- Hydepark: Długowieczność a pamięć

Hydepark:

inne

Długowieczność a pamięć

Przyjmijmy, że ludziom udaje się drastycznie spowolnić proces starzenia, w wyniku czego maksymalna długość życia zwiększa się do ok. 400 lat. Albo więcej. Co w takiej sytuacji z biednym mózgiem, który cały czas zachowuje sprawność, ale przecież nie jest przystosowany do utrzymywania wszystkich informacji przez tak długi czas? Jak wyglądałby ludzka pamięć po 300-letnim życiu? Czy władający pięcioma językami 40latek pamiętałby jak się nimi posługiwać po upływie dodatkowych 260 lat? Czy mógłby opowiedzieć swoim praprawnukom, jak to studiowało się za jego czasów, czy nawet nie pamiętałby jaki kierunek kończył?

 

Albo weźmy takie elfy. Jak prawdopodobne jest z naukowego punktu widzenia, by fizjologicznie (a przynajmniej tak mi się wydaje) podobny do człowieka Elrond wspominał, iż 2000 lat wcześniej krzyczał „Isildur, destroy it!”?

 

Tak, jak pewnie zauważyliście, interesuje mnie wpływ długowieczności na zasoby i funkcjonowanie pamięci. Jeżeli macie coś mądrego w tej kwestii do powiedzenia, bądź jakiś wiarygodny artykuł do podrzucenia, to nie wahajcie się : )

Komentarze

obserwuj

Berylu, problem polega na tym, że nikt do końca nie wie, jak działa mózg i pamięć. Mniej więcej się badacze orientują, wiedzą coraz więcej, ale nadal większość zjawisk związanych z pamięcią to tylko teorie. Żeby diagnozować, jak zachowa się pamięć trzystulatka, trzebaby najpierw wiedzieć, jak dokładnie zachowuje się pamięć w ogóle. Nie wiem czy już sięgnąłeś po "Zapominanie" w Wikipedii. Jeśli nie, polecam. Znajdziesz tam sporo informacji nt. zapominania. Tak czy inaczej każda teoria sugeruje, że z czasem (lub przyswajaniem kolejnych informacji), stare są zapominane, lub jest do nich utrudniony dostęp. To sugeruje, że trzystuletni człowiek miałby spory problem z przypomnieniem sobie faktów z dzieciństwa czy młodości. Duży wpływ na zapamiętywanie ma siła emocji, jakie wiążemy z danym wspomnieniem/informacją, również kontekst i częstość jej pielęgnowania. Stąd można wnioskować, że dowolnie stary człowiek nie zapomni (pomijając choroby mózgu, oczywiście), że miał żonę, że brał udział w wojnie, albo że skończył studia. ;) Tak myślę.

Po zapominanie sięgnę :)

Widzisz, ja pamiętam o teorii, która mówi, że mózg tak właściwie nie usuwa informacji, a jedynie spycha je gdzieś głęboko. Na tej zasadzie zapach, który czujemy pierwszy raz od 10 lat może obudzić w nas wspomnienie, z którego istnienia nie zdawaliśmy sobie zupełnie sprawy, a które jest kompletnie trywalnym. Acz mogę się prezentować w tym wypadku nie głównonurtową teorię, gdyż pamiętam, że sam sobie ją wymyśliłem, a dopiero potem znalazłem w internecie potwierdzające ją badania ; P

No i nawet jeśli to działa w zakresie 50 lat wtecz, to prawdopodobnie nie będzie tak samo efektywne 300 lat wstecz.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Temat dobry, ale dla neurobiologów ;) Tutaj możemy jedynie gdybać i to nie zawsze poprawnie, bo mało kto wie, jak działają poszczególne neuroprzekaźniki, jaki wpływ ma sen na proces zapamiętywania, jakie znaczenie mają różnice osobnicze, jak oddziałują hormony na procesy zapamiętywania, jakie są rodzaje komórek nerwowych, za co odpowiadają itd. Mózg jest przebadany dość dobrze i dużo teroii na temat pamięci zostało w ostatnich latach potwierdzonych lub obalonych. Problem w tym, że co jakiś czas pojawiają się nowinki, przez które wcześniejsza wiedza, uznawana za pewnik, staje się błedna i nieaktualna. Na pamięć wpływa też proces starzenia, którego przyczyny także nie zostały poznane ;) Troszkę za dużo znaków zapytania.

Czy władający pięcioma językami 40latek pamiętałby jak się nimi posługiwać po upływie dodatkowych 260 lat? Czy mógłby opowiedzieć swoim praprawnukom, jak to studiowało się za jego czasów…

Jeżeli używałby tych języków regularnie, jeżeli wracałby do tych opowieści ze studiów albo by te historie wywarły na nim niezwykłe wrażenie, to pewnie tak. Pamieć to,zdaje się, przede wszystkim częstotliwość używania konkretnych połączeń nerwowych w mózgu. Jeżeli są regularnie wykorzystywane, to sprawnie działają, jeżeli nie – informacja zamiera.  Ja bezpośrednio po maturze posługiwałem się całkiem nieźle francuskim, jak byłem w te wakacje w Paryżu, to ledwo potrafiłem wydukać prośbę o bagietkę (choć reguły gramatyczne wciąż dobrze kojarzę).

I po co to było?

Berylu, myślę, że największy problem dotyczy jednak samego biologicznego starzenia. Sprawność mózgu spada, ponieważ z wiekiem zmniejsza się liczba połączeń neuronalnych. Gdyby spowolnienie obejmowało też zatrzymanie tego procesu, być może pamięć funkcjonowała by dobrze. Nie mam specjalistycznej wiedzy na temat procesów poznawczych, ale chodziłem na cykl wykładów na wydziale psychologii na UW – o zasobach pamięci długotrwałej mówi się, że są nieskończone. Dotyczy to zarówno pojemności jak i długości przechowywania.

Jeszcze co do elfów, to wydaje mi się, że fizjologiczne podobieństwo do człowieka raczej nie jest takie duże. To, że z zewnątrz wyglądają tak samo to słaby argument, a np. niezwykła szybkość i siła elfów są przecież niemożliwe przy ludzkiej budowie. W mózgu wystarczy mała zmiana – różna wielkość poszczególnych części, więcej połączeń między konkretnymi partiami, żeby działał inaczej. A różnic można się spodzieć choćby z powodu niezwykłego refleksu elfów. Czas reakcji także zależy od możliwości mózgu. Dlatego ciężko zestawiać z ludźmi elfy, które są inną rasą i w ich ciałach może być zastosowane wiele innych rozwiązań. Zwłaszcza jeśli długowieczność nie jest wynikiem ingerencji, tylko czymś naturalnym, należy się spodziewać odpowiedniego przystosowania.

Właściwie zgadzam się z Syfem. Pamiętamy wydarzenia dla nas ważne oraz informacje, które są nam w jakiś sposób potrzebne i przydatne. Resztę zaciera czas. Ile pamiętamy z okresu, kiedy mieliśmy na przykład osiem lat? Jedni mniej, innni trochę więcej, ale ogólnie, szału nie ma. Z tym pogarszaniem się pamięci na starość to trochę mit. Większość staruszków do ludzie prości, którzy pamięci nigdy nie ćwiczyli, nie uczyli się, nie czytali. Znam natomiast kilku profesorów, którzy mimo podeszłego wieku mają pamięć wyśmienitą. Co pamiętałby człowiek, który żyłby tysiąc lat? Zapewne ważne wydarzenia ze swojego życia i mnóstwo praktycznych informacji. Poza tym pamięć zbiera różnego rodzaju przeżycia i kompiluje je w życiowe doświadczenie – system wartości, który determinuje zachowanie człowieka w różnych sytuacjach. Zakładając tysiącletnie życie, należałoby także przyjąć, że komórki organizmu w jakiś sposób się regenerują, a więc neurony i połączenia między nimi również.

Pojemność pamięci to pierwszy z najważniejszych parametrów. Szacunki są mało dokładne, średnio wiarygodne. Drugi parametr to stabilność połączeń międzyneuronalnych. Tu wiadomo jeszcze mniej, ponieważ sieć jest modyfikowalna. Zajmuje się tym nasz szanowny centralny myśliciel  :-) , najintensywniej wtedy, gdy my słodko śpimy. Żeby było dziwniej i ciekawiej, selekcjonuje wówczas nie wedle kryterium "to trzeba zapamiętać", ale, proszę mocno złapać się za coś, bo tramwaj ostro zakręca – "co można, nawet trzeba wykasować". Ciekawe, nieprawdaż?   W tym bałaganiku jedno jest bliskie pewności: zapamiętane zostaną te wydarzenia, które wywołały największe, najsilniejsze i najrozleglejsze, albo często powtarzające się, pobudzenia. Dlatego nadal pamiętam kąpiel w wodospadzie – no, większe słowo, niż ta siklawa, ale jama była cholernie głęboka… – za to o spokojnie zaliczonych egzaminach prawie nic już nie mogę powiedzieć konkretnego. Tak więc z pamięcią u trzystulatka może być bardzo różnie, w zależności od tak zwanej drogi życiowej. Generalnie: nudne życie, słaba pamięć; zbyt bogate w wydarzenia i emocje życie, mocno wybiórcza pamięć.   Aha – powyższe dotyczy mózgu w pełni sprawnego. nie uszkodzonego w żaden sposób, na przykład chorobą.

kwestia tempa powstawania nowych ;) no i ilości alkoholu, rzecz jasna.

Powstają nowe, ale to nie ma znaczenia, ponieważ wyjściowo nie zawierają, nie przechowują żadnej informacji, nie biorą udziału w jej przetwarzaniu – dopiero po zintegrowaniu się z istniejącymi strukturami "pracują". Tak więc czy zachodzi geneza, czy nie, w danym i niezbyt długim czasie mózg można traktować jak strukturę daną, stabilną.   Dodatkowo trzeba pamiętać, że fakt "podłączenia" się nowych neuronów zmienia układy połączeń, co wprowadza zmiany w drogach i poziomach pobudzeń, co nie pozostaje bez wpływu na funkcjonowanie danego ośrodka; nie są to zmiany radykalne, ale z biegiem czasu, ziarnko do ziarnka… Na przestrzeni kilkudziesięciu lat prowadzi to do zmian już w skali makro, zauważalnych dla każdego – a co dopiero podczas postulowanych lat trzystu…

Jakoś przestaję żałować śmiertelności

Czytałam kiedyś, że w wieku bodajże stu czterdziestu latek alzheimera ma się praktycznie na sto procent. No, ale jeśli i to zostanie opanowane… Znajomość języków obcych: obstawiałabym, że po kilku latach absolutnego nieużywania zapomni się niemal wszystkiego. Za to, kiedy jakaś mowa znowu okaże się potrzebna, stosunkowo szybko da się znajomość odnowić (gdyby Syf. pobył w tej Francji ze dwa miesiące…). Tylko tu pojawia się następny problem: często czytelnicy skarżą się, że przeszkadza im archaiczna stylizacja tekstu. Więc, jeśli okaże się, że znakomiecie władamy wersją sprzed półtrzecia wieku, to i tak możemy się nie dogadać z młodzieżą. Z drugiej strony, jeśli przeciętna długość życia tak bardzo wzrośnie, to może i ewolucja języka zwolni. To też ciekawa kwestia. Pewnie zależy, w jakim wieku ludzie mieliby dzieci i czy dużo czasu spędzaliby z praprawnukami. A tak w ogóle, to, Berylu, nie powiemy Ci nic konkretnego. Można analizować sprawność umysłową stosunkowo nielicznych stulatków, ale ekstrapolacja wyników na trzykrotnie dłuższy okres byłaby mocno ryzykowna. Za to, prace naukowe na pewno powstawałyby stopniowo, w miarę wzrostu oczekiwanej długości życia i pojawiania coraz starszych obiektów badań.

Babska logika rządzi!

Ciekawy temat – zostawiam ślad, żeby gwiazdka mi przypominała, że mam napisać więcej – więc: do później ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Właśnie mi się przypomniało, że problem pamięci u żyjących w nieskończoność naukowców porusza K. S. Robinson w trylogii "Czerwony Mars", "Niebieski Mars", "Zielony Mars". Tak na marginesie – ktoś czytał? Dobry kawałek hard sf.

Nie znam się na neurobiologii, ale jako fantastka ;-) podejrzewam, że pamięć funkcjonowałaby podobnie jak u bohatera filmu "Mr. Nobody", czyli we wspomnieniach trudno byłoby odróżnić prawdę od fikcji, to, co się wydarzyło, mieszałoby się z tym, co chcielibyśmy, żeby się wydarzyło. W końcu już teraz, wspominając niektóre zdarzenia, nie jesteśmy pewni wszystkich szczegółów, a nasz mózg "dobudowuje" te brakujące i podpowiada nam to, co chcielibyśmy usłyszeć… a co dopiero jeśli mowa o zdarzeniach sprzed stu lat? Co do znajomości języków, rzeczywiście Finkla przedstawiła ciekawy punkt widzenia :) Podobnie np. z wiedzą z innych dziedzin – w końcu są zawody wymagające nieustannego kształcenia, czy w takim wypadku w pewnym momencie mózg po prostu powiedziałby "dość"? Czy są granice pamięci? I… w jakim wieku przechodziliby na emeryturę przyszli trzystulatkowie? ;-)

:-)  W naszej kochanej RP  w wieku lat dwustu osienmdziesięciu pięciu, jeśli PO nadal będzie przy władzy.  :-)   --------------------    Problem pamięci może okazać się "szlabanem" niemal totalnym dla chętnych żyć bardzo długo, szczęśliwie i w niezmiennie dobrej kondycji mentalnej. 1^ pojemność jest ograniczona 2^ "wpisy" nie są chronione przed zmianami.   Ad 1. Nie podam pojemności, bo nie jestem w tej chwili pewien nawet tego, gdzie taką najaktualniejszą informację przeczytałem; jest niemała, ale nie jakaś gigantyczna…   Ad 2. Jest to konsekwencją mechanizmów zapamiętywania; w ogólności dominuje, prawem porównania czytelnego dla wszystkich, pamięć typu RAM; spotkałem się z domniemaniem, że trwałość "wpisów" jest, a raczej przeważnie jest zależna od wieku, im kto starszy, tym gorzej i trudniej zapamiętuje nie dlatego, że pamięć ma "zapchaną" bądź "zużytą", lecz dlatego, że przybywa korelacji, które mają tę paskudną cechę, iż są tym słabsze, im jest ich więcej… A jak odbywa się selekcja "zapamiętaj / odrzuć" pisałem przedtem.

Ale gdyby proces trwał wystarczająco długo (tak wiem, potrzeba tysięcy pokoleń), to może ewolucja coś by zrobiła z pamięcią? Jeszcze większe łebki… Znowu wracamy do wieku, w którym ma się dzieci. Pal licho emerytury, kiedy następowałaby menopauza? Bo jeśli bez zmian, to matka natura miałaby strasznie pod górkę.

Babska logika rządzi!

Nie należę do wielkich optymistów, liczących na ewolucję. Tu, ponieważ koncepcja przedłużenia życia do kilkuset lat przekacza bariery, milionami pokoleń wytyczone i utrwalone właśnie przez Panią Ewolucję, konieczna byłaby, moim zdaniem, interwencja z naszej strony. Nie będę w tej chwili wdawał się w jakiekolwiek rozważania, cybernetyka, genetyka czy obie, ograniczam się do podanego mniemania. Ergo: niejako po drodze konieczne będzie zdecydowanie, co z okresem zdolności do rozrodu.

Za własnego życia to trudno liczyć na ewolucję swojego gatunku. Z definicji niejako… Pytanie: czy Beryl planuje dożyć do wieku, jaki podał na becie, czy napisanie czegoś? W tym drugim przypadku, kto wie, może uda mu się zagonić Panią E. do roboty. ;-)

Babska logika rządzi!

W tym drugim przypadku ratuje Go to, że chociaż S może zabraniać, F postawi na swoim.  :-)

Adamie, gdzie czytałeś o ogranieczeniach pojemności pamięci długotrwałej? Chętnie bym do tego zajrzał.   Co do tego, że wpisy nie są chronione przed zmianami – to nie musi być argument za traceniem wiedzy. Np. superpamięć opiera się na umiejętności kojarzenia. Przy pomocy pewnych kluczy jesteś w stanie zapamiętać więcej rzeczy, dzięki temu, że kojarzysz je z posiadanymi już informacjami. Podobnie odbywa się skuteczna kumulacja wiedzy.

Nawet jeśli, jak zapewne jest, nie można posiadać specjalistycznej wiedzy potrzebnej do wykonywania 10 zupełnie różnych zawodów, to przecież 300 latek nie potrzebowałby jej naraz. Przypuszczalnie zawody wykonywałby raczej po kolei. Za to informacje potrzebne do codziennego funkcjonowania i wszelka mądrość życiowa jest używana każdego dnia, więc nie blaknie.

Pamięć epizodyczna, dotycząca wydarzeń z własnego życia, jest spójna i stanowi logiczny ciąg, więc także by nie zniknęła, choć faktycznie część szczegółów pewnie by się rozmyła.

Waranie, skrótowo opisujesz metodę zapamiętywania skojarzeniowego, która zapewne okaże się nieskuteczną w przypadku wielowiekowego człowieka, trzystulatka, powiedzmy – bo ta metoda angażuje więcej "komórek pamięci", zwiększa zapotrzebowania energetyczne, niż w trybie normalnym. Więc szybciej zostałyby zużyte wszystkie zasoby ośrodka pamięci… Konsekwencje chyba wiadome.   Dodatkowe utrudnienie powoduje lub spowoduje trudność usunięcia rejestratów taką metodą utrwalonej wiedzy. Należałoby w takim przypadku "pozrywać" łańcuchy skojarzeniowe, co grozi "rozsypką" całości. Powrót do tabula rasa? Ja tam dziękuję…   Informacje potrzebne na co dzień – im, teoretycznie, nic nie grozi, są regularnie "odświeżane". Ale pamięć epizodyczna – no nie wiem, co prawda u ludzi w podeszłym wieku pojawiają się "jak żywe" wspomnienia z dzieciństwa, ale ile w nich konfabulacji, tego nikt nie wie.   Poszukam w biurkowym bajzlu czasopisma, ale nie gwarantuję – kolekcja wieloletnia i bynajmniej nie uporządkowana…

Dzięki za wszystkie komentarze, przeglądam, nie odnoszę się na razie, bo zajmuje mnie ostatnio materia zgoła odmienna, egzaminacyjna, a do tego nadrabiam ostatnie zaległości lożowe ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

:-) Jeszcze jeden rodzaj materii? Ta nasza, anty-, ciemna i teraz egzaminacyjna? Strach się bać, co odkryją za dwa lata…  :-)

I w dodatku nudna jak cholera, że pozwolę sobie zauważyć :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A co tam za cuda zdajesz?

I po co to było?

Ja natomiast pozwolę sobie zauważyć, że cholera nie jest taka nudna, jakby mogło się wydawać. Wszak przecinkowce vibrio cholerae to dość ciekawe paskudztwa. Za ich działaniem zginęło sporo wybitnych ludz, no i kilka pandemii także miało miejsce.

Syf – mamy pewne niedokończone sprawy z adminem ;p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Adminem, powiadasz. Piękny przedmiot.  Ty się jeszcze w tym roku nie gotowisz na egzamin aplikacyjny, prawda?

I po co to było?

Za rok, syfie, za rok.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

I kto zaczyna offtop? No, kto?

Czyi temat? No czyi? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wracam do tematu z moim punktem widzenia. ;) Waran poruszył ważny aspekt (dla mnie szczególnie istotny), a mianowicie: superpamięć. Otóż (pomijając osoby z upośledzeniem – choć też nie każdego rodzaju – vide. http://www.youtube.com/watch?v=k2T45r5G3kA ) – wszyscy mamy/macie superpamięć. Tylko nie wiecie, jak z niej korzystać. Dlaczego superpamięć jest dla mnie szczególnie ważna? Ponieważ sam korzystam z jej dobrodziejstw prawie codziennie. Główne założenia jej działania są dość proste – nie będę tutaj rozpisywał odnośnie szczegółów – ale polecam książki "Superpamięć" Kevina Trudeau lub np. Harry Lorayne (klasyk tematu) "Super Power Memory". Krótko mówiąc – ludzki mózg jest jak mięsień. Tyle że zdecydowanie bardziej plastyczny i podatny na trening. Utrata zdolności zapamiętywania z wiekiem wiąże się głównie z brakiem odpowiednich bodźców i najczęściej zaczyna się ona przeważnie w wieku 25-30 lat. Ma to ogromny związek ze zmianą trybu życia – koniec kształcenia, początek pracy zawodowej, brak "presji rodzica/nauczyciela". Mózg trenowany (regularnie – bardzo ważne!) jest w stanie magazynować przeogromne ilości informacji – oczywiście tylko od nas zależy, które dane chcemy zapamiętać na krócej, a które do końca życia. Przykład z życia wzięty – nigdy nie uczyłem się języka hiszpańskiego. Z okresu wchodzenia na ścieżkę superpamięci (rok 2002) pamiętam za to doskonale słowo, które (w ramach ćwiczeń) "chciałem" zapamiętać do końca życia. To oczywiście tylko przykład – jeden z wieeelu. Ponadto – komórki nerwowe nie potrafią się regenerować, ale posiadają inną, fenomenalną zdolność – mogą wytwarzać nowe ścieżki/połączenia z sąsiadującymi komórkami, zwiększając w ten sposób zdolności obliczeniowe i możliwości zapamiętywania. Teoretycznie (podkreślam: TEORETYCZNIE) ogranicza je jedynie objętość czaszki oraz (w większej mierze) zdolność organizmu do zaopatrywania je w energię (a to już materiał na kolejny wykład). Przez ostatni rok troszkę odpuściłem trening pamięci – i, niestety, efekty są widoczne. Oczywiście nie mam na myśli zapominania zapamiętanych już faktów, tylko zdolność zapamiętywania nowych. Łańcuchy skojarzeń, o których wspomniał AdamKB mają tę szczególną cechę, że wystarczy zapamiętać ich pierwsze dwa, trzy elementy, aby odtworzyć cały. I jest to swego rodzaju "ubezpieczeniem". Jestem więc żywym przykładem, że (przy odrobinie samozaparcia i chęci przede wszystkim) można zdziałać z pamięcią cuda. I już na koniec – genom człowieka z założenia koduje życie ludzkie na ok. czterysta lat. Od tej liczby drastycznie odcina lata ekosystem (patogeny, drapieżniki, zanieczyszczenie środowiska, toksyny, mutacje różnego pochodzenia…) oraz chromosonalne starzenie komórkowe. Jeśli spojrzymy na średnią życia przeciętnego człowieka, zauważymy znaczny jej wzrost przy każdym "skoku cywilizacyjnym". Kto wie – może era człowieka żyjącego po dwieście, trzysta lat zaczyna się dziś?  Wniosek – trenujmy nie tylko pióra (klawiatury), ale i pamięć (wraz z wyobraźnią), żeby za sto lat nie zapomnieć na przykład tego długiego wywodu ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Pamiętaj, że statystyka to najwyższy stopień kłamstwa, a średnia życia też jest statystyką. Łatwiej pięciokrotnie ograniczyć śmiertelność niemowląt (o ile startuje się ze skandalicznego poziomu) niż sprawić, żeby grupa osiemdziesięciolatków dożyła do dziewięćdziesiątki w, powiedzmy, dwóch trzecich. Tak mi się wydaje.

Babska logika rządzi!

Statystykę bardzo lubię – jeśli omija mnie szerokim łukiem. Jeśli dobrze cię zrozumiałem, to… chyba oboje mamy rację ;) Ograniczenie śmiertelności niemowląt również jest wynikiem postępu cywilizacyjnego. I stosunkowo (sic!) zwiększa średnią, bo zwiększa też ilość pojedynczych elementów zbioru, wchodzących do ogólnego zbioru (to się chyba nazywało średnia ważona…?). Może źle się wyraziłem – przeciętna długość życia jest coraz wyższa (w znaczeniu, że coraz więcej osobników populacji osiąga wiek, załóżmy, osiemdziesięciu lat i więcej).

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Gdzieś czytałem, że fizjologicznie jesteśmy zaprogramowani na średnio 140 lat życia, ale pewnie to już nieaktualne dane. W "nieświadome" zapamiętywanie wszystkiego lub zapamiętywanie w nieskończoność, nie wierzę. Gdyby nawet mózg mógł to robić, dobór naturalny powienien natychmiast takie jednostki eliminować, bo zasadniczym problemem jest wtedy nie zapamiętywanie tylko przetwarzanie. Obsługa zbyt dużej ilości danych jest zabójcza energetycznie, a podobno mózg i tak pracuje granicy mocy. Wierzę natomiast, że mózg przechowuje ogromą ilość danych nieświadomie, nawet takich, które nigdy nie pojawiły się w naszej świadomości. Część z tych danych chyba (jakieś ostatnie wyniki badań) przekazywanych jest nawet jakoś genetycznie między pokoleniami (zachowania archetypiczne, czy jakoś tak).  Taki kilkuset latek mógłby być super encyklopedią, tylko po co. Mógłby być jednak "wieszczem i wizjonerem" bazując na superintuicji, bazującej na spernieświadomym zasobie informacji. :) A swoją drogą podobno większość naszych "wspomnień z dzieciństwa" to pojedynczy zapamiętany bodziec, generujący paroksyzmy konfabulacji z tego co nam powidziano o tym czasie lub wydaje nam się że powinniśmy pamiętać. (chyba też gdzieś ostatnio czytałem :) )

[…]  genom człowieka z założenia koduje życie ludzkie na ok. czterysta lat. ---> genom nie koduje życia ani jego długości. Czterysta? Ciekawe, kto i na jakiej podstawie to wyliczył…   Gdzieś czytałem, że fizjologicznie jesteśmy zaprogramowani na średnio 140 lat życia, ale pewnie to już nieaktualne dane. ---> na maksimum, jeśli już. Oczywiście w przybliżeniu, ponieważ czynniki środowiskowe wywierają ogromne wpływy. Czytać mogłeś o tym u Mazura, na przykład. Cybernetyk, ale i tym się interesował.   W […] zapamiętywanie w nieskończoność, nie wierzę. Gdyby nawet mózg mógł to robić, dobór naturalny powienien natychmiast takie jednostki eliminować, bo zasadniczym problemem jest wtedy nie zapamiętywanie tylko przetwarzanie. Obsługa zbyt dużej ilości danych jest zabójcza energetycznie, a podobno mózg i tak pracuje granicy mocy. ---> energetyczny aspekt swoją drogą, ale ma mniejszą wagę od kwestii optymalizacji konstrukcji oraz kwestii materiałów, z których konstrukcja się składa. Tu mamy do czynienia z istnym cudem autobioinżynierii, że tak to nazwę – już niczego nie można ulepszyć… Przykładowo: zwiększysz przepustowość kanałów przekazu informacji, to kosztem znacznego spadku wierności przekazu i trwałości kanałów przekazu.

Nowa Fantastyka