- Opowiadanie: hrabiax - Przypadkowa spowiedź

Przypadkowa spowiedź

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Irka_Luz, Użytkownicy

Oceny

Przypadkowa spowiedź

 

 

 

Bar­dzo po­wo­li i do­kład­nie mie­sza­ła zupę drew­nia­ną łyżką. Z garn­ka pa­ro­wa­ło, a całe po­miesz­cze­nie wy­peł­niał dziw­ny, lecz przy­jem­ny i in­ten­syw­ny za­pach. Te­re­sa pra­co­wa­ła jako ku­char­ka w by­tom­skiej pod­sta­wów­ce. Na­chy­li­ła się de­li­kat­nie nad tym co go­to­wa­ła i prze­szedł ją dreszcz. Znie­ru­cho­mia­ła i utkwi­ła wzrok w zawartości garnka. Raz za razem po­ja­wia­ły się w niej ko­lej­ne czę­ści ludz­kie­go ciała: palec, oko, nie­wiel­kie ka­wał­ki skóry i włosy. Żo­łą­dek pod­szedł jej do gar­dła, lecz w tym samym momencie usły­sza­ła wo­ła­nie:

– Te­re­sa, do­brze się czu­jesz? – To była Maria, rów­nież ku­char­ka. Pra­co­wa­ły razem od dawna. – Zno­wu masz te dusz­no­ści? Kiedy w końcu pój­dziesz z tym do le­ka­rza?

– Sia­daj Ma­ry­sia, muszę ci coś opo­wie­dzieć.

Te­re­sa zdję­ła zupę z pal­ni­ka i obie usia­dły przy nie­wiel­kim sto­li­ku. Przez chwi­lę błądziła wzro­kiem po po­miesz­cze­niu, jakby nie wie­dzia­ła od czego za­cząć, aż w końcu spoj­rza­ła Marii w oczy i wzię­ła głę­bo­ki wdech.

– Pa­mię­tasz, jak ci opo­wia­da­łam, że za­wsze jak go­tu­ję zupę, to mam dusz­no­ści i robi mi się słabo?

– Oczy­wi­ście, i za każ­dym razem pytam, kiedy w końcu coś z tym zrobisz i się przebadasz.

– No wła­śnie. Bo to nie do końca jest tak, jak mówiłam. Ja mam omamy. Za­wsze jak go­tu­ję, to prę­dzej czy póź­niej widzę w tej zupie ludz­kie szcząt­ki, tak jak przed chwi­lą. Palce, oczy, ka­wał­ki skóry, serce, wątrobę i włosy. Naj­gor­sze są te splątane, czar­ne, gęste włosy.

Maria zro­bi­ła wiel­kie oczy, wsta­ła bez słowa i po­de­szła do ku­chen­ki, na któ­rej stał gar­nek. Zdję­ła po­kryw­kę i za­mie­sza­ła.

– Wiesz Te­re­ska, że tu jest tylko mar­chew­ka i ma­ka­ron?

– Tak wiem. Sia­daj i słu­chaj dalej. Byłam w ze­szłym ty­go­dniu u oku­li­sty, pa­mię­tasz, zwal­nia­łam się wcze­śniej w po­nie­dzia­łek.

Maria przy­tak­nę­ła.

– Tylko, że nie do końca przy­zna­łam się, co widzę. Po­wie­dzia­łam, że mie­sza­ją mi się ko­lo­ry i pojawiają czar­ne krop­ki przed oczami. Zba­dał mi wzrok, ale nic nie stwier­dził, po­wie­dział tylko, że to może być na tle ner­wo­wym. Jak na tle ner­wo­wym, jak ja nie mam żad­ne­go stre­su w życiu?

Twarz Marii nie wy­ra­ża­ła żad­nych emo­cji, ski­nę­ła tylko po­ro­zu­mie­waw­czo w stro­nę pacz­ki pa­pie­ro­sów na stole, więc wsta­ły i po­szły do nie­wiel­kie­go kan­tor­ka, który ofi­cjal­nie był spi­żar­nią, a nie­ofi­cjal­nie pa­lar­nią. Gdy usia­dły, Maria za­chę­ci­ła Te­re­sę do kon­ty­nu­owa­nia.

– Jaki sens ma wizyta u lekarza, na której się nie mówi prawdy? Stwierdził coś w ogóle?

– Zbadał mi oczy i nie stwierdził niczego podejrzanego. Zalecił mi za to wi­zy­tę u psy­cho­lo­ga. Wy­obra­żasz sobie? Od razu po­my­śla­łam, że ma mnie za jakąś wa­riat­kę. Dał mi skie­ro­wa­nie i polecił gabinet tam koło dwor­ca, na Ko­le­jo­wej, wiesz gdzie?

Maria przy­tak­nę­ła.

– No i po­szłam tam, bo co mia­łam zro­bić. Ten ga­bi­net jest na pod­da­szu, strasz­nie obskurne miej­sce. Teraz słu­chaj, bo bę­dzie naj­lep­sze. Opo­wia­dam jej, że mam dziw­ne zwidy, ale tylko jak go­tu­ję. Powiedziałam też o wizycie u okulisty. Wy­obraź sobie, że ta psy­cho­log wzię­ła to wszyst­ko na po­waż­nie. Za­czę­ła mnie wy­py­ty­wać o ja­kieś rze­czy z dzie­ciń­stwa, o moją mamę, bab­cię, jakie mia­ły­śmy re­la­cje, czy opowiadały mi o swo­jej prze­szło­ści. Póź­niej o męża, o mo­je­go syna, czy cho­dzi­my do ko­ścio­ła. Po­wiem ci Ma­ry­sia, że ja to się za­czę­łam bać w pew­nej chwi­li.

 

Maria wy­glą­da­ła na bar­dzo prze­ję­tą opo­wie­ścią, dla­te­go wy­ję­ła z pacz­ki dru­gie­go pa­pie­ro­sa.

– No i co ci zle­ci­ła ta psy­cho­log? Zba­da­ła cię jakoś?

– Wy­py­tywa­nie o ro­dzin­ne pro­ble­my to ra­czej nie jest ba­da­nie. Wypisała mi skierowanie na rezonans magnetyczny. Od razu po­my­śla­łam, że pew­nie rok będę cze­kać, a tu się oka­zu­je, że zro­bi­li mi go od razu, po­tra­fisz sobie to wy­obra­zić?

– Jak to od razu? Po­szłaś ze skie­ro­wa­niem do szpitala i od razu ci zro­bi­li re­zo­nans głowy? Mój Sta­cho osiem mie­się­cy cze­kał, a i tak z łaską mu to zro­bi­li, a miał adnotacje ‘pilne’. – Maria była szcze­rze po­ru­szo­na.

– Do­kład­nie tak, jak mówię. Po­szłam, bo chciałam się za­pi­sać, a pie­lę­gniar­ka mi oznajmia, że ktoś zrezygnował i mogą mnie wcisnąć w to miejsce.

Ko­le­żan­ka Te­re­sy już nawet nie uda­wa­ła zbul­wer­so­wa­nia.

– Po tym ba­da­niu nawet nie do­sta­łam wy­ni­ku, tylko od razu mnie wzię­li na od­dział. Oka­za­ło się, że mam nie­wiel­ki guz w pła­cie po­ty­licz­nym, który uci­ska nerw wzro­ko­wy i dla­te­go mam te dziw­ne omamy. Wy­obraź sobie Marysia, że ten le­karz, który mnie przy­jął na od­dział to mi tylko po­wie­dział, że ope­ra­cja za­cznie się za parę minut, bo ten krwiak co prawda niewielki, ale groźny.

– Tereska, czy ty nie zmy­ślasz? W By­to­miu cię zba­da­ło trzech le­ka­rzy w ciągu jed­ne­go ty­go­dnia i to wszyst­ko na NFZ?

– No tak! Mówię ci jak było! Ja sama się do teraz dzi­wię, jak to się mogło się wszyst­ko tak szyb­ko wy­da­rzyć. Przed tą ope­ra­cją zdą­ży­łam tylko za­dzwo­nić do mo­je­go syna i mu po­wie­dzieć gdzie je­stem, żeby prze­ka­zał Zbysz­ko­wi i żeby przy­je­cha­li do szpi­ta­la.

 

Wydawało się, że zainteresowanie Marii tą opowieścią słabnie, natomiast Teresa nabierała szybszego tempa.

– Jak podali mi narkozę, to tak, jakbym przeniosła się do innego świata. To było jak halucynacje, wszystko znacznie bardziej realne niż we śnie. Unosiłam w powietrzu i widziałam i słyszałam wszystko. Widziałam tam swoją babcię, jak ukrywała się w lesie w czasie wojny. Dopiero teraz tak sobie myślę, że przecież babcia mi dużo opowiadała o tamtych czasach, ale zupełnie inne rzeczy. W tym śnie w każdym razie, pomagała razem z koleżankami partyzantom co się chowali po lesie. Gotowały im zupy z tego co było pod ręką, byle tylko coś zjeść. Po jakimś czasie jednak, zaczęli też do nich przychodzić niemieccy cywile. Wiesz, Bytom przed wojną leżał. Tylko, że oni w tym śnie kombinowali, jak się najeść za darmo. Udawali polskich żołnierzy, podawali się też za niemieckich turystów, albo w ogóle nic nie mówili tylko wskazywali palcem na usta i robili z siebie obłąkanych. Więc moja babcia i jej koleżanki nabrały wprawy w rozpoznawaniu tych przebierańców i dla nich miały specjalne posiłki. Stworzyły specjalny oddział, który przeczesywał lasy w poszukiwaniu ciał niemieckich żołnierzy. Jeśli udało im się znaleźć względnie świeżego trupa, to obrabiali go w stodole, tak samo jak świnie. Siekierą odrąbywali nogi, ręce i głowę. Następnie patroszyli cały korpus, a jeśli serce i wątroba nie śmierdziały zbyt intensywnie, to kroili w kostkę i wrzucali do zupy, razem z korpusem i całą resztą tych największych kości i gotowali. Do tego wszystkiego dodawali też muchomory, ale nie za dużo. Chcieli ich tylko podtruć, nie zabić. 

Popielniczka zapełniła się niedopałkami, a pomieszczenie wypełnione było dymem papierosowym.

– Terenia powiem ci, że nie wiem co w tej narkozie ci podali, ale nieźle odpłynęłaś.

– Słuchaj Maryśka, w tym śnie było jeszcze tak, że pewnego razu, jak ćwiartowali truchło na zupę, przypadkiem do garnka wpadł też guzik z takim orzełkiem, czy wroną, wiesz, z Wermachtu. Tak się akurat złożyło, że znalazło się to w porcji wydanej niemieckiemu kapusiowi. Ten doniósł, gdzie trzeba i do wioski z dwóch stron nad ranem wpadło gestapo. Wyciągnęli wszystkich z domów i ustawili pod ścianą stodoły. Na rozkaz oddali salwę i każdy padł martwy. Czułam, jakbym to ja leciała do tyłu i w tym momencie obudziłam się na sali pooperacyjnej.

– To chyba teraz już wiesz, skąd te omamy ci się biorą. Może faktycznie twoja babcia to było niezłe ziółko, a to nie był wcale sen tylko wizja przeszłości? Po tej operacji dalej je masz?

Teresa musiała chwilę się zastanowić, przecież była po operacji, a jednak zanim do kuchni weszła Maria znów to widziała.

– Od tego dymu już mnie chyba głowa zaczyna boleć. Wydawało mi się, że po tej operacji mi przeszło, ale zanim weszłaś, to znowu to widziałam. To jeszcze nie wszystko. Jak się obudziłam w tym szpitalu, to wszystko słyszałam, ale nie mogłam się ruszyć. Przy łóżku stał mój mąż, syn i lekarz, który im tłumaczył, że zabieg nie do końca się udał i prawdopodobnie będę sparaliżowana, a oni będą się mną musieli zajmować albo oddać do ośrodka. Ja się tak wystraszyłam, jak jeszcze nigdy przedtem. Jakby tego było mało to mój Zbyszek, stojąc nad moim łóżkiem zapytał lekarza, czy nie można mnie przypadkiem poddać eutanazji. Czułam, jak mi łzy ciekną po policzkach, czegoś takiego nigdy bym się nie spodziewała…

– Tereska, a powiedz mi, jak to jest możliwe, że ty teraz siedzisz ze mną w kuchni i mi to wszystko opowiadasz?

Teresa lekko drgnęła. Spojrzała w stronę kuchenki, ale garnka już na niej nie było. Nie było też Marii ani popielniczki na stole. Cały dym z papierosów też nagle zniknął. Zrobiło się zimno i cicho. Tak cicho, że słychać było pulsującą w skroniach krew. Zrobiło jej się słabo i ciemno przed oczami.

 

***

 

– Mamo! Słyszysz mnie?! – Kuba nie dawał za wygraną i krzyczał naprawdę głośno.

Teresa jakby ocknęła się z głębokiego snu. Stała w swojej kuchni nad garnkiem zupy. Potrzebowała kilku sekund, żeby pozbierać myśli. Nie była pewna, czy cały czas była w swojej kuchni. Nie pamiętała, co było wcześniej.

– Mamo, dobrze się czujesz? Przez dobrą minutę stałaś przy piecu jakby cię ktoś zaczarował.

– Tak, tak dobrze, po prostu mi się trochę słabo zrobiło. Co chcesz, że tak się wydzierasz?

– Chciałaś, żebym ci sprawdził gdzie jest ten gabinet psychologiczny ze skierowania od okulisty. To jest na Kolejowej, zaraz obok dworca, wiesz gdzie?

Teresa już nie miała pewności, czy to się dzieje naprawdę czy nie, ale wiedziała, gdzie jest ten gabinet.

– Tak synek, wiem gdzie to jest.

Koniec

Komentarze

-Siadaj Marysia, musze ci coś opowiedzieć.

literówka

 

że zawsze jak gotuje zupę, to mam duszności

literówka

 

Tylko, że nie do końca przyznałam, się co widzę.

Tylko, że nie do końca przyznałam się [,] co widzę.

 

Dokładnie tak [,] jak mówie.

literówka

 

wskazywali palcem na usta i robili się za obłąkanych.

wskazywali palcem na usta i robili z siebie obłąkanych.

albo wskazywali palcem na usta i podawali się za obłąkanych.

 

Czułam, jak lece do tyłu

literówka

 

Maria jakby ocknęła się z głębokiego snu.

wydawało mi się, że to Teresa…

 

Nie do końca rozumiem, jakie jest przesłanie tego szorta, trochę się pogubiłam prz końcu. Może dlatego, że nie wiadomo o której kobiecie piszesz.

Rozmowa kucharek w kuchni wygląda bardzo nijako. Dużo miejsca poświęcasz szczegółom, które nie mają znaczenia dla dalszej opowieści. Rozmowa nie odkrywa żadnch emocji, które zaczynają się dopiero przy relacji ze snu…

Pomysł ciekawy, ale według mnie potrzebuje więcej elektryzujących emocji :)

Pozdrawiam!

 

Cześć! Przeczytałem shorta, dla mnie najlepsza część to opis wizji podczas narkozy. W tym fragmencie jest dynamicznie, coś się dzieje i jest to ciekawe. Szkoda tylko, że to tylko wycinek z calego shorta ;) Końcówka to taka a'la Incepcja, chociaż zabraklo wskazania, o której kobiecie właściwie piszesz. Obstawiam Marię, ale pewności nie mam ;)

 

Początkowy dialog obu pań niestety mnie nie poruszył.

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

chalbarczyk, dzięki za łapankę. Sam pomyliłem te dwie panie, co skutkowało małym zgrzytem na końcu.

 

cezary_cezary, dzięki za odwiedziny. W tekście jest odpowiedź na to, o której kobiecie jest końcówka i teraz jest to na pewno dobrze.

 

 

; )

 

 

Intrygujące i niełapatologiczne. Takie lubię!

 

Drobiazgi:

 

Kreski dialogowe na początku są bez spacji i generalnie jest z nimi trochę bałaganu.

 

Protestuję przeciwko niemieckiemu “orzełkowi”, daleko mi do poglądów z informacji wiadomego kanału TV, ale nikt w Polsce nie nazywał wówczas tego “orłem” czy tym bardziej “orzełkiem” (niemieckim). Mówiło się na to: “wrona”.

 

W komentarzach robię literówki.

Witaj NaN w moich skromnych progach. Kreski poprawione, a twój protest przyjęty.

W kwestii orzełka poszliśmy z Teresą na kompromis.

 

Fabularnie obrzydliwe, ale za razem intrygujące.

Masz sporo błędów, ale mimo to czytałam z zainteresowaniem.

Nie powtarzaj może wielokrotnie co się gotowało. Pierwsze wyspecyfikowanie receptury jeży włos i trzyma do końca, nie trzeba utrwalać.

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj Ambush, dziękuję za miły komentarz.

Przyznam, że bolał mnie brzuch podczas pisania..

Hej,

 

dostrzegam większe nawiązanie do hasła konkursowego niż obrazu ;). Opowiadanie wolno się rozkręca, początek z kucharkami trochę mi się dłużył, ale potem akcja nabiera tempa. Tylko nie wiem, co to dokładnie było – zagięcie czasoprzestrzeni i wgląd w przyszłość? Błędne koło i przeżywanie tego samego na nowo? A może majaki pooperacyjne? Dużo pytań, mało odpowiedzi, ale chyba w tym konkursie tak powinno być.

 

 

jak szlachtowali truchło na zupę

Trupa nie da się zabić.

 

Tak się akurat złożyło, że znalazło się w to porcji wydanej niemieckiemu kapusiowi.

to w

 

a oni będą się mną musieli zajmować, albo oddać do ośrodka.

albo bez przecinka

 

Jakby tego mało to mój Zbyszek, stojąc nad moim łóżkiem zapytał lekarza, czy nie można mnie przypadkiem poddać eutanazji.

jakby tego było mało?

 

Ta historia jest ciekawa i mimo dłużących się fragmentów ostatecznie wciąga, ale zmierza donikąd. Nie dzieje się nic na końcu, a szkoda, bo byłam ciekawa, co z tego wyjdzie… Rozczarował mnie koniec, przykro mi.

M.G.Zanadra, dziękuję za odwiedziny oraz łapankę.

Mi również przykro, że końcówka nie spełniła twoich oczekiwań.

Witam. Historia całkiem zgrabna, ciekawy pomysł. Zakończenie bardziej efekciarskie niż nadające sens historii, ale odnosi się do obrazu, jak mniemam, więc wybaczam, bo cel konkursowy zrealizowany wzorowo:) Dopatrzyłem się :

 

że to może być ma tle nerwowym.

Literówka

 

Wiesz, Bytom leżał wtedy na granicy przed wojną.

Albo wtedy, albo przed wojną, w tej formie brzmi to tak sobie. Ewentualnie “Bytom, przed wojną, leżał na granicy”. 

Ciekawe, halucynacja w halucynacji, która znajduje się w jeszcze jednej halucynacji :) Pasuje na pewno do nazwy konkursu. Historia zatacza kółeczko i właściwie trudno to mówić o konkretnym zakończeniu, ale myślę, że tekst naprawdę pasuje do konkursu.

Z czepiania się:

Unosiłam w powietrzu i widziałam i słyszałam wszystko.

Tutaj bohaterka jest jedynie obserwatorką.

 

Czułam, jak lecę do tyłu i w tym momencie obudziłam się na sali pooperacyjnej.

Ale tutaj można odnieść wrażenie, że bohaterka jest uczestniczką wydarzeń.

 

Tylko, że oni w tym śnie kombinowali, jak się najeść za darmo. Udawali polskich żołnierzy, podawali się też za niemieckich turystów, albo w ogóle nic nie mówili tylko wskazywali palcem na usta i robili z siebie obłąkanych.

Czyli się rozniosło, że mieszkańcy wioski dokarmiają partyzantów. Już samo to by wystarczyło do wyzyty gestapo.

 

Ten doniósł, gdzie trzeba i do wioski z dwóch stron nad ranem wpadło gestapo. Wyciągnęli wszystkich z domów i ustawili pod ścianą stodoły. Na rozkaz oddali salwę i wszyscy padli martwi. Czułam, jak lecę do tyłu i w tym momencie obudziłam się na sali pooperacyjnej.

Powtórzenia.

 

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Rafael Sanki, dzięki za odwiedziny.

 

Irka_Luz, dzięki! Faktycznie, Marii coś się poknociło w opowiadaniu tej historii. Poprawione. :)

 

Obraz taki niepokojący, a hasło… hm, no dziwne. XD

 

to była Maria

To

 

dawna – znowu

dawna. – Znowu

 

– Oczywiście i za każdym razem pytam

– Oczywiście, i za każdym razem pytam

 

Najgorsze są te splątane, czarne, gęste włosy.

Aż mi niedobrze. XD

 

Na początku trochę mi przeszkadzało takie podejście do sprawy: że od pierwszego akapitu wiemy, że już w gulaszu są ci turyści, ale w miarę wciągnęło mnie opowiadanie i ta rozmowa dwóch kobiet ze stołówki. Fajnie się to czyta.

 

– Tereska, czy ty nie zmyślasz? W Bytomiu cię zbadało trzech lekarzy w ciągu jednego tygodnia i to wszystko na NFZ?

O kurczę, bo to jest kwintesencja absurdu, idealnie to zawarłeś. :D

 

Za to historia z przeszłości trochę łopatologiczna, tak dużo i na jednym wdechu opowiada, akapit raczej potrzebowałby odchudzenia. Mamy tu głównie rozmowę, w dodatku dwóch kobiet, więc może spróbować je trochę rozróżnić? Bo one takie nijakie się wydają.

 

Hmm… No grubo. :P

 

Na koniec odlatuje Teresa i czytelnik. Nie wiem, co tu się na pewno wydarzyło, więc to na plus. Lubię, kiedy nie mamy wyjaśnienia podanego na tacy. Dla mnie przez przeszłość i dziwne omamy:

a) Teresa mogła mieć wizję, w której zobaczyła to wszystko (od momentu dostania skierowania do psychologa od okulisty), więc w kuchni z synem odpłynęła na chwilę i teraz ma wybór: iść do psychologa czy może odpuścić, żeby nie zostać sparaliżowaną

b) Teresa żyje w dwóch światach, ten dawny (gdzie jej babcia gotuje zupy z Niemców) przeplata się z obecnym.

 

Dla mnie tekst dobrze spełnia założenia konkursu, na koniec dzieją się różne dziwne, absurdalne rzeczy, których odkrywanie cieszy, jeśli lubimy odkrywać. Ale ogólnie historia jest trochę za prosta, za krótka, a może brakowało więcej emocji w rozmowie kobiet, żeby to lepiej wybrzmiało.

 

Pozdrawiam,

Ananke

Ananke, dzięki za łapankę i odwiedziny :)

Dałaś sobie aż dwie możliwości wyjaśnienia historii – jest w czym wybierać!

 

 

Całkiem niezłe i nawet wciągnęło ale trochę końcówka mnie zaskoczyła bo właściwie tekst kończy się jakby w połowie. Wiem że to miało być opowiadanie o sennej logice ale trochę jednak to urwanie mi nie pasowało.

Dialogi w miarę naturalne, absurdu i jakiejś dziwności też jest trochę. Choć chyba najbardziej absurdalne jest że się na NFZ dostała tak szybko do lekarza :P.

Wydaje mi się, że tekst należałoby poprawić pod kątem językowym. Jest sporo powtórzeń i kilka innych rzeczy do potencjalnej rozwagi. Przykłady poniżej.

 

stwierdził, powiedział tylko, że to może być na tle nerwowym. Jak na tle nerwowym, jak ja nie mam żadnego stresu w życiu?

Twarz Marii nie wyrażała żadnych emocji, skinęła tylko porozumiewawczo w stronę paczki papierosów na stole, więc wstały i poszły do niewielkiego kantorka, który oficjalnie był spiżarnią, a nieoficjalnie palarnią. Gdy usiadły, Maria zachęciła Teresę do kontynuowania.

– Jaki sens ma wizyta u lekarza, na której się nie mówi prawdy? Stwierdził coś w ogóle?

– Zbadał mi oczy i nie stwierdził

 

zrobili mi go od razu, potrafisz sobie to wyobrazić?

– Jak to od razu? Poszłaś ze skierowaniem do szpitala i od razu ci zrobili rezonans głowy? Mój Stacho osiem miesięcy czekał, a i tak z łaską mu to zrobili,

widziałam i słyszałam wszystko. Widziałam

 

Wiesz, Bytom przed wojną leżał.

A co to znaczy że leżał? To teraz stoi czy co? :P

 

Na rozkaz oddali salwę i każdy padł martwy

Możę

wszyscy padli bez ruchu?

 

weszła Maria znów to widziała.

– Od tego dymu już mnie chyba głowa zaczyna boleć. Wydawało mi się, że po tej operacji mi przeszło, ale zanim weszłaś,

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

Niezłe. Gratuluję pomysłu na poradzenie sobie z hasłem. Niemieccy turyści, którzy chcieli się najeść na krzywy ryj – świetne. Szkoda, że działo się to we śnie. Przez to absurd nie wybrzmiewa. W końcówce, przed rozmową z synkiem, zrobiło się bardzo niepokojąco i chyba, jak na mój gust, niepotrzebnie złagodziłeś efekt horroru.

 

Pozdrawiam

Edwardzie, AP,

 

Dzięki za odwiedziny i cenne uwagi! Co do końcówki to ja mam jednak wątpliwość, czy działo się to we śnie..

 

 

Niepokojący klimat na pewno na plus, ale językowo sporo wpadek i powtórzeń, a zakończeniu przydałoby się jakieś efektowne pier*olnięcie ;) Czuć jednak potencjał do kreowania mrocznych odrealnionych światów

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Dzięki fanthomasie devil

Na plus: fajnie zagmatwałeś które to prawda, które sen a co jest halucynacją

na minus: Mało apetyczne składniki zupy.

Nie chciałabym mieć takiego dziedzictwa w umyśle. Myślę, że wyszedł ci przez przypadek absurdalny horror albo horrorowaty absurd. wink

Hej Nova, dzięki za odwiedziny. Z pewnością wyszło z tego coś niesmacznego!

Nowa Fantastyka