- Opowiadanie: fanthomas - Świat widziany z okna pędzącego pociągu

Świat widziany z okna pędzącego pociągu

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Świat widziany z okna pędzącego pociągu

 

 

Obserwuję krajobraz za oknem, ale pociąg tak szybko mknie, że nie potrafię na niczym skupić wzroku. Kolejne elementy architektury przemykają mi przed oczami, tworząc jedną rozmazaną plamę niczym na obrazach futurystów. Potrzeba przemieszczania się w zawrotnym tempie sprawia, że nie dostrzegamy wielu rzeczy. Czy dawniej wszystko wyglądało tak samo? Czy spoglądając przez szybę, mogliśmy zobaczyć znacznie więcej?

Odrywam wzrok od barwnej plamy i rozglądam się po przedziale. Wcześniej naprzeciwko mnie siedział staruszek i drzemał, ale już go nie ma. Nawet nie zauważyłem, kiedy wysiadł. Pewnie także przysnąłem. W trakcie tak długiej podróży nic lepszego nie ma do roboty.

Pusto, cicho, słychać jedynie odgłos przemieszczającego się po torach pociągu. Gdyby nie to i wrażenie ruchu za oknem, mógłbym pomyśleć, że…

Nieważne, myśl uleciała. Została daleko w tyle.

Odruchowo łapię się za kieszeń i spostrzegam, że jest prawie pusta. Tylko jakaś stara moneta została w środku. Gdzie mój portfel? A telefon? Na pewno zabrałem wszystko przed wyjściem z domu.

Powoli dociera do mnie, że zostałem okradziony. Raczej nie trzymałem przy sobie za wiele gotówki, ale dokumenty i karty kredytowe… Wszystko przepadło. Złodziej już na pewno jest daleko stąd i śmieje się z mojej nieostrożności. Wysiadł na pierwszej lepszej stacji, gdy spałem. Pewnie obrabował także tamtego staruszka, ale nie mam możliwości już go o nic zapytać.

Wcześniej nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Zawsze byłem czujny, ale ta długa podróż musiała mnie wykończyć. Co normalnie robi się w takiej sytuacji? Powinienem komuś to jak najszybciej zgłosić. Zaginięcie dokumentów i tak dalej, ale wcześniej muszę wysiąść z pociągu. Dokąd ja w ogóle jadę? Jak nazywa się miejscowość, do której zmierzam? To zabawne, ale nie pamiętam.

Widok za oknem nie ułatwia ustalenia lokalizacji. Wydaje mi się, że przejeżdżamy przez jakieś miasteczko, ale wszystko jest takie zamazane. Pociąg musi naprawdę szybko pędzić. Trochę mnie to przeraża.

Nie słychać żadnych komunikatów oznajmiających o zbliżaniu się do kolejnej stacji. Poczekam, aż pojawi się konduktor i zapytam go o…

Przecież nie mam biletu. Kupiłem go i schowałem do portfela, który mi skradziono. Przeszukuję jeszcze raz kieszenie, ale poza monetą nic w nich nie ma. Na podłogę też nie upadł. Podróżuję na gapę, ale to najmniejsze zmartwienie.

Straciłem coś cenniejszego. Pamięć. Nie jestem w stanie ustalić, skąd wyruszyłem, ani dokąd jadę. Może się przebudziłem, kiedy złodziej grzebał mi w kieszeniach, spanikował i mnie uderzył. Na tyle mocno, że zemdlałem. A ten rozmazany krajobraz za oknem? Czy coś się dzieje z moimi oczami? Nie, przedział widzę wyraźnie.

Muszę sobie cokolwiek przypomnieć. To trudne. Wysilam umysł, ale wszystko zatarło się niczym senny majak tuż po przebudzeniu. Brakuje jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Czyjegoś imienia albo nazwy miejscowości. Skąd będę wiedział, na której stacji powinienem wysiąść? Pewnie powinienem już dawno opuścić pociąg. Tylko ten starszy mężczyzna kołacze mi w głowie. Czy on na pewno siedział naprzeciw mnie? A może pamiętam go z innej podróży?

Macam się po głowie, ale nie znajduję żadnej rany, ani guza. Nie czuję też bólu. A więc jednak mnie nie uderzono? Kto tam wie? Musiałbym przejrzeć się w lustrze, ale żadnego nie ma w pobliżu. W szybie odbija się jedynie niewyraźny kształt.

Trzeba wysiąść. Gdziekolwiek. Potem zapytam kogoś o drogę. Niech tylko pociąg stanie, ale on zamiast zwalniać, coraz bardziej przyspiesza. O ile wcześniej dało się rozróżnić kontury budynków, tak teraz wszystko jeszcze mocniej się rozmazało. Trudno, poczekam. W końcu musi się zatrzymać. Nie mam pojęcia, jak bardzo oddaliłem się od stacji docelowej. Gdyby byli tu inni pasażerowie…

Wstaję i przechodzę do kolejnego przedziału. Pusto. Mijam kolejny i jeszcze jeden. Wszędzie to samo. Gdzie się podziali ludzie? Czemu nikogo nie ma?

Im dłużej idę, tym silniejsze odczuwam zniechęcenie. Wydaje mi się, że wcale nie posuwam się do przodu. Wagony wydają się nie mieć końca. Nawet nie wiem, czy poruszam się do przodu, czy do tyłu. I gdzie znajdował się przedział, z którego rozpocząłem wędrówkę? To frustrujące. Wszyscy wysiedli? A ten pociąg… Dokąd on jedzie?

W końcu decyduję się na pewien eksperyment. Kładę na podłodze monetę, którą znalazłem w kieszeni. To będzie mój punkt odniesienia. Jeśli się nie mylę… No właśnie. Co wtedy? Odkładam tę decyzję na później. Posuwam się wolnym krokiem, jakbym chciał jak najdłużej odroczyć nieuchronny wyrok.

Kiedy wchodzę do kolejnego przedziału, moneta leży na podłodze. To absurdalne, uśmiech jednak nie pojawia się na mojej twarzy.

Wpadłem w pułapkę.

Siadam na najbliższym siedzeniu, być może tym samym, na którym się przebudziłem i próbuję zebrać myśli. Rozbiegły się niczym mrówki, którym ktoś zniszczył mrowisko.

Nie jestem w stanie dotrzeć do kabiny maszynisty. Ten pociąg pewnie wcale nie jest tak długi, jak mi się wydaje, a gdzie indziej siedzą pasażerowie i nie mają pojęcia o mojej tragicznej sytuacji. Utknąłem w jednym przedziale, mnożącym się w nieskończoność i tworzącym miliony kopii. Nie potrafię wytłumaczyć tego fenomenu inaczej niż tym, że oszalałem.

Podnoszę monetę i przyglądam się jej. Jest nietypowa. Wygląda jakoś tak… staro? Antycznie. Widnieje na niej czyjaś twarz, ale trudno powiedzieć, czy to ktoś znany. Rysy są niewyraźne, zostały zatarte przez czas. Wpatrywanie się w nią w niczym nie pomoże.

Co mi pozostało? Rozbić szybę i wyskoczyć? Przy tej prędkości to szaleństwo, ale może właśnie w tym tkwi rozwiązanie. Zrobię to i się obudzę. O ile to zwykły koszmar, a mój umysł nie zamknął mnie w pułapce bez wyjścia. W jakimś ostatnim przebłysku świadomości, zanim… No właśnie. Czy umierając, nie giniemy we własnych wspomnieniach? We śnie, który nie ma końca?

Czy ja wciąż żyję? A co, jeśli ktoś mnie zabił, gdy podróżowałem pociągiem i teraz w nim utknąłem? Nie jestem duchem, przecież widzę swoje ciało. Tak mi się przynajmniej wydaje. Niczego nie potrafię sobie przypomnieć. Tylko tamtego drzemiącego staruszka. Kim on, do cholery, był? Dlaczego nie pamiętam żadnych innych osób?

W pewnym momencie dostrzegam pęknięcie w rogu okna. Wcześniej tego nie zauważyłem. Podchodzę bliżej i zaczynam uderzać monetą o szybę. Sam nie wiem do końca, co chcę tym osiągnąć. Naprawdę mam zamiar rozbić szkło i wyskoczyć?

W końcu niewielki fragment szyby wypada z futryny, jednak to mnie nie uspokaja, wręcz przeciwnie. Pomimo tego że wciąż widzę przesuwające się za oknem kształty, w miejscu, gdzie wybiłem dziurę, nie dostrzegam nic. Zupełnie jakby obraz, który do tej pory obserwowałem, stanowił iluzję i był wyświetlany jedynie na szybie, a za nią znajdowała się kompletna ciemność.

Wystawiam palce na zewnątrz przez powstałą szparę. Nie czuję podmuchu powietrza. Pociąg wcale się nie przemieszcza. Stoi w miejscu, choć dookoła mnie wszystko zdaje się poruszać w zawrotnym tempie. Teraz już nawet nie słyszę dudnienia, które uznałem wcześniej za imitację ruchu.

Odwracam twarz od okna. Naprzeciwko mnie siedzi staruszek. Już nie drzemie, choć jego oczy zdają się wpatrywać w pustkę. Wyciąga dłoń w moją stronę, jakby czegoś chciał.

– Zapłać za podróż – słyszę, choć wcale nie otwiera ust. To tylko głos w mojej głowie.

Spoglądam jeszcze raz na monetę, którą wciąż ściskam w ręce. Przez ułamek sekundy zastanawiam się, czy przypadkiem wcześniej nie miałem ich więcej. Być może wtedy też ów osobnik przyszedł po zapłatę. Jeśli i tę oddam, nie zostanie mi już nic. Nie będę miał czym zapłacić. Może to i lepiej i ta szalona podróż w końcu dobiegnie końca.

Kładę monetę na dłoni starca. Ten na moment ożywa i chowa ją do kieszeni. Ruch jest mechaniczny, zupełnie jakby to nie był człowiek.

– Kim jesteś? – pytam, ale w głowie nie słyszę odpowiedzi. Mężczyzna także nie wydaje żadnego odgłosu, za to zaczyna powoli zanikać. Rozwiewa się niczym dym. W końcu znów zostaję sam. Jakby nikogo więcej nie było.

Wkładam rękę do kieszeni. Moneta wciąż się tam znajduje, choć przecież chwilę wcześniej ją oddałem.

A może wcale nie?

Znów wszystko się zapętliło.

Spoglądam na swoje ubranie. Przypomina to, które miał na sobie staruszek.

Schował monetę, ale tak naprawdę tego nie zrobił. Bo to ja. Nikogo więcej tu nie było.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Hej fanthomasie!

 

Bardzo fajny, szybki weirdowy szort, ładnie i zgrabnie napisany, większe błędy nie rzuciły mi się w oczy. W pewnym momencie, myślałem, że skończy się na opłacie za przekroczenie Styksu, ale chyba ostatecznie poszło to w inną stronę. Opowiadanie fajnie budowało i utrzymywało napięcie aż do kulminacyjnego punktu, fajnie zbudowałeś wrażenia bohatera. Domyślam się, że brak wskazania jego imienia jest trochę celowym zabiegiem.

Jedyna moja uwaga, jak na mój gust, zakończenie jest jednak trochę zbyt otwarte ;)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Opowiadanie przerażające, choć pozornie błahe. Bez potworów, demonów i wampirów udało Ci się wprowadzić mnie w nastrój niepokoju i poczucia, że coś jest mocno nie tak. Idealne na “Obłędnię”;)

Całość przypomina mi moje sny, gdzie nikt mnie nie zabija, ale budzę się wystraszona.

Kiedy obudził się w ubraniu staruszka, byłam pewna że ma już dokumenty i portfel.

Lożanka bezprenumeratowa

Tekst nasycony wręcz namacalnym klimatem horroru i tylko żałuję, że nie zdołałam się zorientować, co przytrafiło się bohaterowi.

 

na któ­rej sta­cji po­wi­nie­nem wy­siąść? Pew­nie po­wi­nie­nem już dawno… → Czy to celowe powtórzenie?

 

sza­lo­na po­dróż w końcu do­bie­gnie końca. → Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobry, klimatyczny szort. Trochę brakuje mi mocniejszej puenty na koniec, ale to kwestia gustu. Fakt, ja też do końca nie zoerientowałem się, co się dzieje, ale nie ma tu jakiegoś multum opcji, raczej kilka jasnych teorii, które można przyjąć.

Tak więc dla mnie ciekawy koncert fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

ale nie mam możliwości już go o nic zapytać.

Szyk do przemyślenia, może: “już o nic go zapytać”. Ogólnie sugeruję odchudzenie o jedno-dwa słowa.

Trochę mnie to przeraża.

Zbyt wprost jak dla mnie. Niepokój jasno wynika z sytuacji.

W szybie odbija się jedynie niewyraźny kształt.

Za dużo tego samego, już było kilka razy.

O ile wcześniej dało się rozróżnić kontury budynków, tak teraz wszystko jeszcze mocniej się rozmazało.

J.w.

 

Dobre, subtelnie niepokojące, aż do momentu, gdy przechodzimy do mindfucka, do tego sprawnie napisane. Gdybym się czepiał, to brakuje mi, zamiast kolejnego opisu pejzażu za oknem, jeszcze jednego pomysłu typu moneta albo staruszek.

 

Pozwoliłem sobie nominować, bo uważam, że to ciekawy tekst, który byłby wzbogaceniem antologii. Wywołanie niepokoju ontologicznego zostało bardzo ciekawie oparte na czasie i pamięci, a nie na narkotykach, magii czy światach wirtualnych, co uważam za warte docenienia. Język jest elegancki, schludny, robi z czytelnikiem dokładnie to, co autor sobie zamierzył. Jestem otwarty na krytykę tego pomysłu.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Fajnie żonglujesz znanymi motywami w tym szorcie. Podoba mi się, że wykorzystujesz elementy o bogatej symbolice (chociażby moneta skojarzyła mi się z obolem), ale  nie idziesz w proste i dość wyeksploatowane już rozwiązania. Bałam się, że to będzie kolejny tekst o podróży, która jest etapem przejściowym między życiem a śmiercią – na szczęście nie ;) Szort jest przyjemnie nieoczywisty. 

Zgrabnie napisane. Językowo były jakieś drobne zgrzyty, ale nic dla czego chciałoby mi się przerywać lekturę, żeby wynotować.

It's ok not to.

Tekst wciąga i bardzo ładnie radzie sobie z wywoływaniem niepokoju. Mimo wszystko trochę rozczarował mnie fakt, że tekst nie wyjaśnia nic, a i wskazówek chyba też brak. Nie chodzi mi o wyjaśnienie wszystkiego, ale jakieś częściowe, powiązane ze zwrotem akcji bardzo by mi się podobało.

Cześć, Fanthomasie!

 

Nie patrzyłem na oznaczenie – horror jest faktycznie, może nawet weird. Ciągle zaciekawiasz, bo rozwiązania są zaskakujące, ale też hm… logiczne (?). Pod koniec myślałem, że zakończysz “przepłynięciem” przez Styks, ale poszedłeś dalej i utrzymałeś ten “zburzony” świat. Przyznam jednak, że liczyłem na coś mocniejszego na koniec, ale to może być też po prostu moje skrzywienie.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cóż, nie wiem czy jestem dobrym czytelnik na weirdy:P Historia plastycznie przedstawiona i cały czas utrzymująca ciekawość, acz akurat nie miałem wrażenia, żeby szczególnie niepokojąca. Trochę też żałowałem, że nie rozumiem, co się dokładnie stało. Ale przyjemnie się czytało:)

Слава Україні!

Świętnie to się czyta, dzięki za pożywkę dla umysłu.

“Bo to ja”. To zdanie wydaje mi się zbędne, czytelnik się tego i tak domyśla.

Ogólnie: brawo! Piąteczka! :)

Dzięki wszystkim za przeczytanie i komentarz. :) Maćku fajnie, że tym razem się podobało.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nowa Fantastyka