- Opowiadanie: surfaceofthesun - I ja Ciebie rżnę

I ja Ciebie rżnę

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

I ja Ciebie rżnę

Historia, która znalazła swoje zakończenie trzydzieści lat później, zaczęła się w niepozornym domu o fioletowych drzwiach.

Kuchnia i łazienka wyglądały na utrzymywane w przyzwoitej, choć nie zahaczającej o pedantyzm, czystości. Pokoje zaś zionęły pustką, jakby ktoś wprowadził się zaledwie parę dni wcześniej. Kartony zaściełały podłogi, a żadne z krzeseł, czy stołów nie stanowiło kompletu. Trudno było się tu doszukiwać tak oczywistych rzeczy , jak telewizor, biblioteczka z ulubionymi książkami, czy jakiekolwiek rośliny. Ściany nigdy nie zostały okaleczone gwoździami, na których miałyby zawisnąć obrazy i zdjęcia najbliższych.

Sercem, mózgiem i wszystkimi organami tego domu była sypialnia. Dostępu do niej broniły trzy zamki, jakby za jej drzwiami kryły się najbardziej intymne tajemnice.

Wokół łóżka z baldachimem pozapalane były potężne, czerwone świece. Miękki dywan, w okrągłe i prostokątne wzory, skutecznie tłumił wszystkie kroki. Okna, zasłonięte ciężkimi, czarnymi żaluzjami , pozamykane były na głucho i nie przepuszczały żadnego światła z zewnątrz. Na szafce nocnej leżały równo poukładane różne gadżety erotyczne, niektóre o tak wymyślnych kształtach, że już tylko fantazjowanie na temat ich zastosowań mogło wywołać rumieniec. Ogromne lustro, które przytwierdzone było do sufitu, gwarantowało dodatkowe doznania dla dwojga kochanków, którzy właśnie rozpoczynali swoje rytuały.

Delikatnie, ale wystarczająco mocno, by się nie uwolnił przywiązała jego nadgarstki i stopy do łóżka. Nachyliła się nad nim i chwyciła zębami prawy sutek. Syknął lekko z bólu. Jej palce zahaczyły o mosznę, kiedy zsuwała język w okolice pępka. Dotarła do podbrzusza, wywinęła na nim dwa śliniące kółka i zjechała aż do jego stóp. Brała po kolei do ust każdy palec i mocno ssała, wijąc się przy tym jak w ekstazie. Jej kochanek dyszał coraz szybciej, a jego czoło pokryło się potem.

Spojrzała na niego spod na wpół zamkniętych oczu i lubieżnie się przeciągnęła. Nagle wstała i schyliła się, by wziąć rzeczy, które leżały pod łóżkiem. Wyciągnęła dwie opaski i coś , co ukryła w dłoni.

– Teraz naprawdę podkręcimy temperaturę, mój kochany… – wyszeptała mu do ucha, zakańczając swoje zdanie nie kropką, a mokrym pocałunkiem. Oczy i usta zakryła mu jedwabnymi pasami, dla pewności jednak dodała krótkie kawałki taśmy klejącej.

W końcu sięgnęła po przedmiot, który miał stanowić ukoronowanie ich wspólnych igraszek. Światło świec zamigotało na ostrzu, gdy podniosła skalpel. Lekko nacięła mu skórę na policzku. Próbował coś powiedzieć, ale taśmy skutecznie mu to uniemożliwiały. Kropla krwi wykwitła na jego twarzy niczym płynny kwiat. Zebrała ją językiem, jak pijący wodę pies. Skalpel zaczął wędrować w coraz to nowe rejony jego ciała, gdzie powtarzała swoją dziwnie podniecającą procedurę. Wkrótce cała pościel przybrała biało-czerwony kolor.

Sutki mocno jej sterczały i czuła intensywną wilgoć między nogami. Wtedy wzięła do ręki jego nieobrzezanego penisa i zaczęła jeździć wypielęgnowanymi palcami w górę i w dół… Drugą dłoń położyła na jego szyi i ścisnęła mocno, aby odciąć tlen i zintensyfikować orgazm. Sama zaczęła ujeżdżać wibrujący członek o rozmiarach, które mogłyby zawstydzić każdego mężczyznę i zatraciła się w ich zespoleniu.

Eksplodowała potężnie, aż pociemniało jej przed oczami i opadła na łóżko. Nierówne oddechy kołysały jej błyszczącymi od potu piersiami. Obróciła się do niego, żeby złożyć na wargach pocałunek i zamarła. Nie oddychał.

Sina twarz wydawała się nabrzmiała. Zerwała mu opaski. Oczy nabiegły zjadliwie krwistą czerwienią, język groteskowo wystawał z ust.

Nie mogła złapać tchu. Krzyk uwiązł jej w gardle i przy każdej próbie wyjścia zmieniał się w żałośnie cichy szloch. Kiedy się uwolnił…

Ludzie jeszcze długo opowiadali sobie o nagiej kobiecie, która wybiegła ze domu, głośno wzywając pomocy. Zdążyła przebiec parę ulic, zanim zemdlała na środku skrzyżowania.

Sprawa dostała najwyższy priorytet i błyskawicznie znalazła się w sądzie. Media prześcigały się w doniesieniach o chorym, dziwnym stosunku do jakiego doszło tamtego dnia.

Nigdy nie przyznała się do winy, a w jej słowach słychać było dużo miłości do człowieka, którego tak nieszczęśliwie zabiła. Ale dowody były mocne.

Nikt nie wątpił, że zostanie skazana.

Wyszła wolna. Sprawiedliwość okazała się nie tyle ślepa, co zwyczajnie niedbała. Błędy proceduralne sprawiły, że nie przesiedziała w więzieniu nawet kilku miesięcy. Wróciła do swojego niepozornego domu o fioletowych drzwiach. Czasem, kiedy spała, jej ręka bezwiednie wędrowała w miejsce, gdzie kiedyś leżał ON. Palce zaciskały się na zimnej pościeli, a spod zamkniętych powiek spływała łza.

 

TRZYDZIEŚCI LAT PÓŹNIEJ

 

Siedziała na werandzie domu o fioletowych drzwiach. Czuła jak strzyka jej w prawej nodze, niechybnie oznaczało to deszcz. Albo grad. Nie była pewna, nie pamiętała też od kiedy szwankowała jej pamięć. Ciało, które skrywała teraz pod bezkształtną sukienką, pokryła spora liczba zmarszczek i plam wątrobowych. W prawym oku miała początki katarakty. Erotyczne zabawki na szafce nocnej zostały zastąpione przez niezliczone ilości tabletek, a pod łóżkiem kryła już tylko pieluchy dla dorosłych. Pokoje niewiele się zmieniły, były tak samo zimne i puste jak dawniej. Kartony rozpadły się ze starości i na podłogach nie było już nic poza kurzem, w którym kryły się wspomnienia dawnych emocji i wydarzeń.

Były dni, kiedy wydawało jej się, że brud wdziera się w zakamarki jej myśli. Przypuszczała, że więcej rzeczy zapomniała niż potrafiłaby przywołać teraz z pamięci. Tylko jedna rzecz nie zmieniła się ani odrobinę. Nigdy nie przestała myśleć o Nim. Z jego śmiercią w pewien sposób skończyło się też jej dotychczasowe życie. Czuła się naznaczona przez sąsiadów i dziennikarzy. W końcu niektórzy z nich wymarli, inni przeprowadzili się, ale takie historie zawsze żyją swoim życiem, rozrastają się do legend, którymi rodzice straszą swoje pociechy. Dzieci często do niej przychodziły.

Najczęściej w nocy, żeby nikt nie widział jak obrzucają jej dom zgniłymi warzywami i nieświeżymi jajkami. I tak cieszyła się, że nie wybijają szyb. Dorośli jak to dorośli, woleli udawać, że jej nie zauważają. Rzadko zdarzało się incydenty w stylu ostentacyjnego przechodzenia na drugą stronę ulicy albo ukradkowego plucia na trawnik.

Dopiła puszkę najtańszego piwa, jedynego, na które jeszcze było ją stać. Pozwalała sobie na nie raz w miesiącu i potrafiła je pić nawet przez pół dnia. Nie miało znaczenia, ile much zdążyło wlecieć do środka, traktowała je jak pewne urozmaicenie, a w wyjątkowo ciężkich okresach były jej źródłem białka. Oparła się o krawędzie krzesła i spróbowała wstać. Po żenująco długiej chwili siłowania się z grawitacją z powrotem opadła na krzesło. Jej płuca pracowały niemal równie mocno jak ponad ćwierć wieku wcześniej, kiedy doznała ostatniego orgazmu w swoim życiu.

Zamknęła oczy. Miała zamiar zasnąć, ale nagle wyczuła czyjąś obecność. Zobaczyła nad sobą szpakowatego mężczyznę, który wpatrywał się w nią z prawdziwą nienawiścią. Skoncentrowana na wyłowieniu szczegółów jego twarzy, nie zauważyła strzykawki, która wbiła się jej w szyję.

Zabrała ją ciemność, ale to nie był sen. Wydawało jej się, że ktoś wiezie ją w jakimś czarnym kokonie wielkiego, obrzydliwego insekta. Za wszelką cenę próbowała zachować resztki świadomości, ale stary umysł męczył się jeszcze szybciej niż jej ciało i szybko się poddał. Gdyby wiedziała co ją czeka zapewne zrobiłaby wszystko, żeby umrzeć. Przetłuszczony i śmierdzący benzyną bagażnik byłby niczym spokojna śmierć w gronie najbliższych w porównaniu z tym co miało stać się jej udziałem.

 

Z letargu wyrwało ją brutalne pociągnięcie za ramię, które prawie wyrwało je ze stawu. Załkała i zaczęła mrugać oczami, żeby odzyskać i tak słabą ostrość widzenia. Ściany pomieszczenia, w którym się znajdowała ginęły w cieniu, ale specyficzny zapach kazał jej przypuszczać, że jest na farmie. Nogi obijały się o nierówności i zaschnięte odchody, kiedy porywacz ciągnął pomarszczone ciało po nieprzyjemnie zimnej ziemi. Przez chwilę, zanim zamknął się nad nią wysoki, drewniany dach zobaczyła gwiazdy i niemal absurdalnie pomyślała jakie są piękne.

Zatrzymali się i bezceremonialnie rzucił ją na ziemię. Podszedł do stołu, na którym, niczym dawno temu na jej szafce nocnej, piętrzyły się różne rzeczy przykryte czarnym materiałem. Wyglądał jak doświadczony chirurg, który przed zabiegiem po raz ostatni upewnia się, że wszystkie narzędzia są pod ręką.

Zniknął za drewnianymi, dużymi drzwiami nie zamykając ich za sobą. Wstrzymała oddech i w rozpaczliwej próbie ucieczki zaczęła się czołgać w przeciwnym kierunku. Nie wiedziała czego chce od niej ten człowiek, nie chciała wiedzieć, chciała uciec, chciała przeżyć jeszcze te parę ostatnich lat. Zgrabiałymi palcami podciągała się, byle do przodu, byle… do… przodu… Nie miała sił, dokuczała jej skręcona kostka i nadwyrężone ramię. Przypuszczała, że nie poradziłaby sobie z ostrymi uderzeniami bólu nawet, gdyby była dużo młodsza.

Usłyszała kroki, dopiero kiedy znalazł się tuż przy niej i złapał za włosy. Spróbował ją pociągnąć za sobą, ale w ręce zostały mu jedynie wątłe, bure kosmyki wyrwane z przerzedzonej fryzury. Przeklął pod nosem i chwycił ją pod przepoconymi pachami. Nie mógł powstrzymać obrzydzenia i splunął w błoto.

Nagle obrócił ją na brzuch i położył na czymś co przypominało skrzynię do skoków przez kozła. Ręce i nogi przywiązał od spodu, tak, że nie mogła w żaden sposób się ruszyć. Skórzane pasy mocno wrzynały się w jej ciało i przy każdym ruchu kaleczyły do krwi. Na szyi zawiązał prostą, ale bardzo obcisłą pętlę, która nie pozwalała jej na żadne ruchy głową. Mogła tylko patrzeć przed siebie i widzieć jak staje przed nią człowiek, który ją porwał. Mocne światło padało zza jego pleców i widziała tylko złowieszczy zarys sylwetki. Minęła minuta, może dziesięć, a może sto, zanim w końcu się odezwał.

– Nie poznajesz mnie, prawda? – wydusił z siebie pytanie.

– N… Nie. Proszę, jestem stara, nie zasłużyłam na coś, coś… Błagam, nie krzywdź mnie. – załamała się i łzy popłynęły po jej ubłoconych, zapadniętych policzkach.

Mężczyzna roześmiał się histerycznie, co przeraziło ją jeszcze bardziej niż wszystko, co się do tej pory wydarzyło i jakby wbrew sobie zrobił kilka kroków do tyłu, aż oparł się o stół. Niepokojącą ciszę przerwało rżenie konia. Porywacz drgnął, jakby obudzony z letargu i znalazł się przy niej jednym susem.

Złapał ją za szczękę z tak wściekłą siłą, że poczuła jak trzeszczą jej kości.

– Trzydzieści lat temu zabiłaś mi brata! Zabiłaś go dla własnej chorej, popieprzonej przyjemności! Ty zboczona, perwersyjna suko! – trząsł się ze złości i uderzył ją w twarz. Z rozciętej wargi popłynęła krew.

Kłamstwa, które usłyszała z jego ust dały jej odwagę, by w stanąć w swojej obronie.

– Kochałam go! To był wypadek… – wykrzyczała mu prosto w twarz, a drobinki śliny gęsto pokryły mu ubranie. Odsunął się i powoli, metodycznie zaczął wycierać kurtkę. Kontrast między jego spokojem, a wybuchami gniewu był dla niej dowodem, że ma do czynienia z wariatem.

– Widzisz. Dla ciebie to był wypadek. Dla mnie, dla mojej rodziny jesteś zwierzęciem. Czymś co nigdy nie powinno zrobić jednego kroku na tej ziemi. Zniszczyłaś życie i jemu, i nam. Ale nie martw się – stał tak blisko, że wyraźnie czuła jego gorący, kwaśny oddech – dzisiaj zapłacisz za wszystko!

Odwrócił się do stołu i jak sztukmistrz odsłaniający przepołowioną asystentkę, zerwał czarną płachtę, która skrywała narzędzia jego zemsty. Z białej miski, która stała na samym brzegu wyciągnął garść mokrych, giętkich rzeczy. Gdy zbliżył się na tyle blisko, by zobaczyła co trzyma w dłoniach, oniemiała.

– Lubisz je prawda? Są cielęce, powinny ci smakować. Nażryj się nimi! – gwałtownym ruchem wepchnął jej zwierzęce penisy głęboko do ust. Kilka spadło, inne wygięły się pod dzikimi kątami, uwalniając strumyki ciemnej i cierpkiej w smaku posoki. Wciąż naciskał, aż poczuła, że kąciki warg poddają się i zaczynają pękać. Zaczynało brakować jej powietrza. Spróbowała krzyknąć, w nikłej nadziei, że może ktoś ją usłyszy, ale wypchane policzki uniemożliwiały wydanie dźwięku.

Spektakl okrucieństwa miał nabrać rozpędu dopiero w drugim akcie. Mężczyzna sięgnął do głębokiej, zardzewiałej taczki i wyciągnął z niej ogromny łeb dzika. Gdy odwrócił go w jej stronę zobaczyła, że jest prymitywnie wydrążony od środka. Z przerażenia niemal straciła przytomność, kiedy poczuła jak zakłada go jej na głowę. Resztki jej włosów wplątały się w zwisające resztki ścięgien i długich, pokrytych wypustkami, flaków. W nos gryzł ją ciężki zapach śmierci i zwymiotowała mieszanką żółci, alkoholu i pogryzionych penisów. Była przekonana, że za chwilę zwariuje.

Dziury wydrążone w miejscu, gdzie świnia miała oczy były przesłonięte malutkimi żyłkami, po których wolno spływała krew. Parę godzin wcześniej była smutną, starszą panią, która utraciła miłość swojego życia. Teraz była obrzydliwą chimerą, martwą lochą o ludzkim ciele.

Zaczęła płakać. Czy on nie wiedział, że za śmierć swojego kochanka płaciła każdej, samotnej nocy? Chciała go pieścić, dotykać, tulić. Nigdy– zabić.

Rżenie konia dobiegło zza jej pleców. Zesztywniała jak dziecko, które myśli, że brak ruchu zapewnia mu niewidzialność. Światło prześwitujące przez na wpół zgniły ryj zniknęło, gdy sylwetka mężczyzna znowu znalazła się przed nią. Przez otwór w oczodole zobaczyła jego usta. Spodziewała się kolejnej litanii obelg. Zamiast tego cmoknął głośno ustami, jakby posyłał jej całusa. Nie wytrzymała napięcia i po nogach spłynęły jej nieregularne strumyki ciepłego moczu.

Teraz oboje słyszeli jedynie bicia własnych serc. Porywacz podszedł do konia o lśniącej, brązowej sierści. Pogłaskał go po grzywie i zaczął spokojnie szeptać do jego przystrzyżonych uszu. Nie minęło pół minuty, nim potężne mięsnie zagrały nad kopytami i zwierzę wskoczyło przednimi nogami na stół.

Akt trzeci miał znaleźć swój finał.

Mężczyzna nakierował przyrodzenie ogiera na odbyt kobiety i pchnął z całej siły.

Dźwięk, jaki się rozległ bardzo przypominał mu pękające krakersy z dużą ilością dżemu.

Koń zdołał wykonać jeszcze trzy szybkie ruchy, zarżał cicho i opadł na wszystkie kopyta, wiercąc się niespokojnie w miejscu.

Stara kobieta była martwa. Być może zdążyła umrzeć ze strachu albo braku powietrza, nim poczuła jak jej kruche ciało rozrywane jest od środka.

Mężczyzna nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać. Wiedział, że przed śmiercią zdążył przysporzyć jej nieludzkiego strachu i koszmarnych cierpień. Przykucnął przy stole, gdzie leżały ciepłe jeszcze zwłoki. Wyjął z kieszeni kurtki pogniecione zdjęcie o mocno wyblakłych kolorach. Przedstawiało dwóch bardzo młodych chłopców, którzy trzymając się za ręce skakali do basenu. Jego brat był wpatrzony w aparat i ciepło uśmiechał się do osoby, która go trzymała. Przecież nie miał pojęcia, że jeszcze tego popołudnia zginie w domu o fioletowych drzwiach.

Gdyby żył, obchodziłby dziś swoje urodziny.

Skończyłby trzydzieści sześć lat.

Świński łeb spadł z głowy pedofilki i potoczył wprost do cuchnącej kałuży. Mężczyzna spojrzał na porozrywanego trupa, a raczej pomarszczony worek wypełniony flakami i kośćmi.

– Wszystkiego najlepszego, braciszku.

Koniec

Komentarze

Styl spoko, tzw. przezroczysty, nieprzeszkadzający w czytaniu, a obrazowy. Może nawet za bardzo obrazowy...
Co do treści... dla mnie za mocne i niesmaczne.

Obrazowo, prawda. I makabrycznie. U mnie to na plus. Spodobało mi się zakończenie - zdjęcie + "wszytskiego najlepszego".

Brutalne :)

moim zdaniem to jest chore. po niemiecku powinno być. niemiecki najlepiej pasuje do tandetnych pornoli.

Tytuł prowokacyjny, opko ekstremalne. Niewielu to lubi, ale to stały elektorat. ;)
Ode mnie 4.

??? !!!

Jakubie, wprawiłeś mnie w osłupienie.
Dziękuję za taką "fantastykę".

AdamKB, znam zbyt dobrze historię literatury, żeby się sromać takimi opkami. Ostatnio czytałem "Poza sezonem" Jacka Ketchuma - tam to jest dopiero rzeźnia. A kino gore i gorno? Przecież niektóe produkcje to już klasyks. Zatem dałem 4 za literacką sprawność. Nie jestem od oceniania "moralności". W takich razach zresztą ludzie głsoują portfelami - w księgarni. O ile autor tam ze swoim dziełem trafi. Ale autor, tak czy siak, musi mieć prawo jechać po bandzie. Henry Miller miał to prawo. Celine i Lautreamon mieli. Pozwólmy i temu tutaj. Obraził Ciebie lub kogokolwiek? Mnie nie obraził. Co najwyżej - rozbawił.
Pozdrówka.

*Lautreamont, ofkors.

Nie obraził. Zadziwił. Zaskoczył. I tak dalej i dalej. Niczym pozytywnym, to fakt. Dziecinna fascynacja?
Moralność to zupełnie co innego. A porównanie z Millerem i innymi tej klasy to niezasłużony zaszczyt.

nie obraził. zniesmaczył jedynie. i zmusił do zastanowienia nad tym co może znaleźć się w 'galerii'. i pomyślenia, czy Redakcja planuje w najbliższym czasie umożliwienie zamieszczania na portalu krótkich filmów.

Baranek, spokojnie. Może Cannibal Corpse nie zawita do "galerii" ;)

O rany, ile komentarzy. Jakiś mój rekord chyba :].
To w sumie ciekawe, bo ten tekst jest diametralnie różny od pozostałych, które spłodziłem i powstał na zasadzie impulsu, chęci stworzenia czegoś innego niż zwykle.
Ogólnie to cel chyba został osiągnięty, bo widac, że opowiadanie jakieś tam emocje wzbudziło. Fajnie :].
A co do krótkich filmów - "I ja ciebie rżnę" przerobiłem na scenariusz i jeśli będzie czas to pewnie to nakręcimy.

chociaż znalezienie odtwórczyni głównej roli kobiecej może napotkać pewne trudności.

O, akurat jeśli o to chodzi to byś się zdziwił - o dziwo, im bardziej pokręcona rola tym łatwiej o aktora/aktorkę.
Wierz mi, ogólnie przede wszystkim zajmuję się filmem i dla czystej rozrywki już parę takich offowych rzeczy udało nam się zrobic :).

tak sobie pomyślałem jeszcze wczoraj przed zaśnięciem - świat się zmienia. mało odkrywcze, nie? ale pamiętam jak moja koleżanka musiała wyjść z kina, bo ją zemdliło kiedy Obcy wyszedł z brzucha Kane'a. i nie była to jakaś ododobniona reakcja. a jak na DKF-ie puścili nam kiedyś '120 dni Sodomy', to o końca seansu zostało może z pięć osób. dla Autora tego opowiadania to pewnie takie śmiechowe starocie.
świat się zmienia, ale nie wszystkie zmiany muszą mi się podobać. dlatego to akurat opowiadanie mi się nie podoba.

AdamKB, nie porównuję tego tekstu do tekstów Millera. Chciałem jedynie pokazać, że oburzenie na tekst literacki - jaki by on nie był w swojej wymowie - to jest w historii literatury rzecz znana. I w literaturze, w tych historiach, które znam, zawsze w końcu wygrywał twórca. Oczywiście musi stać za tym jakość. Ocena jakości zależy jednak od interpretacji. A interpretacja jest bytem ruchomym. Ten sam Genet, którego liryczne opisy "brudnej" (cudzysłów ironiczny) miłości gejowskiej oburzały 50 lat temu, teraz jest szacownym klasykiem, nestorem literatury, a dla wielu - poetą w prozie miłosnej. Natomiast, co ciekawe, fantaści rzadko zapuszczają się w rewiry społecznie nieakceptowane. Czyżby był to ten słynny eskapizm literatury fantastycznej. ;)

Druga rzecz: informacja. Jeśli jakikolwiek tekst na tym portalu będzie obraźliwy personalnie, chamski i napisany w celu nikczemnym - autor dostanie bana. Jednak jak ktoś ma wyobraźnię nafaszerowaną strasznościami - nie ma sprawy. Ważne, żeby w komentarzach trzymać poziom, jak to jest do tej pory. Z góry dziękuję.

Pozdrawiam. 
 

A chodzenie w szkole na biologię bardzo bolało? A doczytanie kilku informacji z zakresu weterynarii?

@ Niezgoda
Jakich informacji? Bo aż mnie zaciekawiłeś - z biologii przyznam się szczerze, że mało co pamiętam :).

@ baranek
Czemu "śmiechowe starocie"? Obcy i 120 dni to klasyki, choc przyznam, że co do tego drugiego uczucia mam mocno mieszane...

Podpisuję się pod komentarzami baranka i AdamaKB.

Czyta się luźno i przyjemnie, jednak treść jakoś zniesmacza;P Za całość 3 z plusem ;)

@ imunimum
Straszny ten Twój nick, człowiek się gubi przy drugim m, jak go pisze :). No to się cieszę, że zniesmacza, mam nadzieję, że nic nie jadłeś akurat :).

surfaceofthesun - ekhem, jakby to... A! Może tak: No ja za ciebie nie będę "riserczu" robić.
Proponuję jednak trochę poczytać o tej fizjologii.

surfaceofthesun - człowiek o prostym nicku

@ niezgoda
To nie kwestia zrobienia za mnie riserczu, zastanowiło mnie tylko, co jest według Ciebie zupełnie niewiarygodne etc.

@ baranek
No prosty, no. Ja w ogóle prosty człowiek jestem :).

Makabreska opiera się na fizjologii. Fantastyka w niektórych przypadkach może być niewiarygodna. Makabreska nie, bo inaczej nie spełnia swojej podstawowej funkcji. Stąd - nie pisałam o tym, co wg mnie jest niewiarygodne, tylko o tym, że fizjologia kuleje. 

Chore, ale fajne

Nie jesteśmy dziećmi z podstawówki, którym "pani" zadała  wypracowanie. Nie będę więc mówic o "warsztatowej poprawności", ani o "pornograficznej niecenzuralności". Powiem krótko: część pierwszą napisałeś dobrze. drugą mogłeś jeszcze lepiej . Ale - niestety - sp.....eś ją całkowicie. I za to - PAŁA . Chcesz "tak" pisać? To naucz się "tak" pisać.

WIESZ, TO SIĘ BRONI JEDYNIE W KATEGORII:"PROWOKACJA" ( coś, jakby obrońcy praw zwierząt napisali ogłoszenie o polowaniu, na które wypożyczą broń maszynową, artylerię itp. Rozumiesz - " nie należy się mścić" / na dalekim planie np. sprawa Polańskiego, czy ja wiem.../).
Pała i tak została.

Spokojnie, oceny to tylko cyfry, nie mam Ci za złe, a co najważniejsze - mścic się nie będę :). Wiesz co, to jest taka trochę prowokacja, trochę w tym makabrycznego żartu.
Bardziej mnie ciekawi co dokładnie Ci się nie spodobało?
Może spróbuję się wybronic :).

Oh My Gosh... : d.. powiem szczerze nie potrafię ocenić ...  Syrios... naprawdę nie potrafię. / Duża brutalność, motyw erotyki (jeśli mogę to tak nazwać)... i pewna prowokacja (którą zauważyłam również) : ) ...  w pewnych momentach opisy ciekawe.... ale trochę spartolone. / 4 za wciągającą historię.... / resztę pewnie wiesz od innych, co jest źle :).

No i urocze, może być. Dam 4 takie z plusiakiem.

 

„...Koń spadł swym tonowym, mniej więcej, ciężarem na staruszkę.

 Staruszkę o cienkich, odwapnionych kościach. Dał się wtedy słyszeć trzask. Trzask łamanych żeber, może nawet miednicy...

 Mściciel nie był zadowolony - wielkie przyrodzenie konia zwisało - prawie bezwładnie. W dodatku majtało się - miarowo i regularnie: w prawo, w lewo, ogólnie jakoś tak - na boki ( cóż, staruszka to piękną, młodą klaczą na pewno nie była. Wtedy wziął  wielkiego końskiego penisa do ręki. Zaczął też majstrować przy odbycie ofiary. Niepomny...  O, zaiste, zupełnie niepomny tego, że kilkaset kilogramów uciska korpus... ( Kogo? No właśnie - kogo? Imię i nazwisko było mu znane. Wszystkim było znane. Ale status? „Staruszka" ? „ Na zawsze skurwiszona kurestwem kurwica" ?)

 I wtedy...

Wtedy wystrzeliło gówno. To był istny wodospad. To była fontanna. Fontanna gówna. Tryskała pod ciśnieniem setek kilogramów - strumień obryzgał mu twarz, ręce...

I ... I coś jeszcze. To leżące na torbie zdjęcie. Zdjęcie jego brata.

- Osz, ty! Ty kurwo! Musisz mi za to ZAPŁACIĆ!

 Tak pomyślał. Ale skoro tylko pomyślał, od razu zrozumiał, że trup staruszki już za nic zapłacić nie jest zdolny. Nikomu. I nic.  Że jest już zupełnie niewypłacalny.

 Wtedy pomyślał o Heli.

 Heli wynajmował mieszkanie w swojej kamienicy - pokój z aneksem.  Raz zagadał - bo... ładną twarz miała. I miała czym pooddychać, i usiąść  też na czym miała... Ale powiedziała, że mu się nie podoba ( „No, może -  troszeczkę... Ale - jakby co - to byś musiał sporo dopłacić..." - tak mu wtedy powiedziała.)

 „Zapłacić? O rzesz, kurwa... Ty suko, za pokój mi nie płacisz - od trzech miesięcy!  Ale jeszcze ZAPŁACISZ... Zapłacisz za wszystko" -  pomyślał wtedy. I ta myśl ... Ta myśl spowodowała, że się lekko uśmiechnął. Nie myślał już o tym, że scenariusz zemsty trochę... No co tu dużo mówić: tak, jakby trochę nie wypalił.

***

Napisałem to „na kolanie", po pracy, w niecałe pół godziny. To nie mój styl, nie moja tematyka... Więcej tak pisać nie będę. Jeśli jednak ty  koniecznie chcesz tak pisać - to pisz.  Moja końcówka z Twoim początkiem, to -  moim zdaniem - zupełnie inna bajka ( zło uczynione przypadkowo, a nawet „ z miłości" i zło w formie czystej - okrutna i głupia zemsta ). A w twojej „czystej, autorskiej wersji" - epatujesz okrucieństwem i perwersją. A w imię czego? Prowokacja? No dobra. Niech Ci będzie (  informuję : do „tematu" już nie wrócę - temat, dla mnie, nie istnieje)

o rety...rzeczywiście z fantastyką w moim pojęciu, ma to niewiele wspólnego. Zgodzę się, że pierwsza częśc jakoś lepiej napisana, aczkolwiek to chyba nie erotyka, a pornografia . Troszkę jestem zaskoczona opinia pana Jakuba nawet jesli dotyczy tylko i wyłącznie warsztatu pisarskiego. Przecież pisarz, zwłaszcza na początku, pisze mimo wszystko o sobie, swoich odczuciach i emocjach, co jemu w duszy gra. Więc ja z taka muzyka się nie identyfikuję, nawet jesli napisałby to sam Dostojewski. Brrr...

No, ale jednak jest tu sporo fantastyki - scena z koniem i wiek "kochanka"
Pierwsze wydaje jest kompletnie nierealne, zwlaszcza przy takim stezeniu ekstrementow i wymiocin, plus wydzielajacej silny zapach swinskiej glowie, konie maja niezwykle wrazliwy wech, ale nawet gdyby nie to - w dalszym ciagu scena ta nie wyglada chocby prawdopodobnie.
Druga sprawa, wywolanie w pelni rozwinietych, erotycznych doznan u szescioletniego chlopca, a nastepnie odbycie z nim pelnego stosunku, jest z biologicznego punktu widzenia jeszcze mniej realne niz scena z koniem.
A szkoda, bo liczylem na rzadko spotykane gore w konwencji pelnego realizmu - bylby to uklon w strone azjatyckiego gore, a tak... sam nie bardzo wiem co to.
Kolejna sprawa ze fascynacje, skadinad swietnym serialem "Dexter" mozna bylo jednak jesli nie calkowicie zamaskowac,
to przynajmniej umiescic w tekscie dyskretniej.
Rozumiem co chcial przekazac autor, rozumiem tez konwencje, ale zabraklo w tym wszystkim przemyslenia tematu,
kto wie, moze braklo odlozenia napisanego tekstu na miesiac do szuflady i przejrzenia go po tym czasie jeszcze raz?

Sześcioletni chłopiec?
Troche nie pasuje mi, że nie bał się, tylko wykazywał oznaki podniecenia. Chyba, że to miało być przerażenie.
A element fantastyczny, to chyba to zdanie o rozmiarze członka mogącego zawstydzić innych mężczyzn?

Opowiadanie dość interesujące, jednak przesadziłeś z brutalnością i...w pierwszym akapicie sześciolatek nie zdradza zbytniego strachu, a podniecenie. Tylko tyle mi nie pasuje

Tytuł przyciąga uwagę, a opowiadanie samo w sobie jest brutalne i perwersyje, czyli takie jak nasza rzeczywistość. Duży plus za styl, który jest bardzo obrazowy.

mój komentarz następuje dłuuuugo po Waszych...czytam: 'chore', 'pornol', 'przesadna brutalność'....a ja myślę: zaskakujący koniec...mega podniecający początek, obrazowość pomogła mi tylko utożsamić się w scenie 'łóżkowej' z główną bohaterką - potwierdzi  ten kto przeżywaj dotyk kobiety, mając zawiązane oczy i unieruchomione ręce oraz ta, która pieściła językiem swojego kochanka, śledząc jednocześnie jego wyostrzony, przerysowany wręcz stan ekstazy, podniecenia .... - niesamowite przeżycie - polecam !!! potraktowanie pedofilki - zbyt delikatne uważam !!!!!! czuć, że autor przelał impulsywnie pomysł na kompa...wyobraźnia i kreatywność piórkowa często pokrywa się w sypialni....prowokuje do fantazjowania o autorze

@baranek - masz kompleksy czy to tylko mega zazdrość ? :D

Nowa Fantastyka