Profil użytkownika


komentarze: 70, w dziale opowiadań: 64, opowiadania: 35

Ostatnie sto komentarzy

Z jednej strony faktycznie lekkie i zabawne, z drugiej jednak nieco naiwne. I nawet nie mówię o zastrzeżeniach kolegów powyżej – ale z doświadczenia wiem, że aparaty podobne bohaterom tego opowiadania raz: w życiu nie wiedzieliby, co to cyborg, dwa: kiedy ktoś odmawia flaszki to oni wcale się z niego nie nabijają, wręcz przeciwnie, pokiwają ze zrozumieniem i szacunkiem głową, a sami pozostaną zadowoleni – w końcu więcej pozostanie dla nich. A zwrotu "praca dyplomowa" nie potrafiliby rozszyfrować, o użyciu nie wspominając. Mimo to tekścik in plus.

Jak przeczytałem nasunęły mi się dokładnie te same wątpliwości, które wyraziła pacia. Mózg człowieka jako bateria dla maszyny? Jak, skoro sam organ potrzebuje naprawdę sporych ilości energii do funkcjonowania? Dokładnie to samo z jego możliwościami – człowiek wykorzystuje CAŁOŚĆ mózgu (o ile go ma, że się tak zgryźliwie wyrażę), jedynie w danej chwili działa jego część – choć może zdarzyć się i tak, że impulsy biegną przez cały organ – ale nieskoordynowane, patologiczne. A choroba padaczką się zwie. No i chyba faktycznie najważniejsze – by człowiek (mózg) się czegoś nauczył potrzebuje nauczyciela, niekoniecznie ludzkiego, ale przynajmniej jakiegoś wzorca, do którego porównując dane będzie mógł je poprawnie zinterpretować. Bardzo łatwo to zobrazować choćby na podstawie nauki czytania – dziecko poznaje literki, nauczyciele tłumaczą mu ich znaczenie, składanie w sylaby i wyrazy. Właśnie, NAUCZYCIELE, dziecko samo nie byłoby w stanie poprawnie interpretować te dziwne szlaczki i nadawać im znaczenie. Ergo – taki wyrwany mózg nie byłby w stanie rozumieć wszystkich procesów świata, na temat którego tak się wynurza, bo brakuje tu nauczyciela, który owego rozumienia by nauczył. Kurczę, a naprawdę ciekawie się szorcik zaczął, ale potem tak strasznie załamał… Według mnie po prostu nieprzemyślany. Pozdrawiam autora.

Chyba najlepiej byłoby mi to ocenić po prostu numerkiem. Więc w skali dziesięciopunktowej sześć. Bo cały czas czytałem bo czytałem, bez żadnych emocji, jedynie na koniec lekkie drgnięcie, ale niespecjalnie absorbujące czy interesujące. Ot, taki średniaczek, o którym za pół godziny nie będę już pamiętał.

 …ojej, no i co tu napisać… Szkoda, że to nie tekst na Grafomanię, miałby naprawdę spore szanse :D Ale to już sam tytuł sugeruje, że dostjemy coś "spejalnego". Konstruktywnej krytyki wiele nie będzie bo i nawet specjalnie ciężko coś specjalnego wyróżnić. Ot, fura powtórzeń, i to takich bardzo wyrażnych, słowo przy słowie, druga interpunkcji. Sama konstrukcja zdań wyraźnie wymuszona, brak tu lekkości pióra, a przez kolejne zdania złożone z trzecz czy czterech wyrazów ciężko się przebijać. No tekst krótko mówiąc ZŁY, taki trochę jakby wyszedł z dwunastoletniego fana fantasy. I mam nadzieję, że jednak kolejnych opowieści rycerza O Bardzo Dziwnym Imieniu nie będzie. I jednak na zakończenie jeden kwiatek będzie, wyjątkowo mi przypadł do gustu – Głupcze, zdobyłeś dla mnie coś, dzięki czemu zniewolę świat. Wy ludzie będziecie moimi niewolnikami.

 – Myślisz może, że pomogłem ci bezinteresownie!? Znasz przepowiednię trzech rusałek? Na tych ziemiach jest wciąż nieznana, a dotyczy właśnie tego diademu. Gdy odprawię nad nim rytuał sześciu białych świec… No czy to nie jest cudowna grafomania? ;)  

Cóż, ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, po prostu nigdy, w żadnym środowisku nie spotkałem się z niczym co byłoby choćby w minimalny sposób podobne do tworu zaproponowanego przez Ciebie – ale nie wykluczam, że coś takiego istnieje. Pozdrawiam ;) A przy okazji kiedy można spodziewać się ciągu dalszego?

A ja, jako przedstawiciel tego młodszego pokolenia (choć już kilka lat bez "naście") w żaden, najmniejszy sposób tego nie kupuję. Sam jakoś nigdy żadnego wymyślnego slangu nie używałem, raczej spotykałem u innych i mogę stwierdzić jedno – takie rozmowy nigdzie nie mają miejsca. Nigdzie. Autorze, jednak za daleko pojechałeś, młodzież mówi może nawet nie tyle bardziej prostacko, co prosto – masa skrótów i wyrazów pochodzenia obcego. I nie jest tak, że każdy kolejne słowo u starszych będzie wymagało długiej chwili zastanowienia – to są raczej dosłownie pojedyncze zdania wplatane w mniej lub bardziej, ale jednak tradycyjną polszczyznę. Dlatego jeśli chodzi tylko o ten aspekt – nie, nie kupuję tego. Sama historia ciekawsza i chętnie zapoznam się z ciągniem dalszym tylko… No nie zapowiada się to na wyjątkowo długi tekst, więc czy naprawdę była potrzeba go pociąć? :)

Panie Adamie, że się tam wyrażę… Skoro jedna osoba jest w stanie okradać cały kraj, to za lat kilkanaście może znaleźć się ktoś zdolny oszukać cały świat… Ale racji nie odmawiam, dobrze wiem już, że zbyt często wyjmowałem królika z kapelusza. I o ile sam tego nie dostrzegałem tak wyraźnie, o tyle inni na szczęście tak. Dziękuje za te kilka słów.

W chwili kiedy lunapark jest znany (planeta docelowa jest i faktycznie istnieje), a samochód skonstruowany i prowadzony przez rodzinę chłopca (z tym pierwszym teoretycznie, ale jakby nie patrzeć przesłane zostały plany, a to ludzie konstruowali statek), a i sam chłopiec to nie takie zaraz bezmyślne dziecko, raczej młodzieniec… Chodzi mi o to, że to złe porównanie, nietrafione ;) A woda właśnie, naszemu życiu jest niezbędna. Ale… Czy aby zawsze? Ot, choćby temperatura ma wpływ – gdy spada poniżej zera celsjusza nagle staje się i dla człowieka czymś zabójczym. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, tym niemniej podkreślam – jest to założenie. I nikt nie powiedział (aż sprawdziłem, bo nie pamiętałem :)), że związki węgla mają służyć do otrzymywania energii. Ba, strasznie to mało wydajny sposób w ogóle, choćby w porównaniu z syntezą… A że ewolucja nas w ten sposób stworzyła wynika nie z tego, że zabawa węglem jest jakaś wybitnie wydajna energetycznie, a po prostu jest jedynym związkiem, który tworzy długie, bardzo długie łańcuchy tworząc wiązania między sobą (poza krzemem rzecz jasna). I tak po prawdzie to raczej o tym myślałem – że polimery zapewne niezależnie od stopnia rozwoju nigdy z mody nie wyjdą. Chyba. Z przemytem – o ile nadal nie widzę problemu z wstawieniem stateczków w sposób niezauważony (o czym akurat wspomniałem na pewno), o tyle czapki z głów i zwracam honor z tą nieścisłością – a nikt wcześniej tego mi nie wytknął. I pozdrawiam raz jeszcze :)

Akurat fakt wysłania tylko wybitnych umysłów wydaje mi się perfekcyjnie logiczny – skoro obcy wydają się przyjaźnie nastawieni i chętni do współpracy no to przecież nie wyślemy im bandy dresików spod bloku, nie? ;) O to chodzi, że tu najmniejszej sytuacji zagrożenia NIE BYŁO, więc dlaczego ich chronić? Że woda… Cóż, przyznam bez bicia, że po prostu na nic lepszego nie wpadłem, w końcu karabinków dum dum w ręce dzieci nie włożymy, ale pistolety na wodę owszem. Poza tym TEORETYCZNIE jest to możliwe, życie na obcych planetach mogłoby się różnić od ziemskiego i nie opierać na tlenie i wodzie – a i na naszej planecie mamy przykłady organizmów, dla których tlen jest zabójczy. Więc dlaczego nie woda? A podniesienie temperatury na Ziemi owszem, z punktu widzenia człowieka TERAZ wydaje się niemożliwe, ale na przykład już za 50 lat…? Choć wtedy będziemy się raczej martwić, jak tu temperaturę obniżyć, a że to jest dużo bardziej trudne niż ogrzewanie to zapewni Cię każdy fizyk. I skoro stało się to tak szybko, to co za różnica, czy ktokolwiek się zorientował, skoro i tak wiele do gadania nie mieli. Takie piękno sf, droga Finklo, opiera się głównie na założeniach i przewidywaniach, a akurat te moje (przynajmniej część z nich) nie wydają mi się takie strasznie naciągane ;) Tym niemniej zdaję sobie sprawę, że w paru miejscach wyskakuje bóg z maszyny, nie pozostaje mi nic innego, jak bić się w piersi; sam fakt, że muszę tłumaczyć, a opowiadanie nie broni się samo zapisać należy in minus. Dziękuję za opinię.

 

A w sprawie przemycania – skoro meksykanie w zwykłym samochodzie potrafią przemycać i po dwadzieścia kilogramów kokainy przez amerykańską granicę, to jakim problemem byłoby dla nich wpakowanie kilku, może kilkunastometrowej "pchełki" do kilkukilometrowego kolosa? :D Chcieć to móc!

Dawno mnie tu nie było, a to powyższe dzieło jest w głównej mierze tego powodem. Do papierowego NF tekst się nie załapał, ale tutaj poleżeć sobie może ;) Długi, jak najbardziej, z powyższego wynika, że również daleko mu do doskonałości, no ale może komuś i tak się spodoba ;) Pozdrawiam wszystkich odważnych, któzy zaryzykują godzinę życia i zapoznają się z tekstem :)

Spodobało się. Bardzo. Naprawdę. Jest nieco błędów, przecinki, powtórzenia, ale myślę, że albo regulatorzy wyłapie wszystko, albo sama przejrzyj tekst jeszcze raz i wyszukaj te pojedyncze babole. Jak dla mnie taki tekst to miodzio, niekoniecznie wypełniony akcją, ale przemyśleniami nad sobą, życiem, etc., wyjątkowo mi to leży, a to opowiadanie do tego jest naprawdę sprawnie, lekko napisane. Dla mnie - bardzo duży plus.

Takie... Hm. Bezpłciowe? Prawdę mówiąc to już teraz, minutę po przeczytaniu, niespecjalnie pamiętam, o co się właściwie rozchodziło. Tak jak jeden z przedmówców powiem - niespecjalnie absorbujące, niezbyt interesujące. Może sprawdziłoby się jako podkład do czegoś dłuższego, bo samo w sobie nie przekazuje w zasadzie nic.

Przebrnąłem przez pierwszy akapit i odrobnikę drugiego, po czym sobie odpuściłem. Uwielbiam sf, ale to mnie odrzuciło od razu - nawet nie tyle trepowatym bohaterem, co sposobem pisania. Drugi akapit - rozumiem zabieg, chciałeś przedstawić jakąś panikę, stąd ten bełkot, jednak coś takiego trzeba obmyśleć bardzo, bardzo, BARDZO dokładnie, żeby nie zrobić potworka - właśnie takiego, jak tu. Nie znoszę, nie trawię, w tym momencie odpuściłem i dalej już nie brnąłem - to i całości oceniać nie będę. Sam początek - mocno przeciętny, a bohater - półgłówek niespecjalnie przekonujący, jakoś zupełnie nie interesują mnie jego dalsze losy - po prostu mało wiarygodny, bez tej magii przyciągania. Ot, taki dresik spod bloku.

 

Ale tytuł faktycznie zmień, ani to gramatyczne, ani chwytliwe.

O, i teraz jest świetnie! Być może odrobinę czuć, że zakończenie dość szybko pisane, jednak w żaden sposób to nie przeszkadza. I zakończenie udane, i antymorał jak się patrzy ^^

Wyraża się współczucie? Składa się jego wyrazy, to wiem, być może i składa, jednak coś mnie tu gryzie. Ale...

 

Splended! Co prawda również wydaje mi się, że tego anty-morału brakuje (bo to, że Śnieżka sama moralnie się nie zachowuje w żaden sposób jakąkolwiek nauką, również przewrotną, nie jest), a zakończenia, jak już wszyscy zauważyli, praktycznie nie ma, to sam tekst sprawił, jak zresztą zwykle ma to miejsce przy opowiadaniach bemik, ogromną przyjemność.

@brajt - Nie mam zamiaru, teraz muszę to robić ze zdwojoną siłą :D

Ja tu żyję spokonie 'życiem studenckim', wracam w sobotni poranek, zaglądam na NF a tu na profilu zonk - pióro. I to srebrne... Nie wierzę, nie wierzę, zwłaszcza, że sam świadom jestem masy niedoróbek w tym tekście i zaczynałem powoli rozmyślać nad poprawkami... Dzięki wam wszystkim, gratuluję innym wyróżnionym, ja tylko mogę obiecać, że postaram się pisać tylko lepiej... I mniej rozwlekle końcówkami ;)

Sześć linijek, tyle mi zajęło rozgryzienie 'okolic' zakończenia, a po kolejnych sześciu wiedziałem, o jakie miejsce dokładnie chodzi i że nie o fryzjera ;) Jakości komentować nie muszę, sam nick autorki zapewnia wyoski poziom nawet najkrótszgo tekstu.

A ja zgodzę się z deliciosą - tekst słaby. I nie chodzi o technikę, a samą zawartość. Podejrzewam, że po prostu przedstawia poglądy pokrewne do pana Parowskiego, przez co załapał się do finału. Bo przecież cała pierwsza część to jest zgroza, przecież tego nie da się czytać! Nama 'NF' w poradach dla piszących wołała 'najważniejszy jest początek, nie wprowadzaj masy zbędnych informacji, nie rób misz maszu'. A pan Pągowski dokładnie ten grzech popełnił, zabaił się w słowotwórcę, nawymyślał kilkadziesiąt nazw własnych i upchał je obok zupełnie niepotrzebnych informacji. Podobnie część trzecia - łopatologia stosowana (za co i sam ostatnio oberwałem ;)), do tego próby wyjaśnień bez jakiegoś błysku, na alibi. Jedyne, za co mógłbym przyklasnąć to rozmowa kapłana z władcą, ale nawet i tu momentami popada w groteskę. I w żaden sposób nie wyróżniałbym pomysłu - ot, opowiastka zerżnięta z Biblii, jedynie rozwinięta. Co tu oryginalnego?

Nie wdydaje mi sie, żeby fantastyka polska była w AŻ TAK złej kondycji, jak sugeruje przedmówczyni. Jednak jeśli taki słaby tekst kwalfikuje się do najlepszych, to przynajmniej sam konkurs stał na wyjątkowo niskim poziomie. A jestem pewien, że większość autorów, w przeciwieństwie do mnie (swój zacząłem pisać 24 grudnia, więc... Wiecie ;)) swoje teksty naprawdę dopracowała. I mam nadzieję, że już te ostatecznie wyróżnione i zwycięskie faktycznie będą 'na poziomie'. Podobno ów tajemniczy 'Cyrograf' jest perełką, więc... Mam nadzieję, że jury dokona dobrego wyboru :)

Dzięki raz jeszcze. Takie są plany, żeby kiedyś kiedyś w wolnej chwili siąść nad nim raz jeszcze i faktycznie dopracować wyłapując najlepiej wszystkie te błędy, napisać od nowa zakończenie oraz, co w tym wypadku wydaje mi się dość istotne, zrobić tekst bardziej neutralnym. Co przez to rozumiem? Ano jak wspominałem tekst był pisany na podstawie faktów i ich zachowanie było jedną z najważniejszych, jak nie tą najistotniejszą sprawą podczas jego tworzenia - praktycznie 80 procent wszystkich zdarzeń, przynajmniej do tego dnia apokalpsy, miało miejsce naprawdę. Jeśli kiedyś przerobię 'Zimę', może nawet pod kątem kontynuacji i pociągnięcia wątku, pomysł w każdym razie jest, to również prawdopodobnie przejdę na trzecią osobę i nie będę już pisał 'bez szkiełka w oku'. Dzięki wszystkim raz jeszcze.

 

Kurde blacha! Kolejny tekst, który miałby spore szanse powalczyć o laury Grafomanii! Jak widzę nie jest to pierwszy tekst autora na portalu, ale każdy utrzymuje podobną 'jakość'. A po wymęczeniu tego cuda zaczynam się powaznie zastanawiać, w jakim wieku najlepiej zaczynać pisać. Teoretycznie im wcześniej tym lepiej, więcej czasu na szlify, ale patrząc po powyższym ananasie wątpię, czy mogą one, przynajmniej do pewnego wieku, następować... No, ale przynajmniej się pośmiałem z takich cudów jak:

1) "W karczmie panuję mroczna i zimna atmosfera, w przeciwieństwie, co do innych karczm" - Co do 'mroczności' atmosfery jeszcze możnaby się spierać (choć powodzenia nie wróżę), to już nie wyobrażam sobie jej 'zimności'. Karczmarzu, więcej drwa do ognia!

2) "panie! Jeszcze jeden kufel piwa – zawołał szlachcic ledwo trzymający się w pozycji siedzącej przy stole – karczmarz podszedł do niego i odezwał się – nie mogę panu dać, pan ledwo się trzyma – zwrócił mu uwagę a szlachcic złapał go za kołnierz i przyciągnął do siebie – masz coś jeszcze do powiedzenia ?- nie, wybacz Panie, już niosę – odpowiedział wystraszony kelner a mężczyzna go puścił i młodzieniec czym prędzej pobiegł po następną dostawę piwa dla szlachty" - udało mi się zrozumieć, o co tu chodzi, jestem z siebie dumny. Ale naiwność tej sceny mnie poraża, powoduje konwulsyjne napady śmiechu i w ogóle... Moja biedna przepona.

3) "Emis jest niewidomym młodszym bratem od Sirwisa" - w sensie że co? Że jest młodszym bratem od Sirwisa czy kalectwo spowodował ten drugi?

4) " ależ hałas - powiedział rozzłoszczony Sirwis pisząc przy świeczce w swoim dzienniku w którym notuje co jak dotąd im się przydarzyło." - no nie, w karczmie powinien panować stoicki spokój i podniosła atmosfera. Drogi rzemieślniku piwowarski, azaliż uczyni pan miły memu sercu gest uzupełnienia w kuflu poziomu złocistego trunku? Samo notowanie też wydaje się nieco dziwne.

5) "starają się by nie dobywać ostrza ani nie ściągać kaptura w miejscu publicznym" - pierwszy raz spotykam się z nazywaniem karczmy 'miejscem publicznym'. Kurde, tawerna, zajazd, karawanseraj, cokolwiek, ale miejsce publiczne?!?

Ale przynajmniej się pośmiałem... Autorze - tu nie ma co poprawiać, to należy wyrzucić do kosza. 

No tak myślałem, że już po Grafomanii ;) Autorze - czas zakasać rękawy i brać się do roboty. Raz: czytać dużo i jeszcze więcej, dwa: jak już to zrobisz, na początek skrobnij coś drobnego, taką małą, zamkniętą historyjkę na 2k, 3k znaków. I może niekoniecznie od razu Wielkie Fantasy, raczej coś przyziemnego, dla nabierania pierwszych szlifów.

A ja mam inną propozycję, tylko nie wiem, czy jeszcze aktualną. Dopisz w tytule [GRAFOMANIA 2013], a będziesz miał naprawdę sporą szansę na przynajmniej wyróżnienie ;)

Jeśli TO ma iść na okładkę, już słowo w słowo, to ciekaw jestem, jakie wydawnictwo jest na tyle poważne, że to zaakceptowało. Z wolnością reguatorzy ma rację i nawet, jeśli można kupić Twoje filozoficzne pytanie, to i tak powinno chyba być 'pławił się w wolności'. Błysku nie ma i jakbym faktycznie miał wybierać książki po okładkowych fragmentach, tą bym szybko odrzucił.

 Yoss - Na pewno nie, ale sam 'stan wskazujący' nie był jedynym czynnikiem, dzięki któremu przetrwał - jest w tekście. 

 

Ogółem wszystkim jeszcze raz dzięki za komentarze i wskazówki. Być może kiedyś jeszcze raz wskoczę do tej samej rzeki i dopracuję zakończenie (w co jednak nieco wątpię), jednak na przyszłość, do kolejnych popełnianych aktów grafomanii, bez wątpienia się przydadzą ;)

fanta - Akurat takim bezpośrednim adresatem tekstu były raptem trzy, cztery osoby, więc nie jestem specjalnie zdziwiny takim odbiorem. Wspominałem, że długo zastanawiałem się, czy w ogóle wrzucać tu ten tekst, ale chyba ostatecznie dobrze zrobiłem, wyjdzie mi to na dobre.

Julius - Nie widzę nic złego w tym sformułowaniu. Powiesz mi, co jest nie tak, już pomijając cudzysłowy, którymi posługuję się dość... Lużno. A wrażenie mieszaniny groteski i powagi akurat bardzo miło mnie zaskoczyło - właśnie o to mi chodziło. A opowiadanie właśnie dlatego powstało, żeby znaleźć jakieś wytłumaczenie dla serii zdarzeń! :D

Bellatrix - Musiałem jakoś wyjaśnić wszystkie zdarzenia - jak wyżej - to było podstawą dla całego tekstu. A że mi wyszło nieco łopatologicznie i niezgrabnie - to już mój grzech. Z ateistami? To samo co z resztą. Nie wynika to z opowiadania?

I nadal nie rozumiem, dlaczego wszystkim wizja żerowania wydaje się nierealna, dziwna! A to, motyla noga, co innego robią ludzie jak nie DOKŁADNIE to samo podczas hodowli zwierząt? Karmimy je, opiekujemy, staramy się o jak największy przyrost masy, by w pewnym momencie, jak uznamy ją za wystarczającą, zarżnąć je, by móc się odżywić i żyć dalej. Czym to się różni od przedstawionej przeze mnie wersji (poza zyskiem z hodowli)? ;)

Nawet, jeśli teskt wyrwany z jakiś zakamarków, to cały czas aktualny... I chyba takim pozoztsanie :D I to ostatnie zdanie, które chyba można interpretować dwuznacznie... Ciekawy szorcik.

Kael, a bo w pierwszych planach Prorok wcale nie miał być szwarccharakterem i miał nie ginąć, ale... Uznałem, że skoro nigdy nie kończę tekstów happy endem, to ten raz coś przynajmniej po części przypominającego szczęśliwe zakończenie stworzę. Dzięki za opinię. Czas popracować również nad zakończeniami, zbyt duży sentyment mam właśnie do tych 'bad guy speech', co czyni je nieco przewidywalnymi.

A co do limeryków jeszcze - wbrew pozorom 3 godziny to aż nadto na stworzenie 30 sztuk. Kwestia znalezienia rymów i ułożenia trzeciego i czwartego wersu, najkrótszych. A 'poemat' był po prostu kolejnymi, powiązanymi ze sobą wierszykami. Oczywiście nie jest to Poezja przez wielkie P, ale same limeryki z natury są dość rubaszne i swawolne, więc i poszukiwania Wielkiego Przesłania sensu nie mają. Naprawdę, warto spróbować, to nie jest trudne ;)

 

No, muszę przyznać, że rozbawiony czytałem te wszystkie błędy. Wiedziałem, że na pewno jakieś pozostawiłem, jednak że aż tyle... :D Dobrze przynajmniej, że część to, jak zrozumiałem, indywidualne odczucia regulatorzy, inaczej zapewne bym zwątpił. Oj, coś czuję, że w przyszłości czekają mnie godziny przekopywania tekstów w poszukiwaniu podobnych byków, wynikających czy to z nieuwagi, czy nieco naturalnie koślawego języka, jakim się posługuję. Dzięki wielkie, szkoda tylko, że edytować tekstu już nie mogę.

Hm, teraz, jak ocha zwróciła na to uwagę... Faktycznie, to jest to samo opowiadanie, jedynie z kosmetycznymi zmianami. Stąd nasuwa się pytanie - po co po raz drugi zamieszczać ten sam tekst?

Sama tematyka należy do tych nieco bardziej oklepanych, ot, nawet u mnie na półce stoi komiks pomyślany w bardzo podobny sposób, 'Czyściec'. Aaale... Opowiadanie jest naprawdę niezłe. Poza nieznośnym uczuciem towarzyszącym mi przez całą lekturę, że już to gdzieś, kiedyś czytałem/widziałem - bardzo dobrze. A zdanie 'Każdy miał swoje własne piekło.' sam już kiedyś napisałem we własnym tekście ;) Dodatkowy plus za sugestywne opisy. Jak dla mnie, w dziesięciostopniowej skali, co najmniej siedem, siedem i pół.

Oj, teraz rozumiem, co masz na myśli, ale nie do końca się z tym zgadzam. Usunąłeś, o ile dobrze policzyłem, pięć słów (przy czym dwa, które zbędne na pewno nie są), które w żaden sposób w odbiorze tekstu nie przeszkadzają, wydaje mi się nawet, że nie zanudzają. Bo jak to mogą zrobić, kiedy praktycznie przeskakuje się nad nimi? W taki sposób bawić się można przy przycinaniu tekstu do jakiś wyraźnie narzuconych ram, a to, że w ostatecznym rozrachunku wytnie się być może tysiąc czy dwa znaków (bo nie ma mowy o tych sześciu) nie będzie nawet zauważalne dla zwykłego czytelnika. Zrozumiałem już, co masz na myśli, jednak nie wydaje mi się, żeby robiło to AŻ TAKĄ różnicę, a przede wszystkim sprawiło, że cały tekst był przegadany. Tak jak już mówiłem - co kto lubi, Ty odniosłeś wrażenie, że zanudziłem. Cóż, następnym razem postaram się, żeby było ciekawiej. A ten 'opis powszedniości' był właśnie w stu procentach zamierzony.

Również pozdrawiam.

Ależ zapewniam Cię, Roger, że właśnie straciłoby wiele. W pierwotnej wersji było zamieszczonych jeszcze parę wątków, które potem uznałem za zbędne. Ale Tobie się po prostu nie spodobało, rozumiem. Powiedz mi tylko, co masz na myśli mówiąc, że 'stwierdzenie o babskiej literaturze jest charakterystyczne'.

Dzięki wszystkim za pozytywne komentarze. Że Roger mnie skrytykował... Rozumiem, że wszystkim nie przypasuje ;) Jedni wolą dość szybką, wartką akcję, wyczerpujące 'bumbumbum' mieszczące się na góra pięciu stronach, inni, w tym ja sam, preferują raczej coś powolnego, czasami może rzeczywiście przegadanego, bez nadzwyczaj wartkiej akcji, ale z odrobinkę głębszą psychologią. Do perfekcji w konstruowaniu takich opowieści jeszcze mi daleko, nawet do bemik wiele mi brakuje ;), ale... Na pewno bliżej niż rok temu. W ogóle mam takie spostrzeżenie, tekst powędrował nieco po moich znajomych, również tych niespecjalnie zainteresowanych fantastyką, i został wyjątkowo dobrze odebrany głównie przez przedstawicielki płci pięknej. Zaskoczenie? Dla mnie w pewnym stopniu na pewno.

Dlatego napisałem, że nie zerżnąłem, ale twórczo rozwinąłem. W końcu kiedy pewnym istotom brakuje energii, chęci do życia to skąd mają ją wziąć, jak nie od innych, ową witalność nadal posiadających?

@ AdamKB - Cóż, nie wszystko wynika z boskich interwencji, heroicznych czynów lub cudownych romansów, rzadko kiedy główną rolę grają ostre miecze, błyszczące zbroje, blastery i kolonizatory ;) A koncepcję zakończenia, podobnych istot, może nie tyle zerżnąłem, co mocno wzorowałem na jednym z opowiadań Lema.

Jako, że większość czytelników zanim zacznie opowiadanie, zwłaszcza dość długie, rzuca okiem na komentarze, to tu zacznę ;) Opowiadanie ma blisko 85k znaków, miałem niemałą zagwozdkę czy pociąć, czy nie, ale jak większość użytkowników portalu mi poradziła, zostawiłem w całości. Pośrednią przyczyną jego powstania były wszystkie niespotykane zdarzenia, jakie miały miejsce podczas tej przedłużającej się zimy, jak i ona sama, bezpośrednią kolejne wieści o rozstaniach wśród najbliższych przyjaciół. Przyznaję, że nigdy wcześniej nic podobnego nie pisałem, pierwszy raz zdarzyło mi się głównego bohatera, przynajmniej w tak duży sposób, wzorować na samym sobie. Z tego powodu opowiadanie jest inne od większości zamieszczanych tutaj, sam przez długi czas zastanawiałem się, czy się nadaje, by je tu zamieścić, jednak pozytywne komentarze czytelników zachęciły mnie, bym podzielił się tekstem ze światem. Tyle ode mnie, pozdrawiam i życzę miłej lektury.

PS - wiem, że się odrobinkę przeterminowało, ale wynika to z faktu, że skończyłem je pisać kilkanaście dni temu, kiedy w Watykanie nadal był wakat ;)

Kropki pozjadane, parę koślawych zdań. Fabuła... Cóż, nie zdziwię się, jeśli większość czytelników odpuści sobie po pierwszym akapicie. Dokładnie pamiętam jeden z numerów 'NF', gdzie pojawiła się rada dla piszących, by umiejętnie zaczynalli. Pierwsze zdanie, pierwsza strona, najczęściej popełniane grzechy. Popełniłaś największy z nich, wprowadziłaś w pierwszym akapicie masę nikomu do niczego niepotrzebnych danych. Co więcej oderwanych od rzeczywistości, wydaje mi się, że nawet, czy raczej zwłaszcza w sf najlepiej dawać czytelnikowi jakoś poczuć opisywany świat, porównać go do czegoś, dać wyobrażenie. Kilka suchych neologizmów narobi tylko zamieszania i odstraszy. Ja jednak przełknąłem ten początek, podążyłem dalej. Było lepiej, ale jedynie odrobinkę. Jak zazwyczaj nic mnie nie odstraszy od sf, tak w tym wypadku zgrzyt jest dość spory. Obawiam się, że na długo tekstu nie zapamiętam i do kolejnych części raczej nie powrócę. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

I tak chyba też zrobię, umieszczę w całości. Żadna to epicka 'fantasy', dużo bliżej do dreszczowca, podzielić też ciężko. Dzięki wszystkim za rady, jakoś na dniach, najpewniej pod sam koniec tygodnia lub na początku przyszłego wrzucę tekst.

@ syf. - Wiem, właśnie teraz przechodzi okres 'odleżyn' i wytykania ewenutalnych błędów przez zaufanych czytelników. Wysiłku wcale zbyt dużo nie włożyłem, w sensie powstało bardzo szybko, w kilka dni, jako impuls pewnych wydarzeń, czy to z mojego życia, czy takich ogólnoświatowych. Również pozdrawiam.

@ Antona - Nie wiem tylko, czy opowiadanie się na taką 'serię' nadaje. Załóżmy jednak, że potnę. W takim wypadku wrzucić wszystkie części od razu, czy co jakiś czas? I jaki?

Oooj, to wszystko zależy, głównie od czasu. Pomysł zawsze jakiś się znajdzie, ale czas już nie bardzo, zwłaszcza, że jak poprzednicy wspomnieli trzeba również czytać. A ostatnio udało mi się wygospodarować tydzień na całą sagę 'Pana Lodowego Ogrodu', co wcześniej wydało mi się praktycznie niemożliwe :P

Ile napisałem? Zależy czego. Takich stricte czystych opowiadań będzie... Cóż, wszystkie teksty najpierw piszę ręcznie, więc powiem tylko w przybliżeniu, wszystkiego jeszcze nie przepisałem: około 400 tysięcy znaków. Do tego jakieś teksty zamówione, czy to za kilka gorszy, czy dla znajomych, tego będzie również około 100, 150 tysięcy znaków. I ze trzy, może cztery tysiące poezji :D

Kiedy piszę? Jak wyżej, jak mam czas. A jak mam, razem z weną... Mogę siedzieć i po 10, 12 godzin bez przerwy. Męczy, owszem, ale daje satysfakcję, co, przynajmniej na razie, jest dla mnie najważniejsze. Jak się ma radość z pisania to i przychodzi ono łatwo.

Poczekam, aż w końcu wydasz. Bo to zrobisz, jestem pewien ;) Po prostu posyłaj do kolejnych wydawnictw, tych akurat nie brakuje, a jeśli całość jest na poziomie podobnym Twoim opowiadaniom, ktoś się w końcu przekona. Pamiętam też, wspominałaś, że to powieść dla młodzieży. Dlaczego więc nie spróbwać za granicą? Patrząc na sukcesy takich dzieł i 'dzieł' jak Igrzyska Śmierci czy Zmierzch wcale niewykluczone, że łatwiej byłoby choćby u Jankesów. Zainwestwoać w tłumacza, na początku jedynie jeden rozdział i posyłać, posyłać, posyłać. Jak ktoś się zainteresuje załawtić resztę i sukces godny Rowling gwarantowany ;)

Czekam na zbiór Twoich tekstów na papierze. Oczywiście, mogę sobie wydrukować, ale to nie to samo. Chcę coś z okładką, z porządnego wydawnictwa. Zmuś któregoś z wydawców, zaszantażuj go, cokolwiek ;)

 

Ja się za to nie zgodzę zarówno ze słowami, że sposób narracji jest nowatorski - nie jest, jak i z tym, że opowiadanie jest dołujące i smutne. Gdzieś w komentarzach pojawiło się odniesienie do 'Hotaru no haka' - również nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. No tak, wiem, magia wieku, dzieci traktuje się inaczej niż dorosłych, ale... Cóż, pewnie moja spaczona psychika ;) Ze dwie rzeczy mi się nie do końca spodobały, ale to były jakieś mało istotne szczegóły. Ponadto preferuję opowiadania, w których akcja powolutku się sączy, gdzie jednak opisy stanowią znaczącą część całości, dostajemy głębszy wgląd w bohaterów, a akcja nie płynie na zasadzie 'bach, trach, koniec, dziękujemy', a pamiętam, że takie Twoje opowiadania już czytałem. Tak więc - nie poruszyło mną, nie wzruszyło, nie zdołowało.

 

Ale znowu, kurde, wciągnęło! Zbyt dobre te opowiadania piszesz! Kolejne wpada do woreczka 'naet jeśli nie genialne to bardzo dobre'. I nadal czekam na coś na papierze ;)

 


I jedno mnie tylko ciekawi - jak jesteś w stanie produkować się w takim tempie? Mnie ciężko znaleźć czas, żeby jakąś książkę przeczytać, co dopiero napisać, a od Ciebie raz czy dwa w miesiącu coś skapnie. Tempo godne Pilipuika, przy czym, przynajmniej moim skromnym zdaniem, warsztat dużo lepszy! Jak?!?  

Będę wredny, przyczepię się do czegoś. Koty, jak i inne ssaki, azot wydzielają nie w postaci amoniaku, a mocznika - i oba związki jednak dość znacznie różnią się zapachem. O ile mocznik jest po prostu nieprzyjemny, o tyle amoniak dusi i bez większego problemu może nawet 'odciąć prąd'. Ale sama rozumiesz... Czepialstwo na poziomie eksperckim ;)

Zaryzykuję stwierdzenie, że piszesz najlepsze teksty ze wszystkich autorów publikujących na portalu, przynajmniej wśród tych regularnie coś wrzucających. A ten szorcik jest tylko potwierdzeniem - bo o ile wydaje mi się, że wcale nie jest Twoim wybitnym dziełem, ba, nawet (w porównaniu do innych Twoich dzieł) dość słaby, o tyle nadal pozostaje jaśniejącą gwiazdką. I tylko żal, że tak krótko i z otwartym zakończeniem, z drugiej strony lubię teksty z pewnymi niedopowiedzeniami i lukami do wypełnienia przez czytelnika, a już ubóstwiam te bardziej ponure, bez happy endu. Chcę więcej... Ale w wersji papierowej. Chyba, że zdarzyło Ci się coś już opublikować?

Dołączę się do narzekania na zaimkologię, dorzucę od siebie straszliwą ilość powtórzeń - a o ile zazwyczaj bez naprawdę poważnego wgłębiania się ich nie wyłapuję, tak tym razem parę rzuciło mi się w oczy, z 'sypialnią, w której sypiał' na czele. Nie lepiej 'sypialnią, którą zajmował'? Do tego jest wtrącenie w nawiasie - opowiadania nie lubią wtrąceń w nawiasie. Załatw sprawę przecinkami i myślnikami. Technicznie tyle. Merytorycznie? Powiem tak. Nie każdy wykuwany przez kowala miecz musi być arcydziełem, bogato zdobionym i podziwianym, musi biedak wykuwać również, i to w dużo większych ilościach, proste, dość toporne miecze dla pospólstwa i zwykłej armijnej piechoty. I ten tekst to taki żołnierski miecz, bez rewelacji, jednak swoją rolę spełnia. A jeśli 97 w nicku to rok urodzenia - już teraz jest całkiem przyzwoicie. Podszlifuj gruby, toporny styl, wpadnij na jakieś interesujące, własne pomysły - a będzie naprawdę świetnie.

E, to tekst wydaje mi się napisany całkiem przyzwoitą i ambitną angielszczyzną. I o ile jakiegoś naprawdę wyjątkowego, niespotykanego słownictwa nie ma, to zastosowane sprawia całkiem pozytywne wrażenie. Nie jestem anglistą żeby wyłapywać wszystkie pojedyncze błędziki, ale ogółem nic mnie w oczy nie ukłuło, jakiś straszliwych konstrukcji nie uświadczyłem. Trzymam kciuki. A przy okazji znowu potwierdzenie znajduje stare prawidło, że może i w angielskim występuje kilkanaście czasów, ale i tak używa się tylko trzech na krzyż ;)

Chyba nie od pewnego momentu a od samego początku ;) Czy ściślej mówiąc drugiego, trzeciego akapitu. Ale muszę przyznać, że o ile rzeczywiście banalne i oczywiste, to jednak czyta się przyjemnie. Powodzenia na konkursie, swoją drogą na poziomie gimnazjum czy szkoły średniej?

Jedna uwaga: z tego co mi wiadomo Brytyjczycy nie mają żadnych wigilijnych kolacji, ale serwują sobie 25 grudnia jakiś obiadek czy brunch z ichnymi puddingami, mięsiwem i innymi specjałami. Z tego co wiem, mogę się mylić. Jeśli jednak nie, to w takim wypadku nie widzę powodu by w postnuklearnym świecie mieli organizować sobie akurat kolację wigilijną. Ale to takie moje czepialstwo ;) A treść? Czyta się świetnie, napisane jest bardzo dobrze, jednak fabuła... Cóż, podobne motywy, wariacje na temat gwiazdki przerabiane bły miliony razy, na wszystkie możliwe sposoby i jestem pewien, że spotkałem się gdzieś również z takim motywem w postapokaliptycznym świecie; podobnie końcówka o ile łatwa do przewidzenia, o tyle nie tak oczywista. Tak więc moim zdaniem mało oryginalne, ale przynajmniej sprawnie napisane.

Zrozumiem wszystko - kulejącą przecinkologię, niefortunne sformułowania czy choćby po prostu brak 'czucia' opowiadania, iskry, najzwyklejsze nieprzypadnięcie do gustu... Ale zdania limbo nie rozumiem w ogóle. Początek nudny? Toż to raptem są trzy zdania wprowadzenia przed bezpośrednim nakreśleniem sytuacji! Końcówki, po względnie szczęśliwym zakończeniu nie chce się czytać? To raptem dwie linijki, jedno zdanie! Czy na pewno, droga limbo, czytałaś to opowiadanie? I teraz bez żadnej zgryźliwości, w pełni szczerze: skoro nudzą Cię dwa czy trzy zdania to byłaś w stanie przebrnąć przez takiego choćby 'Władcę Pierścieni'? W końcu jak Tolkien zaczyna przytaczać treść jakiejkolwiek pieśni elfów czy krasnoludów, o, to musi dopiero nudzić. Wybacz limbo, ale akurat Twojej krytyki nie rozumiem w ogóle i w najmniejszy sposób się z nią nie zgadzam.

Cóż, panie Bohdanie, wszystkich nie zadowoli. Mam nadzieję, że kolejne moje twory bardziej przypadną do gustu :)

@ bemik - Dziękuję. Cóż, wszystkich przecinków niestety nigdy nie wyłapię, zresztą prawdopodobnie nikt, oprócz ludzi wyszkolonych i odpowiedzialnych za to, nie jest w stanie. Przynajmniej się staram, a że efektów brak... Pojawią się, mam nadzieję. Zapis dialogu - wiem o tym, poprawię. I bez wątpienia przeczytam Twoje nowe opowiadanie, bo o ile dobrze pamiętam masz talent ;)

@ Bohdan - Wydaje mi się, że te zarzuty odnośnie reakcji Dziadka to troszkę czepialstwo ;) Ale w pełni rozumiem, opowiadanie niespecjalnie przypadło do gustu, więc należało wypunktować coś słabego. Byłbym wdzięczny, gdybyś tylko był w stanie określić, czego konkretnie zabrakło. Jeśli potrafisz, rzecz jasna, wiem, że czasami jest to trudne. I również pozdrawiam.

@ Antona Ego - Dziękuję :)

 

 

Zasadniczo moim zamiarem była spora oczywistość tych 'niedopowiedzeń', jakoś tak wydawało mi się, że dużo lepiej będzie się czytać, gdy będzie doskonale wiadomo, o co chodzi, ale jednocześnie nie pojawi się to powiedziane wprost. Dzięki za opinię.

Tak jak obiecałem przy okazji pierwszego opowiadania - tym razem coś konkretniejszego. Tekst dużo młodszy od poprzedniego, jednak nadal ma swoje lata (a konkretnie mniej więcej półtora roku), nieco dłuższy. Jeśli nie udało mi się wyłapać wszystkich błędów, powtórzeń, interpunkcji - zaznaczyć, a poprawię. Zapraszam.

Wczrajszych tekstów przeczytać nie zdążyłem, ale zdaję sobie sprawę z tego jak komentowane były. Ten fragment? Nie brzmi dobrze. Do roboty, proponuję w ogóle wyskoczyć z tej Japonii i napisać coś wyjątkowo banalnego i odtwórczego, ale z przyzwoitym warsztatem.

"Prawie zapomniała już niebo." - raczej widok nieba, jakby nie patrzeć wcześniej żyła, choć to raczej czepialstwo z mojej strony.

"Ranę opatrzyła mu tutejsza kurwa, znająca się na tym nie gorzej niż na obciąganiu. - ta... ;) Niespecjalne mi to 'obciąganie' pasuje do klimatu, zwłaszcza że na końcu było o 'mężczyźnie z męskością między nogami'. Nie lepiej 'obciąganie' zastąpić 'pieszczotami'?

Do tego dosłownie pojedyczne literówki i drobne błędziki, w żaden sposób nieuniemożliwjące czytania. A tekst? Ja chcę więcej, nawet jeśli odtwórczy i banalny! Napisałeś go prostym, wyjątkowo przyjaznym językiem, historia potrafi wciągnąć - przeczytałem w ekspresowym tempie, praktycznie wessałem całość z drobną nutką zawodu, że to już koniec. Naprawdę chciałbym zobaczyć całość. I to nic, że może rzeczywiście podobnych historii powstały miliony, ta jedna, Twoja, naprawdę mnie wciągnęła. Gratuluję i mam nadzieję, że jakoś się zmobllizujesz i może stworzysz kolejne rozdziały.

A, dodatkowy plus za odpowiedni wybór części. Mimo, że to tylko wycinek, nie odczuwa się specjalnych braków, jakiejś rażącej niewiedzy o świecie bohaterów, nie błądzi się jak dziecko we mgle. Brawo.

@SpiralArchitect - To jest powaźny problem, a w tym opowiadaniu doskonale widać, jak utrudnia odbiór tekstu; murem stoję za zdaniem vyzart.

Autorze, różnica między szykiem przestawnym w tym moim zdaniu a Twoimi polega na operowaniu przecinkami - Twoja interpunkcja utrudnia znalezienie odpowiedniego sensu w zdaniu a z moim, mam nadzieję, nikt nie miał problemu. Znalazłeś błąd w mojej wypowiedzi? Wytknij, abym w przyszłości nie popełniał. Jeszcze raz przywołam to samo zdanie: "Jeżeli nie rozumiesz o czym to jest, to sie zastanów, grafoman, albo ja nie dorosłem do tekstu?". Co pomyśli każdy normalny człowiek po przeczytaniu tego zdania? Potraktuje słowo grafoman jako jego określenie, co wyraźnie wynika z szyku zdania - dla ułatwienia wytnijmy wszystko od 'albo'. " Jeżeli nie rozumiesz o czym to jest, to sie zastanów, grafoman", teraz po przecinku wskakuje zupełnie oderwane od kontekstu reszta zdania. Interpunkcja! Czy nie jaśniejsze jest zdanie "Jeżeli nie rozumiesz o czym to jest, to sie zastanów: grafoman czy aby nie dorosłem do tekstu?". Toż to adiustator tego nie poprawi bo sam nie będzie miał zielonego pojęcia, o co chodzi! Porównywanie się do Reymonta jest chyba mimo wszystko nieco nie na miejscu, choćby ze względu na to, że jego dzieła pisane są w sposób bardzo przystępny. I nie musisz tu powołować się na swój jakoby sędziwy wiek, bo zachowanie wskazuje coś zupełnie innego; stroisz fochy jak małe dziecko, 'skoro mnie nie rozumieją to muszą być głupi'. Otóż nie, nie rozumieją, bo nie potrafisz w odpowiedni, czytelny sposób tego przekazać. Polecam wyszukać w internecie wywiad pana Walkiewicza z reżyser Białowąs na temat jej filmu, niektórzy zapewne o nim słyszeli. Broni się w podobny sposób jak Ty, efekt również taki sam - w karykaturalnych próbach obrony swojego stanowiska kobieta pogrąża się coraz bardziej. Radzę dużo więcej dystansu do siebie i szacunku dla innych, dla czytelników, dla nas, chcemy tylko poradzić, więc nie warto się tak unosić honorem. Ponadto nadal nie podałeś mi tytułu tej książki, jej części pierwszej. Ponawiam prośbę; tytuł 'Dom bez wyjścia' znalazłem tylko w kontekście jakiegoś rosyjskiego dzieła.

Niepokoją w Twoim wpisie, autorze, dwie rzeczy. Pierwsza: że nie potrafisz przyjąć krytyki tylko sam zaczynasz pluć jadem (mimo, że zarejestrowany jestem od niedawna widziałem już kilku autorów, którzy z pokorą przyjmowali krytykę, również i pierwszych tekstów - to jest normalne, tu nie ma żadnego wyścigu szczurów i wszyscy liczą po prostu na dobrą literaturę) w sposób zupełnie nieuzasadniony - bo niby gdzie we wpisie Achiki, raptem czterech słowach, miałby być błąd? Druga: wpis jest DOKŁADNIE w tym samym stylu co tekst - zupełnie niezrozumiałe dwa pierwsze zdania, szyk przestawny. "Jeżeli nie rozumiesz o czym to jest, to sie zastanów, grafoman, albo ja nie dorosłem do tekstu?" - przyznaję, nie zrozumiałem tego zdania, a co dopiero cały wycinek, ba, całą książkę! Polecam, autorze, na początek jednak popisać trochę o tych 'krasnoludkach, trollach i innych robaczkach' żeby po prostu nauczyć się kleić czytelną opowieść, zanim zaatakuje się jakiekolwiek poażne tematy.

Po fragmencie wnioskuję, że adiustator trochę pracy będzie miał, nawet jakiś błąd ortograficzny się napatoczył. Do rzeczy. Pod moim jedynym dotąd wrzuconym na potral opowiadaniu w jednym z komentarzy pojawiło się, zarówno jako zaleta jak i wada, określenie 'efemeryczne'. Wydaje mi się, że dużo bardziej pasuje do opisania tego opowiadania. Ciekaw jestem, jak je pisałeś, normalnie autor wizualizuje sobie miejsce akcji i wydarzenia, dość dokładnie opisując je czytelnikowi, ja przez cały czas czułem się zawiedzony gdzieś... Właśnie, gdzieś, zupełnie tego nie czułem. Wyjątkowo niefortunnym pomysłem wydają mi się takie króciutkie, proste zdania, utrudniają odbiór dużo bardziej niż rozbudowane, półstronnicowe kolosy. W którymś z numerów 'NF' jako porada dla piszących wymieniona była zasada pierwszej strony - musi wciskać w ziemię i pochłaniać czytelnika. Jeśli TO jest ta pierwsza strona to by mnie nie porwała i zapewne zrezygnowałbym z czytania na długo przed rozpoczęciem akcji. Ciężko jednoznacznie ocenić, ale mnie nie przekonuje. Swoją drogą to tom drugi. Jaki tytuł ma pierwszy, bo książkę nazwaną 'Dom bez wyjścia' znalazłem jedną, do tego jakąś rosyjską, więc domyślam się że nie o nią chodzi?

@ ryszard - błędy stylistyczne są i to w całkiem sporej ilości, przez co tekst przestaje być taki 'lekki'. Dowcipny bardziej, ale ciężko przebrnąć przez kolejne dziwne konstrukcje. Zresztą jak wspomniałem: wydaje mi się, że autor po prostu nie przeczytał tego tekstu drugi raz lub ktoś inny wcześniej nie wyktnął mi nieco koślawego języka. Sam warsztat jak najbardziej jest, zabrakło tylko szlifu. I autorem jest być dużo łatwiej, dosłownie KAŻDY może napisać cokolwiek. A rolą krytyki jest, by to 'cokolwiek' miało ręce i nogi. I 'podwójne wrażenie' nadal wydaje mi się błędną formą, nawet w kontekście Twoich wyjaśnień (tak samo jak nie ma 'podwójnej reakcji', najwyżej dwukrotna), ale najchętniej posłuchałbym zadnia jakiegoś polonisty na ten temat. A autorowi życzę powodzenia jeszcze bardziej, bo inne teksty stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie :)

Jak się domyślam jesteś lub byłeś studentem bilogii, biotechnologii, czegoś pokrewnego. Zapewne znana Ci jest ta anegdota o zespole o nazwie 'Przejebane' co to miał koncert dawać i musiał zmienić nazwę. Do czego zmierzam?

Otóż nie jest dobrze. Już pierwsze zdanie swoim wyraźnie rzucającym się w oczy powtórzeniem, zwiastowało poważne problemy w dotrwaniu do końca. Tak z czystej ciekawości: czy po napisaniu tego opowiadania przeczytałeś je choć z raz, czy po prostu od razu wrzuciłeś na portal? Wydaje mi się że to drugie, przez co nie wyłapałeś ogromu prawdziwych potworków, zdań albo bez sensu, albo tragicznie skonstruowanych. I podam tylko kilka przykładów, wszystkich na pewno nie włapałem:

"- W zasadzie, to nie mam nic visa vie – zapewniła, - ale nie jestem zainteresowana." - nie ma nic takiego jak visa vie. Zapewne chodziło o vis-a-vis, które swoją drogą w danym kontekście również jest błędne, bo o ile oznacza coś w stylu 'naprzeciw', o tyle chodzi o położenie a nie zgodę lub nie.

"- Marmur? – jęknął z podwójnego wrażenia." - jakiego wrażenia? Podwójnego? A czym się różni od pojedynczego lub potrójnego?

"Chłopak poczuł się strasznie głupio, wyglądał głupio, a co najważniejsze: wyglądał, jakby się poczuł głupio" - i dodajmy, że poczuł się, jakby wyglądał głupio. Paskudne zdanie z brzydkimi powtórzeniami.

"Nie doczekał się i cały pomysł przełamywania barier bombki strzelił (choinki nie będzie!), a i kurs z umiejętności interpersonalnych nigdy się pewnie nie zwróci." - jestem przeciwnikiem takich wstawek w nawiasie. Psują opowiadania.

Przykładów jest więcej, może ktoś inny coś wyłapie, w oczy rzuciły mi się dodatkowo powtórzenia w ilościach zdecydowanie zbyt dużyci i dwie wstawki narratora w pierwszej osobie. Jeśli opowiadanie jest w trzeciej to piszemy w trzeciej, chyba że jakoś wyraźnie uzasadnione jest chwilowe przejście do pierwszej, Tu nie było. A najbardziej dziwi mnie to, przynajmniej takie odnoszę wrażenie, że piszesz całkiem sprawnie, umiesz posługiwać się słowem i w ogóle, tylko chwilami jakbyś pisał za szybko i zupełnie nie zdawał sobie sprawy ze złej konstrukcji niektórych wyrażeń. Jeśli mogę coś poradzić i uznasz to za pomocne - jak napiszesz tekst to przeczytaj go jeszcze raz i popraw wszystkie dziwne zdania. Potem odłóż go na tydzień i jeszcze raz przejrzyj, znowu wyłapując niezauważone wcześniej kiepskie konstrukcje. I potem możesz się nim podzielić ;) A sama treść? No, dwa razy się uśmiechnąłem, przyznaję, ale mam nadzieję że doskonale zdajesz sobie sprawę, jakie bzdury opisałeś ;) GMO takie straszne nie jest, a już na pewno nie stworzy madnarynek pochłaniających wszystko na swojej drodze. ;) Powodzenia.

Proszę proszę... Watch out, we've got a badass here! Z dość oczywistych względów strasznie ciężko ten twór ocenić, przynajmniej pod względem treści. Technicznie wszystko w zasadzie jest ok, może z wyjątkiem 'trolli', pisanych przez dwa 'l', sama zawartość... Wywrotowa? Nie wydaje mi się, że aż tak. Chyba ciut za bardzo oderwana od rzeczywistości, mimo wszystko. Za bardzo nie oznacza całkowicie; metafora kapkę przesadzona, jednak ziarno prawdy można w niej znaleźć. Spore ziarno. I obyś się tylko nie okazał 'prorokiem we własnym kraju'.

Najpierw technicznie: ' rękawicbokserskie' i nie tylko. Niestety wszystkich literówek nie udało Ci się wyłapać, ale zdaję sobie sprawę z tego jak to jest trudne - i żadnych zastrzeżeń nie mam. Nieco pokręcę nosem za to na składnię zdań - akurat niektóre mogłyby być skonstruowane lepiej, np. 'ja i tak kocham te Święta, zapach choinki, no i pierogi z kapustą i grzybami' przerobić by nie było sztucznego łączenia przez 'no i'. Ale to też takie narzekanie, sprawny redaktor szybko by Ci wszystko wyłapał i poprawił.

No i sama tematyka...

Akurat ja myślę, że fantastyka powinna być ciężka i skłaniająca do przemyśleń, choćby właśnie dlatego, że 'w realu jest wystarczająco trudno', a fantastyka typu hard może przynieść pewne rozwiązania możliwe do zaimplementowania w życiu... Lub poprzez kontrast nieco zminimalizować codzienne problemy. Nie żebym miał coś przeciwko Wędrowyczom czy Conanom, nie, po prostu taka 'lekka' fantastyka niespecjalnie, przynajmniej moim zdaniem, zasługuje na uwagę. A Ty dodatkowo skleiłaś to z harlequinami, za co normalnie ludzi powinno się wieszać, a przynajmniej zabierać wszelkie możliwe narzędzia pracy twórczej... No i mało brakowało, by wyszła ogromnie naiwna i infantylna historyjka polana toną lukru, zupełnie niestrawna. Mało brakowało. Ale nienawidzę siebie za to, że przeczytałem do końca i wrażenie ostateczne jest pozytywne. Doskonale wiem dlaczego - to sprawka dwóch ostatnich, cudownych akapitów, rzeczywiście wywołujących uśmiech na twarzy. Udało Ci się, nie znoszę Cię przez to ;) W wolnej chwili przeczytam pozostałe Twoje teksty bo bez wątpienia kryje się w nich talent, ale jeśli jeszcze raz kiedyś natrafię na takie słodziutkie, infantylne opowiadanko możesz być pewna, że Cię znajdę. A jak co gorsza znowu mi się spodoba... Klękajcie narody ;)

A ja już po dwóch zdaniach wyczułem pismo nosem. Także przynajmniej jeśli o mnie chodzi zaskoczenia brak, a w takim shorciku to punkt kulminacyjny jest najważniejszy. 

Ciekawe. I to 'spieniężenie w kawałkach' również jako pierwsze przyszło mi na myśl. Może powinni na tej bazie jakieś tesy psychologiczne tworzyć czy coś coby potencjalnych psychopatów wyłapywać... A ja proszę, żeby nic dłuższego nie było, zbyt duże ryzyko że się ta makabra się rozpłynie i strasznie rozwodni. Tak jak jest niech zostanie - jest dobrze.

joseheim - Zdaję sobie sprawę, że interpunkcja może kuleć, podobnie jak wszystkich powtórzeń po latach nie wyłapałem. To idzie w pełni na moje konto (i być może po części autokorekty Worda), podobnie jak literówki. Ale moim zdaniem nazwiska Dali się nie odmienia, jak miałby brzmieć dopiełniacz? Daliego? Po prostu źle to brzmi, choć nie wykluczam że sama forma jest poprawna. Postaram się w najbliższym czasie zamieścić nieco świeższe opowiadanie, nieco dłuższe i bardziej wyraziste...

Argoeling - ...ale nie, nie o krasnoludach i takich tam ;)

 

Jak dla mnie trzy sprawy, czysto stylistyczne:

1) 'Impreza w karczmie...' Biesiada, może zabawa... Ale nie impreza. Jak już siedzimy w klimacie średniowiecza to z niego nie wyskakujmy. A 'impreza' bardzo nie leży.

2) 'Potwór zawył żałośnie i ułożył się w pozycji embrionalnej, żeby mniej bolało.' - sama 'pozycja embrionalna' nie przeszkadza, ale składnia zdania troszku mi nie leży. Może lepiej by było '...i z bólu zwinął się w kłębek', tak po prostu?

3) Łamanie tekstu i ogólna kompozycja. Mnie osobiście tak ułożone akapity przeszkadzały w czytaniu.

Ale czy jest źle? Nie wydaje mi się, na pewno do przetrawienia. Sam pomysł swego rodzaju osadzenia akcji w wyobraźni dziecka (tak przynajmniej zrozumiałem) może nie należy do oryginalnych, ale jak kiedyś od kogoś słyszałem 'napisano już wszystko, teraz to już tylko kwestia zremiksowania', więc w porządku (choć patrząc na twórczość Dukaja...). Czekam na więcej.

Zdaję sobie sprawę, że w normalnych kategoriach opowiadania papierowego taka ilość znaków nie powala, jednak na ekranie monitora nawet tyle może być dość męczące, a 100k czytania bez druku już sobie nie wyobrażam. Sam tekst jest najstarszym, jaki posiadam, powstał jeszcze w czasach szkoły średniej, przeszedł jedynie niezbędny facelifting. Za krytykę dziękuję i rozumiem, w najbliższym czasie postaram się zamieścić coś odrobinę dłuższego i już bardziej 'wyrazistego'.

Przynajmniej zabawnie się czytało ;) Moje szóstki akurat na miejscu pozostały bez większych uszczerbków, jednak siódemki zazgrzytały parę razy. Ja się nie będę czepiał słownictwa czy składni, mnie strasznie przeszkadzała interpunkcja. Nie przesadzajmy z przecinkami, mogą strasznie utrudniać odbiór tekstu. Dwa: naiwność. Ale z tego chyba sam zdajesz sobie sprawę... Trzy: 'Istna Sodoma i Gomora rozgrywała się teraz na polu bitwy.'. No to ja nie chcę wiedzieć, co się tam działo... 'Oprzytomniał nagle i uświadomił sobie, że tu, teraz nie jest potrzebny, że potrzebny jest w tej chwili gdzie indziej, na polu bitwy.' Ja myślę, że jednak tam bardziej by się przydał niż tu, a gdzie indziej to w ogóle, miałby szansę przeżyć. No i wspomniana przez joseheim rymowanka. Prawdziwy majstersztyk ;) Warto czasami przemyśleć niektóre zdania i je odpowiednio zmodyfikować.

Akurat ja nie mam nic przeciwko publikowaniu starszych tekstów, sam mam zamiar jakiś taki zamieścić, dużo gorzej gdy uznaje się je za naprawdę wartościowe, poważne, niewymagające żadnych poprawek. Dlatego jeśli uważasz to za jakieś sentymentalne kilka zdań, którymi zechciałeś się podzielić ze światem licząc się z krytyką bądź może w przyszłości przez porównanie ukazać postęp warsztatu: to ok, powodzenia. Ale jeśli naprawdę jesteś zadowolony z tego shorcika i masz zamiar tworzyć 'coś dłuższego' w tym stylu... No to możemy mieć problem.

Nowa Fantastyka