- Opowiadanie: SaraWinter - Zimny Hak

Zimny Hak

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Zimny Hak

Dopieszczałem swój konkursowy artykuł. Najlepszy tekst miał się ukazać w znanym czasopiśmie. Byłem pewny, że wygram i tym samym otworzę sobie ścieżkę do kariery.

– Co to jest?! – Przybliżyłem twarz do monitora. 

Marek siedzący obok poderwał się z krzesła.

– Co to za parszywa gęba? – spytał, chichocząc jak chochlik za moimi plecami.

O nie! Nie zapisałem!

– Aaa! – darłem się, wyrywając przy tym włosy. – Powiedz mi, że to się da odzyskać! – Nerwowo klikałem myszką, wciskałem przypadkowe klawisze na klawiaturze, ale ta pikselowa morda uparcie nie chciała zniknąć.

– Adam, opanuj się. – Kolega starał się mnie uspokoić. – Chodźmy do Zimnego Haka. 

Miał rację. Wstałem, zawinąłem laptopa w różowy szalik, który zostawiła u mnie Ala. Marek spojrzał na mnie jak na dziwadło, ale w tej chwili gówno mnie to obchodziło.

Wyszliśmy z domu studenckiego, w parku minęliśmy kilka stworzeń z teczkami. Hol w akademiku polibudy pękał w szwach. Krasnoludy, elfy, gobliny, a nawet lisołaki z Dalekiego Wschodu – postaci wypuszczone z baśni i legend w tolerancyjny dwudziesty pierwszy wiek, raczkujące po Internecie, były tutaj.

Co to, kurwa, pyrkon?

 Portier wpuszczał wszystkich, jak leci, i tak go nikt nie słuchał. Cztery windy później, jakoś wcisnęliśmy się do środka.

– Wy też na ósme? – Marek zapytał jadące z nami półnagie amazonki.

– Nie teraz – wycedziłem przez zęby, dyskretnie miażdżąc mu stopę obutą w klapek marki shitdidas.

Wysiedliśmy i zamarłem. Korytarz po brzegi wypełniony był stworami. Wszyscy, zmartwieni, trzymali przenośne komputery i smartfony. Usłyszałem stękanie żylastego elfa.

– Moja empetrójka! Moja młodość, zamknięta w tym pudełeczku, przepadła! – I zapłakał.

Pieprzony poeta.

Miałem gdzieś savoir vivre. Szczelnie oplatając rękoma różowe zawiniątko, przepychałem się przez tłum. Dziewczyny jęczały, oburzeni chłopcy ledwo powstrzymywali się od przemocy fizycznej, jednak języka nie szczędzili. Marek szedł za mną. 

– Przepraszam, kolega jest chory psychicznie – tłumaczył aktorzyna.

 W końcu dotarłem do pokoju numer osiemdziesiąt pięć.

– Halo! – Drobna brunetka w kusej piżamce, spod której wystawał ogonek, stała przy wejściu niczym żeńska wersja wykidajło.

Zignorowałem ją, zdyszany i spocony stanąłem przed Zimnym Hakiem. 

– Ratuj, Hak, bożyszcze informatyki! 

Zimny drań, wieczny student zdzierający kasę od laików spojrzał na mnie znudzony.

Padłem u jego stóp, trzymając nad pochyloną w pokorze głową różowe zawiniątko.

– Dwie stówy – usłyszałem.

Aż mi się ciśnienie podniosło.

– Zaliczki – dodał bezlitośnie.

Skinąłem na Marka, który już przystawiał się do Wiki. Zauważywszy mój gest, wyjął z kieszeni dżinsów dwa banknoty i położył je na biurku.

Zimny Hak wziął mojego laptopa, rozwinął szalik i niby od niechcenia rzucił go na twarz brunetki śliniącej się do mojego współlokatora. Ja, wciąż na klęczkach, ze splecionymi palcami, czekałem, wpatrzony w działania informatyka. 

– To Smutny Mak – oznajmił po kilku sekundach od otwarcia klapki, jakby to była oczywista oczywistość.

– Smutny Mak? Przecież ten komp ma dopiero dwa lata!

Zimny Hak wziął jakiś kabel, połączył mój sprzęt ze swoim, coś tam poklikał, nie wiadomo co. Nie miałem pojęcia, co robił, przecież jestem humanistą.

– Ma smutnego maka! – Wykidajło wydarła się na całe gardło.

Ty też? Ja chyba też to mam. – Interesanci szeptali między sobą, ze wstydem przyznając się do maka, jakby to była wszawica.

Zimny Hak zawołał Wiki, a ta natychmiast wyjęła z szuflady plik kartek, po drodze wciskając mi jedną z nich, po czym wyszła na korytarz.

– Ankieta! – krzyknęła.

 

Przeczytałem pytania:

1. Czy zdarzyło ci się oglądać na zakażonym sprzęcie filmy o treści przeznaczonej dla pełnoletnich?

2. Czy flirtowałeś online?

3. Czy oglądałeś szeroko pojętą pornografię?

4. Czy tworzyłeś teksty, obrazy, wideo itp. zawierające treści erotyczne?

5. Czy znasz “kamerki”?

 

Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na wszystkie pytania:

Twój sprzęt nie potrzebuje informatyka, tylko egzorcysty! 

 

I jak ci biedni pielgrzymi, udaliśmy się na Wydział Teologiczny, jakbyśmy szli do Mordoru. A tam mój artykuł, to dopiero szlag jasny trafił.

Koniec

Komentarze

Zrozumiałam, że autor konkursowego artykułu stracił dzieło swego życia i poszedł po pomoc do fachowca, jednak zakończenie sprawiło, że przestałam rozumieć, o co tu chodzi.

 

– Co to jest?! – przybli­ży­łem twarz do mo­ni­to­ra. –> – Co to jest?! – Przybli­ży­łem twarz do mo­ni­to­ra

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, bardzo dziękuję za wizytę i komentarz! Poprawiłam to, co mi uciekło. Bardzo się cieszę, że tak mało błędów wychwyciłaś, ponieważ traktuję tego szorta jako ćwiczenie. 

 

“(…) jednak zakończenie sprawiło, że przestałam rozumieć, o co tu chodzi.”

 

Możliwe, że znowu przesadziłam z niedopowiedzeniami… :( Tłumaczyć się mogę limitem, ale jak nikt nie zrozumie, to nawet tym się nie wybronię. xD

Bardzo proszę, Saro. ;)

I nie przejmuj się moim niezrozumieniem sprawy, bo chyba wszystkie dotychczasowe szorty konkursowe oparły się mojej zdolności pojmowania spraw i terminów komputerowych/ informatycznych.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co ma wydział Teologiczny do egzorcyzmów? To raczej przy Diecezjalnym wydziale duszpasterskim powinna być jednostka odkażania duchowego sprzętu komputerowego. Może też być specjalny program dostępny w sieci za uiszczeniem ofiary albo na płytach w sklepach z dewocjonaliami.

A tak na serio to czyścić trzeba człowieka na spowiedzi.

A mnie się ten żarcik podobał :).

Pewnie bym go trochę tu i ówdzie przyciął, ale czytało mi się fajnie.

Za wyjątkiem – “Wshodu”. To celowe?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dalekiego Wshodu

To zamierzone?

 

Tekst nie jest zły, żart na końcu z wydziałem teologicznym całkiem dobry…

Co to, kurwa, pyrkon?

Przy tym się uśmiałem. :) W pozytywnym sensie, oczywiście.

Krasnoludy, elfy, gobliny(…)

Trochę nie rozumiem, po co wprowadzać te postaci. To był akademik wielorasowy? Wydawało mi się, że główni bohaterowie to ludzie, więc nie wiem po co takie tło (prawdopodobnie czegoś nie załapałem).

Przy czytaniu miałam mieszane odczucia. Chwilami było zabawnie (np. dowcip o smutnym Maku) i lekko się czytało, a miejscami nie zrozumiałam, o co chodziło w tekście. Niektóre dialogi były bardzo udane i śmieszne, tak jak ten:

– Dwie stówy – usłyszałem.

Aż mi się ciśnienie podniosło.

– Zaliczki – dodał bezlitośnie.

Myślę, że limit nie pozwolił Ci do końca rozwinąć pomysłu, a chciałaś jak najwięcej zawrzeć w opowiadaniu. Jednak czasem mniej oznacza więcej. Tak jak Corrinn, nie rozumiem sensu wprowadzania wielu ras.

 

OMG, Wshód absolutnie nie był zamierzony! To zwyczajna literówka, pisałam tekst w nocy, zwyczajnie mi uciekło. Nie no, takiego błędu bym nie zrobiła… Dziękuję, że to zauważyliście! Już poprawiłam.

 

Witaj, Nikolzollern! Ja nie brałam tego tekstu tak na poważnie. W mojej wizji, na Wydziale Teologicznym są egzorcyści, ot taka zachcianka autora.

 

 Staruchu, cieszę się, że się podobało. 

 

ANDO, dziękuję za wizytę i komentarz.

 

Corrin.

“Trochę nie rozumiem, po co wprowadzać te postaci. To był akademik wielorasowy? Wydawało mi się, że główni bohaterowie to ludzie, więc nie wiem po co takie tło (prawdopodobnie czegoś nie załapałem).”

 

Po pierwsze: brakowało mi elementu fantastycznego, a wprowadzenie fantastycznych stworzeń załatwiło sprawę i jest absurdalnie, a ja jestem fanką absurdu. ;)

Po drugie: Odpowiedź próbowałam zawrzeć w tym fragmencie: “postaci wypuszczone z baśni i legend w tolerancyjny dwudziesty pierwszy wiek, raczkujące po Internecie, były tutaj.”

 

Czyli: (jak ktoś tu jeszcze wpadł, to niech nie czyta tekstu niżej przed lekturą):

 

Wyobraźcie sobie chłopaka lub dziewczynę w wieku dojrzewania, którzy pierwszy raz ma dostęp do Internetu. Jak myślicie, co robią? Zaznaczam, że nie wpycham wszystkich nastolatków do jednego worka. Grupa, która zebrała się w akademiku symbolizuje pewnych młodocianych, którzy robią wszystko to, czego im nie wolno i do czego nie mają dostępu w realu, czyli: filmy dla dorosłych, gry z przemocą, jakieś obrazki itp. A więc pewna grupa fantastycznych stworzeń, podobnie jak ludzkie dzieci, zgrzeszyła w Internecie i dostali Smutnego Maka.

Inspiracją do Smutnego Maka był oczywiście Sad Mac. W “Zimnym Haku” przybiera on nową wersję, coś w rodzaju wirusa, który psuje komputery i inne sprzęty z dostępem do Internetu, wtedy, kiedy użytkownicy robią brzydkie rzeczy wink, o których mowa w ankiecie. Adama laptop złapał Maka, bo choć student już nie nastolatkiem nie jest, to nadal spełniał wszystkie warunki. 

Mam nadzieję, że nieco rozwiałam wątpliwości.

 

Dziękuję wszystkim za wizytę i komentarze! :)

Zakręcony tekścik :) Spodobały mi się słowne żarciki, absurd i Smutne Maki, a i zakończenie też na plus. Takie trochę przewrotne – bo jednak nie informatyk był potrzebny… :)

Dziękuję, Katiu, za odwiedziny, komentarz i kliczek. Cieszę się, że szorcik się spodobał. :)

Niezależnie od uniwersum, każdy akademik ma speca od naprawy sprzętów.

Podoba mi się element fantastyczny Twojego opowiadania – dość brawurowy, powiedziałbym, ale dla pisarzy SF nie ma rzeczy niemożliwych – dwie stówy w kieszeni studenta.

Nie wiem, to znaczy wiem, ale gdybym się nie postarała, to bym nie wiedział, że wykidajło nazywa się Wiki:)

Witaj, bronchospazm!

 

“(…) ale dla pisarzy SF nie ma rzeczy niemożliwych – dwie stówy w kieszeni studenta.”

 

Miałam dylemat, czy Hak nie przesadza, ale uznałam, że tak zostawię. W końcu facet miał reputację, musiał się cenić. Gdyby robił za dyszkę, przychodziliby do niego z byle pierdołą. Poza tym lubił pieniążek. ;) Adam, dwóch stów nie miał, Marek miał. Dlaczego? Tu już sobie można dowolnie dopowiedzieć, jak ktoś ma ochotę. A cała reszta grzeszników – uzależnieni. Wolą nie jeść.

 

“Nie wiem, to znaczy wiem, ale gdybym się nie postarała, to bym nie wiedział, że wykidajło nazywa się Wiki:)”.

 

Cieszę się, że się postarałeś i wiesz, ze Wykidajło to Wiki. Tzn., Adam ją tak nazywał, bo sam nie wiedział, jak dziewczyna ma na imię, po prostu przerobił Wykidajło na Wiki. ;)

 

Dziękuję za wizytę i komentarz. 

Pasuje zarówno do zakończonego konkursu Fun-tastyka jak do bieżącego.

Czytało się dobrze, zakończenie mnie zaskoczyło i to lubię (zwłaszcza w szortach). I to jest warte klika :)

wyjął z kieszeni dżinsów dwa banknoty i położył je na biurku.

Oj, ja bym się spodziewał że w TAKIM towarzystwie używa się wyłącznie bitcoinów :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

“Oj, ja bym się spodziewał że w TAKIM towarzystwie używa się wyłącznie bitcoinów :)”

 

Faktycznie, bitcoiny! Nie wpadłam na to. :D

 

tsole, dziękuję za wizytę i klika!

A ja czekam na Ciebie z utęsknienim pod “Nupolami” :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Faktycznie, chyba trochę tu za dużo pomysłów na za mały limit (trochę się gubiłam), choć jak już błyśniesz jakimś dialogiem, to on jest naprawdę pierwsza klasa (jak ten z zaliczką albo ten z pyrkonem). Sympatyczne, generalnie, choć korzystałoby na większej ilości znaków.

ninedin.home.blog

Ninedin, miło że wpadłaś. :)

Cieszę się, że chociaż dialogi dały radę.

Może zrobił się w tym szorcie mały bigos, ale pierwszy raz pisałam w takiej formie, więc chyba jestem nawet zadowolona. <myśli> A co nie wyszło, to się w przyszłości, mam nadzieję, nie powtórzy. Pozdrawiam! :)

Specyficzny tekst, wypchany różnymi pomysłami po kurek, trochę nie orientowałem się co, jak i dlaczego. No ale na pewno sprawnie napisany i przyjemnie się czytało. Zakończenie się podobało, no bo kto egzorcyzmuje sprzęt elektroniczny? :D

Bardzo baruje mi niestety wyjaśnienia skąd w polibudzie tyle fantastycznych stworzeń, jakoś nie wiem dlaczego, ale potrzebuję go dla spokoju wewnętrznego, chyba że wyjaśnienie było ale go nie zrozumiałem.

Co to, kurwa, pyrkon?

Dobrze, że nie piłem herbaty, bo miałem atak niekontrolowanego śmiechu.

– Przepraszam, kolega jest chory psychicznie – tłumaczył aktorzyna.

To by wszystko wyjaśniało. Jakbym szedł z kumplami.

Nieźle się ubawiłem przy całym szorcie. Idę nominować.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Sympatyczny szorciak. Acz wydaje mi się, że nie potrzebuje całej tej fantastycznej czeredy. Nie wiem, czy warto tracić na nich znaki dla jednego dowcipu o Pyrkonie.

Nie wiedziałam, czym jest Sad Mac, więc dużo zrozumiałam dopiero po lekturze komentarzy. Ale to nie Twoja wina. Puenta i bez tego zrozumiała.

Babska logika rządzi!

Pisałam odpowiedź na Wasze komentarze i mój komputer szlag jasny trafił. Klątwa Smutnego Maka? :O

MaSkrolu!

 

“Specyficzny tekst” – Może to dziwne, ale ta uwaga mnie cieszy.

“Bardzo baruje mi niestety wyjaśnienia skąd w polibudzie tyle fantastycznych stworzeń” –  Ups, chyba naprawdę narobiłam bigosu. Próbowałam to wyjaśnić w komentarzu dla Corrina. Kluczowe jest to zdanie: “postaci wypuszczone z baśni i legend w tolerancyjny dwudziesty pierwszy wiek, raczkujące po Internecie, były tutaj.” Zimny Hak był najlepszy, znany w całym akademickim światku, więc wszyscy przyleźli na polibudę.

Fajnie, że żarcik rozbawił. Dobrze się stało, że nic wtedy nie piłeś. Bardzo dziękuję za komentarz i nominację! :)

 

Finklo!

Miło Cię tu widzieć. Dowcip o pyrkonie wpadł dopiero po umieszczeniu fantastycznego towarzystwa. 

Zastanawiałam się, czy nie wspomnieć o Sad Mac’u w przemowie, ale uznałam, że to mogłoby zepsuć odbiór. Dla mnie formą zabawy są zgadywanki – główkowanie, kojarzenie faktów, szukanie informacji. O Sad Mac’u sama nie wiedziałam, to dość star symbol, a dowiedziałam się o nim przez przypadek z pewnego babskiego serialu. ;)

Bardzo Ci, dobra kobieto, dziękuję za wizytę, komentarz i klika. W końcu się doczekałam klika Finkli :D

Lekkie, zabawne, nieźle się czytało. W pierwszym momencie trochę mnie wytrącił z rytmu tłumek dziwacznych istot, ale przy drugim czytaniu już tam pasowały. :)

Sad Mac’a nie znałam, ale teraz już znam. Człowiek uczy się całe życie. ;)

Generalnie – fajne.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję, Irko, za miły komentarz. :)

Też się zastanawiałam, skąd w tekście cała ta fantastyczna hałastra, ale szczerze mówiąc – przy takim lekkim, niepoważnym tekście to naprawdę nie przeszkadza, jeśli daje pretekst do wybornego żartu o pyrkonie :) Nie jest to opowiadanie, które zostanie ze mną na dłużej (chociaż sam żart zapamiętam), ale przez tekst płynęło się miło i bezproblemowo. Fajnie :)

Oj tam, oj tam. Nie mów, że tak trudno doczekać się mojego klika. No, zgadza się o tyle, że teraz już nie czytam tyle, co kiedyś.

Babska logika rządzi!

Nir, cieszę się, że przepłynęłaś przez ten tekst. 

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)

Lekkie, ma śmieszne momenty,

Ale zamiast klapka shitdidasa, trzeba było dać legendarny klapek marki Kubota!

Żart z pyrkonem doceniam, choć mnie nie ubawił, bo nigdy nie byłem na pyrkonie :C

Zakończenie fajne, ale zgodzę się, że na wydziale teologicznym egzorcysty nie uświadczą, a i z księdzem-profesorem może być różnie. Bo studiujący to pewnie w większości świeccy.

 

Klikałbym bibliotekę.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Witaj, Mytrix!

Klapek marki Kubota? Wstyd się przyznać, ale nawet nie znałam tej marki :O 

Ten wydział teologiczny faktycznie mogłam lepiej przemyśleć. 

“Klikałbym bibliotekę.” – to miłe,dziękuję. :)

wpisz w google klapki kubota i zobacz grafiki – zdjęcia, każdy je kojarzy!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Aaa, tee… :D

Wydaje mi się, że limit konkursowy bardzo ci nie służył, bo szort jest moim zdaniem napisany bardzo chaotycznie. Momentami wydaje mi się, jakby brakowało całych zdań, nie opisujesz dokładnie sytuacji i czytelnik (a przynajmniej ja) nie ma pojęcia, o co dokładnie chodzi.

Taki problem pojawił się już praktycznie na samym początku opowiadania:

Byłem pewny, że wygram i tym samym otworzę sobie ścieżkę do kariery.

– Co to jest?! – Przybliżyłem twarz do monitora. 

Marek siedzący obok poderwał się z krzesła.

– Co to za parszywa gęba? – spytał, chichocząc jak chochlik za moimi plecami.

O nie! Nie zapisałem!

– Aaa! – darłem się, wyrywając przy tym włosy. – Powiedz mi, że to się da odzyskać!

No ja, czytając ten fragment, byłem przekonany, że koleś po prostu zamknął plik bez zapisywania zmian, a potem w monitorze odbija się jego twarz, z czego nabija się jego kumpel. A wystarczyło chwilę wcześniej dodać zdanie, że nagle wyskoczyła jakaś ikona. 

Krasnoludy, elfy, gobliny, a nawet lisołaki z Dalekiego Wschodu – postaci wypuszczone z baśni i legend w tolerancyjny dwudziesty pierwszy wiek, raczkujące po Internecie, były tutaj.

Tutaj ponownie miałem problem z chaosem. Co za wypuszczenie z baśni, co za raczkowanie po Internecie? Zupełnie nie zrozumiałem, zwłaszcza tego o Internecie. Jeśli już, to w tym momencie trzeba już było zaznaczyć, że wszyscy mają ze sobą zepsuty sprzęt i przyszli po naprawdę, a nie dopiero kawałek później. Bo szczerze – w tym momencie myślałem, że masz jakiś dziwny pomysł, w którym mity pisane w internecie ożywają i wyłażą przez jakiś portal w akademiku polibudy xD No zupełnie nie zrozumiałem tego, o co ci chodziło. 

Potem też było ciągle kilka takich zgrzytów. To, że Wiki i brunetka-wykidajło to ta sama osoba trzeba było domyślić się samemu. Ale to, że główny bohater sam nazwał ją Wiki? Do tego to już za bardzo nie ma podstaw, raczej wydaje się, że skoro znają Haka, to i znają jego towarzyszkę i wiedzą jak się nazywa. 

– Smutny Mak? Przecież ten komp ma dopiero dwa lata!

Skoro Smutny Mak to wirus rozpowszechniany przez pornografię i pokrewne, to co ma do zarażenia nim wiek laptopa? Zwłaszcza, że dwa lata to kupa czasu na łapanie syfu.

– Ma smutnego maka! – Wykidajło wydarła się na całe gardło.

Ty też? Ja chyba też to mam. – Interesanci szeptali między sobą, ze wstydem przyznając się do maka, jakby to była wszawica.

Tutaj szepty tłumu zapisałaś kursywą, którą wcześniej zapisywałaś myśli głównego bohatera – kolejny element wprowadzający niepotrzebny chaos. 

 

No. To tyle narzekania. Ale żeby nie było, że tylko narzekam, generalnie wcale tak źle nie było :D Kilka żartów bardziej udanych (jak pyrkon) kilka mniej (jak shitdidas). Ogólnie wydaje mi się, że byłoby to lekkie i całkiem przyjemne opowiadanie, gdybyś tylko nie musiała ściskać go do limitu.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Arnubis, bardzo ci dziękuję za lekturę i wnikliwą analizę tego chaotycznego tekstu. To prawda, byłoby jaśniej, gdyby nie limit. Mogłam jedynie liczyć na to, że się połapiecie, no ale przecież nikt mi w głowie nie siedzi (mam nadzieję :O ) 

Shotdidas to taki żart-janusz. ;)

 

Pozdrawiam!

 

Mytrix, Sara: Na Wydziałach Teologicznych raczej wszędzie znajdzie się jakiś ksiądz profesor. I to nierzadko jako dziekan – np. na UMK w Toruniu.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

O, tsole, dzięki! Też mi się tak wydawało, że to możliwe. Poza tym uznałam, że egzorcyści na teologicznym w świecie, w którym fantastyczne stworzenia hasają beztrosko, to jest akurat najmniejsze odchylenie od normy ;)

Przyjemny szort, jakaś ta narracja taka naturalna, spontaniczna; można płynąć z tekstem.

Rzeczywiście ten wątek z postaciami z baśni i legend trochę niezrozumiały i prosi się o dodatkowe wyjaśnienia, o które ciężko przy tak krótkim formacie. Za to humor udany, uśmiechnęłam się. ;)

Ogólnie sympatyczne opowiadanie, chętnie poczytałabym jeszcze coś Twojego w takiej konwencji.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

black_cape, miło, że tu wpadłaś. 

 

“jakaś ta narracja taka naturalna, spontaniczna; można płynąć z tekstem.” – Możliwe, że wyszło tak, ponieważ, przyznaję, ten tekst powstał spontanicznie. Bardzo spontanicznie i w bardzo krótkim czasie (podczas przerw w pracy) jako odskocznia od czegoś innego, mam nadzieję, bardziej ambitnego i poukładanego. 

Cieszę się, że mimo wszystko uśmiechnął. Może jeszcze kiedyś napiszę coś w tym stylu. 

Pozdrawiam. :)

Trochę śmieszne, trochę dziwne, trochę pogubić się można, czy to środek konwentu, karnawał, świat urban fantasy, czy jak. Lekki styl pisania, ale jednocześnie dezorientacja.

Dziękuję, wilku. :)

Dziękujesz, a ja w sumie jedynie wyraziłem dezorientację. Chyba nie ogarnąłem :-( 

Choć niektóre żarty całkiem fajne.

 

Natomiast wychodzi na to, ze bardzo sprawnie tworzysz koloryt opowiadań. Tutaj ta sceneria jak z urban fantasy, w opowiadaniu z mitologii motywy rockowe. To akurat mocna strona Twojego pisania.

Dziękuję za szczerą opinię. :)

 

Cieszę się, że dostrzegasz pozytywy w mojej pisaninie. Chociaż akurat w przypadku Haka przekoloryzowałam. ;D

Zabawne, uśmiechnęłam się do myśli o Kosmicznym Akademiku (analogicznie do Szpitala Kosmicznego) i tych kłopotach z planami wykładów, zrozumieniem się wzajemnym, tych wszystkich Istot, a połączyły ich namiętności, których listę sporządził Zimny Hak.

Napisane dla mnie fajnie, tylko że krótkie… oj poczytałabym sobie o takim akademiku nie z ziemi.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przyjemny tekst, czasem nawet uśmiechnie. Jednak powiem szczerze, że nie wpisał się jakoś mocno – brakowało czegoś wyrazistego w tym szorcie. Emocji, elementu… Choć powiem szczerze, że kosmiczny Akademik sam w sobie był blisko :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Pojechany tekst! XD

Akademik, elfy, gobliny, amazonki, połączenie informatyki z egzorcyzmami… Taka literacka wersja eintopfu. Wszystko w jednym garze. Ale do absurdu jak najbardziej pasuje. :)

Opowiadanie napisane językiem, nazwijmy to, momentami dość soczystym, takim, którego akurat ja… nie jestem może jakimś wielkim fanem, ale też bardzo pasującym do tego tekstu. Szort jest zabawny, utrzymany w lekkiej konwencji. Może jednak trochę za dużo tych elementów na taki mały limit. Część z nich jest, ale raczej w formie ozdobnika. Przy tak krótkiej formie nie mają szansy się lepiej “pokazać”. A w sumie szkoda, bo tag: absurd z automatu daje spore możliwości, z ignorowaniem logiki na czele. :) Minus dziesięć punktów za brak klapków Kubota. :) Myślę, że odniesienie do nich punktowałoby równie mocno, co tytuł w opowiadaniu Bronchospazma. Plus z kolei za wspomniane już połączenie informatyki z egzorcyzmami. Wszystko, co nieoczywiste (a zatem kreatywne), a jednocześnie ciekawe czytelniczo, zawsze należy docenić. 

To chyba tyle. Może jeszcze na końcu, trochę już tradycyjnie, pokajam się za obsuwę w komentarzu. Docelowo miał się pojawić dobre kilka dni temu.

Pozdrawiam.

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Asylum, fajnie, że uśmiechnęło. Krótkie, niestety, więcej nie mogłam. ;)

 

NoWhereMan, dziękuję za wizytę i komentarz. Przykro mi, że nie było koncertu fajerwerków :( 

;)

 

CM

Ach te klapku Kubota! Rozumiem te ujemne punkty, pokornie przyjmuję. ;) Już pod jakimś tekstem czytałam, że nie lubisz rzucania mięsem,więc cieszę się, że w tym przypadku jakoś przebolałeś. Starałam się nie przesadzić.

Bardzo ci dziękuję za wcale nie taki późny komentarz ;) 

Zgrabnie napisane, fajnie oddałaś studenckie klimaty ;) Tak to już czasem bywa, że trzeba się udać po pomoc do bardziej metafizycznych instancji, kiedy zwyczajni fachowcy są bezradni ;)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked G, dziękuję za dobre słowo. :)

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet :)

Dobrze mi się czytało. Tekst lekki, dość zakręcony i podszyty absurdem – dużo tu upchnęłaś, przez co wyszło trochę chaotycznie, ale miło spędziłam te kilka chwil :-).

It's ok not to.

Dogsdumpling, dziękuję za wizytę i komentarz :)

Nowa Fantastyka