- Opowiadanie: ANDO - Wyzwanie#9 Casting na bohatera

Wyzwanie#9 Casting na bohatera

Oceny

Wyzwanie#9 Casting na bohatera

Terminy:

Publikacja fragmentów: 02.04-12.04

Komentarze: od 02.04

Wyniki: 15.04

 

Limit:

do 600 słów

 

Cel ćwiczenia:

Wymyślić ciekawego bohatera i napisać scenkę przedstawiającą jego cechy.

 

Dodatkowy cel dla komentujących:

Zgadnąć, co autor miał na myśli – jakie cechy bohatera chciał pokazać.

 

Fantastyka:

nie musi się pojawić, ale może

 

Wskazówki:

Ciekawy bohater to taki, o którym sami chcielibyście przeczytać. Może być dobry lub zły, ale zazwyczaj posiada jakąś cechę z przeciwnego zestawu, np. piękna psychopatka. 

 

Spróbujcie opisać bohatera m.in. poprzez:

– akcję – niech działa w typowy dla siebie sposób, pokazujący jego cechy,

– jego sposób patrzenia na świat – jak opisuje i ocenia wydarzenia, miejsca, innych ludzi, przedmioty, na co zwraca uwagę,

– jego język.

 

Dla utrudnienia: nie przedstawiamy bohatera oczami innej postaci, która wprost nazywa jego cechy.

 

 

Koniec

Komentarze

Jest wyzwanie, dzięki;)

Lożanka bezprenumeratowa

Chyba się skuszę.

Known some call is air am

Zapraszam. Bohatera można opisywać w dowolny sposób, podałam tylko wskazówki.

Wielki szaman jazdy

 

DJ JAN podkręcił distorted, uwielbiał grać w takich małych klubach. pięćset nafukanych osób na dropsach. Poprawił bit, teraz brzmiał jak robocop napierdalający łbem w dno wanny w rytm stodwadzieścia BPM. La’Fete jego ulubiony klub, były schron przeciwlotniczy z czasów Drugiej Wojny Światowej. Na podeście obok wejścia dwójka młodych ludzi sprzedawała po piątaku baloniki z gazem rozweselającym na środku parkietu pieściła się para lesbijeczek a w kącie obok głośników bzykał się wysoki brunet z cycatą blondynką. opary całej tej ferajny skraplały się na zimnych ścianach i spływały aż do znajdującego się jakieś metr czterdzieści nad wyłożoną ryflowaną blachą podłogi klubu, gzymsu. gwizdki, białe rękawiczki i hymny z Loveparade. CIĘCE! Tancerze w klubie nie robili sobie nic z komendy która padła.

-Kurwa – warkną reżyser – gdzie ta dziwka od castingu?!

Technik wykazał się refleksem i odciął zasilanie, muzyka nagle ucichła i zapaliły się niewielkie czerwone lampki. Brunet z blondynką desperacko przyspieszyli ruchy. -Kurwa, nie teraz! Wrzasnęli nieomal jednocześnie. Tłum na sali dalej smętnie podrygiwał boleśnie odczuwając brak muzyki. tylko lesbijeczkom nic nie przeszkadzało i dalej jak gdyby nigdy nic oddawały się wzajemnym pieszczotom. Reżyser wstał ze składanego stołeczka i zganił wzrokiem wszystkich obecnych, szczerze, to wszyscy obecni mieli to głęboko w dupie. Podniósł do ust szczekaczkę i zacżął się wydzierać

– Przypominam wam po co tu jesteście! To właśnie tutaj DJ JAN wpadł na pomysł by rozpierdolić Putina z wielkokalibrowego moździeża, wcześniej co prawda, planował w ten sam sposób zamach na papieża, ale… W końcu liczy się efekt, nie intencje. Tak doszło do wiekopomnej chwili gdy w z góry wyznaczonym miejscu nieopodal Kremla zaparkowała w wyznaczonym czasie na piętnaście sekund. Furgonetka z odkrytym dachem. z kabiny jednocześnie wypadł kierowca i pasażer. Przedziurawili opony by zwiększyć stabilność, obsługa moździeża skorygowała namiar i oddała strzał. furgonetka po kilkunastu metrach zgubiła opony i odjechała sypiąc spod felg iskrami, pięćset metrów dalej, gdzie cała załoga przesiadła się do niepozornego forda i bezpiecznie odjechała. Chwała Ukrainie!

– E, kurwa no dobrze, rozumiemy, szacun, ale czy włączy pan z powrotem muzykę!?

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Cześć, Astrid,

Pytanie – kto jest tym bohaterem? Masz ich tak dużo, że to się rozmywa, na czoło wychodzi w sumie reżyser, ale… mówi i nie wiadomo o nim nic więcej. Chyba, że chodzi o DJa, bo to chyba sugeruje tytuł? No to… wiem, że jest DJem, który lubi grać w małych klubach, bo napisałaś to wprost.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Też nie widzę ciekawego bohatera :/

Przynoszę radość :)

Chyba chodziło o DJ-a Jana.

Trudne wyzwanie, Ando. ;-)

 

Za lasami i górami, w zaludnionym, szklanym mieście żyła Bilba z pękniętym sercem. Nikt z nas o tym nie wiedział, choć znaliśmy wiele z jej codziennych przyzwyczajeń, obcowaliśmy w jednym pokoju pięć lat, osiem godzin dziennie, blat w blat.

Gdy chciała się skoncentrować, związywała włosy w ciasny węzeł, uprzednio starannie je przygładzając, aby żaden kosmyk się nie wymknął. W ferworze dyskusji zakładała pasma za jedno ucho, a nawet równocześnie za dwa. Udając się na ważne spotkanie, rozpuszczała włosy, które prostowały się na podobieństwo żołnierzy. Kilkoma ruchami barwiła usta szminką koloru koralowego, a ten wściekły róż ożywiał ją i czynił tak piękną, że odwracaliśmy od niej wzrok. Włosy sięgały jej ramion. Były grube, zupełnie siwe, z jednym czarnym pasmem o szerokości jednego centymetra jak lustrzane odbicie wiedźmina.

Tamtego dnia przyszła do pracy ostatnia. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż zazwyczaj wpadała spóźniona z rozmachem otwierając drzwi. Może energii dodawała jej filiżanka kawy, którą piła w domu przed wyjściem do pracy i kofeina krążąca w żyłach sprawiała, że wejścia odbieraliśmy jak wybuch granatu na zaminowanym polu tuż przed nosem. 

Usłyszeliśmy energiczne, ciężkie kroki w martensach, szczeknięcie odblokowywanych drzwi i wybuchł granat. Unieśliśmy głowy i posypały się w jej kierunku powitania w różnych tonacjach, niejednoczesne: „Cześć, cześć, jak tam, cześć Iza, hej”. 

Nie odpowiedziała.

Każdy powrócił do tego, czym zajmował się przed chwilą. Kolega chichotał oglądając na smartfonie filmik wyśmiewający się z prezydenta, przysłany przez żonę; inny z determinacją klikał jednym palcem w klawisz „delete”, usuwając śmieciowe maile, które przez noc zapchały mu skrzynkę; szefowa biedziła się nad konstrukcją zdania, szukając dyplomatycznej odpowiedzi; ja wróciłam do jedzenia bułki z serem.

Nie zarejestrowaliśmy odpowiedzi Biby, lecz zaniepokoiła nas przedłużająca się cisza: brak wichru, gdy podchodziła do wieszaka, aby zawiesić płaszcz; jęk szyn odsuwanego od blatu fotela; brak trzasku wejścia do systemu.

– Zapytacie, jak się czuję!? – zaterkotała seria z rk-mu, a zaraz za nią poszła druga. – Hu… wo! Nie muszę codziennie odpowiadać, że jest świetnie!

Słyszeliśmy łuski nabojów uderzające o wykładzinę. Wargi ułożyły się w małe „o”, w oczach pojawił się przestrach. Szefowa otworzyła usta, aby coś powiedzieć i zamknęła je czym prędzej, niczym ogłuszona ryba.

Bilba powiodła wokół triumfującym wzrokiem, nie omijając żadnego stanowiska. Stała ciągle przy drzwiach.

Patrzyliśmy na nią, nic się nie zmieniło. Umalowana, może trochę mocniej niż zwykle, włosy rozpuszczone, płaszcz kolorowy z Coloratum w esy floresy przedstawiające dżunglę był rozpięty.

Chyba nie chcieliśmy zapytać, co się stało. 

– A tak w ogóle pękło mi serce. Kolejny raz, więc nie wart przypomnienia – dodała, po czym, jakby nie było to nic specjalnie ważnego, poprawiła torebkę na ramieniu i rozpoczęła codzienny rytuał przybycia do miejsca pracy, do naszego i jej pokoju

„Wreszcie! Ruszyła się z miejsca”, wielu z nas tak pomyślało. To było niezręczne, gdy tak stała, jakby na coś czekała”.

Przemożna siła przykuwała nas kajdanami do blatów. Nikt nie wstał, nie podszedł. Najlżejszy ruch powietrza mógł wyzwolić reakcję rozsypania na szklany pył.

Chyba lękaliśmy się o przyszłość, że nie będziemy umieli skleić tego, co pęknięte.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ehh… Miłość, złamane serce i codzienna rutyna. Nic na co nie pomogłaby fuka i kilka dropsów;) trochę nie za duźo wiemy o głównej bohaterce, poza tym że je właśnie bułkę z serem. Druga bohaterka opisana w trybie drugoosobowym, więc raczej nie spełnia wymogów zadania. Zamieniłabym Martensy, na czarne kozaczki na wysokiej szpili, hi hi…

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Asylum – całkiem przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Asylum, niesamowicie smutny tekst, dużo emocji. Wydaje mi się, że ciekawą bohaterką jest ta, która opowiada i je bułkę z serem. Widzimy Bilbę jej oczami, sposób opisu i reakcji na ludzką krzywdę pokazuje jej charakter.

Zabrakło mi podania imienia bohaterki w tekście. 

Chyba lękaliśmy się o przyszłość, że nie będziemy umieli skleić tego, co pęknięte.

Tutaj bohaterka mówi w liczbie mnogiej, ale chyba chodzi o nią. To też pokazuje jej charakter.

 

Mieliśmy pisać w komentarzach, co autor miał na myśli. U Twojej bohaterki (tej od bułki z serem) widzę dużo empatii, skromność, wrażliwość, łatwość w “czytaniu” wnętrza ludzi, umiejętność dostrzegania szczegółów.

 

Astrid, próbuję odczytać cechy Twojego bohatera – DJ-a Jana.

Widzę go jako “zaprawionego w bojach” imprezowicza i dja, który sporo widział i niewiele jest w stanie go zdziwić. Wychodzi też na to, że DJ to dobry człowiek, który chce coś zrobić, żeby skończyła się wojna. Jeśli dobrze zrozumiałam, on chyba odpłynął w trakcie imprezy, myśląc nad rozwiązaniem problemu wojny. 

Wrzucam swój fragment. 

 

Nowe życie

 

Lorick nie mógł doczekać się spotkania. Wyobrażał sobie, jak mała Yulien przybiegnie piszcząc z radości, on otoczy ją silnymi ramionami, a potem podrzuci do góry niczym piórko. Do wieczora będzie słuchała z otwartą buzią jego opowieści z wojny.

Poznał drewniany płot okalający niewielki, drewniany dom. Wjechał na podwórko przez otwartą bramę. Zdziwiła go panująca wokół cisza. Zsiadł z konia.

– Yulien! – zawołał. – Wróciłem!

Żadnej reakcji.

Co, do diabła?! – Szybko ruszył w stronę domu. Otworzył drzwi jednym szarpnięciem.

W kuchni zobaczył stryja głośno mlaskającego nad miską zupy.

– Gdzie moja siostra?! – warknął, stając nad nim z naprężonymi muskułami, gotowy do ataku.

– Też się cieszę, że cię widzę.

Lorick chwycił go za koszulę na piersiach.

– Gdzie Yulien?! – wycedził. W jego oczach błyskały pioruny.

– Uciekła. Kilka dni temu.

– Kłamiesz, łajzo! – Wyglądał jak rozjuszony wilk.

– Nie, przysięgam! Uciekła z domu, nagle, bez powodu.

– Zabiję cię, jeśli coś jej zrobiłeś – wycedził, po czym puścił stryja, który zatoczył się pod ścianę.

Wyszedł z chaty, trzasnąwszy drzwiami.

 

***

– To bez sensu. Łazimy od rana po lesie, a dziewczynkę mógł ktoś porwać. Małe dziecko nie przetrwałoby w lesie kilku dni – narzekał rudowłosy mężczyzna, wędrujący ścieżką za kompanem.

– Marudzisz jak ostatnia ciura, Claist. Zwykłe dziecko nie dałoby rady. Moja siostra jest… wyjątkowa – mruknął Lorick, wchodząc między wielkie, rozłożyste dęby. Popatrzył do góry, w korony drzew.

– Yulien! – zawołał.

Po gałęzi zwinnie niczym wiewiórka zbiegła na dół chuda, jasnowłosa istotka w brudnej koszuli.

– Braciszku, to naprawdę ty! – Szlochała w jego ramionach. – Stryj chciał mnie sprzedać do cyrku.

– Już dobrze, jesteś bezpieczna. – Głaskał ją po głowie.

 

***

Pokój w gospodzie, ze starymi meblami i małymi oknami, sprawiał ponure wrażenie.

– To się nie może udać, Lorrick – powiedział Claist, patrząc na dziewczynkę, bawiącą się na podłodze szmacianą lalką. – Jesteś najemnikiem, ciągle w drodze. Jedyne twoje kobiety to dziwki z gospody. Jak chcesz wychować siostrę? Może lepiej wysłać ją do rodziny.

– Ona ma tylko mnie – warknął brat Yulien, polerując miecz. – Jeśli ci się nie podoba, droga wolna. Niedawno planowałeś osiąść gdzieś na dłużej.

– Chcesz zamieszkać tutaj? – zdziwił się Claist.

– Na pewno nie – mruknął Lorick. – Zabiłem stryja, lepiej stąd wyjedźmy, zanim się rozniesie.

– Ech, chłopie! – westchnął kompan, biorąc się za pakowanie bagaży. – Masz chociaż pojęcie, czego potrzebuje mała dziewczynka?

– Tego samego, co mały chłopiec, mniej więcej. No, nie panikuj, stary. – Poklepał go po ramieniu. – Mamy zapłatę z wojny, damy radę. Gdyby coś mi się stało, to wiesz. Wychowasz ją na jednego z nas.

 

ANDO – podobało mi się i chyba rzeczywiście najlepiej spełnia wymogi zadania (pokazanie ciekawego bohatera w działaniu/przez działanie).

Przynoszę radość :)

ANDO! Nie wypada wygrywać dwa razy z rzędu:D Więc jak coś, to mam, w moim mniemaniu, ciekawy pomysł. Zaawansowana Si, kamery i mikrofony… Pozdrawiam;)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Anet, dziękuję. Mój tekst nie bierze udziału w głosowaniu. Napisałam go, żeby pokazać, jak ja widzę to zadanie.

 

Astrid, pisz! Jestem ciekawa Twojej SI.

Asylum,

Serwujesz nam tu sporo informacji podawanych w sposób bardzo przystępny. Nie mogę spamiętać wszystkich, ale na czoło wychodzi kontrast między rutyną, a tym co dziś. Uważam, że fragment sprawdzi się jako otwarcie opowieści, gdzie główną bohaterką jest narratorka, a protagonistką Bilba. Przy czym narratorka wypowiada się głównie w imieniu społeczności, co znów kontrastuje: kolektyw vs. indywidualistka. Jestem ciekaw co byś zaserwowała dalej i czy byłaby tam fantastyka, bo bądź co bądź, fragment działa na wyobraźnię.

 

ANDO,

U Ciebie bohater jest bezsprzecznie jeden plus “wierny giermek”, więc skład głównych bohaterów wzorcowy ;) Jest to tekst, który posłużyć może zarówno jako otwarcie opowieści, jak również jako samodzielna historia (choć w tym drugim przypadku jest mocno uproszczona – wolałbym opcję pierwszą ;)) Ciekawie wpleciony jest motyw fantastyczny, aczkolwiek co do samego bohatera, to jest duże ryzyko zrobienia z niego męskiego Mary Sue – niby piszesz, że to najemnik, że dziwki i te sprawy, do tego budujesz fundament pod konflikt Lorick – Yulien, jak w dobrym YA, ale autostrada do szlachetnego idealisty stoi otworem. Nie mniej jednak fragment bardzo fajny :)

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Podejmuję rękawice otwarciem, które już trochę u mnie przeleżało – poprawiłem tu i tam, chcąc przedstawić Wam Ann w jej najprawdziwszym wydaniu. Ann, która czeka na swą opowieść najdłużej spośród moich bohaterów.

 

Ann rozpoznała siedzącego na samym końcu oberży łącznika po umówionym znaku – kapeluszu z trzema piórkami. Westchnęła. Nie dość, że na spotkanie wybrał miejsce pełne opitych chamów, to jeszcze usiadł tak, że musiała przeciskać się przez całą salę. Nie ściągając kaptura, ze wzrokiem utkwionym w podłodze, ruszyła lawirując między biesiadnikami.

Poczuła dłoń na pośladku i w jednym momencie, jak strzała po zwolnieniu cięciwy, trafiła łysego starucha prawym sierpowym. Zboczeniec nakrył się nogami, a cała sala umilkła.

Ann patrzyła z góry na leżącego i ciężko oddychała. Próbowała się uspokoić, ale wiedziała, że nie tak to miało wyglądać – na równej drodze pojawiły się wertepy.

Nagle usłyszała zza pleców ciężkie kroki. Potężnie zbudowany karczmarz wyminął ją i uklęknął obok starca. Chwycił go za głowę, delikatnie spoliczkował, na co łysy zaczął coś mamrotać z nieobecnym wzrokiem. Gospodarz rozejrzał się, chwycił najbliższą butelkę i rozbił ją na błyszczącej glacy znokautowanego.

– Należało ci się – mruknął usatysfakcjonowany.

Ann nawet nie chciała rozumieć o co tu chodzi, więc wyprężona jak struna, próbując ukryć drżenie mięśni, ruszyła w stronę łącznika.

– A ty wypierdalaj. – Zatrzymał ją beznamiętny, acz stanowczy głos oberżysty.

Popatrzyła w jego oczy.

– No już, wypierdalaj. Nikt gnoja nie lubi, ale to nasz zasrany sołtys.

Rozejrzała się po sali. Spośród zszokowanych spojrzeń wyróżniały się trzy: zimne łącznika, spokojne karczmarza i nieobecne sołtysa. Na wdechu obróciła się i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Opuściła głowę kryjąc czerwoną, napiętą twarz pod kapturem. Mijając kolejnych wieśniaków powoli wypuszczała powietrze z płuc.

„Ale mu zajebałam”, pomyślała uśmiechając się pod nosem.

Na zewnątrz blask pełni i rześkie powietrze, kontrastujące z duchotą wnętrza, otrzeźwiły jej umysł tylko na chwilę. Stała na pustym podwórzu i analizowała sytuację. Gdy zrozumiała jak źle wszystko wyszło, uderzyła pięścią w deski ogrodzenia na pustym podwórzu. Syknęła z bólu. Tą samą pięścią powaliła łysego. Wspominając nokautujący cios od razu przypomniał się jej również ohydny dotyk na pośladku.

– Aaa! – wrzasnęła i z rozpędu kopnęła najbliższy kamyk tak, że poleciał w ciemność za karczmą. Uderzył w coś głucho.

– Na litość boską, dziewczyno, czynisz krzywdę nie tym co trzeba.

Z mroku wyłoniła się postać rozcierająca czoło dłonią. Gdy podszedł bliżej zobaczyła trzy pióra wetknięte w kapelusz.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie, w swoim fragmencie starałam się, żeby pokazać wady Loricka: zapalczywość, skłonność do szybkiej zemsty, zbytnią wiarę w swoje siły, obrażanie ludzi. Masz rację, przy rozwijaniu tej historii warto unikać idealizmu. Możliwe, że trzeba bardziej podkreślić te wady, bo nie wybrzmiały w tekście. Claist miał być kompanem bohatera, nie giermkiem. 

 

Twój fragment pokazuje ciekawą bohaterkę. Z jednej strony czerwieni się przy zaczepkach, z drugiej – potrafi przywalić natrętowi. Plus za opisywanie poprzez język. Jestem ciekawa dalszej części tej historii. Mogłaby być dłuższa, rozmowa z łącznikiem pokazałaby kolejne cechy bohaterki.

Giermek to faktycznie złe słowo – miałem na myśli raczej takiego Jaskra :)

A przy odbiorze Loricka szybko wiadomo, że Yulien to ktoś bardzo mu bliski, i że gość zrobi wszystko, żeby ją chronić – stąd coś co obiektywnie można odebrać jako wadę, wyrasta wręcz na zaletę – to wrażenie potęguje również kruchość Yulien.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Giermek to faktycznie złe słowo – miałem na myśli raczej takiego Jaskra :)

Dopiero teraz skojarzyłam, że kumpel nie pakowałby bagażu bohatera. 

 

Piszesz o ważnej sprawie, trudno uniknąć stereotypów przy tworzeniu bohatera i nie “przegiąć” ani w stronę dobra (Mary Sue) ani w stronę zła (czytelnik przestaje lubić postać).

 

Grypsera naszego dnia codziennego, czyli czy w dobie komputerów kwantowych, ludzkie tabu mowy niewerbalnej i zachowań stadnych stanowi dla zaawansowanych SI jakiekolwiek wyzwanie…

 

Tekst nie bierze udziału w konkursie, miał być temat na kolejne wyzwanie, ale się wystrzelałam i wycofuję się;)

 

Anka wyszła z baraku, cieśle łupali młotkami o deskowania co brzmiało jakby pinokio odbijał łokciem flaszkę. Pierdoleni alkoholicy, pomyślała, na dodatek kretyni. od kiedy BHPówka biega z alkomatem świeczką te ich frajerskie odgłosy mające kojarzyć się z piciem alkoholu są o kant dupy rozbić. Łupanie w nakrętki stempli od stropu brzmiało jak odgłos odkręcanej flaszki. To chyba jakaś pierdolona budowlana tradycja, coś jak święta wielkanocne. Anka wróciła czym prędzej do baraku, wyjęła z szuflady flaszkę. Nalała sobie pięćdziesiątkę haloperidolu i popiła nią dwie tabletki propranololu. Ehh.. gdyby w ruchu pieszym obowiązywały takie same zasady jak w ruchu drogowym, rozmarzyła się. Wyprzedzasz kogoś, a ten przyspiesza… Jeb! Dwie stówy mandatu i dwa punkty karne. Na razie musiała się zadowolić takim dobieraniem prędkości i trajektorii chodu by namolne downy nadciągające z naprzeciwka wpadały na przeszkody terenowe. Znaki drogowe, słupki zapobiegające parkowaniu. Uwielbiała konsternację w ich oczach. Słupek!? ale jak to, na mojej drodze? Jakim prawem!? Ty dziwko! Pierdol się cwelu, myślała wtedy, zdesynchronizuj się frajerze bo ci rozpierdolę łeb o krawężnik, masz pięć stów mandatu i dziesięć punktów karnych!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Pani Helena, jak co dzień, wyprowadziła na spacer swoje pieski.

Szli sobie nieśpiesznie alejkami miejskich błoni. Na początku z nosem przy ziemi biegł narwany Zeus, który lubił tropić koty i jeże, szczekać na nieznajomych mężczyzn, a nawet wdawać się w bójki z innymi psami. Dalej, stawiając drobne kroczki w swoich staromodnych i nieco koślawych trzewikach kaczuszkach, podążała pani Helena.

Równo z kobietą, mimo zadyszki, dreptała łaciata Pela. Pomna swoich licznych złych doświadczeń suczka starała się trzymać jak najbliżej swojej pani. Robiła to, mimo że trafiła do niej zaledwie miesiąc wcześniej, a może właśnie z tego powodu. Na końcu człapał leniwie długi i stary Tofi, którego nie poruszało nic poza drobno posiekanymi drobiowymi żołądkami.

Kiedy mijali skyte park, zwanym przez miejscowe staruszki „połamalnią”, młodzież spożywająca tam wino wyraźnie się ożywiła:

– Uwaga! Idzie mama kaczka!

– Kolejny raz wygrana walka z molami o buraczkowy żakiecik! Ile jeszcze przetrwa?!

Pani Helena uśmiechnęła się łagodnie. Bezwiednie pogładziła bordowy żakiet, o którego nieforemności i wieku młodzi dość często jej przypominali. Skręciła alejką w prawo i po kilku kolebiących się krokach wypuściła z dłoni skrywane tam kciuki i gwałtownie odetchnęła.

Kobieta wiedziała, że jej wiek, zbyt okrągła sylwetka i niezbyt urodziwe psy mogą być powodem do zaczepek, ale mimo to przejście przez połamalnię zawsze ją stresowało. Tym bardziej że wcale tego nie chcąc, czuła niepokój, ból i obawy gromadzących się tam dzieciaków.

Minęli duży plac zabaw z pociągiem i siłownią, po czym skręcili w kasztanową aleję.

Dzieci kręciły się tu głównie jesienią. Teraz alejka była cicha i pusta.

Nagle ktoś podszedł od do nich od strony parkingu pobliskiego marketu. Nieśmiały uśmiech zamarł Helenie na ustach. Obok przeleciał wyjący Tofik, kopnięty przez muskularnego mężczyznę z huzarem na piersiach. Pies leżał na boku i skuczał żałośnie.

Schowany za ławką Zeus jazgotał przeraźliwie. Pela leżała na ziemi, drżąc ze strachu.

– Czemu pan to zrobił?! – krzyknęła zrozpaczona kobieta.

– Bo mogłem! Trzeba oczyścić to miasto! Równie dobrze można zacząć od tych zapchleńców. – odparł, podszedł do psa i kopnął go znowu. – Bierzcie się za pozostałe – polecił dwóm towarzyszom, którzy trzymali się z tylu.

– Nie! – krzyknęła.

Fala nienawiści, którą emanował nieznajomy, uderzyła w nią z takim impetem, że aż się zachwiała.

– Do roboty! – warknął tamten. – Marek, Tadek! Czyścimy miasto! – rozkazał i ruszył w stronę Zeusa.

Pani Helena wciągnęła łapczywym haustem morze nienawiści, którym emanował napastnik. Poczuła żar i moc. Wyprostowała się na całą swoją wysokość. Wystarczył jeden sus, a jej upazurzona łapa uderzyła w obcego tylko raz, ale to wystarczyło, by z jego otwartego brzucha wypłynęły jelita.

Klęczał na alejce, patrząc ze zdumieniem na swoje wnętrzności i krew zalewającą chodnik.

Helena ryknęła:

 – Wynocha!

A dwaj pijani młodzieńcy puścili się biegiem, lamentując i szlochając.

Po krótkiej chwili kobieta wróciła do swojej postaci. Uspokoiła dwa psy, a nieszczęsnego Tofika wzięła na ręce i kolebiąc się ruszyła w stronę gabinetu weterynarza.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush – podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Astrid – Ideologicznie siadło, niestety lawina bohaterów sprawiła, że nie zdołałam wytypować tego jednego.

 

Asylum – Tragiczna ta Twoja Bilba. Podobało mi się, choć może bez ostatniego zdania. Tyle, że jakoś nie czuję opowieści, która czai się za drzwiami.

 

Ando – Smakowita historia, zwłaszcza z cyrkiem. Zgodnie z Twoim planem bardzo chciałabym dowiedzieć się, jak skończy się historia? Lub może nawet jak się rozwinie, to to wygląda na początek większej całości.

 

Krokusie – Wreszcie twórca nie na literkę A;) No fajna jest ta Twoja Ann’ka. Ma charakterek i również zachęca, żeby ruszyć z nią i tym pierzastym gościem.

 

Lożanka bezprenumeratowa

O, Krokus mi umknął. Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Astrid, pojechałaś po bandzie z drugą bohaterką. ;) Oryginalne miała skojarzenia, szczególnie z punktami karnymi. Zabrakło mi jakiejś pozytywnej cechy u niej, tak dla przeciwwagi.

 

Ambush, interesująca bohaterka. Nadawałaby się na konkurs Wyzwania. Dobrze uchwyciłaś kontrastowe cechy Heleny. Cicha, spokojna kobieta z bestią w środku. Zauważyłam, że nawet w sytuacji ekstremalnej krzyknęła tylko “wynocha”, zamiast użyć dosadniejszego słowa. Helena budzi sympatię czytelnika, to dobrze. Świetnie opisane psy, kilkoma zdaniami, ale wzbudzają zainteresowanie odbiorcy i automatycznie, określają bohaterkę.

 

Odnośnie mojego tekstu: nie ma dalszego ciągu, bohater powstał tylko do tego wyzwania. Przyznam, że trochę ściągnęłam wątek super brata z mojego ostatniego opowiadania o wojnie.

Skoro wszyscy mogą włączyć się do dyskusji, to…

Astrid, jeśli chodzi o pierwszy fragment, to miejsce akcji i sytuacja z moich klimatów, ale o bohaterach za dużo się nie dowiaduję, chociaż próbowałem utożsamić się z DJ-em.

Asylum, twój tekst z kolei subiektywnie nie jest czymś, co wziąłbym do czytania z własnej woli dla rozrywki, ale działa na emocje. 

ANDO, to jest dobry materiał na jakąś awanturniczą historię drogi. Bohaterowie oparci po części na przeciwieństwach, zapalczywy Lorick i rozsądniejszy Claist, jeśli dobrze odczytuję. Klasycznie.

Krokus, jakiś czas temu obejrzałem ,,Arcane” i Ann jako żywo przypomina mi jedną z głównych bohaterek. Już ją lubię, postać, której losy chciałbym śledzić. ;)

Ambush, twój chyba podoba mi się najbardziej. Na pierwszy rzut oka sympatyczna, łagodna pani, ale sprowokowana… Mój typ superbohatera. :)

 

A tu propozycja ode mnie. Z projektu, który bardzo chcę zrealizować, ale nie potrafię się do niego zabrać:

 

Drzwi wejściowe otworzyły się. Walker, siedzący w kącie celi, zerknął na swojego „gościa”, od którego oddzielała go przezroczysta ściana z plastiku. Facet około trzydziestki, w garniturze, z twarzą lubieżnego teleewangelisty i teczką w ręku. Wyglądał na pewnego siebie.

Więzień sapnął. Odkąd tu trafił, podobni nachodzili go średnio raz, dwa razy w tygodniu. Z reguły byli psychiatrami, dziennikarzami śledczymi albo kimś w tym rodzaju. Nie cierpiał ich. Za każdym razem, kiedy widział jednego z tych skurwieli, przyglądających mu się z chorobliwym zainteresowaniem, czuł się jak cyrkowy dziwoląg wystawiony na pokaz.

Swoją drogą, Walker nieźle pasował do definicji dziwoląga. Prawie albinos, mierzący niecałe dwa metry, ale przy tym bardzo chudy, z ciałem pokrytym bliznami i tatuażami. Poza tym jego twarz…

Odwrócił ją do nieznajomego, który, o dziwo, nie wydawał się zbyt przejęty jego aparycją. Spokojnie usiadł przy metalowym stole, otworzył swoją teczkę, zajrzał do niej i odezwał się:

– Pan Keanu Walker, prawda?

– A jak ci się wydaje?

Garnitur westchnął. Poprawił słuchawkę w uchu, przez którą dotarła do niego ta opryskliwa odpowiedź i niezrażony powiedział z fałszywym współczuciem:

– Skazany na dożywocie w wieku dziewiętnastu lat… Jakim cudem trafił pan tutaj?

– Hm… Pomyślmy. – Walker wbił wzrok w sufit i zaczął wyliczać na palcach. – Kradzieże, wandalizm, pobicia, znieważanie funkcjonariuszy… Coś jeszcze? – Uśmiechnął się szeroko, na tyle, na ile pozwalał mu zdeformowany policzek. – A tak. Morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Garnitur pokiwał głową i przewrócił kilka papierów w teczce. Tymczasem Walker wstał i zbliżył się do szyby.

– Miejmy to za sobą, co? – zaproponował, zacierając dłonie. – Tak, zrobiłem te wszystkie rzeczy. Nie, nie żałuję za nic, włącznie z tym chujem, którego wypatroszyłem miesiąc temu. – Na wspomnienie tego ostatniego bezwiednie zacisnął zęby. Spotkamy się w piekle, jebany zwyrolu pomyślał, dotykając śladów na przedramieniu. – Tak, prawdopodobnie jestem chory psychicznie. Zaspokoiłem twoją ciekawość?

– Właściwie to mam jeszcze jedno pytanie. – Garnitur oparł łokcie na stole, uśmiechając się tajemniczo. Wobec milczenia rozmówcy, dokończył:

– Co pan myśli o perspektywie natychmiastowego uwolnienia?

Walker przestał się wiercić. Przez chwilę patrzył badawczo na obcego, aż w końcu parsknął szyderczym śmiechem.

– A myślałem, że to ja mam zryte poczucie humoru.

– To nie jest żart, panie Walker – zaprzeczył garnitur, w ogóle nie zmieniając wyrazu twarzy. – Naprawdę mam środki, żeby jeszcze dziś umożliwić panu opuszczenie więzienia.

– Ta? A gdzie jest haczyk?

– Cóż… Moi zwierzchnicy będą oczekiwać od pana pewnej przysługi…

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Bohaterowie robią się coraz bardziej drapieżni.

SNDWLKR, opisałeś bohatera dokładnie. łatwo wyobrazić sobie jego wygląd, widać cechy po jego zachowaniu, pojawia się też ciekawy twist, zapowiadający rozwój akcji. Dodałabym Walkerowi dobrą cechę dla kontrastu, albo coś, co by go wyróżniało na tle innych morderców.

 

SNDWLKR – podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

ANDO, dziękuję za pozytywną opinię. W głowie ułożyłem sobie dłuższy dialog Walkera z garniturem, który miał rzucić więcej światła na motywy tego pierwszego, ale nie zmieściłby się w sześciuset znakach. Więc ograniczyłem się do tego, co kluczowe.

Anet – również dziękuję. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

SNDWLKR – toć ja teraz spać nie będę, dokąd się nie dowiem co było dalej!

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush – to miło, że historia cię zainteresowała. Mam plany na ciąg dalszy, może po zrobieniu tego pierwszego kroczka zacznę je realizować.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

ANDO – jak dla mnie to wygrywasz drugi raz. Nie to co ruskie gieroje gwałcące niemowlęta:/

 

Krokus – niektóre dziewczęta bywają brutalne, cóż mamy równouprawnienie

 Astrid Lundgren– to chyba jakaś wariatka, coś się jej się wydawało …

Ambush– utkwiło w pamięci, nikt nie lubi jak krzywdzą zwierzaczki. wyprucie flaków to za mało;)

SNDWLKR– z mundurówką trzeba umieć się dogadać;)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Astrid, mój fragment zostaje poza konkursem. Poza tym, w sumie cały wątek powtórzyłam z opowiadania “Kiedy nadejdzie czas”.

 

 Astrid Lundgren– to chyba jakaś wariatka, coś się jej się wydawało …

Podobno sami jesteśmy swoimi najsurowszymi krytykami. 

@AstridLundgren

Mamy dwie postaci DJ Jana i Reżysera. O obu niewiele się dowiadujemy: pierwszy lubi małe kluby i muzę, drugi zachowuje się niezrozumiale, kręci film, może o DJ-ju i – delikatnie rzecz ujmując – jest osobą toksyczną z wielu względów..

Całość utrzymujesz w bliskiej sobie stylistyce, za którą w wersji nieskończonej i urwanej nie przepadam – zapis akcji na tle kontrastowych ocen narratora określonych ludzkich zachowań i odniesień. 

Napisz w ten sposób całe opowiadanie, od początku do końca, z fabułą i bohaterami. Nie zmykaj. Inaczej nie działa, przynajmniej na mnie. Pogłębia niezrozumienie.

Przyszedł mi do głowy pomysł: przeczytaj: "Internat" S.Żadana oraz obejrzyj dwa dokumenty "Donbas" i "Zima w ogniu", aby sprawdzić jak opowiadane są całe historie. Podaje akurat te, ponieważ bardzo silnie oddziaływują pomimo pozornej neutralności i pewnego rodzaju zobojętnienia.

Literówki i mała litera na początku zdania – występują w mniejszej liczbie, choć dalej są obecne. xd

 

@Ando

Fajnie napisane. Przypomniał mi się Wiedźmin i wychowywanie Ciri. ;-)

Bohater powrócił z wojny ze swoim towarzyszem. Z cech: miłość do siostry i chyba też prawość, która każe mu wymierzać sprawiedliwość. Innych cech możemy się domyślać, np. podróżuje z towarzyszem, czyli wchodzi w relacje.

 

@Krokus

Scenka ciekawa. Taki superhero w wersji kobiecej. ;-) Z cech: nie potrafi zapanować nad emocjami i reakcjami, a reszta jest rodzajem mieszanki: wycofująca się i bojowa, analizująca i impulsywna, delikatna i wali na oślep. Ta reszta nie bardzo mi się układa w jakiś obraz, wydaje mi ciut niekonsekwentna, lecz może bohaterka jest na początku swojej drogi, ale z drugiej strony nie wskazywałby na to początek. Nie wiem.

 

@Ambush

Oczyszczanie. Straszliwa rzecz. Interesująca bohaterka. ;-) Z cech: miłośniczka psów i pewnie różnych istot zabiedzonych, chorych, bezradnych. Podobnie jak u Krokusa mam kłopot ze zrozumieniem postaci: jest silna i wie co może zrobić, a jednocześnie lęka si nawet dzieciaków ze skate parku. 

 

@SNDWLKR

Sytuacja wciąga. Mamy rozgrywkę pomiędzy więźniem i jego "wybawcą". Dla mnie za dużo dopowiadasz i czynisz z obu gości lekko papierowe postaci – chyba że tak miało być i idziemy w kierunku pasty.

Walker będzie chyba głównym bohaterem, którego "wybawca" chce użyć jako narzędzia. Z cech: stawia się (co zrozumiałe); z akt wynika, że jest groźnym przestępcą, wielokrotnym mordercą. Zabawne jest to "zryte poczucie humoru" pod koniec w zestawieniu z czynami Walkera i wcześniejszym brakiem skrępowania przy używaniu przekleństw. 

Z drobiazgów:

z twarzą lubieżnego teleewangelisty

Ja wygląda twarz 'podkreślenie'. ;-)

który, o dziwo, nie wydawał się zbyt przejęty jego aparycją.

Dlaczego miał się przejąć? Przecież z pewnością ją już widział, zapoznał się z wyglądem i nie tylko, jeśli przyszedł do celi w konkretne “odwiedziny".

Podobnie zresztą jest dalej z reakcją na odpowiedź Walkera. 

 

Dzięki za komentarze do mojego fragmentu! ;-) Ano, macie rację. Wielce dramatyczna, wybuchowa i nieznośna jest ta moja postać, Iza, którą grono z pracowego pokoju ochrzciło Bilbą z określonych powodów. Spróbowałam wyjść poza konwencję opisu bohaterki, stąd pokazanie jej wprost/nie wprost, oczami jednej z postaci drugoplanowych w tej scenie. 

Od miłości romantycznej, Astrid, serce nie pęka, co najwyżej jest przelotnie/umownie/kulturowo "złamane", choć cierpienie/ból zawsze jest autentyczne, niezależnie od jego przyczyny. ;-) 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej, hej!

 

Zaległe opinie:

Astrid2: No tu jest już bohaterka, jest zgorzkniała i pod wpływem łatwo i niespodziewanie zmienia temat rozważań z budowlańców na pieszych.

Ambush: na początku bohaterami są psy :P choć piszesz o nich wprost :D a potem…. jak mogłaś?! bezbronnego psa…. kopnąć?!…. A przecież wiedziałaś, że tu jestem, że przyjdę i przeczytam… :( całe szczęście, że bohaterka wzięła się za tych bydlaków. A, właśnie! Bohaterka! Miła, starsza pani, skrywająca mroczne tajemnice swej prawdziwej postaci. Wbrew pozorom taki skrót dużo o niej mówi, ale choć bazujesz na stereotypowym obrazie starszej pani, to fajnie, że nie mówisz więcej o jej naturze – widzimy kawałek jej demonicznej postaci, a reszta będzie później. Bo będzie, prawda?

SNDWLKR: o! Ty przynajmniej nie krzywdzisz zwierząt :D bohater ciekawy, bo wyróżniający się wyglądam, ale też sposób jego wypowiedzi jest pełny pewności siebie. Nie powiedziałbym, że jest stereotypowym więźniem, bo choć ta pogarda do garniturów jest typowa, to jest dużo bardziej otwarty i chętny do rozmowy – częściej takie typy po prostu milczą. Tak, zapowiada się ciekawie!

 

Podziękowania:

Ambush, ja nawet nie mam literki A w nicku ;) to męska cecha w tym wyzwaniu :P i fajnie, że się podobało :)

Anet, no i radość przyniesiona :D

SNDWLKR, o, a ja nie oglądałem “Arcane” – muszę obczaić :) ale fajnie, że chcesz śledzić dalej :)

Astrid, brutalne, czy nie, dobrze jeśli wiedzą jak się bronić :)

Asylum, celowałem w bohaterkę, która chce być właśnie taką superhero, damskim bad-ass’em, nieczułym i zimnym, ale pod skorupą skrywa się zlękniona i impulsywna, niepotrafiąca trzymać nerwów na wodzy dziewczynka. To faktycznie początek opowieści, ale niekoniecznie początek drogi – do takiego stanu doprowadziły ją inne wydarzenia, teraz powinna być kwestia pogodzenia się z sobą i dojrzewania mentalnego.

Dzięki za wszystkie opinie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

@Astrid2 Zabawna opowieść. Przypomniała mi gościa, który nawrzeszczał na mnie na ulicy, że mijam go z lewej, a ruch mamy prawostronny.

 

Co do recenzji mojego kawałka, za które dziękuję:

 

Ando Dzięki;) Jako łagodny człowiek miewam takie fantazje, że wychodzi ze mnie kark z bejsbolem, ale demon jest lepszy;)

Astrid Hmm jak dla mnie to właśnie wyprucie flaków, to całkiem adekwatna kara za dręczenie zwierząt;)

 

Asylum Moc tkwi w Helenie gdzieś głęboko i wymyka się tylko w ekstremalnych sytuacjach. Na co dzień jest pierdołą z nadwagą;)

 

Krokus Wyszła mi niezła krokusowa zaczepka;) 

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush. Idź kiedyś pooglądaç pawiany w zoo :) Od razu widać mowę niewerbalną i zachowania stadne, ja tak patrzę na ludzi. Te wszystkie . Mikrogesty doskonale rejestrują kamery, oraz mikrofony( n.p. )w telefonach. Żaden idiota nie przyzna że jest tylko małpą w stadzie… Tylko dajcie jakiejś SI zadanie profilowania jednostek ludzkich na podstawie mikrogestów oraz oddziaływania na siebie( miejski monitoring) obiektów:D. Patrz, nie wierzysz, spróbuj tak dobrać prędkość , oraz odchylenie względem drogi, którą się poruszasz, tak by małpa nadciągajáca z naprzeciwka. Trafiła w jakąś przeszkodę terenową. To tak dla tego z tym prawem jazdy. Nie cierpię idiotów poruszających się pośród ludzi jak agresywne małpy. Gdyby piesi mieli taki sam taryfikator kar za poruszania się w niezgodny z przepisami, to źycie byłoby piękniejsze:) po prostu, prowadząc auto(prawko mam już że dwadzießcia lat) dostrzegasz coś czego frajerzy bez prawa jazdy, nie potrafiá dostrzec:/ O

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Miałam trudne zadanie z wyborem zwycięzcy. W każdym tekście były ciekawe elementy. Dla mnie osobiście, najciekawszych bohaterów stworzyli AmbushKrokus. Mam nadzieję, Ambush, że mi wybaczysz. Przekazuję pałeczkę Krokusowi

Widzę, że temat już teoretycznie zamknięty, ale nie lubię zostawiać wiadomości bez odpowiedzi, więc dziękuję za opinie z wczoraj i przedwczoraj:

Asylum, jestem wdzięczny za wszystkie uwagi, z niektórymi się nie zgadzam, ale będę o nich pamiętać.

Krokus, cieszę się, że cię zainteresowałem.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Gratulacje Krokusów!

Lożanka bezprenumeratowa

Gratulacje, Krokusie. :-) Czyli, chyba spokojnie czekamy na Twoje wyzwanie?

 

Odpowiedzi do odpowiedzi:

* @Krokusie, pisz, choć bohaterka wydaje się lekko niestabilna w tej scenie pomimo założenia wcześniejszych doświadczeń.

*@Ambush, a to ważne wyjaśnienie! W takim razie jeśli było to pierwsze ujawnienie mocy powinno ją przerazić, jeśli kolejne warto byłoby to w jakiś sposób sygnalizować wcześniej bądź również skontrować jej reakcją na użycie w tej sytuacji.

*@SNDWLKR, wdzięczność – odpuść sobie. ;-) Myśl, czy Ci to pasuje, czy nie. Podążaj własną drogą. Zgadzać się nie musisz, w żadnym razie. Zawsze mogę coś wyjaśnić, lecz nie traktuj mnie jak wyrocznię, ponieważ nie pretenduję do takiej roli i nią nie jestem, bo zwykły ze mnie czytelnik.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Oo! Dziękuję, ANDO! My, piątkowi dyżurni, musimy trzymać się razem :P

 

To oczywiście niewybredny żarcik ;) mam już pomysł na wyzwanie, ale poczekam jeszcze z publikacją – może przyjdzie mi do głowy coś ciekawszego, a może zdołam doprecyzować obecną ideę. Jutro, a najpóźniej w niedzielę wrzucę zadanie do wykonania.

 

Ambush, dziękuję, “Krokusów” brzmi podobnie do “Krokusow”, ale w obecnych czasach kojarzy się znacznie lepiej :P

Asylum, oj, może się okazać bardzo niestabilna – muszę jeszcze z nią obgadać kilka tematów, może dojdziemy do porozumienia i ruszymy na poszukiwanie przygód :)

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokus – Kajam się za literówkę!;) Tak mi telefon głupi zmienił, widać Krokus w wołaczu nie jest powszechną formą.

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka