- Hydepark: Poradnia literacka

Hydepark:

inne

Poradnia literacka

Z racji niemożności edycji wątków w HP – szczegóły w pierwszym komentarzu.

Komentarze

obserwuj

Prowadzę poradnię literacką w pracy i pomyślałam, że na portalu też mogę zorganizować podobne miejsce. Możecie tutaj poruszać wszystkie tematy i swoje wątpliwości związane z wydawaniem, debiutowaniem, redakcją, przygotowaniem tekstu, udziałem w konkursach, obawami związanymi z rynkiem, promocją; co wam przyjdzie do głowy. Postaram się w miarę możliwości pomagać i dzielić wiedzą, podobnie (mam nadzieję) jak inni. 

 

Co jakiś czas pojawiają się podobne wątki – jak debiutować, kiedy zaczynaliście, pomoc w tym i w tamtym, i tak dalej. Dlatego wydaje mi się, że takie miejsce nam się przyda. Często też moi znajomi – w dużej mierze stąd się wywodzący – na konwentach robią takie właśnie prelki: jak debiutować, jak wydawać, jak przygotować tekst, jak nie strzelić sobie w łeb, gdy pojawiają się schody...

Mam mało czasu, nie do wszystkich wątków zaglądam, a wy często do mnie piszecie z najróżniejszymi sprawami, więc możemy sobie tutaj urządzić kącik pogadanek o sprawach ważnych/trudnych dla piszących, z których skorzystają również inni zainteresowani.

 

Dlaczego uważam, że do czegokolwiek wam się przydam ja i takie miejsce? Od czasu, gdy się tu zarejestrowałam i stawiałam pierwsze konkretne kroki w pisaniu prozy, trochę wody w rzece upłynęło. Obecnie w kilku wydawnictwach: wydaję, redaguję, robię korektę, prowadzę social media, zajmuję się promocją, ilustracjami, koordynacją pracy; przeszłam kilkukrotnie proces wydawniczy, zadebiutowałam, zorganizowałam powiększający się stosik konkursów; staram się też pomóc inicjatywie związanej z wręczaniem prestiżowej nagrody za fantastykę naukową. Plus poza powieściami opublikowałam niejeden tekst drukiem, od opowiadań po artykuły naukowe. Kiedyś też tu zaczynałam i ćwiczyłam warsztat, bardzo lubię to miejsce, i nadal chcę je współtworzyć.

 

Tak więc: przedstawiam miejsce, gdzie nie ma głupich pytań i możesz podpytać pracownika wydawnictwa/publikującą drukiem osobę – i każdego, kto będzie chciał się wypowiedzieć, bo ma merytoryczną wiedzę, a nie brakuję tu takich – o co tylko chcesz. A ja sobie wyryję stanowcze postanowienie regularnego reagowania na palącą się tutaj gwiazdkę – o ile w ogóle ktoś ją zapali ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Zapali, zapali i opędzić się nie będziesz mogła, a może i spać, chyba że przysłaniać ją będziesz zasłoną na czas snu.

Bardzo fajny wątek!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bardzo przydatny wątek. Mam pytanie o przygotowanie propozycji wydawniczej, bo w sieci znalazłam różne opinie na ten temat.

Co koniecznie musi się znaleźć w takiej propozycji oprócz samego tekstu powieści? Czy lepiej przesyłać najlepszy fragment, czy cały tekst?

Spadasz z nieba z tym wątkiem, Naz. Dopiero raczkuję, ćwiczę warsztat, uczę się i wiem, że zadam pytanie, na które nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Jednak ciekawi mnie, kiedy powinienem zacząć myśleć o wysyłaniu tekstów do magazynów literackich itp.. Które chętniej przyjmą teksty nieidealne, a do jakich nawet nie powinienem próbować czegokolwiek wysyłać.

Następuje taki moment przełamania, kiedy nagle obudzę się, olśni mnie i powiem “tak idę napisać tekst do Nowej Fantastyki”? W to akurat wątpię, dlatego też zastanawiam się na co najbardziej zwraca uwagę redaktor poza samą opowiedzianą historią.

Fajny wątek. ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Komentarz węszący.

Pikny wontek, dzięki Ci, Naz, dobra kobieto.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Podłączam się, żeby być na bieżąco.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

ANDO – zdecydowanie cały tekst; fragment tylko na wyraźne życzenie wydawnictwa.

Propozycje wydawnicze trafiają do recenzentów, jeśli tylko wydawca jest zainteresowany danym tematem czy gatunkiem. Dlatego tak ważny jest opis/streszczenie oraz pierwsza strona tekstu. Niestety, czasem jest tak, że lektura kończy się właśnie tutaj. Jeśli jest się świadomym tego, co się robi, i dobrze włada się językiem, ma się szansę nie zniechęcić tego, kto przyjmuje bądź ocenia propozycje ;)

Poza samym tekstem nierzadko pomaga nazwisko/pseudo, które łatwo wyguglać i zobaczyć, że jest już w środowisku jakkolwiek znane. Nieważne, czy publikowało się w periodykach naukowych, czy jest się jutuberem pokazującym, jak zrobić wszystkie questy poboczne – jeśli ma się jakieś stabilne grono odbiorców, można okazać się atrakcyjnym.  Nie każde wydawnictwo stać na pompowanie pieniędzy w debiutantów, dlatego ustalone już grono odbiorców i szereg publikacji czy innych osiągnięć mogą być pomocne. Choć nie muszą. Tekst jest najważniejszy, dopiero potem wszystko inne.

Ja uważam, że dobrze wygląda starannie przygotowana propozycja, streszczenie/opis, lista osiągnięć. I żadne elaboraty w mailu. 

Tekst jest najważniejszy, ALE. Dobry tekst się obroni, jednak mnie w ogóle by nie zdziwiło, gdyby ktoś postawiony między wyborem ambitnego tekstu nieznanej osoby a średniego osoby znanej – wybrał ten drugi, bo pozycja się sprzeda. Średni tekst zawsze można trochę podrasować w procesie wydawniczym. A jak podrasuje się nieznanego autora? Wydanie książki to wielki koszt i inwestycja. Trzeba pamiętać, że to jest interes, a autor + książka, pomijając wszystkie ideały, to produkty.

Oczywiście to, co piszę, to nie są prawdy uniwersalne. 

 

MaSkrol, napiszę jutro ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

O, ja też jestem ciekawa, kiedy jest ten moment, że “napiszę tekst do NF” :P

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Świetny pomysł smiley i już z góry dziękuję za przydatne informacje.

 

http://altronapoleone.home.blog

– Ludzie! Ludzie! Wasza Miłości! Tam smok, wielki smok!

– Gdzie?

– Za wąwozem, na równym!

 

Jakiż on piękny...

(...)

Smoku, jesteś piękny.

 

– Słuchajcie, zostawmy go w spokuju. Proszę was... legendy się nie zabija.

 

Śledzik :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Naz, dziękuję za odpowiedź. Pozwolę sobie zająć Ci jeszcze chwilę.

 

Napisałaś o streszczeniu. Czy wydawnictwa wolą takie na jedną stronę czy szczegółowe, z rozpisaniem na rozdziały?

Czy wydawcy zwracają dużą uwagę na udział w konkursach na opowiadania? A w zasadzie: czy da się zaistnieć bez tego?

Tekst jest najważniejszy, ALE. Dobry tekst się obroni, jednak mnie w ogóle by nie zdziwiło, gdyby ktoś postawiony między wyborem ambitnego tekstu nieznanej osoby a średniego osoby znanej – wybrał ten drugi, bo pozycja się sprzeda.

O tym, niestety, wiem :(

Piszę i wysyłam już od dawna. Czasem dostaję odpowiedzi, że tekst jest “niezły”, “powyżej przeciętnej”, ale nie mieści się w planie wydawniczym. Mam nadzieję, że to kwestia mojego warsztatu, a nie wyłącznie marketingu.

MaSkrol, odpowiedź dotycząca NF jest na moje oko trudna. Bo na przykład jak dostaniesz ze dwa piórka tutaj, to ci już ten fakt może podpowiedzieć, że jakoś tam nieźle piszesz. Przy czym dobry tekst zawsze tu może zginąć, a poza tym nikt cię nie nauczy swego rodzaju flow, którego imo nie osiągnie się wysiłkiem warsztatowym, tylko raczej pracą z samym sobą. Wiele osób ocenia tutaj za warsztat i poprawną historię, bimbające sobie gdzieś z dala od flow, i takie też rzeczy autorzy nierzadko publikują potem w zinach. Ja nie mówię, że to źle, ale wiele osób chce więcej, si? Każda publikacja jest przydatna, nawet malutka, ale według mnie tylko dlatego, że buduje twoją odwagę (no i rozpoznawalność).

To flow, o którym piszę, można wyjaśnić jako łatwość w kreowaniu. Według mnie baaardzo dużo osób piszących jedynie powiela wzorce i schematy, ponieważ tak funkcjonuje na co dzień (tak “trzeba” żyć w społeczeństwie), a nie kreuje od siebie. Nie wiem czy grałeś w Detroit: Become Human. Malarz prosi androida, żeby stanął z pędzlem przy płótnie. Android kopiuje to, co widzi, malarzowi się to nie podoba i każe mu zamknąć oczy. I pomyśleć o czymś, co nie istnieje, czego nigdy nie widział. I zacząć błądzić ręką po płótnie.

Do NF wysyła się teksty na skrzynkę MC. Można nie wbić się w niczyj gust, a akurat stanąć na wysokości potrzeb Szanownego Redaktora. Czasem jak tekstowi czegoś brakuje, to podpowiada, czym się zająć. Myślę, że flow bardzo pasuje do tego, na co patrzy MC. Historia musi płynąć i robić wow. Jak?

Ja mam przykład z weird, który może tutaj pasuje. Bo nie pisałam do tego roku weird, od dłuższego czasu pisałam SF, science fantasy. Na przykład mieszałam sobie schematy, żeby skonstruować coś nowego (MC to nazwał patchworkiem, jak mi pisał wstępniaka do książki). Ale gdy lk do mnie przyszedł na początku tego roku i rzucił, że kończy się termin przysyłania tekstów do Snów Umarłych, to sobie pomyślałam: a kij tam, nigdy tego nie pisałam, mam tydzień, spróbujmy. Przestałam konstruować, korzystając z przyzwyczajeń, szkół, i zderzania ich ku widowiskowej (albo nieudanej) kolizji, a zaczęłam opowiadać, długimi zdaniami, którym po prostu pozwalałam płynąć i unosić ze sobą mrok ze środka. To była fajna przygoda, a potem okazało się, że w swoim odczuciu napisałam najlepszy tekst w życiu. Bo w pewnym sensie napisałam prawdę, mimo że mnóstwo w tym tekście fikcji. Ale żadna emocja nie została zmyślona. Ani żaden lęk.

 

No więc, kiedy wysyłać do magazynów. Ja bym powiedziała, że wtedy, kiedy stoczysz walkę z samym sobą, i stworzy się z tego opowieść. Nie chodzi mi o pisanie stricte o sobie, choć zawsze warto być autentycznym/obnażyć coś, tylko uwolnienie swojego potencjału ;) Odwagi twórczej i szaleństwa eksperymentów.

 

ANDO, jeżeli nie ma konkretów na stronie wydawnictwa, to ja bym postawiła na krótkie streszczenie lub ciekawy opis. Krótkie streszczenie opowie szybciutko o całej książce, ciekawy opis będzie czymś jak blurb, tylko bardziej rozbudowany (opowieść o książce bez spoilerów); nie każdy umie pisać blurby (entuzjastyczne, chwytliwe), więc jeśli nie potrafi, według mnie lepsze będzie zwykłe streszczenie ze spoilerami.

Myślę, że możemy założyć, że osoba oceniająca nasz tekst zwróci jakąkolwiek uwagę na załapanie się na jakieś podium czy do antologii, o ile nie położyliśmy naszej propozycji pomysłem, wykonaniem czy streszczeniem ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Wiesz, Naz, to zabawne, bo mój tekst do SU też trochę tak powstał, choć pisałam go kompletnie bez myśli o weird i SU. Pisałam go, bo mi przyszedł do głowy w wyjątkowo upalne lato (jest o wyjątkowo mroźnej zimie) i błąkał się jako obrazy i frazy po głowie. A potem popłynął. I zgarnął nagrodę oraz publikację :)

http://altronapoleone.home.blog

To ja jeszcze dołożę swoją cegiełkę w sprawie pytania o MC – zacznij od przeczytania kilku numerów NF. Dość szybko zorientujesz się, jakie teksty lubi MC, imo – ma bardzo specyficzny gust, łatwo to zauważyć. Zawsze zwracaj uwagę na to, jaki jest target :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

To ja dołożę cegiełkę do tego, co napisała Kam w kontekście wysyłania do czasopism ;-)

Być może napiszę oczywistość, ale zawsze warto zrobić rekonesans, jaką prozę czasopismo wydaje – w sensie co, jakiej długości i w jakiej ilości. Zerkam też z reguły na notki bio autorów, żeby się zorientować, czy przyjmują teksty tylko osób już w literaturze zadomowionych, czy też debiutantów/ osoby z niewielkim dorobkiem. Właściwie wszędzie tam, gdzie wysyłam/wysłałam, miałam wcześniej egzemplarz w łapce. I o ile nigdy nie pisałam pod dane czasopismo, to przynajmniej dobieram na tyle, na ile się da z tekstów/ pomysłów, które mam :-).

It's ok not to.

A ja bym się chętnie dowiedziała, jak można zaczepić się w jakimś wydawnictwie jako redaktor/korektor na umowę o dzieło, nie mając wykształcenia polonistycznego. Czasem z nudów bym sobie popracowała ;P

Myślę, że możesz wysłać do wydawnictw mających własnych redaktorów i firm redaktorskich list motywacyjny, dostaniesz próbkę i albo Cię przyjmą, albo nie. “Moje” wydawnictwo czyli Galeria Książki współpracuje outsourcingowo ze świetną firmą, nazywa się Od A do Z (http://www.oda-doz.pl/ – podaję, bo google wyżej pozycjonuje firmy produkujące pod tą nazwą silikon) i zatrudnia bardzo różnych ludzi, niekoniecznie polonistów, byle umieli redagować. Nie wiem, czy akurat mają wakaty, ale takich firm jest więcej, więc myślę, że warto próbować. Oni chyba też nie mają etatowych pracowników, tylko właśnie umowy o dzieło.

http://altronapoleone.home.blog

Przepraszam, ale dlaczego sugerujecie, że poloniści to automatycznie pożądani redaktorzy? Co ma polonistyka do redagowania? Prędzej edytorstwo...

Dostaję zlecenia z powodu owoców pracy/zrobienia dobrze próbki/polecenia. Nikt mnie jeszcze nie spytał o wykształcenie xD

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję, Naz. Dałaś dobry przykład, bo mam tegoroczne “Sny”, więc będę miał okazję przeanalizować tekst, lepiej zrozumieć, o co dokładnie chodzi. Nie jestem pewien wszystkich swoich wniosków, więc jeśli pozwolisz, napisze jak to zrozumiałem. Tekst w pewnym sensie powinien żyć własnym życiem, rozwijać się bez umyślnej ingerencji w schematy, być zgodzie z samym piszącym. Inaczej trzeba być z tekstem szczerym, a im bardziej jestem szczery względem samego siebie, tym bardziej tekst płynie. 

Nie grałem w Detroit: Become Human, ale rozumiem przykład. Mam nie myśleć zbytnio, tylko tworzyć. To może być trudniejsze niż się wydaje ;)

Moim zdaniem to flow do weirdu akurat pasuje. W końcu ten gatunek jest na ten sposób specyficzny, że oddziałuje na te wewnętrzne stany emocjonalne, to właśnie jest w nim tak niesamowite i niepokojące, że równocześnie możemy go nie rozumieć, a te lęki wydają się dziwnie bliskie. Jakbyś w lepszy gatunek nie mogła trafić tym stylem pisania, nic dziwnego, że wyszedł najlepszy tekst w Twoim życiu. A przynajmniej tak mi się wydaję, że to może być od tego... ;)

Słowem, pisząc tekst, tekst sam ma się pisać. Zdarzało się, ale to tylko fragmenty, krótkie scenki, a raczej nie o to chodzi. Dziękuję!

 

Kam_mod, myślałem o tym ostatnio. Problem w tym, że nie wiem za bardzo gdzie mogę znaleźć NF, będę musiał się rozejrzeć. I mi nie chodzi o to, że już natychmiast chcę wysyłać tekst do NF, dałem po prostu taki przykład. Dzięki za pomoc.

 

Dogsdumpling, dzięki, niby oczywistość, a mogła wylecieć z głowy. Będę miał to na uwadze.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Naz, to jeszcze powiedz, w jaki sposób dostać próbkę do wykazania się ;) Zdarzało mi się gdzieś wysłać jakieś cv, ale nigdy się nie doczekałam żadnej odpowiedzi, nie mówiąc już o próbce.

A ja mam pytanie, kupiłem czytnik i mam abonament legimi, są tam np. Słowodzicielka, czy Openminder, dodaje sobie na półkę, pobieram, czytam.

I tak realnie, to autor coś z tego ma, czy to nie jest nawet ułamek z tego, co autor zyskuje na zakupie papieru, lub tradycyjnym kupnie ebooka?

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Podejrzewam, że ty masz abonament, a autorowi się to liczy jako zakup ebooka – wszystko zależy od umowy między marketingiem a legimi tak naprawdę... (przy czym u mnie w porównaniu z papierem ebooki to i tak jest bardzo drobny procent sprzedaży).

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Cet, to ciekawe, bo ebook po stworzeniu, nie generuje dla wydawcy dalszych kosztów produkcji, transportu...

Nie wiem jakie są umowy, ale podejrzewam, że jeżeli naprawdę chcemy wesprzeć autora, to jednak trzeba kupić papier, dopytuję z ciekawości.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Bella, pisz na wskazany na stronie wydawnictwa adres ze swoją ofertą, doświadczeniem i stawkami. Zerkaj, czy nie pojawiają się oferty na zlecenia na tablicach/grupach. Jeśli będę miała okazję, to cię polecę, ostatnio poleciłam Wickeda, to jest korektorski wymiatacz :D Mytrixie, zerknę po pracy do umowy.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Mytrixie, wiem, ale akurat po mojej sprzedaży mogę określić, że papier cieszy się o wieeele większym zainteresowaniem, więc użytkownicy czytników istnieją, ale jest ich sporo mniej. Co do tego w czym plasuje się legimi też musiałabym zerknąć do umowy, no ale to i tak nie będę mogła za dużo zdradzić. 

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

A co decyduje o tym, że taki Openminder jest dostępny tylko na Empik.com a Słowodzicielkę dostanę na miejscu, w salonie? Dużej różnicy w rozpoznawalności, chyba nie ma pomiędzy autorkami? ;>

Sprawdzałem dzisiaj w dwóch Empikach w Koszalinie :D

Albo nie, to głupie pytanie bo czynników jest pewnie milion.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Umowa między wydawcą i Empikiem. W tym wypadku po prostu dwa różne wydawnictwa. A jeśli chodzi o działania SQN, to należałoby już pytać ich dlaczego autorów losowo wstawiają na półki.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Za salon się dużo więcej płaci Empikowi, więc część wydawnictw rezygnuje z tej formy sprzedaży.

http://altronapoleone.home.blog

 

 

Przykładowe dwa zapisy. Legimi powinno liczyć się jako pobranie. 

 

Mytrixie, zawołam ci Fenrira, on ci wyjaśni (jeśli zechce), ile wydawcę kosztuje ebook. 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

O, okej. Czyli wszystko zależy ile takie Legimi odpala wydawcy. Ciekawe jak to liczą (no bo zakup ebooka łatwo policzyć, ale abonament to pewnie jakoś mikroprocentowo).

 

Oki-Dołk  ;-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nie czytałam wszystkich komentarzy, dlatego nie wiem, czy moje pytanie się powieli, wiem, że w każdym wypadku pewnie idzie to inaczej, ale jaki jest nakład startowy, od którego zaczynają wydawcy? Możecie, dziewczyny zdradzić, jak to wyglądało u Was?

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

W zależności od wielkości wydawnictwa to między 500 a 3000 egzemplarzy, więc rozstrzał jest dosyć spory. 10 000 na polskim rynku to już podobno bestseller.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Jaka strategia jest lepsza: pisanie ciągle nowych powieści, czy poprawianie i wysyłanie do wydawnictw tych samych historii?

Kiedy wracam do tekstu po dłuższym czasie, widzę błędy i rzeczy, które mogłabym udoskonalić. Zastanawiam się, czy jest sens wysyłać takie teksty kolejny raz. Jak to wygląda z perspektywy wydawnictwa?

Mi się wydaje, że tego samego nikt czytać nie będzie. Ale możesz poprawić i wysłać do innego wydawnictwa :P

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Czy jeśli wyślemy do wydawnictwa tekst i bardzo się nie spodoba, to trafimy na listę osób “spalonych”?

Przy odpowiedzi odmownej zawsze można spytać, czy można podesłać po poprawkach. Czasami redakcja sama to zaproponuje. Generalnie – pytać nic nie kosztuje, a zawsze można coś zyskać.

Cet dobrze prawi.

Pierwszy zaproponowany mi nakład to było 5k. I był to nakład stanowczo na wyrost, patrząc na warunki rynku fantastycznego. Potem cała seria poszła po 1k, czyli pięć książek zamknięto w tym pierwszym nakładzie. I uważam to za dobry ruch.

ANDO, jak dla mnie nowe. Poprawianie starych i nieprzyjętych to tylko z udziałem bet/redaktora, bo sama nie dasz rady odkryć wszystkich niedociągnięć czy miejsc, gdzie można coś zmienić. A jeśli już przysyłasz jeszcze raz to samo, to mocno odmienione i najlepiej do jeszcze niespalonych wydawnictw. Można zapytać, czy spalone przyjmą coś jeszcze raz, ale szczerze – na pęczki tam mają wiadomości, propozycji i książek w planie wydawniczym. Wątpię, że ktoś powie: jasne, przeczytamy ponownie.

Ja bym nie pytała o możliwość przysłania po poprawkach. Odmowa to odmowa. Jeżeli tekst ma mankamenty, które wydawnictwo uzna za takie do przepracowania, to dostajesz uwagi recenzenta i czas do poprawy albo dostajesz od razu redaktora.

Bravincjuszu, na sto procent nie da się wykluczyć istnienia takiej listy, ale myślę, że prędzej trafisz na nią za nękanie wydawcy czy inne dziwne zachowania, a nie za to, że jeszcze nie jesteś gotowy na publikację.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Zgadzam się, że samemu nie widzi się swoich błędów, więc poprawianie w kółko tego samego tekstu na własną rękę mija się z celem. lepiej pisać i wysyłać nowe i ewentualnie pokazać wydawcy coś starszego jak już zainteresujemy go czymkolwiek.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Albo mam deja vu, albo już była o tym dyskusja, rozpoczęta tym samym pytaniem.

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

Pablo026. Zgadza się, masz dobrą pamięć. Wtedy chodziło o to, co myślą na ten temat autorzy, teraz chciałam dowiedzieć się, jak to wygląda z perspektywy wydawnictwa.

Gdzie była ta dyskusja? Niektóre tematy na forum mają po kilkaset wpisów, więc można coś przeoczyć, jeśli nie jest się na bieżąco.

ANDO – OK ;)

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

Odświeżam wątek :)

 

Zamierzam wysłać do wydawnictw z literaturą dziecięcą trzy bajki od ok. 30 do 50 k. Czy lepiej wysłać je w jednym mailu, czy wydawnictwa wolą by przesyłać do nich pojedyncze teksty?

 

I drugie pytanie: ewentualne informacje o autorzy, streszczenia itp. wysyła się w treści maila czy w osobnym dokumencie tekstowym jako załącznik?

Meh, nawet zapomniałam, że wątek istnieje. Mam dobrą pamięć, ale krótką!

 

Wyślij w jednym mailu. Czy te trzy bajki mogą stworzyć razem zbiorek (czy coś je łączy)? Dobrze będzie zareklamować je wydawcy jako całość, chociaż mogą też oczywiście wejść w skład zbioru wielu autorów. Ich streszczenie też w jednym pliku, i ewentualny blurb również. Informacje o autorze również w pliku jako załącznik. Czyli finalnie: jeden mail, krótka wiadomość merytoryczna + informacja, co załączasz, i załączniki: bajki, streszczenie, opis (blurb), literackie cv.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dla pewności możesz też umieścić informacje o autorze w stopce dokumentu tekstowego.

Dziękuję za odpowiedzi:) To są trzy bajki dziejące się w różnym czasie, miejscu i z innymi bohaterami.

Okej, to nawet jeśli ich nic nie łączy i nie widzisz ich razem w jednej publikacji, IMO nie ma potrzeby o wszystkich pisać w osobnych plikach i wiadomościach. Wszystko zebrane razem ułatwi pracę recenzentom.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

smiley

Monique.M nawet nie wiesz, jak mi pomogłaś! Właśnie się zastanawiałam gdzie zadać swoje pytanie, a tu puff i w HP odpowiedni wątek pobudzony na nowo twoim komentarzem :)

 

Naz byłabym wdzięczna, gdybyś rozwiała moje wątpliwości w pewnej kwestii. Rozumiem, że czasopisma nie chcą publikować czegoś, co zostało już zaprezentowane gdzie indziej np. na blogach, czy forach takich jak ten portal. Mój problem/pytanie wygląda więc następująco:

Opublikowałam tutaj opowiadanie (około 25 tys. znaków), a później na jego bazie zbudowałam większą opowieść (ok. 80 tys. znaków). Tamten tekst trochę skróciłam i dodałam jeden wątek, ale z oryginalnego opowiadania pozostało przynajmniej 50% (zrobiłam z niego pierwszy rozdział tej większej opowieści). I tu pojawia się moje pytanie: czy w takim wypadku czasopismo nadal miałoby problem z ewentualnym przyjęciem tekstu? Skoro jego część była już gdzieś publikowana? A jeżeli tak to, jak bardzo musiałabym zmodyfikować tekst, aby w ogóle myśleć o wysłaniu go gdziekolwiek?

smiley

Ja nie Naz, ale to akurat łatwe pytanie. Wysyłając opowiadanie do magazynu, wyjaśnij w mailu, że fragment (1/8 tekstu, o ile zrozumiałam) został już opublikowany jako część innego tekstu – możesz załączyć link. W redakcjach też pracują ludzie, napiszą ci od razu, czy przyjmują tekst do recenzji, czy jednak dziękują. W zinach raczej nie będzie problemu, CF przyjmuje nawet teksty, które wcześniej w całości wisiały w internecie.

Zasada nie odnosi się do Nowej Fantastyki, która wymaga tekstu niepublikowanego w 100%.

www.facebook.com/mika.modrzynska

kam_mod wielkie dzięki za odpowiedź :) Tak się właśnie zastanawiałam czy mogę poinformować w mailu o tym fakcie.

I w sumie jeszcze dopytam: czy ta zasada odnosi się też do wydania książek? Zakładam, że to zależy od wydawnictwa, ale ciekawi mnie ta kwestia.

W zinach raczej nie będzie problemu, CF przyjmuje nawet teksty, które wcześniej w całości wisiały w internecie.

Eee... w czym?

I w sumie jeszcze dopytam: czy ta zasada odnosi się też do wydania książek? Zakładam, że to zależy od wydawnictwa, ale ciekawi mnie ta kwestia.

Również możesz informować w mailu, ale tu ryzyko jest już sporo większe, że ci podziękują. 

 

zinach raczej nie będzie problemu, CF przyjmuje nawet teksty, które wcześniej w całości wisiały w internecie.

Ziny to internetowe magazyny tworzone przez fanów i bezpłatnie udostępniane fanom. Ich pełną listę, regularnie aktualizowaną, znajdziesz tutaj. Dla początkujących twórców jest to świetny sposób do wypełnienia pustego CV oraz możliwość pierwszego spotkania z procesem redakcyjnym.

CF = Creatio Fantastica

www.facebook.com/mika.modrzynska

Kam_mod bardzo ci dziękuje za wyjaśnienia i uświadomienie mi, że chyba zmarnowałam jedną książkę, publikując ją kiedyś na blogu (szybko ją usunęłam, ale nic to nie zmienia). No, chyba że kiedyś, po wielu poprawkach i dużej ilości pracy, wydam ją sama (ale się na tym nie znam, więc pewnie nigdy do tego nie dojdzie). I spokojnie, nie mam na myśli vanity, o którym dużo się tu naczytałam ;)

Spoko, jak będziesz znaną autorką z wieloma wydanymi powieściami, to wydawnictwo wyda także to, co już opublikowałaś na blogu ;)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dobre, naprawdę dobre ;)

Zdarzają się książki będące publikacją z blogów. Kwestia tego, czy autor ma dużo fanów, którzy ją kupią, zazwyczaj działa na wydawcę ;) Książka to produkt jak każdy inny. Podobnie każdy wydawca jest trochę inny. Niektórzy chcą gotowy niepublikowany tekst, inni już sprawdzony, kolejni chcą tylko pomysł i towarzyszą przy tworzeniu. Dlatego można szczerze pisać i próbować. 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Naz dzięki za odpowiedź i cenne informacje :)

Czyli szczerość i jeszcze raz szczerość – jak w życiu. Może kiedyś skuszę się coś wysłać i wtedy od razu napiszę, że gdzieś tam to kiedyś wisiało. Najwyżej odrzucą.

A mój blog jest (i w sumie od początku był) tylko takim zapleczem tekstów – ani go nie promuje, ani właściwie nikomu o nim specjalnie nie wspominam (głównie rodzinka wie).

Kasjopeja – czasem nie musisz być znaną autorką, żeby Ci opublikowali coś z bloga, ale ten blog musi odnieść sukces. Bodajże 50 twarzy Greya wzięło się z fanfikowego bloga.

http://altronapoleone.home.blog

drakaina dzięki za informację :) W moim przypadku raczej (nigdy nie mów nigdy) tak się nie stanie. Blog jest zupełnie pobocznym projektem, który założyłam pod wpływem chwili. Dbam o niego, gdy tylko mogę, ale czasem nie starcza mi czasu nawet na niezbędne poprawki. Może kiedyś się to zmieni, ale w najbliższej przyszłości (a nawet dalszej) nie przewiduję. Niemniej jednak dzięki za informację, bo wydaje się niezwykle przydatna :)

Do napisania tutaj zbierałem się od pewnego czasu... W sumie blokowało mnie dokładnie to samo, co przed założeniem samego konta na NF (tl;dr – wewnętrznie sprzeczne połączenie chęci wyjścia z szuflady z przekonaniem, że moja pisanina jest kiepska i muszę nad nią dalej pracować zanim ją komukolwiek pokażę) – ale do licha w końcu trzeba.

Idąc od góry listą moich pytań i wątpliwości:

 

Czy jest sens bawić się w zbiory opowiadań? – Nie ukrywam, mam problem z dłuższymi formami. Swoją przygodę z fantastyką zacząłem od “Zapachu szkła” Ziemiańskiego, a lwią część mojej biblioteczki stanową podobne antologie. Podobnie z pisaniem – do tej pory najlepiej się czułem przy tworzeniu krótkich tekstów. Pierwsze “dłuższe” (38-40k znaków) opowiadanka powstały dopiero niedawno, jako wprawki do powieści. jakiś czas temu (pod koniec czerwca) zebrałem liczącą ~236k znaków całość  do kupy i posłałem do kilku wydawnictw... Odpowiedź dostałem jedynie z SQN-u, w postaci bardzo treściwego “zbiorów nie przyjmujemy”. Teoretycznie wiem, że jeszcze nie minął ten standardowy czas trzech miesięcy, ale nie robię sobie wielkiej nadziei na jakąkolwiek odpowiedź.

 

Zakładając, że do końca września nie dostanę odpowiedzi, plan polega teraz na ponownym przegryzieniu się przez całość i jej poprawieniu (bardzo mnie cieszy tutaj pomoc zacnych ludzi z Poczekalni :) )... I co dalej? Słać ponownie do tych samych wydawnictw, czy szukać nowych? Nieco wyżej wypunktowaliście, że mogą nie chcieć dać drugiej szansy już odrzuconemu zbiorowi – ale z drugiej, zastanawia mnie, czy przy otrzymywanej ilości propozycji wydawniczych, pracujący tam redaktorzy będą w ogóle pamiętać tekst sprzed ponad kwartału.

 

Kwestia “CV” – tutaj jestem mocno w kropce. Przez kilka lat miałem nadzieję zdobyć jakiekolwiek punkty poprzez konkursy literackie... I powiedzmy, że sukces tutaj był mocno połowiczny. Listę zinów znalazłem, zastanawiam się, czy nie spróbować uderzyć w tamtą stronę. I tutaj jest zasadnicza część pytania – jak mam “sprzedać” swoje wcześniejsze osiągnięcia? Czy, dla przykładu, w zgłoszeniu opowiadania zaznaczać, że zdobyło ono wyróżnienie w konkursie (co brzmi IMHO strasznie pretensjonalnie)?

Czy jest sens bawić się w zbiory opowiadań?

Jeśli jesteś debiutantem, to w poważnych komercyjnych wydawnictwach nie. Musiałbyś napisać kilka genialnych tekstów, które na dodatek zostałyby zauważone. Pomyśl na początek raczej o udziale w konkursach, wysyłaniu pojedynczych tekstów do antologii i zinów itd. Jeśli się spodobasz, masz szanse na zbiór opowiadań w projektach w rodzaju Fantazmatów, bo w tej chwili ludziom bez wielkich nazwisk nikt inny zbioru nie wyda.

 

Słać ponownie do tych samych wydawnictw, czy szukać nowych?

Pierwsze – nie, strata czasu, bo albo w ogóle nie przyjmują, albo odrzucili i drugi raz poprawionego debiutanta czytać nie będą. Jeśli przez “nowe” rozumiesz vanity – w ogóle sobie daruj, bo owszem, będziesz miał nawet papier, ale będziesz miał też w plecy na starcie.

 

Kwestia “CV” – tutaj jestem mocno w kropce. Przez kilka lat miałem nadzieję zdobyć jakiekolwiek punkty poprzez konkursy literackie... I powiedzmy, że sukces tutaj był mocno połowiczny

Nie wiem, co oznacza “mocno połowiczny sukces w konkursach”, ale zakładam, że plus minus: nie udało się [edit: z dalszego ciągu wynika, że dostawałeś co najwyżej wyróżnienia, a publikacji nie było, ergo pytanie: co to były za konkursy?]. Same konkursy dla poważnego wydawcy nie są żadnym afrodyzjakiem, liczy się publikacja, bo konkurs to może zorganizować wiejski dom kultury albo choćby i ten portal – i jeśli za konkursem nie idzie sensownie zredagowana antologia o jakimś zasięgu, zapomnij. Nikogo nie będzie obchodziło, że wygrałeś konkurs o złote pióro powiatowej biblioteki, a nawet pomniejszego klubu fantastyki. Wyróżnienie w dużym, poważnym konkursie – to już jest coś, ale w światku fantastycznym tego jak na lekarstwo, a większość ma później publikacje.

 

Mówiąc brutalnie szczerze: na razie nie masz literackiego CV, więc nie ma co ściemniać, że je masz i pakować osiągnięciami, które na profesjonalnym rynku nic nie znaczą, nawet jeśli niszowo jakieś znaczenie mają. I tu wracamy do punktu pierwszego, w związku z czym kilka podpowiedzi:

– pisz tutaj, korzystaj z rad, bo w krótkim czasie możesz się bardzo dużo nauczyć, pod warunkiem, że weźmiesz komentarze do serca (nie gubiąc jednak przy tym własnego ja)

– komentuj innych (!!!!!), bo na razie poza swoimi tekstami zajrzałeś do raptem dwóch innych, nie bój się komentować teksty starych wyjadaczy i piórkowiczów, bo oni Ci więcej pomogą niż inne świeżynki, a portal działa na zasadzie altruizmu wzajemnego: nikt nie będzie poświęcał dużo czasu komuś, kto jest skupiony wyłącznie na sobie. Masz już niezłe komentarze, więc pokaż się innym pod ich opowiadaniami, a na pewno zyskasz więcej czytelników

– bierz udział w portalowych konkursach, nawet jeśli ich nie wygrasz, sporo osób przeczyta i skomentuje Twoje teksty

– wrzucaj opowiadania na betalistę i aktywnie pracuj z betującymi

– próbuj sił w zinach i zewnętrznych konkursach i naborach, teraz jest akurat trochę na sf, choć jeden kończy się pojutrze (w HP jest wątek o aktualnych konkursach literackich, zajrzyj tam)

http://altronapoleone.home.blog

Mówiąc brutalnie – jedno wyróżnienie (formalnie rzecz biorąc, trzecie miejsce) we Wrocławskich Kryształowych Smokach, organizowanych przy okazji lokalnych Dni Fantastyki. “Publikacją” było zamieszczenie tego w konwentowej broszurce, więc, mówiąc wprost, tyle co nic.

Komentowanie innych zaczynam już teraz :) Mówiąc wprost, do wczoraj czułem się tutaj mocno niepewnie... Swoje pisanie uważam za co najwyżej przeciętne, inne opowiadania podczytywałem, ale wolałem się nie wychylać z komentarzami i uwagami – słowem, byłem słownikowym przykładem lurkera. Na szczęście komentarz Wilka trzepnął mnie w głowę i uświadomił, że to i owo robiłem źle.

 

Za porady również dziękuję, pora w takim razie zmodyfikować plan... I chyba nawet wiem, od czego zacząć :)

No, akurat Kryształowe Smoki to nie jest całkiem nic, choć nadal niszowe, ale Fantazmaty chyba będą wydawać kolejne antologie, więc poczytność wzrośnie [Edyta: nie będą]. Niemniej może trzeba było to zaznaczyć od razu w poście z pytaniem? I wrzucić w swoją wizytówkę portalową. Pewnie, dla wydawnictwa to ciągle mało, ale sam widzisz, jaki błąd popełniasz w autoprezentacji: jak masz rozpoznawalny sukcesik, to piszesz tak, jakbyś dostał nagrodę pocieszenia w konkursie szkolnym, a redaktor będzie jeszcze brutalniejszy ode mnie ;) Ale ponieważ sama jestem lepsza w promowaniu innych niż siebie, to rozumiem.

Nie mam teraz czasu czytać tekstów, ale zerknęłam już wcześniej na komentarze – i są całkiem przyzwoite jak na świeżynkę. Tak że moje rady zostają w mocy. Sama lurkowałam dwa lata, więc zasadniczo postawę rozumiem, choć miałam to szczęście, że zaczęłam tu od konkursu, a konkursy są czytane bardziej. W tej chwili trwa jeden, a następny na horyzoncie – więc spróbuj się tam pokazać.

 

 

PS. Wklejam raz jeszcze radę nr 1, bo mi zjadło kawałek

– pisz tutaj, korzystaj z rad, bo w krótkim czasie możesz się bardzo dużo nauczyć, pod warunkiem, że weźmiesz komentarze do serca (nie gubiąc jednak przy tym własnego ja)

http://altronapoleone.home.blog

ale Fantazmaty chyba będą wydawać kolejne antologie, więc poczytność wzrośnie [Edyta: nie będą].

Drakaino, możesz rozwinąć czego konkretnie tyczy się “nie będą”?

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Tego, że dowiedziałam się z pierwszej ręki, że nie będą ;) Do udzielania bardziej szczegółowych informacji nie mam uprawnień...

http://altronapoleone.home.blog

Nie będą wydawać antologii Kryształowych Smoków, nie antologii w ogóle.

www.facebook.com/mika.modrzynska

A to – tak. Oczywiście.

http://altronapoleone.home.blog

OK. Pierwotnie zabrzmiało to nieco dramatycznie.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

:)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Hej, Astraph.

Jaka jest tematyka twojego zbioru? 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Drakaina – Dzięki za dobre rady :) Z konkursami się zapoznałem, do Zamiany przyznam się szczerze nie mam zupełnie pomysłu... Może coś wpadnie do głowy jak będę czytał już podesłane zgłoszenia. :) Za komentowanie innych się już biorę – nie ukrywam, że stresa mam tu bardzo podobnego jak przy wrzucaniu swoich tekstów. ^^’

Dzięki za info o Kryształowych – przyznam szczerze, że nie byłem pewien rangi tego konkursu. Notkę autorską postaram się w tym tygodniu dokleić do profilu.

 

 Naz – Nie planowałem żadnej konkretnej tematyki. Zebrałem do kupy swoje (IMHO oczywiście) najlepsze teksty, skompilowałem je w jeden plik, wysłałem. Zawsze lubiłem takie miszmaszowe zbiory – zacząłem od “Zapachu Szkła” Ziemiańskiego, bardzo lubię też Pilipiukowe “2386 kroków” (czy sympatia do Wielkiego Grafomana to dalej obciach?) - więc pomysł nie wydawał się być całkowicie poronionym.

Z perspektywy chyba się wygłupiłem, trzeba było albo pomyśleć nad wspólnym mianownikiem tematycznym, albo pójść w ślady Sapkowskiego i Pratchetta i postawić na jakiś jeden setting, który łączyłby wszystkie te opowiadania.

Na chwilę obecną idę w tę drugą opcję. Od jakiegoś roku siedzę nad własnym podejściem do heroic fantasy,  zauważyłem, że pisanie krótkich, osadzonych w nim, opowiadań bardzo pomaga przy “fleshing out” całości. 

Są konkretni wydawcy przyjmujący zbiory opowiadań, ale istotny jest chociażby gatunek (patrz: na przykład zbiór Anny Marii Wybraniec, zbiór Basi Mikulskiej); na dniach rzuciło mi się w oczy, jak przeglądałam strony wydawców, że gdzieś przyjmują konkretnie zbiory. Myślę, że obecnie to nie jest duży problem wydać zbiór, większym jest odnaleźć dla siebie konkretną niszę czy przebić do danego molocha nazwiskiem.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Jak długie powinno być opowiadanie, aby mogło zostać wydane osobno a nie w zbiorze? Chodzi mi o tekst raczej nie kierowany do najmłodszego czytelnika, gdzie ilustracji więcej niż tekstu.  Mam pewien pomysł i nie wiem na ile byłby możliwy.

Co to znaczy “osobno”? Jako książka z jednym opowiadaniem? Raczej nikt tego nie wyda, dopóki nie zgarniesz paru bardzo prestiżowych nagród ;) Nawet mikro– czy minipowieści nie chodzą wydawniczo, czyli takie rzeczy między 100 a 400k znaków mniej więcej.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję, drakaino. Dobrze wiedzieć.

Prędzej pójdzie zbiór niż jedno opowiadanie, tak jak drakaina pisze, a jeśli jedno, raczej musiałoby urosnąć do rozmiaru co najmniej mikropowieści. Moja książka z tego roku to mikropowieść, nieco ponad 200k, a więc wydać się da. Tyle że akurat seria, z której skorzystałam, jest bardzo niewydatkogenna dla wydawcy, dostępna właściwie jedynie w jego sklepie ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Co prawda nie jestem ekspertem w tym temacie, ale wydaje mi się, że Azjan chodziło o taką książeczkę dla małych dzieci. W większości takich książeczek to ich długość jest naprawdę mała, często zakwalifikowałyby się nawet bardziej jako szort niż opowiadanie. Długość napewno zależy tutaj od wieku dzieci, dla tych najmłodszych to często jest nawet jedna krótka rymowanka na całą książeczkę, wydaje mi się że to trzeba sprawdzić mniej więcej jakiej długości są te wydane.

Oluto, chyba wręcz przeciwnie:

 

Chodzi mi o tekst raczej nie kierowany do najmłodszego czytelnika, gdzie ilustracji więcej niż tekstu.

http://altronapoleone.home.blog

Aaaa źle przeczytałam XD Ostatnio mam coraz mniej czasu i jak staram się odpowiedzieć na szybko, takie kwiatki wychodzą. 

Prosiłbym o radę w sprawie propozycji wydawniczej.

Jest to powieść (mikropowieść?) na ok. 200 tysięcy znaków. Jej akcja ma miejsce w połowie lat 90-tych na polskiej prowincji. Fabuła koncentruje się wokół jednego, nadprzyrodzonego zjawiska, które mocno wpływa na życie pewnej rodziny. Sporo miejsca poświęcam na opisanie trudnych relacji między jej członkami – zmagają się oni z osobistymi problemami i zaburzeniami. Narrator towarzyszy ośmioletniemu chłopcu. Zdarzenia prezentowane są z jego, dziecka, perspektywy.

Jest przyciężko, ale nie ,,patologicznie”. Starałem się ukazać mały wycinek prowincjonalnej rzeczywistości tuż po transformacji ustrojowej.

 

Zakładam, że jakość pisaniny jest dla wydawnictwa sprawą kluczową. Ale tak poza tym ciekaw jestem, czy taka historia, utrzymana w nurcie realizmu magicznego, ma szansę zainteresować wydawców? Co z objętością? Pierwotna wersja tekstu była dłuższa o kilkadziesiąt tysięcy znaków, ale mocno ją pociąłem, żeby zdynamizować akcję.  

Ale tak poza tym ciekaw jestem, czy taka historia, utrzymana w nurcie realizmu magicznego, ma szansę zainteresować wydawców?

Jeden rabin powie tak, drugi powie nie. Wyślesz, to się dowiesz, my ci możemy co najwyżej powróżyć z fusów ;) Nigdy nie wiesz, kto przeczyta twój tekst i jakie decyzje podejmuje wydawnictwo (np. Jacek Łukawski wysłał fantasy do wydawnictwa, które żadnej fantastyki nie wydawało i akurat trafił w moment, gdy SQN postanowiło rozszerzyć ofertę i szukali sagi. Podobnie ja podpisałam umowę na romans z wydawnictwem, które wydaje książki dla dzieci, młodzieży i poradniki).

 

Chociaż jej długość i gatunek robią ci pod górkę. Masz gdzieś te fragmenty, które wycinałeś?

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dziękuję za odpowiedź, Kam!

Chociaż jej długość i gatunek robią ci pod górkę. Masz gdzieś te fragmenty, które wycinałeś?

Pozwól, że odpowiedź będzie trochę na około i przydługa:

Dałem się skusić na płatną recenzję tej mojej powieści. Zleciłem ją poważniej wyglądające firmie, która chwaliła się bogatym portfolio.

Z efektów byłem zadowolony baaardzo umiarkowanie. Dlaczego? Tekst oddałem do recenzji jakiś rok temu. Od tamtego czasu, głównie dzięki Waszej, portalowiczów, chłoście, raczej podciągnąłem się warsztatowo. Z pewnością na tyle, by dostrzec w moim tekście sporo słabizn, na które recenzent w ogóle nie zwrócił uwagi. No właśnie – cała ta recenzja była takim poklepaniem po plecach na zasadzie: ,,No słuchaj, ciekawa rzecz, dobry koncept, możliwe, że gdzieś to wydasz, masz na to szanse w jakimś małym lub średnim wydawnictwie. Ale tutaj podpicuj, tutaj przytnij, tu troszkę zmień, to szanse będą większe. Jakieś pytania?".

W mailu zwrotnym zwróciłem uwagę na to, że jedna z postaci, dość istotna dla fabuły, w ogóle nie została w recenzji zauważona. Odpowiedziano mi w stylu: ,,A, no tak, faktycznie, umknęło mi to. Dobra postać, dobra. Ciekawa." No i tak... Wychodzi więc na to, że zapłaciłem głównie za próbę poprawienie mi humoru, a nie za szczerość do bólu, na którą liczyłem. Ale mniejsza z tym.

Tak czy siak, dwie najbardziej krytyczne obserwacje, zawarte w recenzji, poparła również inna osoba, która przeczytała powieść. Chodzi o zbytnie dłużyzny i momentami niejasne motywacje postaci.      

Mam pierwotną wersję tekstu, ale te wycięte fragmenty, oprócz tego, że wypadają słabiej (mam nadzieję) na tle reszty, którą w zasadzie napisałem od nowa, dodatkowo niewiele wnoszą do fabuły i są nieco ,,od czapy". A to dlatego, że zmieniłem nieco postacie. Pod nóż poszło sporo obserwacji i zachowań, które pasowałyby do osób o innym temperamencie i charakterze. 

Adam, objętość to duża słabość, są wydawcy, którzy np. nie przyjmują propozycji poniżej 10 arkuszy. Ani mikropowieści, ani realizm magiczny to nie są “chodliwe” sprawy, zwłaszcza gdy dopiero się próbuje zdobyć dorobek. No bo wydawca nie ma w ten sposób żadnej gwarancji na tę inwestycję. Wydawanie to biznes, IMO mało jest wydawców-hobbystów, co ryzykują, zwłaszcza teraz, w kryzysie. A u tych hobbystów też zazwyczaj nic się nie zarabia, a promka żadna ;) Co nie znaczy, że nie masz władować tej propozycji do każdego wydawcy, do którego tylko warto, bo wszystko może się zdarzyć, tak jak Kam napisała.

Ale też uważam, że nie jest dobrze rzucać się na pierwszą lepszą ofertę, bo oferty bywają głodowe. Ja też ostatnio rozesłałam obyczaj z nutami weirdu i realizmu magicznego, i też nie dobiegł do mitycznych 10 arkuszy. Jedno wydawnictwo chciało, ale warunki bardzo słabe, inne powiedziało mi, że teraz nie da rady z tą pozycją (a to już jakiś promyczek, bo nie napisali, że jest do kitu, że za krótka itp.), czekam na kolejne.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dzięki, Naz. Dopieszczę tekst do maksimum i roześlę.

 

inne powiedziało mi, że teraz nie da rady z tą pozycją (a to już jakiś promyczek, bo nie napisali, że jest do kitu, że za krótka itp.)

O, to by już było coś. Krótka informacja zwrotna. Ale podobno wydawnictwa  z reguły nie informują o odmowach. Nic dziwnego, propozycji mają pewnie masę.

Nowa Fantastyka