- Opowiadanie: Baska.Szczepanowska - Neandertalska Szamanka

Neandertalska Szamanka

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Krokus, Użytkownicy IV, Finkla

Oceny

Neandertalska Szamanka

Noc była jasna. Wierz­choł­ki kar­ło­wa­tych brzó­zek, po­ra­sta­ją­cych roz­le­głą wy­ży­nę, zda­wa­ły się do­ty­kać olbrzymiego księ­ży­ca.

Jego wędrówkę wśród gwiazdozbiorów śledziła stara ne­an­der­tal­ka Oyyl, która opa­tu­lo­na skó­ra­mi, sie­dzia­ła przed wej­ściem do ja­ski­ni.

Kobieta miała świa­do­mość, że jasna po­świa­ta uwy­dat­nia ma­lo­wi­dła wy­ko­na­ne czer­wo­ną ochrą na jej po­marsz­czo­nej twa­rzy. Fan­ta­zyj­ne zdo­bie­nia oraz wi­sior­ki ze zwie­rzę­cych kości i piór, opla­ta­ją­ce szyję oraz dło­nie ne­an­der­tal­skiej sza­man­ki, sta­no­wi­ły świa­dec­two wy­so­kiej po­zy­cji Oyyl w kla­nie.

Gdy blask księ­ży­ca do­tar­ł do po­dłuż­ne­go kop­czy­ka, skry­te­go dotąd w skal­nym cie­niu, ne­an­der­tal­ka się oży­wi­ła. Wsta­ła i po­de­szła do ka­mien­ne­go wznie­sie­nia, które przy­ozdo­bio­ne kwia­ta­mi i ga­łąz­ka­mi krze­wów, zda­wa­ło się ja­śnieć wła­snym bla­skiem. Uklę­kła przy kopczyku i mru­cząc elegijną pieśń, za­czę­ła go roz­grze­by­wać.

Ostre kra­wę­dzie okru­chów skal­nych ra­ni­ły dło­nie, krew ka­pa­ła na ka­mie­nie i spły­wa­jąc mię­dzy nimi, prze­sią­ka­ła w głąb grobu.

Oyyl czuła, że nad­szedł czas na ry­tu­ał, który spra­wi, iż wkrót­ce do­łą­czy do zmar­łe­go Łowcy.

 

*

 

Kil­ka­dzie­siąt zim wcze­śniej.

 

Blask księżycowej pełni spo­wi­ja­ł wa­pien­ne ostań­ce roz­sia­ne na wy­ży­nie. I choć wierz­choł­ki drzew rów­nież okry­wała jasna poświata, pod­szyt leśny wciąż tonął w ciem­no­ściach.

Pod jedną z ta­kich skał młoda ne­an­der­tal­ka Oyyl po­sta­no­wi­ła roz­pa­lić ogni­sko, które miało od­stra­szać dzi­kie zwie­rzę­ta oraz po­zwo­lić jej się ogrzać.

Suche ko­na­ry szyb­ko za­ję­ły się pło­mie­nia­mi. Dziew­czy­na, de­lek­tu­jąc się cie­płem bi­ją­cym od ognia, roz­my­śla­ła o dzi­siej­szym po­lo­wa­niu. Nie zwa­ża­jąc na męż­czyzn z klanu, sa­mo­dziel­nie szła tro­pem ran­ne­go wilka, który zdo­łał się wy­swo­bo­dzić z wny­ków. Krwa­we ślady po­zo­sta­wio­ne przez ucie­ka­ją­ce zwie­rzę były wy­raź­ne, jed­nak nie zdo­ła­ła go do­go­nić. Po­sta­no­wi­ła więc o świ­cie wzno­wić po­ścig. Stwier­dzi­ła, że wilk też bę­dzie mu­siał się gdzieś schro­nić, żeby od­po­cząć.

Ne­an­der­tal­ka, lu­stru­jąc oto­cze­nie nie­wiel­kiej po­la­ny, ło­wi­ła nocne od­gło­sy do­bie­ga­ją­ce z głę­bin skar­ło­wa­cia­łe­go lasu. Skrzy­pie­nie ko­na­rów mie­sza­ło się z od­prę­ża­ją­cą wonią ściół­ki. Wkrót­ce, uko­jo­na nocną sym­fo­nią dźwię­ków i za­pa­chów, Oyyl za­snę­ła.

Gdy ogni­sko nieco przy­ga­sło, mię­dzy krze­wa­mi za­mi­gały dwa ogni­ki. Krza­ki po­ra­sta­ją­ce skraj po­lan­ki za­sze­le­ści­ły i roz­chy­li­ły się, a spo­mię­dzy nich bez­gło­śnie wy­chy­nął łeb wilka.

Zwie­rzę przy­glą­da­ło się przez chwi­lę śpią­cej dziew­czy­nie.

Ne­an­der­tal­ka po­ru­szy­ła się i dys­kret­nie wzmoc­ni­ła chwyt na kiju trzy­ma­nym w ręku. Drze­wce drgnęło, a umocowane na jego końcu krze­mien­ne ostrze wy­su­nę­ło się z cie­nia i za­czę­ło mi­go­tać w bla­sku do­ga­sa­ją­ce­go ognia.

Wilk tym­cza­sem, lekko ku­le­jąc, po­wo­li wszedł na po­la­nę. Skra­dał się, stop­nio­wo jed­nak przy­spie­szając kroku.

Gdy od ne­an­der­tal­ki dzie­li­ło go kilka susów, Oyyl ze­rwa­ła się gwał­tow­nie. Ledwo jed­nak zdą­ży­ła prze­sko­czyć ogni­sko, nie­ocze­ki­wa­nie z brze­gu po­la­ny wy­biegł obcy męż­czy­zna i wpadł mię­dzy nią a wilka.

Zwie­rzę gwał­tow­nie wy­ha­mo­wa­ło i dało susa w bok.

Przy­bysz ruszył za nim.

Za­sko­czo­na Oyyl za­trzy­ma­ła się w pół kroku. Po kilku se­kun­dach otrzą­snę­ła się jednak i dołączyła do pościgu.

Po­lowanie się prze­dłu­ża­ło. Zwie­rzę ucie­ka­ło, męż­czy­zna je gonił, a Oyyl pę­dząc za nimi, mio­ta­ła, czym po­pa­dło, od ka­mie­ni po­cząw­szy, po naj­bar­dziej wy­szu­ka­ne prze­kleń­stwa, jakie tylko zdo­ła­ła wy­my­ślić.

Zapędzili rannego drapieżnika w pu­łap­kę. Oto­czo­ny z trzech stron ska­ła­mi wilk zjeżył sierść, szykując się do ataku. Męż­czy­zna po­chwy­cił łuk i naciągnął cięciwę. Czekał na najdogodniejszy moment do strzału.

Oyyl nad­bie­gła w chwi­li wil­czej szar­ży, co zde­kon­cen­tro­wa­ło przy­by­sza, który chy­bił. Zwie­rzę do­sko­czy­ło i wbiło kły w jego udo. Oyyl bły­ska­wicz­nie wy­ko­rzy­sta­ła po­wsta­łe za­mie­sza­nie i zatopiła grot w piersi wilka.

Przy­bysz i zwie­rzę równocześnie grzmotnęli na zie­mię, a wzburzona Oyyl ryknęła:

– Od­da­waj moją zdobycz, ty opry­chu!

Obcy nie­wie­le ro­zu­miał z ję­zy­ka ne­an­der­tal­ki, jed­nak in­stynkt sa­mo­za­cho­waw­czy na­ka­zał mu mil­czeć, zwłasz­cza że krzy­czą­ca trzy­ma­ła w ręku broń. Odpychając się dłoń­mi i zdro­wą nogą, od­dalił się więc od wilka i dziew­czy­ny, aż ple­ca­mi przy­lgnął do naj­bliż­szej skały.

Oyyl tymczasem, zer­ka­jąc po­dejrz­li­wym wzro­kiem na przy­by­sza, przy­stą­pi­ła do wstęp­nej ob­rób­ki tru­chła. Gdy skończyła, przyj­rza­ła się ran­ne­mu dokładniej i wez­bra­ła w niej li­tość.

Zo­sta­wię dzia­da, to go zeżre byle ga­dzi­na. – Po­my­śla­ła i uklęk­nąw­szy obok czło­wie­ka, owi­nę­ła mu ranę li­ść­mi i ob­wią­za­ła ka­wał­kiem skóry. Na­stęp­nie po­le­ci­ła:

– Wstawaj, nim ze strachu zrobisz pod siebie! – I po­chwy­ci­ła go za skó­rza­ne odzie­nie, co w za­ło­że­niu miało mu pomóc zro­zu­mieć prze­kaz. – Idziesz ze mną. – Dodała zdecydowanie i pociągnęła go za sobą.

 

Łuna za­cho­dzą­ce­go słoń­ca ustę­po­wa­ła miej­sca noc­ne­mu mro­ko­wi, gdy Oyyl po­wró­ci­ła do obozu. Szła, nio­sąc prze­rzu­co­ne przez ramię tru­chło, jed­no­cze­śnie pod­trzy­mu­jąc ku­le­ją­ce­go męż­czy­znę.

Przy­bysz był wy­czer­pa­ny drogą, bólem, i nie­koń­czą­cymi się pre­ten­sjami ne­an­der­tal­ki, która nie­mal przez cały czas krzy­cza­ła na niego, że chciał jej ukraść zdo­bycz. Czło­wiek, nie do końca ro­zu­mie­jąc, o co cho­dzi roz­gnie­wa­nej ko­bie­cie, na wszel­ki wy­pa­dek po­sta­no­wił nie wda­wać się z nią w żadne dyskusje.

Ko­lej­ne dni w osa­dzie wniosły nowy temat do obrad, czy Łowca, jak za­czę­to na­zy­wać przy­by­sza, bę­dzie mógł po­zo­stać, czy po wy­go­je­niu ran zo­sta­nie wy­pę­dzo­ny.

– Ja szyb­ciej stoję, niż ten Łowca biega – ar­gu­men­to­wa­ła Oyyl. – Po cóż nam ktoś taki?

– To po co go przy­pro­wa­dzi­łaś?

– Umie mio­tać krót­kie dzidy. Na­uczy nas – oce­ni­ła, ale zaraz do­da­ła: – Potem niech idzie tam, gdzie ma­mu­ty srają.

 

I tak przybysz zo­stał na chwi­lę.

Chwi­lę, w któ­rej Oyyl uro­dzi­ła mu córkę, w któ­rej uczył małą cho­dzić, a potem i strze­lać z łuku do za­ję­cy i nie­chcia­nych, na­tręt­nych za­lot­ni­ków. Chwi­lę, która trwa­ła aż do śmier­tel­nej walki z niedź­wie­dziem, gdy chy­bił, rzu­ca­jąc weń oszcze­pem.  

Wraz ze śmier­cią Łowcy dla Oyyl cały sens życia skur­czył się do iskry wy­la­tu­ją­cej z ognia. Tylko obec­ność córki, która przy­po­mi­na­ła jej uko­cha­ne­go czło­wie­ka, trzy­ma­ła ją wśród ży­wych.

 

*

 

Blondwłosa dziew­czy­na ob­ser­wo­wa­ła, jak matka roz­grze­bu­je grób ojca. Sza­man­ka, do­tarł­szy do jego szcząt­ków, za­częła je tulić i ca­ło­wać. Łzy Oyyl mie­sza­ły się z krwią ska­pu­ją­cą z po­ra­nio­nych dłoni i bru­dzi­ły roz­pa­da­ją­ce się kości męż­czy­zny. Ne­an­der­tal­ka gła­dzi­ła szcząt­ki, po czym po­chwy­ci­ła czasz­kę.

Wpa­try­wa­ła się w nią przez dłuż­szą chwi­lę, aż w końcu za­czę­ło jej się zda­wać, że Łowca uchy­lił po­wie­ki, spod których zionęły gałki cał­ko­wi­cie wy­peł­nio­ne smo­li­stą czer­nią. Na­tych­miast za­to­nę­ła w ich głębi i uśmie­cha­jąc się, wy­da­ła ostat­nie tchnie­nie.

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Z technicznych – sugestie do przemyślenia:

Wstała i podeszła do kamiennego wniesienia, które przyozdobione kwiatami i gałązkami krzewów, zdawało się jaśnieć własnym blaskiem. – literówka

 

Wstała i podeszła do kamiennego wniesienia, które przyozdobione kwiatami i gałązkami krzewów, zdawało się jaśnieć własnym blaskiem. Uklękła przy nim i mrucząc elegijną pieśń, zaczęła go rozgrzebywać. – nie bardzo rozumiem drugie zdanie – CO rozgrzebywała? – do czego odnosi się wyraz „go”?

 

W necie czytam:

oboje, obydwoje «liczebnik zbiorowy odpowiadający liczebnikowi obaj, używany wyłącznie w odniesieniu do osób różnej płci i do dzieci» , a zatem wydaje mi się, że tutaj go użyć nie można:

Zwierzę uciekało, mężczyzna je gonił, a Oyyl pędząc za obojgiem, miotała, czym popadło, od kamieni począwszy, po najbardziej wyszukane przekleństwa, jakie tylko zdołała wymyślić.

 

Bardzo ładna opowieść o miłości kobiety neandertalskiej do przedstawiciela homo sapiens, której to miłości nie przerwała nawet śmierć. Zaczynamy poznawać rodziców słynnej bohaterki serii Twoich opowiadań i już rozumiemy, skąd u niej tak nietypowe zachowania i szybki proces nauki – ma w żyłach również krew człowieka rozumnego! ;)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Hej 

Spoko opowiadanie, zastanawia mnie cięty język bohaterki, jednak to taki detal. Co tu dużo pisać :) ciekawa historia z równie ciekawą końcówką. 

 

Pozdrawiam 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej :)

 

Początek opowiadania mnie zainteresował, opis polowania i historia miłosna również. Nie przypadło mi do gustu zachowanie bohaterki (może przez język?), ale to tylko moje spostrzeżenie.

Oyyl – od razu mi się spodobało :D Miły dla oka zapis, a i brzmienie imienia przyjemne w odczuciu ;)

 

Pozdrawiam :)

tegarsini pu taheerni tvaernnat

wink

Zostawię dziada, to go zeżre byle gadzina.

 

To nie brzmi jak język homo sapiens neanderthalensis…raczej jak pospolity blokerski…heh

 – Dwoje myśliwych na jednego kulawego wilka to trochę przesada…?

 

Zobaczyła gałki całkowicie wypełnione smolistą czernią

 Nie gałki – oczodoły. Po tylu latach gałki oczne dawno zamieniły się w proch lub zżarły

je robaczki…

 

Ale reszta O.K.

dum spiro spero

Bardjaskier, Oyyl ma cięty język, bo i pewnie jej charakterek nie należy do najlżejszych ;p Tak myślę ;) Pozdrowionka i dziękuję za komentarz :)

Ermirie, Dziękuję za garść uwag :) Tak to już bywa z tym neandertalskim gadaniem ;) Pozdrawiam,

Fascynator, To prawda z tym wilkiem, sama Oyyl też była zła, że Łowca chciał jej zakosić zdobycz xd Ad jej języka – cóż, widać miała to w charakterze :p Co do oczodołów – niestety, nie mogę się zgodzić, bo wyraźnie napisano, że jej się "zdawało" iż widzi "gałki". Gdyby nie to, oczywiście byłaby racja z tą uwagą ;) Pozdrowionka i dziękuję za komentarz :)

bruce, Jak tylko dopadnę jakiś komputer natychmiast naniosę poprawki, za łapankę oczywiście bardzo dziękuję :) Przyznam, że pisząc pierwsze opowiadanie o neandertalce nie sądziłam, że pociągnę dłuższą serię. Z drugiej strony, im więcej czytam na temat naszych wymarłych braci, tym bardziej wciąga mnie ich historia. Teraz, spacerując po swoim podwórku zastanawiam się, czy czasem nie biegał tędy kiedyś jakiś neandertalczyk ;)) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz :) PS. Cieszę się, że rozszyfrowałaś, czyja to rodzina. Byłam ciekawa, czy będzie to choć troszkę widoczne :)

Basiu, nie dość, że Ciebie wciągnęła ta seria, ale i Ty nader skutecznie wciągasz w nią nas. ;)) Neandertalka ma na Portalu swoje grono wiernych fanów i kto wie, czy nie okaże się najpopularniejszą postacią. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Po cichu podejrzewam, że masz gotową powieść, którą sprytnie oferujesz nam w odcinkach;)

Kolejne odsłona opowieści z Pustyni Błędowskiej robi wrażenie, a autorka wykazuje się dużą wiedzą merytoryczną. Mi się.

Lożanka bezprenumeratowa

Baska.Szczepanowska

 

smiley Aj, aj, aj… Wyraźnie to napisano: zdawało jej się, że uchylił powieki… 

Natomiast gałki zobaczyła – a to nie jest tryb przypuszczający…

Też pozdrawiam.

 

Edit

Ad jej języka – cóż, widać miała to w charakterze :p

To mnie nie przekonuje. Neandertalka operująca – lekką ręką – dwieście tysięcy lat temu

dzisiejszym blokerskim, to musiałaby być krzyżówka z kosmitą…heh

Nadal szczypie w oczy i gryzie rozum…

dum spiro spero

bruce,

dziękuję za tak sympatyczną opinię o Yny ;) Pozdrawiam :))

 

Ambush,

 

“…że masz gotową powieść” – napisać powieść, to dla mnie taki wyższy level wtajemniczenia w arkana pisarskie ;) Póki co, ćwiczę się na krótszych dystansach xd

 

 

Fascynator,

Aj, aj, aj… zobaczyła… – ok, to już teraz tego nie widzi ;p podretuszowałam zapis, żeby nie było wątpliwości xd 

 

“…dzisiejszym blokerskim, to musiałaby być krzyżówka z kosmitą…heh

Nadal szczypie w oczy i gryzie rozum… – zdaję sobie sprawę z pewnego przekoloryzowania dialogów, ale… ale w literaturze naukowej również koloryzowano prymitywizm neandertalczyków w porównaniu do żyjących ówcześnie homo ss. Obecnie coraz więcej wniosków z badań nowych stanowisk (np. https://www.polskieradio.pl/23/266/artykul/910037,neandertalczycy-mogli-wynalezc-narzedzia-ktorych-uzywamy-do-dzis )  zdaje się skłaniać ku temu, że to oni nas, a nie my ich uczyliśmy produkcji pewnych narzędzi. Technologia ich wytwarzania była na tyle rozwinięta i powszechna wśród neandertalskiej społeczności, że tworzyli pracownie krzemieniarskie (jak np. ta w Pietraszynie https://archeologia.com.pl/odkryto-najwieksza-neandertalska-pracownie-krzemieniarska-po/ Ponadto znajdujemy miejsca pochówków otoczone kwiatami, ozdobami, darami, co może świadczyć o wysoko rozwiniętej świadomości własnego istnienia i tożsamości, religijności, a co za tym idzie i myślenia abstrakcyjnego (w tym np. co się dzieje z nami po śmierci itd.). Na tej podstawie pozwoliłam sobie nadać dialogom pewnej wyrazistości i współczesne brzmienie – wybiegające zapewne nieco poza ramy ówczesnej mowy neandertalskiej. I nie jestem tu jakimś prekursorem – ostatnio natknęłam się na grafikę obrazującą neandertalczyka ubranego w garnitur, posadzonego za biurkiem, jako przykład, jak mało jest miedzy nami różnic w wyglądzie. Cóż… ;))

Niemniej bardzo Ci dziękuję za uwagi, którymi się podzieliłeś :)

Pozdrawiam,

heart

Pecunia non olet

Cześć, Baśko!

 

Kolejny neandertalski tytuł – musiałem w końcu zajrzeć.

Czy neandertalczycy używali wnyków? To całkiem serio pytanie, bo nie wiem, a zastanowiło mnie to podczas lektury.

– Powstań, nim stolec mimowolnie opuści twoje ciało!

hue? XD

Cóż, bohaterka używa osobliwych zwrotów.

Obcy rozumiem, że był z gatunku homo sapiens? Czy po prostu z innego plemienia?

Całkiem spoko opis walki z wilkiem, choć po cichu liczyłem, że jednak wilk przeżyje, w końcu jest z psowatych i teraz wiesz… trzeba mieć swoje zasady. Udzielam Ci zatem krokusowego upomnienia za zabicie psa w opowiadaniu. Fe! Nie ładnie! (i taktycznie nieostrożne – w końcu organizatorem konkursu jest… Wilk).

Napisane fajnie, choć fantastyka bardzo subtelna.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

@Krokus:

Czy neandertalczycy używali wnyków? To całkiem serio pytanie, bo nie wiem, a zastanowiło mnie to podczas lektury.

Powszechnie (obecnie) wśród naukowców uważa się, że tak:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7374475/

https://www.reuters.com/article/us-science-neanderthals-idUKKCN21R3FA

chociaż nie ma dowodów bezspornych.

Całkiem spoko opis walki z wilkiem, choć po cichu liczyłem, że jednak wilk przeżyje, w końcu jest z psowatych i teraz wiesz… trzeba mieć swoje zasady.

Tu są dowody na to, że ludzie obu gatunków wilki zjadali. A obecnie już wiadomo, że pies to wilk, ale jeszcze nie odwrotnie :-)

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Krokus,

 

– Powstań, nim stolec mimowolnie opuści twoje ciało!

hue? XD

Cóż, bohaterka używa osobliwych zwrotów.  – tak, wiem, pod tym względem jest okropna XD  ;)))))))))

 

Obcy rozumiem, że był z gatunku homo sapiens? Czy po prostu z innego plemienia? – tak, chodzi o spotkanie z homo sapiens sapiens. Tu się właśnie odrobinę obawiałam, czy zestawienie “mężczyzna” i “człowiek” – będzie wystarczające :/ Mam jeszcze ociupinkę wyrazów do limitu, więc przemyślę, czy aby nie dodać jeszcze jakiegoś zdania o jego np. wyglądzie, które byłoby bardziej naprowadzające. Zobaczę… 

 

Wnyki omówił już bardzo merytorycznie i wyczerpująco Radek – za co bardzo dziękuję :)) 

 

Napisane fajnie, choć fantastyka bardzo subtelna. – dlatego oznaczyłam jako fantasy ;p bo z grubsza uznałam, że neandertalska szamanka to taka a’la elfowa wróżka, tylko żyjąca w plejstoceńskim świecie xd

Taaak, wiem, trochę naginam czasoprzestrzeń tą teorią xd

 

Pozdrowionka i bardzo dziękuję za komentarz :)

 

 

Krokus,

 

I najważniejsze: 

 

Udzielam Ci zatem krokusowego upomnienia za zabicie psa w opowiadaniu. Fe! Nie ładnie! (i taktycznie nieostrożne – w końcu organizatorem konkursu jest… Wilk).

 

Wybacz, to się więcej nie powtórzy xd

 

PS. Ale, że Wilk organizatorem – nie skojarzyłam xd biedny… ;)) W jednej w pierwotnych wersji opowiadania mieli go obedrzeć ze skóry i zjeść. Limit znaków mnie powstrzymał xd i chyba dobrze XD

 

Ostre krawędzie okruchów skalnych raniły dłonie szamanki. Jej krew kapała na kamienie i spływając między nimi, przesiąkała w głąb grobu.

Usunąłbym dookreślenia podmiotu, bo jest tylko jeden i są zupełnie niepotrzebne.

 

Kilkadziesiąt zim wcześniej.

Skoro masz tutaj taki podtytuł, to albo zastąp nim asteryks powyżej, albo wyśrodkuj go i wytłuszcz, będzie czytelniej.

 

Lunarna poświata spowijała wapienne ostańce rozsiane na wyżynie.

Serio? :) Nijak to słowo nie pasuje do opowiadanej historii, jest z innej bajki, na pewno nie z tej.

 

Drzewiec drgnął, co sprawiło, że umocowane na jego końcu krzemienne ostrze wysunęło się z cienia i zaczęło migotać w blasku dogasającego ognia.

Drzewce drgnęło, no chyba, że ten kijaszek to jakiś Ent, Groot albo inny ludoręb.

 

Oyyl nadbiegła w chwili wilczej szarży, co zdekoncentrowało przybysza i chybił.

Raczej: który chybił.

 

Zwierzę doskoczyło do mężczyzny i wbiło kły w jego udo, na co Oyyl błyskawicznie wykorzystała powstałe zamieszanie i wbiła swój grot w pierś wilka.

Grot swojej włóczni.

 

Z piersi martwego drapieżnika wypływała strumieniami krew, a po wykrzywionej z bólu twarzy przybysza ściekał strumieniami pot.

Brzydko brzmi to powtórzenie.

 

– Powstań, nim stolec mimowolnie opuści twoje ciało! – I pochwyciła go za skórzane odzienie, co w założeniu miało mu pomóc zrozumieć przekaz.

xDxD Co to za zaklęcie? Expecto defekacius, czy jak? Nie, a tak serio, to brzmi to tak kuriozalnie, że jest śmieszne. Jeśli śmieszność jest zamierzona to OK, w innym razie… No, raczej nie powinno tak brzmieć. Rozśmieszyłaś mnie, i to w dodatku bardzo mocno, choć nie na tyle mocno, żeby stolec ze śmiechu opuścił moje ciało ;) Bez urazy, Basiu, mam nadzieję, że nie weźmiesz moich głupich przytyków do siebie :)

 

Blond włosa dziewczyna obserwowała, jak matka rozgrzebuje grób ojca

Razem.

 

Opowiadanie jest w miarę OK, ale jakoś nie wciągnęło mnie specjalnie mocno. Opowiedziana historia jest prosta i byłaby dobrym wstępem do ukazania Oyyl w czymś dłuższym, jednak w formie szorta broni się jako tako. Warsztatowo masz trochę rzeczy do doszlifowania, ale to co nam zaprezentowałaś wygląda obiecująco po kątem umiejętności budowania historii. Walka z wilkiem nieco przeciągnięta, ale nie nudna – a to również dobrze wróży, bo zbudowanie dynamiki w tekście nie jest łatwe. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam serdecznie :)

 

Q

 

Known some call is air am

Historia jest ciekawa, sposób jej przedstawienia średnio mnie kupił. Bardzo dużo relacjonujesz, oprócz tego od czasu do czasu wrzucasz słownictwo, które zdaje się nie pasować do historii, styl wymaga wygładzenia (np. często wrzucasz wtrącenie w środek zdania pomiędzy podmiot a orzeczenie, które zaburza płynność czytania – w niektórych sytuacjach warto dopowiedzenie wrzucić na początek lub koniec zdania).

Przykład, na co warto zwracać uwagę od strony stylu:

 

W końcu ranny drapieżnik został zapędzony w pułapkę. Otoczony z trzech stron skałami, zdecydował zaatakować. Zapomniał o rannej łapie i ze zjeżoną sierścią na karku, szykował się do skoku. Mężczyzna tymczasem pochwycił łuk, wyciągnął strzałę z kołczanu i naciągnąwszy cięciwę, czekał na najdogodniejszy moment do strzału.

 

– strona bierna, przedstawianie czynności za pomocą dwóch czasowników, słowa określające czas i kolejność, wymienianie wszystkich następujących po sobie czynności – to wszystko spowalania akcję, gubisz w ten sposób i dynamikę, i napięcie.

 

Ten fragment mógłby brzmieć np. tak:

Zapędzili rannego drapieżnika w pułapkę. Otoczony z trzech stron skałami wilk zjeżył sierść, szykując się do ataku/skoku. Mężczyzna pochwycił łuk i naciągnął cięciwę. Czekał na najdogodniejszy moment do strzału.

 

Wykorzystuj przy pisaniu to, co czytelnik już wie (np. wstawka o tym, że wilk zapomniał o rannej łapie jest niepotrzebna – czytelnik wie, że zwierzę było ranne; szczególnie, że to nawet nie jest zapominanie – zwierzę po prostu walczy o życie mimo bólu). To, że drapieżnik “zdecydował” się zaatakować jest oczywiste z przebiegu wydarzeń.

W końcu, tymczasem – te słowa najczęściej nic nie wnoszą.

 

 

– Powstań, nim stolec mimowolnie opuści twoje ciało! – I pochwyciła go za skórzane odzienie, co w założeniu miało mu pomóc zrozumieć przekaz.

YYY… O co chodzi w tej scenie?

 

 

It's ok not to.

Interesujące, ale myślałem, że to będzie ciąg dalszy losów neandertalki z poprzednich Twoich opowiadań.

Outta Sewer,

Dziękuję za podpowiedzi – naniosę uwagi jak tylko dopadnę coś z większym monitorem niż tel ;)

 

xDxD Co to za zaklęcie? Expecto defekacius, czy jak? – ad zaklęcia, ze strachu można robić różne rzeczy, np. pod siebie ;p Myślę, że neandertalka tak sobie to właśnie zinterpretowała ;))

 

Pozdrawiam i dziękuję za uwagi :)

 

dogsdumpling,

 

styl wymaga wygładzenia (np. często wrzucasz wtrącenie w środek zdania pomiędzy podmiot a orzeczenie, które zaburza płynność czytania – w niektórych sytuacjach warto dopowiedzenie wrzucić na początek lub koniec zdania). – tego mi było potrzeba ;) bardzo dziękuję, zwrócę uwagę.

 

– strona bierna, przedstawianie czynności za pomocą dwóch czasowników, słowa określające czas i kolejność, wymienianie wszystkich następujących po sobie czynności – to wszystko spowalania akcję, gubisz w ten sposób i dynamikę, i napięcie. – to również uwaga na wagę złota. Od dawna próbuję dopracować dynamizm w opowiadaniach i miałam wrażenie, że to syzyfowa praca, bo efekty wychodziły “takie se” xd Bardzo dziękuję za pokazanie mechanizmu, w końcu załapałam w czym tkwi sedno :)

 

Wszystkie uwagi naniosę, jak tylko dopadnę sprzęt w ekranem większym niż telefoniczny ;))

Pozdrawiam bardzo serdecznie i jeszcze raz dziękuję :)

dogsdumpling,

Powstań, nim stolec mimowolnie opuści twoje ciało! – I pochwyciła go za skórzane odzienie, co w założeniu miało mu pomóc zrozumieć przekaz.  

YYY… O co chodzi w tej scenie?

Jesteś już którąś osobą zwracającą uwagę na ten konkretny fragment. W założeniu chodziło o to, że Łowca (w jakimś stopniu) obawiał się neandertalki, co ona skwitowała z ironią. Wiadomo, ze strachu można np. “narobić pod siebie”.

No, cóż… nie przedstawiłam tego chyba jednak w sposób wystarczająco widoczny ;)

 

 

Koala75,

To opis rodziców Yny, taki wkręt poza głównym nurtem ;)  Yny pewnie jeszcze się pojawi :)

Pozdrawiam i dzięki :)

Taki romans w wersji neandertalskiej? OK, chociaż niczego mi nie urwał.

Tak, to zdanie ze stolcem dziwacznie wygląda.

Trochę mało fantastyki (właściwie to wszystko mogło się zdarzyć), ale niech Ci będzie. Przez wzgląd na szamankę.

Babska logika rządzi!

Można w tym tekście wyczuć ciekawy klimat. Malownicze opisy pozwalają się uspokoić i odpłynąć w czasy pozbawione technologii i nadmiaru kultury (w sensie technicznym, nie moralnym). Dałoby się napisać dłuższą formę, która wymagałaby dobrego researchu oraz zawarcia sprytnych rozwiązań fabularnych. Trudno zaciekawić czytelnika takimi realiami jak w opowiadaniu, ale da się to zrobić zaciekawiając inteligencja bohaterów, umiejętnością improwizacji w trudnych sytuacjach i tak dalej.

 

Drzewiec drgnął, co sprawiło, że umocowane na jego końcu krzemienne ostrze wysunęło się z cienia i zaczęło migotać w blasku dogasającego ognia.

Tego typu fragmenty dodają uroku całości. Lubię detale. Można je udoskonalić, dodać więcej gracji z czasem, ale na pewno nie likwidować ;)

 

 

Dwa momenty wpadły mi w oko:

Noc była jasna. Wierzchołki karłowatych brzózek, porastających rozległą wyżynę, zdawały się dotykać tarczy ogromnego księżyca w pełni.

Tutaj nam się rozwidla niebezpiecznie znaczenie zdania. Chodziło co o dotykanie księżyca, który był w pełni. Jednak technicznie równie dobrze, można to odczytać że dotyk odbył się w pełni (z pewnym przestawionym szykiem). Niezamierzona dwuznaczność, która może rozśmieszyć lub wybić (a dopiero zaczynamy lekturę).

 

Stara neandertalka Oyyl, opatulona skórami, siedziała przed wejściem do jaskini i śledziła jego wędrówkę wśród gwiazdozbiorów.

Czyją wędrówkę śledziła? Księżyc pojawił się wcześniej, ale tutaj bliżej mamy wejście. Podejrzewam, że bohaterka nie śledziła wędrówki wejścia. Poza tym pisałaś o tarczy księżyca, a nie o samym księżycu. Napisanie o śledzeniu “jego wędrówki” jest trochę nieprecyzyjne. To są naprawdę niuanse, które widać przy dokładnym czytaniu. Pewnie niektórym czytelnikom coś zgrzytnie, ale nie będą wiedzieli w czym rzecz.

 

 

Finkla,

 

Taki romans w wersji neandertalskiej? OK, chociaż niczego mi nie urwał.

 

Z jednej strony rzekłabym “szkoda”, że “niczego nie urwał”, ale gdyby tak dosłownie potraktować, to może i dobrze xd A poważnie, dziękuję za komentarz – coś tam skorygowałam, mam nadzieję, że wyjdzie na dobre czytelnikom :) Pozdrawiam :)

 

Vacter,

Dwa momenty wpadły mi w oko:…

Tak, tak, betującym też ;)

Już tak korygowałam ten fragment, że kolejne korekta może w końcu przyniesie pozytywną przemianę (lub choćby mniej opłakany skutek :p ))

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

Zaciekawiło mnie, ale jakoś nie porwało. Choć technicznie nie najgorzej, więc czytało się płynnie :)

Spodziewaj się niespodziewanego

NaNa,

Dziękuję za komentarz, pozdrawiam

Czytam przez pryzmat znanej mi osoby, charakteru nie da się zatrzeć, pomimo zmiany otoczenia postaci i świata. Charakterna pozostanie, wywołuje ta kłótliwa tendencja jak zwykle odwrotnie niż zamierzony efekt uśmiechu. Interesujący mam wgląd w ten obszar jeszcze mi nie znany. Miło, że jest coś bliskiego i jednocześnie nowego od Ciebie. ????

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Szudracz,

Dzięki i tutaj :) Cieszy mnie, że pamiętasz jeszcze “tamtą bohaterkę” ;))

Pozdrowionka,

 

Anet,

Dziękuję :) i pozdrawiam,

Czołem Baska!

 

Przyjemna lektura i bardzo fajne opowiadanie, chociaż przeszkadzały mi powtórzenia, zaczynające się już we wstępie.

Nie chcę, żebyś odebrała to jako wskazanie błędu (bo nie uważam że to błąd), ale dla mnie Twoja wizja świata paleolitycznych ludzi rozmija się z moim własnym wyobrażeniem. Zawsze sądziłem, że ten świat musiał być przesiąknięty sacrum i że było ono wszechobecne w życiu ludzi oraz ich obcowaniu z otoczeniem. U Ciebie w zasadzie wszystko rozgrywa się w strefie profanum. Niemniej, to jest tylko moje wyobrażenie i opinia :)

Jego wędrówkę wśród gwiazdozbiorów śledziła stara neandertalka Oyyl, która opatulona skórami, siedziała przed wejściem do jaskini.

Kobieta miała świadomość, że jasna poświata uwydatnia malowidła wykonane czerwoną ochrą na jej pomarszczonej twarzy. Fantazyjne zdobienia oraz wisiorki ze zwierzęcych kości i piór, oplatające szyję oraz dłonie neandertalskiej szamanki, stanowiły świadectwo wysokiej pozycji Oyyl w klanie.

 

Zapędzili rannego drapieżnika w pułapkę. Otoczony z trzech stron skałami wilk zjeżył sierść, szykując się do ataku. Mężczyzna pochwycił łuk i naciągnął cięciwę. Czekał na najdogodniejszy moment do strzału.

Oyyl nadbiegła w chwili wilczej szarży, co zdekoncentrowało przybysza, który chybił. Zwierzę doskoczyło i wbiło kły w jego udo. Oyyl błyskawicznie wykorzystała powstałe zamieszanie i zatopiła grot w piersi wilka.

Oyyl nadbiegła w chwili wilczej szarży, co zdekoncentrowało przybysza, który chybił. Zwierzę doskoczyło i wbiło kły w jego udo. Oyyl błyskawicznie wykorzystała powstałe zamieszanie i zatopiła grot w piersi wilka.

Przybysz i zwierzę równocześnie grzmotnęli na ziemię, a wzburzona Oyyl ryknęła:

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

BosmanMat

Bardzo mi miło, że zechciałeś zawitać pod tekst i go skomentować. Dziękuję za zwrócenie uwagi na powtórzenia. To ważna informacja. Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka