- Opowiadanie: MordercaBezSerca - Bajka popromienna: Dorotka i blaszany D.R.W.4L

Bajka popromienna: Dorotka i blaszany D.R.W.4L

Dla zabawy i dla wprawy piszę cykl “Bajki Popromienne”. To najświeższe opowiadanie.  Jeśli chodzi o fabułę, to tekst nie jest jakimś szczególnym objawieniem. Temat wałkowany w te i na zad, w niezliczonej ilości utworów. Moim celem jest ćwiczenie warsztatu. Na pisanie “zgodnie z zasadami sztuki” mam jeszcze czas. Celuję w poziom: “zgodnie z prawidłami rzemiosła”. Dzięki z góry za wszelkie rady i komentarze :D.   

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Bajka popromienna: Dorotka i blaszany D.R.W.4L

 

 

Dorotka i blaszany D.R.W.4L

 

Deniwelacyjny Robot Wyburzeniowy sunął z chrzęstem gąsienic przez ruiny martwego miasta. Dwustutonowa maszyna o numerze bocznym 4L z mozołem przepychała wielką pryzmę radioaktywnego gruzu. Maleńki elektroniczny mózg, ukryty bezpiecznie w samym sercu kolosa, prowadził stalowe cielsko zgodnie z zadanym programem. Cel był prosty i klarowny: usunąć warstwę skażoną i dostać się do życiodajnej, czystej gleby poniżej. D.R.W 4L nie potrzebował niczego więcej. Godzina za godziną, spychał, zrywał i plantował popioły martwej metropolii. To wystarczało za cały sens i istotę egzystencji. Nawet gdy ciężkie chmury zasnuwały szare niebo, a radioaktywny deszcz niweczył jego trud, robot nie narzekał na swój los. Cierpliwie badał czujnikami głębokość skażenia i brał się od nowa do pracy. Kwartał za kwartałem, dzielnica za dzielnicą, napędzany tą samą siłą, która przed laty zmiotła miasto z powierzchni ziemi. Nuklearny reaktor fuzyjny obdarzył go nieśmiertelnością. Choć z wiekiem poszczególne systemy pracowały coraz mniej wydajnie, a kolejne moduły i komponenty odmawiały posłuszeństwa, D.R.W 4L trwał. Pracował. Do tego powołali go jego stwórcy. Miał przygotować dla nich nowy, czysty, piękny świat. Zamienić morze ruin w żyzne pola uprawne, by mogli się wyżywić, zasadzić drzewa, zbudować nowe domy.

D.R.W 4L nie wiedział, dlaczego to było dla nich ważne. Ale nie zastanawiał się nad tym. Kolejne podprogramy, kłębiące się w elektronicznym mózgu, miały za zadanie badać otoczenie i dobierać odpowiednie akcje i procedury, adekwatnie do zidentyfikowanych okoliczności. Nie zastanawiał się co będzie potem. Teraz, gdy zbliżał się z pryzmą do koryta czarnej, smolistej rzeki, wiedział, że należy zwolnić. Nauczył się tego. Rozmiękły grunt był dla niego pułapką. Kilkaset kursów wcześniej tego nie wiedział. Musiał doświadczyć bezradności, jaka staje się udziałem ciężkiej maszyny uwięzionej w błotnistej mazi. Dopiero zimna, śnieżna noc pozwoliła mu się uwolnić z błotnych szponów. Przypłacił to przegrzaniem łożyska zmiennika momentu i zerwaniem kilku klepek prawej gąsienicy. Wyszedł z tej próby zwycięski, choć okaleczony.

Inne maszyny nie miały tyle szczęścia. Siostrzany 2L stoczył się nieopatrznie w krater po wybuchu bomby. Wielki lej o ścianach z piasku zeszklonego w eksplozji termojądrowej. Uwięziony robot przez wiele dni mielił desperacko gąsienicami, próbując wtoczyć się na górę po gładkim, stromym zboczu. Stalowe klepki ścierały się coraz bardziej, aż w końcu, pokruszone, odpadały jedna po drugiej. Gołe łańcuchu tarły z piskiem po twardej jak diament powierzchni, póki i one nie wydały swego ostatniego tchnienia, z głośnym jękiem zrywając się z kół napędowych. Pokonana maszyna pogrążyła się w odmętach błotnej mazi na dnie krateru, wzbierającej coraz wyżej po każdym deszczu.

Numer jeden nie miał szczęścia od samego początku. Stał w bunkrze najbliżej wyjścia i gdy automatyczny program nakazał komputerom wyprowadzenie maszyn ze schronu, 1L nie mógł się ruszyć. Fala elektromagnetyczna eksplozji uszkodziła jego główne obwody. Pozostałe maszyny musiały wypchnąć felerny D.R.W. na zewnątrz. Stał tam do tej pory. Martwy, zanim się naprawdę narodził. Zanim choć w części mógł wypełnić swoje przeznaczenie.

3L towarzyszył numerowi cztery najdłużej. Przez wiele lat, przemierzali ramię w ramię ruiny spopielonej metropolii, wygładzając jej zimne, okaleczone oblicze. Elektroniczne mózgi nauczyły się operować w pełnej synchronizacji. Dzielić danymi z czujników, systemów telemetrycznych i nawigacyjnych.  Wspierali i pomagali sobie w najtrudniejszych sytuacjach.

Tak było do czasu, gdy 3L postanowił go opuścić. To stało się nagle. Bez żadnego ostrzeżenia. Kończyli ostatnią rundę na zwałowisku. D.R.W. 4L dojechał do punktu nawigacyjnego i wykonał zwrot. Numer trzy pojechał dalej.

Czwórka długo wywoływał towarzysza, lecz ten zdawał się być głuchy. Elektroniczny mózg zamilkł, a gąsienice posłuszne ostatniemu rozkazowi, niosły stalowego kolosa zadanym kursem ze ściśle wykalkulowaną, optymalną prędkością. Wkrótce D.R.W 3L zniknął za horyzontem i już nigdy nie wrócił.

Od tego czasu robot był sam. Samotności też się nauczył. Elektroniczny mózg obliczył najbardziej wydajny, optymalny z punktu widzenia zużycia energii, harmonogram prac. 4L wiedział dokładnie co ma zrobić dzisiaj, jutro i za pięć lat. Każda pryzma gruzu, każda grudka ziemi, miała swoje przypisane miejsce, a zadaniem maszyn było wszystko uporządkować. Wtedy stwórcy będą mogli wrócić. Posadzą drzewa, zbudują domy…

Przerwy w zasilaniu podstawowych systemów operacyjnych były coraz częstsze. Stara elektronika nie wytrzymywała długich lat ciężkiej pracy. D.R.W. 4L był coraz słabszy. Nie potrafił nawet utrzymać przerdzewiałego lemiesza nad powierzchnią gruntu. Gąsienice traciły kolejne klepki. Goły łańcuch chrobotał po pokruszonym betonie ulic. Ostatni czujnik pozycjonowania z trudem złapał sygnał z satelity. Elektroniczny mózg obudzony z letargu, przez dłuższą chwilę próbował określić lokalizację maszyny. W końcu nadał serię komend do sterownika układu napędowego. Robot znajdował się daleko poza wyznaczonym obszarem. Należało jak najszybciej wrócić do zadanego sektora i podjąć wykonywanie zadań. Maszyna obróciła się niezdarnie, zawadzając o narożnik wysokiego, na wpół spalonego budynku. Zerwany kabel zwisający z umieszczonych na dachu paneli słonecznych oparł się o stalowy pancerz robota i strzelił iskrami. D.R.W. 4L zamarł. To było coś nowego. Już wcześniej miał do czynienia z porażeniem prądem. Przy pracach wyburzeniowych to normalne, ale nigdy nie widział tego co teraz. Zwarty obwód musiał obudzić jakąś, od dawna uśpioną istotę. Istotę, która teraz stała przed numerem 4L i wpatrywała się w niego wielkimi, czarnymi oczyma.

– Witaj! – zakrzyknęła istota. 

D.R.W. 4L zogniskował na niej soczewki jedynej ocalałej kamery. W zakamarkach elektronicznego mózgu kołatały się fragmentaryczne informacje, wgrane bardzo dawno temu w podstawową bazę danych. Procesory zapętlały się w analizie, nie mogąc przemielić nowych, dziwnie powiązanych algorytmów. Każda próba identyfikacji istoty kończyła się niepowodzeniem. W końcu, jeden z rdzeni wpadł na pomysł.

– ZidEnTfiKuJ sIę – zabrzęczał metalicznie, nigdy nieużywany, moduł komunikacji głosowej.

– Cześć, jestem Dorotka – odpowiedziała istota.

Jej ciało miało niebieskawą barwę. Postać unosiła się lekko nad ziemią, tuż przed wejściem do budynku. Pracujące z pełną mocą obwody logiczne zaczynały się powoli przegrzewać. D.R.W. 4L nie mógł zrozumieć kim jest istota. Kształt głowy, oczy, uszy, całe ciało, nawet niebieska, krótka, rozłożysta sukienka, podkolanówki i wstążeczki wplecione we włosy wskazywały, że jest Stwórcą. To dla niej przygotowywał nowy piękny świat. Ale stwórcy nie unosili się nad ziemią, a przede wszystkim nie mogliby przeżyć w tak wysokim skażeniu, jakie czujniki robota wykrywały teraz na powierzchni.

Jednak istota tu była. Uśmiechała się i spoglądała ciekawie na robota. A co najważniejsze, nie umierała od promieniowania, wbrew temu co podawały dane. Drugi rdzeń procesora dotarł do zapisów, wciśniętych w kąt najdalszego klastera. D.R.W.4L drgnął. Tak, o to warto zapytać:

– cZy jeSteŚ aniOłEm?

Istota zaśmiała się na głos, przekrzywiając wdzięcznie głowę na bok i wodząc w powietrzu palcem.

– Mogę być kim tylko zechcesz.

Odpowiedź zbiła go z tropu. Przez chwilę próbował znaleźć kolejny, lecz potykał się co chwilę o brakujące dane w podziurawionej pamięci.

– Wejdź do środka. Zobaczysz jak tańczę.

Robot spojrzał na nią z uwagą jedynym okiem. Zastanawiał się dlaczego istota to powiedziała. Czy nie zdawała sobie sprawy, że jest większy od całego budynku?

– niEmOżLiwE – zaskrzeczał.

Istota wygięła usta w podkówkę, udając smutek, ale po chwili dodała z ciepłym uśmiechem:

– To trudno. Może innym razem.  

D.R.W 4L procesował przez chwilę odpowiedź. W końcu zrozumiał o co powinien zapytać.

– jAki jeSt tWóJ ceL?

Istota odparła bez wahania:

– Zrobię wszystko, by cię uszczęśliwić.

Robot zamarł. Odpowiedź istoty odbijała się w jego świadomości o kolejne schematy blokowe. Nie był w stanie zrozumieć, co oznaczała. Wiedział, że szczęście to coś ważnego. Jego program bazował na stworzeniu nowego świata, gdzie stwórcy będą szczęśliwi. Ale nie był w stanie zrozumieć, kiedy on wreszcie na to zasłuży. Na to, by samemu być szczęśliwym.

Na razie wiedział, że musi pracować. Jeśli nie wykona zadania, jeśli stwórcy nie będą mieli swego nowego świata, on również nie zasłuży na szczęście. Tak zapisano w programie podstawowym. Istota na pewno to wiedziała. W końcu była podobna stwórcom. D.R.W 4L oznajmił:

– pRocEs wYkOnany w 12 %. SzczEście dOstĘpne za 1485 LaT, 11 miEsięcY i 12 goDzin.  WrAcAm dO zaDań.

Wykręcił w miejscu i ruszył raźno w kierunku ruin miasta. Przekierował pełną moc obliczeniową do czujników i układu przeniesienia napędu. Chciał jak najszybciej ukończyć zadanie. Wtedy istota obdarzy go szczęściem. Na pewno tak będzie.

Kabel zasilania chwiał się na wietrze. Raz po raz uderzał o metalowe pręty zbrojenia, wystające z potrzaskanej ściany. Zwarcie skrzesało fontannę iskier. Foliowa torebka, niesiona podmuchem gnanym przez nadchodzącą burzę wpadła na promień fotokomórki przed wejściem. Projektor zaszumiał i wyświetlił hologram.

– Cześć. Jestem Dorotka. Chcesz zobaczyć jak tańczę, przystojniaku? Zrobię wszystko by cię uszczęśliwić.

 

Opowiadanie inspirowane powieścią "Czarnoksiężnik z krainy Oz", autorstwa L. Franka Bauma.

Koniec

Komentarze

Maleńki, elektroniczny mózg, ukryty bezpiecznie w samym sercu kolosa

Jakoś mi to się gryzie, jednak to nie biologia, a science-ficton ;)

 

Przyjemne opowiadanie, bardzo kojarzy mi się z WALLE-E Pixara, który był jednym z moich ulubionych filmów animowanych. Ostatnie zdanie natomiast z Blade Runnerem 2049, choć to tylko moja osobiste odczucie.

Trochę tu smutno, starość i samotność zmieszane z naiwnością zawsze wywołują we mnie sporo uczuć. Przeczytałem całość od razu, bez przerw – na temat warsztatu się nie wypowiem, sam jeszcze nie błyszczę, więc musisz cierpliwie poczekać na opinie innych. Mi się jednak podobało ;)

Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu!

D.

 

Edit: nie wiem, czy mniej niż 10000 znaków to jeszcze jest szortem, ale to na pewno Regulatorzy zwróci Ci uwagę, jeśli zajdzie potrzeba zmiany ;)

 

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Hej :)

 

No, muszę przyznać, że to bardzo przyjemna lektura. A jeśli coś jest dla mnie przyjemną lekturą o tej nieludzkiej godzinie, kiedy siedzę w pracy, to nie może to być złe ;)

Jak napisał wcześniej Daniel, tekst kojarzy się od razu z Wall-E. Maszyna wykonująca zadanie zlecone jej przez ludzi, którzy najprawdopodobniej nie przetrwali zagłady. Uparcie i stale naprawia świat, choć najprawdopodobniej brak jest w tych działaniach sensu, więc tekst tchnie pewną melancholią.

Masz jednak tutaj pewien zgrzyt logiczny, który mi nieco przeszkadza. Otóż, jeśli D.R.W. 4L jest wyspecjalizowaną, wyposażoną w zaawansowaną technologię czujników maszyną, to jakim cudem nie rozpoznała niematerialności wyświetlanego przed nim obiektu? To przecież jest hologram, więc czujniki nie powinny zarejestrować istnienia Dorotki. Nie licząc kamery oczywiście. Bardzo mocno antropomorfizujesz maszynę, zakładając, że najważniejsze dla niej są dane optyczne. To my, ludzie, bazujemy głównie na wzroku, a Ty zakładasz, że wyspecjalizowana, wysoce zaawansowana maszyna również będzie bazować na optyce. Nie jest to błąd, w szczególności w czymś, co sam określasz mianem bajki, jednak w pewnym miejscu zatrzymało mnie to podczas lektury.

Ale czytało się przyjemnie a całość mi się podobała, jako uprzyjemniająca ciągnące się minuty opowiastka na dobre rozpoczęcie dnia.

Poniżej kilka uwag. Niektóre z nich mocno subiektywne, więc nie musisz się do nich odnosić, a tym bardziej zmieniać czegokolwiek. I pamiętaj, że jeśli chcesz żeby Twoje teksty były czytane i komentowane, to odpowiadaj na komentarze innych uzytkowników i staraj się również czytać innych oraz zostawiać po sobie ślad w komentarzach – wtedy zwiększasz swoje szanse na odwiedziny innych, a tym samym możesz liczyć na większy feedback.

 

Nawet gdy ciężkie chmury zasnuwały szare niebo, rosząc spaloną ziemię radioaktywnymi łzami, nie narzekał na swój los.

Uwaga subiektywna: nie podoba mi się to porównanie, poniewaz mocno odstaje od reszty tekstu. Rozumiem, że chciałeś tutaj dodać nieco poetyki, ale to zdaje się być jedynym tego typu wtrętem w całym tekście, więc mnie nie bardzo pasuje.

 

Kolejne podprogramy, kłębiące się w elektronicznym mózgu, miały za zadanie badać otoczenie i dobierać odpowiednie akcje i procedury, adekwatnie do zidentyfikowanych okoliczności. A nie zastanawiać się co będzie „potem”.

Z tych dwóch zdań zrobiłbym jedno i usunął cudzysłów z potem.

 

Choć okaleczony, wyszedł z tej próby zwycięski.

Chyba “zwycięsko”.

 

2L stoczył się nieopatrznie w krater po wybuchu bomby.

Kolejna uwaga subiektywna – bardzo źle czyta mi się zdania zaczynające się od liczb, bo IMHO nieładnie to wygląda. Gdybyś zapisał to mniej więcej tak:

Bliźniaczy 2L stoczył się(…)

Wyglądałoby to nieco lepiej.

 

Stalowe klepki ścierały się coraz bardziej, aż w końcu zaczęły łamać się i odpadać. Gołe łańcuchu tarły z piskiem po twardej jak diament powierzchni, puki i one nie wydały swego ostatniego tchnienia, z głośnym jękiem zrywając się z kół napędowych.

Tutaj masz coś, co niektórzy określają mianem sięklozy ;) Spróbuj używać synonimów lub budować zdania tak, by unikać tego typu konstrukcji. Gdybyś zamiast “łamać się” napisał “kruszeć” uniknąłbyś tego “się”. Poza tym – literówka.

 

Zanim, chodź w części, mógł wypełnić swoje przeznaczenie.

Literówka – choć.

 

Przez wiele lat przemierzali ramię w ramię ruiny spopielonej metropolii, spychając szczątki i wygładzając jej zimne oblicze. Elektroniczne mózgi nauczyły się pracować w pełnej synchronizacji. Dzielili się danymi z czujników, (+a) systemy telemetryczne i nawigacyjne wspomagały się wzajemnie. Wspierali i pomagali sobie w najtrudniejszych sytuacjach.

Dziwnie brzmi to “ramię w ramię” w odniesieniu do spychaczy. Może lemiesz w lemiesz? Albo sparafrazuj. To oczywiście kolejna uwaga subiektywna.

“Dzieliły” zamiast “dzielili”, bo we wcześniejszym zdaniu podmiotem są “mózgi”. A żeby ładniej brzmiało dodałbym to “a” we wskazanym miejscu.

Przemyśl też dwa ostatnie pogrubienia, bo źle brzmią te dwa słowa, kiedy są tak blisko siebie. Można w sumie uznać, że to powtórzenie.

 

Zerwany kabel zwisający z, umieszczonych na dachu, paneli słonecznych, oparł się o stalowy pancerz robota i strzelił iskrami.

Tutaj chyba niepotrzebne Ci są przecinki, które wstawiłeś.

 

Zwarty obwód musiał obudzić jakąś, od dawna uśpioną istotę. Istotę, która teraz stała przed numerem 4L i wpatrywała się w niego wielkimi, czarnymi oczyma.

 

Kolejne powtórzenie. Rozumiem, co chciałeś osiągnąć, ale jakoś mi to nie brzmi.

 

Odpowiedź zbiła go z tropu. Przez chwilę próbował znaleźć kolejny, lecz potykał się co chwilę, o brakujące dane w podziurawionej pamięci.

Co kolejnego chciał znaleźć D.R.W 4L? Bo ja nie mam pojęcia.

 

No i to by było na tyle :)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu

Q

Known some call is air am

Danielu, Outta Sewer, dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że dało się to przeczytać bez bólu ;)

 

Rzeczywiście w inspiracjach powinienem dodać “WALL-E”, choć sam się zorientowałem dopiero w połowie opowiadania, że zacząłem przepisywać fabułę kreskówki. Inspiracje świadome były dwie – “Czarnoksiężnik z krainy Oz”, oraz stary komiks z lat `90, którego tytułu już niestety nie pamiętam. 

 

Danielu, sam dopiero zaczynam zabawę w pisanie, więc wszelkie rady, nawet od innych początkujących są bardzo cenne yessmiley.

Maleńki, elektroniczny mózg, ukryty bezpiecznie w samym sercu kolosa

Jakoś mi to się gryzie, jednak to nie biologia, a science-ficton ;)

Rozumiem, ale weź proszę pod uwagę cały wydźwięk utworu. Blaszany Drwal z “…Oz” bardzo chciał być znowu człowiekiem. Dlatego mózg i serce. 

 

Outta Sewer , przede wszystkim gratuluję jasności umysłu w samym środku nocy ;). 

 

Dziękuję serdecznie za rzetelną i konstruktywną krytykę. Dokładnie na to liczyłem, gdy zastanawiałem się, czy opublikować tutaj tekst.

Z kilkoma punktami pozwolę się sobie nie zgodzić, w kilku innych wytłumaczyć:

 

Otóż, jeśli D.R.W. 4L jest wyspecjalizowaną, wyposażoną w zaawansowaną technologię czujników maszyną, to jakim cudem nie rozpoznała niematerialności wyświetlanego przed nim obiektu?

Powiem szczerze, że zaskoczyła mnie Twoja konkluzja. Pewnie swoją rolę odegrało tu podobieństwo do WALL-E, który rzeczywiście był zaprogramowany na poszukiwanie śladów życia. Drwal jest maszyną do usuwania skażenia i jego czujniki mają za zadanie mierzyć promieniowanie. Do tego ma już tylko jedną sprawną kamerę, więc stracił możliwość widzenia stereoskopowego, a pozostałe systemy stoją na progu awarii z uwagi na wiek – mielenie pojedynczymi rdzeniami procesorów, dziurawa baza danych itd. Sam nie znoszę błędów logicznych w tekście i staram się ich unikać, ale tutaj mamy chyba raczej do czynienia z niedostatkami w narracji. Zobaczymy jak inni czytelnicy odbiorą ten fragment. Może rzeczywiście będę musiał dodać zdanie lub dwa. 

 

rosząc spaloną ziemię radioaktywnymi łzami, nie narzekał na swój los.

Uwaga subiektywna: nie podoba mi się to porównanie, poniewaz mocno odstaje od reszty tekstu. Rozumiem, że chciałeś tutaj dodać nieco poetyki, ale to zdaje się być jedynym tego typu wtrętem w całym tekście, więc mnie nie bardzo pasuje.

Tak, tu przyjmuję na klatę. Sam biłem się z myślami, czy wplatać takie zachodnie wiatry, spienione fale goniące. Brzmi kostropato i trochę nie pasuje. 

 

okoliczności. A nie zastanawiać się co będzie „potem”.

Z tych dwóch zdań zrobiłbym jedno i usunął cudzysłów z potem.

Taki miałem pomysł na rytm i rozłożenie akcentów w tym akapicie. Kropka miała wymusić ostre zakończenie myśli przewodniej z poprzedniego zdania. Dopiero uczę się tej techniki i zgadzam się, że może to nie brzmieć zbyt elegancko. 

 

Choć okaleczony, wyszedł z tej próby zwycięski.

Chyba “zwycięsko”.

Tu przyznam szczerze nie wiem dlaczego przysłówkowy byłby lepszy od przymiotnikowego :)? Okaleczony-zwycięski dla mnie brzmi spójnie.

 

2L stoczył się nieopatrznie w krater po wybuchu bomby.

Kolejna uwaga subiektywna – bardzo źle czyta mi się zdania zaczynające się od liczb, bo IMHO nieładnie to wygląda. Gdybyś zapisał to mniej więcej tak:

Bliźniaczy 2L stoczył się(…)

Wyglądałoby to nieco lepiej.

Tu rozumiem, rzeczywiście cyfra na początku zdania nie wygląda dobrze. Bliźniaczy też nie do końca, bo sugeruje, że maszyny były dwie, a nie cztery. Siostrzany, przez analogię do okrętów, lub po prostu słownie Numer dwa. Tak chyba będzie lepiej. Zobaczymy jak inni czytelnicy ocenią ten fragment. 

 

Tutaj masz coś, co niektórzy określają mianem sięklozy ;) Spróbuj używać synonimów lub budować zdania tak, by unikać tego typu konstrukcji.

Tak, winny Wysoki Sądzie :D. Podobno siękoza, jużona, wtemoza i przecinkoza to choroby wieku dziecięcego u pisarzy. Jestem świadom i walczę! :D. 

 

Tutaj chyba niepotrzebne Ci są przecinki, które wstawiłeś.

Racja, niechlujstwo po redagowaniu szyku zdania. 

 

 

wspomagały się wzajemnie. Wspierali i pomagali sobie w najtrudniejszych sytuacjach.

Dziwnie brzmi to “ramię w ramię” w odniesieniu do spychaczy. Może lemiesz w lemiesz? Albo sparafrazuj. To oczywiście kolejna uwaga subiektywna.

“Dzieliły” zamiast “dzielili”, bo we wcześniejszym zdaniu podmiotem są “mózgi”. A żeby ładniej brzmiało dodałbym to “a” we wskazanym miejscu.

Przemyśl też dwa ostatnie pogrubienia, bo źle brzmią te dwa słowa, kiedy są tak blisko siebie. Można w sumie uznać, że to powtórzenie.

Ramię w ramię  – znowu pozwolę się zasłonić pomysłem uczłowieczenia głównego bohatera, zasugerowania, że pomiędzy nim a 3L zawiązała się jakaś więź. A do tego w spycharkach lemiesze są zamocowane na ramionach… także ten ;)

Dzieliły” zamiast “dzielili”, –  też się zastanawiałem jak to napisać. Może rzeczywiście mózgi  jako podmiot brzmią lepiej. 

Wspomagały pomagali  – przyjmuję bez uwag. Powtórzenie do poprawki. 

 

 

istotę. Istotę, która teraz stała przed numerem 4L i wpatrywała się w niego wielkimi, czarnymi oczyma.

 

Kolejne powtórzenie. Rozumiem, co chciałeś osiągnąć, ale jakoś mi to nie brzmi.

Tak, przyjmuję. To miało być powtórzenie jako podkreślenie i zaakcentowanie. Przemyślę jak to poprawić. 

 

tropu. Przez chwilę próbował znaleźć kolejny, lecz potykał się co chwilę, o brakujące dane w podziurawionej pamięci.

Co kolejnego chciał znaleźć D.R.W 4L? Bo ja nie mam pojęcia.

Chciał znaleźć kolejny trop, ale zgadzam się, że może brzmieć niejasno. Zastanowię się nad poprawą. 

 

puki i chodź

Tjaaa… to ja może rzeczywiście pójdę i nie wrócę póki się nie nauczę ortografii ;) . 

 

 

Dzięki jeszcze raz! Bardzo wartościowe uwagi. Sam postaram się odwdzięczyć komentując teksty innych. 

 

pozdrawiam 

 

M

 

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Drwal jest maszyną do usuwania skażenia i jego czujniki mają za zadanie mierzyć promieniowanie.

Ale porusza się po terenie zabudowanym. Musi mieć czujniki określające rozlokowanie obiektów po którym się porusza. Poza tym jest maszyną burzącą, więc i pewnie jakieś czujniki gęstości, aparatura do prześwietlania budynków czy innego ustrojstwa też raczej by istniała w takiej maszynie.

 

Tu przyznam szczerze nie wiem dlaczego przysłówkowy byłby lepszy od przymiotnikowego :)? Okaleczony-zwycięski dla mnie brzmi spójnie.

Nie wiem czemu :P Tak jakoś, instynktownie. Musiałby się wypowiedziec ktoś mądrzejszy ode mnie.

 

A do tego w spycharkach lemiesze są zamocowane na ramionach… także ten ;)

Racja. My bad. Jest OK, jak jest.

 

Dzięki jeszcze raz! Bardzo wartościowe uwagi. Sam postaram się odwdzięczyć komentując teksty innych. 

Pomoc tutaj polega na wzajemności. Niekoniecznie do mnie musisz wpadać, a nawet polecałbym czytać teksty z małą ilością komentarzy, bo to zawsze fajnie, jak się kolejny komentarz pod opowiadaniem pojawia.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć Morderco!

Kto by pomyślał, że można się wczuć w “przeżycia” maszyny ;) A jednak Tobie się udało tak wszystko przedstawić, jakby była to niemalże żywa istota: z jednej strony motzarny robot, z drugiej jakby bezradne dziecko. Poczułem tę samotność, plusik za to!

Opowiadanie zachęca, nie męczy. Napisanie sprawnie, mnie przekonałeś!

Pozdrowienia,

K.

 

www.popetersburgu.pl

 

Outta Sewer, krakoskim targiem proponuję tak:

Wyszedł z tej próby zwycięski, choć okaleczony.

Reszta poprawiona, tylko na razie zostawię czujniki. Zobaczymy czy inni recenzenci będą aż tak dociekliwi ;] 

 

Krzysztofie, dzięki za ciepłe słowo. 

 

pozdrawiam

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

MordercoBezSerca. Cześć. -:)

Ja tam serce wolałabym mieć, w końcu bez niego – organizm pada, ale człowiek chyba też, bo jest bio. Mordercy z twarzą lub bez dystansują się i czarują – kanon obejrzany. :-)

Gdy wspominasz w tytule o blaszaku i sercu natychmiast reaktywowało mi się opko @Wilka. Poszukam i wstawię link w edytce. Krainę Oz znam tylko z omówień, a dvd wciąż leży zakurzone na półce. Za słodkie dla mnie i czas już nie ten. Zdarza się. 

Czytamy…

 

Okropnie mi się spodobało imię głównej maszyny i stylizacja jej wypowiedzi! :-) Pomysł na serię bajki – bardzo fajny. :-)

A teraz będzie trochę "ale". Wypisałam ich sporo, ale (:D) duża ich część jest subiektywna. Aby nie przedłużać lecimy.

Sam motyw odbieram jako ograny. Wstawiłeś wprost relację z innej bajki w nowe dekoracje, właściwie niewiele zmieniając. Szkoda, bo i w tym świecie rzeczy mogą wyglądać inaczej – patrz Twoje zakończenie! Moim zdaniem namieszały tutaj dwie rzeczy: bardzo silne uczłowieczenie D.R.W.4L przejawiające się w:

* zapisie (podkreślenia będą wskazywały na uczłowieczenie, moim zdaniem):

,Maleńki, elektroniczny mózg, ukryty bezpiecznie w samym sercu kolosa

Maleńki – hmm, kostka jakaś?

,Cel był prosty i klarowny: usunąć warstwę skażoną i dostać się do życiodajnej, czystej gleby poniżej.

To nie był prosty i klarowny cel, raczej złożony, chyba że miał przepychać hałdy pyłu, gruzu? Pytanie na ile zrujnowane było miasto i jak głęboko skażona gleba, jakie promieniowanie (ile minęło lat i co usuwał – czasy rozpadu pierwiastków). Z drugiej strony zerknij na doniesienia z obszaru Fukushimy (drzewa ściągające pierwiastki do swoich korzeni) i strefy Czarnobyla, co się w nich dzieje.

,Kolejne podprogramy, kłębiące się w elektronicznym mózgu, miały za zadanie badać otoczenie i dobierać odpowiednie akcje i procedury, adekwatnie do zidentyfikowanych okoliczności.

A może by uprościć to zdanie? Wiesz, jestem zwolennikiem ograniczania się, lecz to zdecydowanie moje, choć odnoszę nieodparte wrażenie, że szczodrze szafujesz przymiotnikami. ;-) 

Np. "Podprogramy badały otoczenie, dobierając kolejne procedury i akcje adekwatniedo zidentyfikowanych warunków".

,Musiał doświadczyć bezradności(+,) jaka staje się udziałem ciężkiej maszyny uwięzionej w błotnistej mazi.

,Martwy, zanim się naprawdę narodził.

'Wspieralipomagali sobie w najtrudniejszych sytuacjach.

Jak, byli “Agentami”, przystosowanymi do współpracy?

,postanowił go opuścić

,wpadł na pomysł.

,D.R.W. 4L nie mógł zrozumieć(+,) kim jest istota.

,przekrzywiając wdzięcznie głowę na bok

,Odpowiedź zbiła go z tropu.

spojrzał na nią z uwagą, swym jedynym okiem. Zastanawiał się

,udając smutek, ale po chwili dodała z ciepłym uśmiechem:

,Nie mógł zrozumieć(+,) co oznaczała

,ruszył raźno

 

*rozmyślankach D.R.W.4L

,nie narzekał na swój los. Cierpliwie badał 

,Samotności też się nauczył.

Był przystosowany do pracy w zespole, czy operowania samodzielnego?

,W zakamarkach elektronicznego mózgu kołatały się fragmentaryczne informacje

,Chciał jak najszybciej ukończyć

Wiedział, kiedy skończy? Na ile mógł to przyspieszyć?

,Wtedy istota obdarzy go szczęściem. Na pewno tak będzie.

Nie rozumiał pojęcia szczęścia, polegał na tym, że było to ważne dla stwórców.

 

Najciekawszymi fragmentami były dla mnie: utrata trzech pozostałych członków teamu porządkującego teren. Wyobrażałam sobie, jak mogłoby to wyglądać, jak mogły między sobą porozumiewać się, o czym gadać. Był taki eksperyment dotyczący negocjacji ze sobą dwóch botów, a ostatnio oglądałam paradokumentalny film S. Groenevegen "Odyseja" o dwóch SI komentujących historię holenderskiego Św. Mikołaja. 

 

Odnośnie samego pisania: trochę dużo wydaje mi się koncentracji na samym spychaniu, ale to w zasadzie ok i trochę interpunkcji – uważaj na zdania z dwoma czasownikami w funkcji orzeczenia.

 

Inne zatrzymania:

,Nuklearny reaktor fuzyjny obdarzył go nieśmiertelnością. Choć z wiekiem poszczególne systemy pracowały coraz mniej wydajnie, a kolejne moduły i komponenty odmawiały posłuszeństwa, D.R.W 4L trwał.

Trochę zaprzeczasz, był to długi czas życia, a nie nieśmiertelność, gdyż jego części, podobnie do ludzkich, się zużywały.

,Miał przygotować dla nich nowy, czysty, piękny świat.

Tylko splantować, nie ma mowy o zasiewaniu?

,Zamienić morze ruin w żyzne pola uprawne(+,) by mogli się wyżywić, zasadzić drzewa, zbudować nowe domy.

,D.R.W 4L nie wiedział(+,) dlaczego to było dla nich ważne.

,Nie zastanawiał się(+,) co będzie potem.

,zwycięski, choć okaleczony.

Nie jestem pewna, ale czy tu raczej nie "zwycięsko", bo wyszedł – jak, a może i jaki? Nie wiem. :-(

,Pozostałe maszyny musiały wypchnąć felerny D.R.W. na zewnątrz.

Dlaczego musiały go wypchnąć – stał w przejściu, a nie miał swojego stanowiska, przecież unieruchomiła go eksplozja termojądrowa, a nie sygnał odpalenia programu planowania? Czemu inne maszyny nie uległy uszkodzeniu, stały przecież obok. 

,ruiny spopielonej metropolii, wygładzając jej zimne, okaleczone oblicze.

Hmm. Musisz się zdecydować, czy wszystko było spopielone, czy ruiny miasta. Inaczej się wyrównuje szkielety budynków, inaczej lej po bombie pokryty grubą warstwą radioaktywnych pyłów. Popatrz, dalej masz: "na zwałowisku"; "zawadzając o narożnik wysokiego, na wpół spalonego budynku".

,Przerwy w zasilaniu podstawowych systemów operacyjnych były coraz częstsze. Stara elektronika nie wytrzymywała długich lat ciężkiej pracy.

Skąd te przerwy, przecież zasilanie miał "nieśmiertelne". Może akumulator, może sprawność części.

,Robot znajdował się daleko poza wyznaczonym obszarem.

Jak on się znalazł "poza"? Może zapędził się, poszukując kolegi 3. Dziwi mnie, gdy nagle coś wyskakuje jak królik z kapelusza. ;-)

,a przede wszystkim nie mogliby przeżyć w warunkach(+,) jakie czujniki wykrywały teraz na powierzchni

,W końcu zrozumiał(+,) o co powinien zapytać

 

Pomysł takich bajek wydaje mi się super i pisz je. :-) Jeśli chodzi o poziom przetworzenia oryginalnych historii, z ostatnich rzeczy poleciłabym "Dziki łabędź" ze zbioru opowiadań Michaela Cunnnighama "Dziki łabędź i inne baśnie". To przeróbka "Dzikich łabędzi" Andersena.

 

pzd srd :-)

niedzielne asylumowe komenty

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, cześć!

 

Czytam Twój komentarz już drugi raz i dalej nie mogę wyjść z podziwu ile szczegółów zauważyłaś :]. 

Postaram się odpowiedzieć najdokładniej jak potrafię na wszystkie pytania, a do tego zrobię to z wielką przyjemnością :D. 

 

 

Krainę Oz znam tylko z omówień,

No i jak to mówią:  tu jest cały sęk w psie pogrzebany ;]. Dla mnie “Oz” jest jedną z ciekawszych pozycji kanonu sf. I piszę to bez sarkazmu. Jeśli kiedyś znajdziesz chwilę czasu, to naprawdę warto przeczytać. DVD sobie możesz z czystym sumieniem odpuścić, bo tych kilka wersji musicali to parodia. W książce jest pełno alegorii, smaczków i ciekawostek, których w filmach w ogóle nie widać. Wiedźma jako bankierzy i kapitaliści, Strach na wróble jako uciskani farmerzy, Drwal jako robotnicy, droga ze złotych cegieł, srebrne trzewiki – to wszystko ma znaczenie.

Mój D.R.W. 4L jest wzorowany właśnie na postaci, która kiedyś była człowiekiem, a teraz tak zatraciła się w pracy, że już prawie nie pamięta jak nim być. Marzy o tym by mieć znowu ludzkie serce – dlatego tak eksponuję ten motyw w całym opowiadaniu i dlatego mój D.R.W. 4L jest taki ludzki. :) 

 Sam motyw odbieram jako ograny. Wstawiłeś wprost relację z innej bajki w nowe dekoracje, właściwie niewiele zmieniając.

Tak, nawet się do tego przyznałem we wstępniaku. To jest jedno z moich pierwszych opowiadań tego typu i traktuję je jako wprawkę warsztatową w pisaniu “o czymś” konkretnym. Wcześniej bawiłem się w amatorskie felietony na forach motocyklowych i fan-fiki. Tu, zabrałem się za klasykę, tyle że w wydaniu po mojemu. Jeśli chodzi o ciekawe rzeczy,  to może wrócę kiedyś do tematu. Tu założenie było jasne: wywrócić kanon do góry nogami i wpleść w post-apo, a do tego napisać tak, aby dało się przeczytać bez bólu. Dzisiaj skończyłem już czwartego takiego potworka :D, więc cykl się rozrasta. 

 

,Maleńki, elektroniczny mózgukryty bezpiecznie w samym sercu kolosa

Maleńki – hmm, kostka jakaś?

Spójrz proszę na zdjęcie spycharki na początku tekstu. Ta maszyna ma 50 ton. Jest ogromna. Jak siadam w kabinie, to mam głowę na wysokości I piętra. Komputer sterujący całą telemetrią, czyli zespołem kilkudziesięciu czujników, CPU, nadajnikiem itd. jest wielkości zeszytu A5. Sam komputer sterujący silnikiem jest wielkości portfela. Największa spycharka, jaką widziałem z bliska miała 100 ton. Była wielkości małego domu jednorodzinnego. D.R.W. 4L ma 200 ton. Komputery sterujące maszynami autonomicznymi, składają się zwykle z kilku osobnych modułów, każdy mniej więcej wielkości od telefonu komórkowego do laptopa. Tutaj nie będę się mądrzył, bo widziałem takie maszyny tylko na targach, ale możemy chyba przyjąć, że mózg w porównaniu do całej maszyny jest rzeczywiście maleńki. 

 

 To nie był prosty i klarowny cel, raczej złożony, chyba że miał przepychać hałdy pyłu, gruzu? Pytanie na ile zrujnowane było miasto i jak głęboko skażona gleba, jakie promieniowanie (ile minęło lat i co usuwał – czasy rozpadu pierwiastków). Z drugiej strony zerknij na doniesienia z obszaru Fukushimy (drzewa ściągające pierwiastki do swoich korzeni) i strefy Czarnobyla, co się w nich dzieje.

Tak się akurat złożyło, że mam lekkiego fioła na punkcie CZAES i wszystkiego co jest związane z awarią `86. Niestety samej Zony nie [jeszcze] nie zwiedziłem. Za każdym razem jak jestem w Kijowie, to sobie to obiecuje i nic z tego nie wychodzi :/. Inspiracją na dekontaminację miasta z powieści była właśnie akcja przeprowadzona na terenie wsi Kopaczi. W sieci znajdziesz sporo na ten temat. 

Jeżeli 2L wpadł do krateru po bombie, to miasto wyobrażam sobie jak Nagasaki [ miasto przemysłowe, podobne architektonicznie do współczesnych, w przeciwieństwie do drewnianej Hiroszimy]. Trafienie bezpośrednie, strefa 0 zupełnie zrównana z ziemią i kolejne, koncentryczne strefy zniszczenia. Najpierw stalowe, na wpół stopione szkielety budynków, potem większe konstrukcje betonowe, a dalej już wolno stojące, pojedyncze budowle, takie jak nocny klub z hologramem Dorotki. Generalnie nic, z czym maszyna o wielkości dużego domu jednorodzinnego, nie mogłaby sobie poradzić. 

Fukushima, to trochę inny gatunek – wyciek chłodziwa, większości do morza, a nie eksplozja. 

 

A może by uprościć to zdanie? Wiesz, jestem zwolennikiem ograniczania się, lecz to zdecydowanie moje, choć odnoszę nieodparte wrażenie, że szczodrze szafujesz przymiotnikami. ;-) 

Tak, mam zdiagnozowaną nadprzymiotnikozę, jestem świadom i się leczę ;D. Kiedyś napiszę coś całkiem po brzytwie Ockhama,  ale jeszcze nie tym razem. 

 

'Wspierali i pomagali sobie w najtrudniejszych sytuacjach.

Jak, byli “Agentami”, przystosowanymi do współpracy?

Najefektywniejszą metodą przeprowadzenia deniwelacji na dużym obszarze, jest prowadzenie frontu kilkoma spycharkami jadącymi obok siebie. Pryzma jest wtedy ok 30% większa, niż suma dwu pryzm pojedynczych maszyn, przy trzech to już 40% itd. Gdybym ja projektował system do zarządzania pracami z udziałem maszyn autonomicznych, to właśnie tak bym to zrobił – zaprogramował, by jeździły jak najwięcej obok siebie. Do tego maszyny mogą wspomóc się wzajemnie, przy przepychaniu nadgabarytów, długich kawałków stali, czy też wypchnąć się nawzajem z miękkiego. 

 

 Był przystosowany do pracy w zespole, czy operowania samodzielnego?

Do pracy optymalnej. Już teraz istnieją maszyny przemysłowe, które potrafią to robić. Same oceniają, co należy zrobić na podstawie prostych algorytmów i danych z czujników, lub zdefiniowanych ręcznie. 

 

Wiedział, kiedy skończy? Na ile mógł to przyspieszyć?

Nawet podał bardzo dokładnie czas – 1485 lat itd. z tym, że nie wiedział, że nie ma szans na ukończenie zadania, a raczej nie mógł wiedzieć, bo jego program nie przewidywał porażki. Pracował dopóki nie padł .

 

Nie rozumiał pojęcia szczęścia, polegał na tym, że było to ważne dla stwórców.

Tak, w oryginale zamiast szczęścia była miłość. Blaszany Drwal nie pamiętał już co to znaczy kochać, ale wiedział, że to coś ważnego. 

 

trochę interpunkcji – uważaj na zdania z dwoma czasownikami w funkcji orzeczenia.

Tjaa – zdania wtrącone  – moje Nemesis ;D 

 

Trochę zaprzeczasz, był to długi czas życia, a nie nieśmiertelność, gdyż jego części, podobnie do ludzkich, się zużywały.

Tak, masz rację w dosłownym znaczeniu. D.R.W. 4L był dla swych stwórców nieśmiertelny. Potrafił działać na długo po tym, gdy ludzi już zabrakło. 

 

,zwycięski, choć okaleczony.

Nie jestem pewna, ale czy tu raczej nie "zwycięsko", bo wyszedł – jak, a może i jaki? Nie wiem. :-(

Jesteś już drugą osobą, która mi na to zwraca uwagę. Jeszcze jedna i zgodnie ze starym porzekadłem będę musiał kupić siodło :P.

 

Pozostałe maszyny musiały wypchnąć felerny D.R.W. na zewnątrz.

Dlaczego musiały go wypchnąć – stał w przejściu, a nie miał swojego stanowiska, przecież unieruchomiła go eksplozja termojądrowa, a nie sygnał odpalenia programu planowania? Czemu inne maszyny nie uległy uszkodzeniu, stały przecież obok. 

Wyobraź sobie jak powinien wyglądać schron przeciwatomowy dla czterech maszyn wielkości domów. To nie będzie hala z wysokim sufitem. Im więcej wolnej przestrzeni wewnątrz, tym słabsza konstrukcja, a ma przecież wytrzymać potężną falę uderzeniową, która pod ziemią jest jeszcze bardziej niszczycielka niż na powierzchni. Ja zrobiłbym tunel, okrągły w przekroju i niewiele szerszy [ i wywyższy :P] od maszyn. Maszyny ustawiłbym jedna za drugą. Wtedy pierwsza jest chroniona przez wrota, druga dodatkowo przez 200 ton stali, numer 3 przez 400 itd. Największym zagrożeniem dla nich byłby impuls elektromagnetyczny, który przeniknąłby do wnętrza schronu. I taki mechanizm opisałem:

– 1L – elektronika usmażona na miejscu,

– 2L – na wpół ślepy, przez co nie zauważa wielkiego krateru,

– 3L – działa przez kilka lat, lecz w końcu uszkodzenia dają o sobie znać, mózg się wyłącza, a napęd pracuje dalej,

– 4L – ostatni, najlepiej chroniony działa najdłużej, ale i jemu w końcu zdarzają się luki w pamięci i nagle budzi się kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym powinien być.

 

Hmm. Musisz się zdecydować, czy wszystko było spopielone, czy ruiny miasta. Inaczej się wyrównuje szkielety budynków, inaczej lej po bombie pokryty grubą warstwą radioaktywnych pyłów. Popatrz, dalej masz: "na zwałowisku";

Jeśli chodzi o zwałowanie odpadów, to zasada jest jedna – na spód idzie materiał najbardziej niebezpieczny, a im wyżej tym zdrowszy . Taką zasadę stosuje się i w naszym górnictwie, jak i np. we wspomnianych Kopaczi pod Czarnobylem. D.R.W raczej nie byłby w stanie samodzielnie uprzątnąć terenu. Musiałyby współpracować z innymi zespołami. Dlatego “L” w nazwie, jako oznaczenie zespołu. A,B,C, D itd były za blisko epicentrum ;[ . Nie wiem, co się stało z innymi drużynami, D.R.W. 4L mi nie zdążył powiedzieć… 

 

Mam nadzieję, że udało mi się choć w części odpowiedzieć na Twoje ciekawe pytania :D. Jeśli czujesz niedosyt w temacie człowieczeństwa  w tej opowieści, to odpowiem, że ostatnio przeczytałem bardzo mądry cytat: 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Chyba znasz ;P

 

Na te bardziej techniczne zawsze chętnie podyskutuję 

 

 

pozdrawiam 

  1.  

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Edytka, nie w edytce, ale ponieważ odpowiedziłeś – link

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/20822

 

Teraz do odpowiedzi. :-)

Marzy o tym by mieć znowu ludzkie serce – dlatego tak eksponuję ten motyw w całym opowiadaniu i dlatego mój D.R.W. 4L jest taki ludzki.

Czy serce to szczęście? 

Tu założenie było jasne: wywrócić kanon do góry nogami

Raczej go powieliłeś – szkiełko i oko? ;-) Jednak to prawda, wstępniak był!

możemy chyba przyjąć, że mózg w porównaniu do całej maszyny jest rzeczywiście maleńki. 

Możemy przyjąć, jak najbardziej, ale czemu “maleńki” i w sercu?

mam lekkiego fioła na punkcie CZAES i wszystkiego co jest związane z awarią `86. Niestety samej Zony nie [jeszcze] nie zwiedziłem

Też nie byłam i chyba nie chcę. Najchętniej trzymałabym się jak najdalej od katastrof i im zapobiegała, ale to – niestety – niemożliwe. Chyba nawet nie chodzi o “ja” lecz w ogóle jest niemożliwe., bo proces, wola większości i przypadki, uśrednianie i w gruncie rzeczy niewielka część globu.

Do tego maszyny mogą wspomóc się wzajemnie

Mogą, pod warunkiem, że są otwarte na tę opcję. ;-)

Do pracy optymalnej

Tu mamy problem, czym jest praca optymalna we współpracy z innymi. Jeśli samodzielnie da się wyznaczyć jakieś kryteria. Jednak tutaj, absolutnie nie cisnę, gdyż naprawdę niewiele przesłanek, choć ostro rzekłabym – zero, gdyż rzeczywistość art. “popnauk” obniża się, chyba że ktoś się zaprze.

Im więcej wolnej przestrzeni wewnątrz, tym słabsza konstrukcja, a ma przecież wytrzymać potężną falę uderzeniową,

Nie kupuję, fala jest falą i niewielkie odległości mogą zmniejszyć jej siłę, ale nie tak.

Taką zasadę stosuje się i w naszym górnictwie, jak i np. we wspomnianych Kopaczi pod Czarnobylem. D.R.W raczej nie byłby w stanie samodzielnie uprzątnąć terenu. Musiałyby współpracować z innymi zespołami.

Tak, w punkt. tego mi brakowało, wzmianki na ten temat.

 

Mojego cytatu mi nie przytaczaj, znam go na wyrywki, hi, hi. xd Powtórzę bajka fajna, otoczenie też, ale pisz, komentuj, rozwijaj się. :D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum 

Dzięki za polecone opowiadanie! Super, uwielbiam klimaty zahaczające o steampunk i I w.ś. ;]

 

Czy serce to szczęście? 

Tak jak napisałem wcześniej : tu odchodzę od oryginału. Zamieniłem serce na szczęście. 

 

Tu założenie było jasne: wywrócić kanon do góry nogami

Raczej go powieliłeś – szkiełko i oko? ;-) Jednak to prawda, wstępniak był!

Założenia mają to do siebie, że nie są zwykle realizowane w stu procentach ;]. 

 

Do pracy optymalnej

Tu mamy problem, czym jest praca optymalna we współpracy z innymi. Jeśli samodzielnie da się wyznaczyć jakieś kryteria. Jednak tutaj, absolutnie nie cisnę, gdyż naprawdę niewiele przesłanek, choć ostro rzekłabym – zero, gdyż rzeczywistość art. “popnauk” obniża się, chyba że ktoś się zaprze.

 

Dlaczego? Ilość dostępnych maszyn, ich stan techniczny i aktualne możliwość, to tylko kolejne zmienne, które system musi wziąć pod uwagę.

 

Im więcej wolnej przestrzeni wewnątrz, tym słabsza konstrukcja, a ma przecież wytrzymać potężną falę uderzeniową,

Nie kupuję, fala jest falą i niewielkie odległości mogą zmniejszyć jej siłę, ale nie tak.

Przy wybuchu nuklearnym występuję trzy fale:

– ciśnieniowa, zwana też uderzeniową

– termiczna, czyli ta co spopiela

– EMP, czyli impuls elektromagnetyczny 

 

Druga jest jasna – wszystko się pali, a sama fala wraz z odległością od punktu detonacji słabnie.

 

Fala uderzeniowa wywołuje huraganowy wiatr na powierzchni ziemi, a pod powierzchnią wstrząs, czyli trzęsienie ziemi. Jeżeli wybudujemy pod ziemią wielką halę, ze stropem o dużej powierzchni, to aby oparł się trzęsieniu ziemi, musiałby być naprawdę gruby i solidny. Im grubszy tym cięższy i bardziej zagęszczony ( beton, zbrojenie itd.). Im gęstszy tym bardziej podatny na odkształcenia na skutek wibracji fali uderzeniowej pod ziemią. Błędne koło ;]. Do tego im większa dziura w ziemi,  tym więcej kosztuje. Dlatego u mnie jest mały tunel, w którym maszyny stoją upakowane jak naboje w magazynku. 

 

EMP przenika przez stal, beton, ziemię, tracąc przy tym część swojej pierwotnej energii i niszczy obwody elektryczne. Im większa gęstość ośrodka, w którym się porusza, tym szybciej traci energię.

 Mam nadzieję, że choć trochę wyjaśniłem logikę moich technikaliów ;]. 

 

pozdrawiam 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Mam nadzieję, że choć trochę wyjaśniłem logikę moich technikaliów ;]. 

Wyjaśniłeś, już w zasadzie za pierwszym razem. ;-) A to, że niektóre rzeczy wywołują u mnie wzrost niewiary jest naturalne. Gdyby rozpatrywać na poważnie budowę i ochronę obiektu, będącego schronem dla maszyn wiele rzeczy trzeba byłoby założyć. Bardziej jednak stawiałabym na ekranowanie, filtry, zasilanie awaryjne przed EMP niż samą masę maszyny. Upychanie ich w jednym rzędzie ma swoją logikę ale rodzi też duże ryzyko, choć z drugiej strony, jeśli takich czwórkowych zespołów jest wiele, ono się rozkłada. Zakładamy zniszczenie określonej ich liczby.

to tylko kolejne zmienne, które system musi wziąć pod uwagę.

Tak, plus komunikacja, plus koordynacja. Pełna zgoda. xd

W każdym razie pomysł na bajki jest naprawdę ciekawy! :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zgadzam się, ogólnie bajka ciekawa, ale początek czytało się ciężko. Dodałabym jakiś haczyk, zdanie, które przyciągnie czytelnika. Można też rozbić pierwszy akapit na krótsze bloki, dodać fragmenty rozmów we wspomnieniach robota.

Od momentu spotkania maszyny z Dorotką tekst znacząco zyskuje. Ciekawy pomysł, trochę smutny. Podobało mi się imię bohatera. Wyszedł Ci bardzo uczłowieczony robot. Faktycznie, raczej Wall-ie niż terminator. ;)

Idea za tekstem bardzo fajna, przypomina mi film Pixara “WALL-E” :)

Postać bohatera-robota oraz jego los przedstawione są bardzo przejmująco. Pokazujesz jego przeszły, jak i potencjalny przyszły los na Ziemi. Używasz przy tym prostego języka, adekwatnego do bajki.

Lekkim problemem jest początek, gdzie brakuje haczyka – czegoś, co dałoby obietnicę czytelnikowi co do opowiadania. Masz tam spory fragment ustawiający klimat, zarysowujący świat. Jednak czego będzie się tyczyła całość – nie za bardzo. To sprawiło, że nie do końca wiedziałem, po co czytam tekst i co sobie powinienem po nim obiecywać.

Technicznie jest nieźle, grudy się zdarzają, ale nie przeszkadzały mi jakoś mocno.

Podsumowując: przyjemny bajkowy koncert fajerwerków w sosie science fiction.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

ANDO, NoWhereMan

 

Tak, zgadzam się. Początek rzeczywiście mogłem napisać trochę mniej monotonnie. W porównaniu do zakończenia nie ma wiele do zaoferowania. Teraz pewnie dodałbym jakąś dynamiczną scenę, albo atrakcyjniej opisał np. zniszczenie nr 2. 

 

Następnym razem wezmę to pod uwagę. 

 

pozdrawiam 

M

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Po lekturze Twojego Kubusia Puchatka spodziewałam się bliższych związków D.R.W 4L-a z innymi postaciami wędrującymi do krainy Oz, ale i bez tego bajka okazała się całkiem niezła i przeczytałam ją z dużą przyjemnością. ;)

 

– pRo­cEs wY­kO­na­ny w 12 %. SzczE­ście dO­stĘp­ne za 1485 LaT, 11 miE­się­cY i 12 go­Dzin.  WrA­cAm dO zaDań. –> – pRo­cEs wY­kO­na­ny w dwunastu procentach. SzczE­ście dO­stĘp­ne za tysiąc czterysta osiemdziesiąt pięć LaT, jedenaście miE­się­cY i dwanaście go­Dzin.  WrA­cAm dO zaDań.

Liczebniki zapisujemy słownie, nie używamy symboli, zwłaszcza w dialogach, także wtedy, kiedy kwestię wypowiada robot.

Ponieważ uwagę napisałam jak umiałam, sugeruje, Morderco, żebyś ją poprawił po swojemu, aby zapis nie odstawał od innych wypowiedzi robota. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć. 

Przyznaję bez bicia, że zrobiłem to z premedytacją. Zarówno w tym, jak i reszcie opowiadań przyjąłem sobie zasadę, że liczebniki nieistotne dla fabuły zapisuję cyfrowo. To sygnał, dla czytelnika, żeby prześlizgnąć się po nich wzrokiem i nie zaprzątać sobie głowy. Tak samo zapisałem dialogi komputerów w Snieżce :]. 

Ale jeśli jest to absolutnie konieczne, to oczywiście zmienię. 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Ponieważ jesteś MordercąBezSerca, premedytacja jest jak najbardziej właściwą Ci cechą, a skoro tak to sobie wymyśliłeś, niech już tak zostanie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki: D. Obiecuję, że nie będę nadużywał. Słowo Mordulca: )

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Bardzo budujące zobowiązanie!

Jestem przekonana, że dotrzymasz słowa, bo zakładam, że zdajesz sobie sprawę, iż nadużywanie może doprowadzić do długiej i nieprzyjemnej kuracji odwykowej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kuracji odwykowej od używania?

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Ależ nie, używać i poużywać to sobie można. Kuracją grozi nadużywanie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Racja! Bo używać trzeba z umiarem :]. Wtedy używanie nie szkodzi, nawet w dużych ilościach. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Widzę, Morderco, że wyznajemy tę samą prawdę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O, i znowu Ci się tytuły powtarzają.

Tym razem strasznie smutny ten szorcik. I to podwójnie. Z jednej strony tak żeśmy się załatwili, że jedyne co po ludzkości zostało, to hologram i maszyny wykonujące bezsensowną pracę. No, i oczywiście DRW 4L tż mi żal. Gdybyż tak jeszcze się okazało, że ludzie siedzą gdzieś na orbicie i czekają, aż Ziemia znów będzie się nadawać do zamieszkania ;)

Nieźle napisane. W ogóle fajne te Twoje bajki :)

Kliczek oczywiście :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka, nie smuć się! D.R.W. 4L przygotowuje to miasto dla Czerwonego Kapturka i Snieżki :D. Tylko jeszcze trochę mu zajmie. 

Puchatka nie zaproszą, bo by wszystko zeżarł ;D. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

:)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć.

Gdyby to był wstęp do czegoś większego, z chęcią przeczytałbym. Zajmująco prowadzisz czytelnika. Dlaczego piszę o wstępie do czegoś większego? Dlatego, że zabrakło mi (nie do końca zrozumiałem) pointy. Wygląda na to, że jestem tym czytelnikiem, który ma problem z podłączeniem się do wyobraźni autora. Nie jest to winą autora, oczywiście. Sygnalizuję tylko. Rzecz w Dorotce. Rozumiem, że ten budynek to dom publiczny, a Dorotka to reklama tegoż. Tylko co z tego wynika. Chciałbym wiedzieć przeczytać więcej. Rozwiń to.

I kilka uwag.

Bo do tego powołali go jego stwórcy.

Nauczył się tego. Rozmiękły grunt był dla niego pułapką. Kilkaset kursów wcześniej tego nie wiedział.

Do przemyślenia: jeśli zauważysz, że brak zaimka nie pozbawia zdania sensu, wykreśl.

 

Wielki lej o ścianach z zeszklonego w eksplozji termojądrowej piasku.

Trzy razy musiałem przeczytać. Zaciął się rytm.

„Wielki lej o ścianach z piasku zeszklonego w eksplozji termojądrowej.” ?

 

Gołe łańcuchu y

 

Elektroniczny mózg

Mam wrażenie, że za często się pojawia to wyrażenie.

 

Maszyna obróciła się niezdarnie, zawadzając o narożnik wysokiego, na wpół spalonego budynku.

Jakim cudem ten budynek choć w części ocalał, skoro DRW4L całe lata zrywał kolejne warstwy?

 

 

 

Smętny tekst, ale ładny.

Zastanawia mnie, co tam się zadziało, że powrót do względnie normalnego promieniowania wymaga półtora millenium ciężkiej pracy. W końcu w Hiroszimie mieszkają ludzie, po Czernobylu oprowadza się wycieczki i natura w tych miejscach dała radę bez DRW-ali.

Czytało się przyjemnie, interesujące przetworzenie oryginału.

Babska logika rządzi!

 

Cześć ManeTekelFares,

Przepraszam za refleks szachisty, ale gdzieś mi zginęło powiadomienie, że jest odpowiedź w wątku. Nowy na forum jestem :]. 

 

Rozumiem, że ten budynek to dom publiczny, a Dorotka to reklama tegoż. Tylko co z tego wynika. Chciałbym wiedzieć przeczytać więcej. Rozwiń to.

Oj tam zaraz dom publiczny :P. Agencja towarzyska ledwie. 

Tak naprawdę nie ma czego tu rozwijać. To wszystko: po ludzkości zostały tylko gruz i maszyny, których istnienie także jest pozbawione sensu. Wykonują czynności, do których zostały zaprogramowane, ale nie ma nikogo, żeby z tego skorzystać. 

 

Bo do tego powołali go jego stwórcy.

Nauczył się tego. Rozmiękły grunt był dla niego pułapką. Kilkaset kursów wcześniej tego nie wiedział.

Do przemyślenia: jeśli zauważysz, że brak zaimka nie pozbawia zdania sensu, wykreśl.

Zgadzam się co do zasady w ogóle i stosuję, ale tutaj byłoby właśnie zbyt ogólnie: dla niego, bo ważył dwieście ton, dla kogoś lub czegoś innego – już niekoniecznie. 

 

Wielki lej o ścianach z zeszklonego w eksplozji termojądrowej piasku.

Trzy razy musiałem przeczytać. Zaciął się rytm.

„Wielki lej o ścianach z piasku zeszklonego w eksplozji termojądrowej.” ?

Racja, tu mi się posypawszy :P. Poprawiam. 

 

Maszyna obróciła się niezdarnie, zawadzając o narożnik wysokiego, na wpół spalonego budynku.

Jakim cudem ten budynek choć w części ocalał, skoro DRW4L całe lata zrywał kolejne warstwy?

Tak, to nie jest wytłumaczone wprost, ale wskazówka znajduje się w poprzednich zdaniach:

Elektroniczny mózg obudzony z letargu, przez dłuższą chwilę próbował określić lokalizację maszyny. W końcu nadał serię komend do sterownika układu napędowego. Robot znajdował się daleko poza wyznaczonym obszarem. Należało jak najszybciej wrócić do zadanego sektora i podjąć wykonywanie zadań.

Wyjechał na śpiąco z zadanego sektora i znalazł się na przedmieściach. Dalej:

Wykręcił w miejscu i ruszył raźno w kierunku ruin miasta. Przekierował pełną moc obliczeniową do czujników i układu przeniesienia napędu. Chciał jak najszybciej ukończyć zadanie.

 

 

Cześć Finklo!

Czytało się przyjemnie, interesujące przetworzenie oryginału.

Dzięki :]. To tylko wprawka warsztatowa. Chciałem poćwiczyć narrację, opisy i budowanie postaci bohatera w tekście z ograniczonymi dialogami. Mam nadzieję, że wyszło sprawnie. 

 

Zastanawia mnie, co tam się zadziało, że powrót do względnie normalnego promieniowania wymaga półtora millenium ciężkiej pracy. W końcu w Hiroszimie mieszkają ludzie, po Czernobylu oprowadza się wycieczki i natura w tych miejscach dała radę bez DRW-ali.

Ha! Mój temat :D. 

 

Za wikipedią:

Bomba Little Boy miała długość 3 m, średnicę w najgrubszym miejscu 71 cm i ważyła 4035 kg. Ładunek uranu ważył 64,1 kg, z czego jedynie około 0,8 kg U-235 uległo rozszczepieniu w trakcie wybuchu, a na główne czynniki rażenia (energię cieplną i promieniowanie) zostało zamienione zaledwie od 600 do 860 miligramów uranu. 

Widać, że wczesne bomby nie były zbyt efektywne. Jedynie niewielki ułamek ładunku wziął udział w reakcji łańcuchowej, więc skażenie również jest stosunkowo niewielkie. Są jednak miejsca w Hiroszimie i Nagasaki, gdzie nie wolno przebywać bez dozymetrów mierzących ekspozycję na promieniowanie. 

 

Dla porównania kamienie milowe wyścigu zbrojeń:

 

 

 

Jeśli chodzi o awarię w CZAES, to jak pisałem wcześniej, nie doszło tam do eksplozji nuklearnej, tylko gwałtownej erupcji skażonej pary wodnej i stopienia rdzenia. Gdyby reaktor wybuchł jak bomba, to… hmm ciężko mi sobie wyobrazić co by się stało. 

Żeby to sobie uzmysłowić proponuję taki cytat:

 Ilość kanałów paliwowych o średnicy 88 mm wynosi 1661, w każdym z nich są umieszczone 2 zestawy paliwowe zawierające po 18 prętów paliwowych o długości 3,65 m. Całkowita ilość paliwa o wzbogaceniu 2% w U-235 wynosi ok. 190 t.

źródło: https://www.cire.pl/pliki/2/20latpoczer.pdf 

Autor: dr Grzegorz Jezierski („Energia Gigawat” – maj 2006) 

 

Dla porządku dodam, że w CZAES są CZTERY reaktory o parametrach j.w. 

 

pozdrawiam 

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

No dobra, zrobiliśmy duży postęp w produkowaniu bomb atomowych. Ale co się z tym dzieje po wybuchu?

Przyznaję, że się zbytnio na tym nie znam. Ale czy podczas eksplozji ten materiał radioaktywny nie ulega rozproszeniu? Jakie izotopy tam się pałętają, jaki mają okres połowicznego rozpadu?

Jaka część materiału w dzisiejszych bombach przechodzi reakcje jądrowe?

Babska logika rządzi!

Przyznam szczerze, że nie wiem co odpowiedzieć :]. Większość danych z miejsc próbnych eksplozji jest albo bardzo fragmentaryczna [państwa zachodnie], albo zupełnie utajniona [byłe ZSRR, Pakistan, Indie ]. To co wiemy np. o atolu Bikini https://pl.wikipedia.org/wiki/Bikini_(atol) : usunięto 300k kubików radioaktywnej gleby z powierzchni 6km2, ale skażenie Cezem jest nadal tak wysokie, że nie można tam normalnie mieszkać. 

Szacuje się, że bomba Car https://pl.wikipedia.org/wiki/Car-bomba zniszczyłaby całe miasto wielkości Paryża. Sama detonacja byłaby potężna, ale skażenie relatywnie niskie, bo w bombach wodorowych zachodzi reakcja syntezy, zamiast rozszczepienia.

Na drugim biegunie są bomby kobaltowe, które przy relatywnie niskiej sile detonacji powodują długotrwałe skażenie.

Tak naprawdę nie wiemy, jakie skutki długotrwałe niesie ze sobą użycie broni jądrowej na skalę globalnego konfliktu. 

 

I mam nadzieję, że się nigdy nie dowiemy :]. 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Całkiem ładna, bardzo smutna scenka, zawsze płakałam nad umierającymi robotami… Od końcówki troszeczkę się odbiłam, musiałam poczytać komentarze, ale i tak nie do końca chwytam, czy obie były hologramami i obie tej samej osoby?

Ale nadrabiasz nastrojem i skupieniem na sposobie “myślenia” maszyny. No i Oz zawsze na propsie. Ogólnie więc odbiór pozytywny, czekam na dalsze obrazki popromienne, zaintrygowałeś mnie takim cyklem.

 

Wykonanie jest niezłe w sensie stylistycznym, ale interpunkcja leży i kwiczy. Krótkie, więc w ramach prokrastynacji zrobiłam kawałek łapanki, nie gwarantuję jednak, że to wszystko. Nad interpunkcją koniecznie popracuj, bo część błędów jest naprawdę na poziomie basic ;)

Jak to poprawisz – kliknę bibliotekę.

 

Maleńki[-,] elektroniczny mózg

 

Nawet[-,] gdy ciężkie chmury zasnuwały szare niebo, a radioaktywny deszcz

 

Pracował. Bo do tego powołali go jego stwórcy.

Tu bym wyrzuciła “bo”, imho będzie lepiej brzmiało.

 

Zamienić morze ruin w żyzne pola uprawne[+,] by mogli się wyżywić, zasadzić drzewa, zbudować nowe domy.

 

D.R.W 4L nie wiedział[+,] dlaczego to było dla nich ważne. Ale nie zastanawiał się nad tym.

 

Teraz, gdy zbliżał się z pryzmą do koryta czarnej, smolistej rzeki, wiedział[+,] że należy zwolnić.

 

Musiał doświadczyć bezradności[+,] jaka staje się udziałem ciężkiej maszyny uwięzionej w błotnistej mazi. Dopiero zimna, śnieżna noc pozwoliła mu się uwolnić z błotnych szponów.

 

po gładkim, ostrym zboczu.

Stromym? Wiem, że mówi się ostre zbocze, ale wydaje mi się to kolokwializmem.

 

aż w końcu, pokruszone odpadały jedna po drugiej.

Tu masz wybór: albo pokruszone między dwoma przecinkami, jako wtrącenie, albo bez żadnego przecinka jako określenie. Tertium non datur ;)

 

Zanim[-,] choć w części[-,] mógł wypełnić swoje przeznaczenie.

 

Każda pryzma gruzu, każda grudka ziemi[-,] miały swoje przypisane miejsce, a jego zadaniem było wszystko uporządkować.

Lepiej: miała. Gdyby było “wszystkie pryzmy, wszystkie grudki” to miały byłoby na miejscu. Oraz: zadaniem miejsca było uporządkować? Zamieniłabym “jego zadaniem” na “zadaniem robota/D.R.W…” lub podobne

 

nie mogliby przeżyć w warunkach[+,] jakie czujniki wykrywały teraz na powierzchni.

Tu się lekko wieszam na “jakie czujniki”. dodać “takich warunkach”?

 

lecz potykał się co chwilę[-,] o brakujące dane w podziurawionej pamięci.

 

Robot spojrzał na nią z uwagą[-,] swym jedynym okiem. Zastanawiał się dlaczego istota to powiedziała.

Zaimek “swym” jest w zasadzie zbyteczny

 

– Zrobię wszystko[+,] by cię uszczęśliwić.

 

Nie mógł zrozumieć[+,] co oznaczała.

Skądinąd: nie mógł czy nie potrafił?

 

Na to[+,] by samemu być szczęśliwym.

 

Kabel zasilania[-,] kiwał się na wietrze.

Chwiał?

 

Foliowa torebka, niesiona podmuchem[-,] gnanym przez nadchodzącą burzę[-,] wpadła na promień fotokomórki[-,] przed wejściem.

L. Frank'a Baum'a. → L. Franka Bauma

http://altronapoleone.home.blog

Cześć Drakaino, 

Dziękuję za odgruzowanie tekstu ;]. Zgadzam się – błędy interpunkcyjne na poziomie półanalfabety :D. Powinienem dokładniej sprawdzić zanim wrzucę, bo sam się zastanawiam, co ja teraz paczę :D. 

Uwagi celne, biorę jak swoje i czym prędzej poprawiam.

 

Mam tylko pytania o regułę w dwóch przypadkach, jeśli pozwolisz:

 

Maleńki[-,] elektroniczny mózg

Dlaczego przymiotników nie należy tu rozdzielić przecinkiem? 

 

Foliowa torebka, niesiona podmuchem[-,] gnanym przez nadchodzącą burzę[-,] wpadła na promień fotokomórki[-,] przed wejściem.

Pierwszy zaznaczony przecinek [ po podmuchem] jest oczywiście błędny, ale czy drugi [po burzę] nie powinien kończyć zdania wtrąconego? 

Nie próbuję się tu wymądrzać, tylko staram się zrozumieć zasadę :D. Dzięki z góry za wyjaśnienie. 

 

pozdrawiam 

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Maleńki[-,] elektroniczny mózg

Dlaczego przymiotników nie należy tu rozdzielić przecinkiem?

Ponieważ tu nie wymieniasz cech, tylko dookreślasz. Maleńki odnosi się do całego “elektroniczny mózg”. To bywa uznaniowe czy też na wyczucie, np. możesz napisać “pies miał krótką, czarną sierść” albo “pies miał krótką czarną sierść”, w zależności np. od tego, czy ta czarna sierść jest typowa dla rasy czy nie, co chcesz podkreślić itp. Ale tu sytuacja jest dość jednoznaczna. W szkole niestety uczą zazwyczaj błędnie, a raczej niedokładnie, że przymiotniki rozdzielamy. Nie. Podobnie jak czasem ludzie wynoszą ze szkoły przekonanie, że przecinek musi być bezpośrednio przed “że” albo “który”, z czego bierze się “mimo, że” (zamiast “…, mimo że”) albo, na szczęście rzadziej, ale widywałam: “plac na, którym”.

 

W drugim przypadku masz oczywiście rację, drugi przecinek jest legitny, zagalopowałam się w tej wycince ;) Dwa pozostałe wylatują.

http://altronapoleone.home.blog

Rozumiem :D. Dzięki za wyjaśnienie, będę miał na uwadze na przyszłość. 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Misie też uśmiechnęło mimo postapo. Będzie więcej ?

Nowa Fantastyka