- Opowiadanie: ShadowCaster - Pustynia

Pustynia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pustynia

– W co ja się kurwa znowu wpierdoliłem? – powiedział, czy pomyślał Jim dostrzegając beznadziejność sytuacji w jakiej się znalazł. Bo sytuacja zaiste była beznadziejna. Oto leżał na środku pustyni na wpół ubrany, bez wody, bez jedzenia i bez pomysłu na to jak wytłumaczyć samemu sobie jak się tu znalazł.

Może przedawkowałem z meskaliną?… ale to raczej odpada, nigdy nie wziąłem meskaliny… a może zostałem porwany przez kosmitów?… Jacyś pieprzeni zieloni ludkowie eksperymentowali na mnie swoje zboczone pomysły… Dobrze, że chociaż zostawili mi skręta.

Myśli zaczęły napływać do głowy proporcjonalnie do ilości wciągniętego dymu: Co chcieli ode mnie przybysze z kosmosu? Z jakiej są planety? Jakiego napędu używają i jak do cholery udało mi się odpalić skręta bez zapalniczki?

Wiem, że pytania te nie należą do łatwych i może prawda leży daleko stąd, ale postanowiłem odnaleźć odpowiedź na każde z nich. Tylko, w którym iść kierunku?…

Rzut zapałką przesądził sprawę i już po chwili szedłem w stronę wskazaną przez główkę zapałki. Przy okazji znalazłem odpowiedź na to jak zapaliłem skręta. W ogóle więcej rzeczy zaczęło do mnie docierać, dostrzegałem coraz więcej szczegółów: odgłos pełzającego po wydmie węża, szum poruszonego wiatrem piasku, bzyk krwiopijnych komarów… Skąd do diabła te komary? Może znalazłem się w Krainie Krwiopijnych Komarów? Może kosmici nasłali je na mnie? Tak to pewnie ich sprawka. Nie ma nic bardziej odrażającego niż pozaziemskie cywilizacje i ich latający krwiopijni pupile.

Musiałem być zbyt zajęty odpędzaniem się od intergalaktycznych insektów, bo ten blady chłystek ośmieszył moją poszerzoną percepcje i swoim: „Witam, czy ma pan ogień?” wyprowadził mnie z równowagi.

– Witam, czy ma pan ogień? – tracąc równowagę o mało nie runąłem przed nim jak długi. Tego by jeszcze brakowało żebym padał przed jakimś bladym dupkiem na ziemie.

– Eeee? – nic bardziej inteligentniejszego nie przychodziło mi do głowy.

– Ogień? – dupek wyjął papierosa spoglądając na mnie z wyższością.

– Aaaa – ręka mimowolnie powędrowała do kieszeni gdzie schowałem zapałki. A może to jeden z nich? Dając mu ogień podpisuje na siebie wyrok… Zaryzykuje…

– Może dym z papierosa odstraszy te komary – Powiedziałem to czy pomyślałem?

– Eeee – jego mało inteligentna reakcja wskazywała na dwa problemy: po pierwsze nie panuję nad tym co mówię, po drugie biedak jeszcze nie wiedział, że znajduje się w Krainie Krwiopijnych Komarów.

Nigdy nie byłem dobry w rozmawianiu z nieznajomymi, bo i co możesz powiedzieć człowiekowi, którego pierwszy raz widzisz na oczy: „Ładną mamy dziś pogodę? Co bierzesz?”. Tak też było i tym razem. Krępująca cisza trwała i trwała.

– Co bierzesz? – w końcu zdobyłem się na odwagę.

– Eeee?

– To znaczy ładną mamy dziś pogodę nieprawdaż?

– Tak… Raczej tak.

Zadziwiające, typ wcale nie zwracał uwagi na latające dookoła bestie. Stał uśmiechnięty i najwyraźniej zadowolony z życia.

– Jest tu w pobliżu jakieś miasto?

– Przecież jesteśmy w samym centrum stolicy.

To potwierdza moje wcześniejsze przypuszczenia, koleś jest nieźle pierdolnięty. Na wszelki wypadek zmierzyłem okolice wzrokiem. Dookoła tylko piasek i słońce, nic co choćby w niewielkim stopniu przypominało zabudowania. Trzeba kolesia zignorować i iść dalej wyznaczonym szlakiem. Tylko czy ci dwaj zieloni kolesie puszczą mnie dalej?

Jak już mówiłem było ich dwóch, pojawili się ni stąd, ni z owąd, zupełnie jak to mają w zwyczaju kosmici. Zostałem nieprzyjemnie zaskoczony sprawnością ichniejszego wywiadu, bo niby skąd wiedzieli jak należy się ubrać i skąd do cholery znaliby nasz język…

– Dzień dobry policja. Pójdzie pan z nami.

Koniec

Komentarze

Odradzam czytanie. Bez pomysłu, nieśmieszne i nieciekawe. Pozdrawiam.

AHAHAHA, AHAHAHAHAHA... nie.

Potwierdzam słowa poprzednika, można odpuścić bez wyrzutów sumienia.

Abstrahując już od tego, że strasznie mieszasz czasy i sposób narracji, to mam wrażenie jakbyś obejrzał "Las Vegas Parano" i też chciał być fajny. Niestety, nie wyszło. Przypomina to bardziej tekst na przeskoczenie blokady twórczej niż coś konkretnego. Pisanie, dla pisania, ale czytelnik nic z tego nie wyciągnie.

Tak, zdecydowanie miało być śmiesznie. 

Ale nie było. 

Pozdrawiam.

Autor jest jeden, komentujących trzech. Idę za radą większości.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jidda nie lubić...

Co już chyba wyraźnie zaznaczyłam: jestem na nie. Już, już miało się robić zabawnie, ale za każdym razem autorowi jakoś nie wyszło. I dodam jeszcze, że nie mam pojęcia co to tu robi, bo naćpanie ludzie w żadnej mierze nie należą do tematyki fantastycznej.

Jeżu kolczasty. Co to miało być? Czymkolwiek być miało, nie wyszło...

Słabe, niezbyt śmieszne, brak fantastyki.

Nowa Fantastyka