Profil użytkownika


komentarze: 149, w dziale opowiadań: 28, opowiadania: 12

Ostatnie sto komentarzy

Miewam czasem takie sny, że patrzę w lustro, w którym odbija się lustro, w którym patrzę w lustro…

Z tymi dziewicami to i w Gdańsku jest przy Akademii Medycznej. Tylko tam miałby czołg wystrzelić ;)

O, o misji na marsa już PsychoFish zdążył napisać ;)

1. Łódź zbudowana jest na niebotycznych rozmiarów bombie chemicznej. Są tutaj takiej tunele/betonowe rury, jak zwał tak zwał. Kiedyś odprowadzano nimi toksyczne odpady z zakładów włokienniczych. Teraz są już nieużywane, ale część twierdzi, że wszystko się kumuluje i grozi wybuchem. Dodatko, naoczni rzekomo świadkowie, twierdzą, że sam kontakt z wnętrzem kanałów grozi poparzeniem czy deformacją ciała. 2. Oczywiście złodzieje narządów, jakże mogłoby być inaczej w mieście z historią o Pavulonie. Jedna wersja jest taka, że porywacza czają się na dziewczynach w pubach, którym wrzucają coś do drinków i które później, już bez narządów, wyrzucają w lesie. Druga taka, że narządy kradzione są dzieciom porwanym w Ikei (?) 3. Historia o misji na Marsa, która krążyła gdzieś słowem niesiona, najprawdopodobniej wydarzyła się w akademiku Politechniki Łódzkiej, aczkolwiek może to być również inne miasto, dowodów nie ma. Alkohol, narkotyki i chłopcy wpadli na pomysł, by kolegę wysłać na Marsa. Zapakowali go w karton i wyrzucili ze szczyty wieżowca. Misja zakończyła się niepowodzeniem, więc zapakowali w karton misję ratunkową (z kaskiem tym razem). W wysłaniu na Marsa kolejnego śmiałka przeszkodziła policja. 4. Gdy przez Rynek Bałucki budowano linię tramwajową odkryto, że ma ona przechodzić przez stary, zapomniany żydowski cmentarz. Ale że czasu było mało i pieniędzy w kasie niewiele, szczątki ludzkie zostawiono w ziemi, a na cmentarzu postawiono tylko pamiątkowe tablice i pomniki. Stary rabin zły z tego powodu rzucił klątwę na tory tramwajowe. Pierwszy motorniczy który nimi przejechał umarł na trasie na atak serca. Teraz czasem słyszy się o tramwaju – widmo, przejeżdżającym obok Rynku Bałuckiego. :) jak coś jeszcze zasłyszę, to dodam ;)

Szkapo, ale kto mówi, że jest źle? Inaczej, ale nie źle. Proszę, nie upatruj już we wszystkim jakichś negatywnych przesłanek. 

Dzięki Tyraelu, że tak skrócę Twój pseudonim, ale chyba już sobie daruję ;)

Bravincjuszu, to już naprawdę mało istotne. W każdym razie, ja nie miałam nic złego na myśli. Napisałam jedynie, że promotorka odradzała mi tutaj publikację tekstu. Jednego, konkretnego. Dlaczego? Ze względu na tematykę mijającą się z ogólnymi zainteresowaniami użytkowników. Szkapa musiał to opatrznie zrozumieć i dodał własną interpretację, niekoniecznie pozytywną. Tyle.

ja pochodzę z północy Polski, chociaż obecnie mieszkam w Łodzi. Tam są faworki albo chrust, różnie.

A co do takich irytujących powiedzonek, to jest mnóstwo, do których przyzwyczajałam się przez znaczną część dzieciństwa. liniałek, rozpłaszczyć się, ostrzałka, usiąść się, sztryfle, szneptuchy i wiele więcej. 

Bravincjuszu, każdy dzień ma znaczenie, nawet jeżeli jest najnudniejszym dniem w ciągu naszej egzystencji. Tak sądzę przynajmniej, ale rozumiem Twoje odczucia w tym zakresie :) Exturio, brzmi groźnie, bardzo bardzo groźnie. Berylu, a więc na zdrowie! (u mnie nie Żubr, a ojcowskie piwne wynalazki, ale wciąż piwne). Mój brat grywa w LOL'a. Wiem jedynie, że okresowo zmieniają się tam postaci :D

No i właśnie fajnie, miałam nadzieję, że tutaj takie różne różniste opowiastki wyjdą. Jedne lżejsze inne mniej lekkie, o takie tam…

Chciałam się dowiedzieć czegoś o Was, przepraszam jeżeli to zabrzmiało inaczej… Ja wierzę, że biały wilk wygra.

Wydaje mi się, że wiem o czym piszesz :) Moim zdaniem gorzej zaczyna się robić od momentu, nie wiem jak to dokładnie określić, części z "Samurajami". Platforma staje w pozycji w pionowej i wszyscy walczą na niej, jakby wbrew grawitacji. To chwieje całością konstruckji tego filmu, ponieważ nie da się oddać niesamowitości tej sceny kamerą. Trzeba by było zobaczyć to na żywo. A no i trochę trwa. Dwa razy pojawia się chyba taki typ sceny i fakt, trochę mnie wyłączał.  Kurtyna cudowna, klaun cudowny, te chińskie/japońskie/koreańskie "gimnastyczki" też super. :)

Jeżeli chodzi o przecinki, to mogę Ci polecić pomocną rzecz. Nie wyłapie to wszystkiego, ale sporą część z pewnością. Chodzi o przepuszczenie swojego tekstu przez Ivonę albo inny program czytający tekst – im bardziej ograniczony, tym lepiej :) To słychać :D

Jaka myśl Ci przyświecała, gdy zapragnąłeś podzielić się tym wierszykiem ze światem? I to nie kpina, serio pytam. Chciałeś opinii, korekty?

Zdecydowanie istnieją lepsze filmy, ale i gorsze, niestety, również.

Ja zazwyczaj oglądam wszystkie od początku do końca, nawet jeżeli w trakcie uznam, że coś jest nudne, albo kompletnie głupie i bez sensu. Trudno powiedzieć, dlaczego. To samo mam z książkami. Może liczę na to, że coś mnie, w którymś momencie zaskoczy? :) 

Śmiałam się bardzo – czasami, bo tekst faktycznie był zabawny, a czasami, bo był tak absurdalnie groteskowy z powodu języka. Dzisiaj jednak nie poprawiam błędów :) Pozostawiam to innym :) W każdym razie – mi się bardzo podobało :D Poprawiło mi humor :D

A może ktoś ma ochotę na jakiś artykulik? Jakiś konkretny temat? Ktoś, coś, ktokolwiek, cokolwiek…? 

:< 

Jest tutaj kilka błędów, ale może będzie lepiej, jak wypowie się w tym zakresie, ktoś mądrzejszy ;) Jedno tylko wskażę:  Proszę nie robić sobie zbyt wielu nadziei.  powinno być "wielkich" a nie "wielu" Jak dla mnie jest okej, chociaż, wybacz, brakuje tutaj jakiejś oryginalności. Jeżeli trudno ją osiągnąć fabularnie (postmoderna, wszystko już było i te sprawy), to można na płaszczyźnie językowej. Ale to się tak zawsze łatwo mówi. Sama zresztą napisałam kilka lat temu (i wrzuciłam tutaj całkiem niedawno) sf w podobnym tonie. :)

Filmy, które nie są ekranizacjami książek, a które widziałam i mogę zaproponować: 

1. Animacje: "Tajemnica Zielonego Królestwa", "Strażnicy marzeń", "Merida Waleczna", "Jak wytresować smoka" (moja ukochana, bo ten smok przypomina mi mojego kota), "Miasteczko Halloween"

2. Nie animacje: "Armia Boga" (jest też druga część, ale to już gorsza sprawa), "Książe Persji", "Gniew tytanów", "Immortals. Bogowie i herosi", "Między piekłem a niebem" (ten kocham, kocham, kocham), seria o Bibliotekarzu (nie przepadam, ale znam takich, co lubią), "Ella zaklęta" (urocza komedyjka), "Parnassus", "Miasto zaginionych dzieci" (ale to już nie jest lekka historyjka), "Opowieści na dobranoc" (i milion tytułów do tego podobnych), "Edward nożycoręki" (doskonały, ale nie wiem, czy o taki typ fantastyki Ci chodzi), "Sok z żuka" (tutaj bardzo fajnie można przeanalizować mechanizm świata), "Dogma" (ale to tylko jeżeli znasz podstawowe założenia dogmy jako teorii filmowej), "Miasto cienia" (tutaj też ładnie wykreowany świat, nietrudny do analizy), "Sekret" (to bollywood, wiec spore pole do popisu).

 

Jest sporo filmów opartych na komiksach. Fantastyczni "Watchmeni", "Constantin" i oczywiście cały Marvel. Jest też dużo dobrych anime – "Evangelion" na przykład albo "Latający zamek Hauru" Jakbyś podał jakieś konkretny typ fantastyki, jaki Cię interesuję, to byłoby mi łatwiej. Bo takich filmów jest OGROM. wypisałam tylko ułamek, pierwsze, które mi do głowy wpadły

Żeby jeszcze tylko mieć jakieś wolne miejsce na półce… :) A co mi tam, sięgnę, po sesji, bo jeszcze mnie wciągnie i naukę zignoruję :D

Berylu, jak tam się ma Twoja wspaniałomyślność? Mogłabym wrzucić tekścik do licencjatu, a Ty byś go ładnie usunął za miesąc powiedzmy? ;)

 Przyglądały mi się eteryczne postacie przechodniów i czarne oczodoły w ścianach domów. Ładniej by to brzmiał, jak sądzę, gdyby usunąć ściany -> czarne oczodoły domów Gesty ludzi dookoła zostawiały w nieprzezroczystym, gęstym powietrzu smugi powidoków, jak na poruszonej fotografii. Albo "smugi jak na poruszonej fotograifii" albo "powidok jak na poruszonej fotografii" albo jeszcze inaczej, bo teraz to nieco tautologiczne. Leciałam na wykład jak połamana połamani raczej niebiegają, a jak już, to odnosiłobo się to raczej do niezgrabności biegu, a nie prędkości, a chyba o to drugi Ci chodziło Roztrącając ludzi w korytarzu, wpadłam na salę dokładnie o czasie. do sali, nie na salę Siadłam na pierwszym wolnym miejscu, z przodu "siadłam" pojawia się w tekście więcej niż raz. Nie jest to zapewne błąd, ale zgrabniej by było, gdyby bohaterka stwierdzała, że "usiadła" a nie "siadła". No, ale to tylko moje zdanie. Gdzieś w połowie pierwszej godziny poczułam mrówki na karku A może lepiej "mrowienie"?  Z tą dziwną pewnością, jaką się ma w snach wiedziałam, że założono je, gdy jeszcze kudłate małpoludy malowały naiwne bizony na ścianach swoich jaskiń. przecinek przed "wiedziałam"; "swoich" niepotrzebne; przeniosłabym "jeszcze", bo teraz to brzmi jakby w tamtym okresie malowały  kudłate małpoludy, a potem ktoś inny – te bizony; zmieniłabym też "naiwne", bo zwyczajnie mi nie pasuje; nie "tą" a "tę" -> "tą" używamy w narzędniku, "tę" w bierniku. A może lepiej brzmiałoby coś w stylu "Miałam tę dziwną pewność, znaną jedynie ze snów, że założono je, gdy kudłate małpoludy malowały jeszcze prymitywne bizony na ścianach jaskiń"? Umalowane oczy z kreską eyelinera sięgającą skroni. Eyeliner w starożytnym mieście?  Na koniec doktorka zostawiła sobie jedną pracę w ręce i potoczyła spojrzeniem po grupie. jeżeli chodzi o tytuł naukowy, to pani doktor raczej, ale może to celowa stylizacja? chociaż nie spotkałam się z tym, żeby ktoś tak mówił. Gdy była dobra pogoda, siadałam z notatkami na dziedzińcu. A może lepiej byłoby: "Gdy pogoda temu sprzyjała, siadałam (…)"? Resztę pozostawię komuś innemu. 

Udało Ci się mnie nieco zainteresować :) 

Na kilka tysięcy to może nie, ale nie chcę żeby zaburzyła resztę treści. Czasem jeden knot burzy wszystko. 

:D 

Jeżeli brać pod uwagę teksty, o tym, że po zjedzeniu kilograma świeżych fig ma się halucynacje, a przecież wszystkiego trzeba w życiu spróbować, żeby się na świat otworzyć, to może, może na szamanów ;)

Onanizująca się matka sukkubów, Lilith, przed ukrytym w jeżynowym krzewie, upadłym aniołem – Samaelem – w którym budzi się nagle biologiczna potrzeba wyręczenia biednej Lilith + stylizacja apokryficzna. Podziękuję mojej promotorce przy najbliższej okazji. 

styl amerykański widzę :D czyli gorące spojrzenie i scena przyciemniona. niestety, akurat tutaj nie mogę zastosować takiego tricku

Trzeba się zatem skontaktować, albo podpytam jutro kogoś na uczelni. Utknęłam w moim licencjacie na dość erotycznej scenie. Jakieś wskazówki, jak sobie radzić z takimi scenami, żeby nie brzmiały jak kiepskie opowiadanie erotyczne albo nie były zbyt infantylne? 

Z pewnością też, ale nie sądzę, żeby autor nie miał wpływu na to, czy znajdzie się na okłądce jego książki smok czy puchaty piesek ;)

Akurat sprawą okładek się nie zajmujemy na zajęciach, ale obawiam się, że autor musi na taką okładkę wyrazić zgodę ;) w sensie autor książki 

Faktycznie, miałam zajęcia z przekładu artystycznego z L. Engelkingiem. Wbrew wszelkiemu postrzeganiu polskie tłumaczenia są jednymi z najlepszych na świecie (co oznacza tylko, że ogólna kondycja tłumaczeń nie jest najlepsza).  Wszystko zależy od wydawnictwa – jedne zatrudniają gorszych i mniej uważnych tłumaczy, inne lepszych. Poza tym, myślę, że tutaj kuleje akurat korekta. To przecież normalne, nawet u najlepszych, że nie dostrzegają pewnej ilości popełnionych błędów. Korektor powinien takie dziwne konstrukcje wyłapać i, jeżeli nie poprawić, to chociaż wskazać autorowi tłumaczenia. 

Jasne, Szkapo. Tak, jak powiedziałam: czas sporo zweryfikował. Była nas 30, została 7. A i pewne nie jest, czy wszyscy z tych, co zostali, obronią dyplom.

Nie jest tak, że każdemu się uda, trzeba mieć w sobie taką wolę walki. Bo pisanie to tylko 10% talentu, reszta to ciężka praca.

Mamy pełne wsparcie. Kiedy decydujemy się na debiut wystarczy skierować kroki do odpowiedniego wkładowcy, który się z tekstem zapozna i coś zaproponuje (chyba, że to kiepski tekst, to najpierw rozkaże go ulepszyć). 

W zeszłym roku wyszła książka, zresztą polskiego autora, o tym tytule. A w ogóle to się z Tyraelem spotkałam czytając mitologie nordyckie, ale już nie pamiętam o co dokładnie chodziło :P Berylu, bardzo przepraszam za moje zachowanie, to tylko tak w żartach było, zdecydowanie nie popieram okradania kogokolwiek.;c A pióro boskie, chociaż ja się już piór nie tykam od kiedy złamałam stalówkę w złotym parkerze, którego dostałam, kiedy ruszałam na studia. Rodzice się ze mnie śmiali, a ja byłam załamana.

To też się musi nadawać, żeby mnie promotorka kijem nie pobiła ;) Dobra, dość tego wysiadywania na forum, do jutra, jak sądzę ;D

Ja monotematyczna jestem. i znowu powiem, że King i jego "Pamiętnik rzemieślnika". Ale prawda jest taka, że najlepiej szlifuje się warsztat czytając i pisząc, a kiedy mówię o czytaniu, nie mam na myśli tylko fantastykę, ale też klasykę. Warto przebrnąć przez "Ulissesa" (chociażby monolog Molly Bloom), przeczytać coś Puzo, Eco, może Virgini Woolf. Nie zaszkodzi Poe, czy "Stara baśń" albo nawet "Quo Vadis". Czytać wszystko, co w łapki wpadnie ;)

Znowu wyszłam na głupiutką. Nie sprawdzałam Twojego avataru, ale teraz już widzę ;) Dreszcza, bo to główny bohater jest, jeszcze nie czytałam. Ocha, to ściagaj z neta, może faktycznie będzie mniej bolało :D Oczywiście, że istnieje inny Tyrael :D

Othersun -> bardzo, jakże kocham te wolne pary akcentowe, które zawsze znikają, kiedy są potrzebne… :P TyraelX -> może mieliby łatwiejsze terminy :D Berylu -> to naprawdę tak źle, niektórzy marzą o dziennikarstwie :D. Musimy coś o tym wiedzieć, żeby się umieć bronić :D

Też uważam, że brr… bo z poezją się nie lubimy, ale podobno "robię postępy i buduję ładne metafory" :D

Kto wykłada…

Ostatnio wykładał Ćwiek, no ale to gościnnie i zdarza się rzadko.

Jest wielu wykładowców w swojej dziedzinie znaczących i każdy ma na koncie kilka wydanych pozycji książkowych o różnorodnej tematyce ;). Są też dziennikarze, a nawet poeci ze swoimi tomikami ;) 

Wbrew temu, co można by sądzić, nie są to łatwe i nieskomplikowane studia. I nie rozmawiamy zanadto o tym, co się dzieje gdzieś indziej, bo na to czasu nie ma ;) Nie spędzamy wiele czasu na uczelni, większość pracy musimy wykonywać w domu – przede wszystkim pisać i czytać. Zajęcia mamy różnorodne, od arcydzieł literatury klasycznej, przez proces twórczy; formy poetycki; formy dramatyczne; formy narracyjne; warsztaty prasowe, aż do scenopisarstwa. Są też zajęcia ogólne z wiedzy o kulturze, nowych mediach, socjologii i animacji kultury, a nawet podstawy wiedzy o filmie, historia sztuki i historia sztuki współczesnej, a także filozofia. Nietrudno się tam zgubić – było nas 30, teraz ostało się 7 (chyba).

 

Czy nauczyłam się czegoś do czego ciężką pracą bym nie doszła? Jasne! W życiu nie zrozumiałabym sensu rytmiki wiersza, akcentów, anapestów i hiperkataleksy. Nie pisałabym też sonetów ani limeryków czy haiku. Z pewnością zignorowałabym antyczne formy dramatyczne i w życiu nie stworzyłabym niczego trzynastozgłoskowcem. Nie sięgnęłabym po książkę Italo Calvino i nie napisała w oparciu o jego teorię tekstów zgodnych z każdym rozdziałem. Nie wyszukałabym informacji o 5 stopniowym dramacie i łuku ośmiopunktowym w narracji.

Mogłabym tak mnożyć i mnożyć przykłady, naprawdę :) ps. i na pewno nie uczyłabym się o "kiczu w Holokauście" ;) 

W zasadzie są dwa.

Ten, z którego masz się nie śmiać zwie się… twórcze pisanie. Drugi nie jest już taki zabawny, to filmoznawstwo. :P 

Berylu, ten ktoś musiałby mieć po prostu ogromne, pełne dobroci serduszko; musiałby być wyrozumiały i skłonny ratować damy z opresji… ;> Almari, jeżeli już coś gdzieś napisałeś i w innej pracy zapragniesz to umieścić w całości bądź we fragmencie, i nie zamieścisz przypisu, to jest to autoplagiat traktowany tak samo serio jak zwykły plagiat :) Dodatkowo, nawet z przypisem, nie możesz zacytować swojej pracy w więcej niż iluś tam procentach nowej <pokręcone>   Jak powiem, co studiuje, to obiecacie, że nie będziecie się śmiać? Bo to taki nowy kierunek, z tego co mi wiadomo, to będę pierwsza w Polsce (wraz z moimi ziomkami z grupy), jeżeli chodzi o uzyskanie z tego zakresu dyplomu (o ile usiądę do tej pracy wrescie…)

TyraelX -> to byłby niezły plan, gdyby nie fakt, że potem mogliby mnie oskarżyć o autoplagiat, jakby trafili na ten tekst w necie, tak myślę :P Chyba, że ktoś byłby tak cudowny i usunął to opowiadanie po konkursie :D   Othersun -> jasne, że nie, to byłoby takie proste i takie piękne ;<

GaPo dziękuję za pomnożenie radości, a stanik, co tak leci to mam nadzieję, że jakiś ładniutki ;) Nie przepraszajcie mnie tak, bo się zarumienię, a w różowym mi nie do twarzy :D 

Czyli to taki rodzaj "focha z przytupem i melodyjką", jakby się wyraziła jedna z moich znajomych ze studiów.

Tak dla pewności, to powiem, że się z Prima z szeregu wystąpienia nie raduje. Poznać go jeszcze nie zdążyłam zanadto, a i obrazić, to mnie w żaden sposób nie obraził. Za cóż można zostać wyautowanym i z tego, co widzę to już po raz drugi? Nie chodzi chyba o rozczulającą osobowość, co nie? ;)

pięknie mi się po prostu sesja otwiera. no i wreszcie wcieliłam w życie wiedzę z warsztatów z J. Ćwiekiem.  tak po prostu, ludzie sie tutaj różnymi rzeczami dzielą, ja chciałam się radością podzielić.  ;)

A więc czekam na ten, uroczy, komentarz ;) Faktem jest, że ten film ma w sobie wiele naiwności i wiele logicznych błędów, ale można sobie część rzeczy wytłumaczyć przez to, co jest w nim najbardziej eksploatowane -> motyw strachu i chęci jego nieodczuwania.

Być może mamy w galaktyce opinię najbardziej tchórzliwej rasy, więc obcy chcieli to wykorzystać. Niestety kreacja Ursy, który miałby wyczuwać strach, poniekąd zakończyła się fiaskiem – bowiem gdy nikt się nie boi, potwór jest ślepy. No, ale to tylko takie moje pitolenie w sumie.  O zamarzającą Ziemię w recenzji zapytałam. W dodatku sprawa wydaje się niezwykle intrygującą. Starałam sobie to jakoś wytłumacyć geograficznie, biologicznie, fizycznie albo chemicznie – nic mi do głowy nie przyszło. Jedzeniem się akurat nie przejmowałam, bo gdy zaczęłam, Will Smith zapytał syna o stan posiadania i ten coś tam mu odpowiedział o połowie racji żywnościowej. Uznałam, że to normalne w sumie – przecież ani film, ani książki nigdy nie pokazują wszystkich potrzeb fizjologicznych, bohaterów. To były raptem trzy czy cztery dni, więc nawet brak jedzenia mogłam zrozumieć, za to nie mogłam sobie wytłumaczyć jak koleś z przerwaną tętnicą udową, z wepchniętą rurką, może tyle czasu nie pić wody, no ale… Co do oddychania. Tutaj może być wiele logicznych przesłanek. Przecież nowa atmosfera ziemska kształtowała się przeszło 1000 lat. Być może jest w niej teraz mniej tlenu, a więcej węgla. Poza tym Smithowie są już przecież z innej planety, może tam to stężenie tlenu jest dużo dużo wyższe?   :)

Nowa Fantastyka