Profil użytkownika


komentarze: 760, w dziale opowiadań: 684, opowiadania: 296

Ostatnie sto komentarzy

Przyznam, że jest to bardzo spokojna opowieść. Interpunkcja kuleje i momentami zastanawiałam się o co chodzi autorowi. Ostatecznie tekst mi w głowie nie zawrócił, było fajnie, choć jutro już nie będę o tym pamiętać – to największy minus. 

Wydaje mi się, że trzon tej historii nieco się rozmył przez wielość szczegółów, które ostatecznie nie miały znaczenia. Pomysł miałeś ciekawy i coraz lepiej piszesz pod względem technicznym, jednak zgodzę się z wcześniejszym komentarzami, że warto nad tym tekstem jeszcze popracować. 

Podoba mi się ten szort, choć jest oparty na stereotypie raczej obraźliwym. Najlepiej napisany jest wstęp, wciągnął mnie od razu, ale końcówka trochę rozmyła początkowy zachwyt (tu nie przesadzam). Pozdrawiam 

 

Finklo, muszę przyznać Ci rację. Za bardzo rozwlekłam tę historię, choć z początku myślałam, że ma to sens, bo w ten sposób ukazuję stan w jakim znajduje się bohaterka. Jednak zmęczenie czytelnika, chyba nie było dobrym pomysłem.

Odniosłam wrażenie, że problemy bohaterki zaczęły się od urodzenia dziecka. A przecież córką wodnika była już wcześniej. Dlaczego męża mogła normalnie kochać, a niemowlaka nie?

Dobre pytanie. Pewnie jakiś rytuał przejścia odblokował demoniczną stronę kobiety. Może to taki typ demona? Matka bohaterki także źle reagowała na dziecko, więc może to ono było wyzwalaczem.

Cieszę się, że mimo wszystko historia Cię zainteresowała. Dzięki za komentarz i podzielenie się uwagami :)

Myślę, że książka będzie ewoluować w stronę unifikacji ze scenariuszem. Będzie coraz częściej traktowana jako rekonesans na rynku, czy dana koncepcja fabularna / bohaterowie podobają się na tyle, by zaryzykować zrobienie na tej podstawie bardziej kosztownych przedsięwzięć: gier, filmów, seriali.

Silverze, masz na myśli książkę w każdym wydaniu? Jestem w stanie sobie to wyobrazić, jeśli chodzi o e-booka, ale forma papierowa powinna się obronić, tym bardziej że według raportów na temat czytelnictwa słupki rosną. Powoli, ale jednak…

 

Ja stawiam na zwiększoną rolę mieszanek, a może lepiej powiedzieć hybryd z mocniej zaznaczonymi wątkami obyczajowymi względem głównych gatunkowo. Czyli fantastyka, ale sporo relacji, mniejsza rola akcji. Do tego nie trzymanie się kurczono czystej fantastyki, dojdzie kryminał, horror, jak kto chce, ale, rzecz jasna, z tym obyczajowym sztafażem.

Ciekaw jestem tych przewidywań, choć myślę, że cokolwiek o sprawdzalności podobnych wróżb da się powiedzieć za jakieś półtora roku.

Akurat tyle czasu, by powieść popełnić.

Co prawda na taki proces stawiam od kilku lat. I nie trafiam.

Jastek, możesz mieć rację. Czytałam ostatnio, że emocje będą odgrywać coraz większą rolę w literaturze i że najpewniej na wątkach obyczajowych czytelnicy będą się skupiać najbardziej. Innym trendem ma być zwrot w kierunku powieści historycznych, co dalej rozwinąć się może w połączenie wątków historycznych (także alternatywnych) z religijnymi. Ciekawi mnie, czy te przewidywania się sprawdzą, a jeśli tak, to prognoza, że powieści będą coraz krótsze raczej upadnie, bo wątki historyczne potrafią się ciągnąć…

dodał(+,) podając rzemieślnikowi rękę.

lekko utykając(+,) złapał go delikatnie za łokieć.

Siedział na łóżku, z nogami na kaloryferze i bujając się z lekka(+,) nucił dziecku po cichu.

Czując już piasek pod powiekami(+,) cichutko uchylił je i stanął oniemiały.

Wszystkie te przecinki wynikają z obecności imiesłowowego równoważnika zdania → -ąc wymaga przecinka (są odstępstwa w bardzo krótkich zdaniach, ale decydują się na nie raczej tylko językoznawcy). W tekście masz w wielu miejscach ten sam błąd, co łatwo naprawić.

spytał Michał zaskoczony

To poprawne, ale zasugerowałabym zmianę szyku, bo brzmi bardziej jak przydomek.

Archeolodzy szukają tego pochówku

Pochówek – pogrzeb (PWN). A tu chyba o grób chodzi…

 

Większość błędów wskazano Ci już wyżej, więc skupiłam się na fabule. Ciekawie poprowadziłeś akcję i opowiadanie w przeważającej części mi się podobało, ale podobnie do cezarego_cezarego uważam je za nierówne i mnie też nieco raziły przeskoki. Sam pomysł ciekawy i z przyjemnością doczytałam do końca.

 

Zastanowiłabym się jeszcze nad “bransoletką”, bo w zegarku męskim to chyba “bransoleta” bez zmiękczenia zdrobnienia.

 

Pozdrawiam :)

PS: Chętnie dodam klika po poprawieniu wskazanych błędów ;)

Te urywane zdania przeszkadzały i mnie.

Na początku.

Jak się okazało – przez niezrozumienie.

Gdy już mnie olśniło do czego zmierzałeś, spodobało mi się.

Fajny pomysł i ciekawe wykonanie, a i uważam, że forma odpowiada właśnie takiej historii, która już opowiedziana była tyle razy, że wszyscy ją znają, więc trudno zarzucić autorowi, że czegoś nie wyjaśnił…

Przeczytałam i nie wiem, co z tym zrobić… Jest to forma intrygująca (tak jak teksty Astrid), ale ciągle mam wrażenie, że jej nie łapię.

Pozdrawiam ciepło :)

Jeżeli to traktujemy w ten sposób, to w czasie, gdy obawiały się drukarnie, cieszyli się programiści i dostawcy usług w chmurze, więc bilans obaw i nadziei był raczej wyrównany.

Tak, to właśnie jest przemianą.

 

Obecnie rynek jest dominowany przez pięć megatrendów: świat lustrzany, zmiany demograficzne, symbiocen, multipolaryzacja świata i bioera, a w nich funkcjonują trendy pomniejsze: osamotnienie, dobrostan psychiczny, migracje itp. Moje pytanie dotyczyło bardziej perspektywy przyszłościowej, czy coś z trendów dla rynku wyniknie, jak na niego wpłynie (jeśli wpłynie) i jak się na to przygotować, chcąc być jego uczestnikiem – nie tylko czytać, ale też wydawać.

Nie sądzę, żeby selfpub mocno się przebił, szczególnie na polskim rynku. Nawet jak poradzą sobie z jakością, to bez wydawnictwa będą mieli problemy z dystrybucją.

Można niby w internetową, ale to z założenia mniejszy zasięg oddziaływania:P

Coraz większą uwagę wydawnictwa skupiają na TikToku czy YouTube, żeby wywołać szeptankę, więc jeśli pojawi się zapotrzebowanie… → zgadzam się z Bardem, większym wyzwaniem byłby marketing.

Nie obawiano się ebooków (bo to przecież też produkt, na którym się zarabia), tylko niekontrolowanego kopiowania ebooków. Z audiobookami podobnie, natomiast gdyby sprzedaż wzrosła, to dla kogo by to było obawą?

Choćby dla drukarni – też są ważną częścią rynku – a to mogłoby spowodować upadek części z nich i zmiany cen w pozostałych…

O! Pierwsze komentarze już są, a myślałam, że wątek nie wyda się interesujący ;)

 

Powrót klasycznego fantasy sword&sandal

To byłoby coś! Za to będę trzymać kciuki.

 

Coś czuję, że to będzie wątek numer jeden przez długi czas

Mnie to nurtuje od jakiegoś czasu, więc byłabym usatysfakcjonowana.

Np obecnie self-publishing ma stanowić mocny trend, ale czy rozwinie się w coś więcej? Może szybko upadnie przez choćby niską jakość? Jest jednak szansa, że zwróci uwagę wydawców na nowe kierunki, problematykę lub po prostu debiutantów…

Duago,

ponieważ miałaś już jakieś uwagi o pewnej chaotyczności tudzież zawiłości narracji, skłaniałbym się ku teorii, że słów może być za dużo, niż że jest ich za mało :)

Ok, przekonuje mnie ta argumentacja i możesz mieć rację, więc spojrzę raz jeszcze na tekst, bo właściwie zastanawiałam się, co jest w nim chaotycznego.

Nie mam skąd domniemywać, że jest inaczej, niż widzi to Rose, a ciężko jej współczuć, jeśli obserwujemy tylko jej miotanie się i niezgodę na rzeczywistość. W dodatku jej emocje są często oddane opisowo, co nie sprzyja pobudzaniu empatii:

Tu znów przyznam Ci rację. Chyba faktycznie za dużo opisałam emocji. Przyjrzę się temu.

 

Wydaje mi się, że te fragmenty zyskałyby na rezygnacji z nazywania uczuć, gdyby tylko pozwolić jej po prostu trząść się, mieć torsje, płakać, pokazać ból i napięcie w ciele. W zestawieniu z introspektywą, wspomnieniami, jakimś wewnętrznym konfliktem, czy oskarżeniami skierowanymi do konkretnych osób (dziecko, matka, mąż), to byłaby naprawdę mocna mieszanka.

Ok, zgadzam się.

 

Przepraszam za ten przydługi komentarz. Daleko mi do narzucania swojego zdania, ale może jako część składowa do czegoś ci się ono przyda.

Nie ma za co, bo akurat wyjaśniłeś mi istotne kwestie. Nie spojrzałam na tekst w ten sposób zwłaszcza, że miałam go już trochę dość. Teraz już rozumiem z czym się nie zgadzacie i za to bardzo dziękuję. Postaram się naprawić swój błąd.

Duago, miło Cię widzieć!

 

Pewnie to kwestia większych wymagań, które podczas lektury narzucam z automatu ciekawym i zgrabnie napisanym tekstom, a za taki uważam twoje opowiadanie – żeby nie było co do tego żadnych wątpliwości.

Ok, wątpliwości nie ma, jest ciekawość…

 

Wydaje mi się, że miejscami grzęźniesz ładnych, ale przydługich i zbyt szczegółowych opisach, przez co tracisz z oczu postacie, gdzie są i co robią.

Rozumiem Twój punkt widzenia i nawet wróciłam do wskazanego fragmentu. Wydawało mi się, że opisanie pierwszej sali i wymienienie wśród obecnych w niej osób tylko ekspedientki załatwia sprawę. Rose ogląda wnętrze, a czas leci, babka mogła wparować od razu do swojego gabinetu i wyszła dopiero po chwili. Widać powinnam to bardziej podkreślić…

 

*Rzuciłaś tym określeniem niejako na dzień dobry, opisując po raz pierwszy pomocniczkę szeptuchy. To tak jakbyś napisała, że ni stąd, ni zowąd drzwi otworzył im gnojek w czerwieni. Trochę nie wiadomo – co za gnojek i jak to, w czerwieni? Słowo “podfruwajka” jest świetnym wyborem, zwłaszcza w kontekście jej natury, ale ja bym tego użył dopiero jako dookreślenia lub synonimu dalej w tekście.

Ok, ale podfruwajka zwalnia mnie z opisu postaci, a opisów i dookreśleń w tym tekście i tak sporo… A tak, od razu wiemy, że to młoda dziewczyna, podlotek, a że cała w bieli… to wyróżnienie. Mało osób chodzi ubranych na biało, uznałam to za charakterystyczne… dlatego nie użyłam innego określenia, wprowadzając postać → to tylko trop moich wyobrażeń/podjętych decyzji, gdyby ktoś chciał je śledzić ;)

 

Ktoś napisał w komentarzu, że to opowiadanie jest kobiece. Mnie bardzo interesuje kobiecy punkt widzenia – szczególnie na sprawy tak intymne jak macierzyństwo, czy specyficzne jak relacja córki z matką – bo ile bym nie miał o nim przekazów, to zawsze będzie terra incognita. W swoim tekście zawierasz ten punkt widzenia w trzech prostych emocjach: złości, wstydu i lęku. Nie mam wrażenia, że chcesz mi powiedzieć więcej ani sprawić, żebym też to poczuł. Trochę na zasadzie “kto przeżył, ten wie”. Fakt, że w tym świecie mężczyźni są symbolicznie reprezentowani przez (nomen omen) Adama, istotę równie ludzką, co ten wodnik na początku, potęguje tylko wrażenie ekskluzywności. Rzecz jasna, wykreowałaś taki świat, jaki był ci potrzebny do opowiedzenia tej historii, zwracam tylko uwagę, że część Czytelników – choćbym to miał być ja jeden – może poczuć się w tym świecie obca i nieproszona.

Z tym pozwolę się sobie nie zgodzić. Poznajemy kobietę z już wyeskalowanym problemem. To nie jest tekst o macierzyństwie, a o problemach zagubionej osoby, która właśnie matką być nie potrafi i od tego ucieka. Szczerze pisząc, nawet nie wiem jak inaczej mogłabym to opisać. Zaintrygowałeś mnie.

Z jej perspektywy oglądamy większość zdarzeń, więc zaaferowana sobą, mogła nie dostrzegać, co i czy Adam coś dla niej robi…

A pokazać tragedię kobiety usiłowałam, jeśli odbierasz to bardziej jako opis, to najwyraźniej poległam. Postaram się to zmienić następnym razem, obiecuję.

 

A cała reszta mi się bardzo podoba :) Elementy fantastyczne odmalowane ze smakiem, nie nazbyt grubą kreską, opisy plastyczne i, jako się rzekło, po prostu ładne. Jednak największy plus za sam pomysł – jego oryginalność nie pozwoliła się oderwać od lektury.

No i super! Najważniejsze, że nie był to dla Ciebie czas stracony, a nad warsztatem będę pracować dalej i spróbuję wyeliminować potknięcia. Dzięki za komentarz i dobre słowo… Mam teraz nad czym podumać :)

 

Perrux,

Najmocniejszą stroną jest porządnie zbudowana, wyrazista bohaterka

Bardzo mi miło, że tak ją odbierasz.

 

Opowiadanie pewnie nie dla każdego 

A czy istnieją jakieś uniwersalne? Wydaje mi się, że byłyby bardzo miałkie.

 

Może nie do końca w moim stylu, ale doceniam efekt. W skrócie: opowiadanie ma swój klimat, czytało się przyjemnie :)

No i o to chodzi! Jeśli Cię bardzo nie zmęczyłam to już uznaję to za sukces ;)

 

Najbardziej zazgrzytała mi rozmowa z Adamem, w której dziewczyna opowiada o swojej historii – według mnie brzmi nienaturalnie, zwłaszcza jak na rozmowę małżonków (nawet jeśli nie są ze sobą bardzo blisko).

Muszę się przyjrzeć temu fragmentowi, bo ktoś już chyba pisał o tym wyżej. Skoro to potwierdzasz, to już muszę się nad tym pochylić, bo ewidentnie zgrzyta.

 

PS. Przepraszam, jeśli powtarzam to co już się pojawiło, ale nie czytałem poprzednich komentarzy ;)

Nie ma za co, ja też nie zawsze czytam komentarze pod czyimiś opkami. Często są dłuższe niż tekst docelowy, a przecież inne opowiadania czekają :)

Dzięki za poświęcony czas i za komentarz. Doceniam szczególnie dlatego, że potwierdziłeś wcześniejsze obawy.

Pozdrawiam.

bruce, przyznam się, że cieszyłabym się, gdyby Lożanie odwiedzili moje opko nawet, będąc na NIE, bo wiedziałabym, co nie zagrało i mogłabym nad tym pracować, a bez nominacji często nie uda im się wyłowić mojego tekstu spośród innych, a co za tym idzie – ocenić… Na tym forum i tak trzeba mieć twardszą skórę, a żeby nie brać niczego do siebie, warto zawsze zakładać, że czytelnik nie jest złośliwy, a konkretny (nawet jak wydaje nam się inaczej) – alternatywą jest obrażenie się i zaprzestanie pisania lub polemika zakrawająca o kłótnie… Po co?

Konkludując, głosowałabym na Ciebie bez wahania… :D A jeśli uważasz, że przydałby Ci się filtr, to pomysł z zapisywaniem wybranych opowiadań i decydowanie, które z nich były najlepsze (np TOP 3 w miesiącu), wydaje się sensownym pomysłem.

Greasy, rozumiem przytłoczenie wielością określeń. To moja styl zmora, którą akurat w tym tekście chciałam wykorzystać, bo bohaterka właśnie przytłoczona emocjami była. Czy to wyszło? Każdy widzi :P

 

Przede wszystkim mam problem z brakiem spójnowści językowej. Mamy tu w zasadzie cztery rejestry językowe – baśniowy (kruk, szeptucha), cyniczno-depresyjny (rozczarowanie życiem rodzinnym), horrorowy i pop-psychologiczny (teraz się zmienię, namiętny seks). Momentami odnoszę wrażenie, że bohaterka nie tyle się miota, co przestawia się w niej wajcha.  

Wydawało mi się, że właśnie cofnięcie się w przeszłość i swoisty trans stylistycznie dobrze jest wyróżnić, a co do wymienionych przez Ciebie zastrzeżeń, muszę się przyjrzeć tekstowi, gdy od niego odpocznę, bo teraz tego nie widzę.

 

Fragmenty horrorowe są ciekawe, plastyczne, bez dwóch zdań najmocniejsze. Bardzo dobrze dobrane pole semantyczne. Scena lustrzano-erotyczna jest świetna.

Cieszę się bardzo, bo scen erotycznych pisać nie lubię, ale tutaj była potrzebna.

 

Dziwi mnie nieco, ze bohaterka tak po prostu weszła w zwyczajne życie, jakby mroczna strona trwała uśpiona. Aż się prosi o wspomnienie, że jako nastolatkę ciągnęło ją do okultyzmu czy cuś.

Jest w tekście informacja o podwodnym mieście i uznałam, że więcej wzmianek nie potrzeba, być może błędnie…

 

Rozmowa z szeptuchą rzuca czytelnikowi w twarz, że bohaterka jest Child of Hell. W moim odczuciu jest to za słabo osadzone w tekście, może warto zajawić przy pierwszym spotkaniu z szeptuchą czy cuś.

Hmm… Tu znów uznałam, że babka jest przyzwyczajona do różnorakich stworów i nie zrobiło to na niej wrażenia za pierwszym razem, to też nie powiedziała Rose kim jest (może nie chcąc jej straszyć). Za drugim razem Rose wróciła z “avanti”, to babka powiedziała w czym tkwi problem… To tylko moje założenia, ale tekstowi i tak się jeszcze przyjrzę.

Warto było czytać, a jakże!

Uff… To dobrze! Bardzo mnie to cieszy! Dziękuję bardzo za łapankę i rozbudowany komentarz. Nieco wzbudził moją podejrzliwość wobec powyższego opka, więc czeka mnie jeszcze wnikliwa analiza wydarzeń itp. Miło mi, że mimo pewnych wątpliwości uznajesz tekst za warty przeczytania.

Życzę dużo zdrowia!

Cześć :D

Opowiadanie wciągnęło mnie dość szybko. Polubiłam bohaterkę i współczułam jej sytuacji w jakiej się znalazła. Kobiety ze stacji benzynowej nie rozgryzłam od razu, a byłam bardzo podejrzliwa, więc tu plus dla Ciebie – połknęłam haczyk. Zazwyczaj takie trzęsące się osiki jak Emily mnie rażą, przez co trudno jest mi śledzić wydarzenia, a u Ciebie jakoś nie czułam zmęczenia postacią – znów plus. Opowiadanie jest spójne i choć motyw być może odgrzewany, to przedstawiłeś całość w ciekawy sposób. Podobało mi się i ode mnie klik. ;)

Przyznać muszę, że czytając Twoje opowiadanie, połączył mi się w głowie Ebenezer ze światem stworzonym przez morteciusa w Mojej martwej dziewczynie. :P

Tekst podobał mi się. Konsekwentnie ukazujesz charakter bohatera, który na koniec zostaje ukarany chyba w najbardziej przykry z możliwych sposobów. Mimo jego mało zachęcającej postawy wobec większości ludzi udało mi się go polubić. Przeczuwałam, że sprawy mogą się tak potoczyć, ale nie przeszkadzało mi to cieszyć się lekturą. Jeśli jeszcze potrzeba, klikam.

Pozdrawiam :D

Misiu,

M.G.Z., przepraszam, że nie odpowiedziałem na Twój wpis. “Niebieski poniedziałek “ chyba go przykrył. Zdarza się, że odpowiadasz na czyjś komentarz i w tym czasie wpada nowy, czego nie zauważasz. :( Mam nadzieję, że nie rozczarowałaś się, nie znajdując w tekście czegoś rozczulającego. Może rozwijam się? Nie do tego stopnia jednak, żeby napisać opowiadanie i wystartować z nim w konkursie. Za wysokie progi na koali nogi. :) Jeszcze raz przepraszam.

Nic to, a rozwijasz się z pewnością… Za wystartowanie w konkursie nic nie grozi, więc zawsze spróbować warto, a czego Misio się nie nauczy, tego Misiek nie będzie umiał… ;)

Krokusie,

Po lekturze mam bardzo szerokie spektrum odczuć ;)

I super! Nie było całkiem źle, a resztę może można poprawić…

 

Sam zarys problemu jest ok, mąż, który nie pomaga, ale konstrukcja samej bohaterki troszkę cierpi. Na początku po prostu trudno jakkolwiek się z nią utożsamiać/kibicować jej.

Z pewnością masz rację i zastanawiałam się nad tym. Poznajemy bohaterkę, gdy sprawy już zaszły bardzo daleko, więc pojawia się pytanie, czy to błąd w kreacji postaci, czy raczej krótka forma opowiadania nie pozwoliła na więcej (fabuła by się rozmyła itd) – nie powiem, żeby to była świadoma decyzja, ale jest o czym myśleć na przyszłość…

 

Największe zarzuty miałbym do kwestii technicznej i, w kilku miejscach, logicznej. Wiele zdań jest do przeredagowania, są niezgrabne, albo bywają dezorientujące.

Ok, raz jeszcze prześledzę wydarzenia.

 

Do tego anturaż stworów jest taki nasz, swojski, słowiański, a z jakiegoś powodu wyrzuciłaś akcję do… USA? To troszkę mi łamało klimat.

Ok, przyjmuję. Mogłam to umotywować, choć myślałam, że szeptucha z racji pochodzenia zamyka sprawę. Ona rozpoznała, co się dzieje, a Rose zawsze mogła wyjechać. Pozostawiam to sobie jeszcze do przemyślenia.

 

Natomiast pod kątem konstrukcji tekstu jestem bardzo usatysfakcjonowany. Uważam też, że gdzieś tak od wizyty w “Targowisku” tekst nabrał rumieńców i podobał mi się coraz bardziej.

Bardzo mi miło. :)

 

Wielki plus za scenę erotyczną – po pierwsze, nie boli, a łatwo zrobić mega krindżową eroscenę. Po drugie – jest po coś. Wielu autorów pisze sceny erotyczne po to tylko, żeby były, no bo HE-HE, wiesz HE-HE! A ta Twoja dokłada do historii potężną cegłę.

Miło mi bardziej. :D

No i tytuł. Zupełnie innego klimatu się spodziewałem, myślałem, że to będzie słowiański, lekki tekścik. Pod koniec lektury nawet stwierdziłem, że Ci to wytknę, że to przecież nie pasuje. I wtedy zrozumiałem.

Fajnie! Cieszę się bardzo i dałeś mi trochę do myślenia. Dzięki za analizę i za rzucenie okiem na tekst, bo świeże spojrzenie ewidentnie jest tu potrzebne, oraz za klik! To nawet dobrze, że jest nad czym pracować… :P

 

Greasy, nie wiem, jak to robisz… Mnie z pewnością nie udałoby się wczuć w opowiadaną historię, jeśli czytałabym ją w krótkich fragmentach. Trochę zazdroszczę Ci umiejętności swoistego zawieszenia…

 

Ambush,

M.G.Zandro, to ja myślałam, że tylko bruce ma bardziej miękkie serduszko, niż ja, a Ty mi piszesz, że zdjęcie Hiacynty budzi grozę;)

Może groza to za dużo powiedziane, ale z pewnością pojawia się dreszczyk niepewności…

 

ostamie, nie pozostaje mi nic poza zgodzeniem się z Tobą. A że gust się zmienia, być może, gdy już odpocznę od tego tekstu, złapię się za głowę… Nie wykluczam :)

cezary_cezary, życzę zdrówka dla całej rodziny. :)

 

Bosmanie, jeszcze raz dziękuję za miłe słowa. :)

 

Jimie, dziękuję za tę odważną wypowiedź. Niestety (a może stety) nie mam wiedzy na temat morderczego instynktu rodziców, ale mogłoby to sporo wyjaśniać…

Również uważam, że obyczajówka wcale nie jest zła, a za samą fantastyką powinno coś stać. Z resztą ciągle pozostaję wierna zasadzie, że fabuła jest tłem, bo można napisać tekst o niczym (w sensie braku przesłania, czy jakiejś refleksji) – i nie chodzi mi tu o natrętne moralizatorstwo, ale o poruszenie pewnych tematów, z którymi się stykamy poprzez doświadczenie w taki czy inny sposób (na szczęście nie zawsze na własnej skórze). Wydaje mi się, że o ile takie podejście terapią może bywać, to z pewnością jest pomocą – porządkuje pewne rzeczy w głowie.

Dziękuję za miły komentarz i klik, a nad potknięciami postaram się popracować.

 

ostamie, wstęp był napisany w taki sposób z kilku powodów: aby nadać tej części charakter “baśniowy”, wyraźnie oddzielić go od pozostałej części, zaznaczyć, że to przeszłość względem opisywanych niżej sytuacji i niestety mam do tego stylu dziwną skłonność – sama się dziwię.

O tym porzuceniu dziecka… No, właśnie. Czuję, że jak nie napiszę czegoś wprost, to znaczenie pozostaje rozmyte. Rose od dłuższego czasu się dziwnie zachowywała, a mąż najpewniej milczał, bo próba rozmowy kończyła się kłótnią. Tutaj nawet nie chodzi o to nieszczęsne dziecko w wanience, a o to, że pierwszy raz Adam został z dzieckiem sam i poczuł, jaki to jest trud – był sfrustrowany i zdenerwowany stale ryczącym dzieckiem.

Nie jestem przekonana, że Rose wiedziała w parku, że babka ma zdolności. To ją dopiero zaciekawiło i dlatego za nią poszła, a później zwyczajnie się speszyła.

O przytłaczających emocjach i opisach: wiem, że męczą, ale nie wyobrażam sobie tekstu o takiej problematyce, przez który się przelatuje wzrokiem. Przytłoczenie czytelnika trochę pomaga oddać to, co czuła bohaterka – a było tego wiele. Pozwoliłam sobie na to, choć wiedziałam, że zwrócicie na to uwagę, ale to tylko dziesięć stron, więc uznałam, że zaryzykuję.

Dzięki za komentarz i podzielenie się w nim wątpliwościami. Mam nadzieję, że moja odpowiedź rzuci nowe światło, a nie stanie w kontrze, bo chciałam bardziej opisać zamysł, niż kłócić się z Twoją interpretacją/odbiorem.

Dzięki za kilk. :)

 

regulatorzy, miło mi, że jednak dałaś szansę tekstowi. Niestety nie wszystko jest nas w stanie zainteresować, ale to może też chronić nas przed zwariowaniem. Może następnym razem wybrana przeze mnie problematyka bardziej trafi w twój gust. :)

 

GreasySmooth, to super, że ciekawe! Z niecierpliwością czekam na dalszą część… :)

 

Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa, a jeszcze bardziej za część krytyczną. Większość poprawek bez szemrania naniosłam, bo oczywiście mieliście rację. Mimo leżakowania i odpoczynku pozostały gdzieniegdzie niezgrabności po uciętych fragmentach i innych poprawkach. Na swoją obronę dodam tylko, że opowiadanie potrzebowało chyba świeżego spojrzenia, bo ja już do niego serca nie mam. Chyba jest jakiś moment, od którego nie lubi się własnego opowiadania, a oko nie widzi błędów. Dziękuję za włożoną pracę i poświęcony czas!

Misiu, nie żeby coś, ale ta wizja jest przerażająca – skończyć jako żywa parówka surprise!

Jak zawsze u Ciebie, szukałam czegoś rozczulającego, a tu takie szaleństwo i – w zasadzie – sen? Nie sen? Szkoda, że nie brałeś udziału w konkursie.

Pozdrawiam.

Ojej! Ostatnio nie działo się tu za wiele, więc nie spodziewałam się tak szybkiego odzewu. Bardzo mi miło, że mnie odwiedziliście! :)

 

Bardzie, opko musiało swoje odleżeć, choć nie uważam, żeby było idealne, to jego czas już minął. Mogę gładzić i gładzić, ale czy kiedyś efekt mnie zadowoli? Wątpię. To też opublikowałam w końcu.

Horror zniknął, bo chyba bardziej uznaję to za opowieść psychologiczną, choć też miałam wątpliwości, stąd w tagach jest nic.

Dzięki za betę, komentarz i klik ;)

 

Fascynatorze, możesz mieć rację, ale owo rozgaszczanie miało ukazać, że ona była na granicy życia i śmierci. Nie znalazłam lepszego słowa (tak wychodzą braki w słownictwie).

Po raz drugi: horror, więc może faktycznie…

Dzięki za komentarz i cieszę się, że czytało się fajnie :)

 

Ambush, tylko tyle błędów znalazłaś? Obawiałam się masakry, jak ujrzałam Twój avatar. Zaraz poprawię, dzięki…

Bardzo mi miło, że aż tak Cię wciągnęło i że powiązania są widoczne, a emocje wybrzmiewają. Trochę obawiałam się podejmowania takiego tematu, ale czytając Twój komentarz (i się rumieniąc), cieszę się, że spróbowałam.

Dzięki za komentarz i klik ;)

 

feniksie, ważne, że mimo zmęczenia przebrnąłeś do końca. Moim zamiarem nie było przerażenie, a raczej psychologiczne puzzle. Właśnie nie wiem, jak to nawet otagować. A że znasz szeptuchę, to Ci zazdroszczę (mimo że tylko z widzenia). Musi znać ciekawe historie…

Dzięki za komentarz ;)

 

cezary_cezary, czyli pokazałam Ci, że może być gorzej i choroba szkrabów to nie koniec świata? ;)

Rewelacyjniewiarygodnie, a do tego jeszcze fantastycznie bardzo mnie cieszy i buduje. Że nie zaskoczył koniec, nie wiem czy musiał, bo mogłoby to wpłynąć na odbiór i uznałam, że twist nie pasował do historii (może błędnie).

Będę wypatrywać klika na Mikołaja ;)

Dzięki za miłe słowa :)

 

Bosmanie, bardzo mi miło, że mimo pewnych oczywistości opowiadanie Ci się spodobało. Trochę obawiałam się strony obyczajowej, bo wielu kręci na nią nosem, ale skoro od początku do końca Cię wciągnęło, to chyba nie jest tak źle.

Dziękuję za komentarz i klik ;)

 

Misiu, nie chciałam Cię łapać w pułapkę, przepraszam. Myślałam, że to bardziej tekst psychologiczny, bo nie przeraża aż tak bardzo. Cieszę się, że opko zrobiło wrażenie. Męczyłam się z nim dłuższy czas, więc po Twoich słowach mogę przyznać, że było warto.

Rozwijasz się

Dziękuję. blush

 

Chyba jednak otaguję tekst jako “horror”, bo wszyscy zgodnie przywołujecie ten termin.

Przekonuje mnie ten utwór. Jest prosty a wdzięczny i zgadzam się z morałem. Podoba mi się! :D

Odpowiem, tylko, gdy mi się uda. 

Przecinek cofamy w takich sytuacjach, więc usunęłabym ten przed “gdy”. → Jednak mogę się mylić, bo to wiersz i możesz chcieć akcentować inaczej.

 

Zrezygnowałeś częściowo z interpunkcji, to zamierzone? Miało jakiś cel?

Kuleje rytmika tego wiersza.

 

Przepraszam, nie jestem dobra w te klocki i oczywiście mogę się mylić. Jeśli chodzi o całość, to nastawiłam się bardziej na przekaz radiotelegrafisty w stylu “piosenki radiotelegrafistki”, a poszedłeś w całkiem innym kierunku – piosenki współczesnej. Ciekawy zabieg, choć nie wiem, jak się tworzy “taki mech” i co to znaczy. Nie wszystko rozumiem. Przepraszam.

Zamknął oczy, analizując swoją sytuacje, lecz nieznośne burczenie brzucha, skłoniło go do przerwania rozmyślań.

A ogonek?

 

Wspaniale. Szybka i lekka maszyna, a ta niewidzialność, przepraszam aktywny kamuflaż, to cudo.

Element pozazdaniowy objęłabym przecinkami z obu stron. Chyba, że przepraszasz aktywny kamuflaż?

 

S5 Agnju zgłoś się

Zwrot adresowany = przecinek.

 

Zaczynamy akcje i módl się,

Ogonek?

 

Zbliżając się do ogniska Sangodele(+,) ujrzał ludzką sylwetkę, która z każdym krokiem nabierała znajomych kształtów.

 

spoglądając, jakby ujrzał ducha

Nie wiem, nie wiem.

 

Głowa zaś miał ogoloną, zapewne by ukryć postępujące siwienie. 

Głowę? Oj, coś nie lubisz tego “ę”.

 

Wszystko, co wyszło spod twojej rękę, zmieniało się w broń biologiczną.

ręki

 

Mi w pamięci bardziej zapadło, jak wściekałeś się po przegranych w mankala.

Akceptowalne – zwłaszcza w dialogu – ale poprawniej “mnie”, bo jest na początku zdania i (chyba) to chcesz zaakcentować.

 

Pamiętam nawet(+,) jak z tobą wygrywać.

Oczy Shango zabłysły czerwienią, sygnalizują gotowość do akcji.

sygnalizując?

 

Sangodele wyminął zwinnie ataki, manewrując między smugami kondensacyjnymi rakiet i opadł na wroga.

Podejrzewam, że jest to imiesłowowy równoważnik zdania podrzędnego, więc przed “i” dałabym przecinek.

 

wykorzystało okazje

tę konkretną okazję

 

Drogę jednak zagrodziła ściana płomieni, za której widoczna była sylwetka kolejnej maszyny.

za którą

 

Dowódctwo Wszechcesarstwa, jak zwykle oparło swoją kampanie wojenną na szybkich atakach niszczycielskich aniołów, przy wsparciu sił lądowych, i przedzieranie się wgłąb terenów wroga.

Tutaj nie potrafię pomóc w prosty sposób. Przeczytaj sobie na głos i podziel to zdanie na części.

 

Agresywna strategia sprawiła, że etiopska logistyka kuleje, więc niszcząc kolejne transporty zapasów, wyrządzają przeciwnikowi olbrzymię straty.  

Tu trzeba zdecydować się na jeden czas.

Olbrzymię → olbrzymie

 

Część żołnierzy uciekła, wielu jednak chwyciła za wyrzutnie rakiet i granaty, aby stawić opór.

chwyciło!

 

Jeden z ataków trafił nawet Shango w głowę, zostawiając w miejscu lewego oka paskudną dziurę. 

Atak go trafił? To rodzaj pocisku?

 

Chwycił kulki z trzeciego dołka i poprzekładał po jednej do każdego ze wgłębień na planszy.

z wgłębień

 

Pilot Shango starał się(+,) jak najszybciej zebrać najwięcej kulek.

zmieniłabym na: jak najszybciej zbierać kulki…

 

Może i tak, lecz po ślubie rzadko starego ojca odwiedza, nawet jak obaj byliśmy na przepustce. 

nawet wtedy, gdy obaj…

 

kąciki jego us opadły

ust

 

jak rolnik koszący pole

trawę na polu

 

Sandgodele jęknął z bólu, i spojrzał na przeciwnika, który nie zdradzał żadnych emocji.

Te zdania wyglądają na współrzędne, więc przecinka przed “i” nie postawiłabym, bo jęknął i spojrzał…

 

Gdy maszyna znalazła się w zasięgu skrzydlatego, głowa bestii wystrzeliła w jej kierunku, rozwierając najeżoną zębiskami paszczę, dla których pancerz gromowładnego nie był żadną ochroną.

Tu się coś rozjechało albo już za późno dla mnie, bo nie rozumiem.

 

Żołnierze rozpierzchli się, pędząc na quadach lub w przejęty ciężarówkach.

przejętych

 

przemieszczając się na czworaka na przydługich kończynach, niczym drapieżny owad. 

niczym bez przecinka

 

Tak przejrzałeś kamuflaż Agemo. 

Wydaje mi się, że tutaj “tak” jest akcentowane, więc postawiłabym po nim przecinek.

Tak, udało ci się! czy Tak to zrobiłem. ?

 

Sangodele trzymając nerwowo dłoń na włączniku zasilania, wyczekiwając dobrego momentu, a gdy nadszedł, na jego twarzy zagościł uśmiech.

Rozjechało się tu znów.

 

Niespodzianka skurwielu!

zwrot adresowany

 

I tak przelecieli przez sawannę, jak i las, trafiając nad rzekę.

Dźwięk eksplozji rozniósł się po okolicy, anioł zaś opadł, ciągnąc za sobą smugi dymu, z rozpadającego się tułowia.

dlaczego przecinek przed “z”?

 

Mógłbym zapytać(+,) jaką jednostkę pilotuje twój syn?

A czy ja mógłbym zapytać(+,) jak na imię ma twój syn?

Moja mała(+,) uparta diablica.

Gdybyś jednak poznał Ayyantu(+,) to…

Opowiadanie wymaga jeszcze dużo pracy i przyznaję bez bicia, że nie rozgryzłam wszystkiego. Mieszasz czasy i podmioty, liczbę mnogą i pojedynczą, gubisz literki i ogonki. To niestety wywołuje wrażenie, że sam tego nie przeczytałeś z uwagą. Szkoda, bo wyłania się z tego nieśmiało(!) niezła jatka, ale trudno się zaangażować, gdy ciągle trzeba zastanawiać się o co chodzi… Raczej nie wyłapałam wszystkiego, więc przyjrzyj się jeszcze tekstowi, bo wart jest dopracowania.

Pozdrawiam.

Żalił się, że całą karierę przesiedział w obskurnych dzielnicach(+,) patrolując radiowozem meliny.

Imiesłowowy równoważnik zdania.

 

nie strawionego pożywienia

Ortograf.

Nie wiem, ma to odstraszać potencjalnych zabójców(+,) czy ma służyć, aby na dzielnicach traktować ich jak swoich?

Dwojako tłumaczyć można, ale podstawą zawsze orzeczenia!

Służyć czemu? Temu, aby…

 

Tak naprawdę nie chciało mi się wtedy zaprzyjaźniać z człowiekiem, który nie odegra w życiu żadnej roli.

W czyim życiu?

 

A przepraszam… Faktycznie nie odnosisz się do komentarzy, więc nie było tematu.

Fajne, choć dużo do poprawy (niestety także ortografia).

Pozdrawiam :)

W sumie czekałam na potwierdzenie, czy to prawidłowy tytuł, bo nie byłam pewna, ale ok. Dodaję coś prostego:

Jeśli porównanie nie wprowadza zdania podrzędnego, to bez przecinka.

Chyba wprowadza, z orzeczeniem domyślnym.

Dobrze się ukrywa :D.

Z drugiej strony, nigdy bym nie pomyślała, że mogę zostać bezwzględną morderczynią, więc być może wszyscy jesteśmy zdolni do rzeczy, które wydawały się nam nieosiągalne.

“Nieosiągalne” rozumiem jako pożądane, ale niemożliwe do osiągnięcia. Czy o to chodziło?

 

uwielbiałam ściągać się z wiatrem

W ciszy domu

W zaciszu domowym? → sugestia

 

obmywa pot i pył

obmywa ciało/zmywa pot i pył?

 

I…? Co dalej?

Zaciekawiło mnie to opowiadanie i urwałaś w bardzo intrygującym momencie! Zaczęłam nawet czytać na głos, bo podobała mi się warstwa językowa tekstu i nagle zaskoczył mnie koniec. Nie brakowało mi tła ani niczego innego, bo takie rozterki emocjonalne i rozważania filozoficzne bardzo lubię, ale czemu to takie krótkie? Może właśnie ten niedosyt tak pobudza… Nie wiem, ale kupiłaś mnie tym tekstem! Napisałam swego czasu SF z nutką psychologiczną, ale w moim wydaniu nie wyszło tak zgrabnie, a wręcz naiwnie i koślawo, więc zazdroszczę.

Pozdrawiam :D.

I oni teraz ciągle gapią się w telefony, jak cielęta

Jeśli porównanie nie wprowadza zdania podrzędnego, to bez przecinka.

 

ale ich zdolności nawigacji pozostawiały nieco do życzenia. 

Nie powinno być: zdolności nawigacyjne?

 

W głowie nieznajomego kłębiły się za to nieustannie małe ogniki sprzecznych uczuć.

nieustannie małe? o to chodzi w zdaniu?

 

odparł gospodarz z ociąganiem.

Ktoś tu chyba czytał Wiedźmina ;).

 

nie wiadomo, po co.

To utarte wyrażenie i nie potrzebuje przecinka.

 

Obok Pająka siedział mężczyzna z takim samym pustym wzrokiem i twarzą bez wyrazu, jak egzemplarza znaleziony przez Gerwazego.

Dzień dobryZenon silił się, by zachować spokój. – Może herbaty?

 

Pająk i odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się opętańczo.

Tutaj “i” pełni tę samą funkcję w zdaniu, więc postawiłabym przecinek.

Próbował przywołać wspomnienie znowu, ale chwycił pustkę.

W innym miejscu postawiłabym “znowu”.

 

Czarownik tam jest” – dochodziło od ulicy. Złapał oddech i rzucił się ku schodom do piwnicy. W tej okolicy jedna piwnica często przechodziła w drugą…

Rymy trochę zaburzają odbiór.

 

Wydał z siebie krótki okrzyk, a echo od razu powiedziało mu to, czego się bał.

Zatrzymało mnie.

 

Osiemnasty wiek, prawda? – doszło Zenona zza pleców.

Może jeszcze w tekście coś zgrzyta, ale wciągnął mnie i przestałam zwracać uwagę. Wyżej napisano już wszystko, więc dodam tylko, że podobało się i mnie! Było klimatycznie, zagadkowo i czuć w tekście napięcie. :D

Uczulam na różnicę pomiędzy “który” a “jaki”

Imiesłowowy równoważnik zdania (-ący, -wszy, -łszy) zawsze prosi o przecinek.

Po kropce wymagana jest duża litera w zapisie dialogów (regulatrzy przesłała Ci ściągę).

Przesunięcie (cofnięcie) przecinka musisz sobie powtórzyć przy okazji kolejnego tekstu.

Mieszasz czasy.

Uśmiechnął się do niej, po czym kontynuował podróż.

Co mówi nam to zdanie? Że przystanął, żeby się do niej uśmiechnąć, po czym włączył się do ruchu? – Trzeba zastanowić się nad sensem niektórych sformułowań, bo nieco komiczny obraz się z nich wyłania.

 

Ja w to nie wątpię, – powiedziała ze zrozumieniem w głosie. – Ale co powie na to wypożyczalnia? Albo w ekstremalnej sytuacji panowie z nieoznakowanego radiowozu?

Przecinek i myślnik – musisz powtórzyć funkcje, jakie pełnią w zdaniu i kiedy się ich używa. A w ostatnie zdanie (które warto połączyć z poprzednim) chyba wplotłeś wtrącenie, więc powinno znaleźć się pomiędzy przecinkami. → zależy, co chciałeś przekazać.

 

Do powtórzenia masz także zasadę pisowni “nie” z czym łącznie a z czym osobno…

W kilku miejscach masz błędy wynikające z połączeń części różnych wyrażeń → kontaminacje.

 

W zasadzie nie wiem, jak ocenić to opowiadanie. Błędy przytłaczają, a brak chęci ich poprawy uniemożliwia pomoc, bo po co mam to wypisywać, jeśli nie naniesiesz poprawek? Starałam Ci się wskazać kilka zagadnień, które należy sobie przypomnieć. Mam nadzieję, że Ci to pomoże przy następnym tekście → trzymam kciuki!

Pozdrawiam :D.

Czekam z wypiekami (jako ciasto czy na twarzy?)…wink

Toma Hiddlestone’a?

i czekoladę devil.

 

M.G.Z., mam nadzieję, że coś słodkiego znalazłaś w pobliżu. :)

 

 

 

Zanadro, wygooglaj sobie wiersz Dyzio Marzyciel Tuwima. Powinien ci się spodobać :)

I zgłodniałam… Na noc!

Watę cukrową sprzedają dziś w wiadereczkach i kubkach w wielu marketach, ale skład na etykiecie zajmuje tyle miejsca, że podejrzewam, że dzieci świecą po tym w nocy jak słońce zza chmur ;).

Dałam się zaskoczyć tą analogią xD…

Ja patrząc w chmury, zawsze myślałam o wacie cukrowej i zastanawiałam się, jak smakuje taka z nieba, ale jestem łasuchem, co wiele tłumaczy…

Czytało się bardzo dobrze i podpisuję się pod stwierdzeniem Ambush, że dzieci uczyłyby się tego wiersza z przyjemnością. Jest rytmicznie i prosto, a zarazem tekst jest zaczepny, bo aż prosi o rozmowę z najmłodszym pokoleniem o historii Polski i o symbolach miast. Myślę o takiej prostej lekcji, korzystając z okazji dzisiejszego święta. Całkiem to zgrabne i ładne! Trafione w punkt i pożyteczne. Podoba mi się :D

Nova, czyli udało mi się Ciebie zaciekawić, a przy tym nie zdradzić zakończenia, więc dwa punkty sobie przyznaję! Miło mi, że poświęcony na lekturę czas nie okazał się być straconym, a że trudno jest kibicować bohaterowi, przyznaję. Wyszedł jakiś taki oślizgły.

Dziękuję za odwiedziny :).

Nova, trochę to stare i sama już tu nie zaglądam, tym bardziej mi miło, że pochyliłaś się nad tekstem. To prawda, że nie wszystko tu jest jasne od samego początku, ale to też podciąga nieco wartość samego tekstu, bo z perspektywy czasu pewnie napisałabym to inaczej. Fajnie, że mimo to fajne! Dzięki :D

Zastanowiło mnie, czemu Śmierć ratuje młodą matkę przed doniczką. To daje jej bardzo ludzki rys.

Ten ludzki rys musiał zostać zaznaczony, żeby mogła pragnąć dziecka, co też pokazuje (mam nadzieję) zmęczenie rutyną, w której przyszło jej żyć. Pragnienie czegoś więcej, nieuwaga i brak czujności doprowadziły do zakończenia. A pasowało mi to także (chodzi o morderczą doniczkę) w kontekście Śmierci jako Strażniczki Czasu – to nie był czas tej dziewczyny, Śmierć nie dostała na nią “zlecenia” i to tyle. Nie było przypadku. Umierał ten, kto umrzeć miał, a co będzie teraz? Strach myśleć…

 

 

Wypunktowałeś niemal wszystko, co próbowałam zawrzeć i cieszę się, że zostało to rozkodowane w właśnie taki sposób. Sprawiłeś mi przyjemność tym komentarzem i wprowadziłeś w pozytywny nastrój, czego najpewniej zabrakło mi przy pisaniu tekstu na zgoła inny konkurs. A wtedy pozostaje już tylko wrzucić trupa do szafy. Nic na siłę ;)

Dzięki za komentarz, czas i chęci :D.

Jejku, przeczytałam Staruszka szukająca libido w laboratorium uryny

Tego nie umiałabym ugryźć… xD

 

– Chodź! – rzekła spokojnie, stojąc nad łóżkiem Lavaro. 

 

Trochę mi się gryzie wykrzyknik ze słowem spokojnie. Skoro powiedziała to spokojnie, to raczej nie krzyknęła…?

Wykrzyknik to nie tylko krzyk. Tutaj to bardziej: Proszę o ciszę!, ale takie w przedszkolu, stanowcze acz spokojne albo: Mógłbyś w końcu mi to oddać!, ma formę zdania oznajmującego, ale jest poleceniem.

 

Był pewien, że przebierał nogami najszybciej, jak tylko potrafił!

 

Tu też mi nie pasuje wykrzyknik.

Tu to stwierdzenie ze szczególnym naciskiem.

 

Uśmiechając się nonszalancko, pochwalił urodę kobiety, udając przy tym brak zainteresowania jej osobą.

 

Hm. A jest to możliwe? Przecież jak stwierdzamy, że ktoś jest atrakcyjny, nie obdarzamy jednocześnie tej osoby zainteresowaniem?

Niestety. To najprymitywniejsza forma manipulacji.

 

Pewnie masz rację i można by to zmienić, ale też nie wiem czy to błędy. A nawet wydaje mi się, że nie. Ale bardzo się cieszę, że znalazłaś tu coś dla siebie, że się podobało, a momentami było piękne. Niezmiernie mi miło! Dziękuję :D

AP, jesteś jedną z nielicznych osób, której spodobał się początek XD. Cieszę się, że do kogoś jeszcze taki styl trafia, bo zaczynałam się zastanawiać, czy to miało sens. Tak, pisałam tekst z przerwami, ale nie z tego powodu nastąpiła zmiana narracji. Początek miał wprowadzić bohatera w sposób niejako oniryczny. Chciałam też zabawić się formą, bo ten konkurs zabawy wręcz wymaga, więc pojawiły mi się w głowie: surrealizm, oniryzm, bizarro (?) i rozbicie spójności tekstu → właśnie to wszystko kojarzy mi się ze snem.

Fajnie, że czytało się dobrze :D. Dzięki za wizytę i komentarz :)

krarze, Twój komentarz umknął mojej uwadze, nie wiem jak to możliwe, ale już to naprawiam. Bardzo się cieszę z tego, co napisałeś. Już zaczynałam wątpić, czy mój zamysł miał sens. Ryzykowna narracja na początku i mało subtelny humor były moją największą bolączką, ale jeśli znalazło to chociaż jednego odbiorcę, to mi ulżyło. Nie opisywałam Śmierci, bo uznałam, że to niepotrzebne. Nikomu nie jest obca, więc po co?

Dziękuję za wizytę, komentarz i punkt. Najbardziej jednak za ostatnie zdanie.

Pozdrawiam :D

Edwardzie, miałam świadomość, że początek może stanowić pewną niedogodność dla części czytelników, ale jednak postanowiłam zaszaleć. Tak, to miało wprowadzić pewien oniryzm, ale także być odbiciem quasi-wyrafinowania, którym szczycił się bohater posługujący się w kilku pierwszych wypowiedziach językiem raczej niespotykanym. Dopiero później z niego rezygnuje, bo widzi, że podstarzałe sposoby nie działają.

Lavaro w moim zamyśle nie dokonał wymiany dusz, a oszukał (tu okradł) Śmierć, bo tak zwykł postępować z kobietami. Omamić, zając czymś i nawet pozornie uszczęśliwić i zniknąć, a przy tym, po uzyskaniu informacji, że kosa i płaszcz dają nieśmiertelność, skorzystać z okazji.

Kostuchę zgubiła rutyna i może zmęczenie.

Dzięki za wizytę i podzielenie się wątpliwościami. Cieszę się też, że są plusy :)

Pozdrawiam :D

Mężczyzna pochylił się w stronę kamery, upewniając się, że jego blada twarz wypełnia cały obraz, i uśmiechnął się szeroko. 

siękoza trochę.

 

Czuł jak urządzenie oplata spragniony doznań mózg i wkrótce zalała go fala doznań.

Zdanie podrzędne, więc przecinek potrzebny.

 

Obietnica błogiego eskapizmu wydawała się tak kusząca jeszcze kilka chwil temu, ale teraz, w obliczu nowej rzeczywistości, zastanawiał się, czy nie popełnił błędu.

“Tak” wymaga “jak”, bo to porównanie. → bardzo kusząca?

 

Jego wizja rozpadła się jak piasek pod stopami

rozpaść jak piasek → to nie kontaminacja?

 

Przestawienie musiało trwać.

Zgubiona literka?

 

Świat zawirował wokół jak kalejdoskop na kwasie, kolory pulsowałyzmieniały się w kształty, które tylko pozornie miały sens. Symfonia chaotycznych dźwięków wypełniła uszy, każda nuta szarpała się z inną, jakby obłąkany kompozytor przejął kontrolę nad orkiestrą zmysłów.

Tu tylko mała sugestia, żeby ujednolicić i może już wszystko zmienić na niedokonane?

 

Gdzieś przebiegł jednorożec rzygający tęczą, spod którego kopyt wystrzeliwały fontanny brokatu, gdzie indziej siłowali się na rękę bezręcy weterani Wojny Stanowej.

spod kopyt którego → szyk

 

W jednej widział siebie: siedział w fotelu, a hawajska koszula nasiąkała krwią, cieknąca z ust i nosa.

ort?

 

Z jednej strony widział siebie nieprzytomnie rozłożonego na fotelu, z bladą twarzą i krwią spływającą po brodzie, z drugiej nie było niczego, ale pustka mogła oznaczać zarówno koniec(-,) jak i początek.

Nie jestem pewna, co to znaczy. I przecinek chyba zbędny.

 

Wyłączył komputer, zostawiając widzów na pastwę ich własnego losu, i podszedł do okna.

Moim zdaniem pastwa losu wystarczy, bo akcentowanie jest tu zbędne i pachnie trochę pleonazmem.

 

Samo opowiadanie bardzo mi się podobało. Czytałam z zaciekawieniem i przyjemnością. Pogubiłam się przy przeskoku z pierwszej do drugiej części, ale szybko znalazłam drogę i cieszyłam się lekturą dalej. Psychodelia wyszła Ci całkiem udanie, pstrykając delikatnie w nuty filozoficzne, czy to tylko ja mam takie wrażenie? Jeśli potrzebny, będzie klik :).

Hmm… I tak i nie. Teoretycznie diament może zadziałać jak pryzmat, ale nie rozświetli pomieszczenia kolorami. Po zastanowieniu muszę przyznać, że wspomniane przeze mnie wyżej odbicie światła sprawdzi się, gdy patrzy się na diament umieszczony w czymś (np. w pierścionku), ale sam diament może działać inaczej (jak pryzmat właśnie). Tylko nie będzie spektakularnego efektu. Chyba, że jest to wyolbrzymienie na potrzeby podkreślenia zachwytu sędziego. Jeśli tak, to lepiej nie zmieniać (o ile był taki zamiar). Kajam się.

Tylko dziecka szkoda

Miło Cię widzieć, Ambush. Może to był nasz odpowiednik Voldemorta i dzięki temu uniknęliśmy “Bitwy o Hogwart”? Nigdy nie wiadomo… Cieszę się, że było obłędnie :D

Po drugie, o pasożytnictwo społeczne, a w konsekwencji zupełny brak przydatności dla dalszego rozwoju państwa. I wreszcie po trzecie, o fakt, że samo ich istnienie stanowi wyraz plugawej, promowanej na zachodzie, ideologii „multi-kulti”.

Dlaczego “multi-kulti”? To raczej razem i bez cudzysłowu.

 

Na szafce nocnej leżała mała sakiewka wypełniona diamentami. Wysypał je na łóżko. Kamieni było dokładnie dwadzieścia pięć, robiły oszałamiające wrażenie. Pomieszczenie momentalnie wypełnił kalejdoskop kolorów. Działają jak pryzmat, są piękne, pomyślał.

Cyrkonie, ale nie diamenty!

 

Widząc niepewną minę funkcjonariusza(+,) uśmiechnął się i zachęcająco skinął głową. 

Przecinka brak…

 

Na jego twarzy pojawił się uśmiech jeszcze większy(-,) niż przed chwilą.

…bo spadł niżej.

 

Wciągnęło mnie i czytałam z przyjemnością. Przypomniało mi się opowiadanie Marty Kisiel, w którym elfy i krasnoludy musiały wykazać swoją przydatność dla społeczeństwa lub się przekwalifikować. U Ciebie sprawy nabrały ostatecznego wymiaru, a twist na końcu połączył tradycję z nowoczesnością. Chętnie kliknę!

Ja również postrzegam ten tekst bardziej jako baśń lub legendę niż horror. Ciekawa historia, adekwatna do pory roku, a nawet można by się dziś przebrać za krwawy dąb, idąc po słodycze ;). Szczerze mówiąc rozczarował mnie koniec, bo miałam nadzieję na coś spektakularnego, a nie powtórzenie akcji. Może gdyby dąb rósł w siłę i za drugim razem był jeszcze bardziej niebezpieczny lub mężczyznom udałoby się go przechytrzyć? Bo teraz mamy jakąś klamrę, ale co z opowieści właściwie wynika? Jakby brakowało środka pomiędzy wstępem a zakończeniem lub odejść od budowy klamrowej i dodać plot twist w zakończeniu. Reasumując, morderczy dąb jest świetny, ale moim zdaniem nic z szorta nie wynika.

Podobno istnieją takie przyjaźnie, gdzie po rocznej ciszy rozmowa przebiega, jakby przerwa w komunikacji nigdy nie nastąpiła. Cieszę się, że to ten przypadek, bo smocza planeta musi być wspaniała! Może czegoś więcej się o niej dowiemy? Oby udało się nam skorzystać ze smoczej mądrości.

Rozczula jak zawsze :).

krzyknął Miłek klękając i składając pocałunek na mojej dłoni.

Brak przecinka.

 

Wciągnęła mnie ta historia i nie mogłam się oderwać. Najbardziej spodobały mi się fragmenty z Ropuchem i farmą motyli, a zakończenie dopieściło całość. Bałam się, że na końcu nie będzie żadnego odniesienia do tripowych wydarzeń i okaże się to znienawidzonym snem, ale udało Ci się z tego wybrnąć i to całkiem ciekawie. Chętnie dodałabym klika, ale chyba nie potrzebujesz go już. Bardzo fajne opko :D

Słodka dziewczynka! Dobrze, że Coś okazało się przyjazne, ale to pewnie wpływ SB512. Koalo, uważam, że powinieneś napisać książkę dla dzieci.

OldGuard, poprawione! Dzięki :).

Rozumiem, że nie do każdego trafi taki zabieg, który też często może przywołać szkolne wspomnienia (nie zawsze miłe). Zaryzykowałam i wyszło na to, że zerwanie z tą formą tekst podratowało. Dobrze, że ostatecznie coś zaciekawiło :D.

 

Finklo, w gorszych momentach napiszę :).

U Ciebie nie było źle, w końcu dałam klika, prawda?

Można też dać pomimo czegoś, ale po wyłudzeniu potwierdzenia, że to nie ten przypadek ponownie odczuwam satysfakcję z klika ;).

Tuż pod kolanem przebiegała granica między ciężkim materiałem przemokniętym śniegu, a wyblakłym spranym dżinsem, który ten los dopiero podzieli.

od śniegu?

 

czy włosy właśnie chronią skóre

ortograf.

 

faceta, który poszedł by na trekking w dżinsach

SJP.

 

Umówiły się, że Marie pójdzie się już odświeżyć w apartamencie, zje kolację we Fridzie i spróbuje zdobyć też danie na wynos dla Esther. Esther obiecała, że będzie ostrożnie chodzić z dala od zboczy i zawróci przed 18:15, czyli kwadrans przed zachodem słońca.

Powtórzeń jest w tekście dużo, a to przykład najgorszego, bo niczego nie podkreśla, więc można po prostu napisać “która” po przecinku.

 

umiała dobrze ocenić swoją kondycję w obcowaniu z naturą

Kondycja czegoś, ale w czymś? Nie wiem.

 

Nie miała ochoty stawać w obronie osoby, którą była dla siebie w tej chwili.

Być dla siebie osobą, zatrzymało mnie tuż przed końcem.

 

Zgadzam się, że trzeba tekst poprawić! Najlepiej byłoby wrzucić tekst na betalistę, a wiele można też wyłapać samemu (choćby ortografy w wordzie). Fabuła może zainteresować, ale żeby urzekła czytelnika, to trzeba tekst podciągnąć i najlepiej na głos przeczytać zdanie po zdaniu. Niech Cię to jednak nie zniechęci, bo góry, olbrzymy i krasnoludy ciągle jeszcze nas ciekawią, więc znajdziesz odbiorców, trzeba tylko czym prędzej usunąć babolki.

Pozdrawiam,

MGZ.

Niepotrzebnymi z naszej perspektywy, ale często posiadającymi ukryte znaczenia/odniesienia, co nie zmienia faktu, że najczęściej męczącymi współczesnego czytelnika, tak. Z drugiej strony każda innowacja/świeży pomysł należało ukryć przed wielkim plagiatorem tamtych czasów, więc być może pisano teksty ciekawsze, bo pozbawione owych szczegółów, ale do szuflady? wink

Mam nadzieję, że moje opisy nie zdążają aż tak zmęczyć cheeky.

Finklo, cieszę się, że tekst Cię zainteresował :). Bohater spełnia swe zadanie, skoro trudno z nim sympatyzować, a Kostuchę zgubiła rutyna ;). Jeśli wstęp przywodzi na myśl powieść dziewiętnastowieczną, to nawet ciekawe i mnie cieszy, bo ten okres był jednym z bardziej interesujących. Dziękuję. Za klika także.

 

Ananke,

zgadzam się, choć rozszerzę nieco tę myśl, bo dla mnie nie tylko niedopowiedzenia w zakończeniach są gratką, ale wszystkie momenty pozostawiające pole do dowolnej interpretacji :D.

Bardzie,

moją opinię znasz ;). Tekst wygląda dużo lepiej, fabuła zapewnia wiele rozrywki, ale nie wiem, czy dobrym pomysłem jest publikowanie cyklu bez zachowania kolejności zdarzeń. W opowiadaniu jest wielu bohaterów, a jeśli ktoś umiera, a później opublikujesz inny tekst, w którym ta postać będzie nadal żywa, to trudno będzie się połapać. Dobrym pomysłem będzie oznaczenie (może poprzez ponumerowanie?) kolejności czytania.

Twoje opowiadanie z powodzeniem mogłoby zostać zekranizowane. Chętnie bym ten film obejrzała :).

Nie wiem, co o tym sądzić. Zaczęło się niewinnie od karmienia szczurów gołębi, a później pojawiły się armie klonów i szczurzy agenci. Zaskakiwały mnie kolejne wydarzenia i nie miałam pojęcia, do czego to wszystko zmierza. Ciekawe doświadczenie zostało tu zaserwowane czytelnikowi, który później musi się z niego otrząsnąć, bo ogarnia go niepokój ;).

Jedyny zarzut to ten powracający motyw o złej ludzkości (ale to kwestia gustu, mnie już męczy).

Pozdrawiam, silverze(?) :).

W zasadzie moje odczucia są podobne do tego, co napisał Bard. Opowiadanie ciekawe, ale w zasadzie niczego nie można rozgryźć. Jest tu dużo niedopowiedzeń, które zdają się być zlepkiem przemyśleń autora na temat świata i zaświatów. Interpunkcja żyje własnym życiem i potrzebuje dyscypliny ;) W zasadzie fabuła mnie zaciekawiła, ale trudno było mi ją śledzić, bo była w stylu obłędnii, gdzie najpewniej tylko śniący może rozkodować wszystko. Strzelam w Vactera :D

Z tego, co piszesz nieśmiało wyłania się moja intencja, ale dla mnie interpretacja jest piękna, bo każdy ma swoją, więc nic więcej nie zdradzam ;)

Miło mi, że powróciłaś do tekstu i szukałaś czegoś pod warstwą tekstową. Jak mówią mądrzejsi ode mnie: fabuła jest tłem dla przekazu :D.

Hej, Ananke!

Miło Cię widzieć ;).

Nie mogę się dopatrzeć, gdzie narracja jest stylizowana na dawną, a potrzebna/przydatna była, i owszem. W końcu to dreamlike style. Kary Większej nie czytałam, więc nie mogę tekstów porównać ;). Do końcówki (znów moim zdaniem) prowadzi cały tekst, a dlaczego nagość, to wstyd? Bo znalezienie się nago w miejscu publicznym/w tłumie ludzi jest jednym z najpopularniejszych koszmarów (podobno).

Cieszę się, że mimo wszystko coś Ci się spodobało. Robimy postępy :D.

Pozdrawiam,

MGZ.

jak szlachtowali truchło na zupę

Trupa nie da się zabić.

 

Tak się akurat złożyło, że znalazło się w to porcji wydanej niemieckiemu kapusiowi.

to w

 

a oni będą się mną musieli zajmować, albo oddać do ośrodka.

albo bez przecinka

 

Jakby tego mało to mój Zbyszek, stojąc nad moim łóżkiem zapytał lekarza, czy nie można mnie przypadkiem poddać eutanazji.

jakby tego było mało?

 

Ta historia jest ciekawa i mimo dłużących się fragmentów ostatecznie wciąga, ale zmierza donikąd. Nie dzieje się nic na końcu, a szkoda, bo byłam ciekawa, co z tego wyjdzie… Rozczarował mnie koniec, przykro mi.

Jechali długo, zdecydowanie za długo. Dana całą drogę się niecierpliwiła. Nie mogła przegapić całego dżaberłokowego zamieszania. I nie z faktu, że wszystkie poszlaki zostaną zagarnięte sprzed twarzy, ale że najprawdopodobniej najważniejsze wydarzenie ostatnich parunastu lat ją ominie.

Tu coś było edytowane i się nie klei.

 

Czuła się bezsilna, co napędzało w niej gnącą jak konie na wyścigach irytację.

Co konie gną na wyścigach?

 

Dlaczego miałbym nie sądzić, że nie chciałeś się pozbyć konkurencji?

Czy na pewno?

 

Przygotowała pistolet, w razie czego była gotowa strzelać. Pal licho, że najpierw powinna ubezwłasnowolnić napastnika.

Mało praktyczne w akcji, ale to dreamlike, więc nawet ciekawe.

 

Olśniło ją. Może to był fakt, że Słońce wyszło zza chmur i z uśmiechem od ucha do ucha ofiarowało jej najpotężniejszy z promyków świetlnych.

fart?

 

Zostawili za sobą zwłoki, którymi Dana nie mogła się przejąć. Dostali to, na co zasłużyli.

Nie chciała lub po prostu nie przejmowała?

 

Nie mogłaś wciąć spraw w swoje ręce, a jakimś cudem zdołałaś.

Za każdym razem, gdy trafił na komendę, modliłam się, że piekło się skończy.

trafiał? i to piekło? → sugestia

 

 

Podobał mi się ten tekst, a najbardziej kupił mnie gołąb! Nie wiem jak i kiedy, ale skradł moje serce… Jest kilka wpadek i najpewniej nie wyłapałam wszystkich, więc warto jeszcze poprawić co nieco, ale sama fabuła jest ciekawa i wciągająca. Chętnie zgłoszę opko do biblioteki po poprawkach :)

Nan, dla mnie ten motyw był najbardziej wdzięczny, choć muszę przyznać, że taka forma jest mi całkowicie obca, więc bardziej postawiłam na zabawę, niż poważne podejście do tematu. Chciałam tekst dopracować bardziej, ale zaskoczyła mnie proza życia, a termin gonił. Poprawki wdrożyłam i dziękuję za wyłapanie. Bardzo mi miło Cię tu widzieć :)

 

cezary_cezary, cieszę się, że Ci się podobało! Gombrowicz nie słynął z pochwał (z tego, co pamiętam), więc o jego dumie i tak bym się nie dowiedziała, ale miło mi, że tak “mówisz”. A co do zakończenia… Wydaje mi się ono jedynym słusznym przy tej formie. Dziękuję ślicznie za komentarz :)

W końcu udało mi się znaleźć czas na dokończenie lektury! Czytało się lekko i szybko. Fabuła jest ciekawa, a przeplatanie się wątku romantycznego z detektywistycznym wypadło całkiem nieźle. Minusem są błędy, które wybijają z lektury. Zgaduję, że licho pierwotnie było rodzaju męskiego, bo kilka miejsc na to wskazuje. Ogólnie czytało się przyjemnie, pozdrawiam :) 

No, nie wiem. Pomysł mi się podobał, ale w pewnym momencie lektura zaczęła mi się dłużyć. Moim zdaniem zabrakło tu rosnącego napięcia. Rozbiłeś je, przeciągnąłeś i coś prysnęło. Jest sporo błędów w tekście! Dobrze byłoby powtórzyć zasady pisowni, a zwłaszcza samogłoski nosowe.

Nie trafiło tym razem, przykro mi :(

Początki było obiecujące i młode Ente sądziło

były obiecujące.

 

Z mozołem, starając się uniknąć poprzednim błędów,

poprzednich.

 

Językowo faktycznie można popracować nad tekstem, bo wyszedł całkiem nieźle. Opowieść o Ente wciąga i nie można oderwać wzroku, pochłaniając kolejne linijki szorta. Wyjątkowo udana bestia!

Pozdrawiam :D

Podeśle ci przez Messenger.

Podeślę.

 

Do uszy Kordiana dotarł dźwięk powiadomienia.

Do uszu.

 

Będąc na zewnątrz wieczorem nigdy nie wychodź samemu. Wychodź tylko z moim psem.

Będąc na zewnątrz chyba nie da się wyjść?

 

Jeden; jeśli usłyszysz pukanie do drzwi po wybiciu północy – nie otwieraj ich.

Siedem; Gdy wyjdziesz z psem i ojcem i zobaczycie coś w lesie, zawróćcie!

Brak spójności zapisu.

 

Jakaś istota wyłoniła się za drzewa.

zza.

 

Jakaś istota wyłoniła się za drzewa. Gdyby miał ją opisać, nie byłby w stanie. Widział wśród ciemności zarys sylwetki. Wiedział też, że nie był to człowiek.

Czym było?

była?

 

Wysiadł z samochodu, idąc na taras. Będąc na nim zapukał trzy razy do drzwi. Po chwili drzwi uchyliły się, widząc starszą od siebie osobę.

Wysiadł z samochodu, idąc? → wysiadł i poszedł/skierował się…

Drzwi uchyliły się, widząc? → drzwi widzą w tak zbudowanym zdaniu

 

– Chętnie – pokiwał głową posyłając mu uśmiech.

Zapisy dialogów! Po “Chętnie” kropeczka i “pokiwał” z dużej, bo nie gębowe/paszczowe. Możesz znaleźć informacje o poprawnym zapisie dialogów w zakładce: opowiadania → poradniki.

 

Z górnego pietra zszedł Bastian.

Pietra się ma, a z piętra się schodzi :D

 

Ujął w lewą dłoń za ucho kubka z kakao.

To zdanie raczej całkowicie jest do przeredagowania.

 

Pójdę się położyć do swojego pokoju – wstał i udał się do swojego pokoju na parterze.

Powtórzenie → w całym tekście jest ich sporo.

 

Jak się pan czuję?

czuje.

 

Lepiej nie przekraczaj ten granicy.

tej.

 

Tam samo jak Rosjanie za czasów Związku Sowieckiego.

Tak samo.

 

Jakaś dłoń chwyciła ją za przedramię i siłą wciągnęło ją w mrok lasu.

chwyciła, więc wciągnęła.

 

Słyszał jej kroki na śniegu, który kojarzył mu się ze skrzypnięciem.

Śnieg się kojarzył?

 

– Dziękuje ci – wymamrotał, myśląc o sile wyższej. – Dziękuje…

Dziękuję i Dziękuję.

 

Nie napotkał na swoje szczęści spojrzenia istoty.

Szczęście.

 

 

Jest tu dużo powtórzeń i przecinki wymagają dopracowania. Masz dwa drugie rozdziały i dwa piąte. Ogólnie tekst nie jest dopracowany i wymaga jeszcze dużo pracy. Dobrze jest oznaczać wulgaryzmy, jeśli są w tekście. Polecam Ci skorzystać z bety następnym razem, gdzie ktoś przejrzy z Tobą tekst przed publikacją i pomoże poprawić błędy, wtedy czytelnicy będą mogli się skupić na fabule i się nią cieszyć. Historia jest ciekawa. Wciągająca także, ale ciągle wybijają z lektury błędy. Jednak nie zniechęcaj się! Pisz dalej, to i będzie lepiej! Pozdrawiam :D

potwierdził go wkładając zasilacz w jej gniazdo,

Czy przed “wkładając” nie powinien stać przecinek?

 

W powietrzu pojawiła się nowa woń, jakby miętowych perfum.

Tutaj “jakby” nie wprowadza zdania podrzędnego, więc chyba bez przecinka?

 

kasztanowe włosy kręciłyskręcały się lekko,

 

Ciekawa historia i podczas lektury innego zakończenia się spodziewałam, więc duży plus za zaskoczenie. Nie potykałam się na niczym, co umożliwiło cieszenie się z opowiadania, bo też nic mnie od fabuły nie odciągnęło. Podobało mi się :D

Nowa Fantastyka