- Opowiadanie: newermajnd - Czas rozstań, Kasiu

Czas rozstań, Kasiu

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

bemik, Finkla, fleurdelacour

Oceny

Czas rozstań, Kasiu

Krzysztof siedział przed szklanką soku pomarańczowego. Między palcami środkowym, a wskazującym, trzymał paluszka. NIESOLONE – głosiło leżące obok opakowanie. Mężczyzna westchnął ciężko, uniósł przekąskę do ust. Ułożył wargi w dziubek. Zaciągnął się czystym powietrzem, przefiltrowanym przez wyobraźnię i prawie… prawie poczuł, jak nikotyna pobudza jego umysł, dostarcza endorfin, a on, z błogim wyrazem twarzy i przymkniętymi oczyma, wypuszcza szary dym…

– Czy ty masz pięć lat? – usłyszał nagle głos Kasi. Nie był pełen nagany, raczej rozbawienia. Stała nad nim i przyglądała się z filuternym uśmiechem. Grzywka opadała jej na oczy, co tylko dodawało uroku. Krzysztof zaśmiał się i objął żonę w talii. Ucałował lekko zaokrąglony brzuszek – od czterech miesięcy żyła tam sobie Zuzia…

A raczej żyłaby, gdyby Kasia istniała.

Paluszek złamał się nagle i wpadł do soku.

 

***

 

Przed wejściem do pracy rutynowe badanie. W ciągu paru sekund roboty pobrały informacje o jego śniadaniu, napojach, które spożywał i czy w drodze do pracy nie nawdychał się przypadkiem spalin. Kontakt z posiadaczem zagrażającego zdrowiu pojazdu groził poważnymi konsekwencjami. Ale Krzysztof był czysty.

 

 

***

 

Zadziwiające, że przy tej całej dbałości o dobrobyt człowieka, nie zrezygnowano z, głośnego jak diabli, włączonego hologramu podczas przerwy obiadowej. Mieląc w ustach na zmianę sałatkę i pierożki bezglutenowe na mące kasztanowej, Krzysztof próbował rozmyślać nad swoim dzisiejszym porankiem. Cholerstwo na ścianie było jednak głośniejsze od jego myśli, więc chcąc nie chcąc, przypatrywał się reklamie firmy Robture.

– Teraz i ty możesz cieszyć się życiem bez niezdrowych pragnień i pokus! Pełne wyposażenie za jedyne 9000$! ROBTURE – zostań PRZYSZŁOŚCIĄ już DZIŚ!

Hologram pokazał zdjęcie imponującego stalowo-szklanego budynku, siedziby reklamowanej firmy, spiker powtórzył jeszcze raz ostatnie zdanie i pojawił się następny spot, którego Krzysztof już nie słuchał. Jego ból egzystencjalny skupił całe swoje jestestwo na problemie sałatki między zębami. 

 

 

***

 

Po wyjściu z pracy, zamiast jak zwykle stanąć na Drodze 207, która powiodłaby go prosto do domu, wybrał 344 – która różniła się od 207 tym, że nie była 207. Może to ta sałatka, której nie zdołał wydłubać spomiędzy górnych jedynek. A może nie. Część Krzysztofa czerpała z tego rozchwiania perwersyjną satysfakcję, a ta druga, normalna, zamartwiała się. Ostatnio zachowywał się bardzo nieracjonalnie, był więc pewien, że prędzej czy później inspekcja wpadnie do niego w odwiedziny. Może nawet pogrzebią mu we łbie, naprawią co nieco… Ale na jak długo?

Nie żeby coś było w stanie popsuć jego dobry humor. Wszystkie emocje czuł tuż pod skórą, lekkie naciski, nie sięgające głębiej. Nie było miejsca na wątpliwości w najbardziej-ekscytujących-czasach-w-jakich-przyszło-człowiekowi-żyć.

A jednak przez niezrozumiałą, irracjonalną decyzję, sunął właśnie lśniącą, czarną taśmą, która wiodła go w rejony miasta pełne nowo wybudowanych wieżowców. Krzysztof próbował podziwiać te cuda nowoczesnej architektury, lśniące fasady i ostre kąty, ale… dużo lepiej wyglądałyby jako miękkie krzywizny, takie jak uda Kasi.

Nagle chłodną ciszę ulicy rozdarło gwałtowne pikanie i podświetlenie taśmy 344 na czerwono. Cała machina, wraz z nielicznymi pasażerami, zatrzymała się. Zgodnie z regulaminem, Krzysztof zamarł, czekając, aż zagrożenie minie. Kątem oka dostrzegł mknącą między wymyślnymi budynkami policję. Po chwili wszystko się uspokoiło. Kogo złapano? Palacza? Mięsożercę? Co by było, jeśli byłby to Krzysztof?

Coś go ukłuło, tak pod lewą pachą. Zawsze powtarzano mu przecież, że zabawa w “co by było, gdyby” jest dla pasożytów i darmozjadów, takich pisarzy na przykład. A poza tym, pamiętał, jak skończył wujek Staszek, który miał aspiracje na wierszokletę. Jego starszy brat, zaniepokojony zainteresowaniem Inspektorów, wynikającym z podejrzanych pomysłów poety, kazał mu zjeść wszystkie wiersze, “żeby się czkawką odbiły”. Nie odbiły. Utknęły wujkowi w gardle. To było zanim wszedł przepis o zakazie duszenia się.

Taśma ruszyła.

Kilka minut później, Krzysztof uświadomił sobie, że znalazł się u celu. Zrozumiał, że chciał tu dotrzeć od dawna. Od pierwszych wybryków i galopad myśli.

Przed nim pysznił się górujący nad wszystkimi wokół, stalowo-szklany budynek, dokładnie taki, jak w reklamie.

Mężczyzna uśmiechnął się beztrosko, tak jak uśmiechałby się do Kasi, i lekkim krokiem zszedł z taśmy, podśpiewując.

 

Knock, knock, knockin’ on heaven’s door.

Knock, knock, knockin’ on heaven’s door.

Knock, knock, knockin’ on heaven’s door.

Knock, knock, knockin’ on heaven’s door.

 

***

 

Staruszka zdawała się zupełnie nie pasować do sterylnego korytarza i białych świateł. Miała chustę w kwiatki i zakurzoną u dołu spódnicę. Jej ręce, złożone na podołku, zdobiły głębokie bruzdy. Siedząc sztywno w fotelu, łypała oczami na prawo i lewo.

– Pani też przez reklamę? – zagadnął Krzysztof ze swojego siedzenia. Iście szampański nastrój nie pozwalał mu dostrzec roztrzęsienia starowiny.

– Nie… To córka mnie przysłała. – Jej głos był drżący. Po chwili dodała, niemal szeptem: – Stara już jestem.

Mężczyzna chciał coś odpowiedzieć, ale jego słowa zagłuszył bezbarwny komunikat:

– Panie Krzysztofie, zapraszamy.

Jedne z drzwi na korytarzu otworzyły się samoistnie, zapraszając go do środka. Gdy minął próg, zamknęły się za nim z cichym sykiem, jakby niewidzialny wąż wślizgnął się do pomieszczenia. Co, jakby naprawdę tak było? Gdyby Krzysztof był jakimś pieprzonym rebeliantem, to chętnie przygarnąłby niewinną gadzinę, a tak… Porządny obywatel jak on nie zrobi nic głupiego. Tak więc uniósł kąciki ust wysoko, wysoko! by przywitać kobietę o najbardziej neutralnych rysach twarzy, jakie w życiu widział. Jedynie jej źrenice migały zielonym światełkiem.

– Witamy! Cieszy nas pana zainteresowanie usługami Robture. Bardzo dobrze pan trafił. Jesteśmy najlepsi na rynku. Przedstawię zaraz bogatą ofertę przemiany z marnego człowieka w niesamowitego robota…

Krzysztof chciał uprzejmie wysłuchać, co ten wspaniały android ma do powiedzenia, ale jego ułomna, ludzka natura kazała mu chwycić zimne dłonie kobiety i wyszeptać z najszczerszym uśmiechem, jaki mu się zdarzył:

– Nie chcę słyszeć o żadnych wariantach. Weźmiecie wyciąg z mojego konta. Zrobicie po prostu, co trzeba. Nowoczesne samobójstwo.

Koniec

Komentarze

Przerażająca wizja, ale szort całkiem mi się podoba. Pomysł, choć nie powala oryginalnością, nieźle wykorzystany, wykonanie nieco gorsze.

 

Mię­dzy pal­ca­mi środ­ko­wym, a wska­zu­ją­cym, trzy­mał pa­lusz­ka. – …trzy­mał pa­lusz­ek.

 

Przy­jął dziu­bek wie­lo­let­nie­go pa­la­cza. – Co to znaczy?

 

Stała nad nim i przy­glą­da­ła się mu z fi­lu­ter­nym uśmie­chem. – Drugi zaimek zbędny.

 

ro­bo­ty po­bra­ły in­for­ma­cje o jego śnia­da­niu, na­po­jach, jakie spo­ży­wał… – …które spo­ży­wał…

 

spe­aker po­wtó­rzył jesz­cze raz ostat­nie zda­nie… – …spiker po­wtó­rzył jesz­cze raz ostat­nie zda­nie

Używamy pisowni spolszczonej.

 

re­jo­ny mia­sta pełne no­wo­wy­bu­do­wa­nych wie­żow­ców. – …re­jo­ny mia­sta, pełne no­wo­ wy­bu­do­wa­nych wie­żow­ców.

 

Coś go ukuło, tak pod lewą pachą. – Domyślam się, że ukuło go młotem.

Sprawdź znaczenie słów: kućkłuć.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za komentarz. Już się bałam, że opowiadanie ma jakąś ikonkę “nie klikać!” ;)

Przyjął dziubek wieloletniego palacza. – Co to znaczy?

Hmm, chodziło mi o pokazanie, że kiedyś palił i to wiele lat (zanim mu to uniemożliwiono).

 

Resztę błędów – już poprawiam!

 

I cieszę się, że się podobało.

No widzisz, a ja nie umiem palić, choć widziałam jak się to robi i wyobraziłam sobie, że od kogoś przyjął coś, jakąś rzecz, która nazywa się dziubek wieloletniego palacza. ;-)

Może gdybyś napisała, że złożył usta w dziubek, jak wieloletni/ rasowy palacz, od razu wiedziałabym, o co chodzi. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

od kogoś przyjął coś, jakąś rzecz, która nazywa się dziubek wieloletniego palacza

:D

 

Dobra, trochę nadziubdziałam ;) Zostanie sam dziubek.

Przeczytałem szorta bez większych problemów, jednak nie udało mi się nawiązać z bohaterem odpowiedniej relacji, przez co jego historia praktycznie nie wzbudziła we mnie uczuć. Staruszka była dobrym pomysłem, uważam, że gdyby opowiadanie skupiało się bardziej na grozie życia w przedstawionym przez Ciebie świecie, przerażeniu ludzi w kolejce i przemianie Krzysztofa w robota, byłoby znacząco lepsze.

 

Powodzenia w pisaniu kolejnych tekstów :)

“Kontakt z posiadaczem zagrażającemu zdrowiu pojazdu” – zagrażającego.

“Jego ból egzystencjalny skupił całe swoje jestestwo” – tego nie rozumiem, to ból miał jestestwo?

najbardziej-ekscytujących czasach-w-jakich-przyszło-człowiekowi-żyć” – jeżeli decydujesz się na taką konstrukcję to konsekwentnie wciśnij jeszcze dywiz między ekscytujących a czasach.

 

Krzysztof próbował podziwiać te cuda nowoczesnej architektury, lśniące fasady i ostre kąty, ale… dużo lepiej wyglądałyby jako miękkie krzywizny, takie jak uda Kasi.” – to mi się podobało najbardziej ;)

 

 

Krikos,

Dzięki za przeczytanie.

 

coboldzie,

Dywiz oczywiście miał być, ale uciekł.

(…) – to mi się podobało najbardziej ;)

Skoro najbardziej, to mogę bezpiecznie założyć, że nie tylko to Ci się podobało? :)

Zastanowiło mnie, że w tak antyutopijnym, orwellowskim świecie nie ma bezwzględnego zakazu śpiewania piosenek człowieka, który swego czasu był uważany za symbol kontrkultury, pacyfizmu i wolności… ;)

 

Szort, generalnie, nie grzeszy oryginalnością i to jest, że tak powiem, jego główny grzech. Całość bigbrotherowska, a motyw samobójstwa pojawił się w niemal identycznej formie w którymś opowiadaniu Vonneguta (nie pamiętam tytułu). Czyli nihil novi. 

Ale nawet ograne motywy można przedstawić w taki sposób, by czytelnika jakoś w tekst zaangażować. Ja się nie wkręciłam. Może to przez długość szorta, może przez przewałkowany temat. Zabrakło mi iskry, oryginalności, czegoś, co wyróżniałoby Twoje opowiadanie spośród innych o podobnej problematyce. 

Napisane w sumie ładnie, aczkolwiek zdarzyły się parokrotnie nieporadne, kulawe zdania. 

Za to scena ze staruszką, choć taka krótka, wydała mi się naprawdę poruszająca. 

 

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Zastanowiło mnie, że w tak antyutopijnym, orwellowskim świecie nie ma bezwzględnego zakazu śpiewania piosenek człowieka, który swego czasu był uważany za symbol kontrkultury, pacyfizmu i wolności… ;)

Krzysztof, jak sam to ładnie określił, zamierzał popełnić samobójstwo, więc zaszalał chociaż pod koniec życia ;)

A powód, dla którego użyłam akurat tej piosenki/tych słów był taki: heaven=niebo, a bohater w końcu znalazł sposób na wybawienie od swojej szarej egzystencji. Więc zaśpiewał ;)

 

Vonneguta nie czytałam. Muszę zdecydowanie nadrobić braki i to nie tylko, jeśli chodzi o tego autora.

Ale skąd Krzysztof znał tę piosenkę? Drugie Radio Wolna Europa? ^^

Możliwe, że się czepiam, ale jakoś rzuciło mi się to w oczy i mocno zgrzytnęło. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Możliwe, że się czepiasz, ale bardziej możliwe, że ja zbytnio niedookreśliłam przeszłości Krzysztofa.

Kiedy nastał system, w jakim dzieje się akcja opowiadania, nasz bohater zdążył już poznać trochę świata, nie był małym dzieckiem – zna smak fajek, zna piosenki, których nie powinien. Obecnie jest zatopiony w systemie po uszy i jego “rebelianckość” objawia się jedynie pragnieniami, może też wspomnieniami przeszłości.

Najwyraźniej powinnam była to mocniej zaznaczyć w tekście.

Tak, teraz to ma sens. I może warto by o tym napomknąć gdzieś w tekście. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

A mnie te zdania złapały za gardło swoją prawdziwością, prostotą i grozą:

– Nie… To córka mnie przysłała. – Jej głos był drżący. Po chwili dodała, niemal szeptem: – Stara już jestem.

To zresztą też było niesamowite:

Ucałował w lekko zaokrąglony brzuszek – od czterech miesięcy żyła tam sobie Zuzia…

A raczej żyłaby, gdyby Kasia istniała.

Przy okazji: Pocałował w brzuszek albo ucałował brzuszek…

Masz zadatki, bardzo dobre zadatki, żeby pisać tak, że aż duszę szarpać będzie. Na razie to Twój początek. Ciekawy.

A co do dziubka palacza – paliłam trzydzieści parę lat i powiem Ci, że prawdziwy palacz, żadnego dziubka nie robi. Dziubek może być, gdy chwytasz ustami słomkę, bo masz zamiar napić się soku. Albo gdy jakaś paniusia pali cieniutkiego papierosa. Palacz wkłada faję między wargi i zaciska je, czasem nawet przygryza ustnik zębami, ale nie robi dziubka.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, bardzo, bardzo miłe słowa. Dzięki :)

O, tak, tak… Jest coś w tym opowiadaniu wyjątkowego. Nie jest to pomysł, bo nienowy, ale hmm… ten sposób, prosty ale sugestywny, w jaki przedstawiasz swoją wizję. Korzystasz z rekwizytów podobnie, jak  to robił jeden ze znanych pisarzy. No kupiłaś mnie tym szortem, coś fajnie zagrało. Pisz. Gratuluję.

 

edit: dam piąteczkę, choć trochę na zachętę. ;)

Pomysł, jak już niektórzy zaznaczyli, nowy nie jest, jednak przedstawiłaś go z dużym wdziękiem i lekkością. Za pomocą kilku scenek naprawdę nieźle zwizualizowałaś dystopijne miasto i tragedię Krzysztofa.

Scena przypominająca Kasię oraz rozmowa ze starowinką w istocie – mocne.

Podobało mi się, szkoda tylko, że tekst to taki wypierdek – mogłabyś napisać coś dłuższego, o! ;)

Szczególnie, że również warsztat zgrabny, czyta się dobrze… A i tytuł, w swej ostateczności, fajny.

 

Z minusów – w pamięć szorcik raczej nie zapadnie. Nie charakteryzuje go nic wyjątkowego, wstrząsającego – co by go wyróżniało na tle innych opowiastek. Więzi z bohaterem, z racji długości, zbudować za bardzo nie mogłaś, więc również wypadł dość blado.

 

Tyle ode mnie, na koniec dwie drobne uwagi:

Między palcami środkowym, a wskazującym, trzymał paluszka.

Palcem? Pierwszy przecinek zbędny → KLIK! Swoją drogą, interpunkcja jest taka sobie… Więcej błędów Ci jednak nie wskażę, Newermajnd, bo sam nie czuję się za mocny w tej materii ;P

która wiodła go w rejony miasta pełne nowo wybudowanych wieżowców. Krzysztof próbował podziwiać te cuda nowoczesnej architektury, lśniące fasady

Trochę zalatuje powtórzeniem…

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Spodobało się, zakończenie zaskoczyło. Może nie ma jakiegoś szału (bo i faktycznie temat z lekka zużyty), ale czytało się przyjemnie. Nieprzyjemny świat, z wiecznie żywym przypomnieniem, że nie wolno uszczęśliwiać ludzi siłą.

Jej ręce, złożone na podołku, zdobiły głębokie bruzdy.

Nie jest jednoznaczne, co zdobiło, a co było zdobione. OK, kontekst jasny, ale uważaj na takie konstrukcje.

Babska logika rządzi!

Blackburn, CountPrimagen, Finkla – dziękuję serdecznie za przeczytanie i opinię ^^

Cześć.

Mi się nie podobało.

Moim zdaniem skutecznie zabiłeś klimat przez liczne wtrącenia. Te zwyczajnie wybijały z rytmu, kazały zastanawiać się nad zdaniami, a nastrój ulatywał.

Prześledziłem jeszcze raz jakieś 60% tekstu. Mniej więcej co drugie zdanie zawiera jakieś wtrącenie lub samo jest wtrąceniem.

Szkoda.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Mówiono już, że oryginalnie nie jest, ale z klasą. Jest to raczej obietnica – ładnie piszesz, z lekkością i sarkastycznym humorem – czekam więc na twoje dłuższe, oryginalniejsze opowiadanie :)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Najbardziej spodobał mi się dialog z babcią.

Całość niestety działa się trochę zbyt szybko i czułem się jakbym przeglądał szybko zmieniające się migawki z dnia z życia Krzysztofa – pojawiło się kilka wątków, ale nie udało mi się mocniej wczuć w rozterki bohatera.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Jak dla mnie wyszło dość neutralnie. Napisane dobrze – to na plus, starowinka – super. Temat – nic nowego, ale to jest dla mnie mniejszy minus niż to, że tak bardzo migawkowo. Przez to odnoszę wrażenie, że nie zaserwowałaś całości, tylko małe fragmenty, które proszą się o rozwinięcie w konkretniejszą fabułę. 

Innymi słowy – potencjał jest, czekam na kolejne, dłuższe, konkretniejsze opowieści, z bohaterami których będę mogła się zżyć.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Witaj, Mnie kupiłaś lekkością pisania, powielanie tematów, które już były mi nie wadzą. Miałem ochotę na szorta i znalazłem ;) choć ten tekst prosi się o rozbudowanie. Scena z Kasią i ze staruszką super. A na drzwi nieba się uśmiechnąłem i na mąkę z kasztanów też ;D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ok, może i temat faktycznie nieco powielany, ale czyta się dobrze. Klimat w opowiadaniu jest. Wizja ponurej przyszłości, całkiem konkretnie opowiedziana. Mi się podobało. Zgodzę się też z resztą opinii, że scena z babcią wyszła znakomicie.

Ładnie napisane. Dołączam do wielbicieli sceny z babcią, poruszająca. Zdanie z bruzdami mało zgrabne.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Czytało się świetnie, choć na stojąco w autobusie – ładny styl, dobre tempo narracji, stopniowa, subtelna ekspozycja, tylko, niestety, czytało się równie świetnie jak sto, a może i tysiąc innych szortów o identycznej tematyce. Nie ma tu niczego oryginalnego i nie mam na myśli wyłącznie antyutopijnego schematu fabularnego, nawet scenografie i rekwizyty są banalnymi i nieciekawymi kliszami.

Niestety, wtórny szort to zły szort.

na emeryturze

Przeczytałem w przerwie, w pracy. Wszyscy piszą, że mało oryginalny temat, że wtórne. Niby się zgadza ale ja wolę chwalić niż ganić. Po to tu, w mojej opinii jesteśmy, żeby się wspierać. Miło spędziłem czas przy czytaniu i to jest dla mnie najważniejsze. Pisz dalej :). Dzięki!

Trochę się komentarzy nazbierało. Dziękuję wszystkim!

 

Hm, ciekawe, że tekst z trzema klikami do biblioteki ma aż tak złą ocenę, jak dwója :P No cóż,  zgadzam się, że nie jest to pionierski w tym gatunku szort. Mam tylko nadzieję, że następny będzie lepszy :)

Hm, ciekawe, że tekst z trzema klikami do biblioteki ma aż tak złą ocenę, jak dwója :P

Przyjmijmy, że tekst jest jak dzieło sztuki. Niektóre obrazy, które na aukcjach idą za grube miliony, powiesiłabym sobie w domu dopiero za dużą dopłatą.

Kwestia gustu i tyle.

Babska logika rządzi!

 

Daj spokój, nie dostrzegasz tej głębokiej jak morski błękit metafory wartej 1,7 mln USD? Autor (Blinky Palermo) tak rozszerzył pole interpretacji obrazu, że nie nadał nawet tytułu. To się nazywa talent! :D

Metafory nie dostrzegam. Ale jako kafelki do łazienki… Mogłoby się nadać. Tylko nie do mojej – za mała na taki ciemny kolor. I fugi jednak wolałabym węższe. ;-)

Babska logika rządzi!

Wiesz, cena oryginału może odstraszać, ale jakby ktoś chciał kupić tańszą replikę (wcale nie zrobioną przed chwilą w Paincie…), zapraszam :D

 

 

Hm, ciekawe, że tekst z trzema klikami do biblioteki ma aż tak złą ocenę, jak dwója :P

Ja na to patrzę z trochę innej strony. Ciekawe, że dwójkowy tekst ma aż trzy kliki do biblioteki :( Chociaż nie, wcale nie ciekawe, ot proza życia i zrozumiały, dość nudny efekt fetyszyzacji formy na portalu.

 

Mam tylko nadzieję, że następny będzie lepszy :)

Oczywiście, że będzie, taka już jest kolej rzeczy. Trzymam kciuki, czekam niecierpliwie i nie wątpię, że przeczytam z przyjemnością.

na emeryturze

No głupia sprawa, ale moje wrażenia są zaskakująco zbieżne z tym, co napisał gary_joiner. Tekst czyta się dobrze, ale z wrażeniem deja vu… I być może dlatego niezbyt przemawia do emocji, choć (mimo kilku stylistycznych niezgrabności) jego przygnębiający przekaz jest wyraźny.

nie da rady

 Pomysł bez odpowiedniej formy jest wart najwyżej ciekawej dyskusji. Idealnie gdy jest i pomysł i forma. ;)

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka