- Opowiadanie: cezary_cezary - Świąteczny bigos, czyli rzecz o atomowych grzybach, mutantach i kanibalizmie

Świąteczny bigos, czyli rzecz o atomowych grzybach, mutantach i kanibalizmie

Szor­cik kon­kur­so­wy. Tym razem bez bety, więc pro­szę nie bić za ewen­tu­al­ne lap­su­sy ję­zy­ko­we :)

 

Pre­zent: motyw - bigos, ga­tu­nek – po­sta­po :)

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Świąteczny bigos, czyli rzecz o atomowych grzybach, mutantach i kanibalizmie

– Pa­no­wie, jest pro­blem – po­wie­dział do­no­śnym gło­sem do­wód­ca. – Ra­dio­sta­cję tra­fił szlag i wy­glą­da na to, że nie uda się na­wią­zać łącz­no­ści z bazą. Wszyst­ko wska­zu­je, że to będą nasze ostat­nie świę­ta.

– Od po­cząt­ku mó­wi­łem, że mamy prze­sra­ne, to nie słu­cha­li­ście. Czyli co? Przyj­dzie nam tutaj zdech­nąć? – za­py­tał Radek. – I to w Boże Na­ro­dze­nie! – Z cięż­kim wes­tchnie­niem osu­nął się na pod­ło­gę.

– Mo­że­my jesz­cze raz spró­bo­wać się prze­bić… – nie­śmia­ło za­su­ge­ro­wał Mi­ko­łaj.

– Dulce et de­co­rum est pro pa­tria mori – po­wie­dział pod nosem do­wód­ca. Stał wy­pro­sto­wa­ny jak kij od szczot­ki i wy­glą­dał przez po­tłu­czo­ne okno. Omiótł wzro­kiem oto­cze­nie ruin sta­re­go skle­pu spo­żyw­cze­go. Jak okiem się­gnąć, na ziemi za­le­gał opad ato­mo­wy. Białe świę­ta, po­my­ślał i mi­mo­wol­nie za­ci­snął zęby. Na linii ho­ry­zon­tu, ni­czym szu­bie­ni­ce, wy­ra­sta­ły po­je­dyn­cze wie­życz­ki straż­ni­cze. Wszyst­kie, co do jed­nej, na­le­ża­ły do mu­tan­tów. Od­wró­cił się do to­wa­rzy­szy.

– Że co? – za­py­tał skon­ster­no­wa­ny Radek.

– Słod­ko i za­szczyt­nie jest umrzeć za oj­czy­znę. To po ła­ci­nie.

– Sze­fie, prze­cież oj­czy­zny już nie ma. Nic już nie ma, tylko te cho­ler­ne mu­ta­sy – za­uwa­żył smut­no Mi­ko­łaj.

– Dobra pa­no­wie, nie roz­kle­jać mi się tutaj. Zo­sta­li­śmy sami, na pomoc nie ma co li­czyć. Do­oko­ła po­ste­run­ki mu­tan­tów i ja­ło­we pust­ko­wie. Ale żeby nie było zbyt ró­żo­wo, są też mi­nu­sy na­szej sy­tu­acji. Koń­czy nam się je­dze­nie. Wła­ści­wie, wy­ra­ża­jąc się bar­dziej pre­cy­zyj­nie, skoń­czy­ło nam się je­dze­nie. Zo­sta­ła ostat­nia be­czuł­ka ki­szo­nej ka­pu­sty i to tyle.

– To co teraz? Sa­mo­bój­cza szar­ża na wroga i ko­niec? – za­py­tał me­lan­cho­lij­nie Radek. – A może kulka w łeb i oszczę­dzi­my sobie za­cho­du? 

Mi­ko­łaj nie od­zy­wał się, za to stał w kącie i cicho szlo­chał. Do­wód­ca pod­szedł do chło­pa­ka i pew­nym ru­chem zdzie­lił go w twarz. Na­stęp­nie chwy­cił mocno za ra­mio­na, spoj­rzał pro­sto w oczy i po­wie­dział sta­now­czo:

– Żoł­nierz na służ­bie nie pła­cze! Weź się w garść, czło­wie­ku.

Radek, sie­dzą­cy do­tych­czas na pod­ło­dze, gwał­tow­nie się po­de­rwał i pod­szedł do be­czuł­ki wy­peł­nio­nej ki­szon­ką.

– Zro­bi­my bigos! – Cały wręcz try­skał en­tu­zja­zmem. – Zu­peł­nie jak u, świę­tej pa­mię­ci, babci! Zjemy naszą Ostat­nią Wie­cze­rzę, a potem… Potem za­ła­du­je­my broń reszt­ką amu­ni­cji i od­da­my życie pod­czas sztur­mu na mu­tan­tów. Głu­pio, ale ro­man­tycz­nie.

Mi­ko­łaj pa­trzył na przy­ja­cie­la z nie­do­wie­rza­niem. Za to kącik ust do­wód­cy uniósł się, oczy żywo za­pło­nę­ły. Nie wahał się, ski­nął z apro­ba­tą.

– No to, pa­no­wie, mamy plan!

 

***

– Żeby nasze danie cho­ciaż tro­chę przy­po­mi­na­ło praw­dzi­wy bigos, bę­dzie­my po­trze­bo­wa­li mięsa i grzy­bów. Mi­ko­łaj – zwró­cił się do pod­ko­mend­ne­go – w bu­dyn­ku obok wi­dzia­łem na ścia­nie ra­dio­ak­tyw­ną pleśń. Idź i ze­skrob tro­chę.

– Prze­cież to jest tru­ją­ce! – żach­nął się chło­pak.

– Wia­do­mo, ale po­myśl tylko. Ten ro­dzaj tru­ci­zny za­bi­ja po­wo­li. Nam i tak nie zo­sta­ło wiele czasu, więc co za róż­ni­ca? – wtrą­cił spo­koj­nie Radek.

– No tak… Ale wie­cie, wtedy już na­praw­dę nie bę­dzie od­wro­tu. A co, jak pomoc jed­nak do­trze?

W od­po­wie­dzi po­now­nie otrzy­mał od do­wód­cy cios w twarz.

– Prze­stań żyć złu­dze­nia­mi. A teraz rusz dupę i wy­ko­naj roz­kaz!

Rad nie­rad ru­szył w kie­run­ku drzwi. Po dro­dze zgar­nął nóż rzeź­nic­ki i wia­der­ko, do któ­re­go pla­no­wał zbie­rać „grzy­by”. Po­pra­wił maskę prze­ciw­ga­zo­wą, a na­stęp­nie na­ci­snął klam­kę. Wy­szedł przed sklep. Dam radę, dam radę, po­wta­rzał w my­ślach. Szedł ostroż­nie, na lekko ugię­tych no­gach. Roz­glą­dał się ner­wo­wo na wszyst­kie stro­ny, wy­pa­tru­jąc za­gro­że­nia.

Gdy do­tarł do są­sied­nie­go bu­dyn­ku, spo­tka­ło go nie­mi­łe za­sko­cze­nie. Drzwi naj­wy­raź­niej się za­cię­ły i nie chcia­ły otwo­rzyć. Za­parł się no­ga­mi i z ca­łych sił po­cią­gnął klam­kę. Nie przy­nio­sło to po­żą­da­ne­go efek­tu. Za­miast tego po­le­ciał jak długi na zie­mię i za­klął pod nosem.

Wstał, otrze­pał się z bia­łe­go pyłu i za­czął szu­kać in­ne­go wej­ścia. Ob­szedł bu­dy­nek, serce wa­li­ło mu jak osza­la­łe. Od­ru­cho­wo spoj­rzał w stro­nę drzwi, teraz były lekko uchy­lo­ne. Czyli jed­nak udało mi się je otwo­rzyć, po­my­ślał.

W środ­ku, bez więk­sze­go trudu, od­na­lazł ścia­nę po­kry­tą nie­bie­ską, flu­ore­scen­cyj­ną ple­śnią. Gdzie­nie­gdzie wy­ra­sta­ły praw­dzi­we, małe grzyb­ki. Mi­ko­łaj z en­tu­zja­zmem za­brał się za zbie­ra­nie co do­rod­niej­szych oka­zów. Był po­chło­nię­ty pracą, więc nie za­uwa­żył, że nie prze­by­wał w po­miesz­cze­niu sam. Za jego ple­ca­mi wy­ro­sła szka­rad­na kre­atu­ra. Wiel­kie, po­kry­te rop­nia­mi łap­sko chwy­ci­ło chło­pa­ka za szyję i pod­nio­sło na ja­kieś pół metra od ziemi.

Gdy po­cząt­ko­wy szok ustą­pił, do gry wkro­czy­ła ad­re­na­li­na. Mi­ko­łaj wierz­gał, usi­łu­jąc kop­nąć na­past­ni­ka. Prawą ręką się­gał do ka­bu­ry, udało mu się nawet chwy­cić broń. Z nie­do­bo­ru tlenu po­ciem­nia­ło mu w oczach. Uniósł pi­sto­let i wy­strze­lił, nie­ste­ty chy­bił. Be­stia, wy­raź­nie roz­wście­czo­na hu­kiem, ści­snę­ła moc­niej, po czym wy­ko­na­ła dło­nią gwał­tow­ny ruch przy­po­mi­na­ją­cy za­krę­ca­nie kurka. Po po­miesz­cze­niu roz­niósł się dźwięk pę­ka­ją­cych kości. Mu­tant upu­ścił zma­sa­kro­wa­ne zwło­ki na pod­ło­gę. Ob­szedł je, a na­stęp­nie kop­nął z całej siły. Wy­strze­li­ły jak z procy i wy­le­cia­ły przez okno.

Dźwięk pę­ka­ją­cej szyby za­alar­mo­wał Radka. Wyj­rzał przez szcze­li­nę w ścia­nie w kie­run­ku, z któ­re­go do­biegł hałas i za­marł. Na widok mar­twe­go przy­ja­cie­la chwy­cił opar­ty o ścia­nę ka­ra­bin i rzu­cił się w stro­nę wyj­ścia ze skle­pu. Do­wód­ca za­stą­pił mu drogę.

– Jak za­czniesz strze­lać na otwar­tej prze­strze­ni, to wszyst­kie mu­tan­ty w pro­mie­niu kilku ki­lo­me­trów do­wie­dzą się, że tu je­ste­śmy. A na­stęp­nie tu przy­le­zą.

– Sze­fie, z całym sza­cun­kiem, ale mam to w dupie. A teraz, zejdź mi z drogi. – W jego oczach ma­lo­wa­ła się de­ter­mi­na­cja. Do­wód­ca do­strzegł to mo­men­tal­nie. Wie­dział, że de­cy­zja już za­pa­dła, więc ustą­pił.

Radek wy­biegł ze skle­pu i pod­szedł do tru­chła Mi­ko­ła­ja. Nie miał jed­nak czasu na ża­ło­bę, po­nie­waż z bu­dyn­ku wy­to­czył się rosły mu­tant. Po­twór sku­lił się, jakby chciał wy­sko­czyć, ale nie zdą­żył. Seria z ka­ra­bi­nu ma­szy­no­we­go prze­szy­ła go na wylot. Żoł­nierz zbli­żył się do ocie­ka­ją­cych ropą i zie­lo­ną krwią zwłok kre­atu­ry. Splu­nął na nie, po czym wy­strze­lił po­now­nie. Tym razem po­mię­dzy oczy, tak dla pew­no­ści.

 

***

Do­wód­ca pa­trzył smut­no na zwło­ki Mi­ko­ła­ja. Niby przy­zwy­cza­ił się już do śmier­ci to­wa­rzy­szy broni, ale wy­jąt­ko­wo po­lu­bił chło­pa­ka. Był by­stry i miał smy­kał­kę do in­te­re­sów. Gdyby nie trze­cia wojna świa­to­wa, która spu­sto­szy­ła zie­mię, pew­nie od­no­sił­by suk­ce­sy w biz­ne­sie. A tak… Świat zszedł na psy, po­my­ślałZ za­du­my wy­rwa­ły go słowa Radka.

– Sze­fie, mam su­ge­stię, ale chyba się panu ona nie spodo­ba.

– Mów – uciął do­wód­ca.

– Za­sad­ni­czo wszyst­ko się po­chrza­ni­ło, ale chyba… Chyba roz­wią­zał się inny pro­blem.

– To zna­czy?

– Cóż… Ko­ja­rzy pan za­pew­ne Le­nin­grad…

– Le­nin­grad? – Zro­bił dłuż­szą pauzę. – Ty chyba nie my­ślisz o…

– Tak – po­twier­dził. – Po­wiem wię­cej. Je­stem pe­wien, że Mi­ko­łaj nie miał­by nic prze­ciw­ko.

Do­wód­ca spoj­rzał na zwło­ki chło­pa­ka, ale jakby ina­czej niż do­tych­czas. Już per­spek­ty­wa do­da­nia do bi­go­su ra­dio­ak­tyw­nej ple­śni wy­da­wa­ła się nie­zbyt ku­szą­ca. Ale uzu­peł­nie­nie prze­pi­su o mięso czło­wie­ka, do tego po­cho­dzą­ce­go od pod­ko­mend­ne­go… Nie wy­da­wa­ło się to wła­ści­we, ale w ich ak­tu­al­nej sy­tu­acji, było dość lo­gicz­ne. Osta­tecz­nie po­wie­dział:

– Mia­łeś rację, nie po­do­ba mi się to. Ale mięso to mięso.

 

***

Pół go­dzi­ny póź­niej wnę­trze skle­pu wy­peł­nił oso­bli­wy fetor, któ­re­go źró­dłem była za­war­tość ko­cioł­ka za­mo­co­wa­ne­go nad pro­wi­zo­rycz­nym pa­le­ni­skiem. Ska­żo­ne po­wie­trze to pikuś przy aro­ma­cie go­tu­ją­cej się ka­pu­chy, lu­dzi­ny i ple­śni, po­my­ślał do­wód­ca. Do­brze, że mamy te maski…

– Wiesz, sze­fie, może to nie­zbyt kon­wen­cjo­nal­ne, je­że­li spoj­rzeć w skali kraju, ale u mnie w domu pod­czas ko­la­cji wi­gi­lij­nej na stole za­wsze stał bigos. Bab­cia, święć Panie nad jej duszą, ro­bi­ła naj­lep­szy.

– A kar­pia nie było na tym wa­szym stole?

– Był, ale tak bar­dziej dla pod­trzy­ma­nia tra­dy­cji. Nikt nie jadł tego świń­stwa za­la­tu­ją­ce­go ba­gnem. Prze­le­ża­ło toto całe świę­ta, kil­ku­krot­nie było od­grze­wa­ne, a na ko­niec lą­do­wa­ło w śmiet­ni­ku.

– Ha, fak­tycz­nie. Przed wojną wy­rzu­ca­ło się je­dze­nie, kto by po­my­ślał…

– A wie pan jesz­cze…

Ale nie do­koń­czył, gdyż jego słowa za­głu­szył dźwięk roz­la­tu­ją­cej się ścia­ny. Sta­nął w niej ogrom­ny mu­tant o czer­wo­nej skó­rze i wręcz ka­ry­ka­tu­ral­nej mu­sku­la­tu­rze. Prze­pa­sa­ny był czte­re­ma bia­ły­mi sznur­ka­mi, które od­gry­wa­ły rolę pro­wi­zo­rycz­ne­go ubra­nia. Głowę zwień­czo­ną miał zwi­sa­ją­cą luźno skórą, przy­po­mi­na­ją­cą po­kracz­ną czap­kę skrza­ta.

– Coraz bli­żej świę­ta… Coraz bli­żej świę­ta… – do­wód­ca za­nu­cił znaną me­lo­dię, przy czym aż się za­no­sił ner­wo­wym śmie­chem.

Radek wy­glą­dał na skon­fun­do­wa­ne­go.

– Sze­fie?!

– Daj spo­kój! Nie bawi cię, że od­wie­dził nas sam Świę­ty Mi­ko­łaj? Zu­peł­nie jak w przed­wo­jen­nej re­kla­mie co­ca-co­li, ha!

Do­wód­cy nie­da­ne było usły­szeć od­po­wie­dzi, w tej samej chwi­li mu­tant rzu­cił się na Radka. Chwy­cił żoł­nie­rza obie­ma dłoń­mi i ro­ze­rwał jak kart­kę pa­pie­ru. Bry­zgnę­ła krew i flaki. Widok ten lekko oprzy­tom­nił do­wód­cę, który za­czął strze­lać w kie­run­ku po­two­ra. Ten jed­nak wy­da­wał się nie­wzru­szo­ny. Kule od­bi­ja­ły się, nie czy­niąc mu naj­mniej­szej krzyw­dy.

Wresz­cie, ostat­nie­mu po­zo­sta­łe­mu przy życiu żoł­nie­rzo­wi, skoń­czy­ła się amu­ni­cja. Mu­tant po­wol­ny­mi kro­ka­mi pod­szedł do niego i na­chy­lił się ba­daw­czo. Na­stęp­nie wydał z sie­bie prze­raź­li­wy, nie­ludz­ki, sko­wyt i otwo­rzył gębę, od­sła­nia­jąc kły. Wiel­kie, czar­ne i ostre jak brzy­twa.

– Tak wła­śnie sobie po­my­śla­łem, że w na­szym bi­go­sie bra­ku­je jed­ne­go waż­ne­go skład­ni­ka – nie­spo­dzie­wa­nie po­wie­dział do­wód­ca. – Śliw­ki! Nie po­my­śle­li­śmy o śliw­kach!

Be­stia za­wa­ha­ła się na mo­ment, sły­sząc oso­bli­wy ton, jakim prze­ma­wiał żoł­nierz.

– Jakby tak po­my­śleć, to gra­nat z wy­glą­du przy­po­mi­na śliw­kę, nie uwa­żasz pa­sku­do? – Uśmiech­nął się sze­ro­ko i wy­cią­gnął za­wlecz­kę. – We­so­łych świąt i do zo­ba­cze­nia w pie­kle!

Po­wie­trze prze­szył huk eks­plo­zji.

 

Koniec

Komentarze

Hej 

To znowu ja ! :D 

 

Miałem przeczytać ostatni tekst dzisiaj i Twój wygrał mniejszą ilością znaków :). 

 

Co my tu mamy – konflikt, ostatnich żołnierzy w beznadziejnej sytuacji, więc musiało skończyć się absurdem. Masakra i humor to dobre połączenie, które zawsze dobrze wychodzi. Coś jak kapusta, grzyby i mięso :D. Jedno mnie zastanawia czy w Olsztynie na święta je się bigos? Pytam serio bo dla mnie bigos to potrawa zdecydowanie na zimę, ale nie na święta :). Może dodam, że u mnie zawsze jest zupa rybna, z karpich głów. To by było dopiero wyzwanie dla Twoich bohaterów :D. Dobre opowiadanie uśmiałem się i pozdrawiam :)  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witam ponownie Bardzie ;)

 

Przyznam, że tym razem chcialem spłodzić nieco poważniejszy tekst, ale mam zbyt gleboko zakorzeniony zmysł absurdu żeby mi się to udało;) zdecydowqnie za wiele lat nałogowego oglądania Monty Pythona się kłania… ;)

 

Nie mniej jednak milo mi, ze uśmiech zagościł na Twej twarzy po lekturze szorta ;) Dziekuje za odwiedziny i komentarz.

Jedno mnie zastanawia czy w Olsztynie na święta je się bigos?

W żadnym wypadku. Zwyczajnie ten motyw pasował mi do koncepcji, więc się pojawił;)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

cezary_cezary, to już kolejne Twoje opowiadanie, w którym podajesz ludzinę. 

 

Mutanty wygrywają. Nadziei nie dajesz. Ludzie giną, tuż przed śmiercią planują paskudne rzeczy, a wszystko zaserwowane z humorem. 

 

Pozdrawiam

Cześć AP!

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz :)

 

to już kolejne Twoje opowiadanie, w którym podajesz ludzinę. 

Oj tam, dopiero drugie :P (no i w jeszcze jednym było drobne nawiązanie, ale to nieistotne). 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cześć,

 

proszę nie bić za ewentualne lapsusy językowe

jakie nie bić? :D taka nasza rola :P

 

Jakie piękne nawiązanie do tematu i motywu w tytule. Wgl lubię Twoje tytuły :P

 

Zostaliśmy już tylko we trzech, na pomoc nie ma co liczyć. Dookoła posterunki mutantów i jałowe pustkowie. Ale żeby nie było zbyt różowo, są też minusy naszej sytuacji. Kończy nam się jedzenie.

tak trochę infodumpowo

 

Zjemy naszą Ostatnią Wieczerzę

co za misz-masz świąt :P

 

Po drodze zgarnął nóż rzeźnicki i wiaderko, do którego planował składować „grzyby”.

bardziej w którym planował składować. To składowanie też coś mi nie gra

 

Był pochłonięty pracą, więc przegapił okoliczność, że nie przebywał w pomieszczeniu sam

trochę dziwnie to brzmi, lepiej prościej – nie zauważył

 

– A karpia nie było na tym, waszym, stole?

raczej obejdzie się bez przecinków

 

Tyle z czepialstwa. Bardzo fajne opowiadanie, mam słabość do tematów post-apo, więc od początku siadło, ale siłą tekstu jest humor, o jaki dość trudno w takich klimatach. Klikam do biblio :)

Cześć OldGuard!

 

Serdeczne podziękowania za wizytę, komentarz i klika :)

 

jakie nie bić? :D taka nasza rola :P

Oj wiem, wiem… :P 

 

Wgl lubię Twoje tytuły :P

Bardzo miło mi to czytać :) 

 

tak trochę infodumpowo

Trochę tak, ale chciałem wprowadzić mowę (anty)motywacyjną i inaczej mi to nie pasowało. Zamieniłem “we trzech” na “sami”, zawsze to jedną informację mniej :P

 

co za misz-masz świąt :P

Zabieg celowy! Wybitnie mi tutaj pasowała ta OW :P

 

bardziej w którym planował składować. To składowanie też coś mi nie gra

Słusznie, grzyby można przecież zbierać :)

 

trochę dziwnie to brzmi, lepiej prościej – nie zauważył

Masz rację! Poprawiłem :)

 

raczej obejdzie się bez przecinków

Tutaj miałem zagwozdkę, ale chyba masz rację. Zmieniłem :)

 

Bardzo fajne opowiadanie, mam słabość do tematów post-apo, więc od początku siadło, ale siłą tekstu jest humor, o jaki dość trudno w takich klimatach

Niezmiernie mi miło :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Podoba mi się klimat brutalnego świata, chociaż wbrew wszystkiemu liczyłem na szczęśliwe zakończenie. :\

A postapokaliptyczny bigos niespecjalnie mnie ruszył, myślę, że tej potrawy nie da się uczynić bardziej odpychającą. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Witaj SNDWLKR!

 

Dzięki za wizytę i komentarz :) Cieszę się, że spodobał Ci się klimat wykreowanego przeze mnie świata :)

 

chociaż wbrew wszystkiemu liczyłem na szczęśliwe zakończenie. :\

Otóż nie tym razem… :(

 

A postapokaliptyczny bigos niespecjalnie mnie ruszył, myślę, że tej potrawy nie da się uczynić bardziej odpychającą. ;)

I tak już zahaczyłem o gore, więc… :P

 

Pozdrowionka! 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej cezary_cezary!

 

Trochę mi się kłóci brak istnienia państwa z istnieniem żołnierzy, szczególnie że ta anarchia stoi w opozycji do całkiem dobrze zorganizowanych mutantów (no bo jeżeli skutecznie i metodycznie izolują pole walki to zakładam że są dobrze zorganizowani).

 

Na plus na pewno klimat i humor, a także ciekawa koncepcja odwrócenia ról, chociaż mnie też bigos nie ruszył. Odnośnie kanibalizmu to istniał w morskiej tradycji zwyczaj deski Karneadesa, trochę mi się to opko z tym skojarzyło (może Cię to zainteresować jako prawnika ;) ).

 

Ogółem czytało się płynnie i ciekawie, więc na plus :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej Bosmanie

 

Dzięki za wizytę i komentarz. Cieszy mnie, że lektura była dla Ciebie płynna i ciekawa :)

 

Trochę mi się kłóci brak istnienia państwa z istnieniem żołnierzy, szczególnie że ta anarchia stoi w opozycji do całkiem dobrze zorganizowanych mutantów

Przestała istnieć Polska, ale niedobitki armii pozostały. Z to mutanci rzeczywiście nad wyraz zorganizowani ;)

 

Odnośnie kanibalizmu to istniał w morskiej tradycji zwyczaj deski Karneadesa, trochę mi się to opko z tym skojarzyło (może Cię to zainteresować jako prawnika ;) ).

Nie słyszałem, ale temat brzmi intrygująco, więc z pewnością nadrobię zaległości:)

 

EDIT: Otworzyłem podlinkowany artykuł. Oczywiście, stan wyższej konieczności i klasyczny (akademicki) przykład z uratowaniem własnego życia kosztem drugiej osoby. Wprawdzie prawo karne to nie jest moja działka, ale ogólną wiedzę o kontratypach posiadam :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Zaserwowałeś “Falloutowe” post-apo pełną gębą. Zastanawiałem się trochę, jak ugryźć ten tekst, bo zaczął się przygnębiająco, potem zboczył w stronę gore’ową, by nieoczekiwanie stać się groteskowym (kiedy zdecydowano o użyciu niestandardowego składnika). Jak dla mnie ta groteska mogłaby być lepiej widoczna już na początku, widziałbym straceńczych żołnierzy jako nie na wpół oszalałych, ale już zupełnie szajbniętych. Ale tak czy inaczej czytało się dobrze, klikam :)

Pozdrawiam!

Wystrzałowy bigos Ci wyszedł Cezary;) Nie wezmę przepisu, bo u mnie przyrządzamy na nowy rok, ale taki bardziej stonowany pod względem ingrediencji;)

Powiem jednak, że podejście do hasła konkursowego i tematyki wyszło Ci na prawdę znakomicie.

 

Lożanka bezprenumeratowa

adam_c4

 

Miło mi, że zajrzałeś i pozostawiłeś komentarz. Dziękuję także za klika :)

 

Zastanawiałem się trochę, jak ugryźć ten tekst, bo zaczął się przygnębiająco, potem zboczył w stronę gore’ową, by nieoczekiwanie stać się groteskowym

Przenikanie się styli, a tym samym literacki bigos (chyba nie ma takiego określenia, ale co tam…) to już taka moja przywara :) 

 

Jak dla mnie ta groteska mogłaby być lepiej widoczna już na początku, widziałbym straceńczych żołnierzy jako nie na wpół oszalałych, ale już zupełnie szajbniętych.

Elementy humorystyczne pojawiają się w zasadzie od samego początku, w różnej formie. Pozostałych przy życiu żołnierzy celowo przedstawiam jako względnie normalnych. Na etapie “planowania” w zasadzie z ich psychiką jest całkiem nieźle (no, Mikołaj pęka), po śmierci kolegi w zasadzie błyskawicznie godzą się na kanibalizm, a na samym końcu dowódca radośnie wysadza się granatem. Innymi słowy, szaleństwo napływa stopniowo :P 

 

Ambush

 

Dziękuję za odwiedziny, miły komentarz i klika :)

 

Nie wezmę przepisu,

I całe szczęście! :)

 

Powiem jednak, że podejście do hasła konkursowego i tematyki wyszło Ci na prawdę znakomicie.

Bardzo mi miło czytać takie opinie, dziękuję :)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

No cóż, bigos bigosowi nierówny, a każdy przyrządza go z tego, co ma. I tak było w przypadku Twoich bohaterów – kucharzyli jak umieli i na kucharzeniu się skończyło.

Dobrze się czytało. :)

 

Za to kącik ust do­wód­cy uniósł się do góry… → Masło maślane – czy coś może unieść się do dołu?

Wystarczy: Za to kącik ust do­wód­cy uniósł się.

 

Z ca­łych sił po­cią­gnął za klam­kę i za­parł no­ga­mi. → A może: Za­parł się no­ga­mi i z całych sił pociągnął klamkę.

 

Mi­ko­łaj wierz­gał no­ga­mi, usi­łu­jąc tra­fić na­past­ni­ka.Wierzgać to machać nogami.

Proponuję: Mi­ko­łaj wierz­gał, usi­łu­jąc kopnąć na­past­ni­ka.

 

Zu­peł­nie jak w przed­wo­jen­nej re­kla­mie Co­ca-Co­li, ha!Zu­peł­nie jak w przed­wo­jen­nej re­kla­mie co­ca-co­li, ha!

Nazwy napojów piszemy małymi literami.

https://sjp.pwn.pl/zasady/109-20-10-Nazwy-roznego-rodzaju-wytworow-przemyslowych;629431.html

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Chyba nie do końca pasuje, ale nie znalazłem Mikołaja-mutanta

Слава Україні!

Regulatorzy

 

Dzięki serdeczne za odwiedziny i łapankę. Wskazane przez Ciebie błędy poprawiłem :)

 

Dobrze się czytało. :)

Bardzo mi miło :)

 

Krokus, Verus, Golodh

 

Witam szanownych Jurorów :)

Chyba nie do końca pasuje, ale nie znalazłem Mikołaja-mutanta

Próbowałem coś podziałać z AI, ale najlepsze wyszło mi to:

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

O, ten byłby świetny xD

Слава Україні!

przypominający zakręcanie kurka.

Na początku to określenie wydawało mi się dziwne, ale nim dłużej o nim myślałem, to coraz bardziej pasowało. Aż przechodzi dreszcz, gdy się je wyobraża. 

 

Lubię absurd i taki humor, ale w tym wydaniu do mnie nie trafił. Czułem, że mam się zaśmiać, ale jedynie się uśmiechnąłem. 

Mimo tego tekst jest zgrabnie napisany i nawet mi się podobał. 

 

Pozdrawiam :D

Kto wie? >;

Cześć Skryty!

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz. Cieszy mnie, że tekst Ci się spodobał :)

 

Na początku to określenie wydawało mi się dziwne, ale nim dłużej o nim myślałem, to coraz bardziej pasowało. Aż przechodzi dreszcz, gdy się je wyobraża. 

Przyznam, że trochę musiałem się nagłowić, żeby znaleźć odpowiednią metaforę :P

Czułem, że mam się zaśmiać, ale jedynie się uśmiechnąłem. 

To akurat dobrze :) Tekst posiada warstwę humorystyczną, ale w założeniu nie miał być komediowy. Uśmiech jest dokładnie takim efektem, jaki zamierzałem osiągnąć :)

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bardzo proszę, Cezary. Miło mi, że mogłam się przydać. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, W mocno absurdalny sposób połączyłeś klimat Świąt, tytułowy bigos z postapokaliptyczną wizją świata. Jest całkiem zabawnie, mimo że mutanty, wojny przyszłości itp. to nie do końca moja bajka. Językowo pierwsza klasa, czyta się bardzo płynnie i szybko. Powodzenia w konkursie i pozdrawiam.

Hej JPolsky!

 

Super, że zawitałeś :) Dziękuję za bardzo miłe słowa, to daje motywację do dalszego pisania :)

 

Pozdrawiam!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

@cezary_cezary podobała mi się zwięzłość i ciężkie poczucie humoru. Zakończenie ze śliwką przypominało mi scenę z Obcego 2. Bardzo przyjemnie się to czytało.

 

PS Aż naszły mnie wspomnienia jak prowadziłem sesję pół RPG dla dzieci w świecie Necromundy. Tam gangi musiały się zjednoczyć, aby pokonać mutantów i odzyskać prezenty dla dzieci z domu dziecka. Wszystko to, bo jacyś fanatycy zestrzelili sanie Świętego Mikołaja. Wybuch rozrzucił ich zawartość w strefie opanowanej przez zombie. Dzieciaki musiały się przedrzeć, aby uratować prezenty. Wiele z nich zginęło, a część przeszła do legendy osłaniając odwrót.

 

 

 

Witaj MichałBronisław!

 

Dziękuję za odwiedziny. Super, że przyjemnie Ci się czytało moje opowiadanie :)

 

PS Aż naszły mnie wspomnienia jak prowadziłem sesję pół RPG dla dzieci w świecie Necromundy. Tam gangi musiały się zjednoczyć, aby pokonać mutantów i odzyskać prezenty dla dzieci z domu dziecka. Wszystko to, bo jacyś fanatycy zestrzelili sanie Świętego Mikołaja. Wybuch rozrzucił ich zawartość w strefie opanowanej przez zombie. Dzieciaki musiały się przedrzeć, aby uratować prezenty. Wiele z nich zginęło, a część przeszła do legendy osłaniając odwrót.

Osobiście z sesjami RPG miałem tylko małą przygodę. Jeszcze w gimnazjum próbowaliśmy ogrywać D&D, ale nie chwyciło :P No, ale temat fajny, dzieciaki rosną to pewnie jeszcze wrócę w przyszłości :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Niezwykłe opowiadanie. Na pewno trzyma się prezentów, jest ciekawa akcja, czyta się z zadziwiającą łatwością. Brak świątecznego nastroju nadrabiają bohaterowie starający się zrobić bigos. Zawsze zaskakuje mnie, ile pomysłowości siedzi w ludzkiej głowie, i teraz po raz kolejny ten sam wniosek. Ludzka wyobraźnia nie ma końca. To takie niezwykłe! Podobało mi się, mimo ponurego nastroju, ale przecież taki właśnie miał być!

Pozdrawiam serdecznie!

Cześć JolkaK

 

Wow, dziękuję Ci za taki miły komentarz :) Czuję się zmotywowany do dalszej pracy twórczej;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bardzo gęsty klimat postapo. Założenia konkursu wypełnione w stu procentach, co zaowocowało naprawde dobrym szortem.

Hej Zygfrydzie! Dziękuję za oodwiedziny i komentarz ;) miło mi, że uznałeś szorta za naprawdę dobrego :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cześć :) 

Na starcie powiem, że betę zawsze warto zrobić, szczególnie, że patrząc po dacie miałeś raczej zapas czasu. Niestety potykałam się czasami o mankamenty techniczne takiej jak np tu:

podniosło na jakieś pół metra od ziemi.

 

Jeżeli chodzi o samą treść, to niestety nie do końca mnie przekonało.

Przede wszystkim od razu nasunęła mi się myśl, czy bohaterowie nie umarliby od promieniowania, skoro wokół rosną radioaktywne grzyby, a na zewnątrz leży osad?

Po drugie po przeczytaniu nadal nie wiem, z czyjej perspektywy jest napisane opowiadanie. Mamy fragment o Mikołaju, który ginie ale potem obserwujemy mutanta. Potem chyba przeskakujesz na dowódcę? Headhopping w tak krótkim tekście niestety moim zdaniem wytrąca z rytmu czytania i wprowadza sporo chaosu. 

Zabrakło mi też chyba jakieś myśli przewodniej? Są sceny walk, gotowanie bigosu, ale chyba nie wyłapałam głębszego przekazu. 

 

Mnie nie przekonało, ale na pewno znajdzie swoich odbiorców. Powodzenia!

 

Hej!

 

Postapo, więc spodziewałam się czegoś takiego. :) Czyta się dobrze, ciekawa jestem, jak im wyjdzie ten romantyczny szturm.

 

Uśmiechnęłam się przy pomyśle zebrania grzyba ze ściany. XD Bardzo dobre!

 

Zaskoczyłeś drugi raz w scenie z Mikołajem, jestem przyzwyczajona, że tacy bohaterowie jakoś tam wyjdą z opresji, ktoś ich w ostatniej chwili uratuje, jakoś sobie poradzą, bla bla… Naprawdę super, że tu wyszło inaczej. ;) Scena też opisana obrazowo, można było to sobie wyobrazić.

 

Powiem więcej.

Zabrakło myślnika

 

w ich aktualnej sytuacji, było dość logiczne

To w ogóle nie jest logiczne. XD No sorki, ale oni sami wymyślili, że zrobią bigos, nie muszą tego robić. Więc dodanie mięsa towarzysza, nie ma sensu. :p

 

Porównanie do Leningradu nie jest trafione, bo tam chcieli przeżyć, a tu chcą po prostu trochę tradycji przed samobójczą misją. Więc zabrakło mi ciut więcej ukazania ich szaleństwa, tego bycia w amoku wojny, zmęczenia człowieczeństwem. Choć sam pomysł dodania człowieka do bigosu uważam za dobry (tzn. nie dobry jako właściwy, ale dobry jako nietypowy, bo się z czymś takim nie spotkałam jeszcze ;)).

 

Poza tym – sympatyczne zakończenie. No śliwka-granat, bum, bigos załatwi Mikołaja! Lubię Twój humor i zwroty akcji. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Shanti

 

Dziękuję za odwiedziny i za to, że pozostawiłaś po sobie komentarz, chociaż tekst Ci się nie spodobał.

 

Na starcie powiem, że betę zawsze warto zrobić, szczególnie, że patrząc po dacie miałeś raczej zapas czasu.

Co do zasady się zgodzę, ale tutaj chciałem sprawdzić sam siebie. W sensie, czy wyniosłem jakąś lekcję z poprzednich opowiadań, które były betowane :)

 

Przede wszystkim od razu nasunęła mi się myśl, czy bohaterowie nie umarliby od promieniowania, skoro wokół rosną radioaktywne grzyby, a na zewnątrz leży osad?

Grzyby rosną tylko w określonych miejscach, a nie wokół :) Długofalowo pewnie i by umarli od promieniowania, ale w tym momencie mieli bardziej palące problemy.

 

Po drugie po przeczytaniu nadal nie wiem, z czyjej perspektywy jest napisane opowiadanie.

Narrator jest tutaj bezstronnym obserwatorem, który podąża za akcją :)

 

Zabrakło mi też chyba jakieś myśli przewodniej? Są sceny walk, gotowanie bigosu, ale chyba nie wyłapałam głębszego przekazu. 

Myślą przewodnią jest próba zakończenia żywota na własnych warunkach, pomimo niesprzyjających okoliczności losu. A także humor w obliczu nieuniknionej śmierci. W jakimś stopniu inspirację stanowiła dla mnie finałowa scena z Żywotu Briana :) Co do braku głębszego przekazu… Stoję na stanowisku, że nie każdy tekst musi go posiadać. Niemniej w tym konkretnym szorcie kilka przemyśleń chciałem przemycić, do Ciebie widocznie nie trafiły :)

 

Mnie nie przekonało, ale na pewno znajdzie swoich odbiorców.

Tak naprawdę to kwestia gustu. Patrząc po Twoich tekstach odnoszę wrażenie, że gustujesz w zdecydowanie bardziej mrocznych klimatach i większym naturalizmie. Stąd nie jest dla mnie zaskoczeniem, że nasze teksty konkursowe wzajemnie nam nie podeszły ;) Może w przyszłości spotkamy się w bardziej neutralnej tematyce i będzie lepiej :)

 

Ananke

 

Witam serdecznie i dziękuję za komentarz :) 

 

To w ogóle nie jest logiczne. XD No sorki, ale oni sami wymyślili, że zrobią bigos, nie muszą tego robić. Więc dodanie mięsa towarzysza, nie ma sensu. :p

Ależ oczywiście, że to nie jest logiczne! A przynajmniej nie z perspektywy człowieka normalnego, o pełni zdrowia psychicznego :) Natomiast fabularnie taką miałem wizję na budowanie absurdu i narrator podstępnie dał się wciągnąć :)

 

Porównanie do Leningradu nie jest trafione, bo tam chcieli przeżyć, a tu chcą po prostu trochę tradycji przed samobójczą misją. Więc zabrakło mi ciut więcej ukazania ich szaleństwa, tego bycia w amoku wojny, zmęczenia człowieczeństwem.

Celowo chciałem pokazać, że “szaleństwo” bohaterów pogłębia się w miarę wydarzeń, ale nigdy nie miało być takim typowym powrotem do zupełnie pierwotnych instynktów. Zachowanie ostatnich żołnierzy częściowo kontrastuje z sytuacją, w której się znaleźli i taki właśnie efekt chciałem osiągnąć. Czy słusznie? To już osobna para kaloszy… :P

 

Lubię Twój humor i zwroty akcji. ;)

Bardzo mi miło z tego powodu :)

 

Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Ależ oczywiście, że to nie jest logiczne!

Chodzi mi o to, że na początku nie wydają się aż tak… poryci? XD

 

Celowo chciałem pokazać, że “szaleństwo” bohaterów pogłębia się w miarę wydarzeń, ale nigdy nie miało być takim typowym powrotem do zupełnie pierwotnych instynktów.

 

Ale zobacz: pierwsza scena i szlachetne umieranie za ojczyznę, misja samobójcza. Dialogi normalne, na koniec pomysł bigosu, ale nie jest to aż tak dziwne, bo mają kapustę, coś z nią trzeba zrobić.

Druga scena: pomysł grzybów – tak, to jest dziwne, pierwsza scena wskazująca, że trochę im odwala, choć można to odczytać jako przewrotny humor tych ludzi, nie znamy ich w końcu za bardzo.

Trzecia scena: Radek widzi, co się stało z Mikołajem, chce wyjść, kapitan go powstrzymuje (więc normalność załączona, ludzkie odruchy). Radek idzie, ale nie mamy tutaj szaleństwa, jest chłodna chęć zemsty i spokojne ustąpienie kapitana.

Scena czwarta: pomysł na bigos z mięsem kolegi.

 

Wcześniej brakuje tych nutek szaleństwa, które będą kolejnym składnikiem w chorych pomysłach, bo wcześniej mamy tylko grzyby.

 

Ale tak czy siak mi się podobało, narzekam, bo jak coś mi się rzuci w oczy – zawsze piszę. ;)

 

Pozdrawiam. :)

Wcześniej brakuje tych nutek szaleństwa, które będą kolejnym składnikiem w chorych pomysłach, bo wcześniej mamy tylko grzyby.

Rozumiem Twój tok myślenia, w przyszłych tekstach postaram się o większą konsekwencję w ukazywaniu stanu umysłu bohaterów,)

 

narzekam, bo jak coś mi się rzuci w oczy – zawsze piszę. ;)

Prawidłowo! :) A ja serdecznie dziękuję za Twoje uwagi, szczegolnie te krytyczne :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Niezły bigos Ci wyszedł, a śliwka na koniec jest jak wisienka na torcie ;) Bigosik jest absurdalny, trochę obrzydliwy, zdrowo przyprawiony czarnym humorem. I chyba właśnie ta ostatnia przyprawa sprawiła, że wielce smakowity Ci wyszedł ;) Gdzieś tam, w którymś komentarzu pisałeś, że tym razem chciałeś stworzyć coś poważniejszego, ale i tak zboczyłeś w stronę absurdu. I dobrze, bo w wydaniu na poważnie opko mogłoby być niestrawne, a tak naprawdę dobrze się czytało :) No, podobało mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Irka_Luz

 

Dzięki za odwiedziny I komentarz, cieszę się, że mój tekst przypadł Ci do gustu :) 

 

Kiedyś zmierzę się z wyzwaniem napisania prawdziwie poważnego tekstu, ale widać to jeszcze nie czas ;)

 

Anet

Podobało mi się :)

I elegancko ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bigos na winie – ze wszystkiego, co się nawinie…

Pewnie to źle o mnie świadczy, ale zgłodniałam.

Ciekawy tekst – niby ograne postapo z mutantami, a jednak bigos wnosi do niego oryginalną nutę.

Czytało się przyjemnie.

Babska logika rządzi!

Cześć Finklo!

 

Super, że wpadłaś, niezmiernie mi miło, że lektura mojego szorta była dla Ciebie przyjemna ;)

Pewnie to źle o mnie świadczy, ale zgłodniałam.

Oj tam, to pewnie przez tag "jedzenie". Podświadomie człowiekowi chce się jeść :) Chyba, że to głód taki bardziej metafizyczny, do dalszego czytania?… ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

No, nie wiem – nie patrzyłam na tagi…

Ale że tekst w pewnym sensie jest o jedzeniu, to i myśli człowieka zaczynają się przemieszczać ruchami robaczkowymi w stronę żołądka. ;-)

Babska logika rządzi!

Ale że tekst w pewnym sensie jest o jedzeniu, to i myśli człowieka zaczynają się przemieszczać ruchami robaczkowymi w stronę żołądka. ;-)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej!

 

Główną zaletą opowiadania są mocne, pomysłowe obrazy. Nie mogę powiedzieć, żeby tekst trzymał w napięciu i kolejne problemy pojawiają się raczej z własnej inicjatywy niż ze względu na skomplikowane następstwa fabularne, ale wydaje mi się, że taki był cel i tylko dokłada to do absurdu i czarnego humoru.

 

Nie wiem, czy to celowy zabieg, i nawet nie umiem do końca wyjaśnić, skąd się to bierze, ale coś w języku nie pozwala mi brać tego tekstu jakkolwiek na poważnie. Spróbuję podać przykład:

Chwycił żołnierza obiema dłońmi i rozerwał jak kartkę papieru. Bryzgnęła krew i flaki. Widok ten lekko oprzytomnił dowódcę, który zaczął strzelać w kierunku potwora.

Sytuacja sama w sobie jest dość absurdalna, ale połączenie zdań spójnikiem “który” wprowadza atmosferę opisu zwykłych działań, a nie akcji. Dla porównania:

Chwycił żołnierza obiema dłońmi i rozerwał jak kartkę papieru. Bryzgnęła krew i flaki. Widok ten lekko oprzytomnił dowódcę. Zaczął strzelać w kierunku potwora.

Tutaj sytuacja ciągle jest nietypowo, ale mam poczucie, że ktoś ze sobą walczy, a nie że słucham kawału. Zdanie trzeba by przeredagować, żeby to dobrze brzmiało, ale mam nadzieję, że widać, o co mi chodzi.

 

Analogicznie:

Ale nie dokończył, gdyż jego słowa zagłuszył dźwięk rozlatującej się ściany.

Być może po prostu ja mam z takim pisaniem nietypowe skojarzenia, ale na wszelki wypadek daję znać.

 

Kilka innych uwag/spostrzeżeń:

– To[,-] co teraz?

Nie widzę powodu, żeby stawiać tu przecinek. Ogółem przecinków jest tu raczej za dużo, niż za mało.

– Zrobimy bigos! – Cały wręcz tryskał entuzjazmem. – Zupełnie jak u[,-] świętej pamięci[,] babci!

Tutaj nie widzę powodu, żeby było wtrącenie. Nawet nie wiem, jak miałbym to przeczytać ;)

Rad nierad ruszył w kierunku drzwi.

Rad nierad Radek wyruszył po radioaktywny rad XD

Wielkie, pokryte ropniami[,-] łapsko

Kojarzę z poprzedniego opowiadania i przewija się też tutaj: oddzielamy przecinkami określenia, ale nie wyraz określany, np. ogromny, czerwony, milutki (tu nie ma przecinka) pies.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Cześć Ostamie!

 

Serdeczne podziękowania za odwiedziny, komentarz i łapankę :)

 

Nie mogę powiedzieć, żeby tekst trzymał w napięciu i kolejne problemy pojawiają się raczej z własnej inicjatywy niż ze względu na skomplikowane następstwa fabularne, ale wydaje mi się, że taki był cel i tylko dokłada to do absurdu i czarnego humoru.

Oryginalnie tekst miał trzymać w napięciu, ale szybko się spostrzegłem, że (tradycyjnie już!) absurd wypływa każdą linijką, więc poddałem się temu i popłynąłem z nurtem :P

 

Nie wiem, czy to celowy zabieg, i nawet nie umiem do końca wyjaśnić, skąd się to bierze, ale coś w języku nie pozwala mi brać tego tekstu jakkolwiek na poważnie. Spróbuję podać przykład:

Chwycił żołnierza obiema dłońmi i rozerwał jak kartkę papieru. Bryzgnęła krew i flaki. Widok ten lekko oprzytomnił dowódcę, który zaczął strzelać w kierunku potwora.

Sytuacja sama w sobie jest dość absurdalna, ale połączenie zdań spójnikiem “który” wprowadza atmosferę opisu zwykłych działań, a nie akcji.

Instynkt Cię nie zawodzi. Starałem się przedstawić możliwie przerysowane sytuacje w konwencji, jakby to był kolejny dzień w biurze. Jak już pisałem we wcześniejszych komentarzach, Monty Python za mocno siedzi mi w głowie :)

 

Przecinki poprawiłem, poza jednym:

Tutaj nie widzę powodu, żeby było wtrącenie. Nawet nie wiem, jak miałbym to przeczytać ;)

“świętej pamięci” imho jest wtrąceniem. Co więcej, znam wiele osób, które wypowiadając tę frazę, dodatkowo ją akcentuje. Taka forma wypowiedzi wyjątkowo pasowała mi do postaci Radka :P

 

Rad nierad Radek wyruszył po radioaktywny rad XD

xD

 

Raz jeszcze dzięki! Pozdrawiam :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Gyd myrning,

 

no i w końcu dotarłam do Ciebie, cezary_cezary :)

 

– Możemy jeszcze raz spróbować się przebić… – nieśmiało zasugerował Mikołaj.

Didaskalia zaczynające się innym określeniem niż “paszczowe” (powiedział, stęknął, rzekł, itd.) z dużej.

→ – Możemy jeszcze raz spróbować się przebić… – Nieśmiało zasugerował Mikołaj.

 

Mikołaj nie odzywał się, za to stał w kącie i cicho szlochał. Dowódca podszedł do chłopaka i pewnym ruchem zdzielił go w twarz.

Yy, doznałam małego dysonansu. Mikołaj jest chłopakiem? A nie czasem starcem z brodą?

 

w budynku obok widziałem na ścianie radioaktywną pleśń. Idź i zeskrob trochę.

Mm, aż mi ślinka pociekła :P

 

Na widok martwego przyjaciela, bez namysłu, chwycił oparty o ścianę karabin i rzucił się w stronę wyjścia ze sklepu.

 

– Mów – uciął dowódca.

Nie jestem pewna, czy uciął jest tu odpowiednie.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ucina%C4%87.html

 

– Tak – potwierdził. Powiem więcej. Jestem pewien, że Mikołaj nie miałby nic przeciwko.

Brakuje półpauzy:

→ – Tak – potwierdził. – Powiem więcej. Jestem pewien, że Mikołaj nie miałby nic przeciwko.

 

Ale uzupełnienie przepisu o mięso człowieka. Do tego pochodzącego od podkomendnego…

→ Ale uzupełnienie przepisu o mięso człowieka, do tego pochodzącego od podkomendnego…

 

ale, w ich aktualnej sytuacji

Zbędny przecinek.

 

Pół godziny później, wnętrze sklepu wypełnił osobliwy fetor

Tu też.

 

 

Hm. Mimo że było dużo eksplozji, flaków i krwi, to nic nie poczułam. Jeśli opowiadanie w zamyśle miało być makabryczną komedią, to nawet się udało. Ale po tagach (absurd, groza, przemoc) widzę, że raczej nie o komedię chodziło.

Pomysł z mutantami w postapokaliptycznym świecie jest tak wyświechtany i wymiętolony, że już nawet nie będę o tym wspominać (a jednak wspomniałam!) :P

Plusy? Schludność, dbałość o interpunkcję, stylistykę, a szczypta turpizmu zawsze dodaje uroku, przynajmniej w moim mniemaniu :)

 

Życzę powodzenia w konkursie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Cześć HollyHell91!

 

no i w końcu dotarłam do Ciebie, cezary_cezary :)

bardzo mi miło :)

 

Didaskalia zaczynające się innym określeniem niż “paszczowe” (powiedział, stęknął, rzekł, itd.) z dużej.

Hmm… Przy okazji bety jednego z poprzednich opowiadań Tarnina uświadomiła mnie, że czasownik paszczowy wcale nie musi być na pierwszej pozycji didaskaliów i od tej pory się tego trzymam :P

 

Yy, doznałam małego dysonansu. Mikołaj jest chłopakiem? A nie czasem starcem z brodą?

Zbieżność imion przypadkowa ;)

 

Nie jestem pewna, czy uciął jest tu odpowiednie.

Uciąć dyskusję jest dość popularnym zwrotem, który tutaj jeszcze bardziej uciąłem… :)

 

Pozostałe fragmenty poprawiłem, dziękuję za łapankę :)

 

Jeśli opowiadanie w zamyśle miało być makabryczną komedią, to nawet się udało. Ale po tagach (absurd, groza, przemoc) widzę, że raczej nie o komedię chodziło.

Opowiadanie w zamyśle miało w ogóle nie mieć elementów absurdu, ale jakoś tak wyszło… W efekcie zamiast zmieniać opowiadanie zmieniłem tagi :P

 

Pomysł z mutantami w postapokaliptycznym świecie jest tak wyświechtany i wymiętolony, że już nawet nie będę o tym wspominać (a jednak wspomniałam!) :P

Oj tam, oj tam :P

 

Plusy? Schludność, dbałość o interpunkcję, stylistykę, a szczypta turpizmu zawsze dodaje uroku, przynajmniej w moim mniemaniu :)

Bardzo mi miło to czytać. Szczególnie, że postanowiłem zrezygnować z bety :)

 

Dziękuję za komentarz! :)

 

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Ogólnie mi się podoba, do tego jest całkiem sprawnie napisane :)

 

Przy czym mam duży problem z sensem robienia bigosu – choć nie z samym bigosem, a z wrzucaniem do niego radioaktywnych grzybów i ludzkiego mięsa ;) Tak jak zauważyła Ananke, to nie jest logiczne. Rozumiem, że mamy tutaj tag absurd, ale mimo to popełnianie samobójstwa (poprzez wrzucanie świadomie ww. grzybów) i dowalanie do tego ludzkiego mięsa nie wydaje się w żądnym stopniu sensowne. Przydałaby się zwyczajnie jakaś motywacja do takiego działania, np. monstra uwielbiające bigos z tymi składnikami, co mogłoby stanowić formę „łapówki” ;))

Cześć grzelulukas!

 

Serdeczne podziękowanie za wizytę i komentarz, fajnie, że opowiadanie Ci się podobało :)

 

Przydałaby się zwyczajnie jakaś motywacja do takiego działania, np. monstra uwielbiające bigos z tymi składnikami, co mogłoby stanowić formę „łapówki” ;))

Żołnierze wiedzieli, że czeka ich już tylko śmierć. Pomysł z bigosem podrzucił Radek i dowódca uznał, że warto go zrealizować :) Grzybki zostały dodane do bigosu tylko wobec okoliczności, że i tak wkrótce zginą.

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cześć, Cezary!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Jestem rozdarty, tak jak rozdarła się według mnie konwencja. Rozpoczyna się takim absurdalnym sznytem, gdzie wobec nadchodzącej śmierci decydują o zrobieniu bigosu, a potem bohaterowie giną. No, ale bigos jest, postapo jest, może troszkę zabrakło mi więcej Świąt.

Każdy z bohaterów jest inny, nie mylą się, do tego świat skromnie, ale jednak zarysowany – nie mogę się przyczepić. Fabuła szczątkowa, jak to w takich limitach bywa, ale mam wrażenie, że dało się wycisnąć coś jeszcze.

Najgorzej wypadło wykonanie. Zdarzały się babole, które wybijały z rytmu, ale też nie mogę powiedzieć, żeby czytanie było cierpieniem.

Tak w ogóle, to opowiadanie skojarzyło mi się z Kapitanem Bombą, na końcu wręcz oczekiwałem, że padnie „Donna mamma es ch****ita!”

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć Cezary!

Moją pierwszą myślą i w trakcie tekstu, i po jego zakończeniu było „O jeżu, to jest RPG. Neuroshima jak nic” i od tamtej pory jestem totalnie ciekawa, czy miałam słuszne skojarzenie i czy rzeczywiście grywasz.

Bo tak, mamy podbramkową sytuację, niedziałające radio i mutantów – zarysowane zgrabnie w pierwszym akapicie, wraz z najważniejszymi cechami bohaterów – co już brzmi jak zagadka pod tytułem „co gracze teraz zrobią”. I rozwiązanie do graczy bardzo pasujące – a walić, machniemy sobie bigos z radioaktywnych grzybów i przeterminowanej kapusty w beczce. „Głupio, ale romantycznie.”

Bardzo mi się to abstrakcyjne, a przy tym fabularnie jak najbardziej sensowne, rozwiązanie spodobało. Myślałam, że będzie podobnie jak np. w filmowej Mgle – bohaterowie zrobią coś głupiego, na przykład nabawią się choroby popromiennej, a zaraz potem przyjdzie ratunek. Uważam, że Twój pomysł był znacznie lepszy i zdecydowanie bardziej oryginalny.

Całościowo oceniając – nie zauważyłam błędów językowych, wszystko było dynamiczne i płynne. Pierwsza śmierć zaskoczyła, „w ich aktualnej sytuacji, było dość logiczne” o kanibalizmie rozśmieszyło (i po raz kolejny zajechało czymś, co mógłby powiedzieć gracz Neuroshimy), a końcówka z Mikołajem-mutantem i doprawieniem bigosu śliwką była świetnym zwieńczeniem tekstu. Wykorzystanie hasła konkursowego pierwsza klasa.

Dzięki za fajną lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Krokus

 

Dziękuję za komentarz, cieszy mnie, że pomimo wad, dostrzegasz w szorcie też plusy :)

 

Fabuła szczątkowa, jak to w takich limitach bywa, ale mam wrażenie, że dało się wycisnąć coś jeszcze.

Pewnie byłbym w stanie jeszcze troszkę tutaj wcisnąć, ale chciałem uniknąć zbyt wielu grzybków w barszczyku :)

 

Najgorzej wypadło wykonanie. Zdarzały się babole, które wybijały z rytmu, ale też nie mogę powiedzieć, żeby czytanie było cierpieniem.

Aj, to akurat “zasługa” braku bety. Niemniej świadomie z niej zrezygnowałem w celu sprawdzenia, ile wyniosłem z dotychczasowych :)

 

Tak w ogóle, to opowiadanie skojarzyło mi się z Kapitanem Bombą, na końcu wręcz oczekiwałem, że padnie „Donna mamma es ch****ita!”

Nie, to by było zbyt proste :)

 

Verus

 

Dziękuję za miłe słowa, super, że opowiadanie Ci się spodobało :)

 

Neuroshima jak nic” i od tamtej pory jestem totalnie ciekawa, czy miałam słuszne skojarzenie i czy rzeczywiście grywasz.

Obawiam się, że akurat w Neuroshimę nie grałem… :( Inspiracją były bardziej stare Fallouty i Monty Python :P

 

Bardzo mi się to abstrakcyjne, a przy tym fabularnie jak najbardziej sensowne, rozwiązanie spodobało.

Miło mi to czytać :)

 

(i po raz kolejny zajechało czymś, co mógłby powiedzieć gracz Neuroshimy)

Ewidentnie muszę nadrobić zaległości z tytułem :)

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Obawiam się, że akurat w Neuroshimę nie grałem… :( Inspiracją były bardziej stare Fallouty i Monty Python :P

Ach, Fallout też pasuje. :D Ale to z kolei ja nie grałam, stąd nie był moim pierwszym skojarzeniem.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bardzo przyjemny tekst, w moim prywatnym rankingu trzeci z konkursowych.

Prawdę mówiąc trochę zaskoczyłeś mnie tym, w którą stronę poszedł tekst – nie spodziewałem się, że tak szybko sprzątniesz całą ekipę. Na plus bohaterowie, których udało Ci się zarysować w tak krótkim tekście, oraz klimat. Postapo z specyficznym humorem (rzeczywiście trochę w stronę Kapitana Bomby, choć bez takiego charakterystycznego żartu xD) dobrze się tu sprawdza, ładnie grając na świątecznych motywach. Końcówka również – może mogłaby być odrobinę lepiej dopisana (to z granatem i śliwką jakoś mi nie zabrzmiało), ale w ogólnej formie – dobrze pasuje do tego typu opowieści.

Ogólnie więc całkiem solidna i przyjemna historia, może bez czegoś większego, ale imho publikowalna:P

Слава Україні!

Cześć Golodh!

 

Serdecznie dziękuję za miłe słowa, to bardzo motywuje do dalszej pracy twórczej :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Nowa Fantastyka