- Opowiadanie: Baska.Szczepanowska - Wpatrzona w regolit

Wpatrzona w regolit

Dobry wie­czór, to moje pierw­sze opo­wia­da­nie tutaj, wła­ści­wie kró­ciut­ki szort. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ewen­tu­al­ne ko­men­ta­rze, uwagi. Po­zdra­wiam :)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Wpatrzona w regolit

Ob­ser­wo­wa­ła po­nu­re oto­cze­nie, prze­miesz­cza­jąc się po re­go­li­cie ryt­micz­ny­mi su­sa­mi. Le­d­wie wi­docz­ny szlak wił się wśród ostro­kra­wę­dzi­stych gła­zów, ni­czym wstę­ga me­an­dru­ją­ce­go po­to­ku. Cisza i wra­że­nie pust­ki dzia­ła­ły przy­tła­cza­ją­co – wciąż nie umia­ła przy­wyk­nąć do tych skła­do­wych to­wa­rzy­szą­cych jej każ­de­go dnia, o każ­dej porze, przy każ­dej czyn­no­ści wy­ko­ny­wa­nej na ze­wnątrz bu­dyn­ków Ko­pal­ni.

Sta­ra­ła się utrzy­my­wać tempo, by nie zgu­bić idą­cych przo­dem po­zo­sta­łych człon­ków te­re­no­we­go zwia­du. Od­bi­ja­ła się od pod­ło­ża w ryt­mie nada­wa­nym przez przy­spie­szo­ny od­dech. Z po­nu­rych kon­tem­pla­cji roz­ko­ja­rzo­nej jaźni przy­wo­ły­wa­ły ją do tu i teraz mel­dun­ki lo­ka­li­za­cyj­ne, do­bie­ga­ją­ce z ko­mu­ni­ka­to­ra heł­mo­fo­nu. Rzu­ca­ła wtedy czuj­ne spoj­rze­nia ku ma­ja­czą­cym w od­da­li ma­chi­nom wy­do­byw­czym, oświe­tla­nym mdły­mi pro­mie­nia­mi Słoń­ca. Po­tęż­ne kom­baj­ny od­kryw­ko­we, ko­par­ki wie­lo­na­czy­nio­we, zwa­ło­war­ki i inne ele­men­ty gór­ni­cze­go kra­jo­bra­zu zda­wa­ły się tkwić nie­ru­cho­mo w od­mę­cie re­go­li­to­wej pu­sty­ni. Je­dy­nie py­ło­wa po­świa­ta, wzno­szą­ca się nad gi­gan­ta­mi, wska­zy­wa­ła na ich mo­zol­ną pracę. Cią­głą i nie­prze­rwa­ną.

Zej­ście w ob­ni­że­nie te­re­nu zro­dzi­ło w niej nie­po­kój. Za­nu­rza­ła się w ciem­ność, tra­cąc z oczu zna­jo­me za­ry­sy ko­pal­nia­nej bazy. W od­da­li, po prze­ciw­le­głej stro­nie za­głę­bie­nia, mi­ga­ło oświe­tle­nie jed­ne­go z człon­ków ekipy. Aby nie stra­cić go z oczu, po­sta­no­wi­ła nieco przy­spie­szyć, wy­dłu­ża­jąc od­le­głość ko­lej­nych sko­ków. Nie osią­gnę­ła jed­nak zbyt wiele, po­nie­waż ma­syw­ne obu­wie kom­bi­ne­zo­nu za­pa­da­ło coraz głę­biej w luźne pod­ło­że. Stru­mie­nie świa­tła, są­czą­ce się z heł­mo­fo­nu, nie wska­zy­wa­ły, aby dno księ­ży­co­we­go rowu wy­ście­ła­ne było inną skałą niż do­tych­cza­so­wa część prze­by­te­go szla­ku. Tym bardziej zaniepokoiło ją odczucie, jakby kroczyła po ziem­skim trzę­sa­wi­sku. Gdy więc w końcu tra­fi­ła na twar­dy grunt, ode­tchnę­ła z ulgą.

Mi­ja­ła ostro­kra­wę­dzi­sty głaz. Ko­lej­ny z wielu. Tym razem jed­nak jej uwagę przy­cią­gnę­ło kilka rów­no­le­głych spę­kań, wi­ją­cych się w są­siedz­twie skały. Przy­sta­nę­ła, pró­bu­jąc zro­zu­mieć, skąd się wzię­ły, gdy nagle kątem oka uchwy­ci­ła po­ja­wia­nie się ko­lej­nych, tuż pod bu­ta­mi.

W miej­scu, gdzie stała, grunt za­czął się ob­ni­żać.

Zszo­ko­wa­na, instynktownie ruszyła do przodu. Nim jed­nak zdo­ła­ła skoczyć, pod­ło­że się zapadło, wcią­ga­jąc ska­mie­nia­łą ko­bie­tę w gar­dziel ot­chła­ni. Prze­ra­żo­na, do­strze­gła jesz­cze ruch głazu, który ro­ze­dr­ga­ny na­głym ob­ni­że­niem te­re­nu, prze­ko­zioł­ko­wał i za­czo­po­wał świe­żo otwar­ty wyłom.

 

Spa­da­ła w mroku roz­świe­tla­nym cha­otycz­nie po­plą­ta­ny­mi wiąz­ka­mi z heł­mo­fo­nu.

Gdy w końcu po­czu­ła grunt pod no­ga­mi, upa­dła na ko­la­na. Ode­tchnę­ła, że żyje, jed­no­cze­śnie mając na­dzie­ję, że jej nie­obec­ność zo­sta­nie szyb­ko za­uwa­żo­na.

Ro­zej­rza­ła się wokół. Świa­tło emi­to­wa­ne przez heł­mo­fon wy­nu­rzy­ło jasną plamę przy jed­nej ze ścian ja­ski­ni. Po­sta­no­wi­ła ją spraw­dzić. W po­ło­wie drogi zo­rien­to­wa­ła się, na co pa­trzy. Serce, już roz­bu­dzo­ne emo­cja­mi, za­czę­ło ło­mo­tać z po­dwój­ną mocą. Zbliżała się do ja­sne­go ele­men­tu, oddychając coraz ciężej.

– Kom­bi­ne­zon próż­nio­wy! – zdła­wio­ny okrzyk ugrzązł w gar­dle. Przy­klę­kła i przy­bli­ży­ła twarz do po­kry­te­go pyłem heł­mo­fo­nu.

Do­strze­gła we­wnątrz za­ry­sy czasz­ki i zio­ną­ce smo­li­stą pust­ką oczo­do­ły.

Schy­li­ła głowę pod cię­ża­rem na­tręt­nych myśli…

“mając na­dzie­ję, że jej nie­obec­ność zo­sta­nie szyb­ko za­uwa­żo­na”; 

“nie­obec­ność szyb­ko za­uwa­żo­na”;

“nie­obec­ność za­uwa­żo­na”;

“za­uwa­żo­na”;

“szyb­ko”…

Koniec

Komentarze

Lubię technologiczne opisy, choć sama się jeszcze boję.

Mam odczucie pogubionych przecinków, ale przyjdą tu tacy, co znajdą;)

Na przykład czasowniki się rozdziela, jak zejście/zrodziło.

 

Mdłe oświetlenie hełmofonu nie wskazywało, aby dno księżycowego źlebu wyściełane było inną podwaliną niż dotychczasowa część przebytego szlaku.

 

Nie leży mi podwalina, może skałą?

wykrok mi się nie podoba.

 

Gdy w końcu poczuła grunt pod nogami, ugięła kolana i opadła na podłoże.

Tego nie umiem sobie wyobrazić. jak poczuła to znaczy, że już spadła. Po co jeszcze opada?

 

za to spadanie w tych wiązkach światła zobaczyłam!;)

 

Blade oświetlenie wynurzyło jasną plamę przy jednej ze ścian jaskini.

Dałabym, światło emitowane przez hełmofon, albo omiatając latarką ściany, wynurzyła…

 

Krótkie, ale mocne.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć

 

Nie dość, że o Księżycu, to jeszcze o kopaniu :D. Jak mógłbym nie przeczytać?

 

Potężne turbiny, taśmy naciągowe, glebogryzarki

Turbiny to jeszcze-jeszcze, ale “taśmy naciągowe”? Nazwa niewiele mówi Czytelnikowi, więc wypadałoby rzucić ze dwa słowa wyjaśnienia. I dlaczego mamy tam rolnicze glebogryzarki? Może lepiej zmienić na kombajny frezujące, np. w stylu vermeera? 

 

albo wirtgena?

 

 

dno księżycowego źlebu wyściełane

Ta podkarpacka gwara jakoś mi tu nie pasuje ;]. Żleb przez “ż" to oficjalny termin. 

 

 

Z górniczych spraw nie widzę więcej baboli :D ale od strony księżycowej to można się przyczepić do zupełnego braku odczucia nikłej grawitacji. Bohaterka raźno maszeruje przez głęboki pył zamiast poruszać się skokami tygrysimi. Szkoda, bo to fajny motyw :D.

 

Bardzo dobrze oddałaś uczucie pustki. Ma się wrażenie tej izolacji i samotności w obcym środowisku. Podoba mi się gra świateł i cieni. Bardzo plastycznie wyszły Ci te opisy. Popieram Ambush – też to zobaczyłem :D! Do tego fajny pomysł na zakończenie. 

 

Całość wymaga drobnego dopieszczenia i wyjdzie z tego naprawdę fajne opko. 

 

pozdro 

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

oświetlane mdłymi promieniami Słońca

Mdłe oświetlenie hełmofonu

Dużo tego mdłego światła.

 

Mdłe oświetlenie hełmofonu nie wskazywało, aby dno księżycowego źlebu wyściełane było inną podwaliną niż dotychczasowa część przebytego szlaku.

Hmm, a czy oświetlenie w ogóle może coś wskazywać?

 

Trochę purpurowe, trochę tajemnicze. Kim była ta kobieta, czemu towarzysze zostawili ją za sobą? Wygląda na księżycową świeżynkę, i tym bardziej powinni na nią uważać. Czyje to były zwłoki? Chyna na Księżycu trudno umrzeć tak, by nikt tego nie zauważył.

Całość bardziej przypomina zakończenie jakiejś historii, niż samą historię.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Co do mdłych promieni Słońca – błąd. Księżyc nie ma atmosfery, swiatło słoneczne nie ulega rozproszeniom, co najwyżej odbiciom od skał lub czegoś o odpowiednio dużym albedo, więc albo dociera bez “rozmdlenia” albo osłabione, ale nie rozproszone.

Taśmy naciągowe? Nie o transportery taśmowe Tobie chodziło?

Pułapka, zastawiona przez nie wiadomo jakie siły, zaskakuje, więc finał do przewidzenia, co skądinąd nie jest niczym złym, bo to prosta konsekwencja. Natomiast kościotrup w próżniowym skafandrze – dyskusyjny. Rozsypanie się w proch ciała poza kośćcem wymagałoby baaardzo długiego czasu w warunkach pełnej izolacji od otoczenia… Juz prędzej mumifikacja?

Ale, pomimo tych uwag, czytało się dobrze.

Pomysł jest. O wykonaniu napisali poprzednicy. Forma zakończenia mi odpowiada. Całość w sumie też.

Króciutka scenka z tajemniczym i niespodziewanym, ale mocno dramatycznym finałem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ambush, bardzo dziękuję za komentarz. Teraz jak czytam, po kątem Twoich uwag, to mam wrażenie, że bohaterka od pewnego momentu “tylko” klęczy ;)

Ad “podwaliny”, “opadania” po opadnięciu, światła z hełmofonu – skoryguję.

 

 

 

MordercaBezSerca, ‘łooo Panie, toś mię zaskoczył był’ ;) A poważnie, celne uwagi ad machin górniczych. Przyznaję, że nie wgryzałam się zbytnio w temat zakładając, że przyszłość przyniesie rozwiązania i innowacje nieznane obecnie na Ziemi – stąd ta “radosna twórczość” ;)

Jednak może i faktycznie, rozsądniej byłoby założyć, iż nie będzie się to działo w zupełnym oderwaniu od obecnej technologii – tu więc racja.

 

To “raźne maszerowanie” naszej bohaterki aż tak rzuca się w oczy? Sądziłam, że uwaga o “rozkołysanym” kroku, w aż jednym zdaniu na początku opowiadanka wystarczy, aby dotrwać z tym wyobrażeniem do końca. A tu jednak nie – to cenna uwaga – więc dziękuję za nią. Poprawię opisy. 

Nawiasem mówiąc, kiedyś czytałam o planach odpowiedniego “dociążania” i “rozkładzie masy” w obrębie kombinezonów stosowanych w warunkach zmniejszonej grawitacji, tak aby przysłowiowy “Neil Armstrong przyszłości” nie bujał się już tak na wszystkie strony. Pożyjemy, zobaczymy, ale Twoją uwagę wezmę pod “uwagę” przy korekcie :)

 

Irka_Luz dziękuję za przeczytanie i zwrócenie uwagi na powtórzenia – skoryguje opisy.

Ad bohaterów – fakt, niewiele wiemy. Może kiedyś rozwinę temat. Teraz raczej chodziło mi o pokazanie jacy mali i mało znaczący jesteśmy w otaczającej nas rzeczywistości poprzez to, jakie pułapki mogą czyhać w nieznanym nam “świecie”.

Nie prowadziłam rozważań, czy trudno będzie umrzeć tak, by nikt tego nie zauważył. Rozumiem natomiast tę wątpliwość, ale celowo nie rozwijałam tego wątku, bo nie on był tematem przewodnim. Dziękuję jednak, że zwróciłaś na to uwagę. 

 

AdamKB, cieszę się, że zaaplikowałeś mi tak dociekliwy komentarz. 

Sama miałam te wątpliwości. 

 

Ad światła – oczywiście pełna racja, ale tu chodzi raczej o odczucie obserwatora, a nie fakt naukowy. Tu sugerowałam się obrazami z powierzchni Księżyca, takimi jak np.: /fot poniżej/ – gdzie “mdłość” – przynajmniej w moim osobistym odczuciu – aż bije po oczach.

 

 

Z tym “kościotrupem” przyznaję, że pojechałam po bandzie, i troszkę poszłam na łatwiznę, sugerując się z kolei grafikami, m.in. takimi jak.:

 

 

Rozumiem, że nie zwalnia to od samodzielnego myślenia ;) O czym przypomniałeś – za co ci dziękuję.

Ja założyłam, że ten “umarlak” był jednak przez jakiś czas w atmosferze ochronnej działającego jeszcze przez jakiś czas po jego śmierci skafandra, w wyniku czego, przynajmniej w jakimś stopniu, doszło do rozkładu komórek ciała. Tak to sobie “sprytnie” obmyśliłam ;)

Ale przyznaję, to ciekawy temat do rozważań. Dziękuje więc za komentarz. I przeczytanie opowiadanka oczywiście też :)

Koala75 dziękuję za przeczytanie i pozostawienie notki informacyjnej. Cieszę się, że historia była “strawialna” :)

regulatorzy przyznaję, dramatyzm końcowy był jak najbardziej zamierzony ;) Dziękuję za przeczytanie i komentarz. 

Sugestia płynąca z grafik – jasne, rozumiem, łatwo jej ulec. Żadna to bieda, prawdę mówiąc. Co do “mdłości” na fotografii z Luny – raczej to brak kontrastu na drugim i jeszcze dalszym planie, do tego zapewne efekt kumulacji promieniowania odbitego od piargów i krawędzi kamieni. No i pytanie bez odpowiedzi: jak długo trwała ekspozycja i na jaki typ matrycy padało światło?

Inna sprawa, szanowna Autorko, że gdyby przy każdym podejściu do dowolnego tematu wchodzić w drobiazgowe analizy, to praca doktorska powstanie zamiast opowiadania SF… :-)

Nawiasem mówiąc, kiedyś czytałam o planach odpowiedniego “dociążania” i “rozkładzie masy” w obrębie kombinezonów stosowanych w warunkach zmniejszonej grawitacji, tak aby przysłowiowy “Neil Armstrong przyszłości” nie bujał się już tak na wszystkie strony.

No i spoko. Jedno-dwa zdania w tekście, że coś takiego było zamontowane w kombinezonie i masz z głowy takie marudy jak ja :D.

 

A odnośnie tej “podwaliny”, którą już skorygowałaś, to można napisać “osad” lub bardziej branżowo “sedyment”, lub “zwietrzelina”. 

 

pozdro

M.

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

AdamKB 

może, może… 

MordercaBezSerca 

 

Jedno-dwa zdania w tekście, że coś takiego było zamontowane w kombinezonie…” – racja, słusznie prawisz. 

 

Ad słówek – przydatne zamienniki.

 

Jeszcze raz dzięki pomocną dłoń :)

Nowa Fantastyka