Profil użytkownika


komentarze: 61, w dziale opowiadań: 58, opowiadania: 37

Ostatnie sto komentarzy

Przeczytałam jak dotej pory mniej więcej jedną trzecią, bo trochę jestem krótka z czasem teraz, ale podoba mi się. Napisane moim zdaniem zgrabnie i sprawnie, bez żadnych niemiłych niespodzianek i kfiatkuw ;) Jutro postaram się doczytać do końca i naskrobać coś jeszcze. Pozdro ;)

Niestety muszę się zgodzić z opiniami wyżej. Radziłabym napisać opowiadanie od nowa. Skupić się nieco bardziej na aspekcie językowym (żeby nie tworzyć kfiatkuw w stylu: "reszta całego ciała", bo jak reszta ciała, to wiadomo, że całego, bo raczej nie występują ludzie w formie porcjowanej, tak to tylko z drobiem działa), a nieco mniej na opisach przyrody, bo nie musisz dokładnie przedstawić każdego elementu krajobrazu, to nie sprawozdanie zwiadowcy, dla którego kałuża to niewielki zbiornik wodny bez znaczenia strategicznego. I niestety masz nieszczęście robić to samo co ja: za dużo szczegółów... Bycie hiperprecyzyjnym nie zawsze wychodzi na dobre tekstowi, bo go przeciąża. 

Pozdro i powodzenia ;)

A myślałeś może nad tym, że swego rodzaju odwzorowywanie przez androidy "ludzkiego" sposobu funkcjonowania (relacje społeczne, czy ich płciowość i relacje rodzinne) może być uznane za element niezbędy do ewolucji, czy do rozwoju, co możnaby uznać za priorytet? To eliminuje konieczność wprowadzania np. wyższych bytów czuwających nad hasającymi po ziemi androidami. Podobny motyw był wykorzystany w filmie "wWyspa", tam jak pewnie kojarzysz, klony żyły sobie ludzkim życiem, bo bez ludzkich doświadczeń, w stanie ciągłej hibernacji źle się rozwijały.

          W zasadzie dodatni elektron to pozyton, a pozytron to kalka z języka angielskiego. Ale zgadzam się, może dużo z tego nie wynika. Tylko w zalezności od tego jak tekst będzie napisany, może to mieć duże znaczenia, albo nie mieć żadnego. Może to trochę od odbiorcy zależy, bo nie jestem fanem typowego sf, a często w szczegółach technicznych się gubię, więc dla mnie ma znaczenie, że doszło jakoś do tego "zarażenia".

          Teraz dobiero zwróciłam uwagę na słowo szpital. Jakoś tu nie pasuje. Może dlatego, że kojarzy mi się raczej warsztat...?

Ta cała masa szczegółów wynikła z wymogów konkursu, na który opowiadanie było pisane, ale zgodzę się, że może ich być za dużo. Akapit o ACTA faktycznie teraz jest zupełnie nie aktualny, ale tekst powstał w okresie protestów, więc wtedy miał więcej sensu.  Co do opowieści Malakh, to mogłą ona go przekonać, jeżeli od dłuższego czasu był pełen wątpliwości, a tak było. To tylko przeważyło szalę. Ale dzięki za zwrócenie uwagi na dysproporcję w długościach poszczególnych części. Niestety mam z tym spory problem,zawsze  kiedy muszę zamknąć się w niewielkiej długości, bo myślę że gdyby tekst był (jeszcze...) dłuższy, to byłoby w nim więcej akcji, a długość wstępu nie byłaby wtedy taka przytłaczjąca. Dzięki ;)

O mamo, o mamo... Wyszła mi ściana tekstu! Przepraszam i kajam się, bo starałam się zrobić ładne zgrabne akapity, ale widać nie jestem mistrzem formatowania :o

A mi się czytało przeciętnie, chociaż tekst napisany generalnie dobrze. Średnie głównie dlatego, że byłam jakaś taka zagubiona już od początku. Coś zgrzyta i chrobocze w trzech pierwszysch akapitach. Możde to kwestia napakowania tak dużej ilości informacji w tak krótkim fragmencie, a może dobór słów.

"Dla niego nie była wybrykiem, była piękna. Nazywał ją swoją małą osobliwością. Wówczas zwykle wybuchała płaczem. Podobno ludziom płacz pomagał oczyścić organizm z emocji. Tę funkcję chyba nie do końca udało się odtworzyć. Córka wciąż dusiła wszystko w środku, choć płakała znacznie częściej niż inne androidy." A ten fragment wprawił mnie w głęboką konsternację,  bo poważnie zwątpiłam o kim czytam. Tekst zaczął się od jakiegoś stwoarzenia o płci żeńskiej i bez żadnego określenia go przeszedł do stworzenia o płci męskiej, a potem pojawiła się córka. Po przeczytaniu tego kilka krotnie zrozumiałam o co chodzi, ale nadal uważam, że jakieś to niepotrzebnie mętne.

"Wyobraźnia. W postludzkiej rzeczywistości był to relikt zamierzchłych czasów. Jedno z tych pojęć, które wprawdzie przetrwały w słownikowych definicjach, lecz i tak dla androidów pozostawały niezrozumiałe. Cóż, jej też nikt nie próbował zrozumieć. Oprócz niego." A ty taki mały językowy kwiatek. Zakładam, że "jej też nik nie próbował zrozumieć" odnosi się do opisywanej androidki, ale jako że nic o niej w tym akapicie nie ma, a zaczyna się on od wyobraźni, to wychodzi na to, że wyobraźni nikt nie próbował zrozumieć, chociaż nie rozumiał. Masło maślane, a chyba nie o to chodziło :)

Za to nie zgadzam się z cienioświatłem, że "przez pozytronowe drzwi" jest zbyt dużym niedopowiedzeniem. Moim zdaniem nawet w dłuższych tekstach, które same w sobie są zawiłe takie techniczne szczegóły stanowią smaczki, ale nie są same w sobie niezbędne, bo tekst na ich braku nie traci aż tak wiele.

Ufff... Ale się rozpisałam, no ale przynajmniej zebrałam co mi się w patrzałki rzuciło ;) A tekst chociaż trochę trudny dla mnie momentami do przebrnięcia podobał mi się.

Po długiej, a wynikłej z maturalnych obowiązków, przerwie wracam na forum Fantastyki i bardzo ucieszył mnie podjęty przez oruena temat, bo ostatnie wstawione przeze mnie opowiadanie (choć było to wieki temu) nie doczekało się ani jednego komentarza, nad czym niezmiereni ubolewam. Sporo się nad nim nagimnastykowałam swego czasu i wciąż liczę na jakieś konstruktywne uwagi. http://www.fantastyka.pl/4,7748.html  <- o to to:)

Jidda nie lubić...

Co już chyba wyraźnie zaznaczyłam: jestem na nie. Już, już miało się robić zabawnie, ale za każdym razem autorowi jakoś nie wyszło. I dodam jeszcze, że nie mam pojęcia co to tu robi, bo naćpanie ludzie w żadnej mierze nie należą do tematyki fantastycznej.

Bardzo miła miniaturka. Podobało mi się. Może bez większych fajerwerków, ale czytało się przyjemnie i gładko. No i serce mi rośnie, gdy debiutanci na forum posługują się poprawną, może z drobnymi usterkami, ale kto ich nie robi, polszczyzną. I jeszcze... I jeszcze... Roger ma rację: gadka smoka - bardzo sympatyczny zbitek słów.
Już się nie mogę doczekać, kiedy "bleblać" trafi do słownika i będę sie nim mogła z dumą posłużyć na przykład w wypracowaniu maturalnym.

Dawno się tu nie pokazywałam, jako że cierpię na nieuleczalną chorobę achronozę, której objawy nasilają się wybitnie od poniedziałku do piątku i przyznać muszę, że "Z baśni Flarielu : Zemsta Rajena" jest wyjątkowo przykrym dla mnie doświadczeniem, szczególnie po tak długiej absencji. Te spacje aż bolą, kłują w oczy i sprawiają inne, a mało przyjemne odczucia natury niemal fizycznej. Jedna rada dla Autora: do słownika, chłopie, do słownika!

Przeczytałam pierwszy akapit i w oczy rzucił mi się przede wszystkim brak orzeczeń. - "Nad księgą mężczyzna, piszący piórem gęsi. Księga cienka, nowa, zapisana w połowie." Takie to jakieś niewyraźne i niezachęcające. W kolejnym zdaniu też jakoś lepiej nie jest - "Spojrzał na posprzątany pokój, wyszedł. Podał dłoń mężczyźnie w futrze z bobrów, skłonił się i przeistoczył." To taka seria czynności, trochę bez ładu i składu, ale przede wszystkim jakby napisana przez podstawówkowicza: wstał, spojrzał, podał dłoń (już pomijam, że nie wiemy komu, jakie bobry, po co i dlaczego?) i się przeistoczył. Fabuły nie oceniam na razie, bo przeczytałam tylko fragmencik, ale bardzo rażący fragmencik. Generalnie kiepsko.

Pomysł mi się podoba, wykonanie też. Taka sympatyczna miniaturka, ani nie ziębi, ani nie grzej właściwie. Koledzy mają racje, dobrze by było to rozbudować, unikając wodolejstwa. I, właściwie nie wiem czemu, ale mam nieodparte wrażenie, że autor listu powinien być nieco bardziej rozżalony i może sarkastyczny(?), chyba po prostu chciałabym bardziej wyrazistej postaci, zamiast dobrego, cierpiącego nad losem świata anioła. Ale to takie moje widzimisię. Nooo i... Z niecierpliwością czekam na więcej ;)

Koniec roku zbliża się ogromnymi krokami i tak mi się na przemyślenia zebrało. I widać, że Tobie, Autorze, również. Tylko, że mi się one wydają tak głębokie jak kałuża przed moim domem, a brak polskich znaków, przecinków i innych elementów zapisu języka, to nie wyraz spontaniczności, czy kreatywności, ale lenistwa, bądź ignoranctwa, a tekst pisany bukwami, co słusznie Bohdan zauważył, niejak nie trafia do odbiorcy, BO JAK WIDZE TAKA SCIANA TEKSTU TO MI SIE CZYTAC ODCECHCIEWA.
I apropos samej fabuły, biedny człowiek, który ma wrażenie, że każdy negatywny komentarz jest wyrazem ludzkiej złośliwości i frustracji, bo jest też taka możliwość, że po prostu tekst jest nie do przełknięcia.

Ranferiel, w takim razie pozostaje mi jedno:
PRAGNĘ GORĄCO PRZEPROSIĆ, wszystkich znakomitych Autorów, którzy poczuli się dotknięci mym komentarzem ;] 

gwidon2, widzę, że poczułaś się dotknięta moim komentarzem, a ja nie chciałam oceniać Twojego tekstu.
"Po raz kolejny ktoś twierdzi, że same drętwe gnioty na portalu ..."  -  napisałam "większość", czyli nie wszystkie, tudzież same ;)

Jego przyjaciel Dark przyszedł do niego i zawiadomił, że kapitan jego wzywa.

Drogi Autorze, cholera bierze mnie niemożebna, kiedy ktoś po wskazaniu błędu, zamiast go poprawaić, psuje zdanie jeszcze bardziej. Więc jeżeli inaczej nie można, zrobię to bardzo łopatologicznie! To powinno być w najgorszym wypadku tak:

Jego przyjaciel Dark wszedł do kabiny Mike'a i zawiadomił go, że astronauta jest wzywany przez kapitana.

A teraz popraw! 

Nie można patrzeć powoli. Nie można patrzeć w jakimkolwiek tempie. Powoli można obrócić głowę, albo otworzyć oczy.
Co do wody: nie mam zbyt wiele doświadczenia z pustyniami i odwodnieniem, ale wydaje mi się, że ten przymiotnik jednak nie pasuje . Czemu właściwie? Bez bicia się przyznam, że nie wiem. Po prostu to nie brzmi.
A jeżeli szal jest oryginalny, to napisz, że jest oryginalny, a nie twórz jakieś "swoiste cudawianki".

I powiem Ci, że chociaż tekst słaby, to całkiem miło Cię poprawiać. Bo przyjmujesz konstruktywną krytykę i z niej korzystasz ;)

Świetny tekst i niemniej świetnie się czytało. Dzięki Ci, bubug! Przywróciłaś mi jakąkolwiek nadzieję, bo ostatnio większość opków tu jest nie do strawienia. A tu? Proszę, jaka perełka!

- - Pot skwierczał na ich rozpalonych, zarumienionych czołach i lśnił jak drobinki lodu - dziwacznie w jednym zdaniu brzmi wzmianka o skwierczeniu na rozpalonym czymś tam i o drobinkach lodu. Kontrast jest środkiem wyrazu artystycznego, ale w często wychodzi tak, że jego zastosowanie sprawia, że tekst jest po prostu śmieszny.
- - Zasłaniali przedramionami twarze, które dodatkowo chroniły szczelnie przewiązane zawoje, a czubki głów zwieńczały ręcznie zaplatane czapki z długiej, bawełnianej tkaniny. - z tego wynika, że zawoje (co juz samo w sobie dziwacznie brzmi) były chronione przez twarze. Od kiedy to tkanina może być długa? Długi to może być jej kawałek, pas, ewentualnie zwój, ale nie sama tkanina. Tkanina jest niepoliczalna i wyszło Ci mniej więcej długie mleko, albo pięć sekund kiełbasy.
- - Atoli byli z daleka, zostawiwszy rodziny aż za rozciągającą się wstecz nich granicą Rabbakhortu i Nommy'Basti, jaką stanowiła bladożółta pustynia zacierająca się ze stepem. - o tym już chyba w komentarzach było: "atoli"? Skąd żeś to wytrzasnął? Wstecz nich? Tak się po prostu nie mówi, a co dopiero pisze. Pustynia się ze stepem ZACIERA? A co powstanie jak się już zatrą? Dziura?
- - Z domów wyruszyli wiele miesięcy temu, poniesieni opowieściami o bogactwach jakie ukryto na Krańcu Świata, tuż za wielką Nommą'Basti. - "opowieści ich poniosły" to nie brzmi, ponosi ludzi wyobraźnia, ewentualnie emocje, a nie bajki.
- - Poniósł się świst - chyba bardzo lubisz to słowo. Najpierw ponoszą opowieści, teraz ponoszą się jakieś świsty. Ale generalnie, co to w ogóle jest za zdanie?!
- - Chmura runęła w nich bez ostrzeżenia - chyba na nich?
- - Rumaki rżały niespokojnie, a mężczyźni przebijali się przez podmuch ciągnąc je za sobą. - wiem, że się czepiam i nie o to chodziło, ale wynika z tego, że ci faceci ciągnęli podmuchy.
- - W takiej pustce wiatr ma przyzwolenie na wszelkie swawole. - A tam gdzie nie jest aż tak pusto, to wiatrowi nie wolno? Czyżby ktoś mu zabronił. To brzmi śmiesznie.
- - Zaczęli wygrzebywać piach z oczu. - to brzmi koślawo, bo pogrzebać to można w kieszeni, albo w torbie, a jak już ktoś bardzo musi, to ostatecznie w nosie, ale do oczu to jakoś nie pasuje.
- - Zeszli w dół osuwającej się pod rozgrzanymi stopami wydmy. Buty mieli kroju podróżnego, wygodnego. - jak piszesz o piasku pod rozgrzanymi stopami, to wynika z tego, że bohaterowie są na boso. A potem się nagle okazuje, że jednak mają buty. I do tego kroju wygodnego! Nie ma czegoś takiego!
- - Ten niższy i wątły spoglądnął w stronę słońca, które wydawało się większe niż zwykle i parzyło gałki oczne od samego patrzenia. Przeniósł więc zmęczony wzrok na rosłego towarzysza. - zastępować imię postaci opisem, to fajny zabieg, ale jeżeli mamy już o niej jakieś pojęcia. A my tylko wiemy, że miała "buty wygodnego kroju" i "czapkę z długiej tkaniny". Nie wiemy nic o jego fizjonomii, więc taki opis nam nic nie daje. Poza tym, popatrzył na towarzysza tylko dlatego, że "słońce parzyło mu gałki oczne"? Inaczej by na niego nie spojrzał? To bez sensu.
- -...krzyknął niewyraźnie, stłumiony swoistym pustynnym szalem. Kamrat pokiwał głową i rzucił mu bukłak. - czyżby facet był stłumiony? A mi się wydawało, że jego krzyk. Poza tym co to takiego swoisty szal? Swoisty oznacza: wyróżniający, odróżniający, charakterystyczny. To chyba nie o to chodziło. Dalej: jego syn był jego "kamratem", to tak jakbyś powiedział:
- Synu, podaj mi wody! - Na te słowa kumpel rzucił mu butelkę.
Widzisz, że coś jest nie halo?
- - ...oblał to wszystko szklistym, cierpkim strumykiem zimnej wody. Chłeptał niczym pies, w tle mając błękit rozżarzonego nieba, skały i wzgórza wyrastające jedno za drugim, oraz bezkresną pustkę rozciągniętą po horyzont na podobieństwo oceanu. - szklisty strumyk to, na upartego, zniosę. Ale jakim cudem był cierpki? Szczególnie, że to woda. Ale jak mógł chłeptać jak pies z własnej twarzy? A nawet jeżeli nie pił z własnej twarzy to bukłak jest naczyniem, pokrojem przypominającym butelkę, więc jak mógł z niego pić jak pies? To niemożliwe! Idziemy dalej! Jak ta pustynia była bezkresna i sięgała po horyzont, to co tam robią skały i wzgórza? To nie logiczne.
- - Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zwolna, jakby niepewnie. - jak się patrzy "z wolna"? A jak, dla odmiany, "z szybka"?
- - Żaden jednak nie odważył się wypowiedzieć głośno, że za dwa dni poidło się skończy . - można "wypowiedzieć coś" i "powiedzieć, że". Tobie się jedno z drugim pomieszało. Poidło to, tak jak bukłak, rodzaj naczynia, tylko że służy do pojenia zwierząt. Chyba chodziło o napój?

Przeszkadzało Ci, Autorze, że krytyka kolegów z forum jest mało konstruktywna, więc staram się tego błędu nie popełnić. Powyżej masz kilka kfiatków z samego początku tekstu. Brak tam przecinków, czasem trochę błędów składniowych i logicznych tam kica, ale twój główny problem to konstruowanie dziwacznych określeń i błędne używanie wyrazów.
I żeby za dobrze nie było, konstrukcyjnie tekst też nie powala. Jest poszarpany: nie ma płynności w przejściach od retrospekcji do opisu aktualnych wydarzeń. I mam wrażenie, że brak równowagi pomiędzy opisami i akcją. Coś po prostu nie gra i się nie klei, jak to określili przedmówcy.
Twierdzisz, że pisząc w prosty sposób, bez ton patosu i górnolotności, nie napiszesz niczego oryginalnego i niezwykłego? Uważam, że jesteś w błędzie, bo nie tworzysz przecież pieśni maryjnej, tylko piszesz opowiadanie i ktoś ma je przeczytać.
Czy napisałeś coś oryginalnego? Jak najbardziej tak. A czy to się dobrze czyta? Nie. Bo akurat taka patetyczna i nieznośnie przesadzona oryginalność wcale nie jest pozytywna.

Hurra! Sezon na brak fabuły trwa!
Ale przynajmniej dało się przeczytać i to bez większych zgrzytów ;) 

Gromkie brawa dla Aubrey, za odwalenie gigantycznej roboty za Autora ;)  Może to coś pomoże.
A Twój komentarz przypomniał mi taki stary dowcip:
"Agent Nowak dynda na rwącej się drabince, wiszacej  z płonącego helikoptera nad wulkanem. Wydaje się, że to już koniec naszego bohatera. I jak zaczyna się kolejny rozdział opowieści? Po wydostaniu się z tej ciężkiej opresji, nasz bohater..."
Podobnie wygląda to opowiadanie, tylko jakby mniej po polsku. 

Och, Adamie, jestem tego w pełni świadoma. Świadoma aż do bólu, rzekłabym. Sama przerabiałam podobny etap. Bogu dziękuję, że trwał on krótko i prowadził do spłodzenia zaledwie kilku tekstów. Co gorsza, nadal lubię pobawić się psychodelą i metaforami, tudzież symbolami, ale jednak staram się pomiędzy te oświecone i natchnione alegorię wpleść chociaż namiastkę sensu ;) No i posługiwać się zdaniami dłuższymi niż 3 słowa.

Jeżeli mkmorgoth ma rację i jest to jakaś nowa fala (neodadaizm? o zgrozo!), to drżę przed nią ;)

To jako pierwsza z "tych innych" też za bardzo nie wiem o co chodzi. Dużo dźwiękonaśladownictwa i chyba włoskich nazw związanych z muzyką. Ot, tyle.
Nie wiem jak to jest, że w ciągu ostatnich kilku dni na tej stronie pojawiają się teksty albo bez fabuły, albo tak napisane, że żal czytać. Co to za dziwaczny tręd? 

- -poziom wody na wyspie podniósł się na tyle, że zaczął się do niego wlewać. - poziom wody się wlewał? Bo tak właśnie z tego wynika, a mi się tak wydaje, że to jednak była woda.
- - Nim Sandra zdążyła do niej podbiec, tamta leżała w błocie z pianą na ustach. - ja herpetologiem nie jestem, ale nie ma takich węży, których jad działaby by tak szybko.
- - Reszta uznała, że się utopił. - a czemu? Zrobili losowanie, głosowali? Po prostu jakby czegoś tu brakuje, bo założenia się robi na jakiejś podstawie.
Takie trzy dorobiazgi, ale jest ich tam więcej. Takie koszmarki zasiedlają cały twój tekst. Poza tym brzmi on trochę jak sprawozdanie, które się pisze w podstawówce po wycieczce do kina. No i nie wspominam już o braku zarysowania psychologicznego portretu postaci, który chyba jest konieczny, żeby tekst o takiej fabule miał jakąkolwiek wartość. 
Pracuj nad pisaniem i czytaj, bo teksty literackie nie składają się z samych dialogów (w dodatku dość marnych) i zdań oznajmujących w stylu: ona pozamiatała i zebrała owoce, woda zalała hangar, on skręcił kark.
 Powodzenia



- - Tylko osoba wiedząca o niej byłaby w stanie ujrzeć delikatne falowanie płaszcza spowodowane lekkim wiaterkiem ze wschodu na tle granatowego nieba przyozdobionego milionami gwiazd. - już pomijając wspomnianą kwestię widać - nie widać, zdanie jest straszliwie przepakowane informacjami i brzmi przez to koślawo + gdzieś połknąłeś garść przecinków ;)
- - To spotyka tych, którzy się mi sprzeciwiają. - Mówił sam do siebie. - tak nie zapisujemy dialogów. Jeżeli po myślniku znajduje się opis mówienia, albo ogólniej wydawania dźwięków, to przed myślnikiem nie ma kropki.
- -z turbanem w tym samym kolorze zakrywającym twarz - nie jestem pewna czy turban może twarz zakrywać, ale to szczegół.
- - Miał też szczęście, bo strażnicy pełniący aktualnie służbę byli prostymi żołnierzami, których łatwo było zmanipulować. - tu się uśmiałam! Co to za straż, która przepuści każdego, kto wystarczająco głośno krzyknie?
- - - Uważaj na słowa. - Shal Im Khurr poczuł się jakby dostał w policzek. - to brzmi tak, jakby mówił to Khurr, a przecież nie o to chodziło. Lepiej by było: na te słowa poczuł się..., albo gdy to usłyszał...
- - To ty możesz zostać głupcem jeżeli nie będziesz ze mną współpracował. - to brzmi dziwacznie: jakby bycie głupcem zależało od nadania tytułu, albo czegoś w tym stylu.
- -  coś w jego podświadomości mówiło, że jest pod wielkim zagrożeniem - nie można być "pod zagrożeniem", "pod" to możesz być, co najwyżej, mostem.
- - Wojownicy rzucili się do ataku niczym jakieś dzikie zwierze. W ciągu ułamku sekundy wyjęli z pochew szable. - najpierw się rzucili i to jakoś tak zwierzęco, a dopiero potem pomyśleli, że przydałaby im się jakaś broń w ręku? Zaraz, zaraz... Coś tu nie gra. Poza tym powinno być: ułamka sekundy, nie ułamku.
- - Nie były to zwykłe szable. Ich klinga była szeroka, a na samym końcu zwężała się w kształt połówki rogala. - nie znam się szczególnie na broni, ale dla mnie brzmi to właśnie jak opis zwykłej szabli - Lecz po paru szybkich krokach zamarli. - w tym momencie nie wiadomo o co właściwie chodzi, bo piszesz o szablach, a ty nagle ktoś zamiera po paru krokach. Ja wiem, że można się domyśleć, ale ani to ładne, ani właściwe.
- -  Zatrzymać twych ludzi w miejscu jakby zamarli - zamrzeć oznacza zatrzymać nagle (w miejscu, jak to ująłeś), więc właściwie wychodzi z tego zdania: mogę zatrzymać twych ludzi, jakby się zatrzymali. To bez sensu.
- -  Nie wiem o czym mówisz. Z kimś mnie mylisz - "wcale nie jestem władcą tego królestwa, tylko akurat przypadkiem przechodziłem przez salę tronową i tylko przypadkiem awanturowałem się, że siedzisz na moim tronie, bo on w sumie mój nie jest..."
- - To zabij mnie bo nic ci nie powiem! - wykrzyczał to ostatnimi siłami. Ból w głowie stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Pragnął umrzeć. Wiedział, że zaraz to nastąpi. - czyżby już mu się znudziło udawanie, że nie jest królem i pomyślał, że teraz fajnie dla odmiany będzie zostać trupem?
- - I nie pozwolę ci umrzeć. - "zaraz cię zabiję... Albo, wiesz, jednak nie..."
- - Domyślali się, że ich król już nie żyje i z całych sił pragnęli go pomścić. - teraz to chcą pomścić króla, a wcześniej wpuścili do sali tronowe kolesia w czarnym płaszczu, bo na nich nawrzeszczał?
- - ...otworzyły się nagle i z wielką siłą uderzyły stojących najbliżej nich żołnierzy zabijając ich. Gdy pojawił się w nich jego uszu doszły krzyki żołnierzy - znowu nie wiadomo o kogo chodzi, kto pojawił się w drzwiach i czyje to uszy. 
- - Odchodząc ustał na pobliskim wzgórzu i zerknął na swoje dzieło. - chyba przystanął, albo zatrzymał się. Ustać oznacza: przestać coś robić.
- - Jak już był tak niewyobrażalnie potężny, to czemu tak kretyńsko zużył nagle całą moc i zemdlał?
To takie najbardziej kujące po oczach rzeczy. Nie miałam już siły mordować się z przecinkami, ale trochę tam tego było. Cała historia naiwna i kiepsko napisana. Ale nie poddawaj się i pisz;)!

Rafale, poświęciłam sporo czasu poprawiając Twoje błędy i jak zapewne zauważyłeś, jeśliś przeczytał mój komentarz uważnie, jakiś się znalazł niemal w każdym zdaniu. I jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, a domyślam się, że owszem, to czytanie tak napisanych tekstów istotnie jest katorgą! Czemu? Bo co innego to kilka przecinków połkniętych w tekście, a co innego chroniczna przecinkoza, bo, na miłość boską, znaki interpunkcyjne do czegoś służą i po coś są! Ale Twoje teksty kuleją nie tylko pod względem interpunkcyjnym, co już, zresztą, miałam okazję Ci wytknąć.
Nie robiłam tego wszystkiego złośliwie, tak jak inni koledzy z forum przy poprzednich rozdziałach, chciałam pomóc. A Ty zamiast skorzystać z rad, przyjąć krytykę (która zauważ, że do konstruktywnej należy) i podziękować, wzywasz imię boskie, bo Cię komentarze denerwują. 
Stary, jak Ci się to nie podoba, jak to takie nie do wytrzymania, to na cholerę tu publikujesz? Jak radził Tomasz Maj: pisz do szuflady i będziesz miał spokój z tymi wstrętnymi, okropnymi i złośliwymi i nie wiem co jeszcze, którzy wytykają błędy interpunkcyjne i gramatyczne, zamiast zachwycać się nad głębią i artyzmem Twych tekstów.

Tekst bez większych błędów, ot przecinek tu, przecinek tam. Ale pomimo tego jakoś nie mogłam się w tym wszystki połapać. Głównie nie bardzo wiedziłam o kogo chodzi: czy ten, który odesłał oddział, to ta smukła postać, otwierajaca drzwi i jednoczesnie młody żołnierz? To mi tu chyba głównie nie grało. Ale przyznać trzeba, że udało Ci się zbudować nastrój: może i trochę nazbyt patetyczny, ale ostatecznie pasuje do upadającego miasta i malującego się na jego tle obrazu świeżo zdobytej władzy.

Naprawdę dobry kawałek tekstu. Aż przyjemnie się czyta, szczególnie, że ostatnio trzeba się tu nieźle nagimnastykować, żeby coś ciekawego przeczytać. Gdybym mogła, dałabym 6, bo chwyta za serce ;)

Pisałam dużo w gimnazjum i opowiadanie, które wspomniałeś, z tego właśnie okresu pochodzi. A potem przyszło liceum i trafiłam do szkoły, która trochę odbiera jakikolwiek czas wolny, szczególnie w klasie pierwszej. Teraz próbuję to trochę nadrobić, ale teksty, które obecnie piszę, nie nadają się (jeszcze?) w mojej ocenie do publikacji, ciągle wnoszę poprawki, przerabiam itd. Może po prostu za dużo od nich wymagam, ale patrząc po wolnej amerykance w dziedzinie języka polskiego, która obecnie szaleje na tym forum, to chyba i lepiej ;)

Wybaczcie komentarz pod komentarzem, ale powstrzymać się nie mogę. Sama się do magicznej liczby osiemnaście zbliżam i taki mi się jeden wniosek nasuwa, kiedy rozmawiam z wielkoma osobami w moim wieku, albo i starszymi, że wiek z dorosłością wcale nie ma aż tak wiele wspólnego. Więc, Adamie, myślę, że powinno być raczej: prawie pełnoletniego, bo poziom języka i (co gorsza) fabuły pokazuje, że do dorosłości to jeszcze szmat drogi, jak stąd na Wyspę Wielkanocną.

exturio, od teraz trzymać się już będę małej litery, jak jest w oryginale. Po prostu dziwnie pisać czyjeś imię, nawet pseudonim, czy nick, małą literą. W podstawówce pani powtarzała: imiona i nazwy własne piszemy "z dużej litery" i bardzo to sobie mała Jidda do serca wzięła;)

Gdyby wyszkolił się w tej trudnej sztuce nie bałby się, tak bardzo osób chcących go skrzywdzić - przecinek Ci jakby trochę wyemigrował, bo powinien znajdować się przed "chcących", a nie tak (przecinkiem oddzielamy imiesłowowe równoważniki zdań).
- Zobaczysz jeszcze kiedyś będziesz najpotężniejszym czarodziejem, jakiego świat widział. - Powiedział Jamie klepiąc go po ramieniu. - po pierwsze: przecinek powinien być przed "jeszcze", lub przed "kiedyś", w zależności od zamysłu Autora. Jednak Autor, pomimo licznych przysługujących mu praw, jest pozbawiony tego do pomijania znaków interpunkcyjnych. Po drugie: nie powinna się pojawić kropka po "widział" (w dialogach kropkę stawiamy przed myślnikiem wtedy, gdy po myślniku nie znajduje się opis związany z samą czynnością mówienia, bądź myślenia. Hmmm... Trochę to zagmatwałam, ale mam nadzieję, że daje się zrozumieć). Po trzecie: przecinek wystąpić obowiązkowo musi przed "klepiąc" (jw.)
Tym razem południe nastało bardzo szybko - czyżbyś sugerował, drogi Autorze, że prędkość upływu czasu w twoim uniwersum nie jest stała? Jeżeli tak, to ciekawi mnie: od jakich to czynników jest ona zależna?
Dużo czasu zostało poświęcone na naukę magii. - niewiadomo kto się uczył. Brzmi to zbyt ogólnikowo, trochę jak zadnie z ćwiczeń gramatycznych w podstawówce.
- Lubicie pływać? - Spytał wampir - skąd wziął się tu ten wampir, dalej: skąd wziął się Jamie, gdzie był Aaron itd. Nawet jeżeli jest to kolejny rozdział, nie zmienia to faktu, że TRZEBA zarysować sytuację, którą śledzi czytelnik. A tu mamy kilka myśli, jakieś wspomnienie i dialog zupełnie bez związku.
- Jasne! - Krzyknęli z radością w głosie - a czemu pytasz? - jak wyżej: kto krzyknął?
Odkąd chłopcy usłyszeli tą nowinę siedzieli jak na szpilkach przez tę jedną ciągnącą się w nieskończoność godzinę - uwaga, uwaga! Kolejny komentarz w stylu "gdzie przecinka nie ma, a być powinien": przecinek musi być przed "siedzieli" (rozdziela on zdanie podrzędne od nadrzędnego, bądź w odwrotnej kolejności, jak Autor woli) oraz przed "ciągnącą się" (oddzielamy nim człony wyliczenia, bądź, jak wolisz, imiesłowowy równoważnik zdania).
Aaron myślał już o tym, co będzie robić w wodzie: zanurzy swoją zakurzoną szyję, zmyje z siebie cały piasek i kurz z podróży - zanurzy w wodzie tylko szyję? I czemu tylko tę część ciała? Czyżby jakimś cudem reszta się nie zakurzyła? Jeachał owinięty folią od szyi w dół?
Dalej nie mam już siły, bo toż to katorga. 
Dużo czytaj, bo widać, że do pisania zapał masz, ale niestety samo w sobie nie wystarczy ono do wyrobienia warsztatu. Polecam też zaopatrzyć się w jakiś słownik, a najlepiej we wszystkie jakie w księgarni znajdziesz. 
Pozdrawiam

Jidda ze smutkiem zwiesiła głowę, a dwie wielkie łzy stoczyły się jej po policzkach. Pomyślała, że po kimś, kto liczy sobie już ponad piętnaście wiosen, można by się spodziewać więcej. Ostatecznie sama miała lat niecałe osiemnaście, a już udało się jej wnikąć choć w tajniki podstaw sztuk piania, interpunkcji i gramatyki. Wzięła głęboki wdech, wyprostowała się przed ekranem komputera i zrozumiała, że jedyną rzeczą, jaką mogła teraz napisać było: "Najpierw weź się chłopie za czytanie. Czytaj, czytaj, czytaj... A pisz dopiero potem. Amen!".
Spojrzała przez okno na wschodzący księżyc i powiedziała sama do siebie:
- Jeżeli weźmie tę radę do serca, może jeszcze wyjdzie na ludzi...

Właściwie nie zrozumiałam, Nomadzie, nic z twojego ostatniego komentarza, ale mogę się domyślać o co chodzi. I powiem tak: w chwili obecnej zbliżam się do ukończenia mojej edukacji w szkole średniej i z lekturami jak najbardziej daje się wyrobić.
A gwarantuję, że czytanie ich pomaga okiełznać wiele z błędów językowych, w tekstach szalejących. 
Ciekawa jestem też, Autorza, ile masz lat? I wdzięczna byłabym, za zdradzenie tej informacji, bo nie chcę jak Exturio (mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko dodaniu Ci wielkiej litery) zgadywać, a być może jesteśmy zbyt surowi... 

Z bólem serca podpisać się mogę pod pod komentarzem Adama, a zaznaczyć trzeba, że przebrnęłam jedynie przez pierwszy akapit. Ilość błędów, które się tam panoszą, jest tak przytłaczająca, że aż strach pomyśleć, co spotkać można dalej.
Nie trzymasz żadnej ciągłości czasów: Amerykański statek kosmiczny wyrusza w misje poszukiwawczą, w środku było zimno i nieprzyjemnie - albo statek wyrusza i jest zimno, albo wyruszał i zimno było, bo wersja obecna jest jeszcze bardziej nie do przełknięcia niż lody z brukselką.
Agent Mike znajdował się w swoim pokoju i odpoczywał - czemu nie po prostu odpoczywał w swoim pokoju?
Jego przyjaciel Dark przyszedł do niego i zawiadomił go, że kapitan go wzywa - zaimki "jego", "niego" i "go" tuż obok siebie, brzmią jakoś koślawo.
Mike wstał z łóżka, przyszykował się i wyszedł - co, drogi Autorze, masz na myśli pisząc przyszykował się. To skrajny potocyzm, co więcej nic nie wnoszący do tekstu. Albo uściślij to, albo zwyczajnie sobie odpuść.
Nie mam siły wytykać błędów w kolejnych zdaniach tego jednego śmutnego akapitu. Więc powiem krótko: z tej partii tekstu ocaliłabym tylko: Jest rok 2025
Ponadto uprasza się szanownego Nomada o grzeczność. (A tak na marginesie: w zdaniu Co tu kurwa jest źle !!!!!! masz geniuszu trzy błędy interpunkcyjne. Gratuluję!)

 

Przebrnęłam przez pierwszy akapit i zaczęłam się zastanawiać nad istnieniem słowa "nieomal", ale tak dziwacznie brzmi ono tylko chyba w tym konkretnym zdaniu i przy takim doborze słów. Ale nieważne, to drobiazg. Jednak drobiazgiem już nie jest karygodna interpunkcja. Po prostu włos się na głowie jeży.
"niewolnicy wykonywali polecenia swych okrutnych panów " - nie wiem czemu, ale brzmi to dla mnie strasznie naiwnie.
A tak na marginesie, Szanowny Autorze, chociaż pewna nie jestem czy pisać winno się to w tym przypadku wielką literą, masa pozytywnych komentarzy pod tekstem, bez względu na to czy wstawiła je gorliwie wspierająca grupa kolegów, czy Ty sam, nijak nie poprawiają jakoś tekstu. Ot smutna prawda. 

Tekst napisany sprawnie i na pierwszy rzut oka bez rażących błędów (nie przyglądałam się dokładnie), ale udało mi się przebrnąć jedynie przez pierwszą część, bo szczerze powierdziawszy znudził mnie trochę. Sądzę, że jest przeciążony przymiotnikami, chociaż jeżeli potraktować go bardziej jako grę słowem i obrazem, niż coś fabularnego, to muszę przyznać, że ciekawa rzecz Ci wyszła. Bądź, co bądź, fabuła kuleje jak dla mnie, chociaż nie poznałam całej.

A co do wypoweidzi szanownego przedmówcy: motyw z dziewczynką może i banalny, jednak ciekawie wpleciony w fabułę - jest ona nie tylko psychopatycznym dzieciakiem, ale cześcią większej całości.
A Johnny w takim opowiadaniu po prostu musi być najbardziej twardym z najbardziej twardych i koniec kropka;D
PS. Jeżeli o włosach mowa, to również pozostaje to dla mnie zagadką ;p

Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła był nagły przeskok: najpierw czytamy o Annie w parku, a potem ni z gruszki, ni z pietruszki, o jakimś Johnnym w samochodzie. Dobrze by było jakoś uprzedzić czytelnika o nagłej zmianie miejsca i bohatera. Jakieś: tymczasem na autostradzie nr 13, albo coś w tym stylu.
Zamiast niego ujrzała małą, najwyżej dziesięcioletnią dziewczynkę. Zatrzymała się ona tuż przed nią i wbiła w siedzącą na ławce dziewczynę swój wzrok - za dużo w drugim zdaniu zaimków. Jeżeli mówimy o dziewczynce to oczywiste jest, że w następnym zdaniu to właśnie ONA się zatrzymała i wbiła w kogoś SWÓJ wzrok, bo jak niby miałaby wbić czyjś wzrok w Annę?
W akapicie zacytowanym powyżej jest zdecydowanie za dużo "dziewczynek" i za mało przecinków.
Cały fragment dotyczący tego czerwonookiego dzieciaka jest nawiasem mówić trochę chaotyczny, bo dramatycznie skaczesz z nastroju w nastrój i nie wykorzystujesz do końca okazji do zbudowania spójnego obrazu, jakbyś się spieszył i chciał jak najszybciej przelać swoje myśli na papier/ekran.
A po nim znów, jak Filip z konopi, wyskakuje Johnny. Tekst nie jest spójny, krótko mówiąc.
Poznali się na misji na Alasce - na misji to może być ksiądz w Sudanie, wydaje mi się, że lepiej by było: w czasie misji.
A jednak to ona właśnie sprawiała, że miękł przy niej jak baranek - jak baranek to można co najwyżej potulnieć, nie mięknąć. Pomacaj kiedyś barana - zaręczam, że wcale nie jest taki miękki.
Łowca patrzył się jeszcze przez chwile w jego spłowiałe, niebieskie oczy, po czym wypuścił dłoń przedstawiciela władzy - muszę z bólem przyznać, że to zdanie mnie załamało. Nie można patrzeć SIĘ na kogoś.

Generalnie rzecz biorąc: pomysł ciekawy i całkiem zgrabnie budujesz dialogi, pomijając błędy ich zapisu, ale z wykonaniem to już znacznie gorzej. Błędy interpunkcyjne, stylistyczne, literówki, itp. No i brak równowagi między akcją i kreacją świata i bohaterów.
Podsumowując: sprawdzaj swoje teksty przed wrzuceniem na stronę, pisz i przede wszystkim czytaj, czytaj, czytaj...

Powiem krótko: stary, od stawiania przecinków się nie umiera. Ja wiem, że konwencja tekstu zależy od autora, ale tak uparte gwałcenie zasad interpunkcji i w ogóle języka polskiego to zbrodnia. Może i formę zapisu, takie banały jak interpunkcja, gramatyka itp.za duperelę uznać można (bo dlaczego by nie, gdy tworzymy wiekopomne(?) dzieło), ale czy w takim razie sens jakikolwiek również do owych zaliczyć należy? Bo i jego się w tekście nie doszukałam.

Oczywiście zgadzam się w pełni, można było problem potraktować głębiej i przeprowadzić niemal psychologiczną analizę. Ale nie o to w tekście mi chodziło, napisany był pod wpływem emocji chwili i opowiada raczej o moim własnym problemie, w którym, czego by, nie mówić prochy i wódka szczególnej roli nie grały.W moim przypadku chodziło raczej o poczucie zagubienia własnej tożsamości, prawdopodobnie spowodowany nawałem pracy, który na mnie spadł.

A "cząstka ciebie"... Hmmm... Wydaje mi się, że tą "cząstką", której brakowało mi przez ostatnie miesiące, jest właśnie osobowość.

I być może romantyzm jest passe, ale czy można właściwie coś stworzyć bez niego? Ja nie potrafię.I bywa, że objawia się w najdziwaczniejszych formach, jednak jest.

A tekst o godzinnym ślęczeniem nad komputerem nie byłby w mojej ocenie zbyt fascynujący ;)

Pozdrawiam i dzięki za pomoc z literówkami ;)

Jeszcze nie skończyłam czytać, ale już mogę powiedzieć: naprawdę mi się podoba. Nieźle się uśmiałam parę razy i zdecydowanie zostałam fanką bobra - niezwykle sympatyczny zwierzak. Choć myślę, że nabawić się bobra dużego palca to bolesna przypadłość ;)

Postanowiłam nie ulegać pierwszemu wrażeniu i podejść do Twej twórczości raz jeszcze. I niestety moja przygoda z nią zakończyła się na pierwszych akapitach: przebrnęłam błędy interpunkcyjne, ale "stuł" mnie zastrzelił. Dalej tylko rzuciłam okiem i wyłapałam całą masę powtórzeń: "człowiek" to, "człowiek" tamto - istnieje taki sposób omijania tego problemu: nazwij jakoś bohatera!

Dla mnie samej Sienkiewicz stanowi lekturowy koszmar, ale przyznać trzeba: facet wiedział jak się wojnę prowadziło, czego o autorze tego opowiadania powiedzieć nie można raczej. Miałam wrażenie, że początek jest to rozmowa dzieciaków bawiących się w żołnierzy. O ortografii nie wspomnę... Absolutnie zgadzam się z przedmówczynią: czytać, czytać i jeszcze raz czytać do kwadratu!

Ja jestem bardzo ciekawa, Idillamary, ile masz lat. Sama nie mam wiele, bo zaledwie 16, ale podobne błędy robiłam, no nie wiem, w szóstej klasie. Moje teksty też nie są bezbłędne (gubię literki, zjadam słowa itd.), ale pomimo to rady mam dwie: sprawdzać kilka razy przed publikacją (nic, że boli - czytać po pięć razy cały swój tekst!) i czytać, czytać, czytać!
 Opowiadania/rozdziału nie przeczytałam niestety ;(, błędy zbyt mnie wystraszyły. Jednak życzę powodzenia w wojnie z bykami ;)

Faktycznie tekścik trochę krótki, jednak ostatnio cierpię na przewlekłe braki czasu i jak dotąd leku na tę przypadłość nie wynaleziono ;) Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się napisać coś nieco dłuższego. I cieszę się, że ktoś docenił pomysł :)

Co do tytułu: nie przemyślałam tego, ale już poprawiłam ten błąd ;) Jeśli natomiast o literówki chodzi, to po kolejnym przeczytaniu znalazłam tylko jedną, co nie wydaje mi się, aż tak strasznym przewinieniem ;) Niemniej dziękuje za uwagi ;)

"Było to w na wiosnę" - nie potrzebnie wstawione "w". Oprócz tego opowiadanie bardzo dobrze się czytało, od początku do samego końca. Chociaż pomysł nie jest nowy, bardzo przypomina "Czarne Oceany". Gdybym mogła dałabym 5

Naprawdę, naprawdę fajne ;) Niesamowity efekt robi to, że przez większość tekstu nie wiemy o co do końca chodzi, a i na końcu nie jest to takie zupełnie oczywiste ;P

Pozdrawiam

Pomysł mi się ogólnie podoba, można by z tego zrobić całkiem fajny kawałek tekstu. Jednak jak już stwierdził przedmówca: całość kompletnie nieczytelna (brak interpunkcji, błędy w konstrukcji zdań, literówki itp.)

"Ja im jednak nie ufałem, Niczym jeżozwierz z rozczapierzonymi czułkami i wymachiwałem jak wariat laską dookoła i szedłem ostrożnie chodnikiem." - brakuje jednego orzeczenia, powtórzony spójnik "i" oraz duża litera w środku zdania.

Radziłabym sprawdzać tekst przed publikowaniem ;) - mi zajęło przebrnięcie przez niego 15 minut, a wszystko z powodu kolosalnej ilości błędów i niedociągnięć.

Wiem, że interpunkcja jest moją piętą achillesową. Zwykle podrzucam komuś tekst do poprawienia tego typu błędów, jednak tym razem nikt się nie nawinął :)

A co do kończenia tekstów, to mogę Cię pocieszyć, ja dopisuję do połowy mniej więcej 90% prac i stwierdzam, że jednak mam inny, lepszy pomysł ;)

Dzięki za wszystkie sugestie i cieszę się, że ktoś docenił pomysł ;))

Bardzo fajny klimat ;) Mi się naprawdę podobało, nawet drobne usterki mi nie przeszkadzały ;)

Witam :) To moje pierwsze opublikowane tu opowiadanie i proszę o wszelkie komentarze (w szczególności te, jak mogłabym tekst ulepszyć) Z góry dziękuję

Nowa Fantastyka