- Opowiadanie: fanthomas - Urban sadness

Urban sadness

"Wyludnione ulice, opuszczone domy, opustoszałe wnętrza kawiarni oraz mieszkań – a w tym wszystkim człowiek, bardzo często osamotniony, pozostawiony samemu sobie, pogrążony w myślach i nostalgii. Dziś wszyscy jesteśmy jak z obrazów Hoppera"

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Urban sadness

 

Niedaleko baru znajduje się szkoła tańca. Z niewiadomych przyczyn wieczorem lgną do niej bezdomni. Dotykają szyb, jakby mieli nadzieję, że ogrzeje ich światło płynące z wewnątrz. Nieco dalej dwóch żebraków prosi o jałmużnę. Rzucam im parę groszy. Wylewnie mi dziękują, chcą złapać za rękę, ale im się wyrywam. 

Po drugiej stronie ulicy stoi prostytutka. Otacza ją gromada manekinów, których twarze bez wyrazu nigdy nie osiągną spełnienia. Kobieta mnie widzi i gestem próbuje zachęcić, bym się zbliżył, ale nic z tego. Idę dalej. Mijam kudłatego osobnika, który podryguje w ciemnym kącie. Dolatuje mnie okropny smród, więc nie zatrzymuję się ani na chwilę, by lepiej mu się przyjrzeć.

Wreszcie docieram do baru. Zamawiam to, co zwykle, a barman o ciemnych oczach kładzie przede mną szklankę z napitkiem. Rozglądam się. W rogu przy stoliku siedzi para, ale wyglądają jakby każde z nich przebywało w innym świecie. W ogóle się na siebie nie patrzą, obserwują pustkę. Mężczyzna próbuje pogładzić kobietę po włosach, ale ona szybkim ruchem odtrąca jego dłoń. Odwraca głowę i spogląda na mnie. Uciekam wzrokiem i odruchowo przykrywam kapeluszem szklankę z napojem. Nie chcę, żeby ktoś widział, że piję.

Mam wrażenie, że zbliża się do mnie, ale w ostatniej chwili rezygnuje i wychodzi. Nie idę za nią. Nie czuję się wystarczająco silny, by ją pocieszać. Teraz w barze przebywa trzech samotnych mężczyzn. Ten przy stoliku wpatruje się w swoje dłonie, barman udaje, że wyciera ladę, a ja biorę łyk napoju. Okazuje się, że to woda, ale im dłużej ją piję, tym bardziej gorzki ma smak.

Opuszczam bar. Zostawiam pozostałych, by mogli w spokoju pomilczeć.

Wracam do budynku, w którym mieszkam. Wchodzę po spiralnej klatce schodowej. Wreszcie docieram do swojego mieszkania, przekręcam klucz i otwieram drzwi. Wita mnie znajomy nieokreślony zapach. W ciemności dostrzegam zarys kobiecej sylwetki, ale bardzo szybko orientuję się, że to jeden z manekinów, który znalazłem w śmietniku i z jakiegoś powodu przytargałem do mieszkania. Pewnie chciałem mieć namiastkę drugiej osoby koło siebie. Wydawało mi się, że postawiłem manekina w innym miejscu, tuż przy ścianie. Jakby sam przydreptał do okna, by móc przez nie spojrzeć na gwiaździste niebo. Odsuwam go na stare miejsce. Nie chcę by Ona widziała obok mnie inną kobietę, nawet zupełnie nieprawdziwą.

Biorę pędzel i zaczynam malować. Ręka sama wie, jakie ruchy nakreślać, by wydobyć coś z niczego. Już po chwili dostrzegam sylwetki kobiety i mężczyzny, rozdzielone szybą, w której odbija się morze i niebo. Ona patrzy na jedno, on na drugie, ale nie dostrzegają się nawzajem. Nie ma w tym żadnej historii, jedynie pewna emocja, która utknęła w obrazie. Zarys skończony, jutro będę mógł dopieścić całość i nadać abstrakcji pozory realności.

Wracam do okna. Widzę, jak kilka zakapturzonych postaci kopie bezdomnego. Być może to jeden z tych, którzy stali pod szkołą tańca. Krzyczę na nich, ale nie reagują. Po chwili ich sylwetki tracą wyrazistość, aż w końcu zamieniają się w nicość.

W jednym z okien w budynku naprzeciwko pali się światło. W pomieszczeniu znajduje się kobieta. Wydaje mi się, że patrzy w moim kierunku, lecz równie dobrze może po prostu spoglądać na ulicę. Łączy nas pewien rytuał. Co noc o tej samej porze stajemy przy oknie i spoglądamy na siebie. Znajdujemy się tak blisko, a jednocześnie tak daleko. W innych światach, ale równie pustych.

Mógłbym jutro pójść do niej i wyznać, co czuję, ale tego nie zrobię. Przez cały dzień będę malował, a wieczorem opuszczę mieszkanie i zacznę szwendać się po ulicach. Minę szkołę tańca i tłum bezdomnych, dwóch żebraków, prostytutkę i czczące ją manekiny oraz kudłatego stwora, wijącego się w ciemności. Na koniec udam się do baru, czegoś się napiję, a potem wrócę do siebie, stanę przy oknie i poczekam, aż ona zrobi to samo. I będziemy tak patrzeć na siebie z oddali. 

Moja miłość.

Moja samotność.

Wszystko i nic. 

Jutro i dziś.

Koniec

Komentarze

Fanthomasie, zobaczyłam człowieka żyjącego według pewnego rytuału. Człowiek ten dostrzega identyczność kolejnych dni, tudzież szereg postaci, które istnieją obok siebie i niezmiennie trwają tak dzień po dniu. Szkoda, że pokazałeś tylko ten szczególny fragmencik miasta opanowany przez ludzi z marginesu – wszak nie wszędzie jest tak, jak to opisałeś.

 

a bar­man o ciem­nych oczach kła­dzie przede mną szklan­kę z na­pit­kiem. → …a bar­man o ciem­nych oczach stawia przede mną szklan­kę z na­pit­kiem.

Gdyby barman położył szklankę z napitkiem, cały napitek wylałby się ze szklanki na blat.

 

W ogóle się na sie­bie nie pa­trzą… → W ogóle na sie­bie nie pa­trzą

 

a ja biorę łyk na­po­ju. → a ja wypijam łyk na­po­ju.

Łyków się nie bierze.

 

że po­sta­wi­łem ma­ne­ki­na w innym miej­scu… → …że po­sta­wi­łem ma­ne­ki­n w innym miej­scu

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy a całościowo tekst bardziej na plus, czy minus? Mam świadomość, że to tylko fragment, ale liczę, że choć częściowo udało się ten melancholijny klimat zbudować.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Fanthomasie, nie odważę się powiedzieć czy tekst jest bardziej na plus, czy na minus, albowiem obawiam się, że mogłam nie zrozumieć Twoich motywacji. Jak sam mówisz to tylko fragment, a mając tylko tyle, nie podejmę się jego oceny.

Dodam jeszcze, że ja tu nie widzę żadnej melancholii, dostrzegam jedynie beznadzieję egzystencji postaci, które nie czynią nic, by cokolwiek zmienić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interpretacja zależy pewnie od czytelnika. No nic, nie wszystko musi wypaść, tak jak się chciało.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Pokazujesz swojego bohatera na tle żałosnych, budzących litość postaci: bezdomnego, prostytutki, jakiegoś kudłatego, śmierdzącego osobnika, którego nawet nie nazywasz człowiekiem. Bohater wchodzi do baru, zamawia napitek, wraca do domu, maluje. Czyli ma dom i dość kasy na picie i farby. Przy takim zestawieniu trudno się przejąć samotnością bohatera i jego niespełnioną miłością. Ba, przy takim zestawieniu bohater wydaje się nieco egoistyczny, skoncentrowany na swojej samotności, której próbuje zaradzić i jednocześnie nie dostrzegający tego, że przecież nie ma tak źle, chociaż ta informacja wręcz wali po oczach.

Może widziałeś go inaczej, ale nie rozwinąłeś postaci, więc, tego…

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ogólnie pisałem ten tekst będąc zainspirowanym obrazami Hoppera, oczywiście tu i ówdzie wetknąłem lekko surrealistyczne nawiązania, więc całości nie można traktować całkiem serio, a raczej jako wycinek świata, w którym dominuje samotność i niezrozumienie, a ludzie są dla siebie obcy. Stąd też postawa głównego bohatera, ale fakt, w tak krótkim wycinku nie udało mi się go odpowiednio przedstawić, ani innych postaci. I teraz sam nie wiem, czy źle to przedstawiłem, czy po prostu ten zamysł nie jest tak oczywisty jak się wydaje.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Oni wszyscy są odmieńcami. Wszyscy cierpią i nie umieją wyjść poza schematy, które ich krzywdzą.

Jak to u Ciebie jest plastycznie i obrzydliwie;)

Lożanka bezprenumeratowa

Obrzydliwie? Tym razem to chyba nie tak bardzo :)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Widzę beznadzieję szarej codzienności, nie dostrzegam obrzydliwości, ale fantastyki też nie.

Hmm, ciekawa wprawka, ale trochę brak mi jasnego kierunku. Jak na miejską melancholię zdaje mi się nieco zbyt statyczne i brakuje odrobiny więcej poezji, siąpiącego deszczu. Jak na naturalizm miejski to bohater jest trochę za bardzo ponad to, idzie na dół jak turysta. 

 

Ale na pewno pasuje pod kawałki Ulvera albo Bohrena.

Wita mnie znajomy PRZECINEK nieokreślony zapach.

Obraz i manekin w mieszkaniu są dla mnie mocniejszą częścią, za to kopanie bezdomnego wydaje mi się nieco tanie, a ten rytuał spoglądania nieco sztuczny.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Cześć,

 

Już po pierwszych kilku zdaniach wszedł mi do głowy szlagier z mojej młodości:

https://www.youtube.com/watch?v=9itfEdJG7ig [18+]

 

Jest klimat, jest wyraźny bohater, jest ciekawa sceneria. Teraz trochę rozwinąć fabułę i wyjdzie z tego niezła historia. 

 

pozdro

M.

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

No, jest to ciekawy, choć trochę smutny obrazek. Szkoda, że nic więcej, bo inspirację miałeś zacną.

Może rozwniesz to w pełnoprawny szorciak? Czytałabym.

Ten shorcik jest jak obraz, o którym wspomina. Nie ma w nim historii, lecz jest emocja. Nie ocenia, nie moralizuje, skłania do refleksji. Trochę smutny, trochę melancholijny i bardzo udany.

Ośmiornica dzięki, w końcu ktoś trafił idealnie w to, o co mi chodziło. Obrazu nie da się zamienić w powieść, czy nowelę, bo jeśli widzimy jakąś scenę uchwyconą na obrazie, to możemy domyślić się, co było wcześniej albo później, ale jeśli dołoży się za dużo, to ta jedna scena przestanie mieć znaczenie w kontekście całości. Dla mnie ten tekst jest właśnie takim obrazkiem, w pewnym sensie zamkniętą historią, a tego, co było wcześniej i co będzie później można się tylko domyślać.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Jest tu dobrze uchwycony klimat obrazu Hoppera, jego melancholijno-pusty nastrój, rozlewający się na całe miasto i całą opowieść. Czytelnik jednak – spragniony konkretnie nakreślonego bohatera i akcji – nie będzie chciał się za bardzo zanurzać w tę melancholię i pozostanie lekko zawiedziony. Ja jestem gdzieś pośrodku. Spodobało mi się to namalowane płótno, ale wolałabym wyjść poza ramy obrazu.

Klikam do biblioteki i pozdrawiam!

Cześć,

 

W sumie smutny “obraz” samotności, alienacji i społecznej degradacji. “Ładnie”, plastycznie to opisałeś, chociaż fantastyki tu oczywiście jak na lekarstwo. Jest w tym melancholijny klimat, przy którym lubię odpływać i do którego często sam nawiązuje.

 

Pozdrawiam!

Bardzo dobre, Fanthomasie. W krótkim tekście udało Ci się obrazowo pokazać pustkę i wyobcowanie, zamknięcie się w kokonie własnych emocji, ale jednocześnie nadać utworowi sporo głębi. Przemycasz między wierszami związek bohatera lub jego próbę, który musiał być dla niego ważny. Ładnie to wszystko poukładałeś, ale to krótki tekst, więc gdzieniegdzie można go trochę dopieścić.

W ciemności dostrzegam zarys kobiecej sylwetki, ale bardzo szybko orientuję się, że to jeden z manekinów, który znalazłem w śmietniku i z jakiegoś powodu przytargałem do mieszkania. Pewnie chciałem mieć namiastkę drugiej osoby koło siebie. Wydawało mi się, że postawiłem manekina w innym miejscu, tuż przy ścianie.

To czytelnik wie, albo powinien się sam domyśleć, nie wskazuj dokładnie palcem.

Odsuwam go na stare miejsce. Nie chcę by Ona widziała obok mnie inną kobietę, nawet zupełnie nieprawdziwą.

Tu też jesteś zbyt bezpośredni, można to bardziej zawoalować.

Biorę pędzel i zaczynam malować. Ręka sama wie, jakie ruchy nakreślać, by wydobyć coś z niczego. Już po chwili dostrzegam sylwetki kobiety i mężczyzny, rozdzielone szybą, w której odbija się morze i niebo.

Nic wielkiego, ale jakoś ręka, która sama wie, trochę nie pasuje. Może Ręka sama nakreśla ruchy, by wydobyć coś z niczego.

Wracam do okna. Widzę, jak kilka zakapturzonych postaci kopie bezdomnego. Być może to jeden z tych, którzy stali pod szkołą tańca. Krzyczę na nich, ale nie reagują. Po chwili ich sylwetki tracą wyrazistość, aż w końcu zamieniają się w nicość.

Przez cały czas bohater jest bardzo spokojny, wręcz w marazmie. W tym jednym miejscu krzyczy, głośno reaguje i trochę mi to zazgrzytało. Być może nie zrozumiałem tutaj powodu jego zachowania.

Udany utwór, podobał mi się.

Pozdrawiam.

 

Bardzo ciekawy tekst, według mnie impresyjny, eksponujący samotność bohatera i jego pragnienie czyjejś obecności. Te miejsca, te osoby, które mija, są jak wspominane w tekście manekiny, tylko ruchome, lecz bez wyrazu, codziennie takie same – nie sposób się do nich zbliżyć emocjonalnie, można tylko rejestrować ich obecność. Melancholię udało Ci się złapać w bardzo dobry sposób, odczłowieczyłeś miasto, zamieniłeś je w makietę, a życie bohatera sprowadziłeś do maszynowego schematu. Na koniec każdego cyklu bohater ma nadzieję na odmianę – on wręcz ma możliwość odmiany, ona zależy od niego – ale zbyt się boi by podjąć działanie, wprowadzić do schematu zmienną, która od momentu wprowadzenia obróci bezpieczną powtarzalność w pył. Podobało mi się, momentami miałem przebitki z odczłowieczonego miasta pełnego ludzkich manekinów, zaserwowane przez Snerga – Wiśniewskiego w “Według łotra”.

 

Pozdrawiam serdecznie i klikam :)

Q

Known some call is air am

Melancholijny, namalowany prozą wiersz – taki mi się stworzył opis.

Bo jest tu obraz i poezja, a przecież to proza.

Bo to przecież nie smutek.

Bo to życie? Czy śmierć może?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Uczucie samotności i melancholi jest wszechobecne podczas czytania. Tekst poruszający i dobrze napisany. 

Pozdrawiam

Kto wie? >;

Cześć,

 

na początek kilka pierdół:

 

Mijam kudłatego osobnika, który podryguje w ciemnym kącie. Dolatuje mnie okropny smród, więc nie zatrzymuję się ani na chwilę, by lepiej mu się przyjrzeć.

Przyjrzeć się smrodowi?

 

W ciemności dostrzegam zarys kobiecej sylwetki, ale bardzo szybko orientuję się, że to jeden z manekinów, który znalazłem w śmietniku i z jakiegoś powodu przytargałem do mieszkania.

 

Dahmer

 

Trudno w niespełna 4k zzs przekazać emocje, zarysować świat i stworzyć postać. Tobie się to udało. I chociaż to zaledwie fragmencik, ma swój ponury urok, dlatego polecę w bibliotece, niech się tam w końcu dostanie :)

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka? Bo przesunięty manekin mnie nie przekonał.

Zdecydowanie wolę Twoje absurdy.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka