Profil użytkownika

“Chazbijewicz-1250” (Silmaris 3/2019)

 

Autor zdjęcia na avatarze: Yale Rosen.


komentarze: 190, w dziale opowiadań: 122, opowiadania: 59

Ostatnie sto komentarzy

Uwagi negatywne przekazałem w becie, tutaj tylko powtórzę to, co mi się szczególnie podoba: świat. Chowanie się w kokonach, wojna między plemionami, imiona, rytuały i mitologia. Okrywanie się kokonami na widok przeciwnika z jakiegoś powodu skojarzyło mi się z pasożytami układu pokarmowego, a stąd blisko do psów i kotów. Zgrabne opowiadanie. Keep going;)

Miodna lektura. Świetnie zbudowany, atmosferyczny świat, niemal jakbym przeniósł się do Drugiego Cesarstwa:) Bardzo lubię taką literaturę.

Moim zdaniem fabuła trochę zbyt skompresowana, zbyt szybko się wszystko okazuje, trzeba mocno uważać.

– Wie pan – powiedziała na widok Adama – wystarczy, że pan mi uwierzył. Ja i tak bez niego nie mam życia.

Dlaczego Adam nie wziął pod uwagę powodów ekonomicznych? Szczególnie, że denat i oskarżona nie mieli dzieci. Czy po francusku to zdanie nie przywołuje takich skojarzeń, jak  po polsku?

Dziennikarz odwrócił się gwałtownie, strącając kałamarz.

Strącił i… nic? Nie zaklął, nie podniósł go, atrament się rozlał, a on dalej gada? Czy za czasów Napoleona III strącane kałamarze były tak powszechne, że nie wzbudzały żadnych emocji?

Coś kazało mu pozostać nieruchomym, choć wiedział, że jeśli kobieta nie zwolni uścisku, za chwilę zacznie mu brakować oddechu, (…).

Rozumiem, że funkcjonariusze biura cesarskiego inspektora spraw specjalnych byli bardzo dobrze wyszkoleni w trzymaniu emocji na wodzy, ale to coś musiało być naprawdę przekonujące, skoro stłumił instynktowną chęć obrony;) A może właśnie wyszkolenie kulało, i niezbyt potrafili się bronić? Jakby nie patrzył, bardziej przemówiłoby do mnie unieruchomienie przez strach lub element nadnaturalny.

Jednym szybkim ruchem sędzia wytrącił mu broń z ręki. Pogłos wystrzału poniósł się zaułkiem,

Nie znając zasady działania pistoletów kapiszonowych (bo zakładam że taki, nie skałkowy, mieli na stanie w biurze inspektora) można się nie domyśleć, że upadając na bruk, najpewniej wypali.

– Skorumpowany sędzia zaatakował współpracownika policji, do tego człowieka szanowanego w towarzystwie.

Cudowne zdanie :) Kwintesencja drobnomieszczaństwa. Autentyk z epoki, czy pomysł własny?

 

Przyjemna lektura, dzięki!

 

Tu mnie zmyliło o tyle, że myślałam, że właśnie ta podróż na Podlasie, ten Chazbijewicz itd., okaże się jakąś furtką w przeszłość czy enklawą przeszłości i tak mocno podkreślona postać wydająca się z innej epoki tylko to przeczucie potwierdzała.

Ok, rozumiem co masz na myśli, ale obawiam się, że nie da się tej opinii zgeneralizować, więc potraktuję to jako Twoje osobiste odczucie;)

 

Powitanie – po głębszym namyśle zgadzam się, że może to być w pewnym stopniu mylące.

@drakaina Dzięki za lekturę. Wspomniane słabości fabularne biorę na klatę. Pozwól, że odniosę się do:

Książe: jego tytuł nie pasuje do reszty świata: tylko że ja lubię takie postmodernistyczne miszmasze, gdzie są cesarstwa i korporacje, książęta i prezesi, a może Okręgiem Górnokarpackim włada brat Napoleona? Świat nie jest narracyjnie spójny, wiedziałaś, że w dzisiaj UK większość najbogatszych ludzi to potomkowie wojowników Wilhelma Zdobywcy?

Przywitał się, podając tytuł i nazwisko tego drugiego?: Yep, to taki staromodny zwyczaj, występujący głównie w kulturze korporacyjnej USA lat 40, 50 i 60 – fajnie zilustrowany w serialu Mad Men. Kto wie, czy za kilkaset lat znów nie wróci?

Usterki: wstyd straszliwy, poprawiłem.

Ciekawa jestem, jakie było oryginalne zakończenie.: Pierwsza wersja kończy się tak, jak przedostatnia część tekstu. Epilog dzieje się dużo później i jest napisany, specjalnie dla braci i sióstr z portalu;)

 

Chandleryzmy, neonoir, cyberpunk oraz skrupulatny i logiczny worldbuiliding uczynił z tej tysiackroć przerabianej, lekko banalnej  historii ucztę.

Kiedyś obawiałem się, że wkrótce nastąpi koniec kultury i nic nowego już nie wymyślimy, będziemy tylko przeżuwać i ruminować to co powstało wcześniej, ale jeśli ma to wyglądać jak Twoje opowiadanie, to jestem spokojny. Jakoś damy radę.

Świetne wykonanie, tempo trochę nierówne, piękny język.

Bardzo mi się podobało, dzięki za ten tekst. Klikam do biblioteki.

 

@Żongler, kto będzie mówił o tej śmiertelnej ranie? Narrator, bohater-laik czy bohater-profesjonalista, np. lekarz medycyny sądowej? Jeżeli laik, to może wystarczy laickie określenie i nikt nie przyczepi się do merytoryki?

Wiem, że taka odpowiedź jest mało satysfakcjonująca, ale powiem to: zależy. Niepozornie wygladająca rana, dobry stan pacjenta może szybko dramatycznie się pogorszyć, urazy w medycynie to niestety nie jest nauka ścisła. Dobrym opisem obronisz “śmiertelność” każdej rany, jeśli np. ustami lekarza wspomnisz o jakimś dodatkowym czynniku.

Kiedy ja wchodzę w tematy na których się nie znam, próbuję albo bardzo ogólnie o nich pisać, albo zaczynam żmudny research, ale prędzej to pierwsze;)

EDIT: I bardzo, bardzo przestrzegam przed używaniem terminologii anatomicznej bez konsultacji chociażby z wikipedią, szczególnie jeżeli wkładasz ją do buzi lekarzowi lub narratorowi; brać pod uwagę też trzeba zmianę terminologii w czasie.

@Asylum: Dzięki za lekturę. Rzemieślnicy zawsze mnie fascynowali, czasem bardziej niż artyści, bo ich sława brała się z bardziej obiektywych przesłanek:)

Usterki poprawię, o ile już wszystkich nie poprawiłem. Coś musiało się stać podczas transferu z różnych plików na portal.

@Nikolzollern: dzięki, szanuję, że doceniłeś warsztat mimo że nie lubisz "takiej" tematyki – czyli jakiej?

 

@Finkla: Innym? Nie sądzisz, że jest naturalną konsekwencją? Dzięki za klik!

Podobało mi się, ładnie napisane mimo kilku słabości stylistycznych i literówek – tu szczególnie fragment o kwiacie. Po redakcji, i po dodaniu mocniejszej puenty, byłby z tego ładny kawałek. Z kolei jako zaproszenie do dalszej historii w sam raz.

 

Bez okrzyków kamerdynerów(…)

Kamerdyner to ostatnia osoba która kojarzy mi się z krzykiem. Wydaje mi się, że oni zawsze stoją gdzieś z boku, w ciszy.

Zabawne i zaskakujące, zgrabnie wykonane. Nie pasowało mi tylko to, że dresiarz mimo zachowania swojego języka, przejął od Elżbiety sposób ruchów i upodobania. No ale, choroby książek nie czytają, może Elżbieta nie infekuje ośrodka mowy.

Szanowni! Najświeższe info. Pauza nie funkcjonuje już w podziemiach, a na tym samym poziomie co wejście do Arteteki. Nie sugerujcie się zatem wskazówkami o schodach w dół. Nowy lokal jest też nieco mniejszy niż poprzedni. Reszta: bez zmian. Do zobaczenia.

Szanowni, właśnie potwierdziłem rezerwację. Jest na 12 (dwanaście) osób, 26.10.2019 (sobota), godzina 17:00, Pauza HUB (dawniej Pauza In Garden), ulica Rajska 12. Podziemia Arteteki. Wejść najprościej od ulicy Józefa Szujskiego, wzdłuż Arteteki, a potem schodami w dół.

Rezerwacja jest dla Koła Prenumeratorów i Sympatyków Wędkarza Polskiego.

Jeżeli ktoś spodziewa się kłopotów, proszę o wiadomość prywatną to podam swój numer GSM.

Do zobaczenia!

@wilk-zimowy, @NoWhereMan, @Asylum: dzięki za miłe słowa. Temat konkursu automatycznie skojarzył mi się z korporacją, życie zawęziło mi horyzonty :D

Razem z transportowcem Zakładów Produkcyjnych Jowiki i innymi najemnikami przylecieliśmy do układu o tak nikłym znaczeniu, że identyfikuje się go jedynie za pomocą długiego ciągu liter i numerów.

Przylecieliśmy z transportowcem Zakładów Produkcyjnych Jowiki i innymi najemnikami do układu o tak nikłym znaczeniu, że identyfikuje się go jedynie za pomocą długiego ciągu liter i numerów.

Było to jedno z tych wielu miejsc, przez które się przelatuje do innych, ważniejszych.

Było to jedno z tych wielu miejsc, przez które przelatuje się do innych, ważniejszych.

Farmy znajdowały się jednak dosyć daleko od sektora produkcyjnego, i jedynym sposobem żeby dostarczyć towar był przelot przez pasmo strefy zmilitaryzowanej.

Yyy, to w końcu zmilitaryzowanej czy zdemilitaryzowanej?

Zamiast ułatwić życia transportowcom, strefa zdemilitaryzowana znacząco je utrudniła.

Zamiast ułatwić życie transportowcom, strefa zdemilitaryzowana znacząco je utrudniła.

jednostkach nisko tonażowych.

jednostkach niskotonażowych.

 

I tu mi się odechciało naciskać ctrl-c/ctrl-v, bo wciągnąłem się w historię. Fajne hard sf, uwielbiam kreowanie technologii i terminologii, podobał mi się pomysł z węszącym psem. Kiedy czytałem Twoje opowiadanie, miałem te wszystkie sceny przed oczami. Pewnie widziałem je już nie raz w grach/filmach/serialach, ale schabowego też nie raz jadłem i dalej mi smakuje.

Przeczytaj, na bogów, ten tekst jeszcze raz, naucz się zasad pisania przedrostków i partykuł łącznie lub rozdzielnie, usuń literówki, powtórzenia, słowa wielkimi literami i wołaj, bo taką literaturę lubię!

 

Przy odpowiedzi odmownej zawsze można spytać, czy można podesłać po poprawkach. Czasami redakcja sama to zaproponuje. Generalnie – pytać nic nie kosztuje, a zawsze można coś zyskać.

Pomysł jakiś jest i to chyba główna zaleta. Wykonanie trochę technicznie kuleje, ale nie jest straszne – przydałaby się redakcja powtórzeń, zaimków itp. Styl biblijny, ale trochę nieporadny.

 

Wątki, czasy i miejsca akcji rozdzielić można nawet graficznie – np. gwiazdkami.

 

Myślę, że coś z tego pomysłu może jeszcze wyjść.

Zgrabny, lekko patetyczny, ale poetycki tekst.

Może parę lat temu wymieniłem sobie wątrobę na mechaniczną

Wątrobę, powiadasz? W sensie, że studenci kierunków artystycznych nigdy się nie zmienią?

 

Wydaje mi się, że w drugim akapicie powtarza się “mgławica”.

 

Dobry szort.

Lekkie, błyskotliwe, pomysłowe, zabawne. Zgrabnie wykonane – zadziwiająco sprawnie technicznie. Spodziewałem się zabawniejszego twistu na koniec, bo wyszło nieco patetycznie. Udany szort.

 

Opowiadałeś już tę historię wiele razy.

A może: Opowiadałeś historię już wiele razy?

odpychające prądy morskie

Odpychające znaczy budzące niechęć, odrazę. Mimo że logicznie jest ok.

Jack Pająk przeżył wiele przygód, zdobywając doświadczenie, pozwalające wytypować najznakomitszych i najbardziej kompetentnych załogantów.

Coś mi tu nie gra z przecinkami.

Usiane licznymi pułapkami dno przebyto bez strat.

A może: Usiane licznymi pułapkami dno przebyli bez strat ?

Ciążąco na nim klątwa stanowiła kompas.

Literówka. Btw, piękne zdanie.

Przybyłem po należną mi zemstę za to, co mi zrobiłaś.

Powtórzenie. A może: Przybyłem po zemstę należną mi za to co zrobiłaś?

Twoje życie na lądzie dobiegło końca w chwili, gdy wpadłeś do morza. Dałam ci nowe życie.

A może: Twoje życie na lądzie dobiegło końca w chwili, gdy wpadłeś do morza. Dałam ci nowe.

Spod głazu wysunęły się setki krabich nóżek i zaczęły rytmicznie poruszać się, nadając okrętowi pęd.

Coś mi nie pasuje w tym zdaniu, ale nie wiem co.

Update: teraz to się nazywa Pauza HUB. W takim razie za 24h zarezerwuję, o ile ktoś nie podniesie uzasadnionego sprzeciwu bądź kontrpropozycji.

Pauza pod tym brandem nie działa, ale jakiś lokal tam się znajduje. Ostatnia opinia w google sprzed trzech tygodni. Rezerwować?

Większą grupą na pewno da się usiąść w Pauzie In Garden, czyli w podziemiach Arteteki. W Massolicie nie byłem w głównej sali, ale wiem, że odbywają się tam jakieś literackie meetupy, więc chyba nie jest tak źle? Dodatkowo, duża ilość propozycji działa dezorganizująco na grupę;)

Ja w ogóle proponowałbym coś poza tą smutną makietą dla turystów zwaną Rynkiem lub starym miastem (przez przyjezdnych). Może Massolit Books?

@CM: Na początku, zanim jeszcze ktokolwiek coś wrzucił, chciałem w wątku konkursowym zaproponować ban na stereotypowe teksty informatyków, ale potem przyszło mi do głowy to opowiadanie;)

Nie jestem Ślązakiem i nie czuję się uprawniony do kaleczenia śląskiego. Zatem dlaczego bohater jest stamtąd? Zabij, nie wiem.

Połączenie informatyki z feng shui.

Cytując za Clarke: „Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”:)

 

@arya: Dziękuję! Mam nadzieję, że uśmiech długo z twarzy nie schodził, nawet na praktykach.

Fabularnie kotlet odgrzewany, ale nie w mikrofalówce, tylko w brytfannie i podany na miśnieńskiej porcelanie. Smaczny. 

Zgrabnie napisane, małe kłopoty z interpunkcją ale nie jestem autorytetem, żeby je wytykać. Ciekawe, bogate słownictwo. Trochę naiwnych określeń: “Mają większe i bardziej zaawansowane roboty niż my!” (you don’t say, Sherlock), “największe karabiny, jakie tylko posiadają”, “Mega-Lampart-3”. To nadaje opowiadaniu atmosferę parodii, czy to było Twoim zamiarem?

Nie zrozumiałem, kiedy dokonano robotycznych ulepszeń żołnierzy – to ta sama bitwa? Czy budzą się dopiero za jakiś czas?

Namawiam na publikowanie kolejnych, bo zaczynasz świetnie. Czytałaś już poradniki?

 

sporadyczne przebłyski geniuszu

Częstsze nie byłoby geniuszem, tylko pospolitością;)

Trzeba było słać to na funtastykę

“Interwencja informatyka” uderzyła w osobiste struny i po 24h coś powstało, nie wcześniej:)

Mój ulubiony motyw: kiedy wszyscy patrzą się na monitor, nagle wyskakuje błąd. Wrzuciłem to do dwóch opowiadań:)

Od czasów Gaimana motywy z bogami stały się o wiele popularniejsze, ale ja tego nie czuję. Z kolei duety kontrastujących ze sobą postaci, połączone jakąś relacją, uwielbiam, od czasów Diderota zawsze na propsie.

Rozśmieszyły mnie uwagi o Cortesie, liczbach do dziesięciu i sombrero.

Bardzo przyjemnie dla oka wykonanie.

Zgrabnie napisane. Połączenie klasycznego pomysłu (bunt SI) z mniej klasycznym, ale też już występującym (tworzenie SI przez SI). Poprawny, choć nie brawurowy debiut;)

-Przykro mi Frank, ale obawiam się, że nie mogę tego zrobić.

Zrozumiałem to odniesienie. Przepraszam, musiałem sie pochwalić. Punkt dla Ciebie.

 

Tutaj interwencja informatyka nie pojawia się bezpośrednio, ale jest bardzo prawdopodobna, jest groźbą i niebezpieczeństwem, wisi nad tą sytuacją jako jedyne wyjście dla zniecierpliwionego biznesmena.

Szczerze mówiąc, poziom surrealizmu (SI mercedesa zapłodniona przez SI ferrari? wut?) jest za wysoki nawet jak dla mnie, więc nie czuję tego, ale wykonanie bardzo przyjemne dla oka.

@ninedin, @Finkla, @Irka_Luz, @Fladrif, @Maskrol: Dzięki za miłe słowa i nominacje! Tekst taki miał być: szybki, łatwy i przyjemny, jeśli wywołał uśmiech na czyjejś twarzy, to mi wystarczy żeby poczuć się zwycięzcą:)

 

@P.J. Otter: Alojz jest za nisko na własny gabinet, a że siedzi w pomieszczeniu sam, to nie jest to też jego biuro; w firmach, w których pracowałem, bez problemu mówiono “pokój”.

Szanowni, dziękuję. Asylum – o neutralność narratora jest właśnie to pytanie, on ma być neutralny również wobec czytelnika i nie sugerować mu prawdy. Teraz dochodzę do wniosku, że może klócić się to trochę z idea narratora wszystowiedzącego.

Jeżeli bohater przedstawia się imieniem Jaś, ale w pewnym momencie zaczyna przedstawiać się imieniem Adaś, to jak powinien nazywać go narrator? Jaś, Adaś, Jaś vel Adaś czy Jaś/Adaś? Bohater rozmawia z osobą która znała go poprzednio pod imieniem Jaś.

Ładnie napisane, ale trochę chaotycznie; ciekawy świat przedstawiony i dotknięty ważki problem, aczkolwiek przerabiany już na wiele sposobów odkąd ludzie boją się śmierci (czyli od zawsze). Według mnie obyłoby się bez infodumpu na początku. Dla mnie osobiscie interwencji informatyka tu nie ma, ale szort zgrabny. Czy to część większego uniwersum? Gdyby reklamował większą całość, przeczytałbym i ją:)

Dobry tekst. Z jakiegoś powodu, ale bardzo mgliście, przypomniał mi świat Blade Runnera. Roboty niegodzace się z byciem robotami. Jak Pinokio. Wątek informatyka-eutanazysty świadomych maszyn zrobił się popularny, ale w tym konkursie byłeś pierwszy. Tekst da się przyciąć do limitu, bardzo do tego namawiam – począwszy od opisów: "nieśpiesznie spływający z górki strumyk" można zastąpić po prostu strumykiem, i tak dalej. Warto stanąć w szaranki. Dobry tekst, dzięki.

Inspiracje programistyczne? Czy Phubar to swojska, przaśna zmienna metasyntaktyczna foobar?

Świetnie napisane. Lubię minimalizm słowa, ale gdyby każdy pisał tłusto tak jak Ty, byłoby inaczej. Chylę czoła za warsztat.

Interwencja informatyka baaardzo symboliczna, ale w kręgach spirytualistyczno-okultystycznych programistów mogłaby uzyskać status kultu:)

Ładnie napisane smutne opowiadanie. Melancholijny urok tzw. boring dystopia. Nie porwało mnie, ale szanuję pomysł. Niestety nie widzę interwencji informatyka. Może do odbycia się Wigilii, oprócz stołu, sianka i opłatka oraz rodziny konieczny jest jeszcze pan od kabelków, tudzież inna manifestacja informatyka?

Bardzo interesujący problem filozoficzny, jasno i prosto wyłożony. Robot okazuje się bardziej ludzki od człowieka – ale co to tak na prawdę znaczy “ludzki”? Może ludzką jest właśnie zazdrość i zbrodnia? (ludzką i szympansią, btw).

Trochę nie pasują mi kwieciste epietety, ale to czysty subiektywizm. No i nie wiadomo do końca, czy Teofor jest sługą, podwykonawcą, współpracownikiem, przyjacielem Mechanicusa? Można wnioskować tylko po nazwie konkursu. Ale największą wadą dla mnie jest długość – czytałbym więcej!

Dobre opowiadanie, dzięki!

Niezależnie od uniwersum, każdy akademik ma speca od naprawy sprzętów.

Podoba mi się element fantastyczny Twojego opowiadania – dość brawurowy, powiedziałbym, ale dla pisarzy SF nie ma rzeczy niemożliwych – dwie stówy w kieszeni studenta.

Nie wiem, to znaczy wiem, ale gdybym się nie postarała, to bym nie wiedział, że wykidajło nazywa się Wiki:)

Bardzo mi się podobało. Świetny warsztat, świetny klimat.

Mimo, że robot wiedział, że czeka go koniec (”Ale przecież nie będzie jutra.”), to kiedy przyszło co do czego, był zaskoczony? Niepogodzony?

Na początku myślałem, że właścicielka umarła, a wyłączenie Jednostki Głównej było elementem czyszczenia nieruchomości dla kogo, kupca, spadkobiercy? Ale kto w takim razie wyświetlałby powiadomienia? W takim razie właścicielka wyjechała? Nie chciała patrzeć na wyłączanie robota? Z drugiej strony, skoro robot wiedział, że właścicielki nie ma (”Nie zarejestrował ruchu – dlaczego miałby?”), to dlaczego piekł chleb i przygotowywał kawę?

Po drugiej lekturze zakłada, że robot po prostu był już zużyty – “Łożysko kulkowe stawu kolanowego zazgrzytało ostrzegawczo. Już czas.” – a właścicielka leżała w łóżku ze smartfonem:)

Te analizy to dobrze spędzony czas. Dzięki!

@Tarnina, @regulatorzy, dopiero połączenie Waszych sugestii w jedną pozwoliło zachować bilans znaków ;) Dzięki, magiczne duo.

 

Musiałem sprawdzić kto to Jewel Staite, a sezon na truskawki może już trwać tylko w wirtualnej przestrzeni…

Dziękuję. Chodzi mi o opis sytuacji, kiedy człowiek jest na czworaka(ch) i rzyga. Nie mogę napisać “wymiotował na czworaka(ch)”, bo narrator odkrywa tę czynność fizjologiczną dopiero później, tj, najpierw widzi go na czworaka(ch), potem, że wymiotuje.

Szanowni! Dziękuję za kolejną porcję opinii oraz za kliki.

 

Ucieczka pana Hu i jego tłumacza, przyznam, mnie również zaskoczyła. Przychylam się do interpretacji mr.marasa. Nie spotkałem jeszcze doskonałości, obawiam się, że również mógłbym uciekać.

Nie wiem tylko czemu jest Alojz zamiast Alojzy.

Tak się mówi na Górnym Śląsku. Bohater ma również nieistniejące w naturze nazwisko – Grubiorz – co w języku śląskim znaczy “górnik”.

 

Szybka akcja, dobry warsztat, sprawna gra konwencją, ale kilka(dziesiąt) sekund za późno zrozumiałem błąd Ichmessera – gdyby czytelnik jakoś szybciej dowiadywał się że niekontrolowane otworzenie grodzi przynosi niebezpieczeństwo… No i gratulacje za okrągłą liczbę znaków:)

To nie była rewizyta, chociaż może to tak merkantylnie wyglądać. Opowiadanie przeczytałem dziś rano:)

O tych samych mitach pomyślałem. Tytuł Twojego opowiadania jest jego integralną, dobrze pasującą częścią, właśnie dzięki tej dwuznaczności pozwala pobyć w tym świecie jeszcze jakis czas po słowie “Koniec”.

Świetne opowiadanie. Lubię, kiedy autor wrzuca mnie w środek akcji, ale robi to tak sprawnie, ze od razu wiem o co chodzi. Osobiście w ostatnim akapicie spodziewałem się fast-forward do przyszłości, kiedy ktoś odczytuje ukrytą wiadomość, ale zakończenie a la Pilecki też jest ok, choć trochę cheesy:) Dobrze spędzony czas, dzięki.

Bardzo mi się podobało! Czuję inspirację Black Mirror, jest twist, jest ciekawy świat przedstawiony. Po przeczytaniu ostatniego zdania tytuł wskakuje na ostatnie miejsce układanki i tworzy piękną całość. Szapo-ba, jeśli szort rozrośnie się w opko daj znać, czytałbym!

Początek ciekawy, świat przedstawiony ciekawy, potem już przestałem czaić o co chodzi. Mam nadzieję, że pomysł wróci na biurko i jeszcze nas zadziwi.

@regulatorzy Acknowledged. Dzięki.

 

@nusz moją ulubioną reakcją na zaskakujace wydarzenie jest zemdleć, ale wiem że inni wolą uciekać:)

 

@Nir dzięki! Cieszę się, że się podobało.

 

@SaraWinter yep, ten serial wypalił mi w mózgu nieprzemijalne znamię.

Uniwersum interesujące, ale przychylam się do opinii Arnubisa – nic nie zrozumiałem z akcji.

Moje opowiadanie, "Chazbijewicz-1250", ukazało się w ostatnim Silmarisie: https://silmaris.pl/silmaris-3-2019/ Polecam!

@arya, jeśli masz jakiś rzeczywisty pierwowzór bohatera, albo znasz podobną postać, albo masz ulubionego przedwojennego absolwenta uniwersytetu, może sprawdź jak u nich to wyglądało? Wtedy mocno urealnisz ten fragment fabuły i unikniesz pułapki pkt. 4.

@drakaina jeżeli za trzecim razem zdałaś, to wiesz więcej niż ci którzy zdali od razu:)

 

A słowiańszczyzna jest również współczesna, i  o tej, dzięki kolegom-antropologom, wiemy całkiem sporo:)

Turbosłowański Daniken: kosmici przylatują nauczyć Słowian budowy piramid, niestety Mojmir ustawia przetarg i przehandlowuje zapasy kamienia ze Scytami. Kosmici wycofują dotacje.

Może cyberpunk w klimatach NeoWarszawy, lub NeoMoskwy? Bohater mógłby być rodzimowiercą. Zastanowiłbym się co potencjalnie może odróżniać naszą bliską przyszłość od bliskiej przyszłości Zachodu. Jaki smaczek naszemu czytelnikowi wyda się swojski, a zachodniemu – egzotyczny. Regularne odwiedziny u babci i ogromne dokładki? Wódka? Blokowiska? Dresy? Obok światowego rządu i bezwzględnych korporacji – skorumpowany kościół katolicki? Rosyjski wywiad?

Dodatkowo, nazwy technologii można zaczerpnąć ze “słowiańskiego” słownika.

@Mytrix

A akapity muszą być tak smutno rozdzielone odstępami, zamiast normalnego formatowania? Czy to kwestia tego w czym otworzymy plik, lub jakichś ustawień?

Wydaje mi się, że zależy to od ustawień czytnika. Niemniej można to zmienić też na poziomie samego pliku epub.

 

@mr.maras, @Chrościsko

Tego co pójdzie już nie wycofasz.

Prawda. Dlatego bezwzględnie konieczna jest zgoda autora, którą podejmuje już on sam, świadomie.

 

@Elanar

Pomysł cudowny, ale pewnie nierealny. ;)

Tylko że ja właśnie takie coś zrobiłem ;) Do działania wymaga rudymentarnej znajomości Pythona i posiadania systemu Linux.

 

Widzę, że pomysł nie spotkał się z entuzjazmem. Zatem gdyby ktoś chciał skorzystać z mojego kodu, chętnie się nim podzielę.

 

 

Good point. Ale czy to nie poszczególni autorzy powinni zadeklarować, że publikują w CC 4.0? Np. w przedmowie, zamiast hasła, które proponowałem?

P.S. Fajnie byłoby dodać do takiego ebooka notkę nt. praw autorskich,  ale nie wiem, jak miałaby brzmieć.

Opowiadanie, mimo technicznych i fabularnych słabości, zrobiło mi smaka na stare, dobre, filozoficzne hard SF, w jakim zaczytywałem się będąc małym pryszczatym nerdem. Kibicuję zatem, działaj:)

 

Proces przemiany materii w energie odkryto w jaskiniach gdy rozpalono pierwsze ognisko

Też chciałem napisać coś ironicznego na ten temat, ale w jaskiniach odkryto jak przetwarzać materię z uwolnieniem energii, a autorowi chodziło zapewne (?) o to, że trochę materii całkiem znika, a w zamian pojawia się trochę energii.

Fajne, trochę taki realizm magiczny? Podobało mi się. Kilka zdań jak dla mnie trochę niefortunnych, ale po lekkiej redakcji znikłyby. Oparte na faktach, czy czysta improwizacja?

Fantazmaty-Technofobie: czy ktoś słał, a jeśli tak, to czy dostał jakieś potwierdzenie przyjęcia tekstu?

Pomysł świetny. Motyw z siłowaniem się z kosą jak z dobrej komedii – roześmiałem się na głos. Nie zagrały mi może dwa miejsca, gdzie opisy były trochę zbyt kwieciste: “skwitował bądź co bądź celnie” – no… widzę, że celnie. Podobało mi się, dzięki:)

Gladki styl, szybko się czytało. Ciekawy świat przedstawiony. Dla mnie trochę za dużo infodumpów w narracji, oraz według mnie przydługa tyrada Łowcy na temat czarownic. Show don’t tell:) Aż prosi się o jakieś zakończenie. Generalnie podobało mi się. Powodzenia!

To może niech się nie rozkładają. Załóżmy, że promieniowanie było tak silne, że bakterie zdechły i górnicy strupieszeli. Albo strupieszeli i pokryli się turkusowym lub seledynowym grzybkiem, który tylko w środowisku promieniowania może wyrosnąć.

Czytało się całkiem lekko, przystępny styl, nawet z opisami. Całkowicie subiektywnie sugerowałbym rozważyć starą dobrą zasadę “show don’t tell”.

Miałem nadzieję na fantastyczny twist, niestety go nie było. Co skłoniło Cię do publikacji tego tekstu na fantastyka.pl?

Zaczątek pomysłu jest, szkoda że w ostatnim akapicie nie pojawił się jakiś twist fantastyczny. Momentami naśladujesz rosyjską składnię i to jest fajne – szkoda że nie do końca.

Interpunkcję – i mówię to jako interpunkcyjny leń – trzeba poprawić.

Hej, zachęcam po raz kolejny do betowania mojego ukończonego już opowiadania sf, które zamierzam wysłać na Technofobie. Religia, medycyna i big data. 49k znaków. Będę ogromnie wdzięczny za każdą opinię!

@Finkla: po przeczytaniu krótkiej notki nt fabuły, “Limes Inferior” jest na shortliście. Dzięki!

 

@Anet: Dzięki :)

 

@Irka_Luz: Tak, Bernard jest uzależniony od przeżyć. Czy jest socjopatą – trudno powiedzieć. W sytuacjach ekstremalnych reaguje tak, jak pozwala mu konstrukcja psychiczna. Jeśli chodzi o sprzeczne z celem wykorzystanie Epizodów – też nie wiem. Człowiek ponoć odurza się tym, co ma pod ręką – to chyba Celine napisał? W ostateczności nikt nie traci na jego niemoralnym hobby.

@Finkla, dzięki za lekturę i opinię. Tekst rzeczywiście sygnalizuje wiele wątków, ale interesuje mnie sam człowiek, może przekornie do taga który kliknąłem – “socjo-sf”. Bernardowi nie zależy na statusie, on ćpa doznania podczas Epizodów. To jakby kogoś kręciły kontrole drogowe. Ale żeby z tego wykrzesać biliotekowe opowiadanie, musiałbym być chyba Kingiem.

 

Odpowiadając na Twoje pytania:

społeczeństwo rządzone przez najwyższą kastę

Prawo głosu mają Ci, którzy w symulacji SI podejmują najlepsze decyzje w kategoriach empatii, odwagi i racjonalizmu. Czy można zatem nazwać ich najwyższą kastą?

A tu jeszcze zakaz chwalenia się statusem

Statusem można się chwalić, prawo tego nie zabrania.

Czyli nie można napomknąć, na kogo się głosowało.

Wybory są pięcioprzymiotnikowe. Tylko w lokalu na liście nie ma Twojego nazwiska, jeśli jesteś w zbyt niskiej kategorii.

Jak to będzie działać w praktyce?

Obawiam się, że potwornie.

Kto ustala kryteria i wymyśla testy?

Jak zwykle, czyli aktualnie najsilniejsi.

 

Dziękuję za te pytania. Aktualnie pracuję nad rozszerzoną wersją i sam zastanawiam się, co należałoby dodać.

 

 

 

@ninedindziękuję za lekturę i opinię. Cieszę się, że odczytałaś moje intencj! Jednak nie całkiem stracony.

 

(bo, jeśli dobrze rozumiem, on nie rozpoznaje sytuacji z “naszego” świata i nie widzi ich moralnej wagi?).

 

Bernard wierzy, w to co śni. Dodatkowo SI wstrzykuje mu cały kapitał społeczny, kulturowy, cały habitus, który jest mu potrzebny do zrozumienia świata Epizodu.  Dopiero po przebudzeniu powoli wypłukuje się z tego i uświadamia sobie, że to był tylko sen a realność jest tutaj.

My też tak mamy, że podczas snu jesteśmy święcie przekonani o jego realności i nie odczuwamy braku wiedzy nt. rzeczywistości (np jeśli śni mi się policjant, to wiem, że to policjant, a nie pan w niebieskim ubraniu i moja reakcja na policjanta jest adekwatna do mojego doświadczenia).

Tak, rozważam rozwinięcie wątków:)

 

@cobold: Dzięki za opinię i lekturę! Co do ostatniej sceny – a nawet akapitu – postarałem się zawrzeć tam wskazówki, co do rzeczywistych intencji Bernarda od początku. I rzeczywiście dopisałem ją później, niż resztę, pod wpływem epifanii nad talerzem marchewki. 

Uwagi redakcyjne: dzięki, wezmę po uwagę.

@SaraWinter: dzięki za lekturę i opinię. Dodatkowo dzięki za jej drugą, niejednoznaczną, wręcz delficką część. Lepsze od… czego?

@MaSkol, jesteś bardzo blisko, moje przemyślenia idą na priv.

Do czytania całkiem zdatne, przynajmniej tyle już masz, że umiesz poprawnie pisać. Historia niestety banalna.

Historia zazwyczaj potrzebuje twista. W jmojej ulubionej interpretacji, będzie to coś, co zaskoczy czytelnika w ostatniej scenie, doda ostatni element układanki itp.

Tak na szybko: a co gdyby bohaterka po ucieczce z zamku, stanęła, obróciła sie, strzeliła z palców i dom momentalnie stanąłby w płomieniach? Potem widzimy jak poprawia księgę pod kurtką i mówi coś o babci-czarownicy, która pierwsza nauczyła ją radzić sobie w takich sytuacjach.

 

Sugestie redakcyjne:

posiadłości[-,]+. Prawdopodobieństwo,

 

Czułam ciarki na całym ciele

Ciarki przeszły mi po całym ciele!

 

Trochę gubię się w tym, kto z nią rozmawia a kto ją bije.

@regulatorzy: dzięki za lekturę i opinię. Cieszę się, że Ci się podobało.

 

…mam wątpliwości, czy uczestniczenie w kolejnych Epizodach jest najwłaściwszym sposobem, pozwalającym oceniać  i klasyfikować ludzi.

Instytut bierze za Epizody (i za kursy przygotowujące) niemałe pieniądze, więc co ich to obchodzi. Tak samo jak z egzaminami na prawo jazdy w naszym świecie;)

 

Chyba rozumiem Bernarda, dążącego do osiągnięcia jak najlepszego wyniku, a także jego rozczarowanie, gdy nastąpił koniec możliwości rywalizowania, choćby z samym sobą.

 

W moim zamyśle nie do końca było tak. Jeśli chcesz, przedstawię Ci moją wersję na priv.

 

Wskazówki redakcyjne: dziękuję, zgadzam się z nimi, poprawione.

@Arnubis dzięki za lekturę i opinię. Przyznaję, że reakcje czytelników motywują mnie, żeby pociągnąć niektóre wątki.

Sam nie jestem pewien, czy nowy wynik był efektem zmiany w Bernardzie, zmian w regulaminach Instytutu, czy też kaprysu SI która tym razem wygenerowała sytuacje, które inaczej dotknęła serca Uczestnika. Może to jest istota problemu – żydowskim dzieciom po tysiąckroć nie pomógł, ale bośniackim staruszkom już tak? Może w jednej z prób podjał decyzję o pomocy humanitarnej dla Etiopii, co uratowało tysiące ludzi i podbiłl wynik? 

Bernard nieświadomie miał inny cel niż poprawa swojej osobowości, więc możliwe, że żaden kurs by mu nie pomógł. Jeśli siedzę nad książka, ale nieświadomie wcale nie chce się tego uczyć, to nauka nie będzie efektywna.

Jeżeli przyjdzie mi do głowy zgrabna scena, dopiszę ją, ale zakładam, że dalej będzie interpretowalna na kilka sposobów. Świat – przynajmniej ten w którym żyję – tak jest zbudowany, że często (zazwyczaj?) nie wiemy i nigdy się nie dowiemy dlaczego coś się stało. Widzimy tylko migawki świata za oknem pociągu. I z tych migawek trzeba wyciągnąć jak najwięcej, a resztę sobie dopowiedzieć.

Nowa Fantastyka