- Opowiadanie: caalgrevance - Puch marny (SHORT)

Puch marny (SHORT)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Puch marny (SHORT)

Wiem, że moje „opowiadanko”, może budzić oburzenie (nie wiem, u kogo bardziej: czy u mężczyzn, czy u kobiet). Dlatego też zaznaczam, że jest to tylko żart literacki i chciałbym, żeby jako taki został odebrany. Serdecznie, pozdrawiam.

 

 

 

Puch marny

Mijała powoli rzędy sadyb przed którymi tłumnie zebrały się gromadki wieśniaków.

Była piękna, majestatycznie piękna. Była naga.

Włosy miała niczym poskręcane promienie słońca. Złocisty potok, delikatnie muskał jej piersi, bujnie rozlewał się na biodra. Usta miała ciemnokarminowe, mocno kontrastujące z jej jasną, gładką jak atłas cerą.

Zarumieniła się. Ale nie był to rumieniec wstydu. Zarumieniła się z podziwu, jakim otaczali ją gapie. Mężczyźni z perwersyjną żądzą wpatrywali się w jej ciało, kobiety z lekka tylko zerkając rumieniły się niczym dorodne jabłka.

Dodało jej to odwagi i teraz nieco pewniej popędziła wychudłego, zołzowatego wałacha.

Była z siebie dumna. Przełamała granicę, której nikt nigdy nie przełamał, której nikt nie starał się przełamać.

Pokruszyła męskie sacrum, starła na pył i zdmuchnęła. W końcu, wyrwała się ze szponów niewoli, a wiatr wolności poniósł jej zmysły.

Nareszcie stała się Panią własnego losu i Władczynią swojego ciała.

Lecz wszystko to było jedynie złudzeniem.

– Godiva! – usłyszała znajomy głos. Nie zdążyła się nawet odwrócić, gdy nagle poczuła, że zsuwa się z wałacha. – Toć, los mnie skarał, dając taką babę.

Stojący przed nią wieśniak w głupawym, słomianym kapeluszu, nie czekając ani chwili zaczął ją skrupulatnie obwijać dziurawym prześcieradłem.

– Toć przecież mówił, byś w chałupie siedziała jak mnie ni ma. Byś przy garach robiła, sprzątała, a nie po siole się pałętała. I to jeszcze na golasa. O, bogowie! Chcesz na stosie spłonąć, czy jak?

– Spłonę, a do garów nie wrócę! – odparła zawadiacko.

– Przecie ja przy garach stać nie bede – powiedział niewzruszenie.

– Macie nas za nic! Męscy szowiniści! A kobiety chcą być tak samo wolne. Chcą równouprawnienia i niezależności, nowych perspektyw! Ten manifest był dopiero preludium… preludium do rewolucji… – resztę pretensji żony, wieśniak przemilczał, gdyż bardzo rozbolała go głowa od tych wszystkich „perludów”, „patytetów” i „emacepacji”.

Owiniętą starym prześcieradłem, zarzucił na ramię, niczym worek kartofli i zaniósł do chałupy.

Niedługo po tym wydarzeniu Godiva, wróciła do swoich codziennych obowiązków. Do swej „wolności”, polegającej na swobodzie wyboru pory dnia, w której musiała pozmywać brudne naczynia.

Koniec

Komentarze

Fajne, zabawne. Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Z tekstu wynika, że naga niewiasta jest prostą chłopką, więc skąd u niej znajomość tak fachowych określeń, jak "szowinista" czy "preludium" itd. Może prenumeruje "Przyjaciółkę"?:P. Ale tekst, jak napisałem na początku, rozbawił mnie. Pozdrawiam

Mastiff

Dosyć infantylny ten tekst. I jak na tak krótką formę, zanotowałem zadziwiająco wiele błędów...

Dwie rzeczy, które rzucają się w oczy najbardziej: koszmarna interpunkcja i dużo niepotrzebnych zaimków. 
Pokruszyła męskie sacrum, z tarła na pył i zdmuchnęła  - domyślam się, że nie masz tu na myśli okresu godowego ryb, toteż nie wiem, jak ze słowa "starła" mogło zrobić się tarło. 

Niektóre metafory nawet mi się podobają, chociaż nie są zbyt oryginalne - ale sam mam z tym problem.
Nie jest dla mnie zrozumiałe, jak wykształcona albo co najmniej oczytana kobieta mogła stać się żoną prymitywnego chłopa. Trąci absurdem.
Całość nie ma raczej nic wspólnego z fantastyką. Prosty szorcik odzwierciedlający pozycję kobiet na wsiach w dawniejszych czasach - podsumowanie dość cyniczne, podoba mi się nawet, ale co z tego tak naprawdę wynika?

Korowody sadyb? Autor w ogóle wie, co to sadyba?

Myślę, że wie, co to sadyba, natomiast nie do końca pojmuje, w jakim kontekście mozna użyć określenia "korowód". 

W tym zdecydowanie nie. 

Ah... dobrze. Spróbuje więc ustosunkować się do komentarzy i wytkniętych przez was błędów.
@Bohdan "Z tekstu wynika, że jest prostą chłopką" - chłopką jest ale czy prostą, skąd wiesz, że nie jest np. Marią Antoniną która uciekła z królewskiego dworu, po to by w trochę innowacyjny jak na tamte czas sposób walczyć o prawa kobiet. Zbyt stereotypowe myślenie o "wieśniakach". Jeśli ktoś jest ze wsi to nie znaczy, że jest ułomny, bądź też głupi.
@Kwaro Z tarła - "wybaczcie, naprawdę ja nie chciałem"
@Arctur Vox - "przepraszam za sadybę" już zmieniłem na chatę; pisałem z głowy uprzednio nie sprawdzając znaczenia słowa "sadyba", gdyż zawsze kojarzyło mi się ono z chatą; po stokroć przepraszam... za lenistwo.
Co z tego wynika? - dobre pytanie, hmm... opowiadanie miało przedstawić, problemy kobiet jakimi są: dyskryminacja, przedmiotowe traktowanie itp. Myśl, że mi się pokrótce to udało.
Na koniec dodam, (jeśli by to kogoś interesowało), że wzorowałem się na legendzie o Lady Godaivie, ale jak widzicie chyba nie wiele z niej zostało.

Moim zdaniem błąd nie tkwi w użyciu określenia "sadyba", który nie musi koniecznie oznaczać siedliska lub osiedla, ale przede wszystkim domostwo/siedzibę. Błąd tkwi w zestawieniu tego słowa z "korowodem" - korowód dotyczy szeregu OSÓB, ale nie przedmiotów martwych. 

@Bohdan "Z tekstu wynika, że jest prostą chłopką" - chłopką jest ale czy prostą, skąd wiesz, że nie jest np. Marią Antoniną która uciekła z królewskiego dworu, po to by w trochę innowacyjny jak na tamte czas sposób walczyć o prawa kobiet. Zbyt stereotypowe myślenie o "wieśniakach". Jeśli ktoś jest ze wsi to nie znaczy, że jest ułomny, bądź też głupi.

Jeśli jest Marią Antoniną lub kimkolwiek z królewskiego dworu, to - jak słusznie zauważył Kwaro - trąci absurdem. Wcale nie sądzę, że ludzie mieszkający na wsi są mało inteligentni, natomiast słownictwo, którym posługiwała się wiejska kobieta w XVIII-tym, czy XIX-tym wieku, brzmiało chyba nieco inaczej.

Mastiff

"Mijała powoli korowody chat przed, którymi tłumnie zebrały się gromadki wieśniaków."- zapewniam że takie przecinki budzą oburzenie zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Zwłaszcza w tak krótkim tekście.
"- Macie nas za nic! Męscy szowiniści! A kobiety chcą być tak samo wolne. Chcą równouprawnienia i niezależności, nowy perspektyw! Ten manifest był dopiero preludium... preludium do rewolucji... - resztę pretensji żony, wieśniak przemilczał, "- to wieśniak był narratorem? Czy wcześniej milczał czynnie, a teraz zaczął biernie?
Eeee... no więc- short jak short. Shortowy. Taka shortnica.

Oczywiście się z tobą zgodze, drogi Bohdanie w kwestii słownictwa XVIII- wiecznego i XIX-wiecznego również. Różniło się i to znacznie. Ale któż powiedział, że akcja dzieje się właśnie w tych stuleciach, we Francji, Anglii czy Niderlandach. Wymyśliłem sobie bohaterke która posługuje się językiem "współczesny", obsadziłem ją w jakmiś quasi-średniowieczu, -renesańsie, czy -oświeceniu i tyle. A Maria Antonina to był przykład.Oczywiście się z tobą zgodzę, drogi Bohdanie w kwestii słownictwa XVIII- wiecznego i XIX-wiecznego również. Różniło się i to znacznie. Ale któż powiedział, że akcja dzieje się właśnie w tych stuleciach, we Francji, Anglii czy Niderlandach. Wymyśliłem sobie bohaterke która posługuje się językiem "współczesnym" lub jak kto woli stylizowanym na "wspólczesny", obsadziłem ją w jakimś quasi-średniowieczu, -renesansie, czy -oświeceniu i tyle. A Maria Antonina to był przykład, równie dobrze mogła to być Maria Kazimiera de La Grange d'Arquien, Marysieńką zwana... absurd? Przecież z fantastycznego punktu widzenia ten absurd ginie w tłumie.
Nie chciałem się wymądrzać, ale chyba za późno.

"Mijała powoli rzędy sadyb(,) przed którymi" - przecinek powinien być w tym miejscu.
"której nikt nie starała się przełamać" - literówka
"Lecz wszystko, to było jedynie złudzeniem" - przecinek zbędny
"Toć, los mnie skarał, dając taką babę." - pierwszy przecinek zbędny.
"w której musiał pozmywać brudne naczynia." - literówka.

Przejrzyj sobie tekst pod kątem przecinków, bo za dużo ich nawstawiałeś.
Nie wiem, czym to opowiadanie niby ma oburzać. Prosta historyjka, do bólu przeciętna. Puenta nie budzi żadnych emocji - jest właściwie stwierdzeniem powszechnie znanego faktu, nic odkrywczego.
Zgadzam się z przedmówcami, jeśli chodzi o elokwencję bohaterki. Wydaje mi się to dość nienaturalne.

Zero fantastyki - to już trzeci tekst, na który się dziś natykam, nie mający z fantastyką nic wspólnego.

Pozdrawiam.


Niefantastyczne i, jak na tak krótki tekst, najeżone błędami.

Sadyba to takie centrum handlowe w Warszawie. A fantastyki w tym tekście nie uświadczyłem. I tyle. Nie oceniam, bo krzywdzić nie chcę :P :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Nowa Fantastyka