- Hydepark: Czarnoksiężnicy prima sort

Hydepark:

Czarnoksiężnicy prima sort

Mam wrażenie, że współczesna literatura całkowicie pogrzebała motyw czarnoksiężnika/maga/czarodzieja. Że zabiła go za pomocą tępego szpadla, oszczała jego zwłoki i zakopała je w niepoświęconej ziemi gdzieś na środku bezludzia.

 

Zdecydowałem się napisać ten temat po przeczytaniu kolejnego tekstu fantasy, w którym za maga robi jakiś szczyl, którego cała niezwykłość polega na tym, że od czasu do czasu pluje on jasnym lub ciemnym światłem* z wymiernym skutkiem oraz rzuca w swoich wrogów różnokolorowymi, świecącymi kulami, jednocześnie ochraniając się większą bańką. O tym, że zasady kierujące magią są przejrzyste, racjonalne i powszechnie wiadome niczym sztuka obsługi Windowsa, nie trzeba nawet wspominać. W końcu od kiedy to magia wymagała jakiegokolwiek mistyzmu. I tak dobrze, że szanowny autor nie wsadził czarusiowi baterii w rzyć i nie kazał ładować jej na checkpointach.

 

Ja rozumiem, że spora część odbiorców wychowała się na grach komputerowych, ale w zasadzie ja wychowałem się na grach komputerowych, a podobnego bezguścia nie znoszę. Co innego jest dobre na ekranie, co innego w książce.

 

Oczywiście, wspomniany przeze mnie rodzaj jest upierdliwy i powszechny, ale w zasadzie łatwy do uniknięcia przy uważnym kontrolowaniu jaskrawości okładek. Tyle, że o ile dość popularny jest wizerunek czarodzieja-kapłana, czy też maga-uczonego-polityka (jak u Sapkowskiego), o tyle brakuje mi czarnoksiężnika właściwego. Mroczne wieża wznoszące się na środku bezludzia, samotna potęga, , tajemniczy starzec, którego prawdziwych motywów ani mocy nie zna nikt, i którego siła nie ujawnia się jedynie w waleniu efektownych fireballi (choć i tego nie wykluczam). Książki, w których wspomniany mag jest skrytą w cieniu, złowieszczą postacią, albo przynajmniej najstarszy i tajemniczym członkiem drużyny, którego przeszłość ginie w mroku dziejów. Żeby tylko nie był, do jasnej cholery, spidermanem przeniesionym do (nie)realiów fantastyki.

 

I stąd moja prośba. Mam nadzieję, że bardziej otrzaskani z fantasy userzy podadzą tytuły książek, w których czarusiowie zrobili na nich szczególne wrażenie, w których po prostu widać, że obcują oni z mocami, o których zwykły śmiertelnik boi się nawet pomyśleć.

 

A oto moje typy:

 

Gandalf/Sauron– wiadomo skąd? Potężni i tajemniczy, mądrzy i (jeden) nawet z poczuciem humoru, dźwigający na swoich starczych barkach ciężar wieków. I mimo tego wszystkiego ludzcy. A poza tym, jak napisać o fantasy nie wspominając Tolkiena? Toż to grzech byłby.

 

Xardas– Gothic I. Wiem, wiem, to gra komputerowa, ale co zrobię, że facet jest po prostu idealny? Czarna wieża na pustkowiach, demon za lokaja, szkielety w klatkach, potężny jak niewiadomo co, niecierpliwy i porywczy– po prostu miodzie. Kto śmie przeszkadzać mi w moich studiach!

 

Mauryl– Forteca w źrenicy czasu (C.J. Cherryh)– może znika niemal na samym początku, ale potem dużo się o nim mówi i facet miał styl– wymordować cały naród by dorwać swojego wroga. To jest coś.

 

Coś tego podejrzanie mało, ale jeślibym pamiętał jakieś świetne postacie, to chyba same by się narzucały? W każdym razie poproszę o nazwiska, zanim, po przeczytaniu następnej ksiazki, zostan zmuszony do drastycznej terapii z udziałem młotka i stada kurczaków.

 

 

* Zastrzegam sobie, że podane określenie zostało użyte w książce fantasy, która osiągnęła rynkowy sukces. Serio.

 

 

Komentarze

obserwuj

Co kto lubi - ja wolę czarodziei od Pratchetta czy Sapkowskiego. Jakoś nie potrafię traktować poważnie bohatera, który jest "złowieszczy i skryty w cieniu". Taki bohater sprawdza się w określonym gatunku np dark fantasy. Może po prostu należy zrobić podział na czarodziejów (uczonych, dla których bycie magiem to po prostu wykonywany zawód), i czarnoksiężników (mroczne postacie o mistycznych mocach i tajemniczej przeszłości).

Nie, czrodzieje to nie mój konik. Jeśli w utworze wiem, że wystąpi taka postać, to nie biore się nawet za lekture. Nie lubię, nie chce, nie wierzę w to, a lubię kiedy nawet fantsy ma w sobie jakąś dozę prawdopodobieństwa - jak dobry horror.

I do tego mroczny mag z czarnym kapturze, czarnym płaszczu, czarnej szacie i czarnym we łbie kojarzy mi się bardzo z motywami Młodopolskiej poetyki. Która przejadła mi się zaraz po tym, jak skończyłam liceum i poszłam na studia.

N'longa z przygód Solomona Kane'a jest tu jednym z moich faworytów. Jego sztuczki zaliczyłbym własnie do klasycznego szamanizmu, wędrówki dusz itp. itd. Nie wali fireballi, nie smaży wrogów ogniem itp itd. Ale ma klasę i styl :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Toth Amon (chyba tak to się pisało?) Howarda. Raczej właśnie szaman obcujący z mroczną stroną natury i zaświatów niż recytujący zaklęcia czarodziej-akademik z różdżką od Sapkowskiego i Rawling. :)
Alti z serialu Xena: Warrior Princess. To samo co powyżej.

Ale o co chodzi? Autor tematu jączy i jęczy, aż uszy bolą. Autorze, chcesz, zaczytuj się przygodami Gandalfa, Elminstra, czy Altara, albo innego Merlina. Nie chcesz, to nie czytaj. Literatury wszelakiej Ci u nas pod dostatkiem, a jak władasz jeszcze angielskim, albo francuskim, to ho, ho, ho! Narzekasz, Autorze. Nie lepiej poczytać?

60orson6
To samo radziłbym tobie. Gdybyś czytał pewne rzeczy uważnie, zauważyłbyś, że właśnie proszę o konsultacje, za co się zabrać. Słowa, ach, słowa. Zdradliwa rzecz.

Jeśli masz ochotę na mistycyzm, to sięgnij po Conana, tam masz mnóstwo czarnoksiężników, którzy pochodzą z czasów, gdy jeszcze nie istniał świat Conana. A drugą książką, którą polecam jest "Przypadek Charlesa Dextera Warda" Lovecrafta. Również dużo mistycyzmu, czary, okultyzm i mrooook.

Ps. też uwielbiam Xardasa.

Erikson - Malazańska księga poległych Najbardziej oryginalny i pomysłowy sytem magii. A tacy adepci sztuki jak Anomander Rake, Szybki Ben, Corlo, Tayschrenn to nie są szczyle plujący kolorowymi iskierkami.

Jakieś dziękuję by się chociaż przydało. Sami egocentrycy.

Jak chodzi o czarodziejów i gry to polecam nowszy materiał: Mgicka. Skromne wykonanie (no powiedzmy, że skromne), ale rozgrywka oryginalna i kpiny sobie Szwedzi robią z zakapturzonych magów.

Ps. Xardasa dobrze wspominam, ale głównie z pierwszego Gothica.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Skoro padła propozycja z gry to i ja zarzucę z tej materii.

Irenicus z Baldur's Gate II. To jest dopiero prawdziwy mag.

Poza tym co by nie mówić Dumbledore i Voldemort w niczym nie ustępują takiemu Gandalfowi. Różnice wynikają z setingu.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Seria BG i w ogóle FR, mają wielu wspaniałych magów: Irenicus, Elminster, Violo, Czarnokij, wszyscy z rasy Malaugrimów, Simbul, Manshoon, Shast-Taa, Shangalar, Sayyna, wielu czarodzejów łupieżców umysłu i tak dalej, i tak dalej. 

Jak już wspomniałeś o Gandalfie, to jest jeszcze Saruman - bardziej czarnoksiężnik niz czarodziej, mieszkał w wieży Orthank.
Raistlin - z serii Dragonlance, mroczny, chodzący własnymi ścieżkami, jego zmysłów nie zna nawet brat.
No i trochę z innej bajki, może nie czarodziej, ale druid - Panoramix.

tak sobie myślę, że w pewnym sensie mógłby Ci sie spodobać Linoge, z "Sztormu Stulecia" Stephena Kinga. 

w scenariuszu opisana jest historia mieszkańców wyspy, którą nawiedza śnieżyca i straszny, tajemniczy facet- Linoge właśnie. Zbyt wiele z fabuły nie chcę zdradzać- ale naprawdę myślę, że trafiłby w twoje gusta. Może nie trafi na półkę "ulubieni sukinsynowie", bo w gruncie rzeczy przypomina trochę siłę natury i ucieleśnienie tajemnicy, bezosobowe i właśnie mistyczne. Ale sądzę, że może zrobić wrażenie.

"Sztorm stulecia" polecam także daltego, że ma forme scenariusza. Chyba warto coś takiego przeczytać i przekonać się, jak to jest odtwarzać film we własnej głowie:)

ps. Miniserialu na podstawie scenariusza polecić nie mogę, bo go nie oglądałam. Ale wydaje mi się, że czarownik Linoge złapie za gardło silniej w książce niż filmie:)  

Nowa Fantastyka