- Opowiadanie: maciekzolnowski - Nieodkryta tajemnica

Nieodkryta tajemnica

Wakacje. Późne niedzielne popołudnie. W wakacyjne późne popołudnie upał nie odpuszcza. Przez głubczycki las i okolice naprzód leśne, a potem polne takie wędrowanie. Wycieczka. Tarnkowa – cel najsłuszniejszy. A w okolicy (prócz Tarnkowej) jeszcze: Kwiatoniów, Lwowiany, Żabczyce oraz Głubczyce-Las Marysieńka. Te nazwy, takie piękne, działają na wyobraźnię, bo muszą działać. Po drodze wiadukt kolejowy nieczynnej trakcji, a przed wiaduktem po lewej jakaś pasieka albo hodowla zwierząt futerkowych. Widziałem klatki, wiele klatek z drutu i drewna widziałem. I przypomniało mi się nagle, że jak jeździłem dawnej do szkoły muzycznej pociągiem, to zawsze spoglądałem w to tajemnicze, dziwne miejsce tuż pod lasem, ale nigdy nie zadałem sobie trudu, by sprawdzić, co się w nim mieści i teraz też nie zdobyłem się na to, a przecież byłem już tak blisko. Jakie to dziwne po tylu latach zobaczyć rzecz z innej perspektywy i dowiedzieć się, że nadal tam jest i roztacza swą specyficzną aurę. Teraz wystarczy tylko to opisać, uchylić rąbka tajemnicy. Łatwo powiedzieć! Ale jak!? 

 

Uwaga! Tekst jest pastiszem (fragmentu) “Kosmosu” W. Gombrowicza.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Nieodkryta tajemnica

Pot, idę z Głubczyc, krótkie spodenki, gorąco drgające, spalona ziemia, koleiny, upał brzęczy, polna droga, piach, wlokę się, wlokę, byle tam do Tarnkowej, płotki, domki, lasy, pola, ten marsz, ta droga, po co, na co, dużo by gadać, prawdę mówiąc trafiłem tu przez przypadek, bo mi się zachciało wakacyjnej przez las wędrówki, no więc idę, krótkie spodenki, gorąc, iskrzą się kamyczki, jeden, drugi, trzeci, pot i nic prócz kroczenia tego oddolnego. I nagle, między wyjściem z głubczyckiego lasu a Tarnkową, pojawia się w zasięgu wzroku niewielkie takie nie wiadomo co. Już ja to nie wiadomo co – pamiętam – widziałem nieraz z pociągu, jadąc do szkoły muzycznej z Racławic do Głubczyc. Potem trakcję nagle zamknięto i więcej tego czegoś już nie widziałem. A teraz byłem tu (po pierwsze) pieszo i (po drugie) blisko. I mogłem, naprawdę mogłem się temu przyjrzeć, zapuścić wzrok w rozgardiasz gałęzi, liści, świetlnych plam, we wnękę wibrującą złożoną z zagłębień, uchyleń, zagęszczeń, zaokrągleń, w całą tę przestrzeń, która umykała, uciekała, nacierała, ucichała. Mogłem – nie mogłem. Móc nie oznacza przecież chcieć. Czasem niewiedza – myślę – właściwsza jest od wiedzy. W chmurze niewiedzy skrywa się zawsze jakiś sekret, który, by działał właśnie jako ów sekret, musi pozostać niezbadany i niezgłębiony, nieprzenikniony. No więc idę, wracam do Głubczyc, pozostawiając Kwiatoniów i Lwowiany z tyłu, pot, krótkie spodenki, gorąco drgające, spalona ziemia, koleiny, upał brzęczący muchami, polna droga, piach, poniemiecka stara czereśnia, na którą się na chwilę wspinam, by jeść czarne tak zwane bomby, a potem wlokę się, wlokę, byle tam, byle do domu, a, i jeszcze te opłotki, chałupki, laski, pola, ten marsz, ta droga, po co, na co, dużo by gadać, prawdę mówiąc trafiłem tu przez przypadek, bo mi się zachciało wakacyjnej przez las wędrówki, a teraz nareszcie wracam z pytaniem na ustach: co się znajduje het tam pod lasem? Hodowla zwierząt futerkowych, jakaś pasieka-widmo? Ech, wszędzie ta niewiedza, pot i kamyczki, które się mienią pod nogami. Ile ich jest? Jeden, drugi, trzeci. Wszędzie ten dar niedookreślenia cudowny, który pobudza. Gdyby człowiek wszystko wiedział, życie nie miałoby zupełnie smaku, a wyobraźnia byłaby jak wyschnięta rzeka.

Koniec

Komentarze

Krótkie i fajne. Współczuję temu, kto podejmie się poprawienia interpunkcji.

Okej, dzięki, “współczuję temu, kto podejmie się poprawienia interpunkcji”, pewnie ja będę ją poprawiał, się wie. ;)

Interpunkcja jest trochę eksperymentalna, taki zapis strumienia myśli czy wrażeń, ale formalnych błędów to w niej za bardzo nie widzę. Tekst trudny w odbiorze i przyswajaniu, na pewno w jakimś stopniu oddaje klimat takiego delirycznego letniego spaceru przywołującego wspomnienia. Niektóre frazy, przeciągnięte wyliczenia, powtórzenia, sprawiały jakby manieryczne wrażenie, ale doceniam na przykład “poniemiecką starą czereśnię”. Niemniej nie dostrzegam fantastyki i w ogóle treści fabularnej – wydaje mi się – za mało tutaj, abym mógł z czystym sumieniem dać głos do Biblioteki.

Pozdrawiam i życzę wiele przyjemności z pisania!

Witaj. 

Ładne, swojskie, wspomnieniowe, nostalgiczne, jak zawsze u Ciebie, Maćku. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Podobało mi się.

Znów z bardzo sielskim klimatem. Te zdania z masą wyliczeń, z początku, odrobinę mi przeszkadzały, ale konsekwencja z jaką ich używałeś spowodowała, że w końcu mnie do siebie przekonały.

Może i fabuły niewiele, ale warte przeczytania.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Fajne, bo krótkie, a przedmowa dłuższa od samego szorta, dziękuję braci komentującej i pozdrawiam. :) 

Maćku, czytałam już wiele Twoich tekstów, ale tego, nad czym mocno boleję, nie udało mi się zrozumieć. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uch, nie przepadam za strumieniami świadomości, obca to woda, z dziwnym zapachem.

Jeśli to nie pętla czasowa tak się poci, to nie ma fantastyki.

Babska logika rządzi!

Jeśli to nie pętla czasowa tak się poci, to nie ma fantastyki.

Witam w mych skromnych progach i dziękuję za komentarz, Finkla. :)

Nie udało mi się zrozumieć.

To nietypowy tekst – strumień świadomości, wzorowałem się na “Kosmosie” Gombrowicza, więc można to potraktować jako plagiat (w najgorszym), a pastisz (w najlepszym razie). Pozdrawiam serdecznie, Reg, i dziękuję. :)

Bardzo się cieszę, Nazgul. Dzięki!

Dzięki, Ślimaku, i za komentarz, i za życzenia. Tekst rzeczywiście trudny, eksperymentalny. Pozdrawiam.

O, miło, że wpadłaś, Bruce. Starałem się, by było sielsko, choć może (nie)koniecznie anielsko. Dzięki! Również pozdrawiam!

Maćku, czy istnieje możliwość, abyś kiedyś napisał opowiadanie całkiem własne, przez Ciebie wymyślone, w którym na nikim nie będziesz się wzorował i nikogo nie naśladował?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oczywiście, Reg, taka możliwość istnieje. :)

Maćku, będę niecierpliwie czekać, by rzeczona możliwość przeistoczyła się w świetne opowiadanie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

nic prócz kroczenia tego oddolnego ← ?

Poetyckie, wspomnieniowe, nostalgiczne. Sympatyczne chociaż bez fantastyki tu oczekiwanej. :)

 

Zgadzam się z Reg. Inspiracja stylem – oczywiście, ale jeśli dokładnie te same słowa powtarzają się w dokładnie tej samej konfiguracji to dla mnie zahacza już niebezpiecznie o plagiat.

I ja dziękuję, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/19969

 

Polecam opowiadanie, które również jest pastiszem jednego z dzieł Gombrowicza. Może akurat Was zainteresuje?

Leniwy2, zaznaczyłem w przedmowie, że to jest pastisz. 

Dzięki, Koalo, pozdrawiam.

Jeszcze uwaga natury ogólnej: cieszę się, że zmierzyłem się z nieodkrytą tajemnicą. Uważam, że tego typu teksty pisze się ciężko, bo właściwie nie wiadomo, co skrywa się za naszą niewiedzą i jaką strategię opisu obrać, a opisuje się to, czego opisać niepodobna. I tutaj Gombrowicz przyszedł mi z pomocą. A jeśli ktoś szuka podobnych “dziwnych” szortów, to polecam “Poniemieckie piękno jest małą dziewczynką piszącą listy”.

Przyjemne :)

Known some call is air am

Dzięki.

Jak lubię Twoje wspomnieniowe klimaty, tak tym razem… no, jakoś nie przekonało. Może dlatego, że sama najczęściej idę jeszcze kawałek, żeby odkryć, co jest za następnym zakrętem ;) Bo i tak życia nie starczy, żeby odkryć wszystko, więc czemu sobie żałować ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nowa Fantastyka