Profil użytkownika


komentarze: 48, w dziale opowiadań: 37, opowiadania: 34

Ostatnie sto komentarzy

Wiktorio, “Świt nad Doliną” z pewnością jest tekstem, którego nie powinno się przebiegać wzrokiem, a po prostu cieszyć spokojną lekturą. Aż z ciekawości sprawdziłem te lampy z użyciem klarowanego masła, niby drobna rzecz, ale świetnie pozwala wczuć się w klimat egzotycznego wschodu (nie wspominając już min. o cytatach z Mahabharaty). Pierwszorzędne opisy walki, tylko te wimany i płonąca ciecz jakoś kojarzą mi się z Chinami, jednak nie zaliczałbym tego do uwag. Nie do końca też rozumiem samobójstwo Sahadewy oraz Karny, w końcu to, iż osobiście kierowali pojazdem, nie pozwoliło im zobaczyć pełnego efektu działania ich broni ostatecznej destrukcji :/

Rozumiał, co o pyta ojciec, ale wolał odpowiedzieć wymijająco.

Rżenie koni i łoskot pędzących rydwanów zlały się w jednej jazgot.

wprawiało w serce w drżenie, co było mu radością życia.

Arnubisie, opowiadanie jest sprawnie napisane, jednakże w moim przypadku pierwsze pozytywne wrażenia dosyć szybko ustąpiły pod wpływem dalszej lektury, która zaczęła mi się delikatnie dłużyć. Myślę, że tekstowi przydałoby się minimalnie więcej komizmu. W każdym razie, emu czekające w aucie (budzi skojarzenia z Jurassic Park) było wzorowe, podobnie jak akcent Profesora Otto von Starhemberga ;)

 

 

– Pieprzone robale! – krzyknął O’Hallora, zasłaniając dłońmi uszy.

Niby to żołnierze, a nie myśliwi, ale chyba i tak nie powinni krzyczeć na polowaniu, szczególnie nie z powodu cykad.

 

 

– Panie Dingo? – zagaił jeden z nich, szczupły blondyn. – Mogę o coś spytać?

Czy rzeczywiście zawodowcy zwracają się do siebie per pan?

 

 

Ojczyznę Mozarta i Beethovena z tą zabitą dechami dziurą pełną piachu i jadowitych zwierząt?

Z tego co wiem, Mozart był Niemcem. Może lepiej “ojczyznę muzyki Mozarta i Beethovena (…)”?

 

A co do Aborygenów oraz komentarza Irki_Luz, to ostatnio rozmawiałem z jednym Australijczykiem i podobno wcale nie są miłymi, spokojnymi ludźmi z pomalowanymi na biało twarzami. Z tego co zrozumiałem stanowią raczej margines społeczny.

 

 

Proszę wyjść i zginąć jak prawdziwy syn australijskiej ziemi!

Dla mnie to ten fragment zabrzmiał jak jakiś kolonialny żarcik ;)

Niestety, podobnie jak innych, pojedynek nieco mnie zawiódł pod względem jakości realizacji lirycznych założeń. Powiedzmy, że jak na walkę bardów, zostały potraktowane trochę zbyt brutalnie (na szczęście, użycie przez rywali instrumentów muzycznych sprawiło, iż wiersze absolutnie nie zaliczają się do topornych).

Niemniej jednak same pomysły były świetne. Nie wiem jak, ale krwawa historia uwięzienia Jean Pierrea szczerze mnie rozbawiła. Z drugiej strony wydaje mi się, że Piraci nie najlepiej oddają motyw żonglerki, chociaż spodobało mi się odniesienie do teorii oceanu Diraca i popisowe stworzenie mini-słońca :D

 

Ostatecznie, oddaję głos na “Sztukmistrza z Alhambry”.

Drakaino, czytało się po prostu przyjemnie, chociaż fabuła nie jest nadzwyczajna, historie powiązane z biurem do spraw specjalnych Vidocq-a są po prostu sympatyczne, podobnie jak ich bohaterowie. Może trochę nazbyt cukierkowate, ale niekoniecznie mi to przeszkadza.

 

 

– Jak się pan zapewne domyśla, to nie było małżeństwo z miłości. – Zaśmiała się krótko, chrapliwie.

To “chrapliwie” nie pasuje mi do spokojnej damy z klasy średniej, ale to raczej subiektywna opinia.

 

 

Uświadomił sobie, że nie ma się czego obawiać: jeśli wyprowadzą go stąd w kajdankach, to reputacja pana Cardellego nie ucierpi (…)

Nie miało być “Cardelliego”?

 

 

W razie kłopotów proszę krzyczeć albo uderzać laską w kraty.

Nie wiem jakiej wielkości była cela, ale nie lepiej bić aresztanta?

 

Jeszcze ciekawi mnie kiedy Gilbert Legrand rozwinął w sobie tą niezwykłą umiejętność paranormalną myślenia życzeniowego, wnioskując z fragmentu “ojciec chciał mnie w miarę dobrze wydać za mąż za kogoś, kto nie będzie miał wielkich oczekiwań co do posagu”, powiedziałbym że mógł ją posiadać od zawsze.

A i czy twój Vidocq lubi tabakę oraz, czy grzybki z boczkiem w winie to rzeczywiście specjalność francuskiej kuchni? Tzn. są smaczne?

 

 

Issanderze, jak dla mnie wiersz nie jest jakoś specjalnie dołujący, a raczej po prostu ponury. Trochę trudno wczuć się w sytuację podmiotu lirycznego w pierwszy dzień wiosny, chociaż brak fantastyki jest rzeczywiście przygnębiający :(

Wiktorio, szczerze gratuluję napisania tak bardzo dopracowanego opowiadania, zdecydowanie doceniam autorów, którzy szanują swoich czytelników. Nie wydaje mi się, żeby tekst był szczególnie innowacyjny pod względem fabuły i świata przedstawionego, co nie zmienia faktu, że nie uznaję podobieństw do innych pełnokrwistych science fiction za istotną wadę.

 

Decyzja stronnictwa Mendozy zepchnęła na skraj ubóstwa przeszło czterdzieści milionów ludzi, stawiając ich tym samym w stanie zagrożenia życia.

Ale za to jak wspaniale musieli zmniejszyć inflację ;)

 

Nie podoba mi się za to sposób w jaki przedstawiłaś zwolenników teorii cellularystycznej. Główny bohater zostaje uznany za winnego min. przez przygrubą Brigitte Delacroix (typowy obraz nikczemnego, brzuchatego kapitalisty) oraz Jeffa, bezdusznego sportsmena (czyt. przedstawiciela klasy wyzyskującej w XXI wieku). Na deser pozostaje nam Lavin oraz Reese, czyli duet psychopaty z sadystą. Jak dla mnie ta sytuacja została przedstawiona w trochę za bardzo jednowymiarowej formie, a przecież zło rzadko bywa tak oczywiste.

 

WINNY (przesuń w lewo) | NIEWINNY (przesuń w prawo)

 

Pewnie kojarzysz posty z facebook-a z obrazkami pudełek, podpisane “kliknij, żeby zobaczyć co jest w środku”? No cóż, nie powiem ile razy sprawdzałem, czy ta część opowiadania również nie jest interaktywna ;)

Barniuszu, tak jak już wspominali inni, bohater tekstu to wypisz, wymaluj Arnold Schwarzenegger alias polski Douglas Quaid. Z tego co pamiętam, w nowszej wersji “Pamięci Absolutnej” protagonista również zajmował się pracą nad robotami w fabryce. W każdym razie, po przeczytaniu wstępu miałem nadzieję, że dalej historia potoczy się inaczej, a tu Tomasz udaje się do “Pantofelka”, bardzo podobnie do Douglasa odwiedzającego “Rekall”, żeby wcielić się w kogoś innego i przeżyć przygodę życia.

Na plus jest to, iż w większości opowiadanie trzyma dobry poziom oraz przyjemnie się czyta. Najbardziej spodobała mi się bajkowa idea agencji, osadzonej w na wskroś kapitalistycznych realiach. Bardzo chętnie przeczytałbym jakieś porządne rozwinięcie tego pomysłu. Powodzenia w dalszej twórczości :)

Rybaku, przeczytane. Opowiadanie jest porządnie napisane, ale tak jak wspominali inni, chociaż był plot twist, to nie do końca satysfakcjonujący pod względem fabularnym. Z drugiej strony szafując dużymi liczbami, co do pojemności statku etc., naprawdę świetnie oddałeś klimat typowego science fiction. Podsumowując myślę, że te 30 tys. znaków po prostu mocno ograniczyło potencjał tekstu. Na minus jest to, że nie podałeś imienia Nawigatora, przez co rzeczywiście przypomina takiego Galla Anonima, i ogólnie na początku miałem trochę problemów z przyswojeniem imion wszystkich postaci. Powodzenia przy kolejnych częściach ;)

Tekst przeczytany dwukrotnie i muszę powiedzieć, że ma w sobie coś z baśni. Dosłownie w trakcie pisania tego komentarza zobaczyłem #toonas :D Zdecydowanie poprawia to moje zdanie o opowiadaniu, chociaż nadal wydaje mi się, iż przekaz byłby lepszy w nieco bardziej skondensowanej albo ekspresyjnej formie. W każdym razie, chętnie przeczytam jeszcze coś twojego autorstwa w przyszłości :)

 

 

Król kier na zmianę tyje i chudnie w równych odstępach czasowych

 

(…) w które Król Kier co i rusz zachodzi.

Czy chudnięcie “kier” nie powinno się utrzymywać w reszcie fragmentu?

 

Jedno dodatkowe pytanie Cerlegu, jakiej płci jest Walet kier?

 

To księgowi nie wierzą w przyjście zbawiciela, który sprawi, że ich kalkulacje będą w końcu zgodne z rzeczywistością, by między kredytem a debetem zapanowała idealna harmonia? ;p

Nikolaj, szczerze mówiąc mnie opowiadanie zachwyca zawartym w nim humorem oraz ostateczną konkluzją :) Zwinnie napisane, przyjemnie się czytało. Fakt, iż główny bohater miał szatę cały czas na sobie, tylko dodaje do atmosfery absurdu.

 

Jak zawsze czasie wizyt synka.

-> W czasie?

 

Niemal każdego dnia było po kilkanaście odebranych rozmów, czasem więcej niż dwadzieścia.

-> Nieodebranych rozmów?

 

Czytało się bardzo przyjemnie, chociaż w pewnym momencie poczułem, że tekst jest trochę zbyt ckliwy, nawet jeśli tak właśnie wyglądała sytuacja ze strony staruszki. Już od początku bałem się, iż jedyną puentą będzie jej śmierć, a tu taka miła niespodzianka na koniec. W każdym razie muszę przyznać, że niektóre zdania, to prawdziwe perełki, natomiast samo opowiadanie mimowolnie zmusiło mnie do przemyśleń :)

CHÓR

…Bezlitosny Wąpierz Czasu!

Według mnie do tego momentu było przezabawnie, tylko miałem nadzieję na jakieś, bardziej komiczne zakończenie. W każdym razie, okazuje się, że jedno “tik-tak” potrafi wyrazić więcej niż tysiąc słów ;)

Taki trudny wybór, pomiędzy smutną puentą, a oryginalnością pomysłu. Wydaje mi się, że drabble są mniej więcej na tym samym poziomie. W takim wypadku, zdam się na przeczucie i szczere urzeczenie cumulofungusami :D

 

“Rozproszą się pasterze” +1

Drakaino, uważam, że tekst pod względem technicznym jest dobry i przyjemnie się go czyta. Z drugiej strony, chociaż akceptuję istnienie fikcji literackiej, niestety nie mogę sobie wyobrazić Vidocq-a z jego kryminalną przeszłością oraz raczej specyficznym usposobieniem, jako osoby zajmującej się sprawą nieporadnego pana Edelsteina, przy okazji częstującą go słodyczami w cukierni.

 

Normalnie, jako szef policji kryminalnej Eugène-François Vidocq nie jeździłby po przedmieściach z powodu cudzych snów.

Z tego co pamiętam, Vidocq po usunięciu z tego stanowiska założył pierwsze na świecie biuro detektywistyczne (oferujące cały wachlarz różnych usług). To tylko sugestia, ale jeśli Edelstein zgłosiłby się do niego z tak niecodzienną sprawą w tym czasie, cała sytuacja mogłaby zyskać na prawdopodobieństwie.

 

Plus za to, że szarlotka jest wynalazkiem francuskiego cukiernictwa z tego okresu, a cymes potrawą żydowską. Tekst zdecydowanie zyskuję na autentyczności, właśnie dzięki takim szczegółom :D

Tylko trochę żałuję, bo wydaje mi się, że coś istotnego umyka mi w fabule opowiadania, bez czego znacznie traci w moich oczach na wartości :/

Miałem kiedyś właśnie takie, stare radio na wsi, tylko teraz trochę mniej żal, że myszy poprzegryzały kable… Naprawdę dobre budowanie atmosfery grozy i poczucia zagrożenia, po prostu czułem się jakbym tam był. Jedynym minusem była dla mnie bardzo lekka dłużyzna pod koniec tekstu. Muszę również dodać, iż chociaż spodziewałem się kto będzie mieszkańcem tajemniczej chałupy, zupełnie nie byłem przygotowany na ostateczne zachowanie potwora. Ciekawe, czy zostawiłby całą trójkę w spokoju, gdyby tylko nie krzyczały :)

 

 

zauważył ścieżkę prowadzącą do jego środka, zastanawiająco wyraźną, biorąc pod uwagę noc i śnieżycę.

Cóż, tym zdaniem kupiłeś mnie jako czytelnika ;)

AC, zawsze lubiłem motyw sprawiedliwości oraz drugich szans, więc opowiadanie w teorii powinno przypaść mi do gustu. Mimo wszystko na początku lektury wydało mi się, że Gaist jest raczej nikczemną, złowieszczą postacią, dlatego nie mógł zaskarbić sobie mojej sympatii. Z drugiej strony, jestem w stanie pojąć, dlaczego w głównym bohaterze po całym czasie spędzonym na knuciu zemsty idealnej, nie pozostało zbyt wiele miejsca dla pozytywniejszej części jego osobowości.

 

 

Z góry spadają na nich tańczące sznury szubienic.

Zdecydowanie zakończyłeś tekst z przytupem, bardzo widowiskowo ;)

Przeczytane. Pierwsza cześć bardzo mi się spodobała, ale muszę powiedzieć, że naprawdę chętnie bym się dowiedział, co by się stało, gdyby bohaterowi udało się uciec z mieszkania. Chociaż nie dałeś protagoniście za wielkich szans, zgaduję, że tak właśnie wyglądałby niejeden horror w prawdziwym życiu.

Ja, widząc nieprzekręcony zamek w drzwiach, pewnie od razu poszedłbym do kuchni po jakiś nóż, albo zaopatrzyłbym się w inne ostre narzędzie. Jednak w takiej sytuacji pewnie trudno wybrać najbardziej rozsądną opcję.

 

We śnie nic ci nie grozi.

Dosyć przewrotne stwierdzenie ;)

Dziękuję za dobrą radę Drakaino. W takim razie wycofam tekst do kopii roboczej i postaram się nad nim jeszcze popracować. Przemyślę, czy nie warto by, sugerując się twoim pierwszym komentarzem, rozwinąć motywu demonicznej maszyny. Z drugiej strony obawiam się, że minie trochę czasu zanim wpadnę na kilka, uzupełniających fabułę pomysłów, a samo opowiadanie może znacząco odejść od zamieszczonego powyżej oryginału.

Dziękuję za komentarze.

 

Drakaino, poprawiłem już większość błędów, nad resztą muszę jeszcze trochę pomyśleć.

 

 

Poprawiłem okulary w drucianych oprawkach

Myślałem, że jest to całkiem przydatny szczegół, pozwalający na lepsze wyobrażenie sobie wyglądu głównego bohatera.

 

 

co ma pedanteria informatyczna do zadumy?

Chciałem przez to podkreślić, że on się przejmuje szczegółami, takimi jak drgnięcie kursora, które nie obchodzą większości ludzi.

 

 

w 1996 taka czcionka nie była jeszcze bardzo archaiczna.

Pewnie niekoniecznie w kodowaniu, ale chodziło mi o fakt wyświetlenia się jej na ekranie, podczas funkcjonowania normalnego systemu operacyjnego (w tym przypadku, całkiem nowoczesnego Windows 95).

 

ANDO, użyłem słowa trackpoint z względu na to, że opowiadanie toczy się w 1996, a został wynaleziony i rozpowszechniony właśnie przez IBM. Dlatego też wolałbym pozostać przy angielskim skrócie A.I. (inaczej trackpoint wyglądałby jeszcze gorzej).

 

Podsumowując, szort miał przedstawiać w sposób fantastyczny pokusę, jaką stanowi dla człowieka marnowanie czasu w pracy, poprzez przeglądanie bezwartościowych zdjęć, memów etc. Następnym razem postaram się bardziej skupić na jasności przekazu.

 

Pierwsze dwa zdania są idealne :D Tylko ta samoocena “liźnięta przez krowę” trochę koliduje z nostalgicznym charakterem tekstu ;)

Przeczytałem chyba z dziesięć razy i chociaż scenka jest opisana bardzo sugestywnie, niestety mnie nie wzruszyła. Pewnie dlatego, że mam trochę inne nastawienie co do demencji i Alzheimera. W każdym razie drabble zmusza do zadumy ;)

Niestety opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Tym dłużej czytałem, tym więcej miałem zastrzeżeń co do spójności fabuły, ale mam nadzieję, że to tylko moje subiektywne odczucia :/

 

A w moim mieście jest tylko jeden. Wiem, bo to moje miasto. I nic tu się nie dzieje bez mojej wiedzy.

Jej pomarszczona twarz mówi mi, że jest zmęczona, że spodziewała się mnie i się boi. Szkoda mi jej, naprawdę.

Brakuje lepszego określenia wieku bohaterów, na początku całkiem mnie zbiło z tropu to określenia młodszego brata jako “małolata”. Chętnie bym się dowiedział dlaczego główny bohater nadal mieszka z rodzicami, trochę za mało informacji.

 

– Twojemu ojczulkowi zachciało się cudzych pieniędzy – odzywa się Karolek. Przypominam sobie jak na niego wołają, nie Karol, Karolek.

Nie lepiej byłoby podać imienia tego chłopaka wcześniej, gdy Damian wpadł do jego mieszkania?

 

 

– Nich ojciec usiądzie. Kakao? ---> powinno być “niech”, chyba że kakao było wysokoprocentowe ;p

 

Za dużo już nie mogę dodać co do samej formy opowiadania, ale uważam, że pomysł z tequilą aka serum prawdy był niezwykle udany :D

Hmm, czyli to stąd u cywilizacji prekolumbijskich takie zainteresowanie mierzeniem ruchów ciał niebieskich. Teraz pozostaje pytanie, czy Cortes tylko przerwał przygotowania do wielkiej odysei kosmicznej Azteków, czy może natknął się na to co pozostało z tego społeczeństwa, po jakiejś atomowej zagładzie ;)

Hmm, czytając tekst o tej godzinie miałem lekkie deja vu ;p

Wydaje mi się, że tekst jest trochę za bardzo przegadany, chociaż forma jest dobra. Tylko brakuje mi tu jakiejś mocnej puenty na koniec.

 

(…) mogę odczuwać jak kwadrans, albo i pól godziny? ---> literówka, “pół godziny”

 

Lata treningu sprawiają że dźwięk gaszę już po czterech sekundach. ---> zapomniałeś przecinka, “sprawiają, że”

 

Jak tylko doszedłem do tej zabranej litery, zacząłem się głowić nad tytułem i muszę przyznać, że gdy załapałem o co chodzi, szczerze się uśmiałem, a potem doczytałem resztę :)

 

Pomysł dobry, sam tylko żałuję, że nie zwróciłem jeszcze na początku większej uwagi na zmianę w podmiocie z liczby mnogiej na pojedynczą ;p

 

Powodzenia z dłuższym opowiadaniem :)

Drakaino, ale też część neandertalczyków miała trochę genów Homo sapiens, chociaż nie pomogło im to w przetrwaniu ;p Co ciekawe, tylko rdzenni mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej nie mają żadnej domieszki od naszych kuzynów w DNA.

 

Sy, Barniuszu, postaram się poprawić, bo jednak tekst powinien bronić się sam :)

 

Firiel, to chyba zależy od poczucia humoru, ale cieszę się, uśmiechów nigdy dosyć ;p

 

Blacktom, zdecydowanie biorę sobie tę uwagę do serca. Mam już pomysł na szorta, więc tym razem postaram się, żeby żaden szczegół mi nie umknął.

 

Dziękuję wszystkim za komentarze :)

Dziękuję za wszystkie komentarze i zwrócenie mi uwagi na błędy :)

 

Finklo, sprawdziłem, masz rację z “Homo sapiens”.

 

W ramach wyjaśnień śpieszę dodać, że wspominając w drabble-u zlodowaciałą Europę, statek w kształcie piramidy oraz nazwę naszego gatunku, chciałem odnieść się do prehistorii i tajemniczego wyginięcia przedstawicieli Homo neanderthalensis.

 

Powoli będę się przymierzał do jakiegoś krótszego opowiadania, ale może jeszcze kiedyś uda mi się was zaskoczyć jakimś lepszym drabblem. Zdecydowanie skupię się w przyszłości na jaśniejszym, bardziej przejrzystym nakreśleniu fabuły i postaci.

 

 

 

 

Sliders? Wydaję mi się, że wiem o co chodzi, ale nie jestem pewien nazwy :/

OFF

 

funthesystem masz racje, że dodawane zdania w opowiadaniu przeszły niezwykłą transformacje od początku wątku, aż do wybitnego zdania Wicked’a G, poprzez Drewiana, aż po trzy szlingi, nie chodzi mi o to, że są złe, ale Mytrixie można by wprowadzić limit znaków ^^ (byłoby zabawniej), coś w stylu od 25 do 30, wtedy fabuła stałaby się mniej zawiła i prawdopodobnie jeszcze lepsza (a i Lenin miałby małe szanse na wskrzeszenie [*]).

Niestety, ale ja również zawiodłem, mimo prób nie udało mi się ugryźć hasła w oryginalny sposób, a przede wszystkim w terminie :(

Bardzo sympatyczny drabble, a jak taki tekst szczerzy się do Ciebie, to trudno nie odwzajemnić uśmiechem :)

 

Powodzenia przy pisaniu kolejnych prac :)

 

Śniąca, z tekstu wynikałoby, że frezarka zjadła (lub przetworzyła) Nicka, a że tak jak ja nie wyobrażała sobie jedzenia cukierków w opakowaniach, kazała mu się rozebrać. Inną drogą, to byłby ciekawy świat, gdyby dało się siłą umysłu przyciągać krowy, które same zmieniałyby się w pyszny obiad dla całej rodziny ;)

Moim zdaniem szort nie przeraża czytelnika, ani nie szokuje trafną uwagą o morderczej frezarce. Początek mnie zaintrygował, niestety dalsza część z Bronsonem Hammondem wzbudza we mnie sprzeczne uczucia. Podsumowując mimo wielu zalet, jak niektóre opisy, po przetrawieniu tekstu czuję za dużo goryczy.

 

Gratuluję tempa pracy i życzę powodzenia w pisaniu kolejnych prac :)

Wybrałeś trudny temat podróży w czasie. Szorta nie czytało się źle, ale niestety fabuła do mnie nie przemówiła. Według mnie tekst po prostu nie zawiera puenty, jakiegoś zaskakującego i intrygującego dla czytelnika pomysłu.

 

Powodzenia w pisaniu kolejnych prac :)

“a gdy Alasse zobaczyła Lethiema w srebrnym świetle, w pełnym blasku, zakochała się w nim, tak jasnym, tak czystym, a ono pokochało złote promienie Wielkiego Piękna”

 

Literówka?

 

“a Lethiem w bestialski sposób odebrał część mocy Czarnej Otchłani, nieuległej do samego końca, stając się dziesięciokroć silniejszy niż był wcześniej.”

 

Jeśli Otchłań miała większą moc od niego, jak ją pokonał?

 

“-Niech się stanie to, co trwało, trwa i trwać będzie. Niech sie stanie Ehtar”

 

Literówka.

 

“biegłbiegł bez spoczynku, a z każdym minionym dystansem stawał się coraz słabszy i siły go opuszczały”

 

Po czym biegł?

 

Tekst niczym specjalnym nie zaskakuje, nawiązania min. do Biblii pokazują imiona, jak Ten Który Jest, i fragment:

“Powiadają, że na początku było słowo, gdyż Lethiem powiedział:

-Niech się stanie to, co trwało, trwa i trwać będzie. Niech sie stanie Ehtar, a na niej życie.“

 

Tekst nie podoba mi się pod względem logicznym, niestety również nie najlepiej się go czyta.

 

Powodzenia w pisaniu kolejnych tekstów :)

Przeczytałem szorta bez większych problemów, jednak nie udało mi się nawiązać z bohaterem odpowiedniej relacji, przez co jego historia praktycznie nie wzbudziła we mnie uczuć. Staruszka była dobrym pomysłem, uważam, że gdyby opowiadanie skupiało się bardziej na grozie życia w przedstawionym przez Ciebie świecie, przerażeniu ludzi w kolejce i przemianie Krzysztofa w robota, byłoby znacząco lepsze.

 

Powodzenia w pisaniu kolejnych tekstów :)

Przeczytałem, na szczęście literówki i inne błędy nie miały znaczącego wpływu na moje odczucia względem tekstu. Niestety moim zdaniem w opowiadaniu jest za mało akcji, a za dużo jej opisów i nawiązań do przeżyć głównego bohatera, mimo to bez większych przeszkód czytałem dalej, aż do śmierci Guya, od niej lektura była raczej męcząca.

 

Podsumowując wiele ciekawych pomysłów, fabuła warta dopracowania i rozwinięcia, ale nie podoba mi się zakończenie oraz ilość akcji.

Przeczytałem skuszony zombie, spodziewałem się czegoś innego po tytule, mimo to zostałem pozytywnie zaskoczony. Początek opowiadania dosyć wciągający, niestety humor panujący w jego pozostałej części niezbyt przypadł mi do gustu. Zakończenie mimo, że nie było dla mnie zaskoczeniem było pozytywne jak reszta twojej pracy :)

 

Rufus, wykorzystując wszystkie zasoby energii potencjalnej, z całej siły odchylił głowę do tyłu, miażdżąc napastnikowi nos, i odtrącił dłonią sztylet.

 

:/

Tekst mimo nietypowego klimatu ,był bardzo przyjazny. Świetna postać Króla jest według mnie największą zaletą tego opowiadania ,chociaż na pewno nie jedyną. Mimo wszystko dostrzegam jeden minus ,mianowicie Iro ,którego było zdecydowanie za mało. Wątek policjantów ,był dobrze napisany ,jednak Tofer ,Alicja oraz mała Tosia (mimo sympatycznego pomysłu) przysłaniali mi postać mojego ulubieńca. Czuję niedosyt i może dlatego to opowiadanie jest takie dobre (początek opowiadania po prostu coś pięknego :) ).

 

Wydaje mi się ,że gdzieś widziałem literówkę ,ale być może już zniknęła.

Witam wszystkich forumowiczów :)

 

Jestem osobą ,która od najmłodszych lat żyła w świecie fantazji.

Fantastyka jest dla mnie lekturą ,ale również światem ,którym czasem otaczam się bardziej niż rzeczywistością ,co prowadzi do zapominania o różnych przyziemnych sprawach.

 

Temat powitalny zobaczyłem dopiero w poście pod konkursem Fantastyczne dzieciństwo 2016 ,za co czuję się zobowiązany podziękować regulatorzy oraz zygfryd89.

 

Dołączyłem do społeczności tego forum 1 stycznia ,jednakże obserwowałem je od 4 listopada ubiegłego roku.

 

Jako ,że ja całkiem długo byłem jedynie milczącym obserwatorem chciałbym podzielić się kilkoma faktami o mnie.

 

Pierwszym opowiadaniem jakie wpadło mi w ręce nazywało się ,, Płyną Trumny “ użytkownika Syf.

Innymi opowiadaniami ,które bardzo mi się spodobały były: smutna historia ,,Ostatnie prawdziwe miejsce na świecie” Hanzo oraz przyjemne opowiadanie ,,Wampmiś” Bemik.

 

Czytałem również opowiadania użytkowników Wiwi , Gravel, Tojestnieważne i liczne prace użytkownika Cień Burzy. Innych autorów niestety nie pamiętam ,jednakże przez ten post chce wyrazić mój podziw dla tych ludzi ,którego nie wyznałem w komentarzach pod pracami.

 

Czytałem opowiadania przeznaczone na konkursy Policjant ,Grafomania i CyberPunk’s not dead ,jednakże nie udało mi się nadesłać moich prac na te konkursy.

 

Aktualnie pracuję nad opowiadaniem na konkurs Fantastyczne dzieciństwo.

 

Kończąc z tego co widziałem forum składa się z świetnych ludzi ,dlatego liczę na szansę doskonalenia swojego warsztatu oraz krytykę w komentarzach i możliwość wyrażania własnej opinii.

 

smiley

Nowa Fantastyka