Cześć
Pewnego, pięknego, letniego dnia gdzieś w głębi zachodniej części Hrabstwa Lincoln w USA, grupa naukowców stała wokół panelu zarządzania.
Dlaczego wszystkie fajne akcje muszą zawsze dziać się w US of A? :/ Tylko pięknych miejsc na świecie :/.
Były tu przechowywane wiernie odtworzone kopie zwierząt, naturalnie występujących w różnych częściach planety. Zwierzęta te były robotami zdolnymi do żywienia się, rozmnażania i myślenia na wiele wyższym poziomie, niż ich naturalne odpowiedniki.
yyy…, to “który jest synem kogo?” – w sensie: zwierzęta były robotami i miały swoje wierne kopie, które były… czym? Coś się posypawszy w tej logice ;].
Zwierzęta te były robotami zdolnymi do żywienia się, rozmnażania i myślenia na wiele wyższym poziomie, niż ich naturalne odpowiedniki.
Może “odżywiania się”? Za to rozmnażanie na wiele wyższym poziomie brzmi naprawdę intrygująco :].
– Właściwie roboty nie mają najmniejszych szans na ucieczkę z przechowalni, nasze zabezpieczenia są chyba wystarczająco zaawansowane, aby coś, co sami stworzyliśmy, ich nie przegryzło. Prawda?
Na 100% nie oglądał Parku Dżurajskiego :P.
Wszyscy znajdujący się w pokoju, prędko z niego wybiegli. Wnet zrozumieli, co się stało, roboty uciekły.
Był kiedyś taki kawał o anemiku pracującym w zoo przy karmieniu żółwi. Tylko tam puenta nie waliła tak od razu po oczach. Można prosić odrobinę suspensu? :D
a właściwie ich ciała leżały poćwiartowane na podłodze, naukowcy rozejrzeli się w pośpiechu i zauważyli sprawcę śmierci strażników. Był to jeden z wytworów szefa działu – fandys groźny kotowaty, stworzony do zabijania, wyposażony w wiele kłów i kolców, które ułatwiały mu zadanie.
Nope, ćwiartuje się ostrzami. Kolcami i kłami to mógł sobie najwyżej porozrywać, rozszarpać itd. Za to nazwa stwora – naprawdę fajna i nietuzinkowa :D. Podoba mi się. Trochę się nie spina z tą “wierną kopią”, ale nie marudzę, tylko czytam dalej :D.
Robot nagle skoczył w stronę badaczy, jeden z nich został powalony, a zwierzę rozpoczęło zabijanie.
Bardzo oszczędny opis. Trochę w stylu: przewrócił się i zdech. Aż się prosi o odrobinę szczegółu.
Było tam wiele osób, w tym wysoko postawieni managerowie, jeden z nich wystąpił i powiedział do wszystkich roztrzęsionym i zaniepokojonym głosem:
Ci to się zawsze potrafią ustawić. Korpokanalie :P.
– Niestety spełniły się nasze najstraszniejsze koszmary. Jeden z potworów stworzonych na potrzeby armii, odkrył jak wysłać całą swoją energię w powietrze, aby uwolnić roboty. Zrobił to. Rozesłał po ziemi impuls, który zniszczył całą elektronikę, w tym zabezpieczenia, co pozwoliło na ucieczkę wszystkich obiektów.
Ok, wysłał impuls, który zniszczył całą elektronikę. Tylko dlaczego nie zniszczył elektroniki w robotach i dlaczego laboratorium działało dalej?
– Moglibyśmy może jakoś poradzić sobie z tymi maszynami – odpowiedział Robotyk Przemysław Suski.
Jakaś rodzina z Markiem? Jak tak, to się nie dziwię, że się skończyło katastrofą. Plus za realizm :D.
Po tych słowach mężczyźni się rozeszli w różne strony, znikając z wolna w czeluściach korytarzy. Ryan wyszedł z pokoju na surowy korytarz o zimnych i pustych ścianach z odrapanego betonu.
Ten kawałek i dalej – bardzo fajnie wyszło. Plastyczny opis, sporo szczegółów, całkiem niezłe zarysowanie klimatu – me gusta :D.
Utwór ten opisywał wszystkie poznane do 2050 roku roboty oraz rośliny (warto zaznaczyć, że mamy rok 2137).
Rok papieski :>?
Utwór ten opisywał wszystkie poznane do 2050 roku roboty oraz rośliny (warto zaznaczyć, że mamy rok 2137). Uwagę naukowca przykuł szczególnie jeden egzemplarz. Był to na 30 metrów wysoki i na 40 długi robot wyglądający jak ogromny mechaniczny żółw z rogami opisany był tak:
Ten egzemplarz rozwala cały opis. Ma się wrażenie, że gość stoi przed 30 metrowym egzemplarzem tego utworu :P. Może osobnik/okaz/model?
Już chwilę później to stworzenie wyszło na polanę, wtedy było już wiadome, iż bohaterowie zostali wywęszeni przez owego robota, o którym jeszcze niedawno czytał Ryan.
Plot-twist z foreshadowem – dobre :D.
Generalnie całkiem fajnie mi się to czytało. Warsztat musisz trochę [mocno ;P] podszlifować, ale pomysły są, a to najważniejsze. Kilka naprawdę niezłych opisów. Kilka naprawdę suchych i po łebkach.
Chętnie przeczytam ciąg dalszy.
pozdro
M.
kalumnieikomunaly.blogspot.com/