- Opowiadanie: Mesembri - kto wykopie rów

kto wykopie rów

Dałem tag science-fiction, bo to niby na innej planecie, więc tyle wystarczy. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

kto wykopie rów

W zespole było nas pięciu – Bułgar, Chorwat, Serb, Hucuł i ja. Co do zasady, skład i jego liczebność zmieniały się w zależności od pracy do wykonania, dnia tygodnia, układu gwiazd i w sumie nie wiadomo czego jeszcze. Ale tamtego dnia było nas pięciu, w takim właśnie składzie. 

 Bojowe zadanie: poprowadzić światłowód. 

Mufka była wkopana jakieś pięćdziesiąt metrów od baraku, który miał zostać przyłączony do sieci. Prosta sprawa: wykopać tyleż metrów rowu, o głębokości co najmniej dziewięćdziesięciu centymetrów, położyć kable, zespawać włókna na obu końcach, a na odchodnym sprawdzić reflektometrem czy straty na spawach mieszczą się w targetach. Zadanie dla dwóch, o ile jeden będzie tylko kopał. Góra zarządziła jednak, że potrzebnych jest jeszcze trzech do patrzenia. 

 Można pomyśleć, że duży zespół do tego samego zadania, to mniej pracy na każdego z jego członków. Co to, to nie. Im nas więcej, tym mniej każdy wie, co ma robić. I tym więcej osób pozoruje pracę. Gdy jest nas dwóch, góra trzech, lesera wyłapie się od razu. Przy piątce wszelka odpowiedzialność się rozmywa. A praca musi być zrobiona. Jest zlecenie, ktoś je musi wykonać – i nawet się nie łudzę, że będę tym patrzącym.

Nasze imiona to Ivo, Ivo, Ivo, Ivan i Kuba. Osioł na końcu, jak mawiała babcia. Ja jestem Kuba.

 Prace miały się zacząć o szóstej rano czasu lokalnego od wykopania wspomnianego rowu. Warunki na Cetaiksie były dość mocno zbliżone do ziemskich, przynajmniej w kwestii kopania rowów. Piaskowa gleba, gliniaste podłoża, przynajmniej tak o najbliższej okolicy mówiono w kręgach geologów. Mając do dyspozycji naszą koparkę, leniwy pracownik spokojnie wykopałby dziesięć metrów na godzinę, dajmy do tego jakiś zapas, więc około dwunastej wchodzimy my, pozostała czwórka, i kładzie ten kabel do rowu. Plan był świetny.

 Przychodzimy o czasie, rowu nie ma. Nie ma koparki. Nie ma Ivo. Ostatnie zdanie powiedział Ivan, więc nie wiedziałem, którego z nich miał na myśli. Na placu boju zostało nas tylko dwóch, więc i tak było mi wszystko jedno – mógł mieć na myśli któregokolwiek, a i tak miałby rację. 

 Telefon do szefa, przedstawienie sytuacji. 

 Ten namyśla się chwilę. Wśród trzasków na linii próbujemy wyłowić słowa, ale z grubsza powiedział:

 – To, jak się zorganizujecie, zależy od was, firma nie bawi się w mikromanagement. – Nie, wcale, chciałem odburknąć, ale darowałem sobie. – Nie będzie mówić, jak pracować, byle robota była zrobiona. A robota ma być zrobiona do jutrzejszego wieczora. Nie mam numerów do Ivów, bo dostałem ten przydział niedawno, nie znam wszystkich.

 Potem dodał, że spróbuje wyciągnąć kontakt z kadr, ale to może trochę zająć i możemy się nie wyrobić, gdybyśmy mieli czekać. On nam może sprowadzić drugą koparkę, jasne, ale to trochę zajmie, dotrze najwcześniej przed obiadem. Sugeruje zatem, żebyśmy już zaczęli kopać, dokończymy sobie ładnie koparką, skończymy rów, zrobimy co trzeba, a w międzyczasie może Ivowie się odnajdą. 

 Wtedy zrozumiałem dlaczego w zespołach jest więcej osób niż trzeba, a zarazem dokładnie tyle, by wykonać zadanie.

Koniec

Komentarze

Czołem Mesembri!

 

Mufka była wkopana jakieś pięćdziesiąt metrów od baraku, który miał zostać przyłączony do sieci. Prosta sprawa: wykopać koparką tyleż metrów rowu, o głębokości co najmniej 90 centymetrów, położyć kable, zespawać włókna po obu stronach, a na odchodnym sprawdzić refraktometrem straty na spawach i czy mieszczą się w targetach. Zadanie dla dwojga, o ile jeden będzie tylko kopał.

Liczebniki zapisujemy słownie :) To ogółem bardzo długie zdanie, dobrze byłoby rozbić je, wtedy lepiej by się czytało.

 

On nam możesrowadzić drugą koparkę,

Tu coś nie zagrało.

 

Więc tak – czytało się w sumie płynnie, natomiast historia nihil novi. Kiepski zarząd, jak to kiepski zarząd, chociaż dziwi mnie że kierownik nie przejął się tym, że zgubił koparkę ;)

Jeżeli chodzi o element fantastyczny, to jest dla mnie wciśnięty na siłę i nie zdaje brzytwy Lema, ale po zapowiedzi się spodziewałem.

Nie wiem, czy ten tekst nie powinien być oznaczony jako fragment, nie bardzo widzę tutaj pełną, rozwiniętą fabułę, twist itd. To raczej pojedyncza scena, która mogłaby być częścią czegoś większego.

Podoba mi się sposób wprowadzenia postaci.

Ogółem miła, płynna i szybka lektura :)

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Babole poprawione, dzięki!

 

Nihil novi, dokładnie, poniedziałek w korpo i trzeba było odreagować… :) 

Prosta historia, z którą mam kłopot. Nie bardzo wiem o czym jest. Że gatunek ludzki się nie zmieni nawet wśród gwiazd, a kolonizatorzy nie unikną bałaganu organizacyjnego? Niekompetentne kierownictwo jest i zawsze będzie?

A może to wprawka? Albo wprowadzenie do czegoś większego? Podaj kontekst, jeśli możesz, Mesembri.

W zespole było nas pięciu – Bułgar, Chorwat, Serb, Hucuł i ja. Skład zmieniał się w zależności od pracy do wykonania, dnia tygodnia, układu gwiazd i w sumie nie wiadomo czego jeszcze. Ale tamtego dnia było nas pięciu, w takim właśnie składzie.

Najpierw zrozumiałem, że skład był wybierany spośród pięciu członków zespołu. Ostatnie zdanie niby wyjaśnia, że cały zespół jest składem zadaniowym wyznaczonym na ów dzień. Ale nadal akapit nie współgra – proponuję przeredagowanie.

À propos “ale”, słowo to wprowadza zaprzeczenie, ograniczenie tego, co stoi przed nim. Np. “lubię cię, ale nie zawsze tak będzie”. Czy aby na pewno dobrze oddaje intencje piszącego?

po obu stronach [światłowodu, wykopu]

Stron może być więcej niż dwie, nawet w kablu światłowodowym. Ale na pewno są dwa końce. Trochę się czepiam w intencji precyzji technicznej.

sprawdzić refraktometrem straty na spawach i czy mieszczą się w targetach

A może “sprawdzić czy straty na spawach mieszczą się w targetach”? Nb. ech, ta korporacyjna nowomowa.

Można pomyśleć, że im więcej, tym lepiej, bo mniej pracy na łebka; co to, to nie.

Jaką funkcję pełni tu średnik?

Imiona moich kolegów to, w tej samej kolejności, Ivo, Ivo, Ivo, Ivan i Kuba.

Zapewne w tej samej kolejności, w jakiej stoją narodowości w otwierającym paragrafie. Odstęp jest jednak zbyt duży. Starszy pan, jak ja, zdąży już zapomnieć. Włączyłbym te dwie informacje w jeden akapit.

Prace miały się zacząć o szóstej rano czasu lokalnego od wykopania wspomnianego rowu.

Przeredaguj szyk, ten jest nieco mylący.

Mając do dyspozycji naszą koparkę, leniwy pracownik spokojnie wykopałby dziesięć metrów na godzinę, dajmy do tego jakiś zapas, więc około dwunastej wchodzimy my, pozostała czwórka, i kładzie ten kabel do rowu.

Zrobiłbym z powyższego co najmniej dwa zdania.

Wtrącenie “pozostała czwórka” zastawiło na autora pułapkę. W obecnej wersji ostatni człon powinien brzmieć “i kładziemy ten kabel do rowu”, odnosi się on bowiem do “my” sprzed wtrącenia. Lepsza stylistycznie byłaby wersja “[…] przychodzi pozostała czwórka i kładzie ten kabel do rowu.”

Nie ma Ivo. Ostatnie zdanie powiedział Ivan, więc nie wiedziałem, którego miał na myśli, ale że była nas tylko dwójka […]

To chyba ma być żarcik, taki mały twist. Jest trzech facetów o imieniu Ivo. Skoro Ivo miał operować koparką, a żaden Ivo nie pojawił na miejscu, to zostało dwóch. Mam rację? Nawet jeśli się mylę, to wkradł się chaos z powodu wspomnianego już wtrącenia “pozostała czwórka”.

Właśnie. Było ich “dwóch”, nie “dwójka”.

Dzwonimy do szefa, przedstawiamy sytuację.

Niespójność czasów. Tutaj jest czas teraźniejszy, wcześniej i później w tekście do opisania zdarzeń owego dnia stosujesz czas przeszły.

To, jak się zorganizujecie, zależy od was, firma nie bawi się w mikromanagement i nie będzie mówić, jak pracować, byle robota była zrobiona.

Zamieniłbym na kilka zdań.

[…] będzie tu najwcześniej przed obiadem

Z punktu odniesienia kierownika “będzie tam […]”.

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Że też Ci się chciało! Dzięki. Masa baboli. To przez emocje… Ciekawie z tymi liczebnikami wyszło. A raczej nie wyszło. Ja z matmy zawsze byłem noga, następnym razem będę pisał z kalkulatorem. Albo uważniej, nie na lanczu. Masz rację we wszystkim. Choć lubię długie zdania. Miłego wieczorku, już prawie piątek!!

Prosta sprawa: wykopać koparką tyleż metrów rowu, o głębokości co najmniej dziewięćdziesięciu centymetrów, położyć kable, zespawać włókna po obu stronach, a na odchodnym sprawdzić refraktometrem straty na spawach i czy mieszczą się w targetach.

 

Powtórzenie.

Lepiej: na odchodnym sprawdzić reflektometrem, czy straty na spawach mieszczą się w targetach/założeniach?

 

Im nas więcej, tym mniej każdy wie, co ma robić.

tym każdy mniej wie, co…

Jest zlecenie, ktoś to musi wykonać

musi je wykonać?

 

Ale widzę, że już Ci pracowici dobrzy ludzie łapali błędy, a Ty nic nie poprawiasz.

 

Zabawny kruciak prezentujący dowcip pt. “czy ktoś przyniósł wiosła?”.

No ale te niepoprawione babole?!

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć. Szort może i lekko zabawny na koniec, niestety równie dobrze całość mogłaby się odbyć na naszej planecie i niczego by to nie zmieniło, tak więc fantastyka żadna, SF tym bardziej. Ale jako wprawka ok. Pozdrawiam

@Ambush późno człek wrócił. Poprawione.

@Realuc – dokładnie! :D znak czasów!

Witam.

Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść:) Najprościej wykopać rów szpadlami bez koparki i iść do domu, będzie szybciej:). Bo zrozumiałem, że Kuba resztę umie robić.

audaces fortuna iuvat

Mesembri! (swoją drogą, fajny nick. Od Mesembrii się wziął?)

 

Szorciak niczego nie urywa, ale chyba też nie miał tego robić. Pisałeś, że musiałeś odreagować po pracy i mam nadzieję, że udało Ci się uzyskać zamierzony efekt. Ot, historyjka o absurdalnym rozkładzie pracy, chociaż faktycznie – element fantastyczny… jest, bo jest, ale mogłoby go nie być.

Ale czytało się dobrze ;)

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Szorcik zabawny w stopniu umiarkowanym. Szkoda, że brakło fantastyki.

 

Za­da­nie dla dwoj­ga… → Za­da­nie dla dwóch

Zadanie byłoby dla dwojga, gdyby mieli je wykonać mężczyzna i kobieta.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@BarbarianCataphract – tak jest! Choć nie wiem, czemu te kilka lat temu akurat to mi przyszło do głowy jako pierwsze. Pewnie akurat byłem tam na wakajkach. :)

@regulatorzy – te diabelskie liczebniki, poprawione, dzięki! 

Bardzo proszę, Mesembri. A liczebniki nie są tak diabelskie jak Ci się wydaje. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Prawdopodobnie nie – ale, jak zauważono w poprzednim opowiadaniu, nawet do czterech nie potrafię policzyć. Choćbym siedział ze słownikiem, poprawiał tak, jak należy, to potem magicznie w opowiadaniu pojawia się błędna wersja! :D  

To jest dopiero fantastyka. Jakieś chochoły mi je podmieniają, albo karły we łbie liczydła fałszują!

Miłego weekendu!

W takim razie, Mesembri, sygeruję, abyś staraj się nie łączyć liczebników z fantastyką. Może będzie łatwiej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Mesembri.

 

Mimo miejsc w tekście, które dałoby się poprawić, czytało się nieźle. Chociaż całość przypominała raczej bieg do puenty i sugerowała, że jest przydługawym dowcipem, po którym niektórzy mogą się nie zaśmiać.

 

Ten fragment sam w sobie opowiada o jakiejś sytuacji i właściwie tyle. Jest strawny, ale nie przynosi czytelnikowi za wiele i mógłby być częścią czegoś większego, nadającego mu więcej sensu.

 

Zwróciłem uwagę na jeden fragment:

 

 – To, jak się zorganizujecie, zależy od was, firma nie bawi się w mikromanagement. – Nie, wcale, chciałem odburknąć, ale darowałem sobie. – Nie będzie mówić, jak pracować, byle robota była zrobiona. A robota ma być zrobiona do jutrzejszego wieczora. Nie mam numerów do Ivów, bo dostałem ten przydział niedawno, nie znam wszystkich.

 

Odniosłem wrażenie, że didaskalia “Nie, wcale, chciałem odburknąć, ale darowałem sobie” to część dialogu. Rozumiem, że to wtrącenie bohatera, ale skoro na tym się “zaciąłem” to daję znać :).

Nowa Fantastyka