeśli chodzi o książkę, to ja TEJ książki nie wydam. Przez chwilę były jeszcze jakieś nadzieje, ale okazało się, że nie ma dla niej miejsca.

W moim serduszku zawsze jest na nią miejsce ;) Pisz kolejne, a jak już zostaniesz sławna i bogata, to wydadzą ci i tą pierwszą :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Mam tutaj dylemat.

Opowiadanie rzeczywiście ciekawie pomyślane i interesująco wymyślone. Może i ma trochę racji Leniwy2, że to wszystko jakby już gdzieś było (nie wiem skąd, ale usłyszałem jakieś echa prozy Tokarczuk w tej historii), ale mimo to mnie zaintrygowało. Na poziomie stylizacji, języka, warsztatu, bogatego słownictwa, ciekawych sformułowań, ogólnego klimatu, jest tutaj naprawdę dobrze. Bardzo fajnie się to czyta, mimo zaburzonego szyku niektórych zdań (wręcz zaśpiewów niczym z teksów grupy VOX: czy poddać się nadszedł już czas?), mimo niezamierzonej (zamierzonej?) poetyckości niektórych zdań, aż po nieomal rymowane fragmenty.

Zadowolony z warsztatu i literackiej sfery opowiadania, doceniam również klimat, jaki udało Ci się stworzyć w tekście. Mieszając proste elementy opowiadasz nam wciągającą i niepokojącą historię.

To jest naprawdę weird. Niby mocno osadzony w rzeczywistości, ale (nie tylko) alegorycznie czy metaforycznie ją przekraczający. Czy chodzi tutaj jedynie o symbolikę? Wyłącznie o stan umysłu bohaterki? Otóż jest to napisane w taki sposób, że ja wierzę, że nie tylko. I na tym polega cały myk oraz kunszt. Co ważne, nie ma w tekście wyłącznie czerni i bieli (na skali sensów), jest cała sfera pomiędzy. I dlatego jako czytelnik mam pełne prawo interpretować fabułę na kilka pełnoprawnych sposobów. Zatem jak dla mnie fantastyczność tekstu nie podlega dyskusji.

Trochę w tym wszystkim realizmu magicznego, trochę horroru, trochę prawdy o życiu i szczerości wobec kobiecej natury czy kobiecego przemijania. Na płaszczyźnie fabularnej mamy i religijność i "pogańskość", starość i nadzieję, Las jako złowrogą siłę, która tak naprawdę jest porządkiem rzeczy, a która wystawia do walki całkiem zwyczajne i naturalne szeregi. Mamy rentę po mężu, listonosza i wyrodne dzieci z wnukami. Zaiste dziwaczny to i nietypowy miszmasz. I w tym jego siła.

Czy prawidłowo odczytuję finał (i sens) tej opowieści? Nie mam takiej pewności, ale jednak pewnych interpretacji można się doszukiwać. I być może niektóre z nich są nawet zbliżone do zamysłu autora.

Traktując finał dosłownie: czy uwierzyłbym w młodego listonosza, który z narażeniem życia ratuje pozbawioną rąk staruszkę? Oczywiście, że nie. Ale przecież nie o dosłowność tutaj chodzi. Zatem pozostaje nam alegoria. Nie nazwałbym jednak opowiadania tylko alegorycznym, ponieważ wiele innych jego aspektów pozwala mi traktować je jako przynależne do gatunków fantastycznych.

Zdarzają się w tekście leciutkie wytrącenia z płynności, nawet bardzo delikatne mielizny. Być może jednym z tych zgrzycików było wspomniane już smyranie. Ale chyba bardziej wybiła mnie z rytmu Natura z Entropią.

Jak pisałem na wstępie, mam dylemat. Nad TAK lub NIE będę się poważnie zastanawiał.

 

 

Może Las jej odpuści, nie będzie się chciał jej zatrzymać?

– w tym zdaniu coś się posypawszy.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wilku, dziękuję za powrót. Rozumiem i przyjmuję Twoje zastrzeżenia.

 

Drakaino, dziękuję za wizytę. Pamiętam, jak zaczynałam pisać (tak ogólnie, nie to opowiadanie) i miałam okazję posłuchać, jak mc tłumaczył, po czym poznaje, że jakiś autor dobrze rokuje. Powiedział, że najważniejsza jest fraza i już po kilku zdaniach tekstu właściwie wiadomo. Tak że Twoja pochwała bardzo mnie cieszy.

Oczywiście szkoda, że nie wszystko mi w tym opowiadaniu wyszło. Szczególnie niepokoi mnie, że miałaś poczucie narracji z dystansu.

 

Mr. maras, oj, posypawszy.

Cieszę się, że dostrzegłeś wiele pozytywów. No, niestety przepuściłam parę zgrzytów. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że lubię eksperymentować. Pewnie lepiej by te moje eksperymenty było testować na betaczytaczach, a nie docelowych czytelnikach i jurorach. Może się kiedyś nauczę ;) Dziękuję za opinię.

 

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Czytało się przyjemnie.

Ogólnie treść nie do końca wpasowuje się w mój gust (co nie znaczy, że nie chcę czytać takich tekstów, po prostu trudniej mi je docenić), więc napiszę tylko krótko. Ogólnie widzę tutaj jeden konkretny cel – przedstawić obraz starości w krótkim tekście fantastycznym. I jak najbardziej ten cel udało się zrealizować. Autorzy stosunkowo rzadko sięgają po bohaterów w podeszłym wieku. A szkoda, tutaj punkt widzenia staruszki wyszedł ciekawie.

Ogólne wrażenie – całkiem nieźle zbudowany klimat, trochę fajnej zabawy słowem i wyraźne oparcie tekstu na motywach weird. Całość ciekawie buduje obraz starości.

Fleurdelacour, miałem trochę nadzieję, że pomożesz mi ogarnąć ten finał ;-) 

 

Odnośnie tego, co napisałaś Marasowi:

Pewnie lepiej by te moje eksperymenty było testować na betaczytaczach, a nie docelowych czytelnikach

Szczerze? Dobrze, że ten tekst tu wpadł od razu do publiki. Jest bardzo specyficzny. Tak bardzo, że na jakich betatesterów byś nie trafiła, gdyby na kształt tego opowiadania wpłynęli inaczej, niż w zakresie wyłapania ewentualnych literówek, mogłoby to zaburzyć zbyt wiele. To jest jeden z tych tekstów, gdzie styl jest tak wyrazisty, że powinien pozostać. Zwłaszcza, że ze względu na specyfikę formy, wręcz zlanej z treścią (!), a więc czymś naprawdę rzadko spotykanym (zwykle treść przeplta się z formą lub jedno z nich nadaje tonu drugiemu), dużo by zależało na kogo w betateście byś trafiła.

Jakkolwiek dałem nie, to uważam, że ewentualne majstrowanie przy nim powinnaś robić tylko Ty. Kto inny by zepsuł. Jako autorka tego opowiadania masz się czym chwalić i tego się trzymaj.

 

Perrux, dziękuję za komentarz. Cieszę się, że uznałeś to opowiadanie za interesujący obraz starości mimo, że nie wpisuje się w Twój gust.

 

Wilku, dzięki za wsparcie :) Może pokuszę się w najbliższym czasie, żeby napisać ”odautorską interpretację” na priv ;)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Fleur, pisząc “z dystansem” miałam na myśli, że to jest – mimo całego emocjonalnego ładunku, pierwszej osoby i bardzo osobistych przeżyć – taka elegancka narracja, nie histeryczna, nie rwie się, nie rozłazi. Ogólnie to moja preferowana forma, ale tu akurat trochę mi się z tym weirdowym niemalże body horrorem nie układa.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo porządnie napisane opowiadanie, więc czytało się naprawdę dobrze, szkopuł w tym, że przyswajałam treść, ale zrozumienie nie chciało się włączyć. Wiem, że człowiek w samotności dziwaczeje, w dodatku samotnie mieszkający w lesie może nawet zacząć dziczeć, ale nie umiem pojąć tego, co działo się z bohaterką, a już najbardziej nie wiem, dlaczego odpadły jej ręce. Rozumiem, że to groteska, że miało być dziwnie, ale mnie ta dziwność i groteskowość pokonały.

Sama jestem w wieku mocno zaawansowanym, ale nie pojmuję tego, co spotkało Emilię, nie rozumiem opowiadania.

 

prze­cież modli się mama.” –> …prze­cież modli się mama”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Ro­śnie się we mnie uczu­cie praw­dzi­we i silne. –> Chyba miało być: Ro­śnie we mnie uczu­cie praw­dzi­we i silne.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Drakaino, dzięki za sprostowanie :)

 

Regulatorzy, szkoda, że nie podeszło. Cieszę się, że chociaż wykonanie porządne. Usterki poprawię po zakończeniu konkursu. Dziękuję za opinię.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Bardzo proszę, Fleur.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja po tej fali krytyki powiem tylko że dla takich właśnie opowiadań zaglądam czasem na ten portal. Gratuluję pomysłu i wykonania i wstrzelenia się w hasło konkursowe. Powodzenia;)

Enderku, dziękuję, że przeczytałeś, i za Twój budujący komentarz :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Taki mariaż oniryzmu i makabry, to ja lubię! Atmosfera opowiadania wciąga do ostatniej linijki. Czytało się z przyjemnością.

Bardzo się cieszę, Oidrin :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Dobrze się czytało, porządnie napisane, rozumiałam, o czym piszesz i na dodatek historia mi się podobała. Pięknie opowiadasz historię starej kobiety, stała się dla mnie na tyle realna, że potrafiłam sobie dopowiedzieć te fragmenty jej życia, o których nie pisałeś.

Pewnie należała do kobiet, które siedzą w domu, takim jest najtrudniej pogodzić się ze stratą, pewnie mąż chorował na tyle długo, że te kontakty, które wcześniej miała, gdzieś się pourywały i po jego śmierci została sama. Pewnie nigdy za tym lasem nie przepadała, była ze wsi, ale jednak nie z takiego odludzia, las od początku napawał ją lękiem, ktoś może częstował ją strasznymi opowieściami i przesądami. Pewnie była mocno wierząca, ale Najświętsza Panienka nie odpowiadała, a las budził coraz większy lęk.

I jest tu oczywiście smutna historia rodzinna, o porzuceniu, zachłanności. Jest też choroba, bo w tych zwidach widzę depresję.

Co mi trochę przeszkadza to forma, wiem wierd rządzi się swoimi prawami, ale tu miałam wrażenie, że momentami forma staje przed treścią. Dotyczy to tych scen z odpadającymi kończynami, a po trochu także i zakończenia. Domyślam się, że staruszkę olała rodzina, a pomógł listonosz. Jednak stopień udziwnienia zakończenia trochę mnie przerósł. Moim zdaniem forma mimo wszystko powinna być służebnicą treści. To, że to możliwe widać na przykładzie opka Kam, jeszcze dziwniejsze niż Twoje, a jednak widziałam tam uzasadnienie dla wszystkich zastosowanych “chwytów”. Tu momentami mi się to gubi. Było blisko, ale jednak jestem na NIE.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki Irka, rozumiem i przyjmuję :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Sorry, Winnetou, ale jestem na NIE.

Fabularnie nie bardzo rozumiem, co tu się stało. Staruszce odpadły ręce z powodu grzyba i lasu? Nie je, nie pije? No tak, jasna sprawa, co drugiej się to zdarza. Listonosz nie dzwoni po pogotowie? Jeśli to weird, to z gatunku przerastających mnie.

Zapewne nie powinnam interpretować tekstu dosłownie. Ale wtedy zostaje starość oglądana przez zmętniałe okulary realizmu magicznego. Czyli zestaw rozmytych plam w mało żywych kolorach. Nie rozumiem, co ludzie widzą atrakcyjnego w takich plamach. Acz zapewne coś w nich jest, skoro licznym się podoba.

A jeśli pominąć te elementy, które wydają mi się bez sensu, zostaje obyczajówka o starości; z dewocją, ze zobojętnieniem rodziny, z ich nerwowym przebieraniem nogami w oczekiwaniu na spadek.

Język bardzo ładny.

Hmmm, starość nie jest taka zła, jeśli pomyśli się o alternatywie. ;-)

Babska logika rządzi!

Tough life. Dziękuję za uzasadnienie, Finklo.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Od razu przypomniała mi się sytuacja z mojego miasta, gdy kobieta przez kilka miesięcy mieszkała ze zwłokami męża, żeby w jego imieniu pobierać rentę. Kiedy sytuacja stała się na tyle dramatyczna, że ktoś się tym zainteresował i policja zaczęła dobijać się do drzwi, pani wyskoczyła z okna (a miała wysoko). To nie jest dokładnie ten sam przypadek, który opisałaś, ale w moim odczuciu rodzi w odbiorcy wrażenia podobnej upiorności. Czyli już teraz mam powód do gratulacji i wbicia dodatkowego punkta do szczególnych walorów utworu.

Tekst jest świetnie skomponowany – urywasz pozornie urwanym zgrzytem, co jest zabiegiem odważnym (ktoś mógłby pomyśleć, że zgubiłaś część opowiadania?), a potem zgrabnie łączysz go z puentami wynikającymi z fragmentu. Na tle koszmarnie sugestywnego pomysłu – enigmatycznego Lasu – obudowujesz świetny (i przygnębiający) obraz życia wdowy na rencie: brak zainteresowania rodziny czymkolwiek prócz tych pieniędzy. Nie twierdzę, że tak dzieje się zawsze, ale sytuacja, którą opisałaś, jest na tyle częsta (i prawdziwa), że warto literacko poruszać ten problem.

 Bardzo ujęło mnie świadome i dojrzałe przyjęcie perspektywy starej kobiety – stonowany, wyważony język, odwołania do ważnej w jej życiu religii.

W moim prywatnym odczuciu zasłabła końcówka – wydaje mi się, że wybrzmiałoby to lepiej (i zgodniej z konwencją), gdyby zakończenie ostatecznie nie było szczęśliwe.

Z pewnością warte zastanowienia.

Dziękuję za komentarz i dostrzeżenie wielu zalet tego opowiadania, Wiktorze. Przemyślę ponownie zakończenie za jakiś czas, jak już trochę odetnę się emocjonalnie od tekstu i będę mogła spojrzeć na niego chłodnym okiem :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Kurde, Fleur, zapomniałem o Tobie. Byłem pewien, że wrzuciłem komentarz, a tu… Sorki wielkie, biję się w pierś, moja mea culpa. Na przeprosiny piosenka:

https://youtu.be/CuTifOMU2LU

No, a teraz do rzeczy:

Tekst jest świetny językowo. Bardzo plastyczny, niemal poetycki, zahaczający tu i ówdzie o purpurę, ale tylko tyle, ile to potrzebne by czytelnika poruszyć i nigdy nie przekraczając granicy dobrego smaku. Widzę tu znakomite panowanie nad stylem, zdolność do kreowania nastroju opowieści dokładnie takiego, jaki chcesz i umiejętność przekazania czytelnikowi dokładnie takiej treści, jaką otrzymać powinien. To jest wyznacznik dojrzałego pisarstwa. 

Rzecz jednak nie przekonuje mnie pod względem samej koncepcji. Chodzi o ładunek dziwności – opowiadanie wydaje mi się nieprzyjemnie rozkraczone między całkowicie serio potraktowaną, horrorową historią o starości i samotności, a odjechanym, onirycznym weirdem, gdzie wszystkie chwyty dozwolone, a im dziwniej, tym lepiej. Bo bohaterowie zdają się żyć w normalnym, "naszym" świecie, gdzie jedyną "anomalią" jest to, co dzieje się z samotną staruszką mieszkającą w leśnym domku, po śmierci męża. Mój umysł spodziewa się więc prawilnego horroru – demoniczny las, który pożera ludzi, szybko – jak męża bohaterki – lub powoli, po kawałku, jak samą staruszkę. Inni (listonosz, syn) powinni więc odpowiednio reagować na zastaną, niesamowitą rzeczywistość; niedowierzaniem, strachem, może obłędem. A oni zupełnie naturalnie przyjmują (nie)żywą babcię, spleśniałą, zasuszoną, nieoddychającą, z odpadającymi ramionami. Jakby było to coś najnaturalniejszego pod słońcem…

I tu leży, według mnie, problem – za mało tu weirdu, bym mógł spokojnie olać logikę i pragnienie racjonalnego (nawet z wykorzystaniem nadprzyrodzonych, ale zrozumiałych elementów) wyjaśnienia, a za dużo, bym mógł się należycie cieszyć solidnym (i z niebłahym przekazem) horrorem. 

Dlatego ode mnie było NIE. Ale długo ze sobą walczyłem :-) 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dzięki, Thargone, za uzasadnienie. Szkoda, że druga strona nie zwyciężyła. Może następnym razem :)

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

"Jest to też kwestia ciała.”

Co za początek! „Też” sugeruje, że nie zaczynamy od początku, coś było już, nim czytelnik zaczął czytać, jakaś część historii pozostaje tajemnicą. Pierwsze zdanie, pozornie banalne, nie wprowadza na płytką wodę – wręcz przeciwnie, rzuca na głęboką. Widzę to tak: bohaterka dużo myślała, a czytelnik dołącza potem – nie spóźniony, lecz celowo dopuszczony dopiero po czasie. Dobry, bardzo dobry weird, a przecież tylko jednoznaniowy.

Posępne twierdzenia, którymi doprawiony jest tekst, potęgują niedolę protagonistki: „doprawdy, zmienić już tego nie można”. Płynąca z tego akceptacja buduje świetny klimat, zdradza smętny koniec. Subtelnie, nienatrętnie. To samo można powiedzieć o wplecionych kawałkach modlitw (Ojcze Nasz, Matko Boża). Bardzo wiele można powiedzieć o stanie świadomości takiej modlącej się na wyrywki osoby. W zestawieniu z paskudztwem grzyba i zgnilizny malujesz, Fleur, tragicznie piękny obraz. „Ale ten grzyb piękniej ciebie maluje niż niejeden malarz.” Smutne, tak, ale weirdowe. Połączenie chrześcijaństwa i brzydoty niezmiernie mi się podobało.

Zaburzenie percepcji czasu jest realistycznie wyjaśnione, całkowicie wierzę w odmierzanie czasu wizytami listonosza. Żywotność lasu jest namacalna, straszna. Czuć, że jest żyjącą istotą – skojarzyłam sobie z Leszym ze słowiańskiego folkloru, starym i zmęczonym starością. Niesamowicie prezentujesz starość, właśnie. Gdy las zmienia się w delektującego się „ciałem” staruszki potwora, miałam wrażenie, że ciut przesadziłaś, ale makabra zadziałała. Byłam obrzydzona. Dobra robota. Dobre użycie mrówek. Dobre mięsiste mięso.

„– Pani Nowacka – mówi listonosz. Zbliża dłoń do mojej twarzy. Odgarnia pajęczyny, delikatnie wyciąga szaro-żółte nitki z moich nozdrzy i ust. Wreszcie mogę swobodnie odetchnąć.”

Jest jasne, że to nie senne majaki umierającej kobiety. Ona, jako narrator, jest całkowicie świadoma tego, co się z nią dzieje. W jej opisach jest nawet element lekkiej przekory. „Ano za późno” – „ano” jako maniera osoby starszej, przypomina, że kobieta wie, rozumie. Uwięziona we własnym ciele czeka na koniec. A ile można czekać?

Hasło zinterpretowane dosłownie, ale podane znakomicie.

Jedno z lepszych opowiadań konkursu. Gratuluję!

Żongler, warto było czekać na ten komentarz. Dziękuję

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Lepiej późno niż później… wreszcie przeczytałem wszystkie opowiadania z I tomu antologii kafkowej i przychodzę, coby skomentować.

 

Przerażające. Obrzydliwe. I trochę nieprawdopodobne, bo siedząc nieruchomo, pewnie można przeżyć miesiąc bez jedzenia, ale bez wody? Ale z drugiej strony, czy można się tego czepiać? A raczej: czy wypada się tego czepiać. Bo opowiadanie spełnia swoją rolę: czytelnik sam nie wie, co napisać, tak makabryczny tekst właśnie przeczytał, że brak mu słów.

 

Pozdrawiam.

Precz z sygnaturkami.

Nowa Fantastyka