Profil użytkownika


komentarze: 92, w dziale opowiadań: 42, opowiadania: 22

Ostatnie sto komentarzy

Właściwie to jedna. Redakcja podzieliła "Rezydenta" na dwie części: pierwsza połowa będzie dołączona do NF, druga idzie do księgarni.

Pastisz to jednorazowy wyskok. Pomyślałem, że do NF napiszę coś luźniejszego, co nie będzie ingerować w fabułę powieści. Książka jest utrzymana mniej więcej w podobnym tonie, nigdy nie ukrywałem, że mój ulubiony pisarz to Pratchett. A Harrego bardzo lubię, choć denerwuje mnie, że przed czytaniem za każdym razem muszę wyłączać poczucie logiki ;)

Ja chyba zrozumiałem, z wyjątkiem jednego: czy zakończenie jest "happy endem" czy wręcz przeciwnie?

Zrób spację w "miłości.Potem", bo jeszcze ktoś ci w wordzie policzy słówka i mu setka nie wyjdzie ;)

Trendy normalności tak szybko sie zmieniają, że trudno za nimi nadążyć. To co dzisiaj jest normalne, jutro może być wariactwem i na odwrót. Chwila nieuwagi i trach, jesteś szalony.

Czasami przyjemnie pobawić się schematami. Można stworzyć schematycznych, stereotypowych bohaterów i wrzucić ich w nieschematyczną sytuację, żeby zobaczyć jak sobie poradzą. Albo stworzyć typowy dla fantasy schemat i wpakować w niego nietypowych, niepasujących do schematu bohaterów. Bardzo przyjemna zabawa :)

W tej chwili panuje moda na schemat: nieśmiała dziewczyna z problemami i dwójka adoratorów z "mroczną przypadłością" (wampir/wilkołak/demon/anioł). Najlepiej żeby jeden z nich był w typie badboya, a drugi księcia z bajki.

Co kto lubi - ja wolę czarodziei od Pratchetta czy Sapkowskiego. Jakoś nie potrafię traktować poważnie bohatera, który jest "złowieszczy i skryty w cieniu". Taki bohater sprawdza się w określonym gatunku np dark fantasy. Może po prostu należy zrobić podział na czarodziejów (uczonych, dla których bycie magiem to po prostu wykonywany zawód), i czarnoksiężników (mroczne postacie o mistycznych mocach i tajemniczej przeszłości).

Pratchett to mój ulubiony autor i jedyne co mogę mu zarzucić, to niewykorzystywanie potencjału własnych pomysłów. Czasami wpada na coś genialnego, ale nie wykorzystuje tego w pełni. Przykładem mogą być "Niewidoczni akademicy". Naprawdę mógł z tym tematem zrobić coś więcej.

Moim zdaniem najważniejsze jest, żeby czytającemu czytanie książki sprawiało taką samą przyjemność, co piszącemu jej pisanie. Wcale nie jest łatwo taki efekt osiagnąć.

Moim zdaniem powinieneś wygrać eliminacje za opowiadanie "Spirala", które jest jednym z najlepszych na forum. To opowiadanie natomiast jest tylko dobre. Ale myślę, że jeśli redakcja da ci szansę, to napiszesz coś znacznie lepszego. Od razu widać, że napisanie czegoś co nada się do druku nie będzie dla ciebie problemem :)

Krasnoludzka religia, fajnie. Teraz została ci do wymyślenia tylko fabuła, bohaterowie, trochę opisów przyrody, dialogi i akcja, i będzie z tego całkiem ciekawe opowiadanie. Albo kompletna beznadzieja, w tej chwili trudno to stwierdzić.

Jeżeli według ciebie kicz polega na kompletnym braku humoru, to gratuluję, osiągnąłeś cel. Wyjątkowo smętna opowieść przypominająca kryminał klasy B. Nie ma w tym nic oryginalnego, na podstawie podobnych scenariuszy amerykanie od lat kręcą filmy. Kicz czy parodia, nie mnie to oceniać, ale jedno mogę stwierdzić - wtórne.  

A ja mam sie do czego przyczepić:
1. Jaki sens ma podkreślanie od samego początku, że „dobra jak na styczeń pogoda panuje", skoro kilka zdań później skupiasz się na udowadnianiu, że jednak jest mróz?
2. „W momencie zwierzęca postać znikła". W którym momencie?
3. Komtur podskoczy przed lustrem - czas przyszły?
4. „Masywny stołek". Stołki rzadko bywają masywne. Zwykle mają zbyt małą wagę, by okreslać je jako „masywne". Ale co tam, stolarz też człowiek, może zaszalał z materiałem?
5. Jak można usiąść i jednoczesnie zaprezentować pośladki?
6. „Palcami przeczesywał i szarpał siwiejącą brodę, wpatrując się tępym wzrokiem w ścianę". Czemu opis jest dopiero teraz? Przez cały akapit wyobrażałem go sobie bez brody, a ty tu nagle z taką niespodzianką wyjeżdżasz. Nieładnie.
7. Silny zapach korzeni czy zapach korzenny? Naprawdę, to jest duża różnica.
8. Opróżniających kolejne kufle i kielichy mieszczan... i jednego gościa, który pod koniec akapitu z jakiegoś nieznanego powodu dostał piwo w glinianym kubku.
9. „W tym samym momencie drzwi do izby gwałtownie skrzypnęły, pojawiła się w nich, Mikołaj przypomniał sobie imię, Katarzyna, żona ławnika". Językowy łamaniec, nie da się inaczej tego napisać?
10. mieszaknę = mieszankę
11. Lampę naftową wynaleziono w dziewiętnatym wieku, może gnom był inteligentny, ale bez przesady. Zostawmy Łukasiewiczowi co do niego należy.
12. Słowo „liliput" wymyslił Swift w roku 1726. Wcześniej nie istniało.
13. „Od razu rzucił czarem paraliżującym". Czar można rzucić, czarem nie można rzucić. Chyba, że ksiegą, która czary zawiera.

Wiecej błędów nie wypisuję, bo nie o to chodzi.

Ogólnie: za dużo bohaterów, za dużo wątków. Chaos, w dodatku mało interesujący, bo oprócz licznych dialogów o niczym, wiele się nie dzieje. Ot, chodzą sobie po mieście, zwiedzają, spotykają się, czasem trochę pokonspirują. Ale głównie chodzą.
Jak na opowiadanie na stronie internetowej zbyt mało dynamiczne. Myślę jednak, że gdyby to była ksiażka, można byłoby się w nią wciągnąć, bo potencjał jest duży.

Podobał mi się styl i tło historyczne.

Byłbym zapomniał - pozdrawiam.


I masz rację, bo to jest anegdotka i nie szukaj w tym głębi.
Najlepsze życzenia dla wszystkich kotów, choć i tak pewnie tego nie przeczytają :)

Przypuszczam, że grzbietu nie można przeciągnąć, ale mój kot robi z nim takie rzeczy, że żaden przymiotnik nie byłby odpowiedni.

Moim zdaniem kicz nie powinien być spokojny, nawet jeśli to spowoduje skręt w stronę groteski. Jak uczą nas współcześni mistrzowie tandety, nie należy się ograniczać. Czy Lady Gaga zastanawiała się nad przesadnym kiczem kiedy wręczała nagrodę MTV? Nie, wyszła w sukience uszytej z mięsa, chociaż równie dobrze mogła poprzestać na zwyczajnym szaliku z podsuszanej podwawelskiej. Jak się bawić, to na całego :)


Jacek Piekara "Sługa Boży"
- Strzelałem - wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się, choć wcale nie było mi do śmiechu.

Jacek Dukaj "Ruch Generała"
- Nigdy, królu - uśmiechnął się major.

Maciej Parowski "Burza"
- Racja - uśmiechnął się Rowecki. - Nie daliśmy panu Jungerowi szansy.

To jest chyba nasza Polska, rodzima specjalnosć ;)

Wydaje mi sie, że jeśli gesty są ściśle związane z wypowiadanymi słowami, to można sobie odpuścić kropkę, chociaż nie wiem jak to jest od strony gramatycznej.

Trzy pierwsze cytaty pochodzą z "Wiedźmina", czwarty z "Narrenturm" Sapkowskiego. Może to taki styl autora?

Od każdej zasady są wyjątki : wzruszył ramionami, uśmiechnął się, skinął głową ,zmarszczył brwi itp.Nie są to odgłosy paszczowe, a pisane są z małej.
Np :
 - Jeśli się czegoś nauczyli - wzruszył ramionami Henselt - to nie przekroczą Jarugi.
- Słufnie - skinęła głową Meve.
- Protesty wasze zaskakują i niepomiernie dziwią - uśmiechnął się lekko Dijkstra.
- Zaraza - zmarszczył brwi Notker Weyrach.

Musisz lepiej dobierać sformułowania, bo stwierdzenie "jak dziewica ciążę" z punktu widzenia logiki i biologii jest niepoprawne. O ile mi wiadomo zdarzyło się to tylko raz i bardziej jest to legenda niż historyczny fakt.
To jest chyba oczywiste, że bronię swojego opowiadania. Broniłbym go nawet wtedy, gdyby miało sto błędów ortograficznych, bo po prostu czuję sie do tego zobowiązany. Zwłaszcza teraz, kiedy każdy jest nastawiony negatywnie, jeszcze zanim go przeczyta.

O ile pamietam przy opowiadaniu na 42000znaków Lakeholmena nikt nie robił problemów, i tym właśnie precedensem zezwoliliście na dzielenie opowiadań. Co właściwie jest poprawne, bo z formalnego punktu widzenia każda z części stanowi osobne opowiadanie. Nikt przecież nie powiedział, że opowiadania nie mogą się ze sobą łączyć fabularnie.
Szkoda, że tak wyszło, bo o obiektywnych ocenach mogę na kilka miesiecy zapomnieć. Jestem przecież ten zły, który ośmielił się nagiąć zasady. Nie wiem tylko czemu wcześniej było można, a teraz już nie.

Trudno, po tej dyskusji i tak nie mam najmniejszych szans, żeby ten konkurs wygrać, więc to nie ma tak dużego znaczenia. Żałuję tylko, że nie wiedziałem wcześniej, że to takie "niesprawiedliwe", bo napisałbym pod limit. No cóż, jak był konkurs SF i można było dzielić, to ja napisałem pod limit. Jak jest "dragoneza", w której dzielić nie można, to ja sobie podzieliłem. Jak pech to pech.

Szkoda, że nikt nie był taki dokładny poprzednim razem. Zabawnie będzie jak redakcja przyzna ci rację, bo konkurs "żeby fiction było science" wygrało dwuczęściowe "Mordestwo przy rue Isaac".

To teraz szerszy kontekst : Isenna spytała co ma zrobić, bo jej wyszło zbyt długie opowiadanie. Odpowiedź Jakuba znasz. To jest chyba oczywiste, że nie chodzi o umieszczenie dwóch różnych opowiadań tylko podzielenie tego długiego na dwa.

Nie, chodzi o części tego samego opowiadaniai. To jasno wynika z kontekstu wypowiedzi.
Ciąłem swoje opko na poprzedni konkurs i oberwało mi sie za to w komentarzach. Wiecej tego błędu nie popełnie, nie mam zamiaru trzymać się zasad, skoro inni nie muszą.

Człowieku, użyj oczu :
"Jakub 2010-08-11 09:18
Isenna, spróbuj wywalić trochę przymiotników i wszystkie przysłówki, plus zaimki zbędne i może wyjdzie, ile trzeba. Możesz też spróbować dać takie opko, jak jest, a jak będzie dobre, to potraktujemy z wyrozumiałością, że trochę znaków ma ponad limit. Oczywiście, możesz też dać dwa opka. Tego nie limitujemy (zaczniemy, jak ktoś przesadzi). :)
Pozdrówka."
I jeszcze raz dla ułatwienia, żebyś znów nie przegapił : Możesz też dać dwa opka. Tego nie limitujemy.

Beryl ma rację, imię bohatera bardziej odpowiada charakterowi jego rodziców niż jego samego. Mówi z jakich kręgów kulturowych pochodzi, gdzie się urodził i wychował, ale o nim samym już jakby mniej. Chyba, że do niego pasuje na zasadzie samospełniającej się przepowiedni.

Tak, masz rację, ale widząc gorliwość niektórych komentujących, wyobrażam sobie, że ktoś prędzej czy później może sie do tego przyczepić.

Trochę filozofii w książce fantastycznej powinno być, bo opowieść w rodzaju "szli, szli i doszli" nie jest szczególnie interesująca.

Czy zwracacie uwagę na pochodzenie imion? Mnie na przykład dziwi, kiedy w powieści fantasy, osadzonej w wymyślonym świecie, mamy bohaterów w rodzaju "Christian" albo "Julian". Przecież wiadomo, że w tym świecie nie ma chrześcijaństwa, a rzymski ród Juliuszy nigdy nie istniał, więc skąd się wzięły te imiona? Takich przykładów mógłbym podać mnóstwo i to nawet ze znanych książek.

Rzeczywiscie, zdarza mi się użyć niepasującego sformułowania tak jak "ocenianiać". Pewnie powinienem napisać "komentuję opowiadanie na swój sposób", ale wtedy słówko "komentujący" w jednym zdaniu powtórzyłoby sie dwa razy. Mam z tym problem i muszę długo pracować nad opowiadaniami, żeby takie błędy usunąć. Tym większe uznanie dla szybko piszącej autorki.
To nie są negatywne emocje, po prostu nie jestem zwolennikiem filozofii nadstawiania drugiego policzka. Ale z tym walczę ;)

Zawsze robię dokładny plan wydarzeń, ale dialogi jakoś wymykają się z tego planu. Postacie zaczynają rozmawiać i nagle opowiadanie zaczyna zmierzać w kierunku, którego nie planowałem. Mam z tym duży problem, chyba daję im za dużo swobody.

Ja natomiast pisałem tylko i wyłącznie w odniesieniu do tego tekstu. Bez szerszego kontekstu. Przepraszam, że ośmielam się oceniać opowiadanie na swój sposób i mieć odmienne zdanie od pana beryla, jedynie słusznie komentującego.
Nadal sądze, że to nie jest opowiadanie do oceniania, tylko ubrana w fabułę teoria, która co prawda powinna być dyskutowana na HydeParku, ale skoro znalazła się w "opowiadaniach", równie dobrze można o niej porozmawiać tutaj.

Odniosłem wrażenie, że najważniejsza w całym tekście fabularnym jest teoria wygłaszana przez Wawrzyńca. Wydaje mi się, że taki był cel autorki, cała reszta to tylko dodatek. Oczywiscie, moglibyśmy dyskutować o "krasnoludkach jedzących dżemik", ale myslę, że akurat w tym opowiadaniu autorce najbardziej zależało na tym, by ukazać swoją wizję świata duchów i na opiniach na jej temat. Fabuła ma tu znaczenie drugorzędne.

Nie będę podważał twojej teorii, bo i tak w końcu każdy się dowie jak to po śmierci naprawdę jest, i może się okazać, że miałaś rację. Duży plus za to, że opowiadanie powstało w krótkim czasie, pod wpływem chwili, a mimo to fabuła jest spójna i nie ma wyraźnych błędów technicznych. Może z wyjątkiem kropki w tytule ;)

Do listy dodałbym możliwość edycji komentarzy i zmianę edytora na stronie (dodanie wcięć w pierwszym wersie akapitu i zachowanie myślników przy wklejaniu tekstu z worda).

Trudno, zawsze znajdzie się ktoś taki. Nic na to nie poradzisz. Wydaje mi się, że bardziej miarodajne niż oceny są piórka od redakcji.

Do oceniania nie trzeba być pisarzem, spełnionym czy nie, wystarczy być czytelnikiem.Są błędy większe, które wpływają na treść opowiadania, i mniejsze, praktycznie bez znaczenia. O ile wytykanie tych pierwszych wydaje sie być rozsądne, to czepianie się każdego przecinka jest przesadą. Spójrzmy prawdzie w oczy : każdy robi błędy. Kto ich nie robi, niech pierwszy rzuci jedynką ;)

Pozwolę sobie napisać kilka przemyśleń związanych z pomysłem wydania ksiażki.
Przede wszystkim - coś o nazwie „Zbiór opowiadań" nie ma szans na popularność. Jeśli jeszcze gdzieś na okładce znajdą się słowa „debiutanci", „nieznani" i „początkujący" to od razu można sobie odpuścić. Tylko książka na jeden, konkretny temat może zainteresować. Tytuł „Piękne jak smok", z wielkim smokiem na okładce, przyciągnie wzrok. W miejscu gdzie zwykle umieszcza się nazwisko autora, wielkie logo Nowej Fantastyki - marka równie znana jak Pratchett, Sapkowski czy King. Z tyłu krótka notka : „Piękne jak smok" to zbiór najlepszych opowiadań o smokach, nadesłanych na konkurs Nowej Fantastyki. Zwycięskie utwory reprezentują różne gatunki, od klasycznego fantasy do nowoczesnego science-fiction."
Zwracam uwagę na słowa „najlepsze" i „zwycięskie" sugerujące potencjalnemu nabywcy, że opowiadania są dobre. Drugie zdanie to dodatkowa informacja, że opowiadania są różnorodne, więc każdy może znaleźć cos dla siebie. Na koniec, w miejscu gdzie zwykle jest biografia autora, encyklopedyczna informacja o smokach.
Potem tylko poczekać aż smoki będą w modzie i można rzucić na rynek ;)

Widzę, że rozdajesz przymiotniki pełną garścią. Czy naprawdę wszystkie są potrzebne? Dla przykładu : jeśli w jednym zdaniu używasz sformułowania "kamiena podłoga", to określenie podłogi w kolejnym jako "twarda" nie jest konieczne. Czytelnik domyśli się, że podłoga z kamienia jest twarda, nie trzeba o tym przypominać.

Każda książka jest wydawana z zamiarem sprzedaży; to czy się sprzeda to już inna sprawa. Myślę, że duże wydawnictwo może pozwolić sobie na ryzyko i na dziesięć wydanych powieści, przynajmniej jedna może być debiutancka. W razie gdyby się nie udało, pozostałe dziewięć Pratchettów czy Kingów zwróci jej koszty ;). Zresztą, jesli wyda się ją odpowiednio może uda się zarobić.

W porządku, teraz brzmi to sensowniej. Musisz wziąć pod uwagę, że nie zawsze można odczytać co poeta miał na mysli ;) Może rzeczywiscie warto byłoby dopisać że hrabia usmiechnał się ironicznie i skarcił rycerza, po czym doprawił córce ręke? Wiem - dowcip trochę by się popsuł, ale historią byłaby zamknięta:

- To naprawdę była ostatnia butelka? - zapytał przerażony Eryk von Stein, patrząc na leżącą u swych stóp, drgającą spazmatycznie, dopiero co uzdrowioną kończynę Mirindy.
Hrabia uśmiechnął się ironicznie.
- W przyszłości uważaj o co prosisz - powiedział, doprawiając rękę córce.

Wiem - bajkowy happyend. Ale opowiadanie ma charakter bajki z morałem, więc pasuje. Moim zdaniem, oczywiście. Każdy autor ma prawo do własnej koncepcji i szanuję twój wybór.

Opowiadanie z ciekawą, zabawną fabułą i realistycznymi dialogami, tylko smoka trochę za mało jak na "Dragonezę". Nie bardzo rozumiem postać Hrabiego. Na początku wydaje się być idiotą. Potem okazuje się, że był czarownikiem i wydaje się być inteligentnym władcą, który poddawał Erica testowi. A na koniec znów zachowuje się jak idiota.

Łącząc wątek wydawnictw i Dragonezy zapytam : czy jest szansa, żeby najlepsze opowiadania nadesłane na ten konkurs zostały wydane we wspólnym, papierowym zbiorze, pod patronatem NF? Pewnie jakieś "chody" w Prószyńskim redakcja posiada ;) Myślę, że warto przynajmniej rozważyć ten pomysł.

Nie twierdzę, że opis jest zły. Jest trochę Mickiewiczowski, ale bardziej pasowałby do "pełnometrażowej" książki. Moim zdaniem opis przyrody w opowiadaniu, liczący więcej niż trzy zdania, to marnowanie znaków. Chociaż w książce byłby jak najbardziej na miejscu. Mam problem, bo nie wiem czy traktować cykl "Berehynia" jako powieść czy wieloczęściowe opowiadanie.

Dziękuję, dj Jajko. Rzeczywiście, smok rozrósł mi się niespodziewanie jak kupiony na targu szczeniaczek terriera, który po pewnym czasie okazuje się bernardynem. Z planowanych 20tys. znaków wyszło prawie 50tys., i przez najbliższy miesiąc muszę coś wykombinować, żeby złamanie reguł było mniej widoczne ;)

Ciekawy świat, który mógłby być miejscem akcji interesujących opowiadań. Trochę szkoda, że puenta nie była bardziej zaskakująca - to, że bohater jest smokiem każdy wiedział już w momencie przeczytania w tytule dopisku Dragoneza :)

Nie jestem pewien czy tak rozległy opis trzęsawisk to dobry pomysł. Każdy mniej więcej potrafi sobie wyobrazić jak wyglądają bagna i nie potrzeba do tego tylu słów. Miałoby to większe znaczenie, gdyby akcja toczyła się na ich terenie; tymczasem po wyczerpującym opisie mokradeł, bohater po prostu pojechał gdzie indziej. Jesli chciałeś umieścić w opowiadaniu poetycki opis, może lepiej byłoby więcej napisać o łagodnym wzniesieniu i domie Berehyni?
Nie podoba mi się fragment : „Wielkie mrowie zwierząt, ptaków i owadów żyło obok siebie w zgodzie i przyjaźni". Ptaki i owady to również zwierzęta, więc skąd ten podział? W dodatku z owadami nikt w przyjaźni nie żyje. Potrafisz sobie wyobrazić przyjaznego komara?

Podoba mi się świat w „Berehyniach" i dbałość o szczegóły historyczne (język, geografia, obyczaje). Widać, że trochę czasu spędziłeś badając realia epoki i choćby za to należy się 5.
Nie wiem czy jest sens wrzucać do internetu kolejne rozdziały książki, ale to twój wybór. Jeśli kiedykolwiek zamierzasz ją zobaczyć w wersji papierowej, lepiej zostaw większość w szufladzie.

Mam pytanie do szanownej redakcji – czy istnieje możliwość, żeby zamienić limit znaków w konkursie (i tak można go obejść dzieląc opowiadanie), na limit części? Maksymalna długość opowiadania, które można zamieścić w całości na stronie to około 58tys znaków, więc nie aż tak wiele. Osobiście wolałbym przeczytać jedno, długie opowiadanie liczące 40tys. znaków, niż dwa po 20tys. każdy, oznaczone jako cz1 i cz2. Chciałbym też zwrócić uwagę szanownej redakcji na fakt, że smok jest z natury dużym stworzeniem i potrzebuje większej przestrzeni. Przy tak niewielkiej ilości znaków nie zdąży nawet porządnie rozwinąć skrzydeł. Autor zresztą też.

Podobno sam Pratchett nie bardzo chce, żeby amerykanie nakręcili film o Świecie Dysku, ale gdyby scenariusz był dobry pewnie by się zgodził. Myślę, że prędzej czy później ktoś w Hollywood zauważy jego książki, może kiedy skończy się obecna moda na "sequele", "rebooty" i "remaki".

To tylko luźna propozycja. Tak naprawdę chodzi o to jak zachęcić większą liczbę osób do wystawiania ocen, tak żeby każde opowiadanie miało ich conajmniej kilkanaście. W ten sposób zniknie problem ocen skrajnych.

Najlepiej byłoby, gdyby opowiadania miały po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt ocen, wtedy pojedyncza ocena nie miałaby aż tak dużego znaczenia. Tylko jak to zrobić? Są opowiadania z jednym, góra dwoma komentarzami i paroma ocenami, w tym od autora. Może warto pomysleć jak zachęcić do wystawiania ocen. Proponowany przez Raezesa system punktowy to nie taki zły pomysł : jeden punkt za ocenę, trzy za komentarz, dziesięć żeby opublikować opowiadanie.

Lubię twoje opowiadania (zwłaszcza fragment z "brudnopisem Partuma"), choć trochę czasu zajmuje ich przeczytanie. Muszę jednak w końcu to napisać : stawiaj kropki w innych miejscach. Zauważ, że jeśli stawiasz kropkę, to powinna być po niej wielka litera, a jeśli zaczynasz wyraz z wielkiej litery, to powinna być przed nim kropka.
Dla przykładu:
"- Ty tu jesteś władcą. Rozkazuj. - rzekł Wensley - Pamiętaj jednak, że zdrada wymierzona była we mnie i w Samopał."
"- Przecież ja śpię. - szepnęła, trąc się po policzkach."

Lepiej napisać :
- Ty tu jesteś władcą. Rozkazuj - rzekł Wensley. - Pamiętaj jednak, że zdrada wymierzona była we mnie i w Samopał.
- Przecież ja śpię - szepnęła, trąc się po policzkach.

Ciekawy temat i dużo się dzieje, ale mógłbyś trochę bardziej się przyłożyć do strony technicznej. Może się czepiam, ale brak spacji przy myślnikach i kropki w nieodpowiednich miejscach (na przykład "Grzejcie olej.- polecił dwóm żołnierzom..."), trochę przeszkadzają w czytaniu.

Przydałoby sie więcej informacji o świecie. Wskazówki w rodzaju "Komitet był suchym lądem", niewiele wyjaśniają. Można też oczekiwać, że w roku 2049 świat będzie wyglądał bardziej futurystycznie, bo to co opisujesz (komputer pokładowy w samochodzie, moda na zagraniczne imiona) równie dobrze może się zdarzyć za pięć lat. Oczywiście możesz mieć swoją własną wizję świata przyszłości, w którym zmieniło się niewiele, ale warto byłoby dorzucić co nieco Science-Fiction ;)

Nadużywasz słówka "jakiś". Zauważ, że często można się obejść bez niego:

podała mi jakąś niewinnie wyglądającą tabletkę - podała mi niewinnie wyglądajacą tabletkę
starszy z nich, Wiktor, był jakąś szychą w lokalnym szpitalu - starszy z nich, Wiktor, był szychą w lokalnym szpitalu
Odwiózł nas do jakiegoś starego domu na obrzeżach miasta, zbudowanego z czerwonej cegły - Odwiózł nas do starego domu na obrzeżach miasta, zbudowanego z czerwonej cegły.

Podoba mi się koncepcja Unii Europejskiej jako państwo rodem z powieści Orwella. Szczerze mówiąc, gdy piszę opowiadania mające miejsce w niedalekiej przyszłości, również tak ją sobie wyobrażam ;)

Przepraszam, po prostu taka forma krytyki nie jest zbyt przyjemna. Wolę tradycyjne komentarze w stylu : "głupie", "mnóstwo błędów" itp. Napisałem opowiadanie prostym językiem - zrozumiałem to za pierwszym komentarzem i naprawdę nie trzeba bardziej sie w to zagłębiać. Postaram się, żeby następnym razem bohaterowie mówili po "fantazowemu", a fabuła była bardziej skomplikowana. W zamierzeniu miało być lekko, miło i zabawnie, nie przypuszczałem, że wyjdzie aż tak.

Co do komentowania - jestem tu krótko i jakoś nie bardzo mi wypada oceniać inne teksty, skoro sam robię tyle błędów. Wiadomo - żeby krytykować nie trzeba być pisarzem, wystarczy być czytelnikiem, ale mimo wszystko czułbym sie trochę nieswojo.

Tekst jak tekst, nie znam sie na takich grach, za stary na to jestem, ale zastanawiam się o czym świadczy fakt, że ktoś wie jak taki log z mmorpg wygląda. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem komentarz erretha, nie zorientowałem sie o co w nim chodzi, dopiero "log off" było wskazówką, że to coś związane z internetem. Gdyby nie google, pozostałbym w błogiej nieświadomości.
Każde opowiadanie, bez wyjatku, da się sparodiować i przerobić wedle uznania. Bo co to za problem zabrać komuś pomysł i ośmieszyć? Nic trudnego. O wiele trudniej samemu coś stworzyć, bo to już wymaga wysiłku i przynajmniej szczątkowej wyobraźni.

Ja bym napisał :

- Pocałuj się sam - rzekł Staszek, waląc konia w ryj. - I kij ci w podkowy.

- Już ja cię pocałuję - odrzekł kary rumak, z całej sily kopiąc Staszka w twarz. - Aha, i miłego lotu.

Aha, nie acha. Acha kojarzy mi sie z bardzo dużą Joanną.

Drabelek dedykuję tajemniczemu „jedynkowiczowi", który dokonał drastycznych zmian w zakładce „najwyżej ocenione".

Jak rozumiem to jest zapis jakieś gry komputerowej? Pewnie miałeś zamiar przejaskrawić używany przez moich bohaterów, nowoczesny i potoczny język, który nie pasuje do tradycyjnego fantasy. Przepraszam, że nie zrozumiałem od razu - wychowałem się na planszówkach, w rodzaju „Magia i miecz" i nie bardzo orientuje się w nowoczesnych grach w rodzaju „World of Warcraft".

Narracja jest cały czas w pierwszej osobie, nawet gdy bohater mówi coś w rodzaju :„Jego dość zaskoczeni towarzysze wyszli na zewnątrz, zostawiając przyjaciela w mini-sklepiku niemniej zaskoczonego czarownika.” Po prostu mag-narrator czasem określa samego siebie w trzeciej osobie. Niektórzy tak mają.

Szczerze mówiąc nigdy nie rozumiałem rozróżnienia pomiędzy czarodziejami, czarownikami itd. Pewnie to dobrze pasuje do gier, bo tworzy większe możliwości doboru postaci, ale ja będę się upierał, że na jedno wychodzi. Przynajmniej w świecie jaki wymyśliłem.

Pewnie na początku mógł ze sprzedaży sklepu kupić coś fajnego, ale trochę wiosen od tego czasu minęło, a życie, niestety, kosztuje. Właściwie to niemal tragiczne, że ledwo na buty mu starczyło.

Super? Uniwerek? Jeden pisarz nazywa to allotopią - ja natomiast słowami wywodzącymi się ze Starszej Mowy ;) Jak najbardziej na miejscu. Odsyłam do opowiadania „Poszukiwacze”.

Zgadzam się co do formy pożegnania, starania się i gestu dłoni. Powinienem użyć innych określeń, ale niestety – minął czas edycji i już musi tak zostać. Najwyżej będę się bronił, że to celowe błędy popełnione nie przez mnie, tylko przez maga-narratora, opisującego swoje przygody. Taka mała korzyść z wyboru narracji w pierwszej osobie ;)

Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na twój drugi komentarz, Erreth. Kompletnie go nie zrozumiałem. Jeśli miałeś zamiar sparodiować moje opowiadanie za pomocą dziwnego slangu, to zrobiłeś to zupełnie niepotrzebnie. Już wersja oryginalna jest utrzymana w konwencji zabawy, więc tylko ją udziwniłeś. Odsyłam do mojego pierwszego komentarza.

Postaram się następnym razem zwrócić na to uwagę, być może rzeczywiscie trochę przesadziłem z prostotą głównych bohaterów - w końcu to absolwenci uniwersytetu.

- Do zobaczenia, Klavresie.

- Do zobaczenia, Albinusie - odrzekłem.

Sam nie wiem - brzmi jakoś zbyt wytwornie, jakby profesor polonistyki żegnał się z autorem słownika ortograficznego. Jednak wolałbym zostać przy mowie potocznej czyli wołaczu imienia równokształtnym z mianownikiem.

Kiedy zobaczyłem zakładkę „Film Drużyna”, po prostu nie mogłem się powstrzymać od napisania tego shorta. Mam szczerą nadzieję, że to będzie naprawdę ciekawy film, a brak wielomilionowego budżetu i widowiskowych efektów specjalnych, zrekompensują interesujący, nietuzinkowi bohaterowie.

Masz całkowitą rację, jeśli chodzi o kompozycję opowiadania, ale jak już wcześniej napisałem – to moje ryzyko. Tak jak malarz, który umieszcza dwadzieścia postaci po jednej stronie obrazu, chociaż wie, że nie jest to zgodne z ogólnie przyjętymi zasadami i może mieć tylko nieśmiałą nadzieję, że pomimo tego obraz się spodoba. Myślę, że 9 stron to wcale nie tak wiele i czytający dotrwa do końca, zanim jeszcze zdąży się zirytować. W końcu są tu ludzie „pochłaniający” Tolkiena czy Dukaja – co to dla nich te ledwie kilka stroniczek? Mnie osobiście bardziej usypia 9 stron opisów, niż dialogów, chociaż pewnie najlepiej byłoby to zrównoważyć.

Zgadzam się, że ktoś utalentowany potrafiłby zawrzeć w drabelku mnóstwo emocji, science, fiction i jeszcze morał. Cóż, pozostaje nam czekać aż ktoś taki się pojawi.

Zaryzykowałem rezygnując z opisów w celu zmieszczenia się w limicie znaków, ale starałem się poprowadzić dialog w taki sposób, żeby nie było to rażące. Mam nadzieję, że rozmowa nie jest zbyt długa i męcząca, w końcu to ledwie kilka stron, i czytający jednak dotrwa do finału.

Szczerze mówiąc, uważam że drabelek nie jest odpowiednią formą dla klasycznego opowiadania Science-Fiction. Moim zdaniem S-F wymaga rozbudowanej treści, naukowego słownictwa i specyficznego slangu, a także odrobiny patosu. Do tego potrzeba nieco więcej niż sto słów, inaczej będzie po prostu niezrozumiały dla większości osób. Fizyk zawsze może się przyczepić, ale mam nadzieję, że zwykły czytelnik przez te kilka stron popularyzacji nauki „wpadnie” w odpowiedni nastrój, który mógłbym określić jako atmosferę „Science”, po czym gładko przejdzie do niespodziewanego „Fiction”. Myślę, że taki sposób poprowadzenia fabuły odpowiada tematowi konkursu. Oczywiście, można również napisać historię samotnej matki, zmagającej się z problem wychowania trójki małych dzieci w świecie opanowanym przez roboty z kosmosu, ale to już nie będzie S-F, tylko zwyczajna powieść obyczajowa z elementami fantastyki.

Dziękuję za wszystkie komentarze i przepraszam, że (z przyczyn niezależnych) czynię to dopiero teraz.

Rzeczywiście, epizod jest wstępem do serii opowiadań, które kiedyś napisałem „do szuflady", czy raczej „do folderu". Jeśli tylko uda mi się któreś z nich poprawić do stanu czytalności, postaram się je dodać.

Nowa Fantastyka