- publicystyka: Poradnik młodego literata: Fantastyczne stworzenia (Konkurs publicystyczny)

publicystyka:

Poradnik młodego literata: Fantastyczne stworzenia (Konkurs publicystyczny)

Już starożytni mawiali, że literatura ma uczyć, bawiąc zarazem. Jak jednak może to czynić, skoro młodzi kandydaci na pisarzy zapełniają swe dzieła tyloma zmyśleniami? Od czasu, gdy Tolkien wykreował świat elfów, orków, Niziołków i krasnoludów, wielu poszło w jego ślady, zapominając, że celem twórczości literackiej jest prawda. A przecież nie zawsze tak było! Niegdyś parający się tym zajęciem potrafili opisywać otaczającą ich rzeczywistość bez zniekształceń. Warto zajrzeć do ich prac, aby samemu się czegoś nauczyć.

 

Jednym z nich jest "Historia naturalna" autorstwa Pliniusza Starszego – żyjącego w pierwszym wieku naszej ery żołnierza i uczonego – który zgromadził w niej wyniki badań i obserwacji pokoleń filozofów oraz praktyków. Lektura tej encyklopedii sprzed prawie dwóch tysiącleci wyraźnie pokazuje, jak bardzo fałszywe panują dzisiaj poglądy. Przyjrzyjmy się dla przykładu kilku jej fragmentom, dotyczącym żyjących niegdyś ras ludzkich:

 

Otóż na dalekiej północy mieszkają "Arimaspowie, którzy (...) odznaczają się jednym okiem w czole i ciągłe wiodą wojny przy żyłach kruszcowych z gryfami, rodzajem, jak pospolicie mówią, ptaków; że te z dziwną chciwością złoto z lochów wydobywają, i pilnują je, a Arimaspowie porywają im takowe" [1]. Dalej na wschodzie, za parającymi się ludożerstwem Scytami, mieszkają leśni ludzie ze stopami obróconymi do tyłu, dzięki czemu potrafią bardzo szybko biegać. W górach tamtych okolic żyje lud z psimi głowami i pazurami. W innym miejscu spotkać można Monokolów o jednej nodze, która służy im zarówno do skakania, jak i do zasłaniania się przed słońcem podczas upału. Najdziwniejszy zaś lud ma swe siedziby w Himalajach:

 

"Na ostatecznej granicy Indii ku wschodowi około źródeł Gangesu ma mieszkać naród Atomów, bez ust, ciała całkiem obrosłego, okrywający się puchem z liści, żyjący tylko oddychaniem i zapachem, który nosem wciąga. Nie znają oni żadnego pokarmu, żadnego napoju; używają tylko rozmaitych woni z korzeni, kwiatów i jabłoni leśnych, które w dłuższych podróżach z sobą noszą, aby zapachu nie zabrakło; mocniejsza nieco woń pozbawia ich podobno łatwo życia."

 

Nie tylko jednak w dalekich krajach żyją tak dziwne istoty. W morzach otaczających Europę spotkać można człekokształtne stworzenia, których realność potwierdzały sprawozdania poważnych i godnych zaufania osobistości:

 

"Cesarzowi Tyberiuszowi poselstwo Olisiponensów, umyślnie w tym celu wyprawione, doniosło, że w pewnej jamie widziano w znajomej postaci trytona i słyszano go grającego na konsze; i kształt nereid nie jest zmyślonym, tylko okryte są łuską nawet w tych częściach ciała, które maja postać ludzką. (...) I do cesarza Augusta pisał pewien legat galijski, że wiele nieżywych nereid na brzegach widziano. Wielu znakomitych ze stanu rycerskiego powiadało mi, że w oceanie gadytańskim widzieli człowieka morskiego, całym ciałem doskonale do ludzi podobnego; wchodził on nocną porą na statki, przechylał natychmiast części, na których siadał, a nawet, bawiąc dłużej, zatapiał."

 

Przejdźmy teraz do świata zwierząt, również pełnego zdumiewających osobliwości.

 

W Afryce żyją "konie skrzydlate, uzbrojone rogiem, które pegazami zowią." Jak widać, prawdziwe pegazy są rogate! W pobliżu źródeł Nilu "żyje zwierzę, zwane katoblepas, miernej zresztą wielkości, i mające tak niezgrabne członki, iż zaledwie głowę, nadzwyczajnie ciężką, unieść może; zwiesza ją przeto zawsze ku ziemi, a jednak zabija ono rodzaj ludzki, albowiem wszyscy, którzy oczy jego spostrzegą, natychmiast umierają."

 

Podobne do katoblepasa właściwości posiada, żyjący na północnym wschodzie dzisiejszej Libii, "bazyliszek z rodzaju wężów. Cyrenajska prowincja wydaje go nie większym nad dwanaście cali; ma on białą cętkę na głowie, zdobiącą go niejako koroną. Sykaniem wypędza wszystkie węże, nie porusza ciała, jak inne, wielokrotnym zakręceniem, lecz wzniesiony połową tegoż, prosto postępuje. Niszczy krzewy nie tylko dotknięciem, ale nawet chuchaniem; wypala skały, łamie trawy." Na szczęście potwora tego łatwo unieszkodliwia jad łasicy. Wystarczy wrzucić łasicę do jamy zamieszkałej przez bazyliszka, a natychmiast zabija go ona samym tylko zapachem.

 

Afrykę zamieszkuje także kameleon "sam jeden tylko z wszystkich zwierząt nie żyje ani pokarmem, ani napojem, ale samym tylko powietrzem", podobnie więc, jak wspomniani wyżej Atomowie.

 

"Arabowie opowiadają o sławnym przed wszystkimi innymi feniksie (...) że w Arabii poświęconym jest Słońcu, że żyje 509 lat, że starzejąc się uściela sobie gniazdo z gałązek rozmarynu i drzewa kadzidłowego, napełnia je wonnościami i na nim umiera. Potem z kości jego i szpiku rodzi się naprzód niejako robaczek, z tego robi się pisklę; to sprawia naprzód pogrzeb pierwszemu feniksowi, odnosi całe gniazdo do Heliopolis, blisko Panchei, i tam je na ołtarzu składa."

 

Jak wynika z tego opisu, nieprawdziwe są opowieści, spopularyzowane między innymi przez Joanne Rowling w cyklu o Harrym Potterze, iż feniksy – czując nadchodzącą śmierć – spalają się, a następnie odradzają z popiołów. Nieprawdziwy jest także, rozpowszechniony we współczesnej popkulturze, wizerunek jednorożca. Oto co możemy przeczytać na temat tego żyjącego w Indiach stworzenia w "Historii naturalnej":

 

"Ale najdzikszym podobno zwierzęciem jest jednorożec, ciałem podobny do konia, głową do jelenia, nogami do słonia, ogonem do wieprza; ryczy mocno, ma róg jeden czarny, dwa kubitus długi, sterczący z środka czoła. Zwierzęcia tego nie można podobno żywcem dostać."

 

Fantazje Ridleya Scotta z jego filmu "Legenda" można więc włożyć między bajki. Niestety, zbyt wielu daje się na nie nabierać.

 

Opisane powyżej stworzenia są już jednak albo wymarłe, albo bardzo nieliczne. Ale nawet te, które znamy z wycieczek do lasu, czy też ogrodu zoologicznego, posiadają zdumiewające właściwości, o których nie dowiemy się zwykle w szkole. Weźmy na przykład takiego słonia. Dla wielu z nas to coś w rodzaju przerośniętej krowy z trąbą i kłami. Mało jednak kto zdaje sobie sprawę, że słoń jest najbardziej rozwiniętym pod względem zdolności umysłowych zwierzęciem "on bowiem rozumie mowę swej ojczyzny, słucha danych rozkazów i zatrzymuje w pamięci obowiązki, których się nauczył, znajduje rozkosz w miłości i sławie, a nawet – co i w człowieku rzadkim – słoń jest poczciwym, rozumnym i sprawiedliwym; oddaje cześć boską gwiazdom, słońcu i księżycowi."

 

Albo kukułki. Wszyscy słyszeliśmy opowieści o tym, iż podrzucają one swoje jajka do gniazd ptaków innych gatunków. Jak jednak podaje Pliniusz Starszy: "Zdaje się, że kukułka powstaje z jastrzębia, w pewnej porze roku postać zmieniając, wtedy bowiem nie pokazują się inne jastrzębie, wyjąwszy w małej bardzo liczbie dni; ona sama widzialna w szczupłym przeciągu lata, nie ukazuje się później".

 

Także na ziemiach polskich, w niedawnych jeszcze wiekach, żyły zadziwiające istoty. Wszyscy słyszeliśmy o turze. Jak wiemy z dokumentów, ostatnia samica tego gatunku padła w 1627 roku, a kości jego znane są archeologom z wielu stanowisk. Czy wiecie jednak, że w tamtych czasach spotykało się w Tatrach smoki, bardzo we wcześniejszych stuleciach powszechne? Żyjący w XVII wieku Gaszpar Hain opisał w "Kronice lewockiej" wydarzenia z szóstego sierpnia 1662 roku:

 

"Najbardziej godne uwagi jest to, że w Górach Śnieżnych [czyli Tatrach] było takie duże trzęsienie ziemi, że ogromna skała lub raczej góra stoczyła się, rujnując, rozbijając wiele gór i tworząc nowe duże jezioro. Równocześnie pojawił się też żywy smok i usadowił się w pustym kościele w Hochwaldzie [niewielkie wzniesienia oddzielające Kotlinę Liptowską od Popradzkiej, na południowej stronie Tatr]. Po trzęsieniu ziemi widzieli go wszyscy przez kilka dni i nikt nie odważył się do niego podejść, aż wreszcie gdzieś przepadł." [2]

 

Tenże Gaszpar Hain poświęcił znajdowanym w tatrzańskich jaskiniach kościom smoka karpackiego– Draco carpathicus– pracę "De draconibus carpaticis et forum cavernic", wydaną w 1672 roku. Inny zaś z wczesnych badaczy Tatr, Georg Buchholtz junior (rektor słynnego liceum kieżmarskiego w latach 1723 – 37), wysłał na dwór elektorski do Drezna szkielet smoka, za co otrzymał w nagrodę złoty medal. Wynika z tego, że smoki są równie dobrze udokumentowanymi zwierzętami, jak tury. Oczywiście nie mamy tu na myśli ziejących ogniem potworów, lecz po prostu wielkie gady, opisane niedawno przez jednego z wybitnych polskich uczonych jako dinozaury żyjące współcześnie z ludźmi.

 

Tolkien lub Terry Pratchett to z pewnością wybitni, godni lektury pisarze, jednak opisywane przez nich elfy, orki i krasnoludy nigdy przecież nie istniały. Także wizerunki smoków, jednorożców lub słoni, spotykane zazwyczaj w literaturze i filmie, mocno odbiegają od stanu faktycznego. Najwyższy więc czas wrócić do źródeł i Tolkiena zastąpić Pliniuszem, Lukianem z Samosat – który w "Historii prawdziwej" opisał własne przeżycia w brzuchu wieloryba oraz wśród dziwnych istot zamieszkujących Słońce i okoliczne planety – albo innym wiarygodnym źródłem. Zerwijmy więc z czczą fantastyką i wróćmy do rzeczywistości!

 

---

 

[1] Wszystkie cytaty za: Caius Plinius Secundus "Historii naturalnej ksiąg XXXVII", tłumaczył Józef Łukaszewicz, Poznań 1845. (Przekład nieco przeze mnie uwspółcześniony – MR).

 

[2] "Osobliwości i sensacje tatrzańskie", Wstęp, opracowanie i tekst wiążący Jacek Kolbuszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1977, s. 15 (z moim uzupełnieniem – MR).

Komentarze

To wprost niesłychane!

Tekst zakwalifikowany.

Nie spostrzegłem, że Word zrobił mi dowcip i w tytule "De draconibus carpaticis et eorum cavernic" eorum zamienił mi na forum. Niedobry Word.

Bardzo ciekawe podejście do tematu. Może gdybyś umieścił trochę więcej od siebie, a mnie cytatów, to by było lepiej, ale mimo wszystko bardzo fajny pomysł, dlatego dam 5 :)

mniej*

Witam! Dzięki za komentarze i oceny. :) Oczywiście mógłbym opisać wszystko własnymi słowami, ale wówczas tekst byłby mniej efektowny. Znacznie mniejsze wrażenie robi opis jednorożca albo smoka dokonany przez współczesnego autora (nawet, jeżeli relacjonuje on dawne wierzenia), w porównaniu z oryginalnym dokumentem świadczącym, iż niegdyś - nie tak dawno, jak mogłoby się zdawać - jednorożce lub smoki brano za realnie istniejące stworzenia. A zresztą inspiracją był dla mnie felieton Andrzeja Pilipiuka "Co nam mówią pożółkłe stronice", zamieszczony w konkurencyjnym czasopismie.

Niebywałe. To jest starożytna fantastyka? :-D

Kurcze, chyba ktoś już wpadł na identyczny pomysł dużo wcześniej. Proponuję zajrzeć do numeru Focusa Historia z 2005 roku pt. "Gdy świat był mały, a fantazja wielka". Jedt to kilkustronnicowy artykuł na ten sam temat, ale o wiele ciekawszy, bo pisany przynajmniej własnymi słowami. Polecam się zapoznać z pierwowzorem, naprawdę warto. Ten artykuł wysiada. Ocena 2 - za wtórność.

Jeszcze raz dzięki za komentarze i oceny. A jeśli chodzi o inspiracje, to przypominam, że wzorowałem się na felietonie Andrzeja Pilipiuka.

Nowa Fantastyka