- Opowiadanie: Tulipanowka - WWW

WWW

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

WWW

 

 

Fiona i Marcjan jak większość ludzi, poznali się na czacie, a dokładnie na czacie „walk robotów". On kibicował robotowi przypominającemu biały kubek z dwoma uchwytami, a ona czarnemu nieco podobnemu do ośmiornicy. Kłócili się zawzięcie, bo mężczyzna twierdził, że czarny robot gra nie fair. Natomiast Fiona upierała się, że tak można i że Marcjan chyba nie zna treści wszystkich załączników do regulaminu rozgrywek między robotami. Potem zaczęli sobie przesyłać regulaminy i załączniki. A jak każdy chyba wie, codziennie punkty regulaminów ulegają zmianie lub modyfikacji. Zresztą równie często zmieniają się załączniki, dochodzą nowe, a inne tracą ważność. Paragrafy, artykuły, ustępy, litery i podpunkty również cechują się czasową ważnością. A jeszcze jedne na drugie się powołują, albo ich zastosowanie jest uzależnione od jakieś innej wytycznej zupełnie z innej bajki. Do tego dochodzi interpretacja, bo nie każdy zapis jest jednoznaczny. Summa summarum połapać się nie sposób. Dlatego w dziedzinie przepisów można przekomarzać się bez końca. A szczególnie, jak ktoś daje się wkręcić, albo lubi mieć ostatnie słowo.

 

 

 

Właściwie to inni użytkownicy czatu „walk robotów" zasugerowali, żeby Fiona i Marcjan zamieszkali razem, skoro „do szczęścia najbardziej im potrzeba codziennych kłótni o regulamin". Oczywiście ani ona, ani on nie wzięli sobie do serca tych sugestii, gdyż byli zbyt zajęci tropieniem kolejnych zmian w załącznikach i udowadnianiu sobie wzajemnie, kto ma rację.

 

 

 

W końcu do akcji wkroczył sam administrator. Jednoznacznie stwierdził „koniec zaśmiecania czatu zaciekłymi sporami o regulamin; inni użytkownicy skarżą się i grożą odejściem z portalu; w razie niezastosowanie się, niepokornych usunę ze strony na zawsze".

 

 

 

Fiona i Marcjan próbowali różnych sztuczek, ale skończyło się na założeniu blokady na numery IP ich komputerów. Mężczyzna był wstrząśnięty, a kobieta zrozpaczona.

 

Z braku lepszych pomysłów wzięli ślub przez internet (jak normalni, nowocześni ludzie), ale co ciekawe zamieszkali razem w realu.

 

 

 

Ulokowali się na jednym z osiedli domów wielorodzinnych pływających po Oceanie Spokojnym. Historyczne powodzie spowodowały, że mieszkania na wodzie zyskały ogromną popularność (i czynsz na oceanie jest zawsze tańszy niż na lądzie).

 

Główną zasadą budownictwa nawodnego jest ściśle złączenie fundamentów budynków z wielkimi, niezatapialnymi, betonowymi pływakami.

 

 

 

Jak już znaleźli się w tym samym pomieszczeniu i koło siebie – zamiast walkami robotów zajęli się sobą. Dlatego też urodziło im się dwoje dzieci.

 

 

 

Fiona zrezygnowała z pracy, żeby zająć się maluchami. Natomiast Marcjan musiał dłużej pracować, ponieważ elektroniczno-informatyczne zabawki dla niemowląt są bardzo drogie (a bez nich żadne dziecko nie może prawidłowo się rozwijać). Dodajmy także, iż mężczyzna, zatrudniony dużej korporacji, od czasu do czasu opowiadał żonie „to i owo" o tym, czym się jego firma zajmuje.

 

 

 

Potomstwo rosłyo a ku zdumieniu rodziców okazało się, że zabawki dla starszych chłopców są coraz droższe. Dlatego małżonkowie zdecydowali, że Fiona powinna podjąć się jakiegoś zajęcia zarobkowego. W związku z tym rodził się nowy problem: co zrobić z dziećmi? Co prawda teoretycznie można było zapisać maluchy do żłobka (i liczyć na cud, że zostaną przyjęte), ale nie mieli osoby, która by mogła zostawać z berbeciami, kiedy zachorują (a wiadomo, że zachorują – bo wszystkie dzieci biorą do buzi i obśliniają te same zabawki, i zarazki roznoszą się nieustannie).

 

 

 

Dziadkowie niestety nie mogli dopomóc, ponieważ byli ludźmi szalenie zajętymi. Namiętnie, a właściwie nałogowo, grali w gry komputerowe wymagające stałej obecności przed monitorem.

 

 

 

Opiekunka nie wchodziła w grę, bowiem nigdy nie wiadomo, czego po takiej można się spodziewać. Jakże często zgłaszane są przypadki, gdy opiekunka ucina sobie wirtualne tete-a-tete, a jej podopieczni siedzą obsrani przez pół dnia!.

 

 

 

Fiona najpierw wymyśliła, że zajmie się klejeniem tipsów. Marcjanowi nie spodobał się ten pomysł, a uzasadnił swoje stanowisko uczuleniem na smród lakierów do paznokci (obecnie alergia jest najlepszą wymówką, bo uczulenia są czymś zupełnie normalnym i powszechnym). W każdym razie stanęło na tym, że Fiona będzie wróżką.

 

Kobieta zainwestowała w herbatę (żeby wróżyć z fusów), wydrukowała z netu karty do tarota, a od babci z piwnicy pożyczyła stary kulisty klosz (co miał robić za czarodziejską kulę).

 

Inwestycje i przygotowania okazały się zbyteczne, ponieważ klienci życzyli sobie wyłącznie mailowego przesyłania horoskopów i wszelakich przepowiedni.

 

Przy okazji prorokowania kobieta poznawała ludzi o niesamowitych biografiach i przeróżne, wielce intrygujące historie.

 

 

 

Pewnego razu Fiona zbudziła się w środku nocy. Sen podsunął jej inspirację złożenia zasłyszanych informacji w jedną wspólną całość. Jak puzzle tej samej układanki wszystko zaczęło się układać w jej głowie. Zbudziła męża i zaczęła mu opowiadać:

 

– Wszyscy korzystają z netu, prawda? Powierzają mu najskrytsze swe myśli. Ale internet nie jest wolny, bowiem nim kierują wielkie koncerny. Sami mi to mówiłeś, prawda? Litera W, czy V w kabalistyce, zdaje się z hebrajskiego, oznacza liczbę sześć, czyli www oznacza 666, czyli bestię, szatana. Jako wróżka poznałam takiego jednego faceta, co pracuje w mennicy jednego z państw. On mi wspominał, że są tacy, którzy wyznaczają kierunek rozwoju ludzkości. Prezydenci i rządy krajów poruszają się w ograniczonej płaszczyźnie. On mi mówił, że bez znaczenia jest która partia wygrywa wybory.

 

– Spiskowa teoria dziejów – zaśmiał się Marcjan. – Lepiej już śpij.

 

– Marcjan, ja mówię poważnie. Coś się dzieje wokół nas. Ja to czuję. Wiesz, co jeszcze wiem. Przez neta można wysłać niesłyszalne sygnały dźwiękowe, które mogą nawet spowodować zgon użytkownika, nie mówiąc już o chorobach serca, czy mózgu. Wystarczy wprowadzić w rezonans…

 

– Chyba powinniśmy pojechać na jakieś wakacje? Odpoczniesz od wróżbiarstwa. To ci dobrze zrobi.

 

– Marcjan, przecież doskonale wiesz, że przez neta można wpływać na zachowanie. Podstępne migawki reklam, których zobaczenia człowiek sobie nie uświadamia. Nie mówiąc już o tendencyjnym podsuwaniu pewnych treści, które włażą do podświadomości, a potem odpowiednio budują myśli. Kurcze, Mari, sam mi to mówiłeś!

 

– Nie podnoś głosu, bo chłopcy się zbudzą.

 

– Zdajesz sobie sprawę, że niektórym ludziom wszczepia się elektrody do mózgu? A choćby wczoraj przyszło zawiadomienie z przychodni lekarskiej, żeby dzieci zaczipować. Nie wiem jak ty, ale ja chcę żyć świadomie.

 

– Tak, tak, kochanie. Ty nigdy nie chcesz być zwierzakiem w zoo. Czy możemy odłożyć tę dyskusję do jutra, jak wrócę z pracy? Proszę. Jestem zmęczony.

 

– Dobrze, kochanie.

 

 

 

Rano, po wyjściu męża, Fiona włączyła komputer i zaczęła szukać informacji na temat, kto kieruje ludzkością. Nic nie znalazła. Potem zbudziły się dzieci i pozornie rozpoczął się dzień, jak co dzień.

 

 

 

Jednak Marcjan nie wrócił z pracy ani o właściwej porze, ani wieczorem, ani w nocy. Fiona bezskutecznie próbowała się z nim skontaktować. Zdesperowana rankiem odprowadziła dzieci do sąsiadki i poszła szukać męża.

 

 

 

Na posterunku policji poproszono ją o okazanie dowodu tożsamości. Wtedy wyszło na jaw, że informacje o jej osobie nie figurują w żadnej bazie danych. Funkcjonariusze oskarżyli kobietę o fałszowanie dokumentów i wsadzili do aresztu.

 

– To jakaś pomyłka! – krzyczała Fiona. – Ja żyję na świecie od lat. Jestem, muszę być zarejestrowana we wszystkich urzędowych bazach danych. I w szkolnych, bo przecież chodziłam do podstawówki, technikum, studiowałam. Mam męża i dzieci. Ich też nie ma?

 

– Wrzaskami tylko pogarsza pani swoją sytuację – pouczył jeden z policjantów.

 

 

 

W nocy drzwi aresztu otworzyły się.

 

– Pani Fiona Zbujenko? – spytała zamaskowana humanoidalna postać.

 

– Tak – odpowiedziała kobieta.

 

– Proszę zachowywać się cicho i spokojnie. Proszę za mną.

 

 

Koniec

Komentarze

Tutaj nie ma ani pomysłu, ani formy, ani całej historii. Otwarte zakończenie nie sprawdza się w tym przypadku. Zastanawiam się ponadto, czym kierowałaś się przy doborze odstępów między linijkami. Jeden.
Z poważaniem
Mateusz M. Podrzycki

Ciupke tego nie rozumiem... / dość chaotyczna budowa...ale ej... bez czepiania się.. choć czepiać trzeba się czasem... pomysł zawsze to jest jakiś : ) / ma to także pewnego rodzaju fajny klimat...

Pozdrawiam.

      Urodzili się w SYSTEMIE ("Matrixie"?). To ON kształtował ich zachowania, wpłwał na treść ważnych życiowych decyzji. Zaczęli to sobie uświadamiać. I SYSTEM ich wyeliminował ( zaczęli stanowić zagrożenie).
      To już było.
       Wiele, wiele razy.
       Prawdopodobnie  hurtem przerzuciłaś większą ilość napisanego wcześniej tekstu, nie wiedząc jeszcze, że ten tu "edytor" trochę zmienia hmm... "szatę graficzną". Spoko.
Poczytam coś jeszcze...

a zwróć uwagę na obyczajowość: domy mieszkalne na oceanie, poglądy, że bez informatycznych zabawek niemowlaki nie będą się prawidłowo rozwijać itp.
wkurzają mnie niesprawiedliwe w mojej ocenie teksty "to już było"

"... bez informatycznych zabawek niemowlaki nie będą się prawidłowo rozwijać itp. "
          I co ?
   Czy tego nie widzimy sami, codziennie?
   Czy Twoje refleksje na ten temat są jakieś szczególnie głębokie?

 A kto kupuje dzieciakom empetrójki, empeczwórki, konsole - takie, śmakie i owakie, komputery? Takie to futurtstyczne?
Więcej - jako ojciec kilkunastoletnich dzieci widzę w tym tyleż złego ( ucieczka w świat wirtualny jest często przesadna, fatalny wpływ na rozwój fizyczny), co i dobrego ( bo intelektualnie to niewątpliwie kształci ).
 

akurat ten fragment o niemowlakach jest śmieszny

zdaję sobie sprawę, że moje teksty nie do każdego muszą trafić, a rozbawić mogą jedynie nieliczne jednostki o pewnym wysublimowanym poczuciu humoru

To nie Matrix. To życie ;)

Jestem najmłodsza w moim zespole i jako jedyna nie posiadam małżonka ani dzieci. Często mam jednak okazję przysłuchiwać się rozmowom moich koleżanek (rzadziej kolegów), które na co dzień borykają się z problemami współczenych rodziców. W tym kontekście, Twoje opowiadanie jest raczej satyrą współczesności lekko ozdobioną wątkami s-f (tudzież cyberpunka). Początek i środek są super (so true!). Niestety pod koniec, wątek jakby się urywa. Brakuje mi mocnej puenty, którą tak fajnie zastosowałaś w opowiadaniu o kobietobotach i "Totalnej demokracji".

Ogólnie bardzo podobają mi się Twoje teksty. Widać, że masz sporą wiedzę na temat socjologii i psychologii. Jeżeli się mylę, to świadczy to tylko na Twoję korzyść i oznacza, że posiadasz niesamowitą zdolność opisywania paradoksów otaczającej nas rzeczywistości w zabawny i ciekawy sposób :)

Oby tak dalej!

Nowa Fantastyka