- Opowiadanie: silver_advent - TYGODNIOWE WYZWANIE #14a: Morskie opowieści

TYGODNIOWE WYZWANIE #14a: Morskie opowieści

Wątek organizacyjny.

 

Poprzednie wyzwania:

Wyzwanie #1: Fragment fantasy

Wyzwanie #2: Prawda jak oliwa

Wyzwanie #3: Poleje się krew

Wyzwanie #4: W zawieszeniu

Wyzwanie #5: Bo to się zwykle tak zaczyna

Wyzwanie #6: Opisy, fatalne zauroczenie

Wyzwanie #7: Przejęte dowodzenie

Wyzwanie #8: Pandora uchyla wieczko

Wyzwanie#9: Casting na bohatera

Wyzwanie#10: Więcej was matka nie miała?

Wyzwanie#11: Fantastyczny projektant

Wyzwanie #12: Między ustami a brzegiem pucharu

Wyzwanie #13: Gdy za długo patrzysz w ciemność...

Wyzwanie #14: Zagrajmy na emocjach nieznaną melodię

Oceny

TYGODNIOWE WYZWANIE #14a: Morskie opowieści

No cóż…

Mamy wakacje, więc będzie bardzo luźno.

Potraktujcie to wyzwanie jako twórczą zabawę.

Nie. Uprzedzając pytanie, nie jest przewidziane rozdawanie kredek… ;)

 

Tym razem tematem są…

 

Temat:

… morskie opowieści!

 

Ha, ha, niech idą precz szczury lądowe. Czas postawić żagle okazałego galeonu, wsiąść w archaiczny batyskaf, steampunkową łódź podwodną, dziwaczny okręt parowy wybudowany przez szalonego naukowca czy inny dowolny wehikuł, jakim dawnej mogłyby poruszać się po morzach i oceanach wilki morskie.

 

Celem wyzwania jest przedstawienie spotkania marynarzy (tutaj obojętnie: kolonizatorzy, uczeni, piraci, kupcy itd.) z NIEZNANYM. Pod wodą lub na wodzie.

 

Sytuacją dopuszczalną jest umieszczenie sceny nad brzegiem, pod warunkiem, że morze będzie osią, wokół której zbudujecie akcję.

 

Przez NIEZNANE należy tutaj rozumieć dowolny element fantastyczny. Może to być statek widmo, bestia morska, tajemnicza wyspa, podwodna grota z niesamowitymi mieszkańcami itd. Są wakacje, więc tym razem nie będziemy się ograniczać.

 

Sugerowany klimat: retro/steampunk

stylizacja języka: mile widziana, lecz nieobowiązkowa

 

Terminy:

Publikacja: od 17 VII do 30 VII (sobota), godzina 23:59

Wyniki: do 31 VII (bez obaw, będą… )

 

Limit wyrazów:

Dolny: brak

Górny: 1200 słów

 

Jako że dawne powieści przygodowe pisano kwieciście i zamaszyście – tym razem naprawdę możecie poszaleć :D

 

Fantastyka:

Należy umieścić w tekście przynajmniej jeden element fantastyczny.

 

WAŻNE: 

Wydarzenia opisane w scenie muszą dziać się przed 1900 r. 

Stąd dopuszczalna, a nawet delikatnie sugerowana jest konwencja steampunkowa, ale proponuję nieco powstrzymać wodze fantazji jeśli chodzi o górną poprzeczkę technologiczną w scence. Liczę na zdrowy rozsądek w tym zakresie. Nie wrzucajcie mikroprocesorów i nanorobotyki :)

Jeśli zaś ktoś chce pozostać przy klasycznych żaglach i skupić się na fantastycznych stworach – to również ciekawa opcja.

 

Życzę dobrej zabawy i zachęcam wszystkich do udziału!

Koniec

Komentarze

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wygrzebałem coś z odmętu dokumentów. Nic wybitnego, ale może posłuży jako cicha zachęta do pisania:P

 

Kapitan, którego imię brzmi Thor, ale nie mówię tego akurat w tym fragmencie

Kapitan chwycił mocniej ster, zapierając się przed stratą równowagi.

– Ostrzej tam! Wybierać szot! – krzyknął, próbując przekrzyczeć szalejący wicher. Wokół szalał huragan i błyskały pioruny. – Strzelać bez rozkazu!

Błysnęła stal. Harpuny wbiły się głęboko w potworne cielsko morskiej bestii. Po starych łuskach spłynęła krew, potwór wierzgnął. Dwie liny zerwały, reszta mocno trzymała. Statek momentalnie przechylił się na sterburtę. Kapitan odpuścił ster i chwycił swój stary harpun. Obrócił się i, starając się nie stracić równowagi, po raz ostatni spojrzał w oczy swojego wroga. W potwornych ślepiach tkwiła zajadłość; ten sam ogień, z którym mierzył się już tyle razy. Pierwszy raz był tak blisko.

Rzucił. Ostrze przebiło jedno oko potwora i zatrzymało się dopiero na łuskach z drugiej strony głowy. Jormungandr zaryczał po raz ostatni i opadł w głębiny oceanu.

Слава Україні!

Golodh

 

Czepię się trochę :P

Kazać “wybierać szot” to mniej więcej jak rzucić do kierowcy rozkaz “wcisnąć pedał”. Który?

Zazwyczaj komenda wygląda raczej tak: “<danego żagla> <prawy/lewy> szot wybieraj”. Załóżmy, że chodzi o grota, główny żagiel; kapitan zauważył, że jest za luźny. Wtedy rzuciłby w skrócie coś takiego: “grota wybieraj”. Nie musi precyzować czy lewy, czy prawy, bo żagiel jest po jednej stronie (tak jak kierowcy przypomnisz po prostu o włączeniu kierunkowskazu, kiedy stoi na światłach na skręt, wiadomo, o który chodzi).

Jeśli zaś odnosi się do wcześniejszej jakieś sytuacji, (bo któryś to już raz konkretny żagiel jest źle wybrany) to pewnie rzuciłby “wybieraj tego cholernego szota” czy coś w tym guście :D

UWAGA: “wybieraj” i “wybierz” to różne komendy. “Wybieraj” znaczy aż do momentu, aż żagiel przestanie łopotać, czyli będzie optymalnie pracował. “Wybierz” znaczy do końca, na maksa, “na blachę”.

 

https://www.obozyzeglarskie.com/baza-wiedzy/teoria-manewrowania/komendy-i-meldunki/komendy-i-meldunki-2/

 

Nie ma też sensu wydawać załodze komendy o ostrzeniu czy odpadaniu. Bo chodzi tu o kierunek statku względem wiatru, czy się ostrzy (czyli zmniejsza kąt) czy odpada (zwiększa kąt) zależy od osoby trzymającej ster. W luźniejszej sytuacji można poinformować wcześniej załogę, że taki jest plan. W intensywnej komunikujemy tylko to, co niezbędne.

 

Ale to tylko takie techniczne uwagi, bo dawno temu i nieprawda trochę żeglowałem.

Golodh – mnie się podoba :)

Przynoszę radość :)

Odpryskowy, nooo taaak :D Raz byłem na morzu i widać, że w sercu wciąż ze mnie szczur lądowy. Dzięki za tak rozbudowany komentarz;P

 

Anet, :)

 

Слава Україні!

Przypominam, że dla wszystkich, którzy w czasie urlopu nie mają czasu ani ochoty na robienie doktoratu z realiów żeglarstwa, pozostaje otwarta furtka w postaci użycia fantastycznych wehikułów ;)

Raz od Helu coś huknęło, żagle zdarła moc nadludzka i do koi mi przywiało gołą babkę z Pucka XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

:P

Слава Україні!

Nie znałeś? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czyli to nie Twoje? D:

Nie, nie znałem:P

Слава Україні!

Jestem pod wrażeniem fachowości krytyki (właściwie uwag) Odpryskowego, wartościowe są takie komentarze, bo można się czegoś przy okazji nauczyć. A sam fragmencik – hm, potwór chyba jest bohaterowi dobrze znany, więc jak dla mnie nie jest spełniony wymóg spotkania z NIEZNANYM.

deviantart.com/sil-vah

Pusta plaża, na wodzie bałwany,

a na brzegu ja.

Wreszcie urlop nad Bałtykiem.

 Zostanę sternikiem.

Nie ma jachtu, nic nie szkodzi.

Będę tylko brodził.

Że na maszcie czarna flaga?

 Nie jestem łamaga.

 Nie wie o tym fala,

kiedy z nóg mnie zwala.

 Holender przypłynie,

na pokład mnie zwinie.

Hurra! Hura!

Nie wrócę do biura.*

 

 

*Silver, proszę, nie bądź katem,

zostań moim morskim bratem.

Wilki humor doceniają,

gdy szanty śpiewają.

Według sil-a do czternastki to dogrywka.

Zda się więc przygrywka.

Dzisiaj męczy mnie od rana

melodia nieznana.

Dłużej popracuję,

może skomponuję.

Do czternastki wrzucę,

może ją zanucą.

Wielka improwizacja:

 

Kapitan Aratake miał powody do zadowolenia. Kolejny raz w tym miesiącu umknął chińskiej flocie. Jego ,,Benten Maru” powracał do kryjówki na Okinawie wyładowany łupami z prowincji Fujian. Wśród nich znajdowała się kolekcja przepięknych rytualnych przedmiotów z jadeitu, która aktualnie cieszyła oczy przywódcy wako w jego kajucie.

Aratake zastanawiał się, czy mógłby ukryć tę zdobycz przed ludźmi Shimazu-sana i opchnąć ją na przykład w Osace, kiedy do środka wpadł jego zastępca. Był wyraźnie zaaferowany.

– Kapitanie! – zawołał Nanbu, gnąc się w pospiesznym ukłonie. – Musi pan coś zobaczyć!

– Co znowu, do wszystkich diabłów? - spytał ze złością Aratake, sięgając po miecz. Wraz z Nanbu wyszedł na pokład. Panował tam spory tłok – marynarze zebrali się przy dziobie okrętu, pokazując coś na wprost i szepcząc podnieconymi głosami.

– Co jest, córki Króla-Smoka wypłynęły na powierzchnię i proponują wam szybki numerek?! – ryknął kapitan, rozpychając swoich ludzi. Jednak kiedy dotarł do burty, jego oczom ukazał się zgoła inny widok.

Z morza wzbijała się w górę monumentalna budowla. Kształtem przypominała dobrze znany piratom zamek Shimazu, ale była dużo masywniejsza. Przywodziła na myśl wielką górę. Co szczególnie niepokojące, emanowała niezdrową poświatą w kolorze głębokiej zieleni, rozjaśniającą wieczorny mrok.

– Nigdy czegoś takiego nie widziałem – powiedział cicho Nanbu, podchodząc do kapitana.

– Ja też nie – przyznał Aratake. – Tak po prostu się pojawiło?

– Tak, kapitanie. Co robimy?

Lider morskich rozbójników zmarszczył brwi w zamyśleniu.

– Rzućmy na to okiem – oznajmił w końcu. – Cała naprzód! 

 

To byłby fajny temat na cały konkurs.

Golodh, niezłe. Chociaż trochę zbezcześciłeś postać Thora. :P

Tarnina, XDDD

Misiu, też fajne. Z formą wierszowaną raczej mi nie po drodze, ale szanty lubię. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Prośba o przedłużenie terminu zgłoszeń do piątku, to postaram się coś naskrobać *puppy eyes*

deviantart.com/sil-vah

To byłby fajny temat na cały konkurs.

Z chęcią zafunduję nagrody :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Prośba o przedłużenie terminu zgłoszeń do piątku, to postaram się coś naskrobać *puppy eyes*.

 

Nie ma problemu, więcej powiem: przedłużam do soboty, 23:59, a w niedziele wyniki. Mam nadzieję, że dzięki temu ktoś jeszcze weźmie udział, bo póki co ostatnie wyzwania nie obfitowały w zgłoszenia :(

 

To byłby fajny temat na cały konkurs.

 

Nie widzę najmniejszego problemu, żeby ktoś się zainspirował wyzwaniem i “pożyczył sobie” większość jego założeń do konkursu. Daję na to pełne błogosławieństwo. 

SNDWLKR – podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Anet, bardzo mi miło. :)

silver, no i fajnie. :) A taki konkurs to może sobie zorganizować każdy, czy trzeba mieć jakieś specjalne uprawnienia? Na razie pytam z ciekawości.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Trzeba złożyć berylowi ofiarę :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ujdzie kadzidło czy mam przygotować obsydianowy nóż i rozglądać się za jeńcami? :P

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Mam kilku na widoku… devil

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Krążownik Aurora klasy Diana szedł z prędkością marszową przez Pacyfik. Po przegranej bitwie Cuszimskiej i udanym osłonięciu wycofania okrętów floty bałtyckiej nosił widoczne rany: zginął kapitan, trzynastu członków załogi, zniszczona została jedna z armat artylerii głównej i plęć pośredniej.

Pacyfik nie przypadkowo nazywano Oceanem Spokojnym. Flauta była taka, że gdyby nie maszyny parowe potrójnego rozprężania, zasilane dwudziestoma czterema kotłami Belleville, to staliby w miejscu. Dla marynarzy, którzy prowizorycznie naprawiali uszkodzenia po japońskich pociskach, pogoda wydawała się idealna.

– Piliście? – zainteresował się miczman.

– Tylko za zdrowie – poprawił się bosman Iwan Sirko – wieczną pamięć komandora Jegoriewa. Ale prace idą szybciutko, panie dowódco. Sztorm się nie szykuje, wroga nie widać – dodał na koniec.

– A skąd ty możesz wiedzieć!?! – wydarł się miczman, ale widać było, że bosman go przekonał, bo sobie poszedł.

Na niebie pojawiła się jedna, choć bardzo ciemna chmura. Uderzyli w coś, okrętem zatrzęsło, ale wydawało się, że brytyjskie blachy pancerne wytrzymały.

Oczom bosmana ukazały się macki. Porwały pierwszych z brzegu dwóch marynarzy i zabrały ich z pokładu.

– Do dział! – krzyknął i wymamrotał do siebie. – Czerwony potwór…

Naprawiający porzucili narzędzia i ruszyli do armat siedemdziesiąt pięć milimetrów. Za późno. Nie było macek, dwóch kolegów i nawet chmura jakoś zniknęła. Wróciła piękna pogoda, jakby nic się nie wydarzyło.

– Co tu się dzieje, żeby wasze matki… – Podbiegł miczman, widząc armatę artylerii pośredniej szykującą się do strzelania.

– Czerwony potwór – odpowiedział bosman. – Macki od sterburty porwały dwóch z naszych. Zły omen dla całego okrętu, panie dowódco.

– Kraken? – spytał miczman, ale zauważył, że Ivan Sirko nie rozumie. – Nie pijcie tyle, a tych dwóch dopiszemy do ofiar bitwy.

– Zły omen… – Chciał mówić bosman, ale miczman mu przerwał.

– Poległo naszych trzynastu, pechowa liczba, teraz będzie piętnastu. Płyniemy do Manili, co się może złego stać na pięknych i gościnnych Filipinach?

– Załoga będzie opętana, a okręt zostanie zombie, panie dowódco – wyszeptał jeszcze bosman Ivan Sirko, ale pomyślał, że może organizm rzeczywiście źle znosi połączenie równikowego słońca i siwuchy.

Nie umiał się uwolnić od wizji martwego okrętu, stojącego przy newskim nabrzeżu i oglądanego sto lat później przez ciekawskich ludzi, jak jakaś mumia.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radek – podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Biała rzeka – fragment

Kapitan ustawił łódź w dryf i nakazał zarzucić kotwicę. Załoga niechętnie płynęła wpław do groty otoczonej skałami wyłaniającymi się z morskiej piany, ale ta strona wyspy wydawała się najspokojniejsza, choć i tak oblewały ją fale. Nie piętrzyły się jednak tak wysoko, jak w drugiej części archipelagu. 

– Lepiej, żeby tu była – zacharczał jeden z piratów mierząc wzrokiem zgarbionego młodzieńca, który właśnie upewniał się, że złoty medalion nie zsunął mu się z szyi do morza. 

– Co to za pomysł, żebyśmy szukali rzeki? My! – szeptał wrogo drugi z załogi. 

– Milczeć! – rozkazał Kapitan Lee Ward. – Jeśli nie znajdziemy skarbu, to pana Balfule czeka trzydzieści dziewięć spotkań z kotem, a jeśli uda mu się to przetrwać, na deser dostanie spacer po desce. 

Chłopak przełknął głośno ślinę, która nadal miała wyraźnie słony smak. 

– Dlaczego nie czterdzieści? – zapytał, znów szeptem, drugi pirat. 

– Bo według kodeksu czterdzieści, to już niehumanitarne – wytłumaczył kompan i poklepał po plecach Goofa, który nigdy nie pojął pirackiego prawa. 

Kapitan Lee Ward popchnął młodzieńca przed siebie, oczekując, że pójdzie przodem i wskaże drogę. Zaledwie po kilku chwilach byli już przy wejściu do groty. 

– To tu. – Nieśmiało, a zarazem zachęcająco uśmiechnął się Balfule. 

– Ty pierwszy! – zachrypiał Lankpal. – My będziemy szukać, a on gwizdnie statek – zwrócił się do Kapitana, a Goof ochoczo przytakiwał. 

Chłopak nie czekał na rozkaz. 

– Trzeba zanurkować! Ostatnio woda była płytsza – mówił nerwowo, przygotowując się do zanurzenia. 

– Utopi się! – zaśmiał się ktoś z załogi. 

– Biała rzeka to legenda! – dodał inny pirat. 

– Nawet jeśli, to musi w nią wierzyć, skoro gotów jest za nią zginąć, a chyba lepiej on niż my! – krzyknął Lee Ward, po czym echem poniósł się śmiech. 

Mężczyźni wpatrywali się w wodę, ale ciało nie wypłynęło. Spoglądali na siebie z niepokojem i zaczęli się nerwowo przepychać, żeby coś dostrzec.  

– To on? – Wskazał coś pod wodą Goof. 

Kapitan uchylił przepaskę, aby przyzwyczajonym do ciemności okiem wypatrzyć więcej. 

– To gałąź durniu! Płyniesz następny! – rozkazał. – I tak nie ma z ciebie pożytku! 

Pirat załamał ręce i zaklął pod nosem, a jego kompan Lankpal wytrzeszczał oczy ze strachu. 

– Czekaj – mruknął Kapitan, a wyznaczony do zadania mężczyzna odetchnął z ulgą. – Masz linę! Jak przepłyniesz, szarpnij. 

Goof z obrażoną miną złapał za koniec liny i wszedł do wody. Nie minęło dużo czasu, a jego przyjaciel krzyknął szczęśliwy, że poczuł szarpnięcie. Przymocowano sznur, który miał posłużyć do transportu ewentualnego skarbu i znalezienia drogi powrotnej, jeśli nadejdzie przypływ. Wkrótce Kapitan jako ostatni wyszedł z wody po drugiej stronie i rzucił się na młodzieńca. 

– Tu miała być biała rzeka, łgarzu! Wypatroszę cię jak rybę! 

– Jest! Jest! Spokojnie! – popiskiwał chłopak. 

– Gdzie? 

– Niech woda przestanie falować, zobaczycie. – Uspokajał towarzyszy i wpatrywał się w taflę. 

Niedługo później słońce zajrzało do groty przez otwór w stropie. Jej wnętrze pojaśniało, a na ścianach odbijał się blask promieni od wody, która była tak czysta, że niemal można było dojrzeć dno. Było całkowicie białe. Jakby osiadała tam gęsta mgła.  

– Właściwie, dlaczego nie weszliśmy górą? – zapytał Lankpal. 

– Zbyt ostre krawędzie, lina by się urwała – odpowiedział zadowolony Balfule. 

– Z czego się cieszysz? Gdzie moje złoto? – huknął Lee Ward. 

– Na dnie. Trzeba wyłowić. 

– Goof, płyniesz! – rozkazał Kapitan, wpatrując się podejrzliwie w młodziana. 

– Zawsze ja! – stęknął do Lankpala i wszedł do wody, ale szybko odskoczył. 

– Co jest? – zapytał przyjaciel. 

– Tfu! Słodka! Woda jest słodka! – zdziwił się Goof. 

– Na dnie jest słona, stąd biel, a w górnej części to woda z wyspy. Nie mieszają się – wyjąkał chłopak. 

– Właź tam i bez złota nie wracaj! – ryknął Kapitan. 

– Przepłucz gardło grogiem, pomoże na słodką wodę. – Lankpal podał przyjacielowi bukłak zanim zanurzył się ponownie. 

Towarzysze śledzili go wzrokiem aż dotarł do białej rzeki, w której zniknął. Granica wód zmąciła się lekko, po czym sól ponownie opadła. Piraci z otwartymi ustami wyczekiwali powrotu kompana, a młodzieniec przekładał medalion między palcami z uśmiechem na twarzy. 

– Jest! – krzyknął Lankpal. – Płynie! 

– I coś ze sobą targa. – Zauważył jeden z piratów. 

– Złoto! – zawołał Goof po wypłynięciu i zaczął krztusić się wodą. – Jest tego pełno. Całe dno! – Śmiał się i rzucił na brzeg medaliony, bransolety, wisiorki i klejnoty, które udało mu się pochwycić w dłonie. Przyjaciel podbiegł do niego z bukłakiem grogu i ucałował go ze szczęścia pomiędzy przekrwione od soli oczy. Niemal od razu rzucili się wszyscy do wody, aby zebrać swoje łupy. Nawet Kapitan brodził w wodzie i wyciągał na brzeg to, co wypadło z rąk wypływającym z białej rzeki piratom. 

– Zadowolony? – wypalił zgarbiony chłopak. 

– Jak wieprz w gnojówce – zaśmiał się Kapitan. – Skąd tu się wziął ten skarb? – zapytał po chwili. 

– To cmentarzysko niespełnionych obietnic – odpowiedział chłopak. 

– Cmentarzysko czego? – żachnął się Lee Ward. 

– Ludzie przez ten otwór wrzucają kosztowności, żeby zrzucić z siebie ciężar niespełnionej obietnicy.  

– I? To działa? 

– Wkrótce się przekonasz – rzekł z przekąsem Balfule i wrzucił do wody złoty medalion po czym wyprostował się z zauważalną ulgą. 

Piraci wypływali na brzeg z coraz mniejszym zapałem, a ich ruchy stawały się ociężałe i powolne. Kapitan usiadł na kamieniu i rzęził coś w ich kierunku, jakby próbował ich powstrzymać, ale bezskutecznie. Czuł ucisk w klatce piersiowej i nie mógł złapać tchu, a im więcej kosztowności leżało na brzegu, tym większy ciężar na ramionach odczuwał. 

@Odpryskowy&Golodh

We fragmencie mi najbardziej nie pasuje kapitan. Chyba że to jest zajęcie rekreacyjne, wtedy w sumie czemu nie. Kapitan czegoś, w czasie wolnym, sobie poluje na bestie morskie małą łódką, która jest dla fantazji wyposażona w dwa harpuny pirotechniczne.

Wyobraźmy sobie, że jest to niewielka łódka, z jednym żaglem, wtedy może być jeden szot, a nie koniecznie prawy i lewy. Komendy (podmiot+orzeczenie): “lewy szot foka wybieraj” są idealne na egzamin na sternika jachtowego, ale już niekoniecznie do regat.

Nie mam trudności z wyobrażeniem sobie, że kapitan, rzucając do syna (rekreacja!) komendę: “Ostrzej tam! Wybierać szot!” miał na myśli, że będzie ostrzył, więc wybierać szota należy szybciej, bo grot jest na granicy łopotu. Na logikę, w pogoni za bestią, właśnie wykonali zwrot przez rufę i kapitan musi powiedzieć, że nie idą do półwiatru, ale do jakiegoś bajdewindu.

Zwraca uwagę jeden żagiel na obrazku :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

A ja się doczepię, że:

Przepłukaj

jest podkreślane przez edytor strony. Piszemy: przepłucz.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Koala75:

Hurra! Hura!

Nie wrócę do biura.

No tak, służba w załodze Latającego Holendra przez całą wieczność jest niczym w porównaniu z pracą biurową.

@SNDWLKR:

Zacytuję kogoś bardzo znanego: “podobało mi się” i rzeczywiście to dobry wstęp do opowieści o jakiejś klątwie i podwodnej cywilizacji. Jednak czuje się, że fragment jest niepełny.

@M.G.Zanadra:

Tchnie Piratami z Karaibów, ale dla mnie to zaleta. Lubię czarne poczucie humoru.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

@M.G.Zanadra:

Tchnie Piratami z Karaibów, ale dla mnie to zaleta. Lubię czarne poczucie humoru.

Radku, większego komplementu nie potrzebuję. Nie miałam pomysłu (i czasu) na nic innego, więc uderzyłam w klasyk piratów i szukanie skarbu. Jeśli się podobało, to super XD Cieszę się.

Miś zgłasza postulat pod głosowanie: – Po zakończeniu każdego Wyzwania autorzy fragmentów mają obowiązek rozszerzyć swoje fragmenty do zamkniętych co najmniej szortów.

Miś ma mój głos, a czy ma także pomysł jak rozwinie swój wiersz do szorta?

M.G.Zanadra – sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Tarnina

 

Dzięki, poprawione ;)

 

Anet

 

To super :)

MGZ, wierszyk misia to komentarz, nie fragment/odpowiedź na wyzwanie.

Radek,

Jednak czuje się, że fragment jest niepełny.

Taka natura fragmentu. ;) Celowo urwałem historię w chwili, w której wyobraźnia czytelnika zaczyna pracować na zwiększonych obrotach. Fajnie, że się podobało.

Twój fragment też niezły, niepokojący, chociaż przyznam, że całkowicie zrozumiałem go dopiero po nakarmieniu Gugli hasłem ,,krążownik Aurora” (ojciec nauczyciel, rozszerzona historia w liceum… :P).

M.G., podoba mi się, taka klasyczna opowieść o wyspie skarbów, która mogłaby służyć za prolog do jakiejś wariacji na temat ,,Klątwy <<Czarnej Perły>>”. Tylko że… w połączeniu z całkiem edukacyjną wzmianką o prawdziwym przeznaczeniu opaski na oko, trochę mi zgrzytnęła ta wypowiedź kapitana:

– Milczeć! – rozkazał Kapitan Lee Ward. – Jeśli nie znajdziemy skarbu, to pana Balfule czeka trzydzieści dziewięć spotkań z kotem, a jeśli uda mu się to przetrwać, na deser dostanie spacer po desce. 

Historyczni piraci z Karaibów nie stosowali kary chłosty ani ,,spaceru po desce”.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dzięki, poprawione ;)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Koala75

 

Szkoda Misiu, ciągle czekam na dłuższą formę od ciebie, bo zawsze pobudzasz wyobraźnię i porzucasz czytelnika, a chciałby więcej.

 

SNDWLKR

 

Dzięki za info, jeśli przyjdzie mi rozwinąć ten fragment, to będę się wystrzegać piratów z Karaibów, choć nie powiem, są najbardziej popularni dzięki WDP. Są też (w mojej opinii) świetnie wykreowani, więc skojarzenie Radka nadal mi schlebia. Bardzo mi miło, że fragment ci się podobał. Bałam się, że wyjdzie zbyt “klasycznie”.

Dobra, wybaczcie, nie udało mi się nic napisać przed wyjazdem. Możecie mnie zlinczować xD

deviantart.com/sil-vah

Okej, 

Moi mili, co ja mam biedny począć :D

Wszyscy sprawili się świetnie, Miś rozbawił szantami, Golodh dzielnie zagrzewał pozostałych do boju, jednak ostatecznie trzeba wybrać zwycięzcę… 

Zbiorczo odpowiem wszystkim, że każdy z was bardzo dobrze poradził sobie z plastyką obrazu, morskim klimatem i w zasadzie ta walka była bardzo wyrównana.

Powiem szczerze, że w tej sytuacji wskazanie jednoznacznego zwycięzcy jest niełatwe. Ale trzeba to zrobić.

Temat był luźny, do realizacji właściwie nie mam żadnych zastrzeżeń, dlatego skomentuje zbiorczo, że po prostu mi się podobało i cieszę się, że wzięliście udział!

Z wszystkich przedstawionych scenek najbardziej podoba mi się ta, którą opisała:

 

M.G.Zanadra 

Serdecznie gratuluję wygranej w wyzwaniu (które tym razem było bardziej rozrywką) i liczę na kolejny wątek.

 

drugie miejsce jest tak wyrównane, że ogłaszam ex aequo: RadekSNDWLKR.

 

Panowie! Nie jestem w stanie wyłonić lepszego, więc gdyby M.G.Zanadra zrezygnowała i przekazała wątek kolejnym osobom LUB chcielibyście mimo wszystko wyłonić między sobą jednoznacznego wygranego, sugeruję, żeby uczynić to poprzez szybki, dogrywkowy pojedynek na drabble o tematyce morskiej, na zwykłych zasadach pojedynkowych portalu NF. Sto słów, termin do ustalenia między wami. Oczywiście, jeśli taka wasza wola :D

 

Chciałem też podziękować Silvie za dobre chęci. Co prawda podobno jest nimi piekło wybrukowane, ale diabły też muszą po czymś chodzić i na pewno docenią ten gest XD

 

Miłej niedzieli, ludkowie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

MGZ, gratulacje i rozwiń krakowianko swoją morską opowieść. yes

 

Dlatego nie gram w lotka – zawsze obstawiam inaczej…

 

Dziękuję! Świetnie jest coś wygrać! Więc to takie uczucie… blush

Zgodnie z obietnicą opko zostanie rozwinięte Misiu ;)

Super! Bardzo mi miło :D

Panowie! Nie jestem w stanie wyłonić lepszego, więc gdyby M.G.Zanadra zrezygnowała i przekazała wątek kolejnym osobom LUB chcielibyście mimo wszystko wyłonić między sobą jednoznacznego wygranego, sugeruję, żeby uczynić to poprzez szybki, dogrywkowy pojedynek na drabble o tematyce morskiej, na zwykłych zasadach pojedynkowych portalu NF. Sto słów, termin do ustalenia między wami. Oczywiście, jeśli taka wasza wola :D

Pas. ;) Przyjmuję brązowy medal, nie umiem pisać drabbli. Gratulacje dla pozostałych uczestników, a przede wszystkim dla M.G. i Radka.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Chciałem też podziękować Silvie za dobre chęci. Co prawda podobno jest nimi piekło wybrukowane, ale diabły też muszą po czymś chodzić i na pewno docenią ten gest XD

deviantart.com/sil-vah

Dziękuję za drugie miejsce i bardzo się cieszę. Jeśli nie na drabble, to dla mnie dogrywka może być i na szorta. Rozwinięcie Aurora vs. Kraken jest możliwe, ale raczej w konwencji alt-hist, bo byłoby nudno.

 

Na obrazku (oprócz armat artylerii głównej i braku pośredniej) zwracają uwagę reje do ustawienia żagli, gdyby się węgiel skończył :-)

 

Gratuluję zwycięzcy i wielkie dzięki organizatorowi za tematykę!

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nowa Fantastyka