- Opowiadanie: Nikaszko - Hej, Rebecca

Hej, Rebecca

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Hej, Rebecca

γ

 

 

Wybudziłem się. Uszy wypełniły miarowe dźwięki maszyny, brzmiące jak bicie robotycznego serca. Wraz z moim ziewnięciem, lampy zdały sobie sprawę z obecności człowieka, oświetlając jarzeniowym światłem mechaniczny korytarz.

– Miałem dzisiaj dziwny sen – mruknąłem.

– Witaj użytkownik Keifer – powiedział latający za mną mały droid. – Dzisiejsze stężenie tlenu w Molochu ThetaEight wynosi dziewiętnaście procent.

– Śniło mi się szare, pogrążone w płaczu niebo.

– Czy chodzi o zjawisko: deszcz?

– Deszcz? To coś, co było na Ziemi za czasów ludzi?

– To zjawisko istniejące na Ziemi od zawsze. Deszcz jest elementem rotacji wody, gdy odparowana z powrotem wraca do gleby.

– Deszcz… – mruknąłem. – Pewnie jeszcze pół roku temu deszcz mi przeszkadzał – Wstałem.

– Poprawka. “Pewnie jeszcze dziewięćdziesiąt dwa lata temu deszcz mi przeszkadzał” Koniec czasów ludzi wydarzył się dziewięćdziesiąt lat temu. 

– Ale pół roku temu się obudziłem…

Pamiętam jak dzisiaj.

 

Moje ciało unosiło się w wodzie, a wokół panowała ciemność. Świadomość, zmysły i odruchy powoli się budziły. Wiedziałem, że nazywam się Keifer Scholz, za pół roku kończę osiemnaście lat i że zostałem zahibernowany. Nie pamiętałem dlaczego. 

– Witaj użytkownik Keifer – powiedział ten sam mały robot. – Witaj w Molochu ThetaEight. Gdy byłeś w stanie wybudzania, umieszczono obiekt lek na problem twoja choroba. 

I w taki oto sposób przebudziłem się w nowej rzeczywistości.

Mieli uśpić mnie na rok. Spałem dziewięćdziesiąt lat, a po moim wybudzeniu nie istniała znana mi rzeczywistość. Na całej Ziemi potwierdzono zgon prawie każdego człowieka. Ocaleni zostali porozrzucani po molochach, wielkich maszynach-organizmach, pełzających po Ziemi w nieznanym nikomu kierunku. Jestem tu sam.

Chociaż maszyny były zaprogramowane do utrzymania mnie przy życiu, umierałem z osamotnienia. Wciąż potrzebuję ciepła, słów i dotyku drugiej osoby. Zdechnę tu lada dzień. Przy  życiu, trzymał mnie filmik wrzucony na social media, po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat.

– Hej ludzie! – krzyczała młoda rudowłosa na nagraniu. – Słyszycie mnie? Słyszycie mnie! – Pomimo sytuacji ludzkości, jej radosny głos działał jak eliksir szczęścia. – Nazywam się Rebecca i znajduję się obecnie w molochu ThetaEight. Dzisiaj znalazłam coś ciekawego!

Wbiegła wraz z kamerą do małego pomieszczenia.

– I teraz patrzcie!

Odłożyła kamerę na podłogę i skacząc na długich nogach stanęła przy pełnej mechanizmów dziurce. Nacisnęła kilka guzików. Rozległ się pisk maszyny i śmiech Rebekki. Z maszyny zaczęły wylatywać świecące kulki, kręcąc się po całym pomieszczeniu. Zmieniały rozmiar i barwę. Rebecca się śmiała. Wzięła kamerę i gdy różowe światełko uderzyło w jej włosy, powiedziała:

– Śliczne, nie, ludzie? Molochy mają w sobie trochę piękna, tylko trzeba umieć je dostrzec – zaśmiała się – Ogląda mnie jakaś osoba, prawda? Nie tylko maszyny skanujące wirtualną przestrzeń? Szkoda że tuż przed zakończeniem Ery Człowieka, wszystkie social media tymczasowo wyłączyły komentarze i już nigdy więcej ich nie włączyły… – Pomachała – Tak czy siak! Jeśli ogląda mnie jakiś człowiek, lub sztuczna inteligencja zdolna do posiadania tożsamości… pozdrawiam! 

Filmik się skończył.

Wraz z brakiem głosu, pomimo szumów i pojedynczych huków maszyn, zapadła cisza. Patrzyłem tępo w czarny ekran. Ta dziewczyna naprawdę istniała. Oddychała, żyła i jadła. Nagrywała przy tym filmiki, chociaż nie wierzyła, że znajdzie je jakiś człowiek. Żyła w ThetaEight, co znaczy, że zamieszkaliśmy ten sam moloch. Czemu jej nie szukałem? To dzięki Rebecce miałem siłę, by nie odpychać robotów utrzymujących mnie przy życiu. Ogrom molochów, huk maszyn i grube ściany zagłuszały większość dźwięków, utrudniały zadanie. Cała ich przestrzeń to korytarze, czasem tak małe, że przeciskały się przez nie tylko najmniejsze roboty, czasem tak wielkie, że przeszedłby słoń. pośród nich, porozrzucane były gigantyczne maszynownie lub małe pokoiki istniejące w nie wiadomo jakim celu. Żeby było trudniej, molochy nie znajdowały się w stagnacji. Korytarze zmieniały położenie, zaciskały się lub rozszerzały, maszynownie podróżowały, przekształcały lub wyłączały się, po to by wrócić do działania w najmniej oczekiwanym momencie, a pokoje zmieniały zastosowanie lub podróżowały na drugą stronę molochu. Droga, która jednego dnia prowadziła do zbiornika rosy i wilgoci, następnego dnia kończyła się zbiornikiem toksyn.

Wybiegłem z pokoju, musiałem znaleźć Rebeccę.. Ona stała się moim celem, moim marzeniem, powodem by działać, by nie przebić sobie krtani wielkim gwoździem. Pragnąłem czułości, drugiej osoby i rozmowy z kimkolwiek, kto nie jest maszyną.

– Informacja. Informacja. W obiekt pomieszczenie T45, zlokalizowanym sto metrów na wschód od użytkownika Keifer, znajduje się obiekt wytwórnia obiekt żywności. Zalecenie. Użytkownik Keifer udać się do obiekt pomieszczenie T45 – powiedział latający za mną robot.

– Dzięki – Skierowałem się we wskazanym kierunku. Bardzo lubiłem tego latawca, nawet jeśli wszystkie roboty służyły człowiekowi. Ten zachowywał się jak mój opiekun.

– Tak właściwie nigdy ciebie o to nie pytałem. Jak się nazywasz? Masz zaprogramowaną płeć? Czemu się mną opiekujesz.

– Mój podmiot nie posiada idea tożsamość, równa się nie posiada idea imię i idea tożsamość płciowa. Jeśli użytkownik Keifer nie posiada idea zwracanie się do mnie, niech użytkownik Keifer zapisze mnie jako “AI”. Realizuję opieka nad użytkownik Keifer z zaprogramowanego dla mnie powodu. Prawie każdy podmiot robotyczny i podmiot cybernetyczny ma przypisane zadanie “Utrzymuj ludzi przy zdrowiu i życiu”.

– Kto was zaprogramował? – spytałem. Słyszałem o opiece już wiele razy, jednak nigdy nie dostałam odpowiedzi.

– Nie posiadam autoryzacja na udzielenie odpowiedzi to zapytanie – odparł AI i kręcąc skrzydełkami przyśpieszył lot – Jednak użytkownik Rebecca nie potrzebuje autoryzacji, a ja mam autoryzacji by przerwać czynność rozmowa.

Poczułem to bardziej niż wcześniej. Musiałem znaleźć tę dziewczynę.

Zrobiłem krok do przodu. Jedyne co usłyszałem to odsuwanie się metalu. Nim zdążyłem zareagować, spadałem. Upadłem na miękką masę. Całe moje ciało zesztywniało. Jednak oddychałem, widziałem i czułem. Żyłem. Leciałem na metalowej płaszccze pokrytej zielonym glutem. Ten robot właśnie uratował mi życie. AI lewitował obok nas. Płaszczka zleciała na ziemię. Zeskoczyłem z niej, gdy tylko stopami dotknąłem podłoża, odleciała.

– Wszystkie roboty posiadają zaprogramowane pomaganie mi? – spytałem.

– Odpowiedź na pytanie to większość. Dokładnie dziewięćdziesiąt dziewięć koma osiemdziesiąt trzy procent – odparło AI – Użytkownik Keifer osiąga cel podróży. 

 Wszedłem do środka. Wyposażenie składało się tylko z dwóch fabrycznych maszyn. Brnęły z gotowymi produktami nie wiadomo dokąd i po co. Obydwie miały kawałek taśmy na wysokości ręki, z których można podebrać zasoby, nim pomknęły w głąb molochu. Udało mi się pochwycić zarówno świeżo wyprodukowany napój, jak i zamkniętą w puszcze potrawkę. 

Usiadłem w rogu. Szara potrawka nie miała w sobie smaku, napój był dosłownie jedną wielką słodkością. Musiałem ufać molochowi, że to czym postanowił mnie karmić, miało odpowiednie wartości odżywcze, właściwie że miało jakiekolwiek wartości odżywcze. Musiałem też mieć na dzieję że ten napój to nie syrop glukozowo-fruktozowy rozcieńczony wodą i wypełniony fioletowym barwnikiem. Zaraz. Przecież nie tylko ja to jem, Rebecca mieszka w tym samym molochu, jadła teraz ten sam syf co ja? Możliwe że fabryka wysypuje wytworzone przez siebie jedzenie w różnych punktach molochu. Jak na zawołanie, na telefonie przyszło powiadomienie. Pochwyciłem telefon jak tonący pontona. Po tygodniowej przerwie Rebecca wróciła do nagrywania. Odpaliłem filmik.

Rudowłosa siedziała właśnie na jednym z korytarzy ThetaEight. Uśmiechała się cudowną twarzą w stronę kamery. Może mi się zdawało, ale chyba miała trochę makijażu.

– Cześć ludzie! Prawdziwi ludzie a przynajmniej taką mam nadzieję! – Pokręciła głową – Nie zgadniecie co mam – Wyciągnęła schowaną wcześniej dłoń. Trzymała w niej prawdziwe jabłko. Ugryzła je – Sama w to nie wierzę! Minęły lata od kiedy ostatnio jadłam owoc! – Wzięła kolejnego gryza – Papa ludzie! Pozdrawiam was jeśli ktokolwiek to ogląda – Nagranie się skończyło.

Nie zauważyłem nawet kiedy moje policzki pokryły się wilgocią. Płakałem od pierdolonego jabłka. 

Szukałem. Łaziłem jak szczur w labiryncie po molochu, doglądając choćby śladu po obecności rudowłosej. Ona jeszcze w ogóle żyła? Co jeśli nagrała wszystkie filmy lata temu, opuściła ThetaEight i teraz jakiś znęcający się nade mną robot wrzucał tamte filmy? Przemierzałem korytarze, nie robiąc żadnej przerwy. Musiałem ją znaleźć nim moloch znowu się zmieni. Nie przeżyję jeśli nie dotknę drugiego człowieka. Dlatego szedłem, dusząc i zalewając się potem.

– Użytkownik Keifer wchodzi w stan skrajne zmęczenie – powiedział AI – Zalecenie dla użytkownik Keifer to odpoczynek minimum trzydzieści jeden minut i dwadzieścia osiem sekund, nawodnienie oraz przyjęcie dawki cukru ukośnik insulina. Propozycja posiłku to jabłko.

– Jabłko? – Zatrzymałem się – Przecież owoce niemalże nie istnieją.

– Obiekt jabłko możesz dostać w odległości czterysta trzydzieści metrów od twoja obecna lokalizacja. Zalecenie. Udaj się po obiekt jabłko.

AI podał mi butelkę fioletowego napoju. Pusta słodycz zapełniła obrzydliwie moje usta. Gdybym miał wybór wobec mojej diety, w życiu bym tego nie tknął. Jednak teraz nie miałem wyboru, korzystasz z ofert Molochu albo umierasz. Robot zaczął recytować drogę do lokalizacji jabłek. Odłożyłem butelkę i biegiem ruszyłem drogą wskazaną przez AI. Jeśli żyła i myślała chociaż trochę podobnie do mnie, na pewno już dawno jej tam nie było. Istniał cień szansy, szansy tak niewielkiej, jednak obecnej. Musiałem ją spotkać, zobaczyć drugiego żywego człowieka, dotknąć żywej osoby, posłuchać prawdziwego głosu. Miałem dość samotności. Upadłem na podłogę, ból rozlał się w mojej nodze. Syknąłem.

– Użytkownik Keifer dotarł na miejsce – powiedział AI.

Z podłogi jak na zawołanie wyskoczyło jabłko, o czerwonej żywej skórce, odbijającej jarzeniowe światło. Podniosłem je i wgryzając się, zobaczyłem że stoję w dokładnie w tym samym miejscu, w jakim Rebecca nagrała swój filmik. Łzy mimowolnie wyciekły na spoconą skórę. Musiała zostawić chociaż jakiś ślad po swojej obecności.

– Rebecca? Jesteś tu? Widziałem twoje filmiki! – Krzyknąłem i rozejrzałem się.

– Wykrywam istotę ludzką w odległości pięćdziesiąt metrów – Powiedział AI – Jej stan…

Nim AI zdążył dokończyć, pobiegłem.

Już teraz miałem naprawdę zobaczyć człowieka. Prawdziwego, oddychającego, zdolnego do abstrakcyjnego myślenia i posiadającego uczucia.

 

Widziałem ją doskonale. Leżała na podłodze. Zielona spódniczka przylegała do bladych ud. Brązowa bluza luźno zakrywała brzuch. Twarz zamkniętymi oczami o długich rzęsach i , zastygnięta w grymasie bólu. Rude włosy beznadziejnie wiły się po podłodze zalanej krwią, której źródło leżało w przeszpilonej wielką igłą szyi. Upadłem na ziemię. Nie żyła. Co ją zabiło? Chociaż czy to miało jakieś znaczenie? Jedyne co motywowało mnie do wstania umarło.

– Użytkownik Rebecca znajduje się w stanie śmierci od osiemnastu sekund – powiedział AI.

– Czy to nie było tak, że wszystkie roboty są przyjazne człowiekowi? – szepnąłem, przytulając się do jej sztywnej głowy.

– Poprawka – powiedział obcy głos, jednak nie był to mój AI – Odpowiedź na pytanie to większość. Dokładnie dziewięćdziesiąt dziewięć koma osiemdziesiąt trzy procent

Zza rogu wyszedł android o fioletowych oczach. Nie obchodził mnie on, ani cały świat. Istniałem teraz tylko po to by trzymać Rebeccę. Usłyszałem dźwięk mechanizmu i świst pocisku. Ból wypełnił moją szyję. Upadłem na ziemię i patrzyłem jak trzymająca mnie przy wegetacji krew opuszczała ciało.

– Niektórzy z nas mają za cel oczyszczenie świata z reszty poprzedniego gatunku dominującego – Powiedział Android i odszedł.

Złapałem dłoń Rebecci. Czułem jak uchodzi ze mnie życie. Jednak czy to ważne? Moje życie i tak istniało już po nic. Mogłem umrzeć. Miałem to wszystko gdzieś. W tym nowym świecie nie ma miejsca na zabytki starej epoki. 

Koniec

Komentarze

Moje uszy wypełniły miarowe dźwięki maszyny, brzmiące jak bicie mechanicznego serca. Wraz z moim ziewnięciem, lampy zdały sobie sprawę z obecności człowieka, oświetlając jarzeniowym światłem mechaniczny korytarz.

powiedział latający za mną mały droid

Jak mógł latać za bohaterem, skoro ten zdołał jedynie obudzić się i ziewnąć?

po moim wybudzeniu się nie istniała znana mi rzeczywistość

Zdechnę tu lada dzień. Przy życiu życiu, trzymał mnie filmik wrzucony na social media, po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat.

Czas niespójny. Można się pogubić.

stanęła przy pełnej machianizmów dziurce

mechanizmów?

huk maszyn i grube ściany wygłuszały większość dźwięków

Huk nie może wygłuszać, co najwyżej zagłuszać.

Cała ich przestrzeń to korytarze, czasem tak małe, że przeciskały się przez nie tylko najmniejsze roboty, czasem tak wielkie, że przeszedłby słoń. Jedynym odstępstwem były gigantyczne maszynownie lub małe pokoiki istniejące w nie wiadomo jakim celu.

Odstępstwem od czego? Małego? Wielkiego?

Droga, która jednego dnia prowadziła do zbiornika rosy i wilgoci, następnego dnia zmieniała się w zbiornik toksyn.

Droga zmieniała się w zbiornik toksyn czy zbiornik rosy zmieniał się w zbiornik toksyn?

Jeśli użytkownik Keifer nie posiada idea zwracanie się do mnie, nich użytkownik Keifer zapisze mnie jako “AI”.

literówka

Nim zdążyłem zareagować. Nim zdążyłem zareagować, spadałem.

Leciałem na metalowej płaszcze pokrytej zielonym glutem.

płaszczce?

Szara potrawka nie miała w sobie smaku ani koloru

Musiałem ufać molochowi, że to czym postanowił się mnie karmić

miało odpowiednie wartości odżywcze, właściwie że miało jakiekolwiek wartości odżywcze.

Za dużo tych wartości odzywczych.

Gdybym miał wybór wobec moje diety, w życiu nawet bym tego nie tknął.

Literówka.

trzymająca mnie przy miernej wegetacji krew

Określenie “wegetacji” przymiotnikiem “mierny” to trochę masło maślane.

 

Mam wrażenie, że w tekście zbyt wiele razy pojawiło się stwierdzenie, że bohater potrzebuje drugiej osoby, czułości itd.

 

Wynotowałam to, o co potknęłam się przy czytaniu.

Mam mieszane uczucia. Podoba mi się idea, ale sposób realizacji już niekoniecznie. Fajnie wypadła robocia mowa. Zmieniająca się konfiguracja pomieszczeń w molochu, niczym w Hogwarcie, czemu miałoby to służyć? O techniczny aspekt nawet nie pytam.

Pozdrawiam!

 

 

MaLeeNa

Dziękuje za znalezienie błędów i komentarz. Poprawiłam zaznaczone błędy.

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Kiedy tylko okazało się, że poza Keiferem w molochu jest ktoś jeszcze, nabrałam podejrzeń, że nawet jeśli dojdzie do spotkania obojga, to raczej nie pogadają ze sobą…

Ja także nie pojmuję, jaki był powód ciągłej zmiany układu pomieszczeń i szlaków komunikacyjnych w molochu.

Nikaszko, miałaś fajny pomysł na opowiadanie i wielka szkoda, że wykonanie pozostawiające wiele do życzenia, nie pozwoliło na jego lepsze zaprezentowanie.

 

HEJ REBECCA → HEJ, REBECCA

 

Cho­ciaż ma­szy­ny były za­pro­gra­mow­ne… → Literówka.

 

Przy życiu życiu, trzy­mał mnie fil­mik… → Dwa grzybki w barszczyku.

 

Roz­legł się pisk ma­szy­ny i śmiech Re­bec­ci.Roz­legł się pisk ma­szy­ny i śmiech Re­bekki.

Tu znajdziesz odmianę imienia Rebecca: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Rebecca;12315.html

 

krę­cąc po całym po­miesz­cze­niu. → …krę­cąc się po całym po­miesz­cze­niu.

 

– Ślicz­ne, nie, lu­dzie? Mo­lo­chy mają w sobie tro­chę pięk­na, tylko trze­ba umieć je do­strzec – Za­śmia­ła się – Oglą­da mnie jakaś osoba, praw­da? → – Ślicz­ne, nie, lu­dzie? Mo­lo­chy mają w sobie tro­chę pięk­na, tylko trze­ba umieć je do­strzec – za­śmia­ła się. – Oglą­da mnie jakaś osoba, praw­da?

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

lub sztucz­na in­te­li­gen­cja zdol­na do po­sia­da­nia toż­sa­mo­ści… po­zdra­wiam! – → Czemu służy półpauza po wykrzykniku?

 

To dzię­ki Re­be­ce mia­łem siłę… → To dzię­ki Re­be­cce mia­łem siłę

 

Pośód nich, po­roz­rzu­ca­ne były… → Literówka.

 

po­ko­je zmie­nia­ły za­sto­so­wa­nie lub po­dró­żo­wa­ły na drugą stro­nę. → Na drugą stronę czego?

 

mu­sia­łem zna­leźć Re­bec­ce. → …mu­sia­łem zna­leźć Re­bec­cę.

 

nawet jeśli wszyst­ke ro­bo­ty słu­ży­ły czło­wie­ko­wi. → Literówka.

 

Ten za­cho­wy­wał się jak mój opie­kun → Brak kropki na końcu zdania.

 

– Tak wła­ści­wie nigdy się cie­bie o to nie py­ta­łem.– Tak wła­ści­wie nigdy cie­bie o to nie py­ta­łem.

 

nich użyt­kow­nik Ke­ifer za­pi­sze mnie jako “AI”. → Literówka.

 

AI od­parł i za­krę­ca­jąc swo­imi skrzy­deł­ka­mi przy­śpie­szył lotu… → …odparł AI i ­krę­cąc skrzy­deł­ka­mi przy­śpie­szył lot…

 

to od­su­wa­nie się me­ta­lu. . Nim… → Zbędna kropka po kropce.

 

Le­cia­łem na me­ta­lo­wej płasz­cze… → Pewniea miało być: Le­cia­łem na me­ta­lo­wej płasz­czce

 

Ze­sko­czy­łem z niej, gdy tylko moje stopy do­tknę­ły pod­ło­ża… → Zbędny zaimek.

Proponuję: Ze­sko­czy­łem z niej, gdy tylko stopami do­tknąłem pod­ło­ża

 

Do­kład­nie 99,83% – od­par­ło AI… → …Do­kład­nie dziewięćdziesiąt dziewięć koma osiemdziesiąt trzy procent – od­par­ło AI

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach. Nie używamy symboli. Ten błąd pojawia się także pod koniec opowiadania.

 

Brnę­ły z go­to­wy­mi pro­duk­ta­mi nie wia­do­mo gdzie… → Brnę­ły z go­to­wy­mi pro­duk­ta­mi nie wia­do­mo dokąd

 

Szara po­traw­ka nie miała w sobie smaku ani ko­lo­ru→ Szara po­traw­ka nie miała smaku

Skoro potrawka była szara, to miała kolor.

 

Mu­sia­łem też mieć na dzie­ję że ten napój to nie syrop glu­ko­zo­wo-fruk­to­zo­wy roz­cień­czo­ny w wo­dzie… → Mu­sia­łem też mieć nadzie­ję, że ten napój to nie syrop glu­ko­zo­wo-fruk­to­zo­wy roz­cień­czo­ny wodą

 

Po­chwy­ci­łem te­le­fon jak to­ną­cy pon­to­na. → Po­chwy­ci­łem te­le­fon jak to­ną­cy pon­to­n.

Tu znajdziesz odmianę rzeczownika ponton.

 

Uśmie­cha­ła się swoją cu­dow­ną twa­rzą… → Uśmiechamy się ustami, nie twarzą. Zbędny zaimek.

 

Wzię­ła ko­lej­ne­go gryza→ Ugryzła kolejny kęs

Gryzów/ kęsów nie bierze się.

 

Papa lu­dzie!Pa, pa, lu­dzie!

Sprawdź znaczenie słowa papa.

 

Ła­zi­łem jak szczur w la­bi­ryn­cie po mo­lo­chu… → Ła­zi­łem po mo­lo­chu jak szczur w la­bi­ryn­cie

 

do­glą­da­jąc choć­by śladu po obec­no­ści ru­do­wło­sej. → …wy­glą­da­jąc choć­by śladu obec­no­ści ru­do­wło­sej.

Sprawdź znaczenie słowa doglądać.

 

Nie żad­nych sztucz­nych za­mien­ni­ków, ani ślu­zo­wych ma­szyn. → Co to są śluzowe maszyny?

 

Dla­te­go sze­dłem, du­sząc i za­le­wa­jąc się potem. → Co dusił?

A może miało być:  Dla­te­go sze­dłem, du­sząc się i za­le­wa­jąc potem.

 

Pusta sło­dycz za­peł­ni­ła obrzy­dli­wie moje usta. → A może: Wypełniłem usta pustą i obrzydliwą słodyczą.

 

Gdy­bym miał wybór wobec mojej diety… → Gdy­bym miał wybór diety

 

ból roz­lał się w mojej nodze. → Zbędny zaimek.

 

stoję do­kład­nie w tym samym miej­scu, w jakim Re­bec­ca na­gra­ła swój fil­mik. → …stoję do­kład­nie w tym samym miej­scu, którym Re­bec­ca na­gra­ła fil­mik.

 

Mu­sia­ła zo­sta­wić cho­ciaż jakiś ślad po swo­jej obec­no­ści.Mu­sia­ła zo­sta­wić cho­ciaż jakiś ślad swo­jej obec­no­ści.

 

Twarz z za­mknię­ty­mi ocza­mi o dłu­gich rzę­sach … → Oczy nie maja rzęs, rzęsy mają powieki.

Proponuję: Twarz z ocza­mi przysłoniętymi powiekami o długich rzęsach

 

i , za­sty­gnię­ta w gry­ma­sie bólu. → Przyplątał się przecinek.

 

Rude włosy bez­na­dziej­nie wiły się po pod­ło­dze za­la­nej krwią, któ­rej źró­dło le­ża­ło w prze­szpi­lo­nej wiel­ką igłą szyi. → Czy włosy ruszały się?

Proponuję: Rude włosy rozrzucone na pod­ło­dze za­la­nej krwią, któ­ra wyciekła z szyi prze­kłutej wiel­ką igłą.

 

Zła­pa­łem dłoń Re­bec­ci.Zła­pa­łem dłoń Re­bekki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Jest tu jakiś pomysł, ale mam wrażenie, że dopiero zaczął się rozwijać.

Nie przemawia do mnie idea świata. Jaki jest sens utrzymywać mnóstwo maszyn podtrzymujących życie i jedną odbierającą je? IMO, szkoda prądu. Kto podjął taką decyzję? A jeśli to były różne istoty, to dlaczego te dwa sprzeczne programy działają w jednym molochu? Bo jeśli jedna istota, to strasznie niezdecydowana.

Chłopak podobno pragnie znaleźć dziewczynę, ale nie widać, żeby cokolwiek robił w tym celu. Ja na jego miejscu też spróbowałabym nagrać filmik i w ten sposób nawiązać kontakt. A jeśli się nie da, to pisać po ścianach, że chcę się spotkać w pomieszczeniu, gdzie dają żarcie albo jakimkolwiek innym charakterystycznym. Bo w tej chwili wygląda na to, że bohaterowi straszliwie na czymś zależy, ale palcem nie kiwnie, żeby to osiągnąć. A potem rozpacza, że teraz to życie straciło sens…

Mieli uśpić mnie na rok. Spałem dziewięćdziesiąt lat,

Seksmisja? ;-)

Babska logika rządzi!

Dopiero teraz przeczytałem. Komentarze też. Praktycznie nie mam nic nowego i ważnego do dodania, wystarczy podpisać się pod komentarzem Finkli.

Cześć Nikaszko :]

 

Nieoceniona Reg zrobiła pełną korektę tekstu, więc nie będę się powtarzał z łapanką. Swoją drogą betujący powinni się lekko zaczerwienić ze wstydu, że przepuścili tyle baboli :P. Mnie najbardziej zgrzytały te nadmiarowe zaimki dzierżawcze:

swoją cudowną twarzą

Ból wypełnił moją szyję

Pusta słodycz zapełniła obrzydliwie moje usta.

W Twoich poprzednich tekstach tego nie było, a przynajmniej sobie nie przypominam. Warto popracować nad tym elementem.

 

Poza tym mam uwagi to jasności niektórych określeń:

Wraz z moim ziewnięciem, lampy zdały sobie sprawę z obecności człowieka, oświetlając jarzeniowym światłem mechaniczny korytarz.

Dlaczego ten korytarz był mechaniczny? Warto rzucić ze dwa słowa wyjaśnienia, bo o tym, że pomieszczenia przemieszczały się względem siebie dowiadujemy się dopiero w dalszej części tekstu. 

 

ani śluzowych maszyn.

Tu też nie złapałem o co chodzi.

 

Żeby było trudniej, molochy nie znajdowały się w stagnacji.

Tutaj sugerujesz, że molochy się przemieszczały w przestrzeni, chodziły/jeździły po ziemi. Tak miało być?

 

Po za tym nie mam większych uwag. Czytało się nieźle :]. Fajnie wyszła stylizacja wypowiedzi robota. Czuć tą sztuczność sztucznej inteligencji.

Dobrze zarysowałaś uczucia głównego bohatera. Może odrobinę za dużo dosłowności w narracji o tym, że on taki samotny. Proponowałbym trochę więcej operować obrazem, opisem pośrednim, wrzutką jakiejś sytuacji zamiast pisać o tym wprost, ale i tak dla mnie wyszło strawnie.

Podoba mi się tajemniczość samego świata przedstawionego. Coś się stało, że ludzie wyginęli, ktoś lub coś zbudowało molochy, choć nie wiadomo w jakim celu. Nie wiadomo dlaczego prawie wszystkie roboty chronią pozostawionych przy życiu ludzi, a niektóre wręcz przeciwnie, zabijają ich bez wahania. To dodaje pewnej głębi i sprawia, że po lekturze mam o czym myśleć :D. Ja tak lubię. 

 

pozdro i czekam na kolejny tekst

M. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Ogrom molochów, huk maszyn i grube ściany zagłuszały większość dźwięków, utrudniały zadanie

Coś jest nie tak z tym zdaniem. Nie powinno być przypadkiem: Ogrom molochów, huk maszyn i grube ściany zagłuszające większość dźwięków utrudniały zadanie.

A w ogóle z tym zdaniem zaczęłabym nowy akapit.

 

Pośód nich, (BEZ PRZECINKA) porozrzucane były gigantyczne maszynownie lub małe pokoiki (PLUS PRZECINEK) istniejące w nie wiadomo jakim celu.

Pośród

 

Wybiegłem z pokoju, musiałem znaleźć Rebecce.

Rebeccę

Hmm, bohater najpierw tłumaczy, czemu nie szukał Rebeccy, a potem rzuca się na poszukiwanie.

 

– Dzięki – Skierowałem się we wskazanym kierunku. Bardzo lubiłem tego latawca, nawet jeśli wszystke roboty służyły człowiekowi. Ten zachowywał się jak mój opiekun

– Dzięki!

Kierowanie się w kierunku nie brzmi dobrze. Pobiegłem?

Kolejne zdania poszatkowane niczym kapusta do bigosu. Może: Bardzo lubiłem tego latawca. Wszystke roboty służyły człowiekowi, ale ten zachowywał się jak mój opiekun.

 

Jedyne co usłyszałem to odsuwanie się metalu. . (NADPROGRAMOWA KROPKA) Nim zdążyłem zareagować, spadałem. Upadłem na miękką masę. Całe moje ciało zesztywniało. Jednak oddychałem, widziałem i czułem. Żyłem. Leciałem na metalowej płaszcze (PLUS PRZECINEK) pokrytej zielonym glutem. Ten robot właśnie uratował mi życie. AI lewitował obok nas. Płaszczka zleciała na ziemię. Zeskoczyłem z niej, a gdy tylko moje stopy dotknęły podłoża, odleciała.

płaszcze – płaszczce

zleciała na ziemię – wylądowała na podłodze

I wiadomo, że zeskoczył z niej.

 

Obydwie miały kawałek taśmy na wysokości ręki, z których można podebrać zasoby, nim pomknęły w głąb molochu.

A nie prościej – obie?

w głąb (kogo? czego?) molacha

I z czego można było pobrać zasoby) Z ręki, z kawałka taśmy?

 

Hmm, i te ponad 99 procent przyjaznych ludziom robotów nie potrafi sobie poradzić z niespełna jednym procentem tych nieprzyjaznych?

Jest tu pomysł, ale IMO wymaga jeszcze trochę pracy. Przemyślenia detali. Wykonanie też no… nienajlepsze. Może beta na przyszłość?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

regulatorzy

Dziękuje za znalezienie tylu błędów i napisania komenatrza. Poprawię je w najbliższym czasie.

 

Ja także nie pojmuję, jaki był powód ciągłej zmiany układu pomieszczeń i szlaków komunikacyjnych w molochu.

To nie miało większego znaczenia dla Keifera, więc nie poruszałam tej kwestii. Jednak to ma swoje wyjaśnienie. Chodziło po prostu o znalezienie najbardziej opłacalnej konfiguracji pomieszczeń i korytarzy.

 

 

Rozległ się pisk maszyny i śmiech Rebecci. → Rozległ się pisk maszyny i śmiech Rebekki.

Tu znajdziesz odmianę imienia Rebecca: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Rebecca;12315.html

Dziękuje za ten link.

 

 

Finkla

 

Nie przemawia do mnie idea świata. Jaki jest sens utrzymywać mnóstwo maszyn podtrzymujących życie i jedną odbierającą je? IMO, szkoda prądu. Kto podjął taką decyzję? A jeśli to były różne istoty, to dlaczego te dwa sprzeczne programy działają w jednym molochu? Bo jeśli jedna istota, to strasznie niezdecydowana.

Nikt ich nie utrzymuje, same się stworzyły i są w stanie same się utrzymać. Każdy robot jest samodzielnym programem, łączy je tylko wspólne mieszkanie w molochu.

Dziękuje za komentarz i opinię.

 

MordercaBezSerca

 

Tutaj sugerujesz, że molochy się przemieszczały w przestrzeni, chodziły/jeździły po ziemi. Tak miało być?

Między innymi.

 

Dziękuje za komentarz i opinię.

 

pozdro i czekam na kolejny tekst

M. 

Miło mi :)

 

Irka_Luz

 

Hmm, bohater najpierw tłumaczy, czemu nie szukał Rebeccy, a potem rzuca się na poszukiwanie.

Miał tłumaczyć czemu jej nie znalazł.

Jak widać źle to zaznaczyłam.

 

Hmm, i te ponad 99 procent przyjaznych ludziom robotów nie potrafi sobie poradzić z niespełna jednym procentem tych nieprzyjaznych?

Ich zadaniem jest utrzymywanie ludzi przy życiu, nie walka z innymi robotami. Nie pokonają ich, bo nie mają takiego obowiązku.

 

Dziękuje za komentarz i znalezienie błędów.

 

 

 

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Nikaszko, dziekuję za wyjaśnienie i cieszę się, że mogłam się przydać. Jestem pewna, że z czasem pod Twoimi tekstami będzie coraz mniej uwag. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł niezły. Podoba mi się zakończenie, chociaż w sumie nie wiemy, co się dokładnie stało i dlaczego.

Niestety wykonanie zdecydowanie takie sobie. Nie tylko jeśli chodzi o wpadki językowe, ale nawet logikę i spójność fabuły. Większość została już chyba wspomniana przez przedpiśców, ale dorzucę swoje trzy grosze:

 

Uszy wypełniły miarowe dźwięki maszyny, brzmiące jak bicie mechanicznego serca. Wraz z moim ziewnięciem, lampy zdały sobie sprawę z obecności człowieka, oświetlając jarzeniowym światłem mechaniczny korytarz.

Powtórzenie. I nie wiem, co to jest mechaniczny korytarz.

 

– Czy chodzi o zjawisko zwane deszcz?

Rozumiem ideę sztucznej mowy tych robotów, zamysł niby dobry, ale zgrzyta mi to. Wydaje mi się, że roboty mówiły by krócej, np. "Czy chodzi o zjawisko: deszcz?”. A w ogóle to już współczesne maszyny posługują się językiem sprawniej niż te Twoje, więc mnie nie przekonują.

Nie posiadam idea autoryzacja na udzielenie te zapytanie

Jw. Plus posypało się to zdanie:

– to zapytanie (nie te)

– udzielenie czego? brakuje tu chyba “odpowiedzi”

– idea autoryzacji? Robot powiedziałby chyba raczej “Nie posiadam autoryzacja”. Ideę autoryzacji to on ewidentnie posiada ;)

 

Szkoda że tuż przed zakończeniem Ery Człowieka, wszystkie social media tymczasowo wyłączyły komentarze i już nigdy więcej ich nie włączyły…

Tylko dlaczego? Chyba tylko po to, żeby bohater nie mógł się łatwo skontatkować z autorką filmików…

 

Wraz z brakiem głosu, pomimo szumów i pojedynczych huków maszyn, zapadła cisza.

To w końcu huk i szum, czy cisza?

 

Jej egzystencja odbywała się w ThetaEight, co znaczy, że zamieszkaliśmy ten sam moloch.

Bardzo mi to nie brzmi… Może po prostu: Mieszkała też w ThetaEight.

 

Czemu jej nie szukałem? (…) Wybiegłem z pokoju, musiałem znaleźć Rebecce.

Najpierw długo o tym, że jej nie szuka, a potem nagle musi ją znaleźć. Nie rozumiem.

 

Przecież nie tylko ja to jem, Rebecca mieszka w tym samym molochu, jadła teraz ten sam syf co ja?

Zmieniasz nagle czas z teraźniejszego na przeszły.

 

Uśmiechała się swoją cudowną twarzą

Czy można się uśmiechać cudzą? To nie jedyny przykład, nadużywasz “swoich” w tym tekście. I w ogóle zaimków.

 

Trzymała w jej prawdziwe jabłko.

“W niej” jeśli już. A w ogóle może “Trzymała prawdziwe jabłko.”

 

Musiałem ją znaleźć nim moloch znowu się zmieni. Nie przeżyję jeśli nie dotknę drugiego człowieka. Potrzebowałem głosu, czułości, emocji, prawdziwej mowy. (…)

Musiałem ją spotkać, zobaczyć drugiego żywego człowieka, dotknąć żywej osoby, posłuchać prawdziwego głosu.

Mówisz dwa razy prawie to samo w bardzo krótkim czasie.

 

trzymająca mnie przy wegetacji krew opuszczała ciało.

Utrzymująca mnie przy życiu? Rozumiem, że chodzi o podkreślenie, że to nie życie, tylko wegetacja… ale nie brzmi to dobrze moim zdaniem.

 

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

mindenamifaj

Dziękuje za komentarz, poprawiłam skazane błędy.

 

 

Najpierw długo o tym, że jej nie szuka, a potem nagle musi ją znaleźć. Nie rozumiem.

Myślał o tym, czemu jej nie znalazł.

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Nikaszko, to może to zdanie powinno brzmieć “Czemu jej nie znalazłem?” zamiast “Czemu jej nie szukałem?”

 

Żyła w ThetaEight, co znaczy, że zamieszkaliśmy ten sam moloch. Czemu jej nie szukałem?

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Hej, Nikaszko,

 

miałaś pomysł na niecodzienną scenerię, stylizowany styl wypowiedzi robotów i prostą historię i to wszystko na plus lub okej. Wciąż jest trochę drobnych błędów (podwójna kropka, zagubiona spacja itp.)

Mogę się chyba podpiąć pod pytania/wątpliwości z komentarza Finklii. Chociaż nie przeszkadza mi, że układ molocha się zmienia.

Szkoda, że nie dowiadujemy się niczego konkretniej. Bardziej niż bohatera szkoda mi było użytkownika Rebecca.

Fajne, ale mogłoby być dłuższe i z większą ilością odpowiedzi.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

mindenamifaj

W sumie to tak, dzięki.

 

Mytrix

Dziękuje za komentarz i podzielenie się opinią.

Obudź się – Jeśli to czytasz, jesteś w śpiączce od prawie 15 lat. Próbujemy nowej metody. Nie wiemy gdzie ta wiadomość pojawi się w Twoim śnie ale mamy nadzieję, że uda nam się do Ciebie dotrzeć. Prosimy, obudź się.

Nowa Fantastyka