- Opowiadanie: HollyHell91 - Samotność dawkowana w izotopach

Samotność dawkowana w izotopach

Ostrzeżenie dla wrażliwszych czytelników: szort zawiera sceny przemocy wobec zwierząt.

Serdecznie dziękuję betującym: aTucholka2 i Nikaszko.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Samotność dawkowana w izotopach

 

Od jakiegoś czasu jest bardzo cicho. Dawno nie słyszałem szurania butów, stukania naczyniami o stół, śmiechu, czy nawet płaczu.

Nie mogę się przyzwyczaić. By przełamać ciszę, krzyczę. I wtedy nikt nawet nie każe mi zamilknąć, co jest jeszcze bardziej niepokojące. 

Można zwariować, siedząc tylko w domu i czekając na ich powrót. Wychodzę więc często na spacery, czasem towarzyszy mi Saszka. Najbardziej lubię odwiedzać wesołe miasteczko, bo jest kolorowe. 

Ale teraz wesołe jest tylko z nazwy. Rozglądam się po parku i zastanawiam się, czemu właściwie jeszcze tu przychodzę. Zamiast śmiechu dzieci jeżdżących w samochodzikach słychać jedynie krakanie wron. Jakiś pies przechodzi obok, pewnie szuka jedzenia. Albo może też przychodzi powspominać lub sprawdzić, czy może mieszkańcy wrócili. 

Za każdym razem, gdy spoglądam na najnowszą atrakcję parku, przypominają mi się słowa Dimy: 

– To Diabelski Młyn. Ogromny, prawda? Będzie można tam wejść już za kilka dni, w Święto Pracy. Nie mogę się doczekać! 

Podzielałem entuzjazm, zresztą zawsze potrafił mnie zarazić pozytywną energią. Uwielbiałem chodzić z nim na spacery, bo również przepadał za bieganiem i opowiadał mi dużo ciekawych rzeczy, choć myślał, że nic nie rozumiem. 

Oprócz martwoty niepokoi mnie jeszcze jedna rzecz – rzecz zwaną przez Saszkę Dziwną Kopułą. Dziwna Kopuła jawi się w różnych kolorach: jednego dnia przypomina złoty, a innego jasnobrązowy. Podobno jej granicy nie da się przekroczyć – kilku próbowało, a potem znajdowano ich zwłoki tuż przy jej krańcu. Osobiście nie widziałem, gdzie ona się zamyka, wydaje się ogromna i pokrywa z pewnością całe miasto. 

Dobija mnie również ten duży kontrast między gwarem, jaki tu panował jeszcze kilka dni wcześniej, a obecnie przerażającą ciszą. Postanawiam przejść się nad wodę – jej widok mnie uspokaja. 

Mijam po drodze Prometeusza, tak przynajmniej Dima nazywał ten budynek. Ale moim celem jest kawiarnia nad zatoczką. 

Wchodzę do kawiarni już nie pamiętam po raz który, ale za każdym razem zadziwia mnie stan wnętrza. Krzesła odsunięte od stolików oświadczały, że klient zaraz wróci, wyszedł tylko do toalety. Do tej pory jeszcze nie wrócił. Lady zagracone szklankami i kubkami sygnalizowały, że właściciele kawiarni zaraz przyjdą i wszystko posprzątają, tylko rozpakują towar. Oni również nadal nie wrócili. 

Nagle zatęskniłem za jeszcze innym miejscem: basenem Lazurowym. Dima również lubił tam chodzić. Może tam na mnie czeka? 

Biegnę ulicą Naberezną, by po chwili skręcić w Sportywną; po chwili ukazuje się moim oczom nowoczesny budynek z wielkimi oknami. 

Wbiegam przez drzwi, które z łatwością mi ulegają – nikt ich nie zamknął, zupełnie jakby ostatni wychodzący opuszczał to miejsce w pośpiechu. Zwalniam i cichutko przemierzam korytarz, by przypadkiem nie umknął mi jakikolwiek szmer, który mógłby świadczyć o czyjejś obecności. 

Wchodzę do głównej sali basenowej. Bezustannie wspominam Dimę – tutaj również lubił przychodzić. Za jednym wspomnieniem podążają kolejne: wszechobecny plusk wody wywołany skokiem na bombę, stąpanie nóżek dzieci po śliskich kafelkach, okrzyki radości po osiągniętym rekordzie na torze… 

Wychodzę, by przebiec przez cały obiekt – ani śladu Dimy, ani nikogo innego. Wracam do głównej sali i nagle czuję nieodpartą chęć wskoczenia do wody. Rzucam się do wnętrza basenu z głośnym pluskiem i przez chwilę czuję czystą radość: majowa pogoda nie zawodzi i skutecznie ogrzewa wodę, która tak przyjemnie oblepia moją sierść. Szaroniebieskie kafelki lśnią i migoczą, odbijając słońce zanurzone w basenie. 

Gdy już nacieszyłem się kąpielą, wyskakuję na płytki i otrzepuję się z wody. Nagle smutek znowu daje o sobie znać i przepędza radość. Przypomina mi się Dima, Nataszka, Valentina… 

Skomlę cichutko i zwijam się w kłębek. Czuję na pysku ciepłe łzy. 

 

 

*  *  *

 

 

Ludzi nie ma już wyjątkowo długo, dłużej niż zwykle. I nie tylko u nas. Ostatnio zaglądnąłem do Kulki naprzeciwko – jego właściciele również wciąż się nie pojawili. Kręcę się z kąta w kąt, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Za każdym razem, gdy słyszę skrzypnięcie drzwi, podskakuję z radości i podbiegam do wejścia. Niestety zawsze się okazuje, że jest to sprawka wiatru. 

Saszka twierdzi, że Dziwna Kopuła staje się coraz większa – zaledwie wczoraj można było dojść tylko do Pałacu Pionierów, teraz Kopuła zamyka się za rzeką. Moja przyjaciółka zauważyła też, że nawet ptaki są bezsilne wobec nietypowego sklepienia; dziś widziała, jak jedna z wron dosłownie odbiła się od szyby i runęła bezwładnie, już martwa. Bardzo dziwne jest to zjawisko. Można odnieść wrażenie, że Kopuła nie chce nas wypuścić z miasta. Dima z pewnością potrafiłby to wyjaśnić. Jakże za nim tęsknię! 

Nie jestem przyzwyczajony do szukania jedzenia na własną łapę, ale w końcu musiałem zacząć to robić, bo inaczej zdechłbym z głodu. Ludzie zostawili mnóstwo pożywienia, co kompletnie do nich nie pasuje. Bo zanim nas opuszczali przed wyjściem do pracy, zawsze przygotowywali sobie kanapki. Czasem spadł ze stołu jakiś ogórek albo kawałek szynki, to sobie podjadłem. Teraz muszę sam szabrować w szafkach, ale to, co z nich wygrzebię, nie zawsze mi służy. Już któryś dzień męczą mnie problemy żołądkowe. Saszka często ode mnie ucieka, bo nie może wytrzymać tych intensywnych zapachów. 

 

 

*  *  *

 

 

Jedzenia jest coraz mniej: poszarpałem się nawet dzisiaj z Szaszką o kawałek ziemniaka, co nam się nigdy nie zdarzało – zawsze żyliśmy ze sobą w zgodzie. Kilka razy dziennie wychodzę na szaber i zauważyłem, że Kulka też tak robi. Wygląda strasznie: oczy zapadły się w pysku, sterczą mu kości, zszarzała sierść. Dobrze, że siebie nie widzę, bo podejrzewam, że wyglądam podobnie. Najgorsze jest to, że mój serdeczny przyjaciel już nim tak naprawdę nie jest. Zamiast radosnym szczekaniem, wita mnie teraz warknięciem. Co ten głód z nami, zwierzętami robi. Pies psu wilkiem.

Wracam do domu i mój wzrok ląduje na ulubionej zabawce Nataszki, córki mojego pana. Lalka została brutalnie potraktowana przez Saszkę, która niemal rozdarła zabawkę na strzępy, szukając czegokolwiek do jedzenia. Na szczęście uratowałem zabawkę i wytłumaczyłem przyjaciółce, że w lalce na pewno nie ma żadnego jedzenia. Głód jednak kazał mi to jeszcze raz sprawdzić dla stuprocentowej pewności – ugniatałem lalkę pyskiem, obwąchiwałem i faktycznie nic w niej nie było. Jest tylko pamiątką po piszczącej z radości Nataszce, której energia ożywiała cały dom. Wspomnienie córki właścicieli zamiast pokrzepić, rozjusza mnie jeszcze bardziej, bo zbytnio kontrastuje z obecną, ponurą atmosferą. 

Kiedy wreszcie oni wrócą? Tak się nie robi! Przecież zawsze byłem grzeczny, nie gryzłem kanapy… 

Kieruję wzrok na mebel, który stoi naprzeciwko, pod wielkim dywanem wiszącym na ścianie.

A może zareagują w końcu, gdy coś zniszczę…? 

Ruszam powoli w stronę kanapy, wciąż niepewny tego, co mam zrobić. Burczy mi w brzuchu. I wtedy odzywają się chyba wszystkie możliwe najgorsze uczucia: gniew, rozczarowanie, tęsknota, buzująca niepewność i niezrozumienie tego, co się właściwie w tym przeklętym mieście dzieje. Chwytam poduszkę w pysk i rzucam nią na lewo i prawo, dopóki nie rozszarpię jej doszczętnie. Złość nadal jednak kipi we mnie, więc z satysfakcją wgryzam się w kanapę. Po wyrwaniu solidnej porcji białego puchu, szczekam kilkakrotnie głośno, ile sił w płucach; mam ochotę łamać wszelkie zasady. Ponownie wgryzam się w mebel, szarpiąc zaciekle materiał w obie strony. 

Gdy robię sobie przerwę, zauważam, że obok mnie Saszka robi dokładnie to samo. Wspólnie niszczymy niemal całą kanapę; dopiero gdy nadziewam się na sprężynę, złość ustępuje bólowi i każe mi przestać. 

 

 

*  *  *

 

 

Niestety ani zniszczenie kanapy, ani foteli, ani butów, ani dziesiątek innych rzeczy w mieszkaniu nie przynosi rezultatów. W końcu daję za wygraną; leżę skulony w kłębek i wpatruję się przez okno w niebo. Dziwna Kopuła najwyraźniej nie zamierza ustąpić: na sklepieniu wciąż dominują złotawe kolory przesłonięte tu i ówdzie szarością. 

W domu już nic nie mogę znaleźć do jedzenia, więc muszę się zadowolić czasem jakąś polną myszą albo innym badziewiem. Błee. 

Kulki nie widzę już od kilku dni. Nie wiem, czy nie żyje, czy wybrał się na wyjątkowo długi szaber. Mam nadzieję, że to drugie. 

 

 

 *  *  *

 

 

Minęło już tyle czasu, że nie reaguję na skrzypnięcie drzwi. Nauczyłem się już, że to wiatr. Ale tego, co usłyszałem po skrzypnięciu, kompletnie się nie spodziewałem. 

Szuranie butów! 

Wrócili! 

Resztką sił wstaję i biegnę do przedpokoju. Ludzie! Ludzie wrócili! Co prawda nie jest to Dima ani Valentina, ale z pewnością ci tutaj wiedzą, gdzie są moi najbliżsi! 

Podskakuję i szczekam z radości, choć jeszcze dosłownie przed chwilą myślałem, że nie mam na to sił. 

Nagle jeden z ludzi wyciąga w moją stronę rzecz, której nigdy nie widziałem. Jest długa jak kij, ale raczej to nie jest kij. 

Gwałtownie się uspokajam, bo nie wiem, do czego służy ów przedmiot. Pod sierścią czuję, że ci ludzie nie przyszli mnie nakarmić. Kątem oka widzę Saszkę, wychylającą się zza drzwi do kuchni. 

– Uciekaj! – wołam do niej tak głośno, jak tylko potrafię. 

W tym samym momencie słyszę okropny huk i czuję ostry ból w brzuchu. Łapy mi się uginają. Zaskakująco przyjemne ciepło rozprowadza się po całym ciele. 

Upadam, a przed oczami robi się coraz ciemniej. Słyszę drapanie pazurkami o podłogę, charakterystyczne dla Saszy. Ostatnie, co słyszę, to przerażający huk tuż obok mnie. 

Chwilę później nic już nie słyszę i nie czuję. 

Nie jestem głodny. Nie tęsknię.

Koniec

Komentarze

Hej HH91, bardzo spodobało mi się psie spojrzenie na rzeczywistość postapo (?). Dobrze się czytało i nie wyłapałem jakichś potknięć ale też ich nie szukałem, bo tekst mnie wciągnął. Jedyna rzecz, której nie do końca zrozumiałem, to ostatnia część. Jeśli osoby, które przyszły były ludźmi, to w jakim celu zabiły psy? Spoko, przeczytam jeszcze raz może zatrybię ;-) OK. Zasugerowałem się tytułem. Może tam nie było izotopów? W tekście nic nie ma o promieniowaniu. Ponadto intruzi w ostatniej scenie są zidentyfikowani jako ludzie, więc raczej nie mają na sobie kombinezonów OP i pełnych masek p-gaz.

podskakuję z radości lub aż podskakuję z radości

<>

Interesujące postapo. Odpowiedni dobór narratora pozwolił na pominięcie informacji, co spowodowało zniknięcie ludzi. Prawie wszystkich, jak się okazuje we finale.

Szybko zaczęłam żałować, że zdecydowałam się przeczytać. Nie dlatego, że jest źle, tylko że tak straszliwie smutno. Chłosta emocjonalna. Nie na moją wrażliwość. :-(

Hej Peter Barton,

Jeśli osoby, które przyszły były ludźmi, to w jakim celu zabiły psy?

Bo były skażone po katastrofie czarnobylskiej.

 

bardzo spodobało mi się psie spojrzenie na rzeczywistość postapo (?). Dobrze się czytało i nie wyłapałem jakichś potknięć ale też ich nie szukałem, bo tekst mnie wciągnął.

Bardzo się cieszę :)

 

 

Cześć AdamKB,

Hm, podałam tyle obiektów jedynych w swoim rodzaju dla Prypeci, że aż się obawiałam, iż miejsce akcji będzie zbyt oczywiste, a tu się okazuje, że jednak nie :) Może tylko dla mnie jest to wszystko takie oczywiste, bo zawsze bardzo interesował mnie temat katastrofy w Czarnobylu.

 

Interesujące postapo.

Dziękuję ;)

 

 

Hej emlisien,

To prawda, chłosta jest. Wybacz, musiałam to z siebie wyrzucić. Trochę to egoistyczne z mojej strony, wiem.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

OK. Doczytałem o tych zwierzętach z Czarnobyla. Jakoś wcześniej umknął mi ten fakt.

Hej, opowiadanie bardzo dobre, ale strasznie przykre. Podzielam opinię emlisien,bo też nieco żałowałem w połowie drogi. Przykra rzeczywistość zwierząt domowych po katastrofach. Istoty, które ze względu na więź z nami niespecjalnie potrafią poradzić sobie w brutalnym środowisku. Generalnie, przykry temat. Ostatnia scena przypomniała mi odcinek "Czarnobyla" HBO i emocje, które mi wtedy towarzyszyły, choć było to dawno. Podsumowując, dobry tekst. Pozdrawiam.

Smutny tekst. Chyba bardziej przykry przez to, że przedstawia widzenie postapo przez domowe psy. Gdy postapo dotyczy ludzi, jakoś przychodzi na myśl, że może sami sobie byli winni i zasłużyli. Zwierząt, tych domowych, bardziej żal.

Bardzo smutne i bardzo poruszające. Nie zrozumiałam finału – kto i dlaczego zabił pieski?

Krokus będzie zasmucony.

 

w róż­nych ko­lo­rach: jed­ne­go dnia przy­po­mi­na złoty, a in­ne­go ja­sno-brą­zo­wy. → …a in­ne­go ja­snobrą­zo­wy.

 

wła­ści­cie­le ka­wiar­ni zaraz przyj­dą i upo­rząd­ku­ją ten ba­ła­gan… → Czy można porządkować bałagan? Czy jeśli się go uporządkuje, to będzie schludny bałagan?

Proponuję: …wła­ści­cie­le ka­wiar­ni zaraz przyj­dą i zrobią porządek/ wszystko uporządkują

 

okrzy­ki ra­do­ści po po­ko­na­nym re­kor­dzie na torze… → Rekord można osiągnąć, można go pobić, ale rekordu nie można pokonać. Pokonać można innego zawodnika.

okrzy­ki ra­do­ści po rekordzie osiągniętym na torze

 

Wra­cam na głów­ną salę… → Wra­cam do głów­nej sali

 

Sza­ro-nie­bie­skie ka­fel­ki lśnią i mi­go­czą… → Sza­ronie­bie­skie ka­fel­ki lśnią i mi­go­czą

 

Kręcę się od kąta w kąt… → Kręcę się z kąta w kąt

 

pod­ska­ku­ję z ra­do­ści do góry i pod­bie­gam… → Masło maślane – czy można podskakiwać do dołu?

Wystarczy: …pod­ska­ku­ję z ra­do­ści i pod­bie­gam

 

ru­nę­ła bez­wład­nie w dół, będąc już mar­twa. → Masło maślane – czy można runąć w górę?

Wystarczy: …i ru­nę­ła bez­wład­nie, już mar­twa

 

Kie­ru­ję wzrok na mebel, który stoi po prze­ciw­le­głej ścia­nie… → Meble nie stoją po ścianach.

Proponuję: Kie­ru­ję wzrok na mebel, który stoi przy przeciwległej ścianie

 

ani in­nych dzie­sią­tek rze­czy… → …ani dzie­sią­tek innych rze­czy

 

nie wiem, do czego służy owy przed­miot. → …nie wiem, do czego służy ów przed­miot.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Albo może też tak jak ja, przychodzi powspominać lub sprawdzić, czy może mieszkańcy wrócili. 

Powyżej niezbyt ładne otwarcie zdania.

Krzesła odsunięte od stolików oświadczały, że klient zaraz wróci, wyszedł tylko do toalety. D

Hmm, mi lekko zgrzyta. Może to ja. Potem podobnie z sygnalizowaniem. Ten pies studiował semiotykę kulturową? :)

dziś widziała, jak jedna z wron dosłownie odbiła się od niewidzialnej szyby i runęła bezwładnie w dół, będąc już martwa. 

Powyżej chyba zbędny imiesłów.

Bardzo dziwne jest to zjawisko.

Hmm. Lekki zgrzyt.

Gdy robię sobie przerwę od tego jakże emocjonalnego przejawu buntu

Nie pasuje mi ta samoświadoma maniera powyżej.

 

Bardzo nastrojowy i psychologicznie ciekawy tekst.

 

Dyżurny prosto z urny

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Hej Morgoth,

dzięki za gwiazdki – bardzo mi miło, że mój tekst został przez Ciebie doceniony, mimo tego, że jest bardzo smutny. Dobrze Ci się skojarzyło z serialem, bo był on inspiracją do napisania tego szorta.

 

 

Cześć Misiu,

zgadza się, zwierząt jest nam bardziej żal, bo są niewinne i zawsze są ofiarami ludzkich działań.

 

 

Reg,

jak zawsze ślicznie dziękuję za wskazanie mi błędów, poprawki wprowadzone. Piesek został zabity, bo był skażony po katastrofie czarnobylskiej.

 

 

GreasySmooth,

Tobie również dziękuję za wskazanie błędów.

 

Ten pies studiował semiotykę kulturową? :)

Nie wiedziałam, jak tę kwestię rozgryźć. Bo z jednej strony – masz rację – żaden pies nie studiował filologii polskiej, więc nie powinien posiadać tak obszernego słownictwa i świadomości na nadzwyczajnym poziomie. Z drugiej strony nie chciałam, żeby szort brzmiał zbyt trywialnie. Nie potrafiłam znaleźć złotego środka.

 

Bardzo dziwne jest to zjawisko.

Hmm. Lekki zgrzyt.

Ale zgrzyt z czym?

 

Bardzo nastrojowy i psychologicznie ciekawy tekst.

Dziękuję.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Tak myślałam, HollyHell. Ale każdego pieska żal.

I miło mi, że uznałaś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tag Ukraina nastawił mnie bardziej na tematy wojenne, cały czas myślałam, że to jakieś tereny opuszczone przez ludzi z powodu wojny, więc kompletnie nie skojarzyłam z Czarnobylem. Przeczytanie komentarzy pomogło :)

Ale nadal nie rozumiem, co to jest ta Dziwna Kopuła?

Ja też z tych wrażliwych, więc się wahałam, czy przeczytać, ale nie żałuję. Smutne bardzo, ale warto. Kojarzyło mi się mocno z “Kotem w pustym mieszkaniu”, to przeszukiwanie różnych miejsc, czekanie na znajome dźwięki, głosy. Przy czym tutaj zdecydowanie mroczniej, bo postapokaliptycznie.

znajdywano

Znajdowano?

 jedna z wron dosłownie odbiła się od niewidzialnej szyby

Chodzi o tę kopułę? Ale przedtem miała kolor, więc była widzialna?

 ból ustępuje złości i każe mi przestać.

Chyba miało być na odwrót? Złość ustępuje bólowi.

Mam nadzieję, że zdarzyło się to drugie.

Skróciłabym: Mam nadzieję, że to drugie.

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Na tagi nie patrzę, więc przystąpiłam do czytania z czystym umysłem ;) Ale i tak skojarzyło mi się z Ukrainą, tyle że z wojną. Myślałam, że piszesz o opuszczonym przez ludzi miasteczku, ludzi strzelających do psa wzięłam za Rosjan. Dopiero pod koniec mnie oświeciło i skojarzyłam diabelskie koło. Obawiam się, że skojarzeń z obecną sytuacją na Ukrainie niestety nie unikniesz. Jakoś tak mamy, że szukając powiązań częściej sięgamy po te najświeższe. Nie traktuj tego jak zarzut, w sumie to dobrze, że opko może prowadzić do wielu skojarzeń.

Ładne pokazanie rzeczywistości z punktu widzenia zwierzaków. Nie jest to łatwe, ale udało Ci się całkiem nieźle.

Zrezygnowałabym z tagu: Ukraina. Nawet nie dlatego, że się od razu z wojną kajarzy, ale Czarnobyl, choć leży na terenie Ukrainy, jest winą, błędem i porażką Rosjan, a ściślej mówiąc Ziązku Radzieckiego.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej mindenamifaj,

 

Dziękuję, poprawki uwzględnione.

Ale nadal nie rozumiem, co to jest ta Dziwna Kopuła?

Może nie powinnam się do tego przyznawać, ale Dziwna Kopuła została dopisana po ukończeniu szorta, wciśnięta na siłę, żeby był jakiś element fantastyczny. Można ją utożsamić z cząsteczkami izotopów – stąd też tytuł szorta.

 

Kojarzyło mi się mocno z “Kotem w pustym mieszkaniu”, to przeszukiwanie różnych miejsc, czekanie na znajome dźwięki, głosy.

OMG. Czuję się zaszczycona, że mój szort skojarzył Ci się z wierszem naszej noblistki. Jest to też jeden z niewielu wierszy, który mi się bardzo podoba.

 

 

 

Cześć Irka_Luz,

 

może trochę przesadzam ze swoimi reakcjami, ale jaram się dosłownie wszystkim – w tym faktem, że nominowałaś mojego szorta do Biblioteki! Traktuję to jako mały sukces. Że tak powiem kolokwialnie: zrobiłaś mi dzień.

 

Wahałam się, czy dawać tag Ukraina. Ale masz rację, wprowadza on za dużo zamieszania i naprowadza na niewłaściwe tory, toteż go usunęłam. Dzięki wielkie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Może nie powinnam się do tego przyznawać, ale Dziwna Kopuła została dopisana po ukończeniu szorta, wciśnięta na siłę, żeby był jakiś element fantastyczny.

To wiele wyjaśnia :D

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Smutna opowieść z okrutnym zakończeniem. Udało Ci się przekonująco przedstawić psi punkt widzenia, jak również przeprowadzić czytelnika przez kolejne etapy samotności, rozczarowania i beznadziei (jakkolwiek to nie brzmi :P). Upiorna jest nieświadomość bohatera co do wydarzeń, które doprowadziły do zniknięcia ludzi – człowiek przynajmniej wiedziałby, co zaszło, a także dlaczego został sam.

Czasami, ale tylko czasami, stosujesz dziwny szyk w zdaniu, na czym się zacinałem, jak na przykład tutaj:

 

W domu już nic nie mogę znaleźć do jedzenia, więc muszę się zadowolić czasem jakąś polną myszą albo innym badziewiem.

Jak na moje, lepiej zabrzmiałoby “Nie mogę znaleźć już nic do jedzenia w domu” albo “Już nic do jedzenia nie mogę znaleźć w domu”. Nie jest to bardzo poważna sprawa, ale chciałem podzielić się odczuciem, że podobne zdania na chwilę zatrzymywały mnie w trakcie lektury ;) 

Chociaż tekst nie należy do najweselszych i stanowczo humoru nie poprawia, to jednak jest tekstem udanym, dobrze napisanym i udam się do wątku bibliotecznego, żeby go polecić.

Pozdrawiam!

Udało Ci się przekonująco przedstawić psi punkt widzenia, jak również przeprowadzić czytelnika przez kolejne etapy samotności, rozczarowania i beznadziei (jakkolwiek to nie brzmi :P)

Robiłam to pierwszy raz w życiu, więc łał :)

 

Upiorna jest nieświadomość bohatera co do wydarzeń, które doprowadziły do zniknięcia ludzi – człowiek przynajmniej wiedziałby, co zaszło, a także dlaczego został sam.

Dokładnie tak, cieszę się, że to zauważyłeś.

 

Czasami, ale tylko czasami, stosujesz dziwny szyk w zdaniu

Tak, wiem ;p bardzo często mam z tym problem. Kiedyś pamiętałam, żeby przeczytać sobie na głos tekst, zanim zostanie opublikowany, co pozwalało uniknąć właśnie dziwnej rytmiki i dysharmonii zdań, ale potem gdzieś mi to uleciało. Dobrze, że o tym wspomniałeś tutaj :)

 

Chociaż tekst nie należy do najweselszych i stanowczo humoru nie poprawia, to jednak jest tekstem udanym, dobrze napisanym i udam się do wątku bibliotecznego, żeby go polecić.

Moje serduszko rośnie, dziękuję pięknie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ciekawy narrator, smętny tekst. Skojarzyło mi się z Czarnobylem (głównie przez rosyjskie imiona i nazwy ulic), ale ta wędrująca kopuła trochę mnie zbiła z pantałyku.

Babska logika rządzi!

Hej Finkla,

dobrze Ci się skojarzyło :) narratorem jest piesek, który został opuszczony przez właścicieli po katastrofie czarnobylskiej. Biedny piesek :(

Z tą kopułą to zgadzam się, że element ten nie jest dopracowany. Została wciśnięta na siłę, by w opowieści znajdował się jakiś element fantastyczny.

Dzięki za klika i komentarz :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej HollyHell,

 

sprawnie napisane, chociaż bardzo smutne opowiadanie. Bardzo podoba mi się przekucie rzeczywistych wydarzeń w Twoją literacką interpretację.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej BosmanMat,

 

wow, że wygrzebałeś to opowiadanie :p

 

Dziękuję za pozytywny komentarz, do zobaczenia pod naszymi innymi opowiadaniami! :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nowa Fantastyka