- Opowiadanie: overlust - Baszta

Baszta

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Baszta

-Ha, kolejny z głowy!- krzyknął Kurt i przeładował kuszę. Peter odprowadził wzrokiem rannego, którego dwóch barczystych chłopów wciągnęło za ścianę pawęży.

-Wyliże się. Trafiłeś w obojczyk.

-Pewnie lotki były krzywe. Wybacz, chciałem być szybszy niż jestem.

-Następnym razem ma być porządnie. Musimy wyrwać jak najwięcej chwastów, zanim przybędą posiłki. W oczach hrabiego jesteśmy warci niewiele więcej niż ten motłoch.– obrzucił równe szeregi husytów pogardliwym spojrzeniem– Może nas nie zabije… Bo ci na dole z pewnością.

 

Kamienna baszta, na szczycie której bronili się knechci była na tyle wysoka, że nie groziło im przystawienie drabin oblężniczych. Mieli także niesamowite szczęście ze względu na to, że oblegał ich tylko względnie niewielki, kilkusetosobowy oddział husytów, pozbawiony rusznic i trebuszy. Sytuacja była jednak patowa, gdyż knechci zaopatrzeni ledwie w kilkanaście kusz mogli wyrządzić niewielkie szkody poukrywanym za szczelnym pierścieniem wozów i pawężników heretykom. Ślązakom zaczęły kończyć się zapasy żywności, ale ani poddanie się, ani ucieczka nie wchodziły w rachubę. Husyci niechybnie rozprawiliby się z nimi podobnie jak z wszystkimi innymi jeńcami, a o ich metodach słyszał niemal każdy wierny papieżowi chrześcijanin na Śląsku. Knechci nie mogli też urządzić wypadu i stoczyć honorowo ostatniej walki, gdyż aby nie dopuścić do zdobycia baszty zawalili drewniane schody łączące poszczególne kondygnacje. Czekali więc na posiłki. Po śmierci sierżanta komendę przejął Peter. Nikt nie oponował, gdyż stary żołnierz miał największe doświadczenie. Ponoć jako małolat walczył pod Tannenbergiem.

-Grzejcie olej.– polecił dwóm żołnierzom siedzącym za blankami– Zrobimy psiawiarom niespodziankę.

-Peter!- za plecami dowódcy wyrósł nagle młody Uwe– Heretycy mają ze sobą maga!

-Brednie.

-Sam zobacz!- żołnierz wskazał ręką wóz w samym centrum nieprzyjacielskiej formacji. Peter na początku pomyślał, że słabnie mu już wzrok. W końcu był w naprawdę zaawansowanym wieku. Po chwili jednak, kiedy cała załoga baszty kuląc się wyglądała zza blanek najwyraźniej widząc to samo co on, stary żołnierz przestał przecierać oczy. Popatrzył jeszcze przez chwilę i odetchnął z ulgą.

-Rozejść się do posterunków. To nie jest żaden mag.

-Ale przecież widzisz to co my!- knechci nie zareagowali na rozkaz.

Zza wozu bojowego wynurzył się ogromny, zwalisty stwór, wysokości dwóch, a szerokości czterech mężczyzn. Wyglądał jak wyciosany z kamienia.

-Kto jak nie mag przywołałby golema?– zapytał trzęsący się Jurgen– Pan hrabia mówił, że Czesi potrafią takie rzeczy robić z gliny. Przecież studiował w Pradze, to i wie…

-To nie golem.– uciął Peter– Heretycy przebrali się, żeby was nastraszyć, a wy już prawie się posraliście. Widziałem już takie golemy: człowiek z drewnianym rusztowaniem na plecach, kupa szmat nasączonych błotem, które schnąc daje wrażenie kamienia i linowy mechanizm, żeby kukła machała łapskami. Uspokójcie się i zajmijcie stanowiska.

Knechci nie zdawali się być przekonani, ale powoli rozpełzli się po baszcie, zajmując wcześniej wytyczone pozycje. Peter przymknął powieki. Udało mu się zapobiec wybuchowi paniki i być może uratował życie paru chłopcom, którzy woleliby sami ze sobą skończyć, niż wpaść w łapska golema. Teraz musiał odpocząć i się przygotować.

 

Szturm rozpoczął się tak, jak każdy poprzedni. W stronę stanowisk ludzi Petera poleciało kilkadziesiąt bełtów i strzał, z których część świsnęła im nad głowami. Nierzadko o blanki rozbijały się także kamienie i okute kawałki drewna, okrutnie miotane z proc. Ślązacy odpowiadali rzadkim, lecz bardzo skutecznym ostrzałem, który eliminował kuszników i procarzy, równocześnie nie pozwalając zbliżyć się reszcie piechoty, uzbrojonej w okute cepy, gizarmy, topory i włócznie. Gdy tylko piechurzy wychylali się zza wozów i pawęży swoich towarzyszy, otrzymywali kilka pocisków natychmiastowo studzących ich bojowy zapał. Osłaniany drewnianymi tarczami golem ruszył w stronę baszty.

-Peter miał rację!- krzyknął młody Uwe– Przecież prawdziwego golema nie musieliby osłaniać przed bełtami!

Knechci ze zdwojonym zapałem poczęli likwidować napastników. Tymczasem Peter oddalił się od blanek i ukrył za beczkami z wodą. Golem i piechurzy osłaniający go tarczami zbliżyli się do rozbitych wrót baszty i przekroczyli je, wdrapując się na gruzowisko, powstałe po zawaleniu schodów. Jurgen i Adalbert tylko na to czekali, gdyż gotowany przez nich olej na kilka chwil wcześniej osiągnął odpowiednią temperaturę. Z górnych pięter, na napastników spłynął wrzący deszcz. Wśród oblegających zapanował chaos. Ci husyci, którzy jeszcze nie wbiegli do wnętrza, usłyszeli zwielokrotnione przez wysoką, kamienną klatkę schodową baszty, wrzaski rannych i umierających. Chwila zawahania wystarczyła, by knechci uzbrojeni w kusze zlikwidowali kilkunastu stojących przed wrotami heretyków. Jurgen wychylił się przez belkę, na której zamontowano kocioł z olejem, aby obejrzeć efekty swojej pracy. Nie zdążył nawet krzyknąć, gdy kamień, ciśnięty z nieprawdopodobną siłą rozbił mu głowę. Bezwładne ciało osunęło się z belki. Adalbert ze strachem spojrzał za spadającym i wylał resztę oleju wprost na golema. Ten jednak zignorował gorącą ciecz, która ledwie rozpuściła wierzchnią warstwę gliny, nie czyniąc mu poważniejszych uszkodzeń. Cisnął w knechta kolejnym kamieniem, po czy zaczął wspinać się na wyższe kondygnacje po pionowej ścianie, wbijając grube palce między kamienie. Ślązak ledwo uchylił się przed nadlatującym pociskiem, po czy w panice uciekł na najwyższe piętro baszty. Wyskoczył przez klapę w podłodze i podbiegł do blanek, przy których kulili się pozostali knechci.

-To prawdziwy golem!- wrzasnął, po czym padł trafiony bełtem.

Żołnierze spojrzeli po sobie zaskoczeni, po czym powrócili do walki. Nawet jeśli Adalbert stwierdził prawdziwość golema, to wciąż musieli słuchać rozkazów Petera. Mieli poza tym poważniejsze problemy tu na górze. Ulewa strzał i bełtów mogła zabrać życie równie skutecznie co cios glinianej łapy. Przed chwilą jakiś husyta udowodnił to na ich koledze.

 

Mijały minuty. Golem wspinał się, wybijając w ścianach coraz większe dziury. Wieża zaczęła trząść się od uderzeń, i choć szturm się załamał, to żołnierze mieli coraz większe wątpliwości co do tego czy przeżyją. Młody Uwe słysząc ruch na niższej kondygnacji, podbiegł do drewnianej klapy w podłodze. Zasunął ją, zaryglował żelaznymi sztabami, a na wierch położył wraz z dwoma innymi knechtami ciężkie kowadło. Uderzenia i wstrząsy ustały. Nagle zza beczek z wodą wyszedł Peter. Wyglądał jakoś dziwnie. Jego skóra pojaśniała, włosy ze szpakowatych zrobiły się całkiem siwe, a oczy zachodziły mgłą szaleństwa.

-Mówiłeś, że to nie jest prawdziwy golem!- krzyknął Uwe.

W tym momencie klapa razem z kowadłem wyleciała w powietrze, jak gdyby wystrzelono ją z trebuszetu. Z dziury w podłodze wyłonił się gliniany stwór i celnym rzutem ukamienował Kurta, który już szykował kuszę do strzału. Peter ryknął coś w niezrozumiałym języku i uniósł się nad ziemię. Knechtów bardziej od prawdziwego, żywego golema zdziwił widok kolegi, lewitującego w powietrzu i składającego dłonie na kształt modlitwy.

-Glinę się wypala!- wrzasnął Peter, po czym ogromna kula ognia zmaterializowała się tuż przed nim i poszybowała w stronę golema. Stwór stanął w płomieniach, lecz próbował jeszcze ruszyć w stronę przeciwnika. Peter poczerwieniał, źrenice zniknęły mu z gałek ocznych, a mięśnie wyprężyły się jak w trakcie ogromnego wysiłku. Ruchy golema uwięzionego w ognistej kuli stawały się coraz wolniejsze, a temperatura coraz większa. Metalowe elementy pancerzy zaczęły parzyć knechtów, lecz nikt nie wpadł na pomysł, aby zacząć się rozbierać. W końcu potwór zastygł, a Peter osunął się bez sił na podłogę.

-Rozbijajcie…– wyjęczał tylko.

Knechci natychmiast zrozumieli o co chodzi dowódcy. Chwycili morgenszterny, buzdygany, młoty i kordy, po czym zaczęli tłuc zastygłą glinę na kawałki. Już po kilkunastu minutach skruszony golem przypominał mały kopiec. Odłupane fragmenty i pył żołnierze wyrzucili z baszty na ziemię. Na postrach dla heretyków, ale również dlatego, że bali się, iż potwór może jeszcze powstać. Uradowani ze zwycięstwa zgromadzili się tłumnie wokół leżącego na deskach Petera.

-Nie mówiłeś, że jesteś magiem!

-Przecież zginąłbym, jak nie z waszej ręki, to w kazamatach inkwizytorium.– wycharczał.

Nagle usłyszeli głuchy wystrzał, po czym płonący pocisk przeleciał tuż nad ich głowami.

-Husyci sprowadzili działa i rusznice!- krzyknął knecht klęczący przy blankach, po czym cała baszta zatrzęsła się– Poza tym ten ich mag chyba kieruje pociskami!

-Peter, powstrzymaj ich!- zaczęli go błagać– Zniszcz działa! Stop kulą ognia! Podpal tabor!

Dowódca ciężko odetchnął i zanim zemdlał powiedział tylko:

-Zużyłem całą energię na golema. Nie zregeneruję się tak szybko… Mamy przesrane…

Koniec

Komentarze

Witam

Jest to opowiadanie nie majace nic wspólnego z poprzednim, które dodałem. Erreth, siedziałem na prawdę długo, mam nadzieję, że powstawiałem przecinki we wszystkich możliwych miejscach;p

Ciągu dalszego poprzedniego opowiadania na razie nie wrzucam, bo muszę nad nim ostro popracować.Zastosuje się do Waszych uwag i dopiero wtedy załaduję na NF:)

Dzięki!

Ode mnie masz pięć. Lubię takie klimaty, do tego fajnie napisane. Co najmniej jedno powtórzenie się znalazło, czytałem na szybko więc reszty nie wyłapałem. Póki masz czas przejżyj tekst jeszcze raz. Pomimo tego jest super.

Z górnych pięter, na napastników spłynął wrzący deszcz. Wśród napastników zapanował chaos. - tu jest powtórzenie

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

No i takie mogę czytać. Przyjemna lektura.

A jednak znalazłam brakujący przecinek ;p
"Ślązakom zaczęły kończyć się zapasy żywności, ale ani poddanie się ani ucieczka nie wchodziły w rachubę." Przed drugim "ani" powinien być, o ile się nie mylę.
Czepiam się, co?  ;)

Poprawiam;) Dzieki!

Walka wre i to się czuje. Ode mnie 5.

Niekłamany zaszczyt:) Dziękuję!

O obyło się bez samooceny ;)

Fajny klimat :-) Nie ma jak porządny, czeski golem bojowy ;)

Ciekawy temat i dużo się dzieje, ale mógłbyś trochę bardziej się przyłożyć do strony technicznej. Może się czepiam, ale brak spacji przy myślnikach i kropki w nieodpowiednich miejscach (na przykład "Grzejcie olej.- polecił dwóm żołnierzom..."), trochę przeszkadzają w czytaniu.

Nowa Fantastyka