Profil użytkownika


komentarze: 85, w dziale opowiadań: 49, opowiadania: 31

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję wam pokornie za komentarze i męczenie się z tekstem ;) 

Z błędami walczę, wiem że jest tu sporo do poprawy, staram się na tym polu rozwijać. 

 

Na razie zrezygnuję chyba z próby tworzenia “majestatycznych” tekstów i postaram się pisać… lżejszym stylem.

Ambush zwracam honor, jakoś tak zasugerowałem się dyżurnymi wylistowanymi mi na poziomie opowiadania (o jesu, tak bełkoczę ale na usprawiedliwienie mam 4 godziny snu).

 

krar85 jasne, rozumiem i jak najbardziej nie chciałem brzmieć roszczeniowo ;) Mimo teoretycznie paru miesięcy stażu nadal czuję, że dopiero poznaję kulturę forum, staram się jednak nie tylko brać, ale i dawać w miarę chęci i mocy :) Dziękuję za linki.

Chciałem pomarudzić, że nikt nie tknął mojego opka a czekałem na to bardzo :<

Teoretycznie wszystko jest ładnie spięte, ziarno pojawia się wcześniej (nie wpadłem na to, że to może być fortel), wszystko mamy ładnie zasygnalizowane.

Jest dark, jest heroic ale przez ten limit znaków całość co prawda czyta się szybciutko, to brakuje tu emocji. Za mało wiem, za mało tu “przeżyłem” żeby mi zależało. Ale tekst czytało się gładko ;)

Zanim wgryzłem się w tekst po twojej przedmowie miałem w głowie pewną projekcję jak będzie wyglądać. Myślałem, że Tupsarru to jakieś położone na pustyni miasto, gdzie kler poluje na tropicieli dawnych tajemnic ;>

Początek podoba mi się bardzo, napisany zgrabnie, intrygująco, z lekką dozą napięcia i mistycyzmu.

Byłem ciekaw jakie elementy fantastyczne pojawią się w historii, jak kościół będzie ingerować w pracę naukowca, co przyniosą sny.

O ile fajnie budujesz napięcie i przenikanie jawy z snem, o ile scena z poświęceniem uczennicy i wcześniejsze oniryczne scenki są napisane super (zastanawiałem się, co jest prawdą, liczyłem że bohater “obudzi” się z oczami), to już w dalszej części tekstu jest gorzej bo:

– zachowanie bohatera wydaje się jednak nienaturalne – parę snów i naukowiec już wariuje? A gdzie jakieś omeny, przenikanie snu i rzeczywistości?

– z drugiej strony jest fajnie bo możemy spekulować czy jest jakiś element magiczny, czy po prostu bohaterowi odwaliło.

Jednakże potem jest niestety coraz gorzej. Czuć, że im dalej w tekst, tym więcej infodumpów a końcówka to już w ogóle wydaje się napisana na szybko. Tak jakby zabrakło ci już pary, żeby porządnie pisać coś dalej.

I jeszcze wydaje mi się, że te obrazoburcze teorie, że “boga nie ma” brzmią jak na naukowca dość mało odkrywczo, brzmi to jakbyś chciał podzielić się z nami dość oczywistymi refleksjami na temat ateizmu.

Generalnie zgadzam się z celnymi uwagami przedmówców. Brzmię chyba krytycznie, ale mimo wszystko opo mi się podobało.

PS. Jest piątek, mógłbym pić albo imprezować, a czytam twoje opowiadanie. Czyż to nie zasługuje na docenienie ;> ?

A masz już jakieś produkcje, którymi możesz się pochwalić ;) ?

Ambush

Dziękuję za lekturę i pochwały :)

Zawsze kręciłam nosem kiedy królewicz wychowywany przez pasterzy mówił i działał jak rycerz.

No właśnie głupie to jest strasznie, jakbyś mi dała na przechowanie jakąś przyszłą nadzieję rebelii, to bym go wychowywał w otoczeniu sprzyjającym kształceniu przyszłego lidera.

Ananke

No dałaś mi do myślenia, ale póki co zostanę przy obecnym kształcie tekstu. On jest wyciągnięty z szafy i podrasowany, czuję że musiałby znowu wyleżeć żebym mógł mocniej w niego ingerować :)

Ja to jestem taki nieobyty jeszcze :D Już poprosiłem beryla o piórko.

Zanaisie no pewnie, że się cieszę – to ma wyjątkowy smak, pójść do Empiku i zobaczyć swoje nazwisko na okładce.

Twoje zdrowie MaLeeNa :D

W ramach takiego autorskiego FOMO zerknąłem jeszcze na telefon z nadzieją i oto jest, nowy komentarz i to taki obszerny :D Dzięki Ananke za obszerny komentarz i uwagi zarówno te korektorskie, jak i te redaktorskie ;>

Postaram się zgrzyty językowe jutro doszlifować, dziękuję za komplementy i uwagi. 

 

Jeszcze się tylko przyczepię do postaci Miećko, który nie miał za wiele do odegrania i wydaje mi się, że przydałoby się rozbudować trochę tego bohatera, dodać mu ikry, wyraźniejszych rysów, dzięki którym ta śmierć byłaby jeszcze mocniejsza.

Wyczuwam z amalgamatu komentarzy , że chyba to jest dość uniwersalny zarzut. Może brakuje jakiejś “przebitki” treningu, pokazującej nabieranie ogłady, wynika to z tego, że nie chciałem nadmuchiwać opowiadania objętościowo. Myślałem, że sugestie o upływie czasu, różnego rodzaju akcjach w których Miećko brał udział, że te okruszki wystarczą do usatysfakcjonowania czytelnika. Chociaż… Miećko był wykuty przez swoje czasy i rzucany w wir dziejów jako pionek. Jest w tym jakaś taka poetycka niesprawiedliwość, że poświęciłem mu mało uwagi :P

Świetnie przedstawiłeś charakter kagana. Cieszy mnie, że nie było żadnych określeń, jaki to on okrutny i zły, pokazałeś to krótką scenką w doskonały sposób. Jestem pełna podziwu.

No i przepysznie, cieszę się :D

A co do miecza, bo zapomniałam o tym… Hm. Wiadomo, król Artur, ale czy były jeszcze inne tego typu znane motywy, żeby to się stało takim toposem?

Może w innych historiach nie, ale sama ta legenda była przetwarzana na wiele sposobów, kojarzę parę seriali jeszcze z tej ery kiedy seriale były tym brzydszym bratem filmu kinowego.

Jak się za bardzo wymądrzałam, to daj znać. ;)

Wymądrzanie takie w sam raz :D

Iluvathar

Jasne, jest tu sporo postaci i może mogłem w opisach czasami przypominać cechy charakterystyczne poszczególnych postaci.

No to tak. Czytając miałem lekkie skojarzenia z Gantzem i Elantris Sandersona. Fajne klimaty, wieczne potępienie i wizje piekieł zawsze budzą dużo emocji i macają pewne pierwotne lęki, dobry temat, bardzo ciekawie zrealizowany.

Podobał mi się opis demona “języka”, potyczki może nieco mniej, ale plus za “technologie” typu zęby-naboje.

Trochę nie wiadomo skąd i po co biorą się ci potępieńcy – to osoby, które nie piją tego płynu?

Czytało mi się świetnie, czułem rosnące napięcie związane z ciekawością co pójdzie nie tak i co wydarzy się jeśli bohaterowi uda się zjeść ostatnie Ka.

Wizja świata, w którym nikt nie trafia do raju – przerażające. Morał, że sami musimy zbudować sobie niebo – fajny.

Na długo z immersji wybił mnie ten fragment:

– I ostatnie, wyjątkowo oburzające – wymamrotał chochlik, jakby zaraz miał tam zejść – w wieku lat dwunastu, trzech miesięcy i ośmiu dni, oskarżony dodał wylęg karaczana madagaskarskiego do ciasta w szkolnej kuchni i twierdził, że to rodzynki. Czy oskarżony ma coś na swoją obronę?

Jakoś nie klei mi się to z konwencją tekstu. Pominąwszy to, bardzo fajny tekst. Bawiłem się świetnie.

Dziękuję misiowi za przeczytanie.

Rzeczywiście, walka chyba wymaga wygładzenia.

Głupota miała być baśniowa, ale może jest zbyt przesadzona.

Dziękuję Iluvatharze za komentarz. Opowiadanie ma praktycznie 40k znaków i cóż… pozwoliłem sobie nie opisywać szczególnie mało istotnych postaci tła bo wydawało mi się to po prostu nieistotne (ale np. o Dębie wiemy, że jest chudy, to bardziej pomocnicy Xaviesa są nieopisani).

Przydomki mają z jednej strony pełnić rolę kryptonimów i budować też klimat, z drugiej przydomki pomocników Xaviesa są też w jakiś sposób foreshadowingiem tego, że to nie jest zbyt zacna ekipa.

Przyczepiłbym się tylko do zbyt wielu przypadków, takich królików z kapelusza, które pomagają postaciom w realizacji ich zamierzeń. Oto nagle okazuje się, że na strychu od dawien dawna jest ustrojstwo, dzięki któremu można “wykreować” demona, a podczas rozprawy z upiorem nagle i znikąd pojawia się Biblia.

Pozostaje mi się zgodzić z tym komentarzem.

Generalnie opowiadanie czytało mi się dość przyjemnie bo jest sprawnie napisane i krótkie, bez niepotrzebnego przeciągania. Po lekturze trochę zastanawiałem się co chciałeś stworzyć, czy miało tu być budowanie napięcia, czy postawienie na humor? I tak do końca nie jestem pewien.

“Wyjście” prawdziwego demona jest dość przewidywalne i przeprowadzone w sposób, który jakoś nie wzbudził we mnie wielkich emocji. Późniejsza z nim konfrontacja nie wzbudza napięcia, ale w zasadzie nie wiem czy miała to robić. Mimo wszystko pomysł fajny, czytało się też dobrze i jest “tak ok”.

Weź bo to najlepsza rada na start :) I nie martw się jeśli czujesz, że czegoś nie rozumiesz w tutejszych strukturach – ja np. nadal odkrywam co i jak :D

Nie miałem czasu przeczytać całej dyskusji więc może z czymś tu wrócę.

Z opowiadań czytanych na portalu to podobało mi się najbardziej. Humor do mnie (w większości) trafiał, uśmiech pojawiał się na mojej twarzy a to już dużo.

Bardzo dużo zgrabnych zdań, trafnych opisów rzeczywistości przeżywanej przez pisarzy, początek który od razu porywa. Potem było ciut gorzej (już po wydaniu książki), ale końcówka z morałem znowu fajna.

Mimo wszystko udało ci się mnie zaskoczyć, w trakcie pisania parę razy zmieniała mi się koncepcja co może się wydarzyć.

Biurko [*]

 

Dziękuję za komentarze :) ninedin miło mi, zwłaszcza że w temacie dedykowanym numerowi widziałem jedynie przewalcowanie po tekście czy samym pomyśle ;p

Tak, pocelebruję teraz. Właśnie otwieram czekoladową pralinkę i zaczynam obijać się przed końcem pracy.

W ogóle teraz zerknąłem jeszcze raz na tytuł i doceniam. Nie zachęcił mnie w pierwszym rzucie, ale po lekturze… pasuje i jest pewną nieoczywistą podpowiedzią ;)

Podobało mi się. Im dalej w las tym lepiej, bardzo podobała mi się scena w kuchni – osiągnąłeś tam efekt, który chce mieć każdy horror, a niewielu się udaje, czyli taką scenę gdzie odbiorca ma: “uff, no tym razem to coś normalnego…chyba”.

Strona obyczajowa bardzo fajna, takie to życiowe i realistyczne, te przemyślenia Davida i jego zachowania. Czułem że powinienem go bardziej potępiać, ale jednak myślałem sobie w trakcie “no w sumie tak, nie zachowuje się dobrze, ale nie zdradził”.

Fajnie grasz psychiką, sugerując że koszmar rozgrywa się w głowie, podobnie jak ktoś wyżej myślałem, że może taka będzie puenta. Końcówka mnie zaskoczyła, jakaś taka nagła była, ale w sumie fajny twist i zakończenie.

Podobało się :)

Dla mnie takim oklepańcem jest:

nadgryziony zębem czasu

Ale… lubię to sformułowanie.

Mam mieszane uczucia. Bardzo podoba mi się pomysł groty, a konwencja wspierających się wampirów jest dość oryginalna bo zwykle to egoiści (tu niekoniecznie mi się podoba sam pomysł, ale doceniam pewną świeżość).

Język jest momentami dość “suchy”, brakuje ciekawych dialogów, didaskaliów, opisów.

Co więcej podczas czytania miałem trochę poczucie, jakbym czytał prostą historię napisaną przez młodego wiekiem autora, skąd to się wzięło nie wiem, choć się domyślam. Myślę, że to kwestia stylu + kształtu fabuły – wszystko dzieje się dość szybko, bez jakichś zaskoczeń i zawiłości.

Ogólnie nie było najgorzej jednak raczej mniej fajnie niż bardziej ;)

Cóż, mogę się zgodzić z przedpiścami. Zbytnie natężenie krótkich zdań burzy rytm tekstu, wybija z czytania. Informacji o świecie jest dość sporo, co jak na krótki tekst wydaje się zbędne bo nic nie mówi i nie wzbudza emocji.

Również nie umiałem połapać się w tym kto co mówi i które imię należy do kogo.

Jeśli pomysłem było pokazanie, że ludzie z różną przeszłością natrafiając w życiu na trudne chwile potrafią zapomnieć na chwilę o animozjach i razem podróżować, to myślę że taki pomysł jest ok, wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

Dziękuję za potężny, obszerny komentarz :D

Z jednej strony cieszy pochwała pomysłu, z drugiej jest niedosyt że mój sposób pisania nastręczył tyle trudności w “poczuciu” historii (widzę zresztą że trafnie odczytałeś idee, które chciałem zasiać, co jest miłe dla autorskiego serca).

Co masz na mysli przez “purpurowe” wstawki? Zbyt duże silenie się na jakiś majestat? 

Nemezis akurat wzięła się z tego, że nazywano kiedyś tak gwiazdę, która miałaby być gdzieś za słońcem, Mangala zaś to… Mars. “Mangala (Sanskrit: मङ्गल, IAST: Maṅgala) is the name for Mars, the red planet, in Hindu texts.”

EDIT: A skoro historia wzbudza jakieś pozytywne emocje to zapraszam do mojego nowego opka “Pomniki was nie ocalą”. Zupełnie inny klimat, ale warsztatowo chyba lepiej :)

Gratuluję zwycięzcom i wyróżnionym, ten konkurs to była fajna zabawa :)

 

“Jako ciekawostkę na koniec dodam, że najbardziej zużytą planetą został Mars – aż 8 razy na 29 tekstów, co daje ok. 27% ;)” ← ciekaw jestem czy doliczyłeś moją Mangalę (z sanskrytu – Mars).

Dziękuję za konkurs, był kopem do odpoczynku od pisania książki i spróbowania się z klimatami, w których nie czuję się najlepiej.

Sporo ciekawych tekstów powstało.

Dlatego też zakończenie opowiadania skojarzyło mi się z czymś takim, bo przyspieszasz tak z kopyta. Pojawiają się też nagle południce, północnice i nawet czarna Wołga, aż miałem wrażenie, że zbyt wiele grzybów zaczęło pływać w tym barszczu. Mocno to kontrastuje z bardzo wyważoną i przemyślaną wcześniejszą formą świata przedstawionego.

Mogę się obiema rękami podpisać pod tym komentarzem. Nie przepadam za narracją drugoosobową i zgrzytała mi w momentach, gdzie ewidentnie zachowałbym się inaczej niż bohater, ale! Bardzo rzadko się z nią stykam a tutaj weszła nadspodziewanie gładko.

Świetnie oddałeś chaos, przebodźcowanie, momentami troszkę nie nadążałem jednak mi to nie przeszkadzało a wręcz pasowało. Motyw ogników jest fajny bo nie daje pewności, że świat ma elementy magiczne – może to tylko sposób przetwarzania i interpretacji informacji?

Może opowiadanie nie wprawiło mnie w smutek, ale na pewno zaintrygowało, na pewno czytało mi się je dobrze mimo, że zwykle wolę czytać teksty w zupełnie innych konwencjach. Bardzo dobra robota.

@Łosiot bardzo mi się podobało twoje opowiadanie. Kryzys wieku średniego tylko zamiast odremontowanego motocykla i Route 66 mamy rakietę? Spoko. Nie jestem technologicznym freakiem więc łatwo było mi odrzucić realizm i kupić konwencję, jakoś tak wczułem się w lekki ton tekstu i nieporadność głównego bohatera.

Bardzo fajnie śledzi się jego losy, bo łatwo sobie wyobrazić takiego pantofla, który próbuje zrobić coś bez kontrolującej żony i nie za dobrze mu to wychodzi. To największy plus opowiadania.

Opowiadanie jest dość przewidywalne, ale to mi nie przeszkadza. Z jednej strony to trochę tak jakbym oglądał fajnie zrealizowane kino klasy B, z drugiej jakieś napięcie w scenach z “zombie” udało się wykreować, za to duży plus. To chyba dlatego, że człowiek ma takie “o nie, nie idź tam gdzie zgasło światło”, a czuje że nierozgarnięty bohater sam wpakuje się w tarapaty.

W niektórych fragmentach zgrzytał mi styl, ale tylko odrobinę. Podobało mi się.

Ostatnio próbowałem napisać opowiadanie w takim eposowym stylu dlatego twoja biblijna konwencja bardzo mi przypasowała. Sposób w jaki opowiadasz wymaga skupienia, ale tekst mnie jakoś przesadnie nie zmęczył tylko wciągał, co poczytuję za dobry znak.

Historia ciekawa, stylistycznie bardzo mi się podoba, myślę że forma jest tu jednym z głównych atutów. Fajnie tak pod lupą oglądać początki jakiejś cywilizacji.

Stosowane nazwy budowały klimat i na tyle dobrze brzmiały, że często googlowałem by zobaczyć czy dane imię lub pojęcie jest niezrozumiałym dla mnie nawiązaniem do czegoś z istniejących mitologii.

Bardzo byłem ciekaw do czego to zmierza i widząc zbliżający się koniec miałem takie “o nie, chce więcej”. Z jednej strony fajnie, z drugiej mam jakiś taki niedosyt, że brakuje konkluzji, jakiegoś dopełnienia.

No i brakuje mi tu jakiejś sugestii czy to prapoczątki ludzkości, “czy co”.

Ale generalnie bardzo fajnie. 

O kurczaki, znowu jestem zaszczycony :O

ale na początku jest trochę błędów interpunkcyjnych, więc na razie ze zgłaszaniem się wstrzymam.

Ja już tyle razy poprawiałem tekst, że nie widzę żadnych błędów. W związku z tym mam pytanie interfejsowe – czy opublikowany tekst da się przenieść do fazy betowania i czy w takiej sytuacji znikną mi komentarze?

Też miałem problem ze skojarzeniem kto jak ma na imię. Też czułem że przeskoki między wydarzeniami nie są płynne, też brakowało mi jakiejś… konkluzji? Starcia? W konfrontacji z tą fajnie opisaną, złowieszczą (świetny wygląd) postacią demona.

Mimo tego świetnie się bawiłem. Jest trochę takiej fajnej, gęstej atmosfery na granicy thrillera i horroru, bardzo lubię taki klimat a często autorzy (w tym ja sam) mają problemy z tym by w niewymuszony sposób go kreować. Opowiadanie ciekawe, interesowało mnie co wydarzy się dalej i czytało mi się bardzo gładko.

Trochę bawiło mnie imię bohatera bo robił mi się z niego w głowie “Kazik”, ciągle psując atmosferę ;p

Mega podoba mi się zdanie z końcówki z płatkami śniegu, podobnie jak jakiś przedmówca odebrałem je jednak trochę inaczej niż zakładałeś – myślałem że to trochę jak w horrorach, które niby dobrze się kończą ma zwiastować to, że jakieś złe ziarno zostało zasiane i dalej kiełkuje.

Fajnie było!

Nie wiem czy to magia poniedziałku, ale jeśli tak to opko jej nie odczarowało. Akurat tym razem humor opowiadania mi nie podpasował, dialogi wybijały z rytmu. Nawet ja widziałem sporo błędów i literówek, a jeśli tak to znaczy, że naprawdę rzucają się w oczy.

No tym razem nie podeszło.

Dziękuję ninedin za tak wnikliwy komentarz, do tego tak pozytywny. To najlepsza recenzja jaką do tej pory dostałem na portalu i powiem, że “zrobiła” mi dzień. Może rzeczywiście rozstrzał tonu jest zbyt duży, może na początku opowiadania nie rozumiałem do końca jaką historię chcę opowiedzieć. Z drugiej strony ten ton miał swój cel – chciałem odczarować nieco mit szlachetnego powstańca i trochę podważyć sens historii od zera do bohatera, gdzie często Wybraniec zdaje się nie mieć szczególnych predyspozycji i wychowuje się w środowisku, które nie stymuluje do szczególnego rozwoju.

Jeśli jeszcze ktoś przeczyta tekst to będę z ciekawością obserwować, czy ten początek będzie odbierany podobnie jak przez Ciebie i MaLeenNę.

MaLeeNo w zasadzie trudno mi coś dodać do tego, co napisałem wyżej. Cieszę się, że podoba ci się terminologia i sam tekst. Żałuję, że nie udało mi się wytworzyć większego emocjonalnego łupnięcia w końcówce bo finalnie tekst miał przygnębiać… ale mam nadzieję, że choć trochę z mojej intencji udało się zakotwiczyć we wrażeniach czytelniczych. W scenach z rebeliantami chciałem nawiązać do rzadko poruszanego wątku (przynajmniej w fantasy) – że ludność zmęczona wojnami często wcale nie sympatyzuje z bojownikami o wolność, bo zaakceptowała szarą rzeczywistość i chce już świętego spokoju, a jaki porządek będzie to już druga sprawa. Taka rezygnacja i racjonalizowanie, że z jednej strony “pod nimi też jakoś da się żyć” a z drugiej: “przecież rycerze i kupcy też nas łupili to co za różnica”. Tutaj troszkę zainspirowała mnie nasza historia, gdzie powstania często borykały się z brakiem powszechności, a zamykały do “porywania” za sobą głównie szlachty.

Dziękuję, bardzo cieszy mnie docenienie :) Jak widzisz wziąłem sobie uwagi do serca i tam gdzie czułem się na siłach, coś poczarowałem.

Myślę, że czytanie opowiadania na 3 raty troszkę utrudniło mi jego dobre przyswojenie, ale czuję że i bez tego za dużo było dla mnie postaci, subtelnych powiązań i intryg żebym miał poczucie dobrego zrozumienia całości.

W pierwszej scenie z ambasadorem miałem drobne problemy z połapaniem kto jest kim i co mówi, cień przemykał przez twarze o jeden raz za dużo, ale to pierdoła. Poza tym same pozytywy: mega fajny motyw z powtarzającą się czerwienią, budował atmosferę taką thrillerowo-horrorową, końcowy plot twist też mi się podoba (lubię historie, w których jest pewna “prozaiczność” motywacji czy właśnie intryg). Bardzo ładnie piszesz, fajnie oplatasz fabułę prawdziwą historią – bardzo to sobie cenię i wiem, że to bardzo trudne.

Całościowo oceniam opko bardzo pozytywnie, fajnie się bawiłem. Czuję tego bluesa.

Dzięki za opinie i komentarze. Iluvatar zaintrygowałeś mnie z tym komiksem bo nigdy o nim nie słyszałem :)

że fabularnie trochę… nudno. Ot, wypowiedzą wojnę, przybędą, zobaczą, zwyciężą, po drodze będą mieć jakieś rozterki. Zastanawiałem się, czy to celowy zabieg, aby ukazać znużenie Kalkina przeciągającą się rzezią, ale ona znużyła również mnie, czytelnika, a to chyba nie za dobrze.

Oj tak, jednym z głównych założeń było ukazanie znużenia długą egzystencją Kalkina jako niszczyciela światów. Wychodzi na to, że zamiast pokazać jego znużenie, męczę czytelników co znaczy, że gdzieś popełniłem błędy :)

Cieszę się, że pomysł się podoba.

Nie spisuj mnie jeszcze na straty bo nadrabiam ;)

Kurczę, może to przez czytanie w autobusie, ale nie podeszło. Nie czuję humoru, zdania są tak zbudowane, że czułem się trochę jakbym czytał wiersz, ale przy przyjętej formie mocno wybijało mnie to z tekstu. Pomysł dla mnie ani na plus ani minus, akurat mi nie podeszło. 

Hej! Też myślę, że tekst można by rozbudować, z drugiej strony dzięki temu że był tak krótki, łatwo było go połknąć. Podobało mi się, fajny pomysł i problematyka tekstu. Momentami jednak jest mi tak trochę zbyt płasko fabularnie i może też językowo.

Miałem problem z fragmentem 

– Wstrzymamy się kilka dni, ponieważ musimy stworzyć odpowiedni materiał propagandowy, który prześlemy na Ziemię. Wszyscy dobrze wiecie, o co chodzi. Kosmiczni naziści, co to plądrują planety i zabijają niewinne istoty. Będziemy obrońcami nie tylko Ziemi, ale obrońcami całego wszechświata. Dzięki temu powiększymy swoje uznanie do niespotykanych dotąd granic, a w dodatku z zaskoczenia pokonamy tych, którzy mogliby kiedyś zagrozić naszej pozycji. Czy jest tutaj ktoś, kto jest temu przeciwny?

Wydał mi się nieco strywializowany, z drugiej strony ludzie władzy między sobą często używają prostego języka więc ok. Brak technikaliów mi nie przeszkadza bo sam nie jestem bardzo techniczny, podoba mi się finał choć jest taki dość nagły. Z innych zgrzytków to natychmiastowa decyzja o eksterminacji wydaje mi się nieco naiwna. Spodziewam się, że w takiej sytuacji ludzkość chciałaby choćby minimalnie wybadać grunt żeby przekonać się na co stać przeciwnika.

Podoba mi się to do czego dążysz, też mnie fascynuje temat kroczenia po trupach do celu i “prewencji”, momentami jednak czuję że jest to uszyte zbyt prosto.

Natomiast całościowo oceniam opo na plus, podobało mi się, czytało łatwo, zgrabnie wplotłeś retrospekcje, pomysł z ziarnami planet też ciekawy.

Również propsuję pomysł i wykonanie. Tu się aż prosiło o horror i w sumie rzeczywiście fajnie, że nie poszedłeś w tę stronę. Mimo twoich opisów nieufności załogi brakowało mi mocniejszego zaakcentowania jakiejś negatywnej reakcji na tę sytuację. Gdybym był w skórze nieodmienionej dwójki kosmonautów, raczej nie przyjąłbym z taką akceptacją/spokojem wyjaśnień pani kapitan. Oprócz tego zgrzytu wszystko super, miałem takie “oo, już koniec:(”.

Też miałem skojarzenia z Diuną. Podoba mi się ten rodzaj światotwórstwa, budowanie świata na mitach i niedopowiedzeniach, gdzie z jednej strony jest jakaś tajemnica, z drugiej siedząc i czytając możemy domyślać się mniej więcej co się działo. Za to więc plus.

Nie wiem czy to kwestia czytania opo po pracy, ale długimi momentami czytało mi się ciężko. Nie leży mi czas teraźniejszy (nie wiem czy właściwie nazywam zastosowaną formę), ale to czysto subiektywna sprawa. Momentami traciłem rytm tekstu (trudne do przyswojenia zdania, czasem poczucie jakiejś sprzeczności), końcówka mnie rozczarowała zostawiając z poczuciem, że zatrzymałem się w połowie większej historii. Czuję, że albo mocno brakuje ci miejsca, albo warto by coś przyciąć i pokazać na czym polega ten master plan głównej bohaterki.

Wykorzystanie popkulturowych symboli jako elementów kultu szczególnie pogłaskało moje serduszko, wszystko przez antropologię oraz socjologię kultury, które wypaczyły mnie na zawsze ;)

Żeby podsumować ten niekoherentny komentarz: pomysł super, otoczka fajna, językowo i fabularnie czegoś mi brakuje. Cieszę się, że przeczytałem, mam poczucie że mogło być o wiele lepiej.

Mi tekst się zdecydowanie podobał, chociaż odebrałem go chyba nieco inaczej niż większość.

 

Tak ¾ tekstu czułe się jakbym był słuchaczem baśni dla dzieci i wracał do czasów dzieciństwa. Tę wspominaną w komentarzach wyżej humorystyczność zacząłem odczuwać tak dopiero bliżej końca, co mnie nieco wybiło z immersji, ale nie na tyle by tekst mi się nie podobał.

Bardziej niż morał z okłamywaniem siebie urzekła mnie wizja dzieci dostrzegających w świecie magię, której nie mogą pojąć dorośli ;)

Natomiast morał zawarty w ostatnim akapicie jest taki trochę wciśnięty zbyt obcesowo i na szybko, dlatego nie za bardzo go poczułem. Tak czy siak opo bardzo przyjemne, lekko śmignąłem przez cały tekst.

W tekście jest jeszcze sporo literówek, powtórzeń i takich tam zgrzytów. Serdecznie polecam betę, dzięki której takie rzeczy się powyłapuje.

Szczerze mówiąc chciałem zapisać tekst jako betę, ale nie ogarnąłem że trzeba go zapisac jako kopię roboczą – nie zauważyłem tej adnotacji.

 

Irko, koalo i drakaino: dziękuję wam za próbę przebicia się przez tekst, wasze uwagi dały mi sporo do myślenia. Zawsze mam potężny problem z interpunkcją i zapisem dialogów, dziękuję ci Irko za podrzucenie poradników. Myślę, że będę sobie do nich co jakiś czas wracać bo mam naprawdę dużą ślepotę interpunkcyjną ;)

 

Wydaje mi się, że udało mi się nieco oczyścić tekst z niektórych błędów, starałem się też ujednolicić zapis dialogów, by było jasne kiedy Kalkin myśli, a kiedy mówi/używa telepatii.

 

Może nie udało mi się zaprząc chęci stworzenia monumentalnego stylu w skuteczny sposób. Podumam jeszcze nad tym opowiadaniem, dziękuję za komentarze.

To prawda, ale pomijając przesunięcie terminu, ubzdurałem sobie że czas jest do Bożego Ciała ;p

Dziękuję Ci Adoro za komentarz obfitujący w ciekawe uwagi. Te podkreślone błędy poprawię, a co do ogólnego wydźwięku twojego komentarza: cieszę się, że udało mi się cię na tyle zaciekawić, byś skonsumowała je w całości :) Trochę się martwiłem tą patetycznością, czy nie przesadzam czyniąc może tekst zbyt ciężkostrawnym, ale bardzo mi pasowała jako zabieg artystyczny do budowy pewnej określonej konwencji. Starałem się nieco zreplikować stylistykę mitów czy eposów.

Miło mi, że przeczytałaś do końca, w takim razie uznaję czas poświęcony na pisanie za warty świeczki.

Dobrze, że zauważyłem to przesunięcie terminu teraz bo tak to bym jeszcze pewnie pisał i pisał, a tu już tekst oddany do poczekalni :P

Mimo, że jestem noga z przedmiotów ścisłych to mnie nomenklatura i bardziej naukowe opisy nie zmęczyły, chociaż zgadzam się z jednym z przedmówców że gdyby było ich ciutkę mniej to może czytałoby mi się jeszcze lepiej.

Podobnie jak kilka osób miałem skojarzenia z Obcym i byłem zaskoczony rozwojem fabuły. W ogóle te znikające drony/dron z początku i opis warunków na Tytanie sprawiły, że w sposób chyba niezamierzony przez autora czułem taki gęsty klimat, napięcie i spodziewałem się bardziej czegoś idącego w stronę horroru ;)

Nie zawiodłem się jednak, forma bardzo przypadła mi do gustu, bardzo szybko i gładko przeszedłem przez opowiadanie. 

Podobało mi się, ale muszę bardzo zgodzić się z poniższym:

I, ostatecznie, przynosi to – tylko, że jednocześnie pozostawia mnie z niesmakiem. Zrobiłeś na koniec takiego ideologicznego fikołka (porównanie spożycia pierwotnego organizmu do morderstwa), że aż mi się cały ruch vege odbił czkawką. I to nawet więcej, bo z takim podejściem, to by nikt nie zjadł nawet pomidora, wszak rośliny czują, reagują na światło i dźwięk, ponoć "wiedzą" kiedy są zrywane, a nawet się w pewien sposób komunikują poprzez korzenie. Nie kupiłem tego, tak samo jak rozterek bohatera. Nie jestem w stanie uwierzyć, by ktoś AŻ TAK daleko posunął się w swoich rozważaniach, by życie pierwotniaka zrównać z życiem człowieka.

Tym bardziej, że sam opisujesz te organizmy jako bardzo, ale to bardzo prymitywne (nawet nie wiadomo, czy to do końca życie – wszak namnażają się też wirusy, a w poczet organizmów żywych ich nie włączamy).

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze. Może nie było to bardzo udane opowiadanie, jestem jednak zadowolony z tego eksperymentu. Gdybym w przyszłości porywał się na coś podobnego to będę mieć z tyłu głowy krytykę przebrzmiewającą z waszych uwag :)

“nie pytajcie tylko, jaka będzie kolejność tych opowiadań – jak widać wiele zależy od tego, jak się ułożą pozostałe materiały w dziale, i niestety nie mogę tu nic zadeklarować na sztywno. Ale widać już światełko w tym tunelu :-)  “<– okazuje się, że ten tunel, o którym pisał mc był bardzo długi .

Zanaisie, wyczekane lepiej smakuje, wiem coś o tym ;)

Słuchajcie minęło sto lat, ale w końcu moje opo zostało wydane :D Jest w czerwcowym numerze, zapraszam do lektury i gawędy :D

Podczas czytania miałem przed oczami świat z Samuraja Jacka i Aku – tego czarnego potworka. I podoba mi się to skojarzenie, bo moim zdaniem Samuraj Jack jest świetny ;)

Czytało mi się całkiem przyjemnie, scena gwałtu moim zdaniem nie jest wrzucona na siłę i ma sens jako jeden z elementów rysujących wizerunek głównego bohatera no i pasuje do “realiów” więc tego bym się nie czepiał.

Czułem się jakbym czytał rozdział jakiejś książki (co już się w komentarzach przewijało), na samym starcie pojawia się bardzo dużo informacji, nazw. Przez to zagęszczenie nie do końca wyjaśnionych ataków magicznych, momentami albo musiałem się mocniej skupić, albo machałem ręką na to, że w zasadzie nie wiedziałem co się dzieje.

Kuszenie przez tego złego było bardzo fajne, fajnie też że królewska ekipa ma swoje za uszami (trybut w postaci kobiet z innych krajów). Z takich rzeczy na minus, to w ramach tego poczucia “książkowości” właśnie zbyt otwarte zakończenie. Chodzi o to, że czytelnik czuje się trochę wyprowadzony w pole, że obiecałeś jakąś historię i niejako zostawiłeś nas bez jakiegoś mocnego cięcia. Bohater nie musi od razu ginąć, ale to trochę tak jakbyś grał w grę i cutscenkę urwano w połowie. Coś tam się zdążyło wydarzyć, status quo się zmieniło, ale brakuje takiej mocniejszej klamry.

Wierzę, że mądrzejsi ode mnie wyrażą to lepiej.

Tak podsumowując: podobało mi się. Na przyszłość radziłbym uważać z tym, żeby nie przeładowywać pojedynczych opowiadań bardziej książkowym stylem prowadzenia historii.

Cześć! Powiem Ci, że dość trudno brnęło się przez tekst, pomijając błędy to wiele zwrotów było tak dość nieszczęśliwie ułożonych. Najprzyjemniej wspominam fragment z sierpem wymierzanym gadającej głowie z przyszłości. Zgodzę się też z jednym z wcześniejszych komentatorów, że widać w tekście pewną spójność dotyczącą ponurego klimatu, co fajnie rokuje na przyszłość. Sam główny pomysł skojarzył mi się z horrorem o lustrach oraz ze zwiastunem jakiegoś filmu na podstawie prozy Kinga o czymś w stylu niewidzialnych tnących ścian ;)

Generalnie opowiadanie mocno chaotyczne, momentami sceny które miały wywołać moją grozę mnie bawiły, ale na pewno był tu jakiś pomysł i wizja. Nie zniechęcaj się tylko pisz więcej jeśli tylko masz ochotę :)

Jest fajnie :) Nie wszystkie żarty do mnie trafiły, ale sporo przypadło mi do gustu na przykład poniższe:

 

Ogon leciał jak jastrząb po przyłapaniu żony na ogrzewaniu cudzych jajek,

– Wiesz, że nic by z tego nie wyszło, Penny. Spójrz na mnie, spójrz na siebie. Należymy do różnych światów. Ja nawet nie lubię jabłek. Oszczędź swojemu sercu ponownego rozczarowania, daj mu się zaleczyć. 

To moja pierwsza styczność z Lowinem i podobnie jak ktoś wyżej mam odczucie, że:

Nie był to też tekst łatwy, bo mózg pracował na wyższych obrotach, by sobie to na bieżąco przeskalowywać i sklejać do kupy

Potrzebowałem chwilę, żeby przestawić się na konwencję tekstu, ale bardzo lubię takie śmieszkowanie i zabawy konwencją. Pomysł wydaje mi się oryginalny, noir lubię, czytało się całkiem lekko. Prostotę intrygi można by uznać za minus, ale limit znaków i konwencja to dobre alibi. Czytając słyszałem w głowie szybki jazzik i zapomniałem o mojej tymczasowej nienawiści do kota, który obudził mnie o 8:30 po imprezie. Potraktuj to jako duży komplement :D

 

Momentami potrzebowałem chwili by zastanowić się, jak wyglądają poszczególne zwierzaki. To znaczy, czy ich fizjonomia jest zmieniona i w jak znaczącym stopniu. Jakbym miał na coś jeszcze pomarudzić to na fragment:

 Od czasu śmierci Johna doglądam, jak sobie radzi. Jestem to mu winien. Poza tym próbuję namówić ją do sprzedaży. Obawiam się, że tak duży dom przysporzy pani Prei wielu problemów, i to nie tylko z utrzymaniem. Na przykład, pan Nakamura jest wściekły z powodu rozbudowy…

– Kto?! – wrzasnąłem.

– Pan Au-Au Nakamura – powtórzył zdziwiony chrząszcz. – Właściciel dojo.

Natomiast generalnie czytało mi się fajnie, to była dobra zabawa. Trzymam kciuki za więcej tekstów z uniwersum :) Kwestie tego, czy opo pasuje do tematyki konkursu zostawiam mądrzejszym od siebie.

PS. Bardzo fajna zabawa z nazwami. Podobnie jak z żartami – nie wszystkie mi siadły, ale holistycznie uważam to za fajny zabieg, “podoba mnie sie to”.

Trochę mi głupio komentować, bo patrząc po przedmówcach mam wrażenie, że są w tekście takie walory, których nie wyłapałem. Może to kwestia szybkiego pożarcia tekstu, kiedy pozwolił mi na to czas, a może akurat to opko nie jest dla mnie.

Podobał mi się początek, fajnie zarysowane okoliczności przyrody, opisy generalnie na plus. Pomysł na drugi wymiar był bardzo ciekawy i na pewno udało ci się skutecznie zarysować dziwaczność tego świata, aczkolwiek te fragmenty czytało mi się dość ciężko. Albo były zbyt egzotyczne, albo jednak za mało opisane jak na mój gust. Podobnie jak komuś wyżej zgrzytał mi np. niziołek, choć rozumiem o co chodziło z tym zabiegiem ;) 

Moim zdaniem brakuje trochę foreshadowingu (nie wiem jak to zwięźle ująć po polsku) dotyczącego głównego bohatera. Okej, wiemy że niejako był zmuszony do zajęcia latarni, ale jakiś taki zbyt grzeczny był na te późniejsze rewelacje – nie potrafię kupić tego, że “starał się” i dawna bestia dała o sobie znać zaledwie raz.

Nie miałem też momentu, w którym zastanawiałbym się, kto tu jest prawdziwym potworem. Skoro rodzina gadziej wersji bohatera nie chciała przedłużać swojego cierpienia, to tym bardziej uznaję jego okrucieństwo za złe. Ale ja może zbyt często grałem paladynami w grach RPG ;)

Inna rzecz to to, że nie trafiła do mnie poezja, ale to nie twoja wina, tylko moje wąskie horyzonty. Jakoś tak mam, że poza wierszami Herberta prawie nic mi nie leży (no i na widok rymu przypominają mi się panie polonistki ze szkoły i od razu mi gorzej).

Żeby nie było, że tylko marudzę, to pochwalę cię za spoistość opowiadania. Chodzi mi o to, że jest krótkie, a udało ci się opowiedzieć sporo. Czułem jakbym rzeczywiście przeszedł przez tą historię, narracja budowała efekt rozciągnięcia w czasie.

Tak bardzo chciałem przeczytać twoje opo Cet, że aż się pośpieszyłem z nową prenumeratą i będę mieć dwa egzemplarze :D

Jak się skończy apokalipsa i będzie jakieś stacjonarne spotkanie w Katowicach czy gdzieś na Śląsku, to chętnie wpadnę :)

Pisarsko ten rok był dla mnie bardzo udany. W lutym zacząłem pisać, z planem stworzenia sześciu opowiadań.  Teraz mam napisane dwanaście, dwa do poprawki i jedno w trakcie pisania. Co ważne mam już ponotowane pomysły na wiele kolejnych i wstępne koncepcje na kilka książek. Dopiero w tym roku zacząłem pisać, a już udało mi się skończyć tak wiele (z mojej perspektywy) historii. W końcu robię to o czym marzyłem przez całe życie. Jestem z siebie dumny, jestem też miło zaskoczony takim startem z kopyta. Bardzo się cieszę, ale też dziwię, jak ja mogłem tyle lat jedynie marzyć o pisaniu fabuł?

Do tego moje ego zostało mile poczochrane publikacją w Białym Kruku i perspektywą przyszłorocznej publikacji mojego „Ziemniak w popiele” na łamach NF.

Wiem, że już nigdy nie przestanę pisać i cieszy mnie to bardzo. Uzależniłem się. W mojej głowie siedzą i puchną historie, które chcą być przelane na papier :)

Czasem zazdroszczę tym, którzy potrafią trzaskać po 10k znaków dziennie, ale staram się nie być zachłanny i cieszyć tym, co mam. Życzę Wam tego samego!

Powiem szczerze, że nie znałem wcześniej Esensji. Szatę graficzną mają straszną, ale widzę że polubień na fejsbuku mnóstwo. Jestem zaskoczony, że ich przegapiłem.

Mam wrażenie, że w świecie “magazynów” internetowych jedyne sensowne miejsca to Fantazmaty, Magazyn Biały Kruk, Magazyn Histeria, Fahrenheit. Mam wrażenie, że nawet ta trójka ma mikroskopijne zasięgi, ale przynajmniej ktoś tam ich zna. Może to moja niewiedza, ale jeżeli istnieją fantastyczne magazyny, którym warto poświęcić uwagę, to chętnie zostanę wyprowadzony z błędu :)

Swoją drogą bardzo fajnie, że GC ma taki zapis zachęcający do przypominania się.

Pańcio ma rację. Bardzo przyjemna w odbiorze :)

Dokańczając łamigłówkę dopowiem, że moim dzieckiem jest “Ziemniak w popiele”. Mam nadzieję, że będzie smaczny :)

Jedno z moich opowiadań również znalazło się w zwycięskiej ósemce. Jestem przeszczęśliwy i zaszczycony. No i zaskoczony, bo bardziej wierzyłem w drugi z wysyłanych materiałów :) Gratuluję pozostałym laureatom :) .

Czy to będzie ta ostatnia niedziela? 

 

Jedną mam prośbę, może ostatnią

Pierwszą od wielu lat,

Daj mi tę jedną niedzielę,

Ostatnią niedzielę,

A potem niech wali się świat.

Naz, dziś już mały piątek więc emocje sięgają zenitu :D Znając prozę życia obstawiam, że poczekamy do niedzieli ;) 

Zacznę od tego, co przyjemne: dziękuję za wszystkie komentarze i podzielenie się spostrzeżeniami co do tekstu. (…)Proszę państwa, jesteśmy w baśni!(…) – no też z takiego założenia wychodziłem, ale jak widać po niektórych komentarzach, taka formuła bywa nie do końca strawna ;) Nana, sporo błędów nigdy bym chyba nie wyłapał. W wolnej chwili poprawię tekst, dzięki za pokazanie przykładów kiksów językowych.

oidrin, CM, kaspojeja: chyba moim błędem było założenie: baśń= ma być prościej i krócej.

krar85: “Nikt by się nie buntował, nikt butelki (miecza) nie podniósł.” ← nie wszyscy byli zachwyceni, ale niezadowolenie nie doprowadziło do punktu “wrzenia” – ci najbardziej zdenerwowani “zadowolili się” marudzeniem.

“a jego żona (która jeszcze niedawno wspinała się po murach i wypalała sobie piersi) poświęca się wychowaniu dzieci.” ← rzeczywiście trochę tak to wygląda, tu przyznaję, że mi umknęła roszada między Talią i Heliosem. W zasadzie żałuję, że oboje nie ruszyli na wojnę, zostawiając dzieci z piastunką.

Hej! Pięknie dziękuję za komentarz :) Co do kiksów, to fakt, tutaj powinny być przywary :) Natomiast kwestie takie jak fenomen ciąży właśnie miały stanowić o baśniowości tekstu. Elementy “dorosłe” wynikają z próby wykreowania czegoś podobnego do ludowych historii, z obecną tam charakterystyczną brutalnością (gwałty, morderstwa, kanibalizm i takie tam).

Być może konstrukcja tekstu jest zachwiana i powinienem mocniej rozbudować rozwinięcie albo zakończenie. Wynika to z tego, że chciałem w tekście dużą uwagę poświęcić temu, co wydaje mi się kluczowe dla fabuły. Chciałem wprowadzić styl narracji charakterystyczny dla baśni, jednakże mogło to przynieść kilka mankamentów w strukturze narracji. 

Co do królowej – może za bardzo szukałem tej baśniowości i chciałem zrobić z niej czarny charakter. Z drugiej strony… niejedna matka czy ojciec w historii zasługiwała na tytuł giga dzbana ; ]

Talerze zaś można traktować jako artefakty czy symbole przedmiotów o znacznej wartości.

Jestem ciekaw, co powiedzą inni . Bardzo dziękuję za tyle cennych uwag;)

Dziękuję :) Jeszcze uczę się trochę poruszania po stronie, kilka poradników różnego rodzaju już przeczytałem, ale akurat podlinkowany materiał nie rzucił mi się w oczy. Już się zapoznaję :)

drakaina skąd ten sceptycyzm ;) ? Jak mówi powiedzenie: “młyny sprawiedliwości mielą powoli” :P

To moja pierwsza publikacja na forum :) Mam nadzieję, że wszystko jest ok. Wydaje mi się, że strona nie popsuła formatowania tekstu, jeżeli czegoś nie wyłapałem to przepraszam. Chętnie przyjmę opinie dotyczące tekstu.

Podobało mi się. Na początku nie polubiłem Iza, ale potem “chwyciło”. Początek był bardzo klimatyczny: skojarzyło mi się z filmami Sci-Fi z lat ‘80 z twardzielami w stylu Willis czy Statham :)

Widzę po komentarzach, że lubisz niedopowiedzenia, ale też że nie tylko ja miałem problemy z właściwą interpretacją pewnych scen. O niektórych rzeczach fajnie jest wspomnieć coś więcej, by była większa szansa, że czytelnik zrozumie o co chodziło :)

Rytuał z szamą bardzo klimatyczny. Opowiadanie całkiem przyjemne w konsumpcji.

Bardzo przyjemnie się czyta, jest w tekście taka lekkość :) Choć na końcu smutnąłem, że knurki nie zostały ocalone i cały spryt nie zdał się na nic. Fajna opowiastka!

Świetny zabieg ze zmianą Kapturka na Kurtkę. Podoba mi się ta baśń, ma fajny balans między podobieństwem z oryginałem, a alternatywnym rozwojem historii. Nie jestem wyjątkiem i też uległem omamieniu przez wilki :) Bardzo podoba mi się końcowy twist.

Cześć! Oddycham i karmię się fantastyką :) choć nie zamykam się na inne gatunki, ale to fantastykę absorbuję w postaci papierowej. Zdarza mi się pisać w różnych konwencjach i stylach, ale najczęściej piszę właśnie fantasy. Jeszcze nieśmiało siedzę w kącie i się rozglądam, ale za jakiś czas wrzucę moje opowiadanie do konkursu z(a)miany.

Nowa Fantastyka