Profil użytkownika


komentarze: 189, w dziale opowiadań: 103, opowiadania: 40

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo mi się podoba. Takie stylowe. Chatka Baby Jagi z anteną ( i - domyślnym- satelitą)

---->@trocko
"Czytam książki dość bezrefleksyjnie.
Krótko mówiąc: książka do dupy :)
Dlaczego jednak mnie wciągnęła? Bo jest zwyczajnie dobrze napisana."
----> i wszystko jasne ( ale ja, na przykład, nie lubię bezrefleksyjnie czytać książek do dupy ). 
;)

Ten brak możliwości edycji komentarzy jest straszny - przepraszam za błędy. ( np. "opis sytuacji, której świadkiem po prostu byłem"). Pozdrawiam. I jeszcze raz przepraszam z błędy.

 

                      Moim zdaniem pisarz musi być bardzo dobrym obserwatorem rzeczywistości.  Reszta jest wypełniaczem.

                      Przepraszam, za ten ekshibicjonizm. ( Zapewniam Was: czuję duży dyskomfort z tego powodu. Z tego i z jeszcze jednego: oto ktoś może mnie potępić za to że sam siebie kreował na tzw. „pisarza". Wiecie - taki „pisarz- samozwaniec".

 Do rzeczy: oto rzeczywisty, trochę „podrasowany" opis moich rozterek w dniu urodzin mojej mamy.

„... Ale dziś? Dziś było konkretem. I dziś o wszystkim pamiętał przecież: i o osiemdziesiątych urodzinach matki, i o swoich - pięćdziesiątych piątych. I nawet chciał dać dowód na to. Dowieść, że wszystko już ułożył, że ma porządek w głowie. Pamiętał dokładnie: prawe - po prawej, lewe - po lewej, przednie zaś z przodu - tuż przy jasnym słońcu. Pamiętał, że tylne ma być z tyłu, a najbardziej tylne, końcowe - na samiutkim końcu...

I wtedy znów go to coś złapało. Tak, tak łatwo nie będzie. Nic nie da się przyspieszyć, ani zwolnić. Nic nie da oszukać, nie da odpukać. Wszystko być musi o swej własnej porze i w swoim własnym kształcie. Albo - być wcale nie może - jak w ponurym żarcie. Raz jeszcze popatrzył na kalendarz. Chciał zadzwonić. Do matki. Z okazji urodzin..
           „Pewnieś utrudzona, odpoczynku życzę tobie!" - chciał posłać ciepłe, proste słowa empatii - bo mimo sędziwego wieku, matka była zdrowa. Pracowała zaś ponad wszelką miarę - od dzieciństwa, do teraz, kiedy przyszła starość. Miał wrażenie, że właśnie ta praca pozbawi ją kiedyś oddechu, nie żadna tam choroba.
           „ A zdrowia mi nie życzysz? A co z moim zdrowiem??" - zanim słowa te padły, już był pewien, że przecież matka je wypowie. Więc nic nie posłał w eter i nic nie powiedział. Na piersi mu opadła ciężka, chora głowa. I znów opuściła bezpodstawna, niemądra nadzieja. I znowu milczenie, jak lodowa tafla wiecznego sarkofagu niezrozumienia. Jak długo? Po kres??

----------------------------------------------------------------------------------------------------

                          A teraz troszkę podrasowany opis sytuacji,  po prostu byłem. ( Prozaiczna rzecz: kobieta i mężczyzna nawiązują znajomość. Wcześniej bohater rozmyślał o rzeczy równie banalnej - o sensie życia znaczy się).

"...Zatrzymał się w przydrożnym zajeździe. Zamówił kawę. Przy barze jakiś mężczyzna płacił za drinka. Niezręcznie manewrując staroświeckim wypchanym portfelem, wysypał na podłogę chyba ze ćwierć kilograma drobnych monet, jakichś żetonów.Metalowe krążki uderzyły dźwięcznie o parkiet i rozpierzchły się we wszystkich możliwych kierunkach. Mężczyzna się nachylił. Równocześnie monety zaczęła zbierać jakaś młoda dziewczyna. Mężczyzna rzucił jej nieufne spojrzenie.

- Wie pan, jest taki przesąd... Człowieka czeka wielkie szczęście, jeśli pomoże zbierać komuś jego rozsypane pieniądze... - mężczyzna poczuł się uspokojony. Dziewczyna widocznie przekonana była o prawdziwości przesądu, bo zbierała monety bardzo szybko, obiema rekami, wyraźnie rywalizując z mężczyzna.

- Proszę - powiedziała podając nieznajomemu pełną garść. Coś zadziałało nie tak, bo drobne nie trafiły do nadstawionej gardzieli portfela, tylko z powotem na podłogę. Mężczyzna się uśmiechnął.

- Nerwowe jakieś... te pieniążki - mruknął.

- Nerwowe, bo... Bo takie maluśkie ! - wypaliła dziewczyna. Uśmiechnęli się. Oboje. Teraz zbierali wolno. Od czasu do czasu cicho wymieniali jakieś uwagi. Od czasu do czasu słychać było tylko ich śmiech. Potem usiedli razem do stolika. Kiedy wychodził siedzieli, pochylali ku sobie głowy. Rozmawiali. "Życie "- pomyślał  - „TREŚCIĄ JEST SAMO ŻYCIE"...

 

Myślę, że prawdziwi pisarze też robią to... jakoś tak. ( To co napisałem proszę traktować, jako nieudolne próby symulacji )

 

 

        „Szlachcic": 36X - sam nie wiem, dużo to, czy mało, ale chyba raczej dużo ( dla mnie, subiektywnie, za dużo).  Narrator mógłby używać więcej synonimów dla „szlachetnie urodzonych".  Natomiast  tłum  (>>„Arystokraci" szepnął ktoś trwożliwie, a tłum zaszemrał niespokojnie.<<) używa zazwyczaj słownictwa prostego.

          „To fragment wiersza pod tytułem „Bój nieśmiertelnych". Powstał w czasie wielkiej wojny z Półkrwiakami czterysta lat temu. Napisał go mało znany szlachcic, Matus Forsier. Prawdę powiedziawszy to jego jedyne dzieło."  - no nie wiem... „Iliada" to to nie jest, więc - tak na zdrowy rozum - po 400 latach o dziele tego szlachcica wszyscy powinni już dawno zapomnieć.

               A propos :  Matus Forsier i sierżant Mirski. Nie, nie mówię, że to niedopuszczalne, rażące, czy coś... Tak się tylko zastanawiam nad lokacją w przestrzeni  ( „międzynarodowe ksywki") i czasie ( te dziesiątki stuleć, przed wojną z ... kimś tam, po napisaniu jakiegoś wiersza). Wiem: fantastyczna formuła pozwala na wiele. Pozwala - ale służy to dziełu, czy nie? Ta czasoprzestrzenna hyperumowność . Bo ja nie wiem.  Rozmawialiśmy na ten temat z Szachrajem ( pod moim KOT-em chyba). Wtedy byłem zdania, że autor ma pełną wolność w tym względzie, dziś myślę, że to On miał racje: spójność, konsekwencja jest priorytetem i oznaką szacunku dla czytelnika. Wszystko powinno być tak proste, konsekwentne, spójne - jak to tylko możliwe ? 
/bo na pewno nie bardziej ;) /                    Dobrze piszesz. Bardzo dobrze.

   Adamie, ja mam nie lat pięć ( jak ktoś tam sugerował: beryl, czy Mortycjan - sam nie pamiętam ), ale czterdzieści pięć, dwoje dzieci ( 16 i 20 lat), pracowałem w szpitalu, na izbie przyjęć, w pogotowiu ratunkowym, byłem radnym, lekarzeem-rzeczoznawcą w KRUS-ie. orzecznikiem w ZUS- ie, kilka razy zmieniałem miejsce zamieszkania. I że też  chcę w to się bawić? Sam się sobie dziwię. Co we mnie siedzi, co wyartykułowania się domaga. Wieęc zaczołem pisać. Niedawno. Potem... Ten portal - swary głupie- i konsensus, że i tak zginiemy w zupie. Nieprawda ( tym razem).
              Ostatnio jestem "lekarzem- przedsiębiorcą", co znaczy mniej więcej tyle, że mam własną firmę. Pewnie wiesz, co to jest Porozumienie Zielonogórskie. Zaprawdę powiadam Ci- wielkie sprawy są do zrobienia, do załatwienia, jeśli jest konsensus, zgoda, solidarność i - właśnie to: porozumienie.
Ciebie szanuję, z Tobą się liczę. Obiecałbym nawet pozytywne rozwiązanie ( jednak, jak słusznie zauważasz: gdzie dwóch Polaków, tam trzy różne  zdania ). Dlatego, przy braku wsparcia, obiecać nie mogę. Pomyślę. Może spróbuję. staram się nikogo nie obrażać, na nikogo się nie obrażam. Co będzie - zobaczymy.
 Pozdrawiam.  

 

              Te dwie proste rzeczy: brak „klawiatury" z ocenami pod własnym tekstem i możliwość wystawienia oceny pracom innych tylko w „ ramce na komentarz " ( a więc automatycznie - nie anonimowo )  - to banalnie proste do zrobienia i jak najbardziej do przeforsowania.
             Nie chcecie...
              Cóż, przynajmniej taki z tego pożytek, że sprawy się stopniowo wyjaśniają.

 

                Te dwie proste rzeczy ( brak „klawiatury" z ocenami pod własnym tekstem i możliwość wystawienia oceny pracom innych tylko w „ramce na komentarz" ( a więc automatycznie - nie anonimowo ) to rzecz banalnie prosta i jak najbardziej do przeforsowania. Nie chcecie...
 Cóż. Lubię jasne sytuacje.

Oj, beryl, " nie chce mi się z tobą gadać" - jestem zmęczony, ciężki dzień dzisiaj miałem... Jeśli chcesz, to prześlij na pocztę - jutro przeczytam - pa.

   "Informatorzy" - oni poinformują NAS WSZYSTKICH  - na stronach tej szacownej witryny,
 kto jest, ich zdaniem, wiarygodyy, a kto nie. Tyle.
                                   Bo ludzie nie są aż tak głupi, jak sądzisz.

Co jak komu wychodzi, ocenią obiektywni informatorzy.

     Adamie, dodałem swoje, jak nie było jeszcze Twojego. Mimo wszystko - Twoje pojawiło się przed moim. Powiedz, proszę - jak mam rozumieć Twoje słowa?. Jeśli chcesz, to na dodany e-mail...

E- mai - dodany do profilu użytkownika.

Dziecko, ile Ty masz lat?
Kim jesteś?
Co robisz?
Czym się zajmujesz?
Co w życiu dobrego zrobiłeś?

Wiesz co?
Może e- majl swój prześlij
Bo na forum publicznym  pastwić sie nad tobą nie chcę ( I - też prawda - nie mogę ).
Podaję swój - jakby co...

lady madder  
Dodany:  2010-08-26  18:22:13.
To na razie
lub, co masz!

To się "zacina", nie reaguje-
- kilkanaście sekund. 
 A jak klikniesz drugi raz...
 Masz swój tekst -
 -  razy dwa...

 

Nie - nie próbujcie nawet

Utopić w tym roztworze gnojnego,

Pół- średnio śmiesznego,

 Ciężko-dowcipnego...

Sprewy tej - merytorycznej.

 

Od   1.12. 2010.:

1.Jawność ocen.

2.Brak możliwości samooceny

 

Jeśli jesteś za, to napisz ( albo np. skopiuj listę i się dopisz. Mam nadzieję, że następna osoba zrobi to samo: skopiuje listę i się dopisze )

Jeśli, powiedzmy, kilkunastu ludzi aktywnie uczestniczących w życiu tej strony, będzie za ?  To co? Cóż z tego?

Ano - nam to wiedzieć trza: jak nas potraktują.

( Św. Franciszek, idąc do papieża,

też tego nie wiedział.

Byli i tacy,

co sądzili,

Że na stosie spłonie.

A czy jest jakiś święty,

świętszy był od Niego ? )

 

 Jeśli jesteś przeciw, to też napisz...

( tylko nie pisz, że ni to, ni sio - ta korespondencja trafia do kosza- jakby co )

 

Nie - nie próbujcie nawet

Utopić w tym roztworze gnojnego,

Pół- średnio śmiesznego,

 Ciężko-dowcipnego...

Sprewy tej - merytorycznej.

 

Od   1.12. 2010.:

1.Jawność ocen.

2.Brak możliwości samooceny

 

Jeśli jesteś za, to napisz ( albo np. skopiuj listę i się dopisz. Mam nadzieję, że następna osoba zrobi to samo: skopiuje listę i się dopisze )

Jeśli, powiedzmy, kilkunastu ludzi aktywnie uczestniczących w życiu tej strony, będzie za ?  To co? Cóż z tego?

Ano - nam to wiedzieć trza: jak nas potraktują.

( Św. Franciszek, idąc do papieża,

też tego nie wiedział.

Byli i tacy,

co sądzili,

Że na stosie spłonie.

A czy jest jakiś święty,

świętszy był od Niego ? )

 

 Jeśli jesteś przeciw, to też napisz...

( tylko nie pisz, że ni to, ni sio - ta korespondencja trafia do kosza- jakby co )

 

Małe, białe - na zielonym...

 Kto to zgadnie-

  -  co to jest?

Kto dostrzerzę tego treść?

Bo mi trudno.

A Wam nie"?

Więc dobrze - dwa proste do zrealizowania postulaty, które webmaster mógłby zrealizować nawet dziś. Ten umowny termin podałem po to, by było trochę czasu na zebranie podpisów i by był czas na poinformowanie wszystkich użytkowników o zmianach.

    Zamiast:

- narzekać
- biadolić
- wkurzać się
- pisać: "to już było"
- Pisać: " co ty, masz pięć lat"
                                                         Z R Ó B M Y        TO

( Czasami odnoszę wrażenie, że niektóre osocy wręcz celowo rozmydlają takie proste sprawy. Dlaczego? Może - po prostu - dobrze się w tym bajzlu czują. Tylko dlaczego mówią, że jest odwrotnie?)

 Prosimy o:

1. Zlikwidowanie (z dniem 1.12. 2010) możliwości samooceny
2. Wprowadzenie automatycznego podawania tożsamości osoby wystawiającej ocenę ( z dn. - jw.)

1. J Ravenfield
2.

 ( potraktujcie to - tym razem- poważnie, proszę)

     No i dyskusja się, jak zwykle, rozłazi, powoli na jakiś boczny tor zjeżdża. 
  Do rzeczy - Popieram:
1. Skasować anonimowość. Wiesz, kto Ci pałę łupnął, więc pytasz, za co. Trzy razy nie odpowie --- blokada lub ban. Nie wiesz, za co jedynka, tchórzysz z ujawnieniem zdania? Takich tu nie potrzeba.
2. Przyznawać prawo wystawiania ocen tylko tym, którzy sami pokazali, że umieją pisać po polsku tudzież z sensem choćby minimalnym, czyli bez mylenia zasady licencji poetyckiej z prawem do bredzenia jak w gorączce.
i 3. Wyrzucić tę klawiaturę do oceny pod własną pracą.

  Przy czym wytłuszczone dwa podpunkty webmaster może zrobić dosłownie dziś - bo są bardzo łatwe do zrobienia. Więc przynajmniej to - na początek.

1. Zlikwidować samoocenę
2. Zlikwidować anonimowość

Kto za?

1. J.Ravenfield
2.

lady madder - do każedj z Twoich myśli odniosę się niebawem - teraz czas mi nie pozwala. Przepraszam. ( Na Twoje 1,2,3,4 - odpowidzi są dość proste. I - jak dla mnie - prawie oczywiste.
Ale - zobaczymy...

Odnośnie samo- się-oceniania. Nie raz ( bo dwa, albo trzy dostała ni się 5 lub 6 -  np. od JAKUBA - jak ślepej kurze ziarenko - lub dżdżowniczka - niewielka.  No i co? I tak dostałem „wyrównawczą" jedynkę, lub dwójkę, jedną, drugą. ( Sami zobaczcie: zdaje się któraś z części „ Baco"  /chyba 4/, niedawno napisany fragment „Psów" /„Few"/, chyba coś jeszcze, nie pamiętam ). Tacy ludzie, jak IKUMI praktycznie nie istnieją - nie: IKUMI istnieje, ale podobnych do niej  nie jest wielu.     ( „Ktoś tam na sześć ocenił. Jak tu można pięć postawić? A - nie daj Boże - cztery ?? " Nie - bez skrupułów- PAŁA! Tacy są ludzie! I tak to działa!). Wystawianie ocen sobie samemu nie powinno mieć miejsca - zgoda. Człowiek, w stosunku do samego siebie nigdy nie będzie obiektywny - zgoda. Jednak... Jeśli ktoś ma dobry muzyczny słuch, to potrafi odróżnić muzykę dobrą, ciekawą od... Wiadomo. I jest w tym punkcie spora analogia z literaturą. Nie potrafię dokładnie swoich tekstów ocenić - jeśli obiektywnie jest dobry ( taka innych ocena) to nie wiem: na czwórkę, czy piątkę. ALE, KURCZE, WIEM PRZECIEŻ, ŻE NIE NA JEDYNKĘ. Więc, jak - dajmy na to - tak ktoś mi tymi pałami szóstkę Jakuba uśrednia - do trójki , to... KIEDYŚ SIĘ WKURZAŁEM - TERAZ...  ( tak ostatecznie, to od wczoraj chyba) Teraz mi to zwisa. Pisać może i będę. Ale do tej wirtualnej NF podchodzę z coraz to większą rezerwą i - jeśli nic się nie zmieni - to to całe  pisanie chyba „ do szuflady" będzie

 

 

To, co nam wszystkim szarpie nerwy ( „jedenkowiczostwo", „ samoocenianie")  przy proponowanym przeze mnie systemie odeszło by w niepamięć.

 Że coś tam było wałkowane? Nie ważne. Jeśli teraz zdobędziemy się na jakiś konsensus,

„ solidarność"...

( Dostaliśmy piaskownicę, ale z desek gwoździe i sęki wystają. A piasku mało. I pełno jakichś karaluchów...)

Odnośnie samo- się-oceniania. Nie raz ( bo dwa, albo trzy dostała ni się 5 lub 6 -  np. od JAKUBA - jak ślepej kurze ziarenko - lub dżdżowniczka - niewielka.  No i co? I tak dostałem „wyrównawczą" jedynkę, lub dwójkę, jedną, drugą. ( Sami zobaczcie: zdaje się któraś z części „ Baco"  /chyba 4/, niedawno napisany fragment „Psów" /„Few"/, chyba coś jeszcze, nie pamiętam ). Tacy ludzie, jak IKUMI praktycznie nie istnieją - nie: IKUMI istnieje, ale podobnych do niej  nie jest wielu.     ( „Ktoś tam na sześć ocenił. Jak tu można pięć postawić? A - nie daj Boże - cztery ?? " Nie - bez skrupułów- PAŁA! Tacy są ludzie! I tak to działa!). Wystawianie ocen sobie samemu nie powinno mieć miejsca - zgoda. Człowiek, w stosunku do samego siebie nigdy nie będzie obiektywny - zgoda. Jednak... Jeśli ktoś ma dobry muzyczny słuch, to potrafi odróżnić muzykę dobrą, ciekawą od... Wiadomo. I jest w tym punkcie spora analogia z literaturą. Nie potrafię dokładnie swoich tekstów ocenić - jeśli obiektywnie jest dobry ( taka innych ocena) to nie wiem: na czwórkę, czy piątkę. ALE, KURCZE, WIEM PRZECIEŻ, ŻE NIE NA JEDYNKĘ. Więc, jak - dajmy na to - tak ktoś mi tymi pałami szóstkę Jakuba uśrednia - do trójki , to... KIEDYŚ SIĘ WKURZAŁEM - TERAZ...  ( tak ostatecznie, to od wczoraj chyba) Teraz mi to zwisa. Pisać może i będę. Ale do tej wirtualnej NF podchodzę z coraz to większą rezerwą i - jeśli nic się nie zmieni - to to całe  pisanie chyba „ do szuflady" będzie.

Pozdrawiam załogę.

Jurek.

 

Myślę, że sam jeszcze tego nie wiesz ( ja też żadnej pewności mieć nie mogę ), ale - moim zdaniem - weterynarzem to nie będziesz. Będziesz pisać.

 Lekarz, weterynarz... Bułhakow, Czechow ... Kuba Sienkiewicz...

 Bo jeśli człowiek artystą jest - sam rozumiesz.

Ikumi.
Tekst napisałem kiedyś. a pod tekstemj
-że tekst do bani-
na pałę...
i pałę sobie dałem.
Innym razem
inny tekst napisałem
i na sześć oceniłem,
och, może siedem -
-nie pamiętam.
( może trochę przesadziłem...)
ALE
Jeśli ktoś jest - sam sobie ( i nam)
sterem, rzeglarzem, okrętem,
sędzią, katem, lekarzem, pacjentem...
dwa razu w tygodniu wystawia pięć piątek i piętnaście pał ???
Zastanów się,
pomyśl
Wyskaluj swoją skalę
podług skalnika skal
( skalnika?)
ludzie, to, wkońcu zabawa jest. ale zważcie, jak kto w te klocki gra.

Wkurzyłem się.I tyle. Labilny emocjonalnie jestam. Ale uczciwy

J.Ravenfield 2010-11-17  06:26
 
 
 Ech, lubię - wczesnym rankiem - trochę posiedzieć przed kompem..
Ktoś coś o jakimś "jedynkowiczu" ? wspominał
 
Mortycjan 2010-11-11  21:04
Nie trwożcie się! Oko Mortycjana czuwa i widzi wszystko, zaprawdę powiadam wam! Co sobotę wpada na ranking i wlepia oceny wyrównawcze... komu się należy...

 
 
 
 Katy 2010-10-30  19:32
Mortycjan ja nie mam nic przeciwko złym ocenom (Twoje 2 przyjęłabym ze spokojem, nawet z radością :)) pod warunkiem, że jest jakieś uzasadnienie, komentarz, chociażby nagi link do Twojej boskiej tabelki :P

·              Mortycjan 2010-10-30  19:37

pod warunkiem, że
Nie ma żadnego "pod warunkiem". System ocen jest anonimowy, więc jest odgórne przyzwolenie [administracji] do wystawiania ich właśnie w ten sposób. Czy wam się to podoba, czy nie. I kropka.  
 
 
 
 Mortycjan 2010-10-30  20:18
Mortycjan zgadza się z systemem funkcjonowania strony, to... dziwne?
Mortycjan nie zgadza się z systemem, tylko stwierdza fakty. Bo burzyć się już nie ma co.

J.Ravenfield 2010-11-17  06:33
  Znak zapytania
 po drugim zdaniu
  zmienił miejsce
    - ewidentnie
(  i jeszcze jedno:
  ja nie mówię nic
 to są WASZE SŁOWA )

 Mortycjan 2010-11-17  07:29
@J.Ravenfield
A ty myślisz, że jakąś tajemnicę zamachu na WTC odkryłeś...? 

J.Ravenfield 2010-11-17  09:26
No coś Ty? Prawdę mówiąc taki system oceniania, jak w NF bez "jedynkowiczow" nie działałby prawidłowo. Są potrzebni, jak ci, co dyndają na samym końcu łańcucha pokarmowego. Myślę, że system taki, jak w galerii Digital Foto Video mógłby być dobry. Muszę teraz pracować, więc o szczegółach napiszę później. ( Żeby było jasne - osobistej jakiejś urazy do Ciebie nie mam)

 

A ty to niby ... weterynarzem będziesz??

Na str. NF przeczytałem kilkadziesiąt tekstów. Kilka dobrych. Wydaje mi się, że parę osób ma tu nawet coś takiego jak talent. Ty? Na pewno.

 Jak czytam Twoje, to często... Często-czsem obezwładnia mnie zdziwienie... i zazdrość: czemu ja tego nie napisałem - to takie oczywiste, takie niby-moje, ale nie moje -bo Ty to napisałeś. Ja tylko o tym myślałem, albo o tym śniłem. Ale nie napisałem. Dlaczego? Cholera...

( Ten ciągły brak czsu. Pośpiech. Sam nie wiem, co jeszcze. Bo czasami- sobota, niedziela- niby trochę czasu jest. A jednak nie. Sam nie wiem).

 Ten tekst. Do połowy -wręcz porywający. Potem- może odrobinę gorszy (?)  Ale rozumiem: musiałeś akurat TO napisać ( treść). Napisałeś. Tyle. Mały problem: trafiasz odrobinę obok „targetu" NF. Nie szkodzi. Będą Cię drukować. Kupię każdą Twoją książkę.
Słowo.

Jurek.

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Może jeszcze podkreślę:  ten tekst nie jest ( nie był) jakąś tam prostą, prymitywną polityczną propagandą. Bohater chce ciszy i spokoju -  dlatego szczęśliwy jest, że został  z jedną tylko myślą. Jednak Key bardzo go , w swoim czasie, zranił: powiedział, że jest współodpowiedzialny „za wszystkie zło, które się stało", że nie jest wyłącznie ofiarą, a jego choroba wcale go nie usprawiedliwia. Nie, bohater nie sympatyzuje z Keyem,absolutnie...

 

A może by tak jeszcze raz?

Choć pora może nie ta,

Choć może nawet nie ten czas?

Może inaczej trochę zacząć,

Choć nie wiadomo jeszcze wcale,

Co to „ inaczej" może znaczyć ?

 

Przed paru laty zarejestrowałem się w galerii fotograficznego Digital Foto Video. Tam galeria ( z systemem oceniania ) działa zupełnie inaczej. Nie idealnie, wcale nie. Myślałem nawet,że system NF jest lepszy. Jednak teraz, po kilkumiesięcznym użytkowaniu wirtualnej NF, zmieniłem zdanie. Trochę szczegółów.

•1.      Możliwość edycji nie jest ograniczona do jednej doby. Jest stała. Co w tym złego?- zapytam. Przy każdym komentarzu jest data - jeśli przy zamieszczonym tekście podać datę zamieszczenia oraz datę ostatniej jego modyfikacji, jasnym się stanie, które komentarze dotyczą wersji sprzed poprawek, a które obecnej ( a że można zawsze, nawet przy surowym reżimie NF, zdrowo namieszać - chyba udowodniłem tym moim nieszczęsnym shorto-felietonem  „ Całkowita i jednolita koncepcja...")

•2.      Nie potrzeba tam żadnych „jedynkowiczów", bo ostateczna ocena nie jest prostą średnią arytmetyczną - jest liczona wg pewnego algorytmu. Sprowadza się to do tego, że jeśli masz jedną ocenę maksymalną, to doliczana jest pewna umowna wartość  i z tego liczona średnia i w rezultacie mamy np. 4,10 ( Bo tam - jeśli dobrze pamiętam maksymalna jest piątka). Jeśli masz dwie piątki, to oceną końcową jest, dajmy na to, 4,25, jeśli pięć piątek - to 4,90 itd.

•3.      Może być tylko komentarz, albo komentarz z oceną. Ocena nie jest anonimowa. Jeśli boisz Się „odwetowych niskich ocen", to możesz pisać sam komentarz. Jeśli naprawdę praca ci się podoba to wystawiasz 5 lub 4 - zgodnie ze swoim sumieniem. W efekcie są tam prawie same wysokie oceny - między 3,90 a 5,00 - powiedzmy, ale te dwa miejsca po przecinku i tak dają jasny wgląd w opinię współużytkowników galerii o wartości pracy.

•4.      Zdjęcie można zawsze całkowicie usunąć z galerii.

 Wydaje się to jak najbardziej prawidłowe, bo autor pracy jest przecież jej właścicielem. Powodów do usunięcia może mieć i z tysiąc - i nawet nie musi się za bardzo przed nikim tłumaczyć. Zazwyczaj usuwane są prace słabe( i nisko oceniane). No i co w tym złego? Do licha - każdy twórca, zawsze mógł rękopis swego „dzieła" spalić, wyrzucić do śmietnika. No chyba, że dostał  zapłatę za swój, wydrukowany już tekst (Jednak, teoretycznie - nawet wtedy- cały nakład mógł przecież wykupić).  Zresztą, NF prędzej czy później i tak stanie przed problemem przeładowania swojej witryny nikomu nie potrzebnymi tertrabajtami.

 

 

Zastanówmy się. NF dała nam fajną „piaskownicę" do zabawy. Fajnie! Jednak co komu szkodzi, żeby ją trochę zmodyfikować. Zawsze przecież można wrócić do starego. Albo wymyślić jeszcze coś innego, lepszego. Postęp to zmienność, dynamika. Statyka to stagnacja.

 

( A i owszem - mam, sam ze sobą,  kłopot- reaguję zbyt odruchowo i zbyt emocjonalnie. Proszę o wybaczenie, bo nic na to poradzić nie mogę. Ale  ta myśl... „ta myśl, zdaje się czysta...")

Pozdrawiam. Jurek.

Ok, ok: jestem, jaki jestem. Jesteś, jaki jesteś. Na spowiedź i autokrytykę jeszcze przyjdzie czs. Wyluzuj. braciszku.

?Moja najdroższa ( no - powiedzmy "droga" ). Kto tu "nie rozumie"? Co to są "oceny wyrównawcze"? . Jeśli ktoś , sam sobie sześć postawił  ( tak , jak niegdyś ja - spoko: jedynkę też kiedyś sobie wystawiłem), a - powiedzmy- słaby tekst spodobał się jeszcze tam komuś ( następna wysoka ocena, piątka powiedzmy) to jak to wyrównać oceną wyrównawczą? Co, trójkę postawić? Co to da? Tu trzeba jedynką walnąć! Żeby jakoś tam wyrównać ( nawet jeśli tekst nie jest "jedynkowy") Kto to robił? Siedmiletnie dzieci? Upośledzone umusłowo nastolatki? Osoba, o której oboje myślimy przecież się - na dobrą sprawę przyznała." Kto hurtem wystawia jedynki, wcale nie komentując"? Ale : "od Ciebie to bym 2 przyjęła- z wdzięcznością... i na kolanach" A to jest jedna i ta sama osoba. Nie rozumiesz?            (  Ja tam nic, personalnie, do nikogo nie mam. Ot, niezdrowy system wyzwala chore zachowania. Ale wystawienie sobie szóstki ( jedynki ) jest, moim zdaniem, moralnie dopuszczalne." JEDENKOWICZOSTWO" natomiast nie. Zwłaszcza jeśli "flirtuje się ze swoimi ofiarami". Och... Pomyśl! Muszę kończyć. Pozdro ( i pomyśl) .
Jurek.

No coś Ty? Prawdę mówiąc taki system oceniania, jak w NF bez "jedynkowiczow" nie działałby prawidłowo. Są potrzebni, jak ci, co dyndają na samym końcu łańcucha pokarmowego. Myślę, że system taki, jak w galerii Digital Foto Video mógłby być dobry. Muszę teraz pracować, więc o szczegółach napiszę później. ( Żeby było jasne - osobistej jakiejś urazy do Ciebie nie mam)

 

 

 Ech, lubię - wczesnym rankiem - trochę posiedzieć przed kompem..
Ktoś coś o jakimś "jedynkowiczu" ? wspominał

 

Mortycjan 2010-11-11  21:04
Nie trwożcie się! Oko Mortycjana czuwa i widzi wszystko, zaprawdę powiadam wam! Co sobotę wpada na ranking i wlepia oceny wyrównawcze... komu się należy...

 

 

 

 Katy 2010-10-30  19:32
Mortycjan ja nie mam nic przeciwko złym ocenom (Twoje 2 przyjęłabym ze spokojem, nawet z radością :)) pod warunkiem, że jest jakieś uzasadnienie, komentarz, chociażby nagi link do Twojej boskiej tabelki :P

•              Mortycjan 2010-10-30  19:37
pod warunkiem, że
Nie ma żadnego "pod warunkiem". System ocen jest anonimowy, więc jest odgórne przyzwolenie [administracji] do wystawiania ich właśnie w ten sposób. Czy wam się to podoba, czy nie. I kropka.  

 

 

 

 Mortycjan 2010-10-30  20:18
Mortycjan zgadza się z systemem funkcjonowania strony, to... dziwne?
Mortycjan nie zgadza się z systemem, tylko stwierdza fakty. Bo burzyć się już nie ma co.


T
 Mortycjan 2010-11-11  21:04
Nie trwożcie się! Oko Mortycjana czuwa i widzi wszystko, zaprawdę powiadam wam! Co sobotę wpada na ranking i wlepia oceny wyrównawcze... komu się należy... 

Kghmm... Ktoś tu kiedyś tropił JEDYNKOWICZA ??

 

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

STRESZCZENIE/WYJAŚNIENIE KRÓTKIEGO SHORTA C.D.

                 Doszliśmy do punktu G monologu Keya. Proponuję na nim zakończyć, ponieważ zasadniczy sens jego przesłania jest już uchwytny a... wracają inne myśli.

(... ) Tak. To wracały one - INNE MYŚLI.
Wsłuchał się dokładniej. Tak -na czele, jak zazwyczaj - była ONA.
Nigdy jej nie ufał. Dlaczego? Dlatego - między innymi - że myśli płci odmiennej (żeńskiej znaczy) zawsze wylewnie i szarmancko (niby) - po rękach całowała, a później...
Później, kiedy tylko nadarzyła się okazja, jeśli tylko zachodziła taka - w jej mniemaniu - potrzeba, kopała je ( dotkliwie) w...
To ona krzyczała najgłośniej.
Krzyczała, że chce Prawa.
PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI !

( Jakiekolwiek podobieństwo do czegokolwiek lub kogokolwiek jest niezamierzone, jakkolwiek

możliwe)

To proste ( prostackie), zawarte w treści shorta objaśnienie jest w pewnym sensie kluczem do zrozumienia całośći. Teraz rozumiemy żal Keya, że inne myśli zawłaściły sobie „krzyż i różaniec i święconą wodę", stały się samozwańczymi władcami wykrojonej z rzeczywistości    „ Przestrzeni Dobra". Każdy, kto przypadkowo choćby włączył pewną radiową stację z pewnością już to sformułowanie słyszał. Owszem - tekst jest trochę publicystyczny, ale taki miał być. Key jest... „myślą liberalną". Inne, które zostały na moment wyparte, wracają na końcu z żądaniem poszanowania prawa i wymierzenia sprawiedliwości. Wydaje mi się, że nie ma potrzeby więcej się o nich rozpisywać. Czy niezadowolenie myśli zwanej KEY (która czuje się odpowiedzialna za stan umysłu bohatera) z powodu systematycznego zakłamywania rzeczywistości przez INNE MYŚLI, takie co to chcą dzielić i rządzić, jest wam zupełnie obce?

LASSAR----------->  "Jak nie zrozumiałeś, to już nie zrozumiesz"...
                                                          - bez obrazy.
                                                             Po prostu-

                                                    -  w y k a s o w a ł e m
                                                   No i tyla tyla bedzie tego.
                                                                Na razie...
 

 

                   Dziękuję za krótką charakterystykę dzieł Snerga ( nie wykluczone że coś jeszcze  - jego autorstwa - przeczytam ). Niektórzy twórcy ( w tym chyba i Snerg, i Dukaj) mają jakoś tak, że najłatwiej im przychodzi tworzenie nowych światów, wymyślanie oryginalnych idei, zaś to, co stanowi właściwie sedno literatury głównonurtowej ( w tym i popularnej ): fabuła, akcja, kreisto-wyraziste postaci bohaterów - to gdzieś umyka. Skąd to się bierze? Czy jest to tylko lekceważenie niektórych aspektów literackiej kreacji ? A może, po prostu, nieznajomość pewnych obszarów - jeszcze, „osobniczo", nie odkrytych? ( No dobrze, Dukaj - zaraz po debiucie - nastolatek zaledwie, więc niby tak, niby taka hipoteza jest usprawiedliwiona, ale... ALE: na str. NF: „Grube szkło", „Mamę zabrały gwiazdy"/czy jakoś tak/ - ile lat mają autorzy tych tekstów? Trzydzieści? Czterdzieści? Czy może pięćdziesiąt? Więc nie, nie o wiek tu chyba chodzi...).

                 Nie wiem o co tu chodzi, ale czytając „Czarne oceany" miałem ewidentny żal do autora, że mając mnóstwo wspaniałych pomysłów dotyczących „ świata przedstawionego", tak tandetnie skonstruował akcję i postaci głównych bohaterów. Potem przeczytałem „Perfekcyjną niedoskonałość". I co? To samo. Do kwadratu. I ten sam problem ma (miał) chyba Snerg. Przynajmniej ja tak myślę ( i tylko na podstawie „Robota").

                 „Wrażenie pośpiechu" - ach, więc o to chodzi. Cenna, naprawdę bardzo cenna informacja. Kontynuację moich psów napisałem na kolanie, w pośpiechu - to prawda (miałem tego świadomość). Inne natomiast teksty? Nie, nawet do głowy mi nie przyszło... Tym bardziej jestem wdzięczny za uświadomienie mi tego problemu.

                           Jurek.                  

 

 

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

STRESZCZENIE / KOMENTARZ /WYJAŚNIENIE/ SPROSTOWANIE...
( co się komu w duszy gra...)

•1. Główny bohater.
 Chory, może tylko psychicznie niezrównoważony. Nie, nie pokroił swego brata/ojca w talarki, którymi nakarmił psy, lecz:

•2.       Może funkcjonować 3-4 godz. na dobę. W jego psychice walczą ze sobą różne myśli. Na ten czas musi się zaszyć w  spokojnym schronieniu. Woli, gdy jego psyche opanowuje jedna tylko myśl, jaka by ona nie była. (...rozeźlona, gniewliwa, pochyli łeb i precz wygna pozostałe...)

•3. Jednak - z myślą o imieniu „Key" -  ma niedobre skojarzenia

( kiedyś leżał w szpitalu, po operacji / neurochirurgicznej - po której zostały organiczne uszkodzenia mózgu/ ta myśl obciążyła go odpowiedzialnością za „wszystko, co się stało" ( a bohater myślał wcześniej, że za nic nie odpowiada - że chory jest, że jest ofiarą).

 Później tę myśl zdemaskował: mogła, co prawda, „mówić"/nieść prawdę,  lecz źródło tej wiedzy było na pewno inne, niż sugerowane ( nie wynikało - na pewno - ze żmudnych (empirycznych) naukowych badań )

•4 „Key" objaśnia bohaterowi parę spraw;

         •A)Opowiada o świecie myśli/duchów, który wcale nie jest czarno-biały („duchy są bardzo dobre, dobre, dość dobre, złe i bardzo złe"), mówi, że są myśli/duchy nastawione na to by dzielić („...przywłaszczyli sobie Boga, znów chcą wojny, nowych ofiar, świeżej krwi. Chcą, żeby brat zabijał brata - i to ich jest krzyż, i różaniec, i święcona woda...) czyli, jak rozumiem ( sam siebie ) przywłaszczają sobie prawo do Boga, wiary, religii itd.

         •B)Diabeł jest pragmatykiem - jeśli trzeba to ornat wdzieje i na mszę ogonem dzwonić będzie.

         •C)Znów o świecie duchów: „ ONI I MY - jednacy, ze światła - nikt bowiem nie jest z „ciemności" - żeby to zrozumieć, to trzeba trochę więcej poczytać, fakt...

          •D)„Wam nerwowe impulsy krążą po neuronach, interferują na synapsach, nam promienie światła - gdziekolwiek"  - a to... różnica między metalowym drutem i światłowodem ( ze specjalną dedykacją dla Mortiego). Płakać się chce.

          •E „Zaistnieć musi wszystko, cokolwiek zaistnieć może"- bardzo ważne zdanie. BARDZO. Zapiszcie, zanotujcie...

         •F) Duchy i ludzie: „ ...wasze ciało wchodzi w interakcje z materialnym światem, poznaje, dojrzewa- wraz z nim dojrzewa wasza dusza - to dopiero jest cud..." - to mówi bezcielesny ( a zgodne jest to z doktryną Kościoła). „ Wy jesteście nawet ważniejsi, bo to wy przesiewacie te plewy przez jej ( materii) sito.

          •G)O Bogu: „ ON JEST" - Jeśli OSOBĄ jest, to różni się od was (ludzi) i nas (bezcielesnych) o stokroć bardziej, niż my - wzajemnie od siebie. Jeśli on jest osobą, to MY i WY jesteśmy, co najwyżej - igłą szyjącą tej osobie koszulę. Jaka jest relacja, jaki dialog między igłą, a przyszłym właścicielem koszuli? Między pszczołą i pszczelarzem..."

     Może i do końca alfabetu mógłbym to streszczenie kontynuować,

                                                    ale:

                         - pęcherz pełen... do łazienki mi trza...

                  - cierpną (od przykurczu) dolne kończyny  ( i d-pa...)

 

                        - I po co to? Dla kogo? Dlaczego? Dla Mortiego ???

                                      ( Ooo - niedoczekanie jego! )

                                      Pozdrawiam  miłośników NF-a,

                                                       kończę

                                   Trzmajcie się ciepło, wszak zima idzie. Pa.                  

--->    Lassar -  jak nie zrozumiałeś, to już i nie zrozumiesz. Za późno. Klamka zapadła. To jest obiektywne.... jak zachód słońca.
 Albo... może nie - myślę sobie- napiszę streszczenie tego jednostronicowego shorta, z komentarzem.

A było tak...
 Miałem trochę wolnego czasu i postanowiłem zrobić sesję fotograficzną ( temat: martwa natura/abstrakcja). Jako rekwizytu użyłem starego, namalowanego przeze mnie kiedyś, przed kilkunastu laty olejnego obrazu ( barwne tło) i szklanego pryzmatu  (temat główny - jakby). Zrobiłem serię zdjęć. Jedno z tych bardziej abstrakcyjnych ( gdzie, na dobrą sprawę, nie wiadomo, co jest sfotografowane ) umieściłem w galerii NF. A potem się zadumałem... Jakie jest właściwie docelowe przeznaczenie tych obrazów? No bo przecież nie galeria sama w sobie. Więc co? Ilustracje w książkach? Możliwe. Większość prac ma przecież ewidentnie literackie tematy. No dobrze - ilustracją czego może być moja „abstrakcjia". Napisałem więc trochę tekstu i umieściłem pod zdjęciem. A później podobny zestaw ( zdjęcie + tekst) umieściłem w dziale publicystyki NF. To był żart, ale i poważne doświadczenie zarazem: w jakim kierunku pójdą komentarze wyprodukowanego przeze mnie „medialnego faktu"? W tekście wszak same ogólniki. A może zostanę szybko zdemaskowany? I co? „Termofilna bakteria..." - szlag by to ! Przecież nie takich spodziewałem się skojarzeń, pisząc „...fragment twardego dysku komputera stwórcy..." , „ odkrycie, które odpowie na wszystkie pytania..."  - czy jakoś tak.

   ( Mam nadzieję, że nikt z Was nie poczuł się w jakikolwiek sposób dotknięty faktem nieświadomego uczestnictwa tym eksperymenicię( jeśli tak - to pokornie proszę o wybaczenie)
                Jurek
 ( fotografia rekwizytów - w GALERII NF )

 

            Jeśli o Snerga chodzi, to nie staram się do niego w jakikolwiek sposób zbliżyć ( nie jest - absolutnie -„ moim mistrzem"). Przeczytałem tylko „Robota". Dopuszczam możliwość, że w dzisiejszych czasach, kiedy to rynek rządzi „polityką" wydawniczą, nic z jego dzieł nie zostałoby wydane. Nawet „Robota" czyta się ciężko (prawdopodobnie nasi srodzy recenzenci z NF suchej nitki by na tym dziele nie zostawili). Jednak teoria nadistot skłania do myślenia, pobudza wyobraźnię. To ona, nie jej twórca, stanowi obiekt mojej fascynacji.

Jeszcze raz pozdrawiam. Jurek.

 

---> Mortycjan. Bardzo mi przykro, jednakowoż autorytetem żadnym to waszmość, póki co, to dla mnie nie jesteś. Jeśli czegoś nie rozumiesz, nie oznacza to automatycznie, że rzecz jest niezrozumiała. ( A mamusia coś kiedyś mówiła... O perłach. I o... - może to akurat wiesz).

Zostawiłem Ci troszeczkę tekstu. Przeczytaj uważnie - słowo, po słowie...

 

---> Rhei. Mam z tym problem: żeby było prosto, ciekawie i żeby jeszcze przemycić jakieś ciekawe pomysły, nowe idee. Cały czas nad tym pracuję, ale, nie ukrywam: MAM Z TYM PROBLEM

;)

 

---->Adamie. Dzięki, że się nie zniechęciłeś i nadal moje teksty czytasz. Nie raz wymknęło Ci się:" Ech, ten twój sposób przekazu..." Gdybyś mógł trochę dokładniej? Naprawdę byłbym bardzo wdzięczny. Bo tak, na dobrą sprawę, to nie wiem...

        Ach... Prawda - „Artefakt"

Jak zwykle intuicja Cię nie zawiodła. To było tak.

 Miałem trochę wolnego czasu i postanowiłem zrobić sesję fotograficzną ( temat: martwa natura/abstrakcja). Jako rekwizytu użyłem starego, namalowanego przeze mnie kiedyś, przed kilkunastu laty olejnego obrazu ( barwne tło) i szklanego pryzmatu  ( temat główny - jakby ). Zrobiłem serię zdjęć. Jedno z tych bardziej abstrakcyjnych ( gdzie, na dobrą sprawę, nie wiadomo, co jest sfotografowane ) umieściłem w galerii NF. A potem się zadumałem... Jakie jest właściwie docelowe przeznaczenie tych obrazów? No bo przecież nie galeria sama w sobie. Więc co? Ilustracje w książkach? Możliwe. Większość prac ma przecież ewidentnie literackie tematy. No dobrze - ilustracją czego może być moja „abstrakcjia". Napisałem więc trochę tekstu i umieściłem pod zdjęciem. To był żart, ale i poważne doświadczenie zarazem: w jakim kierunku pójdą komentarze wyprodukowanego przeze mnie „medialnego faktu"? W tekście wszak same ogólniki. A może zostanę szybko zdemaskowany? I co? „Termofilna bakteria..." - szlag by to ! Przecież nie takich spodziewałem się skojarzeń, pisząc „...fragment twardego dysku komputera stwórcy..." , „ odkrycie, które odpowie na wszystkie pytania..."  - czy jakoś tak. Sam rozumiesz.

        Serdecznie pozdrawiam.

                Jurek

 

„Avatar" to piękna wizualnie, kosmiczna „Pocahontas".

„Odyseja..." to piękna wizualnie ( zwłaszcza jak na swoje czasy) próba wytłumaczenia natury otaczającego nas świata i fenomenu ludzkiego gatunku.

Taka to między tymi filmami różnica.

    Moim zdaniem  MONOLIT reprezentuje w filmie, to czego nie da się opisać, ABSOLUT. To kontakt z nim sprawia, że rozchodzą się drogi człowieka i innych zwierząt. Kość-narzędzie rzucona do góry staje się statkiem kosmicznym-narzędziem ( przeskok tylko ilościowy). Główny bohater trafia na końcu do pomieszczenia w stylu „Ludwika któregoś tam". Dlaczego? A jak najlepiej podkreślić „całkowitą umowność dekoracji"? Umiera leżąc przed MONOLITEM. Zresztą: nie umiera - w tej umownej rzeczywistości jest jednocześnie i dzieckiem i starcem... Znak to, że czas tam nie istnieje. Inne sekwencje odnoszą się chyba do natury materii w ogóle. W każdym razie ten film to materiał do myślenia na całe lata. Druga z „Odyseii" jest filmem dużo prostszym, gdzie - jeśli dobrze pamiętam - w końcówce z tej „drugiej  (MONOLIT) strony" CZŁOWIEK otrzymuje przesłanie: " ...tak, na tej planecie ( chyba Marsie) rzeczywiście powstaje życie ( pojawił się chlorofil). Macie się nie wtrącać, nie ingerować, a wszystko będzie dobrze". Strasznie dawno to oglądałem. Chyba obejrzę jeszcze raz...

Prosta, ale świetnie opowiedziana historia. Naprawdę (zaledwie) ją wymyśliłeś? Zdaje się taka prawdziwa...
Piątka.

 

( z ang.)

                  Dr Jan Banel, wraz z kierowanym przez siebie zespołem, odnaleźli artefakt zwany „Ergo-33" dn. 21 lipca 2009r. Zespół pracował na zlecenie. Zleceniodawca był (...). Okazał się anonimowy. Jego działania były ponoć firmowane przez  NASA. Z analizy zgromadzonej dokumentacji (... ) wynika jednak, że była to prawdopodobnie mistyfikacja:  zleceniodawca chciał, by wiązano go z NASA  i nie dociekano (...) faktycznej  tożsamości. Artefakt znaleziono w uskoku Deph-beta, 15 km od krawędzi Rowu Mariańskiego.

 Anonimowy członek zespołu dr Banela mówi, że odnalezienie artefaktu jest punktem zwrotnym w naszej historii: „niespodziewanie łatwe wydaje się teraz wyjaśnienie wielu zagadek historii Ziemi i wszechświata (...)" - twierdzi. Ponadto informuje, że artefakt daje nam „zupełnie nowe i niespodziewane narzędzia techniki i technologii (...)".

       Po "Perfekcyjnej niedoskonałości" Dukaja mi się odechciało. Cóż. Uważacie, że "Lód" to "lektura obowiązkowa"? Dlaczego?
   Dukaja bym poczytał, ale chudszego, a bardziej dopracowanego. Kreacja świata to, zdaje się, niekwestionowana zaleta jego dzieł. Ale konstrukcja fabuły, postacie bohaterów - np. w "Perfekcyjnej...". Ta książka powinna rok leżakować w takiej formie, jak jest teraz - a potem... Potem może by coś z tego było. Ale nie: zostało toto wydane, a autor zabrał się za płodzenie następnych tysięcy stron. To taki ojciec, co tylko napłodzi, napłodzi... Ale, żeby potomstwo potem jakoś wychować, wykształcić - to nie. Niedobry ojciec.Może z wiekiem stanie się bardziej odpowiedzialny.
;)

Twoje wyjaśnienia są oczywiście całkowicie zrozumiałe.
Pozdro

 

 Niezgodo-be.

Twoją "Miniaturę" przeczytałem. " Kajmejową jozkosz " - przeczytałem. Przez wzgląd na to, oraz na fakt, że podobam Ci się mój "KOT" proszę Cię: przeczytaj pierwszy fragment "Psów". Wiem - nie jest doskonały ( dziś, bym go napisał inaczej), ale... dość krótki.

Pomyślisz może: po co? Ano jest taki wątek w „Hyde Parku" -  teraz zauważyłem. Więc, w moim przypadku, między innymi właśnie po to - żeby się czegoś dowiedzieć.

Trzeba jakoś trafić do (w) Czytelnika. Mam z tym kłopot, bo opka napisane jakby „najbardziej fizjologicznym" dla mnie stylem ( przykładowo „BACO: +4" , „ FEW" - np. Jakub, ocenia wysoko. Ja uważam, że są niezłe. Ale niektórzy inni... jak tę burą sukę. Albo ... jak po łysej kobyle jakiej. Sam nie wiem... „PSY I" to ani „KOT", ani „FEW"." Trzecia droga" Co o niej sądzisz?

Albo Cię nie rozumiem, albo zmuszony jestem zaprotestować, gdyż upraszczasz i obraz Boga, i Człowieka.
 Niezależnie bowiem od boskiego wyboru WYBRAŃCA, temu i tak zawsze pozostaje wolna wola. I Dawid grzeszył - ponosząc później tego konsekwencje -  i  , zdaje się,  syn jego - Salomon... I nie każdy "powołany do świętości" potrafił na nie ( to powołanie) odpowiedzieć. A obraz Boga - rozkapryszonego, nieodpowiedzialnego bachora ( który wybrańców porywa i miesza im w głowach) też mi jakoś nie pasi. To nie tak. Ten "dialog" Człowieka z Bogiem zupełnie inaczej wygląda.
Pozdro...(  i nazdro... )

 

 

MAKRO

Zgodnie z niepodważalnymi ( wciąż ) zasadami termodynamiki, każdy zamknięty układ zmierza w stronę redukcji swojej energii, zrównoważenia różnicy potencjałów, słowem - do całkowitego i ostatecznego uśrednienia WSZYSTKIEGO. Taka ilustracja: ktoś buduje wieżę, piękną i wysmukłą, nade wszystko zaś wysoką. Nieprawdopodobnie, nieprzyzwoicie wysoką. I prawidłowo ją buduje. I z dobrego kruszca ją buduje. Zbudowana jest więc perfekcyjnie. A teraz zostawiamy naszą wieżę w spokoju i... robimy jej zdjęcia: jedno zdjęcie - raz, na sto lat. I co widzimy? Czy nasza wieża rośnie? Nie. Nic z tych rzeczy. Najpierw odpadają od niej pojedyncze fragmenty, kruszy się i odpada iglica, destrukcji odpada szczyt konstrukcji. Po tysiącu lat nasz wyimaginowany, fotograficzny aparat uwiecznia jedynie stożek usypany ze skalnych odłamków. Potem jest tylko wielka kupa piasku. Wiatr rozwiewa ją na wszystkie cztery strony świata - uparcie, konsekwentnie. Oto jedno z praw fizyki. Twarde i pewne. Jeśli gdziekolwiek zaistnieje różnica potencjałów ( napięcie), to układ nie będzie tego fenomenu forsować: wszystko uśredni i wyrówna.

TAKIE JEST NASZE TWARDE PRAWO. Ale czy na pewno? Myślę o życiu. Tym najprostszym i tym najbardziej wyrafinowanym. ONO ZAPRZECZA TWARDYM PRAWOM FIZYKI. Ono jest poza - albo -  ponad nimi. Skąd więc pochodzi? Skąd się wzięło? Dokąd zmierza?

Wielkie drzewo kiełkuje z maleńkiego nasionka, paręset lat rośnie, osiąga imponujące rozmiary. Człowiek się rodzi, rośnie, dojrzewa, jest zdolny do...

Myślę, że ludzie - zanim zapisali pewne twarde zasady - na kamieniu i na oślej skórze, na pergaminie i papirusie - już wtedy przeczuwali ten dysonans.

 Dlatego potrzebny był im Bóg. Różne nadawali mu imiona, jego osobę mnożyli nieraz po wielokroć - niepotrzebnie i lekkomyślnie. Ale zawsze przeczuwali jego istnienie.

MAKRO I MIKRO

Jakie jest prawdopodobieństwo, że materia powstała i zorganizowała się sama z siebie. Ile szóstek z rzędu trzeba wyrzucić, by osiągnąć ten rząd wielkości 100 milionów? Sto miliardów ? Nie pamiętam, ale zapewniam Was, że są to liczby porażające swoim rozmiarem.

 Bywa, że człowiek ( nie, nie każdy - bo taki, który uważa, że jest coś poza nim i ponad nim - w tym sensie wybraniec: i on wybrał, i został wybrany) znajdzie się w takim miejscu, że... Potrafi tylko spuścić głowę. Zdarzy się coś, cud, który odmieni jego życie? Wypadnie sto pięćdziesiąt szóstek z rzędu? Przecież to niemożliwe. I co? Ma te swoje sto pięćdziesiąt szóstek. Czy cokolwiek zdoła go wtedy odciągnąć od Boga? Nic. Nawet... Kościół.

              Ostatnia kwestia: Wszyscy powołani jesteśmy do świętości ? Może i tak, ale uruchamiając wyobraźnię, przypominając sobie, czego zażądał Bóg od Abrahama, jak doświadczył Hioba... Ja się zwyczajnie tego boję. Uważam, że jestem na to za słaby. Nie - nie chcę  ( i nie wiem, czy powtórzył by to JPII -  kiedy już mówić nie mógł ).

Pozdro

I nazdro

Jurek.

urtur "Czy przemiany obuwia bohaterki z pantofelka w czółenko, a następnie w kozaczka i szpilkę są zamierzone?".
Ach, ta damska garderoba... Różnicę między sukienką a spódnicą pojąłem w ... "środkowych klasach szkoły podstawowej" ( dokładnie kiedy, to nawet nie pamiętam - pamiętam tylko, że tych klas było wtedy osiem ). No tak, już pisząc zauważyłem, że jest "pantofelek" i "kozaczek". "czółenka"... nie pamiętam. Pamiętam, że chwilę się nad tym zastanowiłem. W końcu doszedłem do wniosku, " aparat fotograficzny" (symboliczny) robił tak niewyraźne i przekłamane zdjęcia, że to właściwie nawet lepiej ( lepiej? Sam nie wiem ). Natomiast, co do szpilki to chyba zmuszony jestem się nie zgodzić. Fakt "szpilką" nazywamy czasami taki jakiś pantofelek - na wysokim obcasie. Ja jednak piszę, że "uderzyła napastnika  obcasem - "szpilką" swego pantofelka, czy coś. Jest jeszcze parę takich zwrotów, gdzie ostry, długi obcas jest "szpilką" lub "haczykiem". Sam obcas, nie but. To tyle w kwestii obuwniczej. Dziękuję za przeczytanie i  za zachowaną czytelniczą czujność. Sprawy tej konfekcji, dzięki niej, zaraz uporządkuję.
Pozdro.

Serginho.  " Momentami ciężko było przebrnąć przez tekst, czułem się tak, jakbym czytając kolejne zdania stał w miejscu i nie poruszał się razem z historią. Jakbym żuł czerstwą bułkę" -tylko  to trochę zabolało, ale tylko to i tylko troszeczkę. Że Twój tekst przeczytałem, to źle? Myślę, że tu każdy chce ,by jego tekstu czytano ( nie spodobał mi się, ale nawet żadnej oceny nie wystawiłem). Tylko jedno: nie przypisuj mi jakiegoś tam "napinania się". Jest 4:20, siedzę przed monitorem, wolny, swobodny i wyluzowany. Wczoraj o 16:44 też taki byłem.
Pozdro
;)

 

                      Szczerze zaciekawiony recenzującą mnie osobą, czyli Tobą, przeczytałem Twoje „Życie za śmierć". Plusy? Warsztat. Minusy? Ta opowieść jest banalna, do bólu.

 Powiem Ci: szóstką Jakuba sam jestem nieco zaskoczony. Tylko, że On przeczytał „Psy" pierwsze, „Psy" drugie... A „FEW" nie jest jakimś tam shortem, lecz fragmentem wyciętym ze środka tej opowieści- opowieści, która ma swój początek, swój środek - i zakończenie też. Ma i ręce, i nogi jak sądzę.  O jedno Cię chciałbym prosić: przeczytaj „Psy" - cz. I ( Cz II - jak chcesz...). Ja zaś przeczytam jeszcze coś Twojego - „czytanie za czytanie".

( Mam nadzieję, że zrozumiem, o co - zasadniczo- Ci chodzi. Bo od zarania dziejów ludzie się rozwodzą, zabijają się - by móc „normalnie żyć, by móc oddychać pełną piersią, obydwoma płucami". Ale przed sądem nie mogą przez to liczyć na jakieś szczególne złagodzenie kary. Nawet za dobre sprawowanie w zakładzie karnym mogą zyskać więcej... ) Pozdrowionka.Jurek.

 

         Ten dialog nasz skończył się - w pewnym momencie- jakby naturalnie. Pomyślałem, że ostatni Twój wpis może być ( jakimś tam ) podsumowaniem. Rozumiałem je, akceptowałem... A teraz? Impulsem był tekst wklejony przez „baazyla" ( wątek: „ proces twórczy"). Więc tak... Moja „recepta na życie" - o bogowie, o bogowie moi ! Jakaż recepta? Zaakcentowałem, że to wielkie uproszczenie, ale - co z tego. „RECEPTA" pozostała receptą. Chodziło mi ( wtedy ) o to, że są PROBLEMY i że mogą istnieć ich ROZWIĄZANIA. Każdy z nas problemy ma - chyba nie zaprzeczysz? Literatura nie podaje rozwiązań („recept") na złotej tacy. Może zmusić do myślenia, coś tam zasugerować. Ogólnie-ONA JĄTRZY. Dezintegruje czytelnika, by mógł się zintegrować - na wyższym poziomie. ( Teoria „ Dezintegracji pozytywnej" K. Dąbrowskiego). W zgodzie z tum „baazylowym" tekstem - ja się leczę. Leczę swoją życiową traumę. Owszem, na razie to wszystko byle jak - z braku czasu, zmęczenia ( a więc i braku zaangażowania), z braku literackiego warsztatu, z braku... Ech, szkoda słów. Nie należę do osób, które swoje „złote myśli" zapisywały na serwetkach ( w restauracji) na mankietach, opakowaniach po... Wiem, że je tracę. Cóż, myślę, że istnieją ludzie, których złote myśli są wielokrotnie bardziej złote,  niż moje, a nawet do głowy im nie przyszło, by je zapisać - gdziekolwiek. Muszę to - po paromiesięcznym eksperymencie - stwierdzić: NIE TRAFIAM W CZYTELNIKA. I Tyla.

Pozdrawiam Cię, dobra duszo FANTASTYKI.

Jurek.

 

        Ciąg dalszy poszukiwań Pana. Tym razem tu, na tym ziemskim padole, w poetyckiej jakiejś lokacji: między Bałucianką, Ruskimi Bukownikami, a górą Tabor, miastem Nazaret i jeziorem Genezaret, w niedookreślonym jakimś czasie.

„Wierszcze" i „Szukając Pana" to, jak dla mnie, pisana prozą poezja, a nie żadna tam fantastyka ( przynajmniej potocznie rozumiana)

 „... zanim dosięgnie mnie burza", to coś, co lubię najbardziej:  jakby przypowieść.

Tylko - o czym ta przypowieść?

O tych, co patrzą i nie widzą (czyli - o wszystkich prawie)

O tych, co niby czekają, ale nie czekają wcale ( prawie o wszystkich), itd., itd...

Rozmowa z Marią Magdaleną?

 Ech, na te tematy myślałem lata (szczególną pożywką okazały się niektóre wątki z „Ostatniego kuszenia Chrystusa" ).

 Więc tak: klimaty niby moje, piękna literacka forma, ale ... Tu pies pogrzebany - w tym „ale" właśnie. Bo czy dowiedziałem się czegoś nowego? Czegoś, czego bym wcześniej nie wiedział? Obcowanie z estetyczną formą i trochę z tego satysfakcji - w trakcie samego czytania. A - niech będzie - przywołana wcześniej książka Kazantzakisa była mi intelektualną pożywką przez całe lata.

Po raz kolejny przekonuję się, jak trudno jest utrafić w czytelnika (Gdybyś ustrzelił mnie, to ...rzesze innych odbiorców  były by pewnie zdruzgotane literackim upadkiem Ajwenhoła).

Piątka. Z pewnością w pełni zasłużona.

I nie przejmuj się - ja zawsze tak marudzę. Nic ( prawie ) mi się nie podoba. Moje literackie próby- również.

;)

 

Och długo czekać trzeba...  Długo, bo do rana,

By w rosie świtania dostrzec Światło Pana.

 Pana szukać wszak trzeba... Choć nie sposób znaleźć:

Na Ziemi, na Księżycu, na Słońcu Nigdzie!

NIGDZIE - lecz czy WCALE ?

 

A jeśli ktoś wam powie, że atom za mały, by się w nim pomieścił Pan: kompletny, cały...

To co z tego może właściwie wynikać?  Czy megalomania nam każe szukać w galaktykach?

Trudna sprawa - żaden znany mi środek farmakologiczny nie działa aż tak spektakularnie. Powiedzmy więc, że to był tzw. "element fantastyki" w opowiadaniu ( czy nie za takie "czary-mary" lubimy fantastykę? ).
 Poza tym dziękuję za dobre słowo i przepraszam za zwłokę ( ostatnio jakoś rzadko tu bywam ).

            Tylko ostatnie trzy zdania, moim zdaniem, niepotrzebne. Postęp widzę.
 Autentyzm przeżyć bohaterów - chyba ( tylko? aż?)  zadawalający. Myślę, że niektóre sprawy można dobrze i  wiarygodnie opisać pod warunkie, że:
1. To, lub coś podobnego, sami przeżyjemy ( może przeżyją nasi bliscy, a my to przetrawimy? )
2. Umiemy opisywać.
 Czytając ten tekst, mam wrażenie, że coś trochę szwankuje. Chyba to pierwsze...  Czyste doświadczenie, refleksję z nim związaną nie zawsze można zastąpić samą wyobraźnią.
           Wykreowane na negatywnego bohatera GWIAZDY - ekstra.
           ( bez cyferkowej oceny)
 

 

          Sam nie wiem...


 No bo tak.


 Tekst wydaje się być realistyczny ( ta duża ilość szczegółów: że piórnik był niebieski w żółte kółeczka i z trójkącikiem w środku) i głęboki ( psychologiczna analiza postaci, głównie małoletniej bohaterki).

To jednak tylko pozory.

No bo tak. 

" Dzwoni na policję, zwalnia najmłodsze klasy do domu. Zamyka się w swoim gabinecie, wyjmuje butelkę wódki ". Nie - to jakoś nie tak: albo pije wódkę (  bo nie może sobie poradzić z napięciem ), albo dzwoni na policję. No chyba że to jest ten właściwy, choć zamaskowany, głęboko ukryty - w środku opowiadania - element fantastyczny ? Czy w takim jednak wypadku nie należałoby zrezygnować z dwóch ostatnich akapitów?  Bo spadają  na czytelnika nagle i niespodziewanie, jakby z innej bajki i z innego opowiadania.

No bo tak.

Kilkoletnia dziewczynka zabiła „przytomną" ( bo nie „nieprzytomną" - śpiącą na przykład) dorosłą kobietę, „ usunęła" ciążę i ją częściowo zjadła. Fajnie , fajnie. Tylko trudno to jakoś kupić. Dziewczynka miała ewidentne objawy depresji. Tylko tyle. Po przeczytaniu całości nasuwa się refleksja, że milion szczegółów, którymi nakarmił nas wcześniej autor, to czcze wymysły - jak ten na końcu - i nic więcej. I że szkoda czasu poświęconego na ich czytanie.

 ( Taki film, "Wstręt" - oglądałeś? A może czytałeś takie jedno opowiadanie, z tomiku "Szczeliny", takiej młodej Rosjanki, o takim chłopcu z nerwicą natręctw? I w filmie, i w tym opku historia rozwijającej się podstępnie choroby psychicznej, wraz z dramatycznym finałem, jest pokazana dobrze. A w Twoim opku.. sam porównaj )

("Technikalia": "...osób chichotających na górze..." - chichotających, czy chichoczących ?

     "...Tego dnia dozorca konczy obchód szkoły w kotłowni i znajduje TO. Nie jest wykształcony i nie wie czym są długie, organicznie wyglądające liny, na których wisi czerwona torebka..." - ja też, mimo wielkiego wysiłku wyobraźni, jakoś nie mogę się domyślić - może dlatego, że nie jestem wykształcony...

Być może...
No bo tak...

Złośliwość, jakakolwiek - wbrew pozorom - wcale mną nie kieruje. No chyba, że w stosunku do redakcji ( w aspekcie brązowych piórek). Twoje opowiadania ( te wyróżnione) świadczą o Twoim potencjale, ale i pokazują jak można zmarnować całkiem nieźle zaczynający się tekst (" I ja ciebie rżnę" : na początku takie uwagi, że rozliczne akcesoria erotyczne zostały zastąpione całą masą przeróżnych tabletek, że w dni świąteczne kupowała butelkę taniego piwa , które sączyć mogła godzinami - cacuszka, do dziś pamiętam - a na końcu mnóstwo taniej, brutalnej pornografii ).

 Moim zdaniem - z którym wcale liczyć się nie musisz.

Bez oceny.
No bo tak.

Masz rację - ale to był plastikowy Kodak za 80 zł. (z jednej strony nie-analogowy, z drugiej strony - nie maszyna za 5 000, co nawet z pikseli zrobi piękne fotograficzne " ziarno"). Tym niemniej uważam,że te "szumy" są tu potrzebne. Dzięki, że rzuciłaś okiem.

Masz rację.
 Tyle - ogólnie - w temacie.
A "szczególnie" ( tzn.: szczególowo ) :  ta sytuacja z przydworcowym ŚJ wprowadziła Cię w błąd ( jakoby temat "144" to ich, ŚJ, wyłaczna spraawa, ich rewir, wyłącznie ich oryginalna doktryna). Twoja sugestia na ten temat musiała być natomiast na tyle sugestywna, że sprzedałeś ją na pniu. Gratuluję.Znowu życie mnie zaskakuję. Dziecko - wielkie stare dziecko...
Tszym się. Sukcesów życzę...

     Tym ( b. nielicznym, jak myślę), co czytali pięć krótkich, zamieszczonych przeze mnie fragmentów należy się jakieś, w miarę uładzone, zakończenie.
      A może ktoś to "przypadkowo" przeczyta (" bo krótkie") i zechce poznać całą historię ( z czego bym się bardzo cieszył)
      A któż to może wiedzieć ?

 

 Czytałem kiedyś tłumaczone na język polski zeznania ofiary. Nie była to przyjemna lektura. Czułem  dyskomfort i zawód - że TAKI człowiek mógł TAK postąpić. Delikatny, wrażliwy artysta - jak wyrachowany, egoistyczny samiec. Jednocześnie jednak wydawało mi się, że zeznania dziewczyny są - mniej lub bardziej zmanipulowane, nieszczere. Pozostanę przy swoim: nie chcę krwi Polańskiego. Chciałbym jednak jeszcze coś powiedzieć tym wszystkim „rodzicom swoich dzieci", którzy swoje wypowiedzi zaczynają zazwyczaj od słów: „ mam dzieci..." , a kończą: „ domagam się surowej kary..."

 

Historia A.

Nastolatka ( 17 lub 18 l. ) została nieświadomie poczęstowana „pigułką gwałtu". To było na dyskotece. Potem czterech dwudziestolatków zawiozło ją do ustronnego letniskowego domku, gdzieś - w leśnej głuszy. Byli pijani. Gwałcili ją, na zmianę, do rana. Kiedy zrozumieli, że prawdopodobnie ofiara umrze ( a może przeżyje -  okaleczona pójdzie na policję, opowie, co zaszło...).

Woleli nie ryzykować. Zakatrupili ją („ ze szczególnym okrucieństwem") na amen. Zakopali w lesie. Policja „zaginionej nastolatki" nie odnalazła. Nie mając żadnego punktu zaczepienia - umorzyła postępowanie. Wtedy wróciła do kraju zdesperowana matka. Cały swój majątek, wszystko, co zarobiła za granicą - wydała na prywatnych detektywów. Sprawa - ogromnym nakładem sił i środków - została w końcu wyjaśniona.

 

Historia B.

Dobrze sytuowany ojciec kupił synowi, na „osiemnastkę", auto. Używane, ale szybkie - „sportowe".

Wiedział przecież, że syn doświadczonym, sprawnym kierowcą być jeszcze nie może. Przecież dopiero co zrobił Prawo Jazdy. Zginął syn, trójka jego pasażerów, nadjeżdżające z przeciwka młode małżeństwo. Sześć osób.

 

 

Historia C ? A niech będzie, że to historia Polańskiego...

Jak wygląda na tle dwu poprzednich?

             

      A ja? Ja też mam dzieci. Dwoje: 16 i 20 lat ( pisałem, młody już nie jestem -  mam 45 lat). I co? Setki razy im powtarzałem: „strzeżcie się tych miejsc", omijajcie je z daleka. A jeśli nie da się ani zawrócić, ani obejść - to róbcie tak i tak. Przed spadającym meteorytem ich nie zabezpieczę. Ale też nie przyprowadzę na „próbne zdjęcia" do... Nie chcę krwi Polańskiego. Tego chcą tylko głupi i nieodpowiedzialni ojcowie. Tak myślę.

 ( Mam wrażenie, że jesteś znacznie ode mnie młodsza / nie znaczy: głupsza - broń Boże. Może, najwyżej: troszeczkę  mniej doświadczona .../ .

        Pomyśl. W tej dyskusji nie chcę mieć ani „ostatniego słowa" , ani tzw. „racji").

Ta historia, to zupełnie co innego! Tę(że) historię opowiedziałaœ inaczej. Także ten(że) temat jest ciekawszy. Ale to wszystko szczegóły i , przepraszam, bzdety - niewarte, naszej uwagi.

A co ważne?

Zmieniajšce się w diament – dla pazernych- słońce. To nie błšd logiczny autora, lecz pokazany przez niego absurd sposobu myœlenia naszego gatunku. Ropa, ropa, ropa… Pienišdze, wojny i płacz – że ropa się skończy. Ostatnio również jakiœ niepokój, że może za dużo dwutlenku węgla i efekt cieplarniany. A za lat dziesięć okazać się może, że ropa we Ziemi ma być - jak krew w człowieku, albo jak szpik, albo nadnercza… Bo jak nie, to – za przeproszeniem – pierdut i… Ziemia zginie. Pomarszczy się, odkształci, wypadnie z orbity i zgnije w kosmosie. Potem znowuż ta absurdalna postawa, że wszystko ma służyć tej włochatej małpie: i zwierzę, i maszyna, i wytwór inżynierii genetycznej. Nie zgodziłem się z tezš , że w „WWW” jest POMYSŁ i że sš tzw. „smaczki”. Tu jest i jedno i drugie. ( Smaczki, to te dialogi i opis zachowań miniaturowych ludzi; ta utrata przyjaciela - pajška, co woził bohatera na grzbiecie i co zginšł skonsumowany, wedle obyczaju, przez partnerkę itd.) Nawet fakt, że statek powietrzno-kosmiczny „Gołšb” aż tak się pomylił, że trafił z powrotem na Ziemię – w tej poetyce – zupełnie nie razi. Mi się bardzo podobało. Subiektywne szeœć. A obiektywnie- może coœ około czwórki, lub nawet pištka.

( Może nie wrzucaj hurtem wszystkiego jak leci, tylko zmień się od czasu do czasu w „surowego recenzenta” swojej własnej twórczoœci. Wyœlij to, co wybierzesz, jako najlepsze, a resztę odłóż na tydz lub dwa do tzw szuflady. Potem do tego wróć. Sam nie wiem… Piszę od kilku, czy kilkunastu miesięcy. Ale to fajna zabawa.)

 

„...Koń spadł swym tonowym, mniej więcej, ciężarem na staruszkę.

 Staruszkę o cienkich, odwapnionych kościach. Dał się wtedy słyszeć trzask. Trzask łamanych żeber, może nawet miednicy...

 Mściciel nie był zadowolony - wielkie przyrodzenie konia zwisało - prawie bezwładnie. W dodatku majtało się - miarowo i regularnie: w prawo, w lewo, ogólnie jakoś tak - na boki ( cóż, staruszka to piękną, młodą klaczą na pewno nie była. Wtedy wziął  wielkiego końskiego penisa do ręki. Zaczął też majstrować przy odbycie ofiary. Niepomny...  O, zaiste, zupełnie niepomny tego, że kilkaset kilogramów uciska korpus... ( Kogo? No właśnie - kogo? Imię i nazwisko było mu znane. Wszystkim było znane. Ale status? „Staruszka" ? „ Na zawsze skurwiszona kurestwem kurwica" ?)

 I wtedy...

Wtedy wystrzeliło gówno. To był istny wodospad. To była fontanna. Fontanna gówna. Tryskała pod ciśnieniem setek kilogramów - strumień obryzgał mu twarz, ręce...

I ... I coś jeszcze. To leżące na torbie zdjęcie. Zdjęcie jego brata.

- Osz, ty! Ty kurwo! Musisz mi za to ZAPŁACIĆ!

 Tak pomyślał. Ale skoro tylko pomyślał, od razu zrozumiał, że trup staruszki już za nic zapłacić nie jest zdolny. Nikomu. I nic.  Że jest już zupełnie niewypłacalny.

 Wtedy pomyślał o Heli.

 Heli wynajmował mieszkanie w swojej kamienicy - pokój z aneksem.  Raz zagadał - bo... ładną twarz miała. I miała czym pooddychać, i usiąść  też na czym miała... Ale powiedziała, że mu się nie podoba ( „No, może -  troszeczkę... Ale - jakby co - to byś musiał sporo dopłacić..." - tak mu wtedy powiedziała.)

 „Zapłacić? O rzesz, kurwa... Ty suko, za pokój mi nie płacisz - od trzech miesięcy!  Ale jeszcze ZAPŁACISZ... Zapłacisz za wszystko" -  pomyślał wtedy. I ta myśl ... Ta myśl spowodowała, że się lekko uśmiechnął. Nie myślał już o tym, że scenariusz zemsty trochę... No co tu dużo mówić: tak, jakby trochę nie wypalił.

***

Napisałem to „na kolanie", po pracy, w niecałe pół godziny. To nie mój styl, nie moja tematyka... Więcej tak pisać nie będę. Jeśli jednak ty  koniecznie chcesz tak pisać - to pisz.  Moja końcówka z Twoim początkiem, to -  moim zdaniem - zupełnie inna bajka ( zło uczynione przypadkowo, a nawet „ z miłości" i zło w formie czystej - okrutna i głupia zemsta ). A w twojej „czystej, autorskiej wersji" - epatujesz okrucieństwem i perwersją. A w imię czego? Prowokacja? No dobra. Niech Ci będzie (  informuję : do „tematu" już nie wrócę - temat, dla mnie, nie istnieje)

         A jaki miał być finał konfrontacji trzudziestoletniego samca ( nie pedofila, ale samca) z trzynastoletnią samiczką? "Małe co nieco" ? Chyba żartujesz? Gdyby on miał lat trzynaście, a ona trzydzieści, wypadki potoczyłyby się zupełnie inaczej. Jestem przekonany, że ofiarą byłby wtedy ON. Jednak sprawa nie trafiłaby ani do sądu, ani do gazet.
( Wiesz, dziwię Ci się, że tego nie widzisz, nie wiesz. Napisałaś "Jak znaleźć pracę..." coś tam, coś tam..., uważasz, że " "I ja ciebie rżnę" jest fajne- tak, jakbyś znała życie, jakby nie łatwo Cię było zaszokować. A tu, nagle... ). 
         Owszem, prawo jest między innymi po to, by regulować zasady konfrontacji 13 -letnich samiczek z 30 -letnimi samcami. Tylko, że prawo jest wielce ułomne, a jeszcze bardziej ułomni są ci, którzy je egzekwują. Jeśli rzeczywiście znasz trochę materię życia, to to wiesz. Myślę, że każdemu z nas, codziennie zdarza się znaleźć w sytuacji, która nie jest przewidziana ani przepisami prawa, ani przepisami ruchu drogowego, ani żadnym innym kodeksem. Utrzymujesz, że na wszystko jest paragraf, że starszy o 32 lata człowiek jest tym samym człowiekiem, który przed 32-ma laty popełnił przestępstwo ( bo jeżeli już, to przestępstwo - nie wykroczenie, ale i nie zbrodnię) i w związku z tym konieczna jest resocjalizacja? A może żadnej kary nie poniósł? ( Bo ja myślę, że to wszystko, co mu się dotychczas przydarzyło - w związku z tamtym wydarzeniem - jest karą. I to bardzo dotkliwą).
 Jak widzisz w tej sprawie, to ja mam kompletnie inne zdanie, niż Ty.

"... bez informatycznych zabawek niemowlaki nie będą się prawidłowo rozwijać itp. "
          I co ?
   Czy tego nie widzimy sami, codziennie?
   Czy Twoje refleksje na ten temat są jakieś szczególnie głębokie?

 A kto kupuje dzieciakom empetrójki, empeczwórki, konsole - takie, śmakie i owakie, komputery? Takie to futurtstyczne?
Więcej - jako ojciec kilkunastoletnich dzieci widzę w tym tyleż złego ( ucieczka w świat wirtualny jest często przesadna, fatalny wpływ na rozwój fizyczny), co i dobrego ( bo intelektualnie to niewątpliwie kształci ).
 

      Jestem za determinizmem, więc myślę, że każda podróż w czasie - niezależnie od intencji / również wbrew intencjom/  prowadziła by, w konsekwencji, do ustalenia obecnego /zdeterminowanego/ status qvo. U Ciebie jest standardowo. Tym niemniej historia ciekawa. Tekst wymaga jeszcze redakcji, co normalne ( np. miejscami dialogi są b. dobre, ale miejscami chyba wymagają poprawienia).
Cztery z plusem.

                Ludzie! Hej - ludzie! Nie zapomnijcie też o czytaniu encyklopedii, poradników, instrukcji obsługi i książek telefonicznych ( wiem, że te ostatnie coraz mniej popularne, podobnie jak słowniki). A jak wam czasu starczy, to weźcie się - w końcu - za książeczki: czekowe, oszczędnościowe, mieszkaniowe... Ach - i te, "do nabożeństwa". Tak, tak - to ważne: nie zapomnijcie o książeczkach "do nabożeństwa"!
                A Ciebie, Jacku proszę o poprawienie interpunkcyjnych błędów w powyższym tekście.
( Wiesz, to tylko taki żart... Jeśli jednak chcesz...)

      Urodzili się w SYSTEMIE ("Matrixie"?). To ON kształtował ich zachowania, wpłwał na treść ważnych życiowych decyzji. Zaczęli to sobie uświadamiać. I SYSTEM ich wyeliminował ( zaczęli stanowić zagrożenie).
      To już było.
       Wiele, wiele razy.
       Prawdopodobnie  hurtem przerzuciłaś większą ilość napisanego wcześniej tekstu, nie wiedząc jeszcze, że ten tu "edytor" trochę zmienia hmm... "szatę graficzną". Spoko.
Poczytam coś jeszcze...

Znajomość nut nie czyni nikogo automatycznie muzykiem.
Nieznajomość nie dyskwalifikuje ( utrudnia ). Brak słuchu - dyskwalifikuje.
:)

 

„We wtorek o szesnastej trzydzieści..." . Potrzebny przecinek? Nie  ( mimo, że mamy dwa okoliczniki czasu).

„We wtorek, bardzo późno, ale jeszcze przed północą - tak, grubo przed północą"
Potrzebne te przecinki, ten myślnik? A i owszem. Nie koniecznie musi to tak wyglądać - ale może.

„... nielegalnie tam przetrzymywanych..." - z naszego przykładowego zdania - może autor przemycić, jako zdanie wtrącone - wydzielając je przecinkami, myślnikami, albo nawet korzystając z nawiasu ( zwłaszcza wówczas, jeśli chciałby, by wtręt był dłuższy, bardziej złożony - do reszty rozkładający na łopatki zdanie podstawowe - a jednocześnie zdecydowanie drugoplanowy:

 „ ... ( prawdopodobnie przetrzymywanych tam nielegalnie, co jednak dopiero wyjaśni - miejmy nadzieję - wdrożone właśnie śledztwo)..."

Ortografia „egzekwuje przepisy" określające, jak ma wyglądać poprawny zapis graficzny słów. Ale interpunkcja to troszeczkę, co innego. To nie tylko zbiór zasad „do przestrzegania", ale również narzędzie kreacji i edycji tekstu.

 W zapisie nutowym są dźwięki, określona długość ich trwania, wysokość. Są też pauzy, czyli cisza i - określona długość jej trwania. Czy sądzicie, że zapis literacki musi być aż tak ubogi, by ograniczać nas ( przy budowie zdania ) wyłącznie do doboru słów. Bo ja tak nie sądzę. I - co jest sprawą zasadniczą - nie godzę się na to. W żaden sposób ( włączanie kierunkowskazu przed zakrętem surowo egzekwują przepisy ruchu drogowego. Jednak rajdowcy wcale tego nie robią. A bolidy F1 nawet żadnych świateł nie mają).

Jak wcześniej pisałem: żadnym autorytetem w tych sprawach nie jestem. Róbcie, jak uważacie ( i ja też czynić będę podobnie). Jednak powiadam Wam: jeśli tekst będzie wybitny - to będzie, a jak będzie do niczego - to - tak samo:  b ę d z i e takim i nawet najbardziej konserwatywne podejście do problemu interpunkcji wcale tego nie zmieni.

Trzymajcie się.

Pa.

I zobacz, jak to jest. Marcin Robert napracował się chyba mniej, a jednak to jego tekst jest bardziej efektowny i do takiego ignoranta ( tzn. - co mało czyta), jak ja - trafia celniej.Chcesz, żebym: "według Twojej mapy...". No chyba żartujesz? Aż tyle wolnego czasu to ja nie mam.
 Ale - piątka.
 Pozdrówka.

         Myślę, że jeśli chcemy podkreślić przedpołudniową porę zdarzenia, oraz nielegalność procederu - piszemy, jak Jacek.
Jeśli natomiast - miejsce zdarzenia ( czyli te lochy) i tenże sam status prawny (  nielegalność ) - to tak, jak ja. Najgorzej wygląda wersja bez znaków przestankowych.
 C.N.U. 
  No nie, bez przesady, niczego nie udowodniliśmy... Ale może jaki kompromis z tego będzie? (Ja- jakby co - mam papiery dyslektyka ).

Fajnie to napisałaś - krótko i z sensem. Mam tylko wątpliwości, co do ostatniej kwestii.
"Szesnastego sierpnia przed południem bojówka Królewskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami uwolniła z lochów Stowarzyszenia Szlonych Naukowców kilkadziesiąt nielegalnie tam przetrzymywanych świnek morskich." O bogowie! Gdybym spotkał takie zdanie- monstrum w jakimkolwiek tekście, jego przeczytanie sprawiło by mi trudności. A przeczytać to na głos? Jak?
        Sam, coś takiego pisząc, wydzieliłbym przecinkami( lub myślnikami) np. "...z lochów Stowarzyszenia Szalonych Naukowców...", albo "...nielegalnie tam przetrzymywanych..", albo - i jedno, i drugie ( w zależności, jakie treści chciałbym wyeksponować). Wydaje mi się, że kreatywne podejście do interpunkcji  / trochę inaczej niż do ortografii   ;)  /   jest możliwe - pozwala rozkładać akcenty, eksponować treści, czyli - być reżyseren zdania, od początku do końca. Możliwe, że się mylę. Jednak bardzo bym się zmartwił, gdyby tak było. Bo interpunkcję traktuję, jak narzędzie. Nie chciałbym być go pozbawiony.Pzdr.

 

Pozwoliłem sobie na umieszczenie w GALERII trzech moich zdjęć ( surowizna, trochę poprawione w GIMPie). Owszem - malowałem kiedyś - ale tematyka... no, trochę nie ta.

Tytułem wyjaśnienia: fantastyka jest wśród nas, w naszym świecie, tuż obok , co staram się ( nieudolnie i chaotycznie - wiem) pokazać w moich tekstach.

Tytułem zapytania:  ta GALERIA?  Ona jest graficzna ? Czy również fotograficzna? Bo jak są tam jakieś zdjęcia, to ... bardzo mocno podkręcone ( czego znowu nie akceptują fotograficy - dla nich niektóre moje prace były za mocno sfotoschopowane  i  przez to „ nie do zaakceptowania").

Po ludzku, „normalne" : zdjęcia mogą być?

No więc tak – już bez emocji. Na spokojnie.

1.Na poczštku poznajemy bohatera ( jego modlitwa - narracja w pierwszej osobie).

2.Częœć druga: fabuła – krótka historia, doœć prosta.

3.Częœć trzecia: opis œwiata- takiego - jakim go widzi „paranormalny” bohater.

+ Do refleksji: jak powstał Homo Sapiens? Czy może powstać SUPER- HS? Jak? Czy œwiat widziany oczyma „paranormalnego” jest naprawdę niedorzeczny? Na ile? A może jednak to wszystko jednak „ trzyma się kupy” – jakoœ ?

(( Dygresja. „Odyseja kosmiczna 2001”. Jak powstał HS? Nie wiadomo. Kontakt z czarnym prostopadłoœcianem? Czym jest ten „monolit”. Nie ma żadnych szczegółów, ot prosta bryła - symbol… A czym jest to pomieszczenie, w którym umiera ( i odradza się ? ) główny bohater?

Ten styl - Ludwika… któregoœ tam. Co ma to znaczyć? A nie to – przypadkiem – że skoro coœ jest niewyobrażalne, to można to wyrazić nadajšc temu formę jak najprostszš ( monolit), albo ewidentnie sztucznš i umownš?))

Chciałem by czytelnik się zastanowił.

„A forma może być tak prosta, jak to tylko możliwe. Ale nie prostsza…”

Pzdr.

I już bez emocji.

Jurek R.

-> Lakeholmen, wiesz, coś w tym może być.
Leszek Możdżer, w wywiadzie, chyba powiedział coś takiego, że odczuwa przmus grania. I musi słuchać dużo dobrych rzeczy, bo wtedy też mu dobre rzeczy wychodzą. A jak nie słucha nic, to produkuje śmieci. A więc jednak kompilacje znanych, dobrych motywów i przyjemność słuchania, czytania czegoś już znanego?
       Dobrze. Jednak myślę, że to nie dla wszystkich. Może i lubimy znane. Ale pisanie to jeszcze coś więcej. Znam paru ludzi, którzy powiedzieli: po przeczytaniu takiej to a takiej książki zmieniłem się, zmienił się mój sposób patrzenia na świat, zmieniło się moje życie. I co? Przeczytali kolejną książkę, której lektóra dostarczyła im przyjemności? Tylko tyle?

-> Adamie, już dawno Ci to wybaczyłem, tzn zaakceptowałem Twój punkt widzenia. Mało: uznałem, że to chyba Ty masz rację, twoja prawda jest obiektywna ( moja jest subiektywna - jednak  jeszcze troszeczkę przy niej pozostanę- to coś na poziomie emocji, nie intelektu). Pisząc, że dowiedziałem się, mam na myśli, że dowiedziałem się, a nie "dowiedziałem się". Pozdrówka.

Nowa Fantastyka