Profil użytkownika


komentarze: 106, w dziale opowiadań: 51, opowiadania: 26

Ostatnie sto komentarzy

W gry fabularne gram od dobrych dziesięciu lat i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych rozrywek (często się zastanawiam, czy aby nie najlepsza), jakiej doświadczyłem. Miałem styczność z wieloma systemami, włącznie z autorskimi, rozmawiałem/grałem z kilkoma twórcami i żaden z nich nie traktuje tego już jako zabawy. To zazwyczaj przeradza się w pasję. Przestajesz grać na zasadzie komputerowo rpgowej - och, muszę zebrać najwięcej itemków, przeszukać każdego zabitego wroga i ubić jak najwięcej mobków, bo o to przecież chodzi. Muszę też mieć wykokszoną do oporu postać z dwuręcznym mieczemm, ewentualnie przeje*anego maga elfa. Nie. Później to przede wszystkim fabuła, klimat, aktorstwo. Zapomina się o kościach, a skupia na tworzeniu opowieści, kreowaniu barwnych bohaterów i prowadzenia indywidualnych ścieżek fabularnych dla poszczególnych graczy. Śmiem twierdzić, że z wielu kampanii, w jakich miałem przyjemność uczestniczyć, można by spisać powieści (o ile nie całe sagi) fabularnie o wiele ciekawsze niż połowa lądującego na półkach sklepowych syfu.
Na początek polecam coś klasycznego, np. Warhammer. Dawno porzuciłem ten system, ale na początek nadaje się świetnie. Do tego rodzima Neuroshima, World of Darkness (z dodatkami Wilkołak, Wampir i Changelling), Wampir: Mroczne Wieki. A dalej poodkrywasz/poodkrywacie sami. Acha, odradzam D&D. To gówno nie ma prawa stać na półce obok innych rpgowych podręczników. Każda czynność ma tam osobną tabelkę, każda pierdoła wymaga rzutu kośćmi, wszystko ma swoje statystyki. Jasne, umiejętny MG poprowadzi ten system tak, że uniknie zbędnych zasad, a skupi się na reszcie - ale dla początkujących ta gra po prostu się nie nadaje. Wypaczy Wam spojrzenie na tę rozrywkę i nie pozwoli zbudować żadnego klimatu.

Tyle ode mnie, pozdrawiam serdecznie. 

A ja nie rozumiem oburzenia poszczególnych użytkowników. Atakujecie i ujadacie, jakby autor napisał coś wulgarnego, prymitywnego czy obraźliwego. Mnie to osobiście ciekawi, może nie na tyle, żeby podłapać zabawę, ale wystarczająco, żeby ją śledzić z zainteresowaniem.

Pozdrawiam. 

rafal18500434 - w kategorii "Najbardziej oporny i głuchy na krytykę/wskazówki użytkownik"
Arctur Vox - w kategorii "Przyczepię się każdej pierdoły"
Fasoletti - jak wyżej. ; ) 

Fajny tekst, Rinos, a pomysł z wymianą wiadomości przy użyciu kociego truchła - bezbłędny. :D

A szkoda. Podwójna. I dlatego, że nie rozwiniesz, i dlatego, że nie oglądałeś. ;)

Dexter był tylko przykładem, ale, jak sam zauważyłeś, morderców, nawet seryjnych (a w wypadku Kubusia mówilibyśmy o takim właśnie), jest w literaturze i kinematografii na pęczki, stąd mój apel o "uoryginalnienie" bohatera, by ten jego już nieco widoczny pazur nabrał bardziej niepowtarzalnego charakteru. Nie jest to łatwe, ale nikt nie mówił, że będzie.

Obaj zgadzamy się co do niewykorzystanego potencjału i, jak sądzę, namawiamy Autora do jeszcze jednego podejścia.

A co do Dextera samego w sobie i "ciepłych kluch" - nie zgadzam się z Tobą zupełnie, ale to kwestia na osobny temat i lepiej szanownemu Autorowi nie spamować pod opowiadaniem, bo jak się już w serialowych kwestiach rozpiszę, to nie przestanę. :P 

No więc tak.

Gdy zaczynałem czytać ten niedługi tekst, miałem potężną nadzieję, że może to być coś naprawdę fajnego. Nadzieja utrzymywała się na przyzwoitej pozycji przez kilka akapitów - no bo proszę, oto mamy narrację pierwszoosobową, której jestem fanem. Mamy całkiem fajny styl, chociaż czasami nieco nienaturalny, przynajmniej na początku (Ze stanu pierwotnego ładu i zewsząt okalającej me jestestwo ciemności, przeszedłem w stan chaotycznej walki o przetrwanie - upiększone nieco na siłę, szczerze mówiąc. Wszystko ładnie, pięknie, ale - moim zdaniem - nie pasuje nawet w kontekście bohatera samego w sobie), bo później jest już lepiej. Mamy też bohatera z potencjałem na ciekawą postać (okej, przypomina serialowego Dextera i nie da się tego ukryć, ale wciąż miałem nadzieję, że nasycisz tekst kilkoma oryginalnymi pomysłami, które pozwolą to podobieństwo wybaczyć). I super, Kwaro się cieszy. 

Ale co dalej? Okej, jest chłopak. Są wspomnienia. Widać już, jakie z niego ziółko, czuć, co się święci. No dobrze, a więc jest morderstwo. Fajnie. Wraca do domu i... Co to? Koniec? Ale jak to tak?
Ja wiem, że szorty rządzą się własnymi prawami, ale to jest zaledwie zalążek, początek czegoś, czego z niewiadomych przyczyn postanowiłeś pozbawić nieco głębszego rozwinięcia i mocnego zakończenia.  A szkoda.

Gdybym miał postawić Ci ocenę, za samą próbę i styl stawiłbym 4. Niestety, ocena spadłaby drastycznie w dół biorąc pod uwagę fakt, jak ogromny potencjał - moim zdaniem, wybacz szczerość - zmarnowałeś.
W związku z tym nie postawię żadnej oceny, ponieważ nie lubię pieprzyć średniej autorom, którzy byliby - moim zdaniem - w stanie napisać coś dobrego. Ale mam w związku z tym pewną prośbę. Prośba do przemyślenia, pewnie ją zignorujesz, ale w głębi naiwnego serca będę ufał, że zastanowisz się nad nią choćby w odległej przyszłości. Mianowicie: usiądź, szanowny Autorze, na dupsku, weź ten powyższy zalążek, naszkicuj zarys dobrej, dłuższej fabuły, uzupełnij kilkoma oryginalnymi pomysłami, coby się nikt podobieństw do serialu nie czepiał i napisz opowiadanie, nie zmieniając narracji. Później podziel się nim z nami.

Tyle ode mnie. Pozdrawiam serdecznie. 

Cóż, jeśli prawdą jest, że udało mi się kogoś tym tekstem poruszyć, to mój cel został poniekąd osiągnięty :) Wielkie dzięki za miłe słowa, April, pozdrawiam!

Po prostu uważam, że czasami bywasz nieprzyjemny zupełnie bez powodu. Okej, kretynizm i inne skrajności można, ba, wręcz należy gnębić, ale to chyba nie jest jeden z tych przypadków. I nie mówię już o tym, czy w mojej opinii Razzy sili się na oryginalność (a myślę, że ma to raczej w dupie) i kreuje się na szlachetnego odmieńca bez skazy i innych zmazów (co z kolei ja również mam głęboko w dupie; takie czasy, że każdy w pewnym sensie pozuje), po prostu grzecznie i kulturalnie zadał pytanie, przedstawił swoją opinię, a tu zaraz od razu "dziecinny", taki i owaki. I po co to? Niech sobie będzie, jego dojrzałość nie stanowi chyba clou tematu. 

Nie chcę bronić czy adwokacić, sam czasami podżegam do linczu, ale to skrajne przypadki, powtarzam.

Skyrim jest przede wszystkim dużo lepiej zoptymalizowany niż Wiedźmin. I nie uważam, by był brzydki jak noc. Niektóre widoki są naprawdę piękne (zwłaszcza na mocniejszych komputerach), za to na tych starszych śmiga nawet na średnich wymaganiach. Czego o Wieśku powiedzieć nie można.

Do jednej tylko rzeczy się odniosę - do zaznaczonego fragmentu i zarzutu, że nie przedstawiłem niczego, co by było czymś innym, niż tylko głodem. Owszem, przedstawiłem głód. Właśnie głód i nic innego. Taki miałem właśnie zamiar, nie chciałem mówić o niczym innym, ba, mój bohater też nie chciał, zależało mu na przdstawieniu głodu z perspektywy osoby, która wcześniej nie miała o nim zielonego pojęcia (jak każdy z czytających) i te wszystkie "oczywistości" wcale nie są takie oczywiste. Kiedy się ich zazna, wydają się czymś zupełnie innym, obcym; cytując bohatera: tylko się wydawało.  

Co do fragmentu samego w sobie - akurat z niego jestem zadowolony ;)

Co do reszty - zapewne masz rację, opowiadanie jest przewidywalne. Nie było moim celem w żadnym wypadku zaskakiwać, chodziło mi raczej o sam sposób opowiedzenia historii, który według jednych wyszedł mi lepiej, a według drugich - gorzej, a i liczę się z tym, że wszyscy możecie mieć słuszność ;) A prawdą jest, że nie czytałem zbyt wielu opowiadań z kanibalistycznym podszyciem, co mogło, oczywiście, wyjść mojej prozie na złe. 
Za miłe słowa dziękuję, za ostatnie zdanie również :)
Pozdrawiam! 

Bardzo mi miło, Aubrey, że przebrnęłaś przez moje teksty i każdy zaszczyciłaś komentarzem. Sam fakt, że w ogóle Ci się chciało, jest czymś niespotykanym, tym bardziej to doceniam. Wspomniane przez Ciebie opowiadanie również kojarzę, chyba kiedyś się z nim spotkałem ale za cholerę nie pamiętam, kiedy to było, jak potoczyła się fabuła i jak brzmiał jego tytuł, niemniej jednak aż przyszła mi ochota, żeby je gdzieś odszukać. :)

Gratuluję serdecznie, zwłaszcza Orsonowi, chociaż pozostali to również odpowiedni kandydaci :)

Słownikowo jest to po prostu przestrzeń przydomowa otoczona niekoniecznie ogrodzeniem, ale po prostu innymi budynkami. Podwórko było niewielkie, użyłem, czyżby nietrafnie?, synonimu placyk, cóż, być może to mój błąd. Cholera, że też nie mogę już edytować. 

Tekst różni się formą od reszty moich opowiadań, natomiast do tej właśnie waty - która jednym nie przeszkadza, innym za to - jak cholera ;) - mam pewien sentyment. Tak to już jest z tą narracją pierwszoosobową, że jest ona pewnym obrazem czyjegoś umysłu. Pisząc, staram się zmieniać nieco stylistykę i sformułowania, dopasowywać je do wykreowanej postaci, dlatego tu jest tak, a gdzieś indziej inaczej. Mój bohater w ten właśnie sposób patrzył na świat i na takie rzeczy (nie mające znaczenia dla fabuły samej w sobie) zwracał uwagę snując swoją opowieść; inny pomija takie szczegóły milczeniem (patrz - "Cena wschodzącego słońca"). Takie to moje proste rozumowanie, najwyraźniej jednak muszę je nieco zmienić. Pozdrawiam.

Źle mnie zrozumiałeś ;) Owszem, tak jest według angelologii judeo-chrześcijańskiej, podobnie u Ćwieka, Kossakowskiej itp. Nie spotkałem się jednak jeszcze z, jak to ująłeś, dobrym i niesprawiedliwie ukaranym Lucyferem i niesprawiedliwym, krzywdzącym swoje dziecko Bogiem, dlatego wspomniałem, że muszę nadrobić braki. Zaczytując się w historii upadłych aniołów z różnych okołoreligijnych podań (te "fakty" potraktowałem konkretnie i wiernie się do nich odniosłem) stwierdziłem, że na jego miejscu sam bym się wkurzył/załamał. Chciałem postawić się po drugiej strony barykady i, no nie wiem, pomyśleć, że skoro nie był on z gruntu zły, to przecież może go być żal.

No i to są treściwe komentarze ;)

Roger - co do "szarości" i motywu deszczowego miasta: ten motyw pojawia się u mnie w większości tekstów (np. umieszczane przeze mnie wcześniej "Cena wschodzącego słońca", "Ciemność i słaby człowiek"), które mają składać się na antologię, zbiór opowiadań, których akcja toczy się w tym samym mieście, ale nie jest powiązana w żaden inny sposób. Przyznam szczerze, że wydawało mi się (i dalej wydaje), że tych kilka akapitów opisu to nie tak wiele, wzmianka pojawia się zaledwie dwukrotnie, cóż, być może jednak zbyt to rozciągnąłem. Muszę się tego oduczyć.
Co do blokowiska - tu bym się spierał. Pisząc tekst, wzorowałem się na blokowisku, jakie niegdyś zamieszkiwała moja babcia (okropne wspomnienie z przeszłości :P) - pasy bloków ustawione równolegle, kilka po bokach, a w środku pusta przestrzeń, pokryty trawą spory prostokąt, a tam piaskownica, huśtawki, ławki. To dla mnie właśnie takie blokowiskowe podwórko.

Tomaszu - opowiadań/powieści nawiązujących do Angelologii czytałem niewiele, mimo, że niegdyś ten oklepany temat bardzo mnie fascynował, lecz nigdy nie napotkałem takiej akurat wersji odrzucenia i utraconej ojcowskiej miłości. Muszę nadrobić braki. ;) I dzięki za pochwałę! 

I straszna szkoda, że nie można doczekać się studyjnej wersji tego kawałka (SoB - Talkin' shit), gdzieś tak od roku grają go na koncertach. Uważam, że jest świetny. Mogliby w końcu zarzucić nowym albumem.

E-e, miałem na myśli Fucking z 2010. Nudny i tyle. Hungry Ghost to bonus z pierwszej płytki z 2008 i, faktycznie, jest fajny.

Widzę, że wiele gustów się pokrywa ;)

Audrey - z tej płyty również: Black River - Morphine
zwłaszcza 3:18!

A dzisiaj lżej, The Heavy (poznałem dzięki Arkham City ;)), relaksuje.

SoaD, a później SoB i Tankian to również 6 lat z mojego życia, chociaż ostatni singiel Tankiana, Total Paranoia, srodze mnie zawiódł, chociaż przypomina nieco "Spiders". SoaD raczej nic już nie nagra, ale fajnie, że się zebrali, chociaż mogliby zawitać do Polski. Wydaje mi się, że ich style nieco się już rozbiegły i trudno byłoby im wrócić do dawnych wspólnych klimatów.

Od czasu pierwszej i (póki co) jedynej płyty, SoB nagrali jeszcze jeden singiel (słaby, moim skromnym zdaniem) i cośtam zapowiadali odnośnie kolejnego albumu, ale umilkli. 



Rozumiem, że nie można liczyć na komentarz pozbawiony uszczypliwości i doszukiwania się teorii spiskowych z Twojej strony? :P

We wznowieniach czy też poprawionych wersjach ludzie często kopiują wcześniejsze komentarze, ba, bywa, że Dj Jajko robi to za nich. Nie wiem, co w tym złego. Dotyczą one poprzedniej wersji, wskazują pewne błędy, a ja, owszem, sugeruję się krytyką innych, dzięki niej kilka moich tekstów uległo wielu poprawkom, które, jak niektórzy ocenili, wyszły im na dobre. To chyba dobra droga samodoskonalenia, ale mogę się mylić.

A oto komentarze do pierwotnej wersji:

zenon_smietana 2011-05-15 14:16
Generalnie opowiadanie czyta się dobrze, ale moim zdaniem należałoby je jeszcze nieco odchudzić poprzez usunięcie tzw. "waty". Mam na myśli zbyt rozbudowane, przez co niecelne porównania i metafory. Zdaję sobie sprawę, że ma to budować nastrój, jednak w tym tekście jest sporo przegadanej stylistyki, która wprowadza kicz. Dodatkowo - wzmianki o zwieraczach, lub obraz poszkodowanego "kuśtykającego jak cholera" zupełnie zaburza odbiór. W rezultacie ciężko wyczuć, czy tekst miał być żartobliwy, czy wręcz przeciwnie - raczej poważny (na co wskazywałby przytłaczający opis miasta itp.).

Reasumując - nieźle, ale jeszcze do poprawki.

pozdrawiam,

Kwaro 2011-05-15 14:29
Opowiadanie nie miało być żartobliwe, należy jednak pamiętać, iż podmiot liryczny to przerażony, zaszokowany "random guy"; tekst jest burzą jego wspomnień i przemyśleń, stąd celowo (chociaż może niefortunnie lub nieumiejętnie) wprowadzone zabiegi tego typu, uwidaczniające narażoną na dość niecodzienną sytuację psychikę bohatera i pierwsze, odruchowe reakcje myślowe. Być może jednak popełniłem błąd i nieco się przeceniłem, bardzo dziękuję za te uwagi i liczę na podobną konstruktywną krytykę od pozostałych. ;)
Pozdrawiam, Kwaro
Fasoletti 2011-05-15 17:33
Bardzo przyjemny tekst. Ja osobiście bardzo lubię czytać opowiadania podpierające się mitologiami, a to w bardzo ciekawy sposób pokazuje problem upadłego anioła. I nawet ta wytknięta przez zenona "wata" zupełnie mi nie przeszkadzała. Widzę, że to twój pierwszy tekst tutaj, więc oby następne były równie dobre, a najlepiej jeszcze lepsze.
AdamKB 2011-05-15 19:20
W połowie drogi między zenonem a fasolettim, jeśli chodzi o "watę". Trochę drobnych korekt wyszłoby, myślę, na zdrowie tekstowi.
Gdy zacząłem orientować się, kim może być nieznajomy, niewiele brakowało, a rzuciłbym w diabły dalszą lekturę. Angelologii z metafizyką i eschatologią chałupniczą mam po dziurki w nosie, że tak napiszę. Pomyślałem jednak, że jeśli zechcę zjechać, to tylko za konkrety --- doczytałem.
Nie zjadę.
Dobry, dość mocny debiut na stronie. Oby tak dalej. Wystarczy?

I rodzaju:

1.Szorty - ok
2.Opowiadania niewyróżnione - ok
3.Najlepszy bohater/najciekawsza postać

Nie dzieliłbym na gatunki, bo już widzę te problemy z segregacją tekstów. 

II rodzaju:
1.Najlepszy cytat - ok
2.Najlepszy dialog - ok
3.Najlepsze zakończenie (bo może być zajebiste, nie będąc równocześnie nieoczekiwane)
4.Najlepiej poprowadzona narracja pierwszo- i trzecioosobowa? Chyba, że widzielibyście to raczej w I rodzaju.
5.Tutaj pokombinowałbym z wyróżnieniami za teksty najzabawniejsze, najstraszniejsze, najbardziej wzruszające (czy też ogólnie poruszające), najbardziej zaskakujące itp.

Mimo wszystko podzielam przeczucie, że we właściwym czasie zagłosuje niewiele osób, a te głosy otrzymają - i tu zgadzam się z Rigante - autorzy najpopularniejsi; dobrzy, ale niekoniecznie najlepsi. Przydałaby się po prostu większa reklama w swoim czasie, bo tak dobrego pomysłu szkoda zawieszać czy też skazywać na porażkę.

Bałaganu samego w sobie tu nie ma, póki co dyskutujemy, a we właściwym czasie pojawi się temat z opisem konkretnych zasad i ewentualnych nagród. Póki co trwa dyskusja, omawiane są kolejne etapy, w pewnym momencie trzeba po prostu wszystko zebrać do kupy i oficjalnie ogłosić, bez możliwości późniejszych zmian zasad. I dobrze by było, żeby Redakcja wypowiedziała się nieco w temacie.  

Dużo do ogarnięcia będzie. Rozumiem więc, że rezygnujemy z idei wyboru po jednym najlepszym opowiadaniu z każdego miesiąca, ewentualnie z wyłonienia po prostu kilku tekstów z najwyższą ilością punktów, a skupiamy się na "Opowiadanie o najlepszym..."? Wtedy zwycięskie teksty ucierpią nieco na elitarności, mogą się też powtarzać w kilku kategoriach. Rozumiem więc, że kategoria "Najlepsze z najlepszych po prostu" wciąż będzie funkcjonować?

Wy to faktycznie, Panowie, dłużej niż przez trzy posty nie potraficie na temat pisać... ;)

Z całej listy wszyscy raczej pasują, użytkownicy (w większości) aktywni, komentujący treściwie, wiadomo, jedni bardziej, inni mniej, ale jednak.

Orsonie, miło mi, że widzisz mnie na tym stanowisku, natomiast ja sam siebie na nim nie widzę - powodów jest kilka, między innymi fakt, że do czytania większości tworów stricte SF muszę się zmuszać (a nie zawsze jestem w stanie), shortów nie lubię, a kobiety jako główne bohaterki działają mi na nerwy - zbyt wybredny jestem, a więc lektura wielu tekstów ze strony byłaby dla mnie czystą męką. Staram się, rzecz jasna, każdy przejrzeć, ale od dechy do dechy czytam naprawdę wybiórczo, kierując się nickiem autora, którego kojarzę z niezłych odsłon, lub interesującym od pierwszych zdań stylem. Ty nadawałbyś się dużo bardziej, więcej czytasz i oceniasz już teraz, Twoje komentarze - moim zdaniem - są dość wyczerpujące (jest i łapanka, i podsumowanie), podobnie większość z pozostałych typowanych - stąd moje poparcie dla Was sercem, duszą, nogą, ręką, wszystkim.
Tylko mnie w to nie mieszajcie. :D 

Pomysł z Seleny z zarejestrowaniem - jak najbardziej, ma to sens. Punkty - też super (chociaż według podanego przez meksico przykładu było ich do rozdysponowania 10, a nie 5, ale to szczegół ;)), oczywiście wysłana na maila, dzięki czemu emocje będą rosły do ostatniej chwili. Myślę, że każdy się z tym zgodzi, bo ma to wszystko ręce i nogi. Szkoda tylko, że jeszcze tyle trzeba czekać. 

Berylowi chodziło o to - o ile dobrze zrozumiałem (a jest możliwość, że nie ;)) - że istnieje możliwość, iż dwa różne opowiadania jednego autora mogą pojawić się na zwycięskiej liście, zajmując - na ten przykład - miejsca pierwsze i trzecie. W tym przypadku autora umieści się automatem na miejscu pierwszym, zaś opowiadanie kogoś innego, które zgodnie z ilością otrzymanych głosów zajmowało na liście miejsce czwarte, zostanie potraktowane jak gdyby było na miejscu trzecim.

Odpowiedź jest prosta - uniwersum Star Wars! Galaktyka na wyciągnięcie ręki, do tego ten klimat i lajtsejbery - nie wahałbym się ani chwili. : D

Również popieram - możnaby, dla ułatwienia i klarowności, założyć temat, w którym (podzielone na poszczególne miesiące) pojawią się odnośniki do wyróżnionych w tym roku opowiadań wraz z autorami. Użytkownicy będą mogli łatwo sobie do dowolnego zerknąć, przypomnieć, a w odpowiedniej chwili oddać głos - ewentualnie dwanaście głosów, po jednym na każdego najlepszego (wg usera) autora w danym miesiącu. Głosy byłoby można oddawać mailowo, bądź w komentarzach w tamtym temacie. Z pierwszej tury zostanie wyłowiona najlepsza dwunastka (najlepszy styczeń, najlepszy luty - i tak dalej), co już będzie wielką radością i zaszczytem (ja bym się cieszył ;)), z niej zaś, w drugiej, jakże ekscytującej turze, Loża (lub znów userzy) wybiorą tekst naj, naj. Myślę, że dość jasny i ciekawy system ;)

Sam pomysł - super!
Pozdrawiam serdecznie. 

Orson już się wypowiedział ;) Kilka postów wyżej zakończył swoją wypowiedź: To i ja bym się zgłosił do prac Loży. Jeśli można.

Ano, Roger też sporo czytuje i sporo wychwytuje. Konstruktywnie. Popieram również. :) 

Ja również opowiadam się za Orsonem, jeśli mogę cokolwiek wtrącić. Okres absencji zdarza się każdemu i z różnych powodów, niemniej jednak wspomniany użytkownik regularnie czytywał opowiadania (WIELE opowiadań, a nie co dziesiąte), pisał obszerne, sensowne komentarze, zawierające zarówno łapanki, jak i ogólne podsumowanie. W założonym w hyde parku temacie zachęcał innych, by robili to samo. Mamy więc aktywność, mamy regularność. Ważne cechy członka Loży na niniejszym portalu, może się mylę? ;) 

Czułbym się zaszczycony! ;)
(Czasami zamiast progresu zdarza się regres, mam jednak nadzieję, że udało/uda mi się uniknąć tego drugiego :D)

Ha, dzięki, bardzo się cieszę, że tekst przypadł do gustu! Nie sądziłem, że ktoś jeszcze szpera w tekstach sprzed dwóch miesięcy. :)

To nazwy całkowicie symboliczne, nie mające dla fabuły większego znaczenia, toteż sądzę, że czytelnik powinien zwrócić uwagę raczej na coś innego :)
A nazwy raczej owszem, spamiętał, skoro żył w takich czasach/kraju/okolicznościach przez większość (o ile nie całe) życia. 

Co do pierwszej kwestii - zastanawiam się. Co do tytułu - sam zamierzałem go zmienić i zrobię to, gdy tylko szanowny DJ usunie poprzednią wersję. Twoja propozycja jest bardzo ciekawa i przyznam, że sam rozważałem coś podobnego - Nasycenie brzmi dobrze. Wielkie dzięki za wszystkie propozycje i sugestie, mam nadzieję na więcej komentarzy :)

Przedstawiam Wam zmienioną wersję opowiadania o tym samym tytule. Napisałem do Dj'a mail z prośbą o usunięcie pierwowzoru. Kierując się niektórymi (bo nie wszystkimi) sugestiami RogeraRedeye, syf.a oraz Dreammy'ego, zmieniłem kilka fragmentów, kładąc nacisk na zakończenie. Powtarzam, że tekst nigdy nie miał mieć wydźwięku moralizującego, co wprowadzone zmiany mają podkreślić. Pytania, które bohater zadaje sam sobie są rzucane w eter; podmiot nie skłania się ku żadnej z ewentualnych możliwości, sugeruje tylko ewentualne wyjaśnienia. Żadne z nich nie zostaje określone jako dobre lub złe. Zadane na samym końcu opowiadania pytanie również nie ma, moim zdaniem, wydźwięku edukacyjnego czy pompatycznego. Jest to przypuszczalna dygresja jednego z ratowników, który - po tym, co widział - nie dziwi się, lecz (prawdopodobnie) zastanawia, co mogło wpłynąć na taki rozwój wydarzeń. Brak sugestii, że jest to coś jednoznacznie złego, automatycznie niweluje moralitet.
Tak to widzę, mam nadzieję, że zmiana wyszła tekstowi na korzyść.

Dziękuję za wszystkie sugestie i zapraszam do czytania i komentowania, również osoby, które wypowiadały się na temat pierwszej wersji. Pozdrawiam serdecznie!

A więc ja tymczasem nieśmiało wychylę się z moimi propozycjami.

Zaznaczam, że - w mojej opinii - najlepsze opowiadania faktycznie pojawiły się pod koniec (pomijając kilka wyjątków), zaś przez większość miesiąca trwała susza.

Po pierwsze: http://www.fantastyka.pl/4,5404.html - ten tekst już nominowałem. Dlaczego? Można przeczytać w moim poście wyżej. Dużo wyżej.

Dalej - http://www.fantastyka.pl/4,5286.html  - CthulhuJimi. Wciągające i całkiem zgrabnie napisane. A to chyba dwie ważne cechy niezłej prozy. Oczywiście, widać, że autor kształtuje sobie jeszcze styl, pojawia się kilka niefortunnych sformułowań, literówek czy zjedzonych przecinków, niemniej jednak, cholera, coś jest w tym tekście.

http://www.fantastyka.pl/4,5441.html  - Jahusz. Autorowi nie komentowałem, z tekstem jestem w miarę na świeżo. Moje spostrzeżenia: bardzo ambitne podejście. Styl i forma budowy wypowiedzi wielu czytelnikom wydawała się zbyt obfita czy przegadana, mnie natomiast przypadła do gustu. Dobrze się to czyta - super tematyka, fajny pomysł.

http://www.fantastyka.pl/4,5453.html - Clayman. Pomijając, że przemyślane. Pomijając, że intrygujące. Ale ten styl, cholera. Super konstrukcja.

 http://www.fantastyka.pl/4,5388.html - 6Orson6. Za szortami najzwyczajniej w świecie nie przepadam, bo ani to zbyt wiele nie wyraża, ani się nawet autor nie zdąży kunsztem wykazać. I uprzedzam już każdego mędrca, który stwierdzi, że jest inaczej, iż mnie nie przekona i tyle. Faktem jest jednak, że szortów się na stronie NF pojawia dużo, toteż czytam. I ten, cóż rzec, dobry był. Bo zabawny, naprawdę się uśmiechnąłem podczas lektury, co rzadko mi się zdarza z racji mojego wypaczonego poczucia humoru. Bo narracja pierwszoosobowa i monolog udany, mimo, że eksperymentalny. Bo pomysł oryginalny mimo wszystko. I podobał się, jak można w komentarzach przeczytać. Fajna sprawa.

Pozdrawiam serdecznie. 

Być może źle oceniłem głównego bohatera, nic jednak nie poradzę, że od narracji pierwszoosobowej oczekuję czegoś więcej - głębszej subiektywizacji spostrzeżeń i przemyśleń, więcej charakterystycznych cech indywidualnych. Być może pozwoliłem się rozpuścić Grzędowiczowi oraz jego Drakkainenom czy innym profesorom entologii - tak czy siak, czarnoksiężnik od Griffin po prostu mnie nie przekonał. W przeciwieństwie do Londynu, który doceniłem, jak najbardziej. :) Cóż, widocznie czegoś nie dostrzegłem. Ale emocji przy konkursie było sporo!

Pozdrawiam i gratuluję pozostałym, powodzenia! 

Większość tekstów, jakie tu wrzuciłem (nie, nie jest ich wiele) zajmuje około dziewięciu/dziesięciu stron; to najczęściej spotykana długość. Ostatnio jednak dodałem opowiadanie liczące sobie dwadzieścia trzy strony i również doczekałem się kilku komentarzy. Wiadomo, że im dłuższy twór, tym mniej opinii, ponieważ niewiele jest osób, którym chce się/które mają czas czytać dłuższe wypociny - to dość oczywiste. Tak czy siak, nikt tu raczej nie poleca dzielenia opowiadań na części - ten zabieg często spotyka się z krytyką.

no, z Wiedźmakiem nie poszło, to przynajmniej tu się udało ;) dzieki i gratuluję pozostałym!

Ja również wysłałem, ale pewnie za późno...
I też nie podpisałem się z tego wszystkiego, ale z adresu można wywnioskować nick ;)

Piknik  - czyli debiut autora (autorki?) Amazis na portalu. Chociaż poruszył mnie zdecydowanie mniej, niż pozostałych czytelników, w żadnym wypadku nie mogę nie pochwalić zręcznie poprowadzonej narracji i świetnego stylu. Większości odbiorców również przypadł do gustu, trzeba również zwrócić uwagę na fakt, iż jest to jedeno z niewielu (naprawdę niewielu, co zresztą zostało już w tym temacie zauważone) obiektywnie dobrze napisanych opowiadań w tym miesiącu. 

Pozdrawiam! 

Bardzo dobry tekst. Podoba mi się forma stylu, konstruowanego na potrzeby narracji - wyszło Ci to całkiem nieźle. Tekstowi samemu w sobie nic zarzucić nie można, mogę tylko marudzić, że z subiektywnego punktu widzenia nie wzbudził mojego zainteresowania, podobnie jak u Fasolettiego, za to w przeciwieństwie do całej reszty ;) Nie moje klimaty, ale za świetnie napisaną całość z czystym sercem mogę dać Autorowi piąteczkę!

"Uśmiechaj się szeroko" - przejmujące. Przywołuje pewne lęki, koszmary, strach przed innymi - coś, co kłębi mi się tam pod kopułą. Dobre. Jedna uwaga - staram się ignorować istoty, który udają ludzi - sądzę, że "które" ;)

"Skrobanie" - to nie przywołuje nic. Faktycznie, zwykła rodzajowa scenka, tak trochę bez sensu.

"Pakt" - własnoręczne zrywanie paznokci, ściskanie kleszczy krwawiącymi "łysymi" paluchami, drżące ręce, rosnący z każdą chwilą nieustępliwy ból - jestem w stanie zrozumieć omdlenie, to dość prawdopodobne, ale ze szczynami bym jeszcze nie przesadzał. Gdyby sobie musiał te palce, za przeproszeniem, upierdzielić, to co innego.
Sam drabble jest okej, ale "Uśmiechaj się szeroko" do pięt nie dorasta. 

Pozdrawiam
 

A szkoda, bo ja osobiście jestem fanem zarówno narracji pierwszoosobowej, jak i dialogów i żal mi dupsko ściska, że tak mało tekstów w tej formie się tu pojawia. Cóż, tak czy siak, eksperyment można, myślę, zaliczyć do udanych.

Najpierw kilka uwag, skutków szybciutkiej łapanki:

wte i wewte - ja też uparcie skłaniam się ku "w tę i we w tę"!

do stworzenia tak brutalnych oraz bezrefleksyjnych istoty jak wy, ludzie - to y zbędne.

niskie gusta - to określenie okropnie mi zgrzyta; przedstawiam tylko moją opinię.

Tyle. Raz powtarza się słowo "zaczęło/zacząć", ale nie razi to w oczy. Ja osobiście monologi uwielbiam, chociaż w zdecydowanie dłuższej formie (jakkolwiek rzadko się takie zdarzają). Czytając, uśmiechnąłem się raz czy dwa - niewymuszenie, a to już coś. Szorcik dopracowany i w zasadzie pozbawiony jakichś większych potknięć, to się chwali - nie było czego poprawiać, a więc Autor się przyłożył ;) I dużo więcej nie powiem, bo ani fabuły (?) tu nie podsumuję szerzej, ani doczepić się niczego nie mogę. Przyjemny tekst, fajny styl.

PS. Rozumiem, że to taki eksperymencik i krotochwila, udana zresztą, ale na przyszłość dłużej, proszę ;)

A ja się przyczepię i będę czepiał niezmiennie jednej rzeczy: 
- Możesz powiesić tą tabliczkę na drzwiach? 
TĘ! W połączeniu z biernikiem (w liczbie pojedynczej) zawsze piszemy TĘ!

Reszta raczej wyłapana wcześniej, zresztą skupiłem się głównie na treści. Nic nowego nie napiszę; przyjemny szorcik, można się nad nim uśmiechnąć nawet. Fajne szyderstwo z autorów, którzy, nie wiedzieć czemu, sądzili, iż jeśli powtykają w imię czarnego charakteru/bestii jak najwięcej "th", "v" i "x", uzyskają mroczny rezultat, przy czym efekt zazwyczaj przypominał właśnie kaleczącego nie tylko język, ale i oczy Yandelaynegoixa. ;)

Z reguły osoby, które postanowiły poświęcić swój czas na przeczytanie całego tekstu, a następnie przekopiowanie kilku(nastu) zdań do komentarza i wskazanie w nich błędów interpunkcyjnych/stylistycznych/gramatycznych/merytorycznych, podsumowują później całość. Jeśli się podobało lub nie, to z reguły mówią, dlaczego tak jest. Niekoniecznie rozpisują się na ten temat, bo zdarza się przecież, że tekst nie przypadł do gustu z racji klimatu/tematu, ale sam w sobie obiektywnie napisany jest nieźle i komuś może się podobać. Chyba, że zdarzy się coś, co naprawdę można o kant koziej dupy roztrzaskać, wtedy rzadko komu chce się nawet te literówki wytykać.

A' propos literówek - to dość fajne, że ktoś je wskazuje. Autor okazał się leniem patentowanym i nie raczył przejrzeć tekstu przed wrzuceniem na NF, a tam inni robią to za niego, chociaż nie szczędząc przy tym opieprzu. Patrząc z tej perspektywy, lenistwo popłaca!  

Przyzwoity debiut. Nawet bardzo, rzekłbym.
Fanem naleciałości SF nie jestem, ale Twój tekst czytałem z zaciekawieniem (którego ten właśnie gatunek u mnie zazwyczaj nie wywołuje).

Zachęcasz stylem - bardzo fajnie poradziłeś sobie z tą narracją. Tak trzymać. 

Myślę, że chciałem wtedy oddać coś na kształt swobodnego przepływu myśli (w końcu tego typu narracja pierwszoosobowa to nic innego jak opowieść, wspomnienia) - podmiot liryczny stosował swoje własne, często mniej lub bardziej trafne, epitety, porównania, metafory (jak sam wspominał na początku - słynął z tych oklepanych ;)); nie starał się wtedy wczuć w "klimat", lecz wspominał/opowiadał na swój sposób. Tak czy siak, jeśli chciałem oddać coś takiego, to i tak niezbyt mi to wtedy wyszło : )

PS.
W kwestii upierdliwości niemowląt - może to porównanie jest dość nieczułe, ale nie zmienia to faktu, że moim zdaniem niewiele jest dźwięków bardziej upierdliwych niż płacz głodnego niemowlęcia! 

Widzę, że ostatnimi czasy ktoś znowu wbija oceny bez poparcia/wyjaśnienia w komentarzach. Nieładnie.

Odnośnie zapisu dialogów, polecam: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html


Taki przykład zdania napisanego wyraźnie w pośpiechu, bez poświęcenia chwilki na korektę: -Patrz a tam drugi - szepnął z rozanieloną mina Bonifacy 

Brak przecinka przed "a", nie wspominając już o kropce na końcu zdania, która jest przecież bardzo ważna. To dość elementarne błędy. Wspomnianej kropki brakuje kilkakrotnie. Trudno skupić się na treści, kiedy forma naszpikowana jest takimi potworkami. Można odnieść wrażenie, że autor nie szanuje odbiorców, a przecież wiemy, że jest inaczej ;) Wystarczy kilka minut dłużej nad opowiadankiem, drobne poprawki i już łatwiej skupić się na fabule.
 

Zgadzam się z Tobą w pełni. Nie dziwię się, że nie zauważyłeś w tekście nic "szczególnie oryginalnego" - ponieważ, faktycznie, oryginalnego nie ma w nim NIC. Zupełnie nic. Całość jest przegadana i przewidywalna, zdecydowanie za długa. Mam jednakże wrażenie, że nikt nie poświęcił tych kilku chwil na przeczytanie odautorskiego wstępu, w którym wyjaśniłem, że jestem tych wad w pełni świadom, toteż, owszem, zachęcam do rozbierania opowiadania na czynniki pierwsze i wskazywanie usterek, ale przypominam również, że moje obecne opowiadania (dostępne również na stronie) znacznie różnią się od tego, już pięcioletniego, i raczej nużącej długości nikt im nie powinien zarzucić ;) Cieszę się mimo wszystko, że komuś zechciało się przez to przebrnąć (a tekstów w tym stylu było już przecież TYLEEEEE!) i wskazać swoje spostrzeżenia - większość z nich wprawdzie sam wysnułem podczas odświeżania tej lekturki, część wzbudziła we mnie szczery śmiech, ale też pewne rozczulenie nad 'ufajnionym' młodzieńczym stylem mojej młodszej wersji :)

Pozdrawiam!

Neuroshima Hex. Bardzo przyjemna planszowa gra strategiczna, w dodatku rodzima. Polecam, podobnie jak jej wersję RPG (od której za sprawą Michała Oracza i Ignacego Trzewiczka wszystko się zaczęło) oraz bitewniakową (pierwszy polski bitewniak, z którego możemy być dumni, chociaż odlewy pozostawiają jeszcze wiele do życzenia, a zasady wciąż są szlifowane).

Pozdrawiam. 

Rozdzielać jednego słowa na dwa wersy? Szczerze, z takim zabiegiem się jeszcze nie spotkałem. Być może dlatego, że taki zabieg niczemu nie służy i psuje kompozycję. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest najzwyczajniej w świecie nieprawidłowy (nie chcę używać określenia "błędny", gdyż zaraz znajdą się mędrcy, którzy będą mnie przekonywać - mając poniekąd, przyznaję, rację - że poezja nie powinna rządzić się żadnymi prawami, a wszystkie chwyty są w niej dozwolone).

Przy okazji:
Tak samo jak medyczno-prawnej
Klasy, która go stworzyła.

Pozdrawiam 

Zaiste...

Tak samo jak medyczno-praw
Nej klasy, która go stworzyła

co to jest, przepraszam ja Ciebie bardzo, za dziwaczne rozdzielenie jednego słowa na dwa wersy? 

 

Może jednak przejrzeć tą wątpliwą zawartość? - TĘ!
 Po chwili wahania schował kopertę do schowka w gitarowym futerale - schowanie do schowka nie brzmi zbyt fortunnie ;)
 Nieco nadużyważ słowa "zsynchronizować", taka moja uwaga.
 W tym momencie ujrzałem go ja przechodził - literówka; powinno być zapewne jak.
Kolejna uwaga - TYLKO I WYŁĄCZNIE W BEZPOŚREDNICH LISTACH, odnosząc się do odbiorcy, któremu pragniemy okazać szacunek, zapisujemy zwroty "Ciebie", "Tobie", "Wam" itp. itd. z dużej litery. Gdy piszesz prozę, stajesz się narratorem danej opowieści. Opisując wspomnienie głównego bohatera, gdy ten rozmawiał z Jimim, nie akcentuj zwrotów bezpośrednich wielką literą, gdyż jest to najzwyklejszy w świecie błąd. 
W pewnym momencie słowo "koperta" powtarza się w co drugim zdaniu (chwilę później to samo dzieje się z rzeczownikiem "list"), koniecznie coś z tym zrób! ;)
Wyszedł za muru gitarowych kolumn Marshalla - zza.
chwycił ze stołu kryształową popielniczkę, zamachną się - zamachnął!
Zauważyłem, że zamiast trzykropków często stosujesz czterokropki - pozbądź się ich, pousuwaj te nieszczęsne czwarte kropki. Takie znaki interpunkcyjne nie są dopuszczalne.
Jestem szery i poważny jak nigdy dotąd. - szczery ;)
Gdyby w tym tempie gromadziłby się na co dzień - jeśli zaczynasz od "gdyby", powinieneś napisać "gromadził" zamiast "gromadziłby". 
W paru miejscach brak przecinków, a raz nawet kropki na końcu zdania.

Pomijając wspomniane literówki, wynikające zapewne z nieuwagi, całość, przyznaję, cholernie mi się spodobała. Pomijając sam szacunek i sympatię, jakimi darzę Hendrixa i jego ponadczasowe dzieła, to Twój tekst jest całkiem fajnie sklecionym opowiadaniem. Styl, mam wrażenie, wyrabia Ci się jeszcze, ale im więcej pisania, tym szybsze dążenie do doskonałości. Kilka sformułowań mi zgrzytnęło, powtórzę jednak za przedmówcą, że nie zwróciłem na to większej uwagi, ponieważ tekst bardzo mnie wciągnął. 

Co do kwestii ewentualnych fizycznych nieścisłości, to na te tematy się nie wypowiadam, gdyż za dużego pojęcia o tym nie mam. Ufam więc, że w razie czego ktoś wytknię błąd, mając jednocześnie nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby ;)

Pozdrawiam.
 

Idillamary, nikt Cię tu nie atakował, nie szydził, nie kpił. Wskazaliśmy Ci błędy. Jedni zwrócili uwagę na błędy ortograficzne, kolejni na interpunkcyjne. Jeszcze inni zauważyli - słusznie zresztą - że całość po prostu nie nadaje się na odrębne opowiadanie, ponieważ wydaje się fragmentem wyrwanym z - być może całkiem niezłej! - całości. Użytkownicy wrzucają tu swoje teksty, by dowiedzieć się, jak odbiorą je inni ludzie. Nie każdy jest tu kompetentny, ale myślę, że powinniśmy się liczyć ze zdaniem wszystkich - w końcu skoro już piszemy, to musimy liczyć się z tym, iż będzie to czytane i poddawane ocenie wielu osobom. Jak inaczej nauczysz się dobrze pisać, jeśli nikt nie wskaże Ci drogi? Przecież niemal wszystkiego trzeba się uczyć nieustannie próbując, metodą prób i błędów. Każdy z nas chciałby zabłysnąć już pierwszym tekstem, a przecież zdecydowana większość również zaczyna od gniotów, ale nie poddaje się i tworzy dalej, by w końcu się wyrobić. Na tym to polega. Nie każdy rodzi się wybitnie utalentowany; ośmielę się stwierdzić, że tą "przypadłością" może pochwalić się bardzo nieznaczny odłamek ludzkości. ;) 

Nikt nie zamierza się "doczepiać", jak to niesprawiedliwie określiłaś. To są tylko wskazówki.
A i owszem, jeśli program komputerowy zawodzi, pisz ze słownikiem. To chyba nie jest żadna ujma, a?
Powtórzę za swoim poprzednim komentarzem - pisać, pisać i pisać. W ten sposób szlifujesz samą siebie.

Trochę więcej dystansu ;)
Pozdrawiam serdecznie! 

Pozwolę sobie powtórzyć przeoczone pytanie - czy recenzja powinna objąć obydwie księgi "Malowanego człowieka" (stanowiące w sumie dwa odrębne tomy), czy tylko księgi pierwszej? ;)

Owszem, dużo pracy, zwłaszcza nad interpunkcją i sposobem zapisu dialogów. 
Polecam: http://www.fantastyka.pl/4,3798.html 
By styl miał szansę się wyrobić, musisz pisać, pisać i pisać po stokroć. Mniej pośpiechu, ostrożnie podczas redakcji.
Tyle ode mnie.
Pozdrawiam i powodzenia. 

Z czystym sercem dałbym piątkę. Odpowiedni dla baśni charakterystyczny styl, nieskomplikowany, lecz barwnie przedstawiający daną historię. Udany zabieg mający na celu powiązać każdą z trzech baśni i ukryć w nich jeszcze jedną, czwartą (chociaż, prawdę powiedziawszy, tożsamość Mędrca nie była zbyt trudna do odgadnięcia, ale przecież baśnie mają bawić i uczyć, a nie zaskakiwać). 
Czyta się faktycznie przyjemnie, a chyba taki właśnie był cel Autora.
Pozdrawiam. 

Naturalnie, być może w przyszłości bohater tego spróbuje - tutaj opisałem po prostu jego pierwszą próbę; tylko ona była mi potrzebna do zakończenia utworu. Z drugiej strony nie jest tak łatwo znaleźć miejsce odległe od jakiejkolwiek kobiety o kilka godzin drogi ;) I nikt tak naprawdę nie wie, jak bestia by reagowała i zachowywała się w danych okolicznościach.

Moim zdaniem błąd nie tkwi w użyciu określenia "sadyba", który nie musi koniecznie oznaczać siedliska lub osiedla, ale przede wszystkim domostwo/siedzibę. Błąd tkwi w zestawieniu tego słowa z "korowodem" - korowód dotyczy szeregu OSÓB, ale nie przedmiotów martwych. 

Myślę, że wie, co to sadyba, natomiast nie do końca pojmuje, w jakim kontekście mozna użyć określenia "korowód". 

W tym zdecydowanie nie. 

Po pierwsze - wielkie dzięki za wyczerpujący komentarz ;) Czekałem, by ktoś wskazał wreszcie tegu typu błędy. I doczekałem się.

Po drugie - pora, bym wytłumaczył się z niektórych zarzutów.
Co do kląwy - bohater wspomina, że w snach często powraca do niego inkantacja. Czytelnik nie ma okazji się przekonać, jak brzmi ona w pełni (tylko jeden jej fragment przytoczony jest we śnie podmiotu), za to morderca - owszem. Być może już samo zaklęcie zawiera słowa, które dają do zrozumienia, czym jest ono pokierowane. Pisałem też, że bohater miewa czasami przebłyski wspomnień, obrazów - kto wie, być może to właśnie pamięta. A może to tylko jego przypuszczenia?

Powiedz mi, jasnowłosa, co wyraziłyby oczy, które wkrótce mają przecież zgasnąć?  - żadna z mordowanych kobiet nie wiedziała, jaki los ją czeka. Podmiot za pomocą hipnozy omamiał je i uspokajał. Nie wyznawał im prawdy. Toteż zastanawia się, jak zareagowałaby dziewczyna, która usłyszałaby o tych wszystkich niesamowitościach.
 
A jednak kocham. Kocham piękno, które sam zamieniłem w zakopany w głębi lasu czarny worek pełen kości. 
Gdy bohater zakupuje szczątki kobiet, jest już w pełni władz umysłowych. Robi to, bo musi. I pamięta to. Nie pamięta za to, czy być może kiedyś, dawno, dawno temu, nie próbował już wypuścić kogoś żywcem. Jak było wspomniane, zamierzchłe czasy nie kodują się na stałe w jego wspomnieniach. Nie widzę więc niekonsekwencji :)

Tego dnia budziłem ją jeszcze dwa razy i dwa razy poddawałem hipnozie - morderca nie chciał ryzykować uszkodzenia mózgu ofiary poprzez ciągłe uspokajające hipnozy; zależało mu na tym, by utrzymać ją we względnie "trzeźwym" stanie, toteż wolał ją usypiać. Owszem, przede wszystkim nie chciał dopuścić, by dziewczyna wpadła w panikę.

Co do końcówki - zależało mi na odwróceniu pewnego schematu; sądzę, że większość czytelników podejrzewałaby, że miłość zwycięży i jasnowłosej uda się uciec. Gdybym nawet zostawił niedopowiedzenie, zapewne każdy by uznał, iż panna przeżyła. Miałem ochotę na konkretne i rozwiewające różowe wątpliwości zakończenie. ;)


 To tyle, jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam,
Kwaro 

Dwie rzeczy, które rzucają się w oczy najbardziej: koszmarna interpunkcja i dużo niepotrzebnych zaimków. 
Pokruszyła męskie sacrum, z tarła na pył i zdmuchnęła  - domyślam się, że nie masz tu na myśli okresu godowego ryb, toteż nie wiem, jak ze słowa "starła" mogło zrobić się tarło. 

Niektóre metafory nawet mi się podobają, chociaż nie są zbyt oryginalne - ale sam mam z tym problem.
Nie jest dla mnie zrozumiałe, jak wykształcona albo co najmniej oczytana kobieta mogła stać się żoną prymitywnego chłopa. Trąci absurdem.
Całość nie ma raczej nic wspólnego z fantastyką. Prosty szorcik odzwierciedlający pozycję kobiet na wsiach w dawniejszych czasach - podsumowanie dość cyniczne, podoba mi się nawet, ale co z tego tak naprawdę wynika?

Przez tekst, niestety, nie da się przebrnąć. Nie ma to nawet większego sensu. Wytykanie konkretnych błędów nie ma sensu, ponieważ musiałbym wskazywać i omawiać co drugie zdanie w Twoim opowiadaniu; czasami są to po prostu wręcz bezsensowne zlepki niepooddzielanych przecinkami słów. Za kiepską narrację odpowiada niekonsekwentny i wręcz dziecinny styl, chociaż wiele ośób stwierdziłoby zapewne, że stylu samego w sobie to Ty nie masz w ogóle. Mateuszu, daj sobie na razie spokój z pisaniem. Czytaj dużo i regularnie, a gdy poczujesz się gotowy, by zasiąć do kolejnych eksperymentów pisarskich, zapoznaj się wcześniej z podstawowymi zasadami interpunkcji. I nie spiesz się, bo pośpiech to szatański doradca; płodzi błąd za błędem.

Pozdrawiam i życzę powodzenia, mam nadzieję, że nie zrazisz się do procesów tworzenia, które kiedyś, być może, opanujesz na bardzo wysokim poziomie. Trochę starań. 

Najpierw kilka literówek, złośliwych skutków niedopatrzenia:
a nadajniki psuł się od jakiegoś czasu. Nie raz siadały już połączenia. W końcu się rozjebał. - koniec końców mowa chyba o jednym nadajniku (rozjebał, psuł się), toteż z wyrazu "nadajniki" należy usunąć "i". 
- Do_widzenia, panie kapitanie. ;)
W jednej chwili, do kapitan Tebullona dotarło, że nie ma przyjaciół. - do kapitana, mowa tu przecież o Rodryku.
Barwy zalewały przestrzeń, aż nastąpił prawdziwy wybuchów kolorytu. - wybuch.

Stoisz u bram, za którymi można znaleźć pragnienia, te najskrytsze, te odkładane na przyszłość, czy dawno zapomniane. - pragnienie samo w sobie jest tylko chęcią, marzeniem, pożądaniem. Jeśli więc brama prowadzi do pragnień, to znaczy, że pogłębi tylko żądze, ale ich nie zaspokoi. Wydaje mi się więc, że zdanie powinno brzmieć raczej: Stoisz u bram, za którymi można znaleźć spełnienie pragnień(...).

Duże niebieski oczy dziewczyny - sądzę, że niebieskie. ;)

Jeśli można, postaraj się, żeby Moje samobójstwo nie odbiło się szerokim echem. Nie chciałem, żeby ktoś dowiedział się o chorobie, nie chcę, żeby spekulowano o Mojej śmierci. - a dlaczego "moje" pisane wielką literą? Nie rozumiem.

a ładunek wydawała się być jedynym śladem - wydawał.

Kilka zdań jest, moim zdaniem, sformułowanych dość niekorzystnie, ale to już kwestia, którą zazwyczaj pozostawiam w spokoju. Czasem jest to wszakże celowe, czasem po prostu jednym przypada do gustu, innym nie. Przyczepiłbym się na pewno do kilku przecinków, zwłaszcza tym, które nieustannie umieszczasz po słowie "natomiast", gdzie zdecydowanie nie powinno ich być.

Fabularnie opowiadanie bardzo mi się podoba. Nie przepadam za klimatami SF, jestem zagorzałym fanem urban fantasy, ale w Twoim nieprzekombinowanym i nieprzegadanym wydaniu przełknąłem je nawet z przyjemnością. Podoba mi się tytuł, odnoszący się do końcowych przemyśleń, całkiem nieźle udało Ci się również stylizować sposób wypowiadania się charakterystyczny dla każdej postaci. To ważne. Zakończenie nie należy raczej do tych wybuchowych lub zaskakujących, jest jednak bardzo przyzwoite i utrzymało tekst na stałym, dobrym poziomie. Troszkę za bardzo pospieszyłeś się z wrzuceniem opowiadania na stronę, przez co umknęło Ci wiele literówek, a jak sam wspominałeś wielokrotnie, warto poświęcić kilka minut więcej na ich znalezienie i eliminację. ;)
Moja ocena byłaby zdecydowanie bardziej entuzjastyczna, gdybym nie miał do czynienia z SF, ale, jak już wspominałem, sprawiłeś, że przełknąłem je gładko i przyznam, czytało mi się dobrze. 

Ode mnie to chyba tyle. 
Pozdrawiam!

PS. Interesujący styl, wyrabiaj go, wyrabiaj. 

 

Oto poprawiona i odrobinę zmieniona wersja opowiadania, które wrzuciłem tydzień temu. Nie załapałem się, niestety, na okres edycji (nieszczęsliwym zbiegiem okoliczności musiałem wyjechać na parę dni). Za poprzednie dwa komentarze gorąco dziękuję.

Pozdrawiam,
Kwaro 

Nowa Fantastyka