- Hydepark: Toplista najbardziej denerwujących schematów fantasy

Hydepark:

Toplista najbardziej denerwujących schematów fantasy

Rozmyślałam ostatnio na ten temat i pomyślałam, że to może dobra okazja do ładnego wypunktowania, czego Autorzy powinni się wystrzegać, gdy kompletnie braknie im pomysłu na pociągnięcie akcji. ;P Chciałabym, aby każdy zainteresowany dorzucił coś od siebie na temat oklepanych do bólu i najnudniejszych rozwiązań fabularnych, jakie zna. Oczywiście wiadomo, że nawet najbardziej wyświechtany schemat można przedstawić w sposób niepozwalający na oderwanie się od lektury, ale ta sztuka – wiadomo – nie wszystkim się udaje.

 

Moje typy:

 

1. Główny Bohater na wstępie dostaje zadanie znalezienia kilku artefaktów, aby...

BUEEE. Gdy widzę coś takiego, automatycznie zaczynam rzygać z nudów na myśl o tym, jak przerażająco długo będzie trwało zdobywanie tego pierdyliarda artefaktów czy innych Niezwykle Potrzebnych Przedmiotów. Niemal wszystko jest tutaj przewidywalne do bólu: że na początku pójdzie jak z płatka, potem nagle nastąpią straszne trudności, a ostatnie elementy układanki znajdą się same albo okaże się, że Bohater miał je od samego początku... I niewystąpienie tego wszystkiego TEŻ nie będzie zaskakujące.

 

2. Bohater wiedzie szczęśliwy żywot, aż tu nagle Źli obracają jego świat w ruinę i rusza w nieznane, by zebrać krwawe żniwo zemsty.

Tego chyba nie trzeba bardziej komentować. Stary, umiarkowanie dobry motyw zemsty. Najzabawniejsze jest to, że często Główny Bohater nawet nie wie, dokąd zmierzać, gada o zemście, ale nie szuka oprawców, jedzie dla samego faktu jechania. Ach, no i zwykle w jakiś czarodziejski sposób wynajduje sobie konia (ewentualnie smoka). Kto to widział, żeby tak pieszo po fantastycznych krainach popylać.

 

3. Sierota żyjąca w biedzie nagle okazuje się być Wybrańcem.

To takie wygodne, kiedy Główny Bohater nie ma rodziny, którą trzeba by opisywać. Najłatwiej ich zabić i po kłopocie. A sierotka niech się męczy, będzie bardziej heroicznie, gdy w kolejnym rozdziale okaże się, że jest predystynowana do zostania superherosem, wielkim magiem etc. A jak będzie potomkiem bogów czy demonów albo zaginionym następcą tronu, to już w ogóle jazda.

 

Komentarze

obserwuj

Ad. 3 - jak nie ma rodziny? Przecie wychowują go wuj i ciotka :)

No fakt, zwykle tak bywa z Wybrańcami: Potter, Eragon, Sonea, Skywalker... Ale potem i tak albo się ich zabija, albo schodzą na drugi plan. xD

Po części zgodzę się z Twoim zdaniem. Oglądanie nowych wydań tego samego serialu z całą pewnością może wywoływać odruchy zwrotne ( a czasem to i niewydolność zwieraczy) i z nie jest tym , co tygrysy lubią najbardziej... Niemniej trudno chyba jest dziś stworzyć coś absolutnie oryginalnego, co chociaż w małym stopniu nie będzie zahaczało o te, czy inne schematy (bo nawet jeśli autor zrobi co w jego mocy, to przecież nie jest on w stanie pozbawić czytelnika jego indywidualnych skojarzeń. Myślę, że tu będzie chodziło nie tyle o sam schemat, co o sposób w jaki się do niego podchodzi. Ja wiem, że oglądanie kolejnych żuli którzy jak za dotknięciem różdżki zyskują wiarę w siebie i super moce (chociaż wcześniej spali w dworcowych kartonach, robili pod siebie i w ogóle im to nie przeszkadzało... aż tu puf! Tadaam! ) może w skrajnych przypadkach odbierać chęci do prowadzenia dalszej egzystencji. Wiem też, że czasem irytuje widok zapalonych biegaczy po świecie ( albo i światach) w poszukiwaniu tajemniczych tabliczek z jeszcze bardziej tajemniczymi znakami, które na końcu w oślepiających błyskach składają się w napis "Jesteś idotą. Wszystko czego potrzebujesz masz w sobie". Ile w końcu można... Wierzę jednak, że istnieją (bądź dopiero się narodzą) tacy pisarze, którzy poruszą owe schematy w taki sposób, że mimo wszystko chętnie po nie sięgnę (choć możliwe, że będzie już to przerost formy nad treścią).
Pozdrawiam.

Horror nie fantasy, ale mam nadzieję wybaczysz.

http://www.imdb.com/title/tt1629375/
"Grupa studentów wybiera się w podróż przez kraj. Nieoczekiwana awaria samochodu podczas podróży przez las zmusza ich do zatrzymania się w opuszczonym budynku, który niegdyś był szpitalem psychiatrycznym. Okazuje się, że grasuje w niej psychopatyczny morderca..."

Ktoś to pobije? :)

 

Też coś oklepanego i też nie schemat fantasy:

Zaczyna się opowieść od czegoś wstrząsającego, śmiesznego lub innego megaśnie dziwnego, a potem bohater się budzi. (opko toczy sie dalej).

Kiedy widzę opko zaczynające się od tego, że bohater budzi się z kacem, to w tym momencie przestaję czytać.

Fajny temat, Winky, czas mi teraz nie pozwala, ale jeszcze zajrzę i się powyżywam tutaj. 

Jerzy, rzuciłeś wyzwanie. :D I horror też może być, i sci-fi, wsio rawno, byle było, bo na dobrą sprawę każdy schemat da się podpiąć pod dowolny gatunek.

Mniam, kac plus jeszcze pobudka i amnezja. Szlag mnie trafiał przy lekturze pierwszego pięcioksięgu Amberu jak nie wiem. ;P

Teraz przy lekturze ,,Malowanego człowieka" (świetne, świetne, świetne!) przyszła mi do głowy jedna niesamowicie denerwująca mnie rzecz, nie tyle schemat fabularny, co sposób narracji: przeskakiwanie co rozdział-kilka rozdziałów do zupełnie innego bohatera powieści. No czytać mi się odechciewa, przynajmniej jeśli nie jest to pisane jakoś z głową (,,Malowany człowiek" na szczęście jest).

Plus jeszcze schemacik miłosny:
Główny Bohater poznaje Superlaskę, ale ta laska ma już Chłopaka/Wybranka/Księcia z Bajki, który jest duży, zły i nie lubi Głównego Bohatera. Superlaska w końcu z hukiem porzuca swego Księcia i robi słodkie oczy do GB, potem przydarza się coś, przez co uznaje go za kłamcę, lecz na koniec GB ratuje jej śliczną skórę (zwykle z rąk porzuconego Księcia) i już żyją happily ever after.

Winky - właśnie tu wlazłam i chciałam napisać, że na szczęście są książki, które pokazują, że nawet oklepany schemat (Wybraniec, trójka bohaterów zmagająca się z przeciwnościami i takie tam) może być opisany tak, że się z krzesła spada, w sensie pozytywnym oczywiście :) bo akurat skończyłam drugi tom "Malowanego człowieka", ge-nial-ne.
Jeżeli to offtop, to przepraszam :)

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Ja też znam schemat, który mnie potwornie irytuje. Pojawia się bohater, potem przeżywa jakieś przygody i dywaguje na temat śmierci, życia i miłości, a w przygodach koniecznie, ale to koniecznie muszą pojawić się smoki, albo elfy, albo duchy, albo kosmici, albo wampiry, albo czarnoksiężnicy, albo orki, a potem, przy użyciu magii i miecza, ewentualnie nowych technologii, lub własnego sprytu udaje mu się wyjść z kłopotów. 
A tak na serio, wydaje mi się, że każdą fabułę można zamknąć w taki, czy inny schemat. Nie w tym rzecz. Chodzi o wykonanie. To moje zdanie, że tak zarymuję:). 

Dobre też jest to, jak grupa najemników przybywa do karczmy w niewiadomym celu a potem jedzą i pija, dziewke chędożą, a potem dalej jadą, w góry na przykład.Bo w górach tajemnica jest, mnisi siedzą. I przepowiednia sie pojawia, i źli ludzie.
Schemat.

Albo w karczmie ktoś im coś zleca. Zadanie! 

W tej chwili panuje moda na schemat: nieśmiała dziewczyna z problemami i dwójka adoratorów z "mroczną przypadłością" (wampir/wilkołak/demon/anioł). Najlepiej żeby jeden z nich był w typie badboya, a drugi księcia z bajki.

O, a propos przepowiedni, to mam odruch wymiotny na sam dźwięk tego słowa. Jakby nie dało się tego inaczej zrobić, nie, musi być przepowiednia, bo tylko to brzmi odpowiednio tajemniczo...

Punkt 2 we wstepie, jako żywo, przypomina mi Gladiatora z Russelem Crow. Bardzo fajny film i oby takich wiecej.
A schemat, który opisałem, to początek mojej własnej powieści. Po druku Gór, nic już będzie takie jak dawniej.

Aż sam się sobie dziwię, oczywiście Russel Crowe, i po druku Gór nic już nie będzie takie jak dawniej.

Punkt drugi nie jest w założeniu taki zły... pod warunkiem, że zemsta pozostaje jedynym motywem pościgu GB za zbrodniarzem, a nie że nagle spotyka jakąś tajemniczą osobę/grupę osób, które otwierają mu oczy na to, że ten ktoś jest wielkim złem, które zagraża całemu światu i (jeszcze lepiej) GB jest jedyną osobą zdolną tego kogoś pokonać... wtedy to się już zmienia w żenadę.

Osobiście drugi punkt najbardziej lubię, gdy kto inny wykonuje wyrok na oprawcy, co doprowadza GB do furii i nagle ze zwykłego mściciela sam zmienia się w prowadzonego pasją mordercę.

W literaturze fantasy to jeszcze i tak pikuś, w porównaniu ze schematami w grach fantasy (głownie roleplejkach) - ot choćby quest, gdy bohaterowie od niechcenia proszeni są o zabicie jakiegoś małego szkodnika, który okazuje się cholernie wielkim szkodnikiem .Albo niby typowa "kurierska" robota - doręczyć to i owo gdzieś tam, która zwykle jest początkiem misji zbawienia ludzkości itd. itp.

W 100% zgadzam się. Schematy są be. Bardzo cenię w fantastycę inwencję twórczą. Napiszcie fantasy bez elfów, orków i magii! Stwórzcie science-fiction z technologią, którą nikt jeszcze nie wymyslił! To strasznie trudne, ale zawsze podwyższa jakość opowiadania.

Jack Rayan:
Napiszcie fantasy bez (...) magii!
To nie trudne, lecz niemożliwe. Fantasy bez magii to już nie fantasy. Rozumiem, bez elfów, orków, krasnoludów, smoków, demonów i innego tałatajstwa, nawet bez mieczy- no bo przecież mogą się naparzać z karabinów- i pod warunkiem, że będzie tam magia, to wciąż może być fantasy.

Czytałem kiedyś jakąś publikację, jak wygląda schemat większości powieści i filmów. I faktycznie - od Tolkiena po StarWars pięknie pasuje.
Postaram się odgrzebać
dj

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Może to nie fantastyka, ale moim zdaniem nikt nie przebije Heńka Sienkiewicza - praktycznie każda powieść pisana według układu: miłość, porwanie, rozpierdziucha. Czasem tylko kolejność się zmienia, bo np. "W pustyni i w puszczy" najpierw jest porwanie, potem rozpierdziucha, a miłość na końcu, jak bohaterowie podrośli. Ale tak to wszystko na jedno kopyto.

to podaj przykład ksiązki bez schematu (na początek fantastyka)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ponoć wszystkie możliwe schematy fabularne, a nie jest ich wiele, wykorzystał już Shakespeare ;) Nowych wymyślić nie sposób. No ale, niektóre są faktycznie już rozmaglowane, że w żołądku się przewraca.

A ja lubię schematy. Zgadzam się, że ważne jest wykonanie, a nie sama fabuła. No, chyba, że opowieść jest o miłości wampirzycy do wilkołaka... tu już żadne wykonanie nie pomoże ;)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Poza tym zgadzam się z DjJajkiem. Fantasy musi opierać się na schematach, bo sama definicja gatunku tego wymaga (skoro to fantasy, to musi mieć wspólne cechy z resztą fantasy).
Cała literatura, to schemat zdefiniowany przez Shakespeare:
"słowa, słowa, słowa..." :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Pogadaj o tym z Dukajem :)
Zresztą, Gra o tron też odbiega od schematyzmu - nikt tak nie morduje i nie okalecza bohaterów.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dukaj to tak bardzo "nie moja liga", że raczej nigdy z nim nie pogadam :(
"Lód" tylko drasnąłem (pierwsze 200 stron), ale widzę, że bohater jedzie na Syberię, by (przynajmniej częściowo) rozwiązać problem mrozu.
Gra o tron o tyle odbiega od schematów, że wciąż jest niedokończona, dlatego odbiega od schematu: "początek, rozwinięcie, zakończenie"

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Jeszcze taka sprawa, że czytając nowe rzeczy od razu odruchowo porównujemy je z tym, co już widzieliśmy, wpasowujemy w szufladki, które już kiedyś powstały w naszym mózgu. Po raz pierwszy oglądamy western? To przypomina nam się "Potop" itd., itp. Im mniej z danej tematyki znamy dzieł, tym dalej musimy szukać. Jeżeli z fantastyki czytaliśmy tylko "Władcę pierścieni", a potem zaraz sięgamy po "Grę o tron", to siłą rzeczy nasuną się porównania z Tolkienem. Jak czytałam "Czarnoksiężnika z Archipelagu", to motyw szkoły magii (to na mojej liście najbardziej irytujący schemat) od razu kojarzył mi się z Potterem, chociaż książki dzieli 40 lat i pewnie Rowling nawet Le Guin nie czytała.

A jeszcze zastanawiam się, co z powieściami, które wykorzystują schemat po to, by go złamać. Na przykład opowiadania Anny Brzezińskiej. Właśnie czytam "Wiedźmę z Wilżyńskiej Doliny" no i takie opowiadanie jak "Powrót Kmiecia" jak najbardziej schematy łamie :) Po pierwsze zaczyna się od powrotu, a nie od wyruszenia w podróż ;) Po drugie... więcej nie zdradzę :P Podobnie zresztą inne teksty z tej książki wykorzystują schemat baśni/podania, żeby go przetworzyć jak najbardziej i nie jest to takie tradycyjne "to ja zrobię na odwrót".

A najmniej schematyczna powieść, jaką czytałam? Co prawda nie z fantastyki (nie do końca :P), ale...
W. Nabokow, "Blady ogień" - za wikipedią:
Książka składa się z 1000-wersowego poematu "Blady ogień", napisanego przez amerykańskiego poetę Johna Shade'a oraz z serii przypisów do poematu (wyraźnie odbiegających od tematu i kilkakrotnie przekraczających objętościowo długość samego poematu) napisanych przez sąsiada i przyjaciela Shade'a - Charlesa Kinbote'a, który utrzymuje, że jest zdetronizowanym królem fikcyjnego państwa - Zembli.
Komu by przyszło do głowy napisać powieść w formie przypisów? No, można powiedzieć, że książka wykorzystuje schemat... analizy wiersza :D Wyjątkowo pojechana rzecz, polecam :)

Może jeszcze to:
Główny Bohater nigdzie nie czuje się jak w domu, potem odkrywa, że istnieje także równoległy świat, z którego, jak się okazuje, sam pochodzi.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Czasami przyjemnie pobawić się schematami. Można stworzyć schematycznych, stereotypowych bohaterów i wrzucić ich w nieschematyczną sytuację, żeby zobaczyć jak sobie poradzą. Albo stworzyć typowy dla fantasy schemat i wpakować w niego nietypowych, niepasujących do schematu bohaterów. Bardzo przyjemna zabawa :)

Najlepsze są schematy, w których odbiega się od schematu :) Wybaczcie umysłowi pijaka, że się lepiej wysłowić nie potrafi, zaraz nakreślę dokładniej w czym rzecz, to pojmiecie o co mi chodzi. Weźmy taki "Czaropis". Mamy tam pomazańca (Zimorodek, czy jak mu tam było), którego przepowiednia desygnuje do wielkiej rozpierdziuchy i zbawienia świata. Schemat jak cholera. Ale naraz okazuje się, że ten pomazaniec jest jakiś taki ułomny, kiepsko mu idzie z magią z powodu wady której nie przeskoczy. Do tego inaczej niźli w innych światach ukazana jest magia. Czyli jest niby schemat, ale taki wywleczony flakami na wierzch. To jest chyba coś co wszyscy lubimy. 

@rinos
(...)bohater jedzie na Syberię, by rozwiązać problem mrozu

Hasło sierpnia '11:):):) Jedno z najlepszych streszczeń, jakie czytałem, myślałem, że zlecę z krzesła (lepsze było tylko streszczenie "Władcy Pierścieni" z CD Action za moich młodych lat, które brzmiało jakoś tak: "Pewien młody kudłatonogi stwór dowiaduje się, że jest w posiadaniu magicznego pierścienia, który trzeba wrzucić do pewnej dziury, żeby uratować świat, a że ta dziura jest cholernie daleko, więc stwór idzie do niej przez trzy tomy, ale w końcu mu się to udaje").

Buehehehe! Lol.
 

Tu jest lepsze podsumowanie trylogii "Władcy Pierścieni":

http://www.youtube.com/watch?v=VYkhbWMHd5w

Jack Rayan:
Napiszcie fantasy bez (...) magii! 

To nie trudne, lecz niemożliwe. Fantasy bez magii to już nie fantasy. Rozumiem, bez elfów, orków, krasnoludów, smoków, demonów i innego tałatajstwa, nawet bez mieczy- no bo przecież mogą się naparzać z karabinów- i pod warunkiem, że będzie tam magia, to wciąż może być fantasy.

 

Kiedyś czytałam fragment jakieś serii, w której był tylko inny świat, a głównym tematem intrygi polityczne. Zero magii, zero nieludzi. Według recenzji książka była niezła, ale jakoś nie miałam okazji przeczytać, więc i tytuł mi wypadł z głowy. Ale myślę, że jakby dobrze poszukać, to znajdzie się coś takiego. "Ruiny Gorlanu" też są tak reklamowane, jako czysta przygoda bez magii (z tym, że to fantasy dla dzieci).
Dla mnie fantasy to właśnie akcja w innych światach, natomiast jeśli w naszym pojawiają się magia czy dziwne stwory, to już bym to określiła realizmem magicznym.


A ja lubię schematy. Zgadzam się, że ważne jest wykonanie, a nie sama fabuła. No, chyba, że opowieść jest o miłości wampirzycy do wilkołaka... tu już żadne wykonanie nie pomoże ;)

E tam, tragikomedię dałoby się z tego zrobić:-) Zresztą, kto powiedział, że wampiry i wilkołaki muszą koniecznie ze sobą walczyć? To chyba dość świeży motyw, bo jak sobie przypominam legendy czy pierwsze powieści grozy (od średniowiecza), to nic takiego się nie pojawiało. Czyli że tu też można się pobawić konwencją. Dobry pisarz z każdego tematu zrobi coś ciekawego, szczególnie jeśli tej miłości nie będzie się na siłę wtłaczać na pierwszy plan.
Ja też bardzo lubię zabawę schematami, tylko trzeba się postarać, by coś oryginalnego, zaskakującego do nich dodać.


Nowa Fantastyka