- Opowiadanie: SNDWLKR - Wyzwanie #22: Wejście Smoka

Wyzwanie #22: Wejście Smoka

Zastanawialiście się kiedyś, czy miejsce na przedmowę może się skończyć? XP

 

Wątek organizacyjny.

 

Poprzednie wyzwania:

Wyzwanie #1: Fragment fantasy

Wyzwanie #2: Prawda jak oliwa

Wyzwanie #3: Poleje się krew

Wyzwanie #4: W zawieszeniu

Wyzwanie #5: Bo to się zwykle tak zaczyna

Wyzwanie #6: Opisy, fatalne zauroczenie

Wyzwanie #7: Przejęte dowodzenie

Wyzwanie #8: Pandora uchyla wieczko

Wyzwanie#9: Casting na bohatera

Wyzwanie#10: Więcej was matka nie miała?

Wyzwanie#11: Fantastyczny projektant

Wyzwanie #12: Między ustami a brzegiem pucharu

Wyzwanie #13: Gdy za długo patrzysz w ciemność...

Wyzwanie #14: Zagrajmy na emocjach nieznaną melodię

Wyzwanie #14a: Morskie opowieści

Wyzwanie #15: Perspektywa i czas

Wyzwanie #16: Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od jednego kroku

Wyzwanie #17: Oko w oko z wrogiem

Wyzwanie #18: Znów musimy się pogodzić

Wyzwanie #19: Gdy patrzę w twoje oczy, zaczyna się dzień

Wyzwanie #20: Jakaż to była wielka gra!

Wyzwanie #21: Mistrz i uczeń

Oceny

Wyzwanie #22: Wejście Smoka

Kojarzycie takie sceny, zwykle gdzieś na początku albo w punkcie kulminacyjnym historii, że Wielki Zły objawia się w całej okazałości, a wszyscy (w teorii) drżą z przerażenia? No to czymś takim się tym razem zajmiemy.

Spróbujcie napisać fragment, w którym antagonista pojawia się po raz pierwszy i zostaje przedstawiony czytelnikowi, najlepiej tak, by ziemia zatrzęsła się w posadach. Na przykład:

– bohater zostaje pojmany i doprowadzony przez oblicze swojego nemezis

– przedwieczne bóstwo zostaje przywołane do wymiaru śmiertelników

– gamingowo – bohater dociera do ostatniego bossa w lochu

 

Czas na publikację: 19 VI – 2 31 VII (do północy)

Wyniki: 5 VII 3 VIII

 

Limit: 500 słów (mogę zwiększyć – nigdy nie umiałem ocenić XD)

 

Fantastyka: opcjonalna, ale zalecana

 

Bonusy:

1. Postarajcie się uczynić złola ciekawą/charyzmatyczną/przynajmniej fajnie się prezentującą postacią. Chaotyczny Zły czarnoksiężnik z generatora czarnoksiężników – może być, ale szału nie ma. ;)

2. Parodie dopuszczalne, ale byłoby miło, gdyby rzeczony złol faktycznie prezentował się jako realne zagrożenie i trudny przeciwnik, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Koniec

Komentarze

Fajne wyzwanie;)

Lożanka bezprenumeratowa

Wchodzę w to :D

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cieszę się. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej 

Temat dość obszerny i ciężko było się zdecydować, w którą stronę pójść. Więc postanowiłem spróbować ugryźć temat trochę z innej strony :) 

 

 

 

Droga, z której się nie wraca.

 

Mickey usłyszał, jak drzwi na parterze otwarły się z hukiem. Tak wchodził tylko Frank po nocnym maratonie. Mickey odruchowo zaczął się cofać, do chwili, gdy natrafił plecami na ścianę. Frank wrzeszczał coś niezrozumiale, jak to miał w zwyczaju, obwieszczał w ten sposób swoje przybycie. To jeszcze nie była furia, lecz uwertura do niej. Mickey osunął się po ścianie, podciągnął kolana do piersi, wsadził dłonie do kieszeni bluzy, a czoło oparł na nogach, nie mogąc powstrzymać napływających do oczu łez. W tej pozycji nie tylko sygnalizował swoją uległość, ale także chronił twarz przed niespodziewanym atakiem. Kolejne przedmioty zaczęły spadać na podłogę, gdy Frank przemieszczał się po domu. Mickey czekał na to, co musiało się wydarzyć.

– Mickey! – ryk Franka przeszył dom, zdawać by się mogło, że wstrząsa fundamentami.

Mickey wiedział, że gdy Frank wejdzie do gabinetu, znajdzie otwartą gablotę, do której nikt poza nim nie miał prawa się zbliżać. Mickey oczami wyobraźni widział, jak grube paluchy sięgają do klamry pasa. Z piętra niemal słyszał, jak skóra z świstem ociera się o szlufki dżinsów, gdy potężna dłoń Franka wyciąga pasek z wygrawerowanym na klamrze napisem "Born in USA".

– Idę, skurwielu! – wrzeszczał Frank.

Mickey usłyszał, jak schody na piętro zaskrzypiały pod ciężkim, ponad stu-kilogramowym cielskiem. Poręcz zatrzeszczała, gdy Frank oparł się o nią, chwiejąc się na schodach. Kroki w korytarzu, niezgrabne, ciężkie, deski parkietu pod stopami Franka skrzypiały niczym odliczanie. Ściana zatrzęsła się, gdy Frank na chwilę stracił równowagę w korytarzu i wpadł na nią. Kroki zbliżały się nieubłaganie, a ucichły tuż przed pokojem Mickeya. Frank zawsze tak robił, czekał chwilę przed otwarciem drzwi, budował napięcie. Mickey uniósł głowę i zobaczył w szczelinie między drzwiami a podłogą cień zwalistej postaci.

Klamka zgrzytnęła i powoli drzwi uchyliły się, a w progu stał Frank. Potężna sylwetka wypełniała całe wejście. Na przepoconym, opiętym podkoszulku wyraźnie odznaczały się piersi i opasły brzuch. Oczy mu lśniły od alkoholu i furii, a usta miał spierzchnięte z białą, zaschniętą śliną w kącikach. W potężnej, owłosionej dłoni ściskał skórzany pas, klamra zwisała, kołysząc się i pobrzękując złowieszczo.

– Czemu gablota jest otwarta? – warknął.

Mickey czekał. Wiedział, że jego milczenie doprowadzi go do szaleństwa.

– Dlaczego jest otwarta! – wrzasnął, uderzając pasem o drzwi. Mickey wzdrygnął się, gdy huk rozległ się w pokoju.

Usta Franka rozciągnęły się w uśmiechu na nieogolonej twarzy. Wyczuł strach Mickeya, na to czekał, temu nie mógł się oprzeć. Wszedł do pokoju i ruszył w stronę skulonego chłopca.

Mickey ostrożnie wyciągnął z kieszeni bluzy rewolwer, który ojczym trzymał w gablocie gabinetu…

 

Koniec. 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Mocne. Zanim zacząłem pisać miałem w głowie ułożony cały komentarz, ale teraz, po drugim rzucie oka na tytuł, się zorientowałem, że są dwie możliwe interpretacje (powiedz, jeśli się mylę):

– oczywista: złym jest Frank. Jest opisany szczegółowo, od razu budzi niechęć, a pokrzywdzony Mickey zamierza się z nim rozliczyć. W porządku.

– alternatywna: złym jest Mickey, który poprzez zabicie ojczyma wejdzie na ,,drogę, z której się nie wraca”. I to by było ciekawe. Jedyne, co mi burzy tę interpretację to fakt, że w tej konkretnej chwili Mickey jeszcze nie jest zasadniczo ,,zły”.

P.S.: Trzymam się Mickeya, chociaż ten jakoś w połowie tekstu zamienia się w Micky’ego. Jeden musi zniknąć. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Właściwie obie drogi brałem pod uwagę podczas pisania, ale Mickey w żadnej nie jest zły, a przynajmniej na razie ;) . Tytuł odnosi się do Franka z oczywistych powodów, ale jego zachowanie sprowadza na drogę, z której się nie wraca pasierba, którego los zostaje nieznany ale po zamordowaniu ojczyma – łatwo można sobie wyobrazić jak dalej potoczy się jego życie ;) Fajnie, że ci się podoba :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

A teraz widzę PSa Jeden zniknie pewnie ten którego jest mniej :D A nie chwila a to jak to imę się odmienia? Hmm cholerne anglosaskie imiona zaraz zmienię go na Jima :p

 

Dobra jest Mickey :D 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

SNDWLKR PISZĘ. Ale serio tylko 500 słów? Ja przy tych 750 Ananke cięłam jak rasowy krawiec sukno, a przy 500…

No nie umiem w krótko, przyznaję się bez bicia. Jak by mi się tak o jakąś setkę omskło, to wielki problem będzie?

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

:D Widzę was. ?! <°\ BbraAa!!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Astri­dLund­gren Zamiast patrzeć przyłącz się do zabawy :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Jak by mi się tak o jakąś setkę omskło, to wielki problem będzie?

Myślę, że to w ogóle nie będzie problem. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Normalnie lubię Cie wink

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

:)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Jaskier, choć może lepiej Bard w świetle tego, co Netflix robi z Jaskrem.

Przeczytałam z przyjemnością, zresztą jak większość Twoich tekstów. Skomentuję, jak przemyślę, bo to nie jest ani prosta ani jednoznaczna historyjka.

 

No to teraz ja.

Proszę Państwa, jedziemy.

Miało być klasycznie do bólu. Alicja i Jabberwocky w legendarnym pojedynku. No i Inanna jak zwykle utonęła w źródłach i interpretacjach, bo przecież nie byłabym sobą nie zgłębiając tematu. Wreszcie zrozumiałam wiersz Jabberwocky i liznęłam, choć bardzo chciałabym napisać zgłębiłam, ukryty sens utworów, słowotwórstwa i przesłania Lewisa Carolla.

A, że w międzyczasie słuchałam „Lekcji historii klasycznej” Kaczmarskiego, no to odleciałam już kompletnie. Nie ukrywam, że znów zync poszedł w ruch, a raczej w gardło.

Czemu zmieniłam perspektywę? Bo wg mnie nie zawsze „prawda was wyzwoli”, a często humanitarne kłamstwo jest lepsze od walących w ryj faktów.

 

Odwieczny pojedynek

 

Kłam Szalony obudził się w swojej pieczarze. Niby dzień jak co dzień, ale wiedział, że to jest właśnie to dziś, w którym odbędzie się odwieczny, zapisany i przypieczętowany, powtarzający się w nieskończoność pojedynek dobra ze złem. Stary smok się nie bał. Co ma być to będzie, a statystyka ostatnich sparingów stała po jego stronie. Przeciągnął się i ziewnął. Prze dłuższy czas z uczuciem przyglądał się krzątającej po obejściu Dziewicy, której lata świetności dawno przeminęły, a i cnota odeszła w siną dal, zanim przykuli ją do skały obok wejścia do jaskini. Nie miało to dla niego żadnego znaczenia, bo pokochał ją bezgranicznie odkąd spojrzał w przerażone, przeznaczonej na ofiarę dla bestii, oczy dziewczyny. Uśmiechnął się, myśląc nie o walce, ale o zgoła odmiennych przyjemnościach, a ona odwzajemniła uśmiech, podchodząc i kładąc rękę na pokrytym łuskami łbie.

– Wyspałeś się, miły mój? – spytała, z uczuciem głaszcząc ukochany pysk.

– Tak, jedyna.

– Nadszedł znów ten czas. Boję się i miałam koszmary.

– Nie martw się, miłości moja. Ja zawsze wrócę do Ciebie w tym lub innym życiu.

***

Równo w południe zabrzmiały kobzy, a zaraz potem wyzwanie płynące z surm. Kłam czule spojrzał na swoją kobietę śpiącą u jego boku. Zmęczył ją na tyle swoimi smoczymi zalotami, żeby mieć pewność, że się nie obudzi, zanim nie będzie po wszystkim.

Rozciągnął kręgosłup, poruszał łapami uzbrojonymi w śmiercionośne pazury, rozluźnił szczękę pełną ostrych, długich zębów oraz potężnie umięśnioną szyję i wyszedł na zewnątrz. Spojrzał na karną, ustawioną w szyku armię Czerwonej Królowej. Wielkogłowa uzurpatorka pomachała mu z oddali, no co bezwiednie skinął głową. Zwrócił wzrok w kierunku pospolitego ruszenia Białej Królowej i wykrzywił pysk w pogardliwym grymasie. Cóż za zbieranina nieudaczników. Tylko ich przywódczyni pełna wrodzonego majestatu robiła wrażenie. Piękna, władcza, odległa i wymarzona, a przy tym niebezpieczna, czego był pewien, jak żararaka.

Wyszedł na ubity plac. Wciągnął z lubością w nozdrza wzniecony przez siebie kurz, spojrzał na zebrany tłum żądny igrzysk i chleba, uśmiechnął się po smoczemu tak, że każdy ze zgromadzonych cofnął się przynajmniej o półkroku i ryknął ile sił w płucach, choć bez przekonania, zwyczajową formułkę:

– Ave Regina, morituri te salutant!

Prawda Prosta wyszła z tłumu i stanęła naprzeciw niego. Śmiała się spod blond loków, a błękitne, jak lipcowe niebo oczy, żarzyły się żądzą mordu. To już nie było dziewczątko, które pamiętał. Hoża dziewka, jeszcze młoda, ale już dawno nie gówniara. Mimo niezbyt imponującej postury, wręcz szczupła, choć lepiej powiedzieć: żylasta, to jednak dobrze umięśniona, a przy tym o oszczędnych, kocich ruchach, szybka jak puma. Zakuta w Pancfakt, w ręku dzierżyła znienawidzone ostrze Błyskoripst. Chwyt broni miał dużo pewniejszy i bardziej profesjonalny, niż przy ostatnim ich spotkaniu. Biła z niej taka pewność, odwaga i pogarda śmierci, że Kłam Szalony w momencie stracił rezon. Spodziewał się dziewczynki bawiącej się w rycerza, a spotkał wojownika w ciele kobiety.

No coż, – pomyślał filozoficznie – nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Trzeba robić swoje.

– Witaj ponownie, Smoku. Zatańczymy? – wymruczała Prawda zmysłowym, gardłowym głosem, jednocześnie pewniej ujmując miecz w obie dłonie.

Kłam już wiedział, że tym razem nie wygra. Wspomniał ostatni, majaczący mu przed oczami, obraz śpiącej Dziewicy, ryknął z nieukrywaną złością w głosie paskudne, smocze przekleństwo i runął na przeciwnika.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Hej 

Inanna

 

Na początek dziękuję za miłe słowa :) 

Czy Jaskier czy Bard jeden czort nie widziałem żadnej ekranizacji Wiedźmina która by mi się podobała więc dla mnie jest tylko ten z sagi. A w grę też nie grałem więc nie wiem jak wypadł w grze – art z gry jest spoko :D 

 

Nie czytałem Lewisa Carolla ale znam Kaczmarskiego :) 

 

Szort jak to u Ciebie bywa, zaczyna się bajkowo no i tak do połowy jest bajkowo. Dalej przechodzimy do sedna wyzwania czyli prezentowania tego “złego”. Zaprezentowałaś zarówno smoka jak i Prawdę bardzo ciekawie. Wychodzi na to, że tym “złym” dla Kłamu jest Prawda i gdzieś pod koniec już wiemy, że  Kłam nie podoła dziewczynie, która najwyraźniej się wykorbiła ee znaczy wyrobiła się ;).

Więc wniosek jest taki, że Kłam wygrywał tak długo bo Prawda była mała, a gdy urosła, stało się to co zawsze się dzieje, gdy Prawda wyjdzie przed szereg ee znaczy się na wierzch, Kłam musi przegrać. Mam jednak teorię, że Kłam musi przegrać bo przed starciem zajmował się swoją “dziewicą”, a każdy wie, że przed walką się nie zajmuje “dziewicami” bo to osłabia koncentrację ;). 

Zastanawia mnie ta Lekcja historii klasycznej bo jedynym nawiązaniem jakie znalazłem jest “Ave (Regina), morituri te salutant!”. Jeśli mi coś uciekło to proszę naprostuj mnie :). 

 

Szort bardzo dobry, trzymasz się Swojego konceptu bajek dla dorosłych i wychodzi ci to :) 

 

Pozdrawiam :)

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wydaje mi się Bardzie, że Kłam przegrywa, nie tyko dlatego, że Prawda dojrzała. On sam zmalał stając się po prostu ludzki. Zakochał się, ma dla kogo żyć i do kogo wracać, ma kogoś o kogo dba i się troszczy. To już nie jest tylko maszyna do zabijania. Masz rację, nie jest skoncentrowany na walce, bo zajmuje się Dziewicą, ale nie w ten przyziemny chwilowy sposób przedstawiony we fragmencie, tylko ogólnie, jak zakochany facet, jest zajęty swoją kobietą. Oprócz znanej sentencji, to jest w tekście kilka nawiązań do Rzymu. Tłum, rządny igrzysk i chleba, oraz karnie ustawione wojsko – w zamyśle legiony – Czerwonej Królowej. Czerwony – purpura to też nawiązanie do koloru togi najwyższych rzymskich urzednikow. Poza tym lekcja historii klasycznej ma wyższe przesłanie, wojują maluczcy, a dowodzący – władcy są ponad. Tu mamy dwie królowe, ta znienawidzoną i tą wypatrywaną, a tak naprawdę to jeden ch…

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

No to mnie zaskoczyłaś, z Kłamem, wiem co masz na myśli, że już nie jest dawnym Kłamem bo się ustatkował, ale to trochę mi nie pasuje. Nie ma nic groźniejszego niż ktoś kto walczy o życie bliskich, powinien raczej walczyć jak nigdy dotąd ;) I z Kaczmarskim też trochę mnie zaskoczyłaś :). Ja raczej utwór interpretowałem jako zatracenie się w władzy. Wiesz Europa spływa krwią, Rzym przestaje być republiką, a wódz nie dostrzega katastrofy, zapatrzony w swoją wielkość ;) I myślałem, że może jednak do tego będą nawiązania :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tylko, że Smok walczy nie o swoje. To najemnik i tyle. A ustatkowany najemnik, to już nie jest nigdy ten żołdak co wcześniej. Osiadłym na nadanych, czy tam zagrabionych ziemiach, weteranom nigdy nie chciało się już walczyć, jak wcześniej, o nie swoją sprawę, Co innego w obronie rodziny, ziemi itd. Przecież Kłam jakby się uparł, to siedziałby w tej swojej pieczarze z Dziewicą przy boku i furda tam walki o władzę. Niech się inni wykrwawiają, to nie jego problem. Ale poczucie obowiązku zmusza go do odwiecznego pojedynku.

Natomiast utwór Kaczmarskiego odbieram inaczej niż Ty.

Rzym przestaje być republiką, a wódz nie dostrzega katastrofy…

Ale jakiej katastrofy i dla kogo? Rzym pod rządami cezarów stał się potęgą na skalę globalną. Zatracenie się w władzy? Cezar to jeszcze małe miki w porównaniu do jego spadkobierców, a nawet do poprzedników, np. Sulla.

Wg mnie, kluczowa zwrotka piosenki to:

Pozwól Cezarze gdy zdobędziemy cały świat

Gwałcić rabować sycić wszelkie pożądania

Proste prośby żołnierzy te same są od lat

A Juliusz Cezar milcząc zabaw nie zabrania

Bo właśnie to się nigdy nie zmienia, a władza ma niezmiennie na to wy…lane. Co tam krzywda maluczkich, tu się realizuje wielkie plany, hej. Mordy, gwałty, rabunki na ludności cywilnej? Kto się tym będzie przejmował, skoro i tak historię napiszą zwycięzcy. Julek to 100 pne, a teraz mamy XXI wiek ne i co? I nic, a nic się nie zmieniło.

Cywilizuje podbite narody nowy ład

Czy ktoś kogoś na przestrzeni dziejów zapytał, czy chce być ucywilizowany? Nigdy.

A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

A to, że za cesarzy Rzym był potęgą to inna bajka. Upadek republiki był katastrofą dla ludzi i tego czym Rzym miał być, a to, że za cesarstwa Rzym nie upadł, a nawet miał się świetnie tego nikt wtedy nie wiedział :) Jeśli chodzi o resztę to widzę że jesteśmy zgodni :). A wracając do Kłamu, teraz widzę w pełni jaki miałaś plan na tekst, ale coś mi się wydaje, że jak na szorta to za dużo chciałaś przekazać w tak małej ilości znaków :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardjaskier ciężki ten Twój tekst. Czytam różne hardcory, ale zawsze przy krzywdzonych dzieciach mam problem z zachowaniem zimnej krwi.

Dla mnie Droga z której się nie wraca, to droga do uwolnienia od bestii. Mickey dorósł do tego, żeby się postawić ojczymowi i zakończyć koszmar. I dobrze, pacyfizm to zło.

Dla mnie oczywistym złym jest Frank, który wywołuje w pasierbie autentyczne przerażenie. Mimo to, Mickey podjął decyzję, ułożył plan i chce go zrealizować, choć boi się, jakby sam diabeł po niego szedł.

…złym jest Mickey, który poprzez zabicie ojczyma wejdzie na ,,drogę, z której się nie wraca”. I to by było ciekawe.

Tytuł odnosi się do Franka z oczywistych powodów, ale jego zachowanie sprowadza na drogę, z której się nie wraca pasierba, którego los zostaje nieznany ale po zamordowaniu ojczyma – łatwo można sobie wyobrazić jak dalej potoczy się jego życie

SNDWLKR, Bardjaskier sorry, ale to Mickey jest ofiarą. Nikt mu do tej pory nie pomógł, więc w kocu bierze sprawy w swoje ręce. Sweet home Alabama… (tak mi się hasełko Drwala Rębajło przypomniało).

Czy chłopak wchodzi, na drogę z której się nie wraca? Tak, na drogę na której ma szansę na normalne życie. Oczywiście, że zabicie Franka (jeśli go zabije), może go zmienić, wypaczyć i Mickey wstąpi na kryminalną ścieżkę. Ale równie możliwy jest scenariusz, że jeśli się nie uwolni, to ojczym tak go skrzywi psychiczne, że młody wyrośnie na psychopatę.

Powtarzam, pacyfizm to zło. Trzeba umieć walczyć o siebie, bo czasem naprawdę nie ma ci kto pomóc. Niestety dzieci często w takich sytuacjach są bezbronne, a system nie działa. Ojczym przez całe dzieciństwo walił w niego jak w worek treningowy, katował pasem, a w zamian za to zostanie humanitarnie odstrzelony, jak to się zwyczajowo robi ze wściekłymi zwierzętami. Sprawiedliwie byłoby, gdyby był tłuczony tą sprzączką, aż zdechnie. No, ale jestem jednak cywilizowany biały człowiek, kula w łeb mnie satysfakcjonuje.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanna cieszę się że tekst tak cię zainteresował :). Tu podobnie jak w Twoim tekście jest za mało znaków by wszystko było jasne. Za mało wiemy o Mickeyu by wiedzieć jak skończy albo jak może się skończyć jego życie :) Ale zakładam, że droga której nie wybrał a raczej na którą został sprowadzony jest tą z której się już nie wraca :) A co do aspektu moralnego to nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym, pisząc tekst raczej skupiałem się na pokazaniu emocji a nie moralności czynu ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ja nie jestem tak radykalna w poglądach, żeby twierdzić, że są drogi bez powrotu. Zawrócić można zawsze, choć już niesie się na grzbiecie bagaż doświadczeń.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

I ten bagaż doświadczeń to właśnie droga z której się nie wraca ;) coś co będzie ciągnąć się za tobą aż do końca :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Inanna, Jeeezu, +10 punktów za nawiązanie do mojej ukochanej bajki. :D A poważnie, to zarąbiście mi się podoba, chociaż odniesień do Rzymu bym nie załapał bez wyjaśnienia. No i przewrotność wobec klasycznych bajek, bo na akcję patrzymy oczami ,,kanonicznego”, że tak się wyrażę, łotra (Kłama/smoka/Dżaberłaka), a więc to ,,kanoniczny” heros (Prawda/rycerz/Alicja) staje się antagonistą. Akurat takie wariacje lubię.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

SNDWLKR Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a historię przecież piszą zwycięzcy. Może czasem warto wysłuchać wersji drugiej strony.

Cieszę się, że trafiłam w gust. Powieść Caroll jest genialna, pod względem światotwórstwa, słowotwórstwa, przesłania , no i całego warsztatu.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, lubię smoki, więc Kłama mi żal, chociaż to Kłam. Dobrze, że włożyłaś mu w paszczę słowa:

– Nie martw się, miłości moja. Ja zawsze wrócę do Ciebie w tym lub innym życiu.

Mimo, że jest Kłamem, zostawia nadzieję. :)

Misiu, jak tak to napisałeś, to też mi się go żal zrobiło. “Ale świnia jestem” – sobie pomyślałam.

Ale, przecież nadzieja zawsze umiera ostatnia. Skoro pojedynek jest: “odwieczny, zapisany i przypieczętowany, powtarzający się w nieskończoność“, to może, z tą miłością jest tak samo, a smok, choć Kłam, nie skłamał swojej Dziewicy i wróci.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

SNDWLKR kurczaki szkoda, że na dwóch opowiadaniach skończyło się wyzwanie może warto by zrobić je jeszcze raz i wrzucić za jakiś czas, może po konkursie. A tak przy okazji mam pytanie czy wrzucenie tekstu z wyzwania do poczekalni jest ok? :) Pytam bo jestem ciekaw opinie większego grona, co do jednego z szortów :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Może przedłużyć jest możliwość? Ten czerwiec i początek lipca, to był jakiś ciężki. Przynajmniej wszyscy moi znajomi, z którymi rozmawiałam, byli w wiecznym niedoczasie i pod deadlinem.

 

SNDWLKR wzion i znikł. Mam nadzieję, że to sesja, a nie, że go nam alien zeżarł winkcheeky

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Ich bin da. Walczę z pracą semestralną. ;)

W sumie też się zastanawiałem, czy nie zostawić wyzwania otwartego na dłużej, bo w ostatnie wakacje frekwencja też była słaba.

Jaskier, parę osób rozwinęło fragmenty z wyzwań w pełnowymiarowe teksty, ja zresztą też zacząłem pisać dalszy ciąg mojego tekstu z poprzedniego ,,odcinka”, więc nie widzę przeszkód.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Mnie się też wydaje, że to nie jest zabronione, więc jest dozwolone.

Dawaj Jaskier. Wrzucaj, a co tam.

Ja też pamiętnik Marenki będę, jak w końcu znajdę czas i przyjdzie wena, rozwijać i wrzucać, przeca obiecałam.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Super dziękuje wam za info :) dobrze wiedzieć. Ja mojego szorta już nie będę rozwijał, mam tu na myśli tego o wampirach z poprzedniego wyzwania :) Ja bym zostawił wyzwanie, bo trochę szkoda, ale obawiam się, że jak wpadnie na drugą stronę to już wszyscy o nim zapomną :/.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Parę osób już wrzucało rozwinięte teksty z wyzwań jako samodzielne i nikomu to nie przeszkadza.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Super dzięki :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ten szort jest naprawdę bardzo dobry, Bardzie! :)

Pecunia non olet

Hej Bruce miło, że zawitałaś do wyzwania, a dziękuję :). I zapraszam do pisania bo na razie tylko dwie opki są :(. Tarnina Napiszesz coś :)? Będzie nam miło jak wleci jakaś jeszcze opka :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Chyba nie, bo mózg mi lata w tysiąc różnych kierunków, a robota czeka :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No dobra, nie nalegam, tylko nam tu z Inannom tak samotnie jest samym, nawet SNDWLKR nic nie napisał, więc tak siedzimy i czekamy, sami ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Jako te dwie palmy na samotnej wyspie pośrodku oceanu laugh

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Albo jak dwie rodzynki w ciastku z rodzynkami, kupionym za ostatnie pieniądze Marysi, które okazało się ciastkiem bez rodzynek, za wyjątkiem tych dwóch rodzynek, w Marysi ciastku. A to nie jest dobra sytuacja ani dla ciastka, ani dla rodzynek, a już na pewno nie dla Marysi :(

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ojej, czuję się w obowiązku ruszyć rodzynkom na ratunek. Planowałem napisać taki fragmencik, który może tu pasować, jutro postaram się go wrzucić. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

No i pięknie :D rodzynki się cieszą ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie , niestety, nie nadaję się do wyzwań. :)

Pecunia non olet

Zróbcie wakacyjne terminy i wrzućcie coś nowego o smokach. W sobotę i w niedzielę powinienem znaleźć czas, żeby zajrzeć i poczytać. :)

Obudziłem się wypoczęty i taki będzie skutek:

Nie podołam wyzwaniu wprost, ale co tam, kto nie ryzykuje… nie pisze, albo odwrotnie. laugh

 

 

Smok leciał do ciepłych krajów, żeby się ogrzać. Poczuł, że robi się głodny i słabnie. Zobaczył w dole chatę, przed nią starca z kijem i w pobliżu przy niedużym stosie drew dziewczynkę. Wylądował obok młodej i ryknął:

– Dawaj stary jakieś mięso, bo inaczej ją pożrę.

Zdziwił się następnie, bo drwa buchnęły płomieniem, aż musiał odskoczyć, bo oparzyłoby mu nos, a starzec machnął ręką i nie dość, że płomienie zgasły, to smok poczuł, jak jego wewnętrzny ogień zanika. Człowiek jeszcze krzyknął:

– Zachowuj się i nie strasz jej, bo mi tu spali wszystko dokoła.

Smok poczuł nacisk magii silniejszej niż jego, więc całkiem cicho powiedział:

– Przepraszam, jestem głodny, ale dzieci nie zjadam i nie chciałem jej wystraszyć.

– Wcale się ciebie nie boję, bo jesteś piękny, taki ma… maje…statyczny i…  Trochę mnie zaskoczyłeś, a chciałam mistrzowi pokazać, że już panuję nad ogniem, o tak: – Dziewczynka zdmuchnęła w kierunku smoka kulkę ognia, która pojawiła się na jej dłoni. Oparzyłaby mu nos, smok był o tym przekonany, ale tuż przed nim kulka rozprysła się na zimne drobinki.

– Ty mi tu smoka nie czaruj, za młoda jesteś – fuknął mistrz, zadowolony jednak z umiejętności uczennicy. Następnie zwrócił się do smoka:

– Niedaleko dogorywa jeleń zraniony strzałą. Możesz skrócić jego mękę i się pożywić, a nam nie przeszkadzaj w lekcji.

Smok chętnie by posłuchał jeszcze zachwytów dziewczynki nad nim, już ją polubił, ale stary chyba był o to zazdrosny i dysponował silną magią, więc nawet nie żegnając się, poleciał przekąsić co nieco.

Hej Misiu Fajnie, że postanowiłeś dołączyć do wyzwania :) Wejście smoka potraktowałeś dosłownie w swoim stylu :) Podoba mi się nawiązanie do poprzedniego wyzwania i coś mi się widzi, że jeszcze nie raz będziemy mieli okazję przeczytać o mistrzu ognia i jego uczennicy ;) co bardzo mnie cieszy bo pomysł jest dobry i chętnie będę śledził ich dalsze przygody :) bruce Wytłumaczenie przyjmuję nie bez żalu ;) Ale też cieszę się, że jesteś by przeczytać nasze zmagania z wyzwaniem :) Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Także pozdrawiam i dziękuję. :) Wyzwania są nie tylko dla Piszących je, lecz i dla czytających. ;))

Pecunia non olet

Miło, że dołączyłeś, Misiu. :) I że rozwijasz historię o ognistych czarodziejach.

P.S.: Czas na pisanie zgodnie z sugestią wydłużony – do końca lipca. Zatem piszcie, rodzynki kochani, piszcie! ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Drugi komentarz, żeby się nie mieszały. Mam obiecany fragment i dwie uwagi na początek:

– to jest uniwersum, na którego pomysł wpadłem kilka lat temu i fragmenty z nim związane wrzuciłem w ramach kilku poprzednich wyzwań; w tym jest chyba najwięcej elementów światotwórstwa, więc nie wiem, na ile będzie zrozumiały :P ;

– mój ,,smok” to poniekąd karykatura pewnych trendów, które mi się nie podobają, więc też nie wiem, jak wy go odbierzecie.

Wszelkie zarzuty biorę na klatę.

Fun fact – wiedzieliście, że Word liczy twardą spację jako słowo?

 

Mieszkanie wyglądało na warte więcej niż niektórzy mogliby zarobić przez całe życie. Czerwone lampy, jedyne źródło światła, umieszczono wewnątrz jakichś kryształów, które tkwiły wbudowane w ściany. Z cienia wydobywały się sylwetki różnych dziwnych obiektów – a to plemiennych masek, a to egzotycznych roślin ozdobnych, a to bezkształtnych dzieł współczesnej rzeźby. Była nawet pełna zbroja samuraja. Centralne miejsce zajmowało, otoczone czarnymi kanapami, duże podświetlane akwarium. Pływały w nim malutkie meduzy.

Nad akwarium stał siwobrody mężczyzna w garniturze. Rozmawiał z kimś przez pager.

– Oczywiście – mówił. – Dopilnuję tego, aby w moich filmach antagoniści używali tylko produktów konkurencji. Nie waszych.

Obrócił głowę, jakby dopiero teraz zauważył stojącą przy wejściu Sarę.

– Muszę kończyć, mam gościa – rzucił, jednocześnie pokazując na jedną z kanap. Gość posłusznie zajął miejsce. – Tak… Tak… Dziękuję. Na razie.

Frank Robin odsunął palce od ucha i usiadł naprzeciwko Sary.

– A więc – Poprawił się na miejscu – to ty jesteś tą dziennikarką, tak?

– N-na razie jeszcze pra-praktykantką. – Sara minęła się z prawdą tylko trochę. – A-ale tak, chciałam przeprowadzić z panem… yyy, w-wywiad.

– Rety, strasznie się denerwujesz – stwierdził Robin. – Wyluzuj, nie gryzę. – Roześmiał się.

– T-to nie z nerwów, m-mam wadę wymowy – wyjaśniła Sara, ale filmowca chyba to nie interesowało.

– Jeszcze raz mi przypomnij, skąd jesteś?

– S-stacja? S-sunrise. A u-uczę się na Daigaku. – To też była prawie prawda.

– O, niezależne media, ciekawe! – Robin pokiwał głową z zadowoleniem. – Nie spodziewałem się, że będą chcieli ze mną rozmawiać, odkąd Robin Studios należy do Konglomeratu. Ale rozumiem, że zależy im na wywiadzie w związku z moim pierwszym projektem w Dwudziestce Czwórce?

– Em… Oczywiście. – Sara przypomniała sobie, że nie włączyła dyktafonu. Sięgnęła do smarta i uruchomiła zarówno nagrywanie dźwięku, jak i obrazu z soczewki.

– To jasne. – Robin zaczynał się rozgadywać. – Wiesz, zawsze byłem niepokorny jako twórca. Zdaję sobie sprawę, że Konglomeratowi zależy na zatarciu różnic między ludźmi z różnych stron świata, i to jest według mnie słuszna postawa. Ale uważam też, że wasza kultura jest wspaniała i nie powinniście o niej zapominać. Przeniosłem się tutaj dla was, aby ją ratować, przy pomocy środków ze starego, dobrego Hollywood.

– W-właściwie nie jestem stąd, p-pochodzę z Jedynki… – sprostowała Sara.

– Na przykład ta zbroja. Kupiłem ją, kiedy jeszcze mieszkałem w Jedynce. Na początku po prostu mi się podobała, potem zainspirowała mnie do stworzenia opowieści o wojownikach z Kraju Kwitnącej Wiśni. Coś jak Kurosawa, znasz Kurosawę?

– K-kojarzę.

– No więc jak on, ale na miarę naszych czasów. Widzisz, te filmy były fajne, ale dzisiejszego widza by wynudziły. On chce więcej akcji, mniej myślenia. Chce sobie pofantazjować o ninja, gejszach i samurajach. A my, ludzie kina, dajemy mu dokładnie to, czego oczekuje.

Sara otworzyła usta, ale Robin po krótkiej pauzie zaczął nawijać dalej:

– Niektórzy pytali mnie, czy moje filmy nie zakłamują rzeczywistości. Odpowiadałem: „Nawet jeśli, co z tego?”. Nie chcę pokazywać „prawdy”. Chcę pokazywać fantazję.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Do treści nie ma o co się przyczepić. Więc tylko wskażę, co mi zgrzytnęło w dwóch miejscach:

Nad akwarium stał siwobrody mężczyzna w garniturze. ← może lepiej: przy/obok

Frank Robin odsunął palce od ucha ← może: odłożył pager

Pozdrawiam :)

Poczytałam kolejne dodane teksty (fajnie, przestałam być jedną z dwóch rodzynek, czy tam palemek), a skomentuję później, bo zaraz ruszam w drogę.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Koala75 niby dosłownie, a jednak nie. Bo ja to sobie zinterpretowałam, że to smok spotyka pierwszy raz swojego antagonistę – czarodzieja. Nie dość, że magik dysponuje większą mocą niż smok i potrafi zgasić smoczy ogień, to jeszcze chyba za nim zbytnio nie przepada, bo jest zazdrosny o zauroczoną smokiem uczennicę. Ach, te stare dziady i młodziutkie dziewczęta, nigdy z tego nic dobrego nie wynika.

 

SNDWLKR takie nieoczywiste, że fajne. Frankowi własna zajebistość tak przesłoniła oczy, że ten nie zauważył, że z Sary dupa nie dziennikarka, że coś tu jednak nie gra i że chyba znalazł się oko w oko z bardzo, bardzo niebezpieczną kobietą, która w dodatku za nim nie przepada.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Hej Jutro przeczytam :) obiecuję

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej 

SNDWLKR

 

Mi się skojarzyło z Ghost in the Shell i ogólnie z cyberpunkiem, czytając zastanawiałem się kto będzie smokiem. Wydawało się, że filmowiec ale zacinająca się reporterka też miała zadatki :). I już widziałem rozmowę schodzącą na tematy zdjęć obciążających filmowca, lub sugestie, że reporterka dysponuje kadrami z najnowszej produkcji, które mogą pogrążyć nowy film reżysera. A nawet myślałem o jakimś krwawym przebiegu całego spotkania. No nic, może wrzucisz coś jeszcze bo zostawiłeś mnie z sceną właściwie uciętą, a tekst mi się podobał i się wkręciłem :). 

 

Cyberpunk jest, czuć już niemal zapach krwiożerczych korporacji, fajnie opisane pomieszczenie i zarysowani bohaterowie, ale to wszystko mało :( . Więc mam nadzieje, że nie dasz się prosić i wrzucisz trochę miecha :) 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

KoalaInanna i Jaskier – dzięki za komentarze i cieszę się, że podeszło. :)

Co do długości/kompletności – w wersji, którą mam u siebie, fragment jest dłuższy i zaczyna się od sceny w recepcji wieżowca, w którym mieszka Robin. Na potrzeby wyzwania wyciąłem sam fragment z wprowadzeniem i (auto)charakterystyką jaśnie pana reżysera. ;) Ale rozpisuję opko intensywnie, ten pomysł za długo kisił się w mojej głowie. (:

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

SNDWLKR

 

To czekam na finalną wersję :) Powodzenia :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzięki. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Nowa Fantastyka