- Opowiadanie: Mitsuko21 - Twarze

Twarze

Hej! Jakoś dawno mnie tu nie było. Po dość długiej przerwie wracam do pisania i stwierdzam, że miło byłoby posłuchać czyichś opinii, nawet takich sarkastycznych i uszczypliwych. Owe krótkie opowiadanie traktuję jako swojego rodzaju rozgrzewkę po prawie dwóch latach hibernacji. Miłej lektury! ;) 

 

[P.S. UWAGA, PRZEKLEŃSTWA]

[P.P.S.] Opowiadanie nie jest fantasy, z przyzwyczajenia wrzuciłam je na ten portal, przepraszam czytelników za wprowadzenie w błąd ;D

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Twarze

Zauważył mnie. Mój pijany ojciec, zataczając się i mamrocząc pod nosem przekleństwa, w jednej chwili znalazł się przed wejściem do domu. Dosłownie kilka metrów ode mnie. Zauważył mnie. Jego wzrok oprzytomniał w chwili, gdy spostrzegł torbę pełną rzeczy, zawieszoną przez ramię.

 – Ty kurwo!

Było w pół do trzeciej w nocy. Gdyby zdecydował się wrócić kilka minut później, zdążyłabym zniknąć w cieniu, odejść stąd, i nie musiałabym więcej oglądać jego twarzy, na której wypisana była wściekłość i rozczarowanie.

– Chodź tutaj, szmato!

Zaczął iść w moją stronę. Na chwilę wrosłam w ziemię, ogarnął mnie strach. Jego podniesiony głos i zmarszczone brwi nadal działały na mnie tak samo, jak gdy miałam pięć lat. Napawały mnie przerażeniem. W końcu poderwałam się i chciałam pobiec, lecz zdążył chwycić mnie za kołnierz i pociągnąć. Razem z ciężką torbą runęłam w dół i uderzyłam o ziemię. Instynktownie przetoczyłam się, unikając kopniaka w żebra. Ojciec, trafiając w powietrze, stracił równowagę. Chwyciłam jego rękaw i podcięłam mu nogi, aż runął na brukowaną kostkę. Przytrzymałam mocniej torbę, aby nie przeszkadzała w biegu, i udałam się w stronę muru. W nim znajdowało się jedno miejsce, które nie było oświetlone przez uliczne lampy. Przepalona lata temu żarówka, której nikt nie pamiętał wymienić, dzisiaj dawała mi schronienie. Pozwalała mi uciec.

Zanim się podniósł, zniknęłam w ciemnościach. Najciszej jak potrafiłam, przybliżyłam się do muru, i przesuwałam dłońmi po gładkiej powierzchni. Słyszałam dyszący oddech z oddali, gdy prześladowca próbował zlokalizować moje położenie. W końcu natrafiłam na obluzowaną cegłę. Wyciągnęłam ją i wsunęłam stopę w stworzony ustęp.

Jego cień zbliżał się, był coraz bliżej. Podciągnęłam się, a palce z łatwością odnalazły pozostałe nierówności. Wspinałam się szybko, cicho i ostrożnie. On zatrzymał się i nasłuchiwał. Wstrzymałam oddech, bo znajdował się tuż pode mną. Na tyle blisko, że gdyby wyciągnął ręce do góry, z łatwością mógłby mnie chwycić. Staliśmy tak oboje w bezruchu, ja, czekając, aż odejdzie na bezpieczną odległość; on, czekając na jakiś ruch. Ręce zaczynały się męczyć, a cegły usuwać spod stóp. Jeśli nie chciałam, aby skończyło się to tutaj, musiałam zaryzykować. Postawić wszystko na jedną kartę, uwierzyć, że dłonie po ciemku odnajdą właściwe wgłębienia, a nogi ze zdecydowaniem oprą się w murze. Coś ścisnęło mnie od środka. Myśl, że wszystko jest zależne od mnie i moich możliwości słodko mnie otuliła, a jednocześnie strach oplótł swoimi mackami. Zdusił na chwilę, przytrzymał za gardło, ale myśl o wolności była za silna, zbyt głęboko teraz już wrosła w świadomość. Zebrałam się w sobie. Raz, dwa….

W skupieniu podciągnęłam się wyżej. Zdarte od upadku dłonie wpiły się w mur. Usłyszałam ruch i wyczułam strumień powietrza, gdy jego olbrzymie łapska spróbowały mnie chwycić. Nie wahając się, wspinałam się dalej. Byłam pewna, że chce podążyć za mną, wiedziałam też, że znajdzie miejsce po wyjętej cegle. W kilku szybkich ruchach dotarłam na szczyt i rzuciłam okiem na okolicę, która nigdy nie wydawała mi się tak piękna. Zaczęłam schodzić na drugą stronę. Uporczywie starał się iść moim śladem, gdy nagle usłyszałam ryk wściekłości przemieszany z wyciem zranionego psa. Coś gruchnęło o ziemię. Byłam pewna, że to po prostu wygrał alkohol w jego ciele. Na chwilę się zawahałam, chciałam zawrócić i spojrzeć, czy nic mu się nie stało, jednak gdy tylko uświadomiłam sobie tę mimowolną troskę, przyszła nienawiść. Rozlała się po kościach i tak już pozostała. Wzięłam głęboki wdech, zeskoczyłam z muru i, przemieszczając się po najciemniejszym odcinku drogi, poszłam w stronę stacji kolejowej.

 

***

 

O trzeciej w nocy, dworzec był jakby wymarły. Dalej znajdowali się tu ludzie, jednak bardziej przypominali cienie. Gdy przechodziłam obok nich, nawet nie podnosili głowy, a ich powieki sklejone były snem. Torba wpijała mi się w ramię. Usiadłam na najbliżej ławce; w cieple głównego pomieszczenia czułam się względnie bezpiecznie. Do mojego pociągu zostało pół godziny. Wodziłam wzrokiem po postaciach, obciążonych różnymi tobołkami i walizkami, dziećmi oraz zwierzakami. Barki wszystkich były załamane pod ciężarem życia.

Adrenalina powoli się ulatniała. Poczułam się śpiąca, a nogi zaczęły mi się trząść. Zrobiło się zimno, ale nie miałam ze sobą nic więcej oprócz skórzanej kurtki, którą już wcześniej narzuciłam na plecy.

Co mnie tam czeka? W tej chwili strach przepełniał mnie bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiedziałam, czy to, co zrobiłam, było dobre. Chciałabym być pewna, w końcu pragnęłam tego od dawna, ale po prostu nie byłam. Wciąż pojawiały się nowe wątpliwości, przez co wydawało się to być jeszcze bardziej skomplikowane. Zawiesiłam wzrok na tablicy odjazdów. 3:34. Ta godzina była obiecująca, jeszcze nie początkiem nowego życia, ale z pewnością końcem starego. Ukryłam twarz w dłoniach, aż z zamyślenia wytrącił mnie dźwięk pociągu zajeżdżającego na stację.

 

***

 

Nikogo nie znałam. Twarze, które się przewijały, budziły różne odczucia. Przede wszystkim jednak przynosiły satysfakcję.

Były różne. Gdyby przyglądać im się z bliska, co też oczywiście czyniłam, można by dostrzec wiele niepowtarzalnych cech. Obstawiając przy swoim, można by podzielić je na różne kategorie; twarze z piegami i bez piegów. Z okularami i bez okularów. O owalnym i trójkątnym kształcie. Jednak w rzeczywistości w każdej z nich było coś wyjątkowego. I to sprawiało, że uwielbiałam je wszystkie.

Spacerowałam ulicą z błogą niefrasobliwością, oglądając po raz dziesiąty te same przejścia i okna w kamienicach. Skupiałam się bowiem na wewnętrznym spokoju, który powoli, powoli tworzył się pośród chaosu.

Uciekłam z domu. Mam siedemnaście lat i uciekłam z domu. Tego dnia spełniłam coś, o czym marzyłam bardzo długo. Udało mi się wydostać. Z kilkoma rzeczami w torbie i niewielkim zapasem jedzenia, wsiadłam do pociągu i odjechałam. W tamtej chwili, gdy zobaczyłam, jak znienawidzone miasto oddala się coraz bardziej, poczułam, jak kumulowana do tej pory frustracja i rozczarowanie rozlewa się po kościach. Gdy dojechałam na miejsce, coś się we mnie zmieniło. Przechadzając się po rynku starego miasta, raz po raz analizowałam samą siebie, no i przyglądałam się twarzom, oczekując od nich może jakieś wskazówki, rady, od czego mam zacząć.  

Zmieniło się kilka rzeczy. Po pierwsze, byłam teraz odsłonięta. Sama, wolna. Wszystko, co tylko było możliwe, mogło się teraz przydarzyć. Otwarta na kolejne, spływające z nieba wydarzenia, z uśmiechem czekałam na to, gotowa przyjąć wszystko. Byłam wolna, i to się liczyło. Nawet najboleśniejszy cios w twarz nie był straszny. Moje ciało przez siedemnaście lat tkwiło w stanie podobnym do hibernacji. Dopiero teraz czułam, jak z każdą chwilą nabiera mocy, budzi się do życia i napełnia odwagą, o której nie wiedziałam. Z każdym pokonanym kilometrem odnajdywałam kolejne rezerwy, w których ukryta była siła. Odkrywałam swoje mięśnie, każdy z nich po kolei.

Choć przeciskałam się między tłumem, otaczała mnie cisza.

Odkrywałam twarze. W sieciach zmarszczek, przecinających zapadnięte policzki, widać było z wysiłkiem gromadzone przez lata doświadczenie. W zmysłowych, pociągniętych błyszczykiem ustach dostrzegałam pełnię życia. W plastrze, zaklejonym na zacięcie przy goleniu, doszukałam się skrywanych zmartwień. Wyglądały one zza ramion ludzi, ukrywały się w niechlujnie związanych włosach. Zawsze widać je w oczach, ale te ci zwykle mają spuszczone, wbite w ziemię, lub utkwione w punkt przed sobą. Wysoko postawiony kołnierz nie tylko chronił przed wiatrem, ale także przed światem. Okulary przeciwsłoneczne nie tylko przed słońcem, ale przed pełnymi wyrzutów spojrzeniami. Patrząc w ludzkie twarze mogłam odczytać ich losy, i to też napawało mnie szczęściem. Widziałam bowiem, że los był dla wszystkich sprawiedliwy i jednak ból był rozdzielany po równo. Każdy dostał na plecy podobny bagaż, przepełniony cierpieniem, i powoli z niego czerpał, ujmując lub dodając. Czułam, jak nasze losy splatają się powoli, a ból łączy, niby koraliki nawlekane na sznurek. Choć otaczali mnie nieznajomi i choć wielu z nich miałam już nigdy nie zobaczyć, uratowali mnie. I chciałam wierzyć, że ja stałam się częścią ich ratunku. Chaos powoli opuszczał mnie, oczyszczając umysł; ból wyciekał przez skórę. Dusza stała się jak pusta czara, wprawdzie zachowując dawny kształt i wygląd, ale gotowa na przyjmowanie nowych doświadczeń i przede wszystkim, na nową naukę życia, próby pojęcia, dlaczego żyjemy. Cichy śmiech wydobył się z moich ust z chwilą, gdy poczułam się wolna.

Zacząć wszystko od nowa. Nowa szansa, nowe życie. W duszy grała muzyka. Świat nigdy nie wydawał się tak piękny. Nigdy bym się nie spodziewała, że taka szansa przypadnie w udziale właśnie mnie. Zdawałoby się, że przeszłość do końca życia będzie stać na przeszkodzie do szczęścia.

Odczuwając swoje istnienie na tysiąc różnych sposobów, napawałam się wewnętrzną beztroską. Ciało samo rwało się to do biegu, to do tańca, wyczuwając narastający potencjał. Zapominając kompletnie, co to zmęczenie, nie dopuszczając myśli o jakichkolwiek ograniczeniach, które mogłyby stać na drodze. Dzisiaj, wszystko zdawało się być możliwe.

 

Koniec

Komentarze

[P.S. UWAGA, PRZEKLEŃSTWA]

W takim razie, Mitsuko, dodaj tag WULGARYZMY.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mitsuko, jeśli ktoś już na wstępie ostrzega przed wulgaryzmami, znaczy to zazwyczaj, że w tekście jest duuużo bluzgów. Ty użyłaś tylko jednego przekleństwa i, przynajmniej w moim odczuciu, uzasadnionego. Dobitniej, a zarazem prościej nie mogłaś już pokazać, dlaczego twoja bohaterka ucieka. Dlatego uważam, że to ostrzeżanie i tag są zbędne. W końcu to portal dla dorosłych. :)

 

Masz w tekście trochę niezręcznych zdań, ale myślę, że to kwestia rozpisania się. Brakuje mi fantastyki. Poza tym to tylko migawka, scenka, a nie pełna historia. Nie wiadomo kim jest bohaterka, co się z nią przed i po ucieczce działo. Rozumiem zachwyt twarzami, dziewczyny, która uwolniła się z jakiegoś strasznego miejsca, ale to za mało na dobrą opowieść.

Mam nadzieję, że po krótkiej rozgrzewce zaserwujesz nam coś bardziej pełnokrwistego. ;)

 

Razem z ciężką torbą runęłam w dół i uderzyłam o ziemię. Instynktownie przetoczyłam się, unikając kopniaka w żebra.

Wydaje mi się, że jeśli miała torbę przewieszoną przez ramię, nie byłaby tego w stanie zrobić.

 

Chwyciłam jego rękaw i podcięłam mu nogi, aż runął na brukowaną kostkę.

Może: “chwyciłam go za rękaw i podciełam nogi”

 

Przepalona lata temu żarówka, której nikt nie pamiętał wymienić, dzisiaj dawała mi schronienie. Pozwalała mi uciec.

Myślę, że lepiej brzmiałoby: “którą zapomniano wymieniń”, albo: “której nikt nie wymienił”. Poza tym wydaje mi się, że oba zaimki są niepotrzebne.

 

Ta godzina była obiecująca, jeszcze nie początkiem nowego życia, ale z pewnością końcem starego.

Może: “jeszcze nie początek nowego życia, ale z pewnością koniec starego”

 

Z każdym pokonanym kilometrem odnajdywałam kolejne rezerwy, w których ukryta była siła

A może po prostu ”odnajdowałam w sobie ukryte rezerwy sił”

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Czytało się całkiem lekko, przystępny styl, nawet z opisami. Całkowicie subiektywnie sugerowałbym rozważyć starą dobrą zasadę “show don’t tell”.

Miałem nadzieję na fantastyczny twist, niestety go nie było. Co skłoniło Cię do publikacji tego tekstu na fantastyka.pl?

Irka_Luz, bardzo dziękuję za komentarz. Mam talent do tworzenia czasami dość niezręcznych zdań, ale myślę, że z czasem uda mi się bardziej nad tym zapanować ^^. Jak napisałam, to nie jest do końca pełna historia, raczej urywek czegoś większego, natomiast nie zależało mi do końca na przedstawieniu pełnej historii, raczej na przypomnieniu sobie, jak się pisze i małej zabawie z formą :)

bronchospazm, Tobie również dziękuję za miłe słowa. Następnym razem postaram się o wiele przystępniej przedstawić świat bohaterki. Niestety, to wydaje się być moim głównym problemem, że ciężko mi jest w krótkiej formie wnikliwie przekazać informacje o bohaterach; zawsze wydaje mi się, że przynudzam ^^

 

Za brak fantastyki w moim opowiadaniu, serdecznie przepraszam. Na jakiś czas wypadłam z obiegu jeśli chodzi o portale i czasopisma, więc publikując tu, najzwyczajniej w świecie zapomniałam, że opowiadanie musi być fantasy >.< Zazwyczaj publikowałam tutaj swoje twory, a to jest moje drugie w całej karierze opowiadanie niefantastyczne i po prostu z przyzwyczajenia wrzuciłam je tutaj xD Jeszcze raz sorki za wprowadzenie w błąd ;D

Mitsuko, pokazałaś kilka scenek, mających mnie chyba przekonać, że bohaterka radykalnie zmienia swoje życie, ale cóż, nie zostałam przekonana – nie wiem co, poza strachem przed ojcem-alkoholikiem, skłoniło dziewczynę do opuszczenia domu, nie wiem też, jak potoczyły się jej losy w mieście. Euforia spowodowana wyrwaniem się z niedobrego miejsca i obraz wielu twarzy, to dla mnie stanowczo za mało. No i brakło fantastyki, ale o tym już wiesz.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia, ale mam nadzieję, że Twoje kolejne opowiadania będą napisane znacznie lepiej.

 

dzia­ła­ły na mnie tak samo, jak gdy mia­łam pięć lat. –> Raczej: …dzia­ła­ły na mnie tak samo jak wtedy, gdy mia­łam pięć lat.

 

aż runął na bru­ko­wa­ną kost­kę. –> …aż runął na bru­ko­wa­ną ulicę/ drogę/ jezdnię. Lub: …aż runął na brukową kost­kę.

Brukowana może być np. ulica. Może być brukowana kostką brukową.

 

Przy­trzy­ma­łam moc­niej torbę, aby nie prze­szka­dza­ła w biegu, i uda­łam się w stro­nę muru. W nim znaj­do­wa­ło się jedno miej­sce, które nie było oświe­tlo­ne przez ulicz­ne lampy.–> Raczej: …pognałam w stro­nę muru, którego fragment był skryty w głębokim cieniu.

Można udać się np. do teatru, czy z wizytą do ciotki, ale nie kiedy się przed kimś ucieka.

 

Prze­pa­lo­na lata temu ża­rów­ka, któ­rej nikt nie pa­mię­tał wy­mie­nić… –> Prze­pa­lo­na lata temu ża­rów­ka, o któ­rej nikt nie pomyślał, żeby ją wy­mie­nić

 

Wy­cią­gnę­łam ją i wsu­nę­łam stopę w stwo­rzo­ny ustęp. –> Raczej: Wy­cią­gnę­łam ją i wsu­nę­łam stopę w stwo­rzo­ny otwór.

Za SJP WN: ustęp 1. «wydzielona część tekstu lub utworu muzycznego» 2. «ubikacja, zwłaszcza publiczna»

 

Jego cień zbli­żał się, był coraz bli­żej. –> Masło maślane. Skoro cień zbliżał się, to nie mógł być coraz dalej. I czy na pewno zbliżał się cień, a nie człowiek?

Proponuję: Zbli­żał się. Lub: Był coraz bli­żej.

 

Myśl, że wszyst­ko jest za­leż­ne od mniemoich moż­li­wo­ści słod­ko mnie otu­li­ła, a jed­no­cze­śnie strach oplótł swo­imi mac­ka­mi. Zdu­sił na chwi­lę, przy­trzy­mał za gar­dło, ale myśl o wol­no­ści była za silna, zbyt głę­bo­ko teraz już wro­sła w świa­do­mość. Ze­bra­łam się w sobie. Raz, dwa….–> Zaimkoza. Zbędna kropka po wielokropku – po wielokropku nie stawia siękropki

Proponuję: Choć czułam macki strachu, to jak chwycił i przytrzymał za gardło, słodkiej pewności dodawała świadomość, że wszystko zależy ode mnie. Myśl o wol­no­ści była zbyt silna, zbyt głę­bo­ko teraz już wro­sła w świa­do­mość. Ze­bra­łam się w sobie. Raz, dwa…

 

Zdar­te od upad­ku dło­nie wpiły się w mur. –> Nie wydaje mi się, aby dłonie mogły wpić się w mur.

Za SJP PWN: wpić się 1. «zagłębić się w coś zębami, paznokciami lub palcami» 2. «cisnąc, sprawić ból»

 

Usły­sza­łam ruch i wy­czu­łam stru­mień po­wie­trza, gdy jego ol­brzy­mie łap­ska spró­bo­wa­ły mnie chwy­cić. –> W jaki sposób wyczuła ów strumień powietrza, wywołany, jak rozumiem, ruchem ręki?

 

Nie wa­ha­jąc się, wspi­na­łam się dalej. –> A może: Bez wahania wspi­na­łam się dalej.

 

Wo­dzi­łam wzro­kiem po po­sta­ciach, ob­cią­żo­nych róż­ny­mi to­boł­ka­mi i wa­liz­ka­mi… –> Myślę, że śpiący nie dźwigali tobołków i walizek, że one raczej stały tuż przy nich.

Proponuję: Wo­dzi­łam wzro­kiem po po­sta­ciach, otoczonych róż­ny­mi to­boł­ka­mi i wa­liz­ka­mi

 

Barki wszyst­kich były za­ła­ma­ne pod cię­ża­rem życia. –> Nie bardzo mogę wyobrazić sobie barki załamane życiem.

Może: Barki wszystkich były opuszczone bezwładnie, przytłoczone cię­ża­rem życia.

 

Co mnie tam czeka? W tej chwi­li strach prze­peł­niał mnie bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek. –> Może: Co mnie tam czeka? W tej chwi­li czułam strach większy niż kie­dy­kol­wiek.

 

Nie wie­dzia­łam, czy to, co zro­bi­łam, było dobre. Chcia­ła­bym być pewna, w końcu pra­gnę­łam tego od dawna, ale po pro­stu nie byłam. –> Lekka byłoza.

Może: Nie wie­dzia­łam, czy to, co zro­bi­łam, było dobre. W końcu pra­gnę­łam tego od dawna, ale pewności nie miałam.

 

przez co wy­da­wa­ło się to być jesz­cze bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne. –> Raczej: …przez co wszystko wy­da­wa­ło się jesz­cze bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne.

 

Ukry­łam twarz w dło­niach, aż z za­my­śle­nia wy­trą­cił mnie dźwięk po­cią­gu za­jeż­dża­ją­ce­go na sta­cję. –> Wcześniej powinna chyba usłyszeć megafonową zapowiedź przyjazdu pociągu.

 

można by do­strzec wiele nie­po­wta­rzal­nych cech. Ob­sta­wia­jąc przy swoim, można by po­dzie­lić… –> Czy to celowe powtórzenie?

Przy swoim można obstawać. Natomiast obstawiać można numery w grach liczbowych, albo konie na wyścigach.

Co bohaterka miała na myśli, mówiąc że obstaje przy swoim?

 

po­czu­łam, jak ku­mu­lo­wa­na do tej pory fru­stra­cjaroz­cza­ro­wa­nie roz­le­wa się po ko­ściach. –> Piszesz o dwóch czynnikach, więc: …po­czu­łam, jak ku­mu­lo­wa­ne do tej pory fru­stra­cja i roz­cza­ro­wa­nie roz­le­wają się po ko­ściach.

 

Choć prze­ci­ska­łam się mię­dzy tłu­mem, ota­cza­ła mnie cisza. –> Zakładem, że tam był jeden tłum, więc: Choć prze­ci­ska­łam się w tłumie/ przez tłum, ota­cza­ła mnie cisza.

 

W pla­strze, za­kle­jo­nym na za­cię­cie przy go­le­niu… –> W pla­strze za­kle­jającym za­cię­cie przy go­le­niu

 

Za­wsze widać je w oczach, ale te ci zwy­kle mają spusz­czo­ne… –> Nie brzmi to najlepiej.

Może: Za­wsze widać je w ich oczach, ale te zwy­kle mają spusz­czo­ne

 

za­cho­wu­jąc dawny kształt i wy­gląd… –> Kształtwygląd to synonimy, znaczą to samo.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Mitsuko ;). 

Przeczytałem jednym tchem. Brakowało mi czegoś takiego. Krótkie opowiadanie z bardzo wartką akcją i jak gąbka przesiąknięte emocjami. Masz świetny sposób opisu, który równocześnie potrafi oddać stosunek bohatera do otoczenia, klimat tej przestrzeni i wewnętrzne rozterki i przeżycia. 

Myślę, że rozumiem uczucia i przemyślenia bohaterki. Moim zdaniem są spójne i sensowe, strach oraz zachwyt zmieszany w nieokreślonej proporcji. Rzeczywiście mogłaby to czuć. 

Fragment o twarzach i wypisanych na nich uczuciach jest cudowny. 

Przedmówcy mają rację, opisałaś kilka scenek, ale zrobiłaś to tak dobrze, że nie potrzebowałem specjalnego wątku fabularnego i niesamowitych intryg. 

Kilka zgrzytów: 

Chciałabym być pewna, w końcu pragnęłam tego od dawna, ale po prostu nie byłam.

Niby wiadomo o co chodzi, ale brzmi bardzo niedobrze. Proponuję zamienić “byłam” na “mogłam”. 

Wciąż pojawiały się nowe wątpliwości, przez co wydawało się to być jeszcze bardziej skomplikowane.

To “być” jest niepotrzebne i źle brzmi, wystarczy usunąć. 

Nikogo nie znałam. Twarze, które się przewijały, budziły różne odczucia. Przede wszystkim jednak przynosiły satysfakcję.

Były różne.

Jakoś bym zamienił jedno “różne”, bo bardzo rzuca się w oczy. Nie wiem czy to błąd, ale nie mogę wyobrazić sobie twarzy, które się przewijały. I jak się przewijały? Przed oczami czy sobie na wzajem pieluchy?

Gdyby przyglądać im się z bliska, co też oczywiście czyniłam, można by dostrzec wiele niepowtarzalnych cech. Obstawiając przy swoim, można by podzielić (…)

Nie wiem czy to umyśle powtórzenie, ale też nie brzmi świetnie. 

 Tyle znalazłem. Rewelacyjny tekst, pewnie tu wrócę, żeby podejrzeć kilka ładnych zdań, przeanalizować co w nich takiego ładnego i ukraść nieco stylu. :P

 Pozdrówko! 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Regulatorzy, dziękuję za opinię. W przyszłości postaram się lepiej wprowadzić w świat bohatera i opisać jego motywy. MaScrol, dziękuję za miłe słowa :) Nie spodziewałam się aż tak pozytywnej opinii, ponieważ zdaję sobie sprawę, że tekst pozostawia wiele do życzenia. Pozdrawiam serdecznie. 

Nawet jeśli pozostawia wiele do życzenia, to nie znaczy, że nie ma mocnych stron. ;) 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka