- Opowiadanie: RobNaw - Brak pożytku z astronomii w Czelabińsku

Brak pożytku z astronomii w Czelabińsku

Krótka powiastka o tym, że rzeczy się dzieją.  Rzeczy małe lub wielkie. Niektóre największe. I to, że nie ma znaczenia, czy chcemy je objąć rozumem czy zignorować. LUDZKOŚĆ i tak szlag trafi, pomimo braku zainteresowania końcem świata.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Brak pożytku z astronomii w Czelabińsku

 

Brak pożytku z astronomii w Czelabińsku

 

Oj, gdzie ja rozum miałam Pietia? Gdzie! Bo gdzie oczy miałam to wiem – wlepiały się w ciebie Pietia, ślipały, bo przyznać muszę urodziwy byłeś jak mało który. Co tam, najładniejszy byłeś z całego Komsomołu – taki prawdziwy krasawiec. Najprzystojniejszy i najmądrzejszy. Ale co, uroda ci minęła, a z rozumu to zjechałeś jeszcze szybciej… A jak ty się pięknie zapowiadałeś… jak żeś powiedział, że ty gastronom, to mnie się aż dusza rozświetliła. Toż na naszej Rusi świętej jeszcze żaden sekretarz, pop i gastronom z głodu nie zmarli. Żeby mnie tak oszukać… tak Pietia, właśnie oszukać!! Mogłeś wyraźniej się wysławiać, a nie mnie niebogę, prostą i szczerą, tak jedną literą omamić!! Jedna litera zaważyła na mej przyszłości nieszczęsnej. I nie mów mi, że to moja wina – ja prosta dziewczyna byłam. Trzeba mnie było od razu uświadomić, wyraźnie powiedzieć, żeś ty jaki astronom, a nie gastronom. I różnicę wytłumaczyć wpierw, zanim mnie na łóżko żeś zaciągnął. No dobra, ja przyznaję, że ciągnąć na siłę mnie może nie trzeba było, tyle jak tu się gastronomowi było opierać, żeby się niepotrzebnie nie rozmyślił? Ale takiemu astronomowi to bym gwiazdy sama pokazała! Nawet w górę by patrzeć nie musiał, jak bym mu jasność niebieską butelką po łbie objawiła.

Ty żeś Pietia zupełnie ogłupiał na starość, a ja już biedna w wieku niekoniecznie wyborowym, żeby sobie teraz chłopa nowego znaleźć. Zamiast niewiastę swoją wspierać, o dom dbać i zasobność, ty jak głupi całymi nocami w gwiazdy się gapisz!! Gapisz i gapisz… i co żeś tam wygapił? Pieniądze na remont moskwicza? Bo ja o nowej maszynie nawet Pietia nie marzę, ja straciłam marzenia, jak żeś zwariował i kupił tą lupę. Za taaakie pieniądze! Jakąś rurę?! Pietia, ja bym wolała nawet, jakbyś te pieniądze porządnie przepił jak prawdziwy mężczyzna. To by się baby tak ze mnie nie śmiały – ot ludzka rzecz. Chłop pije, bije i kocha… na zmianę. To tak po naszemu. Ja bym wolała, żeby one mi współczuły, niż się śmiały. Co ty za chłop?? Niepijący nawet… tfu!! Ja nawet nie pamiętam już, kiedy ty mnie Pietia po pijaku miłośnie sponiewierałeś. Inne to mogą chociaż ponarzekać, koleżankom sińce pokazać, żeby każda ze zrozumieniem i współczuciem serdecznym głową pokiwała. Ciężko, ale taka kobieca dola – u nas dla wszystkich zrozumiała. A co u mnie? Czego to baby mi współczuć mają? Męża wariata, co nocami sputniki liczy?? Śmiech!! Ja ci mówię Pietia, że jak ty się ich doliczysz, a co gorsza do prawdziwej cyfry dojdziesz, to cię tak nasza władza z tych sputników rozliczy, że przez lata tylko jedną gwiazdę będziesz widział. Tę czerwoną na czapce naczelnika obozu dla astronomów.

Co z tego że to się… jak?… teleskop nazywa? To coś zmieni, że się tak dziwnie nazywa? Za takie długie oko, to kiedyś piętnaście lat dawali, za samo łypanie gdzie nie trzeba, a ty, Pietia, łypiesz i łypiesz… i co wyłypałeś? Jakaś kopiejka z nieba ci spadła? Oj biedna ja biedna. Jak tak można, całe życie czymś tak niepraktycznym się zajmować. A przecież Iwanow, ten spod trójki, nawet niemały grosz ci dawał, żeby sobie przez tą lupę popatrzeć. I co by ci szkodziło, jakby sobie popatrzył? No to co z tego, że podpatrzył, a nie popatrzył… duża różnica? Jedna litera w gastronomie ci różnicy nie robiła a teraz taki dokładny się zrobiłeś? No dobrze – by podpatrzył i tyle. A jakbyś tę lufę trochę obniżył z tych twoich gwiazd na szóste piętro naprzeciwko? A dużo by się zmieniło?? NIC Pietia, nic, bo to co Iwanow chciał sobie pooglądać… no dobra popodglądać, to też gwiazda – i to jaka! Morozowa!!

Największa może na całym naszym osiedlu! Ale przyznać trzeba, że ona z takim cyckiem to może normalnemu chłopu cały nieboskłon przesłonić. Eh… ta Morozowa… A ty myślisz, że za młodu się mniej za mną chłopy oglądali? Ale mnie cycek ze zgryzoty opadł , a jeszcze nie tak dawno, to taki Iwanow to mnie by płacił za cycków oglądanie. A tak… Morozowa błyszczy w Czelabińsku. Ale trzeba prawdę powiedzieć, że i ma czym świecić, bo jej mąż po każdym mordobiciu żonie nowe złote zęby funduje, za te, co straciła. Słyszysz, Pietia?? Jak on ją kocha… eh, a Morozowa z każdym rokiem uśmiecha się coraz szerzej, bo jej uroda szóstek sięga! A niech świat podziwia! Małpa jedna, zarozumiała taka się stała, że trzeba czy nie trzeba, a ta z jubilerem w zębach na prawo i lewo świeci. Niedawno to Morozowej na pogrzebie naszej sąsiadki, tej z czwartego piętra, pop batiuszka nawet grzecznie uwagę zwrócił, żeby swój zgryz w obliczu majestatu śmierci ostatecznej zamknęła, bo nie czas i miejsce. A ta tylko szlochać niby zaczęła z żalu, a paszcza dalej rozwarta, żeby wszyscy widzieli. Eh Pietia.

A ja co? Powiedz, co ja mam z tej twojej astronomii – co? Na trzy złote zęby się wysiliłeś – astronomicznie trzy! Po jednym za każde dziesięciolecie pożycia z niegastronomem. Co to za nauka?? Co komu kiedy z nieba spadło, jaki pożytek zleciał, żeby czymś takim się zajmować? Żebyś ty, chociaż horoskopy stawiał, coś ludziom z gwiazd przepowiadał. Jużeś przecież pierwszą klientkę znalazł… co tam znalazł – sama przylazła – tu, do nas na siódme piętro i to bez windy zadyszanej. O przyszłość z gwiazd przyszła się pytać, bo słyszała, że na gwiazdy się gapisz. Z pieniędzmi przyszła się pytać. A ty, co żeś jej powiedział? I do tego za darmo? Że to nie naukowe? Ty żeś zdurniał od tej mądrości naukowej tak, że nawet na trzy zęby ci ledwo starczyło. Co by ci szkodziło babie powiedzieć że, … no co? Że wielkie czasy się zbliżają, że dzień sądu blisko. Ja bym ci sama podpowiedziała, co przyszłość przyniesie. I ja nie muszę w gwiazdy patrzeć. Wystarczy, że do fryzjerki Nataszy pójdę i wiem całą przyszłość w Czelabińsku naszym zapyziałym. Ty mogłeś nic nie mówić i tylko miny stroić spod tej lupy, a już by się po mieście rozeszło, gdzie można pieniądze wydać. Jakie oszustwo? Tyś zgłupiał już do reszty. Oszustwo, to wtedy jak człowiek czuje się oszukany, a ona poczuła się oszukana, żeś ty jej nie oszukał. Bo dymała na siódme piętro bez windy po prawdę objawioną w gwiazdach, a nie po gwiazdy objawione w twojej zafajdanej prawdzie! Po co komu prawda prawdziwa? Mało żeś się prawdy w życiu naczytał? I co tam w tej „Prawdzie” było prawdziwe? Że komunizmu doczekamy?? A twoje gwiazdy to prawdziwe może? Co… ręką sięgniesz i pomacasz? Jaki pożytek z czegoś, co do ręki wziąć nie można? Chociaż szczerze mówiąc, ja ci Pietia czasem do ręki biorę, a pożytku z tego też nie ma. Tobie to już tylko ta lupa do góry stoi.

Żebyś ty, Pietia, stoczył się choć w poezje, ludzie by zrozumieli – biednie, ale romantycznie. Taka nasza swojska, po rusku kulturalna bieda… a ty? Nawet nie pijesz na tyle, żeby poetą zostać. Patrzysz w to niebo, patrzysz, jakby tam kiedy jakie szczęście na nas spaść miało. A taki Iwanow choćby, nie taki wykształcony jak ty, a swój rozum miał. I to bez szkół . Też patrzył w niebo, czy aby padać nie będzie, bo właśnie co płaszcz w knajpie zostawił i tak patrzył, że w studzienkę kanalizacyjną wpadł! A nogę tak sprytnie w trzech miejscach złamał, że do dziś na rencie inwalidzkiej hula. A tobie z tego patrzenia choćby kopiejka przybyła?

 

Oj zobacz Pietia, jak się jakoś za oknem jakoś tak jasno zrobiło, taka smuga świetlista na niebie! Może to nasz Władimir Władimirowicz czymś takim do nas przybywa? Oj tak! Zapewne leci do naszego Czelabińska, oj jaki zaszczyt…

 

Aaaa!Uuuu!! Pietia ratuj!!! Ale coś walnęło! Wojna! Koniec świata! Pop batiuszka miał rację! Pietia – na kolana grzechy wyznawaj! Aaaaaj! Szyby nam wywaliło! Sufit się wali! Pietia! – ja głosy słyszę, oj anielskie głosy mi w głowie huczą! Pietia! Umieram!

 

No… Nataszka!! Babo głupia! Wstawaj! Nie umarłaś, tylko zemdlałaś. Wstawaj mówię. To nie nasz prezydent nasz nawiedził, a meteor z nieba spadł. METEOR!! Widzisz babo głupia – nieważne, że się astronomią nie interesowałaś, a zobacz jak się astronomia zainteresowała tobą…

Koniec

Komentarze

RobNaw, masz błąd w tytule – po wielokropku nie stawia się kropki. W tytule w ogóle nie stawia się kropki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mam wrażenie, RobNaw, że przeczytałam nie opowiadanie, a przydługi, przegadany dowcip, niestety, raczej mało zabawny. W dodatku rzecz jest pozbawiona fantastyki – obserwowanie nieba przez lunetę to realizacja zainteresować, nie fantastyka.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Źle się czyta zwarty blok tekstu niemal pozbawiony akapitów, za to pełen błędów interpunkcyjnych, doskonale utrudniających lekturę.

Mam nadzieję, RobNaw, że Twoje przyszłe opowiadania okażą się znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

 

Oj, gdzie ja rozum mia­łam Pie­tia?? Gdzie!! –> Oj, gdzie ja rozum mia­łam, Pie­tia? Gdzie!

Wystarczy jeden pytajnik i jeden wykrzyknik. Uwaga dotyczy nadmiaru pytajników i wykrzykników w całym tekście.

a z ro­zu­mu to zje­cha­łeś jesz­cze szyb­ciej . –> Zbędna spacja przed kropką. Ten błąd pojawia się kilkakrotnie także w dalszej części tekstu.

 

Żeby mnie tak oszu­kać…. – Po wielokropku nie stawia się kropki!

 

Ty żeś Pie­tia zu­peł­nie ogłu­piaj na sta­rość… –> Literówka.

 

Ga­pisz i ga­pisz…i co żeś tam wy­ga­pił? –> Brak spacji po wielokropku. Ten błąd pojawia się wielokrotnie.

 

czer­wo­ną na czap­ce na­czel­ni­ka… –> czer­wo­ną na czap­ce na­czel­ni­ka

Choć rozumiem, że monologująca kobieta może nie mówić poprawnie.

 

Co z tego że to się ….jak?.. –> Co z tego że to się jak?

Zbędna spacja przed wielokropkiem, brak spacji po wielokropku. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

Za takie dłu­gie oko to kie­dyś 15 lat da­wa­li… –> Za takie dłu­gie oko to kie­dyś piętnaście lat da­wa­li

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Za te stra­ci­ła .Sły­szysz Petia?? –> Zbędna spacja przed kropką. Brak spacji po kropce.

Chyba miało być; Za te, co stra­ci­ła. Sły­szysz, Petia?

 

z każ­dym ro­kiem się uśmie­cha się coraz sze­rzej… –> Dwa grzybki w barszczyku.

 

żeby czyś takim się zaj­mo­wać? –> Literówka.

 

Żebyś ty Pie­tia sto­czył się choć w po­ezje… –> Żebyś ty, Pie­tia, sto­czył się choć w po­ezję

 

Pa­trzysz w te niebo pa­trzysz… –> Pa­trzysz w to niebo, pa­trzysz

 

A tobie z tego pa­trze­nie choć­by ko­piej­ka przy­by­ła??. –> Wystarczy jeden pytajnik. Po pytajniku nie stawia się kropki.

 

Oj zo­bacz Pie­tia, jak się jakoś za oknem jakoś tak jasno zro­bi­ło… –> Dwa grzybki w barszczyku.

 

Aaaaaaaaaaaa!!!!!!Uuuuuuuu Pie­tia ratuj!!!!! –> Aaaaaaaaaaaa!!! Uuuuuuuu Pie­tia, ratuj!!!

W szczególnych wypadkach wystarczą trzy wykrzykniki, nie więcej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jakiś pomysł jest, gdyby nad tym popracować byłoby może nawet śmiesznie, ale póki co nawet baboli nie poprawione. :(

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zaczątek pomysłu jest, szkoda że w ostatnim akapicie nie pojawił się jakiś twist fantastyczny. Momentami naśladujesz rosyjską składnię i to jest fajne – szkoda że nie do końca.

Interpunkcję – i mówię to jako interpunkcyjny leń – trzeba poprawić.

To się bardziej nadaje na stand-up niż opowiadanie. Tylko trzeba dokonać skrótów, bo po pewnym czasie dowcip staje się nużący. I akcję można by przenieść do Polski. Przecież u nas też spadają meteory, chociaż może nie tak efektowne, jak ten z Czelabińska. Pozwoliłoby to uniknąć rusofobicznego stereotypu głupiej rosyjskiej kobiety.

 

Co do zakończenia: nie ma związku pomiędzy zainteresowaniami naszego (g)astronoma a sceną finałową. Gdyby jednak Pietia przewidział uderzenie meteorytu i akcja wiązałaby się z jego próbami ostrzeżenia mieszkańców, to wtedy co innego.

Jest tu pomysł na dowcip, lepszy czy gorszy to już kwestia osobistej wrażliwości czytelnika na humor. Jak słusznie zauważył Marcin – rzecz sporo by zyskała, gdyby została przedstawiona na żywo przez utalentowanego komedianta. W formie pisanej tekst jest trochę męczący, choć na szczęście niezbyt długi. 

Mimo zwartego bloku tekstu, niepoprawionych błędów i kiepskiej linii fabularnej (jaki związek miały obserwacje nieba z meteorytami i skutkami ich upadku?) nie czytało się tego tak źle – Niby-rosyjska stylizacja nadała tekstowi przyjemnej potoczystości i pokazała, że umiesz pisać. Wystarczy tylko wymyślić jakąś fajną historię i zadbać o wykonanie. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Wszystkim wielkie dzięki za merytoryczne komentarze – widzę. że tylko wąska kładka dzieli mnie od doskonałości…

Hmmm. Zgadam się z zarzutami przedpiśców: nie ma fantastyki, brakuje przecinków, dowcip trochę przeciągnięty.

Ale w narzekaniach babuszki jest coś zabawnego.

Babska logika rządzi!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka