- Opowiadanie: Ambush - Wyzwanie #17 Oko w oko z wrogiem

Wyzwanie #17 Oko w oko z wrogiem

Wątek organizacyjny.

 

Poprzednie wyzwania:

Wyzwanie #1: Fragment fantasy

Wyzwanie #2: Prawda jak oliwa

Wyzwanie #3: Poleje się krew

Wyzwanie #4: W zawieszeniu

Wyzwanie #5: Bo to się zwykle tak zaczyna

Wyzwanie #6: Opisy, fatalne zauroczenie

Wyzwanie #7: Przejęte dowodzenie

Wyzwanie #8: Pandora uchyla wieczko

Wyzwanie#9: Casting na bohatera

Wyzwanie#10: Więcej was matka nie miała?

Wyzwanie#11: Fantastyczny projektant

Wyzwanie #12: Między ustami a brzegiem pucharu

Wyzwanie #13: Gdy za długo patrzysz w ciemność...

Wyzwanie #14: Zagrajmy na emocjach nieznaną melodię

Wyzwanie #14a: Morskie opowieści

Wyzwanie #15: Perspektywa i czas

Wyzwanie #16 Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od jednego kroku

 

No to przejmuję wyzwanie!

Oceny

Wyzwanie #17 Oko w oko z wrogiem

Temat:

Spotkanie wrogów.

Może to być pierwsze spotkanie, czyli zadanie będzie polegało na opisaniu niechęci od pierwszego wejrzenia, lub zdarzenia, które tę niechęć wywołało. Jednak wrogowie mogą się spotkać po jakimś czasie, a nawet po latach.

Ważne, żebyśmy poczuli ciarki na plecach, a powietrze powinno leciutko iskrzyć.

Ma być krótko i treściwie.

 

Terminy:

Publikacja: do 26.02 do północy

Wyniki: do 3 III

 

Limit wyrazów:

300

 

Fantastyka:

Chętnie, będzie doceniona;)

 

 

Koniec

Komentarze

No to przejmuję wyzwanie!

Ambush na prezydenta! :D

Akurat chyba mam coś w sam raz.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cudownie!;)

Lożanka bezprenumeratowa

OK, to pójdę na pierwszy ogień. Ten sam świat, co zwykle na wyzwaniach. Są brzydkie słowa, ale w pełni uzasadnione:

 

– Co z wami, żołnierzu?! Ruchy!

Jintian nie posłuchałby, nawet gdyby chciał. Został daleko w tyle za pozostałymi, a nagły ból w biodrze uniemożliwiał mu nadrobienie odległości.

– Ja… Argh!… Zaraz pójdę dalej! – zapewnił, próbując rozmasować nogę. Skoro i tak miał dotrzeć do końca toru ostatni, nie było sensu się spieszyć.

– „Pójdę”, kurwa? – Sierżant Shi podszedł do niego wielkimi krokami. – Myślicie, że wróg łaskawie dostosuje się do waszego ślimaczego tempa, Zhao?!

Zdzielił go w potylicę tak mocno, że Jintian stracił równowagę i wylądował twarzą w błocie.

– Jesteście… do… niczego! – Dowódca podkreślał każde słowo kopniakiem w żebra szeregowego. Potem cofnął się kilka kroków i popatrzył z odrazą na młodego żołnierza, który z trudem łapał powietrze. – Co to, już nawet nie potraficie wstać o własnych siłach?

Jintian spróbował się podnieść, ale sierżant chwycił go za koszulkę i przyciągnął do siebie.

– Słuchaj, gnojku – syknął. – Myślisz, że przez tego krzywego kulasa będziesz miał taryfę ulgową? No niestety. – Ściszył głos do szeptu. – Taki żałosny kuternoga jak ty w ogóle nie powinien tu trafić. Pewnie ci się wydaje, że z tym bajeranckim egzoszkieletem czy innym gównem od bogatego tatusia możesz zostać żołnierzem, ale ja będę cię maglował tak długo, aż wyjdziesz z błędu i w podskokach spierdolisz do domu… Albo zdechniesz, tak czy inaczej, wyjdzie na moje.

Rzucił go z powrotem na ziemię. Rekrut wylądował na plecach z ciężkim stęknięciem.

– Dwie warty poza kolejnością – poinformował Shi na odchodnym. Jintian dźwignął się na łokciach i posłał mu pełne nienawiści spojrzenie.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Się melduję pani prezydent! ;) Chwilowo nie mam nastroju, ale na dniach udam się po generatory weny i postaram się coś naskrobać :)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Nadal nie rozumiejąc idei tych wyzwań, poprę jedynie inicjatywę:

Ambush na prezydenta!

yes

Pecunia non olet

Mogę być Imperatorką Galaktyki, bruce śmiało wrzucaj fragment zgodnie z wyzwaniem.

Przy Twojej lekkości pióra, pewnie jeszcze dzisiaj;)

Lożanka bezprenumeratowa

Się nie podejmę… wink

Pecunia non olet

Ambush na prezydenta! :D

Masz mój głos :D Na prezydenta, Imperatorkę Galaktyki, co tylko chcesz ;)

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

@SNDWLKR Widać rodzące się uczucie. Przyczepiłabym się, że taki oficer miał pewnie dziesiątki nienawidzących. Dodatkowo jeszcze, że niechęć Shi do Jintiana, nie jest równie ładnie umotywowana, jak ta o przeciwnym zwrocie;) Niemniej jednak fragment spełnia moim zdaniem kryteria i mieści się w limicie.

Lożanka bezprenumeratowa

@Astrid Jest nienawiść. Poproszę o kropki. Piosenka w cudzysłów.

Z za zakrętu dała się słyszeć resztę zwrotki

Tu się gramatycznie rozjechało. Dało/resztę lub dała/reszta.

Czemu Niemcy mówią po hiszpańsku?

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki, Ambush. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Wygrzebałam rację żywnościową z przed piętnastu lat, poddałam obróbce termicznej, hi, hi, hi! Hans poruszał się z resztkami oddziału, wąską leśną dróżką, porośniętą z obu stron wysokimi krzakami. Musieli pokonać jeszcze parę kilometrów by dostać się do dobrze zamaskowanego Haunebu. Dla otuchy, śpiewali piosenkę, "– Unsre beiden Schatten sahen wie einer aus. Dass wir so lieb uns hatten. Das sah man gleich daraus. Und alle Leute sollen es sehen" Nagle usłyszeli odgłosy maszerującego wojska. Już mieli chować się pomiędzy krzewami, gdy Hans uśmiechnął się i kazał swoim kameraden posłuchać, to nasi! Z za zakrętu, dała się słyszeć "reszta zwrotki, – Wenn wir bei der Laterne stehen Wie einst Lili Marleen Wie einst Lili Marleen" Hans przyjrzał się uważnie dowódcy, wyłaniającemu się z za zakrętu oddziału i szepnął, americanos. Pomimo przeradzającej się w coraz gęstszy mrok szarówki, patrzył Jankeskiemu dowódcy, prosto w oczy. Sierżant Macarthy w tym względzie nie pozostał mu dłużny. Pomimo tego, że nie padła żadna komenda, oba oddziały rozszczekały się szczęknięciami dobrze naoliwionych broni…

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Ee… Sorki za monoblocka, ale nie posiadłam jeszcze wiedzy tajemnej, potrzebnej do obsługi worda na komórce :\. Spróbuję rozwałkować i pokroić Wordem. I usunę maszkarona. To już trzecia część mi uciekła! Hilfe, aufwiedersechen!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Wrzucam coś napisanego szybko, bo jak poczekam to nie wrzucę :)

 

Swąd frytek budził we mnie nienawiść. Nie o to chodzi, że coś mi przeszkadzało w posiekanych smażonych ziemniakach. Wkurzał mnie proces przygotowywania tego żarcia w oleju, który podbieraliśmy z sąsiedniej restauracji. Oni wylewali, a my braliśmy go jako nowy za ułamek ceny. Etykiety podrabiał szef, a ja pilnowałem czy nikt nie patrzy. Jednego razu zapytałem pana Janka, czemu tak robimy. Odwrócił się do mnie i walnął w twarz. Pokrwawiony złapałem go za kurtkę, ale opadłem z fragmentem materiału na ziemię. Szef wykrzyczał do mnie w gniewie, cały purpurowy jak zmutowany pomidor:

– Jesteś zwolniony!

Jego wściekła morda zniknęła po chwili w ciemnościach. Zostałem sam na ziemi, ze strzępkiem materiału w ręce. Poczułem, że ktoś łapie mnie za ramię. W ciemnościach nie widziałem kim jest ta osoba. Postać powiedziała szeptem:

– Nie martw się. Co masz w ręce?

Zatkało mnie, ale przestraszony otworzyłem ściśniętą dłoń. Postać zabrała fragment kurtki i zanim zniknęła, usłyszałem:

– Dziękuję.

Następnego dnia przyszedłem odebrać dokumenty. Obawiałem się tego, bo przecież łażenie do szefa, który był skończonym gnojkiem bywa przykre. Szczególnie po skończeniu współpracy. Wszedłem do baru w środku dnia, pan Jan omawiał coś z klientami. Już za dnia był wściekły. Kiedy mnie zobaczył, od razu podszedł:

– Jesteś spóźniony, dzisiaj nadrobisz drugą zmianę!

Niektórzy klienci patrzyli zdziwieni, ale większość już znała Jana. Im to nie przeszkadzało, miał najtańsze frytki w okolicy. Nagle otworzyły się z hukiem drzwi wejściowe. Na tle jasnego światła stanął pan Jan we własnej osobie. Szef, który właśnie mnie pouczał, zląkł się. Nie czekając zbyt długo, nabrał w garnek gorącego tłuszczu. Szedł w stronę Jana, który stał przy drzwiach i groził:

– Podejdź no! Zasmażę cię podróbo!

Drugi Jan. stojący wciąż przy drzwiach, przyłożył dwa palce do czoła. Ręka szefa uniosła się w tym samym czasie, wylewając gorący tłuszcz na głowę. Prawdziwy Jan padł ze wrzaskiem.

@Vacter Trudno mi rozdzielić szefa i Jana. A ponieważ odbieram ich jako jedna osobę, nie wiem kto kogo polał;)

I drobiazg. Szef wali bohatera, a ten go goni. z Tym, że nie ma nic o tym, że szef odszedł.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Ambush, nie wiem czy to legalne, ale wprowadziłem poprawki.

Na wyzwaniach ludzie czasem pisali od nowa. Poprawiamy ile potrzebujemy.

 

ale opadłem z fragmentem

Opadają liście;)

 

Ale będę grymasić dalej. Teraz się rozmyło. W sumie Jan nienawidzi Jana. Nie musisz kończyć, nie potrzebujesz twista, nie musisz mieć początku, ani słowotwórstwa. Natomiast musisz mieć zwarcie przeciwników. A u Ciebie jest zwarcie Jan – pracownik. Tyle, że potem przenosi sie na Jan – Jan.

I gdzie niechęć, wrogość, nienawiść? Niby u pomidorowego szefa, ale potem to rozmywasz.

Lożanka bezprenumeratowa

No to ja też coś wrzucę.

 

Mirx kończył oporządzać upolowaną tuszę, gdy poczuł wibracje.

Odwrócił się gwałtownie i zobaczył ją. Nogi instynktownie zebrały się do ucieczki, ale opanował się i pozostał w miejscu. Tyle razy uciekał, wycofywał się, porzucał swoje siedlisko i zaczynał wszystko od nowa. Nie teraz. Nie tym razem. Spiżarnia jest pełna, zima się zbliża. Jeśli ucieknie, zginie.

Jeśli nie ucieknie, też pewnie zginie. Ale z godnością. W zaciętej walce, nie jak tchórz.

Olbrzymka zbliżała się powoli, ogromna i niepowtrzymana. Widział jej monstrualną twarz wykrzywioną grymasem nienawiści i obrzydzenia. Każdy krok powodował kolejne drgania, które pobudzały instynkt ucieczki, ale nie cofnął się. W rękach olbrzymki widział broń, która zawsze budziła w nim grozę, nawet pozostawiona w kącie: ogromny, solidny kij, zakończony plątaniną witek.

Olbrzymka była już tak blisko, że przesłoniła słońce i Mirxa otoczył półmrok, ale i tak zobaczył unoszący się kij, który miał go zgładzić.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Jest nienawiść, być może krótkotrwała;), ale chce się czytać, bo może jednak nie.

Mało słów, dużo treści.

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki, Ambush :)

Nie wiem na ile “tożsamość” Mirxa jest jasna z tego fragmentu? Zamierzałam to wyłożyć kawa na ławę w zakończeniu, ale nie mogłam się zdecydować jak zakończyć i zostało tak jak zostało ;)

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Mysz?

Lożanka bezprenumeratowa

Mysz?

Nie :) Zgadujesz dalej? 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Kuna? Wiewiórka?

Lożanka bezprenumeratowa

Pająk miał być :D

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Też dobre.

Zmieściłam się w 300 słowach, ale nie uzyskałam fantastyki.

Za to, w odróżnieniu od poprzedników, mam spotkanie z wrogiem po latach.

 

Anastazja wybrała się na Cypr z przyjaciółmi w maju. Mieszkali nad samym morzem i codziennie oddawali się rozkoszom lokalnej kuchni. Większość ekipy za dużo piła, ale nie ona.

Często mówili:

– Nastia, ty znowu kończysz na jednym kieliszku?! Co z ciebie za Ukrainka?!

– To wy Polacy jesteście alkoholikami! – odpowiadała ze śmiechem.

Nie lubiła alkoholu, za to kochała długie spacery. Kiedyś biegała z psem, ale odkąd ewakuując się, zostawili Zeusa, nie miała żadnego.

Jako dziesięciolatka nie miała wpływu na tę decyzję, jednak w sercu została zadra. W szkole średniej zaczęła działać jako wolontariuszka i dalej wyprowadzała na spacery niechciane psy, mimo że miała teraz niezbyt wiele czasu.

– Idę się przejść – powiedziała.

Unieśli kciuki.

– My programiści niedługo będziemy porozumiewać się wyłącznie emotkami – mruknęła do siebie.

Zeszła na plażę i ruszyła na wschód. Wdychała woń wodorostów i ciepły wiatr.

Potem wspięła się w górę nad sady oliwne i okrążyła przypominającą żagiel skałę.

Zaczęła biec truchcikiem, przystając, by napić się wody.

Przebiegła środkiem wsi, mijając starą cerkiew i zaniedbany park. Niespodziewanie natknęła się na restaurację, której taras wisiał tuż nad wodą. Poczuła chęć, by usiąść na tym tarasie i napić się kawy.

W drzwiach stało kilku mięśniaków. Zagradzali przejście, ale kiedy zagadnęła po angielsku, przepuścili ją, z uznaniem taksując jej sylwetkę.

Usiadła w kącie, zamówiła kawę i pozwoliła wiatrowi chłodzić swoją głowę.

Wtedy dostrzegła, kogo zasłaniali ochroniarze.

Było ich czterech, zmęczonych życiem starców. Stół uginał się pod ciężarem ryb i schłodzonej wódki. Ten miał przeszczepione włosy i przybrał dwadzieścia kilo, ale poznała oczy. Spojrzenie człowieka, który przed laty kazał torturować i zabić jej ojca.

Anastazja poczuła, że się dławi. Opuściła głowę i oddychała chrapliwie.

Potem podeszła do barierki i patrząc z rozmarzonym uśmiechem na zachwycający krajobraz, wybrała telefon wuja Antona.

– Namierz mój telefon – powiedziała bez wstępów. – Putin tu jest!

 

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Drugi tydzień wyzwania, a tu taka cisza?!

Zapraszam do publikowania i komentowania!

Lożanka bezprenumeratowa

Ja mam parę pomysłów… Hi, hi! Ale jestem na alko-odwyku. Nie chcę być zarzewiem konfliktu między Palestyną i Izraelem. W dodatku cierpię na zaburzenia równowagi dopaminowej. Reguluje ją związkami litu i antydepresantami( zjadłam dzisiaj ich tygodniowy przydział) Jedyne co przychodzi mi do głowy to Krzyś z miotaczem płomieni, Tygrysek z moździerzem, kłapouchy w bunkrze z ostów i Kubuś puchatek z podejrzanym garnuszkiem… Jednocześnie czytam "Wieczną Wojnę" J. Haldemana, piekę chleb, drożdżowe bułeczki z marmoladą i miotam się pijąc kolejną z rzędu kawę, pomiędzy "Maladie" Sapkowskiego i "Strażnikiem kruków" Christophera Skaife. Spox, jeszcze jedna kawa i wymyślę coś neutralnego, jest dobrze, ogarnęłam kuchnię i łazienkę. Brak ogrzewania nie przeszkadza, chlebek z piekarnika chrupiący, kuchnio– sypialnia milutko nagrzana, zaraz siadam do worda i mocy przybywaj! A, dezerterzy! Na pohybel !!! ;)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Pani Prezydent! Sztuczne oko wysunęłło się na szypułce i wysłało przez kolimator kilka krótkich serii laserowych błysków o mocy 25 Watt. Oh! Moja głowa! Zakrzyknęła Ambush. Spokojnie, odezwał się pojazd gąsienicowy. – skauteryzowałom rejejony bliższe pnia mózgu. Będzie pani przez 24 min doznawać bólu i zawrotów głowy, a potem spłynie na panią olśnienie. Wypowiedziało się biobot na gąsienicach z okiem na szypułce.

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Vacter, dostałem lekkiego oczopląsu. Rozumiem, że jest narrator-pracownik i dwóch Janów, z których jeden jest szefem narratora, a schemat nienawiści wygląda tak:

NARRATOR > < JAN-SZEFU < DRUGI JAN

mindenamifaj, a ja myślałem, że to kot, ale zabijanie wzbudziło moje poważne wątpliwości. XD

Ambush, mam nadzieję, że w domyśle wróg spieprzył na Cypr przed rewolucją w ojczyźnie, a nie cieszy się tam polityczną emeryturką?… Prawda?

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

@SNDWLKR najważniejsze, że widzą gdzie jest! Mam nadzieję, że nawet jak ucieknie, skończy jak Eichmann.

 

@Astrid, chyba zbytnio zasugerowałaś się tytułem!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush – Anastazja musiałaby mieć wuja w łączności z dużym priorytetem w Interpolu, bo ja tego, raczej inaczej nie widzę, sama też musiałaby być chyba w jakichś służbach i najlepiej mieć jakichś krewnych w artylerii rakietowej( za cholerę nie wiem w jakiej odległości jest Cypr od Ukrainy). Ewentualnie lotnictwo za porozumieniem, wyposażone w rakiety powietrze ziemia albo bomby do niszczenia pasów startowych. No i etyka.. parę schabów.. no cóż mniejsza z nimi, pozostaje obsługa baru i pytanie czy wypić kawę i byc może trochę się rozerwać, czy szybko zmykac:) ogólnie, jakoś do mnie nie przemawia. Reszta jutro :) pozdrawiam :)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Nie chodziło mi o likwidację Cypru, bo szkoda by było. Bardziej podobają mi się akcje Mosadu w Ameryce Południowej;)

A, że nie przemawia cóż… takie ryzyko publikującego.

Lożanka bezprenumeratowa

mindenamifaj– Mirx, zdecydowanie mój lider. Zamiast wybrać powolną śmierc głodową, ucieka w wir walki z wielowitkową nemezis, swoim wierzbowo– wiklinowym Culthlu! Rozsandnyj pajak :) SNDWLKR– Wygląda to na przekomarzankę między kapralem a szeregowcem. Jeśli są w jednym "zgrupowaniu"!? To czy im się podoba czy nie, są po jednej stronie. Emocjonalne podejście kaprala powinno wykluczyć go ze służby?! Ale co ja tam wiem :) Największa głupota gdy kot drapie kota :) kapral ping-pong i szer pong peng, jak na mój gust, z inwektywami czy bez zwracali by się do siebie podkreślając stopnie, a co za tym idzie zależność służbową. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ble!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Jeszcze nic nie czytałem, ale napisałem. Jeśli miałby być tytuł, to Spotkanie po czasie:

 

Na parkingu stały wehikuły czasu z różnych epok. Henryk bez trudności rozpoznał ten, topornie sklecony przez Iluminatów. W jego własnym, kiedy tylko zamknął drzwiczki, powłoka stała się tak jednolita, jakby się zrosła. Podszedł do wejścia. Wolałby kopnięciem otworzyć drzwi do knajpy, ale tutaj raczej złamałby sobie nogę, a to boli. Pomyślał, że może dlatego Helmut prawie nigdy nie chciał się spotykać na Dzikim Zachodzie.

Drzwi otworzyły się same. Podjechał mechaniczny kelner, zwinnie balansując na jednym kółku między stolikami.

– Pański przyjaciel czeka, majorze – powiedział robot najczystszą Polszczyzną z początku dwudziestego wieku.

– Jaki on przyjaciel i nie jestem już majorem – odparł Henryk odruchowo. – Kieliszek najlepszego wina, jakie tu i teraz macie. On płaci.

Mechaniczny kelner wskazał stolik, gdzie czekał bardzo pokancerowany mężczyzna. Jego twarz nosiła ślady śmiertelnych ran, które się zrosły, pozostawiając jedynie blizny.

– Kiedyśmy się ostatnio widzieli? – Helmut nie silił się na żaden z ludzkich języków.

– To było w trzydziestym dziewiątym, a dokładniej trzydziestego kwietnia tysiąc dziewięćset czterdziestego pod Anielinem – przypomniał Henryk.

– Dalej masz do mnie żal? Odrodziłeś się jak zwykle.

– Jednak było z tym więcej roboty i nie będę udawał, że nie bolało.

– Mógłbym mieć do ciebie pretensję, że dziabnąłeś mnie pod Lipskiem.

– Przejdź do rzeczy. Pamiętasz, kiedy byliśmy po tej samej stronie? – Henryk nie chciał tego ciągnąć. – Pod Lipskiem wydawało wam się, że odwróciliście los. Trzeba było myśleć, zanim nie zbuntowaliście się, przeciwko naszym panom.

– Dalej im służysz, a mógłbyś ludziom – zauważył Helmut, choć trąciło banałem.

– Lepsi oni niż wy.

Kelner przyjechał z kieliszkiem wina i spytał po niemiecku, czy czegoś jeszcze nie potrzebują, na przykład kolejnego kufla średniowiecznego piwa.

– Można tu zamówić gadzi ogon – pochwalił się Helmut.

– Wiem, że jesteśmy w tej linii czasu, gdzie wygraliście. Sprawdzałem adres – odparł Henryk, próbując wina.

Było wyborne, lepsze niż gdzie indziej i kiedy indziej.

 

W limicie :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Radku Fajnie, że spotkanie po latach, natomiast mniej fajnie, że tak pokojowo;) No i wyśmienicie, że w limicie;)

Lożanka bezprenumeratowa

@SNDWLKR:

Rozumiem, że celem działania jest rozbicie psychiki materiału, w celu uformowania jej na nowo. Być może mamy tu jeszcze do czynienia z nienawiścią klasową: “z tym bajeranckim egzoszkieletem czy innym gównem od bogatego tatusia możesz zostać żołnierzem”, ale nie widzę motywu “oko w oko z wrogiem”. Między szkolonym rekrutem a sierżantem-instruktorem jest zbyt duża nierównowaga. Chyba że w następnym odcinku Jintian zostanie podoficerem-podchorążym i wtedy staną “oko w oko” jako godni siebie rywale.

Dla mnie to trochę “oko w oko z wrogiem”, ale prequel.

 

@Vacter:

Mam problem z odróżnianiem Janów i adekwatnością. Szef jest burakiem, oszukuje i truje klientów – zło, ale wylewanie komuś oleju na głowę nieco przewyższa skalę odpowiedzi osoby jakkolwiek zrównoważonej.

Chciałeś napisać: “mój początek drogi psychopaty”?

Trochę przypomina postać tej osoby z “Parszywej dwunastki”, która zabiła pasażera autobusu, wbijając mu szczękę w mózg, bo go popychał. Nie umiem spostrzec w tym “spotkania wrogów”.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Vacter– Ja się w tych Janach całkiem pogubiłam :( Nie wiem kto, co, jak i dla czego. Samą scenę wylewania oleju zgapiłeś może z "Chłopców z ferajny" ? Autora niestery nie pamiętam:) . Radek– Jakaś wielka Matka Przełożona? Sułtan Kosmitów, kurczę, mam mieszane uczucia. Zmieściłeś się w limicie, ale amputowałeś tekstowi nogę ;) A! Co do twojej opini względem tekstu SNDWLKR. Czytałam "Amerykańskich chłopców" i Oglądałam "Full Metal Jacket", tak więc wiem to i owo o czymś tam ;) i wydaje mi sie że każdy rozsądny sierżant instruktor poklepałby takiego niedojdępo ramieniu(mógłby spróbować się czołgac). Kazał siąść i odpocząć, a całej reszcie zaordynował ćwiczenia fizyczne do capsczyku :) pozdrawiam;)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Radek, sierżanta chciałem odmalować raczej po prostu jako psychopatę, który znęca się nad kotami, bo to go kręci (i w pewnym stopniu pozwala odreagować frustrującą pracę). Jintian miał nieszczęście być łatwą ofiarą przez gorszą kondycję i ułomność. Jeśli za dużo zostało mi w głowie (nie pierwszy raz zresztą ;P), cóż, trudno.

Z prequelem masz trochę racji, bo to poniekąd origin jednej z moich postaci.

Co do twojego fragmentu – interesujący świat, przywodzący na myśl ,,Nieśmiertelnego”. Ale zgadzam się z Ambush, trochę za mało ,,ognia”. ;) 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dzięki za miażdżące opinie Radek, SNDLKR oraz AstridLundgren. Macie wszyscy rację. Ten fragment miał inaczej wyglądać, ale uprościłem temat. Nic dziwnego, że się nie klei. Spróbuję napisać faktyczną wersję. Ale to już raczej poza wyzwaniem, czas uciekł niestety. [EDIT: jednak zdążyłem, efekt poniżej]

Jedną rzecz bym tylko wyjaśnił:

 

AstridLundgren: Nie wzorowałem się na żadnym filmie. Wiele scen, które piszemy mogą przypominać coś już istniejącego. “Zgapienie” jest dość nacechowanym negatywnie słowem. Nie wiem jaka była Twoja intencja, ale moja odpowiedź brzmi: nie :).

 

 

 

 

Jednak mi się udało napisać wersję, która jest sensowniejsza. Zabrakło jednak w niej fantastyki, ale tak bywa w życiu, że nie jest fantastycznie:

 

Swąd frytek budził we mnie nienawiść. Nie o to chodzi, że coś mi przeszkadzało w posiekanych smażonych ziemniakach. Wkurzał mnie proces przygotowywania tego żarcia w oleju, który podbieraliśmy z sąsiedniej restauracji. Oni wylewali, a my braliśmy go jako nowy za ułamek ceny. Etykiety podrabiał szef, a ja pilnowałem czy nikt nie patrzy. Jednego razu zapytałem pana Janka, czemu tak robimy. Odwrócił się do mnie i walnął w twarz. Wykrzyczał też w gniewie:

– Jesteś zwolniony!

Jego wściekła morda zniknęła po chwili w ciemnościach. Zostałem sam na ziemi. Następnego dnia zatrudniłem się u konkurencji. Pracowałem nawet lżej niż w poprzedniej firmie i byłem zadowolony. Pewnego dnia nowy kierownik zaprosił mnie na prywatną rozmowę. Powiedział, że jest duże zamówienie na stary olej od konkurencji. Nie wiedział, że wcześniej tam pracowałem. Wyjaśnił, że konkurencja jest w stanie przyjąć każą ilość i trochę będę musiał się nanosić. Byłem na to gotowy.

Wieczorem, chwilę po zamknięciu restauracji, wyszedłem na tyły budynku wytaczając beczkę z olejem. Janek już czekał.

– Dawaj ten olej i kończymy sprawę.

Nie poruszyłem się. Spojrzałem na niego z uśmieszkiem i spokojnie wyjaśniłem:

– Panie Janku, olej pan dostanie – odkręciłem kurek w kraniku wystającego z podstawy beczki – ale musimy sprawdzić, czy olej spełnia normy…

Przyłożyłem plastikowy kubek do spływającej cieczy. Po napełnieniu zakręciłem kranik.

– Proszę, proszę posmakować – podałem olej Jankowi, ten wykrzyczał:

– Nie denerwuj mnie gówniarzu! Zaraz porozmawiam z twoim szefem. Potrzebujemy tego oleju na już! Nie damy rady frytek nasmażyć!

Wytrącił mi kubek z ręki, wylewając olej. Bez zastanowienia urwałem kopniakiem kranik, wypuszczając strumień cieczy. Janek podbiegł do beczki i przytkał otwór ręką. Wołał też mojego nowego szefa, ale nikt nie nadchodził. Wywaliłem beczkę na ziemię i poszedłem po kolejną. Tymczasem Janek próbował ratować odpływającą zawartość poprzedniej. Liczyłem na owocne negocjacje

@Vacter:

Bez przesady, że miażdżące. Po prostu miałem inną wizję, co to znaczy “oko w oko z wrogiem”.

 

@AstridLundgren:

Czy trzeba Twoje fragmenty posklejać i czytać razem?

 

@mindenamifaj:

Rozpoznałem broń :-)

Obstawiałem czytając albo pająka, albo jakiegoś owada, np.: karalucha jako bohatera fragmentu.

Natomiast kolejny raz szokuje mnie dysproporcja między stronami. Tu widzę bardziej układ myśliwy-ofiara niż “oko w oko z wrogiem”. Czuję, że tego zadania nie zrozumiałem, albo wkręcam w nie jakąś nadinterpretację.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radek– W żadnym wypadku! Znaczy, ten… No, nie kwalifikują się po prostu, składam samokrytykę :) Nie wygląda to najlepiej pod względem merytorycznym, fizyko-chemicznym, organoleptycznym, czy każdym innym. Ale poobserwuję sobie, biorę popcorn, okulary 3-d i rozsiadam się wygodnie :)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Radek: To było zbiorcze odniesienie do wszystkich komentarzy. Tam nic miażdżącego nie było, biorąc pod uwagę pojedyncze wpisy. Trochę się zagapiłem z poprawką.

@Vacter:

Twój cytat z SB:

Zło miłością zwyciężaj. Wiadomo.

Poznam wolnego wroga płci przeciwnej.

Dobre i na temat :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@Vacter żałuję, że nie wrzuciłeś wczoraj, bonie miałabym takiego dylematu z wyborem i byłbyś zwycięzcą. W trzeciej wersji udało Ci się zewrzeć przeciwników oko w oko.

Przeczytam wszystkie fragmenty dzisiaj i ogłoszę zwycięzcę.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, ale ja wrzuciłem wczoraj koło 23:00. W moim poście wrzuconym przed 22 napisałem, że nie dam rady, ale jednak dałem.

 

mężczyzna | 26.02.23, g. 22:57

 

Później już nic nie edytowałem po 12:00. Nawet została jedna literówka nieruszona (ech :)).

Słusznie prawisz @Vacterze.

Niniejszym ogłaszam, że w opowiadaniach, które ogarnęłam umysłem, znalazłam satysfakcjonujące zwarcie przeciwników i spełniły one założenie. Jednak najmocniej przemówiło do mnie opowiadanie Vactera oraz to, że się nie poddał po słocha krytyki, tylko powalczył i uzyskał oczekiwany efekt.

 

Tadam!

 

Vacterze wyzwanie #18 jest Twoje

 

Lożanka bezprenumeratowa

Ejaj! Wpadłam na nowozimnowojenne atomical tactical fiction! Tak po prawdzie, ,zawdzięczam to pani Prezydent Ambush! Utrzymuje się zimnowojenna atmosfera, wokól Fr a Ukrainą dochodzi sporadycznie, na dystansie, do około 40km od granicy, do niewielkich wypadów, niewielkich grupek skrajnych ekstremistów, tępionych zresztą, przez oba zawieszone w stanie zimnej wojny, mocarstwa atomowe!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Hej Ambush,

 

Dziękuję za wyróżnienie. To wyzwanie dało mi do myślenia, że nie warto iść na skróty albo zmieniać założenia w trakcie pisania. Trzeba pewnie próbować osiągnąć to co się założyło, a zmieniać tylko jeśli zmiana jest na lepsze, a nie z błahego powodu (np. prostowanie własnego zagalopowania się).

 

Jest już pomysł na kolejne wyzwanie. Postaram się opublikować jutro wieczorem i dać odpowiednio dużo czasu na przesłanie fragmentów. Do wybrania tematu kolejnego wyzwania zainspirował mnie Radek, który przytoczył tutaj mój wpis z SB. Mam nadzieję, że kolejny przekaz będzie również inspirujący i nie tylko dla mnie ;)

<klap klap klap> :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

<klap klap klap> :)

Ja też, ale do 3 III jeszcze można komentować?

 

@Ambush:

Właściwie to kompletne opowiadanie :-)

Na razie najbardziej mi się podobało jako oko w oko z wrogiem. Motywacja bohaterki (Anastazji) jest jasna i to w dwójnasób. Jednak przyczepiłbym się do wódki, bo Putin “robi za abstynenta”.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dzięki Radku. Ale u mnie nie było fantastyki.

Lożanka bezprenumeratowa

Dziękuję za oklapki ;)

 

Nowe wyzwanie jest już opisane, więc w tym tygodniu wrzucę po poprawkach.

 

Coś mnie ruszyło na kolaż:

 

Jintian dźwignął się na łokciach i posłał mu pełne nienawiści spojrzenie.

 

Pomimo przeradzającej się w coraz gęstszy mrok szarówki, patrzył Jankeskiemu dowódcy, prosto w oczy.

Olbrzymka była już tak blisko, że przesłoniła słońce i Mirxa otoczył półmrok, ale i tak zobaczył unoszący się kij, który miał go zgładzić.

Spojrzenie człowieka, który przed laty kazał torturować i zabić jej ojca.

 

– Kiedyśmy się ostatnio widzieli? – Helmut nie silił się na żaden z ludzkich języków.

Nie poruszyłem się. Spojrzałem na niego z uśmieszkiem i spokojnie wyjaśniłem:

 

 

To są fragmenty z naszych tekstów (poza moją pierwszo-drugą wersją). Szukając tych momentów starcia, zauważyłem różne podejście do tematu konfrontacji. Są ostre walki, toksyczne zemsty, a nawet scenka jak z Hemingwaya. Można wiele napisać na podstawie tego wyzwania. Fajnie, dzięki Ambush za tę wyzwaniową zasadzkę :)

 

Dziękuję, najważniejsze, że jest Helmut.

 

@AstridLundgren:

Pani Prezydent! Sztuczne oko wysunęłło się na szypułce i wysłało przez kolimator kilka krótkich serii laserowych błysków o mocy 25 Watt. Oh! Moja głowa! Zakrzyknęła Ambush. Spokojnie, odezwał się pojazd gąsienicowy. – skauteryzowałom rejejony bliższe pnia mózgu. Będzie pani przez 24 min doznawać bólu i zawrotów głowy, a potem spłynie na panią olśnienie. Wypowiedziało się biobot na gąsienicach z okiem na szypułce.

Rozumiem ideę konfrontacji pani prezydent z biorobotem. Pomijam, że implementacja gąsienic w tworze biologicznym jest kłopotliwa oraz to, że przez oko trudno się dostać do pnia mózgu światłem (25W lasera to dużo, ale w pracy ciągłej, w impulsie – bez przesady). Konfrontacja ma w założeniu doprowadzić do olśnienia (iluminacji?), więc raczej nie wróg. Chyba że biorobot ściemnia i dezinformuje.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Zasadzki to moja specjalność;)

Lożanka bezprenumeratowa

@everyone&@everybody:

Czy komuś czegoś tu nie przeczytałem, nie odpowiedziałem bądź nie skomentowałem?

Czuję się trochę zgubiony blush

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hi, hi! Nie mogę się doczekać nowego wyzwania! ( Przesuwam dłońmi po udach i lubieżnie liżę się po świeżo ogolonej łydce). Hi, hi..

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Nowa Fantastyka