Profil użytkownika

Jestem amatorem i jestem z tego dumny. Chciałbym pracować nad swoim warsztatem, bo wiem że dużo mi brakuje. Zdarza mi się tknąć sci-fi, zdarza fantasy. Uwielbiam steampunk. Chętnie pomogę z betą.

komentarze: 267, w dziale opowiadań: 214, opowiadania: 110

Ostatnie sto komentarzy

Cześć PawełS!

 

Poniedziałkowy dyżurny melduje się na stanowisku!

 

Tak szczerze mówiąc, to przepraszam, ale nie wiem o czym czytałem :)

 

Błędy Ci już wskazywano, więc nie będę się rozpisywał, ale faktycznie jest ich dużo i utrudniają lekturę.

 

Co do samego tekstu, to uważam że jest to  opis świata, a nie opowiadanie, ponieważ nie ma ani spójnej fabuły, ani bohatera, którego historię chciałeś opowiedzieć.

Myślę, że możesz na tej kanwie zbudować całkiem fajną historię, ale powinieneś stworzyć ją wokół jakiegoś człowieka (bohatera) i z jego perspektywy zaprezentować wydarzenia, które tutaj opisałeś :) Sam pomysł jest nawet ciekawy, trochę kojarzy się z Don’t look up.

 

Podrzucam Arnubisowy wątek z przydatnymi informacjami o tym, jak działa portal.

 

PS: Nie zniechęcaj się, trzymam kciuki za kolejne teksty :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Mesembri!

 

Mufka była wkopana jakieś pięćdziesiąt metrów od baraku, który miał zostać przyłączony do sieci. Prosta sprawa: wykopać koparką tyleż metrów rowu, o głębokości co najmniej 90 centymetrów, położyć kable, zespawać włókna po obu stronach, a na odchodnym sprawdzić refraktometrem straty na spawach i czy mieszczą się w targetach. Zadanie dla dwojga, o ile jeden będzie tylko kopał.

Liczebniki zapisujemy słownie :) To ogółem bardzo długie zdanie, dobrze byłoby rozbić je, wtedy lepiej by się czytało.

 

On nam możesrowadzić drugą koparkę,

Tu coś nie zagrało.

 

Więc tak – czytało się w sumie płynnie, natomiast historia nihil novi. Kiepski zarząd, jak to kiepski zarząd, chociaż dziwi mnie że kierownik nie przejął się tym, że zgubił koparkę ;)

Jeżeli chodzi o element fantastyczny, to jest dla mnie wciśnięty na siłę i nie zdaje brzytwy Lema, ale po zapowiedzi się spodziewałem.

Nie wiem, czy ten tekst nie powinien być oznaczony jako fragment, nie bardzo widzę tutaj pełną, rozwiniętą fabułę, twist itd. To raczej pojedyncza scena, która mogłaby być częścią czegoś większego.

Podoba mi się sposób wprowadzenia postaci.

Ogółem miła, płynna i szybka lektura :)

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Dzień Dobry Erasiel!

 

Na wstępie zastrzegam, że wszystkie uwagi to moja subiektywna opinia oraz że nie czytałem wcześniejszych komentarzy, więc uwagi mogą się powtarzać.

 

Poniżej wypisałem sporo rzeczy, które mi zazgrzytały, ale nie chciałbym żebyś mnie źle odebrał, w mojej opinii, jak na pierwsze portalowe opowiadanie, jest dobrze, ale przydałoby się tu trochę cięć i upłynnienia lektury. Wstęp zwyczajnie się dłuży. Duża część fałszywych tonów wygląda mi jakby powstała przez pisanie na gorąco i brak odpowiedniej autokorekty :) Polecam uważnie przeczytać opowiadanie przed publikacją oraz skorzystać z możliwości betowania – to bardzo dużo daje.

 

Podrzucę (ukradzione Krokusowi) przydatne na portalu linki:

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

 

Nie odrywając wzroku od podłogi postać zapaliła światło, które momentalnie rozjaśniło całe pomieszczenie. Dopiero teraz Isabel mogła się jej przyjrzeć.

Dla mnie to zdanie jest trochę współczesne. W świetle tego jak wcześniej opisywałeś lampę, to jest możliwe, ale w świecie fantasy proponowałbym jednak jakoś to opisać.

 

Była to orczyca o typowym dla swojej rasy zielonym kolorze skóry i równie typowych gabarytach. Usta miała wymalowane szminką, dwa zęby wystawały jej z dolnej szczęki, a ponadto ubrana była w strój, jaki zwykle widywany był jedynie u pokojówek.

Nie powinno tu być żuchwy?

 

Rysy jego pociągłej twarzy były łagodne. Jedno oko miał zasłonięte przepaską, najpewniej pamiątka po jakiejś walce, mimo to, nosił okulary z obydwoma szkiełkami. Lekko żółtawy kolor skóry mógłby sugerować jakieś elfie dziedzictwo, ale nie było czasu się nad tym zastanowić, bo oto odezwała się orczyca:

Tu fajnie wplatasz prezentację świata.

 

„To był bardzo dziwny dzień", pomyślała opuszczając budynek. Gdy zamknęła za sobą drzwi, usłyszała jeszcze z wnętrza budynku głos Detektywa, który ponownie pozbył się szorstkości i brzmiał teraz nadzwyczaj młodzieńczo:

Po kilku minutach krajobraz leśny zmienił się z powrotem na pola uprawne, gdzieniegdzie poprzetykane pojedynczymi stodołami, albo osadą składającą się z kilku lichych chat pokrytych strzechą. Wróciła również brukowana droga.

Ten opis też jest dla mnie bardzo współczesną perspektywą. Ten powóz musiał być bardzo szybki :)

 

Front dworku stanowił duży ganek, do którego prowadziły bogate, marmurowe schody, umorusane już błotem przez krążących tutaj ludzi.

Nie wiem czy to poprawne użycie tego słowa. Wg. SJP odnosi się do twarzy/rąk i ja też w kontekście do schodów bym tego słowa nie użył.

 

Front dworku stanowił duży ganek, do którego prowadziły bogate, marmurowe schody, umorusane już błotem przez krążących tutaj ludzi. Przybycie nowego gościa nie pozostało niezauważone. Detektyw przykuł uwagę grupki mężczyzn w garniturach, którzy łypali na niego z drugiej strony schodów, gdy ten zmierzał do wejścia.

gdyż szybko znalazł się przedstawiciel tutejszej służby, który zaprowadził go do wielkiego pomieszczenia w zachodnim skrzydle dworu.

Pomieszczenie to było pełne szklanych gablot,

Wszyscy byli prywatnymi detektywami, jak i on sam. Wyglądało na to, że Lord Locarn wezwał tutaj wszystkich detektywów jakich mógł znaleźć. „Sprawa musi być poważna", pomyślał Detektyw. Skoro znajdują się tu wszyscy detektywi, to znaczyłoby, że jest tutaj też… „Rogan". Detektyw zauważył go pod oknem, gdzie rozmawiał z jednym ze swoich ludzi

W tym akapicie jest strasznie dużo detektywów.

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć HollyHell!

 

Miło mi Cię widzieć, przepraszam że tak długo kazałem czekać (początek roku okazał się dla mnie większym wyzwaniem niż się spodziewałem) i dziękuję za komentarz :)

 

w Wiedniuwe występuje tylko przed zbitką spółgłoskową (wr-, wt-, wł– itd.)

Nie wiedziałem, niemniej zostawię ten błąd, ponieważ to celowy zabieg i pojawia się w dialogu, w wypowiedzi :)

 

Dziwne. Ciężka atmosfera i roześmiany syn jednocześnie? Komu chce się śmiać, gdy panuje ciężka atmosfera?

Zostawię, dziecko jest małe, a takie nie zawsze dobrze czują sytuację. Trochę z tego taki mały pomnik :)

 

Bardzo ciekawa teoria :)

Dziękuję :)

 

A wcześniej patrzył na zegarek i wzdychał, bo bał się, że pieczeń wystygnie… :)

Ja bym jednak zawartości do domu nie przynosił :D

 

Pozostałe poprawki wprowadziłem :)

 

Uff, no to do brzegu :)

Dziękuję za tytaniczną pracę, muszę bardziej uważać przy starych tekstach :)

 

Wątek jest już dość wyświechtany, ale ze względu na Twój dobry warsztat, oczytanie i stylistykę opowiadanie czytało się bardzo przyjemnie.

Bardzo mi miło to czytać, szczególnie od Ciebie :)

 

Szkoda, że nie zdecydowałeś się na wzięcie udziału w Konkursie Świątecznym ale cóż – może następnym razem.

Szczerze mówiąc, to zdecydowałem się, ale rzeczywistość mnie przerosła ;)

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

 

Nieco spóźnione nawzajem!

 

Cześć regulatorzy!

 

Dziękuję za komentarz.

 

Hej M.G.Zanadra!

 

Wszystkie te przecinki wynikają z obecności imiesłowowego równoważnika zdania → -ąc wymaga przecinka (są odstępstwa w bardzo krótkich zdaniach, ale decydują się na nie raczej tylko językoznawcy). W tekście masz w wielu miejscach ten sam błąd, co łatwo naprawić.

Szczerze mówiąc, to wiem, zgrzeszyłem gorzej niż niewiedzą – niedbałością. Byłem bardzo zadowolony z tego opowiadania i niedostatecznie przeczytałem je przed publikacją. Nauka na przyszłość :)

 

Większość błędów wskazano Ci już wyżej, więc skupiłam się na fabule. Ciekawie poprowadziłeś akcję i opowiadanie w przeważającej części mi się podobało, ale podobnie do cezarego_cezarego uważam je za nierówne i mnie też nieco raziły przeskoki. Sam pomysł ciekawy i z przyjemnością doczytałam do końca.

Dziękuję za opinię i zgadzam się tak z Tobą, jak z Cezarym, dzięki Waszej pomocy, wiem nad czym muszę pracować.

 

Zastanowiłabym się jeszcze nad “bransoletką”, bo w zegarku męskim to chyba “bransoleta” bez zmiękczenia.

Zapewne masz rację, ale tak mówili tatko i dziadko, więc zostawię.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Irka

 

No to się Wotan… ciekawe jak zniósł ludzką opieszałość. Bardzo zgrabny, dobrze napisany szorcik :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Bardzie!

 

Dziękuję za lekturę, cieszę się, że poza tym fragmentem, dobrze Ci się czytało. Będę musiał zajrzeć do Joe Blacka ;)

 

Hej Koalo,

 

dziękuję za lekturę i komentarz :)

 

Czołem skryty!

 

Dziękuję za lekturę, komentarz i klika :)

 

Witaj cezary_cezary!

 

Opowiadanie pomysłowe, ale troszkę nierówne. Początkowa scena z naprawą zegarka była bardzo niespieszna. Potem naprędce zorganizowane spotkanie w kawiarni (samo w sobie już także niespieszne). A następnie do samego końca mamy dość szybkie przeskoki fabularne (chociaż w tekście sugerujesz, że mijał czas, gdy nic się nie działo). Trochę mnie to wybijało z rytmu.

Będę musiał popracować na tempem akcji w opowiadaniach :)

 

Nakreśliłeś postacie, które mają potencjał na bycie naprawdę interesującymi, ale w praktyce bardzo mało o nich mówisz. Mam wrażenie, że o proboszczu dowiedziałem się tyle samo, co o Michale, a przecież nie był on głównym bohaterem historii :) 

 

Kiedy to piszesz, to faktycznie mogłem poświęcić postaciom ciut więcej miejsca :)

 

Akcja nie dzieje się w Warszawie? Ciężko ją nazwać miasteczkiem :P (chyba, że ktoś z NYC czy innego Sao Paolo :P)

Ten fragment akurat dzieje się w bliżej nieokreślonym, małym miasteczku.

 

Tyle narzekania. Bardzo podobał mi się koncept “zatrudnienia Michała”. W ogóle jego nowe zajęcie i współpraca ze Śmiercią jest przyjemnie nakreślone. Chętnie poczytałbym więcej. Może o tym, jak rodzina zareagowała na wieść o nowej pracy?

Dziękuję i cieszę się, że pomimo usterek, Ci się podobało i dziekuję też za klika :)

(bo skoro Marzena miała zostać pozdrowiona, to musiała na tym etapie już wiedzieć, czym zajmuje się jej mąż).

To że pracodawca znał Marzenę, nie znaczy jeszcze, że ona osobiście poznała jego ;)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Dla mnie ok, rozumiem że zaczynamy od stycznia, tak? :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Zgłaszam się loży do rozważenia :) jeżeli jestem godzien, mogę wziąć dyżur na początku tygodnia :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Za dużo internetów, spodziewałem się, że dywan krzyknie "mocniej". Przyznam, że uświadomiłeś mi jak bardzo nie doceniałem motywu zaczarowanego dywanu :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Irka_Luz – Posłuchaj taty https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/31327

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Irko! Piszę z telefonu, więc przepraszam za brak formatowania i ewentualne błędy. W gruncie rzeczy przedstawiłaś prostą historię, ale opowiedziałaś ją we wzruszający i uroczy sposób pięknym, literackim językiem. To bardzo dobre opowiadanie i z przyjemnością klikam :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Ostam!

 

Opowiadanie jest napisane sprawnie i bardzo płynne mi się je czytało. Ładnie operujesz językiem, ale niestety ja go chyba nie zrozumiałem.

Przez chwilę myślałem, że Amir jest… bałwanem, potem doszedłem do wniosku że chyba nie. Miałeś fajny pomysł na ten tekst, tylko mam wrażenie że zbyt dużo zostało w Twojej głowie albo tekst jest jednak dla mnie zbyt abstrakcyjny.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Ambush,

 

nie przepadam za XIX wiekiem w dziejach naszej dzielnej, nieistniejącej Ojczyzny.

Szczerze mówiąc, to rozumiem, bo mam tak samo :) Nasz XIX w. jest przesiąknięty martyrologią i gloryfikacją następujących po sobie hekatomb, dlatego tak lubię Steampunk w naszym, polskim, ujęciu – dla mnie pozwala na pokazanie tego kawałka historii trochę od innej strony.

No, a Ty połączyłeś jedno z drugim, no normalnie szokujące.

Wyszło ciekawe opowiadanie z głębią psychologiczną. To dotykanie maszyny przez żołnierzy, więź wojaków z maszyną i więź maszyny z uwięzionym bohaterem, dało moc.

Bardzo dziękuję za przemiłe słowa i pomoc w czasie bety :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć HH!

 

Komentarz pobetowy.

 

Może po prostu trafiłaś w mój gust, ale tekst bardzo mi się spodobał. Czytało mi się dobrze i płynnie, nie wiem czy zamierzenie, ale całość przypomina mi trochę XIXwieczną brytyjską prozę. Brakowało mi tylko haseł na początku ;)

Sprawnie poprowadziłaś czytelnika przez fabułę i ciekawy świat, pokazałaś poruszającą historię bohatera oraz jak jego jak najlepsze dążenia obróciły się przeciw niemu, całość zamknęłaś satysfakcjonującym zakończeniem.

Jeżeli chodzi o ilość Steampunku – dla mnie ten klimat jest przede wszystkim fantastycznym odwzorowaniem XIX w., światem wyobraźni Verna, czy Dickensa. Niekoniecznie historia o wieku pary musi kręcić się wokół palonych węglem pieców. Ty zdecydowałaś się na bliżej nieopisane urządzenie medyczne (przypominające skąd inąd nebulizator) i to chyba jedyny steampunkowy element, którego tak naprawdę potrzebowałaś :) Szkoda że dostało tak mało miejsca, ale rozumiem – limit. Powiem tylko, że w mojej opinii usunięcie Parownika z historii zmusiłoby do tak daleko idących zmian, że opowiadanie moim zdaniem zdaje Steampunkową analogię brzytwy Lema ;)

Historia samego urządzenia i może wendetta głównego bohatera na pewno są czymś, co chętnie bym przeczytał.

 

Pozdrawiam i klikam :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć skryty, dziękuję za komentarz I cieszę się, że podoba Ci się klimat :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Ambush! Dziękuję za miły komentarz i klika :) nie mam teraz jak usiąść do komputera, więc poprawki wprowadzę wieczorem. Wesołych Świąt! :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Shanti!

 

Tak jak pisałem w becie – trochę brakuje mi w tym opku kontekstu i przedstawienia świata, ale przeszkadza mi to, ponieważ ten świat zapowiada się interesująco :)

 

Niemniej przedstawiłaś bardzo poruszającą historię małej Saszki, którą zbudowałaś przez ciekawą perspektywę obserwatora. Wg. mnie oparcie motywacji tytułowej bohaterki o trywialne, dziecięce oczekiwania, jej naiwność i zbudowanie wokół nich twistu, nadają temu tekstowi głębi. Pomimo krótkiej formy udało Ci się zbudować zainteresowanie i współczucie.

 

Gratuluję świetnego tekstu i klikam :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Gratulacje! :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem NaN!

 

Bardzo ładnie operujesz językiem i bardzo podoba mi się Twój warsztat. Miałeś też bardzo ciekawy, oryginalny pomysł na kreację świata przedstawionego oraz interpretację prezentu.

 

Niestety, wg. mnie trochę tego nie wykorzystałeś – opowiadanie nie wydaje mi się domknięte, wątek przypadkiem podsłuchanej informacji nie znajduje zakończenia. Sam fakt współpracy kościoła z unitami? Nawet jeżeli opowiedziałaby o tym prasie? Nawet gdyby to opublikowali i wszyscy się dowiedzieli? Cytując klasyka: “No to teraz pan się dowiedział. Co z tego?” To jest dobry pomysł, ale brakuje mi jakiegoś słowa wyjaśnienia.

Wybrałeś bardzo ciekawy klimat (mniejszość wietnamska w Warszawie), ale go nie eksploatujesz, uciekinierka mogłaby tak naprawdę być polką.

 

Bardzo fajnie kreujesz postapokaliptyczną wizję świata, zalatuje mi cyberpunkiem, przeniesienie na te realia konfliktu poprzedniej władzy z UE i jednocześnie od niej zależności to też bardzo ciekawy i dobrze zaprezentowany motyw.

 

Koncepcja, twist i fabuła są bardzo dobre, pomysły i wykonanie bardzo mi się podobają, podejrzewam więc, że opowiadanie padło ofiarą limitu znaków :( Więc ogółem opowiadanie na plus.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Perrux!

 

Cieszę się, że początek przypadł Ci do gustu :)

 

Z kolei sama „fabuła”, opis walki i zakończenie wydały mi się nadto chaotyczne. Ja wiem, że ten chaos z czegoś wynika, ale lektura wymagała większego skupienia, niż bym oczekiwał. Może bardziej przypadłoby mi do gustu, gdybyś zupełnie uprościł tekst do szorta lub w drugą stronę – wydłużył, opanowując nieco chaos? Któż to wie… ;)

Masz rację, ale to wynika też z tego, że chciałem opowiadanie zamknąć w formie szorta, ponieważ bałem się, że w dłuższej lekturze perspektywa Ryszarda może być męcząca, a nie chciałem rozwadniać go drugą postacią. Może faktycznie wydłużenie tekstu i poprzeplatanie historii maszynisty z innym wątkiem wyszłoby tu na dobre?

 

W skrócie: zarys świata i klimat – w mojej opinii właśnie tym Twój test stoi.

Dziękuję za komplement, bo na tych elementach najbardziej mi zależało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

A podrzuciłbyś linka albo podał tytuł? :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć SPW!

 

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że wykonanie Ci się podobało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Baśka!

 

Fajna i dobrze napisana scenka, w warstwie językowej przypomina mi trochę Dzienniki gwiazdowe. Niestety, w mojej opinii, to nie jest short, a fragment i tylko dlatego nie klikam.

 

– szalenie słuszna uwaga. Pisząc, myślałam, że komunikacja owa miała miejsce już jakoś tak w przed-końcowej fazie spadania… po minięciu tej całej jonosfery, czy jakiejś tam innej, w której głównie generowane są zakłócenia, ale… ale… może dołożę więc jakieś trzaski, stuki, rzężenia w tle, i wtedy jakoś to przejdzie XD

No niestety nie da się napisać science-fiction bez odrobiny science, ale fantasy w klimacie sf też bywa fajne ;) Jeżeli masz problem z technikaliami, to może

Druk artystyczny This is the way

Zgadzam się z tym, co napisał fascynator, ale myślę że Twoim błędem były nie takie zabiegi fabularne, a opisanie ich istniejącą i mającą znane nam ograniczenia technologią.

 

Moje wątpliwości budzi tylko jedna kwestia – jeżeli można sterować statkiem na odległej planecie z Ziemi, to po co pchać w kosmos ludzi? :) Przecież to i koszta, i ryzyko.

 

Podsumowując – naprawdę przyjemny fragmencik! Trzymam kciuki za dalsze opka i uważam że jako wprawka, to jest bardzo udane :)

 

@cezary, obczaj sobie szamankę, to się fajnie czytało :) 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Krzkocie!

 

Komentarz pobetowy.

 

Stworzyłeś bardzo ciekawą i oryginalną historię z opętaniem w tle i ciekawym motywem, która prowadzi do oryginalnego, gorzkawego końca. Bardzo podoba mi się język, którym przedstawiłeś tę opowieść i świat.

Mogę tylko podnieść jedną wadę – za mało :) ale to chyba dobrze świadczy o tekście.

 

Pozdrawiam, gratuluję i klikam.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Szukałem co to za film. Prestiż?

Tak, Prestiż. Gorąco polecam :)

 

Dzięki.

Nie ma za co, cieszę się, że mogłem pomóc.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej fanthomasie!

 

Bardzo fajny, szybki weirdowy szort, ładnie i zgrabnie napisany, większe błędy nie rzuciły mi się w oczy. W pewnym momencie, myślałem, że skończy się na opłacie za przekroczenie Styksu, ale chyba ostatecznie poszło to w inną stronę. Opowiadanie fajnie budowało i utrzymywało napięcie aż do kulminacyjnego punktu, fajnie zbudowałeś wrażenia bohatera. Domyślam się, że brak wskazania jego imienia jest trochę celowym zabiegiem.

Jedyna moja uwaga, jak na mój gust, zakończenie jest jednak trochę zbyt otwarte ;)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej MichałBronisław!

 

Komentarz pobetowy.

 

Bardzo podoba mi się pomysł i ciekawa perspektywa klasycznego problemu sci-fi. Skojarzyło mi się z pewnym filmem z Ch. Balem. Natomiast niestety, ale w mojej opinii przez krótką formę nie udało się w pełni przedstawić zbudowanego na potrzeby tekstu świata i wykorzystać potencjału twistu.

Niemniej, opowiadanie jest napisane przyzwoicie i szybko wciąga w lekturę.

 

Podsumowując, Dyrektywa to kawał naprawdę ciekawego opowiadania :) Gratuluję.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Sonato!

 

Miałem zaszczyt doklikać do biblioteki, a ponieważ powiedziano mi że mogę – także nominuję.

 

Zastanawiałem się trochę jak mogę to opowiadanie skomentować i mogę powiedzieć przede wszystkim że jest pięknie napisane, czuć w nim magię. Bardzo oryginalny pomysł i ciekawych bohaterów zamknęłaś w urzekająco prostej, trochę baśniowej historii, przez co całość jest dla mnie autentyczna w taki sposób, w jaki autentyczne są legendy.

 

Chylę czoła przed kreacją bohaterki oraz niesamowitym, szczerym i słodko-gorzkim zakończeniem, naprawdę łza zakręciła mi się w oku.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Ambush!

 

Komentarz pobetowy.

 

Twoje opowiadanie to niesamowita w odbiorze wiedźma, której potrzeba urlopu prowadzi do nieoczekiwanych konsekwencji. Warto jednak sprawdzić komu się zostawia dom, szczególnie jeżeli trzyma się trupy w szafie ;)

 

Opowiadanie jest spójne w swojej narracji, napisane eleganckim językiem, który oczarował mnie i ciągnął przez całą historię od samego początku do końca. Bardzo podobał mi się wątek Aliny i humorystyczne akcenty, które wprowadził, a także zaskakująca interpretacja prezentowej “laski”.

 

Gratuluję wspaniałego opowiadania i pędzę do klikalni :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Brzezmic!

 

Opowiadanie trochę krótkie i przez to pojawiło się kilka infodumpów. Zabrakło mi trochę wyjaśnienia co i dlaczego klient zrobił Mary (w sensie dwaj ludzie z walizkami sugerują że celem nie było morderstwo samo w sobie).

Masz kilka niepotrzebnych enterów.

Doczytałem z ciekawością do końca i udało Ci się pobudzić moje emocje. Skojarzyło mi się z jednym odcinkiem Miłość Śmierć Roboty. Uczciwie było mi żal biednej Mary. Przyznam też, że spodziewałem się raczej że to Ripperdoc zabije degenerata. Więc ostatecznie opowiadanie naprawdę na plus. Zgrabnie operujesz słowem. Czekam na kolejne teksty.

Muszę jednak przyznać, że CBP jest dla mnie za mroczne.

 

Podrzucę przydatne linki:

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Koalo!

 

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że się podobało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Zaryzykuję stwierdzeniem, że jeżeli profesjonalni autorzy z armią redaktorów i korektorów puszczają babole, to co możemy poradzić my, amatorzy ;)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem BardJaskier!

 

Muszę powiedzieć, że generalnie nie przepadam ostatnio za Fantasy, ale Twoja wizja mroźnych, północnych wysp porwała mnie za sobą. Zabrakło mi trochę planu – tzn. bohaterowie zadziałali na zasadzie: 1. poznamy się na miejscu 2. obczaimy jak wejść 3. wejdziemy 4. improwizujemy 5. kradniemy

Jak dla mnie – mało opisów, mogłoby być plastyczniej – ale to jojczenie, ja zwyczajnie lubię rozbudowaną warstwę opisową.

 

Tyle z narzekania. Opowiadanie czytałem zauroczony światem, ptaszyny od razu skojarzyły mi się z GoT, a ogród z Grzędowiczem, ale w pozytywny, konstruktywny sposób. Całość napisana jest wartko, ciekawie, a postaci są autentyczne i przyjemne w odbiorze.

 

Nie zamierzałem, ale chyba zajrzę do poprzednich Żołnierzy Fortuny :)

 

Jest trochę powtórzeń i językowych potknięć, ale bez przesady.

 

W każdy razie, gratuluję świetnego opka i lecę doklikać do biblio.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Koalo!

 

Dziękuję za komentarz i dotarcie do tekstu, cieszę się, że opowiadanie się podobało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej AP!

 

Czytając takie opowiadania rozumiem, dlaczego mała ilość znaków to problem. W skrócie – za mało.

 

Podobało mi się od Monty Pythonowskiego karpiobicia, przez spokojne poznawanie świata Jakuba, po zakończenie. Zagrali mi ludzcy Strażnicy Miejscy, zagrał uczciwy weteran i absurdalne dyskusje karpia.

Podoba mi się karpiowy twist, ironia losu :)

 

Didaskalia przy wypowiedziach karpia mnie raziły (w sensie “powiedział bezgłośnie” i inne podobne oksymorony). Troszkę przeszarżowałeś z trzema królami ;)

 

NIemniej – gratuluję świetnego tekstu, pozdrawiam i klikam.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Wyrazy współczucia dla bliskich i rodziny.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej cezary_cezary!

 

Trochę mi się kłóci brak istnienia państwa z istnieniem żołnierzy, szczególnie że ta anarchia stoi w opozycji do całkiem dobrze zorganizowanych mutantów (no bo jeżeli skutecznie i metodycznie izolują pole walki to zakładam że są dobrze zorganizowani).

 

Na plus na pewno klimat i humor, a także ciekawa koncepcja odwrócenia ról, chociaż mnie też bigos nie ruszył. Odnośnie kanibalizmu to istniał w morskiej tradycji zwyczaj deski Karneadesa, trochę mi się to opko z tym skojarzyło (może Cię to zainteresować jako prawnika ;) ).

 

Ogółem czytało się płynnie i ciekawie, więc na plus :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Dawidzie!

 

Mi też się podobało, od nudnej, udającej świąteczną imprezy, do Zombieland :) Przyszło mi na myśl, że Mariola chyba była łowcą wampirów i po prostu polowała na niespodziewanego gościa. Podeszła mi też scena życzeń i relacja terapeutów z podopiecznymi, ciekawa perspektywa.

 

ale też wieloma ozdobami, które przez miesiąc robili uczestnicy zakładu.

To jest dla mnie trochę niejasne, zakład jest tu jako jednostka organizacyjna, czy w znaczeniu hazardowym? Cztery linijki niżej masz też powtórzenie :)

 

Powodzenia w konkursie :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Verus

Arnubis

Krokus

krar85

Finkla

Irka_Luz

OldGuard

BarbarianCataphract

Golodh

Oidrin

MrBrightside

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Irka!

 

Cieszę się, że mimo wszystko doczytałaś :) Wnioskuję więc, że może rzutem na taśmę, ale jednak nietypową perspektywę obroniłem ;) (przyznam jednak, że z tego powodu chciałem żeby to był szort, chociaż nie wyszło).

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że zakończenie chwyciło :)

 

Hej AP!

 

Dziękuję za komentarz :)

 

Ryszard skonstruował Burię i czy pomysł na sterowanie tą maszyną, czyli konieczność jej zintegrowania z operatorem, był też jego autorstwa?

Zaprojektował sposób sterowania.

 

Po co przy jej pomocy atakowano chłopskie chaty?

Wyjaśnienie nie pada w tekście i obawiam się, że moja odpowiedź wyglądałaby jak licencia poetica ;)

 

Czołem Radku!

 

Dziękuję jeszcze raz za betę! I dziękuję za komentarz :)

 

Fascynującą perspektywą byłoby opisanie (alt-historycznego) “drugiego powstania listopadowego” (np. ok. 1890), bo wtedy i Dworzec Wiedeński mógłby stać, i dałoby się lepiej uzasadnić stronę farmaceutyczną fabuły.

 

Zgadzam się z Tobą i nie zamierzam pożegnać tego świata na stałe :)

 

Jeśli coś miałoby zostać zmienione, to prosiłbym o więcej tekstu, żeby zarysować szerszą perspektywę.

 

Szczerze powiedziawszy, to najciekawszego dla mnie elementu tego świata nie tknąłem :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Barbarian!

 

Bardzo fajne opowiadanie. Nie podchodziłem z entuzjazmem do antycznego klimatu, ale Twoja wersja Mezopotamii ma w sobie niesamowitą magię :)

Bardzo ciekawa fabuła, plastyczny świat i zadowalający twist – mogę tylko pogratulować świetnego tekstu! Udaję się do klikalni, ale poniżej dwie drobne uwagi:

 

Wyciągnął ukradkiem sakiewkę, osłonił ją ciałem, co by żaden wścibski bywalec gospody nie zainteresował się jej zawartością

Tutaj chyba nie powinno być spacji.

 

– Słyszałem o tobie. – Wiele różnych rzeczy. – Niejedno zresztą! – Z wielu różnych źródeł. – Masz solidną reputację w mieście. – O czym dobitnie świadczy wiele obitych mord i utraconych bogactw.

Coś tu chyba nie zagrało.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Edwardzie!

 

Gratuluję świetnie napisanego tekstu i piórka :)

 

Przedstawiłeś bardzo ciekawy świat w którym wszystkie wątki splotły się w satysfakcjonujący sposób. Przyznam, że obstawiałem raczej śpiączkę, nie chorobę psychiczną.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej grzelulukas!

 

Dziękuję za lekturę, komentarz i klika :)

 

Świeże może i tak, ale czy na pewno czyste? W głowie mam obraz pożarów, dymu, spalenizny, ogólnego bajzlu.

Przez odniesienie do konserwy ;)

 

Ponadto, momentami miałem wrażenie, że za bardzo udziwniasz ze słowami np. rżysko, klajster itp. oczywiście to ma istotny wpływ na odbiór opowiadania, więc absolutnie nie uważaj, że to błąd. Po prostu takie moje drobne spostrzeżenie.

Niestety mam do tego tendencję, ale akurat klajster pojawia się w parafrazie mającej odnosić się do pewnego wiersza, więc wykorzystałem go celowo (fajna adaptacja muzyczna była popularna w moich kręgach w liceum).

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Krokus!

 

Bardzo dobre opowiadanie. Podobała mi się relacja małżeństwa i zachodząca w niej zmiana. Fajnie zbudowane napięcie, dobrze poprowadzona scena kulminacyjna i satysfakcjonujące zakończenie.

Przeczytałem z zapartym tchem :)

Jak dla mnie – mało opisów, ale ja lubię dużą ilość tego elementu w opowiadaniach, więc to pewnie kwestia gustu :)

Trochę zgrzytnęło mi, że ostatecznie nie tłumaczysz dlaczego Novak miał zostać porwany i do czego był potrzebny (można się tego domyślać, ale rozwinięcie tego chyba dobrze by wyszło).

 

Gratuluję wspaniałego tekstu i klikam :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Bardjaskier!

 

Bardzo podoba mi się początek i szczegóły wokół których budujesz dziecięcy klimat :)

 

Kevina coś wyrwało ze snu. Leżał w łóżku w kształcie wyścigówki i tarł oczy. Do ciemnego pokoju wpadało przez okno pomarańczowe światło z latarni stojącej naprzeciw domu Kevina.

 

Pomysł i konwencja są dla mnie… oryginalne. Opis relacji rodzicielskich był dla mnie autentycznie smutny i plastyczny, bardzo mi tu zagrały emocje (może przez posiadanie dzieci). Emocje i umiejętnie budowane napięcie towarzyszyły mi zresztą do końca tekstu. Jedynie może uwaga, że kulminację i ostatecznie rozwiązanie historii mogłeś troszkę bardziej poprzeciągać i rzucić trochę światła na motywacje Mikołaja, ale to tylko takie subiektywne uwagi :) 

Niemniej, jak dla mnie to jest udany kawałek horroru :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Bardzo się cieszę, że zmiany poszły w pożądanym kierunku :)

 

Dziękuję za klika :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Jimie!

 

Dziękuję za wyjaśnienie! :) Ponieważ wrzuciłem już opowiadanie, nie chcę gruntownie go zmieniać, ale postarałem się uwzględnić prawie wszystkie Twoje uwagi :)

 

Jeśli chodzi o zapis – nie chodzi mi o usterki językowe czy coś na poziomie słów czy nawet zdań – ale mam wrażenie (być może błędne) – że troszkę inaczej powinieneś przedstawić tekst GRAFICZNIE.

Rozbiłem niektóre akapity, szczególnie w dalszej części tekstu, poprawiłem wyróżniki części opowiadania :)

 

podobnie bym chyba bardziej wyróżnił teksty telegrafu (choć co do tego ostatniego nie jestem pewien).

Nie zdecydowałem się na to – mimo wszystko, w tym kontekście, sygnał telegrafu jest trochę jak dialog, więc takie wyróżnianie lekko mi nie pasuje :)

 

poza tym znów pewne niejasności mi rozbiły odbiór bo np. zamiast coś odczuwać zacząłem się zastanawiać jak oni właściwie mogli na siebie spojrzeć (”Patrzyli sobie przez chwilę w oczy”), skoro Ryszard (jak mniemałem ze wcześniejszych opisów, być może niesłusznie) – mógł obserwować otoczenie tylko przez przyrządy, przykładowo szerokokątowy peryskop.

 

Pancerz został rozerwany, tak Ryszard zobaczył kirasjerów – zgodnie z Twoją sugestią, poprawiłem scenę walki, aby było to bardziej jasne. Ogólnie podjąłem próbę poprawy sceny walki. Być może kolejni czytelnicy ocenią rezultat :)

 

chciałbym tam więcej poczuć

Wprowadziłem drobne zmiany :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Jim!

 

Dziękuję za lekturę i komentarz :)

 

Odnośnie Różalskiego – jego grafiki są dla mnie tak ekspresyjne, że ciężko mi nie zboczyć w tę stronę w steampunkowym opowiadaniu :) Iron Harvest mam na liście do ogrania.

 

A także z tym kultowym cytatem.

Zgadzam się, że bardzo pasuje.

 

 (przykładowo sposób w jaki “telegrafowano” do maszyny). 

Zastanawiałem się, czy opisać tę kwestię, ale nie zdecydowałem się na to, ponieważ perspektywa głównego bohatera, szczególnie w pierwszej części, tego nie obejmuje.

Założenie było takie, że maszynie towarzyszą telegrafista i nawigator. Jeżeli nie mogą być w jej otoczeniu, rozwijają w miarę możliwości kabel. Chociaż to oczywiście bardzo niepraktyczne rozwiązanie.

 

Jednak chciałbym trochę dokładniejszego odmalowania działań zbrojnych, bo praktycznie non stop się właściwie gubiłem kto z kim właściwie walczy i gdzie (już nie mówiąc o tym, że nie bardzo wiedziałem – o co).

Szczerze mówiąc, to nie chciałem tego robić, ponieważ opowiadanie miało być o Ryszardzie, a nie o toczonym konflikcie :) W pierwszej części celowo przybieram taką perspektywę, by odciąć go od wydarzeń i otaczającej rzeczywistości. Założenie było takie, że nie wie gdzie jest ani dlaczego musi robić to, co robi, więc czytelnik też otrzymuje jedynie sugestie.

W drugiej części chciałem uniknąć szczegółowej sceny batalistycznej, ale przeczytam jeszcze raz ten fragment i postaram się trochę go rozjaśnić.

 

Jak pisali przedpiścy – za bardzo nie wiedziałem co z tym zdjęciem / akwarelą.

Ok, ale problem jest w niewytłumaczeniu czemu ta akwarela się tam znalazła, czy w poprowadzeniu całego wątku?

 

Skoro jak autor stwierdził w przedmowie – rzecz się dzieje podczas powstania listopadowego, to jakoś powszechność fotografii mi się nie wydawała normą (co prawda pierwsze fotografie pojawiały się już przed powstaniem listopadowym – niemniej jednak trochę mi to zgrzytało, bo dagerotypy upowszechniły się dużo później, w okolicach powstania styczniowego) – ale skoro zapowiedziane było, że “jednak nie dzieje się w rzeczywistości historycznej i nie trzyma się ściśle chronologii, szczegóły historyczne nie są ze sobą w wielu miejscach spójne” – to aż tak mi to nie przeszkadzało, choć wprowadzało pewien zamęt (zastanawiałem się mianowicie, czy czasem maszynista nie jest podróżnikiem w czasie).

Szczerze mówiąc, to założyłem że budując taką alternatywną historię chronologia wewnątrz XIX w. nie jest aż tak istotna. Nie odbierz tego źle – wiem że jest, ale to alternatywna wersja świata, gdzie w tym okresie nawet na potrzeby floty nie bardzo są możliwości budowania solidnych, nitowanych pancerzy. Ogólnie metalurgia w 1830 r. chyba nie bardzo dojrzała do stworzenia dużej, pancernej machiny. Dlatego przyjąłem założenie, że mogę przesunąć nieco wcześniej pewne wynalazki.

 

"Buria" to opowiadanie, które wprawdzie prezentuje interesujący pomysł na rozpoczęcie historii, jednakże w miarę swojego rozwinięcia utyka w mętnym labiryncie zdarzeń, utrudniając czytelnikowi zrozumienie fabuły oraz zidentyfikowanie postaci. Autor zdaje się być zanurzony w chaosie, który chce stworzyć, ale niestety efekt końcowy jest zbyt zagmatwany.

Dziękuję, to jest bardzo ciekawa uwaga i na pewno będę wystrzegał się tego w przyszłości :)

 

Ogólnie tekst rysuje alternatywną rzeczywistość ciekawą, dobrze opisaną, ma potencjał na coś większego.

Pozwolę sobie odebrać to jako komplement :)

 

Odebrałem jednak wrażenie pewnego chaosu i niestaranności i nie wiem, czy to zamierzone (opis z punktu widzenia osoby będącej stale pod działaniem narkotyków), czy nie.

Tak, chaos był zamierzony.

 

Do tego, by postawić utwór na bibliotecznej półce jak dla mnie troszkę brakuje, ale bardzo niewiele – przykładowo: bardziej starannego zapisu, poprawienia najbardziej niejasnych fragmentów, trochę lepszego ogrania emocji w zakończeniu.

Czy mógłbym poprosić Cię o rozwinięcie tych myśli? Bardzo cenię Twoją opinię i bardzo chciałbym poprawić się literacko, a nie do końca rozumiem te dwa punkty :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Bardjaskier!

 

Dziękuję za komentarz i klika, cieszę się że lektura się podobała :)

Odnośnie twistu – przyznam że o tym nie pomyślałem, ale pierwotnie chciałem zmieścić się w objętości szortu, więc oszczędzałem miejsce w planie akcji i może trochę z tego to wynika :)

 

Dobry Wieczór Regulatorzy!

 

Bardzo dziękuję za lekturę i komentarz, poprawiłem wszystkie wskazane błędy poza:

Przyciągnął lewą dłonią szerokokątowy peryskop. → Czy tu aby nie miało być: Przyciągnął lewą dłonią szerokokątny peryskop.

Pozwoliłem sobie ominąć ten, ponieważ jest to celowy zabieg mający subtelnie zasugerować rozróżnienie pomiędzy technologią naszego świata, a świata przedstawionego :)

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej OldGuard!

 

Dziękuję za komentarz, klika i jeszcze raz za Betę! :) Świat powstał przy okazji tego opowiadania, ale pomyślałem sobie w trakcie pisania, że chcę napisać kilka opowiadań/szortów, żeby doskonalić warsztat. Więc planuję napisać jeszcze coś w tym świecie, zapewne bardzo luźno powiązanego z tą historią :) Głównie dlatego że lubię steampunk.

Wyjustowałem tekst, dziękuję za zwrócenie uwagi :)

 

Cześć cezary_cezary!

 

Dziękuję za komentarz i prezent mikołajkowy! :) Cieszę się, że przypadły Ci do gustu opisy, bo bardzo starałem się rozwinąć tę kwestię pisząc :)

 

Czołem kronos.maximus!

 

Czy na fotografii było kilka osób, czy jedna?

Jedna, ale starałem się by w tekście Ryszard odkrywał ten element, więc mogło okazać się to trochę niejasnym.

 

W pewnym momencie Buria zaczęła atakować “swoich” żołnierzy a nie powstańców, słabo to jest zaznaczone, a to przecież znaczący zwrot akcji).

Przejrzę jeszcze raz ten fragment, dziękuję za zwrócenie uwagi.

 

Nie jest też dla mnie jasne czy on sam zgodził się na współpracę z Rosją czy go do tego jakoś zmusili. Z okoliczności wygląda, że raczej to drugie, bo był otumaniany, ale z drugiej strony jest fragment, że sam im budował tego drednota. Dlaczego im pomagał, przecież byli okupantami?

Nie mówię tego wprost w tekście, ale Ryszard początkowo uznawał nowe władze, a z czasem i zaostrzaniem polityki caratu podpadł (np. wstępując do tajnego stowarzyszenia) i został za to ukarany.

 

Słowo drednot (Dreadnought) kojarzy mi się z okrętem (znam z gry Battlefield 1 smiley ) a nie z maszyną naziemną, ale rozumiem, że w alternatywnym świecie odnosi się do czegoś troszkę innego.

Masz absolutną rację, Dreadnought to rodzaj pancernika, na potrzeby tekstu (inspirując się WH40k) użyłem tego słowa jako nazwy maszyny.

 

Cieszę się, że się podobało, dziękuję za komentarz i klika :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Kedanie!

 

Witaj na forum! Twoje opowiadanie czytało mi się dobrze i płynnie, bardzo kojarzyło mi się z sagą wiedźmińską (tam jest wątek żołnierzy czekających aż Ciri wystawi nos z kryjówki i zabawiających się wieśniaczkami). Podoba mi się że zgrabnie przemyciłeś w tak krótkim tekście jakąś głębię świata. Żołnierze są tam po coś i z jakiegoś powodu, istnieje jakieś królestwo. Dla mnie, na taką objętość bardzo ok. Nie zarzucasz infodumpem i szczegółami, ale jednocześnie kreślisz większy obraz.

Na minus – przeczytałem tekst zupełnie bez emocji, a w takiej przedśmiertnej scence powinno być ich masa. No i – nie jestem pewien na ile to jest opowiadanie, a na ile właśnie portret, czy pojedyncza scena.

Z zastrzeżeniem, że ja lubię opowiadania gdzie jest dużo opisów, dodam że rozbudowanie tej warstwy w mojej opinii wyszłoby na dobre. Odnotowałem tylko jeden opis (zresztą bardzo fajny), opisanie żołnierzy, dziesiętnika i tego co ten drugi widzi mogłoby uczynić tekst bardziej plastycznym. Ale z drugiej strony, jeżeli chcesz się skupić na przeżyciach bohatera, to nie wiem czy potrzeba i czy chcesz ;)

Wulgaryzmy nie zwróciły mojej szczególnej uwagi, ale jeżeli piszesz o nich we wstępie, to może warto dodać taki tag?

 

Znów wstrząsnął nim kaszel, z ust obficie pociekła krew. Jego podbródek opadł na pierś, a oczy utkwiły spojrzenie w rękojeści chłopskiego noża sterczącego z piersi dziesiętnika, który tkwił w niej od dobrych kilku godzin jako zemsta za gwałt na czyjejś żonie lub córce.

Jak rozumiem, to podbródek dziesiętnika opadł na na jego pierś, więc to słowo trochę niezręcznie brzmi.

 

Teraz muszę niestety ponarzekać. Na czterech tysiącach znaków (z lekką górką) udało Ci się zmieścić 10 postaci. To, delikatnie mówiąc, za dużo. Szczególnie, że poza dziesiętnikiem cała reszta służy wyłącznie jako tło.

Mi to nie przeszkadzało, poza dziesiętnikiem wszyscy są tylko elementem tła.

 

Po przeczytaniu zakończenia zacząłem wertować jeszcze wcześniejsze fragmenty żeby upewnić się, że dziesiętnik swoją przemowę wygłasza do martwych kompanów (albo wspomnienia po martwych kompanach, nie mam tutaj pewności). I mam mieszane uczucia. Przykładowo, zdanie:

Tu się zgadzam, mogłoby być trochę subtelniej napisane.

 

Zależało mi właśnie na tym, by dopiero przy końcu pokazać, że dziesiętnik umiera – fajnie, że to się udało. Pomyślę, jak zmienić fragment dotyczący reszty towarzyszy, którzy faktycznie są martwi już na początku historii.

Pomysł fajny, ale wykonanie tego założenia chyba potrzebuje jeszcze paru sznytów.

 

Zacytuję Krokusa:

“Podrzucę przydatne na portalu linki:

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Morgiano!

 

Miłe i sympatyczne opowiadanie o początkach jeździeckiej przygody. Gdy właściciel zaprosił dziewczynę w odosobnione miejsce sprawdziłem, czy nie dałaś taga “horror” albo “thriller”. Na szczęście rozwinęło się inaczej :)

Błędy mi nie przeszkadzały, poniżej znajdziesz kilka klimaciarskich uwag (to nie są błędy, tylko podpowiedzi, jak moim zdaniem bardziej nadać całości jeździeckiego sznytu).

 

Widzi specjalnie przygotowany wybieg dla koni

Padok, maneż?

Na odchodne słyszy jak mama mówi:

– Kochanie, wrócę po ciebie za godzinkę.

Z opisu do tego miejsca wnioskuję, że to jest pierwsza jazda dziewczynki – naukę jazdy zaczyna się od lonżowania, takie zajęcia trwają zwykle 30 minut, ponieważ nawet dla dorosłego pierwsze zetknięcie z jazdą konną może być obciążające, a dodatkowo w tej formie nauki zawsze musi być 1 na 1 instruktor z jeźdźcem :)

 

Karo, który czeka na nią w każdy czwartek gotowy i wyczyszczony w stajni.

Dobrą praktyką jest, aby jeździec sam czyścił, siodłał i przygotowywał sobie konia, po tym nawet poznaje się dobre stajnie ;) Jazda konna to nie jazda na motocyklu, to wejście w relację stadną ze zwierzęciem które zupełnie inaczej postrzega świat i zupełnie inaczej myśli, a do tego ma własną wolę i siłę by ją realizować (nawet malutki, ważący 450 kg hucułek). Jeździec siadający na koniu osiodłanym i gotowym do jazdy musi wywalczyć sobie na grzbiecie nadrzędną pozycję w stadzie, jeżeli tego nie zrobi – zwierzę będzie reagować w rytmie, w końcu wie kiedy ma kłusować, a kiedy stępować czy galopować albo będzie słuchać werbalnych i niewerbalnych poleceń instruktora (np. tego jak w danym momencie jazdy staje itp.)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Morgiano!

 

Po przeczytaniu tytułu, byłem zaskoczony wstępem. Po przeczytaniu wstępu, zaskoczyło mnie rozwinięcie. Na koniec, gdzie już chciałem pytać gdzie jest tu fantastyka, zaskoczyło mnie zakończenie :)

 

Opowiadanie czytało mi się bardzo przyjemnie, może dlatego że nie lubię mopsów ;)

 

Chyba pierwszy raz coś takiego pomyślałem, ale dla mnie wadą tego opowiadania jest to, że jest zbyt krótkie. Jest napisane fajnym językiem i wciągające, doceniłbym gdybyś trochę dłużej pobawiła się tekstem i trochę bardziej pokazała główną bohaterkę, ale to tylko taka subiektywna uwaga o bardzo dobrym opowiadaniu! :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Baska!

 

Przyjemna lektura i bardzo fajne opowiadanie, chociaż przeszkadzały mi powtórzenia, zaczynające się już we wstępie.

Nie chcę, żebyś odebrała to jako wskazanie błędu (bo nie uważam że to błąd), ale dla mnie Twoja wizja świata paleolitycznych ludzi rozmija się z moim własnym wyobrażeniem. Zawsze sądziłem, że ten świat musiał być przesiąknięty sacrum i że było ono wszechobecne w życiu ludzi oraz ich obcowaniu z otoczeniem. U Ciebie w zasadzie wszystko rozgrywa się w strefie profanum. Niemniej, to jest tylko moje wyobrażenie i opinia :)

Jego wędrówkę wśród gwiazdozbiorów śledziła stara neandertalka Oyyl, która opatulona skórami, siedziała przed wejściem do jaskini.

Kobieta miała świadomość, że jasna poświata uwydatnia malowidła wykonane czerwoną ochrą na jej pomarszczonej twarzy. Fantazyjne zdobienia oraz wisiorki ze zwierzęcych kości i piór, oplatające szyję oraz dłonie neandertalskiej szamanki, stanowiły świadectwo wysokiej pozycji Oyyl w klanie.

 

Zapędzili rannego drapieżnika w pułapkę. Otoczony z trzech stron skałami wilk zjeżył sierść, szykując się do ataku. Mężczyzna pochwycił łuk i naciągnął cięciwę. Czekał na najdogodniejszy moment do strzału.

Oyyl nadbiegła w chwili wilczej szarży, co zdekoncentrowało przybysza, który chybił. Zwierzę doskoczyło i wbiło kły w jego udo. Oyyl błyskawicznie wykorzystała powstałe zamieszanie i zatopiła grot w piersi wilka.

Oyyl nadbiegła w chwili wilczej szarży, co zdekoncentrowało przybysza, który chybił. Zwierzę doskoczyło i wbiło kły w jego udo. Oyyl błyskawicznie wykorzystała powstałe zamieszanie i zatopiła grot w piersi wilka.

Przybysz i zwierzę równocześnie grzmotnęli na ziemię, a wzburzona Oyyl ryknęła:

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Persefono!

 

Nic na poczekalni nie zwróciło mojej uwagi, więc pomyślałem że rzucę okiem na któryś z Twoich starszych tekstów i nie żałuję :)

Nie bardzo wiem co mógłbym napisać poza tym, że opowiadanie zwyczajnie dobrze mi się czytało. Pomysł uważam za ciekawy. Jedyne co, to że trochę znowu brakuje mi puenty, ale to jest subiektywne i niekoniecznie jest wadą. W końcu ostatecznie maski na koniec opadły, nie tłumaczysz tylko co za nimi widzimy ;)

Wg. mnie dalej kuleją technikalia, ale skoro po profesjonalnych autorach muszą poprawiać redaktorzy i korektorzy, to nie uważam tego za jakiś wielki minus na portalu.

Ten fragment:

 

Mieli szczęście, czego nie można było powiedzieć o samochodach za nimi. Calico naliczyła cztery wraki i ciężarówkę, makabrycznie w nie wbitą. Dziewczyna półprzytomnie wodziła wzrokiem od asfaltowej jezdni po polach, pełnych kwitnącego rzepaku.

Uwielbiam takie zestawienie – kwitnący rzepak i karambol. Ironia rzeczywistości.

 

Masz ode mnie duży plus i na pewno będę wracał do Twoich opowiadań.

 

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Bosmanie, bardzo mi miło, że mimo pewnych oczywistości opowiadanie Ci się spodobało. Trochę obawiałam się strony obyczajowej, bo wielu kręci na nią nosem, ale skoro od początku do końca Cię wciągnęło, to chyba nie jest tak źle.

Tak jak pisałem, opowiadanie było tak dobrze napisane, że w żaden sposób nie zwróciło to mojej uwagi w trakcie lektury. To są przemyślenia po fakcie, na zasadzie “W sumie to jak to się miało skończyć?”

 

Więc jeszcze raz gratuluję wspaniałego tekstu!

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

PaniAgo!

 

Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że wszystkie komentarze na tym forum to subiektywne opinie, z którymi możesz się zgadzać lub nie.

 

Co do strzelby i karabinu to zgadzam się w zupełności, choć na swoje usprawiedliwienie muszę powiedzieć, że chciałam uniknąć ciągłego powtarzania słowa karabin. A zwroty typu “giwera, spluwa” nie pasowały do koncepcji. Plus większość osób ze słowem karabin kojarzy od razu“karabin automatyczny” typu AK, czy AR15, a nie np. Mausera z 1912 roku. Ponieważ chciałam utrzymać wszystko w “klimatach” I wojny to uznałam, że strzelba może być w miarę dobrym zamiennikiem. Tym bardziej, że kiedyś natknęłam się w książce traktującej o I wojnie właśnie ze zwrotem “strzelba” na jeden z karabinów Lee–Enfielda, ale mogło to być po prostu błędne lub uproszczone tłumaczenie “rifle” na język polski.

Strzelby były używane podczas IWŚ, więc to jest tu mylące.

 

Co do czołgów, to jak już wspomniałam – klimaty I wojny. Pojazd ten wyobrażałam sobie jako krzyżówkę Renault FT z brytyjskim Mark V, a co za tym idzie bliżej byłoby takiemu pojazdowi faktycznie do transportera opancerzonego, niż do czołgu w myśl dzisiejszych definicji.

To dwa zupełnie różne pojazdy, mające spełniać inne role i funkcjonujące według zupełnie innych założeń użycia.

 

Miały za zadanie przełamywać dobrze okopane pozycje wroga, co sprowadzało się bardziej do ochrony dla transportowanych oddziałów niż wielkich mocy niszczących ich arsenału.

Generalnie tak, czołgi miały na froncie zachodnim przełamywać obronę przeciwnika (to zresztą dalej ich główne zadanie), ale z zasady nie transportowały wtedy oddziałów, piechota i kawaleria im towarzyszyły, ale raczej nie były przewożone w pojeździe. Mark V miał pozostawione miejsce z myślą o takim zastosowaniu, ale to nie znaczy że był tak wykorzystywany (także przez nieznośne warunki wewnątrz).

Tym niemniej, literacko, po co w ogóle dyskutować o roli czołgów w IWŚ, gdzie Twoje opowiadanie ma miejsce w nigdy-nigdy? To nie Amiens, możesz uzasadnić wszystko. Moje zastrzeżenia nie są merytoryczne w tym sensie, że twierdzę, iż nie może dwóch dodatkowych ludzi podjechać do linii frontu w czołgu. Może! Moje zastrzeżenie dotyczy niespójności semantycznej, która mnie akurat przeszkadza.

 

Nie jestem pewna, czy to prawda.

Prawda. Taranowanie budynku czołgiem, jeszcze z takim wzorowanym na IWŚ to okropny pomysł, a czołg zbyt blisko wrogiej piechoty, szczególnie w mieście, jest skazany na unieruchomienie i zagładę. Dlatego czołgom zawsze towarzyszy piechota.

 

O posiadaniu przez którąkolwiek armię technologii miotaczy ognia nie wspominałam.

Jestem tylko czytelnikiem – Ty wiesz o tym świecie wszystko, a ja tylko to co mi powiesz. Jeżeli odnosisz się do IWŚ i jeszcze sugerujesz późną IWŚ – mam prawo założyć, że są tam wszystkie osiągnięcia techniki tego okresu, chyba że zastrzeżesz w tekście, że jest inaczej.

 

Zgadzam się w zupełności, tylko, że nie uważam tekstu za długi laugh.

Nie napisałem, że tekst jest za długi, uważam, że w tekście tej długości powinno się znaleźć miejsce na pogłębienie świata.

 

Słowo “obóz koncentracyjny” nigdzie w tekście nie padło.

Odpowiem cytatem:

 

– Owszem, kapitulacji – powtórzyła wolno kobieta w szarym mundurze. – Złożycie broń i oddacie port w nasze ręce w takim stanie, w jakim jest teraz. W zamian… W zamian tutejsi cywile pozostaną w mieście. Wszyscy przeżyją. Będziemy potrzebowali rąk do pracy, żeby przywrócić Uzmnenow, czy jak mówicie wy, Koniarze: Ar Uzme, do stanu sprzed oblężenia. A dalej? Jestem pewna, że przynajmniej część z nich uda się przerobić na porządnych obywateli Republiki. Zaś, co do waszych żołnierzy to… Mogę obiecać, że obozy, w których ich umieścimy… To nie będą te obozy, z których wychodzi się tylko na cmentarz. A w razie wymiany jeńców zadbam o to, by jako pierwsi trafili za linię frontu. Także szeregowcy. Macie na to moje słowo.

Jest też wiele momentów, które sugerują pokrewne rozwiązanie, nie musisz użyć zwrotu “obóz koncentracyjny”, żeby o nim napisać.

 

To ogólnie bardzo ciekawe spostrzeżenie. Kiedyś natknęłam się na opracowanie, że większość ludzi ma tendencję do “utożsamiania się ze słabszymi”, czego przykładem może być fakt, że przy zawodach sportowych, w których nie grają “nasi” i nie pałamy sympatią/antypatią do żadnego zespołu kibicujemy stronie słabszej, nie zaś faworytom. Odnosząc to do tekstu opowiadania – strona, która się broni jest słabsza, bo gdyby była silniejsza to ona prowadziłaby atak. W dodatku ludzie mają tendencję do utożsamiania się z obrońcami, uznając wojnę obronną za jedyną słuszną, a napastników/najeźdźców za tych złych. Obrońcy, zwłaszcza jeśli muszą mierzyć się z przeważającymi siłami wroga to niemal zawsze prawdziwi bohaterowie, bo przecież bohatersko bronią tego co ważne. Dorzuciłam też informację, że wśród obrońców są cywile, a Szaraki torturują schwytanych żołnierzy i cywili, żeby wyciągnąć z nich informacje.

Tak jak napisałem wyżej – wiem tylko to, co mi powiesz, a wojna to straszne miejsce. Ludzie naprawdę robią tam sobie paskudne rzeczy. Moje zastrzeżenie dotyczy tego, że nie znam żadnego podłoża tego konfliktu, nic o nim nie wiem. Moje zastrzeżenie nie dotyczy niepokazania okrucieństwa atakujących (chociaż tego też nie robisz – show, not tell), a tego, że nie pokazujesz tu głębi świata (a opowiadanie ma 56k znaków).

 

Jakaś propozycja zmiany choć jednego opisu na bardziej “plastyczny i zapadający w pamięć”? Bo przyznam szczerze, że nie bardzo wiem jak się odnieść do takiej opinii sad Za mało porównań?

Niestety, nie umiem dać Ci gotowego rozwiązania, być może pod opowiadaniem wypowie się ktoś zdolniejszy ode mnie i coś podpowie. To też jest coś subiektywnego, ja to tak odebrałem, ktoś inny może odebrać inaczej.

Ja uważam i robię tak, że staram się budować opis od szczegółu do ogółu (kiedyś czytałem, że tak działa ludzki wzrok – najpierw oko wyłapuje detale i odczucie całokształtu, potem mózg dopowiada sobie resztę). 

 

Nie wiem w jaki sposób można by to poprawić. Zdawało mi się, że rozpoczęcie od lazaretu z rannymi, później wspominanie o kończącej się amunicji, później w dialogu z sierżantem o kończących się zapasach żywności jest raczej stopniowym pokazywaniem jak źle wygląda sytuacja obrońców. Lepiej byłoby zacząć od tego, że miasto upadło i bronimy się tylko w porcie? Może lepiej niech czytelnik powoli odkrywa, co się właściwie stało. 

No cóż, mogę po prostu nie mieć racji :) Natomiast dla mnie – to, że są ranni w lazarecie, że gdzieś tam brakuje żywności i amunicji… Tak jakby to jest normalna okoliczność. Amunicji zawsze jest za mało, a ranni – gdzie drwa rąbią…

 

Zgadzam się w zupełności, tylko, że nie uważam tekstu za długi laugh. Z tegoż świata mam powieść, która liczy sobie kilkaset stron i prawie tysiąc znaków.

No dobrze, ale znowu – możesz mieć gotowy świat rozpisany w 25 tomach i więcej w głowie, ale ja wiem tylko to, co jest w tym opowiadaniu.

Tutaj przydałoby się konkretne wyliczenie, bo jako autor mogę całość czytać dziesiątki razy, a i tak nie wyłapię wszystkich. Zaś w kwestii błędnego zapisu to chodzi o samo formatowanie tekstu, czy o stosowanie znaków interpunkcyjnych w dialogach, bo przyznam, że z tym zawsze mam problemy.

Wybacz, ale niestety nie robię łapanek. Ze szczegółów na pewno rzuciło mi się w oczy użycie “=” zamiast “--“, ale było tam więcej. Odnośnie dialogów, mogę polecić poradnik fantazmatów.

 

Jeśli tego wszystkie mało, żeby jedną stronę lubić bardziej od drugiej to chyba ktoś tu jest prawdziwym socjopatą bez serca wink

PaniAgo, szczerze mówiąc, to czuję się tym zdaniem urażony. To forum, moim skromnym zdaniem, działa na zasadzie samopomocy, gdzie amatorzy dają sobie nawzajem wsparcie i konstruktywną krytykę, o którą ciężko. Oznacza to także, a może przede wszystkim, wyrażanie krytycznych uwag o tekstach innych użytkowników – tylko tak możemy pisać lepiej. W żaden sposób, ani w pierwszym, ani w tym komentarzu nie odniosłem się do Ciebie niestosownie, ani nawet osobiście.

Moja aktywność tutaj, to sposób kreatywnego i twórczego spędzania wolnego czasu, dlatego nie chcę tu znosić, nawet zawoalowanych, obelg.

Dlatego, przykro mi, ale to jest mój ostatni komentarz pod jakimkolwiek Twoim tekstem.

 

Niemniej, życzę samych sukcesów literackich i miłego dnia!

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć M.G. Zanadra!

 

Depresja poporodowa to straszna rzecz. W każdym razie opowiadanie jest bardzo dobrze napisane, wciąga od samego początku do końca. Zakończenie może było lekko oczywiste, ale mogę to powiedzieć dopiero post factum, w trakcie czytania po prostu płynąłem ze słowami :)

 

Dodaję klika :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

dopiero po uwagach dotarło do mnie, że z tą bronią (i nie tylko) to nieco kiepsko wyszło ;x

Też bez przesady, to detal światotwórstwa :) Poza tym te muszkiety też są do obronienia (w końcu mamy magię, może kształtować metal, można nią komunikować się na odległość), bardziej jeżeli decydujesz się na coś tak specyficznego, to warto zwrócić uwagę jak to działa, bo masz wtedy duże pole do nasycenia świata szczegółami (możesz np. napisać że zamyka panewkę, żeby proch się nie wysypał, osłania dłonią lont, żeby wiatr go nie zgasił itd.) to buduje głębię i imersję :)

 

Ogólnie tu potrzeba zbyt dużo szlifów, tekst był planowany, jako dłuższy (i to o wiele), potem jednak pocięłam, żeby wyszło “opko z uniwersum” – jak widać, ze średnim efektem.

Myślę, że szlifów wcale nie potrzeba wiele, ale dobrze zrobiłoby dopisanie do tego paru akapitów :) tylko pamiętaj że to jest tylko moja opinia. Ciekaw jestem jak akcja potoczyłaby się dalej :)

 

Niemniej wielkie dzięki za uwagi i poświęcony czas.

Cieszę się że mogłem pomóc :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Persefono!

 

To opowiadanie ma pewne mankamenty, o których za chwilę, ale pomimo to czytało mi się je bardzo płynnie i naprawdę mi się podobało. Mam wrażenie że to tekst mający duży potencjał, któremu dałaś za mało czasu i treści. Szkoda.

Odnośnie fabuły – zgadzam się z Ostam. Zmiana narracji nie jest płynna, gdyby była wyróżniona chociaż przerwą w tekście, byłoby lepiej. Może rozwiązaniem byłyby przeplatające się od początku perspektywy? Zgadzam się też, że wątek Dorrany jest niedomknięty, oczekiwałem że na koniec ta bohaterka wróci i jakoś wyjaśni tak dużą rolę w opowiadaniu. Przydałoby się wyjaśnienie jak dużym problemem jest utrata jednej maszyny, jakie opcje ma Sakhura?

Niestety nie domyka mi się też zakończenie, jest dla mnie urwane, niedociągnięte do końca. Gdzie konfrontacja i koniec dowódcy karawany?

Lekturę utrudniały mi słowa “opętańce” i “kręcionóg” – mają one dla mnie trochę komiczne brzmienie, a opowiadanie nie jest utrzymane w humorystycznej tonacji.

Przyczepię się też muszkietów i pistoletu skałkowego – w tym świecie jest zaawansowana metalurgia (bo zakładam jednak że krecionóg jest metalowy), jest zaawansowana komunikacja a’la walkie-talkie, a posługują się tak niepraktyczną bronią palną?

Jeżeli chodzi o opisy, to podobały mi się jakościowo, ale czuję niedosyt ilościowy – nie ma opisu kręciorogu, wiemy tylko że to maszyna krocząca.

 

Na koniec – wszystko powyżej to moje subiektywne opinie i nie muszę mieć racji :) Na pewno zajrzę do kolejnych Twoich opowiadań, bo widzę w tym tekście potencjał :)

 

PS: Może rozważ wrzucanie opowiadań na beta listę, to naprawdę pomaga dopracować tekst :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Dzień dobry PaniAgo!

 

Przeczytałem opowiadanie i podoba mi się pomysł, fajny twist. Całokształt jest więc całkiem przyjemny. Poniżej kilka bardziej szczegółowych uwag.

 

Militaria:

Po opowiadaniu wojennym, gdzie wojna, żołnierze i walka są sednem, wokół którego kręci się fabuła, oczekiwałbym pewnej poprawności. Nie uważam tego za generalnie najważniejsze, ale inna powinna być merytoryczna poprawność opowiadania o losach żołnierzy na froncie, a inna o dzieciach patrzących na defiladę 11.11.

Niestety, ale ten aspekt wypadł w mojej opinii po prostu źle. Używasz jako zamienników zwrotu “transporter opancerzony” i słów “czołg” i “transporter”, często zamiennie używasz słów “strzelba” i “karabin”, to są zupełnie różne rzeczy. W opowiadaniu osadzonym w takim kontekście nie mogą się mieszać.

W scenie gdy pojazd opancerzony podjeżdża do kapitanatu pierwszy raz bohaterowie boją się, że podjedzie zbyt blisko – najgroźniejsze byłoby to jednak dla pojazdu pancernego (można wtedy wrzucić granat, wetknąć lufę miotacza ognia w strzelnicę, nawet strzelić do środka z rewolweru).

Nie ma też zawartych żadnych szczegółów – tzn. to są po prostu jakieś strzelby/karabiny, jakieś czołgi, jakieś rewolwery, brak w tym budującej świat przedstawiony głębi, a w tak długim tekście bym jej oczekiwał.

Nie straszy się wrogich żołnierzy obozami koncentracyjnymi, takie coś tylko utwardza opór.

 

Opisy:

Warstwa opisowa zajmuje dużo miejsca, ale niestety te fragmenty dla mnie mało plastyczne, bardzo ogólne i niezapadające w pamięć.

 

Dialogi:

To jest wg. mnie najmocniejsza strona tekstu (pomimo błędnego zapisu), są w miarę naturalne i dobrze oddają relacje pomiędzy stronami.

 

Fabuła:

Jak dla mnie to jest opowiadanie o walce jednych z drugimi, z żadnymi się nie utożsamiam, żadnych nawet nie lubię bardziej. Brakuje mi tu tła. Ten świat ma potencjał i mógłby być ciekawy, ale nie został mi tu zaprezentowany. Dowiaduję się gdzie toczy się akcja i że sytuacja jest tak desperacka dopiero w połowie tekstu, a nie odnoszę wrażenia że to jest celowy zabieg literacki, abym odkrywał powoli jak źle to wygląda.

 

Technikalia:

Nie uważam tego na najważniejsze, ale ta strona kuleje – są literówki, błędny zapis dialogów, powtórzenia. 

 

Sympatycznie się czytało i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć progres w kolejnych tekstach :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej dogsdumpling!

 

muszę przyznać że opowiadanie jest niesamowite, szczególnie urzekła mnie jego rytmika, jakoś słowa same układały mi się w głowie jakbym czytał rymowankę dla dzieci.

 

Dodaję klika :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Reg! Dziękuję za lekturę i komentarz :)

 

założył swój czarny strój… → Zbędny zaimek. Czy zakładałby cudzy strój?

No ze strojami slużbowymi… Mogła być w cyrku niska kultura a własny strój oznaką wieloletniego stażu ;)

 

Cześć Duago!

 

Ja też się zgadzam z krytyką i na pewno będę starał się nie popełniać więcej tych samych błędów, niemniej bardzo cieszę się, że opowiadaniu udało się wciągnąć w swój rytm i ostatecznie dobrze Ci się je czytało.

 

Czy nie chodziło o fez? Kojarzy mi się ze strojem kataryniarza, ale wtedy powiedziałbym: turecka czapka z frędzelkiem ;) Chociaż mam wątpliwości, bo nie pasuje do niej przymiotnik “spiczasty” (brak szpicu). Nie znam jednak żadnych spiczastych arabskich czapek, stąd pytanie smiley

Tak, chodziło o fez, ale opis jest nieakuratny :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Wszystkim! Zapraszam do bety opowiadania w klimacie Steampunk, dziejącego się w XIX w. Warszawie.

 

Tytuł: Buria

Gatunek: Steampunk

Znaki: 14k

 

Będę wdzięczny i za łapankę, i za opinie odnośnie fabuły :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

O, to, to. (Ale "przybierając"? Jaki Ty dajesz przykład, człowieku?)

Poprawiam, poprawiam, nie zawsze mam czas sprawdzić :D

 

Feniks, cieszę się i dziękuję że uznałeś uwagi za wartościowe :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Stormie!

 

Ciekawy i fajnie zaplanowany tekst, jedyna moja uwaga dotyczy koincydencji – dobrze przyjąłbym informację, że to czerwony bóg tak rozplanował akcję i popchnął ich w te strony.

 

Tym niemniej lektura jest ciekawa, pełna i satysfakcjonująca, więc udaję się do klikalni :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem Panie Feniksie!

 

Na początek zaznaczę, że poniżej zawieram swoją, absolutnie subiektywną opinię, z którą absolutnie nie musisz się zgadzać.

 

Od ogółu do szczegółu.

 

Wrażenia z lektury niestety nie są satysfakcjonujące, ale uważam przyjętą na początku opowiadania perspektywę za ciekawą i godną rozwinięcia. Sądzę że sam koncept i pomysł są ciekawe. Jest tu iskra, na pewno będę wracał do Twoich tekstów.

 

Zacznę od samej tematyki – moim zdaniem wziąłeś na warsztat bardzo trudny, bo strasznie przemielony przez kulturę temat. Ciężko tu wykrzesać coś nowego, co mogłoby przykuć uwagę czytelnika.

Problemem na pewno są przejścia pomiędzy scenami – są za ostre, przez co kolejne części tekstu zdają się oderwane od siebie, nie wynikają z siebie i nie następują po sobie. Sprawia to, że czytelnik ma w głowie logiczny miszmasz. Niemniej problemem jest też niespójność samej koncepcji. Jak mają się czasy licealne do postapo? Czy to ten szczególny komputer do tego doprowadził? Jeżeli tak, to tego nie czuć, AI postapo jest zupełnie oderwane od początku.

Myślę, że tworząc tak daleki związek przyczynowo-skutkowy jak projekt licealny i udział w stworzeniu postapkaliptycznego, cyberpunkowego AI trochę skazałeś się na porażkę przez samo stworzenie krótkiej formy. W formacie opowiadania zwyczajnie jest mało miejsca na rzetelne pokazanie wynikania z siebie kolejnych rzeczy prowadząc do zadowalającego twistu. Może rozwinięcie pierwszej części i zamknięcie cyberpunkowego postapo w dwu-trzy akapitowym epilogu ogólnie przedstawiającym historię świata? Epilog nie musi być bezpośrednim następstwem wydarzeń w opowiadaniu.

Jak na tak krótki tekst skupiasz się na trzech postaciach, to sprawia, że nie ma szans na rozwinięcie żadnej z nich, a więc i na zaciekawienie nią czytelnika. Proponowałbym np. całkowicie usunąć wątek Trinity – niczego nie wnosi, do niczego nie prowadzi, kończy się wzmianką że ma męża i dzieci, to trochę zapychacz.

Opowiadanie jest dla mnie z jednej strony zbyt pospieszne – Trinity i koledzy nie mają miejsca by dać się poznać, polubić i utożsamić, a z drugiej strony trochę rozwleczone – część wątków zaczyna się, nie jest kończona, niknie w próżni. Na pewno warto więcej uwagi poświęcić bohaterom, lepiej ich pokazać.

Dlaczego pojazd zastrzelił ludzi na ulicy, ale nie bohaterów?

 

PS: Przeczytałem swój komentarz i dodam na koniec, że jest bardziej krytyczny, niż realny odbiór tekstu. Potraktuj proszę powyższe jako dane w dobrej wierze, niekoniecznie słuszne rady i koniecznie pisz dalej! :) Na pewno wrócę do Twoich opowiadań.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Dziękuję wszystkim za lekturę i komentarze.

 

Cześć Gravel! Na pewno zapamiętam Twoje uwagi, chociaż niezupełnie się z nimi zgadzam – taki miał być sens tego opowiadania, możesz postanowić sobie że się zmienisz i się zmienić :)

 

Hej chalbarczyk, miło mi, że podobał Ci się język, ponieważ na tym się skupiałem.

 

Witaj SNDWLKR, chciałem napisać bardzo prostą historię dla dorosłych – jak widać, nie wyszło.

 

Dobry wieczór Koalo, cieszę się, że udało mi się Cię poruszyć :)

 

Hejo stn, jak widać źle dobrałem formę do odbiorcy, trochę mi zawrócił w głowie Mały książę.

 

Ahoj dogsdumpling, dziękuję za komentarz i miło mi, że znajdujesz mój warsztat wystarczającym :)

 

BasementKey, bardzo się cieszę i miło mi, że bajka Ci się podobała.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Feniks,

 

Dziękuję odnośnie dylatacji polecam Lema, konkretnie pierwsze opowiadanie Dzienników Gwiazdowych, naprawdę świetnie to prezentuje :)

 

Co do Biblii, to zacząłem od modlitwy, więc musiało się tak skończyć ;)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Cezary!

 

Dziękuję za komentarz i lekturę, cieszę się, że opko przypadło Ci do gustu :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Irko,

 

Bardzo przyjemne i świetnie napisane, lekkie opowiadanie, przeczytałem z przyjemnością.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Irka!

 

Ja do religii mam ambiwalentny stosunek, ale w harcerstwie miałem i inne podejście, i dużo do czynienia.

 

Dziękuję za komentarz i na pewno zwrócę uwagę na zbyt czarnobiałe postacie :)

 

Cieszę się, że dobrze Ci się czytało i dziękuję za kliczka :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

teraz gadające głowy grzmią a “zagrożeniach związanych z AI”

Nie sposób zauważyć, że grzmią głowy tych, których zespoły projektowe zostały w tyle ;)

 

a strategia minimalizacji własnego wysiłku nie będzie tu bez znaczenia, więc warto pofantazjować ;-)

Wiele lat temu (pewnie ze 20) czytałem w NF opowiadanie postapo, gdzie świat stoczył się przez wynalezienie powszechnie dostępnego urządzenia wytwarzającego natychmiast wszystko, co człowiek chciał. Skojarzył mi się ten motyw z tym, co napisałeś :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czołem gimlos!

 

W bardzo niewielu słowach zbudowałeś bardzo wciągającą i ciekawą opowieść, a co ważniejsze – bohaterów, którzy mają swój charakter i dają się poznać. Bardzo podoba mi się zakończenie i smutna nuta w nim zawarta, która pięknie wieńczy doskonale zbudowany klimat opowiadania.

 

Z pewnością będę zaglądał do Twoich kolejnych tekstów.

 

Pozostaje mi tylko pogratulować i publikacji, i wspaniałego tekstu, a następnie udać się do klikalni.

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

 

PS: Bardzo doceniam Tolkienowe odniesienie :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej HH!

 

Tak jak pisałem w becie – mi bardzo podoba się wątek kryminalny i do samego końca źle obstawiałem zabójcę. Moim zdaniem jest to zgrabnie napisana, przesiąknięta mroźnym, nordyckim klimatem historia, która szybko złapała moją uwagę i utrzymała ją do końca.

 

Mogę tylko udać się do klikalni :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej krar,

 

Twoja świetnie napisana wizja buntu maszyn z naprawdę zaskakującym i oryginalnym twistem bardzo mi się podoba. Odwrócenie konwencji z darwinowskim sznytem jest tutaj naprawdę wspaniale przeprowadzone.

 

Pozostaje mi tylko pogratulować wspaniałego tekstu i kliknąć :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej,

 

będę wdzięczny za pomoc z betą opowiadania Europa o ucieczce ze stacji kosmicznej.

 

SF, 23780 znaków. Są okazyjne sceny przemocy.

 

Szczególnie byłbym wdzięczny za zwrócenie uwagi czy przejścia pomiędzy scenami nie są za ostre.

 

Z góry dziękuję :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej HollyHell,

 

sprawnie napisane, chociaż bardzo smutne opowiadanie. Bardzo podoba mi się przekucie rzeczywistych wydarzeń w Twoją literacką interpretację.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej krar,

 

Dziękuję za komentarz i klika, cieszę się że Ci się podobało :)

 

Hej Adam,

 

Dziękuję za komentarz, miło mi że dobrze się czytało, bohater faktycznie wykazał się nadnaturalną odwagą w tej sytuacji :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Fakt, uważam inną wersję za lepszą, ale nie uważam tej za złą ;) to opowiadanie jest dla mnie bardzo sprawnie napisanym mixem militarnej SF White'a i socjologiczno-filozoficzbego podejścia Zajdla okraszonym ciekawym, zaskakującym twistem.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Opowiadanie to ciekawa wariacja z zaskakującym twistem i świeżym podejściem.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Nowa Fantastyka